Professional Documents
Culture Documents
W Pustyni I W Puszczy Lektura Obowiazkowa Scenariusz 4
W Pustyni I W Puszczy Lektura Obowiazkowa Scenariusz 4
W Pustyni I W Puszczy Lektura Obowiazkowa Scenariusz 4
z wykorzystaniem dyskusji
„pomyÊl – omów – przedstaw” 45 min
Lekcja 4.
Afrykaƒskie pejza˝e
W Egipcie po dniach, które nawet w czasie zimy cz´sto bywajà upalne, nast´pujà noce bardzo
zimne.
Wjechali teraz na wysokà płaszczyzn´, na której wiatr pomarszczył piasek i z której widaç
było na obie strony ogromnà przestrzeƒ pustyni.
Godzina była piàta po południu. Pogoda wspaniała. Słoƒce przeszło ju˝ na t´ stron´ Nilu
i zni˝yło si´ nad pustynià, tonàc w złotych i purpurowych zorzach płonàcych po zachodniej
stronie nieba. Powietrze tak było przesycone ró˝owym blaskiem, ˝e oczy mru˝yły si´ od jego
zbytku. Pola przybrały odcieƒ liliowy, a natomiast odległe wzgórza, odrzynajàce si´ twardo
na tle zórz, miały barw´ czystego ametystu. [...] Noc zapada w Egipcie koło godziny szóstej,
wi´c zorze wkrótce zgasły, a po pewnym czasie na niebo wytoczył si´ wielki, czerwony od bla-
sku zórz ksi´˝yc i rozÊwiecił pustyni´ łagodnym Êwiatłem.
Scenariusz lekcji 17
Sudaƒczycy nie chcieli jednak pozwoliç na postój, gdy˝ karawany, które si´ wstrzymujà
w czasie huraganu, bywajà cz´sto zasypywane.
Przed karawanà ciàgn´ła si´ teraz płaska równina, na której kraƒcu bystre oczy Arabów
dostrzegły znów chmur´. Była ona wy˝sza od poprzedniej, a prócz tego wystrzelały z niej
jakby słupy, jakby olbrzymie, rozszerzone u góry kominy. Na ten widok zadr˝ały serca Arabów
i Beduinów, albowiem rozpoznali wielkie wiry piaszczyste.
D˝ungla w nocy, gdy wÊród ciszy słychaç ka˝dy odgłos, ka˝dy krok i niemal szelest, jaki robià
owady ła˝àce po trawach, jest wprost przera˝ajàca. Unosi si´ nad nià l´k i zgroza.
Pora d˝d˝ysta, czyli tak zwana massika, miała si´ ku koƒcowi. Bywały jeszcze dni chmurne
i ulewne, ale bywały i całkiem pogodne.
– To jakieÊ dziwne słonie – rzekł StaÊ, przypatrujàc si´ im ciàgle z wielkà uwagà. – Sà
mniejsze od Kinga, uszy majà tak˝e daleko mniejsze i wcale nie widz´ kłów. [...]
– Kali widzieç je nie raz.
– I one ˝yjà w wodzie?
– W nocy wychodziç w d˝ungl´ i paÊç si´, a w dzieƒ mieszkaç w jeziorze, tak jak kiboko
(hipopotamy). One wyjÊç dopiero po zachodzie słoƒca.
O tej porze dnia wszyscy podró˝nicy po Afryce zatrzymujà si´ na południowy wypoczynek i nawet
karawany zło˝one z Murzynów chronià si´ pod cieƒ wielkich drzew, sà to bowiem tak zwane
„białe godziny” – godziny upału i milczenia, podczas których słoƒce pra˝y niemiłosiernie
i spoglàdajàc z wysoka, zdaje si´ szukaç, kogo by zabiç. Wszelki zwierz zaszywa si´ wówczas
w najwi´ksze gàszcze; ustaje Êpiew ptaków, ustaje brz´czenie owadów i cała natura zapada
w cisz´, przytaja si´, jakby chcàc uchroniç si´ przed okiem złego bóstwa.
Jak okiem si´gnàç rozciàgał si´ step poroÊni´ty w cz´Êci zielonà trawà, w cz´Êci d˝unglà,
wÊród której rosły k´pami kolczaste akacje, wydajàce znanà gum´ sudaƒskà, a tu i ówdzie
pojedyncze, olbrzymie drzewa nabaku, tak rozło˝yste, ˝e pod ich konarami stu ludzi mogło
znaleêç przed słoƒcem schronienie. Od czasu do czasu karawana mijała wysokie, podobne do
słupów kopce termitów, czyli termitiery, którymi cała podzwrotnikowa Afryka jest zasiana.
ZielonoÊç pastwisk i akacyj mile n´ciła oczy po jednostajnej, jałowej barwie piasków pustyni.