Professional Documents
Culture Documents
PDF of Dom Dla Lalek 1St Edition Lisa Gardner Full Chapter Ebook
PDF of Dom Dla Lalek 1St Edition Lisa Gardner Full Chapter Ebook
https://ebookstep.com/product/l-ete-d-avant-lisa-gardner/
https://ebookstep.com/product/o-dom-1st-edition-vladimir-nabokov/
https://ebookstep.com/product/o-dom-da-furia-1st-edition-mark-
oshiro/
https://ebookstep.com/product/o-caso-do-gato-envenenado-erle-
stanley-gardner/
Historia sztuki dla bystrzaków 2nd Edition Jesse Bryant
Wilde
https://ebookstep.com/product/historia-sztuki-dla-bystrzakow-2nd-
edition-jesse-bryant-wilde/
https://ebookstep.com/product/historia-sztuki-dla-bystrzakow-2nd-
edition-jesse-bryant-wilde-2/
https://ebookstep.com/product/memoria-lisa-genova/
https://ebookstep.com/product/haar-laatste-leugen-1st-edition-
lisa-regan/
https://ebookstep.com/product/jak-zostac-pania-swojego-czasu-
zarzadzanie-czasem-dla-kobiet-1st-edition-ola-budzynska/
Tytuł oryginału:
CRASH & BURN
ISBN: 978-83-8110-188-2
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw,
jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub
osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie
zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na
użytek osobisty.
E-wydanie 2017
konwersja.virtualo.pl
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Posłowie i podziękowania
Rozdział 1
Budzi mnie popiskiwanie jakichś urządzeń. Jasne światło razi mnie w oczy.
Mrużę je instynktownie, odwracam głowę i natychmiast tego żałuję, bo
moje czoło eksploduje bólem.
Leżę w szpitalnym łóżku. Na plecach, ręce mam przyciśnięte do boków
szorstkim białym prześcieradłem, które przykrywa cienki niebieski koc.
Patrzę na metalowe poręcze po obu stronach łóżka, a potem na przewody
wychodzące z klipsa na moim palcu i prowadzące do różnych monitorów.
Mam sucho w ustach i drapie mnie w gardle. Jęknęłabym, ale nie stać mnie
na taki wysiłek.
Boli mnie… wszystko. Całe ciało, od stóp do głów i po czubki palców.
Najpierw myślę, że musiałam spaść z dwudziestego piętra i połamałam
wszystkie kości. Potem zastanawiam się, po co zadali sobie trud, żeby mnie
poskładać. Skoro zebrałam się na odwagę, żeby w końcu skoczyć, to nie
mogli zostawić mnie w spokoju?
A potem widzę jego, z pochyloną do przodu głową na krześle
ustawionym w nogach łóżka.
Ściska mnie w sercu. Myślę: Kocham cię.
Znów eksplozja bólu w głowie. Myślę: Zostaw mnie, do cholery,
w spokoju!
A później: Jak on, do diabła, ma na imię?
Mężczyzna ma zniszczoną twarz, z głębokimi zmarszczkami od
zmartwień i stresu nawet podczas snu. Ale to nadaje mu sympatyczny,
całkiem atrakcyjny wygląd. Jest raczej po czterdziestce niż przed, ma
ciemne włosy z licznymi siwymi pasmami, a ciało wciąż szczupłe pomimo
upływu lat. Podoba mi się to ciało. Wiem to na pewno.
A mimo to nie chcę, żeby się obudził. Wolałabym, żeby nigdy mnie tu
nie znalazł.
Mamusiu, umiem latać – szepcze Vero z tyłu mojej głowy.
Przypomina mi się stare powiedzenie lotników. To nie latanie jest
trudne, tylko lądowanie.
Mężczyzna otwiera oczy.
Nie jest dla mnie niespodzianką, że są brązowe, ponure i przepastne.
– Nicky? – szepcze, od razu unosząc ramiona. Spina się całe jego ciało.
– Vero? – chrypię. – Błagam… Gdzie jest Vero?
Mężczyzna nie odpowiada. Jego ciało opada z powrotem, moje
pierwsze słowa pozbawiły go woli walki. Zasłania oczy dłonią, może po to,
żebym nie mogła dostrzec czającej się w nich odpowiedzi.
I wtedy mężczyzna, którego kocham, mężczyzna, którego nienawidzę –
jak on ma, do diabła, na imię? – szepcze zgnębiony:
– Och, skarbie. Tylko nie znowu to.
Rozdział 4