Dobromir miał trochę czasu, by nauczyć się na nieszczęsny
sprawdzian. Dobromir szybko wziął się za pomoc ojcu. Może i zamówienie było obszerne, ale nie z takimi już sobie obaj radzili. Zamówienie postanowili dać wszystkim w tym samym momencie, ale oczywiście wymagało to, by obaj podeszli do stolika z tacami. Te uginały się od dań, które zostały zamówione. Zapachy wypełniły całe pomieszczenie i wszystkim pociekła ślina. Dobromir musiał przyznać, że jego ojciec gotował jak nikt inny. Wtem zauważył na twarzy swojego taty coś na kształt rumieńca. Zdziwił się, ale spostrzegł, że jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem pani Anne. W tym momencie przez jego głowę przeleciało tysiąc sześćset sto siedemset myśli. Postanowił szybko zareagować. Wziął od taty tacę, skłonił się lekko, szturchając mężczyznę i wyrzucił z siebie jednym tchem: – Życzymy smacznego posiłku, jeśli możemy jeszcze w czymś państwu pomóc, proszę dać znać. A teraz nie przeszkadzamy. Po czym zamaszystym ruchem wrócił za bar, patrząc, czy jego ojciec za nim podąża – na szczęście tak! Chłopak zaczął intensywnie myśleć i zastanawiać się, co ta sytuacja może znaczyć i co może ze soba w przyszłości nieść. Nie podobało mu się to – nie tylko dlatego, że dostał dziś kosza – ale pani Anne była jego nauczycielką! Jedną z ulubionych, ale nauczycielką! Dotarło do niego, że nigdy nie brał pod uwagi, że jego tata może chcieć ponownie się z kimś związać. Widział raczej ich przyszłość jako ojciec i syn, żyjących na tym zapomnianym przez Boga wypizdowie, spokojnie spędzając dni. Z tych myśli wyrwały go głośne gwizdy. Chuligani zaczęli się między sobą o coś głośno kłócić. Gdyby była późniejsza pora, byłby pewien, że zaraz dojdzie do mordobicia, ale na takie akcje było jeszcze za wcześnie – przynajmniej zwykle. Skierował się w ich stronę, chcąc ich ostudzić ich nastroje; kolejna rzecz wydarzyła się zbyt szybko. Dwaj młodzieńcy, siedzący naprzeciw siebie w gromadce, wstało. Jeden wrzasnął, drugi odpowiedział ttym samym; pierwszy zamachnął się i rzucił na wpół pełną szklaną butelką, drugi się uchylił. Ostatnie co Dobromir zauważył, to szklane denko butelki, zbliżające się do jego głowy zbyt szybko. Poczuł tępy okropny ból na skroni. Syn właściciela pensjonatu został uderzony szklaną butelką w głowę, która się rozbiła i dodatkowo go raniła. Ten dzień musiał zapisać się w pamięci lokalnej społeczności.