Professional Documents
Culture Documents
Hills Miller J., Czytanie Dokonujące Odczytania
Hills Miller J., Czytanie Dokonujące Odczytania
1928), profesor
literatury angielskiej i porównawczej na University of California, Irvine (wcześniej także
Johns Hopkins i Yale University). Badacz poezji i prozy XIX i XX wieku oraz teorii
literatury. Autor m.in.: Charles Dickens: The World of His Novels (1959); Poets of Reality
5 (1965); Thomas Hardy: Distance and Desire (1970); Fiction and Repetition (1978); The
Linguistic Moment: From Wordsworth to Stevens (1985); Ethics of Reading (1987); Versions
of Pygmalion (1990); Theory Then and Now (1991); Topographies (1995).
J. Hillis Miller, Czytanie dokonujące odczytania - jako pierwszy rozdział książki The Ethics
10 of Reading. Kant, de Man, Eliot, Trollope, James and Benjamin, The Wellek Library lectures
at the University of California, Irvine, Columbia University Press, New York 1987.
Przekład polski: Dekonstrukcja w badaniach literackich, pod red. R. Nycza, Gdańsk 2000, s.
125-139.
15
J. Hillis Miller
Etyka czytania - cóż to mogłoby znaczyć? Czy to nie solecyzm, czyli odrobinę
mylący sposób mówienia o „czytaniu książek dla ich etycznej zawartości lub doniosłości"?
Jaka jest moc dopełniacza w tytule (Etyka czytania)! Ku czemu on prowadzi? Czy chodzi tu o
25 pewną odmianę etyki lub etycznego działania wywołanego przez czytanie, wywodzącego się
zeń, czy też o etykę nieodłączną od czytania, pozostającą w jego wnętrzu? A może dopełniacz
w tym wypadku działa w obie strony jednocześnie? W jakim sensie sam akt czytania może,
lub powinien, być etyczny albo mieć etyczną doniosłość? Czy o czytaniu nie powinno się
myśleć przede wszystkim jako o akcie poznawczym, jako o problemie rozumienia tego, co
30 powiedziane? Po czym można by dokonać etycznego użycia owego czytania albo go nie
dokonywać, ale w każdym razie użycie to byłoby czymś zewnętrznym w stosunku do
pierwotnego aktu czytania jako takiego.
W obliczu takich przeświadczeń mam zamiar argumentować, że istnieje konieczny
moment etyczny w owym akcie czytania jako takim, moment ani poznawczy, ani polityczny,
35 ani społeczny, ani międzyludzki, ale niezależnie etyczny, we właściwym sensie tego słowa.
Będę go analizował na przykładzie kilku fragmentów tekstów, najpierw w rozdziałach
odczytujących teksty filozofa i teoretyka literatury - a to w celu zarysowania pola tematu - a
następnie odczytując dzieła trzech powieściopisarzy, George Eliot, Anthony'ego Trollope'a i
Henry'ego Jamesa, którym poświęcę po jednym rozdziale. W rozdziałach dotyczących
40 powieściopisarzy skoncentruję się na tekstach, w których autorzy czytają siebie, uznając akt
samoodczytania za paradygmatyczny dla czytania w ogólności lub co najmniej za zapis
wyjątkowych przykładów odczytania. Następną książkę 1 poświęcę badaniom mojego tematu
1 Mowa o Versions of Pygmalion, London 1990 [przyp. red.].
poprzez czytanie samych utworów fikcjonalnych. Etykę czytania można w zasadzie
rozważać, wykorzystując w tym celu przykłady wybrane z poezji, z filozofii, a nawet z
45 tekstów politycznych lub esejów krytycznoliterackich. Dobór analizowanych przeze mnie
powieści jest więc do pewnego stopnia arbitralny, choć oczywiście wyznacza strategię
argumentacji, na przykład w kierunku badania możliwej analogii między wyborami
etycznymi postaci powieściowych oraz etycznymi aktami dokonywanymi przez czytelników
powieści. To jedna z wersji podwójnego dopełniacza w wyrażeniu „etyka czytania". Czy
50 etyczny a k t p r o t a g o n i s t y wewnątrz książki koresponduje z etycznymi aktami, które
wywołuje czytanie książki?
Będę jednakże dowodził, że istnieje szczególna i nieoczekiwana relacja między
afirmacją uniwersalnego prawa moralnego i snuciem opowieści. Wydawałoby się, że takie
prawo będzie autonomiczne i że jego powiązanie, czy to z narracją jako taką, czy też z
55 dowolną konkretną prozą narracyjną, będzie przypadkowe i powierzchowne - w najlepszym
razie. Mimo to prawo moralne, co postaram się wykazać, za sprawą swej natury wewnętrznej
konieczności daje początek snuciu opowieści, nawet jeśli owo snucie opowieści w taki czy
inny sposób kwestionuje lub podważa samo prawo moralne. Etyka i narracja nie mogą być
rozdzielane, choć ich wzajemna relacja nie jest ani symetryczna, ani harmonijna. Co więcej,
60 opowieści generowane przez konfrontację z prawem moralnym to właśnie wersje tego
rodzaju teleologicznej, rozsądnej i prawem uwarunkowanej narracji, którą nazywamy
historią.
Z proponowanego sposobu wykorzystania przykładów można wyczytać moje
przekonanie, że temat ten nie powinien być omawiany w sposób abstrakcyjny. M u s i on być
65 analizowany oraz ilustrowany w kategoriach konkretnych przypadków. Relacja między
przykładami a uogólnieniami pojęciowymi dotyczącymi etyki czytania jest w rzeczy samej
relacją problematycznych obszarów w dowolnej teorii etyki czytania. Łatwo zauważyć, że
żaden wybór przykładów nie pozostaje niewinny. Jest to nieco arbitralna selekcja, za którą
selekcjoner musi wziąć odpowiedzialność. Z drugiej strony, w tej sferze bez przykładów nie
70 ma żadnego dokonującego się odczytania. Jest to w równym stopniu prawda w odniesieniu
do traktatów filozoficznych na lemat etyki, jak i do studiów literackich, co wykażę na
przykładzie z Kanta w drugim z prezentowanych tu rozdziałów. Bez snucia opowieści nie ma
teorii etyki. Narracje, przykłady, opowieści takie jak historyjka Kanta o człowieku, który
dokonuje obietnicy, nie zamierzając jej dotrzymać - wszystko to jest niezbędne w myśleniu o
75 etyce. Rozumienie jej jako obszaru dociekań filozoficznych lub pojęciowych zależy — co
pewnie zaskakujące — od opanowania zdolności interpretowania spisanych opowieści, czyli
Od pewnego rodzaju mistrzostwa, które zwykle zalicza się do dziedziny zainteresowań
krytyka literackiego. Jeśli to prawda, rzecz ta ma istotne implikacje dla mojego tematu, jak
też dla mojego twierdzenia: badania retoryczne literatury mają kluczowe znaczenie
80 praktyczne dla naszego życia w wymiarze moralnym, społecznym oraz politycznym.
Powiedziałem wcześniej, że przykłady narracyjne wydają się szczególnie właściwe dla badań
nad etyką czytania, lecz nie wolno mylnie rozumieć powodów tego stanu rzeczy. Przykłady
te są szczególnie stosowne dla mojego tematu nie dlatego, że opowieści zawierają
dramatyzację sytuacji, wyborów oraz sądów etycznych, stanowiących jej temat. Wręcz
85 przeciwnie, powodem owej odpowiedniości jest to, że sama etyka pozostaje w szczególnej
relacji do formy językowej, którą nazywamy narracją. Tematyczne dramatyzacje problemów
etycznych w narracjach to niejasne alegoryzacje owej językowej konieczności. O tej trudnej
sprawie więcej będę miał do powiedzenia w dalszej części tekstu.
Nawet na względnie obszernej przestrzeni sześciu rozdziałów dokonać można jedynie
90 wstępnego rozpoznania podjętego przez mnie tematu. Twierdzę, że ma on zasadnicze
znaczenie dla badań literackich i humanistycznych obecnej doby. Wysoka jest stawka
właściwego ujęcia, a istnieje też zawsze niebezpieczeństwo jego niewłaściwego ujęcia, może
w wyniku zmęczenia, nudy czy niepokoju, albo w wyniku jakiejś innej słabości,
uniemożliwiającej badaczowi skupienie myśli na temacie, utrzymanie ich - by tak rzec - na
95 właściwym miejscu. Ogromne są pokusy związane z brakiem należytej uwagi i bardzo
prawdopodobne, że jesteśmy — podobnie jak Józef K. z mojego epigrafu 2 — zbyt zmęczeni,
by śledzić ścieżki myśli, którymi wiedzie dana opowieść. Możemy też mieć skłonność - jak
K. w Zamku - do zasypiania właśnie wtedy, gdy już w końcu mamy zyskać szansę stanięcia
twarzą w twarz z autorytetem, który mógłby wszystko wyklarować. Samo czytanie to
100 wyjątkowo ciężka praca. Nie zdarza się ono zbyt często. Jasna refleksja o tym, co się dzieje
w akcie czytania, jest jeszcze trudniejsza i rzadsza. To ślady zdarzenia, napotykani tu i tam w
formie pisanej, jak tor pozostawiony w komorze pęcherzykowej przez cząsteczkę z
przestrzeni kosmicznej. Fragmenty, które pragnę tutaj omówić, to takie właśnie ślady.
Co rozumiem przez aspekt etyczny? I co moim zdaniem kuje się przez odsunięcie
105 centrum zainteresowania od u wiele bardziej powszechnego — w rzeczy samej niemal
uniwersalnego - tematu badań literackich dnia dzisiejszego, mianowicie politycznych,
historycznych i społecznych powiązań literatury? Mówienie o etyce czytania zamiast, dla
przykładu, o „polityce interpretacji"3 oznacza powrót z obszaru badań, które z dużym
prawdopodobieństwem mogą stać się niejasne i spekulatywne, często polemiczne, lecz
110 niewyjaśniające niczego, powrót do czegoś, co ni a przynajmniej szansę na konkretność,
mianowicie do rzeczywistej sytuacji mężczyzny lub kobiety czytających książkę, uczących w
klasie, piszących esej krytyczny. Bez wątpienia owa „sytuacja" rozciąga się na „konteksty"
instytucjonalne, historyczne, ekonomiczne i polityczne, lecz wychodzi od i powraca do
mężczyzny lub kobiety stawiających czoła słowom na stronie. Moje pytanie brzmi: czy
115 etyczna decyzja lub odpowiedzialność jest w jakiś sposób koniecznie implikowana w owej
sytuacji oraz akcie czytania, a jeśli tak, to w jaki sposób, jakiego to rodzaju decyzji,
odpowiedzialność wobec kogo lub czego, decyzja uczynienia czego?
Zatem moment etyczny w akcie czytania, jeśli takowy istnieje, pokazuje nam dwie
drogi. Z jednej strony jest on odpowiedzią na coś, odpowiedzialną wobec tego czegoś, jest
K. powiedział to kończąc dysputę, ale nie było to jego ostateczne przekonanie. Był
10 zanadto zmęczony, aby móc ogarnąć wszystkie wnioski tej opowieści, w niezwykły też tok
myśli go wprowadziła, w nierzeczywiste sprawy...
5 Zob. The Search for Grounds in Literary Study, [w:] Rhetoric and Form: Deconstruction
at Yale, ed. by R. Con Davis, R. Schleifer, Norman 1985, s 19-36.
20 6 W oryginale: mirroring, reflection - oba terminy odwołują się do tej samej metafory
wzrokowej i trudno znaleźć odpowiadające im i zadowalające rozróżnienie w języku
polskim [przyp. tłum.].
niespokojnie wokół ogromnie trudnego problemu: jak coś zdawałoby się niejęzykowego -
społeczna władza i siła, materialne środki produkcji, dystrybucji i konsumpcji - przekracza
200 granicę i wstępuje w sferę językowego? Jak to, co pozornie niejęzykowe, staje się językiem;
czy, z drugiej strona jak język przechodzi w sferę niejęzykowego i - jak to ujmuje Paul de
Man - „generuje" „materialność rzeczywistej historii"8? Zatem każdy z tych czterech modeli
oraz każdy z niezliczonych ich wariantów, które można wyróżnić, wymaga czujnej i
wyrafinowanej analizy retorycznej. To inny sposób powiedzenia, że badanie literatury, nawet
205 badanie jej historycznych i społecznych relacji czy uwarunkowań, pozostaje wewnątrz badań
języka.
Co więcej, nawet gdy dokładna forma relacji tekstu do jego kontekstu już została
określona, praca interpretacji dopiero się rozpoczyna. Wciąż pozostaje do wykonania trudne
zadanie przeczytania dzieła i pokazania sposobu, w jaki przywoływany kontekst historyczny
210 staje się nieodłączny od misternego splotu jego języka. Dopóki to nie nastąpi, postawiona
zostanie jedynie mglista teza, że kontekst „wyjaśnia" tekst. Niczego w dzisiejszych czasach
tak bardzo nie potrzeba w badaniach humanistycznych, jak włączenia badań retorycznych
literatury do badań jej wymiaru historycznego, politycznego oraz ideologicznego. Jedynie
takie włączenie skomplikuje lub zakwestionuje jednostronny przepływ od historii do dzieła,
215 zakładany w takiej czy innej formie przez każdy z czterech modeli opisanych wcześniej, choć
„włączenie" może równie dobrze być przeznaczone do wprowadzenia do wnętrza komórki
macierzystej pasożytniczego wirusa, ingerującego w procesy owej komórki i
przeprogramowującego ją w nieprzewidziany sposób. Tak czy inaczej, wedle każdego z tych
modeli dzieło literackie ma być odzwierciedleniem lub przykładem sił społecznych,
220 historycznych oraz ideologicznych w danym momencie i miejscu. Dana powieść ma być
więc w całości tłumaczona przez siły, władze i nadzór, pochodzące spoza niej, i wobec
owych sił, władz i nadzoru - odpowiedzialna. Wyraża ona, wbrew sobie, jakąś ideologię. Nie
pozostaje ani skrawek na odchylenia, idiosynkrazję, wolność lub moc performatywną.
Literatura w żadnym sensie nie czyni historii, lecz jest przez nią urabiana, ponieważ
225 warunkujące siły historii to materialne środki produkcji, dystrybucji i konsumpcji. Te ostatnie
tworzą pewne ideologie klasowe, które z kolei są odzwierciedlane w dziełach literackich. Nie
pozostaje żaden margines czy odchylenie, z którego nie można by było zdać sprawy poprzez
owe strategie interpretacji we wspomnianym już kluczu anamorphosis. Gdyby ta wizja
literatury była prawdziwa, uczyniłaby z jej badania sprawę nieco ponurą, ponieważ to, co
230 można by odnaleźć w literaturze, byłoby już znane interpretatorowi - zwykle zresztą lepiej
poznane i wyraźniej dostrzegane gdzie indziej, na przykład w badaniach nad historią i
społeczeństwem jako takim. Badanie literatury nie byłoby wtedy niczym więcej niż badaniem
symptomu czy nadbudowy czegoś innego, bardziej realnego i ważniejszego, literatura zaś nie
byłaby niczym więcej niż ubocznym produktem historii, a nie czymś, co w jakikolwiek
235 sposób tworzy historię.
Właśnie to założenie chcę poddać dyskusji poprzez przesunięcie ogniskowej na
kwestię etycznego momentu pisania powieści lub snucia narracji, działania w ich ramach
8 Frazę: generate history odnaleźć można w szkicu Paula de Mana, Promises („Social
Contract"), [w:] tegoż, Allegories of Reading, New Haven-London 1979, s. 277. Frazę the
materiality of actual history odnaleźć można w artykule de Mana, Anthropomorphism and
Trope in the Lyric, [w:] tegoż, The Rhetoric of Romanticism, New York 1984, s. 262.
30
jako postać, czytania powieści, pisania o nich. W tym, co nazywam „etycznym momentem",
pojawia się roszczenie w stosunku do autora piszącego dzieło, do narratora opowiadającego
240 historię wewnątrz fikcji powieściowej, do postaci powieściowych w kluczowych momentach
ich życia oraz w stosunku do czytelnika, nauczyciela czy krytyka, odpowiadających na
dzieło. Owo etyczne „muszę" nie może - czego zamierzam dowieść - być wyjaśnione przez
społeczne i historyczne siły, które wkraczają w jego domenę. W rzeczy samej, moment
etyczny poddaje dyskusji owe siły lub też ma wobec nich charakter wywrotowy. Moment
245 etyczny, we wszystkich czterech ze swych wymiarów, ma charakter autentycznie wytwórczy i
inaugurujący [productive and inaugural], gdy chodzi o jego wpływ na historię, choć w
sposób, który w żadnym razie nie jest uspokajający czy przewidywalnie łagodny, jak to
pokażą przykłady. Zakładam także, że istnieją analogie między wszystkimi czterema
momentami etycznymi - związanym z autorem, z narratorem, z postacią oraz z czytelnikiem,
250 nauczycielem, krytykiem - choć pozostaje do odkrycia to, co stanowi podstawę analogii - jaki
logos nimi rządzi9.
Mam jeszcze jeden powód, by jako temat wybrać to, co nazywam „etyką czytania".
Ataki na tego rodzaju analizę retoryczną dzieł literackich, którą wraz z kilkoma innymi
staram się uprawiać, to jest ataki na tak zwaną „dekonstrukcję" - począwszy od tygodnika
255 „Newsweek" aż po wychodzące od tych, którzy zyskali innego rodzaju autorytet, jak Walter
Jackson Bate czy René Wellek10 - skupiają się na domniemanej negatywności czy
„nihilizmie" tego trybu krytyki. Słowo „nihilizm" używane jest w takich polemikach raczej
swobodnie, by nie rzec więcej, oraz w sposób całkiem fałszywy w stosunku do jego
właściwego znaczenia, na przykład gdy używane jest przez Nietzschego czy Heideggera. Jak
260 przekonująco argumentuje ten ostatni, „nihilizm" to nazwa refleksu metafizyki, który
pozostaje całkowicie wewnątrz założeń metafizyki11. Jednym z aspektów błędnego użycia
9 Zrobiłem pierwsze podejście do tego tematu w eseju, który zostanie opublikowany pod
tytułem Is There an Ethics of Reading?, w nim odczytuję Co Maisie wiedziała H. Jamesa.
Niniejsza książka [The Ethics of Reading] koncentruje się na „czwartym" momencie
etycznym - związanym z czytelnikiem - w kształcie, jaki znajduje egzemplifikację w
35 świadectwie autora dotyczącym pierwszego momentu etycznego, a dostarczonym w
trakcie ponownego odczytania jego lub jej własnego dzieła.
10 Zob. W. J. Bate, The Crisis in English Studies, „Harvard Magazine" 1982, nr 12 (85), s.
46-53; R. Wellek, Destroying Literary Studies, „The New Criterion", December 1983, s. 1-8
[przekł. pol.: Czy kres literaturoznawstwa?, przeł. G. Cendrowska, „Pamiętnik Literacki"
40 1986, z. 2 - przyp. red.]. Zob. także przemyślaną odpowiedź na szkic Bate'a autorstwa de
Mana, The Return to Philology, „The Times Literary Supplement" 1982, December 10, s.
1355-1356; na temat nihilizmu manifestowanego przez owe konserwatywne ataki na
„dekonstrukcję" - zob. J. Derrida, The Principle of Reason: The University in the Eyes of its
Pupils, transl. by C. Porter and E. P. Morris, „Diacritcs", Autumn 1983, szczególnie s. 15.
45 11 Zob. F. Nietzsche, Aus dem Nachlaß der Achtziger Jahre, [w:] tegoż, Werke in Drei
Bänden, hrsg. K. Schlechta, t. III, München 1966, s. 415-925. Fragmenty na temat
nihilizmu: Księga pierwsza. Nihilizm europejski, [w:] F. Nietzsche, Wola mocy, przeł. S.
Frycz i K. Drzewiecki, Warszawa 1910, s. 7-94. Zob. też komentarz M. Heideggera
dotyczący tego aspektu myśli Nietzschego: rozdz. „Nihilizm", [w:] tegoż, Nietzsche, t. II,
50 Pfullingen 1961, s. 31-256, 335-398; oraz tłum. pol. Nietzsche, przeł. A. Gniazdowski i in.,
oprać. C. Wodziński, t. II, Warszawa 1999 [przyp. red.].
terminu „nihilizm" jako niestosownej etykiety dla dekonstrukcji - jest stwierdzenie, że
dekonstrukcja usuwa wszelkie ugruntowanie pewności czy autorytetu w interpretacji
literackiej. Dekonstrukcja - jak utrzymują jej (błędni) interpretatorzy - stwierdza, że
265 czytelnik, nauczyciel czy krytyk mogą do woli skłaniać tekst, by znaczył to, co chcą, by
znaczył. Zarzut, stawiany implicite lub explicite, polega na tym, że to niemoralne, ponieważ
niszczy tradycyjne użycie wielkich tekstów naszej kultury, począwszy od Homera i Biblii
jako fundamentu i wcielenia, środka zachowywania i przekazywania podstawowych wartości
humanistycznych naszej kultury. Chcę pokazać, że ta linia rozumowania - czy wyrażana
270 przez media, czy też przez koła akademickie - jest pomyłką. Jest to błędne odczytanie
[misreading] dzieła krytyków dekonstrukcyjnych. A ponadto mamy do czynienia z
podstawowym nieporozumieniem co do sposobu, w jaki moment etyczny wkracza w akt
czytania, nauczania czy pisania krytyki literackiej. Moment ów nie jest wprawą odpowiedzi
na treść tematyczną, potwierdzającą tę czy tamtą ideę dotyczącą moralności. To o wiele bar-
275 dziej zasadnicze „muszę", odpowiadające na język literatury sam w sobie, co postaram się
pokazać.
Dekonstrukcja to nie mniej i nie więcej niż dobre czytanie jako takie. Skierowane
przeciw niej ataki opierają się na potrójnie błędnym założeniu. Błędnie odczytują jasny sens
tego, co na przykład Derrida czy de Man mówią o relacji czytelnika do tekstu. Żaden z nich
280 nigdy nie zakładał, że czytelnik ma wolność nadawania tekstowi znaczenia wedle woli. W
rzeczywistości każdy stwierdzał coś wręcz przeciwnego. Po drugie, podczas takich ataków
błędnie używa się terminu nihilizm, źle rozumie jego relację do aspektu etycznego, a poza
tym błędnie stosuje się w funkcji etykiety dla dekonstrukcji. To raczej sami atakujący są
manifestacją nihilizmu w ścisłym, historycznym znaczeniu tego słowa. Na koniec, takie ataki
285 opierają się na niewłaściwym rozumieniu momentu etycznego w czytaniu. Książka ta została
napisana w części jako odpowiedź na owo potrójne nieporozumienie. Jest próbą wyjaśnienia
owych spraw. Jak powiedziałem, stawki w grze o właściwe ujęcie etyki czytania są wysokie,
a towarzyszy temu wciąż niebezpieczeństwo złego ujęcia.
W mojej próbie właściwego ujęcia zwrócę się teraz do przykładowych autorów
290 odczytujących własne dzieło, najpierw do Kanta, a w następnych rozdziałach do pozostałych.
Trzeba zauważyć już na początku, że procedura ta reprodukuje problemy, które pozornie ma
za zadanie rozwiązać. Będę próbował sam dokonać kilku aktów czytania. Równie dobrze
mogę zostać zapytany, jaka jest moja własna odpowiedzialność etyczna w tych aktach
czytania. Czy owe odczytania mają taką wagę etyczną, jaką każdy autentyczny akt czytania -
295 jak twierdzę - mieć musi, a jeśli tak, to dla kogo? Czy moje odczytania same są
„zdarzeniami”, czy tylko zapisem zdarzeń, które miały miejsce gdzie indziej, na przykład
wtedy, gdy owe pasusy zostały napisane? Czy takie zdarzenia albo akty czytania mogą zostać
powtórzone, i czy są takie same, gdy zostają powtórzone? Wreszcie - moje przykłady
podnoszą kwestię reprezentatywności [exemplarity], relacji szczególnego do ogólnego, która
300 sama w sobie jest kwestią centralną w każdej teorii etycznej, a w konsekwencji także w
każdej teorii etyki czytania. Jako czytelnik powinienem - jak się zdaje - przede wszystkim
mieć szacunek dla tekstu, nie odstępować w moich sprawozdaniach ani na jotę od tego, co on
mówi. Litera tekstu musi stać się moim prawem, gdy go czytam. Czy jednak szacunek dla
tekstu jest szacunkiem dla jego unikatowej szczególności, czy też dla sposobu, w jaki jest on
305 przykładem bardziej uniwersalnego prawa? Czy wszystkie wybrane passusy mówią „to
samo" o momencie etycznym w czytaniu lub też mają te same implikacje dla teorii etyki
czytania, czy też są może niewspółmierne? Jest to analogiczne do kwestii, którą podniosłem
wcześniej w stosunku do analogii między sytuacjami pisarza, narratora, postaci wewnątrz
opowieści oraz, z drugiej strony, sytuacjami czytelnika, nauczyciela bądź krytyka. Czy
310 wszyscy wybrani powieściopisarze mówią „to samo" na ten temat, czy sprawiają, że wydarza
się to samo, gdy ich czytamy? Jeśli wszyscy są analogiczni, jaka jest podstawa owej analogii,
jakie jest jej prawo? Jaką zrobiłoby różnicę, gdybyśmy powiedzieli, że mają na myśli to samo
lub robią to samo albo, z drugiej strony, gdybyśmy temu zaprzeczyli?
Co więcej, wybór przykładów oraz ich uporządkowanie nigdy nie są niewinne. Czy
315 mój wybór przykładów znaczy karty, z góry determinuje wnioski, do jakich mogę dojść i, jak
wszelkie przykłady, stanowi w rzeczywistości esencję argumentacji, którą ma rzekomo
egzemplifikować? Mogę sobie utrzymywać, że porządek wybranych przykładów (od Kanta
do de Mana, Eliota, Trollope'a a dalej do Jamesa i Benjamina) jest arbitralny, że mogły zostać
wybrane inne przykłady lub że przykłady te ułożone w innym porządku usprawiedliwiłyby te
320 same konkluzje. Czy porządek przykładów bez względu na to, co mówię, nie generuje w
sposób magiczny narracji i nie wydaje się opowiadać historii mającej początek, środek i
koniec, własną logikę i teleologię? To, co przychodzi później, presuponuje to, co przyszło
wcześniej, i wydaje się „głębiej" czy „dalej" [sięgać] ku tej samej konkluzji, tak mocno
zakorzenione są przyzwyczajenia narracji oraz jej poznawcze implikacje. Pytania te w ten
325 czy inny sposób są dyskutowane we wszystkich moich przykładach. Do nich teraz
przechodzę, by zobaczyć, czy pozwolą nam się zbliżyć do prawa rządzącego etyką czytania.
Bo któż z nas chciałby pozostać poza prawem, na zewnątrz niego – któż chciałby być banitą?