Professional Documents
Culture Documents
Odyseja Komunistyczna
Odyseja Komunistyczna
Kolejnym negatywnym aspektem tej produkcji jest aktorstwo. Poza dwoma aktorami, którzy
wcielają się w głównego bohatera, Siergiejem Diesnickim (ciało) i Zygmuntem Hübnerem
(dubbing), żaden z bohaterów w moim odczuciu nie jest w stanie przekonać widza do swojej
postaci ani tym bardziej nią zainteresować. Zdecydowana większość kwestii jest
wypowiadana, a nie grana. Przez co postacie nie mają między sobą żadnej chemii, można
odnieść wrażenie, że poszczególne sceny to kadry ze spotkania urzędników średniego
szczebla, zamiast pchających fabułę, angażujących widza emocji. Szczególnie widać to w
scenie, kiedy Pirx spotyka swoich załogantów. Wtedy też dowiaduje się o prawdziwym celu
jego misji, jeden z mężczyzn w jego załodze jest zakamuflowanym nieliniowcem, a
najważniejszym założeniem ekspedycji jest zbadanie, w jaki sposób sztuczny człowiek
zachowa się w przestrzeni kosmicznej. Paradoks tych postaci (włącznie z głównym
bohaterem) polega na tym, że komandor przez całą ekspedycję przeprowadza ze swoimi
podległymi rozmowy, mające na celu ujawnienie ich robotycznej natury. A, pomimo że na
ekranie spędza tak z nimi około godziny, to żadnej postaci nie byłbym w stanie opisać nawet
jednym zdaniem.
Kiedy załoga rusza w kosmos, objawia się moim zdaniem największa zaleta filmu Piestraka.
Scenografowie, tworząc plan filmowy skonstruowali, naprawdę solidną wizję
komunistycznego statku kosmicznego. Wnętrze statku Goliatha nie przypomina w żaden
sposób modernistycznych kształtów Discovery One z Odysei 2001, a raczej przywodzi na
myśl pomieszczenia kontrolne z elektrowni atomowej w Czarnobylu. Taka toporność i
brutalizm konstrukcji świetnie wpasowuje się w czasy, w jakich powstawał ten film, a
dodatkowo nadaje scenom wyjątkowego charakteru, wprost z bloku wschodniego.
Dodatkowo w kosmosie widz w końcu zyskuje jakieś pojęcie przestrzeni i odległości. Dopóki
znajdujemy się na Ziemii, w żadnym momencie widz nie ma pojęcia, gdzie znajduje się Pirx,
raz w nienazwanej metropolii, raz w dworku, lotnisku, czy Chinatown, film nie mówi nam,
czy te miejsca znajdują się w tym samym kraju, czy nawet na tym samym kontynencie? Na
pochwałę zasługują również makiety, Goliath również na zewnątrz przywołuje industrialną
codzienność jego projektantów. Przypomina brzydki, sklecony z kominów hutniczych, do
bólu funkcjonalny kawał stali zawieszony w przestrzeni kosmicznej, a jego mroczną aurę
dopełnia kontrastowe oświetlenie.
Podsumujmy jednak całość. Osobiście uważam, że pomimo wad, warto dać tej produkcji
szansę. Jest to dość chaotyczna i nierówna próba zrobienia science fiction po polsku, ale jak
na jedno z pierwszych podejść Piestraka do pełnego metrażu jest to całkiem zręcznie
przeprowadzony projekt. Oczywiście nie można go w żaden nieuwłaczający sposób
porównać do amerykańskich klasyków kina science fiction (nawet tych znacznie starszych od
Pirxa), lecz posiada on pewną pociągającą polską fantazję, przebijącą się nawet przez
wszechobecne niedostatki budżetowe.
Patryk Poźniak
nr albumu: 459974