Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 11

Roman Jakobson

Poetyka w świetle językoznawstwa


Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 51/2, 431-473

1960
ZAGADNIENIA JĘZYKA ARTYSTYCZNEGO

R O M AN JAKOBSO N

POETYKA W ŚW IETLE JĘZYKOZNAW STW A


Przedm iotem rozw ażań poetyki jest przede w szystkim zagadnie­
nie, co przekształca kom unikat językow y w dzieło sztuki. Ponie­
w aż zatem głównym przedm iotem poetyki jest differentia specifica
sztuki słowa w stosunku do innych sztuk i innych rodzajów działal­
ności językow ej, jest ona predestynow ana do tego, by zajm ować
czołowe m iejsce w literaturoznaw stw ie.
P oetyka rozpatruje problem y stru k tu ry językow ej, podobnie
jak studia nad m alarstw em skupiają się na strukturze m alowideł.
Poniew aż zaś lingw istyka jest ogólną wiedzą o strukturze języko­
w ej, poetyka może być rozpatryw ana jako integralna część ling­
w istyki.
A rgum enty przeciw staw iane takim roszczeniom pow inny być
gruntow nie przedyskutow ane. Je st rzeczą jasną, że wiele chwytów,
którym i zajm uje się poetyka, nie ogranicza się tylko do sztuki słowa.
Można by tu wskazać możliwości transpozycji powieści F lauberta,
Dostojewskiego czy Sienkiew icza na film , legend średniow iecznych
na freski i m iniatury lub Popołudnia Fauna — na m uzykę, balet
i sztukę graficzną. Jakkolw iek śm ieszny może się w ydaw ać pom ysł
podania Iliady lub Odysei w form ie comics’6w, to jednak pew ne
cechy stru k tu raln e fabuły epickiej zostaną tam zachowane — mim o
że zniknie szata słowna. Spór o to, czy ilustracje B lake’a do Boskiej
kom edii są adekw atne, czy też nie, dowodzi, że różne rodzaje
sztuk są porów nyw alne. Problem y baroku czy innych stylów w y k ra­
czają poza ram y poszczególnych sztuk. Rozważając m etaforę su rre ­
alistyczną trudno pom inąć m alarstw o М аха Ernsta i Salvatora Dali
albo film y Luisa B unuela Pies andaluzyjski czy Z lo ty wiek. K rótko
mówiąc, wiele zjawisk poetyckich wchodzi nie tylko w zakres w ie­
dzy o języku, lecz w zakres całej teorii znaków, tj. ogólnej semio­
tyki. Ta teza odnosi się nie tylko do sztuki słowa, lecz także do róż­
nych odm ian języka, k tó ry m a wiele cech w spólnych z niektórym i
innym i, a naw et ze w szystkim i, system am i znaków (cechy panse-
miotyczne).
Podobnie i następne zastrzeżenie nie dotyczy niczego, co było-
432 ROMAN JA K O B SO N

by specyficzne dla litera tu ry : problem stosunku m iędzy słowem


i św iatem jest charakterystyczny nie tylko dla sztuki słowa, ale dla
w szystkich w ogóle rodzajów dyskursu. Lingw istyka jest skłonna
badać w szystkie m ożliw e przypadki -stosunku m iędzy dyskursem
i tym , co logicy nazyw ają universe of discourse: co z tego św iata
jest zw erbalizow ane poprzez daną wypow iedź i jak jest zw erbali­
zowane. W alory praw dziw ości, jeżeli są to — pow tarzając za lo­
gikam i — „jednostki pozajęzykow e“, w ykraczają oczywiście poza
granice poetyki i lingw istyki w ogóle.
Słyszy się czasem, że poetyka, w przeciw ieństw ie do lingw isty­
ki, jest związana z zagadnieniem oceny. Oddzielanie od siebie tych
dw u dziedzin jest oparte na potocznym , lecz błędnym rozróżnieniu
m iędzy poezją oraz innym i typam i s tru k tu r językow ych: te ostatnie
m iałyby być przeciw staw ione na zasadzie ich „przypadkow ego“,
bezcelowego ch arak teru językow i poetyckiem u, który m a charakter
celowy i nieprzypadkow y. W gruncie rzeczy każdy ty p działalności
językow ej jest celowościowy, tylko zadania ich są różne, zgodność
zaś użytych środków z przew idyw anym efektem — to problem ,
który coraz bardziej interesuje badaczy różnych dziedzin kom uni­
kacji słownej. Istnieje ścisły — znacznie ściślejszy, niż się krytykom
w ydaje — związek pom iędzy problem em ekspansji zjaw isk lingw i­
stycznych, szerzących się w czasie i przestrzeni, a przestrzennym
i czasowym szerzeniem się m odeli literackich. Ja k powiada poeta,
„Miło jest być od swojego czasu zrozum ianym , |j P rzyjętym od epo­
ki...“. Ale naw et tak nieciągła ekspansja, jak w skrzeszanie zapo­
m nianych, lekcew ażonych lub „w yklętych“ poetów — weźm y dla
przykładu pośm iertne odkrycie, a potem kanonizację G erarda M an-
leya Hopkinsa (zm. 1889), spóźnioną sław ę L autréam onta (zm. 1870)
spośród poetów -surrealistów , zadziw iający w pływ na współczesną
poezję polską do niedaw na zapoznanego C ypriana K am ila Norwida,
jednego z najw iększych poetów św iatow ych ubiegłego stulecia, k tó ­
ry um arł w nędzy w r. 1883 — naw et więc taka ekspansja znajduje
paralele w historii języków literackich, gdzie obserw ujem y skłon­
ność do przyw racania starych wzorów, czasami przez długie lata
zapom nianych. Za przykład niech posłużą Czechy, gdzie — jak to
pięknie pokazał H a v rä n e k 1 — na początku w. X IX język zo­
stał oparty na m odelu X V I-w iecznym .

1 B. H a v r â n e k , S p is o v n ÿ j a z y k ćesky. 1936. Ceskoslovenskâ


V l a s t i v ë d a . Rada II. Praha 1936.
PO ETYKA W Ś W IE T L E JĘZY K O ZN A W STW A
433

N iestety, pom ieszanie term inów „literaturoznaw stw o“ i „kryty­


k a“ skłania badaczy lite ra tu ry do zastępow ania opisu w ew nętrznych
w alorów dzieła literackiego subiektyw nym i, cenzorskim i w yrokam i.
E tykietka „krytyk literack i“ w zastosow aniu do literaturoznaw cy
jest takim sam ym błędem , jak gdyby ktoś nazw ał lingw istę „kry­
tykiem gram atycznym “ albo „leksykalnym “. B adania syntaktyczne
i m orfologiczne nie mogą być podporządkow ane gram atyce nor­
m atyw nej, podobnie jak żaden m anifest w yrażający osobiste gusty
i opinie k ry ty k a o dziele literackim nie może zastąpić obiektyw nej
analizy naukow ej sztuki słowa. Nie należy błędnie utożsam iać tej
tezy z kw ietystyczną zasadą laissez faire: każda k u ltu ra językow a
pociąga za sobą program ow e, planow e czy norm atyw ne dążenia.
Dlaczego jednak tak ostro rozgranicza się lingw istykę czystą i sto­
sowaną czy fonetykę i ortoepię, a nie rozgranicza się literatu ro ­
znaw stw a i k ry ty k i literackiej?
L iteraturoznaw stw o, a w szczególności poetyka, składa się, po­
dobnie jak lingw istyka, z dw u serii problem ów : synchronii i dia-
chronii. Opis synchroniczny o b ejm u je nie tylko produkcję literac­
ką danej epoki, lecz także tę część tradycji, k tó ra jest dla tej
epoki żyw otna lub została w niej przyw rócona do życia. Tak np.
z jednej strony Shakespeare, a z drugiej D onne, M arvell, K eats
i Em ily Dickinson są uznaw ani przez współczesny angielski św iat
literacki, podczas gdy Jam es Thom son i Longfellow nie przedsta­
w iają dziś żyw ych w artości artystycznych. Selekcja klasyków oraz
ich przew artościow anie przez now e prądy — to istotny problem
synchronicznych badań literackich. Synchroniczna poetyka, podobnie
jak synchroniczna lingw istyka, nie pow inna być utożsam iona ze
statyką. K ażda epoka rozróżnia form y bardziej konserw atyw ne
i bardziej now atorskie. K ażdą w spółczesną epokę odbiera się w dy­
nam ice czasowej, a z drugiej strony — podejście historyczne tak do
poetyki, jak i do lingw istyki m a na w idoku n ie tylko zmiany, lecz
i czynniki ciągłe, trw ające w czasie, statyczne. Praw dziw ie szczegó­
łowa poetyka historyczna czy h istoria języka jest nadbudow ą, która
pow inna w spierać się na szeregu stopniow ych opisów synchronicz­
nych.
P ostulat oddzielenia poetyki od lingw istyki jest uspraw iedliw io­
ny tylko w tym w ypadku, jeżeli dziedzina lingw istyki zostaje
bezpraw nie ograniczona, np. jeżeli zdanie jest przez pew nych lin­
gwistów rozpatryw ane jako najw yższa konstrukcja podległa analizie
albo jeśli horyzonty lingw istyki ogranicza się do samej tylko
434 R OM AN JA K O BSO N

gram atyki czy też w yłącznie do niesem antycznych zagadnień form y


zew nętrznej lub do in w en tarza chw ytów denotatyw nych, nie biorąc
pod uw agę „swobodnych w ariacji“. Na konferencji poświęconej za­
gadnieniom stylu, zorganizow anej przez Indiana U niversity w kw iet­
niu 1958, która zgrom adziła lingw istów , literaturoznaw ców , psycho­
logów i etnologów , pokazano w yraźnie, że przed lingw istyką stru k ­
tu ra ln ą stoją dw a w ażne i w zajem nie uw arunkow ane problem y,
m ianowicie konieczność rew izji „hipotezy języka m onolitycznego“
i wzięcie pod uw agę „w zajem nej zależności różnych s tru k tu r w ra ­
m ach jednego języ k a“ (w edług określenia C. Voegelina). N iew ątpli­
wie, dla każdej społeczności językow ej, dla każdego mówiącego
istnieje jedność językow a, ale ten ogólny kod przedstaw ia system
w ew nętrznie połączonych sub-kodów . Każdy język zaw iera w sobie
kilka w spółbieżnych układów , z których każdy z kolei ch arak tery ­
zuje się odm ienną funkcją.
Oczywiście, m usim y się zgodzić z Sapirem , że ogólnie rzecz
biorąc, ideation reigns suprem e in language2, ale ta suprem acja
nie upow ażnia lingw istów do niedostrzegania „czynników drugo­
rzędny ch“. N iektórzy lingw iści skłonni są twierdzić, że em otyw ne
elem enty m owy, które nie dadzą się opisać „w liczbach skończonych
kategorii absolutnych“, pow inny być zaklasyfikow ane „jako nie-
lingw istyczne elem enty realnego św iata“. A więc — konkluduje
M. Joos — „pozostaną one dla nas zm iennym i, proteuszow ym i,
m igotliw ym i zjaw iskam i, których nie będziem y brać pod uwagę
w naszej dyscyplinie“ 3. Zdajem y sobie oczywiście spraw ę z poży­
teczności eksperym entów redukcji, ale tak gwałtow ne żądanie w y­
kluczenia em otyw nych elem entów z lingw istyki jest najrad y k aln iej-
szym eksperym entem w zakresie redukcji — reductio ad absurdum.
Język pow inien być badany we w szystkich odm ianach swych
funkcji. Przed rozw ażaniam i nad poetycką funkcją języka m usim y
określić jej m iejsce w śród innych funkcji językowych. Opis tych
funkcji w ym aga krótkiego przeglądu konstytutyw nych czynników,
charakterystycznych dla w szystkich aktów mowy, dla każdego
przypadku kom unikacji językow ej. NADAWCA kieruje KOMUNI­
KAT do ODBIORCY. A by kom unikat był efektyw ny, m usi on być
zastosow any do KO NTEKSTU (czyli m usi coś oznaczać), kontekstu
uchw ytnego dla odbiorcy i albo zwerbalizowanego, albo takiego,
2 E. S a p i r , Language. N ew York 1921.
3 M. J o o s , D e sc riptio n of Language Design. J o u r n a l of the Acou­
s t i c a l S o c i e t y o f A m e r i c a , 1950, s. 701—708.
PO ETYK A W Ś W IE T L E JĘ Z Y K O ZN A W STW A 435

k tóry da się zwerbalizow ać; dalej, konieczny jest KOD, w pełni lub
przynajm niej w części w spólny dla nadaw cy i odbiorcy (albo
innym i słowy — dla tego, kto „koduje“, i tego, kto „dekoduje“ ko­
m unikat); na koniec m usi istnieć KONTAKT — fizyczny kanał
i psychiczny związek m iędzy nadaw cą i odbiorcą, um ożliw iający im
obu naw iązanie i kontynuow anie kom unikacji. W szystkie te czynni­
ki, nieodłącznie związane z kom unikacją słowną, mogą być przed­
staw ione w schem acie w następujący sposób:
K O N T E K ST

K O M U N IK A T
N A D A W C A .................................................................................................................. O D B I O R C A

K O N TA K T
KOD

Każdy z tych sześciu czynników determ inuje inną funkcję języka.


Chociaż rozróżniam y sześć podstaw ow ych aspektów języka, nie
m oglibyśm y równocześnie znaleźć kom unikatu słownego spełniają­
cego tylko jedną funkcję. Odm ienność każdorazowego a k tu m owy
polega nie na m onopolu którejś z tych funkcji, ale na odm iennym
porządku hierarchicznym funkcji. S tru k tu ra słow na kom unikatu
zależy przede w szystkim od funkcji dom inującej. Ale chociaż na­
staw ienie (E instellung) na oznaczanie, orientacja na kontekst, k ró t­
ko mówiąc, tzw. funkcja POZNAW CZA („oznaczająca“ , „denota- -
ty w n a“) jest zasadniczym celem licznych kom unikatów , to uboczne
uczestnictwo rów nież innych fun k cji w tych kom unikatach m usi
być brane pod uwagę przez obserw atora-lingw istę.
Tak zwana funkcja EMOTYWNA (albo ekspresyw na), ześrodko-v
w ana na adresacie, w skazuje na bezpośrednie w yrażenie postaw y
mówiącego wobec tego, o czym on mówi. Chodzi tu o w yw arcie
w rażenia pew nej em ocji, praw dziw ej lub udanej; dlatego też te r­
m in „em otyw ny“ — puszczony w obieg i uzasadniony przez pras­
kiego teoretyka języka A ntona M arty 4 — w ydaje się p rzydatniej­
szy od term inu „em ocjonalny“ . Czysty elem ent em otyw ny w języku
stanow ią w ykrzykniki. Różnią się one od środków języka poznaw ­
czego zarów no przez swój kształt dźw iękow y (osobliwe szeregi
dźwiękowe albo naw et dźwięki gdzie indziej nie spotykane), jak
też i przez swą rolę syntaktyczną (są one nie kom ponentam i, lecz
ekw iw alentam i zdań). „Tut! T ut! — rzekł Mc G in ty “ . Cała odpo-

4 A. M a r t y , U n tersu chu ngen zu r G ru n d legu n g d e r a llg em ein en G r a m ­


m atik u n d S prachphilosophie. H alle 1908.
436 ROM AN JA K O BSO N

wiedź bohatera Conan D oyle’a składa się po prostu z dw u w ykrzyk­


nikow ych m lasków, konw encjonalnie oddanych w angielskiej pi­
sowni. F unkcja em otyw na, obnażona w w ykrzyknikach, zabarw ia
do pew nego stopnia w szystkie nasze w ypow iedzi w płaszczyźnie fo­
nicznej, gram atycznej i leksykalnej. A nalizując język z pun k tu
widzenia inform acji, któ ry ch on dostarcza, nie m ożem y ograniczyć
pojęcia inform acji do aspektu poznawczego w języku. Człowiek, któ­
ry posługuje się elem entam i ekspresyw nym i dla w yrażenia gniew u
czy ironii, wnosi tym sam ym z góry zam ierzoną inform ację, i oczy­
wiście tego rodzaju czynność językow a nie może być przyrów nana
do niesem iotycznych, pokarm ow ych czynności, jak np. „jedzenie
g ra p e fru itu “ (jak chcieliby to w idzieć niektórzy badacze). Różnica
m iędzy polską odpowiedzią na pytanie: „Co w idzisz?“ — „W as“,
z em fatycznym w ydłużeniem sam ogłoski [va:s] i bez em fazy [vas] —
to konw encjonalne, kodow ane cechy językow e, podobne do różnicy
m iędzy długą i k ró tk ą sam ogłoską w odpow iednich zdaniach czes­
kich: w replikach na pytanie „Co vidis?“ — Vas [va:s] („w as“)
i vaz [vas] („w iąz“); tylko że w drugim w ypadku zróżnicow anie in­
form acji m a ch arakter fonem atyczny, w pierw szym zaś — emo-
tyw ny. Dopóki in te resu ją nas inw arian ty fonem atyczne, polskie / a /
oraz / ä / okazują się ty lk o w arian tam i tego samego fonem u, ale
gdy zajm ujem y się jednostkam i em otyw nym i, wówczas stosunek
m iędzy inw ariantem i w arian tam i zostaje odw rócony: długość
i krótkość są wówczas inw ariantam i zrealizow anym i przez różne
polskie fonem y.
Pew ien były ak to r te a tru Stanisław skiego opow iadał mi, jak
na egzam inie w stępnym słynny reżyser kazał m u powtórzyć zw rot
„dziś w ieczorem “ na czterdzieści sposobów, z różnym i odcieniam i
ekspresyw nym i. Zrobił on spis czterdziestu sytuacji em ocjonalnych,
a następnie w ypow iedział zw roty w sposób odpow iedni do każdej
sytuacji, słuchacze zaś m usieli rozpoznać daną sytuację na podsta­
wie zm iany form y dźwiękowej tych sam ych dw u słów. Poprosiłem
owego aktora, aby pow tórzył to ćwiczenie na użytek naszych badań
nad opisem i analizą współczesnego rosyjskiego języka literackiego.
Zapisał około pięćdziesięciu sytuacji, u jętych w takie same elip­
tyczne zdania, i w ykonał z nich pięćdziesiąt odpowiednich prze­
kazów, nagranych na m agnetofonie. W iększość przekazów została
ściśle i dokładnie „zdekodow ana“ przez słuchających moskwiczan.
Trzeba dodać, że w szystkie te ry sy em otyw ne poddają się łatw o
analizie lingw istycznej.
PO ETYK A W Ś W IE T L E JĘ Z Y K O Z N A W ST W A
437

O rientacja na ODBIORCĘ, funkcja KONATYW NA, p rezen tu je -


najczystszą ekspresję gram atyczną w form ach wołacza i rozkaźni-
ka, które pod względem syntaktycznym , m orfologicznym , a często
naw et fonem atycznym różnią się od innych kategorii nom inalnych
i w erbalnych. Zdanie rozkazujące różni się zasadniczo od zdania
oznajm ującego: pierw sze z nich nie podlega, drugie zaś podlega
ocenie praw dziw ości. K iedy Nano ze sztuki O’N eilla The F ountain
(„zdecydowanym tonem rozkazu“) m ów i: „P ij!“ , rozkaźnik nie mo­
że w yw ołać pytania: „Czy to p raw d a?“, które z pełnym uzasadnie­
niem może nastąpić po zdaniach takich, jak: „Piło się“, „Będzie się
piło“. W przeciw ieństw ie do zdań rozkazujących zdania oznajm u-
jące mogą być zam ienione na pytajne: „Piło się?“, „Będzie się piło?“.
T radycyjny m odel językow y, szczególnie ten, k tó ry został oświe­
tlony w Sprachtheorie K arola B ühlera 5, był sprow adzany do tych
trzech funkcji — em otyw nej, konatyw nej i poznawczej — oraz do
trzech w ierzchołków owego trójkątnego m odelu: pierw szej osoby —
nadaw cy, drugiej osoby — odbiorcy, i do „osoby trzeciej“, a ści­
ślej — kogoś lub czegoś, o czym jest m owa. Z tej podstaw ow ej tria ­
dy dadzą się łatw o w yprow adzić pew ne dodatkow e funkcje języ­
kowe. A więc funkcja m agiczna jest w zasadzie pew nym rodzajem
przem iany nieobecnej albo nieistniejącej „trzeciej osoby“ w od­
biorcę konatyw nego kom unikatu:
N iech m u ręka uschnie!
Zgniła w odo, p ili-m a, p ili-m u , p ili-m i, zd ejm brodaw kę, zd ejm bro­
daw kę zaraz m i! [polskie „ zam aw ian ia“]
W odo, w odo, rzeko-królow o, zorzo-zorzeńko ! Z abierzcie zm a rtw ien ie
ciężkie i zan ieście zm artw ien ie ciężk ie za m orza głęb ok ie, w m orską g łę­
binę, gdzie ani lu d zie n ie chodzą, ani k on n i n ie jeżdżą. A jak w m orskiej
głęb in ie czarny kam ień n ie drgnie, tak ab y do słu g i B ożego to ciężk ie
zm a rtw ien ie do jego serca m ężnego dostępu n ie m iało i n ie szukało, ale
żeby u ciek ło i sczezło. [Z półn ocn orosyjsk ich „zam aw iań “, zapisanych
przez R ybnikow a G.]

Jednakże tró jk ątn y m odel językow y B ühlera nie w ystarcza.


Istnieją kom unikaty służące przede w szystkim do ustanow ienia,
przedłużenia lub podtrzym ania kom unikacji, do zaznaczenia, że
kontakt nie został przerw any („Hallo, czy pan m nie słyszy?“), do
pobudzenia uw agi współrozm ówcy lub do spraw dzenia tej uwagi
(„Słucha pan?“, a po drugiej stronie d ru tu : „U hm !“). To nastaw ie-

5 К. В ü h 1 e r, S prachtheorie. Jen a 1934.


6 П. H. Р ы б н и к о в , Песни. II I. М осква 1910.
438 ROMAN JA K O BSO N

nie na KONTAKT albo — w edług term in u Bronisław a M alinow­


skiego — funkcja FATYCZNA 7 może być zobrazow ana przez obfitą
w ym ianę ry tu a ln y ch form uł, a naw et przez całe dialogi, których
jedynym zadaniem jest przedłużenie kom unikacji. Pisarka am ery­
kańska D orothy P a rk e r w hum oresce Here we are dostarcza tu
w ym ow nych przykładów :
N o tak! — p o w ied zia ł m łody człow iek. — A no tak! — odpow iedziała
ona. — No w ięc, je steśm y — p o w ied ział. — Jesteśm y — pow tórzyła ona. —
N iepraw daż? — M ożna n a w et p ow ied zieć, że b y liśm y — pow iedział. —
A ch! A ch! J esteśm y. — N o tak! — p ow ied ziała. — N o tak! — o d p ow ie­
dział — tak, tak!

Usiłow anie rozpoczęcia i podtrzym ania rozm ow y jest typow e


dla m ów iących ptaków . Ta fatyczrta funkcja stanow i jedyną z fu n k ­
cji językow ych, k tó ra jest w spólna ptakom i ludziom. Jest to rów ­
nież pierw sza fu n k cja słowna, któ rą opanow ują dzieci: zdradzają
one skłonność do kom unikow ania, zanim są zdolne nadawać lub
odbierać kom unikat zaw ierający inform ację.
W nowoczesnej logice zostało dokonane rozróżnienie m iędzy
dw iem a płaszczyznam i języka: „językiem przedm iotow ym “, m ówią­
cym o przedm iotach, i „m etajęzykiem “, m ów iącym o samym
języku — w edług znanego term inu, którego tw órcą jest A lfred
T a r s k i8. Lecz m etajęzyk jest nie tylko koniecznym instrum entem
naukow ym używ anym przez logików i lingw istów . G ra on również
w ażną rolę w naszej m owie codziennej. Podobnie jak Jourdain Mo-
liè re ’a, k tó ry nie w iedział, że m ówi prozą, używ am y m etajęzyka nie
zdając sobie spraw y z ch arak teru m etajęzykow ego naszej działalno­
ści. Ilekroć nadaw ca lub odbiorca chcą spraw dzić, czy posługują
się jednakow ym kodem , m owa zostaje sprow adzona do KODU:
przybiera ona funkcję M ETAJĘZYKOW Ą. „Nie jestem pewien, co
pan przez to rozum ie“ — mówi w tedy odbiorca; nadawca zaś, dla
uprzedzenia tego rodzaju w ątpliw ości, upew nia się: „Rozumie pan,
co pow iedziałem ?“ W yobraźm y sobie taki szaleńczy dialog:
Sztubak się oblał. — A co to znaczy „oblać się“ ? — „Oblać się“ to
tyle, co „spalić się “. — A „spalić się “? — „Spalić się “ to n ie zdać egza­

7 B. M a l i n o w s k i , The Problem of Meaning in Primitive Languages.


W : C. K. O g d e n , L. A. R i c h a r d s , The Meaning of Meaning. Wyd. 9.
N ew York and London 1953.
8 A. T a r s k i , Pojęcie pra w d y w językach nauk dedukcyjnych. W arsza­
w a 1933.
PO ETVK A W Ś W IE T L E JĘ Z Y K O Z N A W ST W A 439

m inu. — A co to „sztubak“? — n ie daje za w ygran ą rozm ów ca, nie


obeznany ze sło w n ictw em szkolnym . — „Sztubak“ to uczeń niższych
klas.

W szystkie te rów nania zdaniowe przynoszą inform ację w yłącz­


nie o polskim kodzie słow nikowym , ich fu n k cja jest ściśle m eta­
językowa. K ażdy proces nauki języka, szczególnie proces przysw aja­
nia sobie .przez dzieci języka ojczystego, posługuje się na szeroką
skalę operacjam i m etajęzykow ym i. A fazję w w ielu w ypadkach
m ożna zdefiniow ać jako u tra tę zdolności do operacji m etajęzy­
kowych.
Om ówiliśm y dotyehczas w szystkie czynniki uczestniczące w ko­
m unikacji językow ej — oprócz samego kom unikatu. N astaw ienie
(Einstellung) na sam KOM UNIKAT, skupienie się na kom unikacie
dla niego samego — to POETYCKA funkcja językow a. Rozpatrzenie
tej funkcji nie może być zadow alające bez wzięcia pod uwagę
ogólnych problem ów językow ych, a z drugiej strony — badanie
języka w ym aga pełnego uw zględnienia jego funkcji poetyckiej.
W szelkie próby zredukow ania zakresu funkcji poetyckiej do samej
poezji lub ograniczenia poezji tylko do funkcji poetyckiej byłyby
błędnym uproszczeniem . F unkcja poetycka nie jest jedyną funkcją
w zakresie sztuki słowa, jest wszakże jej dom inantą, fu n k cją de­
term inującą, gdy tym czasem w pozostałych aktach językow ych w y­
stępuje ona jako elem ent podrzędny, akcesoryjny. F unkcja ta, przez
wysunięcie w yczuw alności znaku, pogłębia podstaw ow ą dychotom ię:
znak — przedm iot. A więc, m ając do czynienia z funkcją poetycką
lingw istyka nie może ograniczać jej tylko do dziedziny poezji.
D laczego m ów isz zaw sze „Joan an d M a r g e r y “, a n igd y „M argery and
Joan“? Czy w o lisz Joan od jej siostry? — A leż nie, tylk o to gład ziej brzmi.

W szeregu dw u w spółrzędnych im ion — jeśli nie w m ieszają się


tu problem y hierarchii — pierw szeństw o krótszego im ienia bardziej
odpowiada m ówiącem u (choć on sam nie zdaje sobie z tego spra­
wy) jako dobrze zorganizow ana postać kom unikatu.
Pew ien człowiek zw ykł był mówić: „Podlec D olecki“. Chociaż po­
gardę m ożna w yrazić innym i słowami, jak np. „łajdak“, „ło tr“,
,,szelma“, „nikczem nik“, to jednak nieśw iadom ie uciekał się do po­
etyckiego chw ytu paronom azji.
Slogan polityczny „I like Ik e “ (aj lajk ajk), doskonale zbudow a­
ny, składa się z trzech m onosylab i liczy trz y dyftongi (aj), przy
czym po każdym sym etrycznie następuje po jednym fonem ie spół­
440 ROMAN JA K O BSO N

głoskowym (. . 1 . . к . . к), podczas gdy trzy słowa razem w zięte


stanow ią w ariację: w pierw szym słow ie nie m a fonem u spółgłosko­
wego, w drugim — dwa otaczają dyftong, a trzecie słowo tylko koń­
czy się spółgłoską. Podobne dom inujące jądro (aj) zauw ażył H ym es
w niektórych sonetach K eatsa. Oba kolony trzysylabow ej form uły
„I like/Ike“ ry m u ją się z sobą, a drugie słowo z dw u rym ujących
mieści się w pełni w pierw szym (rym echowy): (lajk) — (ajk),
paronom astyczny obraz uczucia, które w pełni obejm uje swój
przedm iot. Oba kolony a lite ru ją z sobą i pierw szy z dw u a lite ru ją -
cych w yrazów włączony jest w drugi: (aj) — (ajk), paronom a­
styczny obraz lubiącego subiektu, ogarniętego przez ulubiony obiekt.
Drugorzędna poetycka funkcja w tym haśle w yborczym w zm acnia
jego oddziaływ anie i skuteczność.
J a k powiedzieliśm y, przy badaniu lingw istycznym funkcji poe­
tyckiej konieczne jest w yjście poza granice poezji, a z drugiej stro ­
ny — lingw istyczne badanie poezji nie może się ograniczać tylko
do funkcji poetyckiej. Osobliwości poszczególnych gatunków poe­
tyckich pow odują różne zhierarchizow anie innych funkcji języ­
kowych, które w nich uczestniczą — przy niezm iennie dom inującej
funkcji poetyckiej. Poezja epicka, skierow ana na osobę trzecią,
posługuje się w znacznym stopniu poznawczą funkcją językow ą;
liryka, zorientow ana na pierw szą osobę, łączy się ściśle z fu n k cją
em otyw ną; poezja drugiej osoby jest nasycona fu n k cją konatyw ną
i m a charakter su plikatoryjny lub ekshortatyw ny, w zależności od
tego, czy pierw sza osoba jest podporządkow ana drugiej, czy też
druga — pierwszej.
Teraz, kiedy nasz pobieżny opis sześciu podstaw ow ych funkcji
kom unikacji językow ej jest m niej więcej kom pletny, m ożem y uzu­
pełnić nasz schem at podstaw ow ych czynników odpowiednim sche­
m atem funkcji:
PO ZN A W C Z A

PO FTYPk A
EM O TY W N A FA TY C ZN A K O N A TY W N A

M E T A JĘ Z Y K O W A

Jakie jest em piryczne k ry te riu m językoznaw cze dla funkcji po­


etyckiej? A zwłaszcza jak się to odbija na w ew nętrznych cechach
każdego utw oru poetyckiego? A by odpowiedzieć na to pytanie, m u ­
sim y przypom nieć dwa podstaw ow e zabiegi w postępow aniu języ­
kowym : są to w ybór i kom binacja. Jeżeli przedm iotem kom unika­

You might also like