Professional Documents
Culture Documents
Priest - Sierra Simone
Priest - Sierra Simone
Priest - Sierra Simone
Przez większość życia byłam katoliczką i chociaż już nią nie jestem, nadal darzę Kościół
katolicki najwyższą sympatią i szacunkiem. O ile miasteczko Weston rzeczywiście istnieje (i jest
zachwycające), o tyle parafia Świętej Małgorzaty i ksiądz Bell to całkowicie fikcyjne wytwory
mojej wyobraźni. Skoro o tym już wspomniałam, powieść opowiada o katolickim księdzu, który
się zakochuje. Jest seks, jeszcze więcej seksu i zdecydowanie trochę bluźnierstwa. (Tego
zabawnego rodzaju).
Zostałaś ostrzeżona.
UWAGI DOTYCZĄCE TREŚCI
W mojej małej, starzejącej się parafii odbywają się zazwyczaj jeden lub dwa pogrzeby
w miesiącu, cztery lub pięć ślubów w roku, msza prawie codziennie, a w niedziele więcej niż raz.
Trzy dni w tygodniu prowadzę studia biblijne, jeden wieczór w tygodniu asystuję grupie
młodzieżowej, a każdego dnia, z wyjątkiem czwartku, w godzinach pracy biura pozostaję do
dyspozycji parafian. Każdego ranka biegam kilka kilometrów i zmuszam się do przeczytania
czterdziestu stron czegoś niezwiązanego z Kościołem lub religią.
Aha, i dodatkowo spędzam dużo czasu na śledzeniu The Walking Dead Reddit. Za dużo.
Ostatniej nocy nie spałem do drugiej, kłócąc się z jakimś przygłupem o to, czy można zabić
zombie przy użyciu kręgosłupa innego zombie.
Czego oczywiście nie można, biorąc pod uwagę tempo rozkładu kości wśród zombiaków.
Chodzi o to, że będąc duchownym w sennym miasteczku na Środkowym Zachodzie,
jestem dość zajęty, więc można mi wybaczyć, że zaskoczyło mnie, gdy w następnym tygodniu
kobieta wróciła do mojego konfesjonału.
Rowan już poszedł, a ja również szykowałem się do wyjścia, gdy usłyszałem, jak
otwierają się drzwi konfesjonału i ktoś wsuwa się do środka. Pomyślałem, że może to znowu
Rowan – nie byłby to pierwszy raz, kiedy zawrócił, przypomniawszy sobie o jakimś nowym
grzechu, o którym zapomniał mi wspomnieć.
Ale nie. To był ten ochrypły, znajomy głos, głos, który zainspirował moje dodatkowe
różańce w zeszłym tygodniu.
– To znowu ja – powiedziała kobieta, śmiejąc się nerwowo. – Uhm, niekatoliczka?
Moje słowa zabrzmiały głębiej, niż chciałem, z większym pośpiechem. Ton, którego od
dawna nie używałem w rozmowie z kobietą.
– Pamiętam cię.
– Och – odpowiedziała. Brzmiała na nieco zaskoczoną, jakby nie spodziewała się, że ją
zapamiętam. – Dobrze. Tak mi się wydaje.
Przesunęła się nieco, a przez kratkę mogłem dostrzec fragmenty ukrywającej się za nią
kobiety: ciemne włosy, białą skórę, błysk czerwonej szminki.
Ja również przesunąłem się nieco, a moje ciało nagle stało się uważne. Spodnie szyte na
miarę (prezent od moich Biznesowych Braci), twarde drewno ławki, koloratka, która nagle stała
się zbyt ciasna, o wiele za ciasna.
– Jesteś ojcem Bellem, prawda? – zapytała.
– To ja.
– Widziałam twoje zdjęcie na stronie internetowej. Po ostatnim tygodniu pomyślałam, że
może byłoby łatwiej, gdybym znała twoje imię i wiedziała, jak wyglądasz. Wiesz, bardziej
jakbym rozmawiała z osobą, a nie ze ścianą.
– I jest łatwiej?
Zawahała się.
– Nie bardzo – odpowiedziała, ale nie rozwinęła tematu, a ja nie naciskałem, głównie
dlatego, że próbowałem uwolnić się z natłoku nieprawdopodobnych pragnień, które tłoczyły się
w moim umyśle.
Nie, nie możesz zapytać jej o imię.
Nie, nie możesz otworzyć drzwi, by zobaczyć, jak wygląda. Nie, nie możesz poprosić, by
opowiedziała ci o swoich cielesnych grzechach.
– Jesteś gotowa zacząć? – zapytałem, próbując przekierować swoje myśli z powrotem na
sprawę, czyli spowiedź.
Postępuj zgodnie ze scenariuszem, Tyler.
– Tak – wyszeptała. – Tak, jestem gotowa.
2
Nie zawsze wracam do domu w czwartki, mimo że moi rodzice mieszkają niecałą godzinę
drogi stąd, ale w tym tygodniu pojechałem. Czułem się psychicznie i fizycznie nadwyrężony
unikaniem Poppy podczas porannych biegów oraz około dwudziestoma zimnymi prysznicami,
które wziąłem przez ostatnie dwa dni.
Chciałem po prostu gdzieś pójść – bez koloratki – pograć w gry wideo i zjeść jedzenie
przygotowane przez mamę. Chciałem napić się piwa (albo sześciu czy siedmiu) z tatą
i posłuchać, jak mój nastoletni brat narzeka na dziewczynę, z którą w tym miesiącu się
„zaprzyjaźnił”. Gdzieś, gdzie Kościół, Poppy i reszta mojego życia były przytłumione, a ja
mogłem się po prostu zrelaksować.
Mama i tata nie zawiedli. Moi pozostali dwaj bracia również tam byli – mimo że każdy
miał własny dom i życie – zwabieni kuchnią mamy i tym nieocenionym komfortem, który
towarzyszy przebywaniu w domu.
Po kolacji Sean i Aiden skopali mi tyłek w najnowszej odsłonie Call of Duty, podczas gdy
Ryan pisał esemesa do najnowszej dziewczyny na swoim telefonie, a dom wciąż pachniał lasagne
i pieczywem czosnkowym. Zdjęcie Lizzy patrzyło na nas wszystkich znad telewizora. Ładna
dziewczyna na zawsze upamiętniona w 2003 roku z grzywką na bok i farbowanymi blond
włosami oraz szerokim uśmiechem skrywającym wszystkie rzeczy, o których nie wiedzieliśmy,
dopóki nie zrobiło się za późno.
Wpatrywałem się w to zdjęcie przez długi czas, podczas gdy Sean i Aiden rozmawiali
o swojej pracy – obaj zajmują się inwestycjami – a mama i tata grali w Candy Crush, siedząc
obok siebie w fotelach.
Przepraszam, Lizzy. Przepraszam za wszystko.
Logicznie rzecz biorąc, wiedziałem, że nic nie mogłem wtedy zrobić, ale logika nie
wymazała wspomnienia jej bladych, niebieskawych ust ani naczyń krwionośnych, które
eksplodowały w gałkach ocznych.
O wejściu do garażu w poszukiwaniu baterii do latarki i znalezieniu zimnego ciała mojej
jedynej siostry. Niski głos Seana przesączył się do mojej ponurej zadumy i stopniowo wróciłem
do chwili obecnej, słuchając skrzypienie fotela taty i słów brata:
– …tylko z zaproszeniem – powiedział. – Słyszałem plotki od lat, ale dopiero gdy
dostałem list, pomyślałem, że to się dzieje naprawdę.
– Zamierzasz jechać? – Aiden również mówił cicho.
– Kurwa, tak, jadę.
– Dokąd? – zapytałem.
– Nie interesuj się, księżulku.
– Czy to tylko na zaproszenie jak na kinderbal? Jestem z ciebie taki dumny.
Sean przewrócił oczami, a Aiden się pochylił.
– Może Tyler powinien o tym wiedzieć. Prawdopodobnie potrzebuje rozładować
nadmiar… energii.
– Tylko na zaproszenie, kutasie – powiedział Sean. – Co oznacza, że nie może tam iść.
– To podobno jeden z najlepszych klubów ze striptizem na świecie – kontynuował Aiden,
niezrażony obelgą Seana. – Ale nikt nie wie, jak się nazywa i gdzie się znajduje, dopóki nie
zostaniesz osobiście zaproszony. Mówi się, że wpuszczają, dopiero jak zarabiasz miliona rocznie.
– Więc dlaczego Sean został zaproszony? – zapytałem. Sean, choć trzy lata starszy ode
mnie, wciąż piął się po szczeblach kariery w swojej firmie. Zarabiał bardzo dobre pieniądze (z
mojego punktu widzenia absolutnie niewiarygodne), ale na razie nie zbliżał się do miliona
dolarów rocznie. Jeszcze nie.
– Ponieważ, do kurwy nędzy, znam ludzi. Znajomości są bardziej wiarygodną walutą niż
pieniądze. – Głos Aidena był nieco zbyt głośny.
– Zwłaszcza jeśli dzięki temu możesz wybrać sobie cip…
– Chłopcy – powiedział automatycznie tata, nie odrywając wzroku od telefonu. – Wasza
matka tu jest.
– Przepraszam, mamo – powiedzieliśmy zgodnie.
Pomachała nam. Ponad trzydzieści lat spędzonych w obecności czterech chłopców
uodporniło ją na prawie wszystko.
Ryan wszedł do pokoju, mamrocząc coś do taty o tym, że chce kluczyki do samochodu,
a Sean i Aiden pochylili się do siebie.
– Jadę w przyszłym tygodniu – powiedział Sean. – Wszystko ci opowiem.
Aiden, młodszy ode mnie o kilka lat i wciąż bardzo młody w świecie biznesu, westchnął.
– Chcę być tobą, kiedy dorosnę.
– Lepiej mną niż tym tutaj panem Celibatem. Powiedz mi, Tyler, masz już cieśń
nadgarstka w prawej ręce?
Rzuciłem mu poduszką w głowę.
– Zgłaszasz się na ochotnika, żeby mi pomóc?
Sean z łatwością uniknął ataku.
– Powiedz tylko kiedy, cukiereczku. Założę się, że mógłbym użyć trochę tego olejku
namaszczającego chorych.
– Pójdziesz do piekła – wyjęczałem.
– Tyler – powiedział tata, nadal nie odrywając wzroku znad telefonu. – Nie mów bratu, że
pójdzie do piekła.
– Jaki jest pożytek z tych wszystkich samotnych nocy, jeśli nie możesz kogoś potępić od
czasu do czasu, co? – zapytał Aiden, sięgając po pilota.
– Wiesz, Dzwoneczku, może powinienem znaleźć sposób, żeby zabrać cię do klubu. Nie
ma nic zdrożnego w przeglądaniu menu, pod warunkiem, że nic nie zamówisz, prawda?
– Sean, nie pójdę z tobą do klubu ze striptizem. Nieważne, jak fantazyjnego.
– Jak chcesz. Myślę, że ty i twój plakat ze Świętym Augustynem możecie spędzić razem
piątkowy wieczór. Znowu.
Rzuciłem w niego kolejną poduszką.
Biznesowi Bracia wyszli około dziesiątej. Wracali do swoich wieszaków na krawaty
i domowych ekspresów do kawy, a Ryan wciąż był poza domem, robiąc cokolwiek, do czego tak
bardzo potrzebował samochodu. Tata spał w swoim fotelu, a ja wyciągnąłem się na kanapie,
oglądając Jimmy’ego Fallona i zastanawiając się, jaki film wybrać na nocne spotkanie
w gimnazjum w przyszłym miesiącu, kiedy usłyszałem szum wody w kuchennym zlewie.
Zmarszczyłem brwi. Biznesowi Bracia i ja (oraz narzekający Ryan) umyliśmy wszystkie
naczynia po kolacji, żeby mama nie musiała tego robić. Ale kiedy wstałem, by sprawdzić, czy
mogę pomóc, zobaczyłem, jak zamaszystymi okrężnymi ruchami szoruje stal nierdzewną,
a wokół niej unosi się para.
– Mamo?
Odwróciła się i od razu zobaczyłem, że płacze. Uśmiechnęła się do mnie i zakręciła kran,
ocierając łzy.
– Wybacz, kochanie. Tylko sprzątam.
To była Lizzy. Wiedziałem, że to Lizzy. Za każdym razem, gdy byliśmy wszyscy razem,
całe rodzeństwo Bellów, widziałem to spojrzenie w jej oczach, to, jak wyobrażała sobie stół
z jeszcze jednym nakryciem, zlew z jeszcze jednym zestawem brudnych naczyń.
Śmierć Lizzy nieomal mnie zabiła. Ale mamę zabiła. I każdego dnia po tym wydarzeniu
jakbyśmy sztucznie podtrzymywali ją przy życiu uściskami, żartami i – gdy już dorośliśmy –
również odwiedzinami. Mimo to od czasu do czasu ujawniała się jakaś część jej, która nigdy się
z tą stratą nie pogodziła, nigdy tak naprawdę nie zmartwychwstała. A nasz kościół był tego
ogromną częścią, najpierw doprowadzając Lizzy do samobójstwa, a potem odwracając się od nas,
gdy historia wyszła na jaw.
Czasami wydawało mi się, że walczę po złej stronie. Ale kto inny mógłby to naprawić,
jeśli nie ja?
Przytuliłem mamę, a jej twarz zmarszczyła się, gdy objąłem ją ramionami.
– Jest teraz z Bogiem – wyszeptałem, na wpół ksiądz, na wpół syn, jakaś hybryda jednego
i drugiego. – Obiecuję ci, że tak właśnie jest.
– Wiem – odpowiedziała. – Wiem. Ale czasami się zastanawiam…
Wiedziałem, nad czym się zastanawia. Ja też się nad tym zastanawiałem, w moich
najmroczniejszych godzinach, jakie znaki przeoczyłem, co powinienem był zauważyć, za
każdym razem, gdy chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego spadała w mgłę milczenia.
– To niemożliwe byśmy się nad tym nie zastanawiali – powiedziałem cicho. – Ale nie
musisz odczuwać tego bólu sama. Chcę, żebyś się ze mną nim podzieliła. Wiem, że tata też by
chciał.
Wtuliła się w moją pierś i staliśmy tak przez długi czas, kołysząc się delikatnie razem,
oboje myślami będąc dwanaście lat stąd na cmentarzu na drugim końcu drogi.
Ponowne znalezienie Poppy nie było zbyt trudne. W rzeczywistości nie zrobiłem
dosłownie nic poza przebiegnięciem obok otwartej stodoły tytoniowej podczas mojego
porannego joggingu i zderzyłem się z nią, gdy wyszła zza rogu. Potknęła się, ale w porę zdołałem
powstrzymać jej upadek, unieruchamiając ją między moją klatką piersiową a ramieniem.
– Cholera – powiedziałem, wyciągając słuchawki z uszu. – Tak mi przykro! Wszystko
w porządku?
Przytaknęła, przechylając głowę i obdarzając mnie niewielkim uśmiechem, który
przyprawił mnie o dreszcze; był tak idealnie niedoskonały z dwoma przednimi zębami
wystającymi zza warg i kropelkami potu połyskującymi na jej twarzy. W tym samym czasie
oboje zdaliśmy sobie sprawę z pozycji, w jakiej się znajdujemy: z moimi ramionami owiniętymi
wokół niej. Ona tylko w sportowym staniku, ja bez koszulki. Opuściłem ręce i natychmiast
zatęskniłem za jej bliskością. Tęskniłem za tym, jak jej cycki napierały na moją nagą klatkę
piersiową.
W przyszłości: tylko boczne uściski, powiedziałem sobie. Już widziałem kolejny
czekający na mnie zimny prysznic.
Położyła dłoń na mojej klatce piersiowej, swobodnie, niewinnie, wciąż uśmiechając się
do mnie.
– Upadłabym, gdyby nie ty.
– Gdyby nie ja, w ogóle nie groziłby ci upadek.
– A jednak niczego bym nie zmieniła. – Jej dotyk, jej słowa, ten uśmiech. Czy ona ze mną
flirtowała? Ale potem uśmiech się pogłębił i zobaczyłem, że po prostu się ze mną droczy, w ten
bezpieczny, zabawny sposób, w jaki dziewczyny robią to ze swoimi przyjaciółmi gejami.
Postrzegała mnie jako bezpiecznego, a czemuż by nie? W końcu byłem mężczyzną w sutannie,
zobowiązanym przez Boga do opieki nad swoim stadem. Skąd mogła wiedzieć, jaki wpływ miały
na mnie jej słowa i głos? Skąd mogła wiedzieć, że jej dłoń właśnie wypalała swój ślad na mojej
klatce piersiowej?
Jej piwne oczy spojrzały na mnie, zielone i brązowe tafle ciekawości i inteligentnej
energii, zielone i brązowe tafle, które odzwierciedlały smutek i dezorientację, jeśli chciało się
patrzeć wystarczająco długo. Rozpoznałem to, ponieważ patrzyłem w ten sposób przez lata po
śmierci Lizzy, ale w przypadku Poppy podejrzewałem, że osobą, którą opłakiwała – osobą, którą
straciła – była ona sama.
Pozwól mi pomóc tej kobiecie, modliłem się po cichu. Pozwól mi pomóc jej znaleźć
drogę.
– Cieszę się, że cię widzę – powiedziałem, prostując się, gdy jej dłoń oderwała się od
mojej skóry. – Mówiłaś wcześniej w tym tygodniu, że chcesz się spotkać?
Przytaknęła entuzjastycznie.
– Chciałam. To znaczy, chcę.
– Co powiesz na moje biuro za, powiedzmy, pół godziny?
Zasalutowała mi kpiąco.
– Do zobaczenia, ojcze.
Starałem się nie patrzeć, jak odbiega, naprawdę się starałem.
Obiecuję, że patrzyłem tylko przez sekundę, nieskończenie długą sekundę, wystarczająco
długą, by dostrzec ślad potu i kremu do opalania na jej smukłych ramionach, kuszące ruchy jej
tyłka.
Zdecydowanie zimny prysznic.
4
Tak było przez blisko półtora roku. Pomiędzy pomaganiem Markowi w biznesie i tańcem
zarabiałam prawie tyle, ile zarobiłabym w jednym z tych miejsc w Nowym Jorku. Uwielbiałam
to, że mogłam tańczyć, kochałam to. Nawet jeśli nie był to balet czy jazz, to wciąż było moje
ciało, rytm i muzyka. I uwielbiałam to, jak dużo seksu było w tej pracy – nawet jeśli nikt tam nie
uprawiał seksu, to i tak unosiła się wszędzie ta mgła pożądania, a ja nigdy nie miałam tego dość.
Mimo to byłam samotna. Mężczyźni w klubie błagali, by zabrać mnie do domu, oferując
znacznie więcej niż jednonocne przygody, oferując penthouse’y, jachty i stypendia, ale
odmówiłam bycia kochanką. Może i uwielbiam seks, ale mam też umysł i duszę. Pewnego dnia
chcę mieć męża, dzieci, wnuki i całą resztę… Nie zniosłabym żadnego substytutu, bez względu
na to, jak dobrze mogłabym się chwilowo poczuć.
Ale w zamian za mój szacunek do samej siebie otrzymywałam zimne łóżko i nadużywany
wibrator, a to zaczynało być męczące. Nie wspominając o wszystkich rzeczach, o których
właśnie mówiłam – mężu, dzieciach i tak dalej. Zaczęłam tęsknić za dawnym życiem. Nie za
monotonią czy hipokryzją, ale przynajmniej za gwarancją. Gdybym została, nigdy nie byłabym
sama. Byłabym już mężatką, być może w ciąży. A co jeśli podjęłam złą decyzję? Co jeśli
zrujnowałam swoje szanse na szczęśliwe życie, bo spójrzmy prawdzie w oczy, jaki mężczyzna
poślubi striptizerkę – bez względu na to, skąd pochodzi i kim jest?
I właśnie wtedy w klubie pojawił się Sterling.
Sterling Haverford III. Tak, wiem, że to śmieszne imię, ale tam, skąd pochodziliśmy, było
na porządku dziennym (zwłaszcza jeśli twoja posiadłość miała własne pole golfowe).
Odkąd sięgam pamięcią, rysowałam panią Sterling Haverford w moich kiepsko
zamykanych pamiętnikach. Był moim pierwszym pocałunkiem, pierwszym papierosem,
pierwszym orgazmem. Oczywiście teraz wiem, że nie byłam dla niego żadną pierwszą i że nawet
kiedy się ze mną spotykał, pieprzył inne dziewczyny. Ale wtedy wierzyłam, że się pobierzemy.
Że mnie kocha.
Byłam o tym przekonana, dopóki moi rodzice nie dostali zaproszenia na jego ślub.
Z pieprzoną Penelope Middleton.
Byliśmy ze sobą z przerwami, ale myślałam, że to przez odległość i to, jak bardzo
poświęcałam się szkole i działalności charytatywnej, i kurwa, teraz płaczę, tak mi przykro. Nawet
nie jest mi smutno z tego powodu, jestem po prostu wkurzona, że poświęciłam tyle czasu temu
dupkowi, a potem, kiedy czułam się tak źle ze wszystkim, on miał czelność pojawić się w klubie.
Założyłam, że był w mieście na spotkaniu biznesowym i być może potencjalny klient
przyprowadził go do klubu na mały podryw – nie był to rzadki scenariusz w miejscu, gdzie
pracowałam, zwłaszcza jeśli chodzi o prywatne pokoje z tyłu. I ze wszystkich dziewczyn, które
mogły pracować w tym konkretnym pokoju tej nocy, byłam to ja.
To byłam pieprzona ja.
Miałam na sobie piętnastocentymetrowe szpilki i jasnoniebieską perukę, a on i tak poznał
mnie w chwili, gdy weszłam, tak jak ja go poznałam po jednym rzucie oka na jego profil.
– Jezu Chryste – powiedział, a jego słowa niosły się niczym poetycka melodia ponad
pulsującą muzyką. – Czy to naprawdę ty?
Stałam w drzwiach, nie mając, kurwa, pojęcia, co robić. Wiedziałam, że mogłabym pójść
do Marka, wyjaśnić mu, że znam klienta i nie mogę dla niego zatańczyć – Mark by to zrozumiał.
Ale nawet trzy lata po tym, jak rzucił mnie przez zaproszenie na ślub z inną dziewczyną, wciąż
nie mogłam zmusić się do odejścia. Ani przestać słuchać, gdy zaczynał mówić.
Powiedział, że nie może w to uwierzyć – wszyscy myśleli, że uciekłam do Europy lub
w jakieś egzotyczne miejsce, a ja przez cały czas byłam tutaj. Gestem wskazał na skąpy strój,
który nosiłam, na wszystko, co się z tym wiązało, na taniec i rzekomą hańbę, ale zobaczyłam
moment, w którym skończył mówić, gdy jego źrenice rozszerzyły się i spojrzał na moje prawie
nagie ciało.
Ożenił się z pieprzoną Penelopą, ale był tutaj i był tutaj dla mnie, i pieprzyć to wszystko,
chciałam tego. Tego momentu, w którym wybrał mnie zamiast niej. Bez względu na to, jak
bardzo było to złe.
– Wejdź do środka – poprosił, a ja weszłam.
Czy Bóg mi to wybaczy? Ponieważ mogłam odejść. Bez żadnych konsekwencji. Mogłam
znaleźć inną dziewczynę i opuścić klub bez kolejnej chwili spędzonej ze Sterlingiem
Haverfordem III. Ale w głębi duszy chciałam zostać. W głębi duszy chciałam tego, co
wiedziałam, że się stanie, jeśli zostanę.
Zamknęłam za sobą drzwi i skrzyżowałam ręce, a potem powiedziałam mu, jakim jest
dupkiem. Trzeba mu przyznać, że nie zaprzeczył.
Poprosił, żebym podeszła bliżej. To było polecenie, a ja zawsze wykonywałam polecenia.
Podeszłam do niego, a on przesunął dłonią po moim pośladku do miejsca, w którym moja
spódnica opadała nieco poniżej tyłka. Jego pierdolona obrączka ślubna z jego pierdolonego
małżeństwa z pieprzoną Penelope Middleton.
Próbowałam się wycofać, ale podniósł rękę i chwycił mnie za ramię. A potem powiedział:
– Wiesz, dlaczego się z tobą nie ożeniłem, Poppy? – Pieścił teraz wnętrze mojego uda,
a ja nie mogłam się powstrzymać, zrobiłam mały krok w bok, żeby choć trochę rozsunąć nogi.
Uśmiechnął się i kontynuował:
– To nie dlatego, że nie chciałem być mężem Danforth. Bóg wie, że z twoją rodziną,
pieniędzmi i mózgiem na papierze byłabyś idealną żoną. Ale oboje wiemy lepiej, prawda,
Poppy?
Jego palce w końcu znalazły to, czego szukały, moje koronkowe stringi, zawinął palce
wokół materiału i rozerwał, cienki materiał podarł się z łatwością, dając mu dostęp do mojej
cipki.
– W głębi duszy – mówił, kontynuując swój wcześniejszy tok myślenia, dotykając mnie,
dotykając mnie teraz tak mocno – w głębi duszy oboje wiemy, że jesteś małą dziwką. Tak,
z doskonałym pochodzeniem i doskonałym wykształceniem, ale zostałaś stworzona do bycia
dziwką, Poppy, a nie żoną.
Kazałam mu się odpierdolić, a wtedy on oznajmił:
– Myślisz, że pojawiłem się tu przypadkiem? Szukałem cię przez trzy lata. Jesteś moja
czy zapomniałaś?
Jak mogłam być jego, skoro miał pieprzoną żonę? Zapytałam go o to.
Odparł, że ma ją w dupie – co prawdopodobnie jest prawdą. Ale przyznał, że ożenił się
z nią, bo potrzebował kogoś odpowiedniego, kogoś, o kogo nie musiałby się martwić, że jego
klienci będą chcieli się z nią pieprzyć.
A potem dodał, że to nie byłam ja. Powiedział, że moje cycki i usta wołają o seks i nie
tylko zawsze tego chcę, ale zawsze wyglądam, jakbym tego chciała. A tego nie mógł mieć na
bezcennym portrecie rodziny Haverfordów.
Najgorsze było to, że wiedziałam, że nie mówił tego jako zniewagi. Takie były fakty.
Ludzie tacy jak my nie powinni być tacy. Mieliśmy być powściągliwi i zimni. Chudzi
i bezkrwiści. Seks był albo koniecznością, albo wyrachowaniem. A teraz Sterling chciał, żebym
stała się jego wyrachowaną atrakcją. Kochałam go, a on chciał mnie zatrzymać jako swoją
kochankę, w pudełku, w którym nie było miejsca na prawdziwą miłość ani prawdziwą
przyszłość.
Ale kiedy myślałam o tym wszystkim, on rozpinał rozporek i był taki twardy, tak
apetycznie twardy, a ja nie mogłam nic na to poradzić – wiedziałam, że był żonaty, wiedziałam,
że był dupkiem, ale minęło tak wiele czasu, zbyt wiele czasu, a ja go kiedyś kochałam…
Osądzasz mnie teraz, ojcze Bell? Myślisz o tym, jaką jestem głupią suką? Wiem, że nie,
nie jesteś taki jak Sterling i ja. Słowa głupia i suka prawdopodobnie nigdy nie padły z twoich ust
w tym samym zdaniu. Ale myślałam o tym wtedy, tak jak myślę teraz. Byłam głupia. Ale czułam
się też samotna, miałam złamane serce i byłam tak kurewsko mokra, że ciekło mi po udach.
Wtedy pozwoliłam mu się zerżnąć. Bo miał rację, lubię to, zawsze tego chcę. A kiedy
wbijał się we mnie raz za razem, kazałam mu opowiedzieć mi fantazję, to życie, które mi
oferował. I zrobił to, do cholery, a wszystko brzmiało tak idealnie z ust tego kłamliwego
biznesmena. Opowiedział mi o leniwych popołudniach, które spędzimy razem, o drogich
restauracjach, do których mnie zabierze, o orgazmach, które da mi na gładkiej pościeli z egipskiej
bawełny. Opowiedział mi o kwiatach, biżuterii, wakacjach na Bora-Bora, drogich samochodach
i wszystkim innym, co wypełni nasze zakazane życie razem, podczas gdy ja nabijałam się na jego
kutasa, doprowadzając się do najlepszego orgazmu, jaki miałam od czasów college’u.
W tamtej chwili przeklinał, przechylił mnie przez szezlong i wbił się we mnie od tyłu.
Przyciskał moją twarz do obicia, a ja czułam zimny metal jego obrączki na moim biodrze. To
było poniżające i straszne i doszłam niemal natychmiast.
A potem doszłam jeszcze raz.
6
Na początku roku opracowałem program studiów biblijnych dla grupy mężczyzn, więc
uznałem to za okropny zbieg okoliczności, że dzisiejszy wieczór zaczynał naszą dyskusję na
temat męskiej seksualności. Pomimo praktycznych rad Millie spędziłem resztę popołudnia
i wczesny wieczór, kultywując bardzo silną formę nienawiści do samego siebie, robiąc pompki
w mojej piwnicznej siłowni, dopóki nie mogłem oddychać, poruszać się ani myśleć, aż nadszedł
czas, aby pojawić się w małej, wyłożonej sztucznym drewnem klasie po drugiej stronie kościoła.
Wiedziałem, że Millie próbowała poprawić mi humor, lecz nie zasługiwałem na to. Nie
podejrzewała, jak daleko już zaszedłem, jak wiele z mojej przysięgi już złamałem.
Prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie zakładała, że jej ksiądz będzie tak słaby, by faktycznie
spełnić swoje pragnienia.
Potarłem energicznie twarz. Obudź się, kurwa, Tyler, i ogarnij to. Minęło zaledwie kilka
tygodni, a ja kompletnie nie potrafiłem się pozbierać. Co miałem robić przez następne dwa
miesiące? Następne dwa lata? Ona tu została, ja też, i nie było mowy, żebym pozwolił, by
powtórzyło się to, co stało się tego popołudnia. Jeśli Millie, widząc nas razem, zaledwie raz
(niewinnie i publicznie) zaczęła mieć podejrzenia, to co by się stało, gdybyśmy zaczęli się
faktycznie spotykać w tajemnicy?
Podniosłem głowę i przywitałem się z mężczyznami. Ze wszystkich grup i zajęć byłem
najbardziej dumny właśnie z tej. Zazwyczaj to kobiety były siłą napędową frekwencji w kościele;
większość mężczyzn przychodziła na mszę tylko dlatego, że chciały tego ich żony. Zwłaszcza po
przestępstwach mojego poprzednika wiedziałem, że mężczyźni – z których wielu miało synów
w tym samym wieku co ofiara – będą nosić w sobie głęboki gniew i nieufność, których nie da się
pokonać klasycznymi metodami.
Spędzałem więc czas w lokalnych barach i oglądałem mecze Royalsów. Od czasu do
czasu wypalałem cygaro w miejskim sklepie tytoniowym. Kupiłem samochód terenowy.
Zorganizowałem klub myśliwski przy kościele. Przez cały czas otwarcie mówiłem o przeszłości
mojej rodziny i wszystkich aspektach, w jakich kościół musiał – i chciał – się zmienić.
Stopniowo grupa powiększyła się z dwóch starszych mężczyzn, którzy chodzili do
kościoła tak długo, że zapomnieli, jak przestać, do grupy czterdziestu osób: od absolwentów
college’u po świeżych emerytów. W rzeczywistości urośliśmy tak bardzo, że w następnym
miesiącu zakładaliśmy kolejną grupę.
Ale co, jeśli właśnie zniweczyłem trzy lata ciężkiej pracy? Trzy lata trudu wyrzucone dla
pół godziny z Poppy?
Jeżeli wydawałem się rozkojarzony, nikt tego nie zauważył ani nie skomentował, a ja
zdołałem nie zakrztusić się własnymi słowami, gdy czytaliśmy fragmenty z 2 Listu do
Tymoteusza i Pieśni nad Pieśniami. Przynajmniej udało mi się nie zakrztusić, dopóki nie
dotarliśmy do fragmentu Listu do Rzymian, a potem poczułem, że gardło mi się zaciska, a palce
drżą, gdy czytam.
– „Nie rozumiem, co czynię. Bo tego, co chcę czynić, nie czynię, ale to, czego
nienawidzę, czynię… bo mam pragnienie czynienia tego, co słuszne, ale nie mogę tego wykonać.
Nieszczęsny ja człowiek4”.
Nieszczęsny ja człowiek.
Nieszczęsny ja człowiek.
Przybyłem do miasta zniszczonego przez nikczemne działania drapieżnika i przysiągłem,
że to naprawię. Dlaczego? Ponieważ kiedy patrzyłem nocą w gwiazdy, czułem, że Bóg spogląda
w dół. Ponieważ czułem wiatr jako Jego oddech na mojej szyi. Ponieważ okupiłem swoją wiarę
wieloma zmaganiami i bólem, ale wiedziałem, że moja wiara była również tym, co nadało
mojemu życiu kształt i cel, i nie chciałem, aby niepowodzenia Kościoła pozbawiły całe miasto
tego daru.
A co zrobiłem dzisiaj? Zdradziłem to wszystko. Zdradziłem ich wszystkich.
Ale to nie to sprawiło, że trzęsły mi się ręce i zacisnęło gardło. Nie, to świadomość, że
zdradziłem Boga, być może bardziej niż ludzi w tym pokoju.
Mojego Boga, mojego Zbawiciela. Odbiorcę mojej zaciekłej nienawiści po śmierci Lizzy,
a także obecność, która cierpliwie czekała na mój powrót kilka lat później. Głos w moich snach,
który mnie pocieszał, oświecał, prowadził. Głos, który powiedział mi, co powinienem zrobić ze
swoim życiem, gdzie powinienem się udać, aby znaleźć spokój.
A najgorsze było to, że wiedziałem, że On nie jest na mnie zły. Wybaczył mi, zanim to się
stało, a ja na to nie zasłużyłem. Zasługiwałem na karę, grad ognia z góry, gorzkie wody, audyt
skarbówki, coś, cokolwiek, do cholery, ponieważ byłem nieszczęśliwym, odrażającym,
pożądliwym mężczyzną, który wykorzystał emocjonalnie bezbronną kobietę.
Nieszczęsny ja człowiek.
Skończyliśmy studiować Biblię, a ja niczym robot posprzątałem kawę i chipsy, mój
umysł wciąż oszołomiony był najnowszą falą wstydu. Poczucie, że jestem zbyt mały, zbyt
odrażający na coś innego niż piekło.
Trudno mi było przejść obok krzyża w drodze powrotnej na plebanię.
3
Cyt. za: Dariusz Piórkowski SJ, Grzechy duchowe i cielesne, „Przewodnik katolicki”,
https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2021/Przewodnik-Katolicki-51-2021/Poradnik-d
uchowy/Grzechy-duchowe-i-cielesne, data dostępu: 14.02.2024.
4
List do Rzymian 7:15 –19.
8
Następne dwa dni minęły bez większych niespodzianek. Czwartek spędziłem wylegując
się na kanapie, oglądając odcinki The Walking Dead na Netfliksie i jedząc chińską zupę instant,
którą zrobiłem, używając gorącej wody z ekspresu do kawy.
Wyrafinowane, wiem.
A potem piątek. Wstałem i przyszykowałem się na poranną mszę tak jak zawsze, kilka
minut spóźniony, przypominając sobie po raz tysięczny o uporządkowaniu zakrystii, a następnie
przygotowałem się do wkroczenia do kościoła. Msze w dni powszednie są krótkie – bez muzyki,
bez drugiego czytania, bez homilii – coś w rodzaju Eucharystii drive-in dla wyjątkowo
wierzących. Jak Rowan, dwie babcie i…
Jezu, pomóż mi.
Poppy Danforth.
Siedziała w drugim rzędzie, ubrana w skromną sukienkę z jedwabiu w kolorze lodowego
błękitu, z kołnierzykiem typu Piotruś Pan, w płaskich butamach, z włosami spiętymi w luźny
kok. Wyglądała schludnie, była opanowana i skromna… z wyjątkiem tej pieprzonej szminki,
ogniście czerwonej i aż proszącej się o rozmazanie. Odwróciłem wzrok, gdy tylko ją zobaczyłem,
próbując odzyskać to święte poczucie spokoju, które otrzymałem we wtorek, poczucie, że mogę
opanować każdą pokusę, o ile mam Boga po swojej stronie.
Ona potrzebowała czegoś od tego miejsca, ode mnie, czegoś o wiele ważniejszego niż to,
co zrobiliśmy w poniedziałek. Musiałem uszanować swoją profesję i dać jej to. Skupiłem się na
mszy, na słowach i modlitwach, ciesząc się, że Poppy stara się podążać za mną, modląc się
szczególnie za nią, gdy odprawiałem starożytne rytuały.
Proszę, pomóż jej znaleźć przewodnictwo i spokój.
Proszę, pomóż jej wyleczyć się z przeszłości.
I proszę, proszę, proszę, pomóż nam się przyzwoicie zachowywać.
Kiedy nadszedł czas na eucharystię, ustawiła się za babciami i Rowanem, wyglądając
trochę niepewnie.
– Co mam zrobić? – wyszeptała, gdy stanęła na czele kolejki.
– Skrzyżuj ręce na klatce piersiowej – odparłem szeptem.
Zrobiła to, wciąż patrząc na mnie, a jej długie palce spoczywały na ramionach. Spuściła
wzrok, wyglądając tak uroczo, a jednocześnie tak krucho, aż chciałem ją przytulić. Nawet nie
seksualnie, tylko zwyczajnie. Chciałem objąć ją ramionami i poczuć jej oddech na mojej klatce
piersiowej, chciałem wtulić jej twarz w moją szyję i chronić ją przed jej przeszłością, przed jej
niejednoznaczną przyszłością. Chciałem jej powiedzieć i sprawić, by wiedziała – naprawdę
wiedziała – że wszystko będzie dobrze, ponieważ istnieje miłość i ponieważ ktoś taki jak ona
powinien być na świecie, dzieląc się tą miłością, tak jak robiła to na Haiti. Cała ta radość, którą
tam czuła – mogła ją poczuć wszędzie, gdyby tylko się na nią otworzyła.
Położyłem dłoń na jej głowie, chcąc wypowiedzieć standardowe błogosławieństwo,
a wtedy jej oczy podniosły się na moje i wszystko się zmieniło. Podłoga, sufit, ciasne cingulum
wokół mojej talii wspierające czyste myśli, jej włosy miękkie jak puch pod moimi palcami i moja
skóra na jej skórze. Prąd przeszył mój kręgosłup, a każde wspomnienie o niej – jej smak, jej
dotyk i jej odgłosy – wstrząsało mną.
Jej usta się rozchyliły. Ona też to poczuła.
Tak zaschło mi w gardle, że z trudem wydusiłem z siebie błogosławieństwo. A kiedy
odwróciła się, by wrócić do swojej ławki, również wyglądała na oszołomioną, jakby została
oślepiona.
Po mszy praktycznie pobiegłem z powrotem na zakrystię, nie patrząc na nikogo ani na
nic. Nie spieszyłem się ze zdejmowaniem szat liturgicznych, wieszając zbyt drogi haftowany
ornat na wieszaku i składając albę w precyzyjny, schludny kwadrat. Ręce mi się trzęsły. Moje
myśli były zaledwie urywkami. W tym tygodniu było tak dobrze. I wszystko szło tak dobrze
podczas mszy, nawet z nią taką uroczą, pobożną i tak cholernie bliską, a potem jej dotknąłem…
Stałem przez chwilę w spodniach i koszuli, wpatrując się w krzyż procesyjny (czując się
nieco zdradzony, jeśli mam być szczery). Skoro otrzymałem przebaczenie, to dlaczego Bóg nie
odsunął ode mnie tej pokusy? Albo nie dał mi więcej siły, by ją znieść? By się jej oprzeć?
Wiedziałem, że to niesprawiedliwe mieć nadzieję, że Poppy odejdzie albo zostanie baptystką, ale
dlaczego Bóg nie mógł wyeliminować mojego pożądania? Uśpić moje zmysły na myśl o tym, co
czuła pod moim błogosławieństwem… znieczulić mój wzrok na te czerwone usta i jasne,
orzechowe oczy?
„Ojcze, jeśli chcesz, oddal ode Mnie ten kielich”5. Nawet Jezus wypowiedział te słowa.
Nie żeby wyszły mu one na dobre… Dlaczego Bóg tak chętnie zostawiał wszędzie złe kielichy?
Wyszedłem z zakrystii w dziwnym nastroju, próbując przywołać ten eteryczny, wyraźnie
niefizyczny spokój, który czułem wcześniej, a potem skręciłem za róg i zobaczyłem Poppy
stojącą w środkowej nawie – jedyną pozostałą parafiankę.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, co robić. Wzywano nas do unikania pokus, ale co, jeśli
moja praca pomagała kusicielce? Czy bardziej niewłaściwe było wymknięcie się, pozostawienie
jej bez pomocy i powstrzymanie żądzy oraz pragnienia? Oczywiście, pożądanie stanowiło mój
własny problem, a nie jej, i nie było wymówką, by być wobec niej oziębłym.
Ale co ryzykowałem, podchodząc?
Co ważniejsze, czy ryzykowałem, bo chciałem ryzykować? Czy tylko wmawiałem sobie,
że zależy mi na jej duchowym rozwoju, by móc znajdować się blisko niej?
Nie, zdecydowałem. To na pewno nie była prawda. Prawda była o wiele gorsza. Zależało
mi na niej jako osobie, jako duszy i chciałem ją przelecieć, a to był przepis na coś znacznie
gorszego niż grzech cielesny.
To był przepis na zakochanie.
Powinienem podejść do niej, przekazać kontakt do jednej z liderek grupy kobiecej
i namówić, by szukała wskazówek u niej, a nie u mnie. Wyraziłbym nadzieję, że okazjonalne
msze byłyby jedynym obszarem naszych interakcji.
Poppy wpatrywała się w ołtarz, gdy podszedłem.
– Czy tam w środku nie ma kości?
– Wolimy określenie relikwia. – Mój głos znów miał mimowolnie głęboki tembr.
Odchrząknąłem.
– Wygląda to trochę makabrycznie.
Wskazałem na krucyfiks, który przedstawiał Jezusa w najbardziej krwawym, połamanym
i torturowanym stanie.
– Katolicyzm to makabryczna religia.
Poppy odwróciła się do mnie z zamyśloną miną.
– Myślę, że właśnie to w nim lubię. Jest szorstki. Jest prawdziwy. Nie przemilcza bólu,
smutku czy poczucia winy, lecz je podkreśla. Tam, gdzie dorastałam, nigdy nie radzono sobie
z niczym. Brałeś pigułki, piłeś, tłumiłeś wszystko, aż stałeś się kosztowną skorupą. To mi się
bardziej podoba. Lubię konfrontować się z rzeczami.
– To aktywna religia – zgodziłem się. – To religia czynów: rytuałów, modlitw, ruchów.
– I to ci się w niej podoba.
– To, że jest aktywna? Tak. Ale lubię też same rytuały. – Rozejrzałem się po
sanktuarium. – Lubię kadzidło, wino i śpiewy. Czuć tu starożytność i świętość. I jest coś takiego
w rytuałach, co za każdym razem sprowadza mnie z powrotem do Boga, bez względu na to, jak
kiepski jest mój nastrój, bez względu na to, jak bardzo zgrzeszyłam. Kiedy już zacznę, wszystko
jakby zanika, jakby nie było ważne. A tak nie jest. Bo choć katolicyzm może być makabryczny,
jest też religią radości i więzi, pamiętania o tym, że smutek i grzech nie mogą przylgnąć do nas
na dłużej.
Przesunęła się, a jej pantofel stuknął o mój but.
– Połączenie – powiedziała. – Racja.
W rzeczywistości czułem teraz więź. Lubiłem rozmawiać z nią o religii; podobało mi się,
że to rozumiała, rozumiała to w sposób, w jaki wielu wiernych nie rozumiało. Chciałem
rozmawiać z nią przez cały dzień, słuchać jej przez cały dzień, jak szepcze mi do snu w nocy…
Nieee, Tyler. To złe.
Odchrząknąłem.
– W czym mogę ci pomóc, Poppy?
Podniosła biuletyn kościelny.
– Widziałam, że jutro jest śniadanie naleśnikowe i chciałam pomóc.
– Oczywiście. – Śniadania były jednym z pierwszych projektów, które zainicjowałem po
przybyciu do Świętej Małgorzaty, a odzew był przytłaczający. W pobliskim Platte City
i Leavenworth widziało się wystarczająco dużo wiejskiej biedy i ubóstwa, aby zagwarantować
stałe zapotrzebowanie na tę usługę, ale nigdy nie starczało wolontariuszy i dwa razy w miesiącu,
kiedy je organizowaliśmy, zawalała nas robota. – Byłoby to bardzo mile widziane.
– Dobrze. – Uśmiechnęła się, a w jej policzkach pojawiły się dołeczki. – W takim razie do
zobaczenia jutro.
Ostatniej nocy więcej się modliłem. Obudziłem się o świcie i poszedłem na jeszcze
dłuższy bieg niż te, które brałem, wpadając do mojej kuchni spocony i wyczerpany, prowokując
Millie wyjmującą zapiekankę do uważnego spojrzenia w moją stronę.
– Trenujesz do maratonu? – spytała. – Jeśli tak, to nie wygląda na to, żeby dobrze ci szło.
Byłem zbyt zdyszany, by zaprotestować. Chwyciłem butelkę wody i wypiłem całą
w kilku długich łykach. Następnie wyciągnąłem się na zimnej terakotowej podłodze, próbując
obniżyć temperaturę ciała.
– Zdajesz sobie sprawę, że bieganie w upale jest niebezpieczne, nawet rano? Powinieneś
kupić bieżnię.
– Mhm – powiedziałem do podłogi.
– Cóż, niezależnie od tego, musisz wziąć prysznic przed przerwą. Wczoraj wieczorem
spotkałam w mieście tę uroczą nową dziewczynę, która zaproponowała, że nam dzisiaj pomoże.
Na pewno chcesz ładnie wyglądać dla nowej dziewczyny, czyż nie?
Podniosłem głowę i spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
Wbiła mi nosek swojego fioletowego czółenka w żebra, po czym z łatwością przeszła
nade mną.
– Idę teraz do kościoła, aby pomóc im wymieszać ciasto. Zaopiekuję się panną Danforth,
jeśli zobaczę ją przed twoim przyjazdem.
Wyszła, a ja odkleiłem się od podłogi, poświęcając chwilę na wyczyszczenie spoconego
odcisku torsu papierowymi ręcznikami i sprayem czyszczącym. A potem wróciłem i wziąłem
prysznic.
Skupienie się na samym śniadaniu okazało się zaskakująco łatwe. Frekwencja dopisała,
a ja starałem się usiąść przy każdym stoliku w ciągu poranka i poznać odwiedzających mnie
ludzi. Niektórzy mieli dzieci, które mogłem odesłać do domu z plecakami wypełnionymi
przyborami szkolnymi i masłem orzechowym. Niektórzy mieli starszych rodziców, których
mogłem skierować do lokalnych domów opieki i organizacji charytatywnych. Niektórzy byli po
prostu samotni i chcieli z kimś porozmawiać – i to też mogłem zrobić.
Ale co jakiś czas widziałem Poppy kątem oka, uśmiechającą się do gościa lub
przynoszącą świeży stos tac, i trudno było nie zauważyć, jak dobrze wyglądała w tym
środowisku. Była naprawdę miła dla odwiedzających, ale także sumienna, skupiona i zdolna do
nakładania jajecznicy w tempie, które sprawiło, że Millie ogłosiła ją honorową wnuczką.
Wydawała się taka spokojna, tak niepodobna do zmartwionej kobiety, która wyznała mi swoje
grzechy.
Skończyłem poranek ochlapany ciastem (moim zadaniem było przenoszenie ogromnych
misek z ciastem do pieca) i poparzony (od smażenia bekonu) i szczęśliwy. Chociaż
prawdopodobnie nie zobaczę żadnej z tych osób na mszy w najbliższym czasie, zobaczę je
ponownie za dwa tygodnie i to było ważne – chodziło o napełnianie brzuchów, a nie zdobywanie
dusz.
Powiedziałem Millie i pozostałym dwóm babciom, aby poszły do domu i odpoczęły,
podczas gdy ja posprzątam, nie widząc Poppy i zakładając, że już wyszła. Nuciłem, gdy
składałem stoły i układałem krzesła, a także gdy wylałem wodę z wiadra od mopa na podłogę.
– W czym mogę pomóc?
Poppy stała u podnóża schodów, chowając kartkę do torebki. Nawet w słabym świetle
piwnicy wyglądała nierealnie, zbyt nieziemsko i zbyt uroczo, by patrzeć na nią dłużej niż kilka
sekund bez bólu.
– Myślałem, że już wyszłaś – rzekłem, przenosząc wzrok z powrotem na bardzo
bezpieczny mop i wiadro przede mną.
– Byłam wcześniej u pewnej rodziny. Słyszałam, jak matka wspominała o problemach
z zaległymi podatkami, a ponieważ jestem certyfikowaną księgową, zaoferowałam pomoc.
– To było naprawdę szczodre z twojej strony – powiedziałem, ponownie czując to
gorączkowe, ściskające uczucie, które czułem wczoraj, uczucie, że tracę z nią kontakt i zaczynam
flirtować z czymś znacznie gorszym niż czyste pożądanie.
– Dlaczego jesteś zaskoczony, że zrobiłam coś miłego? – zapytała, zbliżając się do mnie.
Słowa były kpiną i żartem, ale podtekst był jasny: nie sądzisz, że jestem dobrym człowiekiem?
Natychmiast przyjąłem postawę obronną. Zawsze spodziewałem się najlepszego po
ludziach. Ale chyba byłem trochę zaskoczony głębią jej szczerej chęci pomocy – jak wtedy, gdy
opowiadała mi o Haiti.
– Czy to dlatego, że uważasz mnie za upadłą kobietę?
Wrzuciłem mopa do wiadra i podniosłem wzrok. Była teraz bliżej, na tyle blisko, że
mogłem dostrzec ślad mąki, który osiadł jej na ramieniu.
– Nie sądzę, że jesteś upadłą kobietą – powiedziałem.
– Ale teraz chcesz powiedzieć, że wszyscy jesteśmy upadłymi grzesznikami w upadłym
świecie.
– Nie – zaprzeczyłem ostrożnie. – Chciałem powiedzieć, że ludzie, którzy są tak
inteligentni i atrakcyjni jak ty, zazwyczaj nie muszą kultywować takich umiejętności jak
życzliwość, chyba że tego chcą. Tak, trochę mnie to dziwi.
– Inteligentna i atrakcyjna – zauważyła.
Uśmiechnąłem się do niej.
– Przestań, Ojcze, mówię poważnie. Czy jesteś pewien, że to nie dlatego, że jestem
inteligentną, atrakcyjną i uprzywilejowaną kobietą, a ty nie odbierasz tego w ten sposób?
Co? Nie! W college’u brakowało mi jednych zajęć do uzyskania dyplomu ze studiów
kobiecych!
Zrobiła kolejny krok do przodu. Teraz dzieliło nas tylko wiadro z mopem, ale nie
powstrzymało mnie ono przed zwróceniem uwagi na elegancką krzywiznę jej obojczyka pod
sukienką i delikatny obrysu dekoltu tuż przy krawędzi stanika.
– Chcę być dobrym człowiekiem, ale jeszcze bardziej chcę być dobrą kobietą. Czy nie ma
sposobu, by być jednocześnie w pełni kobietą i w pełni dobrym człowiekiem?
Cholera. Ta rozmowa zeszła z podatków w najciemniejsze zakamarki katolickiej teologii.
– Oczywiście, że tak, Poppy, o ile ktokolwiek może być całkowicie dobry –
powiedziałem. – Zapomnij teraz o Ewie i jabłku. Spójrz na siebie tak, jak ja cię postrzegam: jako
otwarcie kochaną córkę Boga.
– Chyba nie czuję się taka kochana.
– Spójrz na mnie.
Spojrzała.
– Jesteś kochana – powiedziałem stanowczo. – Inteligentna, atrakcyjna kobieta, którą
jesteś. Każda część ciebie, dobra i zła, jest kochana. I proszę, zignoruj mnie, jeśli coś spieprzę
i sprawię, że poczujesz się źle, dobrze?
Parsknęła na moje przekleństwa, a potem uśmiechnęła się ze smutkiem.
– Przepraszam – odrzekła cicho. – Nie chciałam cię tak osaczać.
– Nie osaczyłaś mnie. Naprawdę, to ja przepraszam.
Cofnęła się o krok, jakby fizycznie wahała się przed powiedzeniem mi tego, co chciała
powiedzieć. W końcu wyrzuciła z siebie:
– Sterling zadzwonił do mnie zeszłej nocy. Myślę, że… chyba pozwoliłam, by namieszał
mi w głowie.
– Sterling do ciebie zadzwonił? – zapytałem, czując irytację, która wykraczała daleko
poza zakres profesjonalnej troski.
– Nie odebrałam, ale zostawił wiadomość na poczcie głosowej. Powinnam ją skasować,
ale tego nie zrobiłam… – urwała. – Powtórzył wszystkie te rzeczy, które mówił wcześniej –
o tym, jaką kobietą jestem, gdzie powinnam być. Powiedział, że znów po mnie przyjdzie.
– Przyjdzie po ciebie? Tak powiedział?
Przytaknęła, a czerwona wściekłość zmąciła mi wzrok.
Poppy najwyraźniej to zauważyła, bo roześmiała się i położyła palce na moich
ściskających trzonek mopa tak mocno, że pobielały mi knykcie.
– Spokojnie, ojcze. Przyjdzie tu, spróbuje mnie omotać kolejnymi opowieściami
o wakacjach i winach, a ja go odrzucę. Znowu.
Znowu… tak jak ostatnio? Kiedy pozwoliłaś mu dojść, zanim kazałaś mu odejść?
– Nie podoba mi się to – zaoponowałem i wypowiedziałem to nie jako ksiądz czy
przyjaciel, ale jako mężczyzna, który posmakował jej tuż obok. – Nie chcę, żebyś się z nim
spotykała.
Jej uśmiech pozostał, ale oczy zmieniły się w zimne odłamki zieleni i brązu. Nagle
doceniłem, jaką bronią byłaby w sali konferencyjnej lub przy stole senatora.
– Szczerze? Nie sądzę, żeby to był twój interes, czy się z nim spotkam, czy nie.
– On jest niebezpieczny, Poppy.
– Nawet go nie znasz – zaprotestowała, zdejmując swoją dłoń z mojej.
– Ale wiem, jak niebezpieczny może być mężczyzna pragnący kobiety, której nie może
mieć.
– Tak jak ty? – zapytała, a jej cel był tak bezlitosny i perfekcyjny, że prawie się
zachwiałem.
Ciężar podtekstów runął na nas jak spróchniały sufit: Poppy i Sterling, tak, ale Poppy i ja,
mój ksiądz z dzieciństwa i Lizzy.
Mężczyźni pragnący tego, czego nie powinni: historia mojego życia.
Bez słowa Poppy odwróciła się i wyszła, jej sandały stukały o schody. Zmusiłem się do
wzięcia kilku głębokich oddechów i próbowałem zrozumieć, co się, kurwa, właśnie wydarzyło.
5
Ewangelia Łukasza 22:42.
9
UK.
Puk.
Pauza.
Puk, puk, puk.
– Przestań – mruknąłem, zwlekając się z łóżka, zaspany, powolny i niezdarny. – Idę, idę.
Puk, puk. BUM.
Ogłuszający grzmot i poprzedzający go blask światła nie złagodziły mojej dezorientacji
i potknąłem się o stół i jego ostry róg wbił mi się w biodro. Przekląłem, po omacku sięgając po
koszulkę (byłem tylko w luźnych spodniach dresowych), i po ciemku przedostałem się
korytarzem do salonu, gdzie znajdowały się drzwi wejściowe. Byłem na tyle przytomny, że
zaczynałem zdawać sobie sprawę, że ktoś naprawdę był pod moimi drzwiami o trzeciej nad
ranem – i albo był to policjant, który przyszedł mi powiedzieć, że Ryan w końcu wjechał swoim
samochodem w drzewo podczas pisania esemesa, albo jeden z parafian potrzebujący ostatnich
obrzędów. Bez względu na powód, dla którego ktoś przyszedł na plebanię, prawdopodobnie nie
był on dobry, i przygotowałem się na tragedię, gdy otworzyłem drzwi, niezręcznie próbując
wciągnąć koszulkę przez głowę.
Na zewnątrz stała Poppy, przemoczona od deszczu, z butelką szkockiej w ręce.
Zamrugałem jak idiota. Po pierwsze, po naszej porannej kłótni dosłownie ostatnią rzeczą,
jakiej się spodziewałem, była Poppy pod moimi drzwiami w środku nocy, przynosząca prezenty.
Po drugie, miała na sobie coś, co założyłem, że było jej piżamą – parę szortów do tańca i cienką
koszulkę Walking Dead – a deszcz dokładnie zmoczył jedno i drugie. Nie miała na sobie stanika,
a przemoczona od deszczu cienka koszulka była prawie przezroczysta. Jej sutki, ciemnoróżowe
i twarde, odznaczały się pod materiałem, a kiedy to zauważyłem, trudno było myśleć
o czymkolwiek innym niż o tych mokrych piersiach, prawdopodobnie pokrytych gęsią skórką,
i o tym, jak to chłodne ciało poczuje się pod moim gorącym językiem.
A potem wróciłem do siebie i przez straszną chwilę walczyłem między dwoma
impulsami: zamknąć ją na deszczu lub rzucić na kolana i zmusić do połknięcia mojego kutasa.
„Ale uciekaj od młodzieńczych pożądań, czytaliśmy na dzisiejszym studium Biblii. A dąż
do sprawiedliwości”6. Powinienem zamknąć drzwi i wrócić do łóżka. Ale wtedy Poppy zadrżała,
a szacunek i uprzejmość wygrały. Cofnąłem się i gestem zaprosiłem ją do środka.
„Dąż do sprawiedliwości” – powiedział autor Księgi Tymoteusza. Ale czy sprawiedliwość
nosiła w dłoni butelkę macallana 12? Bo Poppy tak.
– Nie mogłam spać – powiedziała, wchodząc do salonu i odwracając się do mnie.
Zamknąłem drzwi.
– Zbierałem się. – Mój głos był chrapliwy od snu i czegoś mniej niewinnego. Jak można
się było spodziewać, mój kutas zaczął puchnąć; pomimo wszystkiego, co się wydarzyło, nie
widziałem jeszcze jej piersi, a pod mokrą koszulą były bardziej kuszące niż kiedykolwiek.
Kurwa. Nie miałem na myśli jeszcze. Miałem na myśli nigdy. Nigdy nie miałem
zobaczyć jej piersi. Pogódź się z tym, skarciłem w myślach swoje krocze, które nie chciało się
uspokoić i zamiast tego wysyłało do mojego mózgu boleśnie żywe wspomnienia, jak to było
obmacywać cycki Poppy, kiedy pochylała się nad kościelnym pianinem.
Jej wzrok padł na moje biodra, a ja wiedziałem, że przepocone spodnie nie radzą sobie
zbyt dobrze z ukrywaniem moich myśli. Odchrząknąłem, odwróciłem się od niej i poszedłem do
kuchni.
– Nie wiedziałem, że lubisz The Walking Dead – wspomniałem lekko, przesuwając dłonią
po włączniku. Bladożółta poświata unosiła się z powojennej lampy, rzucając ukośne cienie na
salon.
– To mój ulubiony serial – odpowiedziała. – Ale nie wiem, czemu się dziwisz, że nie
wiedziałeś. Nie znamy się tak długo, a większość naszych rozmów polegała na tym, że
opowiadałam ci o moich najmroczniejszych sekretach, a nie o tym, co jest na mojej liście
Netfliksa.
Podeszła do mnie i wyciągnęła butelkę szkockiej, którą wziąłem, ruszając do kuchni
w poszukiwaniu szklanek, próbując sklecić odpowiedź – jakąkolwiek odpowiedź – ale nie
mogłem wymyślić ani jednej sensownej rzeczy.
– To oferta pokoju – powiedziała, kiwając głową w stronę macallana. – Nie mogłam spać
i chciałam przeprosić za naszą dzisiejszą kłótnię i pomyślałam, że może szkocka… Wzięła
głęboki oddech i po raz pierwszy mój wciąż zamglony snem mózg zdał sobie sprawę, że jest
zdenerwowana. – Przepraszam, że cię obudziłam – wyznała cicho. – Powinnam już iść.
– Nie – odezwałem się automatycznie, moje słowa pojawiły się instynktownie, zanim
umysł zdążył za nimi nadążyć. Na policzki wypłynął jej wdzięczny rumieniec, a w mojej głowie
coś kliknęło i teraz czułem się w pełni rozbudzony. – Idź do salonu – poleciłem, a nie
zapytałem. – Włącz kominek gazowy i poczekaj na mnie.
Zrobiła to bez pytania i ten prosty akt posłuszeństwa obudził we mnie starego mnie, mnie,
który był znany na kampusie z pewnego rodzaju doświadczenia w sypialni. Nie mogłem nic na to
poradzić, to było cholernie przyjemne uczucie mieć kobietę uległą moim wymaganiom, widzieć
kobietę tak inteligentną i niezależną jak Poppy, która pozwala mi się nią zająć, zaufać mi, że
pokieruję nią we właściwy sposób. A potem poczułem się jak idiota. Chwyciłem się blatu,
przypominając sobie zajęcia ze studiów kobiecych w college’u, feministyczną zakonnicę
w seminarium, która opisała każdy bolesny przypadek mizoginii w historii Kościoła.
Zachowywałem się jak świnia, z wielu różnych powodów. Powinienem odzyskać kontrolę, wyjść
i powiedzieć jej, że po tym, jak się napiła, musi odejść. Miałem być szczery i mieć nadzieję, że
ona to zrozumie.
Nawet jeśli mnie za to znienawidzi.
Bo zasługiwałem na jej nienawiść.
Ale najpierw drinki. Chociaż lubiłem szkocką, zwykle piłem ją sam lub z braćmi, więc
nie miałem do niej odpowiednich szklanek. W rzeczywistości nie miałem żadnego szkła do
drinków. Przyniosłem więc szkocką w dwóch wyszczerbionych kubkach do kawy.
Bądź grzeczny, bądź grzeczny, mówiłem sobie, podchodząc do niej. Nie skacz po niej.
Nie fantazjuj o pieprzeniu jej cycków. Bądź dobrym księdzem.
Zaproponowałem jej szkocką.
– Przepraszam za kubki.
Uśmiechnęła się.
– Trzeba przyznać, że mają klasę.
Przewróciłem oczami i usiadłem na krześle obok ognia, co było złym pomysłem,
ponieważ oznaczało to, że siedziała u moich stóp, a to tylko potęgowało wszystkie złe myśli.
Teraz albo nigdy, Tyler, powiedziałem sobie. Musisz to zrobić.
– Poppy – zacząłem, ale mi przerwała.
– Nie, to ja muszę przeprosić – powiedziała. – W końcu po to tu przyszłam. – Odchyliła
głowę, by spojrzeć mi w oczy, a światło z kominka rozbłysło na jej włosach, ukazując miejsca,
gdzie układały się w potargane fale. – Czuję się okropnie po tym popołudniu. Jestem pojebana
przez to, co stało się ze Sterlingiem, i z jakiegoś powodu, kiedy zacząłeś się o mnie troszczyć,
spanikowałam.
Ty i ja, razem.
– I będę szczera, bo w końcu rozmawiam z księdzem. Sprawę komplikuje to, że nie mogę
przestać o tobie myśleć przez cały ten cholerny czas i to mnie wykańcza.
Wszystko we mnie zapłonęło, ponieważ były to zarówno pierwsze, jak i ostatnie słowa,
które chciałem usłyszeć, i wzdrygnąłem się.
Spuściła zraniony wzrok, a ból przeszył mi żebra. Myślała, że odrzucam jej atrakcyjność,
odrzucam ją. Cholera, nic nie było dalsze od prawdy, ale nie było sposobu, aby to wyjaśnić, nie
gmatwając rzeczy jeszcze bardziej.
– W każdym razie – kontynuowała cichym głosem – przepraszam, że się na ciebie
rzuciłam tego popołudnia. Przepraszam też za to, co stało się w zeszły poniedziałek.
Wykorzystałam cię. Wrzuciłam na ciebie całe to gówno z mojego życia, bo byłeś blisko i byłeś
miły.
Pochyliłem się, próbując zebrać siły, by powiedzieć to, co należało powiedzieć:
– Cieszę się, że tu przyszłaś i że żałujesz. Nie, że powinnaś żałować, bo wina za to, co
stało się po twojej ostatniej spowiedzi, spoczywa wyłącznie na moich barkach. Ale cieszę się, bo
to oznacza, że rozumiesz, dlaczego to nie może się powtórzyć. Przysięgałem, że będę szanował
Boga, szanując jego dzieci, jego owieczki. Przyszłaś do mnie po pomoc, a zamiast tego ja… –
przerwałem, nie mogąc wypowiedzieć tych słów. Ale ciepło i tak napłynęło do mojego krocza,
gdy słowa z tamtego jednego popołudnia przeleciały mi przez głowę jak pociski: „Cipka.
Łechtaczka. Kutas. Dochodzę”. Nie musiałem patrzeć, by wiedzieć, że moje spodnie dresowe
były niebezpiecznie blisko ujawnienia tych myśli.
– Wykorzystałem cię – dokończyłem.
Zacisnęła usta.
– Nie wykorzystałeś mnie. Tak, mam teraz trochę gówna w życiu, ale jestem dorosłą
osobą, zdolną do podejmowania własnych decyzji. Nie jestem okaleczona, nie dorastałam
niekochana. Nie jestem pustą kartą, którą mężczyźni mogą dowolnie zapisać. Zdecydowałam się
przespać ze Sterlingiem. Pozwoliłam ci się na mnie spuścić. Chciałam tych rzeczy, a ty nie
możesz mi mówić, że tego nie chciałam. Nie możesz mi wmawiać, że byłam tylko mimowolną
obserwatorką.
Wstała, a jej policzki poczerwieniały nie tylko od ognia.
– Nie martw się. Nie będę więcej zawracać ci głowy moim ciałem. Uszanuję twoją
przysięgę, a wraz z nią twoją przestarzałą rycerskość.
To zabolało. To zabolało jak diabli, ponieważ właśnie próbowałem przywołać wszystkie
moje postmodernistyczne, feministyczne myśli, próbując stłumić tę część mojego mózgu, która
fantazjowała o tym, jak zmusić ją do czołgania się nago po podłodze ze szklanką single malta
balansującą na jej plecach.
I właśnie dlatego – jak sądzę – chwyciłem ją za ramię i przyciągnąłem między nogi.
Westchnęła, ale się nie wyrwała. Byłem na idealnej wysokości, by siedząc, ssać jej sutek przez
koszulkę, co też zrobiłem. Jej dłonie wplotły się w moje włosy, gdy jęknęła.
– Myślałam, że powiedziałeś. – Wiła się, gdy delikatnie ugryzłem, a potem powróciłem
do ssania.
– Masz rację – odparłem, wycofując się. – Nie powinienem tego robić.
Jej głowa lekko opadła, ale Poppy przytaknęła, odsuwając się, a potem chwyciłem ją za
biodra i pociągnąłem w dół, tak że opierała się na moich udach, a jej cipka natychmiast zaczęła
ocierać się o mnie uroczo i namiętnie.
– Nie powinienem przekładać cię przez kolano i dawać klapsa w tyłek za to, że jesteś
bezczelną małą dziwką i przyszłaś tu bez stanika – wydyszałem jej do ucha. – Nie powinienem
okręcać sznurów wokół twoich nadgarstków i kostek, do momentu, aż twoja cipka stanie przede
mną otworem, a potem pieprzyć cię, aż nie będziesz mogła chodzić. Nie powinienem cię
przelecieć i wyruchać w dupę, aż zaczniesz płakać. Nie powinienem zawozić cię do klubu ze
striptizem i rżnąć cię w pokoju na tyłach, żebyś zapomniała o Sterlingu i pamiętała tylko moje
imię. – Ponownie lekko ugryzłem jej sutek. – Och, Boże.
Wsunąłem dwa palce pod szorty i szarpnąłem w dół, gumka rozciągnęła się i pozwoliła
mi zerknąć na to, co już wcześniej przeczuwałem. Było tam gładkie wzniesienie jej wzgórka
łonowego i łechtaczka widoczna jak mały, miękki pączek ciała, pączek wręcz błagający
o dotknięcie.
– Dlaczego tu dziś przyszłaś, Poppy? – spytałem, dotykając jej piersi, cicho jęcząc, gdy
poczułem jej ciężar w dłoni. Drugą rękę trzymałem w jej szortach, wciąż wpatrując się w nagą
waginę. – Naprawdę przyszłaś przeprosić? A może przyszłaś tu w środku nocy, bez stanika
i majtek, żeby mnie skusić? Wiesz, że to grzech. Świadome doprowadzenie innej osoby do
niewłaściwego działania lub myśli. Nie, nie uciekaj teraz.
Zaczęła się odsuwać, a ja wiedziałem, że wysyłam tak sprzeczne sygnały, że były nie
tylko mylące, ale także pomieszane, niezrozumiałe. Wtedy mruknąłem:
– Jeszcze jeden. Daj mi jeszcze jeden.
Co jeszcze? Zastanawiałem się, nawet gdy to mówiłem. Jeszcze jeden orgazm? Dla niej?
Dla mnie? Jeszcze jedna szansa? Jeszcze jedno spojrzenie, jeszcze jeden posmak, jeszcze jedna
minuta udawania, że nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy byli razem?
I wtedy zbladłem. To był głupi sposób na sformułowanie tego – bycie razem – jak gdyby
mój pociąg do Poppy Danforth był czymś więcej niż trzy lata celibatu w zetknięciu
z najseksowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Jakby była jakaś sekretna część mnie,
która chciała zrobić coś więcej niż tylko ją pieprzyć, chciała zabrać ją na kolację, zrobić jej
śniadanie i zasnąć z nią w ramionach.
Wpatrywała się we mnie przez cały czas, gdy o tym myślałem, patrząc wygłodniałymi,
orzechowymi oczami, głodnymi ustami i tymi cyckami tak jędrnymi i miękkimi pod koszulką.
– Dziś wieczorem – powiedziałem jej. – Zrobimy to. Potem nic więcej.
Przytaknęła, a później przełknęła, jakby zaschło jej w ustach. Obserwowałem, jak porusza
się jej gardło.
– Na kolana – rozkazałem chrapliwie.
Posłusznie uklękła między moimi nogami i spojrzała na mnie przez długie, ciemne rzęsy,
które nawiedzały moje myśli na jawie.
– Zdejmij koszulkę.
Ściągnęła bawełnianą koszulę przez głowę i rzuciła na podłogę, a ja musiałem wcisnąć
dłonie w spodnie dresowe, aby powstrzymać się od rzucenia się na nią i zerżnięcia natychmiast,
bo, kurwa mać, te piersi były idealne. Bladokremowe z ciemnoróżowymi sutkami, wystarczająco
małe, by zakryć je opuszką palca, ale wystarczająco duże, bym mógł z łatwością wziąć je do ust.
Chciałem zobaczyć, jak mój kutas wsuwa się między te cycki, chciałem poczuć na nich swój
wytrysk, poczuć, jak przyciskają się do mojej klatki piersiowej, podczas gdy ja napieram na nią
swoim ciałem.
Ale nie byłoby końca rzeczom, które chciałem zrobić tej małej owieczce, bez względu na
to, ile razy i na ile sposobów ją miałem. Kreowała we mnie tę nienasyconą otchłań, ziejącą
przepaść pożądania, i nawet we mgle widziałem, jak niszczycielskie będzie to uczucie, jeśli go
nie powstrzymam.
A powstrzymam wkrótce… tylko nie teraz.
Zsunąłem pasek spodni na tyle, by uwolnić kutasa, zostawiając na sobie koszulkę.
Lubiłem być ubrany, gdy się pieprzyłem, zawsze lubiłem; nie ma nic bardziej podniecającego niż
naga kobieta wspinająca się po tobie, mrucząca u twoich stóp i piszcząca na twoich kolanach,
a wszystko to, gdy jesteś w pełni ubrany. (I tak, zdaję sobie sprawę, że jest to również
popieprzone pod względem feminizmu i tak dalej. Przepraszam).
Poppy skręcała się i dłonią dryfowała w stronę cienkiego materiału między nogami,
pieszcząc się.
– Zostawiłaś mokrą plamę na mojej nodze, owieczko – powiedziałem, spoglądając w dół
na swoje udo, gdzie jej soki przesiąkły przez materiał szortów i moich spodni. – Chcesz czegoś?
– Chcę dojść – wyszeptała.
– Ale możesz dojść, kiedy tylko zechcesz. Przyszłaś tu dziś, bo chcesz czegoś innego.
Czego?
Zawahała się, a potem odpowiedziała.
– Chcę, żebyś sprawił, że dojdę.
– Wiesz, że nie powinnaś prosić.
– Wiedziałam, że źle jest prosić… albo chcieć.
Wypuściłem powietrze. To było złe. Wszystko, tak bardzo złe. I Jezu, pomóż mi,
z jakiegoś powodu to wszystko robiło się jeszcze słodsze.
– Liż! – rozkazałem, wskazując na kutasa.
Ręce wciąż opierałem na udach; nie zawracałem sobie głowy trzymaniem go dla niej.
Zamiast tego siedziałem i patrzyłem, jak jednym długim ruchem przejechała językiem od
podstawy do czubka. Wbiłem palce w krzesło, sycząc, gdy znowu to powtórzyła. Zapomniałem,
jakie to było dobre, jak gładki, śliski i miękki może być kobiecy język, jaką przyjemność
sprawiał, gdy śledził żyłki wzdłuż wrażliwego spodu mojego fiuta i kreślił delikatne kółka wokół
czubka.
Posłuszna owieczka nie robiła nic więcej poza lizaniem. Dłonią wciąż pieściła się między
nogami, a jej oczy wpatrywały się w moje w słabym świetle.
– Ssij teraz – powiedziałem.
Szybki błysk uśmiechu – uśmiechu, który krzyczał o Lidze Bluszczowej, analizie
finansowej i smaku dobrego szampana – a potem jej głowa zamieniła się w kołyszącą się masę
ciemnych fal między moimi nogami.
Teraz naprawdę jęknąłem. Czy był jakiś widok, za którym tęskniłem bardziej niż ten?
Głowa poruszająca się ochoczo między moimi udami? Ale potem pomyślałem o tamtym
poniedziałku w kościele, jak pochyliła się nad pianinem, a jej cipka stała się jedyną rzeczą, jaką
widziałem. Siedziała na mnie, ocierając się łechtaczką o mój trzon.
Było wiele widoków, które przegapiłem.
Moje biodra i nogi praktycznie wibrowały z tłumionej potrzeby wepchnięcia się w jej usta
i pozwoliłem sobie na odrobinę, wplatając dłonie w jej włosy i przytrzymując ją nad moim
kutasem, pchając biodrami w górę, aż uderzyłem w tył jej gardła, drżąc, gdy wysunąłem się
z powrotem. Usta, zęby, język i podniebienie, wszystko to głaskało mnie, podsycając jeszcze
większy płomień. Nigdy wcześniej mi tak nie stał, to pewne, a kiedy oderwałem jej usta od
mojego fiuta, mogłem zobaczyć każdą żyłę, mogłem poczuć boleśnie nabrzmiały trzon pulsujący
aż do czubka.
Wtedy już nie miałem żadnych wątpliwości, że muszę spróbować jej waginy. Jeśli to miał
być ostatni raz, jeśli to było to, musiałem to zrobić. Znaczy się, już popełniałem grzech
śmiertelny, pozwalając jej na obciąganie. Czy pogorszyłoby się jeszcze bardziej, gdybym znowu
pocierał jej cipkę o siebie?
Albo gdybym wsunął się w nią tylko częściowo? To wciąż nie był prawdziwy seks, nie do
końca, i zaraz bym go wycofał. Chciałem to poczuć tylko raz. Tylko raz.
Cholera, brzmiałem jak nastolatek. Nie obchodziło mnie to w tym momencie,
z najtwardszym kutasem na świecie i najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem, wciąż
klęczącą przede mną, z rozchylonymi ustami i dziurką wijącą się w nieskrywanym pragnieniu.
– Zdejmij spodnie i połóż się na blacie – rozkazałem.
Wstała, zdjęła szorty i poszła do kuchni (gdzie na szczęście wszystkie rolety były
zaciągnięte) i wskoczyła na blat.
Podszedłem do niej powoli, a moja krew zaczęła niebezpiecznie wrzeć, bo wiedziałem, że
zbliżam się do krawędzi, do punktu bez powrotu, ale chciałem, chciałem rzucić się w nieznane,
jeśli tym nieznanym była Poppy. Trudno przejmować się czymkolwiek innym.
Gdy zbliżyłem się do blatu, poczułem jej zapach, mieszankę miłosnych soków i czystego
mydła z nutą lawendy. Rozsunąłem jej nogi tak szeroko, jak pozwalał na to blat, sięgając za nią
i przysuwając do krawędzi, tak że kiedy się do niej przycisnąłem, mój kutas wtulił się w jej
wargi.
Oblizała czerwone usta i spojrzała mi w oczy. Oblizała wargi, jakby była drapieżnikiem,
który chce mnie pożreć, ale to nie tak działało, wcale nie, i nagle zapragnąłem rozmazać tę
czerwoną szminkę, wciąż idealną o trzeciej nad ranem, jakby nałożyła ją ponownie, zanim tu
przyszła. Tak, kiedy z nią skończę, ten starannie nałożony kolor będzie wszędzie, a ona poczuje
się naznaczona, zdobyta.
Pochyliłem się do przodu i pocałowałem ją po raz pierwszy.
Usta miała tak miękkie, jak się spodziewałem – nawet miększe – ale jednocześnie
zaskoczyła mnie ich jędrność. Gdybym nie żył życiem, które prowadziłem przed włożeniem
sutanny, nie zrozumiałbym jej oporu. Ale tak było i rozumiałem.
– Chcesz, żebym o to walczył, owieczko? – mruknąłem, muskając jej usta.
Przytaknęła bez tchu.
– Chcesz, żebym ci go ukradł?
Kolejne skinienie głową.
– Wymusić to na tobie?
Drżący wydech. I w końcu kolejne skinienie głową. Moja mała owieczka chciała ostro,
a ja byłem gotowy, żeby jej to dać.
Moje usta stały się nieubłaganą siłą, aktem natury – aktem Boga – i chwyciłem tył jej
głowy tak mocno, jak tylko się odważyłem, przyciskając jej twarz do mojej. Wbiłem się w nią
biodrami, ocierałem, a wolną ręką chwyciłem za pierś, przyciskając ją do swojej klatki piersiowej
i chwytając tak mocno, że czuła każdą opuszkę palca jako jasny punkt bólu. Powoli, och, tak
powoli jej usta otworzyły się na mnie, a kiedy nasze języki zetknęły się w plątaninie gładkości
i obietnicy, prawie straciłem panowanie nad sobą.
Jej usta były zachłanne, ale moje jeszcze bardziej i walczyliśmy ze sobą, kto kogo pożre
szybciej, kto może wziąć to, czego chce, kto może wziąć najwięcej, a wkrótce była wijącą się
formą gładkich mięśni i miękkich krzywizn, jej biodra szarpały się z moimi, a ręce wplatały się
w moje włosy i drapały po plecach.
Kiedy w końcu przerwałem nasz pocałunek, z satysfakcją zauważyłem, że szminka
rzeczywiście się rozmazała. Pasowała do jej rozmazanego eyelinera i potarganych włosów,
pasowała do jej rąk chwytających mój tyłek.
– Chcę być w tobie – powiedziałem. – Tylko trochę. Tylko po to, by to poczuć.
– O Boże – odetchnęła. – Proszę. To wszystko, o czym marzę, odkąd się poznaliśmy.
– Musisz pozostać nieruchomo, naprawdę nieruchomo – ostrzegłem ją. – Będziesz się
grzecznie zachowywać?
Przygryzła wargę i skinęła głową, a wtedy wziąłem się w garść. Nie mogłem uwierzyć, że
robię to w kuchni mojej własnej pieprzonej plebanii – nie żeby było to gorsze niż podłoga
w kościele. Ale z jej rozłożonymi nogami, gdy nadal dyszała od pocałunków, nie mógłbym
przestać, nawet gdybym próbował. I zdecydowanie nie chciałem próbować.
Powstrzymując się, przycisnąłem główkę kutasa do jej łechtaczki i powoli przesunąłem
w stronę jej tyłka. Zadrżała w sposób, który powiedział mi, że nie ma nic przeciwko temu, a ja
będę musiał dodać to do rzeczy, których gorzko żałuję. Przesunąłem się w górę, ponownie
omijając jej szparkę i docierając do łechtaczki. Wiła się z udręki, a ja miałem ochotę pocałować
jej twarz – albo spuścić się na nią, któreś z tych. Po kilku kolejnych ruchach nie mogłem już
dłużej czekać, musiałem to zrobić, bo inaczej mógłbym umrzeć na miejscu.
Oparłem czoło o jej czoło, oboje patrzyliśmy w dół, obserwując, jak mój czubek naciska
na nią i powoli wsuwa się do środka. Zatrzymałem się, gdy koniuszek kutasa znalazł się w jej
wnętrzu, a potem zamarłem z drżącymi mięśniami.
Oboje wpatrywaliśmy się w ten niesamowity widok: ja w jej wnętrzu, ksiądz smakujący
zakazany owoc i ledwo mogący powstrzymać się przed zjedzeniem go w całości.
– Jakie to uczucie? – wyszeptała.
– Czuję się… – W tym momencie mój głos był zaledwie sapnięciem. – Czuję się jak
w niebie.
Była taka ciasna, jej wagina ściskała mój czubek i nie było słów, by opisać, co ta mokra
śliska skóra robiła ze mną, ponieważ na nowo kształtowała mój umysł i duszę, moją przyszłość
i całe życie. To było uczucie tak podstawowe i pierwotne, tak rozkoszne, że zabiłbym, by je
poczuć, zabiłbym kogoś teraz, jeśli oznaczałoby to, że znów mógłbym włożyć kutasa w tę
kobietę.
Kilka centymetrów potępienia i wszystko, o czym mogłem myśleć, to zanurzenie się
głębiej w piekle.
Przechyliła się do przodu odrobinę, nie mogąc się powstrzymać, zachłanna owieczka, a ja
chwyciłem ją za szyję, nogi trzęsły mi się z wysiłku powstrzymania wytrysku, tak bliskiego od
tego jednego małego ruchu.
– Kurwa, nie ruszaj się, bo dojdę wcześniej, niż chcę, a jeśli tak się stanie, to wezmę cię
na kolana i dam klapsa w tyłek, aż nauczysz się słuchać – powiedziałem surowo.
Moje polecenie miało przewidywalny efekt w postaci gęsiej skórki na jej ramionach.
Oddychała głośno i ciężko w małej kuchni.
– Kurwa – wyszeptała. – Kurwa. To jest najbardziej podniecająca rzecz, jaką
kiedykolwiek robiłam.
Była to prawdopodobnie najgorętsza rzecz, jaką kiedykolwiek ja również robiłem, a przez
całe życie robiłem podniecające rzeczy wielu podniecającym kobietom – ale żadna z nich nie
była taka jak Poppy.
Czerwonousta i błękitnokrwista. I, kurwa, najbardziej napalona kobieta, jaką
kiedykolwiek spotkałem.
– Chcę poczuć, jak dochodzisz przy mnie – wyszeptałem, wciąż opierając czoło o jej
czoło, a nasze oczy wróciły do miejsca, w którym pozostawaliśmy połączeni. Wiedziałem, że nie
zapomnę tego tak długo, jak będę żył, i nie chciałem, żeby ona też zapomniała.
– To nie potrwa długo – oznajmiła, a potem zaśmiała się cicho i zacisnęła się ciasno
wokół mnie. Syknąłem, chwytając się blatu, by nie wytrysnąć.
– Przepraszam – wyszeptała, a ja w odpowiedzi przesunąłem dłoń po jej nodze, aż
dotarłem do łechtaczki i zacząłem ją pocierać.
– Nie ruszaj się – przypomniałem, patrząc, jak moja duża dłoń, opalona i zrogowaciała od
wszystkich dorywczych prac, które wykonywałem w kościele, wciska się w jej miękkie, różowe
ciało, patrząc, jak drży wokół czubka mojego penisa.
– Staram się nie ruszać – mruknęła, a ja mogłem powiedzieć, że tak było, mogłem
powiedzieć, że chciała zobaczyć siebie dochodzącą wokół mnie tak samo jak ja. Zwiększyłem
siłę i tempo moich pchnięć.
– Sprośna dziewucha – wyszeptałem. – Tak niegrzeczna, że pozwoliła mi włożyć go
w siebie. Podoba ci się to, jak leżysz z rozłożonymi nogami wykorzystywana w ten sposób?
Założę się, że lubisz też sprośne wyzwiska.
– Proszę – jęknęła.
– Co proszę, owieczko?
Ledwo mogła teraz mówić. Oparła głowę o szafki i wygięła plecy, przyciskając piersi do
mojego torsu.
– Wyzwiska – powiedziała. – Lubię… wyzwiska…
Kurwa. Naprawdę chciała mnie zabić. Śmierć przez podniecenie. Śmierć przez wieczną
erekcję.
– Jesteś dziwką, Poppy? – Pochyliłem głowę i przyssałem się do sutka, delektując się
tym, jak furkocze na nim mój język, jak twardnieję podczas ssania. – Z pewnością zachowujesz
się jak dziwka, zmuszając mnie do takiego zachowania. Zmuszasz mnie do łamania wszelkiego
rodzaju zasad, a ja nienawidzę łamać zasad. – Przeniosłem się na jej szyję, całując i gryząc. –
Weźmiesz go wszędzie, gdzie się da, prawda?
– Jestem… – Wzięła wdech, nie mogąc skończyć, ale nie musiała, bo właśnie dochodziła,
a jej ciało poruszało się, jakby goniło fale przyjemności, które przez nie przepływały. Raz za
razem jej cipka zaciskała się na główce mojego kutasa, ściskając go i pulsując, a sama
świadomość, że mogę sprawić, że dojdzie przy zaledwie najpłytszej penetracji, doprowadzała
mnie niemal do szaleństwa.
Opadła w moje ramiona, opierając mi głowę na ramieniu.
– Twoja kolej – zaordynowała, dotykając mnie.
Zacząłem się wysuwać, ale złapała mnie za biodra i powstrzymała.
– Nie – powiedziała. – We mnie.
– Poppy – zaprotestowałem.
– Biorę pigułki. – Jej szczęka zacisnęła się, gdy spojrzała na mnie. – Chcę zobaczyć, jak
z ciebie wytryska. Chcę go tam, gdzie jego miejsce. We mnie. Proszę, Tyler. Jeśli to ostatni raz,
daj mi tę jedną rzecz.
Tyler. Nigdy wcześniej mnie tak nie nazwała. I leżało to teraz u podstawy mojego
kręgosłupa, podsycane jej sprośnymi słowami – która kobieta błagała o to? Jaką kobietę to
podniecało?
Ale szczerze mówiąc, zgodziłbym się na wszystko, nieważne, jak ryzykowne, więc
skinąłem głową, zaciskając szczękę.
Oparła się plecami o szafki, podnosząc pięty na wysokość blatu. Zmiana jej pozycji nie
spowodowała, że wszedłem w nią głębiej, ale pozwoliła jej zacisnąć się wokół mnie, a mój
wytrysk zbliżał się nieuchronnie. Przesunęła dłońmi po piersiach, przesuwając kciukami po
wciąż nabrzmiałych sutkach, ściskając piersi razem i rozsuwając je, podkreślając, jak kurewsko
były soczyste i podniecające.
Boże, musiałem pompować.
Potrzebowałem napierać.
Chciałem się pieprzyć.
Potem jej palce powędrowały do łechtaczki i znów zaczęła się nakręcać, palce drugiej
ręki wsuwały się i wysuwały z jej ust, a ja byłem kurewsko oszołomiony, tymi ustami, tymi
niegrzecznymi ustami, ustami, które wcześniej przy kominku sprawiły, że stanął mi jak cholera.
A potem – niegrzeczna dziewucha – poruszyła biodrami tak nieznacznie, wypinając je na tyle, by
wepchnąć się na mnie i wysunąć najmniejszy kawałeczek, tak mokry, tak ciasny. I stało się.
Wbiła się aż po jaja i ponownie w górę kutasa, i oboje patrzyliśmy, jak to się dzieje, jak moje
biodra szarpią się, a mięśnie brzucha podskakują, a potem wytryskuję. Ledwo stałem na nogach
i ledwo mogłem oddychać, gdy niemal mnie rozerwało, mój pierwszy orgazm w kobiecie od lat,
ale zmusiłem się, by stać nieruchomo, bo chciałem zapamiętać ten moment na zawsze, kapiące
nasienie, jej mokrą cipkę i nogi rozłożone w uświęconym powitaniu. Pulsowanie w końcu,
w końcu zwolniło, a ona położyła głowę na mojej piersi, wydając to szczęśliwe, zadowolone
westchnienie. Serce ścisnęło mi się w klatce piersiowej, domagając się wszystkiego, czego
chciało teraz, gdy mogło być słyszane ponad moją szalejącą żądzą.
– Cholera – mruknąłem, pochylając się do przodu i wciskając twarz w jej słodko
pachnące włosy. – Co ty mi robisz?
Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, żadne z nas nie chciało, by to się skończyło, ale
wtedy włączyła się klimatyzacja, dmuchając na nas zimnym powietrzem, a Poppy zadrżała,
wciąż naga. Kazałem jej zostać na blacie, a sam wziąłem myjkę i umyłem ją ciepłą wodą,
a potem pomogłem jej znaleźć ubrania i odprowadziłem do drzwi.
– Zobaczymy się jutro na mszy? – spytała.
– Poppy.
– Wiem, wiem – przerwała mi ze smutnym uśmiechem. – Jutro zaczniemy od nowa.
Czysto. W czystości.
– Dobrze, ale nie to chciałem powiedzieć.
Zmarszczyła brwi.
– Co chciałeś powiedzieć?
Pochyliłem się i musnąłem wargami jej usta. Ostatni raz. Ostatni pocałunek.
– Chciałem ci podziękować. Za szkocką i za… to, co się właśnie wydarzyło.
Mrugnęła do mnie, a potem zamknęła oczy, gdy pogłębiłem nasz pocałunek, smakując
każdy centymetr jej ust, liżąc ją tak delikatnie i z miłością, jak robiłem to wcześniej zaciekle. Nie
chciałem ruszać się z tego miejsca, chciałem tylko smakować ją, oddychać powietrzem, które
dzieliliśmy, i czuć ciepło jej ciała przy moim – a także udawać, że nie czekam na tsunami
poczucia winy i dożywotnią pokutę.
– Dobranoc – wyszeptała mi przy ustach.
– Dobranoc, owieczko – odpowiedziałem.
Odsuwanie się od niej było jak stąpanie po odłamkach szkła. Nie mogłem się
powstrzymać, miała tak wielkie oczy i była tak otwarta na moją miłość, a instynkt bardziej niż
cokolwiek innego sprawił, że nakreśliłem mały krzyżyk na jej czole.
Błogosławieństwo.
I, miejmy nadzieję, obietnica, że będzie lepiej.
6
Drugi list do Tymoteusza 2:22.
10
Poppy przyszła wczoraj rano na mszę i szukała mnie później, aby ustalić plany na
dzisiejszy lunch. Chciałem zjeść z nią lunch wtedy – albo zjeść ją na lunch, nie byłem pewien –
ale uciekła, gdy tylko uzgodniliśmy szczegóły, a potem zalał mnie zwyczajowy tłum
oczekujących po mszy. Czy próbowała zachować dystans? A jeśli tak, to czy dlatego, że tego
chciała? A może w ramach wyświadczonej mi przysługi?
Myśl o tym, że od tej pory będziemy się tak zachowywać wobec siebie – służbowo
i szorstko – sprawiła, że poczułem się wyjątkowo nieszczęśliwy.
Co było głupie, bo tego właśnie chciałem – nie, tego powinienem chcieć – ale nie
chciałem. Pragnąłem obu – życia, w którym byliśmy parafianką i księdzem, oraz życia, w którym
byliśmy mężczyzną i kobietą – i z każdą chwilą mijającą bez moich ust na skórze Poppy, coraz
więcej mojej siły woli ulatywało, aż zostałem z niewygodną świadomością, że zniosę każde
poczucie winy lub karę, jaką będę musiał ponieść, by znów jej dotykać.
Dziś te myśli wciąż krążyły mi po głowie, gdy zbierałem swoje rzeczy i szedłem dwie
przecznice do najbliższej winiarni. Spodziewałem się zobaczyć Poppy samą, ale byłem mile
zaskoczony, gdy okazało się, że rozmawia z Millie w ogrodzie winnym, z otwartą butelką czegoś
białego i schłodzonego na stole.
Poppy pomachała mi.
– Zaprosiłam Millie. Mam nadzieję, że to w porządku?
– Oczywiście, że w porządku – przerwała Millie, zanim zdążyłem odpowiedzieć. – Ten
chłopak ledwo potrafi określić czas, a co dopiero zaplanować budżet na duży projekt.
Kpiąco zmarszczyłem brwi.
– Muszę ci powiedzieć, że w tej torbie mam bardzo uporządkowany stos karteczek
samoprzylepnych i serwetek barowych.
Millie skrzywiła się, jakbym potwierdził wszystkie jej najczarniejsze obawy. Zerknąłem
na Poppy, jakaś niedojrzała część mnie chciała się upewnić, że się roześmiała, a potem
żałowałem, że to zrobiłem, gdy zobaczyłem, jak cudownie wygląda. Włożyła turkusowe obcisłe
dżinsy i tak samo obcisłą koszulkę z miękkiej cienkiej bawełny przypominającą tę, którą miała na
sobie w sobotni wieczór… koszulkę, przez którą ssałem jej sutki. Włosy splotła w niedbały
warkocz przerzucony przez jedno ramię, a jej oczy miały bardziej zielony niż brązowy odcień
w świetle słonecznym wpadającym przez winorośl pokrywającą pergolę. Usta znów pomalowała
tą charakterystyczną czerwienią. Dlaczego musiała być taka seksowna przez cały ten cholerny
czas?
– Usiądź, chłopcze, zanim riesling się nagrzeje – poleciła Millie. – A teraz, Poppy,
powiedz ojcu Bellowi to, co właśnie mi powiedziałaś.
Przysunąłem sobie krzesło z kutego żelaza i usiadłem, pocąc się we
wczesnowrześniowym upale. Millie nalała trzeci kieliszek chłodnego wina, a ja przyjąłem go,
wdzięczny, że mam coś, na co mogę patrzeć poza Poppy.
– Cóż – zaczęła Poppy – na początek nie jestem zaznajomiona z tym, co robicie w celu
zbierania funduszy lub co robiliście w przeszłości, więc nie chcę nadepnąć nikomu na odcisk.
– Nie nadepniesz – obiecałem.
– Ale powiedz mi, jeśli to zrobię. W końcu to twój projekt.
– To projekt kościoła – sprostowałem. – A ponieważ przychodzisz do Świętej
Małgorzaty, powiedziałbym, że to także twój projekt.
Zarumieniła się radośnie, jakby to ją ucieszyło, kreśląc kółka wokół krawędzi iPada, gdy
mówiła. Przypomniałem sobie, co myślałem o niej podczas naszego spotkania, że była urodzoną
wolontariuszką, kimś, kto uwielbia pomagać. Gdy mówiła, widziałem w jej oczach
podekscytowanie i cel.
– Zauważyłam, że Weston ma ogromną liczbę sezonowych festiwali, co nie jest niczym
niezwykłym dla miasta, do którego wpada się na krótki odpoczynek – kontynuowała. – Na
stronie internetowej kościoła reklamujecie otwarte drzwi dla odwiedzających festiwal. Czy
kiedykolwiek zrobiliście coś więcej?
– Nie bardzo – odpowiedziała Millie.
– A ilu gości zazwyczaj odwiedza kościół?
Próbowałem sobie przypomnieć.
– Trzech? Czterech?
Poppy skinęła głową, jakbym udowodnił jej rację.
– Myślę, że festiwal to doskonała okazja, by przyciągnąć więcej darczyńców, jeśli
wykorzystamy go we właściwy sposób. Ten budynek ma ponad sto lat i właśnie dla tego uroku
ludzie tu przychodzą. To i alkohol. Ustawimy się więc na chodniku, rozdamy lokalne wino
i whiskey z destylarni, ale trzymajmy się z dala od typowych kościelnych wyprzedaży. Ludzie
nie przychodzą kupować książeczek z przepisami czy różańców. Przychodzą, żeby zobaczyć.
A ty dajesz im alkohol za darmo, więc podświadomie czują się wobec ciebie zobowiązani.
Widziałem teraz Poppy w wydaniu biznesowym, jak sprawnie i z łatwością przedkładała
swoje argumenty, obracając rysik w palcach podczas mówienia. Widziałem zamożną dziewczynę
ze szkoły zarządzania, absolwentkę Dartmouth, kobietę stworzoną z myślą o dużych zarządach
i korporacyjnych zwycięstwach.
– Tak czy inaczej, sprawiasz, że kościół stanie się miejscem docelowym dla ludzi
błąkających się po okolicy. To krok pierwszy. Ale co ważniejsze, należy dotrzeć do lokalnych
gazet i stacji telewizyjnych w Kansas City. Święta Małgorzata zostanie tematem lokalnych
wiadomości, które rozchodzą się viralowo na Twitterze i Facebooku. Kościół ma na celu
zachowanie tradycji Środkowego Zachodu. Kładziesz nacisk na rzeczy, które według Millie
zamierzasz zrobić: zachować oryginalne okna, przywrócić oryginalne drzwi z twardego drewna
i naprawiać stare kamienne elementy. Ludzie kochają takie rzeczy. A potem krok trzeci, który
jest tak naprawdę krokiem zerowym, ponieważ wykonujesz tę część przed zrobieniem
czegokolwiek innego. Tworzysz Kickstarter dla renowacji, dzięki czemu gdy historie są
emitowane, a posty ponownie publikowane, ludzie mogą łatwo śledzić dalsze działania. W ten
sposób zwiększysz swój zasięg zbierania funduszy z obszaru Weston do całej metropolii Kansas
City, a być może nawet dalej.
Ta kobieta była cholernie mądra.
– Dlaczego więc nie zrobić po prostu Kickstartera i wiadomości?
– Ponieważ – odpowiedziała, pochylając się do przodu – musisz sprowadzić tłum ludzi do
kościoła, aby zobaczyli go na własne oczy, poznali jego historię i potencjalną renowację.
Potrzebujesz ich, by wrócili tam, skąd przybyli, i zasiali ziarno. To oni z największym
prawdopodobieństwem zaczną udostępniać i tweetować, to oni pomogą ci przezwyciężyć ten
pierwszy etap bezwładności, ponieważ są teraz zaangażowani, spędzili czas i energię w Świętej
Małgorzacie. Są twoimi uczniami. Nauczasz ich, a potem mówisz: „Idź i czyń podobnie”.
– Czytałaś Biblię – powiedziałem z uznaniem.
Uśmiechnęła się.
– Tylko trochę. Millie zaprosiła mnie na spotkanie w przyszłym tygodniu. Ten werset był
na odwrocie broszury.
Spotkania „Przyjdź i zobacz” były przeznaczone dla osób zainteresowanych dołączeniem
do Kościoła i teraz nadeszła moja kolej, aby ukryć radosną reakcję. Pomimo tego, co poszło nie
tak między nami, nadal była szczerze zainteresowana zgłębianiem wiary.
– Myślę, że twój pomysł brzmi fantastycznie – stwierdziłem. – Wyczerpaliśmy już
wszystkie dostępne środki i sądzę, że nasza parafia nie ma już funduszy. Mówisz, że to takie
proste, ale jak drogie będzie oferowanie darmowego wina? Jak w ogóle skontaktować się
z dziennikarzami?
Poppy chwyciła zębami nasadkę swojego rysika i zaczęła notować na iPadzie.
– Zajmę się tym. Tutejsze winnice przekażą wino; to proste. A stacje informacyjne
zawsze szukają nowych informacji, więc wystarczy wysłać maila, co zrobię jeszcze w tym
tygodniu. Założę też Kickstartera. Zobaczysz, to nie jest aż tak dużo pracy.
– Wydaje mi się, że bardzo dużo – przyznałem. – To znaczy, myślę, że masz rację, i chcę
to zrobić, ale wydaje mi się, że to całkiem sporo.
– Okej, wygląda na dużo, ale naprawdę, obiecuję, że tak nie będzie. Zwłaszcza że ja się
tym zajmę. Wszystko, co będziesz musiał zrobić, to być czarującym i uśmiechać się do kamery.
Millie poklepała mnie z uznaniem po ramieniu.
– Jest w tym dobry. Jest naszą tajną bronią.
Poppy przeniosła wzrok na mnie.
– Tak, jest.
Spędziliśmy resztę godziny na planowaniu, decydując, który festiwal ma największy sens
dla naszej zbiórki pieniędzy (Irish Fest) i kto będzie robił co (Poppy zrobi większość, a Millie i ja
zgodziliśmy się zostać zwerbowani wszędzie tam, gdzie będziemy potrzebni, dając Poppy nasze
osobiste adresy mailowe i numery telefonów). A potem Millie wsiadła do swojego złotego
sedana buick i pojechała dwie ulice dalej do domu, podczas gdy ja i Poppy poszliśmy
z powrotem w kierunku kościoła.
– Nie będę mogła dzisiaj przyjść do spowiedzi – powiedziała ni stąd, ni zowąd. – Mam
telekonferencję. Mam nadzieję, że to nie kłopot.
– Większość katolików przystępuje do spowiedzi tylko raz w roku. Nic ci nie będzie. –
Czułem się jednak trochę rozczarowany. (Oczywiście z niewłaściwych powodów).
– Zastanawiałam się…
– Tak? – zapytałem z nadzieją.
– To zabrzmi głupio. Nieważne.
Przechodziliśmy teraz przez główną ulicę, z zacienionego pobocza na jeszcze bardziej
zacieniony chodnik, a wokół nas wiatr szumiał w liściach, słychać było ptaki i odległy odgłos
samochodów. Chciałem jej powiedzieć, że teraz oddałbym jej wszystko, oddałbym jej wszystko,
by móc pozostać w tej spokojnej bańce wczesnej jesieni na zawsze, tylko my dwoje, liście
i zielone ciepło, które sprawiało, że tak łatwo było poczuć się kochanym przez Boga.
Ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Zamiast tego stwierdziłem:
– Nie sądzę, by była pani w stanie zadać głupie pytanie, panno Danforth.
– Powinieneś powściągnąć osąd, dopóki nie zapytam, ojcze – odpowiedziała głosem,
który był na wpół śmiechem, na wpół westchnieniem.
– Jestem katolikiem. Osądzanie to moja rzecz.
To wywołało u niej prawdziwy śmiech. Spojrzała na ceglaną fasadę kościoła, gdy się
zbliżaliśmy, a potem wyprostowała ramiona, jakby decydując się na to.
– Sprawa wygląda tak. Chcę to zrobić… tę sprawę z Bogiem. Myślę, że może to pierwszy
słuszny wybór, odkąd stanęłam na scenie w Dartmouth. Ale nie mam żadnych ram, by nawet
myśleć o życiu religijnym. Wiem, że powinnam pojawiać się na mszy i czytać Biblię, i to
wszystko wydaje się dość proste. Ale modlitwa… czuję się głupio. Czuję się niezdarna. Nigdy
wcześniej tego nie robiłam i nie jestem pewna, czy robię to dobrze. – Odwróciła się do mnie. –
Więc chyba chciałam wiedzieć, czy możesz mi w tym pomóc. Z modlitwą.
Zamierzałem powiedzieć jej, że modlitwa nie jest testem, że Bóg nie ocenia jej na
podstawie tego, jak dobrze lub jak elokwentnie się modli, że liczy się nawet siedzenie w ciszy. Że
my, katolicy, mamy przepisane modlitwy, aby ominąć ten rodzaj kryzysu. Ale wtedy bryza
rozwiała kosmyk włosów na jej twarzy, a ja bez zastanowienia sięgnąłem i odgarnąłem go za
ucho, a ona zamknęła oczy pod moim dotykiem i, kurwa, kurwa, kurwa, co miałem powiedzieć?
– Dziś wieczorem – odparłem. – Po męskiej grupie. Przyjdź do mnie. Popracujemy nad
tym.
11
Uderzyło mnie to jak tona ciężkich cegieł wielkości pocałunku, gdy odprawiałem mszę
następnego ranka: zakochałem się w Poppy Danforth.
Nie byłem tylko zdesperowany, by ją przelecieć. Nie tylko cieszyłem się, że mogę pomóc
jej odnaleźć wiarę. Byłem na dobrej drodze, by się w niej zakochać.
Po miesiącu.
Głupi, głupi, głupi.
A teraz, kiedy jej tu nie było, nigdzie w pobliżu, moja obsesja wymknęła się spod
kontroli, jak uzależnienie od narkotyków domagające się karmienia.
Przypomniałem sobie jej głos wypełniający kościół po tym, jak Rowan i babcie opuściły
poranną mszę. Wyobrażałem sobie jej twarz i niechlujny warkocz, gdy kończyłem kopiowanie
arkusza do studiowania Biblii dla następnej grupy mężczyzn. Wyszukałem w Google zdjęcia
Dartmouth i Newport, zamiast przeglądać fora The Walking Dead. Nawet (wiem, że to
przerażające) wygooglowałem jej rodzinę, przewijając zdjęcia wypolerowanych osób na
wypolerowanych imprezach charytatywnych, w końcu znalazłem jej stare zdjęcie na czymś, co
wyglądało na zbiórkę pieniędzy dla polityka. Ona i grupa atrakcyjnych ludzi, którzy najwyraźniej
byli jej rodzicami i rodzeństwem – jej ojciec, srebrnowłosy i o szerokich ramionach, oraz matka,
smukła i elegancka. Brat i siostra w takich samych drogich ubraniach i drogich twarzach
z wysokimi kośćmi policzkowymi.
Kliknąłem na zdjęcie, by zobaczyć je w powiększeniu i aby obejrzeć twarz Poppy. Była
wyraźnie młodsza, choć nie za młoda – miała może dwadzieścia kilka lat i sprawiała wrażenie
nieszczęśliwej. Podczas gdy wszyscy inni błysnęli do kamery swoimi bogatymi, szczęśliwymi
uśmiechami, Poppy zdołała tylko zacisnąć usta, a oczy skierowała gdzieś za kamerzystę, jakby
pochłonięta czymś, co tylko ona mogła zobaczyć.
Fala niechcianej zazdrości i podejrzeń wezbrała w mojej piersi. Czy ona patrzyła na
Sterlinga? Z tego, co wiedziałem, wyglądało to na wydarzenie, na którym mógłby być. A może
po prostu wpatrywała się w widmo własnego nieszczęścia, własnej nudnej przyszłości,
uwięzionej w aranżowaniu usadzenia gości i kartach menu?
Myślałem o tym zdjęciu przez resztę wieczoru, kiedy przygotowywałem się do spotkania
z grupą młodzieży. Myślałem też o niej, o tym, że zobaczę ją w czwartek, i co kilka minut
łapałem się na tym, że się uśmiecham, uśmiecham się bez żadnego powodu, z wyjątkiem tego, że
znów zobaczę Poppy.
Dziś wieczorem na grupie młodzieżowej rozmawialiśmy o kuszeniu Jezusa na pustyni
i zrozumiałem, jak diametralnie inne ma dla mnie znaczenie niż w zeszłym tygodniu, czułem się
całkowicie oderwany od tych wersetów. Nie byłem na pustyni… Znajdowałem się w miejscu
z szeleszczącymi zielonymi liśćmi i czystą, rwącą wodą.
Co się zmieniło? Zastanawiałem się. Między zeszłym a tym tygodniem, między wczoraj
a dziś?
To była ostatnia noc. Modlitwa, magia, zapach jej włosów. Pocałunek, który coś
przypieczętował, coś, co wykraczało poza to, co fizyczne i duchowe. Nie były już oddzielone
i podzielone, ale stanowiły jedność… a wraz z tym doświadczenie z nią przeszło od bycia
piekielnie zagmatwanym do cudownego. Niesamowite. Nie niesamowite w fajnym znaczeniu, ale
niesamowite w tym sensie, że napełniło mnie podziwem.
Ona napełniła mnie podziwem. Sprawiła, że patrzyłem na świat z nowym poczuciem
zachwytu, każde drzewo było bardziej zielone, każdy kąt ostrzejszy, każda twarz przyjemniejsza
i bardziej zachwycająca.
Poczucie winy jednak nie zniknęło. Zygzakiem przechodziłem od fantazji do wyrzutów
sumienia, karząc się kolejnymi biegami, kolejnymi pompkami, kolejnymi obowiązkami wokół
Kościoła, spędzając godziny na modlitwie w poszukiwaniu odpowiedzi.
Dlaczego Bóg przyprowadził tu Poppy, skoro nie miałem się w niej zakochać?
Czy to naprawdę takie straszne, by człowiek boży uprawiał seks? Protestanci robili to
przez pół tysiąclecia i nie wydawali się za to bardziej skazani na piekło niż katolicy.
I czy to takie złe chcieć jednego i drugiego? Chciałem prowadzić ten kościół, chciałem
pomagać ludziom odnaleźć Boga. Ale do cholery, chciałem też Poppy i nie sądziłem, że to
sprawiedliwe, że muszę wybierać.
Bóg nie odpowiedział. Jakakolwiek magia utrzymująca się w kościele przez ostatnie kilka
tygodni skrywała się przede mną i w pewnym sensie była to jej odpowiedź.
Musiałem sam sobie z tym poradzić.
12
Jakimś cudem udało mi się przetrwać resztę dnia, biegając tak długo, aż nie byłem
w stanie myśleć, bez przekonania składając materiały do propozycji panelu biskupa Bove’a,
jednocześnie niecierpliwie obserwując zegar (i tłumiąc poczucie winy, gdy zbierałem notatki na
temat grzechu seksualnego).
Około siódmej wieczorem brzdęknął telefon.
Jestem w domu. Mam przyjść na plebanię?
Odpowiedziałem od razu: Spotkamy się w kościele.
Czwartkowy wieczór to jedyna noc w tygodniu, kiedy nie ma żadnych zajęć, grup ani
studiów biblijnych, więc kościół stoi pusty. Wieczór był jeszcze na tyle wczesny, że nadal było
jasno, a ja chciałem mieć wiarygodną wymówkę w postaci doradztwa lub spraw budżetowych na
wypadek, gdyby ktoś zobaczył ją wchodzącą do kościoła. Samotne przyjście na plebanię w nocy
byłoby nieco trudniejsze do wytłumaczenia.
Wślizgnąłem się tylnymi drzwiami i praktycznie pobiegłem korytarzem do przedsionka,
gdzie drzwi wejściowe były zamknięte. Przekręciłem zasuwę i otworzyłem, a tam stała Poppy
w krótkiej czerwonej sukience i czarnych szpilkach, z czerwonymi ustami, cała gotowa na mnie.
Na początku chciałem być delikatny, dzielić więcej tych głębokich, słodkich pocałunków,
przez które czuliśmy się oszołomieni, ale ta sukienka i te szpilki…
Pieprzyć delikatność.
Złapałem ją za nadgarstek i wciągnąłem do środka, ledwo zdążając zamknąć drzwi, zanim
pchnąłem ją na nie i pochyliłem usta nad jej ustami. Wsunąłem ręce pod jej tyłek i uniosłem, tak
że teraz była naprawdę uwięziona między drewnem a moją miednicą, którą kołysałem podczas
pocałunku.
I wtedy odkryłem, że nie miała na sobie bielizny.
– Poppy – powiedziałem, przerywając nasz pocałunek, by przesunąć dłoń w dół. – Co to
jest?
– Mówiłam ci – odpowiedziała, próbując złapać oddech. – Narobiłeś mi dziś bałaganu.
Musiałam je zdjąć.
– Więc resztę popołudnia spędziłaś bez nich?
Przytaknęła, przygryzając wargę.
Oderwałem się od ściany, wciąż ją trzymając, i zaniosłem do środka, używając pleców do
otwarcia drzwi. Owinęła nogi wokół mojej talii i było to tak naturalne, tak pasujące, mieć ją
w ramionach, że nigdy nie chciałem jej puścić.
– Czy mam kłopoty? – zapytała nieco nieśmiało.
– Tak – mruknąłem, podgryzając jej szyję. – Mnóstwo kłopotów. Ale najpierw pochylisz
się, a ja sprawdzę dokładnie, jak zła byłaś.
Zamierzałem zabrać ją do mojego biura, ale nie mogłem czekać tych kilku minut, które
zajęłoby mi dojście tam; ledwo mogłem powstrzymać się przed rozpięciem dżinsów i wbiciem
się w nią od razu. Mógłbym pochylić ją nad ławką, ale chciałem, żeby była w stanie utrzymać
równowagę. Pianino znajdował się po drugiej stronie świątyni, ale ołtarz… święty kamienny stół
kościoła był zaledwie kilka kroków dalej.
Wybacz mi, pomyślałem, po czym zaniosłem Poppy na niskie schody. Postawiłem ją
i obróciłem twarzą do ołtarza, ciesząc się, że w tych szpilkach będzie na idealnej wysokości.
– Ołtarz – mruknęła. – Czy jestem dziś twoją ofiarą?
– A składasz się w ofierze?
W odpowiedzi położyła dłonie płasko na tkaninie ołtarza, a wygięte plecy tylko
podkreśliły okrągły kontur pośladków.
– Bardzo dobrze, owieczko, ale nie wystarczająco dobrze. – Przycisnąłem dłoń do jej
pleców i skierowałem je w dół, obserwując, jak spódnica powoli podjeżdża do tyłu jej ud, gdy się
pochyliła. Napierałem, a jej policzek znalazł się bokiem do ołtarza, a potem odnalazłem jej
nadgarstki i wyciągnąłem je ponad jej głowę.
– Nie ruszaj się ani o centymetr – szepnąłem jej do ucha, po czym udałem się do zakrystii,
gdzie znalazłem sznur. Kiedy wróciłem do absydy, była nieruchoma, tak jak ją zostawiłem, co
bardzo mnie ucieszyło. Wynagrodzę jej to później.
Szybko zawiązałem biały sznur wokół jej nadgarstków i dłoni, myśląc o modlitwie, którą
kapłani mieli odmawiać, gdy go wiązali. „Przepasz mnie, Panie, pasem czystości i zgaś we mnie
ogień pożądliwości…”7.
Owinięty wokół jej nadgarstków, wiążący tę kobietę z moimi pragnieniami, pas robił
dokładnie odwrotnie do swojego przeznaczenia, nie gasząc niczego. Całe moje ciało płonęło dla
niej, płomienie lizały już każdy centymetr mojej skóry, a jedynym sposobem na ich ugaszenie
było zanurzenie jaj głęboko w jej słodkiej cipce. Powinienem czuć się z tym źle.
Powinienem.
Odsunąłem się, by podziwiać moje dzieło: sposób, w jaki jej ramiona wyciągały się do
przodu związane razem, jak jeniec w błaganiu; sposób, w jaki jej czarne obcasy wbiły się
w dywan; sposób, w jaki eksponował się jej tyłek cały do mojej dyspozycji.
Skierowałem na nią uwagę, unosząc jednym palcem rąbek spódnicy.
– To odsłania strasznie dużo, mała owieczko. Wiesz, jak dużo?
Patrzyła na mnie przez wygięte ramię.
– Tak – potwierdziła. – Czuję na sobie powiew powietrza…
Uklęknąłem za nią, tak jak wtedy po jej spowiedzi, ale tym razem tylko po to, by się jej
przyjrzeć. Spódnica rzeczywiście zakrywała niewiele, a najmniejsze podwinięcie odsłoniłoby
muszelkoworóżowe fałdki jej waginy.
– Dlaczego włożyłaś dziś tę sukienkę, Poppy?
– Chciałam… chciałam, żebyś mnie w niej przeleciał.
– To niegrzeczne. Ale nie tak niegrzeczne, jak bycie w miejscu publicznym, w pracy,
z odsłoniętą cipką.
Wstałem i przesunąłem dłońmi po jej udach, łapiąc w palce miękki materiał i przesuwając
go ponad biodra.
– A gdyby wiatr poderwał ci spódnicę? – mówiąc to, pieściłem jej tyłeczek. – A gdybyś
przypadkiem rozłożyła nogi i ktoś akurat patrzyłby pod odpowiednim kątem?
Jej głos był stłumiony przez ramię.
– Kiedyś rozbierałam się dla pieniędzy. Nie martwię się tym.
Plask.
Wciągnęła głęboko powietrze, a ja patrzyłem, jak na jej pupie pojawia się czerwony
odcisk dłoni, wyraźny nawet w słabym świetle późnego wieczoru.
– Martwię się o to – dodałem. – Wiesz, jak kurewsko zazdrosny jestem o mężczyzn,
którzy widzieli cię w takim stanie? Jak bardzo jestem zazdrosny o Sterlinga?
– Nie powinieneś być…
Plask.
Zadrżała, a potem rozszerzyła nogi, by przysunąć tyłek bliżej mojej dłoni.
– Wiem, że nie powinienem – zapewniłem – ale nie o to chodzi. Nie mam ci za złe
twojego przeszłego życia. Ale to. – Pozwoliłem mojej dłoni zsunąć się w dół, by objąć jej gorące,
nabrzmiałe i mokre wargi. – Biorę dziś wieczorem. Są moje. Co czyni z ciebie niegrzeczną
dziewuchę, tak lekkomyślnie szafującą swoją cipką.
Ponownie dałem jej klapsa, a ona jęknęła, opierając się o ramię.
– Nie wiem, co w tobie jest – mówiłem dalej, pochylając się blisko jej ucha. – Ale
budzisz we mnie pieprzonego jaskiniowca. Spójrz na mnie, Poppy.
Spojrzała, jedno piękne piwne oko zerknęło znad związanego ramienia. Ścisnąłem za
cipkę, a ona była tak śliska w mojej dłoni, że natychmiast musiałem się opanować, by nie
pokazać, jak bardzo mnie podnieca, że klapsy i uległość ją tak podniecają. Ale musiałem
odznaczyć to jedno pole, rozstrzygnąć to ostatnie pytanie, ponieważ nie chciałem iść do piekła
feministycznego sojusznika znajdującego się na szczycie innych piekieł, do których miałem
trafić. Ścisnęłem ją ponownie, a ona z trudem utrzymała na mnie wzrok.
– Poppy, ja… chcę być z tobą taki. Szorstki. Zaborczy. Ale musisz mi powiedzieć, czy to
w porządku. – Oparłem głowę na jej plecach, wtulając twarz w szyję. – Powiedz mi, czy to
w porządku, Poppy. Powiedz, proszę.
Boże, ten lawendowy zapach i jedwabisty dotyk jej włosów na moim policzku i uczucie
mokrej waginy pulsującej w mojej dłoni.
– Po prostu… pieprzyć.
– Tak – potwierdziła, a jej głos był naglący, wyraźny, głośny. – Tak, proszę.
– O co prosisz? – Musiałem się upewnić. Ponieważ Księga Kapłańska nawet blisko nie
opisywała wszystkich rzeczy, które chciałem zrobić tej kobiecie, sposobów, na jakie chciałem ją
zbezcześcić.
Słyszałem uśmiech w jej głosie wraz z pragnieniem.
– Tyler, jesteś dokładnie tym, czego chcę. Wykorzystaj mnie. Bądź szorstki. Zostaw
ślady. – Zrobiła pauzę. – Proszę.
To było wszystko, czego potrzebowałem. Pocałowałem ją w kark, a następnie
wyprostowałem się, aby móc ponownie uderzyć w tyłek, pocierając miejsce zaraz po tym, aby
złagodzić pieczenie.
– Wstań i odwróć się – rozkazałem, a ona natychmiast się zgodziła.
Wyraz jej twarzy, gdy się odwróciła, wystarczył, bym doszedł – wyglądała tak, jakby
celowo robiła wszystko, absolutnie wszystko, by być zerżniętą właśnie teraz, a ja miałem wiele
związanych z tym planów. Ale najpierw.
Rozwiązałem jej nadgarstki, całując lekkie wgniecenia pozostawione przez sznur,
a następnie sięgnąłem za nią i rozpiąłem sukienkę. Opadła na jej stopy, pozostawiając ją
całkowicie nagą z wyjątkiem szpilek. Przez chwilę wpatrywałem się w jej dojrzałe piersi,
wystarczająco duże, by je ścisnąć, i wystarczająco małe, by jędrnie sterczeć. Jej sprężysty brzuch,
smukły, miękki i lekko zaokrąglony, z biodrami, w które można było wbić palce. Nagi wzgórek
łonowy jej cipki, gładki i delikatny, oraz zniewalająca krągłość jej tyłka.
– Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie masz na sobie… – Wskazała na swoją szyję.
– Dzień wolny – odpowiedziałem, mój głos był bardziej ochrypły, niż się spodziewałem.
Sięgnąłem na kark i chwyciłem materiał koszulki, ściągając ją przez głowę. Rozkoszowałem się
sposobem, w jaki jej wargi rozchyliły się, a jej dłoń powędrowała do ust, gdy patrzyła na mnie.
Odpiąłem pasek, wysunąłem ze szlufek dżinsów i upuściłem go na podłogę. Zdjąłem buty
i spodnie.
Zwykle lubiłem być przynajmniej częściowo ubrany podczas seksu, ale chciałem dać jej
to – moją nagość jako prezent. I po prostu chciałem poczuć każdy centymetr jej skóry na swojej.
To było pierwsze rżnięcie od trzech lat i nie zamierzałem przegapić niczego.
– Podejdź tutaj – rozkazałem. – I uklęknij.
Zrobiła to, jej oddech był teraz wyraźnie słyszalny, uklękła przede mną i skrzyżowała
kostki za sobą, drwiąc ze mnie tymi obcasami.
– Zdejmij je – powiedziałem, podbródkiem wskazując na moje czarne bokserki. Zrobiła
to, niecierpliwie ściągając je z moich bioder, a ja jęknąłem, gdy nabrzmiały penis ujrzał wolność.
Przycisnęła miękkie, czerwone usta do jedwabistej skóry kutasa.
– Pozwól mi cię ssać – wydyszała. – Pozwól mi zrobić ci dobrze.
Odszukałem kciukiem jej usta, przesunąłem nim wzdłuż dolnej wargi i pociągnąłem
w dół, by szerzej ją otworzyć.
– Nie ruszaj się – nakazałem, po czym wsunąłem fiuta w jej oczekujące usta.
Jasna cholera.
Jasna cholera, jakie to było przyjemne.
Minęło zaledwie kilka dni od soboty, a ja już zapomniałem, że usta tej kobiety były jak
kawałek nieba, ciepłe i mokre, z tym trzepoczącym językiem, który tańczył po zewnętrznej
stronie mojego prącia.
Przeciągnąłem dłońmi po jej włosach, wplątując się w jej uroczą fryzurę, a potem powoli
się wycofałem, delektując każdą sekundą, podczas gdy jej usta i język całowały skórę. A potem
wsunąłem się w nią ponownie, tym razem mniej delikatnie, a moje oczy wędrowały od jej ust do
pięt i sposobu, w jaki jej dłoń drażniła łechtaczkę, kiedy powoli pieprzyłem jej usta.
Nie spuszczała ze mnie wzroku, spoglądając na mnie przez długie, ciemne rzęsy, a ja
myślałem o tych wszystkich razach, kiedy mnie rozpraszały, i o tych wszystkich razach, kiedy
chciałem zerżnąć ją niemiłosiernie (a potem sprać ten słodki tyłek za to, że tak cholernie za nią
szalałem).
Mocniej wczepiłem się w jej włosy. Chciałem wejść w nią mocno, chciałem sprawić, by
łzawiły jej oczy, chciałem pchać, aż dojdę do punktu, w którym ledwo będę mógł się
powstrzymać przed wystrzeleniem prosto w jej gardło.
– Gotowa? – szepnąłem do niej, wciąż pragnąc się upewnić, czy nadal mam jej
przyzwolenie i uważność.
I wtedy jęknęła sfrustrowana, jakby zirytowana, że znowu pytam.
– Zła owieczka – zganiłem ją i pchnąłem mocniej w usta.
Słyszałem, jak się krztusi, gdy trafiłem w tył gardła, ale dałem jej tylko minutę, zanim
wepchnąłem go ponownie i ponownie. Wiedziałem, że jestem dłuższy i szerszy niż większość
mężczyzn, zdawałem sobie sprawę, że jestem trudniejszy do przyjęcia, ale nie zamierzałem jej
odpuścić, chyba że sama o to poprosi, nie po tym wyczynie.
– Lubisz być zła? Lubisz, gdy cię karzę?
Zdołała skinąć głową, a jej łzawiące oczy spojrzały na mnie w ten szczery,
obezwładniający sposób i wiedziałem, że to prawda.
Przysiągłem.
– Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
Uśmiechnęła się do mojego kutasa i, kurwa, musiałem zostać rozgrzeszony z tych
wszystkich grzechów, bo sam Święty Piotr nie byłby w stanie odmówić sobie tej kobiety.
Wbiłem się w jej usta jeszcze kilka razy, aż poczułem znajome zaciskanie w brzuchu, a potem
wycofałem się, mój oddech był nierówny z wysiłku, jakiego potrzebowałem, aby nie dojść na
całej tej wspaniałej twarzy.
Zamiast tego przetarłem kciukiem oczy Poppy, na których rozmazały się makijaż i łzy.
Lekko roztartą szminkę zostawiłem tak, jak była.
W rzeczywistości nie mogłem opanować pokusy, by ciągle nie całować, lizać czy skubać,
więc w drodze do ołtarza podniosłem ją, by móc to robić. Jej usta były nabrzmiałe od mojego
ataku, a jednocześnie tak podatne na mój pocałunek, tak cudownie miękkie. Jęknąłem, gdy lizała
moje zęby i smakowała języka, a ja przywarłem mocniej do jej ust. Mocniej, aż ledwo mogłem
oddychać, całując tę kobietę.
Położyłem ją na ołtarzu, ale nie zakończyłem pocałunku, ciągle głaszcząc piersi i biodra.
Powstrzymanie się było praktycznie niewykonalne, lecz dochodziłem do punktu, w którym nie
liczyło się nic, poza wejściem w nią, więc przestałem.
– Połóż się – powiedziałem, przerywając nasz pocałunek, trzymając rękę za jej głową,
aby przypadkowo się nie zraniła.
To był długi ołtarz, a ona nie była wysoką kobietą, więc ułożyła się wygodnie z zapasem
miejsca. Przesunąłem jedną ręką po jej brzuchu, obchodząc ją z tyłu, twarzą do sanktuarium, tak
jakbym rozpoczynał obrzęd komunii. Tyle że zamiast ciała i krwi Chrystusa miałem przed sobą
Poppy Danforth.
Przejechałem czubkiem nosa wzdłuż jej żuchwy, powoli w dół i w poprzek ciała,
podziwiając sposób, w jaki wygięła się w łuk i przechyliła pod moim dotykiem, tak zachłannie.
Była dla mnie ucztą – wklęsłościami, zagłębieniami i giętkimi krzywiznami – i posiadanie jej
było jak pierwszy łyk tlenu po wynurzeniu się z wody, potężne i instynktowne, i nie obchodziły
mnie żadne grzechy, które obecnie popełniałem, zamierzałem rozkoszować się każdą minutą
tego.
Przygryzłem wewnętrzną stronę jej ud. Językiem okrążałem każdy centymetr jej cipki.
Ugniatałem piersi szorstkimi dłońmi, aż piszczała, skubałem pępek i ssałem każdy sutek, aż wiła
się na ołtarzu. Przyjmowałem od niej pocałunki, zamiast dzielić się nimi z nią. Wsunąłem palce
w dziurkę nie po to, by sprawić jej przyjemność, ale po to, by rozkoszować się uczuciem śliskich
opuszków palców.
Wiedziałem, że czerpie z tego przyjemność, i chciałem, żeby dochodziła, często i mocno,
kiedy była ze mną. Ale ten moment? Kiedy obmacywałem ją, ściskałem, wdychałem jej zapach
i karmiłem się jej westchnieniami? To było dla mnie.
A po tym, jak skończyłem brać to, czego chciałem, kiedy byłem tak twardy, że nie
mogłem jasno myśleć, wspiąłem się z nią na ołtarz, klękając między jej rozchylonymi nogami.
Czekałem, ułamek sekundy, czekałem na głos Boga, który zagrzmi, czekałem na
niebiańską interwencję, jak wtedy, gdy Abraham związał swoje jedyne dziecko i był gotowy
złożyć je w ofierze. Ale to nigdy nie nastąpiło. Były tylko Poppy i jej falujące piersi, gdy
mruczała:
– Proszę, proszę, proszę…
Nie wiedziałem, jak ktokolwiek mógł tak bezdusznie odrzucić Poppy – zwykłą kobietę,
która zawsze tego chciała, i potraktować jak zwykłą dziwkę urodzoną w ciele dziewicy.
Ponieważ w tej chwili, z tymi ciemnymi oczami i zarumienioną skórą, wydawała się najświętszą
rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem. Cudem, który stał się ciałem i czekał, aż moje ciało się
z nim połączy.
– Jesteś naprawdę piękna – powiedziałem, przesuwając palcem po jej szczęce. A potem
sięgnąłem po jej dłoń, splatając nasze palce razem. – Cokolwiek stanie się później, chcę tylko,
żebyś wiedziała, że było warto. Byłaś tego warta. Byłaś warta wszystkiego.
Otworzyła usta, a potem znów je zamknęła, jakby nie mogła znaleźć odpowiednich słów.
Pojedyncza łza wypłynęła z kącika jej oka, a ja pochyliłem się nad nią, by ją pocałować.
–Tyler… – zaczęła, ale uciszyłem ją pocałunkiem.
– Po prostu posłuchaj – poprosiłem, obniżając się między jej nogi. Zadrżała, gdy główka
mojego kutasa naparła na jej szparkę.
– To – powiedziałem i wepchnąłem się częściowo w nią, ledwo mogąc oddychać, tak
mocno się wokół mnie zacisnęła. – To jest twoje ciało.
Pochyliłem głowę i chwyciłem zębami delikatną skórę jej szyi.
– To twoja krew – szepnąłem do ucha.
Wepchnąłem się do końca, a ona krzyknęła, leżąc na ołtarzu wygięta w łuk.
– To jesteś ty – mówiłem do niej i pustego kościoła. – To jesteś ty, ofiarowana mi.
Po tych słowach trwaliśmy w bezruchu, chłonąc nowe doznania, moje biodra przyciśnięte
do jej miękkości, uczucie ciasnego, zwartego wnętrza. Martwiłem się, że zaraz dojdę, będąc tak
po prostu w środku.
Ale wtedy zauważyłem, że przygryza wargę i oddycha nierówno, i zdałem sobie sprawę,
że dostosowuje się do mojego rozmiaru. Ledwo się mieściłem, a co gorsza, to właśnie sprawiało,
że czułem się tak kurewsko dobrze.
Boże, byłem takim dupkiem. Nie przygotowałem jej wystarczająco i część mnie uznała to
za seksowne, tak podniecające, że ledwo byłem w stanie zająć się nią tak, jak powinien to robić
dobry mężczyzna. Musiałem pochylić się i gryźć jej szyję i ramiona, by zmusić się do pozostania
w bezruchu – wszystko, co chciałem zrobić, to walić w nią, jakby była sekslalką, pompować
w nią, jakby nie istniało nic poza jej waginą.
Ale nie, nie tak powinien wyglądać nasz pierwszy raz. Powiedziałem jej, że chcę być
szorstki, ale szorstkie rżnięcie, które pragnąłem jej dać, byłoby zbyt intensywne, a ja nie mogłem
tak nadużywać mojej owieczki.
W końcu trochę się opanowałem, wycofałem się w pół drogi, sięgając w dół, by potrzeć
łechtaczkę, z myślą, że doprowadzę ją do orgazmu, a potem skończę w inny sposób, bardziej
łagodny. Złapała mnie za rękę.
– Nie – wyszeptała. – Nie bądź tym dobrym. Powiedziałam ci, czego chcę. Teraz mi to
daj.
– Ale chcę, żebyś też się tym cieszyła.
– Będę – zapewniła z szeroko otwartymi i żarliwymi oczami. – Daj mi to, czego chcę,
Tyler. Chcę tego. Proszę.
Jęknąłem na jej słowa, mój kutas drgnął, a ja wsunąłem się w nią powoli. Moje uda
i ramiona drżały z tłumionej żądzy, ale nie mogłem być tym facetem, nie chciałem być tym
facetem, który wykorzystał kobietę dla siebie i nie sprawił, że było jej dobrze. Powiedziała, że
tego chce, i wiem, że poprosiłem o pozwolenie i je dostałem, ale nadal nie wiedziała, jak szorstki
mogę być, jak daleko mogę się posunąć.
Objęła mnie za szyję i podciągnęła się, by mówić mi do ucha:
– Jak pchnąć cię na krawędź? Hmm? – Wiła się pode mną, a ja wciągnąłem powietrze,
nagły ruch po wcześniejszym bezruchu odczułem zbyt intensywnie. – Jak mogę cię przekonać do
rozerwania mnie na strzępy?
Cholera.
– Wiem, że tego właśnie chcesz – kontynuowała, mrucząc mi do ucha. – Czuję, jak się
trzęsiesz. Zrób to. Po prostu wyciągnij, a potem wepchnij z powrotem. Czy to przyjemne
uczucie?
Kurwa, tak było. Czułem się tak dobrze, że zrobiłem to jeszcze raz i jeszcze raz,
zamykając oczy i wydychając powolne, nierówne oddechy. Za każdym razem, gdy wsuwałem się
w nią, ocierałem się o jej łechtaczkę, wycofując się powoli, aby przesunąć po punkcie G. Jakiś
szarmancki głos kazał mi upewnić się, że dojdzie, ale reszta mnie walczyła z tym głosem
i błagała mnie, abym rypał ją do nieprzytomności.
– Gdzie jest mężczyzna, który dał mi klapsa? – zapytała. – Gdzie jest mężczyzna, który
wsadzał mi w gardło, aż łzawiłam?
Oczy miałem wciąż zamknięte, ale teraz je otworzyłem i napotkałem jej spojrzenie.
– Nie chcę cię skrzywdzić – odpowiedziałem szorstkim głosem. – Za bardzo mi na tobie
zależy.
– Tyler – błagała. – Robiłeś to już wcześniej ze mną.
– Nie w ten sposób.
– Spójrz – zażądała. – Spójrz na nas.
Zrobiłem to, wycofując się po sam czubek, i to był błąd, ponieważ widok miejsca,
w którym się łączyliśmy, był tak podniecający, tak pierwotny. Pełzał w górę kręgosłupa, a ja
nawet nie wiedziałem, czym dokładnie był – żądzą, miłością, biologią czy przeznaczeniem – ale
moja próba szlachetności rozpadła się, a bestia w środku przebiła się na drugą stronę.
– Wybacz mi – mruknąłem, po czym wbiłem się w nią.
Jęknęła zaskoczona, a wtedy położyłem się na niej, podpierając się na przedramionach,
nasze klatki piersiowe i brzuchy przyciśnięte do siebie, a moje biodra wbite między jej uda.
Przygniatając ją, wbijałem się raz za razem, zanurzając nieustannie w jej aksamitną dziurkę.
– Więcej – jęknęła, a ja jej to dałem.
Słyszałem, jak szpilki spadają na podłogę, a obrus z ołtarza zsuwał się, gdy wchodziłem
w nią coraz mocniej, ale nie obchodziło mnie to, byłem nieobecny dla siebie, nieobecny dla niej,
nieobecny dla świata i wszystkiego poza jej stęknięciami, piskami przy uchu i mokrą cipką pode
mną.
Była idealna, a ja pieprzyłem tę doskonałość i nie obchodziło mnie nic poza nią, moim
kutasem i wypełnieniem tej kobiety spermą, i dlaczego, do cholery, potępienie smakowało tak
kurewsko dobrze?
Nawet nie wiem, co mówiłem, gdy wbijałem się w nią. Jezu, proszę i przepraszam,
i jesteś taka ciasna i muszę, muszę, muszę.
A ona odpowiadała słowami, które wylewały się w sapnięciach, stęknięciach
i westchnięciach – „właśnie tam, mocniej i bliżej, jestem tak blisko”.
Głębiej, musiałem wejść głębiej, mimo że wiedziałem, że nie ma faktycznego, fizycznego
sposobu, w jaki mógłbym być głębiej, a potem wziąłem jej usta, całując ją gwałtownie, wściekle
i z uwielbieniem. Oboje ledwo mogliśmy oddychać, ale nie chcieliśmy przestać i pieprzyłem ją
cały czas, czując, jak się napina i wije. W końcu doszła pode mną. Szarpała się, krzycząc,
paznokcie żłobiły czerwone linie bólu na moich plecach i razem przeżyliśmy jej orgazm.
W tamtej chwili stała się dziką istotą, opętaną kobietą, jakby trzymać tygrysicę pod sobą, ale nie
przestawałem jej ujeżdżać i wtedy poczułem, jak nadchodzi, jest tuż, tuż, prawie, całowałem jej
usta, gdy wbiłem się po raz ostatni i wytrysnąłem.
Orgazm niemal mnie rozdarł.
Pulsowanie kutasa zlało się z pulsowaniem mojej duszy, a każdy napinający się
i kurczący mięsień był jak cios w bebechy, a ja stałem obok tej kobiety nagi pod każdym
względem, z płonącymi nerwami, szeroko otwartym sercem i wieczną duszą razem z moimi
posiniaczonymi biodrami, sterczącym kutasem i spermą rozlewającą się teraz wszędzie,
ściekającą na biały obrus ołtarza, i tak, to właśnie dlatego Kościół chciał, aby małżeństwo i seks
szły w parze, ponieważ czułem się jej poślubiony, tak jak tylko mężczyzna może być poślubiony
kobiecie.
Wykonałem kilka ostatnich pchnięć, wyciskając z siebie ostatnią kroplę, a potem
podniosłem się na rękach i spojrzałem na nią.
Uśmiechała się leniwym, zadowolonym uśmiechem, a potem powiedziała:
– Amen.
7
Modlitwa wypowiadana podczas zakładania cingulum.
13
– Wciąż nie mogę uwierzyć, jak czysty jest twój dom – powiedziała Poppy.
Sprzątnęliśmy kościół i zakradliśmy się na plebanię, leżeliśmy już w moim łóżku.
Dotykałem jej włosów z fascynacją graniczącą z czcią, wielbiąc te długie, ciemne kosmyki
ruchami palca i muśnięciami warg. Rozmawialiśmy leniwie, dryfując od spekulacji na temat The
Walking Dead i ulubionych łacińskich tekstów po ciche wyznania o tym, jak cierpieliśmy,
pragnąc siebie nawzajem w ciągu ostatniego miesiąca.
Miałem zamiar pocałować ją ponownie, kiedy to mówiła, ale zamiast tego zdecydowałem
się wsunąć rękę pod prześcieradło i odszukać jej piersi.
– Lubię, gdy wszystko jest czyste.
– Myślę, że to godne podziwu. Po prostu nie widać tego zbyt często u mężczyzn takich
jak ty.
– Takich jak ja? Księży?
– Nie. – Przesunęła się bliżej, uśmiechając się. – Młody. Czarujący. Przystojny. Byłbyś
fantastycznym biznesmenem.
– Moi bracia są biznesmenami – odpowiedziałem. – Ale mnie to nigdy nie interesowało;
nigdy nie chciałem pieniędzy, sukcesu ani władzy. Kochałem stare rzeczy, stare języki i stare
rytuały. Starych bogów.
– Wyobrażam sobie ciebie jako nastolatka – rzuciła. – Założę się, że doprowadzałeś
dziewczyny do szaleństwa: gorący, wysportowany i oczytany. A także bardzo czysty.
– Nie, nie zawsze byłem czysty.
Przez chwilę zastanawiałem się nad wyjaśnieniem, ale właśnie podzieliliśmy się czymś
tak intymnym, dlaczego miałbym to przed nią ukrywać? Tylko dlatego, że było to
przygnębiające? Nagle zapragnąłem się tym podzielić. Chciałem, żeby wiedziała o każdej
mrocznej rzeczy, którą ze sobą nosiłem, chciałem podzielić się z nią wszystkimi moimi ciężarami
i sprawić, by zdjęła je ze mnie swoim bystrym umysłem i szlachetnym współczuciem.
Przesunąłem dłoń z jej piersi i wsunąłem palce pod żebra, przyciskając ją do siebie.
– Dzień, w którym odnalazłem moją siostrę – zacząłem – był majową sobotą. Szalała
burza z piorunami i chociaż był dzień, wokół panował mrok, jak w nocy. Lizzy przyjechała do
domu samochodem Seana z uczelni, oboje studiowali wtedy na Kansas University, więc spędzała
weekend w domu. Moi rodzice zabrali Aidena i Ryana na lunch i myślałem, że zabiorą też Lizzy.
Spałem do późna i obudziłem się w pustym domu.
Poppy nic nie powiedziała, ale przysunęła się bliżej, dodając mi odwagi.
– Rozbłysło jasne światło i rozległ się ogromny hałas, jakby przepalił się transformator
i wysiadło zasilanie. Poszedłem po latarkę, ale głupie baterie nie działały, więc poszedłem do
garażu po nowe. Mieszkaliśmy w Brookside, w starym domu, więc garaż był wolnostojący.
Musiałem iść przez deszcz, a kiedy tam wszedłem, na początku przez ciemność jej nie
zauważyłem…
Znalazła moją dłoń i ścisnęła.
– Zmieniłem baterie i miałem szczęście, że błyskawica uderzyła akurat wtedy, gdy się
odwracałem, bo inaczej bym jej nie zobaczył. Wisiała tam, jakby zamrożona w czasie. W filmach
zawsze się kołyszą i słychać skrzypienie, ale ona była taka nieruchoma. Po prostu nieruchoma.
Pamiętam, jak podbiegłem do niej i potknąłem się o skrzynkę na mleko wypchaną sznurkami,
przewróciłem się o wieżę z puszek po farbie, ale natychmiast wstałem. Podniosłem drabinę,
której użyła... – Nie mogłem wypowiedzieć tych słów, nie mogłem powiedzieć „drabina, której
użyła, by się powiesić”.
Przełknąłem i kontynuowałem:
– Ustawiłem ją pionowo i wspiąłem się po szczeblach. Dopiero gdy ją ściągnąłem
i trzymałem w ramionach, zdałem sobie sprawę, że mam brudne ręce od upadku. Mokre od
deszczu, z wtartym kurzem, olejem i brudem, przez co zostawiłem smugi na całej jej twarzy…
Wziąłem głęboki wdech, przypominając sobie panikę, pospieszne wzywanie pogotowia,
dławiącą rozmowę z rodzicami. Moi rodzice i Aiden dotarli do garażu zaledwie kilka chwil przed
policją. Nikt wtedy nie pomyślał, by zatrzymać Ryana na zewnątrz. Miał zaledwie osiem lub
dziewięć lat, gdy zobaczył swoją siostrę martwą na podłodze garażu. A potem czerwone
i niebieskie światła, ratownicy medyczni i potwierdzenie tego, co już mówiły zimna skóra i puste
oczy.
Lizzy Bell – wolontariuszka schroniska dla zwierząt, miłośniczka Britney Spears
i wszystkich innych tysięcy rzeczy, które składają się na dziewiętnastoletnią dziewczynę – nie
żyła.
Przez kilka chwil słychać było tylko nasze oddechy, lekki szelest pościeli, gdy Poppy
ocierała się o moją stopę, a potem wspomnienia powoli wdzierały się z powrotem do mojej
głowy.
– Mama próbowała zetrzeć smugi – opowiadałem dalej. – Kiedy czekaliśmy na ludzi
koronera, którzy mieli przyjechać po ciało. Przez cały czas. Ale oleju nie da się tak łatwo zetrzeć,
więc Lizzy miała tę smugę aż do pożegnania. Nienawidziłem tego. Tak bardzo tego
nienawidziłem. Postawiłem sobie za cel wyszorowanie tego pieprzonego garażu od góry do dołu
i udało mi się. I od tamtej pory wszystko w moim życiu jest czyste.
– Dlaczego? – Poppy zapytała, podpierając się na łokciu. – Czy dzięki temu czujesz się
lepiej? Martwisz się, że coś takiego może się powtórzyć?
– Nie, nie o to chodzi. Nie wiem, dlaczego wciąż to robię. To chyba jakiś przymus.
– Brzmi jak pokuta.
Nie zareagowałem na to, ale zastanowiłem się nad tym. Kiedy tak to sformułowała,
wydawało się, że tak naprawdę nie pozwoliłem Lizzy odejść, że wciąż zmagam się z jej śmiercią,
z poczuciem winy, że zasnąłem tego dnia i nie obudziłem się, by ją powstrzymać. Ale minęło
dziesięć lat i nie trzymałem się tego kurczowo, prawda?
– Jaka ona była? – zapytała Poppy. – Kiedy żyła?
Zastanowiłem się przez moment.
– To moja starsza siostra. Więc czasami była matczyna, a czasami wredna. Ale kiedy jako
dziecko bałem się ciemności, zawsze pozwalała mi spać w swoim pokoju i zawsze mnie kryła,
kiedy wracałem wieczorem po ustalonej godzinie, gdy już trochę podrosłem.
Prześledziłem wzrokiem cień żaluzji na kołdrze.
– Naprawdę kochała okropną muzykę pop. Zostawiała swoje płyty w odtwarzaczu CD
Seana, gdy pożyczała jego samochód, a on denerwował się, gdy jego przyjaciele wskakiwali do
samochodu, a po włączeniu guzika słyszeli jakiś boys band lub Britney Spears.
Poppy przekrzywiła głowę.
– Lizzy jest powodem, dla którego słuchasz Britney Spears – domyśliła się.
– Tak – przyznałem. – To mi ją przypomina. Śpiewała tak głośno w swoim pokoju, że
słychać ją było w całym domu.
– Myślę, że bym ją polubiła.
Uśmiechnąłem się.
– Myślę, że tak. – Ale potem mój uśmiech zgasł. – W weekend przed pogrzebem
zdecydowaliśmy z Seanem, że uciekniemy na kilka minut od krewnych w domu i pójdziemy do
Taco Bell. Chciałem prowadzić, ale nie pamiętaliśmy, że była ostatnią osobą, która jeździła
samochodem. Puściłem muzykę i wtedy Sean… zdenerwował się.
Wzburzenie nie było odpowiednim słowem na określenie tego, co zrobił mój starszy brat.
Właśnie skończył dwadzieścia jeden lat, więc opłakiwał śmierć Lizzy w irlandzki sposób, pijąc
za dużo whiskey i za mało śpiąc. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i włączyły się początkowe
takty Oops!…, I Did It Again, nieprzyzwoicie głośno, ponieważ Lizzy lubiła podkręcony dźwięk.
Oboje zamarliśmy, wpatrując się w radio, jakby demon właśnie wypełzł z czytnika CD, i wtedy
mój brat zaczął krzyczeć i przeklinać, kopiąc w deskę rozdzielczą tak mocno, że stary plastik
pękł, a cały samochód trząsł się z wściekłości i czystego żalu. Lizzy i Sean byli w podobnym
wieku, byli najlepszymi przyjaciółmi i zaciekłymi wrogami. Mieli wspólne samochody,
przyjaciół, nauczycieli, w college’u dzielił ich tylko rok, a z nas wszystkich, rodzeństwa Bell, jej
śmierć zostawiła największą pustkę w jego codziennym życiu.
Tego dnia wyrwał dziurę w swoim samochodzie, a potem pojechaliśmy do Taco Bell
i nigdy o tym nie rozmawialiśmy. I nadal nie rozmawiamy.
– Nigdy wcześniej nikomu nie opowiadałem tej historii – wyznałem. – Łatwiej jest
mówić o Lizzy w ten sposób.
– Jak?
– Tak po prostu, nago przytulając się. Po prostu… z tobą. Z tobą wszystko jest łatwiejsze.
Oparła głowę na moim ramieniu. Leżeliśmy tak przez chwilę i kiedy już myślałem, że
zasnęła, powiedziała w ciemności:
– Czy Lizzy jest powodem, dla którego boisz się ze mną być?
– Nie – odpowiedziałem, speszony. – Dlaczego miałaby?
– Wygląda na to, że to ona jest motywacją wielu twoich działań. Została zraniona
seksualnie. Zastanawiam się, czy to sprawia, że boisz się zrobić coś takiego. Sprawić, by to, co
przydarzyło się jej, przydarzy się komuś innemu.
– Chyba nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. – Odnalazłem jej włosy i znów bawiłem
się nimi. – Może to dlatego, ale nie wiem. Dopiero na studiach odkryłem, jak mi się to podoba,
ale to było skomplikowane. Jeśli znalazłem dziewczynę, która była pewna siebie, inteligentna
i pełna szacunku do samej siebie, to nie chciała ostrego seksu. Jeśli znalazłem dziewczynę, która
lubiła ostro, to powodem, dla którego lubiła ostro, był jakiś emocjonalny problem, i ilekroć
widziałem taką dziewczynę, myślałem o Lizzy. Ile znaków przegapiliśmy. I gdybym
kiedykolwiek dowiedział się, że jakiś facet wykorzystał ją, gdy czuła się w ten sposób…
– Wygląda na to, że miałeś dużo pecha z kobietami.
– Niekoniecznie. Chodziłem z kilkoma naprawdę świetnymi dziewczynami na studiach.
Ale łatwiej było zamknąć tę część mnie, mieć zdrowe, pewne siebie dziewczyny i waniliowy
seks. Tak było bezpieczniej.
– Potem zostałeś księdzem.
– I to było znacznie bezpieczniejsze.
Usiadła i spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawiły się linie cieni i ulicznego światła.
– Cóż, nie krzywdzisz mnie. Mówię poważnie. Spójrz na mnie, Tyler.
Spojrzałem.
– Lubię na ostro, nie dlatego że jestem emocjonalnie uszkodzona. Przez całe życie byłam
traktowana jak księżniczka, rozpieszczana, chwalona i chroniona przed każdą rzeczą mogącą
mnie skrzywdzić. Sterling był pierwszą osobą, która mnie tak nie traktowała.
Sterling.
Zacisnąłem szczęki. Nie podobało mi się, że był jej pierwszym (co, wiem, wydawało się
całkowicie nierozsądne, ale jednak. Może nie podobało mi się to, że tak szczegółowo pamiętała
tak wiele ich wspólnych pierwszych razy).
– Częściowo dlatego, że to tabu i że jest nieczyste, więc mnie to podnieca. Ale po części
sprawia również, że czuję się niezniszczalna. Silna. Jakby mężczyzna, z którym jestem, szanował
mnie na tyle, by to dostrzec. A ja jestem wystarczająco silna, by doświadczyć tego w sypialni
i prowadzić całkowicie zdrowe życie poza nią.
– Szkoda, że nie wyszło ze Sterlingiem. – Hola, Tyler. Cios poniżej pasa. Ale byłem
wzburzony, zazdrosny i czułem się tak, jakby obwiniano mnie za coś, czego nie zrobiłem.
Zesztywniała.
– Nie wyszło mi ze Sterlingiem, bo on nie odróżnia sypialni od prawdziwego życia.
Myśli, że skoro podobał mi się sposób, w jaki traktował mnie podczas seksu, to tak chciałam być
traktowana przez cały czas. Że pragnęłam być tylko dziwką, podczas gdy tak naprawdę chciałam
być dziwką dla niego tylko wtedy, gdy byliśmy sami. Dlatego odeszłam od niego w klubie.
Nie zanim pozwoliłaś mu się zerżnąć.
Jakby potrafiła czytać w moich myślach, zmrużyła oczy.
– Jesteś o niego zazdrosny?
– Nie – skłamałem.
– Nawet nie powinieneś tu ze mną leżeć – powiedziała. – Nie możemy trzymać się za ręce
w miejscach publicznych, nie możemy robić niczego razem, bo to grzech. Możesz stracić pracę,
jedyną rzecz, która nadaje sens twojemu życiu, a ty martwisz się o mojego byłego chłopaka?
– Dobra, w porządku. Tak. Tak, jestem o niego zazdrosny. Jestem zazdrosny, że może tu
wrócić po ciebie, i jestem zazdrosny o to, że może to zrobić. Może się o ciebie upomnieć. A ja
nie.
Moje słowa zawisły w powietrzu na dłuższą chwilę.
Opuściła głowę.
– Tyler… co my zrobiliśmy? Co my robimy?
Znowu tam była. Tam, gdzie ja nie chciałem zaglądać.
Sięgnąłem i przyciągnąłem ją do siebie, kładąc się tak, że siedziała mi nad twarzą.
– Powinniśmy o tym porozmawiać – nalegała, ale wtedy przesunąłem językiem po jej
łechtaczce, a ona jęknęła i wiedziałem, że udało mi się ponownie zamrozić tę chwilę, odłożyć
rozmowę i wszystkie związane z nią decyzje na później.
14
Poppy nie przyszła na poranną mszę i nie odzywała się do mnie przez cały dzień, mimo
że podchodziłem do okna częściej, niż było to konieczne, by sprawdzić, czy jej jasnoniebieski
fiat wciąż stoi na podjeździe.
Stał.
Mniej więcej co trzy minuty sprawdzałem telefon w poszukiwaniu esemesa, napisałem
kilka nieudanych wiadomości, a potem zganiłem się za to, że to robię. Rano płakałem jak dziecko
w łazience. Głupi, odbijający się czkawką płacz. Tak było lepiej, gdy każdy miał dla siebie
przestrzeń. Nie mogłem się skupić, kiedy była obok. Nie potrafiłem się kontrolować. Sprawiała,
że czułem się, jakby każdy grzech i kara były tego warte tylko po to, by usłyszeć jeden z jej
ochrypły śmiechów, a to, co musiałem teraz zrobić, to uporządkować bałagan, który nazywałem
swoim życiem.
Przyjęcie tego dystansu wynikało z roztropności i seksualnej wstrzemięźliwości, a także
z pierwszego przejawu mądrości, jaki przytrafił mi się, odkąd ją poznałem.
Moja zraniona duma z powodu jej odejścia bez pożegnania nie miała z tym nic
wspólnego.
Tej nocy grupa młodzieżowa organizowała imprezę z okazji powrotu do szkoły, więc
spędziłem czas, jedząc pizzę, grając w gry wideo i próbując powstrzymać chłopców przed
robieniem z siebie totalnych dupków, chcących zaimponować dziewczynom. Po tym, jak ostatni
nastolatek opuścił kościół, posprzątałem piwnicę i poszedłem do domu, rozebrałem się
i przebrałem w dres. Patrzyłem przez okno sypialni na podjazd Poppy, pogrążony w myślach.
Kościół mówił, że wszystko między mną a nią było złe. To były pożądanie i cudzołóstwo.
To było kłamstwo. To była zdrada.
Ale Kościół mówił też o miłości, która przekraczała wszelkie granice, a Biblia była pełna
historii o ludziach, którzy wypełniali wolę Boga, mając jednocześnie bardzo ludzkie pragnienia.
To znaczy, czym w ogóle był grzech? Kogo krzywdziło to, że Poppy i ja kochaliśmy się
nawzajem?
Przypomniałem sobie, że to kwestia zaufania. Bo choć zmagałem się z epistemologiczną
naturą grzechu, jak przystało na wyszkolonego teologa, byłem też pasterzem, a pasterze muszą
być praktyczni. Problem polegał na tym, że przybyłem tutaj, aby budować zaufanie w Kościele,
aby naprawić krzywdy wyrządzone przez innego człowieka. I bez względu na to, jak
konsensualny i niewyróżniający się pod innymi względami był mój związek z Poppy, to i tak
rujnował wszystko. Moją pracę, cele, pamięć o śmierci Lizzy.
Lizzy.
Tak dobrze było o niej rozmawiać. W mojej rodzinie nie mówiliśmy o niej zbyt często.
Właściwie wcale, chyba że byłem sam na sam z matką. Rozmowa o niej niekoniecznie
uśmierzyła ból, ale sprawiła, że stawał się inny. Łatwiejszy. Odsunąłem się od okna i podszedłem
do stolika nocnego po różaniec, którego lubiłem używać – zestaw srebrnych i jadeitowych
koralików.
Należał do Lizzy.
Nie modliłem się, ale przesuwałem paciorki przez palce, siedząc, rozmyślając i martwiąc
się, aż w końcu pozwoliłem umysłowi zapaść się w znajome korytarze zmartwień i poczucia
winy.
W nowy ciernisty ból jej nieobecności i wszelkie lęki z tym związane. Zmagałem się
z tym, a rzeczą, która prześladowała mnie najbardziej, gdy zasypiałem, była możliwość, że
Poppy ze mną skończyła.
Następnego dnia wypadało śniadanie naleśnikowe i Poppy pojawiła się na nim, choć
unikała mnie, rozmawiając tylko z Millie i wychodząc, gdy tylko ostatni gość wszedł po
schodach.
– Przyszła na spotkanie wczoraj po południu – powiedziała Millie. – Wydaje się
zainteresowana dołączeniem. Wyjaśniłam jej, jak działa katechizm, i myślę, że jest chętna,
chociaż zapytała, czy mogłaby w innym kościele. – Millie spojrzała na mnie ostro. – Nie
pokłóciliście się, prawda?
– Nie – mamrotałem. – Wszystko w porządku.
– Więc to dlatego oboje wyglądaliście dziś rano, jakbyście odczuwali fizyczny ból?
Skrzywiłem się. Millie była bystrzejsza niż większość ludzi, ale nie chciałem, żeby
ktokolwiek zauważył dynamikę między Poppy i mną, niezależnie od tego, czy była napięta, czy
przyjazna. Uprawialiśmy seks zaledwie raz, a to już przesączało się przez każdą możliwą
szczelinę w tamie.
– Święta Małgorzata jej potrzebuje, ojcze Bell. Mam nadzieję, że nie zamierzasz tego
spieprzyć.
– Millie.
– Co? – zapytała, podnosząc swoją pikowaną torebkę. – Starsza pani nie może
przeklinać? Idź z duchem czasu, ojcze.
I wyszła.
Miała rację – Święta Małgorzata potrzebowała Poppy. A ja potrzebowałem Poppy. Święta
Małgorzata potrzebowała mnie, a Poppy potrzebowała mnie. Zbyt wielu ludzi potrzebowało zbyt
wielu innych ludzi i nie było mowy, żebym ogarnął wszystkie piłki w grze; upuszczenie jednej
z nich miałoby katastrofalne konsekwencje.
Dopiero w niedzielę wieczorem mój niepokój wziął górę i wysłałem jej esemesa.
Myślę o tobie.
Wydawało mi się, jakby ktoś zszył mi klatkę piersiową i gardło, i prawie podskoczyłem,
gdy zobaczyłem trzy obracające się kropki na ekranie, co oznaczało, że pisała odpowiedź.
A potem zniknęły.
Wypuściłem powietrze.
Przestała pisać.
Nie zamierzała odpowiadać.
Nie chciałem nawet myśleć o tym, co to oznacza. Zamiast tego zafundowałem sobie
odgrzewaną zapiekankę Millie, trzy odcinki House of Cards i zdrowy łyk szkockiej.
Zasnąłem z różańcem Lizzy wplecionym między palce, czując się bardziej oddalony od
własnego życia niż kiedykolwiek.
Tego ranka nie widziałem Poppy na mszy, więc ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałem
po spowiedzi Rowana, to jej obecność po drugiej stronie kabiny.
Mogło to być niezdecydowane skrzypnięcie drzwi lub charakterystyczny szelest sukienki
o miękkie uda albo elektryczność, która natychmiast przebiegła po mojej skórze, ale nawet bez
słów wiedziałem, że to ona.
Drzwi się zamknęły i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, oddychała cicho, a ja
niespokojnie stukałem kciukiem o dłoń, nienawidząc swojego na wpół twardego wzwodu, tuż
obok niej.
W końcu zapytałem:
– Gdzie byłaś?
Odetchnęła.
– Tutaj. Byłam właśnie tutaj.
– Nie wydaje mi się.
Byłem zażenowany jak gorzko i boleśnie to brzmiało, ale mało mnie to obchodziło. Tyler
Bell w wieku dwudziestu jeden lat nigdy nie pozwoliłby dziewczynie dostać się pod jego pancerz
dumy, nigdy nie pokazałby dziewczynie, że go zraniła. Ale teraz miałem prawie trzydzieści lat
i byłem już po studiach, a to, co wtedy nie znaczyłoby dla mnie nic, teraz znaczyło dla mnie
o wiele więcej.
A może to nie ja się zmieniłem. Może to był efekt, jaki Poppy wywarłaby na mnie
w każdym wieku, w każdym miejscu. Zrobiła mi coś, a ja pomyślałem (trochę złośliwie), że to
niesprawiedliwe. To niesprawiedliwe, że mogła tak po prostu siedzieć i nie być tak rozdarta jak ja
z powodu nas, cokolwiek to znaczyło w tym przypadku.
– Jesteś na mnie zły? – spytała.
Oparłem się o ścianę.
– Nie. – Zastanowiłem się. – Trochę. Nie wiem.
– A więc jesteś.
Słowa wymknęły mi się z ust:
– Po prostu czuję się tak, jakbym ja ryzykował wszystko, a ty nic, i to ty odchodzisz, a to
nie jest sprawiedliwe.
– Odchodzę od czego, Tyler? Od związku, którego nie możemy mieć? Od seksu, który
zniszczy twoją karierę albo jeszcze gorzej? Spędziłam ostatnie trzy dni, bijąc głową w ścianę, bo
tak bardzo cię pragnę… ale jeśli będę cię miała, zrujnuję ci życie. Jak myślisz, jak się z tym
czuję? Myślisz, że chcę zniszczyć twoje źródło utrzymania, twoją społeczność, wszystko dla
własnego dobra?
Jej wybuch pozostał w mojej głowie długo po tym, jak przestała mówić. Nie przyszło mi
do głowy, że czuje się winna. Że będzie chciała mnie unikać, bo nie potrafi znieść poczucia winy
za udział w czymś, co mnie zrujnuje.
Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć. Byłem wdzięczny, zdezorientowany
i jednocześnie zraniony.
Powiedziałem więc jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy:
– Ile czasu minęło od twojej ostatniej spowiedzi?
Wydech.
– Więc tak będzie wyglądała ta rozmowa?
Nie obchodziło mnie, jak potoczy się ta rozmowa, tak długo, jak to się stanie, tak długo,
jak będę mógł z nią rozmawiać.
– Jeśli tego chcesz.
– Wiesz co? Chcę.
udzie mogliby mnie osądzić za to, jak przyspieszył mój oddech. Za sposób,
w jaki dotykałem się przez spodnie. Ale obraz Poppy na moich kolanach, z zamkniętymi oczami
i umysłem skupionym tylko na mnie, podczas gdy jej palce bawiły się tą piękną cipką, był zbyt
przejmujący, by mu się oprzeć.
– Poppy – powiedziałem, odpinając pasek. – Mów dalej.
Wiedziałem, że słyszy odgłos sprzączki. Miałem pewność, że słyszy zamek
błyskawiczny. Jej oddech drżał przy każdym wdechu i wydechu.
– Jedną ręką dotykałam piersi – wyszeptała. – A drugą pocierałam łechtaczkę. Tak bardzo
pragnęłam twojego kutasa. Tylko o tym myślałam. Jak mnie wypełnia. Jak za każdym razem
trafia w to idealne miejsce.
Oparłem się i uwolniłem kutasa z bokserek. Chwyciłem go, przesuwając powoli dłonią
w górę i w dół.
– O czym myślałaś, kiedy dochodziłaś? – zapytałem. Boże, chciałem, żeby to było
nieprzyzwoite. Chciałem, żeby było cholernie nieprzyzwoite.
Poppy nie zawiodła.
– Myślałam o tym, jak mnie palcujesz, rżnąc w tyłek. O tym, jak wysuwasz się, by się na
mnie spuścić.
Cholera. Od dłuższej chwili mój kutas był twardy, ale teraz wydawało mi się, że jest
z betonu. Kogo ja oszukiwałem? Musiałem znowu ją przelecieć i zamierzałem to zrobić tutaj,
w kościele, w środku dnia.
– Moje biuro – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – Teraz.
Wyszła z konfesjonału, a ja podążyłem za nią, porządkując nieco strój, ale nie zawracając
sobie głowy zapinaniem zamka. Gdy tylko znaleźliśmy się w biurze, zamknąłem drzwi
i odwróciłem się do niej w tym samym momencie, w którym ona odwróciła się do mnie.
Wpadliśmy na siebie jak dwie burzowe chmury – zderzenie oddzielnych istot, które
natychmiast stały się jednym bytem. Byliśmy dłońmi, ustami i zębami, byliśmy ściskaniem,
pocałunkami i jękami, pokierowałem ją do tyłu, chcąc położyć na biurku, ale splątaliśmy się
nogami i upadliśmy na podłogę. Całe szczęście, że trzymałem ją w ramionach.
– Wszystko w porządku? – spytałem zaniepokojony.
– Tak – odpowiedziała niecierpliwie, chwytając mnie za koloratkę i przyciągając
z powrotem do swoich ust. Jej pocałunki doprowadzały mnie do szału, a miękkość ust pasowała
od jedwabistego ciepła pod jej spódnicą.
– Muszę cię przelecieć – zdołałem wymówić między pocałunkami. To było stwierdzenie
faktu. Ostrzeżenie. Zsunąłem rękę w dół i odkryłem, że znowu była bez bielizny. – Jesteś
wyzywająca – powiedziałem. – Cholernie wyzywająca.
Wyprężyła się pod moim dotykiem, przechylając biodra w górę, aby zapewnić moim
palcom lepszy dostęp, a ja pocałowałem ją w szyję i wbiłem dwa palce w waginę. Była już taka
mokra, a moje szorstkie traktowanie jej zdawało się tylko bardziej ją podniecać, ponieważ
poczułem, jak jej dłonie wczepiają się w moją koszulę. Dyszała, gdy kontynuowałem atak,
a okropne słowa wydobywały się z moich ust: „kokietka i dziwka, i chcesz tego, wiesz, że tego
chcesz”.
Jęknęła, słowa pobudzały ją bardziej niż moje palce, a część mnie wstydziła się tego, jak
bardzo podniecało mnie mówienie jej tych poniżających rzeczy, a inna część mnie mówiła tej
pierwszej, żeby się zamknęła i po prostu to zrobiła.
Zacisnąłem usta na jej ustach i zsunąłem bokserki na tyle, by uwolnić fiuta, a potem na
ślepo pchnąłem biodra do przodu, zanurzając się w niej jednym zdecydowanym pchnięciem.
Owinęła mi nogi wokół pasa i ramiona wokół szyi. Głodnymi pocałunkami obsypywała
całe moje ciało. To było jak trzymanie drutu pod napięciem, sposób, w jaki się poruszała i wiła
pode mną, gdy wbijałem się w nią, pozwalając, by zawładnęły mną wszelkie wątpliwości,
zazdrość i strach. Pieprzyłbym ją, aż poczułaby, że jest moja. Pieprzyłbym ją tak długo, aż nie
mogłaby odejść.
Pieprzyłbym ją tak długo, aż nie mógłbym odejść.
Z każdym pchnięciem byłem bliżej i bliżej, ale jedna myśl nie dawała mi spokoju
i przycisnąłem się do jej łechtaczki, czując, jak wije się i oplata wokół mnie. Była blisko.
– Pozwól mi włożyć ci go w tyłek, Poppy – poprosiłem. Przejechałem czubkiem nosa
wzdłuż jej szczęki, a ona w odpowiedzi zadrżała. – Chcę cię tam pieprzyć.
– O Boże – wyszeptała. – Tak, proszę.
Nie było czasu na zastanawianie się nad logistyką, ani nawet na rozważanie przeniesienia
się w lepsze miejsce. Zaledwie kilka kroków dalej miałem coś, co zadziała, i nie zamierzałem
tracić czasu na szukanie czegoś innego.
Wysunąłem swojego twardego do bólu penisa i wstałem.
– Zostań! – rozkazałem i włożyłem z powrotem bokserki, aby udać się na krótki spacer do
kredensu na tyłach kościoła, małej szafki, w której przechowywaliśmy nasze święte oleje.
Ręce mi się trzęsły, gdy otwierałem drzwi. Były to oleje, które zostały pobłogosławione
podczas Wielkiego Tygodnia przez mojego biskupa, oleje używane tylko do sakramentów, takich
jak chrzest, bierzmowanie i namaszczanie chorych. Wybrałem szklaną fiolkę z olejem – olejem
Krzyżma – i wróciłem do Poppy, starannie omijając wzrokiem krucyfiks i tabernakulum.
Wciąż leżała na podłodze ze spódnicą owinięta wokół talii i rumieńcem na policzkach. Po
tym, jak ponownie zatrzasnąłem drzwi, stanąłem nad nią i pociągnąłem za koloratkę, próbując ją
zdjąć.
– Nie – zaprotestowała, a jej źrenice powiększyły się i pociemniały. – Zostaw ją.
Mój kutas zesztywniał. Niegrzeczna dziewczynka.
– Wykończysz mnie – powiedziałem, klękając.
Przewróciłem ją na brzuch, tak by skierowała swój rozkoszny tyłek w moją stronę,
a także by mogła oprzeć głowę na ramionach, gdyby tego potrzebowała.
Odkorkowałem fiolkę i skropiłem odrobiną olejku opuszkę palca, której następnie użyłem
do nasmarowania śliskiego okręgu wokół ciasnej dziurki jej dupci. Zadrżała pod moją pieszczotą,
mimowolnie napinając się za każdym razem, gdy dotykałem jej tyłka. Ale jej cipka też się
zaciskała i widziałem, jak zaczyna wciskać biodra w podłogę, próbując złagodzić ból, który
narastał w łechtaczce.
Nalałem więcej olejku na palce i zacząłem drażnić i testować jej odbyt, masując
i rozluźniając. Zapach balsamu – starożytny, kościelny zapach – wypełnił przestrzeń.
– Wiesz, co to jest, Poppy? – zapytałem.
Potrząsnęła głową, opierając ją na ramieniu.
– To olej do udzielania sakramentów. Używa się go do chrztów i święceń. Namaszcza się
nim nawet ściany budowanego kościoła. Przejechałem dłonią po gładkim, jędrnym skosie jej
pleców, czując, jak wzdycha pod moim dotykiem, i w tym momencie wsunąłem palec do środka.
Jęknęła.
– Namaszczam cię teraz – poinformowałem. – Uświęcam cię od środka. Czujesz to? To
mój palec rypiący cię w tyłek. A za chwilę to będzie mój fiut. To mój kutas będzie cię
konsekrował. Nie, nie dotykaj się, kochanie. Dojdziemy tam razem.
Chwyciłem jej dłoń, która wsuwała się pod brzuch, i ułożyłem przy jej głowie,
nieustająco masując dziurę w jej tyłku naolejowanym palcem. Była tak cholernie ciasna, a ja
wiedziałem, że za parę minut mój członek zajmie miejsce palca, a to obudziło we mnie dzikość.
Nie mogłem dłużej czekać. Wylałem sporą ilość oleju na dłoń i zacisnąłem pięść na
fiucie. Widok przede mną i moja własna śliska, silna dłoń doprowadzały mnie do szaleństwa.
– Tyler – wyszeptała Poppy, spoglądając na mnie. – Robiłam to już wcześniej. Ale nigdy
z kimś twojego rozmiaru.
Wyglądała na zaniepokojoną, ale wciąż ocierała się o podłogę, desperacko pragnąc
ruchania.
Chciałem jej powiedzieć, że będę delikatny dla jej tyłka, ale nie chciałem składać
obietnicy, której nie mogłem dotrzymać (bo kurwa, już sam widok był nie do zniesienia).
Zamiast tego powiedziałem:
– Powiedz mi, kiedy przestać, a ja przestanę w tej samej chwili, dobrze?
Przytaknęła i położyła głowę, pochylając biodra, by spotkać się ze mną. Pochyliłem się,
jedną ręką kierując fiuta do jej wejścia, a drugą sięgając po olej, wylewając więcej na jej tyłek
i na mojego kutasa, aż oboje byliśmy śliscy jak cholera.
Odłożyłem fiolkę, a następnie zacząłem pieścić jej plecy, gdy naciskałem na jej ciasny
otwór, czując, jak stopniowo otwiera się na mnie, powoli witając mnie w środku.
Główka mojego kutasa pchała i pchała, aż w końcu pokonała początkowy opór, i nagle
znalazłem się w środku, a jej tyłek ściskał mnie ciasnym ciepłem, niepodobnym do niczego, co
kiedykolwiek wcześniej doświadczyłem z innymi dziewczynami, z którymi to robiłem. Musiałem
odchylić głowę i wziąć kilka głębokich oddechów, licząc do dziesięciu, zanim upewniłem się, że
nie skończę zbyt wcześnie, by móc się nią należycie delektować.
Wepchnąłem trochę więcej.
– Owieczko, będzie ciasno – ostrzegłem.
I rzeczywiście tak było.
W momencie, gdy zagłębiłem się w niej do samego końca, zatrzymałem się, dając jej
chwilę na dostosowanie do mojego rozmiaru. Wdychała i wydychała powietrze, a potem
zaczerpnęła powietrza gwałtownie i pożądliwie, gdy odnalazłem jej łechtaczkę i zacząłem ją
pieścić. Nie ruszałem się przez kilka długich chwil, po prostu pozwalając jej poczuć pełnię mnie,
podczas gdy ja wykorzystywałem całe to napięcie, które w niej zbudowałem, prowadząc ją nad
przepaści, abyśmy mogli razem skoczyć.
Chciałem zapytać, czy jest gotowa na więcej, ale wiedziałem, jak bardzo była
sfrustrowana tym, że Porządny Facet Tyler zawsze pytał o pozwolenie, więc zamiast tego
poruszyłem się powoli, czekając przy każdym ruchu, aż zasygnalizuje, że potrzebuje czasu lub że
musimy przestać.
Uniosłem jej biodra i przekręciłem tak, że teraz klęczała na czworakach.
Pauza.
Wyprostowałem ciało, ciągle drażniąc łechtaczkę.
Pauza.
Wycofałem się o cal, a następnie wsunąłem o cal.
Pauza.
I krok po kroku przeszła od dostrajania do pożądania, napierając na mnie jak chciwy
kociak, którym była, jęcząc w proteście, gdy tylko moja ręka opuszczała jej łechtaczkę. A ja
dawałem jej trochę więcej i więcej, aż wsuwałem i wysuwałem się cały, wciąż niespiesznie –
nawet spokojnie – powoli budując napięcie.
Przez cały czas głaskałem jej nogi i plecy, pocierałem łechtaczkę, mówiłem jej, jaką jest
dobrą dziewczyną, taką grzeczną małą dziwką, która pozwala mi pieprzyć jej słodki tyłek, moją
własną posłuszną małą dziwką należącą do mnie, prawda? Chciała tylko mnie w sobie, chciała
tylko mojego kutasa, moich palców i moich ust.
Przytaknęła na moje słowa, wszystkie, i drżała, gdy ją pieprzyłem, pokryta potem
i trzęsąca się, jak w gorączce. Zamierzałem powstrzymywać się do samego końca, ale widok jej
w takim stanie doprowadzał mnie do szaleństwa, obsesyjnie myślałem o jej orgazmie, gdy
penetrowałem tyłek, więc w końcu skupiłem się na łechtaczce, przyciskając do niej opuszkę
środkowego palca i okrążając ją mocno i szybko, tak jak lubiła.
W ciągu kilku sekund krzyczała, przyciskając pośladki do moich bioder, aż zanurzyłem
się po same jaja, jej palce drapały dywan, a z gardła wydobywały się bezgłośne pomruki.
Patrzyłem, jak się rozpada, jak starannie ułożone i wyrzeźbione kawałki Poppy Danforth
odpadają niczym rusztowanie, pozostawiając za sobą drżącą, niespójną istotę wypełnioną
pożądaniem, a potem wydusiła z siebie jedno słowo i to było wszystko, byłem zgubiony.
Straciłem kontrolę, przysięgę, wszystko poza potrzebą naznaczenia tej kobiety w najbardziej
prymitywny i najniższy możliwy sposób.
Jedno słowo.
Twoja.
Teraz poszedłem na całość, chwyciłem ją za biodra i wbiłem, charcząc, goniąc za
wyzwoleniem, gdy ona dyszała, przeżywając wstrząsy wtórne, a jej tyłek był tak cholernie
gładki, tak cholernie ciasny, wszystko mnie ściskało, a potem ogarnęła mnie fala ciemności,
prawdziwy szał, walenie i warczenie, gdy implodowałem u podstawy kręgosłupa i jaj, i kurwa,
dochodziłem, dochodziłem, dochodziłem, a na skraju pola widzenia czaiła się czerń, jakbym miał
zaraz zemdleć, nadal pulsując, zemdleć – albo po prostu dochodzić i dochodzić, jakby to nie
miało końca.
Wysunąłem się w ostatniej chwili, by móc obserwować, jak mój wytrysk oblewa jej pupę
i plecy spermą, kroplami i strumieniami niczym deszcz, spływając po różanych płatkach cipki, po
krzywiznach jej pleców i bioder.
Gdy mój wzrok odzyskał ostrość a zmysły powróciły, mogłem podziwiać moje dzieło,
dyszącą, rozedrganą kobietę przede mną, pokrytą mną.
Poppy wyciągnęła się na brzuchu ruchem eleganckim i erotycznym.
– Umyj mnie – rozkazała jak mała królowa, którą była, a ja pospiesznie spełniłem
polecenie.
Umyłem ją mokrym ręcznikiem, a potem położyłem na podłodze, masując biodra, uda,
plecy i ramiona, mrucząc najsłodsze rzeczy, jakie przyszły mi do głowy po łacinie i grecku oraz
cytując Pieśń nad Pieśniami, gdy pokrywałem pocałunkami każdy centymetr jej skóry.
Ze sposobu, w jaki uśmiechała się do siebie, ze sposobu, w jaki co jakiś czas zamykała
oczy, jakby chciała powstrzymać łzy, mogłem wywnioskować, że było to coś, czego Sterling
nigdy nie robił. Nigdy nie rozmawiał z nią po seksie, nigdy jej nie pieścił, nie chwalił i nie
nagradzał.
Nawet nie próbowałem nie czuć triumfu z tego powodu.
A potem, gdy już ją umyłem, usiedliśmy razem i wspólnie pracowaliśmy nad zbiórką
pieniędzy. Pomogła mi przygotować się na grupę męską, a potem poszła na grupę kobiecą
w domu Millie. Przez cały czas czułem zapach oleju na jej skórze i na mojej, i nic poza
przebywaniem z tą kobietą w każdej minucie każdego dnia nie wystarczyłoby, by powstrzymać
ziejący głód w dole brzucha.
Albo, co jeszcze bardziej niebezpieczne, powstrzymać głód w moim sercu.
16
ego dnia coś się we mnie zmieniło, coś, z czego zdałem sobie sprawę już
jakiś czas temu. Przypominało to uczucie, które towarzyszyło mi w dzieciństwie, gdy po kilku
godzinach jazdy zdejmowałem wrotki, a moje stopy wydawały się nienaturalnie lekkie, jakbym
unosił się w powietrzu. A może jak wtedy, gdy biwakowałem z tatą i Ryanem i w końcu po kilku
godzinach wędrówki mogliśmy zrzucić sprzęt na ziemię, a ja miałem wrażenie, że jestem lekki
i unoszę się kilka centymetrów nad ziemią.
Nie potrafiłem tego nazwać, ale była to lekkość i wznoszenie, i miało to coś wspólnego
z Lizzy. Coś związanego z dzieleniem jej śmierci i jej następstw z Poppy, coś związanego
z wyszeptanymi przez Poppy słowami: „Czy to Lizzy jest powodem, dla którego boisz się
odpuścić?”.
Teraz, gdy trzymałem w dłoni różaniec Lizzy, zdałem sobie sprawę, że była ona
powodem wielu rzeczy. Była powodem wszystkiego. Ciężar jej śmierci nosiłem zawsze przy
sobie, zło, które musiałem pomścić. Ale co, jeśli mógłbym to zmienić? A gdybym mógł zastąpić
zemstę miłością? W końcu do tego zostali powołani chrześcijanie – do wybierania miłości ponad
wszystko.
Miłość. To słowo było bombą. Niewybuch gnieżdżący się w mojej piersi.
Tej nocy napisałem do Poppy. Śpisz?
Prawie. A co?
Moja odpowiedź była natychmiastowa. Mogę wpaść? Mam dla ciebie prezent.
Miałam odmówić, ale teraz skoro wiem, że masz dla mnie prezent… wpadnij ;)
Ostrożnie, cicho przeszedłem przez park, ubrany w ciemną koszulkę i dżinsy. Było już
późno, a park znajdował się w naturalnej dolinie, osłoniętej od widoku, ale nadal czułem się
zdenerwowany, gdy szybkimi krokami szedłem ścieżką, przecinając porośniętą chwastami trawę,
by dotrzeć do bramy Poppy. Wszedłem do środka, krzywiąc się na każde skrzypnięcie
zardzewiałego zamka, a potem podszedłem do drzwi, uderzając raz knykciem w szybę.
Otworzyła, a jej twarz rozświetlił najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem.
– Wow – powiedziała. – Jesteś tutaj. Jak prawdziwa osoba.
– Czy wcześniej wątpiłaś w moją prawdziwość?
Potrząsnęła głową, przepuszczając mnie, abym mógł wejść, a potem zamknęła za mną
drzwi.
– Nigdy nie umawiałam się z kimś, z kim nie mogłabym się umówić. Byłam w połowie
przekonana, że istniejesz tylko w murach kościoła.
– Randki? – Mój głos był zbyt chętny, zbyt podekscytowany. Oczyściłem gardło. – To
znaczy, spotykamy się?
– Nie wiem, jak ty to nazywasz, kiedy pieprzysz czyjś tyłek na ostro, ojcze Bell, ale ja tak
to nazywam.
Nagły strach wypełnił mi żołądek i podszedłem do niej, chwytając za rękę i przyciągając
do siebie, bym mógł spojrzeć jej w oczy z bliska.
– Zrobiłem ci krzywdę? – spytałem zaniepokojony.
Uśmiechnęła się do mnie.
– Tylko w najlepszy sposób. – Wspięła się na palce, by pocałować mnie w brodę,
a następnie ruszyła do kuchni. – Napijesz się czegoś? Niech zgadnę… cosmo? Nie, martini
z granatem.
– Whiskey: irlandzka czy szkocka, wszystko mi jedno. Ale czysta.
Gestem wskazała na salon i poszedłem, korzystając z okazji, by rozejrzeć się po jej domu.
Wciąż znajdowały się w nim głównie pudła i puszki z farbą, a pomimo atrakcyjnych mebli,
gustownych zdjęć i obrazów opartych o ścianę było dość oczywiste, że Poppy nie interesowała
się zbytnio wystrojem wnętrz.
Stosy książek spoczywały pod ścianą, czekając na stały dom, a ja przejechałem palcami
po ich grzbietach, zarówno otwarcie zadowolony, jak i skrycie zazdrosny o to, jak oczytana była
ta kobieta. Byli tam oczywiście zwykli podejrzani – Austen, Brontë i Wharton – ale wraz z nimi
nazwiska, których bym się nie spodziewał – Joseph Campbell, David Hume i Michel Foucault.
Wertowałem właśnie Tako Rzecze Zaratustra (starą nemezis zarówno z czasów studiów, jak i z
lekcji historii), kiedy Poppy przyniosła drinki.
Nasze palce otarły się o siebie, kiedy wziąłem szklankę macallana, a potem odstawiłem
drinka Poppy, by ją pocałować. Chciałem przesunąć dłońmi po jej smukłej szyi i objąć twarz,
zbadać usta, zaprowadzić z powrotem na kanapę, położyć i powoli zedrzeć z niej każdą warstwę
ubrania.
Ale przyszedłem tu, żeby coś zrobić, a nie żeby ją pieprzyć (no, nie tylko pieprzyć), więc
zadowoliłem się pocałunkiem, a potem cofnąłem się, żeby znów napić się drinka. Wyglądała na
nieco oszołomioną po pocałunku, a na jej ustach wisiał rozmarzony uśmiech, gdy wzięła łyk
z kieliszka martini, a potem oświadczyła, że przyniesie nam przekąskę.
Kontynuowałem powolne zwiedzanie jej salonu, zrelaksowany i spokojny. Postępuję
właściwie. To może być nowy początek dla nas, dla mnie. Coś wyjątkowego, aby zaznaczyć nasz
związek – tak działały rytuały, prawda? Coś konkretnego, co uchwyciłoby nieuchwytne. Prezent,
który pokaże Poppy, co dla mnie znaczyła – co my znaczyliśmy dla mnie – aby pokazać jej
dziwną, ale także boską transformację zachodzącą w moim życiu z jej powodu.
Dom był niewielki, ale niedawno odnowiony, z eleganckimi drewnianymi drzwiami,
oryginalnym dużym kominkiem i wyraźnymi, czystymi liniami wykończenia. Przy oknie stało
szerokie drewniane biurko, jedyny symbol prawdziwego zamiaru rozpakowania się i pozostania,
z komputerem, drukarką i skanerem, schludnymi stosami folderów i drewnianym pudełeczkiem
wypełnionym drogimi długopisami.
Obok biurka, w otwartym kartonowym pudle, leżały jej oprawione dyplomy, zaniedbane
i zakopane wśród innych porzuconych przedmiotów biurowych – nieużywanych bloczków
karteczek samoprzylepnych i otwartych paczek z kopertami.
Dartmouth – licencjat z ekonomii, summa cum laude.
Tuck School of Business w Dartmouth – Master of Business Administration, summa cum
laude.
A potem jeden, którego się nie spodziewałem, University of Kansas – licencjat ze sztuk
pięknych, specjalizacja taniec. Ten był datowany na zeszłą wiosnę.
Podniosłem go, gdy Poppy wróciła z deską do krojenia wypełnioną serem i pokrojonymi
gruszkami.
– Masz kolejny dyplom?
Zarumieniła się, odstawiając tacę na stolik kawowy.
– Miałam dużo wolnego czasu, kiedy przeprowadziłam się tutaj i kiedy zaczęłam zarabiać
tyle pieniędzy w klubie, pomyślałam, że dobrze je wykorzystam. Tym razem nie było w pobliżu
rodziców, którzy powiedzieliby, żebym nie kończyła szkoły tanecznej, więc po prostu poszłam
na całość. Udało mi się skończyć w trzy lata zamiast czterech.
Podszedłem do niej.
– Zatańczysz kiedyś dla mnie?
– Mogłabym to zrobić teraz – odpowiedziała, przyciskając dłoń do mojego mostka
i popychając mnie na sofę.
Wspięła się na mnie, okrakiem, a mój członek natychmiast zadrżał z zainteresowania.
Kiedy jej udo przycisnęło się do kieszeni moich spodni, przypomniałem sobie, dlaczego w ogóle
tam byłem.
Przytrzymałem ją jedną ręką wokół talii, zmuszając do pozostania w bezruchu, a drugą
wygrzebałem z kieszeni małą paczuszkę owiniętą w bibułkę.
Przechyliła głowę, gdy jej ją podałem.
– Czy to mój prezent? – zapytała, wyglądając na zachwyconą.
– To… – Nie wiedziałem, jak wyjaśnić, co to jest. – Nie jest nowy – dokończyłem
koślawo.
Rozpakowała go, wpatrując się w stos jadeitowych koralików ukrytych w bibułce. Powoli
wyciągnęła różaniec, srebrny krzyżyk wirował w słabym świetle.
– Jest piękny – wyszeptała.
– Każdy powinien mieć ładny różaniec. Przynajmniej tak zawsze mówiła moja babcia. –
Przesunąłem dłonie tak, by spoczęły na zewnętrznej stronie ud Poppy, głównie po to, by móc
patrzeć gdzie indziej niż na różaniec. – Ten należał do Lizzy.
Poczułem na swoich kolanach, jak napina się jej ciało.
– Tyler – powiedziała ostrożnie. – Nie mogę tego wziąć.
Próbowała mi go oddać, ale złapałem ją za rękę, zaciskając wokół niej palce.
– Po śmierci Lizzy nikt nie chciał niczego, co przypominało im o tym, co przeszła
w Kościele. Jej Biblia, święte obrazki i gromnice. Mój tata wyrzucił je wszystkie. –
Wzdrygnąłem się, przypominając sobie jego wściekłość, gdy dowiedział się, że zabrałem ze
śmietnika jej różaniec. – Ale chciałem mieć coś jej. Chciałem zachować w pamięci wszystkie jej
cząstki.
– Czyż nadal tego nie robisz?
– Oczywiście, ale po naszej rozmowie tamtej nocy… zdałem sobie sprawę, że muszę też
pozwolić, by niektóre z tych części odeszły. A kiedy o niej myślę, wiem, że by cię pokochała. –
Spojrzałem jej w oczy. – Pokochałaby cię tak jak ja.
Usta Poppy rozchyliły się, a oczy rozszerzyły z nadzieją i strachem, ale zanim zdążyła
zareagować na to, co usłyszała, ująłem jej palce w swoje i powiedziałem:
– Pozwól, że nauczę cię, jak go używać.
Tak, byłem tchórzem. Bałem się, że nie powie mi, że mnie kocha, i bałem się, że powie
mi, że mnie kocha. Bałem się tej wyczuwalnej więzi między nami, bałem się wstęgi, która
przeplatała się przez moje żebra i wokół serca, która była również spleciona i zawiązana wokół
niej.
Nie spuściła oczu, gdy przesunąłem jej dłoń z czoła na serce, a potem na każde ramię.
– W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – powiedziałem za nią. A potem położyłem jej
palce na krucyfiksie. – Teraz odmówimy Skład Apostolski…
Modliliśmy się razem, z nią siedzącą na moich kolanach, cicho powtarzająca za mną,
z palcami przesuwającymi się razem po paciorkach, i gdzieś w pobliżu ostatniej dziesiątki
zdałem sobie sprawę, z tego, jak bardzo stwardniałem, i jak jej sutki prześwitują przez miękki
podkoszulek. Zauważyłem te duże piwne oczy, długie falujące włosy i czujną inteligencję
spozierającą z każdego grymasu jej twarzy.
To jest miłość, pomyślałem oszołomiony, cudownie. To jest to, co czuje się, odkładając
krzyż. Tak smakuje nowe życie… smakuje jak Poppy Danforth. Kiedy intonowałem ostatnie
słowa różańca, prawie zapomniałem, do kogo się modlę.
„Witaj, Królowo… słodyczy i nadziejo nasza”.
Później, tej nocy, kiedy poruszałem się nad nią i w niej, te słowa krążyły mi w głowie,
słowa, które były tak nieodłącznie związane z Poppy, tak nieodłącznie powiązane z jasnością jej
umysłu i rajem jej ciała.
Święta. Królowa. Słodycz. Nadzieja.
17
ordan”.
Klęczący przede mną ksiądz nie przestał się modlić, ani nawet nie odwrócił się w moją
stronę. Zamiast tego mruczał do siebie tym samym miarowym głosem w tym samym miarowym
tempie, a ja znałem Jordana na tyle dobrze, by wiedzieć, że był to uprzejmy sposób na
powiedzenie mi, żebym się odpieprzył, dopóki nie skończy.
Usiadłem w ławce za nim.
Jordan był jedynym znanym mi osobiście księdzem, który nadal modlił się liturgią
godzin, praktyką tak klasztorną, że niemal przestarzałą, co prawdopodobnie było jednym
z powodów, dla których do niego przemawiała. Podobnie jak ja, kochał stare rzeczy, ale jego
fascynacja wykraczała poza zwykłe książki i okazjonalne duchowe spotkania. Żył jak
średniowieczny mnich, niemal całkowicie poświęcając się modlitwie i rytuałom. To właśnie ta
mistyczna, nieziemska natura przyciągnęła tak wielu młodych ludzi do jego parafii; w ciągu
ostatnich trzech lat to jego obecność ożywiła ten stary, bliski zamknięcia śródmiejski kościół
w coś kwitnącego i żywego.
Jordan skończył modlitwę i zrobił znak krzyża, stając naprzeciw mnie z celową
powolnością.
– Ojcze Bell – powiedział formalnie.
Powstrzymałem się od przewrócenia oczami. Zawsze taki był – powściągliwy
i intensywny. Nawet wtedy, gdy przypadkowo za dużo wypił na seminaryjnym grillu i musiałem
go niańczyć, bo rzygał przez całą noc. Ale to, co wyglądało na wyniosłość lub chłód, było
w rzeczywistości tylko przejawem jego tętniącego życia wewnętrznego, ciągłej atmosfery
świętości i inspiracji, w której żył, atmosfery tak namacalnej dla niego, że nie rozumiał, dlaczego
inni ludzie nie wyczuwają jej tak jak on.
– Ojcze Brady – powiedziałem.
– Wyobrażam sobie, że przyszedłeś się wyspowiadać?
– Tak.
Wstałem, a on zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu. Nastąpiła długa pauza, długa
chwila, w której jego twarz zmieniła się z zakłopotanej przez smutną do nieodgadnionej.
– Nie dzisiaj – powiedział w końcu, po czym odwrócił się i zaczął iść w kierunku swojego
biura.
Byłem zdezorientowany.
– Nie dzisiaj? Nie ma dziś spowiedzi? Jesteś zajęty czy co?
– Nie, nie jestem zajęty – odrzekł, wciąż się oddalając.
Zmarszczyłem brwi. Czy odmawianie komuś spowiedzi było w ogóle legalne według
prawa kościelnego? Jestem pewien, że nie.
– Hej, zaczekaj – zażądałem.
Nie zrobił tego. Nawet się nie odwrócił, by potwierdzić, że coś do niego mówiłem lub że
za nim biegnę.
Weszliśmy do małego korytarza, wzdłuż którego znajdowały się drzwi, i kiedy szedłem
za nim do biura, zdałem sobie sprawę, że to coś więcej niż jego zwykła powściągliwość. Ojciec
Jordan Brady był zdenerwowany.
Zdecydowanie nie był taki, kiedy przyjechałem.
– Stary – powiedziałem, zamykając za sobą drzwi do pokoju. – Co, do cholery?
Usiadł za biurkiem, a światło wczesnego popołudnia barwiło jego blond włosy na złoto.
Jordan był przystojnym facetem, z włosami i zdrową cerą, jakie zwykle widywało się tylko
w reklamach Calvina Kleina. Był też wysportowany – zaprzyjaźniliśmy się w pierwszym
semestrze studiów teologicznych po tym, jak ciągle wpadaliśmy na siebie na lokalnej siłowni.
Skończyło się na tym, że przez następne dwa lata dzieliliśmy mieszkanie, i miałem pewność, że
byłem najbliższym przyjacielem tego faceta.
Dlatego też nie chciałem dać się spławić.
Spuścił wzrok i włączył laptopa.
– Wróć później, ojcze Bell. Nie dzisiaj.
– Prawo kanoniczne mówi, że musisz wysłuchać mojej spowiedzi.
– Prawo kanoniczne to nie wszystko.
To mnie zaskoczyło. Jordan nie łamał zasad. Jordan był dwa kroki od stania się
przerażającym zabójcą z Kodu Leonarda da Vinci.
Usiadłem na krześle po drugiej stronie biurka i złożyłem ręce.
– Nie odejdę, dopóki nie wyjaśnisz, dlaczego nie chcesz wysłuchać mojej spowiedzi.
– Nie mam nic przeciwko, jeśli zostaniesz – powiedział spokojnie.
– Jordan.
Zacisnął usta, jakby debatując sam ze sobą, a potem w końcu spojrzał w górę, brązowymi
oczami, zatroskanymi i przenikliwymi.
– Jak ona ma na imię, Tyler?
Ogarnęły mnie strach i adrenalina. Czy ktoś nas widział? Czy ktoś zorientował się, co się
dzieje, i powiedział Jordanowi?
– Jordan, ja…
– Nie kłopocz się kłamstwami – przerwał mi i nie wypowiedział tego z obrzydzeniem, ale
raczej z intensywnością, która mnie zaniepokoiła, denerwując bardziej niż jego gniew.
– Pozwolisz mi się wyspowiadać? – nalegałem.
– Nie.
– Dlaczego, kurwa, nie?
– Ponieważ – powiedział Jordan celowo, opierając łokcie na biurku i pochylając się do
przodu – nie jesteś gotowy, by przestać. Nie jesteś gotowy, by ją zostawić, a dopóki nie będziesz,
nie ma sensu, żebym cię rozgrzeszał.
Opadłem na krzesło. Miał rację. Nie byłem gotowy zrezygnować z Poppy. Nie chciałem
przestać. Dlaczego więc tu byłem? Czy myślałem, że Jordan odmówi nade mną jakąś specjalną
modlitwę, która rozwiąże wszystkie moje problemy? Czy sądziłem, że przechodzenie przez
kolejne etapy zmieni to, co było w moim sercu?
– Skąd wiedziałeś? – zapytałem, spoglądając w dół na swoje nogi i mając nadzieję, że to
nie dlatego, że ktoś widział mnie i Poppy razem.
– Bóg mi powiedział. Kiedy wszedłeś. – Jordan oznajmił to prosto, w taki sam sposób,
w jaki ktoś mógłby powiedzieć, gdzie kupił swoje ubrania. – Tak jak teraz mówi mi, że to jeszcze
nie koniec. Nie jesteś jeszcze gotowy do spowiedzi.
– Bóg ci powiedział – powtórzyłem.
– Tak – potwierdził, kiwając głową.
Brzmiało to jak szaleństwo. Ale uwierzyłem mu. Gdyby Jordan powiedział mi, że wie
dokładnie, ile aniołów mieści się na główce szpilki, uwierzyłbym mu. Był tego rodzaju
człowiekiem – jedną nogą w naszym świecie, drugą w innym – i przeżyłem z nim wystarczająco
dużo przez lata naszej przyjaźni, aby wiedzieć, że naprawdę potrafi widzieć i czuć rzeczy,
których inni nie mogli.
Byłoby to mniej frustrujące, gdyby nie chodziło o mnie.
– Złamałeś przysięgę – stwierdził cicho.
– Czy Bóg też ci to powiedział? – spytałem, nie zadając sobie trudu, by ukryć gorycz
w moim głosie.
– Nie. Ale widzę to w tobie. Nosisz równe brzemię winy i radości.
Tak, to podsumowywało wszystko.
Ukryłem twarz w dłoniach, by nieco opanować emocje, ale nagle poczułem się
przytłoczony tym wszystkim, zawstydzony swoją słabością przed mężczyzną, który nigdy nie
uległby żadnej pokusie.
– Nienawidzisz mnie? – mamrotałem do siebie.
– Wiesz, że nie. Wiesz, że Bóg też nie. I wiesz, że nie powiem biskupowi.
– Nie powiesz?
Potrząsnął głową.
– Nie sądzę, by Bóg tego teraz chciał.
Podniosłem głowę, wciąż zdezorientowany.
– Więc co mam robić?
Jordan spojrzał na mnie z czymś w rodzaju politowania.
– Wróć, gdy będziesz gotowy do spowiedzi – powiedział. – A do tego czasu zachowaj
szczególną ostrożność.
Ostrożność. Szczególną ostrożność.
Myślałem o tych słowach, odwiedzając mamę i tatę, płucząc naczynia w zlewie, jadąc do
domu po ciemku. Gdy przekradałem się przez park, by znów pieprzyć Poppy.
Nic we mnie nie było teraz ostrożne.
18
strożny.
Tydzień później wpatrywałem się w sufit Poppy. Przytulała się do mnie, jej głowa
opierała się na moim ramieniu, oddychała wolno i równo. Nie spałem, patrząc na nią po tym, jak
się kochaliśmy, obserwując, jak miękkie linie jej twarzy odprężają się, przechodząc od ekstazy
do spokoju, nie czułem nic poza bezmyślnym zadowoleniem. Ale teraz, gdy spała już od kilku
godzin, satysfakcja zamieniła się w niespokojne zwątpienie.
Ostatni czas przypominał sen lub bajkę, gdzie dni ścigała poukładana dobroduszność
mojego życia jako duchownego, a noce wypełniały westchnienia i sapania, kiedy skóra ocierała
się o skórę.
W nocy mogliśmy udawać. Mogliśmy pić i oglądać Netfliksa, mogliśmy się pieprzyć,
a potem brać prysznic (a potem znowu się pieprzyć). Mogliśmy drzemać obok siebie i spokojnie
zasypiać. Mogliśmy udawać, że jesteśmy jak każda para na kilka tygodni od rozpoczęcia
związku, że nic nie powstrzymuje nas przed rozmowami o normalnych rzeczach, takich jak
spotkanie z rodzicami czy to, gdzie spędzimy Święto Dziękczynienia.
Ale byliśmy dotkliwie i boleśnie świadomi własnej gry aktorskiej, własnego fałszu.
Udawaliśmy, ponieważ stawienie czoła prawdzie było o wiele gorsze – prawdzie, że ten raj
skończy się tak czy inaczej.
A co, jeśli nie musiałby się skończyć? A gdybym zadzwonił jutro do biskupa i powiedział
mu, że chcę odejść? Że chcę zostać zdegradowany i znów stać się normalnym człowiekiem?
Laicyzowany. Tak brzmiało to słowo. Od późnego łacińskiego laicus, oznaczającego
świeckiego. Zostać świeckim.
A co, jeśli za kilka miesięcy mógłbym uklęknąć przed Poppy i zrobić coś więcej niż tylko
doprowadzić ją do orgazmu, a zamiast tego zaoferować jej swoją rękę?
Zamknąłem oczy, odcinając się od prawdziwego świata i pozwalając mojemu umysłowi
podryfować tam, gdzie wcześniej mu nie pozwalałem – w przyszłość. Do przyszłości, w której
byliśmy ona i ja, gdzie dom i małe dzieci Bell pełzające przy naszych nogach. Podążałem za nią
wszędzie, a jeśli chciała pracować w Nowym Jorku, Londynie lub Tokio albo zostać w Kansas
City, jechałem z nią. Byłem jak Ruth z Naomi, byłem gotów uczynić jej życie i jej pragnienia
moimi własnymi, a gdziekolwiek Poppy chciała się udać, razem stworzymy dom. Spędzać razem
czas, pieprząc się i kochając. Pewnego dnia patrzeć, jak jej brzuch rośnie wraz z moim
dzieckiem.
Ale co miałbym robić? Miałem dwa dyplomy, oba równie bezużyteczne w prawdziwym
świecie, bezużyteczne wszędzie poza świątyniami Boga i świątyniami nauki. Przypuszczałem, że
mógłbym uczyć teologii, a może języków. Zawsze chciałem być uczonym, siedzieć w jakiejś
zakurzonej bibliotece, przeglądać zakurzone książki, wydobywać zapomnianą wiedzę tak, jak
archeolog wydobywa zapomniane życia. Pomysł ten ekscytował mnie, rozwiewając moje myśli
niczym deszcz, krople i rozbryzgi możliwości. Nowe miasta, nowe uniwersytety… W mojej
głowie tworzyła się lista miejsc, które miały najlepsze programy klasyczne i najlepsze programy
teologiczne – musiał istnieć sposób, w jaki mógłbym połączyć te dwie rzeczy, może ubiegać się
o przyjęcie na studia doktoranckie lub podjąć pracę jako adiunkt…
Otworzyłem oczy i ten przyjemny, fantazyjny deszcz ustał, a ciężar wszystkiego, co
musiałbym zostawić, przygniótł mnie. Opuszczę to miasto – Millie, grupę młodzieżową, grupę
męską, wszystkich parafian, których tak starannie przyciągnąłem z powrotem do Boga.
Zostawiłbym śniadania naleśnikowe, wyprzedaże ubrań i całą pracę włożoną w walkę
z drapieżnikami wśród duchowieństwa. Zostawiłbym za sobą dar przemiany chleba w ciało, wina
w krew, trzymania jednej ręki na zasłonie oddzielającej ten świat od tamtego. Zostawiłbym za
sobą ojca Bella, mężczyznę, którym się stałem, i musiałbym stopić jego martwe ciało ze starym
upierzeniem, i ulepić nowy kształt z nową, bolesną, różową skórą.
Miałem życie budujące skarby w niebie, pokonując siebie jak biegacz w wyścigu,
i rozważałem porzucenie tego… po co? Próbowałem powstrzymać wersety, które znałem na
pamięć, tłoczące się w mojej głowie, wersety o sianiu cielesności i zbieraniu zepsucia, wersety
o namiętnościach cielesnych toczących wojnę przeciwko mojej duszy. „Zadajcie więc śmierć
temu, co przyziemne w członkach”8.
Zadaj śmierć swojej miłości do Poppy.
Ścisnęło mi przełyk, a w ustach zaschło; niepokój wzrósł, jakby ktoś trzymał mi nóż przy
gardle i żądał, abym wybrał, teraz, ale jak mogłem wybrać, skoro oba wybory wiązały się z taką
ceną?
Bo gdybym został tam, gdzie byłem, straciłbym kobietę śpiącą obok mnie, kobietę, która
kłóciła się o różnice rasowe i płciowe w The Walking Dead, która wyciągała z powietrza niejasne
cytaty literackie, która piła, jakby tonęła, i która sprawiła, że doszedłem mocniej niż
kiedykolwiek w życiu.
Uświadomiwszy to sobie, dostałem niemal ataku paniki.
Odwróciłem się do niej i przesunąłem dłonią wzdłuż jej boku, po żebrach i biodrach.
Lekko się poruszyła i wtuliła we mnie, wciąż śpiąc, a ja poczułem nieprzyjemne zaciskanie
w klatce piersiowej.
Nie mogłem jej stracić.
I nie mogłem jej zatrzymać.
Ten rodzaj strachu, ten szczególny rodzaj paniki, nie powinien mnie podniecić, ale tak się
stało. Sięgnąłem w dół krocza i zacząłem się masować. Pochłaniała mnie potrzeba ponownego
zdobycia mojej dziewczyny, zatopienia się w niej, tak jakby jeszcze jeden orgazm mógł coś
zmienić i odstraszyć naszą skazaną na zagładę przyszłość.
Wsunąłem dłoń między nas, gdy obróciłem się w jej stronę, znajdując te miękkie wargi
pomiędzy jej nogami, i zacząłem je drażnić, przesuwając palcami po łechtaczce i fałdkach
różowej skóry wokół wejścia. Przesunęła się i westchnęła radośnie, sennie, rozchyliła nogi, dając
mi lepszy dostęp, chociaż oczy miała zamknięte, a twarz rozluźnioną. Wciąż spała.
Pochyliłem głowę, by wziąć sutek do ust, ssąc delikatnie, wirując językiem wokół
twardniejącego czubka, a ona wiła się teraz, nadal śpiąc, i pieprzyć to, nie mogłem dłużej czekać.
Podniosłem jedną z jej nóg i zawiesiłem sobie na biodrze, ustawiając się przy samej cipce.
Trzymając ją nieruchomo, wepchnąłem się do środka i jak zasłona opadająca na słoneczne okno
lub drzwi zamknięte przed hałasem imprezy, wątpliwości zostały natychmiast stłumione.
Zniknęły w obliczu naszego połączenia, doznania jej ciasnej dziurki, która mnie ściskała. Boże,
mógłbym tak zostać na zawsze, nawet się nie ruszając, po prostu będąc w niej, czując, jak się
rozbudza i rozciąga jak ospały kot, podczas gdy ja trzymałem jej biodra mocno przy moich.
W końcu otworzyła oczy, senna, ale zadowolona.
– Mmm – zamruczała, mocniej oplatając nogę wokół mojej talii. – Lubię się tak budzić.
– Ja też – powiedziałem cicho, sięgając, by odgarnąć kosmyk włosów z jej policzka.
Położyła dłoń na moim ramieniu i odepchnęła mnie do tyłu, przetaczając się ze mną tak,
że leżałem płasko, a ona na mnie; zaczęła mnie ujeżdżać powolnymi, sennymi falami. Sen i seks
potargały jej włosy, które zwisały splątanymi, niechlujnymi falami wokół jej białych ramion
i miękkich piersi, a światło uliczne wpadające przez okno malowało jej krągłości w odcieniach
blasku i cienia.
Czasami była zbyt piękna, by na nią patrzeć.
Położyłem się na plecach, splatając ręce za głową, obserwując, jak czerpie ze mnie
przyjemność, jak zaczyna poruszać się coraz szybciej, jej wzrok opada, a dłonie opierają się
o mój brzuch. Z tego kąta mogłem zobaczyć, jak jej pożądliwy guziczek ociera się o moją
miednicę, malutki przebłysk miejsca, w którym ją wypełniałem i rozciągałem, i kurwa, mógłbym
teraz stracić panowanie nad sobą, gdybym nie był ostrożny.
– Moja dziewczyna – wyszeptałem. – Wykorzystaj mnie, by dojść. Proszę bardzo. Jesteś
teraz taka kurewsko seksowna. Dalej, kochanie, weź to. Idź na sam szczyt.
Jej usta rozchyliły się, a ja patrzyłem z fascynacją, jak mięśnie jej brzucha zaciskają się
i napinają, jak jęczy i drży podczas kulminacji, a w końcu przesuwa się do przodu, by położyć się
na moim torsie.
Przytuliłem ją mocno do siebie, a następnie obróciłem nas z powrotem, tak że byłem na
górze, a ona na plecach, a potem pochyliłem się i całowałem jej szyję. Sięgnąłem pod nią
i znalazłem to, czego chciałem, ciasny, mały otworek za jej cipką.
Wcisnęła się w materac, jakby próbując uciec od mojego dotyku, ale to nie zadziałało,
w ogóle nie zadziałało, ponieważ miałem plany dotyczące tej części jej ciała, które wykraczały
daleko poza to, co mógł zrobić jeden opuszek palca.
– Sprzeciwiasz się?
Przygryzła wargę i potrząsnęła głową.
– Nie „nie”. Tak.
– Więc daj mi swój tyłek – warknąłem jej do ucha. – Daj mi go, a wtedy nie będę musiał
go brać.
Lekko westchnęła, co doprowadziło mnie do szaleństwa, a potem przestała walczyć
z moim dotykiem.
– Tam jest lubrykant – wyszeptała. – Na końcu stołu.
Nie zawracając sobie głowy wysunięciem się z niej, po prostu wyciągnąłem się ponad nią,
sięgając do szuflady stolika i chwytając nowiutką butelkę lubrykantu.
– Wygląda na to, że się przygotowywałaś, mała owieczko.
– Miałam do wyboru to albo zakup specjalnie pobłogosławionego oleju – odrzekła, na
wpół żartując, na wpół tracąc oddech.
Wycofałem się z niej, opierając się na kolanach i rozstawiając szerzej jej nogi. Powoli ją
rozgrzewałem, stopniowo wcierając lubrykant, podczas gdy drugą ręką pocierałem łechtaczkę,
drażniąc obie jej dziurki, aż stała się wijącym, wilgotnym bałaganem. Chwyciłem ją za uda
i wsunąłem się w jej tyłek.
Powinienem był przestać, dać jej kilka chwil na dopasowanie, ale prześladowały mnie
liczne wątpliwości i strach, a jedynym, co uspokajało moje myśli, były pchnięcia bioder, jej palce
wbijające się w moje plecy, jej gorący, gorący żar niczym imadło zaciskające się wokół mojego
kutasa.
– Tyler – wydyszała.
– Owieczko – powiedziałem, podnosząc się na kolana i zaciskając dłonie wokół jej
bioder.
– Zamierzam dojść ponownie.
– Dobrze. – Mój orgazm również nadchodził, kolczaste pulsowanie w mojej miednicy,
napędzane widokiem gęsiej skórki na jej skórze i rumieńcem pełzającym po brzuchu, gdy bawiła
się łechtaczką.
– Och, tak mi dobrze, kochanie – chrząknąłem. – Jesteś taką grzeczną dziewczynką.
Pokaż mi, jak bardzo to lubisz.
Jej oczy utkwiły w moich.
– Pieprz mnie tak, jakbyś chciał, żebym była twoja.
Jej słowa szarpały za wewnętrzną wstążkę, kłując w serce, a ja zamknąłem oczy. Tak
łatwo było ją pieprzyć, ponieważ chciałem, żeby była moja – na zawsze. Znaliśmy się zaledwie
sześć tygodni, a ja chciałem ją mieć do końca życia.
Byłem takim głupcem.
Przyciągnąłem ją bliżej, raz po raz wbijając się w jej wąski otwór, obserwując, jak wznosi
się na szczyt, błagając mnie, bym uczynił ją moją. Jak mogła nie widzieć, że już nią jest? Że już
byłem jej? Należeliśmy do siebie nawzajem i kiedy patrzyłem, jak jej cipka pulsuje orgazmem,
jak zatapiam się w niej aż po nasadę i spuszczam w środku, zdałem sobie sprawę, że nie da się
tego cofnąć, nie da się rozplątać tego, co poplątało się przez ostatnie półtora miesiąca.
Gdy oboje opadliśmy z sił, spojrzeliśmy na siebie i jakiekolwiek ukojenie, które udało mi
się odnaleźć, zniknęło w jednej chwili. Wstałem po ciepłą myjkę, a kiedy wróciłem, Poppy
przyglądała mi się w zamyśleniu.
– Tyler.
– Tak? – Usiadłem na łóżku i zacząłem ją myć.
– Nie wiem, jak długo mogę to robić.
Zamarłem.
– Co masz na myśli?
– Wiesz, co mam na myśli – powiedziała, a w jej słowach słyszałem wahanie. – Chcę być
z tobą. Chcę cię zdobyć. Jestem w tobie zakochana, Tyler, ale to, że nie ma dla nas przyszłości,
mnie dobija.
Skończyłem z myciem, zastanawiając się nad odpowiedzią, rzucając zużyty ręcznik na
pobliskie krzesło.
– Nie wiem, jak wygląda przyszłość – odparłem w końcu. – Wiem, że cię kocham… ale
kocham też moją pracę i moje życie. Poppy, to, co tu mam… to coś więcej niż tylko
dobroczynność czy modlitwa. To sposób na życie. W każdej minucie każdego dnia chcę żyć
całym swoim życiem dla mojego Boga i nie wiem, czy potrafię bez tego.
Obojgu nam umknął fakt, że tych ostatnich kilku minut raczej nie przeżyliśmy dla Boga,
że były one dla nas i tylko dla nas.
– Nie sądzisz, że o tym wiem? – powiedziała, wstając.
Nie zadała sobie trudu, by zakryć się prześcieradłem. Odwróciłem wzrok od jej jędrnych
cycków, by skupić się na tym, co mówiła.
– To wszystko, o czym myślę. Nie mogę cię zmusić, żebyś z tego zrezygnował. Widzę,
ile to dla ciebie znaczy. Do diabła, właśnie to w tobie kocham. To, że jesteś pełen pasji, oddany
i uduchowiony, że poświęciłeś swoje życie Bogu. Ale potem boję się – i teraz pojawiły się
prawdziwe łzy – że zamiast tego zrezygnujesz ze mnie.
– Nie – wyszeptałem. – Nie rób sobie tego.
Ale nie powiedziałem jej tego, co chciała usłyszeć. Nie wiedziałem, czy ją zostawię, czy
nie, bo chociaż to by mnie zabiło, to zdemaskowanie i utrata wszystkiego, o co walczyłem, też by
mnie zniszczyły.
Widziałem moment, w którym zdała sobie z tego sprawę, że nie zamierzam jej
powiedzieć, że zostaniemy razem, i zanim zdążyłem dodać coś jeszcze – nie wiem co, ale coś –
położyła się z powrotem, obracając się na bok, tak że jej plecy były skierowane do mnie.
– Pragnę cię tak bardzo, że czuję smak krwi, gdy o tym myślę. Ale nie będę powodem,
dla którego zrezygnujesz z życia – powiedziała, a jej głos rozbrzmiał w mojej głowie jak
dzwon. – Nie będę powodem do żalu. Nie sądzę, bym mogła to znieść… patrząc na ciebie
i zastanawiając się, czy jakaś część ciebie nienawidzi mnie choć trochę za to, że laicyzowałeś się
przeze mnie.
Znała nawet odpowiednie słowo… przygotowała się. To mnie pocieszyło, a jednocześnie
zasmuciło.
– Nigdy nie mógłbym cię nienawidzić.
– Naprawdę? Nawet gdybym kazała ci wybierać między mną a twoim Bogiem?
Kurwa, to było brutalne.
– To nie wszystko, Poppy. Nie rób tego.
Wzięła wdech, jakby zapowiadała ostrą ripostę, ale potem zastygła w bezruchu. Zamiast
tego powiedziała:
– Powinieneś iść do domu. Zbliża się ranek.
Jej ściszony głos mnie dobił. Chciałem ją pocieszyć, przytulić, pieprzyć. Dlaczego
musieliśmy rozmawiać o tych okropnych rzeczach, skoro mogliśmy udawać?
– Poppy…
– Zobaczymy się później, Tyler.
Jej ton był stanowczy, jakby wypowiadała bezpieczne słowo. Zostałem zwolniony.
Szedłem przez zamglony park, z rękami w kieszeniach i ramionami skulonymi przed
wrześniowym chłodem, próbując się modlić, ale zamiast tego znajdowałem tylko urywki myśli.
Ona chce pełnego życia, zwróciłem się do Boga po cichu. Chciała życia z małżeństwem
i dziećmi, życia, w którym miłość byłaby tak samo obecna jak praca, rodzina i przyjaciele, życia,
w którym nie musiałaby się ukrywać. I kto mógłby ją winić?
Co powinienem zrobić?
Bóg nie odpowiedział. Prawdopodobnie dlatego, że złamałem moją świętą przysięgę
służenia Mu, zbezcześciłem Jego kościół na wszelkie sposoby i wielokrotnie popełniłem litanię
grzechów, których ledwo żałowałem, ponieważ byłem tak zauroczony. Uczyniłem bożka z Poppy
Danforth, a teraz zbiorę konsekwencje odwrócenia się od Boga.
Żałuj. Muszę żałować.
Ale nie zobaczyć już nigdy Poppy… nawet sama myśl o tym wyrywała mi dziurę
w piersi.
Wspiąłem się po schodach i ruszyłem do tylnych drzwi plebanii, przechodząc przez
kuchnię w niebieskawym świetle wczesnego świtu. Pozostało mi kilka godzin snu, zanim wstanę
na poranną mszę, i miałem nadzieję, że rano coś się zmieni, że droga naprzód będzie jasna, ale
wiedziałem, że tak nie się nie stanie, i to mnie przytłoczyło.
– Późna noc?
Prawie dostałem zawału.
Millie siedziała w moim salonie w półmroku, ubrana w dres.
– Millie – powiedziałem, próbując udawać, że prawie się nie posikałem. – Co ty tu
robisz?
– Codziennie rano chodzę na spacery – wyjaśniła. – Bardzo wcześnie. Nie sądzę, żebyś to
kiedykolwiek zauważył, biorąc pod uwagę, że zawsze śpisz do ostatniego możliwego momentu.
– Nie zauważyłem, masz rację.
Czy zapraszała mnie na spacer?
Westchnęła.
– Ojcze Bell, wiem.
– Słucham?
– Wiem. O tobie i Poppy. Widziałam cię skradającego się przez park o poranku.
O cholera. O cholera, o cholera, o cholera.
– Millie.
Podniosła rękę.
– Nie.
Usiadłem ciężko na krześle, rozpacz i panika kłębiły się w moim żołądku. Ktoś wiedział,
ktoś wiedział, ktoś wiedział. Oczywiście zawsze tak jest. Nigdy nie miałem luksusu decydowania
o tym, jak to wszystko się potoczy, i byłem pieprzonym idiotą, myśląc kiedykolwiek inaczej.
Spojrzałem w górę z szeroko otwartymi oczami, a to, co za chwilę się stało, nie było
łaskawe, życzliwe ani bezinteresowne, czyste przetrwanie gadziego mózgu.
– Millie, proszę, nie możesz nikomu powiedzieć. – Osunąłem się przed nią na kolana. –
Proszę, nie mów biskupowi, nie wiem, jak mógłbym ze sobą żyć…
Ale potem urwałem, ponieważ uświadomiłem sobie, że nie robię nic innego niż błaganie
szanowanej kobiety, aby porzuciła swój honor dla dobra nieskruszonego grzesznika.
– Tak mi przykro – powiedziałem zamiast tego. – Pewnie myślisz, że jestem okropnym,
wstrętnym człowiekiem… Tak mi wstyd. Nie wiem nawet, co powiedzieć.
Wstała.
– Możesz powiedzieć, że będziesz ostrożny.
Spojrzałem na nią.
– Co?
– Ojcze, przyszłam cię ostrzec i jest powód, dla którego to zrobiłam, zamiast iść do
biskupa. To miasto cię potrzebuje, a nie kolejnego skandalu związanego z księdzem. –
Potrząsnęła głową z lekkim uśmiechem. – Zwłaszcza gdy chodzi o coś tak niewinnego jak
zakochanie się w dorosłej kobiecie, która byłaby dla ciebie idealna… gdybyś nie był księdzem.
– Millie – powiedziałem łamiącym się, zdesperowanym głosem. – Co mam zrobić?
– Nie mam dla ciebie odpowiedzi – rzekła, idąc w stronę drzwi. – Wiem tylko, że lepiej
szybko podejmij decyzję. Takie rzeczy nigdy nie pozostają w ukryciu, ojcze, bez względu na to,
jak bardzo się starasz. I nie ma mowy, by kobieta taka jak ona chciała być twoją sekretną
kochanką do końca życia. Jest warta znacznie więcej.
– Jest – powtórzyłem, czując zimny, żelazny ciężar, gdy zdałem sobie sprawę, że nie
jestem lepszy od Sterlinga. Zmuszałem ją do robienia zasadniczo tego samego, z tą różnicą, że
nie wyświadczałem jej nawet przysługi bycia szczerym w tej kwestii… ani nie oferowałem
niczego w zamian.
– Do widzenia – powiedziała Millie, a ja skinąłem głową na pożegnanie, nieszczęśliwy
i poruszony, zbyt nieszczęśliwy i poruszony, by nawet myśleć o spaniu.
Czy dałem Poppy różaniec Lizzy zaledwie kilka tygodni temu? Teraz wszystko wydawało
się rozpadać, jak paciorki różańca rozsypujące się chaotycznie po podłodze, zbyt liczne i szybkie,
bym mógł je złapać.
Millie wiedziała. Jordan wiedział. Poppy może nawet nie chciała być ze mną…
Poszedłem pobiegać, a potem wcześnie dotarłem do kościoła, by go otworzyć
i przygotować się do mszy, zdekoncentrowany przez całe nabożeństwo spotkaniem z Millie,
wcześniejszą kłótnią z Poppy, faktem, że teraz dwie osoby wiedziały o moim romansie, czyli
o dwie za dużo.
„Sekretna kochanka”.
„Bądź ostrożny”.
„Jestem w tobie zakochana, Tyler”.
Byłem tak rozkojarzony, że prawie rozlałem wino, a potem przypadkowo odmówiłem
modlitwę końcową dwa razy z rzędu, mój umysł błądził daleko od świętej inwokacji boskości
pogrążony w szalejącej burzy tego, co kurwa, szło teraz nie tak. Po mszy wyszedłem z zakrystii
ze spuszczoną głową, sprawdzając telefon (Poppy nie było na mszy i nie wysłała mi wiadomości)
i zastanawiając się, czy nadal jest na mnie zła. Na początku nie zauważyłem, że ktoś stoi
w środkowej nawie, dopóki nie przesunął się i hałas nie zwrócił mojej uwagi.
Był to wysoki, czarnowłosy mężczyzna w moim wieku. Miał na sobie garnitur w kolorze
khaki z niebieskim krawatem ozdobionym srebrną spinką, zdecydowanie zbyt elegancki jak na
wrześniowy piątek w Weston, ale w jakiś sposób udało mu się sprawić, że nie wyglądał
śmiesznie. Zdjął okulary przeciwsłoneczne i spojrzał na mnie jasnoniebieskimi oczyma.
– Ty musisz być Tyler Bell.
– Tak, to ja – potwierdziłem, wsuwając telefon do kieszeni spodni.
Zdjąłem ornat, stułę i wszystkie inne atrybuty mojego stanowiska poza koloratką i nagle
poczułem się niewystarczający, jakbym potrzebował jakiejś dodatkowej zbroi, dodatkowego
autorytetu w obecności tego mężczyzny.
Co wydawało się głupie. Przyszedł do mojego kościoła jako gość. Wszystko, czego
potrzebowałem, to być przyjaznym.
Zbliżyłem się i uścisnąłem mu dłoń, co przyjął z uśmiechem na ustach.
– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytałem. – Niestety przegapiłeś poranne nabożeństwo,
ale jutro odbędzie się kolejne.
– Nie, myślę, że już pomogłeś – odpowiedział, przechodząc obok mnie, obracając głowę,
by objąć wzrokiem każdy zakątek kościoła. – Po prostu chciałem cię poznać i przekonać się na
własne oczy, jaki jest ten ojciec Tyler Bell.
Yyy…
Niepokój ścisnął mi wnętrzności. Chociaż wiedziałem, że to niemożliwe, nie mogłem
przestać się obawiać, że w jakiś sposób jego obecność była wynikiem tego, że Millie i Jordan
poznali prawdę, że był tutaj, aby ostatecznie pociągnąć za nitkę, która rozpruje moje życie.
Mężczyzna odwrócił się na pięcie i stanął naprzeciwko mnie.
– Lubię znać rozmiar i kształt mojej konkurencji.
– Konkurencji?
– O Poppy, oczywiście.
Minęła zaledwie chwila, zanim mój umysł nadrobił zaległości, ponownie przeanalizował
to spotkanie i domyślił się, że rozmawiam ze Sterlingiem Haverfordem III. Aby ocenić jego ciało
(w dobrej formie, pieprzyć tego gościa) i jego ubrania (drogie, znowu pieprzyć tego gościa) oraz
jego postawę, która była niemal absurdalnie pewna siebie, pewna siebie aż do pychy, ale w zbroi
tego człowieka kryła się luka. Nie wątpił, że odniesie sukces, nie wątpił, że odejdzie stąd z tym,
czego chciał (i tak, podejrzewałem, że Poppy była dla niego czymś, a nie kimś). W tej jednej
sekundzie wiedziałem dokładnie, na czym stoimy, jaką bronią będzie walczył, a także zdawałem
sobie sprawę, że jedną z tych broni jest emocjonalna więź, jaką miał z Poppy, i że mogę równie
dobrze przegrać tę bitwę… bitwę, której nie miałem prawa toczyć.
I ta chwila była wszystkim, czego Sterling potrzebował, by poczuć, że ma przewagę. Usta
wygiął w szyderczy grymas, na tyle subtelny, że można go było zignorować, ale na tyle wyraźny,
by pokazać, w jakim świetle stawiał konkurencję.
Nie byłem jednak idiotą, niezależnie od tego, co myślał Sterling, i z pewnością nie
zamierzałem dostosować się do jego oczekiwań dotyczących tego, jak według niego powinienem
się zachowywać.
– Obawiam się, że się mylisz – powiedziałem, uśmiechając się lekko. – Nie ma żadnej
konkurencji. Pani Danforth uczęszcza do mojego kościoła i jest zainteresowana podążaniem
ścieżką nawrócenia, i to tyle, jeśli chodzi o naszą przyjaźń.
Niemal nienawidziłem tego, z jaką łatwością kłamstwo toczyło się po moim języku – do
tej pory udawało mi się je omijać i napawało mnie to dumą, teraz już nie mogłem być z tego
dumny. W tym momencie nie chodziło o moralność, ale o przetrwanie.
Sterling uniósł brew.
– Więc tak to będzie wyglądało?
Włożył ręce do kieszeni, wszystko w jego postawie krzyczało o zarządach, jachtach
i arogancji.
Porządny Facet, Tyler, bądź Porządnym Facetem, Tyler, powiedziałem sobie. Jeszcze
lepiej, bądź ojcem Bellem. Ojciec Bell nie czuł się zazdrosny o tego mężczyznę, zazdrosny
o jego dobry wygląd, drogie ciuchy i to, że miał roszczenia względem Poppy. Ojca Bella nie
obchodziły pyskówki z nieznajomym, a już na pewno nie wdawałby się w coś tak
barbarzyńskiego jak rywalizacja o dorosłą kobietę, która potrafiła dokonywać własnych wyborów
i korzystać z własnej sprawczości.
Oparłem się o ławkę i posłałem mu kolejny uśmiech, wiedząc, że moja postawa wyrażała
łatwą kontrolę i swobodną życzliwość, jednocześnie przypominając mu, że jestem tak samo
wysoki i zbudowany jak on.
– Przepraszam. Chyba cię nie rozumiem – powiedziałem w końcu. – Jak już mówiłem,
nie ma żadnej konkurencji.
Odebrał moje słowa w inny sposób, niż miałem na myśli.
– Chciałbyś tak myśleć, prawda? – Spojrzał na mnie jeszcze raz, a potem jakby zmienił
taktykę, opierając się o ławkę i krzyżując ręce. – Czy mówiła o mnie? – zapytał. – Jestem
pewien, że tak. Spowiedź to katolicka rzecz, prawda? Czy wspominała o mnie podczas
spowiedzi?
– Nie wolno mi…
Machnął ręką, a jego obrączka zabłysła na skórze.
– Jasne. Oczywiście. Cóż, może mimo wszystko nie chciała się zwierzać. Ile razy może
przy mnie dojść. Jak głośno wykrzykuje moje imię. Wszystkie miejsca, w których ją rżnąłem.
Wiesz, że kiedyś pieprzyłem ją zaledwie kilka metrów od senatora? Podczas otwarcia wystawy
sztuki w The Met? Zawsze była gotowa do akcji. Przynajmniej dla mnie.
Tylko lata pielęgnowanego współczucia i samodyscypliny powstrzymały mnie przed
wbiciem pięści prosto w klasycznie kwadratową szczękę tego faceta. Nie tylko z zazdrości, ale
z równie maczystowskiego pragnienia, by chronić godność Poppy i powstrzymać tego dupka
przed wypaczeniem jej wyborów.
Ona nie potrzebuje, byś bronił jej honoru, usłyszałem głos feministki Ally Tyler. Ale
zwykłego Tylera, tego irlandzko-amerykańskiego, który lubił się pieprzyć, pić whiskey i drzeć
mordę na meczach piłki nożnej to nie obchodziło. Nie miało znaczenia, czy mnie potrzebowała
i że nie miałem do tego prawa – wszechświat został wytrącony z równowagi przez dupowatość
tego faceta i pięści aż mnie swędziały, by to naprawić.
– Czy to poruszyło nerwy? – zapytał Sterling z rozbawieniem.
– Uważam Poppy za jedną z mojego stada – powiedziałem, pochylając głowę w geście
przyznania się. Na szczęście mój głos nie zdradzał nic poza łagodną dezaprobatą. – Boli mnie,
gdy o kimś z nich mówi się bez szacunku.
– Oczywiście – potwierdził Sterling. – Podziwiam, jak bardzo jesteś oddany swojej
historii. Sam jestem człowiekiem dbającym o pozory. – Wyciągnął kopertę z wewnętrznej
kieszeni marynarki i wręczył mi ją. – Jednak jestem również człowiekiem zamożnym, więc
możemy przejść od tej początkowej pozy do sedna sprawy.
Wpatrywałem się w niego, rozwiązującego sznurek na górze koperty i wyciągającego
duże błyszczące zdjęcia. Część mnie martwiła się, że będą to zdjęcia Poppy i jego, więcej
dowodów na ich wspólną przeszłość, aby mnie zdenerwować, ale nie. Nie, to było o wiele, wiele
gorsze.
Mężczyzna o szerokich ramionach przechodzący nocą przez mały park. Ten sam
mężczyzna przy zaciemnionej bramie ogrodowej. Ujęcie przez kuchenne okno całujących się
mężczyzny i kobiety.
Westchnąłem.
Brakowało nagości, dzięki Bogu, ani nic bardziej grzesznego niż pocałunek, ale to nie
miało znaczenia, ponieważ na wszystkich widniała wyraźnie moja twarz i to wystarczyło.
W rzeczywistości były więcej niż wystarczające – były potępiające.
– I zapewniam, że mam wszystkie pliki cyfrowe – zapewnił Sterling wesoło. – Więc nie
krępuj się je zatrzymać. Na pamiątkę.
– Śledziłeś nas – odrzekłem.
– Mówiłem ci, że jestem człowiekiem zamożnym. Kiedy Poppy odmawiała odbierania
moich telefonów, nawet po tym, jak powiedziałem jej, że po nią jadę, zacząłem się zastanawiać,
czy nie poznała kogoś innego. Więc przyjrzałem się temu. Ponieważ nie zgodziła się jeszcze na
mój układ, nie miałbym nic przeciwko, gdyby się z kimś pieprzyła. Ale zakochanie się w innym
mężczyźnie… cóż, znam Poppy i wiem, jaką przeszkodę by to stanowiło.
– Śledziłeś nas – powtórzyłem. – Czy ty w ogóle siebie słyszysz? To szaleństwo.
Sterling wydawał się zdezorientowany.
– Dlaczego?
– Ponieważ – zacząłem, a mój gniew wziął górę i sprawił, że słowa zabrzmiały ostro
i stanowczo – ludzie nie śledzą innych ludzi. Zwłaszcza byłych dziewczyn. To jest stalking, taka
jest prawna definicja stalkingu. Nie obchodzi mnie to, że jesteś bogaty i możesz zapłacić komuś
innemu, by zrobił to za ciebie, to ta sama cholerna rzecz.
Nadal wyglądał na zaskoczonego.
– I to cię tak zdenerwowało? Nie to, że mam dowody, które mogą zrujnować ci życie?
Nie to, że nieuchronnie opuszczę to miasto z Poppy u boku?
– Jesteś taki pewny tego wyniku – powiedziałem, zmuszając się do zignorowania widoku
odchodzącej z nim Poppy. – Ale zapominasz, że to nie ma nic wspólnego z tobą czy ze mną. To
jej wybór.
Sterling wzruszył ramionami, jakbym był albo wyjątkowo tępy, albo wyjątkowo
szlachetny, ale nie miał już na to czasu.
– Więc co jest sednem sprawy? – zapytałem, wsuwając zdjęcia z powrotem do koperty.
– Słucham?
– Powiedziałeś, że chcesz skończyć z tymi pozami.
Rzuciłem zdjęcia na ławkę obok i wyprostowałem się, krzyżując ramiona. Ucieszyłem
się, widząc, że Sterling również się wyprostował, jakby niezadowolony z kilku dodatkowych
centymetrów, którymi go przewyższałem. (W sensie wzrostu. Chociaż naprawdę okropna,
bezczelna część mnie była śmiesznie zadowolona, wiedząc, że jestem największym, jakiego
Poppy kiedykolwiek miała).
– Tak. Otóż, ojcze – wypowiedział słowo „ojciec” tak, jakby było w cudzysłowie.
(Pozwoliłem sobie na kolejną krótką fantazję, w której wbijam mu pięść w oczodół). – Chcę,
żeby Poppy wróciła ze mną do domu, do Nowego Jorku. Chcę, żeby była moja.
– Nawet jeśli jesteś żonaty.
Znów rzucił mi to spojrzenie, lekko niedowierzające, jakbym był idiotą, i to mogło mi
przeszkadzać, gdybym nie miał moralnej przewagi w tej rywalizacji. Z wyjątkiem tego, że… tak
naprawdę nie mogłem teraz rościć sobie prawa do żadnego moralnego gruntu, wysokiego czy
niskiego, prawda? Ta refleksja bardzo mnie przygnębiła.
Na szczęście Sterling tego nie zauważył i kontynuował:
– Tak, mimo że jestem żonaty. W mojej rodzinie małżeństwo nie jest sakramentem, to
odpis podatkowy. I nie mam zamiaru przedkładać prawnych ustaleń nad to, czego chcę od życia.
Nigdy nie kochałem mojej żony, a ona czuje to samo do mnie.
– Ale kochasz Poppy?
Sterling zacisnął usta.
– Miłość i pożądanie to w zasadzie to samo – wyjaśnił. – Nie żeby człowiek taki jak ty
o tym wiedział.
– Przynajmniej szanuję twoją szczerość – odpowiedziałem z lekkim uznaniem. – Nie
okłamujesz siebie i zakładam, że nie okłamiesz jej.
Ten nieoczekiwany komplement zdawał się go zaskoczyć, ale szybko się otrząsnął.
– Poppy nie dba o to tak bardzo, jak się jej wydaje – dodał. – Możesz się łudzić, że nie
pójdzie ze mną, jeśli jej nie pokocham, ale ona nie jest taka jak ty. Zna się na liczbach, rozsądku,
kredytach hipotecznych. Oferuję jej walutę, którą zna: pieniądze, pożądanie i bezpieczeństwo.
I dlatego wygram.
Pomyślałem o jej płaczu w konfesjonale, o chwili, gdy staliśmy razem w kościele, kąpiąc
się w bożej obecności. Nie była tylko arkuszem kalkulacyjnym z rozłożonymi nogami, a Sterling
był idiotą, jeśli dorastał z nią i zdołał przeoczyć wszystkie głęboko duchowe, głęboko
emocjonalne aspekty Poppy Danforth.
– Ona jest kimś więcej.
– To słodkie. Naprawdę. – Sterling założył z powrotem okulary przeciwsłoneczne. –
I żebyś wiedział, jesteś o wiele mniejszy, niż się spodziewałem. Spodziewałem się Aleksandra
Borgii9, a zamiast tego zastałem Arthura Dimmesdale’a10. Byłem przygotowany na brudną
walkę, a jednak podejrzewam, że wcale nie będę musiał walczyć.
– To nie walka – przerwałem. – To osoba.
– To kobieta, ojcze. – Sterling pokazał mi biały szeroki uśmiech. – Wkrótce będzie moją
kobietą.
Nie zareagowałem, mimo że każdy neuron w moim ciele podpowiadał: mylisz się, mylisz
się, mylisz się. Zamiast tego po prostu patrzyłem, jak macha mi ręką i z łatwością idzie
przejściem do drzwi, wkładając ręce do kieszeni, jakby nic go to nie obchodziło.
8
List do Kolosan 3,5–8.
9
Papież Aleksander VI, urzędujący na przełomie XV i XVI.
10
Bohater Szkarłatnej litery Narthaniela Hawthorne’a.
19
Po tym, jak zdałem sobie sprawę, że Poppy nie było w domu tego popołudnia, pobiegłem
do kawiarni, biblioteki i ogrodu winnego, aby upewnić się, że nie wyszła popracować w jakimś
innym miejscu. Ale nie, nie znalazłem jej w żadnym z tych miejsc, a kiedy wróciłem do domu
i odłączyłem iPhone’a, wciąż nie napisała ani nie zadzwoniła.
Za to biskup Bove tak.
Nie oddzwoniłem do niego.
Tej nocy na spotkaniu grupy młodzieżowej byłem w rozsypce. Zły, rozkojarzony, ale na
szczęście mieliśmy akurat wieczór gier na Xboxie, więc moja frustracja i napięcie zlewały się
z frustracją i napięciem grających ze mną rozwydrzonych nastolatków. Pod koniec wieczoru
odmówiliśmy krótką i rzeczową modlitwę:
– Boże, słowa psalmisty mówią nam, że twoje słowo jest jak światło dla naszych stóp,
nawet jeśli nie zawsze wiemy, dokąd nas prowadzisz, obiecujesz, że wskażesz nam następny
krok. Proszę, niech twoja lampa płonie dla nas, aby nasz następny krok, nasza następna godzina
i nasz następny dzień rozświetlała jasność. Amen.
– Amen – mamrotały nastolatki, a potem poszły do domu, by zająć się swoimi sprawami,
które (dla nich) były równie kłopotliwe i stresujące jak moje. Zadania domowe, zakochania,
niesympatyczni rodzice i zakończenie szkoły, które wydawało się zbyt odległe.
Pamiętałem te problemy, mimo że śmierć Lizzy tak bardzo je przyćmiła. Nastolatkowie
czuli inaczej niż dorośli – czuli intensywnie i mocno, bez doświadczenia, które przypominałoby
im, że nie złamie ich zła ocena czy nieodwzajemniona miłość.
Ale ja miałem ten bagaż doświadczeń. Dlaczego więc wciąż czułem, że mogę zostać
zraniony?
Po zajęciach grupy młodzieżowej siedziałem w salonie z telefonem w rękach,
zastanawiając się, czy powinienem oddzwonić do biskupa, czy zadzwonił, bo Millie lub Jordan
powiedzieli mu o moich złamanych ślubach, zastanawiając się, czy mogę w ogóle zachować
pozory, jeśli on o tym nie wie. I wtedy to zobaczyłem – wiadomość ze zdjęciem.
Wysłana z nieznanego numeru, ale wiedziałem, od kogo, gdy tylko otworzyłem
wiadomość i zobaczyłem zdjęcie, ujęcie Poppy w samochodzie, z twarzą odwróconą w stronę
okna. Światło było słabe, jakby osoba robiąca zdjęcie nie używała lampy błyskowej, a zdjęcie
zostało zrobione na tylnym siedzeniu, co sugerowało, że mają kierowcę. Ledwo mogłem dostrzec
kosmyki włosów na jej szyi i uszach, blask małych diamentowych kolczyków, które czasami
nosiła, perłowy połysk jej wiązanej bluzki.
Sterling chciał, żebym wiedział, że był z nią. Chociaż mogło to być coś tak niewinnego,
jak kolacja i rozmowa, ale szczerze mówiąc, czy kolacja z eks była kiedykolwiek całkowicie
niewinna?
Próbowałem zagłuszyć w sobie poczucie zdrady. Jakie roszczenia miałem do jej czasu,
skoro mogłem dać jej tylko skradzione kawałki mojego? Nie byłem typem mężczyzny – czy
kimkolwiek byłem – który chciałby, aby rozliczała się z każdej minuty, z każdej myśli,
w zazdrosnej nadziei, że dzięki temu pozostanie mi wierna. Nawet gdybym miał prawo wymagać
od niej wierności – a nie miałem, biorąc pod uwagę, że na swój sposób byłem niewierny,
zdradzając ją z Kościołem – to i tak bym tego nie zrobił. Miłość daje się bezinteresownie
i bezwarunkowo, i nawet ja o tym wiedziałem.
Poza tym Sterling właśnie tego chciał. Chciał, żebym się dusił i dąsał, chciał, żebym
zadręczał się jego zwycięstwem, ale ja nie dałem mu tej satysfakcji i nie wyrządziłem Poppy
niedźwiedziej przysługi, rzucając oskarżenia przez esemesa lub pocztę głosową.
Poczekamy z rozmową do jej powrotu. To było rozsądne posunięcie.
Ale, o dziwo, posiadanie planu działania (lub planu bezczynności w tym przypadku) nie
pomogło. Starałem się oglądać telewizję i czytać, próbowałem spać, a w każdej przerwie
w dialogu, w każdej przerwie w akapicie, pojawiał się obraz Poppy i wszystkie niezapowiedziane
okropne obrazy jej i Sterlinga rozmawiających, dotykających się i pieprzących. W końcu dałem
sobie z tym wszystkim spokój i zszedłem na dół do piwnicy plebanii, gdzie podnosiłem ciężary
i robiłem przysiady, dopóki księżyc nie zaczął zachodzić, a potem wypiłem pół szklanki
macallana 12 i poszedłem spać.
Obudziłem się rano z obolałymi mięśniami, jeszcze bardziej obolałym sumieniem
i telefonem wciąż pozbawionym nieodebranych połączeń i wiadomości. Pozwoliłem sobie na
cichą fantazję o wrzuceniu go do garnka z wrzącą wodą lub może podgrzaniu w mikrofalówce –
ukaraniu go za wszystko, co poszło tak okropnie źle w ciągu ostatnich dwudziestu czterech
godzin – ale zamiast tego zadowoliłem się odłożeniem go i poszedłem przygotować się do mszy,
a następnie na śniadanie naleśnikowe.
Poranek minął jak mgnienie oka – zwłaszcza po tym, jak Millie powiedziała mi, że Poppy
zachorowała i nie przyjdzie pomagać (po tym nastąpiło spojrzenie, które nie było do końca
pogardliwe, ale z pewnością było zrzędliwe i musiałem wyglądać dość żałośnie, ponieważ
ustąpiła i dała mi pocałunek w policzek, zanim wyszła).
A potem ocknąłem się w środku sobotniego popołudnia, nie mając nic do roboty poza
próbą wyparcia swoich uczuć. I wiesz co? Postanowiłem, że jeszcze trochę poćwiczę.
I napiję się. To też.
Kiedy w końcu skończyłem sprzątać kościelną piwnicę i poszedłem do domu,
zobaczyłem, że biskup Bove zadzwonił ponownie i wysłał mi bardzo zniekształconą wiadomość
tekstową, która zawierała również kilka – jak przypuszczam – przypadkowych emotikonów.
Powinienem do niego oddzwonić.
Ale zamiast tego przebrałem się w spodenki gimnastyczne, chwyciłem do połowy
opróżnioną butelkę szkockiej i zszedłem na dół, gdzie podkręciłem Britney tak głośno, jak tylko
pozwalały na to głośniki, i brutalnie katowałem swoje krzyczące mięśnie kolejnymi ciężarami,
skłonami, przysiadami, popijając whiskey prosto z butelki pomiędzy każdą serią.
Piłem i pociłem się tak długo, aż zapomniałem o istnieniu Sterlinga. Do diabła, chciałem
pić tak długo, aż udałoby mi się zapomnieć o istnieniu Poppy.
I byłem coraz bliżej. Pijane pompki zaczynały uświadamiać mi, jak bardzo moje ciało nie
docenia jednoczesnego picia alkoholu i wysiłku, a moje ramiona już miały się poddać, gdy
muzyka nagle ucichła, a ja usłyszałem swoje imię wołane przez jedyny głos, który chciałem
usłyszeć.
Zaskoczony, upadłem na kolana, gdy Poppy podeszła do mnie, ubrana w tę samą jasną
bluzkę z wiązanym dekoltem, którą miała na sobie na zdjęciu zeszłej nocy. Czy to oznaczało, że
spędziła noc ze Sterlingiem? Macallan i wyczerpanie zdestabilizowały mnie na tyle, że chciałem
zapytać – nie, oskarżyć – właśnie o to.
Ale wtedy ona również padła na kolana i bez wahania wplotła palce w moje spocone
włosy i przyciągnęła swoją twarz do mojej.
W chwili, gdy jej usta mnie dotknęły, wszystko inne zapłonęło i wybuchło nagłym
ogniem jak papier błyskowy wyrzucony w powietrze. Zapomniałem, dlaczego karzę swoje ciało,
dlaczego piję, dlaczego nie mogłem spać ostatniej nocy.
Objęła mnie w pasie i rozchyliła usta, zapraszając mnie do środka, a ja poszedłem tam,
gdzie mnie wezwano, znajdując jej język i całując ją ze wszystkich sił. Dłonią chwyciłem ją za
kark, w sposób, w jaki nie mogłem uchwycić ani jej zaangażowania, ani czasu. Drugą ręką
sięgnąłem pod pomarszczoną ołówkową spódnicę, którą miała na sobie, odnalazłem koronkę
stringów, odsuwając ją na bok, by natrafić na miękką skórę między jej nogami.
Bez preambuły czy prologu wsunąłem palec w ciasną i nie do końca gotową na mnie
waginę, choć widać było, że się do tego zbliża.
Jęknęła w odpowiedzi na moje wtargnięcie, przerywając nasz pocałunek sapnięciem, gdy
kciukiem zacząłem pocierać łechtaczkę, a palec zakrzywiłem w jej wnętrzu.
Oparła się o mnie, gdy zajmowałem się jej cipką, i, Boże, wybacz mi, byłem tak
zazdrosny o to, że Sterling mógł jej dotykać poprzedniej nocy, że nie mogłem się zorientować,
czy dotykam jej dla jej dobra, czy mojego – jakbym dając jej orgazm, mógł ją odzyskać.
Patrzenie, jak dyszy mi na ramieniu, z potarganymi włosami i rozmazanym makijażem,
w pogniecionych ciuchach, z tym ogólnym wyrazem wstydu, było tak cholernie gorące i tak
cholernie irytujące w tym samym czasie, i nic dziwnego, że wzdrygnęła się na mój głos, gdy
powiedziałem:
– Na czworaka. Twarzą do mnie.
Przełknęła i powoli się podporządkowała.
– Tyler… – zaczęła, jakby po raz pierwszy zdając sobie sprawę, że może jest mi winna
wyjaśnienia.
– Nie. Nie możesz mówić. – Mój głos był szorstki od treningu i szkockiej. – Ani słowa.
Mój fiut stanął, gdy tylko usłyszałem jej głos, ale zanim przesunąłem jej spódnicę na
biodra i ściągnąłem stringi do kolan, byłem twardy do bólu.
Powinienem ją ostrzec, że piłem. Powinienem ją ostrzec, że jestem zły.
Zamiast tego ściągnąłem szorty, by wyjąć kutasa, nie myśląc o niczym innym, jak tylko
o pieprzeniu tej cipki, ale w chwili, gdy przyłożyłem główkę do jej szparki, zazdrość wzięła nade
mną górę. Moja zazdrość i być może sumienie, które zostało pobite i zakneblowane, ale wciąż
nie było gotowe, by pozwolić mi pieprzyć kobietę po pijanemu i w gniewie.
Więc wycofałem się i zamiast uprawiać z nią seks, trzepałem penisa, wpatrując się w jej
tyłek. Nie robiłem tego cicho – chrząkałem za każdym razem, gdy moja ręka przesuwała się
z powrotem na żołądź, a dłoń i kutas wydawały charakterystyczny dźwięk walenia konia –
i Poppy krzyknęła, zaczynając odwracać się do mnie.
– To niesprawiedliwe – zaprotestowała. – Nie rób tego, Tyler. Zerżnij mnie. Chcę, żebyś
mnie zerżnął!
– Odwróć się.
– Nie pozwolisz mi nawet popatrzeć? – spytała i brzmiała na zranioną, odciętą.
No, kurwa mać, pomyślał Macallan Tyler, a Porządny Facet Tyler skrzywił się. Ale nie.
Nie, powinna odpokutować. W jakiś sposób.
Dałem jej klapsa w tyłek, a ona podskoczyła pod moją ręką, wydając z siebie niski jęk,
który powiedział mi, że chce więcej, a ja pragnąłem jej to dać, ale część mnie również nie chciała
dawać jej niczego, dopóki się nie upewnię, że nie wróciła do Sterlinga, ale wtedy pieprzyć to, to
mogła być część jej pokuty, więc wymierzałem jej kolejne klapsy, płaską powierzchnią dłoni
lądując na jej tyłku, raz na jednym, raz na drugim pośladku, aż się zaróżowiły.
Widziałem, jak robi się coraz bardziej mokra, jej wagina praktycznie płakała za mną, ale
nie obchodziło mnie to, pozwoliłem jej płakać, a potem nastąpił gwałtowny przypływ
i wystrzeliłem na jej wczorajsze ubranie, potężnym, choć ostrym, paskudnym i krótkim
wytryskiem, ponieważ nie było jej tam ze mną. Nie została usatysfakcjonowana, więc ja też nie
byłem, chociaż nie chodziło o satysfakcję, ale o pewnego rodzaju zemstę, i, Boże, jaki ze mnie
pieprzony dupek.
Usiadłem na piętach, a moje policzki poczerwieniały ze wstydu. Powinienem jej dotknąć;
powinienem rozłożyć jej nogi i lizać, aż dojdzie. Co za drań zrobił to kobiecie – pijany
i zazdrosny – i nie odwdzięczył się tym samym? Ale jak mogłem jej teraz dotknąć, kiedy czułem
się tak obrzydliwie ze wszystkimi moimi grzechami i porażkami, kiedy wciąż byłem tak
podejrzliwy i zdenerwowany, że nie mogłem zaufać sobie i kontrolować jej ciała?
Nie mogłem. To było chujowe posunięcie, ale jeszcze gorsze było zetknięcie jej z tymi
uczuciami, jakie nosiłem w sobie.
Po wciśnięciu się w szorty złapałem ręcznik i najlepiej jak potrafiłem starłem nasienie
z jej ubrania.
– Czy ty… czy my nie… – Odwróciła się i stanęła naprzeciwko mnie, nie zawracając
sobie głowy poprawianiem ubrania, a widok jej nagiej cipki wysłał impuls prosto do mojego
członka. Za chwilę znów stwardnieję.
Zmusiłem się do odwrócenia wzroku.
– Pomogę ci wstać. A potem, myślę, że powinnaś iść do domu.
Wstała i przycisnęła się do mnie.
– Piłeś – stwierdziła, patrząc mi w twarz. – Wyglądasz jak gówno.
Sięgnęła, by pogłaskać mnie po policzku, a ja złapałem jej dłoń i zatrzymałem
w powietrzu, walcząc z tysiącami mrocznych pokus i poczuciem, że jeśli zerżnę ją wystarczająco
mocno, to wyrzucę z niej wspomnienie o Sterlingu.
Puściłem jej rękę.
– Idź do domu – powiedziałem zmęczony. – Proszę, Poppy.
Jej wzrok stężał w kamiennej determinacji.
– Nie – odpowiedziała, a w jej głosie zabrzmiał głos senatora, głos przewodniczącej Rady
Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej. – Na górę. Teraz.
Nie zamierzałem się kłócić, ze względu na ton jej głosu, a także dlatego, że i tak musiała
iść na górę, jeśli zamierzała wyjść, ale kiedy dotarliśmy do salonu, położyła ręce na moich
ramionach i zamiast skierować się do drzwi, poprowadziła mnie do łazienki. Byłem o wiele
bardziej pijany, niż początkowo sądziłem, bo ledwo dałem radę iść, nie wpadając na ścianę. I to
w biały dzień. Udało mi się nawalić oraz wydymać najdoskonalszą kobietę na świecie przed
czwartą po południu.
Tyler Bell: amerykański bohater.
Pozwoliłem Poppy poprowadzić się na brzeg wanny, gdzie usiadłem.
– Dlaczego nie pójdziesz do domu? – spytałem żałośnie. – Proszę, idź do domu.
Uklękła i rozwiązała moje trampki, niecierpliwie szarpiąc za sznurówki.
– Nie zostawię cię w takim stanie.
– Nie potrzebuję opieki, do cholery.
– Dlaczego? Bo czujesz się zbyt bezbronny? To dlatego nie chcesz mnie pieprzyć? Albo
mnie dotknąć? Albo nawet spojrzeć mi w oczy?
– Nie – wykrztusiłem, mimo że to była prawda i oboje o tym wiedzieliśmy.
– Wstań – rozkazała głosem sekretarz stanu, a ja posłusznie wykonałem polecenie, nie
ciesząc się z uległości, ale z interakcji, z tego, jak się mną zajmowała, jakby jej na mnie zależało.
Jakby mnie kochała.
Ściągnęła mi szorty, stałem nago, a ona sięgnęła i włączyła prysznic.
– Wejdź.
Chciałem zaprotestować, dopóki nie zobaczyłem, że rozpina bluzkę i zdejmuje szpilki.
Zamierzała do mnie dołączyć.
Ciepły strumień rozlał się niczym niebo po moich obolałych mięśniach, a potem pojawiła
się Poppy z czymś pachnącym czystością i myjką. Przez chwilę czułem tylko świeży zapach
mydła, masaż myjką i delikatny strumień wody, ciepły i pocieszający. Kiedy kazała mi uklęknąć,
by umyć mi włosy szamponem, bez pytania padłem na kolana, przyciskając twarz do jej brzucha
i zastanawiając się, czy istnieje słowo na określenie jej skóry oznaczające coś więcej niż
giętkość, coś więcej niż miękkość i seksowność, które znaczyłoby wszystkie te rzeczy razem
wzięte.
Zamknąłem oczy i jęknąłem, gdy masowała skórę głowy, a jej palce naciskały
jednocześnie relaksując i stymulując. Odwróciłem twarz i pocałowałem jej pępek, błagalnym
pocałunkiem. Chociaż nie miałem pojęcia, o co błagam.
Wiedziałem za to, że po raz pierwszy od dwudziestu czterech godzin nie szaleję z emocji,
nie dręczy mnie poczucie winy, nie karzę samego siebie. Byłem z Poppy, a jej cipka znajdowała
się tak blisko moich ust. Pochyliłem się i pocałowałem łechtaczkę, czując, jak drży.
Ale wtedy położyła ręce na moich ramionach, odpychając mnie od siebie.
– Nie, dopóki nie skończę się tobą zajmować – powiedziała stanowczo i spłukała
szampon z moich włosów.
Następnie kazała mi poczekać, podczas gdy sama szybko się umyła. Nie robiła pokazu,
nie starała się być seksowna, ale i tak była to jedna z najseksowniejszych rzeczy, jakie
kiedykolwiek widziałem, sposób, w jaki jej sutki ślizgały się między palcami, gdy myła piersi,
sposób, w jaki mydliny spływały po jej brzuchu, a potem po wzgórku łonowym i udach, sposób,
w jaki woda lała się po gładkich wypukłościach jej tyłka, gdy odchyliła głowę, by spłukać włosy
pod strumieniem wody.
Zanim zakręciła kran, mój fiut sterczał twardy jak pieprzona skała i przyłapałem ją, jak
kątem oka wpatrywała się w moją erekcję głodnym wzrokiem, który sprawiał, że chciałem się
z nią rozprawić na podłodze w łazience.
Ale jednocześnie otrzeźwiałem (niezbyt mocno) i pogodziłem się z tym, jakim palantem
byłem dla niej w piwnicy, a także zrozumiałem, jak bardzo nie zasługiwałem na to słodkie
traktowanie, które mi teraz dawała. Dlatego się z nią nie rozprawiłem, a jedynie wytarłem się
ręcznikiem i pozwoliłem potulnie odholować się do łóżka.
– Połóż się – wyszeptała. – Idź spać.
Nie chciała ze mną zostać? Kurwa.
– Poppy, tak mi przykro. Nie wiem…
– Co cię napadło? – dokończyła za mnie. – Wygląda na to, że pół butelki szkockiej. Ale –
i tu spuściła oczy – chyba na to zasłużyłam.
– Nie – zaprzeczyłem stanowczo, ale niezbyt stanowczo, ponieważ teraz, gdy usiadłem na
poduszce, zdałem sobie sprawę, że pokój wiruje wokół mnie. – Nie zasłużyłaś na nic takiego.
Czuję się teraz zawstydzony i nie zasługuję nawet na to, żebyś tu była. Powinnaś odejść.
– Nie pójdę – zapewniła z takim samym spokojem, na jaki ja nie potrafiłem się zdobyć. –
Zdrzemniesz się, a ja poczytam książkę, a kiedy się obudzisz, wiem, jak możesz mi to
wynagrodzić. Dobrze?
– Dobrze – wyszeptałem, nie będąc pewnym, czy zasłużyłem na szansę, by jej to
wynagrodzić, czy nie. Ale chciałem też, żeby wiedziała, dlaczego zachowałem się jak dupek,
dlaczego działałem jak skończony drań. Odezwało się to głupie ludzkie pragnienie
usprawiedliwiania swoich czynów, jakby wytłumaczenie jej moich motywów wystarczyło do
wymazania całego tego zła.
Jako ktoś, kto zawodowo wysłuchuje ludzkich przewinień i ich uzasadnień, powinienem
wiedzieć lepiej. Ale rozpaczliwie chciałem, żeby mnie nie znienawidziła, i tak, może była jakaś
mała część mnie, która również pragnęła przerzucić część winy, bo spójrzmy prawdzie w oczy,
spędziła noc ze Sterlingiem, a potem pojawiła się dzień później we wczorajszych ubraniach i jak,
kurwa, miałem zareagować?
– Wiem, że byłaś z nim zeszłej nocy – powiedziałem, a potem wstrzymałem oddech,
przerażony tym, że to potwierdzi, a jeszcze bardziej przerażony tym, że spróbuje temu
zaprzeczyć.
Ale tak naprawdę nie zrobiła ani jednego, ani drugiego. Zamiast tego westchnęła
i przyciągnęła koc do mojej klatki piersiowej.
– Wiem, że wiesz – odpowiedziała. – Sterling powiedział mi, że wysłał to zdjęcie. –
A potem odwróciła wzrok i dodała: – Kurwa, tak bardzo go nienawidzę.
Trochę mnie to pocieszyło. Może jednak wczorajsza noc była wolna od seksu. Może to
wszystko nie stanowiło misternego preludium do tego, żeby poinformować mnie, że odchodzi ze
Sterlingiem.
– Nie pieprzyłam się z nim, Tyler – zaprzeczyła, dostrzegając moje spojrzenie.
A ja jej uwierzyłem. Może to przez czysty, otwarty sposób, w jaki to powiedziała. Może
to przez jej oczy, szerokie i niewinne. A może chodziło o coś bardziej ulotnego, o jakąś duchową
więź pewną tego, że mówi prawdę.
Tak czy inaczej, postanowiłem wierzyć, że to prawda.
Wzięła głęboki wdech.
– Porozmawiamy, gdy się obudzisz. Ale nic się nie stało. Nie dotknęłam go… on nie
dotknął mnie. – Znalazła moją dłoń i ścisnęła, a uścisk ten wyznaczył oś, na której po pijanemu
przechylił się pokój. – Chcę tylko ciebie, ojcze Bell.
20
„Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie
ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień
nieugaszony… Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie
jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła…”13
Spojrzałem na mój zbór czekający przede mną, na kościół, wypełniony z mojego powodu,
dzięki trzem latom nieustannego trudu i pracy. Spojrzałem z powrotem na lekcjonarz
i kontynuowałem czytanie dzisiejszej Ewangelii.
– „Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie
i zachowujcie pokój między sobą!14” – Odetchnąłem. – Ewangelia Pana.
– Chwała Tobie, Panie Jezu Chryste – wyrecytowało zgromadzenie, po czym wszyscy
usiedli. Zauważyłem Poppy siedzącą z tyłu, ubraną w dopasowaną sukienkę z miętowozielonego
lnu, przepasaną szerokim skórzanym pasem. Słońce wpadało przez okna idealnie, jakby Bóg
przypominał mi o mojej decyzji, o tym, dlaczego to robię.
Pozwoliłem sobie wpatrywać się jeszcze przez chwilę w moją owieczkę w tych
połyskujących, zakrzywionych promieniach światła. Potem pochyliłem się, by pocałować
właśnie przeczytany tekst, mrucząc cichą modlitwę, którą miałem odmówić w tym momencie,
a potem kolejną, już tylko w myślach z prośbą o odwagę.
Delikatnie zamknąłem lekcjonarz, ujawniając telefon z notatkami do homilii. Niechętnie
napisałem homilię, jakiej można by się spodziewać po tym fragmencie ewangelii, o naturze
poświęcania się w celu uniknięcia grzechu, o znaczeniu samozaparcia i dyscypliny.
O zachowaniu świętości dla dzieła Pana.
Hipokryzja prześladowała mnie, gdy wpisywałem każde słowo, hipokryzja i wstyd, a gdy
teraz wpatrywałem się w notatki, ledwo pamiętałem agonię, w jakiej znajdował się człowiek,
rozdarty między dwoma wyborami, które ostatecznie okazały się fałszywe. Droga naprzód była
teraz jasna. Wszystko, co musiałem zrobić, to pierwszy krok.
Odwróciłem telefon ekranem w dół i podniosłem wzrok na ufających mi i troszczących
się o mnie ludzi, którzy tworzyli żywe ciało Chrystusa.
– Spędziłem tydzień, pisząc homilię na temat tego fragmentu. A kiedy obudziłem się dziś
rano, postanowiłem wyrzucić wszystko do kosza – zrobiłem pauzę – mówiąc obrazowo.
Ponieważ napisałem kazanie na telefonie, bo nie jestem na tyle święty, by zrezygnować
z iPhone’a.
Ludzie zachichotali, a dźwięk ten dodał mi odwagi.
– Wielu duchownych używało tego fragmentu jako formy potępienia, ostatecznej
deklaracja Jezusa, że mamy porzucić wszelkie pokusy, aby nie stracić szansy na zbawienie. Moja
stara homilia nie była daleka od tej idei. To samozaparcie i ciągłe unikanie pokus są drogą do
nieba, naszą drogą do małej i wąskiej bramy.
Spojrzałem w dół na swoje dłonie spoczywające na mównicy, na leżący przede mną
lekcjonarz.
– Ale potem zdałem sobie sprawę, że grozi to niebezpieczeństwem tego, że wyjdziesz
stąd z obrazem Boga małego i wąskiego, Boga tak małego i wąskiego, jak ta brama. Zdałem
sobie sprawę, że możesz opuścić to miejsce z przekonaniem, z prawdziwym przekonaniem, że
jeśli choć raz zawiedziesz, poślizgniesz i zachowasz jak nieudolny, ułomny człowiek, którym
jesteś, to Bóg cię nie zechce.
Zgromadzenie milczało. Stąpałem po gruncie wykraczającym poza normalne katolickie
terytorium i oni o tym wiedzieli, ale ja się nie bałem. W rzeczywistości czułem się spokojniejszy
niż podczas wygłaszania homilii.
– Jezus z Ewangelii Marka jest dziwnym Bogiem. Jest zwięzły, enigmatyczny,
nieodgadniony. Jego nauki są surowe i nieustępliwie wymagające. Mówi o rzeczach, które
uznalibyśmy za cudowne lub szalone: o mówieniu językami, obchodzeniu się z wężami, piciu
trucizn. A jednak jest on również tym samym Bogiem z Ewangelii Mateusza, twierdzącym, że
największymi przykazaniami, jedynymi zasadami, których musimy przestrzegać, są kochanie
Boga całym naszym sercem, całą naszą duszą i całym naszym umysłem oraz kochanie naszych
bliźnich jak siebie samych.
– Więc który Jezus ma rację? Jakich kryteriów powinniśmy używać, gdy stajemy
w obliczu wyzwań i zmian? Czy skupiamy się na wykorzenieniu zła, czy też na rozwijaniu
miłości?
Wyszedłem zza mównicy, musiałem się poruszać, gdy mówiłem, zastanawiając się nad
tym, co chcę powiedzieć.
– Myślę, że odpowiedzią jest pójście za wezwaniem Marka, aby żyć sprawiedliwie, ale
z zastrzeżeniem, że sami dla siebie musimy na nowo zdefiniować sprawiedliwość. Jak wygląda
sprawiedliwe życie? To życie, w którym kochamy Boga i bliźniego. Jezus mówi nam, jak
kochać, w Ewangelii Jana: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za
przyjaciół swoich”15. I Jezus pokazał nam tę miłość, kiedy oddał swoje własne życie. Za nas.
Swoich przyjaciół.
Spojrzałem na Poppy i nie mogłem powstrzymać pojawiającego się na moich ustach
uśmiechu. Była taka piękna, nawet teraz, gdy marszczyła czoło i przygryzała wargę w grymasie
wyglądającym na zmartwienie.
– Bóg jest większy niż nasze grzechy. Bóg chce cię takiego, jakim jesteś: potykającego
się, grzeszącego, zdezorientowanego. Wszystko, o co nas prosi, to miłość. Miłość do Niego,
miłość do innych i miłość do samych siebie. Prosi nas, byśmy oddali nasze życie, nie po to, by
żyć jak asceci, pozbawieni jakiejkolwiek przyjemności czy radości, ale byśmy oddali Mu nasze
życie, aby On mógł pomnożyć naszą radość i pomnożyć naszą miłość.
Wpatrywałem się w ich odwrócone twarze, czytając ich miny od zamyślonych przez
natchnione po wręcz wątpiące.
To było w porządku – kazanie zamierzałem skroić specjalnie pod nich. Tego popołudnia
postanowiłem zadzwonić do biskupa Bove’a i porzucić swoje dotychczasowe życie. Zrezygnuję
z kapłaństwa. A potem odnajdę Poppy i poproszę ją o rękę.
Przeżyję swoje życie przepełniony miłością, tak jak zaplanował to Bóg.
– Nam, katolikom, nie przyjdzie to łatwo. W pewnym sensie łatwiej rozwodzić się nad
grzechem i winą niż nad miłością i przebaczeniem, zwłaszcza miłością i przebaczeniem dla
samego siebie. Ale to właśnie zostało nam obiecane i ja na pewno nie odrzucę Bożej obietnicy
pełnego, przepełnionego miłością życia. A ty?
Cofnąłem się za mównicę, oddychając z ulgą. Powiedziałem to, co chciałem powiedzieć.
A teraz nadszedł czas, by oddać swoje życie.
12
Księga Jeremiasza 29:11.
13
Ewangelia według Marka 9:43–46.
14
Tamże 9:50.
15
Ewangelia Jana 15:13.
22
o mszy nie mogłem znaleźć Poppy, ale nie szkodzi. Chciałem od razu
zadzwonić do biskupa, póki mój umysł i duch miały pewność. Zależało mi, by iść naprzód, by
odkrywać nowe życie, i zacząć to robić właśnie teraz.
Dopiero gdy wybrałem numer biskupa Bove’a, dotarła do mnie pełna, złożona
rzeczywistość tego, co zamierzałem.
Zostawiłbym kongregację na lodzie – potrzebowaliby wizytujących księży, dopóki nie
znaleźliby nowego, który zostałby w Świętej Małgorzacie na stałe. Co gorsza, odchodziłem tak
jak mój poprzednik. Tak, porzucałem kapłaństwo, aby się ożenić, a nie dlatego, że zostałem
aresztowany, ale jednak. Czy tak samo odbiorą to moi parafianie?
Koniec pracy na panelach i konwencjach, krucjat na rzecz czystości wśród
duchowieństwa. Koniec z pracą w imieniu Lizzy, na rzecz Lizzy. Koniec z grupami
młodzieżowymi i męskimi, koniec ze śniadaniami naleśnikowymi.
Czy naprawdę byłem gotowy porzucić to wszystko dla życia z Poppy?
Po raz pierwszy odpowiedź brzmiała zdecydowanie tak. Ponieważ tak naprawdę nie
zrezygnowałbym z tego wszystkiego. Znalazłbym sposób, by służyć jako osoba świecka;
wykonywałbym dzieło Boże w inny sposób i w innych miejscach.
Biskup Bove nie odpowiedział – było jeszcze wczesne popołudnie, a on mógł być zajęty
swoją kongregacją po mszy. Część mnie wiedziała, że powinienem poczekać, porozmawiać
z nim osobiście, zamiast zostawiać wiadomość, ale nie mogłem zwlekać, nie potrafiłem nawet
myśleć o czekaniu; nawet jeśli w grę wchodziło więcej rozmów niż tylko wiadomość głosowa,
chciałem już rozpocząć ten proces, zanim pójdę do Poppy. Pragnąłem przyjść do niej jako wolny
człowiek, zdolny zaoferować swoje serce całkowicie i bez zastrzeżeń.
Gdy tylko usłyszałem sygnał, zacząłem się nagrywać. Starałem się, aby moja wiadomość
była krótka, bezpośrednia, ponieważ nie dało się jasno wyjaśnić wszystkiego bez zgłębiania
moich grzechów i złamanych przysiąg, a tego przynajmniej wolałbym nie robić za
pośrednictwem poczty głosowej.
Po nagraniu trzydziestu sekundowej rezygnacji rozłączyłem się i przez chwilę
wpatrywałem w ścianę sypialni. Udało mi się. To działo się naprawdę.
Skończyłem z byciem księdzem.
Nie miałem pierścionka, a za moją pensję nie mogłem go kupić, ale poszedłem do ogrodu
na plebanii i wybrałem bukiet anemonów o śnieżnobiałych płatkach i kruczoczarnych środkach.
Kwiaty były eleganckie, ale nie krzykliwe, tak jak ona. Wpatrywałem się w nie, idąc przez park
do jej domu, z sercem w gardle.
Co mam powiedzieć? Jak to powiedzieć? Czy uklęknąć, czy tak robią tylko w filmach?
Może lepiej poczekać, aż będę mógł zamówić pierścionek? Albo wstrzymać się przynajmniej do
czasu, gdy będę miał na horyzoncie coś więcej niż bezrobocie?
Wiedziałem, że mnie kocha, że chce wspólnej przyszłości, ale co jeśli działałem zbyt
szybko? Co jeśli zamiast ekstatycznego „tak”, usłyszę „nie”? Albo – co gorsza – „nie wiem”?
Wziąłem głęboki wdech. Z pewnością wszyscy przygotowujący się do oświadczyn
mężczyźni musieli się z tym zmierzyć. Po prostu nigdy nie myślałem, że oświadczyny są w mojej
przyszłości, przynajmniej nie przez ostatnie sześć lat, więc nawet nie zastanawiałem się, jak to
zrobię i co powiem.
Proszę, niech powie „tak”, modliłem się. Proszę, proszę, proszę.
A potem potrząsnąłem głową i uśmiechnąłem się. To była kobieta, z którą spędziłem
ostatnią noc, w naszej własnej chupie, z Bogiem wokół nas. To była kobieta, która stała się moją
osobistą komunią na kościelnym ołtarzu. Kobieta, którą Bóg stworzył dla mnie i przyprowadził
do mnie… dlaczego miałem wątpliwości? Kochała mnie, a ja kochałem ją, więc oczywiście
musiała powiedzieć „tak”.
Zbyt późno zdałem sobie sprawę, że wciąż noszę koloratkę, coś, z czego już oficjalnie (w
pewnym sensie) zrezygnowałem, ale przeszedłem już połowę parku, a w ręku trzymałem kwiaty
i nie chciałem zawracać z powodu szczegółu, który był teraz tak trywialny. Właściwie to
wyglądało nieco ironicznie, więc się uśmiechnąłem. Ksiądz oświadczający się w koloratce. To
brzmiało jak kiepski żart.
Poppy też uznałaby to za zabawne; mogłem sobie wyobrazić jej nieduży uśmiech, kiedy
próbowała się nie śmiać, jej zaciśnięte usta i policzki próbujące nie zrobić dołeczków, jej piwne
rozświetlone oczy. Kurwa, była piękna, zwłaszcza kiedy się śmiała. Jako chłopiec tak właśnie
wyobrażałem sobie śmiech księżniczek – beztroski, zwiewny, z losem królestw
pobrzmiewającym w tym dźwięku.
Otworzyłem furtkę do ogrodu, żołądek przewracał mi się do góry nogami, policzki bolały
od uśmiechu, a ręka drżała, trzymając świeży bukiet wciąż mokry od porannej mżawki.
Przeszedłem przez kwiaty i rośliny, myśląc o Pieśni nad Pieśniami, o oblubieńcu idącym
do swojej oblubienicy, śpiewając w drodze. Wiem dokładnie, jak musiał się czuć.
„Jak lilia pośród cierni, tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt”16.
Wszedłem na ganek, ściskając mocno kwiaty, gdy zbliżałem się do tylnych drzwi.
„Oczarowałaś me serce, siostro ma, oblubienico, oczarowałaś me serce
jednym spojrzeniem twych oczu…”17
Mruczałem do siebie pozostałe wersety, przygotowując się do otwarcia drzwi. Może
wyszeptam je do niej później, może napiszę je palcami na jej nagich plecach.
Drzwi się otworzyły, a ja wszedłem do środka, czując zapach lawendy przypominający
mi o niej, ale nie zastałem Poppy ani w kuchni, ani w salonie. Musiała być w sypialni lub pod
prysznicem, chociaż miałem nadzieję, że wciąż ma na sobie tę piękną miętową sukienkę.
Zamierzałem ją później z niej zedrzeć, odsłonić centymetry ciała z kości słoniowej, gdy mruczała
do mnie „tak” raz za razem, gdy trzymałem ją w ramionach i w końcu kochałem się z nią jako
wolny mężczyzna.
Wziąłem głęboki wdech, wychodząc zza rogu korytarza, i już miałem oznajmić swoją
obecność, gdy coś sprawiło, że zamarłem – może instynkt, a może sam Bóg – ale cokolwiek to
było, zawahałem się, powietrze uwięzło mi w gardle i wtedy to usłyszałem.
Śmiech.
Śmiech Poppy.
Nie był to zwykły śmiech. Był niski, zdyszany i trochę nerwowy.
A potem mężczyzna powiedział:
– Poppy, chodź. Wiesz, że tego chcesz.
Znałem głos tego mężczyzny. Słyszałem go wcześniej tylko raz, ale poznałem od razu,
jakbym słyszał go każdego dnia swojego życia. Wtedy postawiłem kolejny krok na korytarzu i w
końcu zajrzałem do sypialni, scena została obnażona.
Sterling. Sterling był tutaj, w domu Poppy, w jej sypialni, z marynarką rzuconą niedbale
na łóżko i poluzowanym krawatem.
Poppy też tam była, wciąż w tej miętowej sukience, ale ze zdjętymi butami i rumieńcami
na policzkach.
Sterling i Poppy.
Sterling i Poppy razem; a teraz brał Poppy w ramiona, jego twarz pochylała się nad nią,
jej dłonie na jego torsie.
Odepchnij go, błagał we mnie zdesperowany głos. Odepchnij go.
Przez chwilę wydawało mi się, że to zrobi – jej twarz odchyliła się i cofnęła lekko. Ale
potem coś przemknęło po jej twarzy – może determinacja, a może rezygnacja – nie potrafiłem
powiedzieć, bo wtedy widok przesłonił mi tył jego idealnie wypielęgnowanej głowy.
I pocałował ją. Pocałował, a ona mu na to pozwoliła. Nie tylko mu pozwoliła, ale
odwzajemniła pocałunek, rozchylając te słodkie, cynobrowe usta, a ja byłem Jonaszem
połkniętym przez wieloryba, Jonaszem po tym, jak robak zjadł jego krzew rycynowy…
Nie, raczej Hiobem, który stracił wszystko i wszystkich, i nic już dla mnie nie zostało, bo
wtedy jej dłoń wsunęła się za jego szyję i westchnęła, a on zaśmiał się zwycięsko, przyciskając ją
do ściany.
W ustach poczułem smak popiołu.
Kwiaty musiały wypaść mi z ręki, bo kiedy wróciłem na plebanię, nie miałem ich przy
sobie i nie wiedziałem, czy upadły w jej domu, ogrodzie, czy może w drodze powrotnej przez
park, nie wiedziałem, bo nie pamiętałem ani jednej cholernej minuty z tego, jak wróciłem do
domu, czy zachowywałem się głośno, kiedy wychodziłem, czy mnie zauważyli, czy moja
życiodajna krew faktycznie wyciekała z klatki piersiowej, czy tylko mi się tak wydawało.
Pamiętam tylko, że znów zaczęło padać, jednostajny, październikowy deszcz,
a przypomniałem sobie o tym tylko dlatego, że przemokłem i zmarzłem, gdy doszedłem do
siebie, stojąc odrętwiały w pogrążonej w półmroku kuchni.
W tamtej chwili powinienem być wściekły, zdruzgotany. Czytałem powieści, oglądałem
filmy i to jest ten moment, w którym kamera zrobiłaby zbliżenie na moją udręczoną twarz, gdzie
dwuminutowy montaż zastąpiłby miesiące złamanego serca. Ale nie czułem nic. Absolutnie nic,
poza wilgocią i zimnem.
Jechałem autostradą.
Nie miałem pewności, jaka konstelacja decyzji do tego doprowadziła, z wyjątkiem tego,
że burza przybrała na sile i rozległ się grzmot, i nagle moja kuchnia wydała mi się podobna do
garażu moich rodziców, pierwszego i jedynego miejsca, w którym moje życie rozsypało się na
kawałki.
Śmierć Lizzy wywołała we mnie złość na Boga, ale teraz nie byłem na niego zły. Czułem
się opuszczony i samotny, ponieważ porzuciłem wszystko – moje śluby, powołanie, misję w imię
mojej siostry – i zostało mi to odpłacone najgorszą niewiernością, i wiesz co? Zasłużyłem na to.
Jeśli zostałem ukarany, to zasłużyłem na to. Zasługiwałem na każdą sekundę pustego bólu za
kradzież sekund intensywnej, spoconej rozkoszy…
Czy tak właśnie czuł się Adam? Wypędzony z ogrodu na zimną, kamienistą glebę
nieczułego świata, a wszystko dlatego, że nie mógł oprzeć się podążaniu Ewy aż do końca?
Pojechałem do Kansas City, a kiedy tam dotarłem, jeździłem godzinami. Nigdzie
konkretnie na nic nie patrzyłem. Przygniatał mnie cały ciężar zdrady Poppy, cały ciężar mojej
zdrady przysięgi, a co najgorsze, przygnębiał mnie koniec czegoś, co znaczyło dla mnie
wszystko, nawet jeśli trwało tylko przez krótki czas.
Nie miałem telefonu i nie mogłem sobie przypomnieć, czy wynikało to z celowej decyzji,
czy postanowiłem zamienić ciszę radiową na jej warunkach na ciszę radiową na moich
warunkach – ponieważ w głębi duszy wiedziałem, że nie napisze do mnie ani nie zadzwoni,
nigdy tego nie robiła, kiedy się kłóciliśmy, a także wiedziałem, że unieszczęśliwiłbym się
ciągłym sprawdzaniem, rozczarowaniem, gdy na ekranie nie pojawiłoby się nic poza godziną.
Kiedy o północy dobijałem się do drzwi Jordana, a on otworzył je przede mną
i bezlitosnym deszczem, nie odrzucił mnie tak, jak zrobił to ostatnim razem. Rzucił mi długie
spojrzenie – przeszywające, ale nie niemiłe – a potem skinął głową.
– Wejdź.
Po mszy miałem świątynię tylko dla siebie. Kościół Jordana był stary – miał ponad sto
lat – i zbudowany niemal wyłącznie z kamienia i witraży. Nie wyłożono go starym, czerwonym
dywanem ani nie pokryto sidingiem udającym drewno. Czułem się jak w prawdziwym kościele,
starożytnym, z odbijającym się echem, miejscu, w którym Duch Święty unosił się jak
niewidzialna mgła, skrząca się między krokwiami.
Poppy pokochałaby to miejsce.
Byłem roztrzęsiony i pusty – miałem wrażenie, że wczoraj wylałem duszę wraz ze łzami.
Wiedziałem, że powinienem uklęknąć, zamknąć oczy i pochylić głowę, ale zamiast tego
położyłem się na jednej z ławek. Była zrobiona z bezlitosnego drewna, twarda i zimna, ale nie
miałem siły, by siedzieć chwilę dłużej, więc leżałem tam, mrugając niewidzącym wzrokiem na
tył ławki przede mną, z jej mszałami, kartami obecności i tępymi malutkimi ołówkami.
Powiedz mi, co mam robić, Boże.
Domyślałem się, że jakaś część mnie miała nadzieję, że się obudzę i to wszystko okaże
się jakimś strasznym koszmarem, halucynacją wywołaną w celu przetestowania mojej wiary, ale
nie, tak nie było. Naprawdę przyłapałem wczoraj Poppy i Sterlinga razem. Naprawdę się
zakochałem, tylko po to, by czuć się teraz jak gówno (a wszystko przez kobietę, z którą chciałem
się ożenić).
Czy odejdę z kleru z nadzieją, że Poppy przyjmie mnie z powrotem? Czy spróbuję ją
znaleźć? Porozmawiać z nią? I czy dla Kościoła będzie najlepiej, jeśli zostanę? Czy Kościół jest
ważniejszy niż Poppy?
Nie było nic. Odległy ryk miejskiego transportu na zewnątrz, słabe światło odbijające się
od drewna ławki.
Nawet klimatyzacja teraz nie działa? Teraz? Ze wszystkich czasów, teraz jest ten
moment, kiedy nic nie dostaję?
Zdawałem sobie sprawę ze swojego rozdrażnienia, ale nie obchodziło mnie to. Nawet
Jakub musiał wywalczyć błogosławieństwo od Boga, więc jeśli musiałbym się dąsać, tobym to
zrobił.
Poza tym, że czułem się zmęczony. I pusty. Nie mogłem dłużej lamentować, nawet
gdybym chciał, więc zamiast tego pozwoliłem myślom błądzić, moje modlitwy stały się
bezcelowe – nawet bezsłowne – gdy po prostu kontemplowałem miejsce, w którym się
znalazłem, tu, w cudzym kościele, samotny i zraniony. Swoimi działaniami wyrządziłem
krzywdę mojej parafii, zdradziłem zaufanie mojego biskupa i parafian – rzecz, do której za
wszelką cenę starałem się nie dopuścić, odkąd zostałem księdzem.
Zawiodłem.
Zawiodłem jako ksiądz, jako człowiek i jako przyjaciel.
Wpatrywałem się w kamienną podłogę, mrugając powoli w ciszy. Czy powinienem
zostać? Czy pozostanie księdzem byłoby najlepszym sposobem na odpokutowanie? Czy byłoby
to najlepsze dla Kościoła? Dla mojej duszy? Odejście teraz, nie na własnych warunkach,
wydawało mi się żałosnym aktem nienawiści do samego siebie, działaniem typu wszystko
spieprzyłem, więc odchodzę, a jakakolwiek decyzja dotycząca mojej przyszłości musiała
pochodzić z innego miejsca niż to.
Musiała pochodzić od Boga.
Niestety, nie wydawał się dziś w nastroju do rozmowy.
Może prawdziwe pytanie brzmiało: czy nadal wyobrażam sobie życie bez kapłaństwa
i bez Poppy? Postanowiłem zrezygnować z kapłaństwa z powodu miłości do niej, ale gdy już
podjąłem tę decyzję, poczułem, jak wszystkie inne możliwości otwierają się przede mną –
inspirujące, odurzające, orzeźwiające. Było tak wiele sposobów, na jakie mogłem służyć Bogu,
a co jeśli o to właśnie chodziło? Nie o połączenie mnie i Poppy, ale o wyciągnięcie mnie
z wygodnej stworzonej przeze mnie bańki? Robiłem tylko tyle i zawsze miałem wymówkę, by
nie marzyć o czymś większym i lepszym. Bańki pozwalającej trwać w zastoju i stagnacji w imię
pokornej służby.
Gdy byłem młodszy, pragnąłem zrobić tak wiele rzeczy, z tych które robiła Poppy, jak na
przykład dłuższe wyjazdy misyjne. Po zamieszkaniu w parafii stało się to niemożliwe. Ale
gdybym był wolny, mógłbym walczyć z głodem w Etiopii, spędzić lato, ucząc angielskiego na
Białorusi, lub kopać studnie w Kenii. Mógłbym pojechać gdziekolwiek i kiedykolwiek.
Z kimkolwiek.
Cóż, nie z kimkolwiek. Ponieważ kiedy zamykałem oczy i przywoływałem zakurzone
równiny Pokot18 lub lasy Białorusi i zatracałem się w bezsłownych fantazjach o przyszłości,
wyobrażałem sobie tylko jedną osobę obok mnie. Ktoś niski i szczupły, z ciemnymi włosami
i czerwonymi ustami. Niosła ze mną wodę, a może zeszyty dla dzieci, a może to były tylko jej
okulary przeciwsłoneczne, gdy splataliśmy palce, by iść razem na spotkanie społeczności. Może
leżała w hamaku nade mną, gdzie mogłem zobaczyć diamentowe odciski, które hamak zrobił na
jej skórze, a może dzieliliśmy razem surowy, nieogrzewany akademik, skuleni jak bliźniacze
przecinki na twardym łóżku.
Ale gdziekolwiek byliśmy, pomagaliśmy ludziom. W bezpośredni, fizyczny – czasem
intymny – sposób, w jaki Jezus pomagał ludziom. Uzdrawiał chorych swoimi rękami, leczył
niewidomych błotem i śliną. Brudził sobie ręce, brudził sandały. To była jedna z prawdziwych
różnic między Jezusem a faryzeuszami, prawda? Jeden wyszedł do ludzi, a inni zostali
w domach, kłócąc się nad pożółkłymi zwojami, podczas gdy ich ludzie byli brutalizowani przez
obojętne imperium.
Przypomniałem sobie moment, w którym zdecydowałem się zostać księdzem,
podekscytowanie, palące oczekiwanie. Czułem to teraz, jak muśnięcie gołębich skrzydeł i chrzest
ognia jednocześnie. Nie tylko wyraźnie, ale wręcz ewidentnie.
Usiadłem.
Bóg chciał mnie w prawdziwym świecie, pośród zwykłych ludzi. Może plany dla Tylera
Bella były o wiele bardziej ekscytujące i wspanialsze, niż kiedykolwiek się spodziewałem.
Czy tego właśnie chcesz? – zapytałem. Żebym odszedł nie dla Poppy, nie dla biskupa, ale
dla mnie? Dla Ciebie?
I to słowo pojawiło się w moim umyśle ze spokojnym, rezonującym autorytetem.
Tak.
Tak.
Nadszedł czas, abym przestał. Czas, abym porzucił życie księdza.
Oto była odpowiedź, której pragnąłem, ścieżka, o którą prosiłem, z wyjątkiem tego, że tak
naprawdę nie była tym, o co prosiłem, ponieważ wcześniej zadawałem niewłaściwe pytania.
Tym razem nie pojawiło się nic efektownego – żadnych gorejących krzewów, żadnych
mrowiących uczuć, żadnych promieni słońca. Panował tylko cichy, kontemplacyjny spokój
i przyszła świadomość, że moje stopy są teraz skierowane na właściwą ścieżkę. Musiałem tylko
zrobić pierwszy krok.
A kiedy później zadzwoniłem do biskupa, by powiedzieć mu o mojej decyzji, mój nowo
odkryty spokój pozostał. Oboje wiedzieliśmy, że była to właściwa decyzja – dla mnie i dla
Kościoła – i tak po prostu moje życie jako księdza, jako ojca Tylera Bella, dobiegło końca.
W następny weekend odbywał się Irish Fest, a ja już pożegnałem się z parafianami
i opróżniłem plebanię, więc nie było powodu, żebym tam jechał, mimo że nienawidziłem
przegapiać zbiórki pieniędzy na kościół.
– Boisz się, że cię ukamienują? – powiedział Sean, gdy wspomniałem, że nie jadę.
Potrząsnąłem głową. W rzeczywistości, pomimo ogólnokrajowego rozgłosu w mediach
społecznościowych, gdzie jednocześnie demonizowano mnie i zrobiono ze mnie celebrytę ze
względu na mój wygląd, parafianie zareagowali o wiele lepiej, niż na to zasługiwałem.
Powiedzieli mi, że chcą, abym został – niektórzy wręcz błagali mnie, abym został – inni
dziękowali mi za otwarte mówienie o nadużyciach – niektórzy po prostu mnie przytulili i życzyli
mi dobrze. A ja udzielałem im szczerych odpowiedzi na wszelkie pytania, które zadawali;
zasługiwali przynajmniej na to, na pełne i otwarte rozliczenie się z moich grzechów, aby nie
pozostał żaden cień wątpliwości, żadne krążące plotki. Nie chciałem, by mój grzech splamił
społeczność jeszcze bardziej.
Ale jednocześnie, pomimo ich ciepła i miłości, powrót nie wyszedłby mi na zdrowie.
Nawet gdy w zeszłym tygodniu pakowałem swoje rzeczy, prześladowała mnie Poppy, a po tym,
jak razem z tatą załadowaliśmy wszystko do furgonetki, wymówiłem się pożegnaniem z kilkoma
kolejnymi osobami i pojechałem do jej domu. Nie miałem planu na to, co powiem, i nawet wtedy
nie miałem pewności, czy jestem na nią wściekły, czy zdesperowany, czy może jedno i drugie –
rodzaj zdrady, z której tylko jej ciało mogłoby mnie uleczyć, mimo że to ono mnie zraniło.
Ale to nie miało znaczenia. Zniknęła, podobnie jak wszystkie jej rzeczy – komputer,
alkohol, książki. Spoglądałem przez okna na pusty dom, z twarzą przyciśniętą do szyby jak
dziecko przy wystawie sklepowej. Miałem absurdalne wrażenie, że gdybym tylko mógł wejść do
środka, poczułbym się lepiej. Byłbym szczęśliwy choć przez chwilę.
Używając tego uzależnionego rozumowania jako uzasadnienia, poszedłem na ganek po
zapasowy klucz, ale go tam nie znalazłem, a wszystkie drzwi były zamknięte. Próbowałem nawet
otworzyć jedno z okien, zanim w końcu się opanowałem. Wyjechała, by zamieszkać ze
Sterlingiem, a ja stałem tutaj i mogłem zostać aresztowany za włamanie.
Ogarnij się, kurwa, przynajmniej do czasu, aż pojedziesz do domu i się napijesz,
skarciłem sam siebie i to poskutkowało. Tata i ja wyładowaliśmy zawartość furgonetki do
piwnicy, a potem wypiliśmy kilka szklanek whiskey, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Więcej
irlandzkiej żałoby.
Mimo że Weston stanowiło dla mnie teraz tylko bolesne wspomnienie, wciąż cieszyłem
się, że po festiwalu Kickstarter działał dokładnie tak, jak zaplanowała Poppy: do początku
listopada Święta Małgorzata zebrała prawie dziesięć tysięcy dolarów na renowację.
Trochę zabolała mnie myśl, że projekt, w który włożyłem tyle czasu i energii, spadł na
barki innego księdza. Trochę irytowało mnie również to, że tak wiele z tych internetowych
darowizn pochodziło od „tyleretek”, internetowej grupy fanek założonej niedługo po tym, jak
pojawiły się zdjęcia. Tyleretki wydawały się bardziej zainteresowane spekulowaniem na temat
statusu mojego związku lub wykopywaniem moich zdjęć bez koszulki z college’u niż
działalnością charytatywną. Ale przypuszczałem, że jeśli to wszystko działało się dla większego
dobra, to było w porządku.
– Przynajmniej wiesz, że możesz zdobyć cipkę, kiedy tylko chcesz – powiedział Sean,
gdy jedliśmy jedzenie na wynos w salonie jego penthouse’u kilka tygodni później.
– Pierdol się – skomentowałem bez emocji.
To nie miało znaczenia. Istniała tylko jedna kobieta, której pragnąłem, a jej już nie było
i żadna liczba internetowych fanek (i fanów) nie mogła tego zmienić.
– Proszę, powiedz mi, że nie zamierzasz żyć w celibacie nawet teraz, gdy zostałeś
zlateralizowany.
– Zlaicyzowany i to nie twój pieprzony interes.
Sean rzucił mi w głowę opakowanie sosu sojowego i wyglądało na to, że spodobał mu się
ten efekt, więc rzucił jeszcze kilkoma, dupek, a potem dąsał się, gdy cisnąłem w niego
pojemnikiem z sosem słodko-kwaśnym i różowa maź rozlała się na jego najnowszą koszulę Hugo
Bossa.
– To było nie na miejscu, chuju – mruknął, bezskutecznie czyszcząc materiał.
I tak w większości wyglądało moje życie – kłótnie z bratem, jedzenie gównianego
jedzenia, generalnie brak pomysłu na to, co dalej. Nieustannie myślałem o Poppy, niezależnie od
tego, czy szukałem informacji o studiach, czy przebywałem z rodzicami, którzy wspierali mnie,
ale zachowywali się ostrożnie, jakby w obawie, że wypowiedzenie niewłaściwego słowa sprawi,
że będę miał coś jak flashback z Wietnamu i zacznę czołgać się po podłodze z nożem w zębach.
– Obawiają się, że się załamiesz z powodu tego całego zamieszania w internecie i myślą,
że może tłumisz uczucia z tym związane – wyjaśnił Ryan, gdy podsłuchał, jak wspomniałem
o tym Aidenowi i Seanowi. – Więc wiesz. Nie wymiękaj.
Nie wymiękaj. Zabawne. Wręcz przeciwnie, staczałem się, kurczyłem i zwijałem
w mniejszego, słabszego mężczyznę. Bez Poppy wydawało mi się, jakbym zapomniał
o wszystkich rzeczach, które składały się na Tylera Bella. Tęskniłem za nią tak, jak człowiek
tęskni za powietrzem, nieustannie, łapczywie, a to pozostawiało tak mało miejsca na myślenie
o czymkolwiek innym. Nie mogłem nawet oglądać The Walking Dead, bo za bardzo mi o niej
przypominał.
– Jestem zagubiony – przyznałem Jordanowi pewnego dnia po Święcie Dziękczynienia. –
Wiem, że postąpiłem słusznie, porzucając kapłaństwo, ale teraz jest tak wiele możliwości
wyboru, tak wiele miejsc, do których mógłbym się udać, tak wiele rzeczy, które mógłbym robić.
Skąd mam wiedzieć, która z nich jest właściwa?
– Czy to dlatego, że bez niej wszystkie wydają się niewłaściwe?
W ogóle nie wspominałem mu o Poppy, więc jego przenikliwość mnie zdenerwowała,
mimo że powinienem już wiedzieć lepiej.
– Tak – odpowiedziałem szczerze. – Tęsknię za nią tak bardzo, że aż boli.
– Czy próbowała się z tobą skontaktować?
Spojrzałem w dół na stół.
– Nie.
Żadnych wiadomości. Żadnych maili. Żadnych telefonów. Nic. Skończyła ze mną.
Podejrzewałem, że widziała mnie tamtego dnia w swoim domu. Wiedziała, że wiem o Sterlingu,
a to jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Żadnych wyjaśnień? Żadnych przeprosin? Nawet
szarady słabych wymówek i dobrych życzeń na przyszłość?
Zdawałem sobie sprawę, że wyprowadziła się z Weston – Millie dzwoniła, by co tydzień
przekazywać mi informacje o kościele i moich byłych parafianach – ale nie miałem pojęcia,
dokąd pojechała, choć zakładałem, że do Nowego Jorku ze Sterlingiem.
– Myślę, że powinieneś spróbować ją znaleźć – poradził Jordan. – Dopnij tę sprawę do
końca.
Tak właśnie w grudniu wylądowałem w klubie ze striptizem wraz z Seanem. Praktycznie
eksplodował z podekscytowania, gdy poprosiłem go, aby mnie wprowadził, gadając o tym,
żebym koniecznie zaliczył, a także o tym, że powinniśmy zabrać ze sobą Aidena, ale nie dzisiaj,
bo teraz chciał skupić się na mojej zabawie.
– Nie potrzebuję striptizerki – zaprotestowałem po raz dziesięciotysięczny, gdy
jechaliśmy windą.
– Co, teraz są dla ciebie za dobre? Pieprzyłeś się z jedną zaledwie kilka miesięcy temu.
Boże, czy minęły już dwa miesiące? Wydawało mi się, że upłynęło o wiele mniej czasu,
z wyjątkiem momentów, w których zdawało się, że minęły lata, odkąd ostatni raz posmakowałem
słodyczy ciała Poppy, odkąd czułem jej waginę tak ciepłą i mokrą wokół mojego kutasa, i to były
momenty, w których tak boleśnie mi stawał, że ledwo mogłem oddychać. Na szczęście Sean
desperacko próbował wspinać się po szczeblach kariery w swojej pracy i harował do późnych
godzin nocnych, więc przez większość czasu miałem penthouse tylko dla siebie. Nie żeby
walenie konia kiedykolwiek pomogło – nieważne, jak często dochodziłem, myśląc o niej, nigdy
nie stępiło to bólu po jej stracie, nigdy nie złagodziło ciosu jej zdrady. Ale zdrada czy nie, moje
ciało wciąż jej pragnęło.
Ja jej pragnąłem.
– To zupełnie co innego – odpowiedziałem Seanowi w windzie, a on wzruszył
ramionami.
Wiedziałem, że nigdy nie będę w stanie mu tego wytłumaczyć, ponieważ nigdy się nie
zakochał. Cipka to cipka, powtarzał za każdym razem, gdy starałem się tłumaczyć, dlaczego nie
chcę umawiać się z jakąś przypadkową dziewczyną, którą znał, dlaczego w ogóle nie chciałem
chodzić na randki. Co było w niej takiego specjalnego?
Klub był zatłoczony – jak to w sobotnią noc – i wystarczyło kilka drinków z wódką
i tonikiem do przekonania Seana, by poszedł zająć się swoimi sprawami. Zostałem przy barze,
popijając martini Bombay Sapphire i obserwując tancerki na parkiecie, przypominając sobie, jak
to było, gdy Poppy tańczyła dla mnie, tylko dla mnie.
Czego bym nie dał, żeby odzyskać kilka z tych chwil – ją, mnie i tę cholerną jedwabną
rzecz na jej szyi. Z westchnieniem odstawiłem drinka. Nie przyszedłem tu, by wspominać.
Przyszedłem tutaj, aby dowiedzieć się, gdzie podziała się Poppy.
Barmanka podeszła do mnie, wycierając bar.
– Jeszcze jednego? – zapytała, wskazując na moje martini.
– Nie, dziękuję. Właściwie to kogoś szukam.
Uniosła brew.
– Tancerki? Nie podajemy informacji o grafiku. Ze względów bezpieczeństwa.
Widziałem, że chciała coś dodać, ale tego nie zrobiła. Nie mogłem się nawet obrazić, bo
zdawałem sobie sprawę, jak to wygląda.
– Właściwie to nie szukam informacji o grafiku jako takim. Szukam Poppy Danforth.
Wydaje mi się, że kiedyś tu pracowała.
Oczy barmanki otworzyły się z zaskoczenia, gdy mnie rozpoznała.
– O mój Boże, to ty jesteś tym księdzem, prawda?
Odchrząknąłem.
– Um, tak. To znaczy technicznie nie jestem już księdzem, ale byłem.
Barmanka uśmiechnęła się.
– To zdjęcie, na którym grasz we frisbee w college’u, jest tłem na komputerze mojej
siostry w pracy. A widziałeś memy z Gorącym Księdzem?
Znałem memy z Gorącym Księdzem. Zostały zrobione przy użyciu zdjęcia ze strony
internetowej Świętej Małgorzaty, tej samej, którą Poppy wyszukała miesiące wcześniej.
„Pomyślałam, że może byłoby łatwiej, gdybym znała twoje imię i wiedziała, jak
wyglądasz”.
A czy jest łatwiej?
Nie do końca.
Teraz, kiedy ustaliliśmy, że nie jestem przypadkowym facetem nękającym tancerki,
spróbowałem ponownie.
– Wiesz, gdzie jest Poppy?
Barmance zrobiło się mnie szkoda.
– Nie. Złożyła wypowiedzenie tak szybko. Nie powiedziała nikomu, dlaczego odchodzi
ani dokąd jedzie, chociaż wszyscy wiedzieliśmy o zdjęciach, więc domyśliliśmy się, że ma to coś
wspólnego z nimi. Nie powiedziała ci?
– Nie – odpowiedziałem i znów sięgnąłem po martini. Niektóre prawdy lepiej przełykać
dżinem.
Odwiesiła ręcznik na uchwyt, po czym znów odwróciła się w moją stronę.
– Teraz, gdy o tym myślę, przypomina mi się, że coś tu zostawiła, gdy przyszła spakować
swoje rzeczy. Pójdę po to.
Stuknąłem palcami o bar ze stali nierdzewnej, nie pozwalając sobie uwierzyć, że było to
coś tak ważnego jak list zostawiony specjalnie dla mnie, ale wciąż pragnąłem jakiegoś znaku. Jak
mogła tak po prostu odejść? Bez słowa?
Czy to wszystko tak mało dla niej znaczyło?
Nie po raz pierwszy pierś zapadła mi się pod ciężarem bólu. Ból jednostronnej miłości,
świadomości, że kochałem ją bardziej niż ona mnie.
Czy tak właśnie Bóg czuje się przez cały czas?
Cóż za otrzeźwiająca myśl.
Barmanka wróciła z grubą białą kopertą. Było na niej moje imię i nazwisko, wypisane
koślawymi literami wskazującymi na pośpiech. Kiedy wziąłem kopertę do ręki, od razu
wiedziałem, co w niej jest, ale i tak ją otworzyłem, a ból przeszył moje wnętrzności, gdy
wyciągnąłem różaniec Lizzy i poczułem jego ciężar w dłoni.
Trzymałem go przez chwilę, patrząc, jak krzyżyk wiruje dziko w słabym świetle parkietu,
a potem podziękowałem barmance, wypiłem resztę martini i wyszedłem, zostawiając Seana sam
na sam ze swoją przygodą ze striptizem.
To był koniec. Chociaż tak naprawdę koniec nastąpił w chwili, gdy zobaczyłem
pocałunek Sterlinga i Poppy. Wiedziałem, że to ostateczny sygnał z jej strony, że nic już między
nami nie zostało. Mimo że podarowałem różaniec dobrowolnie, jako prezent, ani razu nie
pomyślałem o tym, by chcieć go z powrotem. Ona widziała w nim pewnego rodzaju więź,
pewien rodzaj długu i odrzuciła tę więź, tak jak odrzuciła mnie.
Nadszedł czas, bym to zaakceptował.
To był koniec.
18
West Pokot – hrabstwo w zachodniej Kenii.
24
Przeprowadzka nie okazała się taka trudna. Znalazłem niedrogie mieszkanie niedaleko
kampusu i wykorzystałem moje malejące oszczędności, aby wpłacić depozyt. Zostałem
asystentem nauczyciela, a także studentem, a stypendium wystarczyło na pokrycie kosztów
zakwaterowania i wyżywienia, nawet jeśli musiałem zaciągnąć kilka pożyczek na czesne. Nie
miałem zbyt wiele do przewiezienia, ponieważ wszystkie moje meble należały do plebanii,
a przybory do ćwiczeń zostały w Kansas City. Zaledwie kilka ubrań i książek, a potem futon
i zdobyty na aukcji internetowej stół.
Po zadomowieniu się spędziłem dwa dni, próbując wyszukać nowy adres Poppy
w internecie, nawet tylko miejsce pracy, ale nic nie znalazłem. Była albo bardzo ostrożna, albo
bardzo cicha, albo jedno i drugie – ostatnie wzmianki o niej, jakie udało mi się odgrzebać,
dotyczyły czasu ukończenia studiów w Dartmouth i kilku występów tanecznych na kampusie
z okresu studiów na Uniwersytecie w Kansas kilka lat temu.
Nie mogłem namierzyć jej śladu, a nawet posunąłem się do kontaktu z jej rodzicami,
korzystając ze znalezionych w internecie numerów do firmy jej ojca i organizacji non profit jej
matki. Ale dobrze ich strzegły zapory asystentów i recepcjonistów mało skłonnych do udzielenia
jakichkolwiek informacji o Poppy lub połączenia mnie z jej rodzicami. Nie żebym mógł ich za to
winić; sam pewnie też nie udzieliłbym informacji obcemu mężczyźnie, ale i tak cholernie mnie to
frustrowało.
Dlaczego musiała opuścić Weston? Dlaczego oddała różaniec? Może gdyby tego nie
zrobiła, nie pochłonęłaby mnie myśl o jego zwróceniu…
Była jedna osoba, o której wiedziałem, że prawie na pewno zechce porozmawiać ze mną
o Poppy, a myśl o ponownym spotkaniu z nią napawała mnie bezgranicznym niesmakiem, ale
kończyły mi się opcje. Semestr wkrótce się zacznie i nie znajdę czasu na włóczenie się po
Wschodnim Wybrzeżu w poszukiwaniu mojej byłej… dziewczyny? Byłej kochanki? Nie
mogłem pozwolić sobie na tego rodzaju idealistyczne, ostatecznie beznadziejne poszukiwania aż
do Bożego Narodzenia.
Po dwóch godzinach spędzonych w autobusach i pociągach o różnym natężeniu
zatłoczenia znalazłem się w Dzielnicy Finansowej na Manhattanie, wpatrując się w wielką
stalowo-szklaną konstrukcję należącą do rodziny Haverfordów. Wszedłem do środka, otoczony
przez marmur i zapracowanych ludzi oraz ogólną atmosferę interesów, która utrzymywała się
nawet wtedy, gdy winda zabrała mnie do centralnego biura sześćdziesiąt pięter wyżej. Nic
dziwnego, że Poppy wybrała Sterlinga. Nigdy nie byłbym w stanie zaoferować jej czegoś
podobnego. Nie miałem floty czarnych samochodów i portfela inwestycji, nie miałem imperium
z marmurowymi podłogami. Wszystko, co miałem, to koloratka i dom, który prawnie nie należał
do mnie – a teraz nie miałem już nawet tego.
Boże, byłem takim głupcem, myśląc, że mógłbym zatrzymać Poppy Danforth dla siebie.
To z tego świata pochodziła – to oczywiste, że tu wróciła.
Na recepcji siedziała ładna blondynka, a ja byłem dupkiem i zastanawiałem się, czy
Sterling też z nią spał, czy jego życie składało się tylko z parady pieniędzy i niewierności, parady
pozbawionej jakichkolwiek konsekwencji, parady, w której nie interesowało go nic poza tym, jak
zdobyć to, czego chciał.
– Cześć – powiedziałem, podchodząc do jej biurka. – Zastanawiałem się, czy mógłbym
zobaczyć się z panem Haverfordem?
Nawet nie podniosła wzroku znad ekranu komputera.
– Czy jest pan umówiony?
– Obawiam się, że nie – powiedziałem.
– Nikt bez umówionej wizyty nie może wejść… – Jej głos urwał się, gdy spojrzała na
mnie, a potem jej oczy rozszerzyły się. – O mój Boże! Jesteś facetem z mema Gorący Ksiądz!
Westchnienie.
– Tak, to ja.
Zniżyła głos konspiracyjnie.
– Śledzę kilka kont tyleretek. Czy to prawda, że wyjechałeś do Afryki? Ukrywałaś się?
Entertainment Tonight powiedział, że się ukrywasz.
– Byłem na misji – odpowiedziałem. – Kopałem studnie.
Chociaż brak internetu w Pokot okazał się zdecydowanie zaletą.
Wydała z siebie wysoki dźwięk „ojej”, spoglądając na mnie dużymi brązowymi oczami,
nagle wyglądając bardzo młodo.
– Pojechałeś pomagać ludziom? To takie słodkie!
Przygryzła wargę i rozejrzała się po pustej poczekalni.
– Wiesz, pan Haverford nigdy nie sprawdza swoich spotkań. Nie zorientuje się, czy jesteś
na liście, czy nie. – Kilka naciśnięć klawiszy. – A teraz oficjalnie na niej figurujesz.
– Wow, dziękuję – odparłem, czując wdzięczność, dopóki nie wręczyła mi wizytówki
z numerem nabazgranym na odwrocie.
– To mój numer telefonu – dodała nieco kokieteryjnie. – Na wypadek, gdybyś miał
ochotę ponownie złamać przysięgę.
Westchnienie.
– Dziękuję – powiedziałem tak grzecznie, jak tylko potrafiłem.
Wydawało się, że nie ma sensu wyjaśniać jej mojego aktualnego nieklerykalnego statusu
ani tego, że istniał tylko jeden powód, dla którego kiedykolwiek złamałem śluby. Z tego powodu
właśnie znalazłem się tutaj, w twierdzy mojego wroga.
– Możemy zrobić sobie selfie? – I zanim zdążyłem odpowiedzieć, wstała i ustawiła się po
drugiej stronie biurka obok mnie z telefonem wyciągniętym przed nami. – Uśmiechnij się –
poprosiła, przyciskając się do mnie, z blond głową na moim ramieniu.
Posłusznie wykonałem rozkaz, jednocześnie zdając sobie sprawę, jak głęboko Poppy tkwi
w moim systemie. Miałem smukłą blondynkę wtuloną we mnie, ciepłą i chętną, a wszystko,
czego pragnąłem, to oderwać się od niej. Wolałabym być w pokoju obok, walcząc ze
Sterlingiem, niż znosić zaloty tej dziewczyny. Sean by się za mnie wstydził.
– Możesz wejść teraz, jeśli chcesz. Ma przerwę między spotkaniami – powiedziała
recepcjonistka, wciąż konspiracyjnie, przesuwając kciukami szybko i zwinnie po ekranie, gdy
wrzucała selfie do internetu.
Gabinet Sterlinga imponował tak samo jak reszta budynku – oszałamiające widoki,
masywne biurko, niski barek wypełniony drogą szkocką. A potem sam Sterling, siedzący jak król
na swoim tronie, podpisujący ryzę papieru pokrytą gęstą czcionką.
Spojrzał w górę, najwyraźniej spodziewając się jednego ze swoich pracowników, a potem
na mój widok opadła mu szczęka. Spodziewałem się, że będzie wściekły lub triumfujący – może
poprosi mnie, żebym wyszedł – ale nie oczekiwałem, że wstanie, podejdzie do mnie, a potem
wyciągnie rękę, by ją uścisnąć, jakbyśmy byli starymi partnerami biznesowymi.
Zignorowałem wyciągniętą dłoń. Może i jestem księdzem, ale nawet ja mam swoje
granice.
Jednak moja nieuprzejmość w niczym mu nie przeszkadzała.
– Tyler Bell, przepraszam, ojciec Bell – powiedział, cofając się, by spojrzeć mi w twarz. –
Jak się, kurwa, masz?
Potarłem kark, czując się nieswojo. Przygotowałem się na każdy możliwy odcień
dupkowatości Sterlinga podczas jazdy pociągiem, ale ani razu nie wziąłem pod uwagę
możliwości, że może być, no cóż, przyjazny.
– Właściwie to już nie jestem ojcem. Porzuciłem stan duchowny.
Sterling się uśmiechnął.
– Mam nadzieję, że nie z powodu tych zdjęć. Szczerze mówiąc, czułem się trochę źle po
tym, jak je opublikowałem. Chcesz się czegoś napić? Mam niesamowitą dwudziestojednoletnią
lagavulin.
Uhm.
– Jasne.
Sterling podszedł do barku i nienawidziłem się do tego przyznawać, ale teraz, gdy nie
uważał mnie już za swojego wroga, dostrzegłem w nim to, co kiedyś widziała w nim Poppy.
W jego sposobie bycia był szczególny rodzaj charyzmy, połączony z wyrafinowaniem
sprawiającym, że czułeś się, jakbyś też był wyrafinowany przez samo przebywanie w jego
pobliżu.
– Wyobrażam sobie, że przyszedłeś triumfować, i przyznaję, że na to zasłużyłem. Zniosę
to po męsku. – Sięgnął po lagavulin i polał od serca. Podszedł i podał mi szklankę. – Dziwię się,
że nie przyszedłeś wcześniej.
Nie miałem zielonego pojęcia, o czym on, do cholery, mówi. Wziąłem łyk szkockiej, aby
ukryć swoje zmieszanie.
Sterling oparł się o biurko, obracając szkocką wprawną ręką.
– Co u niej?
Czy mówił o Poppy? To niemożliwe, przecież był z Poppy, a ona była jedyną, którą oboje
dzieliliśmy.
– Przyszedłem zadać ci to samo pytanie.
Sterling uniósł brwi.
– Więc wy dwoje. – Użył swojej szklanki, aby gestykulować w moją stronę. – Nie
jesteście razem?
Zmrużyłem oczy.
– Myślałem, że ty z nią jesteś.
Na jego twarzy pojawił się ból – prawdziwy ból, a nie rozczarowanie czy złość.
– Nie. Nie jesteśmy… nie byliśmy. Nie byliśmy tym, co sobie wyobrażałem.
Zrobiło mi się – absurdalnie – go żal. A potem jego słowa zaczęły do mnie naprawdę
docierać i w mojej piersi zakwitł mały kwiat nadziei…
– Ale widziałem, jak się całowaliście.
Uniósł brwi.
– Naprawdę? To musiało być w jej domu.
– W dniu, w którym opublikowałeś zdjęcia.
– Przykro mi z tego powodu, wiesz.
Tak, tak, tak. To już nie miało znaczenia. O wiele bardziej interesowało mnie to, jak
przeszli od całowania się w jej sypialni do niebycia razem. Powinienem zdusić tę nadzieję teraz,
zanim na dobre rozkwitła, ale nie mogłem się do tego zmusić – chociaż jeśli nie była ze
Sterlingiem, to dlaczego nie próbowała się ze mną skontaktować?
Jedno pytanie na raz, instruowałem siebie.
Sterling musiał odczytać sens mojej wypowiedzi, ponieważ wziął łyk, a następnie
odstawił szklankę i wyjaśnił:
– Tego dnia w końcu znudziło mi się czekanie, więc pojechałem do tego gównianego
miasta, bez obrazy, i powiedziałem jej, że opublikuję te zdjęcia, jeśli nie obieca, że ze mną
zostanie. Stała przy oknie, a potem nagle zaciągnęła mnie do swojej sypialni i zerwała ze mnie
marynarkę. Pocałowałem ją, myśląc, że tego właśnie chciała. Ale nie. Po jednym pocałunku
odepchnęła mnie i wyrzuciła. – Sposób, w jaki pocierał brodę, kazał mi się zastanowić, czy jeśli
go uderzę, to mnie wywalą. Naprawdę miałem nadzieję, że tak. – Posunąłem się dalej
i opublikowałem zdjęcia, ponieważ byłem wkurzony. Myślę, że to zrozumiałe, biorąc pod uwagę
okoliczności.
Usiadłem na najbliższym krześle, wpatrując się w szkocką w dłoni, próbując zrozumieć,
co to wszystko miało znaczyć.
– Pocałowałeś ją tylko raz? Nie zostawiła Missouri, żeby być z tobą?
– Oczywiście, że nie – zapewnił. – Założyłem, że wróciła do ciebie.
– Nie, nie wróciła.
– No cóż, pech – stwierdził ze współczuciem.
Przetrawiłem to. Poppy pocałowała Sterlinga raz, a potem zażądała, żeby sobie poszedł.
Albo Sterling okropnie całował, albo ona wcale nie chciała z nim być – ale jeśli nie chciała z nim
być, to dlaczego nie została ze mną? A po tych zdjęciach, po moim odejściu z kleru ani razu się
nie odezwała. Sądziłem, że to dlatego, że odeszła ze Sterlingiem, ale teraz, gdy znałem prawdę,
zabolało mnie to jeszcze bardziej. Mogła przynajmniej się pożegnać, przeprosić, cokolwiek.
Serce skręciło mi się jeszcze mocniej, niczym zmęczona ścierka, którą wciąż się wykręca.
Różaniec, przypomniałem sobie. Chodzi o zwrócenie różańca i wybaczenie. A nie możesz jej
przebaczyć, jeśli czujesz rozgoryczenie z powodu tego, co się stało.
Poza tym przynajmniej nie była ze Sterlingiem. I to stanowiło małą pociechę.
– Wiesz, gdzie teraz jest? – zapytałem. – Chcę z nią porozmawiać.
Oczywiście, że tak. Wrócił do biurka, znalazł swój telefon i w ciągu kilku sekund
trzymałem skrawek papieru z jego starannym pismem. Adres.
– Zerwaliśmy kontakt jakoś w zeszłym roku, ale niedługo po moim powrocie do domu
Danforth Foundation for the Arts zakupiła nieruchomość. To studio tańca w Nowym Jorku.
Przestudiowałem adres, po czym spojrzałem na niego.
– Dziękuję. – Mówiłem poważnie.
Wzruszył ramionami i opróżnił ostatni łyk.
– Nie ma sprawy.
Z jakiegoś powodu wyciągnąłem rękę, czując się odrobinę źle z powodu zignorowania
jego wcześniejszego gestu. Chwycił ją i uścisnęliśmy sobie dłonie krótko, ale uprzejmie. Oto
człowiek, który zrujnował moją karierę, który myślałem, że odebrał mi moją Poppy, a jednak
byłem w stanie odejść bez nienawiści i złej woli, i to nie tylko z powodu szkockiej za tysiąc
pięćset dolarów.
To dlatego, że mu wybaczyłem. I dlatego, że zamierzałem wyjść przez te drzwi, znaleźć
Poppy, zwrócić różaniec i w końcu ruszyć dalej ze swoim życiem.
19
Dzieje Apostolskie 2:17.
25
woja dłoń zasłania mi usta, podczas gdy druga zagłębia się pod warstwami
koronki i tiulu – w poszukiwaniu mojej cipki, nagiej na twoją prośbę. Obnażona dokładnie dla tej
chwili.
Na zewnątrz goście powoli napływają do kościoła, katolickiego kościoła, pomimo
żartobliwych protestów moich rodziców, którzy w zamian za katolicki ślub wyciągnęli od nas
niechętną zgodę na zorganizowanie dla swojej księżniczki wystawnego przyjęcia z fajerwerkami,
galonami szampana i sznurami świateł pod rozgwieżdżonym niebem Rhode Island.
Ale teraz nie jestem niczyją księżniczką. Jestem dyszącą owieczką, wijącą się, gdy twoje
palce znajdują moją łechtaczkę – już dojrzałą i spuchniętą – i delikatnie ją szczypią. Tysiące
dolarów markowych koronek i jedwabiu zwijają się wokół mojej talii i chcę, żebyś je zerwał,
odsłaniając podwiązkę, pończochy i nagą waginę. Ale tego nie robisz.
Zamiast tego mruczysz mi do ucha:
– Zrobiłaś to, co ci kazałem. Dobra owieczka. – Przesuwasz dłoń z moich ust na pierś.
Opieram się o ciebie.
– Wydaje mi się, czy słyszałam coś o zakazie patrzenia na pannę młodą przed ślubem?
– Mówią, że to przynosi pecha, ale ja uważam, że rozpoczęcie życia małżeńskiego od
bzykanka jest niczym innym jak czystym szczęściem, prawda?
Znajdujemy się w małej kaplicy obok głównej sali, z zasłoniętym oknem, które otwiera
się na świątynię. Nie da się zajrzeć do środka. Zamknęliśmy cienkie drewniane drzwi, ale nie
tłumią one dźwięków i choć jestem cicho, nie da się pomylić szelestu mojej sukni
i gorączkowego oddechu, gdy twoje palce przesuwają się wzdłuż łechtaczki do mokrych warg
mojej cipki.
Obracasz mnie dookoła, wpijając się we mnie głodnymi zielonymi oczami. Ogoliłeś się
dziś rano, twoja kwadratowa szczęka jest gładka i pozbawiona zarostu. Chociaż wiem, że
wcześniej strzygła cię matka, kilka zbłąkanych kosmyków opadło ci na czoło. Sięgam po nie, a ty
łapiesz mnie za nadgarstek. Niekoniecznie po to, by mnie powstrzymać, ale po to, by przyciągnąć
mnie bliżej siebie, a ja mogę ocierać się delikatną skórą mojej cipki o spodnie twojego smokingu.
Czuję twoją erekcję – gorącą, sztywną – i jęczę.
Dłoń ponownie zakrywa moje usta, a twoja normalnie uśmiechnięta twarz staje się
poważna.
– Jeszcze jeden odgłos, pani Bell – mówisz mi do ucha – a zamiast tego wyrucham cię
w tyłek.
Czy to ma być kara?
– Nie jestem jeszcze panią Bell – drażnię się.
– Ale nadal należysz do mnie.
Nie ma co się kłócić. Należę do ciebie od pierwszego razu, kiedy usiadłam w twoim
konfesjonale.
Suknia – z dekoltem w serek, paskiem w talii i dołem z warstwy delikatnego, zwiewnego
tiulu – otula moje biodra i zasłania mi widok na twoją rękę, która sięga w dół, by wyjąć kutasa.
Przesuwasz ręką po mojej talii, potem do nóg i w połowie mnie unosisz, a w połowie wciskasz
w ścianę.
Czuję, jak szeroka główka twojego fiuta wbija się we mnie, a ty nie dajesz mi chwili na
złapanie oddechu, po prostu penetrujesz mnie bez uprzedzenia, a ja tak usilnie staram się nie
jęczeć, ale to takie rozkoszne, ty w smokingu i moja suknia ślubna podciągnięta niczym sukienka
nastolatki na balu w hotelu, twoja dłoń tak stanowcza i natarczywa przy moich ustach, gdy
uderzasz we mnie szorstkimi, nieostrożnymi pchnięciami.
– Wszyscy ci ludzie tam – dyszysz – nie mają pojęcia, że rucham cię tak blisko nich, tak
mocno. Pieprzysz się w sukni ślubnej, jak mała dziwka, która nie może się powstrzymać.
Serce wali mi jak ptak w klatce – szybko i gwałtownie – a uda napinają mi się na
szorstkim materiale spodni. Już dawno przestałam zastanawiać się, dlaczego tak bardzo lubię,
gdy mnie tak nazywasz, zwłaszcza że poza sypialnią jesteś tak niezawodnie pełen szacunku
i uwielbienia. Może to ten vibe niegrzecznego księdza, którego twoja nowa kariera akademicka
nie zdołała ci odebrać. A może to, że jesteś tak dobrą osobą, i ekscytuje mnie patrzenie, jak
tracisz kontrolę i przypominasz raczej grzesznika niż świętego. Cokolwiek to jest, doprowadza
mnie to do szaleństwa, a ty o tym wiesz i szepczesz mi do ucha różne okropne rzeczy – „weź go,
brudna pieprzona dziewczyno, i przyjdź do mnie, lepiej, kurwa, przyjdź do mnie”.
Robię to, a twoja ręka hamuje moje jęki, gdy pompujesz we mnie, każde pchnięcie
przyciska mnie mocniej do ściany, każde pchnięcie zbliża do orgazmu, a potem patrzysz w górę
i nasze oczy się spotykają. Jesteś tak blisko, a ja myślę o tych wszystkich razach, kiedy się
pieprzyliśmy, o tych wszystkich razach, kiedy budziłam się z twoimi gorącymi i mokrymi ustami
drżącymi między moimi nogami, o tych wszystkich razach, kiedy czułam się tak, jakby nasz seks
miał zabrać nas z prawdziwego, zwykłego świata do jakiegoś nowego, mieniącego się
i magicznego miejsca. Czuję się tak teraz, kiedy szukam twojego wzroku i patrzę, jak
przygryzasz wargę, próbując się powstrzymać.
– Si vis amari, ama – mówisz mi. Jeśli chcesz być kochany, kochaj.
Słowa, które wypowiedzieliśmy milion lat temu.
To twoja miłość sprawiła, że wróciliśmy do siebie, twoja niesłabnąca miłość przetrwała
moje oszustwo i milczenie. Myślałam, że poświęciłam wszystko, byś mógł być z Bogiem, ale
cały czas się myliłam. Teraz oboje jesteśmy z Bogiem i jesteśmy razem, oddając dziś nasze
indywidualne życia, aby połączyć się w jedną wieczną duszę.
Nie ma większej miłości niż ta… Rozmyślam marzycielsko, podczas gdy ty tracisz
wszelką kontrolę, chwytasz moją drugą nogę, dzięki czemu możesz trzymać mnie w górze
i rozwierać, gdy gonisz za spełnieniem, a twoja ciemna głowa wtula się w moją szyję, całując
i gryząc.
– Te amo – mówisz mi do ucha. Po łacinie „kocham cię”. – Te amo, te amo, te amo.
Kurwa, ja też cię kocham, a potem dochodzisz tak mocno, że całe twoje ciało drży,
a dłonie wbijają się w moje pończochy, a twoje szczytowanie doprowadza mnie do kolejnego
orgazmu. Razem pulsujemy, jak wspólne bicie serca, jak potężne fale jednego oceanu, aż
opadamy z westchnieniem.
Gdzieś w kościele organy zaczynają grać coś ładnego i lekkiego, muzykę na wejście
i zajęcie miejsca. Moje druhny i matka pewnie panikują.
Stawiasz mnie na podłodze i używasz jedwabnej chusteczki z kieszeni smokingu, by
zetrzeć swoje ślady z moich nóg. Składasz ją z powrotem i chowasz do kieszeni – z zewnątrz jest
idealnie czysta i schludna, ale oboje wiemy, co kryje się w środku.
– To tylko małe przypomnienie – mówisz z uśmiechem, poklepując kieszeń.
– Trofeum, masz na myśli.
Nie zaprzeczasz, wciąż uśmiechając się swoim uroczym irlandzkim uśmiechem, gdy
pomagasz mi wygładzić suknię i wyprostować welon o długości katedry.
Spoglądasz w dół na swoją dłoń, poplamioną moją szminką, rozchylasz usta, a twoje oczy
ciemnieją. Przysięgam, że widzę, jak znów robisz się twardy.
– Może powinnaś poprawić makijaż – mówisz, a twoje oczy zatrzymują się na moich
ustach. Muszę cię jednak odepchnąć, bo jeśli znów mnie pocałujesz, nie będę w stanie odmówić,
a wtedy spóźnimy się na nasz własny ślub.
– Co powinniśmy im powiedzieć?
Już doprowadziłeś się do porządku i wyglądasz na całkowicie opanowanego, z wyjątkiem
zaborczego błysku w oczach.
– To kaplica. Powiemy, że się modliliśmy.
– Myślisz, że nam uwierzą?
Znowu irlandzki uśmiech.
– Byłem kiedyś księdzem.
Rozmyślam o tym, gdy szminkę na ustach mam już odświeżoną, a ojciec prowadzi mnie
do ołtarza i widzę, jak powstrzymujesz łzy, gdy tata wkłada moją dłoń w twoją. Kiedy
przyjmujemy komunię, oboje pamiętamy zupełnie inny rodzaj komunii między nami. A potem,
gdy mnie całujesz, głęboko, długo i badawczo, pocałunek sprawia, że moja dziurka robi się
mokra, a sutki twarde, nawet w domu bożym.
Byłeś kiedyś księdzem.
Nadal czasami to opłakuję, ale teraz zdaję sobie sprawę, że to, co mamy razem, jest
równie święte, równie głębokie. Pewnego dnia założymy rodzinę. Razem stworzymy życie, co
możliwe, że jest najbardziej podobną do Boga rzeczą, jaką człowiek może zrobić, i zastanawiam
się, kiedy tak tańczymy razem pod łagodnym majowym niebem, czy będziemy mieć syna.
Może on też zostanie księdzem.
O AUTORCE
thesierrasimone@gmail.com
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Priest
Wydanie elektroniczne
Białystok 2024
ISBN 978-83-8371-203-1
Na zlecenie Woblink
woblink.com