Priest - Sierra Simone

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 173

UWAGI AUTORKI

Przez większość życia byłam katoliczką i chociaż już nią nie jestem, nadal darzę Kościół
katolicki najwyższą sympatią i szacunkiem. O ile miasteczko Weston rzeczywiście istnieje (i jest
zachwycające), o tyle parafia Świętej Małgorzaty i ksiądz Bell to całkowicie fikcyjne wytwory
mojej wyobraźni. Skoro o tym już wspomniałam, powieść opowiada o katolickim księdzu, który
się zakochuje. Jest seks, jeszcze więcej seksu i zdecydowanie trochę bluźnierstwa. (Tego
zabawnego rodzaju).
Zostałaś ostrzeżona.
UWAGI DOTYCZĄCE TREŚCI

Książka zawiera wzmianki o systemowym wykorzystywaniu seksualnym i samobójczej


śmierci siostry.
PROLOG

est wiele zasad, których ksiądz nie może złamać.


Ksiądz nie może się ożenić. Ksiądz nie może porzucić swojego stada. Ksiądz nie może
naruszyć świętego zaufania, jakim obdarzyła go parafia.
Zasady, które wydają się oczywiste. Zasady, o których pamiętam, gdy opasuję się
cingulum1. Zasady, których ślubuję przestrzegać, gdy wkładam ornat i poprawiam stułę.
Zawsze byłem dobry w przestrzeganiu zasad.
Dopóki nie pojawiła się ona.
Nazywam się Tyler Anselm Bell. Mam dwadzieścia dziewięć lat. Ukończyłem studia
licencjackie z języków klasycznych i magisterskie z teologii. Pracuję w mojej parafii, odkąd
zostałem wyświęcony trzy lata temu, i uwielbiam to miejsce.
Kilka miesięcy temu złamałem przysięgę celibatu na ołtarzu własnego Kościoła i – Boże,
dopomóż mi – zrobiłbym to ponownie.
Jestem księdzem i to jest moja spowiedź.
1
Gruby sznur używany do przewiązania w pasie habitu lub alby, element stroju
liturgicznego. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).
1

ie jest tajemnicą, że pokuta to najmniej popularny sakrament. Miałem wiele


teorii wyjaśniających dlaczego: duma, niedogodności, utrata duchowej autonomii. Ale w tamtym
momencie moją dominującą teorią był ten pieprzony konfesjonał.
Nienawidziłem go od chwili, gdy go zobaczyłem, coś staromodnego i masywnego
pochodzącego z mrocznych czasów sprzed Drugiego Soboru Watykańskiego. Gdy dorastałem,
mój kościół w Kansas City miał pokój pokuty, czysty, jasny i gustowny, z wygodnymi krzesłami
i wysokim oknem wychodzącym na ogród parafialny.
Ta kabina była przeciwieństwem tamtego pokoju – ciasna i formalna, wykonana
z ciemnego drewna i niepotrzebnie ozdobiona sztukaterią. Nie cierpię na klaustrofobię, ale w tej
kabinie mógłbym zacząć. Złożyłem ręce i podziękowałem Bogu za sukces naszej ostatniej
zbiórki pieniędzy. Jeszcze dziesięć tysięcy dolarów i będziemy mogli wyremontować kościół
Świętej Małgorzaty w Weston w stanie Missouri – tak by bardziej przypominał nowoczesną
świątynię. Koniec ze sztuczną drewnianą boazerią w holu. Koniec z czerwonym dywanem – co
prawda dobrym do ukrywania plam po winie, lecz fatalnym dla atmosfery. Będą okna, światło
i nowoczesność. Przydzielono mnie do tej parafii z powodu jej bolesnej przeszłości… i mojej
własnej. Pozostawienie tego za sobą będzie wymagało czegoś więcej niż tylko liftingu budynku,
ale chciałem pokazać moim parafianom, że Kościół jest w stanie się zmienić. Rosnąć. Ruszyć
w przyszłość.
– Czy mam jakąś pokutę, ojcze?
Odpłynąłem. Przyznaję, że to jedna z moich wad, o której zmianę modlę się codziennie
(jeśli pamiętam).
– Nie sądzę, by to było konieczne – powiedziałem.
Chociaż nie widziałem zbyt wiele przez ozdobny ekran, poznałem mojego pokutnika
w chwili, gdy wszedł do kabiny. Rowan Murphy, nauczyciel matematyki w średnim wieku
i entuzjasta podsłuchiwania policyjnego radia. Przez cały miesiąc był moim jedynym
niezawodnym pokutnikiem, a jego grzechy obejmowały zarówno zazdrości (dyrektor dał
drugiemu nauczycielowi matematyki kadencję), jak i nieczyste myśli (recepcjonistka w siłowni
w Platte City). Chociaż wiedziałem, że niektórzy duchowni nadal przestrzegają starych zasad
pokuty, nie byłem typem „odmów dwie Zdrowaś Maryjo i zadzwoń do mnie rano”. Grzechy
Rowana wynikały z jego niepokoju, stagnacji i odmawianie różańca nic nie zmieni, jeśli nie
zajmie się pierwotną przyczyną.
Wiem o tym, bo sam tam byłem.
Pomijając to, naprawdę lubiłem Rowana. Był zabawny, w podstępny, nieoczekiwany
sposób. To typ faceta, który zapraszał autostopowiczów do spania na jego kanapie, a potem
upewniał się, że następnego ranka wyjeżdżają z plecakiem pełnym jedzenia i nowym kocem.
Chciałem widzieć go szczęśliwego i ustatkowanego. Chciałem zobaczyć, jak wykorzystuje te
wszystkie wspaniałe cechy do budowy bardziej satysfakcjonującego życia.
– Nie zadam ci pokuty, ale mam małe zadanie – powiedziałem. – Zastanów się nad swoim
życiem. Masz silną wiarę, ale brak ci kierunku. Co poza Kościołem daje ci pasję w życiu?
Dlaczego wstajesz rano z łóżka? Co nadaje sens twoim codziennym czynnościom i myślom?
Rowan nie odpowiedział, ale słyszałem, jak oddycha. Myślał.
Ostatnie modlitwy i błogosławieństwo – i Rowana już nie było, wrócił do szkoły na resztę
popołudnia. A jeśli jego przerwa obiadowa prawie się skończyła, to moje godziny pojednania
również. Dla pewności sprawdziłem telefon i już miałem wychodzić, kiedy usłyszałem, że po
drugiej stronie kabiny otwierają się drzwi. Ktoś usiadł, a ja wróciłem na swoje miejsce, tłumiąc
westchnienie. Miałem dziś rzadko zdarzające się wolne popołudnie i nie mogłem się go
doczekać. Nikt poza Rowanem nigdy nie przychodził na pojednanie. Nikt. I w ten jeden dzień,
kiedy tak bardzo chciałem urwać się wcześniej i skorzystać z idealnej pogody…
Skup się, przywołałem się do porządku.
Ktoś odchrząknął. Kobieta.
– Ja, hm, nigdy wcześniej tego nie robiłam. – Jej głos był niski i uwodzicielski, jak
akustyczne odzwierciedlenie światła księżyca.
– Ach. – Uśmiechnąłem się. – Nowicjuszka.
Zaśmiała się cicho.
– Tak, na to wychodzi. Widziałam to tylko w filmach. Czy to teraz powinnam
powiedzieć: „Wybacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłam”?
– Blisko. Najpierw robimy znak krzyża. W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego… –
słyszałem, jak powtarza za mną słowa. – Teraz powiedz mi, ile czasu minęło od twojej ostatniej
spowiedzi, która była…
– Nigdy – dokończyła za mnie. Brzmiała młodo, ale nie za młodo. Była w moim wieku
lub trochę młodsza. W jej głosie słyszało się miejski, pozbawiony akcentu pośpiech, a nie
spokojny nosowy ton, którym mówili tutejsi mieszkańcy wiejskiego Missouri. – Gdy siedziałam
w winiarni po drugiej stronie ulicy, zobaczyłam kościół. I chciałam, cóż, jest kilka spraw, które
mnie niepokoi. Nigdy nie byłam szczególnie religijna, ale pomyślałam, że może… – przerwała
na chwilę, po czym gwałtownie nabrała powietrza. – To było głupie. Powinnam już iść. –
Usłyszałem, jak wstaje.
– Poczekaj – powiedziałem i zaskoczyłem tym sam siebie. Nigdy nie wydawałem takich
poleceń. Cóż, już nie.
Skup się. Usiadła i usłyszałem, jak sięga do torebki.
– Nie jesteś głupia – powiedziałem łagodniejszym głosem. – To nie jest umowa. To nie
jest obietnica uczestnictwa we mszy co tydzień do końca życia. To chwila, w której możesz
zostać wysłuchana. Przeze mnie… przez Boga… może nawet przez siebie. Przyszłaś tutaj,
ponieważ szukasz tej chwili, a ja mogę ci ją dać. Dlatego, proszę, zostań.
Odetchnęła przeciągle.
– Po prostu… nie wiem, czy powinnam komukolwiek o tym mówić. A tym bardziej tobie.
– Bo jestem mężczyzną? Czy czułabyś się bardziej komfortowo, rozmawiając z kobietą,
zanim porozmawiasz ze mną?
– Nie, nie dlatego, że jesteś mężczyzną. – W jej głosie zabrzmiał uśmiech. – Ponieważ
jesteś księdzem.
Postanowiłem zgadnąć.
– Czy te sprawy, które ci ciążą, są natury cielesnej?
– Cielesnej. – Roześmiała się głębokim, dźwięcznym śmiechem. Nagle zacząłem się
zastanawiać, jak wyglądała. – Czy jej cera była jasna, czy opalona, czy miała krągłości, czy była
smukła, czy jej usta były delikatne, czy raczej pełne.
Nie. Musiałem się skupić. Na pewno nie na sposobie, w jaki jej głos sprawił, że nagle
poczułem się bardziej mężczyzną niż księdzem.
– Cielesny – powtórzyła. – To brzmi jak eufemizm.
– Możesz mówić ogólnikami, jak tylko chcesz. Ta rozmowa nie ma sprawić, że poczujesz
się niekomfortowo.
– Kratka pomaga – przyznała. – Łatwiej jest cię nie widzieć, z tymi szatami i innymi
rzeczami, kiedy mówię.
Teraz roześmiałem się ja.
– Nie nosimy sutanny przez cały czas.
– Cóż, właśnie zrujnowałeś moją wizję. W takim razie: co masz na sobie?
– Czarną koszulę z długim rękawem i białą koloratką. Wiesz, o co chodzi. Taką jak
w telewizji. I dżinsy.
– Dżinsy?
– Czy to takie szokujące?
Słyszałem, jak opiera się o bok kabiny.
– Trochę. To tak, jakbyś był prawdziwą osobą.
– Tylko w dni powszednie, między godziną dziewiątą a piątą.
– Dobrze. Cieszę się, że nie trzymają cię w lodówce między niedzielami czy coś w tym
stylu.
– Próbowali tego, ale za bardzo chuchałem. – Zrobiłem pauzę. – I jeśli to pomoże, zwykle
noszę spodnie.
– To wydaje się bardziej podobne do kapłana. – Zapadła długa cisza. – A co jeśli… czy
zdarzają ci się ludzie, którzy zrobili naprawdę złe rzeczy?
Uważnie zastanowiłem się nad odpowiedzią.
– Wszyscy jesteśmy grzesznikami w oczach Boga. Nawet ja. Nie chodzi o to, by
wzbudzić w tobie poczucie winy lub sklasyfikować ciężar twojego grzechu, ale o to…
– Nie wciskaj mi tego seminaryjnego kitu – powiedziała ostro. – Zadaję ci prawdziwe
pytanie. Zrobiłam coś złego. Naprawdę złego. I nie wiem, co będzie dalej.
Jej głos załamał się przy ostatnim słowie i po raz pierwszy, odkąd zostałem wyświęcony,
poczułem chęć przejścia na drugą stronę konfesjonału i przytulenia pokutnika. Byłoby to
możliwe w bardziej nowoczesnym pokoju pojednania, ale prawdopodobnie wydawałoby się
niepokojące i niezręczne w Starożytnej Kabinie Śmierci. W jej głosie słychać było prawdziwy
ból, niepewność i zagubienie. A ja chciałem sprawić, by poczuła się lepiej.
– Muszę wiedzieć, że wszystko będzie dobrze – kontynuowała cicho. – Że będę mogła ze
sobą żyć.
Poczułem ostre ukłucie w klatce piersiowej. Jak często szeptałem te same słowa do sufitu
na plebanii, leżąc bezsennie w łóżku, pochłonięty myślami o tym, jak mogłoby wyglądać moje
życie? „Muszę wiedzieć, że wszystko będzie dobrze”.
Czy my wszyscy nie potrzebujemy tej pewności? Czyż nie jest to niewypowiedziane
wołanie naszych złamanych dusz?
Kiedy odezwałem się ponownie, nie zawracałem sobie głowy żadnymi typowymi
zapewnieniami czy duchowymi frazesami. Zamiast tego powiedziałem szczerze.
– Nie wiem, czy wszystko będzie dobrze. Możliwe, że nie będzie. Może ci się wydawać,
że jesteś teraz na samym dnie, a potem pewnego dnia spojrzysz w górę i zobaczysz, że jest
o wiele gorzej. – Popatrzyłem na swoje dłonie, dłonie, które ściągnęły moją najstarszą siostrę ze
sznura po tym, jak powiesiła się w garażu moich rodziców. – Możliwe, że już nigdy nie
wstaniesz rano z łóżka z poczuciem bezpieczeństwa. Ta chwila spokoju może nigdy nie nadejść.
Jedyne, co możesz zrobić, to spróbować znaleźć nową równowagę, nowy punkt wyjścia. Odnajdź
resztki miłości, które pozostały w twoim życiu, i trzymaj się ich mocno. Pewnego dnia wszystko
stanie się mniej szare, mniej nudne. Pewnego dnia może się okazać, że znów masz życie. Życie,
które cię uszczęśliwia.
Słyszałem, jak oddycha, krótko i głęboko, jakby starała się nie rozpłakać.
– Dziękuję – powiedziała. – Dziękuję.
Teraz na pewno płakała. Wyciągnęła chusteczkę higieniczną z pudełka umieszczonego
w konfesjonale właśnie w tym celu. Przez kratkę dostrzegałem tylko najsłabsze ślady ruchu,
fragment lśniących ciemnych włosów, bladość jej twarzy.
Naprawdę niska i okropna część mnie nadal chciała usłyszeć jej spowiedź, nie po to, bym
mógł udzielić jej bardziej szczegółowych wyjaśnień i zapewnień, ale po to, by dowiedzieć się, za
jakie cielesne rzeczy ta dziewczyna musi przeprosić. Chciałem usłyszeć, jak szepcze o nich
swoim lekko zachrypniętym głosem, chciałem wziąć ją w ramiona i scałować każdą pojedynczą
łzę.
Boże, jak chciałem jej dotknąć.
Co, kurwa, jest ze mną nie tak? Od trzech lat nie pragnąłem kobiety z taką
intensywnością. A nawet nie widziałem jej twarzy. Nie znałem jej imienia.
– Powinnam już iść – powiedziała, powtarzając wcześniejsze słowa. – Dziękuję za to, co
powiedziałeś. To było… to było niepokojąco trafne. Dziękuję.
– Zaczekaj – poprosiłem, ale drzwi od konfesjonału otworzyły się i już jej nie było.
Przez cały dzień myślałem o mojej tajemniczej pokutnicy. Myślałem o niej, gdy
przygotowywałem homilię na niedzielną mszę. Myślałem o niej, prowadząc męskie studia
biblijne i odmawiając nocne modlitwy. Myślałem o jej ciemnych włosach i ochrypłym głosie.
Coś w niej było… tylko co? Kiedy włożyłem sutannę, nie stałem się przecież trupem – wciąż
pozostawałem mężczyzną. Mężczyzną, który bardzo lubił się pieprzyć, zanim usłyszał
powołanie.
Oczywiście nadal zauważałem kobiety, ale nauczyłem się kierować myśli z dala od spraw
seksu. W ciągu ostatnich kilku lat celibat stał się kontrowersyjnym elementem mojego
kapłaństwa, ale nadal starannie go przestrzegałem. Zwłaszcza w świetle tego, co stało się z moją
siostrą. I tego, co wydarzyło się w tej parafii przed moim przyjazdem.
Wstrzemięźliwości uważałem za sprawę najwyższej wagi. Chciałem być księdzem, który
wzbudza zaufanie. A to wymagało niezwykłej ostrożności zarówno publicznie, jak i prywatnie,
jeśli chodzi o seksualność.
Tak więc, mimo że jej ochrypły śmiech odbijał się echem w moich uszach przez resztę
dnia, stanowczo i celowo stłumiłem wspomnienie jej głosu i skupiłem się na swoich
obowiązkach. Modląc się, odmówiłem dodatkowy różaniec lub dwa w intencji tej kobiety,
myśląc o jej prośbie. „Muszę wiedzieć, że wszystko będzie dobrze”.
Miałem nadzieję, że gdziekolwiek przebywa, Bóg jej towarzyszy, pocieszając ją, tak jak
pocieszał mnie wiele razy.
Zasypiałem z paciorkami różańca zaciśniętymi w pięści, niczym amulet odpędzający
niechciane myśli.

W mojej małej, starzejącej się parafii odbywają się zazwyczaj jeden lub dwa pogrzeby
w miesiącu, cztery lub pięć ślubów w roku, msza prawie codziennie, a w niedziele więcej niż raz.
Trzy dni w tygodniu prowadzę studia biblijne, jeden wieczór w tygodniu asystuję grupie
młodzieżowej, a każdego dnia, z wyjątkiem czwartku, w godzinach pracy biura pozostaję do
dyspozycji parafian. Każdego ranka biegam kilka kilometrów i zmuszam się do przeczytania
czterdziestu stron czegoś niezwiązanego z Kościołem lub religią.
Aha, i dodatkowo spędzam dużo czasu na śledzeniu The Walking Dead Reddit. Za dużo.
Ostatniej nocy nie spałem do drugiej, kłócąc się z jakimś przygłupem o to, czy można zabić
zombie przy użyciu kręgosłupa innego zombie.
Czego oczywiście nie można, biorąc pod uwagę tempo rozkładu kości wśród zombiaków.
Chodzi o to, że będąc duchownym w sennym miasteczku na Środkowym Zachodzie,
jestem dość zajęty, więc można mi wybaczyć, że zaskoczyło mnie, gdy w następnym tygodniu
kobieta wróciła do mojego konfesjonału.
Rowan już poszedł, a ja również szykowałem się do wyjścia, gdy usłyszałem, jak
otwierają się drzwi konfesjonału i ktoś wsuwa się do środka. Pomyślałem, że może to znowu
Rowan – nie byłby to pierwszy raz, kiedy zawrócił, przypomniawszy sobie o jakimś nowym
grzechu, o którym zapomniał mi wspomnieć.
Ale nie. To był ten ochrypły, znajomy głos, głos, który zainspirował moje dodatkowe
różańce w zeszłym tygodniu.
– To znowu ja – powiedziała kobieta, śmiejąc się nerwowo. – Uhm, niekatoliczka?
Moje słowa zabrzmiały głębiej, niż chciałem, z większym pośpiechem. Ton, którego od
dawna nie używałem w rozmowie z kobietą.
– Pamiętam cię.
– Och – odpowiedziała. Brzmiała na nieco zaskoczoną, jakby nie spodziewała się, że ją
zapamiętam. – Dobrze. Tak mi się wydaje.
Przesunęła się nieco, a przez kratkę mogłem dostrzec fragmenty ukrywającej się za nią
kobiety: ciemne włosy, białą skórę, błysk czerwonej szminki.
Ja również przesunąłem się nieco, a moje ciało nagle stało się uważne. Spodnie szyte na
miarę (prezent od moich Biznesowych Braci), twarde drewno ławki, koloratka, która nagle stała
się zbyt ciasna, o wiele za ciasna.
– Jesteś ojcem Bellem, prawda? – zapytała.
– To ja.
– Widziałam twoje zdjęcie na stronie internetowej. Po ostatnim tygodniu pomyślałam, że
może byłoby łatwiej, gdybym znała twoje imię i wiedziała, jak wyglądasz. Wiesz, bardziej
jakbym rozmawiała z osobą, a nie ze ścianą.
– I jest łatwiej?
Zawahała się.
– Nie bardzo – odpowiedziała, ale nie rozwinęła tematu, a ja nie naciskałem, głównie
dlatego, że próbowałem uwolnić się z natłoku nieprawdopodobnych pragnień, które tłoczyły się
w moim umyśle.
Nie, nie możesz zapytać jej o imię.
Nie, nie możesz otworzyć drzwi, by zobaczyć, jak wygląda. Nie, nie możesz poprosić, by
opowiedziała ci o swoich cielesnych grzechach.
– Jesteś gotowa zacząć? – zapytałem, próbując przekierować swoje myśli z powrotem na
sprawę, czyli spowiedź.
Postępuj zgodnie ze scenariuszem, Tyler.
– Tak – wyszeptała. – Tak, jestem gotowa.
2

IĘC MAM TĘ PRACĘ. Chociaż powinnam powiedzieć raczej, że


miałam, gdyż teraz robię coś zupełnie innego, ale jeszcze miesiąc temu pracowałam w miejscu,
które można by uznać za… grzeszne. Myślę, że to właściwe słowo, aczkolwiek nigdy nie czułam
się grzeszna, pracując tam. Mogłoby się wydawać, że to dlatego tu jestem – i w pewnym sensie
tak jest – ale bardziej chodzi o to, że czuję, że powinnam to komuś wyznać, ponieważ nie czuję,
że powinnam to wyznawać. Czy to ma jakiś sens? Powinnam czuć się okropnie z powodu tego,
co zrobiłam i jak zarabiałam pieniądze, ale nie czuję się okropnie, a wiem, że to w jakiś sposób
złe.
Nie jestem też prostytutką, jeśli o tym myślisz.
Wiesz, za co jeszcze powinnam czuć się winna? Za to, że zmarnowałam czas i pieniądze
wszystkich. W szczególności moich rodziców, ale nawet twój, osoby, której nie znam,
zatrzymuję cię i zmuszam do słuchania wszystkich moich popieprzonych rzeczy, i tym samym
marnuję twój czas i pieniądze twojego kościoła. Widzisz? Jestem ruiną, niosę zniszczenie
wszędzie, gdzie pójdę.
Część problemu polega na tym, że istnieje taki kawałek mnie, który zawsze był ze mną,
a może to nie kawałek, ale warstwa, jak słój na pniu drzewa. I niezależnie od tego, gdzie idę i co
robię, ona tam wciąż jest. Nie pasowała do mojego starego życia w Newport, a potem nie
pasowała do mojego nowego życia w Kansas City, a teraz zdałam sobie sprawę, że nie pasuje
nigdzie, więc co to znaczy? Czy to znaczy, że ja nigdzie nie pasuję? Że jestem skazana na
samotność i odrazę, ponieważ dźwigam tego demona na plecach?
Najzabawniejsze jest to, że czuję, jakby istniało to inne życie, życie w cieniu, które mi
podarowano, gdzie demon może hasać wolno, a ja pozwalam, by ta warstwa pochłonęła mnie
w całości. Cena jest jednak wysoka – płacę za to resztą siebie. To tak, jakby wszechświat – albo
Bóg – mówił, że mogę żyć po swojemu, ale kosztem szacunku do samej siebie, niezależności
i wizji osoby, którą chcę być. Ale w takim razie jaki jest koszt tej drogi? Ucieczka do małego
miasteczka i spędzanie dni na pracy, która mnie nie interesuje, a potem samotne noce? Szanuję
siebie, spełniam dobre uczynki, ale pozwól mi powiedzieć, Ojcze, dobre uczynki nie ogrzeją cię
w nocy, a mnie przepełnia okropna rozpacz, ponieważ nie mogę mieć jednego i drugiego,
a pragnę obu.
Marzę o dobrym życiu, pełnym pasji i romansu. Ale zostałam wychowana tak, by
postrzegać jedno jako marnotrawstwo, a drugie jako obrzydliwość i bez względu na to, jak
bardzo się staram, nie mogę uwolnić się od przeświadczenia, że Poppy Danforth stała się
synonimem marnotrawstwa i obrzydliwości, mimo że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by
uciec od tego uczucia…
– Może powinniśmy kontynuować w przyszłym tygodniu.
Po ostatnim zdaniu zamilkła na dłuższą chwilę. Jej oddech drżał z emocji. Nie musiałem
zaglądać na drugą stronę, by wiedzieć, że ledwo trzyma się na nogach i gdybyśmy byli
w nowoczesnym pokoju pojednania, mógłbym wziąć ją za rękę, dotknąć jej ramienia lub coś
w tym rodzaju. Ale tutaj nie miałem możliwości pocieszenia inaczej niż słowami, a wyczuwałem,
że w tym momencie nie jest już w stanie przyswajać więcej słów.
– Oczywiście. Czy zajęłam zbyt dużo czasu? Przepraszam, nie jestem przyzwyczajona do
zasad.
– Skądże – powiedziałem cicho. – Po prostu dobrze zaczynać od małych kroków,
prawda?
– Tak – wyszeptała. Słyszałem, jak zbiera swoje rzeczy i otwiera drzwi. – Tak, chyba
masz rację. Więc… nie ma żadnej pokuty ani niczego, co powinnam zrobić? Kiedy w zeszłym
tygodniu wygooglowałam spowiedź, było napisane, że czasami dostaje się pokutę, na przykład
odmawianie Zdrowaś Maryjo czy coś podobnego.
Zastanawiając się nad tym, wyszedłem z kabiny z myślą, że łatwiej będzie wyjaśnić jej
pokutę i skruchę twarzą w twarz niż przez tę głupią kratkę, a potem zamarłem.
Jej głos był seksowny. Jej śmiech był jeszcze seksowniejszy. Ale nic nie mogło się
równać z jej wyglądem.
Miała długie ciemne włosy, prawie czarne, i jasną, bladą cerę, podkreśloną czerwonością
szminki. Jej twarz była delikatna, z wyraźnymi kośćmi policzkowymi i dużymi oczami, rodzaj
twarzy spoglądającej z okładek magazynów o modzie. Moją uwagę jednak najbardziej
przyciągnęły jej usta, pełne, lekko rozchylone wargi, przez które widziałem dwa przednie zęby
nieco większe niż reszta, niedoskonałość z jakiegoś powodu sprawiająca, że stawała się jeszcze
bardziej seksowna.
I zanim zdążyłem się powstrzymać, pomyślałem: Chcę wsadzić kutasa w te usta.
Chcę, żeby te usta wykrzykiwały moje imię.
Chcę...
Spojrzałem na przednią część kościoła, na krzyż.
Pomóż mi, modliłem się po cichu. Czy to jakiś test?
– Ojcze Bell? – ponagliła.
Wciągnąłem powietrze i zmówiłem kolejną modlitwę, by nie zauważyła, jak
zahipnotyzowały mnie jej usta… ani tego, jak wełniane spodnie, które miałem na sobie, nagle
stały się zbyt opięte.
– Nie ma teraz potrzeby pokuty. Właściwie to wydaje mi się, że powrót tutaj i dalsza
rozmowa same w sobie byłyby małym aktem skruchy, czyż nie?
Na jej ustach zagościł mały uśmiech, a ja chciałem go całować tak długo, aż przylgnęłaby
do mnie i błagała, żebym ją wziął.
Jasna cholera, Tyler. Co jest kurwa?
Zmówiłem w myślach Zdrowaś Mario, podczas gdy ona poprawiała pasek torebki na
ramieniu.
– Więc może zobaczymy się w przyszłym tygodniu?
Cholera. Czy rzeczywiście mógłbym to powtórzyć za siedem dni? Ale potem pomyślałem
o jej słowach, tak pełnych bólu i przygnębiającego zagubienia, i ponownie poczułem nieodpartą
chęć, by ją pocieszyć. Zapewnić jej trochę spokoju, rozpalić płomień nadziei i zapału, które
mogłaby zabrać ze sobą i wykorzystać w nowym, pełnym życiu.
– Oczywiście. Nie mogę się doczekać, Poppy. – Nie miałem zamiaru wypowiadać jej
imienia, ale tak się stało, a kiedy je wypowiedziałem, powiedziałem to tym głosem, którego już
nie używałem, tym, który sprawiał, że kobiety padały na kolana i same sięgały do mojego
rozporka, nie musiałem nawet mówić „proszę”.
Zareagowała w sposób, który gwałtownie uruchomił mojego fiuta. Otworzyła szerzej
oczy, jej źrenice powiększyły się, a puls na szyi przyspieszył. Nie tylko moje ciało odpowiadało
na nią z niespotykaną wcześniej intensywnością, ale była tak samo pod moim wpływem, jak ja
byłem pod jej. W jakiś sposób to wszystko sprawiło, że zrobiło się o wiele gorzej, ponieważ teraz
tylko cienka linia mojej samokontroli powstrzymywała mnie od przechylenia jej przez ławkę
i wymierzenia klapsa w ten kremowobiały tyłek za to, że mi stanął wtedy, kiedy nie chciałem, za
to, że pochłonęły mnie myśli o jej niegrzecznych ustach, kiedy powinienem skupić się na jej
nieśmiertelnej duszy.
Odchrząknąłem, a trzy lata niezachwianej dyscypliny pozwoliło mi zachować spokój
w głosie.
– I żebyś wiedziała…
– Tak? – zapytała, przygryzając dolną wargę.
– Nie musisz przyjeżdżać z Kansas City tylko po to, by się wyspowiadać. Jestem pewien,
że każdy tamtejszy ksiądz chętnie cię wysłucha. Mój własny spowiednik, ojciec Brady, jest
naprawdę dobry i mieszka w centrum Kansas City.
Przechyliła lekko głowę, jak ptak.
– Ale ja już nie mieszkam w Kansas City. Mieszkam tutaj, w Weston.
O w mordę.

Wtorki. Jebać wtorki.


Odprawiłem poranną mszę w prawie pustej świątyni – dwie babcie w kapeluszach
i Rowan – a potem poszedłem pobiegać, katalogując w myślach wszystkie rzeczy, które chciałem
dziś zrobić, w tym przygotowanie pakietu informacyjnego na wycieczkę naszej grupy
młodzieżowej na wiosnę i napisanie homilii na ten tydzień.
Weston to miasto urwisk rzecznych, topografii pól nachylonych w kierunku rzeki
Missouri, przerywanych wyjątkowo stromymi wzgórzami. Bieganie tutaj jest brutalne, okrutne
i oczyszczające. Po pierwszych dziesięciu kilometrach byłem zlany potem i ciężko oddychałem,
podkręcając muzykę tak, że głos Britney zagłuszał wszystko inne.
Skręciłem za róg w główną ulicę miasta. Był dzień powszedni, więc po chodnikach nie
spacerowali ludzie przeglądający antyki i buszujący w sklepach ze sztuką. Minąłem tylko jedną
parę w podeszłym wieku, wspinając się po stromej drodze, a moje mięśnie ud i łydek darły się
wniebogłosy. Pot spływał mi po karku, ramionach i plecach, włosy miałem przemoczone, każdy
oddech wydawał się karą, a poranne słońce sprawiało, że co chwila witały mnie fale
sierpniowego upału przetaczające się po asfalcie.
Uwielbiałem to.
Wszystko inne zeszło na dalszy plan – zbliżający się remont kościoła, homilie do
napisania, Poppy Danforth. Przede wszystkim Poppy Danforth. Zwłaszcza ona i świadomość, że
sama myśl o niej sprawiała, że twardniałem. Nie lubiłem się trochę za to, co wydarzyło się
wczoraj. Ta dobrze wykształcona, inteligentna i interesująca kobieta przyszła do mnie po pomoc,
mimo że nie była katoliczką. I zamiast widzieć w niej owieczkę potrzebującą przewodnictwa,
podczas naszej rozmowy nie byłem w stanie skupić się na niczym innym niż na jej ustach.
Byłem księdzem. Przysiągłem na Boga nie zaznać cudzego ciała, dopóki żyję – nawet
własnego, jeśli chodzi o kwestie techniczne. Myślenie o Poppy w ten sposób nie było
w porządku.
Miałem być pasterzem stada, a nie wilkiem.
Nie wilkiem, który obudziwszy się rano, wciskał biodra w materac, bo miał bardzo
intensywny sen z Poppy i jej cielesnymi grzechami w roli głównej.
Na to wspomnienie ogarnęło mnie poczucie winy.
Pójdę do piekła, pomyślałem. Nie ma mowy, żebym nie poszedł do piekła.
Czułem się winny, ale nie wiedziałem, czy zdołam się opanować, jeśli znów ją zobaczę.
Nie, to nie było w porządku. Wiedziałem, że mógłbym, ale nie chciałem. Nie chciałem
nawet zrezygnować z prawa do zachowywania w pamięci wspomnienia jej głosu, ciała
i opowieści.
A to był problem. Gdy zbliżałem się do ostatniego kilometra mojego biegu,
zastanawiałem się, co powiedziałbym parafianinowi, który znalazł się w podobnej sytuacji. Co
powiedziałbym jako mój szczery wgląd w to, czego chciałby Bóg.
Poczucie winy to znak od twojego sumienia, że oddaliłeś się od Pana.
Wyznaj swój grzech Bogu otwarcie i szczerze. Poproś o przebaczenie i siłę do
przezwyciężenia pokusy, gdyby pojawiła się ponownie.
I na koniec, całkowicie odsuń się od źródła kuszenia.
W niewielkiej odległości widziałem kościół i plebanię. Wiedziałem już, co zrobię.
Wezmę prysznic, a potem spędzę długą godzinę, modląc się i prosząc o przebaczenie.
I o siłę. Tak, o to też poproszę.
Następnym razem, gdy Poppy przyjdzie, będę musiał znaleźć sposób, by powiedzieć jej,
że nie mogę być jej spowiednikiem. Ta myśl z jakiegoś powodu mnie zasmuciła, byłem jednak
księdzem wystarczająco długo, by wiedzieć, że czasami najlepsze decyzje to te, które wiążą się
z największym krótkoterminowym nieszczęściem.
Zatrzymałem się na skrzyżowaniu, czekając na zmianę świateł, czując się lżej, gdyż
wiedziałem już, co mam robić. Tak będzie o wiele lepiej; wszystko będzie dobrze.
– Britney Spears, co?
Ten głos. Mimo że słyszałem go tylko dwa razy, wrył mi się w pamięć.
To był błąd, ale i tak się odwróciłem, wyciągając z uszu słuchawki.
Ona też biegała i wyglądało na to, że pobiegła tak samo daleko jak ja. Miała na sobie
stanik sportowy i bardzo, bardzo krótkie spodenki do biegania ledwo zakrywające jej idealny
tyłek. Nie pociągnęła ust czerwoną szminką, ale bez niej jej wargi wyglądały jeszcze bardziej
zjawiskowo, a jedyną rzeczą, która uchroniła mnie przed głodnym wpatrywaniem się w nie, był
fakt, że jej jędrne uda, płaski brzuch i sterczące piersi były na wyciągnięcie ręki.
Krew napłynęła mi do krocza.
Wciąż się do mnie uśmiechała i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że coś
powiedziała.
– Przepraszam, co? – Moje słowa zabrzmiały ostro, wypowiedziane bez tchu. Skrzywiłem
się, ale jej to nie obchodziło.
– Po prostu nie podejrzewałam cię o bycie fanem Britney Spears – powiedziała,
wskazując na mojego iPhone’a przypiętego do bicepsa i wyraźnie wyświetlającego okładkę
Oops… I Did It Again.
Gdybym nie był przegrzany biegiem i upałem, pewnie bym się zaczerwienił. Sięgnąłem
po telefon, próbując dyskretnie zmienić piosenkę.
Roześmiała się.
– W porządku. Po prostu udam, że widziałam, jak słuchasz… czego słuchają ludzie Boga
podczas biegania? Hymnów? Nie, nie mów mi. Śpiewu mnichów.
Zbliżyłem się o krok, a jej oczy prześlizgnęły się po moim pozbawionym koszulki torsie
i powędrowały w dół, do miejsca, gdzie szorty zwisały nisko na biodrach. Kiedy ponownie
spojrzała mi w oczy, jej uśmiech nieco przygasł. Jej sutki były twardymi, małymi punktami
w staniku do biegania.
Zamknąłem na chwilę oczy, zmuszając mojego nabrzmiałego kutasa, żeby się uspokoił.
– A może jest zupełnie odwrotnie: jakiś szwedzki death metal czy coś w tym stylu. Nie?
Estoński death metal? Filipiński death metal?
Otworzyłem oczy i nakierowałem myśli na mało seksowne rzeczy. Myślałem o babci,
o wytartym dywanie przy ołtarzu, o smaku wina z kartonu używanego do komunii.
– Nie lubisz mnie za bardzo, prawda? – zapytała, co sprowadziło mnie z powrotem do
teraźniejszości.
Czy ona oszalała? Czy moje niekontrolowane wzwody przy niej były oznaką niechęci?
– Byłeś taki miły, gdy przyszłam po raz pierwszy. Ale czuję, że w jakiś sposób cię
rozzłościłam. – Spojrzała w dół na swoje stopy, co tylko podkreśliło, jak długie i gęste miała
rzęsy.
Od widoku tych rzęs znowu zrobiłem się twardy. Musiałem przyznać, że to był dla mnie
nowy punkt odniesienia.
– Nie jestem na ciebie zły – powiedziałem, z ulgą słysząc, że mój głos brzmi normalnie,
pewnie i uprzejmie. – Jestem bardzo wdzięczny za to, że odnalazłaś w swoim doświadczeniu
wystarczającą wartość, by wrócić do Kościoła. – Już miałem poprosić ją o znalezienie nowego
miejsca do spowiedzi, ale odezwała się pierwsza:
– O dziwo, znalazłam w tym coś wartościowego. Właściwie to cieszę się, że na ciebie
wpadłam. Widziałam na stronie internetowej kościoła, że masz osobne dyżury na rozmowę
i zastanawiałam się, czy mogłabym cię kiedyś odwiedzić. Niekoniecznie do spowiedzi.
Dzięki Bogu za to.
– Ale, nie wiem, chyba po to, by porozmawiać o innych rzeczach. Próbuję rozpocząć
nowy etap w moim życiu, ale ciągle czuję, że czegoś mi brakuje. Jakby świat, w którym żyję, był
w jakiś sposób spłaszczony, nienasycony. I po tym, jak rozmawiałam z tobą dwa razy, poczułam
się… lżejsza. Zastanawiam się, czy religia jest tym, czego potrzebuję, jednak szczerze mówiąc,
nie wiem, czy tego chcę.
Jej przyznanie się obudziło we mnie instynkt kapłański. Wziąłem głęboki wdech, mówiąc
jej coś, co mówiłem wielu ludziom, ale wciąż wierzyłem w to tak samo jak za pierwszym razem.
– Wierzę w Boga, Poppy, ale wiem również, że duchowość nie jest dla każdego. Możesz
znaleźć to, czego szukasz w zawodzie, który cię pasjonuje, w podróżach, w rodzinie lub w wielu
innych rzeczach. Możesz też odkryć, że inna religia bardziej ci odpowiada. Nie chcę, abyś czuł
się zmuszona do poznawania Kościoła katolickiego z jakiegokolwiek innego powodu niż szczere
zainteresowanie albo ciekawość.
– A co z szalenie gorącym księdzem? Czy to dobry powód, by poznawać Kościół?
Musiałem wyglądać na przerażonego – głównie dlatego, że jej słowa drażniły moją już
nadwyrężoną samokontrolę – a ona się roześmiała. Dźwięk był niemal absurdalnie radosny
i przyjemny – to ten rodzaj śmiechu, który odbija się echem w salach balowych lub przy basenie
w Hamptons.
– Spokojnie – powiedziała. – Żartowałam. To znaczy jesteś szalenie seksowny, ale to nie
jest powód mojego zainteresowania. Przynajmniej – rzuciła mi kolejne spojrzenie w górę i w dół,
przez które poczułem, jakby moją skórę trawiły płomienie – to nie jest jedyny powód.
A potem światło się zmieniło, a ona pobiegła, machając mi na pożegnanie.
Miałem przejebane.
3

oszedłem prosto do domu i wziąłem najzimniejszy prysznic, jaki mogłem


znieść, pozostając pod wodą, dopóki moje myśli nie stały się klarowne, a erekcja w końcu
ustąpiła. Chociaż – jeśli ostatnie wydarzenia były jakąś wskazówką – powróciłaby w momencie,
gdybym znów zobaczył Poppy.
Okej, więc może nie mogłem wyrzucić z siebie tego pragnienia, ale mogłem wykazać się
większą samokontrolą. Koniec z fantazjami. Koniec z budzeniem się z myślą, że zerżnąłem
materac, marząc o niej. I może rozmowa z nią byłaby dokładnie tym, czego potrzebowałem –
zobaczyłbym ją jako osobę, zagubioną owieczkę szukającą swojego Boga, a nie tylko jako
chodzący seks.
Na idealnych nogach.
Włożyłem spodnie na bokserki i świeżą czarną koszulę, podwijając długie rękawy do
łokci, jak to zwykle robiłem. Nie wahałem się, zanim sięgnąłem po koloratkę. To będzie bardzo
potrzebne przypomnienie. Przypomnienie, by praktykować samozaparcie, a także przypomnienie,
dlaczego w ogóle praktykuję samozaparcie.
Robię to dla mojego Boga.
Robię to dla mojej parafii.
Robię to dla mojej siostry.
I właśnie dlatego Poppy Danforth była tak zasmucająca. Chciałem być uosobieniem
czystości seksualnej dla mojej kongregacji. Chciałem, by znów zaufali Kościołowi; chciałem
wymazać piętno, jakie na imieniu Boga odcisnęli nikczemni ludzie.
I chciałem w jakiś sposób pamiętać o Lizzy bez rozdzierającego serce poczucia winy,
żalu i bezsilności.
Wiesz co? Robiłem wielką sprawę z niczego. Wszystko będzie dobrze. Przeczesałem
dłonią włosy, biorąc głęboki wdech. Jedna kobieta, nieważne jak gorąca, nie mogła zrujnować
wszystkiego, co było dla mnie święte w kapłaństwie. Nie mogła zniszczyć wszystkiego, na co tak
ciężko pracowałem.

Nie zawsze wracam do domu w czwartki, mimo że moi rodzice mieszkają niecałą godzinę
drogi stąd, ale w tym tygodniu pojechałem. Czułem się psychicznie i fizycznie nadwyrężony
unikaniem Poppy podczas porannych biegów oraz około dwudziestoma zimnymi prysznicami,
które wziąłem przez ostatnie dwa dni.
Chciałem po prostu gdzieś pójść – bez koloratki – pograć w gry wideo i zjeść jedzenie
przygotowane przez mamę. Chciałem napić się piwa (albo sześciu czy siedmiu) z tatą
i posłuchać, jak mój nastoletni brat narzeka na dziewczynę, z którą w tym miesiącu się
„zaprzyjaźnił”. Gdzieś, gdzie Kościół, Poppy i reszta mojego życia były przytłumione, a ja
mogłem się po prostu zrelaksować.
Mama i tata nie zawiedli. Moi pozostali dwaj bracia również tam byli – mimo że każdy
miał własny dom i życie – zwabieni kuchnią mamy i tym nieocenionym komfortem, który
towarzyszy przebywaniu w domu.
Po kolacji Sean i Aiden skopali mi tyłek w najnowszej odsłonie Call of Duty, podczas gdy
Ryan pisał esemesa do najnowszej dziewczyny na swoim telefonie, a dom wciąż pachniał lasagne
i pieczywem czosnkowym. Zdjęcie Lizzy patrzyło na nas wszystkich znad telewizora. Ładna
dziewczyna na zawsze upamiętniona w 2003 roku z grzywką na bok i farbowanymi blond
włosami oraz szerokim uśmiechem skrywającym wszystkie rzeczy, o których nie wiedzieliśmy,
dopóki nie zrobiło się za późno.
Wpatrywałem się w to zdjęcie przez długi czas, podczas gdy Sean i Aiden rozmawiali
o swojej pracy – obaj zajmują się inwestycjami – a mama i tata grali w Candy Crush, siedząc
obok siebie w fotelach.
Przepraszam, Lizzy. Przepraszam za wszystko.
Logicznie rzecz biorąc, wiedziałem, że nic nie mogłem wtedy zrobić, ale logika nie
wymazała wspomnienia jej bladych, niebieskawych ust ani naczyń krwionośnych, które
eksplodowały w gałkach ocznych.
O wejściu do garażu w poszukiwaniu baterii do latarki i znalezieniu zimnego ciała mojej
jedynej siostry. Niski głos Seana przesączył się do mojej ponurej zadumy i stopniowo wróciłem
do chwili obecnej, słuchając skrzypienie fotela taty i słów brata:
– …tylko z zaproszeniem – powiedział. – Słyszałem plotki od lat, ale dopiero gdy
dostałem list, pomyślałem, że to się dzieje naprawdę.
– Zamierzasz jechać? – Aiden również mówił cicho.
– Kurwa, tak, jadę.
– Dokąd? – zapytałem.
– Nie interesuj się, księżulku.
– Czy to tylko na zaproszenie jak na kinderbal? Jestem z ciebie taki dumny.
Sean przewrócił oczami, a Aiden się pochylił.
– Może Tyler powinien o tym wiedzieć. Prawdopodobnie potrzebuje rozładować
nadmiar… energii.
– Tylko na zaproszenie, kutasie – powiedział Sean. – Co oznacza, że nie może tam iść.
– To podobno jeden z najlepszych klubów ze striptizem na świecie – kontynuował Aiden,
niezrażony obelgą Seana. – Ale nikt nie wie, jak się nazywa i gdzie się znajduje, dopóki nie
zostaniesz osobiście zaproszony. Mówi się, że wpuszczają, dopiero jak zarabiasz miliona rocznie.
– Więc dlaczego Sean został zaproszony? – zapytałem. Sean, choć trzy lata starszy ode
mnie, wciąż piął się po szczeblach kariery w swojej firmie. Zarabiał bardzo dobre pieniądze (z
mojego punktu widzenia absolutnie niewiarygodne), ale na razie nie zbliżał się do miliona
dolarów rocznie. Jeszcze nie.
– Ponieważ, do kurwy nędzy, znam ludzi. Znajomości są bardziej wiarygodną walutą niż
pieniądze. – Głos Aidena był nieco zbyt głośny.
– Zwłaszcza jeśli dzięki temu możesz wybrać sobie cip…
– Chłopcy – powiedział automatycznie tata, nie odrywając wzroku od telefonu. – Wasza
matka tu jest.
– Przepraszam, mamo – powiedzieliśmy zgodnie.
Pomachała nam. Ponad trzydzieści lat spędzonych w obecności czterech chłopców
uodporniło ją na prawie wszystko.
Ryan wszedł do pokoju, mamrocząc coś do taty o tym, że chce kluczyki do samochodu,
a Sean i Aiden pochylili się do siebie.
– Jadę w przyszłym tygodniu – powiedział Sean. – Wszystko ci opowiem.
Aiden, młodszy ode mnie o kilka lat i wciąż bardzo młody w świecie biznesu, westchnął.
– Chcę być tobą, kiedy dorosnę.
– Lepiej mną niż tym tutaj panem Celibatem. Powiedz mi, Tyler, masz już cieśń
nadgarstka w prawej ręce?
Rzuciłem mu poduszką w głowę.
– Zgłaszasz się na ochotnika, żeby mi pomóc?
Sean z łatwością uniknął ataku.
– Powiedz tylko kiedy, cukiereczku. Założę się, że mógłbym użyć trochę tego olejku
namaszczającego chorych.
– Pójdziesz do piekła – wyjęczałem.
– Tyler – powiedział tata, nadal nie odrywając wzroku znad telefonu. – Nie mów bratu, że
pójdzie do piekła.
– Jaki jest pożytek z tych wszystkich samotnych nocy, jeśli nie możesz kogoś potępić od
czasu do czasu, co? – zapytał Aiden, sięgając po pilota.
– Wiesz, Dzwoneczku, może powinienem znaleźć sposób, żeby zabrać cię do klubu. Nie
ma nic zdrożnego w przeglądaniu menu, pod warunkiem, że nic nie zamówisz, prawda?
– Sean, nie pójdę z tobą do klubu ze striptizem. Nieważne, jak fantazyjnego.
– Jak chcesz. Myślę, że ty i twój plakat ze Świętym Augustynem możecie spędzić razem
piątkowy wieczór. Znowu.
Rzuciłem w niego kolejną poduszką.
Biznesowi Bracia wyszli około dziesiątej. Wracali do swoich wieszaków na krawaty
i domowych ekspresów do kawy, a Ryan wciąż był poza domem, robiąc cokolwiek, do czego tak
bardzo potrzebował samochodu. Tata spał w swoim fotelu, a ja wyciągnąłem się na kanapie,
oglądając Jimmy’ego Fallona i zastanawiając się, jaki film wybrać na nocne spotkanie
w gimnazjum w przyszłym miesiącu, kiedy usłyszałem szum wody w kuchennym zlewie.
Zmarszczyłem brwi. Biznesowi Bracia i ja (oraz narzekający Ryan) umyliśmy wszystkie
naczynia po kolacji, żeby mama nie musiała tego robić. Ale kiedy wstałem, by sprawdzić, czy
mogę pomóc, zobaczyłem, jak zamaszystymi okrężnymi ruchami szoruje stal nierdzewną,
a wokół niej unosi się para.
– Mamo?
Odwróciła się i od razu zobaczyłem, że płacze. Uśmiechnęła się do mnie i zakręciła kran,
ocierając łzy.
– Wybacz, kochanie. Tylko sprzątam.
To była Lizzy. Wiedziałem, że to Lizzy. Za każdym razem, gdy byliśmy wszyscy razem,
całe rodzeństwo Bellów, widziałem to spojrzenie w jej oczach, to, jak wyobrażała sobie stół
z jeszcze jednym nakryciem, zlew z jeszcze jednym zestawem brudnych naczyń.
Śmierć Lizzy nieomal mnie zabiła. Ale mamę zabiła. I każdego dnia po tym wydarzeniu
jakbyśmy sztucznie podtrzymywali ją przy życiu uściskami, żartami i – gdy już dorośliśmy –
również odwiedzinami. Mimo to od czasu do czasu ujawniała się jakaś część jej, która nigdy się
z tą stratą nie pogodziła, nigdy tak naprawdę nie zmartwychwstała. A nasz kościół był tego
ogromną częścią, najpierw doprowadzając Lizzy do samobójstwa, a potem odwracając się od nas,
gdy historia wyszła na jaw.
Czasami wydawało mi się, że walczę po złej stronie. Ale kto inny mógłby to naprawić,
jeśli nie ja?
Przytuliłem mamę, a jej twarz zmarszczyła się, gdy objąłem ją ramionami.
– Jest teraz z Bogiem – wyszeptałem, na wpół ksiądz, na wpół syn, jakaś hybryda jednego
i drugiego. – Obiecuję ci, że tak właśnie jest.
– Wiem – odpowiedziała. – Wiem. Ale czasami się zastanawiam…
Wiedziałem, nad czym się zastanawia. Ja też się nad tym zastanawiałem, w moich
najmroczniejszych godzinach, jakie znaki przeoczyłem, co powinienem był zauważyć, za
każdym razem, gdy chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego spadała w mgłę milczenia.
– To niemożliwe byśmy się nad tym nie zastanawiali – powiedziałem cicho. – Ale nie
musisz odczuwać tego bólu sama. Chcę, żebyś się ze mną nim podzieliła. Wiem, że tata też by
chciał.
Wtuliła się w moją pierś i staliśmy tak przez długi czas, kołysząc się delikatnie razem,
oboje myślami będąc dwanaście lat stąd na cmentarzu na drugim końcu drogi.

Dopiero gdy wracałem do domu, słuchając mojej ulubionej składanki hipsterskich


piosenek i Britney Spears, skojarzyłem klub Seana z wyznaniem Poppy. Wspomniała o klubie,
powiedziała, że większość ludzi sklasyfikowałaby go jako grzeszny. Czy mógł to być ten sam?
Zazdrość wślizgnęła się we mnie i nie chciałem się do tego przyznać, zaciskając szczękę
podczas manewrowania samochodem na autostradzie międzystanowej. Nie obchodziło mnie, że
Sean zobaczy ten klub, miejsce, w którym Poppy prawdopodobnie obnażyła swoje ciało. Nie, nie
dbałem o to.
I ta zazdrość nie miała nic wspólnego z moją nagłą, nieoczekiwaną decyzją, by znaleźć ją
następnego dnia i odpowiedzieć na prośbę rozmowy w godzinach mojej pracy. To dlatego, że się
o nią martwiłem, zapewniałem sam siebie. Chciałem powitać ją w naszym kościele, pocieszyć
i dać wskazówki, ponieważ czułem, że była kimś, kto niełatwo się gubi, kogo niełatwo złamać,
a jednak coś pchnęło ją w stronę dziwnego konfesjonału i doprowadziło do łez… cóż, nikt nie
powinien sam dźwigać takiego ciężaru.
Zwłaszcza ktoś tak seksowny jak Poppy.
Przestań.

Ponowne znalezienie Poppy nie było zbyt trudne. W rzeczywistości nie zrobiłem
dosłownie nic poza przebiegnięciem obok otwartej stodoły tytoniowej podczas mojego
porannego joggingu i zderzyłem się z nią, gdy wyszła zza rogu. Potknęła się, ale w porę zdołałem
powstrzymać jej upadek, unieruchamiając ją między moją klatką piersiową a ramieniem.
– Cholera – powiedziałem, wyciągając słuchawki z uszu. – Tak mi przykro! Wszystko
w porządku?
Przytaknęła, przechylając głowę i obdarzając mnie niewielkim uśmiechem, który
przyprawił mnie o dreszcze; był tak idealnie niedoskonały z dwoma przednimi zębami
wystającymi zza warg i kropelkami potu połyskującymi na jej twarzy. W tym samym czasie
oboje zdaliśmy sobie sprawę z pozycji, w jakiej się znajdujemy: z moimi ramionami owiniętymi
wokół niej. Ona tylko w sportowym staniku, ja bez koszulki. Opuściłem ręce i natychmiast
zatęskniłem za jej bliskością. Tęskniłem za tym, jak jej cycki napierały na moją nagą klatkę
piersiową.
W przyszłości: tylko boczne uściski, powiedziałem sobie. Już widziałem kolejny
czekający na mnie zimny prysznic.
Położyła dłoń na mojej klatce piersiowej, swobodnie, niewinnie, wciąż uśmiechając się
do mnie.
– Upadłabym, gdyby nie ty.
– Gdyby nie ja, w ogóle nie groziłby ci upadek.
– A jednak niczego bym nie zmieniła. – Jej dotyk, jej słowa, ten uśmiech. Czy ona ze mną
flirtowała? Ale potem uśmiech się pogłębił i zobaczyłem, że po prostu się ze mną droczy, w ten
bezpieczny, zabawny sposób, w jaki dziewczyny robią to ze swoimi przyjaciółmi gejami.
Postrzegała mnie jako bezpiecznego, a czemuż by nie? W końcu byłem mężczyzną w sutannie,
zobowiązanym przez Boga do opieki nad swoim stadem. Skąd mogła wiedzieć, jaki wpływ miały
na mnie jej słowa i głos? Skąd mogła wiedzieć, że jej dłoń właśnie wypalała swój ślad na mojej
klatce piersiowej?
Jej piwne oczy spojrzały na mnie, zielone i brązowe tafle ciekawości i inteligentnej
energii, zielone i brązowe tafle, które odzwierciedlały smutek i dezorientację, jeśli chciało się
patrzeć wystarczająco długo. Rozpoznałem to, ponieważ patrzyłem w ten sposób przez lata po
śmierci Lizzy, ale w przypadku Poppy podejrzewałem, że osobą, którą opłakiwała – osobą, którą
straciła – była ona sama.
Pozwól mi pomóc tej kobiecie, modliłem się po cichu. Pozwól mi pomóc jej znaleźć
drogę.
– Cieszę się, że cię widzę – powiedziałem, prostując się, gdy jej dłoń oderwała się od
mojej skóry. – Mówiłaś wcześniej w tym tygodniu, że chcesz się spotkać?
Przytaknęła entuzjastycznie.
– Chciałam. To znaczy, chcę.
– Co powiesz na moje biuro za, powiedzmy, pół godziny?
Zasalutowała mi kpiąco.
– Do zobaczenia, ojcze.
Starałem się nie patrzeć, jak odbiega, naprawdę się starałem.
Obiecuję, że patrzyłem tylko przez sekundę, nieskończenie długą sekundę, wystarczająco
długą, by dostrzec ślad potu i kremu do opalania na jej smukłych ramionach, kuszące ruchy jej
tyłka.
Zdecydowanie zimny prysznic.
4

ół godziny później byłem już przebrany w swój uniform: czarne spodnie,


pasek od Armaniego (podarowany przez jednego z Biznesowych Braci), czarna koszula z długim
rękawem i podwiniętymi do łokci mankietami. I oczywiście moja koloratka. Święty Augustyn
spoglądał surowo na biuro, przypominając mi, że jestem tu, by pomóc Poppy, a nie marzyć
o sportowych stanikach i spodenkach do biegania. Chciałem jej pomóc. Przypomniałem sobie jej
cichy płacz w konfesjonale i aż ścisnęło mnie w klatce piersiowej.
Pomogę jej, choćby mnie to miało zabić.
Poppy pojawiła się minutę za wcześnie, a swobodny, ale precyzyjny sposób, w jaki
weszła przez drzwi, powiedział mi, że była przyzwyczajona do punktualności, czerpała z tego
przyjemność. Była osobą, która nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego inni ludzie nie przychodzili
na czas. W moim przypadku trzy lata budzenia się o siódmej wciąż nie zrobiły ze mnie rannego
ptaszka i częściej msza zaczynała się o 8.10, a nie o 8.00.
– Cześć – powiedziała, gdy wskazałem krzesło obok mnie. Wybrałem dwa tapicerowane
krzesła w rogu pokoju, nienawidząc rozmawiać z ludźmi zza biurka, jakbym był dyrektorem
gimnazjum. A w przypadku Poppy chciałem móc ją uspokoić, dotknąć w razie potrzeby, pokazać
jej bardziej osobiste doświadczenie Kościoła niż Starożytna Kabina Śmierci.
Opadła na krzesło w ten elegancki, pełen gracji sposób, który był cholernie
hipnotyzujący… jak oglądanie baletnicy sznurującej pointy lub gejszy nalewającej herbatę. Znów
miała na ustach szminkę w jaskrawoczerwonym odcieniu, szorty z wysokim stanem i bluzkę
wiązaną na szyi. Bardziej wyglądała na gotową na sobotni rejs jachtem niż spotkanie w moim
obskurnym biurze. Ale jej włosy wciąż były mokre, a policzki nadal pokryte rumieńcem po
biegu, a ja poczułem mały przypływ zaborczej dumy, że mogłem zobaczyć tę zadbaną kobietę
lekko nieuporządkowaną, co było złym impulsem. Stłumiłem go.
– Dziękuję za spotkanie – zaczęła, krzyżując nogi i odkładając torebkę, która była
elegancką torbą na laptopa, wypełnioną warstwami kolorowych folderów. – Dużo myślałam
o szukaniu czegoś takiego, ale nigdy wcześniej nie byłam religijna i część mnie wciąż wzdraga
się przed tym pomysłem…
– Nie myśl o tym jak o byciu religijnym – poradziłem. – Nie jestem tu po to, by cię
nawracać. Może po prostu porozmawiamy? Może znajdą się tu jakieś zajęcia lub grupy, które
odpowiadają twoim potrzebom.
– A jeśli nie? Skierujesz mnie do metodystów?
– Nigdy bym tego nie zrobił – odpowiedziałem z kpiącą powagą. – Zawsze najpierw
odsyłam do luteranów.
To wywołało kolejny uśmiech.
– Więc jak skończyłaś w Kansas City?
Zawahała się.
– To długa historia.
Odchyliłem się do tyłu na krześle i wygodnie usadowiłem.
– Mam czas.
– To nudne – ostrzegła.
– Mój dzień to praktyka przepisów liturgicznych pochodzących ze średniowiecza.
Poradzę sobie z nudą. Obiecuję.
– No dobrze, ale nie jestem pewna od czego zacząć, więc chyba powinnam zacząć od
początku? – Jej wzrok przesunął się na ścianę z książkami, a dolną wargę przygryzła zębami,
jakby próbowała zdecydować, co tak naprawdę jest początkiem. – Nie jestem typową
uciekinierką – kontynuowała po chwili. – Nie wymknęłam się przez okno, gdy miałam szesnaście
lat, ani nie ukradłam samochodu ojca i nie pojechałam nad najbliższy ocean. Byłam grzeczna
i posłuszna, byłam ulubionym dziec­kiem mojego ojca aż do momentu, gdy weszłam na podium
w Dartmouth i oficjalnie otrzymałam tytuł MBA. Spojrzałam na moich rodziców i w końcu
naprawdę zdałam sobie sprawę z tego, co widzieli, kiedy na mnie patrzyli: kolejny zasób, kolejny
folder w portfolio.
„Oto ona, nasza najmłodsza”, mogę sobie wyobrazić, jak mówią do rodziny siedzącej
obok. „Ukończyła magna cum laude, wiesz, uczęszczała tylko do najlepszych szkół. Ostatnie trzy
lata spędziła jako wolontariuszka na Haiti. Miała szansę studiować taniec w Szkole Juilliarda, ale
oczywiście zamiast tego wybrała biznes, nasza rozsądna dziewczynka”.
– Byłaś wolontariuszką na Haiti? – przerwałem.
Przytaknęła.
– W organizacji charytatywnej Maison de Naissance. To azyl dla matek z terenów
wiejskich na Haiti. Mogą tam uzyskać bezpłatną opiekę prenatalną, a także urodzić dziecko. To
jedyne miejsce, poza letnim domkiem w Marsylii, gdzie mój francuski ze szkoły z internatem
przydał się na coś.
Dartmouth. Marsylia. Szkoła z internatem. Wyczułem, że Poppy jest dystyngowana,
domyśliłem się po jej wzmiance o Newport, że w pewnym momencie swojego życia zaznała
przywilejów i bogactwa, ale teraz widziałem dokładnie, ile ich było. Przyjrzałem się jej twarzy
kwitnącej pewnością siebie, staroświecką skłonnością do etykiety i uprzejmości. Nie dostrzegłem
na niej pretensjonalności ani elitaryzmu.
– Podobała ci się praca tam?
Jej twarz się rozjaśniła.
– Tak! To piękne miejsce, pełne pięknych ludzi. Ostatniego lata pomagałam przy
porodzie siedmiorga dzieci. Dwoje z nich było bliźniakami… były takie malutkie, a położna
powiedziała mi później, że gdyby ta kobieta nie przyjechała do MN, ona i dzieci prawie na
pewno by umarły. Matka pozwoliła mi nawet pomóc jej wybrać imiona dla synów. – Jej wyraz
twarzy stał się niemal nieśmiały i zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy dzieliła się z kimś tą
czystą formą radości. – Tęsknię za tym.
Uśmiechnąłem się do niej. Nic nie mogłem na to poradzić, rzadko widziałem kogoś tak
podekscytowanego doświadczeniem pomagania ludziom w potrzebie.
– Pomysł mojej rodziny na dobroczynność to organizacja zbiórki pieniędzy na cele
polityczne – powiedziała, odpowiadając na mój uśmiech swoim własnym. – Albo przekazanie
odpowiednio wysokiej darowizny na rzecz zwierząt domowych, tak by móc zrobić sobie zdjęcie
z gigantycznym czekiem. A potem przechodzą obojętnie nad osobami bezdomnymi w mieście.
To żenujące.
– To powszechne.
Potrząsnęła gwałtownie głową.
– Nie powinno być. Ja przynajmniej nie chcę tak żyć.
Dobrze dla niej. Ja również nie chcę, ale dorastałem w domu religii i wolontariatu. Dla
mnie to było oczywiste. Nie wydaje mi się jednak by takie przekonanie przyszło jej łatwo.
Chciałem ją wtedy zatrzymać, usłyszeć więcej o pobycie na Haiti, pokazać jej wszystkie
sposoby, na jakie mogła pomóc tutaj w Świętej Małgorzacie. Potrzebowaliśmy ludzi takich jak
ona, ludzi, którym zależy, ludzi, którzy mogą być wolontariuszami i poświęcać swój czas
i talenty – nie tylko pieniądze. W rzeczywistości prawie to wszystko wypowiedziałem. Niemal
padłem na kolana i błagałem ją, by pomogła nam w spiżarni lub przy smażeniu naleśników na
śniadanie, na których tak chronicznie brakowało obsługi, ponieważ potrzebowaliśmy jej pomocy
i (jeśli mam być szczery) chciałem ją mieć we wszystkim, chciałem widzieć ją wszędzie.
Ale może to nie była najlepsza metoda. Przekierowałem nas z powrotem na wcześniejszy
i bezpieczniejszy temat rozmowy.
– Więc byłaś na rozdaniu dyplomów…
– Ukończenie szkoły. Tak. I zdałam sobie sprawę, patrząc na moich rodziców, że jestem
wszystkim, czego chcieli. Do czego mnie przygotowywali. Byłam całym pakietem,
wypielęgnowanym, elegancko wyeksponowanym, drogo ubranym pakietem.
Była tym wszystkim. Na pierwszy rzut oka rzeczywiście wydawała się idealnym
pakietem… ale pod spodem czułem, że jest czymś więcej. Chaotyczna, namiętna, surowa
i kreatywna – cyklon wciśnięty w skorupkę jajka. Nic dziwnego, że skorupka pękła.
– Ozdabiałam życie, które już składało się ze zbyt wielu samochodów, zbyt wielu
pomieszczeń, zbyt wielu bankietów i gal charytatywnych. Życie już wypełnione dwójką innych
dzieci, które również ukończyły Dartmouth, a następnie poślubiły innych bogatych ludzi i miały
małe bogate dzieci. Moim przeznaczeniem była praca w jakimś miejscu z przeszklonym lobby
i jeżdżenie mercedesem klasy S, przynajmniej dopóki nie wyjdę za mąż, a potem stopniowe
ograniczanie pracy na rzecz większego zaangażowania w działalność dobroczynną, aż do
urodzenia małych bogatych dzieci, które dopełnią rodzinne portrety. – Spojrzała w dół na swoje
dłonie. – Prawdopodobnie brzmi to niedorzecznie. Jak współczesna powieść Edith Wharton.
– To wcale nie brzmi niedorzecznie – zapewniłem ją. – Doskonale znam ludzi, o których
mówisz.
Naprawdę tak było – to nie były tylko słowa. Dorastałem w dość miłym sąsiedztwie i – na
znacznie mniejszą skalę – dominowały te same postawy. Rodziny z ładnymi domami i dwójką
albo trójką dzieci, których imiona znajdowały się na liście wyróżnionych uczniów i które grały
w drużynie lacrosse2. Rodziny upewniające się, że wszyscy inni wiedzą dokładnie, jak udane
i rozkosznie amerykańskie było ich zdrowe potomstwo ze Środkowego Zachodu.
– Odrzuciłam całą tę rzeczywistość – wyznała. – Życie w Wharton. Nie chciałam tego
robić. Nie mogłam tego zrobić.
Oczywiście, że nie mogła. Była tak bardzo ponad tym życiem. Czy miała tego
świadomość? Czy mogła to wyczuć, nawet jeśli tego nie widziała? Ledwo ją znałem, a jednak
nawet ja wiedziałem, że była kobietą niemogącą żyć bez poczucia sensu, ważnego i prawdziwego
znaczenia w swoim życiu, którego nie odnalazłaby po drugiej stronie podium w Dartmouth.
– Miałam złamane serce z powodu Sterlinga, tak – kontynuowała, wciąż badając swoje
dłonie. – Ale miałam też złamane serce z powodu mojego życia… a ono nawet się jeszcze nie
wydarzyło. Wzięłam fałszywy dyplom, który dają ci przed wysłaniem prawdziwego, zeszłam ze
sceny, a potem z kampusu, nie zostając na wymagane rzucanie czapek studenckich, zdjęcia czy
zbyt drogą kolację, na którą nalegali moi rodzice. A potem poszłam do swojego mieszkania,
zostawiłam pożegnalną wiadomość głosową na telefonie ojca, wrzuciłam swoje rzeczy do
samochodu i odjechałam. Nie będzie już dla mnie więcej staży. Koniec ze zbiórkami pieniędzy
po dziesięć tysięcy dolarów za talerz. Żadnych randek z mężczyznami, którzy nie byli
Sterlingiem. Zostawiłam to życie za sobą, razem ze wszystkimi kartami kredytowymi ojca.
Odmówiłam tknięcia mojego funduszu powierniczego. Albo stanę na własnych nogach, albo
wcale.
– To było odważne – mruknąłem. Kim był ten Sterling, o którym ciągle wspominała?
Dawnym chłopakiem? Byłym kochankiem? Musiał być idiotą, skoro pozwolił Poppy odejść.
– Odważne lub głupie. – Zaśmiała się. – Straciłam całe życie kosztownej edukacji.
Zakładam, że zdruzgotało to moich rodziców.
– Zakładasz?
Westchnęła.
– Nigdy nie rozmawiałam z nimi bezpośrednio po wyjeździe. I nadal nie rozmawiam.
Minęły trzy lata i wiem, że byliby wściekli…
– Nie wiesz tego.
– Nie zrozumiałbyś – powiedziała, jej słowa były karcące, ale ton przyjazny. – Jesteś
księdzem, na litość boską. Założę się, że twoi rodzice byli zachwyceni, gdy im o tym
powiedziałeś.
Spojrzałem w dół na swoje stopy.
– Właściwie to moja mama płakała, kiedy jej powiedziałem, a ojciec nie odzywał się do
mnie przez sześć miesięcy. Nie przyszli nawet na moje święcenia. – Nie było to wspomnienie, do
którego lubiłem wracać.
Kiedy na nią spojrzałem, jej czerwone usta były zaciśnięte w linię.
– To okropne. To brzmi jak coś, co zrobiliby moi rodzice.
– Moja siostra… – Zatrzymałem się i oczyściłem gardło. Mówiłem o Lizzy niezliczoną
ilość razy w homiliach, w małych grupach, na sesjach doradczych. Ale w jakiś sposób
wyjaśnienie jej śmierci Poppy było bardziej intymne, bardziej osobiste. – Ksiądz z naszej parafii
molestował ją przez lata. Nigdy nie wiedzieliśmy, nigdy nie podejrzewaliśmy…
Poppy położyła dłoń na mojej. Ironia tego, że mnie pocieszała, była bardzo wyczuwalna,
ale jednocześnie przyjemna. To było dobre. Nie miałem nikogo, kto mógłby mnie pocieszyć, gdy
to się stało; wszyscy tkwiliśmy w swoich oddzielnych światach bólu. Nie było nikogo, kto by po
prostu słuchał, jakby miało znaczenie, jak się z tym czułem. Jakby miało znaczenie, jak wciąż się
z tym czuję.
– Zabiła się, gdy miała dziewiętnaście lat – mówiłem dalej, jakby dotyk Poppy wywołał
reakcję, której nie dało się powstrzymać. – Zostawiła list z imionami innych dzieci, które
skrzywdził. Udało nam się go powstrzymać, został postawiony przed sądem i skazany na dziesięć
lat więzienia.
Na chwilę wstrzymałem oddech, trudno było nie poczuć dwóch bliźniaczych smoków,
wściekłości i żalu, walczących w mojej klatce piersiowej, podgrzewających krew. Za każdym
razem, gdy myślałem o tym człowieku, czułem wściekłość tak głęboką, że szczerze wierzyłem,
że jestem zdolny do morderstwa, i bez względu na to, ile razy modliłem się o wolność od tej
nienawiści, bez względu na to, ile razy zmuszałem się do powtarzania „wybaczam ci, wybaczam
ci”, gdy przypominałem sobie jego twarz, ten gniew nigdy tak naprawdę nie zniknął. Ten ból.
W końcu znów się opanowałem i mówiłem dalej:
– Inne rodziny w parafii, nie wiem, czy nie chciały w to uwierzyć, czy czuły się
upokorzone, że mu zaufały, ale cokolwiek to było, były wściekłe na nas za wezwanie do jego
aresztowania, wściekłe na Lizzy za bycie ofiarą, za to, że miała czelność zostawić list z chorymi
szczegółami tego, co się stało i komu jeszcze się to przydarzyło. Diakoni próbowali zablokować
jej katolicki pogrzeb i pochówek, i nawet nowy ksiądz nas zignorował. Cała moja rodzina
przestała wtedy chodzić do kościoła. Tata i bracia zupełnie przestali wierzyć w Boga. Tylko moja
mama nadal wierzy, ale nigdy do Kościoła nie wróci. Poza odwiedzinami tutaj nie weszła do
kościoła od pogrzebu Lizzy.
– Ale ty tak – zauważyła Poppy. – Wciąż wierzysz.
Jej dłoń pozostała na mojej, ciepła w chłodzie klimatyzowanego biura.
– Przez długi czas nie wierzyłem – przyznałem.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, walcząc w myślach z martwymi dziewczynami,
nieprzychylnymi rodzicami i tragediami, które trwały jak zapach starych liści w lesie.
– Więc – powiedziała po chwili. – Przypuszczam, że wiesz, jak to jest stawić czoła
dezaprobacie rodziców.
Uśmiechnąłem się i starałem by nie znikł, gdy cofnęła dłoń.
– Co robiłaś po wyjeździe z Dartmouth? – zapytałem, chcąc porozmawiać o czymś innym
niż Lizzy i tych bolesnych latach po jej śmierci.
– Cóż – rzuciła, poprawiając się na krześle. – Robiłam wiele. Chociaż wiedziałam, że
mogę znaleźć mnóstwo pracy na własną rękę, wykorzystując moje MBA, nie miałam pewności,
czy wybrali mnie ze względu na moje fantazyjne staże i drogi dyplom. Przypuszczałam, że być
może chcieli mieć w swoim zespole osobę o nazwisku Danforth. Po sześciu miesiącach
w nowojorskim biurze, czując się tak, jakby na moim czole wytatuowano DANFORTH,
wyjechałam tak nagle, jak opuściłam New Hampshire, i jeździłam tak długo, aż przestało mi się
chcieć. Tak wylądowałam w Kansas City.
Wstrzymała powietrze. Czekałem.
– Nigdy nie chciałam skończyć w klubie – powiedziała w końcu przyciszonym głosem. –
Myślałam, że może znajdę jakąś małą organizację non profit, w której mogłabym pracować, albo
zrobię coś prozaicznego jak kelnerowanie przy stolikach. Ale usłyszałam od barmana, że gdzieś
w tym mieście znajduje się sekretny klub: prywatny, ekskluzywny, dyskretny. I szukali
dziewczyn. Dziewczyn, które wyglądały na drogie.
– Dziewczyn takich jak ty?
Poppy nie poczuła się urażona. Znów zaśmiała się tym gardłowym śmiechem, który za
każdym razem rozpalał mnie do czerwoności.
– Tak, dziewczyn takich jak ja, ekskluzywnych. Takie, które lubią bogaci ludzie. I wiesz
co? To było perfekcyjne. Mogłam potańczyć, od tak dawna nie tańczyłam nigdzie poza galą.
Ogólnie rzecz biorąc, było to dość eleganckie miejsce. Obowiązkowe pięćset dolarów na wejście.
Siedemset pięćdziesiąt za stolik, tysiąc za prywatny taniec. Zakaz dotykania przez patronów.
Maksymalnie dwa drinki. Miejsce to zaspokajało potrzeby bardzo specyficznej klienteli, więc
rozbierałam się dla tych samych mężczyzn, którzy w innym życiu zatrudniliby mnie, poślubili,
wsparli moje ulubione organizacje charytatywne. Uwielbiałam to.
– Kochałaś to?
Sprośna dziewczyna.
Ta myśl pojawiła się znikąd, nieproszona, ale nie chciała odejść, szepcząc w kółko
w mojej głowie: nieprzyzwoita, sprośna dziewczyna.
Zwróciła piwne oczy z powrotem na mnie.
– Czy to złe? Czy to grzech? Nie, nie odpowiadaj, naprawdę nie chcę wiedzieć.
– Dlaczego ci się to podobało? – oczywiście pytałem tylko z ciekawości doradcy. – Jeśli
nie masz nic przeciwko, że zapytam.
– Dlaczego miałabym mieć coś przeciwko? W końcu sama zaproponowałam, że ci
opowiem. – Usiadła wygodnie, a szorty odsłoniły więcej zgrabnych nóg. Nogi tancerki, teraz już
wiedziałem. – Lubiłam to uczucie. Mężczyźni patrzyli na mnie, pragnąc mnie i tylko mnie, nie
mojego wykształcenia, rodowodu czy rodzinnych koneksji. Ale jeszcze bardziej, na tym
surowym, pierwotnym poziomie, podobał mi się sposób, w jaki mężczyźni reagowali na moje
ciało. Uwielbiałam sprawiać, że stawali się twardzi.
„Uwielbiałam sprawiać, że stawali się twardzi”.
Prawie się udusiłem, mój umysł rozpadł się na dwa bliźniacze umysły: jeden
zdeterminowany, by odbyć to spotkanie z przyzwoitością i współczuciem, a drugi
zdeterminowany, by dać jej do zrozumienia, jak bardzo ja stwardniałem.
Była nieświadoma mojej wewnętrznej walki.
– Uwielbiałam to, że potrzeba dotykania mnie sprawiała, że stawali się niemal dzicy, tak
dzicy, że oferowali mi zdumiewające sumy pieniędzy, abym wróciła z nimi do domu, opuściła
klub i została ich kochanką. Ale nigdy się na to nie zgodziłam. Chociaż wielu było przystojnych,
chociaż nie znajdowałam się w miejscu, w którym musiałabym udawać, że pieniądze nie mają
znaczenia. Mimo to coś w tym było sprzeczne z moją naturą i nie mogłam wyobrazić sobie
przyjęcia którejkolwiek z tych ofert. Czy to nie absurdalne? Striptizerka nalegająca na
zachowanie cnoty?
Wydawała się nie oczekiwać odpowiedzi i mówiła dalej:
– Smutne jednak było to, że odrzucając te wszystkie oferty, brakowało mi seksu. Jestem
pewna, że znasz to uczucie, ojcze, jakby najmniejszy powiew wiatru wystarczył, by doprowadzić
cię do szaleństwa, jakby twoja skóra była łatwopalna.
Boże, znałem to uczucie. Czułem je właśnie teraz. Posłałem jej słaby uśmiech, który
odwzajemniła.
– Byłam taka łatwopalna, ojcze Bell. Robiłam się mokra, patrząc, jak mężczyźni dotykali
się przez szyte na miarę spodnie. W prywatnych pokojach odciągałam stringi na bok
i pozwalałam im patrzeć, jak szczytuję. Lubili to, lubili, gdy zabawiałam się ze sobą, pocierałam
i pieściłam dłonią, aż cała drżałam i pojękiwałam.
Zdałem sobie sprawę z tego, że moje dłonie bardzo mocno ściskają teraz poręcze krzesła
i próbowałem wyrzucić z siebie wszystkie obrazy, które wyczarowały jej słowa, ale nie mogłem,
a ona kontynuowała, nieświadoma mojego nagłego dyskomfortu, niewinnie bezpieczna
w błędnym przekonaniu, że jestem po prostu wejściem dla informacji i wyjściem dla porad, a nie
dwudziestodziewięcioletnim mężczyzną.
– Ale to nie było to samo, bawienie się ze sobą – powiedziała. – Chciałam być zerżnięta,
zerżnięta i wykorzystana. Chciałam, żeby wypełniał mnie czyjś kutas, chciałam czuć palce
w ustach i w cipce. W tyłku. – Wzięła oddech.
Ja, dla odmiany, nie mogłem oddychać.
– Jak nazywa się ten grzech? Wiem, że musi być jeden. Czy to tylko pożądanie… czy
może coś gorszego? Jaką modlitwę powinnam odmawiać za ten grzech? A co, jeśli nie czuję się
źle z powodu tego, co zrobiłam, rzeczy, które chciałam zrobić? Nawet teraz, nawet po tym, co
wydarzyło się w zeszłym miesiącu, wciąż tego pragnę. Nadal czuję się samotna, nadal chcę być
pieprzona. Co jest cholernie mylące, bo nie mam pojęcia, czego jeszcze oczekuję od życia.
Mimo wszystko nadal chciałem nawiązać do jej ostatniego zdania, ostatecznej motywacji
jej obecności w tym pokoju. Chciałem chwycić ją za rękę i dać delikatne przesłanie mądrości, ale
kurwa, nic we mnie nie było teraz delikatne.
Jej słowa. Jej pieprzone słowa.
Wystarczająco trudno było słuchać, jak opowiadała o pracy w klubie, ale potem, jak
opisywała dotykanie siebie, nakłanianie swojej cipki do orgazmu, a ja oczami wyobraźni
zobaczyłem siebie jako jednego z tych głodnych biznesmenów, którzy to oglądają, oddając
wszystko, co mam w portfelu, tylko po to, by zobaczyć, jak ta lśniąca wagina pulsuje z rozkoszy.
Założę się, że mógłbym to zobaczyć teraz, gdybym chciał. Mógłbym oprzeć ją o ścianę
i ściągnąć te szorty, rozchylić nogi tak, by stała cała wyeksponowana…
Nie było ziemskiej możliwości, bym wytrzymał jeszcze minutę na tym spotkaniu.
Bóg musiał usłyszeć moją niewypowiedzianą modlitwę, ponieważ wtedy zadzwonił jej
telefon, biznesowym krótkim dzwonkiem, a ona wyłowiła go z torebki.
– Tak mi przykro – wymamrotała, odbierając połączenie.
Pokazałem, że wszystko w porządku, próbując rozwiązać większy problem, w jaki sposób
wstać bez ujawniania tego, jak podziałały na mnie jej słowa.
Szybko zakończyła połączenie.
– Przepraszam – przeprosiła ponownie. – Pojawiła się jakaś sprawa w pracy i…
Podniosłem rękę.
– Nie przejmuj się. I tak niedługo mam spotkanie parafialne. – To było kłamstwo. Jedyne
spotkanie, jakie miało się odbyć, to między moją ręką a kutasem. Ale najprawdopodobniej nie
powinienem tego mówić pełnej nadziei konwertytce. (Zanotowałem w myślach, by prosić
o wybaczenie za to kłamstwo, a także za to, co zamierzałem zrobić).
– Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy.
Obdarzyła mnie cudownym uśmiechem, gdy wstała i chwyciła swoją torbę.
– Ja też. Do widzenia, ojcze.
Nie upewniłem się, czy opuściła już kościół. Gdy tylko Poppy wyszła, wstałem
i zamknąłem drzwi, podszedłem szybko do biurka i oparłem jedną rękę na blacie, a drugą
manewrowałem przy pasku.
Nie miałem czasu na poczucie winy, kwestionowanie motywów czy cokolwiek, co
przypominałoby myślenie. Nie ściągnąłem nawet spodni dalej, niż było to potrzebne, by uwolnić
kutasa, a potem trzepałem mocno i szybko, nie myśląc o niczym innym, jak tylko o spuszczeniu
się.
Próbowałem myśleć o kimś innym – kimkolwiek innym – niż o kobiecie, która przyszła
do mnie, szukając bożego przebaczenia i otuchy. Ale mój umysł wciąż do niej wracał,
wyobrażając ją sobie w klubie, tańczącą dla mnie i tylko dla mnie, odciągającą stringi na bok, by
pokazać mi to, czego najbardziej pragnąłem.
Chryste, dopomóż mi.
Czułem, jak narasta we mnie napięta elektryczność w miednicy, którą napierałem teraz na
dłoń, pragnąc pieprzyć Poppy Danforth – jej usta, jej cipkę lub tyłek, nie obchodziło mnie to –
a potem wystrzeliłem na biurko, pulsując, tryskając i wyobrażając sobie, że każda kropla mnie
rozlewa się na jej białą skórę.
Ręka znieruchomiała, oddech zwolnił, a rzeczywistość wróciła na swoje miejsce. Byłem
tutaj, z kutasem w ręku, spermą na liturgicznym kalendarzu biurkowym i obrazem Świętego
Augustyna patrzącego na mnie z wyrzutem ze ściany.
Kurwa.
Kurwa.
Zdrętwiały, włożyłem spodnie i zerwałem górną kartkę kalendarza i wyrzuciłem ją,
gniotąc gruby papier głośno i niemal oskarżycielsko, i kurwa, co ja do cholery zrobiłem?
Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w Świętego Augustyna.
– Nie udawaj, że nie wiesz, jak to jest – mamrotałem. Oparłem łokcie na biurku
i przyłożyłem wnętrza dłoni do oczu.
Poppy Danforth nie zamierzała odejść. Ona tu mieszkała. Zamierzała wrócić i nie miałem
wątpliwości, że to dopiero początek jej „cielesnych” wyznań. I będę musiał tego słuchać, nie
podniecając się jak nastoletni chłopiec. Więcej niż słuchać, będę musiał zareagować
z wdziękiem, empatią i współczuciem, kiedy wszystko, o czym będę w stanie myśleć, to usta
z tymi lekko niedoskonałymi zębami.
Gwiazdy tańczyły teraz pod moimi powiekami, ale nie poruszyłem rękami. Nie chciałem
teraz widzieć tego biura ani Świętego Augustyna. Nie chciałem widzieć poszarpanych brzegów
kalendarza ani dopiero co zapełnionego kosza na śmieci.
Chciałem modlić się w całkowitej ciemności. Nie chciałem niczego pomiędzy moimi
myślami a Bogiem, między tą kobietą a moim powołaniem. Chciałem, aby wszystko oprócz
mojego grzechu i tych gwiezdnych błysków w moich oczach zostało usunięte.
Przepraszam, modliłem się. Przepraszam.
Było mi przykro, że zdradziłem zaufanie jednej z bożego stada. Było mi przykro, że
zdradziłem świętość tego miejsca i tego powołania, pożądając kogoś, kto szuka ukojenia
i przewodnictwa. Było mi przykro, że nawet nie kontrolowałem swojego pożądania na tyle długo,
by wejść pod zimny prysznic, pójść pobiegać lub skorzystać z innych sztuczek, których
nauczyłem się przez ostatnie trzy lata, by powstrzymać swoje popędy.
Głównie…
Głównie żałuję, że nie żałuję.
Cholera, wcale nie było mi przykro.
2
Tradycyjna zespołowa gra sportowa rdzennych mieszkańców Kanady.
5

ja myślałam, że księża piją tylko wino mszalne.


Podniosłem głowę i zobaczyłem Poppy stojącą przed moim stolikiem. Siedziałem
w małym sklepie z kawą i herbatą naprzeciwko kościoła, próbując zrozumieć budżet remontowy,
i nie udało mi się, w zasadzie nie osiągnąłem nic poza sprawdzeniem forów The Walking Dead
i poważnym zagłębieniem się w ofertę kawy.
Chciałem wymyślić dowcipną odpowiedź na powitanie Poppy, ale miała na sobie inną
sukienkę – kremową vintage z rękawami trzy czwarte, która sięgała połowy jej ud – i chociaż nie
odkrywała zbyt wiele i nie była szczególnie obcisła, podkreślała idealne wcięcie w talii
i miękkość piersi. Stała na tyle blisko, że mogłem wyciągnąć rękę, złapać jej biodra w dłonie
i przyciągnąć do siebie; na tyle blisko, że mogłem ją chwycić i podwinąć jej sukienkę, a potem
zanurzyć twarz w niebie, które tam miała.
(Do tego dochodził rozpraszający fakt, że ostatnim razem, gdy ją widziałem, skończyłem,
ejakulując na biurko).
Na szczęście zajęła krzesło naprzeciwko mnie, zanim straciłem panowanie nad sobą
i złamałem przysięgę na oczach wszystkich w sklepie.
– Nad czym pracujesz? – zagadnęła, skinąwszy głową w stronę laptopa.
Odetchnąłem z cichym podziękowaniem dla Boga, że nie zauważyła – a przynajmniej
była skłonna zignorować – braku mojej odpowiedzi, a potem kolejne podziękowanie za
wyjątkowo bezpieczny temat arkuszy kalkulacyjnych budżetu.
– Pracujemy nad zebraniem pieniędzy na remont kościoła – powiedziałem. – Mamy już
kilka ofert, to tylko kwestia alokacji funduszy w odpowiednich miejscach po osiągnięciu naszego
początkowego celu.
– Mogę rzucić okiem? – poprosiła, pochylając głowę w kierunku ekranu.
Zanim zdążyłem przytaknąć, już przesunęła laptopa na swoją część stołu i przewijała
arkusze. Mały uśmiech marszczył kąciki jej czerwonych ust, sprawiając, że wyglądała seksownie,
mądrze i psotnie w tym samym czasie.
– Czego uczyłeś się w szkole, ojcze Bell? – spytała, wciąż przewijając, zatrzymując się
i klikając co kilka sekund.
– Przed magistrem z teologii? Języki klasyczne. Si vis amari, ama.
– Zgaduję, że na zajęciach nie uczyli cię zbyt wiele o pozycjach w arkuszach
kalkulacyjnych.
– Zwykle byłem zajęty innymi rodzajami pozycji. – Chciałem, żeby to był lekki żart, ale
wyszło gorzej, niż zamierzałem, bardziej intensywnie. Wyszło jak ostrzeżenie.
Nie.
Wyszło jak obietnica.
Jej piwne oczy spojrzały na mnie i odetchnęła, gdy zobaczyła moją twarz.
Kurwa, co było ze mną nie tak? Dlaczego nie potrafiłem utrzymać żadnej interakcji z nią
na normalnym poziomie z dala od implikacji seksualnych?
– Miałeś na myśli formuły?
– No tak. – Spojrzała z powrotem na ekran i przełknęła. Jej gładkie gardło poruszyło się
wraz z tym ruchem, a ja chciałem, żeby wygięło się w łuk w ofierze dla mnie.
Chciałem, by całe jej ciało wygięło się w łuk w ofierze dla mnie.
– Czy kościół nie ma prawdziwego oprogramowania księgowego? – spytała, zatrzymując
się, by poprawić wiersz danych, który przypadkowo sklonowałem.
– Tak, nasz kierownik biura ma, ale nie wiem, jak go używać.
– Więc znasz cytaty z Seneki, ale nie potrafisz używać Quicken.
– Wiedziałaś, że to Seneka? – Uśmiechnąłem się wbrew sobie. Nie spotkałem zbyt wielu
ludzi, którzy wiedzieliby, kim był Seneka, a tym bardziej, którzy byliby w stanie rozpoznać cytat
z jednego z jego listów.
– Moi rodzice zapłacili dużo pieniędzy, gdy byłam dziewczynką, aby upewnić się, że
wiem różne bezużyteczne rzeczy.
– Myślisz, że to bezużyteczne? Non scholae, sed vitae. „Nie uczymy się dla szkoły, ale
dla życia”.
– Ale si vis amari, ama? „Jeśli chcesz być kochany, kochaj”? Raz tego próbowałam. Nie
wyszło zbyt dobrze. – W jej głosie słychać było gorycz.
Położyłem rękę na jej nadgarstku. To był czysty instynkt, by pocieszyć kogoś, kto cierpi.
Nie spodziewałem się jednak ciepła rozchodzącego się od jej dłoni, tego, że mój dotyk wywoła
gęsią skórkę na jej ramieniu. Nie przewidziałem, jak idealnie jej delikatny nadgarstek dopasuje
się do moich oplatających go palców, jakby Bóg stworzył go tylko po to, bym go trzymał.
Powinienem puścić. Powinienem przeprosić.
Ale nie mogłem. I nie mogłem powstrzymać się przed powiedzeniem:
– Może kochałaś niewłaściwą osobę.
Bo kto nie pokochałby tej wspaniałej istoty? Tej zbyt wykształconej, zbyt seksownej
kobiety, która emanowała inteligencją i zmysłowością? Tej kobiety o białej skórze, czerwonych
ustach i umyśle stworzonym do prowadzenia finansowych imperiów?
Ponownie napotkała moje spojrzenie.
– Może masz rację – wyszeptała.
Trwaliśmy tak przez chwilę, nasze spojrzenia się spotkały, moja dłoń chwyciła jej
nadgarstek, a potem – niech mi zostanie wybaczone – powoli przesunąłem kciukiem po
wewnętrznej stronie jej nadgarstka, ruchem, którego nikt nie mógł zobaczyć, ale który ona
z pewnością poczuła, ponieważ drżąco westchnęła.
Kurwa, była taka gładka, jej skóra taka jedwabista. Chciałem pocałować tę część jej
nadgarstka, przycisnąć usta do punktu tętna i skrępować. Właściwie to zdążyłem już podnieść jej
nadgarstek ze stołu, lecz syk ekspresu do kawy przywrócił mi zmysły.
Co ja, kurwa, robię?
Puściłem jej rękę i zamknąłem laptopa, wstając gwałtownie.
– Przepraszam. To nie moja sprawa.
– Jesteś doradcą duchowym – powiedziała, spoglądając na mnie. – Czy nie wszystko jest
twoją sprawą?
Byłem zbyt zajęty upychaniem swoich rzeczy do torby na laptopa, by odpowiedzieć,
zdesperowany, by odejść, próbując przekonać samego siebie, że to było w porządku, że po prostu
ją pocieszałem, że w zasadzie nie zrobiłem nic więcej poza trzymaniem jej za rękę, czego nigdy
nie zrobiłbym z inną parafianką.
Wszystko było w porządku.
Ale kiedy się odwróciłem, Poppy stała obok mnie ze spakowaną torbą.
– Mogę iść z tobą do kościoła? – zapytała. – Mój dom jest na tej samej ulicy.
Oczywiście, że tak.
– Jasne – powiedziałem, mając nadzieję, że brzmię normalnie, a nie jak ksiądz próbujący
zwalczyć erekcję w miejscu publicznym. – Nie ma problemu.
Wyszliśmy w letni upał, przechodząc przez ulicę. Cisza między nami była dziwna,
obciążona tym dziwnym momentem, który właśnie się wydarzył, więc odezwałem się, próbując
powstrzymać fantazje wciąż tłoczące się na krawędzi mojego umysłu.
– Jak długo tu mieszkasz?
– Niedługo – odpowiedziała. – Od jakiś dwóch tygodni. Kiedy właściciel klubu,
w którym pracowałam, dowiedział się, że mam MBA i duże doświadczenie, poprosił mnie, abym
dołączyła jako konsultantka do spraw marketingu i finansów, co mogłam robić zdalnie i co było
bardzo dobrze płatne. A potem, w zeszłym miesiącu, gdy mnie znalazł…
Jej głos się załamał i zmrużyła oczy, jakby coś sprawdzała. Nie byłem pewien, co
dokładnie ją zdenerwowało, ale dałem jej chwilę na dojście do siebie.
Przeszliśmy kilka metrów, zanim podjęła wątek:
– Więc teraz zarabiam dobre pieniądze, pracując dla miłego faceta, i mam swobodę
zaczynania od nowa w słodkim, małym miasteczku. Tego właśnie chciałam, zanim Sterling
przyszedł do klubu.
Sterling. Rozpoznałem to imię z naszej rozmowy o jej przeszłości i niech mnie wszyscy
diabli, jeśli nie wywołało to niedorzecznego przypływu zazdrości, jak gdyby istniał jakikolwiek
wszechświat, w którym mógłbym czuć się zazdrosny o Poppy Danforth.
Dotarliśmy do kościoła.
– Miło było na ciebie wpaść, ojcze – powiedziała z kolejnym z tych małych uśmiechów.
– Który to twój dom? – Grałem na zwłokę. Wiedziałem o tym, ale nie mogłem się
powstrzymać. Potrzebowałem jeszcze jednego spojrzenia na te czerwone usta, jeszcze jednego
słowa wypowiedzianego tym ochrypłym głosem.
– Tamten. – Wskazała na dom po drugiej stronie parku, przytulny bungalow z dużym
drzewem na podwórku i zarośniętym ogrodem z tyłu. Mógłbym go zobaczyć z plebanii. Byłbym
w stanie zobaczyć, czy jej światła są włączone, czy jej samochód stoi na podjeździe, podejrzeć,
jak rano schodzi do kuchni zrobić kawę.
Nie wydawało mi się to zbyt zdrową perspektywą.
– Cóż, gdybyś potrzebowała pomocy przy przenoszeniu mebli lub czegokolwiek…
Cholera. Dlaczego to zaproponowałem? Jakby bycie z nią sam na sam, w jej domu, było
dla mnie czymś wskazanym.
Ale wtedy jej twarz rozjaśniła się, a mój żołądek ścisnął się na ten widok. Ponieważ była
piękna przez cały czas, ale czy szczęśliwa? Szczęśliwa, była kurewsko promienna.
– To byłoby niesamowite – powiedziała. – Nie znam tu nikogo, a moi przyjaciele
w mieście są tak daleko… Tak, na pewno dam ci znać, jeśli będę potrzebować pomocy.
– Dobrze – odpowiedziałem, wciąż urzeczony jej uśmiechem i nagle ożywionymi
oczami. – W każdej chwili.
Pochyliła się do przodu, podnosząc się na palcach, i nie miałem pojęcia, co robi, dopóki
nie poczułem, jak jej miękkie usta przyciskają się do mojego policzka. Zamarłem, każdy
szczegół, każde doznanie wryły mi się w duszy, tworząc odcisk, podczas gdy ona odcisnęła
swoją karmazynową szminkę na mojej skórze.
– Dziękuję – mruknęła, jej słowa i oddech były blisko mojego ucha, a potem przygryzła
wargę i odwróciła się, idąc w stronę domu.
A ja poszedłem na plebanię, by wziąć kolejny dwudziestominutowy zimny prysznic.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie bałem się i nie cieszyłem jednocześnie na myśl
o poniedziałkowych godzinach spowiedzi. Spędziłem niedzielną mszę, przeszukując wzrokiem
ławki w poszukiwaniu Poppy, a kiedy jej nie zobaczyłem, w mojej głowie pojawiła się przelotna
bańka nadziei i rozpaczy. Może odeszła, może jej krótki romans z religią się skończył, a może ten
nie do wygrania test mojej samokontroli dobiegł końca.
Może już ze mną skończyła, pomyślałem, a bańka wypełniła się ulgą. Może ze mną
skończyła, pomyślałem ponownie i tym razem bańka zawierała tylko ból.
I tak, kiedy Rowan w końcu opuścił konfesjonał w ten poniedziałek, i ktoś inny wślizgnął
się do środka, bańka pękła, a mój puls zaczął przyspieszać (z niepokoju lub podniecenia, nie
wiedziałem).
– Ojcze Bell? – zapytał niski głos.
– Cześć, Poppy – powiedziałem, próbując udawać, że jej głos nie trafił prosto w mojego
fiuta.
Zaśmiała się cicho i z ulgą, a dźwięk ten przywołał jej uśmiech z piątku, sposób, w jaki
uśmiechnęła się do mnie, gdy zaproponowałem, że pomogę jej wprowadzić się do domu.
– Nie wiem, czego się spodziewałam. Czasami wydaje mi się to zbyt piękne, by mogło
być prawdziwe. Wyjechałam z Kansas City, szukając nowego startu, jakiegoś sensu w moim
bezsensownym życiu, a tu ten niewiarygodnie przystojny ksiądz, praktycznie na moim
podwórku, gotowy wysłuchać wszystkich moich problemów.
– To moja praca – odparłem sucho, starając się zignorować chłopięcą radość, która
pojawiła się, gdy nazwała mnie przystojnym. – Jestem tu dla wszystkich.
– Tak, wiem. Ale teraz „wszyscy” dotyczy również mnie i nie potrafię wyrazić, jak
bardzo jestem za to wdzięczna.
Powiedz jej, że nie możesz tego zrobić, zażądało moje sumienie, myśląc o tamtym dniu
w moim pokoju. Pomóż jej znaleźć kogoś innego – kogokolwiek innego – komu mogłaby się
wyspowiadać.
Tak, powinienem to zrobić. Ponieważ jasno dawała mi do zrozumienia, że mi ufa,
podczas gdy ja w myślach ciągle to zaufanie zdradzałem. (W wielu różnych pozycjach, na każdej
powierzchni w moim domu).
Ale właśnie wtedy, gdy postanowiłem się z tym zmierzyć i powiedzieć jej, jak musi być,
zapytała:
– Jesteś gotowy? – A mi nie przyszły do głowy żadne inne słowa poza:
– Tak.

Tak było przez blisko półtora roku. Pomiędzy pomaganiem Markowi w biznesie i tańcem
zarabiałam prawie tyle, ile zarobiłabym w jednym z tych miejsc w Nowym Jorku. Uwielbiałam
to, że mogłam tańczyć, kochałam to. Nawet jeśli nie był to balet czy jazz, to wciąż było moje
ciało, rytm i muzyka. I uwielbiałam to, jak dużo seksu było w tej pracy – nawet jeśli nikt tam nie
uprawiał seksu, to i tak unosiła się wszędzie ta mgła pożądania, a ja nigdy nie miałam tego dość.
Mimo to byłam samotna. Mężczyźni w klubie błagali, by zabrać mnie do domu, oferując
znacznie więcej niż jednonocne przygody, oferując penthouse’y, jachty i stypendia, ale
odmówiłam bycia kochanką. Może i uwielbiam seks, ale mam też umysł i duszę. Pewnego dnia
chcę mieć męża, dzieci, wnuki i całą resztę… Nie zniosłabym żadnego substytutu, bez względu
na to, jak dobrze mogłabym się chwilowo poczuć.
Ale w zamian za mój szacunek do samej siebie otrzymywałam zimne łóżko i nadużywany
wibrator, a to zaczynało być męczące. Nie wspominając o wszystkich rzeczach, o których
właśnie mówiłam – mężu, dzieciach i tak dalej. Zaczęłam tęsknić za dawnym życiem. Nie za
monotonią czy hipokryzją, ale przynajmniej za gwarancją. Gdybym została, nigdy nie byłabym
sama. Byłabym już mężatką, być może w ciąży. A co jeśli podjęłam złą decyzję? Co jeśli
zrujnowałam swoje szanse na szczęśliwe życie, bo spójrzmy prawdzie w oczy, jaki mężczyzna
poślubi striptizerkę – bez względu na to, skąd pochodzi i kim jest?
I właśnie wtedy w klubie pojawił się Sterling.
Sterling Haverford III. Tak, wiem, że to śmieszne imię, ale tam, skąd pochodziliśmy, było
na porządku dziennym (zwłaszcza jeśli twoja posiadłość miała własne pole golfowe).
Odkąd sięgam pamięcią, rysowałam panią Sterling Haverford w moich kiepsko
zamykanych pamiętnikach. Był moim pierwszym pocałunkiem, pierwszym papierosem,
pierwszym orgazmem. Oczywiście teraz wiem, że nie byłam dla niego żadną pierwszą i że nawet
kiedy się ze mną spotykał, pieprzył inne dziewczyny. Ale wtedy wierzyłam, że się pobierzemy.
Że mnie kocha.
Byłam o tym przekonana, dopóki moi rodzice nie dostali zaproszenia na jego ślub.
Z pieprzoną Penelope Middleton.
Byliśmy ze sobą z przerwami, ale myślałam, że to przez odległość i to, jak bardzo
poświęcałam się szkole i działalności charytatywnej, i kurwa, teraz płaczę, tak mi przykro. Nawet
nie jest mi smutno z tego powodu, jestem po prostu wkurzona, że poświęciłam tyle czasu temu
dupkowi, a potem, kiedy czułam się tak źle ze wszystkim, on miał czelność pojawić się w klubie.
Założyłam, że był w mieście na spotkaniu biznesowym i być może potencjalny klient
przyprowadził go do klubu na mały podryw – nie był to rzadki scenariusz w miejscu, gdzie
pracowałam, zwłaszcza jeśli chodzi o prywatne pokoje z tyłu. I ze wszystkich dziewczyn, które
mogły pracować w tym konkretnym pokoju tej nocy, byłam to ja.
To byłam pieprzona ja.
Miałam na sobie piętnastocentymetrowe szpilki i jasnoniebieską perukę, a on i tak poznał
mnie w chwili, gdy weszłam, tak jak ja go poznałam po jednym rzucie oka na jego profil.
– Jezu Chryste – powiedział, a jego słowa niosły się niczym poetycka melodia ponad
pulsującą muzyką. – Czy to naprawdę ty?
Stałam w drzwiach, nie mając, kurwa, pojęcia, co robić. Wiedziałam, że mogłabym pójść
do Marka, wyjaśnić mu, że znam klienta i nie mogę dla niego zatańczyć – Mark by to zrozumiał.
Ale nawet trzy lata po tym, jak rzucił mnie przez zaproszenie na ślub z inną dziewczyną, wciąż
nie mogłam zmusić się do odejścia. Ani przestać słuchać, gdy zaczynał mówić.
Powiedział, że nie może w to uwierzyć – wszyscy myśleli, że uciekłam do Europy lub
w jakieś egzotyczne miejsce, a ja przez cały czas byłam tutaj. Gestem wskazał na skąpy strój,
który nosiłam, na wszystko, co się z tym wiązało, na taniec i rzekomą hańbę, ale zobaczyłam
moment, w którym skończył mówić, gdy jego źrenice rozszerzyły się i spojrzał na moje prawie
nagie ciało.
Ożenił się z pieprzoną Penelopą, ale był tutaj i był tutaj dla mnie, i pieprzyć to wszystko,
chciałam tego. Tego momentu, w którym wybrał mnie zamiast niej. Bez względu na to, jak
bardzo było to złe.
– Wejdź do środka – poprosił, a ja weszłam.
Czy Bóg mi to wybaczy? Ponieważ mogłam odejść. Bez żadnych konsekwencji. Mogłam
znaleźć inną dziewczynę i opuścić klub bez kolejnej chwili spędzonej ze Sterlingiem
Haverfordem III. Ale w głębi duszy chciałam zostać. W głębi duszy chciałam tego, co
wiedziałam, że się stanie, jeśli zostanę.
Zamknęłam za sobą drzwi i skrzyżowałam ręce, a potem powiedziałam mu, jakim jest
dupkiem. Trzeba mu przyznać, że nie zaprzeczył.
Poprosił, żebym podeszła bliżej. To było polecenie, a ja zawsze wykonywałam polecenia.
Podeszłam do niego, a on przesunął dłonią po moim pośladku do miejsca, w którym moja
spódnica opadała nieco poniżej tyłka. Jego pierdolona obrączka ślubna z jego pierdolonego
małżeństwa z pieprzoną Penelope Middleton.
Próbowałam się wycofać, ale podniósł rękę i chwycił mnie za ramię. A potem powiedział:
– Wiesz, dlaczego się z tobą nie ożeniłem, Poppy? – Pieścił teraz wnętrze mojego uda,
a ja nie mogłam się powstrzymać, zrobiłam mały krok w bok, żeby choć trochę rozsunąć nogi.
Uśmiechnął się i kontynuował:
– To nie dlatego, że nie chciałem być mężem Danforth. Bóg wie, że z twoją rodziną,
pieniędzmi i mózgiem na papierze byłabyś idealną żoną. Ale oboje wiemy lepiej, prawda,
Poppy?
Jego palce w końcu znalazły to, czego szukały, moje koronkowe stringi, zawinął palce
wokół materiału i rozerwał, cienki materiał podarł się z łatwością, dając mu dostęp do mojej
cipki.
– W głębi duszy – mówił, kontynuując swój wcześniejszy tok myślenia, dotykając mnie,
dotykając mnie teraz tak mocno – w głębi duszy oboje wiemy, że jesteś małą dziwką. Tak,
z doskonałym pochodzeniem i doskonałym wykształceniem, ale zostałaś stworzona do bycia
dziwką, Poppy, a nie żoną.
Kazałam mu się odpierdolić, a wtedy on oznajmił:
– Myślisz, że pojawiłem się tu przypadkiem? Szukałem cię przez trzy lata. Jesteś moja
czy zapomniałaś?
Jak mogłam być jego, skoro miał pieprzoną żonę? Zapytałam go o to.
Odparł, że ma ją w dupie – co prawdopodobnie jest prawdą. Ale przyznał, że ożenił się
z nią, bo potrzebował kogoś odpowiedniego, kogoś, o kogo nie musiałby się martwić, że jego
klienci będą chcieli się z nią pieprzyć.
A potem dodał, że to nie byłam ja. Powiedział, że moje cycki i usta wołają o seks i nie
tylko zawsze tego chcę, ale zawsze wyglądam, jakbym tego chciała. A tego nie mógł mieć na
bezcennym portrecie rodziny Haverfordów.
Najgorsze było to, że wiedziałam, że nie mówił tego jako zniewagi. Takie były fakty.
Ludzie tacy jak my nie powinni być tacy. Mieliśmy być powściągliwi i zimni. Chudzi
i bezkrwiści. Seks był albo koniecznością, albo wyrachowaniem. A teraz Sterling chciał, żebym
stała się jego wyrachowaną atrakcją. Kochałam go, a on chciał mnie zatrzymać jako swoją
kochankę, w pudełku, w którym nie było miejsca na prawdziwą miłość ani prawdziwą
przyszłość.
Ale kiedy myślałam o tym wszystkim, on rozpinał rozporek i był taki twardy, tak
apetycznie twardy, a ja nie mogłam nic na to poradzić – wiedziałam, że był żonaty, wiedziałam,
że był dupkiem, ale minęło tak wiele czasu, zbyt wiele czasu, a ja go kiedyś kochałam…
Osądzasz mnie teraz, ojcze Bell? Myślisz o tym, jaką jestem głupią suką? Wiem, że nie,
nie jesteś taki jak Sterling i ja. Słowa głupia i suka prawdopodobnie nigdy nie padły z twoich ust
w tym samym zdaniu. Ale myślałam o tym wtedy, tak jak myślę teraz. Byłam głupia. Ale czułam
się też samotna, miałam złamane serce i byłam tak kurewsko mokra, że ciekło mi po udach.
Wtedy pozwoliłam mu się zerżnąć. Bo miał rację, lubię to, zawsze tego chcę. A kiedy
wbijał się we mnie raz za razem, kazałam mu opowiedzieć mi fantazję, to życie, które mi
oferował. I zrobił to, do cholery, a wszystko brzmiało tak idealnie z ust tego kłamliwego
biznesmena. Opowiedział mi o leniwych popołudniach, które spędzimy razem, o drogich
restauracjach, do których mnie zabierze, o orgazmach, które da mi na gładkiej pościeli z egipskiej
bawełny. Opowiedział mi o kwiatach, biżuterii, wakacjach na Bora-Bora, drogich samochodach
i wszystkim innym, co wypełni nasze zakazane życie razem, podczas gdy ja nabijałam się na jego
kutasa, doprowadzając się do najlepszego orgazmu, jaki miałam od czasów college’u.
W tamtej chwili przeklinał, przechylił mnie przez szezlong i wbił się we mnie od tyłu.
Przyciskał moją twarz do obicia, a ja czułam zimny metal jego obrączki na moim biodrze. To
było poniżające i straszne i doszłam niemal natychmiast.
A potem doszłam jeszcze raz.
6

to jest mój prawdziwy grzech – dokończyła Poppy. – To mój prawdziwy


wstyd. Nie mogę spać po nocach ze świadomością, że mu na to pozwoliłam. – Urwała i nastała
chwila ciszy, której nie przerwałem, zarówno z szacunku dla niej, jak i dlatego, że nie ufałem
swojemu głosowi.
Jej wyznanie było tak surowe – tak kurewsko szczegółowe – a ja byłem przepełniony
wściekłością na tego dupka Sterlinga i żalem do niej, a także ogromną, niewzruszoną zazdrością,
że zaledwie kilka tygodni temu znalazł się w jej wnętrzu i nie zasługiwał na to ani trochę. Ale
przede wszystkim byłem tak kurewsko twardy, że nie mogłem trzeźwo myśleć.
– Pozwoliłam sobie dojść – powiedziała w końcu cichym, smutnym głosem. – On jest
żonaty i zdradzał mnie przez lata i nawet nie było mu przykro, ale mimo to nie tylko go
pieprzyłam, ale także doszłam. Doszłam dwa razy. Jakie to ma znaczenie, że kazałam mu odejść
zaraz po tym, jak to się stało? Co za dziewczyna wciąż to robi?
Musiałem coś powiedzieć, musiałem jej pomóc, ale, kurwa, tak trudno było skupić się na
czymkolwiek innym niż na obrazie jej twarzy wciśniętej w siedzenie, gdy sapała, przeżywając
wielokrotny orgazm. Pójdę do piekła nawet za myślenie o tym, zwłaszcza że chciałem pobić
Sterlinga, ale to było jednocześnie nieznośnie seksowne, że kręciły ją ostre zabawy. Ponieważ
mnie też jarały, a minęło sporo czasu, odkąd miałem kobietę jęczącą pod moim dotykiem.
Nie jesteś lepszy od niego, skarciłem sam siebie. Kurwa, weź się w garść. Uczucia, skup
się na jej uczuciach.
– Jakie to uczucie?
– Jakie to uczucie? Czułam się niesamowicie. Jakby rościł sobie prawo do mnie od
środka, a kiedy doszedł we mnie, czułam się, jakby oznaczał mnie jako swoją własność, i to jego
wytrysk sprawił, że znów miałam orgazm. Nic na to nie poradzę. Dochodzący facet to
najgorętsza, kurwa, rzecz, zwłaszcza gdy czuję go w sobie…
Moja głowa opadła z powrotem na drewnianą ściankę konfesjonału ze słyszalnym
uderzeniem.
– Chodziło mi o to – powiedziałem zduszonym głosem. – Jakie to było uczucie
emocjonalne?
– Och. – A potem cichy śmiech.
Pójdę do piekła, bo nie mogłem się teraz nie pomacać. Byłem tak twardy, że czułem przez
spodnie każdą żyłę i wypukłość. Drugą ręką bawiłem się rozporkiem, starając się zachować
spokojny oddech. Czy mógłbym rozpiąć się na tyle cicho, by nie usłyszała? Czy mógłbym zwalić
sobie konia tutaj, w konfesjonale, bez jej wiedzy?
Ponieważ w tym momencie nie mogłem bez tego żyć. Jej słowa wyryły się w moim
umyśle i zostaną tam na zawsze.
– Myślę, że dzięki temu poczułam, że Sterling miał rację. Jestem dziwką, prawda?
Miałam bal debiutantek, moja rodzina jest bogata i zdobyłam trofea jeździeckie, ale to nie
zmienia tego, kim jestem w środku. Myślę, że w głębi duszy zawsze wiedziałam, że Sterling tak
naprawdę mnie nie kocha, ale byłam skłonna zaakceptować seks zamiast miłości, ponieważ
pragnęłam go tak samo jak romansu, a która kobieta myśli w ten sposób, ojcze? Że wolę
uprawiać seks bez miłości, niż nie uprawiać go wcale? Więc co mam teraz zrobić? Jak mam
nosić w sobie wstyd tego wszystkiego, jednocześnie wiedząc, że jest to fundamentalna część
tego, kim jestem?
Wstyd. Tak, znałem to uczucie; czułem je właśnie teraz. Zacisnąłem dłonie na udach,
z dala od erekcji. Skoncentruj się, powiedziałem sobie. A kiedy będziesz sam, będziesz mógł
zająć się swoim… problemem.
– Bóg stworzył nas jako istoty seksualne, Poppy – zacząłem, żałując, że moje słowa nie
brzmiały bardziej kojąco. Z moim zdławionym głosem i ledwo kontrolowanym oddechem
brzmiały jak mroczna groźba. Mroczne, nieuchronne zagrożenie.
– Potem uczynił mnie zbyt seksualną – wyszeptała. – Nawet teraz, ja… – Ale przerwała.
– Nawet teraz, co? – Znowu użyłem tego głosu i nie można było się pomylić co do
niebezpieczeństwa.
Słyszałem, jak przesuwa się w siedzisku.
– Powinnam już iść – powiedziała.
Usłyszałem, jak sięga po torebkę, a potem, jak klamka drzwi się otwiera, ale w jednej
chwili wyszedłem z kabiny i stanąłem po jej stronie, gdy drzwi się otworzyły. Oparłem ręce po
obu stronach drzwi (co ja, kurwa, robiłem?), blokując jej ucieczkę, ponieważ musiałem wiedzieć,
musiałem wiedzieć, co miała zamiar powiedzieć, a jeśli tego nie zrobię, oszaleję.
Spojrzała na mnie, a jej piwne oczy powiększyły się.
– Och – westchnęła.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę.
To mogło się skończyć w tym momencie. Mogłoby, nawet z jej czerwoną szminką, jej
jasnymi oczami i sutkami pod cienką jedwabną bluzką, którą miała na sobie. Nawet z moimi
szerokimi ramionami blokującymi drzwi do konfesjonału, nawet z przypływem mocy, satysfakcji
i pożądania, które pochodziły z ułożenia mojego ciała względem kobiecego w ten pierwotny,
dominujący sposób.
Mogłoby, przysięgam. Ale wtedy przygryzła usta, te nieco zbyt duże zęby wbiły się w jej
pełną dolną wargę, cała czysta biel wniknęła w najostrzejszą, najbardziej krwistą czerwień, jaką
można sobie wyobrazić, a potem potarła uda, wydając z siebie cichy dźwięk gdzieś z tyłu gardła.
Przestałem widzieć w niej pokutnicę.
Przestałem widzieć dziecko boże.
Przestałem widzieć zagubioną owieczkę potrzebującą pasterza.
Widziałem tylko kobietę w potrzebie – dojrzałej, rozkosznej potrzebie.
Cofnąłem się, biorąc głęboki wdech, jakaś bohaterska część mojego sumienia próbowała
wrócić do gry, a ona niepewnym krokiem wyszła z budki, jej oczy wciąż były utkwione w moich.
Pozwoliłem jej przejść obok, ale nie dlatego, że chciałem, aby odeszła, czy dlatego, że
pragnąłem, aby ta pokusa się skończyła. Nie, to było bardziej tak, jakbym dawał jej ostatnią
szansę na ucieczkę, a jeśli tego nie zrobi, to Jezu, pomóż jej, bo musiałem jej dotknąć, musiałem
jej posmakować i musiało to być, kurwa, teraz.
Cofnęła się o kilka kroków, aż trafiła na pianino ustawione poniżej podestu dla chóru.
Wciąż nic nie mówiła, ale nie musiała, bo mogłem odczytać każde jej drżenie, każdy oddech,
każdą gęsią skórkę. Zęby wciąż przygryzały dolną wargę, a ja chciałem ugryźć tę wargę, ugryźć
ją tak mocno, by pisnęła.
Zbliżyłem się do niej, a ona obserwowała każdy mój krok z głodem, który był nie tylko
wyczuwalny, ale także uciążliwy i okrutny.
– Odwróć się – rozkazałem jej, i ja pierdolę, jeśli nie zastosuje się od razu, odwracając się
i opierając dłonie o krawędź czarnego drewna. Wciąż pocierała uda, gdy dotarłem do pianina
i stanąłem bezpośrednio za nią. Przejechałem palcem wskazującym od jej dłoni do ramienia,
czując każdy najmniejszy skrawek skóry jej ręki. – Co chciałaś powiedzieć w konfesjonale? –
zapytałem niskim głosem. – I pamiętaj, że kłamstwo jest grzechem.
Zadrżała.
– Nie mogę tego powiedzieć. Nie tutaj. Nie tobie.
Sięgnąłem dłonią do jej ramienia. Włosy miała luźno spięte, odsłaniające kark w kolorze
kości słoniowej, a ja pieściłem go teraz, chcąc pożreć każdy dreszcz, każdy wstrzymany oddech.
A potem położyłem dłoń na przestrzeni między jej łopatkami i przycisnąłem ją do pianina, tak że
pochyliła się, przyciskając twarz do błyszczącego drewna. Była tak drobna, że musiała stanąć na
palcach, jej skórzane baletki zsunęły się z pięt, a mięśnie łydek zacisnęły w ciasne kule.
Miała na sobie ołówkową spódnicę z wysokim stanem, a gdy się pochyliła, rozcięcie
uniosło się na tyle wysoko, by odsłonić wąski kawałek różowego ciała.
– Poppy – powiedziałem groźnie – przyszłaś tu bez bielizny?
Moja ręka wciąż spoczywała na jej plecach, a palce obejmowały szyję. Skinęła głową.
– Czy to było celowe?
Chwila przerwy. Potem kolejne skinienie głową.
Klaps rozbrzmiał w całym kościele, a ona podskoczyła, czując, jak moja ręka uderza ją
w tyłek. Potem jęknęła i wypięła pupę jeszcze bardziej.
Nie dałem jej kolejnego klapsa, choć Bóg mi świadkiem, że miałem na to ochotę. Zamiast
tego przejechałem dłonią od jej ramienia do biodra, czując krzywiznę piersi w miejscu, w którym
była przyciśnięta do pianina, zagłębienie talii, jędrną wypukłość pośladków.
A potem powtórzyłem tę czynność obiema rękami, pozwalając moim dłoniom spłynąć
w dół do brzegu spódnicy. Wciągnęła powietrze, a ja gwałtownie szarpnąłem ją za talię.
Uklęknąłem za nią i rozsunąłem jej nogi, tak że wagina sterczała przede mną otworem.
– Moja mała owieczko – wyszeptałem. – Jesteś teraz bardzo, bardzo mokra.
Ociekała sokami. Jej dziurka nie była po prostu mokra – była kurewsko drżąca, różowa,
miękka i drgała tuż przed moją twarzą.
Chwyciłem jej tyłek w dłonie i wbiłem palce, pochylając się do przodu tak, że oddechem
łaskotałem wrażliwe miejsca.
Jęknęła.
– To takie złe – powiedziałem, przysuwając usta jeszcze bliżej. Czułem jej zapach, a ona
pachniała niebem, mydłem, skórą i delikatnym kobiecym zapachem, którego pragnie każdy
mężczyzna. – Ale tylko jeden raz – mruknąłem, mówiąc teraz bardziej do siebie niż do niej. –
Bóg nie ukarałby mnie za jeden raz.
Wędrowałem językiem od jej łechtaczki do cipki i (wybacz mi, mój Boże), ale żadne
wino mszalne, żadne zbawienie nigdy nie smakowało tak słodko jak to, a jeden raz by nie
wystarczył.
– Proszę – wyszeptałem do jej skóry. – Jeszcze tylko jeden. – Przyłożyłem język do jej
łechtaczki i spróbowałem jej ponownie, a mój kutas był teraz tak twardy, że aż bolało.
Krzyknęła oparta o drewno pianina, a ja prawie umarłem, ponieważ te odgłosy i ja
pierdolę, ten smak. Wbiłem się w nią jak opętany, palcami wwiercając się w jej pośladki, by
przytrzymać ją otwartą na mój atak. Pieprzyłem ją językiem, wargami i zębami, jedząc ją, jedząc
ją jak wygłodniały mężczyzna. Jej wagina była dokładnie tak idealna, jak sobie wyobrażałem
przez te wszystkie noce pod moim zamarzniętym prysznicem, kiedy myślałem o zrobieniu
właśnie tego.
Ona dojdzie, postanowiłem wtedy. Zrobiłbym to tak, że doszłaby na mojej twarzy, a sama
myśl o tym sprawiła, że moje jaja się skurczyły, a kutas szalał w spodniach. Istniała bardzo realna
możliwość, że sam mógłbym osiągnąć orgazm, nawet nie dotykając fiuta.
Przesunąłem palec po jej cipce, a następnie wsunąłem go do środka, zakrzywiając go
w dół, aby znaleźć miękkie, teksturowane miejsce, które popchnie ją na krawędź rozkoszy. Teraz
bezwstydnie wbijała się w moją twarz, jej paznokcie drapały drewno pianina, a z gardła
wydobywały się westchnienia i jęki.
Oddychałem i czułem tylko jej smak, a potem spojrzałem w górę i zobaczyłem krucyfiks
z przodu kościoła – tragicznego, udręczonego Boga złożonego w ofierze – i serce mi zakołatało.
Co ja, do cholery, robiłem? Każdy mógłby teraz wejść do świątyni i zobaczyć swojego księdza
z kobietą pochyloną nad pianinem, klęczącego, jakby modlił się do jej waginy, klęczącego
z twarzą schowaną w jej pośladkach.
Co by sobie pomyśleli? Po tym, jak tak ciężko pracowałem, aby naprawić krzywdę tego
miasta, po tym, jak w końcu pomogłem tej społeczności ponownie zaufać Kościołowi?
A co z moją przysięgą? Przysięgą, którą złożyłem przed rodziną i Bogiem? Czym jest dla
mnie przysięga, jeśli zaledwie trzy lata po ślubowaniu czystości wkładam język w mokrą waginę
kobiety?
Ale wtedy Poppy doszła, a jej krzyk był najpiękniejszym hymnem, jaki słyszałem
w życiu, i wszystko inne zniknęło oprócz niej, jej zapachu, jej smaku i uczucia, jak zaciska się
wokół mojego palca.
Niechętnie wycofałem się, pragnąc jeszcze jednego orgazmu dla niej, chcąc ponownie
zakopać twarz w jej tyłku, ale wiedząc, że nie mogę, nie powinienem, a potem wstałem
i zobaczyłem, jak patrzy przez ramię, jakbym był najcudowniejszą osobą, jaką kiedykolwiek
widziała.
– Nikt nigdy wcześniej mi tego nie zrobił – wyszeptała.
Pieprzył ją językiem w kościele? Pochylił ją nad pianinem i lizał, aż nie mogła już stać?
Uniosłem brwi, a ona odpowiedziała na moje niewypowiedziane pytanie.
– Nikt nigdy wcześniej nie sprawił, że doszłam ustami – wyjaśniła. Na jej policzkach
wciąż widniał rumieniec, który pełzał w dół szyi.
Nie rozumiałem.
– Żaden facet cię nie wylizał?
Potrząsnęła głową, a potem zamknęła oczy.
– To było takie przyjemne.
Byłem zszokowany. Jak mogła nigdy nie otrzymać oralu?
– To wstyd, mała owieczko – powiedziałem i nie mogąc się powstrzymać, wcisnąłem
zakrytą erekcję w jej tyłek. – Nikt wcześniej nie zajął się tobą odpowiednio. – Opuściłem rękę
w dół, by ponownie znaleźć jej łechtaczkę, jęcząc wewnętrznie, gdy odkryłem, że wciąż jest
spuchniętym, gorącym guziczkiem pożądania. – Ale nie będę kłamać. To sprawia, że jestem
twardy jak cholera, wiedząc, że byłem pierwszym mężczyzną, który cię posmakował.
Usłyszałem te słowa i nagle rzeczywistość uderzyła we mnie z powrotem.
Co ja, kurwa, robiłem? Co ja, kurwa, zrobiłem? I dlaczego zrobiłem to tutaj – ze
wszystkich możliwych miejsc?
Cofnąłem się, oddychając ciężko, nie myśląc o niczym innym poza ucieczką gdzie
indziej, zanim dopadną mnie poczucie winy i żal.
Poppy odwróciła się, jej spódnica wciąż była owinięta wokół talii, a oczy płonęły.
– Nie waż się – powiedziała. – Nie waż się teraz na mnie patrzeć.
– Przepraszam – rzuciłem. – Nie mogę.
– Możesz – zapewniła, podchodząc. Przycisnęła dłoń do mojego nabrzmiałego penisa,
a ja spojrzałem w dół i patrzyłem, jak rozpina mi pasek.
– Nie mogę – powtórzyłem, wciąż przyglądając się, jak wyciąga mojego kutasa.
W chwili, gdy jej palce dotknęły mojej nagiej skóry, chciałem umrzeć, ponieważ nie
przesadziłem z tym, jak dobrze się czułem w moich marzeniach i fantazjach, nie, nie
przesadziłem.
– Jesteś dobrym księdzem, ojcze Bell – zapewniła, a jej dłoń przesunęła się niżej,
obejmując mnie. – Ale jesteś też dobrym człowiekiem. A czy dobry człowiek nie zasługuje od
czasu do czasu na odrobinę rozkoszy?
Chwyciła mnie mocniej i zaczęła głaskać. Patrzyłem na jej dłoń przesuwającą się w górę
i w dół mojego członka jak zahipnotyzowany.
– Nie będziemy uprawiać seksu – obiecała. – Żadnego seksu, a wtedy nie złamiemy
żadnych zasad, prawda?
– Teraz się wykręcasz – powiedziałem chrapliwie, zamykając oczy na widok jej trzepiącej
mi kutasa.
– W takim razie co powiesz na kolejne wyznanie? – zaproponowała, przeciągając
paznokciami od mojej miednicy do pępka, sprawiając, że napięły mi się mięśnie brzucha. – Po
pierwszym dniu, kiedy z tobą rozmawiałam, wyszukałam cię w internecie. Nie mogłam przestać
myśleć o twoim głosie, jakbym wciąż go słyszała, odbijający się echem w mojej głowie. A potem
zobaczyłam twoje zdjęcie na stronie i wyglądałeś… no wiesz, jak wyglądasz. To był pierwszy
raz, kiedy zaczęłam o tobie myśleć.
– Dotykałaś się, myśląc o mnie? – Ostatnie strzępy mojej samokontroli drżały, grożąc
pęknięciem.
– Więcej niż raz – przyznała, wciąż przesuwając palcami po moich mięśniach pod
koszulką. – Widziałam twoje ciało, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy podczas biegania…
a potem twoją twarz, gdy ostatnio rozmawialiśmy. Boże, twoja twarz, była tak cholernie
mroczna, jakbyś chciał mnie pożreć od razu tam na miejscu… musiałam masturbować się trzy
razy, zanim mogłam skupić się na czymkolwiek innym.
Zniknęła resztka samodyscypliny i pozostał tylko samiec – nie Tyler, nie ojciec Bell – ale
coś bardziej pierwotnego.
– Pokaż mi! – rozkazałem.
– Co?
– Połóż się na tej podłodze, rozłóż nogi i pokaż mi, jak to wygląda, kiedy się
masturbujesz, myśląc o mnie. – Jej usta rozchyliły się, a policzki zaczerwieniły, po czym
położyła się na dywanie z ręką na cipce. Stałem nad nią, masując kutasa, poddając się temu
wszystkiemu, poddając się wszystkiemu, o ile kończyło się to opryskaniem jej moim
wytryskiem. – Dlaczego nie włożyłaś dzisiaj bielizny? – zapytałem, patrząc, jak kreśli kółka
wokół łechtaczki.
– Ostatnim razem, kiedy rozmawialiśmy, zrobiło mi się tak gorąco. Pomyślałam, że jeśli
to się dziś powtórzy, będzie łatwiej, jeśli nie włożę majtek. Żeby… się tym zająć. Tak było
łatwiej.
Uklęknąłem między jej nogami, a następnie chwyciłem jej smukłe nadgarstki w dłonie.
Wsunąłem się na nią, przyszpilając jej nadgarstki do podłogi nad głową, podczas gdy mój kutas
ocierał się o jej cipkę i spódniczkę.
– Mówisz mi – zapytałem – że masturbowałaś się w konfesjonale tuż obok mnie?
Kiwnęła ze strachem głową.
– Jestem przez ciebie taka mokra – powiedziała. – Nie mogę tego znieść.
Musiałem się skupić, by nie wepchnąć się w nią od razu. Za każdym ruchem bioder mój
kutas ocierał się o jej fałdki, które były cudownie ciepłe. Takie mokre.
Opuściłem głowę, chowając twarz w jej szyi. Pachniała czystą skórą i ledwie wyczuwalną
nutą lawendowych perfum – czymś, co prawdopodobnie kosztowało więcej, niż zarobiłem
w ciągu miesiąca. Z jakiegoś powodu ten nadmiar, ta możliwa dekadencja, podsycały moją
potrzebę rozerwania jej na strzępy. Gryzłem jej szyję, obojczyk, zęby wbijałem w ramiona,
a jednocześnie uderzałem kutasem o łechtaczkę i pieściłem piersi, doprowadzając ją do drugiego
orgazmu, jakbym karał ją rozkoszą. Karząc ją za pojawienie się tutaj i wywrócenie mojego
starannie zbudowanego życia, jakby było domkiem z kart.
Wiła się pode mną, dysząc i sapiąc, a jej dłonie bezużytecznie opierały się o podłogę, gdy
przytrzymywałem je tylko jedną ręką. Była taka mokra, to byłoby bardzo proste, wystarczy
niewielka zmiana kąta i mógłbym w nią wejść.
Chciałem tego. Chciałem, chciałem, chciałem. Chciałem pieprzyć tę kobietę bardziej niż
kiedykolwiek w życiu. I przewrotnie, fakt, że nie mogłem, że byłoby to złe na każdym
poziomie – moralnym, zawodowym, osobistym – powodował, że podniecało mnie to jeszcze
bardziej. To sprawiło, że obraz, wyobrażone uczucie tego, stało się jedynym jasnym punktem
obsesji, aż do momentu, gdy bezmyślnie rżnąłem się z nią, ssąc i skubiąc, jakbym mógł wypalić
tę potrzebę, pożerając każdy centymetr jej skóry.
– O Boże – wyszeptała. – Dochodzę, o Boże.
Mógłbym się spuszczać codziennie do końca życia, gdybym mógł być wtedy w jej
wnętrzu, czuć, jak zaciska się na moim kutasie, czuć jej drżące konwulsje od środka. Ale bycie
na niej wydawało się prawie tak samo dobre, ponieważ czułem każdy chwytający, szarpiący
oddech, każde dzikie szarpnięcie jej bioder, a kiedy spotkałem jej oczy, były zacięte
i przenikliwe, ale także zaskoczone, jakby dostała niespodziewany prezent i nie była pewna, czy
powinna być wdzięczna, czy podejrzliwa.
Ale zanim zdążyłem zagłębić się w to spojrzenie, wygięła plecy w łuk i zachwiała
pozycją, przechylając się na mnie, aż przewróciłem się na plecy, a ona znalazła się na górze.
Bez wahania podciągnęła moją koszulkę, tak że mogła zobaczyć mój brzuch, a ja nie
przegapiłem sposobu, w jaki zacisnęła szczękę i jej oczy rozbłysły. Podrapała mnie po brzuchu –
mocno, jakby wściekła, że był jędrny i umięśniony, jakby rozgniewana, że ją to podnieca. (I
skłamałbym, gdybym powiedział, że mnie to, kurwa, nie podniecało).
Usiadła na mnie, jej śliska szparka przesuwała się po spodniej stronie mojego kutasa,
a potem zaczęła mnie głaskać, jakby posuwała mnie swoją waginą. Podniosłem się na łokciach,
żeby móc to obserwować, patrzeć, jak jej ciało ociera się do mojego, jak spomiędzy warg wystaje
nabrzmiała łechtaczka. Była tak cholernie mokra, a z całym naciskiem, całym ciężarem jej ciała
napierającym na mojego kutasa, było to prawdziwe, może zbyt prawdziwe, ale wciąż nie był to
technicznie seks, okłamywałem siebie, może to się nie liczy, może nie grzeszę.
Ale nawet jeśli, to, kurwa, nie przestawałem.
To było takie wyuzdane, sposób, w jaki jej spódnica pozostała podciągnięta do bioder,
sposób, w jaki moje spodnie zostały ściągnięte na tyle, by uwolnić moje jaja, sposób, w jaki stary
dywan otarł mi tyłek i dolną część pleców. Sposób, w jaki bezwstydnie ustawiła się pod kątem,
aby trzon fiuta naciskał na nią we wszystkich właściwych miejscach, sposób, w jaki tylko nasze
podniecenie nas nawilżało, i nic więcej, i Boże, chciałem poślubić tę kobietę, założyć jej obrożę
lub zamknąć w klatce; chciałem ją posiąść, zmusić, wziąć; chciałem, abyśmy na zawsze pozostali
na tym starym dywanie, z jej rozpuszczonymi włosami i twardymi sutkami, i niegrzeczną cipką
dojącą mojego kutasa ze wszystkiego, czego był wart.
– Dojdź – powiedziała mi ochrypłym głosem. – Muszę zobaczyć, jak dochodzisz.
Potrzebuję tego.
Moja szczęka była zbyt zaciśnięta, by odpowiedzieć. Zbliżało się coś bardziej
intensywnego, niż czułem od lat, wgryzało się w podstawę mojego kręgosłupa i rozdzierało
miednicę.
– Nie powstrzymuj się – błagała teraz, dociskając jeszcze mocniej i, kurwa, oto
nadciągało. – Daj mi to. Daj mi każdą kroplę.
Cholera, ta kobieta była sprośna. I doskonała. I to był czysty instynkt, który sprawił, że
chwyciłem ją za biodra i posuwałem mocniej i szybciej, a mój umysł wypełnił widok jej leżącej
na mnie i jej bladoróżowej łechtaczki, wciąż pulchnej i potrzebującej, a także wspomnienie jej
smaku i zapachu na moich ustach i twarzy, a potem zalało mnie – nie, paliło i przeżuło, a ona
wydała niski jęk na widok spermy tryskającej na mój brzuch. Było tego tak dużo i wydawało mi
się, że nie sekundy, ale całe godziny pozostawałem zawieszony w pulsującym, całkowitym
uwolnieniu ciała.
I w tym momencie – u szczytu mojego haju, u szczytu jej zachłannego triumfu – nasze
oczy się spotkały i przekroczyliśmy wszelkie bariery – nieznajoma i nieznajomy, ksiądz
i pokutnica, Tyler i Poppy. Byliśmy po prostu mężczyzną i kobietą, tak jak stworzył nas Bóg,
Adamem i Ewą, w najbardziej elementarnej i fundamentalnej formie. Byliśmy biologią,
wcielonym stworzeniem, a ja dostrzegłem to w chwili, gdy i ona to poczuła – że w jakiś sposób
jesteśmy połączeni. Nieodwołalnie i niezaprzeczalnie zespoleni w coś jedynego i całościowego.
Mój wzwód ustępował, ale ledwo mogłem oddychać, ledwo mogłem przetworzyć to, co
właśnie poczułem, a potem Poppy przygryzła wargę i przeciągnęła jednym palcem po moim
brzuchu, zbierając nim spermę, a następnie podniosła go do ust. Mój kutas drgnął, gdy patrzyłem,
jak zlizuje ją z palca.
Oparłem głowę o podłogę, zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nigdy nie będę
w stanie wyrzucić jej ze swojego systemu. Była typem kobiety, która potrafiła sprawić, że stawał
mi raz za razem. Kobietą, z którą mógłbym spędzić tydzień, pieprząc się non stop, a potem wciąż
chcieć więcej, a to była zła wiadomość dla mojej samokontroli, która powoli wracała do życia,
wraz z moim pokonanym, zgrzytającym sumieniem.
– Czy to doprowadzi cię do szaleństwa – zapytała po chwili – wiedząc, że będę się
dotykać, zaledwie kilka centymetrów od ciebie, za każdym razem, gdy przyjdę się wyspowiadać?
Jęknąłem. Kurwa, tak.
– Poppy – rzuciłem, ale szybko zamilkłem. Co mógłbym powiedzieć w tym momencie,
co miałoby jakąkolwiek wartość? Co mogłoby objąć rwące potoki wstydu i poczucia winy,
a także wyrazić, jak głęboko ta kobieta zaszła mi za skórę?
– Wiem – wyszeptała. – Ja też przepraszam.
Wstała i poprawiła ubranie, a ja wytarłem brzuch koszulą i usiadłem. Czy to było
zaledwie minutę temu, kiedy cały wszechświat skurczył się tylko do mnie i niej, do naszych
odgłosów i potu, naszego pieprzenia bez prawdziwego pieprzenia? A teraz świątynia wydawała
się ogromna i pusta, jaskinia, w której tylko przeciążony klimatyzator przeganiał nudną ciszę.
Kościół był pusty. Mieszkańcy miasteczka nie zebrali się w przedsionku, gotowi obrzucić
mnie kamieniami lub wygnać. Uszło mi to na sucho.
I w jakiś sposób to sprawiło, że poczułem się gorzej.
Poppy i ja się nie pożegnaliśmy. Zamiast tego spojrzeliśmy na siebie, pomięci i wilgotni,
cuchnący seksem, a potem wyszła bez słowa.
Powoli wróciłem na plebanię, znów lepki i twardy, nienawidząc siebie bezgranicznie.
7

rzwi zatrzasnęły się, a ja poderwałem się z kuchennego krzesła,


spodziewając się Poppy, wściekłej hordy parafian lub biskupa, który chciałby mnie
ekskomunikować, ale to była tylko Millie, z rękami obładowanymi mrożonymi zapiekankami.
Przeszła obok mnie do kuchni, światło późnego popołudnia prześwitywało przez jej
sztywną, ceglastoczerwoną perukę, gdy zaczęła wypakowywać swój ładunek.
– Jesteś zbyt czysty – przywitała mnie, spoglądając na starannie uporządkowane blaty. –
Chłopcy w twoim wieku powinni być niechlujni.
– Raczej nie jestem chłopcem, Millie – zapewniłem, podchodząc i pomagając jej
przełożyć jedzenie do zamrażarki.
– W moim wieku każdy poniżej sześćdziesiątki jest chłopcem – odpowiedziała
lekceważąco, odganiając mnie, by móc włożyć jedno z naczyń do piekarnika.
Millie miała około stu trzydziestu lat, ale była nie tylko jedną z moich najbardziej
aktywnych parafianek, ale także bystrą księgową kościoła. To ona nalegała, abyśmy przeszli na
iPady i korzystali z platformy Square do organizacji sprzedaży naszych wypieków i piątkowych
smażonych ryb. Stała na czele instalacji światłowodowego internetu, kiedy nikt inny w mieście
jeszcze go nie miał.
Zaadoptowała mnie również jako swego rodzaju projekt, kiedy przeprowadziłem się tutaj,
nowy w mieście i nowy w życiu w innym miejscu niż modne mieszkanie w Midtown
w odległości spaceru od Chipotle. Czepiała się mojego wieku i wyglądu (jej przezwisko brzmiało
„ojciec cóż-za-strata”). Raz w tygodniu pojawiała się z jedzeniem (mimo że tysiąc razy
zapewniałem, że potrafię sam sobie ugotować [głównie ramen, ale jednak]). A po tym, jak
poznała moją matkę i spędziły godziny na rozmowie o najlepszej temperaturze wody do ciasta,
było już po wszystkim. Millie zaadoptowała również moją matkę, wraz z moimi braćmi, którzy
co tydzień dostawali paczki z ciasteczkami do swoich eleganckich domów w centrum Kansas
City.
Tyle że dziś czułem się niegodny jej krzątaniny i uwagi. Czułem się niegodny
wszystkiego – tego domu, tej pracy, tego miasta – i chciałem po prostu siedzieć przy kuchennym
stole, dopóki nie umrę.
Nie, to było kłamstwo. Chciałem coś zrobić – biegać, podnosić ciężary, szorować kafelki
aż do krwi – chciałem pokuty. Zabawne, jak wiele razy pouczałem moją trzodę o prawdziwej
naturze pokuty, prawdziwej wadze boskiej bezwarunkowej miłości i przebaczenia, a moją
pierwszą reakcją na grzeszenie z Poppy było ukaranie samego siebie.
A przynajmniej zamęczyć się tak, by nie być już w stanie więcej myśleć.
– Coś cię trapi – stwierdziła Millie, siadając przy stole i składając dłonie w wiązkę
papierowej skóry i starych pierścionków.
Ktoś kiedyś powiedział mi, że była jedną z pierwszych inżynierek w Missouri, zajmując
się pomiarami dla rządu, kiedy budowali system międzystanowy na Środkowym Zachodzie.
Łatwo było w to uwierzyć – teraz, gdy patrzyła na mnie beznamiętnym wzrokiem, z tymi
bystrymi oczami badającymi moją twarz w najdrobniejszych szczegółach.
Posłałem jej jeden z moich niewymuszonych uśmiechów. Przyznaję, że mam ładny
uśmiech. Jest to jedna z moich najskuteczniejszych broni, chociaż obecnie stosuję ją bardziej
przeciwko członkom kongregacji niż współlokatorkom.
– To tylko upał, Millie – zapewniłem, wstając.
– Uch, uch. Spróbuj jeszcze raz – powiedziała i skinęła na krzesło. Usiadłem ponownie,
ciesząc się jak dziecko (Millie ma na mnie taki wpływ. Nasz biskup zażartował kiedyś po
spotkaniu z nią, że sto lat temu powinna być matką przełożoną w opactwie, a ja mogę tylko
dodać, że współczuję każdej zakonnicy pracującej pod jej kierownictwem).
– Nic się nie stało – potwierdziłem, zachowując lekkość w głosie. – Obiecuję.
Sięgnęła przez stół, przykrywając moją dużą dłoń swoją cienką i pomarszczoną.
– Starość polega na tym, że wiem, kiedy ludzie kłamią. Kiedy ostatnio sprawdzałam,
byłeś odpowiedzialny za całą parafię. Nie okłamałbyś jednej ze swoich parafianek, prawda?
Gdyby chodziło o uprawianie prawie seksu na podłodze kościoła? Zalała mnie nowa fala
poczucia winy, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że teraz mnożę swoje grzechy. Kłamałem (i
okłamywałem dobrą osobę, która nie zrobiła nic poza opieką nade mną). Nagle chciałem
opowiedzieć Millie o dzisiejszym popołudniu, o ostatnich kilku tygodniach, o tej nowej, ale
jednocześnie najstarszej na ziemi, pokusie.
Zamiast tego wpatrywałem się w nasze dłonie i nie odpowiadałem. Ponieważ byłem
dumny, defensywny i wściekły na siebie. A to nie było wszystko.
Chciałem zrobić to jeszcze raz. Chciałem znów mieć Poppy. A gdybym powiedział
komuś o swoim grzechu, byłbym odpowiedzialny. Byłbym zobowiązany do przestrzegania
przysięgi, byłbym zobowiązany do właściwego zachowania.
Nic w Poppy Danforth nie sprawiało, że chciałem się odpowiednio zachowywać.
Ale nie zachowując się, ryzykowałem wszystko – pracę, społeczność, obowiązki, pamięć
o siostrze, a może nawet swoją wieczną duszę.
Opuściłem głowę na dłoń Millie, uważając, by nie oprzeć całego ciężaru na jej kruchych
kościach, ale desperacko potrzebowałem pocieszenia.
– Nie mogę o tym rozmawiać – powiedziałem do stołu.
Nie zamierzałem kłamać. (Z wyjątkiem tego, jak często mówiłem mojej grupie
młodzieżowej o kłamstwach zaniechania? Kiedy dokładnie zacząłem ostro skręcać w lewo, stając
się hipokrytą?)
Millie poklepała mnie po głowie.
– To nie ma nic wspólnego z tą ładną, młodą kobietą, która kupiła stary dom
Andersonów?
Podniosłem głowę. Nie wiem, jak wyglądała moja twarz, ale Millie roześmiała się.
– Widziałam was dwoje w sklepie spożywczym w zeszłym tygodniu. Nawet przez okno
zauważyłam, że tworzycie niezłą parę.
Kurwa. Czy ona to podejrzewała? A jeśli tak, to czy mnie za to osądzała?
– Patrzyła na arkusze kalkulacyjne renowacji. Ma doświadczenie w finansach i MBA
z Dartmouth.
Nie wspomniałem, że miała również doświadczenie w uwodzeniu bogatych mężczyzn,
tańcząc na platformie. Ani o tym, że jej cipka była słodsza niż niebo.
– Może ona i ja będziemy musiały się kiedyś spotkać na kawę – zaproponowała Millie. –
Ty ledwo potrafisz dodać do siebie dwa opłatki komunijne. Chyba że, oczywiście – przerwała na
chwilę, obserwując moją twarz – wolisz, by spotkania odbywały się tylko między wami.
– Rem acu tetigisti – odpowiedziałem, odrywając wzrok od jej oczu. Trafiłaś w sedno.
– Zakładam, że oznacza to: „Masz rację, Millie, jestem żałosny w matematyce”.
Nie oznaczało.
– Zawsze mówiłam, że jesteś zbyt młody i zbyt przystojny, by zrezygnować z życia. Będą
z tego kłopoty, powtarzałam. Zapamiętaj moje słowa. Nikt nie brał mnie na poważnie.
Nie zareagowałem. Znów wpatrywałem się w nasze splecione dłonie, myśląc o ciszy
w kościele po tym, jak spuściłem się na brzuch, o uczuciu mokrego ciepła Poppy napierającego
na mnie. Wziąłem dwa prysznice, szorując się aż do bólu, ale nic nie mogło zatrzeć pamięci jej
skóry na mojej. Uczucia ciepła rozlewającego się po moim brzuchu, gdy patrzyła na mnie
wygłodniałym, dzikim wzrokiem.
– Mój drogi chłopcze, wiesz, że to całkowicie naturalne. Jak brzmiała homilia, którą
wygłosiłeś w pierwszym miesiącu pobytu tutaj? Że częścią uzdrowienia będzie świętowanie
normalnego, zgodnego z naturą, boskiego seksu?
Głosiłem to. Pomijając fakt, że w college’u uprawiałem seks za obopólną zgodą (za
obopólną zgodą, ale nie zawsze normalnie), miałem solidne teologiczne poglądy na temat
znaczenia ludzkiej seksualności. Prawie każda odmiana chrześcijaństwa zajmowała się
tłumieniem seksu i czerpania z niego przyjemności, ale tłumione pragnienia nie znikały tak po
prostu. One ropiały. Powodowały poczucie winy i wstydu, a w najgorszych przypadkach
dewiację. Nie wstydziliśmy się cieszyć jedzeniem i alkoholem z umiarem – dlaczego tak bardzo
baliśmy się seksu?
Ale oczywiście chodziło mi o przesłanie dla mojej kongregacji, a nie dla mnie.
– Co zacytowałeś? – zapytała Millie. – Chrześcijaństwo po prostu? „Grzechy cielesne,
choć złe, są najmniej złymi grzechami w ogóle… Dlatego nieczuły kołtun i faryzeusz, który
regularnie chodzi do kościoła, może być znacznie bliżej piekła niż prostytutka3”.
– Tak, ale Lewis kończy ten akapit stwierdzeniem: „Choć oczywiście najlepiej nie być ani
jednym, ani drugim”.
– Nie jesteś ani jednym, ani drugim. Czy naprawdę myślałeś, że nosząc codziennie
koloratkę, przestaniesz być mężczyzną?
– Nie – odpowiedziałem poruszony. – Ale myślałem, że będę w stanie kontrolować
pragnienia modlitwą i samodyscypliną. To moje powołanie. Wybrałem takie życie, Millie. Czy
zamierzam je porzucić przy pierwszej pokusie?
– Nikt nie powiedział nic o porzucaniu. Po prostu mówię, mój drogi chłopcze, że możesz
nie biczować się z tego powodu. Żyję już długo, a mężczyzna i kobieta pragnący siebie
nawzajem to zdecydowanie jedna z najmniej grzesznych rzeczy, jakie widziałam.

Na początku roku opracowałem program studiów biblijnych dla grupy mężczyzn, więc
uznałem to za okropny zbieg okoliczności, że dzisiejszy wieczór zaczynał naszą dyskusję na
temat męskiej seksualności. Pomimo praktycznych rad Millie spędziłem resztę popołudnia
i wczesny wieczór, kultywując bardzo silną formę nienawiści do samego siebie, robiąc pompki
w mojej piwnicznej siłowni, dopóki nie mogłem oddychać, poruszać się ani myśleć, aż nadszedł
czas, aby pojawić się w małej, wyłożonej sztucznym drewnem klasie po drugiej stronie kościoła.
Wiedziałem, że Millie próbowała poprawić mi humor, lecz nie zasługiwałem na to. Nie
podejrzewała, jak daleko już zaszedłem, jak wiele z mojej przysięgi już złamałem.
Prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie zakładała, że jej ksiądz będzie tak słaby, by faktycznie
spełnić swoje pragnienia.
Potarłem energicznie twarz. Obudź się, kurwa, Tyler, i ogarnij to. Minęło zaledwie kilka
tygodni, a ja kompletnie nie potrafiłem się pozbierać. Co miałem robić przez następne dwa
miesiące? Następne dwa lata? Ona tu została, ja też, i nie było mowy, żebym pozwolił, by
powtórzyło się to, co stało się tego popołudnia. Jeśli Millie, widząc nas razem, zaledwie raz
(niewinnie i publicznie) zaczęła mieć podejrzenia, to co by się stało, gdybyśmy zaczęli się
faktycznie spotykać w tajemnicy?
Podniosłem głowę i przywitałem się z mężczyznami. Ze wszystkich grup i zajęć byłem
najbardziej dumny właśnie z tej. Zazwyczaj to kobiety były siłą napędową frekwencji w kościele;
większość mężczyzn przychodziła na mszę tylko dlatego, że chciały tego ich żony. Zwłaszcza po
przestępstwach mojego poprzednika wiedziałem, że mężczyźni – z których wielu miało synów
w tym samym wieku co ofiara – będą nosić w sobie głęboki gniew i nieufność, których nie da się
pokonać klasycznymi metodami.
Spędzałem więc czas w lokalnych barach i oglądałem mecze Royalsów. Od czasu do
czasu wypalałem cygaro w miejskim sklepie tytoniowym. Kupiłem samochód terenowy.
Zorganizowałem klub myśliwski przy kościele. Przez cały czas otwarcie mówiłem o przeszłości
mojej rodziny i wszystkich aspektach, w jakich kościół musiał – i chciał – się zmienić.
Stopniowo grupa powiększyła się z dwóch starszych mężczyzn, którzy chodzili do
kościoła tak długo, że zapomnieli, jak przestać, do grupy czterdziestu osób: od absolwentów
college’u po świeżych emerytów. W rzeczywistości urośliśmy tak bardzo, że w następnym
miesiącu zakładaliśmy kolejną grupę.
Ale co, jeśli właśnie zniweczyłem trzy lata ciężkiej pracy? Trzy lata trudu wyrzucone dla
pół godziny z Poppy?
Jeżeli wydawałem się rozkojarzony, nikt tego nie zauważył ani nie skomentował, a ja
zdołałem nie zakrztusić się własnymi słowami, gdy czytaliśmy fragmenty z 2 Listu do
Tymoteusza i Pieśni nad Pieśniami. Przynajmniej udało mi się nie zakrztusić, dopóki nie
dotarliśmy do fragmentu Listu do Rzymian, a potem poczułem, że gardło mi się zaciska, a palce
drżą, gdy czytam.
– „Nie rozumiem, co czynię. Bo tego, co chcę czynić, nie czynię, ale to, czego
nienawidzę, czynię… bo mam pragnienie czynienia tego, co słuszne, ale nie mogę tego wykonać.
Nieszczęsny ja człowiek4”.
Nieszczęsny ja człowiek.
Nieszczęsny ja człowiek.
Przybyłem do miasta zniszczonego przez nikczemne działania drapieżnika i przysiągłem,
że to naprawię. Dlaczego? Ponieważ kiedy patrzyłem nocą w gwiazdy, czułem, że Bóg spogląda
w dół. Ponieważ czułem wiatr jako Jego oddech na mojej szyi. Ponieważ okupiłem swoją wiarę
wieloma zmaganiami i bólem, ale wiedziałem, że moja wiara była również tym, co nadało
mojemu życiu kształt i cel, i nie chciałem, aby niepowodzenia Kościoła pozbawiły całe miasto
tego daru.
A co zrobiłem dzisiaj? Zdradziłem to wszystko. Zdradziłem ich wszystkich.
Ale to nie to sprawiło, że trzęsły mi się ręce i zacisnęło gardło. Nie, to świadomość, że
zdradziłem Boga, być może bardziej niż ludzi w tym pokoju.
Mojego Boga, mojego Zbawiciela. Odbiorcę mojej zaciekłej nienawiści po śmierci Lizzy,
a także obecność, która cierpliwie czekała na mój powrót kilka lat później. Głos w moich snach,
który mnie pocieszał, oświecał, prowadził. Głos, który powiedział mi, co powinienem zrobić ze
swoim życiem, gdzie powinienem się udać, aby znaleźć spokój.
A najgorsze było to, że wiedziałem, że On nie jest na mnie zły. Wybaczył mi, zanim to się
stało, a ja na to nie zasłużyłem. Zasługiwałem na karę, grad ognia z góry, gorzkie wody, audyt
skarbówki, coś, cokolwiek, do cholery, ponieważ byłem nieszczęśliwym, odrażającym,
pożądliwym mężczyzną, który wykorzystał emocjonalnie bezbronną kobietę.
Nieszczęsny ja człowiek.
Skończyliśmy studiować Biblię, a ja niczym robot posprzątałem kawę i chipsy, mój
umysł wciąż oszołomiony był najnowszą falą wstydu. Poczucie, że jestem zbyt mały, zbyt
odrażający na coś innego niż piekło.
Trudno mi było przejść obok krzyża w drodze powrotnej na plebanię.
3
Cyt. za: Dariusz Piórkowski SJ, Grzechy duchowe i cielesne, „Przewodnik katolicki”,
https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2021/Przewodnik-Katolicki-51-2021/Poradnik-d
uchowy/Grzechy-duchowe-i-cielesne, data dostępu: 14.02.2024.
4
List do Rzymian 7:15 –19.
8

ej nocy spałem może trzy godziny. Do późna czytałem Biblię, przeglądając


każdy znany mi fragment o grzechu, aż moje zmęczone oczy nie chciały dłużej skupiać się na
słowach, ślizgając się po nich jak dwa magnesy o tym samym ładunku. W końcu wczołgałem się
do łóżka z różańcem, mamrocząc modlitwy, aż zapadłem w niespokojny sen.
Dziwny rodzaj odrętwienia ogarnął mnie, gdy odprawiałem poranną mszę, a potem
sznurowałem buty do biegania. Może to przez brak snu, może przez emocjonalne wyczerpanie,
a może po prostu szok wczorajszego dnia przeniósł się na dzisiejszy. Ale nie chciałem
odrętwienia – chciałem spokoju. Chciałem siły.
Wybrałem wiejską drogę za miastem, by uniknąć Poppy, i pobiegłem dalej niż zwykle,
forsując się i przyspieszając, aż w nogach złapał mnie skurcz, a oddech wyrwał się z piersi.
Zamiast udać się prosto pod prysznic, wbiegłem do kościoła z rękami splecionymi nad głową
i bólem rozdzierającym mi żebra. W świątyni było ciemno i pusto, a ja nie wiedziałem, dlaczego
tam przyszedłem zamiast na plebanię. Nie wiedziałem, dopóki nie potknąłem się i nie upadłem
na kolana przed tabernakulum.
Głowa mi zwisała, podbródek dotykał klatki piersiowej, pot lał się wszędzie, ale nie
obchodziło mnie to, nie mogło mnie to obchodzić. Nie potrafiłem wskazać momentu, w którym
mój nierówny oddech zamienił się w płacz, ale było to niedługo po tym, jak padłem na kolana,
a łzy zmieszały się z potem i nie miałem już pewności, które z nich jest które.
Światło słoneczne wpadało przez grube witraże, jasne niczym klejnoty wzory rozlewały
się i padały na ławki, moje ciało i tabernakulum, a złote drzwi połyskiwały w ciemniejszych
odcieniach, ponurych i sakralnych, zakazanych i świętych.
Pochyliłem się do przodu, przyciskając głowę do podłogi, aż poczułem, jak moje rzęsy
ocierają się o wytarty, przemysłowy dywan. Święty Paweł mówi, że nie musimy ubierać naszych
modlitw w słowa, że Duch Święty zinterpretuje je za nas, ale tym razem interpretacja nie była
potrzebna, nie wtedy, gdy szeptałem „przepraszam, przepraszam, przepraszam” jak śpiew, jak
mantrę, jak hymn bez muzyki.
Wiedziałem dokładnie, w którym momencie przestałem być sam. Nagle na nagich
plecach poczułem ukłucie świadomości i natychmiast usiadłem, zawstydzony, że parafianin lub
członek personelu widział mnie płaczącego, ale nikogo nie zauważyłem. Kościół był pusty.
Mimo to wciąż czułem czyjąś obecność jak ciężar, jak ładunek elektrostatyczny na
skórze. Zaglądałem w każdy ciemny kąt, pewny, że kogoś tam zobaczę.
Klimatyzacja włączyła się z hukiem i szumem, a zmiana ciśnienia powietrza zatrzasnęła
drzwi do świątyni. Podskoczyłem.
To tylko klimatyzacja, powiedziałem sobie.
Ale kiedy spojrzałem z powrotem na tabernakulum, złote i poplamione kolorem, nagle nie
byłem tego taki pewny. Było coś wyczekującego i świadomego w ciszy i pustce. Nagle poczułem
się tak, jakby Bóg bardzo uważnie słuchał tego, co mówię, słuchał i czekał, i opuściłem wzrok
z powrotem na podłogę.
– Przepraszam – wyszeptałem ostatni raz, słowo zawisło w powietrzu niczym gwiazda na
niebie, migoczące, cenne, rozświetlające. A potem zgasło, w tym samym momencie, w którym
poczułem, jak znika moje brzemię smutku i wstydu.
Nastąpił moment doskonałej kompletności, chwila, w której czułem się tak, jakbym mógł
wyrwać każdy atom z powietrza, gdzie magia i Bóg oraz coś cudownie wykraczającego poza
totalne zrozumienie było prawdziwe, całkowicie realne.
A potem wszystko przeminęło, zastąpione głębokim uczuciem spokoju.
Wydychałem powietrze w tym samym czasie, w którym budynek zdawał się także
oddychać, mrowienie na mojej skórze ustąpiło, a powietrze znów stało się czyste. Znałem tysiące
wyjaśnień tego, co właśnie poczułem, ale wiedziałem też, że tak naprawdę wierzę tylko w jedno.
Mojżesz ujrzał gorejący krzew, a ja mam klimatyzację, pomyślałem z żalem, podnosząc
się powoli i niepewnie jak małe dziecko. Ale nie narzekałem. Wybaczono mi, odrodziłem się,
zostałem uwolniony od poczucia winy. Podobnie jak Świętego Piotra poddano mnie próbie
i uznano za słabego, ale i tak mi wybaczono.
Potrafiłem to zrobić. W końcu istniało życie po spierdoleniu, nawet dla tych, którzy żyli
bez pierdolenia.

Następne dwa dni minęły bez większych niespodzianek. Czwartek spędziłem wylegując
się na kanapie, oglądając odcinki The Walking Dead na Netfliksie i jedząc chińską zupę instant,
którą zrobiłem, używając gorącej wody z ekspresu do kawy.
Wyrafinowane, wiem.
A potem piątek. Wstałem i przyszykowałem się na poranną mszę tak jak zawsze, kilka
minut spóźniony, przypominając sobie po raz tysięczny o uporządkowaniu zakrystii, a następnie
przygotowałem się do wkroczenia do kościoła. Msze w dni powszednie są krótkie – bez muzyki,
bez drugiego czytania, bez homilii – coś w rodzaju Eucharystii drive-in dla wyjątkowo
wierzących. Jak Rowan, dwie babcie i…
Jezu, pomóż mi.
Poppy Danforth.
Siedziała w drugim rzędzie, ubrana w skromną sukienkę z jedwabiu w kolorze lodowego
błękitu, z kołnierzykiem typu Piotruś Pan, w płaskich butamach, z włosami spiętymi w luźny
kok. Wyglądała schludnie, była opanowana i skromna… z wyjątkiem tej pieprzonej szminki,
ogniście czerwonej i aż proszącej się o rozmazanie. Odwróciłem wzrok, gdy tylko ją zobaczyłem,
próbując odzyskać to święte poczucie spokoju, które otrzymałem we wtorek, poczucie, że mogę
opanować każdą pokusę, o ile mam Boga po swojej stronie.
Ona potrzebowała czegoś od tego miejsca, ode mnie, czegoś o wiele ważniejszego niż to,
co zrobiliśmy w poniedziałek. Musiałem uszanować swoją profesję i dać jej to. Skupiłem się na
mszy, na słowach i modlitwach, ciesząc się, że Poppy stara się podążać za mną, modląc się
szczególnie za nią, gdy odprawiałem starożytne rytuały.
Proszę, pomóż jej znaleźć przewodnictwo i spokój.
Proszę, pomóż jej wyleczyć się z przeszłości.
I proszę, proszę, proszę, pomóż nam się przyzwoicie zachowywać.
Kiedy nadszedł czas na eucharystię, ustawiła się za babciami i Rowanem, wyglądając
trochę niepewnie.
– Co mam zrobić? – wyszeptała, gdy stanęła na czele kolejki.
– Skrzyżuj ręce na klatce piersiowej – odparłem szeptem.
Zrobiła to, wciąż patrząc na mnie, a jej długie palce spoczywały na ramionach. Spuściła
wzrok, wyglądając tak uroczo, a jednocześnie tak krucho, aż chciałem ją przytulić. Nawet nie
seksualnie, tylko zwyczajnie. Chciałem objąć ją ramionami i poczuć jej oddech na mojej klatce
piersiowej, chciałem wtulić jej twarz w moją szyję i chronić ją przed jej przeszłością, przed jej
niejednoznaczną przyszłością. Chciałem jej powiedzieć i sprawić, by wiedziała – naprawdę
wiedziała – że wszystko będzie dobrze, ponieważ istnieje miłość i ponieważ ktoś taki jak ona
powinien być na świecie, dzieląc się tą miłością, tak jak robiła to na Haiti. Cała ta radość, którą
tam czuła – mogła ją poczuć wszędzie, gdyby tylko się na nią otworzyła.
Położyłem dłoń na jej głowie, chcąc wypowiedzieć standardowe błogosławieństwo,
a wtedy jej oczy podniosły się na moje i wszystko się zmieniło. Podłoga, sufit, ciasne cingulum
wokół mojej talii wspierające czyste myśli, jej włosy miękkie jak puch pod moimi palcami i moja
skóra na jej skórze. Prąd przeszył mój kręgosłup, a każde wspomnienie o niej – jej smak, jej
dotyk i jej odgłosy – wstrząsało mną.
Jej usta się rozchyliły. Ona też to poczuła.
Tak zaschło mi w gardle, że z trudem wydusiłem z siebie błogosławieństwo. A kiedy
odwróciła się, by wrócić do swojej ławki, również wyglądała na oszołomioną, jakby została
oślepiona.
Po mszy praktycznie pobiegłem z powrotem na zakrystię, nie patrząc na nikogo ani na
nic. Nie spieszyłem się ze zdejmowaniem szat liturgicznych, wieszając zbyt drogi haftowany
ornat na wieszaku i składając albę w precyzyjny, schludny kwadrat. Ręce mi się trzęsły. Moje
myśli były zaledwie urywkami. W tym tygodniu było tak dobrze. I wszystko szło tak dobrze
podczas mszy, nawet z nią taką uroczą, pobożną i tak cholernie bliską, a potem jej dotknąłem…
Stałem przez chwilę w spodniach i koszuli, wpatrując się w krzyż procesyjny (czując się
nieco zdradzony, jeśli mam być szczery). Skoro otrzymałem przebaczenie, to dlaczego Bóg nie
odsunął ode mnie tej pokusy? Albo nie dał mi więcej siły, by ją znieść? By się jej oprzeć?
Wiedziałem, że to niesprawiedliwe mieć nadzieję, że Poppy odejdzie albo zostanie baptystką, ale
dlaczego Bóg nie mógł wyeliminować mojego pożądania? Uśpić moje zmysły na myśl o tym, co
czuła pod moim błogosławieństwem… znieczulić mój wzrok na te czerwone usta i jasne,
orzechowe oczy?
„Ojcze, jeśli chcesz, oddal ode Mnie ten kielich”5. Nawet Jezus wypowiedział te słowa.
Nie żeby wyszły mu one na dobre… Dlaczego Bóg tak chętnie zostawiał wszędzie złe kielichy?
Wyszedłem z zakrystii w dziwnym nastroju, próbując przywołać ten eteryczny, wyraźnie
niefizyczny spokój, który czułem wcześniej, a potem skręciłem za róg i zobaczyłem Poppy
stojącą w środkowej nawie – jedyną pozostałą parafiankę.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, co robić. Wzywano nas do unikania pokus, ale co, jeśli
moja praca pomagała kusicielce? Czy bardziej niewłaściwe było wymknięcie się, pozostawienie
jej bez pomocy i powstrzymanie żądzy oraz pragnienia? Oczywiście, pożądanie stanowiło mój
własny problem, a nie jej, i nie było wymówką, by być wobec niej oziębłym.
Ale co ryzykowałem, podchodząc?
Co ważniejsze, czy ryzykowałem, bo chciałem ryzykować? Czy tylko wmawiałem sobie,
że zależy mi na jej duchowym rozwoju, by móc znajdować się blisko niej?
Nie, zdecydowałem. To na pewno nie była prawda. Prawda była o wiele gorsza. Zależało
mi na niej jako osobie, jako duszy i chciałem ją przelecieć, a to był przepis na coś znacznie
gorszego niż grzech cielesny.
To był przepis na zakochanie.
Powinienem podejść do niej, przekazać kontakt do jednej z liderek grupy kobiecej
i namówić, by szukała wskazówek u niej, a nie u mnie. Wyraziłbym nadzieję, że okazjonalne
msze byłyby jedynym obszarem naszych interakcji.
Poppy wpatrywała się w ołtarz, gdy podszedłem.
– Czy tam w środku nie ma kości?
– Wolimy określenie relikwia. – Mój głos znów miał mimowolnie głęboki tembr.
Odchrząknąłem.
– Wygląda to trochę makabrycznie.
Wskazałem na krucyfiks, który przedstawiał Jezusa w najbardziej krwawym, połamanym
i torturowanym stanie.
– Katolicyzm to makabryczna religia.
Poppy odwróciła się do mnie z zamyśloną miną.
– Myślę, że właśnie to w nim lubię. Jest szorstki. Jest prawdziwy. Nie przemilcza bólu,
smutku czy poczucia winy, lecz je podkreśla. Tam, gdzie dorastałam, nigdy nie radzono sobie
z niczym. Brałeś pigułki, piłeś, tłumiłeś wszystko, aż stałeś się kosztowną skorupą. To mi się
bardziej podoba. Lubię konfrontować się z rzeczami.
– To aktywna religia – zgodziłem się. – To religia czynów: rytuałów, modlitw, ruchów.
– I to ci się w niej podoba.
– To, że jest aktywna? Tak. Ale lubię też same rytuały. – Rozejrzałem się po
sanktuarium. – Lubię kadzidło, wino i śpiewy. Czuć tu starożytność i świętość. I jest coś takiego
w rytuałach, co za każdym razem sprowadza mnie z powrotem do Boga, bez względu na to, jak
kiepski jest mój nastrój, bez względu na to, jak bardzo zgrzeszyłam. Kiedy już zacznę, wszystko
jakby zanika, jakby nie było ważne. A tak nie jest. Bo choć katolicyzm może być makabryczny,
jest też religią radości i więzi, pamiętania o tym, że smutek i grzech nie mogą przylgnąć do nas
na dłużej.
Przesunęła się, a jej pantofel stuknął o mój but.
– Połączenie – powiedziała. – Racja.
W rzeczywistości czułem teraz więź. Lubiłem rozmawiać z nią o religii; podobało mi się,
że to rozumiała, rozumiała to w sposób, w jaki wielu wiernych nie rozumiało. Chciałem
rozmawiać z nią przez cały dzień, słuchać jej przez cały dzień, jak szepcze mi do snu w nocy…
Nieee, Tyler. To złe.
Odchrząknąłem.
– W czym mogę ci pomóc, Poppy?
Podniosła biuletyn kościelny.
– Widziałam, że jutro jest śniadanie naleśnikowe i chciałam pomóc.
– Oczywiście. – Śniadania były jednym z pierwszych projektów, które zainicjowałem po
przybyciu do Świętej Małgorzaty, a odzew był przytłaczający. W pobliskim Platte City
i Leavenworth widziało się wystarczająco dużo wiejskiej biedy i ubóstwa, aby zagwarantować
stałe zapotrzebowanie na tę usługę, ale nigdy nie starczało wolontariuszy i dwa razy w miesiącu,
kiedy je organizowaliśmy, zawalała nas robota. – Byłoby to bardzo mile widziane.
– Dobrze. – Uśmiechnęła się, a w jej policzkach pojawiły się dołeczki. – W takim razie do
zobaczenia jutro.

Ostatniej nocy więcej się modliłem. Obudziłem się o świcie i poszedłem na jeszcze
dłuższy bieg niż te, które brałem, wpadając do mojej kuchni spocony i wyczerpany, prowokując
Millie wyjmującą zapiekankę do uważnego spojrzenia w moją stronę.
– Trenujesz do maratonu? – spytała. – Jeśli tak, to nie wygląda na to, żeby dobrze ci szło.
Byłem zbyt zdyszany, by zaprotestować. Chwyciłem butelkę wody i wypiłem całą
w kilku długich łykach. Następnie wyciągnąłem się na zimnej terakotowej podłodze, próbując
obniżyć temperaturę ciała.
– Zdajesz sobie sprawę, że bieganie w upale jest niebezpieczne, nawet rano? Powinieneś
kupić bieżnię.
– Mhm – powiedziałem do podłogi.
– Cóż, niezależnie od tego, musisz wziąć prysznic przed przerwą. Wczoraj wieczorem
spotkałam w mieście tę uroczą nową dziewczynę, która zaproponowała, że nam dzisiaj pomoże.
Na pewno chcesz ładnie wyglądać dla nowej dziewczyny, czyż nie?
Podniosłem głowę i spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
Wbiła mi nosek swojego fioletowego czółenka w żebra, po czym z łatwością przeszła
nade mną.
– Idę teraz do kościoła, aby pomóc im wymieszać ciasto. Zaopiekuję się panną Danforth,
jeśli zobaczę ją przed twoim przyjazdem.
Wyszła, a ja odkleiłem się od podłogi, poświęcając chwilę na wyczyszczenie spoconego
odcisku torsu papierowymi ręcznikami i sprayem czyszczącym. A potem wróciłem i wziąłem
prysznic.
Skupienie się na samym śniadaniu okazało się zaskakująco łatwe. Frekwencja dopisała,
a ja starałem się usiąść przy każdym stoliku w ciągu poranka i poznać odwiedzających mnie
ludzi. Niektórzy mieli dzieci, które mogłem odesłać do domu z plecakami wypełnionymi
przyborami szkolnymi i masłem orzechowym. Niektórzy mieli starszych rodziców, których
mogłem skierować do lokalnych domów opieki i organizacji charytatywnych. Niektórzy byli po
prostu samotni i chcieli z kimś porozmawiać – i to też mogłem zrobić.
Ale co jakiś czas widziałem Poppy kątem oka, uśmiechającą się do gościa lub
przynoszącą świeży stos tac, i trudno było nie zauważyć, jak dobrze wyglądała w tym
środowisku. Była naprawdę miła dla odwiedzających, ale także sumienna, skupiona i zdolna do
nakładania jajecznicy w tempie, które sprawiło, że Millie ogłosiła ją honorową wnuczką.
Wydawała się taka spokojna, tak niepodobna do zmartwionej kobiety, która wyznała mi swoje
grzechy.
Skończyłem poranek ochlapany ciastem (moim zadaniem było przenoszenie ogromnych
misek z ciastem do pieca) i poparzony (od smażenia bekonu) i szczęśliwy. Chociaż
prawdopodobnie nie zobaczę żadnej z tych osób na mszy w najbliższym czasie, zobaczę je
ponownie za dwa tygodnie i to było ważne – chodziło o napełnianie brzuchów, a nie zdobywanie
dusz.
Powiedziałem Millie i pozostałym dwóm babciom, aby poszły do domu i odpoczęły,
podczas gdy ja posprzątam, nie widząc Poppy i zakładając, że już wyszła. Nuciłem, gdy
składałem stoły i układałem krzesła, a także gdy wylałem wodę z wiadra od mopa na podłogę.
– W czym mogę pomóc?
Poppy stała u podnóża schodów, chowając kartkę do torebki. Nawet w słabym świetle
piwnicy wyglądała nierealnie, zbyt nieziemsko i zbyt uroczo, by patrzeć na nią dłużej niż kilka
sekund bez bólu.
– Myślałem, że już wyszłaś – rzekłem, przenosząc wzrok z powrotem na bardzo
bezpieczny mop i wiadro przede mną.
– Byłam wcześniej u pewnej rodziny. Słyszałam, jak matka wspominała o problemach
z zaległymi podatkami, a ponieważ jestem certyfikowaną księgową, zaoferowałam pomoc.
– To było naprawdę szczodre z twojej strony – powiedziałem, ponownie czując to
gorączkowe, ściskające uczucie, które czułem wczoraj, uczucie, że tracę z nią kontakt i zaczynam
flirtować z czymś znacznie gorszym niż czyste pożądanie.
– Dlaczego jesteś zaskoczony, że zrobiłam coś miłego? – zapytała, zbliżając się do mnie.
Słowa były kpiną i żartem, ale podtekst był jasny: nie sądzisz, że jestem dobrym człowiekiem?
Natychmiast przyjąłem postawę obronną. Zawsze spodziewałem się najlepszego po
ludziach. Ale chyba byłem trochę zaskoczony głębią jej szczerej chęci pomocy – jak wtedy, gdy
opowiadała mi o Haiti.
– Czy to dlatego, że uważasz mnie za upadłą kobietę?
Wrzuciłem mopa do wiadra i podniosłem wzrok. Była teraz bliżej, na tyle blisko, że
mogłem dostrzec ślad mąki, który osiadł jej na ramieniu.
– Nie sądzę, że jesteś upadłą kobietą – powiedziałem.
– Ale teraz chcesz powiedzieć, że wszyscy jesteśmy upadłymi grzesznikami w upadłym
świecie.
– Nie – zaprzeczyłem ostrożnie. – Chciałem powiedzieć, że ludzie, którzy są tak
inteligentni i atrakcyjni jak ty, zazwyczaj nie muszą kultywować takich umiejętności jak
życzliwość, chyba że tego chcą. Tak, trochę mnie to dziwi.
– Inteligentna i atrakcyjna – zauważyła.
Uśmiechnąłem się do niej.
– Przestań, Ojcze, mówię poważnie. Czy jesteś pewien, że to nie dlatego, że jestem
inteligentną, atrakcyjną i uprzywilejowaną kobietą, a ty nie odbierasz tego w ten sposób?
Co? Nie! W college’u brakowało mi jednych zajęć do uzyskania dyplomu ze studiów
kobiecych!
Zrobiła kolejny krok do przodu. Teraz dzieliło nas tylko wiadro z mopem, ale nie
powstrzymało mnie ono przed zwróceniem uwagi na elegancką krzywiznę jej obojczyka pod
sukienką i delikatny obrysu dekoltu tuż przy krawędzi stanika.
– Chcę być dobrym człowiekiem, ale jeszcze bardziej chcę być dobrą kobietą. Czy nie ma
sposobu, by być jednocześnie w pełni kobietą i w pełni dobrym człowiekiem?
Cholera. Ta rozmowa zeszła z podatków w najciemniejsze zakamarki katolickiej teologii.
– Oczywiście, że tak, Poppy, o ile ktokolwiek może być całkowicie dobry –
powiedziałem. – Zapomnij teraz o Ewie i jabłku. Spójrz na siebie tak, jak ja cię postrzegam: jako
otwarcie kochaną córkę Boga.
– Chyba nie czuję się taka kochana.
– Spójrz na mnie.
Spojrzała.
– Jesteś kochana – powiedziałem stanowczo. – Inteligentna, atrakcyjna kobieta, którą
jesteś. Każda część ciebie, dobra i zła, jest kochana. I proszę, zignoruj mnie, jeśli coś spieprzę
i sprawię, że poczujesz się źle, dobrze?
Parsknęła na moje przekleństwa, a potem uśmiechnęła się ze smutkiem.
– Przepraszam – odrzekła cicho. – Nie chciałam cię tak osaczać.
– Nie osaczyłaś mnie. Naprawdę, to ja przepraszam.
Cofnęła się o krok, jakby fizycznie wahała się przed powiedzeniem mi tego, co chciała
powiedzieć. W końcu wyrzuciła z siebie:
– Sterling zadzwonił do mnie zeszłej nocy. Myślę, że… chyba pozwoliłam, by namieszał
mi w głowie.
– Sterling do ciebie zadzwonił? – zapytałem, czując irytację, która wykraczała daleko
poza zakres profesjonalnej troski.
– Nie odebrałam, ale zostawił wiadomość na poczcie głosowej. Powinnam ją skasować,
ale tego nie zrobiłam… – urwała. – Powtórzył wszystkie te rzeczy, które mówił wcześniej –
o tym, jaką kobietą jestem, gdzie powinnam być. Powiedział, że znów po mnie przyjdzie.
– Przyjdzie po ciebie? Tak powiedział?
Przytaknęła, a czerwona wściekłość zmąciła mi wzrok.
Poppy najwyraźniej to zauważyła, bo roześmiała się i położyła palce na moich
ściskających trzonek mopa tak mocno, że pobielały mi knykcie.
– Spokojnie, ojcze. Przyjdzie tu, spróbuje mnie omotać kolejnymi opowieściami
o wakacjach i winach, a ja go odrzucę. Znowu.
Znowu… tak jak ostatnio? Kiedy pozwoliłaś mu dojść, zanim kazałaś mu odejść?
– Nie podoba mi się to – zaoponowałem i wypowiedziałem to nie jako ksiądz czy
przyjaciel, ale jako mężczyzna, który posmakował jej tuż obok. – Nie chcę, żebyś się z nim
spotykała.
Jej uśmiech pozostał, ale oczy zmieniły się w zimne odłamki zieleni i brązu. Nagle
doceniłem, jaką bronią byłaby w sali konferencyjnej lub przy stole senatora.
– Szczerze? Nie sądzę, żeby to był twój interes, czy się z nim spotkam, czy nie.
– On jest niebezpieczny, Poppy.
– Nawet go nie znasz – zaprotestowała, zdejmując swoją dłoń z mojej.
– Ale wiem, jak niebezpieczny może być mężczyzna pragnący kobiety, której nie może
mieć.
– Tak jak ty? – zapytała, a jej cel był tak bezlitosny i perfekcyjny, że prawie się
zachwiałem.
Ciężar podtekstów runął na nas jak spróchniały sufit: Poppy i Sterling, tak, ale Poppy i ja,
mój ksiądz z dzieciństwa i Lizzy.
Mężczyźni pragnący tego, czego nie powinni: historia mojego życia.
Bez słowa Poppy odwróciła się i wyszła, jej sandały stukały o schody. Zmusiłem się do
wzięcia kilku głębokich oddechów i próbowałem zrozumieć, co się, kurwa, właśnie wydarzyło.
5
Ewangelia Łukasza 22:42.
9

UK.
Puk.
Pauza.
Puk, puk, puk.
– Przestań – mruknąłem, zwlekając się z łóżka, zaspany, powolny i niezdarny. – Idę, idę.
Puk, puk. BUM.
Ogłuszający grzmot i poprzedzający go blask światła nie złagodziły mojej dezorientacji
i potknąłem się o stół i jego ostry róg wbił mi się w biodro. Przekląłem, po omacku sięgając po
koszulkę (byłem tylko w luźnych spodniach dresowych), i po ciemku przedostałem się
korytarzem do salonu, gdzie znajdowały się drzwi wejściowe. Byłem na tyle przytomny, że
zaczynałem zdawać sobie sprawę, że ktoś naprawdę był pod moimi drzwiami o trzeciej nad
ranem – i albo był to policjant, który przyszedł mi powiedzieć, że Ryan w końcu wjechał swoim
samochodem w drzewo podczas pisania esemesa, albo jeden z parafian potrzebujący ostatnich
obrzędów. Bez względu na powód, dla którego ktoś przyszedł na plebanię, prawdopodobnie nie
był on dobry, i przygotowałem się na tragedię, gdy otworzyłem drzwi, niezręcznie próbując
wciągnąć koszulkę przez głowę.
Na zewnątrz stała Poppy, przemoczona od deszczu, z butelką szkockiej w ręce.
Zamrugałem jak idiota. Po pierwsze, po naszej porannej kłótni dosłownie ostatnią rzeczą,
jakiej się spodziewałem, była Poppy pod moimi drzwiami w środku nocy, przynosząca prezenty.
Po drugie, miała na sobie coś, co założyłem, że było jej piżamą – parę szortów do tańca i cienką
koszulkę Walking Dead – a deszcz dokładnie zmoczył jedno i drugie. Nie miała na sobie stanika,
a przemoczona od deszczu cienka koszulka była prawie przezroczysta. Jej sutki, ciemnoróżowe
i twarde, odznaczały się pod materiałem, a kiedy to zauważyłem, trudno było myśleć
o czymkolwiek innym niż o tych mokrych piersiach, prawdopodobnie pokrytych gęsią skórką,
i o tym, jak to chłodne ciało poczuje się pod moim gorącym językiem.
A potem wróciłem do siebie i przez straszną chwilę walczyłem między dwoma
impulsami: zamknąć ją na deszczu lub rzucić na kolana i zmusić do połknięcia mojego kutasa.
„Ale uciekaj od młodzieńczych pożądań, czytaliśmy na dzisiejszym studium Biblii. A dąż
do sprawiedliwości”6. Powinienem zamknąć drzwi i wrócić do łóżka. Ale wtedy Poppy zadrżała,
a szacunek i uprzejmość wygrały. Cofnąłem się i gestem zaprosiłem ją do środka.
„Dąż do sprawiedliwości” – powiedział autor Księgi Tymoteusza. Ale czy sprawiedliwość
nosiła w dłoni butelkę macallana 12? Bo Poppy tak.
– Nie mogłam spać – powiedziała, wchodząc do salonu i odwracając się do mnie.
Zamknąłem drzwi.
– Zbierałem się. – Mój głos był chrapliwy od snu i czegoś mniej niewinnego. Jak można
się było spodziewać, mój kutas zaczął puchnąć; pomimo wszystkiego, co się wydarzyło, nie
widziałem jeszcze jej piersi, a pod mokrą koszulą były bardziej kuszące niż kiedykolwiek.
Kurwa. Nie miałem na myśli jeszcze. Miałem na myśli nigdy. Nigdy nie miałem
zobaczyć jej piersi. Pogódź się z tym, skarciłem w myślach swoje krocze, które nie chciało się
uspokoić i zamiast tego wysyłało do mojego mózgu boleśnie żywe wspomnienia, jak to było
obmacywać cycki Poppy, kiedy pochylała się nad kościelnym pianinem.
Jej wzrok padł na moje biodra, a ja wiedziałem, że przepocone spodnie nie radzą sobie
zbyt dobrze z ukrywaniem moich myśli. Odchrząknąłem, odwróciłem się od niej i poszedłem do
kuchni.
– Nie wiedziałem, że lubisz The Walking Dead – wspomniałem lekko, przesuwając dłonią
po włączniku. Bladożółta poświata unosiła się z powojennej lampy, rzucając ukośne cienie na
salon.
– To mój ulubiony serial – odpowiedziała. – Ale nie wiem, czemu się dziwisz, że nie
wiedziałeś. Nie znamy się tak długo, a większość naszych rozmów polegała na tym, że
opowiadałam ci o moich najmroczniejszych sekretach, a nie o tym, co jest na mojej liście
Netfliksa.
Podeszła do mnie i wyciągnęła butelkę szkockiej, którą wziąłem, ruszając do kuchni
w poszukiwaniu szklanek, próbując sklecić odpowiedź – jakąkolwiek odpowiedź – ale nie
mogłem wymyślić ani jednej sensownej rzeczy.
– To oferta pokoju – powiedziała, kiwając głową w stronę macallana. – Nie mogłam spać
i chciałam przeprosić za naszą dzisiejszą kłótnię i pomyślałam, że może szkocka… Wzięła
głęboki oddech i po raz pierwszy mój wciąż zamglony snem mózg zdał sobie sprawę, że jest
zdenerwowana. – Przepraszam, że cię obudziłam – wyznała cicho. – Powinnam już iść.
– Nie – odezwałem się automatycznie, moje słowa pojawiły się instynktownie, zanim
umysł zdążył za nimi nadążyć. Na policzki wypłynął jej wdzięczny rumieniec, a w mojej głowie
coś kliknęło i teraz czułem się w pełni rozbudzony. – Idź do salonu – poleciłem, a nie
zapytałem. – Włącz kominek gazowy i poczekaj na mnie.
Zrobiła to bez pytania i ten prosty akt posłuszeństwa obudził we mnie starego mnie, mnie,
który był znany na kampusie z pewnego rodzaju doświadczenia w sypialni. Nie mogłem nic na to
poradzić, to było cholernie przyjemne uczucie mieć kobietę uległą moim wymaganiom, widzieć
kobietę tak inteligentną i niezależną jak Poppy, która pozwala mi się nią zająć, zaufać mi, że
pokieruję nią we właściwy sposób. A potem poczułem się jak idiota. Chwyciłem się blatu,
przypominając sobie zajęcia ze studiów kobiecych w college’u, feministyczną zakonnicę
w seminarium, która opisała każdy bolesny przypadek mizoginii w historii Kościoła.
Zachowywałem się jak świnia, z wielu różnych powodów. Powinienem odzyskać kontrolę, wyjść
i powiedzieć jej, że po tym, jak się napiła, musi odejść. Miałem być szczery i mieć nadzieję, że
ona to zrozumie.
Nawet jeśli mnie za to znienawidzi.
Bo zasługiwałem na jej nienawiść.
Ale najpierw drinki. Chociaż lubiłem szkocką, zwykle piłem ją sam lub z braćmi, więc
nie miałem do niej odpowiednich szklanek. W rzeczywistości nie miałem żadnego szkła do
drinków. Przyniosłem więc szkocką w dwóch wyszczerbionych kubkach do kawy.
Bądź grzeczny, bądź grzeczny, mówiłem sobie, podchodząc do niej. Nie skacz po niej.
Nie fantazjuj o pieprzeniu jej cycków. Bądź dobrym księdzem.
Zaproponowałem jej szkocką.
– Przepraszam za kubki.
Uśmiechnęła się.
– Trzeba przyznać, że mają klasę.
Przewróciłem oczami i usiadłem na krześle obok ognia, co było złym pomysłem,
ponieważ oznaczało to, że siedziała u moich stóp, a to tylko potęgowało wszystkie złe myśli.
Teraz albo nigdy, Tyler, powiedziałem sobie. Musisz to zrobić.
– Poppy – zacząłem, ale mi przerwała.
– Nie, to ja muszę przeprosić – powiedziała. – W końcu po to tu przyszłam. – Odchyliła
głowę, by spojrzeć mi w oczy, a światło z kominka rozbłysło na jej włosach, ukazując miejsca,
gdzie układały się w potargane fale. – Czuję się okropnie po tym popołudniu. Jestem pojebana
przez to, co stało się ze Sterlingiem, i z jakiegoś powodu, kiedy zacząłeś się o mnie troszczyć,
spanikowałam.
Ty i ja, razem.
– I będę szczera, bo w końcu rozmawiam z księdzem. Sprawę komplikuje to, że nie mogę
przestać o tobie myśleć przez cały ten cholerny czas i to mnie wykańcza.
Wszystko we mnie zapłonęło, ponieważ były to zarówno pierwsze, jak i ostatnie słowa,
które chciałem usłyszeć, i wzdrygnąłem się.
Spuściła zraniony wzrok, a ból przeszył mi żebra. Myślała, że odrzucam jej atrakcyjność,
odrzucam ją. Cholera, nic nie było dalsze od prawdy, ale nie było sposobu, aby to wyjaśnić, nie
gmatwając rzeczy jeszcze bardziej.
– W każdym razie – kontynuowała cichym głosem – przepraszam, że się na ciebie
rzuciłam tego popołudnia. Przepraszam też za to, co stało się w zeszły poniedziałek.
Wykorzystałam cię. Wrzuciłam na ciebie całe to gówno z mojego życia, bo byłeś blisko i byłeś
miły.
Pochyliłem się, próbując zebrać siły, by powiedzieć to, co należało powiedzieć:
– Cieszę się, że tu przyszłaś i że żałujesz. Nie, że powinnaś żałować, bo wina za to, co
stało się po twojej ostatniej spowiedzi, spoczywa wyłącznie na moich barkach. Ale cieszę się, bo
to oznacza, że rozumiesz, dlaczego to nie może się powtórzyć. Przysięgałem, że będę szanował
Boga, szanując jego dzieci, jego owieczki. Przyszłaś do mnie po pomoc, a zamiast tego ja… –
przerwałem, nie mogąc wypowiedzieć tych słów. Ale ciepło i tak napłynęło do mojego krocza,
gdy słowa z tamtego jednego popołudnia przeleciały mi przez głowę jak pociski: „Cipka.
Łechtaczka. Kutas. Dochodzę”. Nie musiałem patrzeć, by wiedzieć, że moje spodnie dresowe
były niebezpiecznie blisko ujawnienia tych myśli.
– Wykorzystałem cię – dokończyłem.
Zacisnęła usta.
– Nie wykorzystałeś mnie. Tak, mam teraz trochę gówna w życiu, ale jestem dorosłą
osobą, zdolną do podejmowania własnych decyzji. Nie jestem okaleczona, nie dorastałam
niekochana. Nie jestem pustą kartą, którą mężczyźni mogą dowolnie zapisać. Zdecydowałam się
przespać ze Sterlingiem. Pozwoliłam ci się na mnie spuścić. Chciałam tych rzeczy, a ty nie
możesz mi mówić, że tego nie chciałam. Nie możesz mi wmawiać, że byłam tylko mimowolną
obserwatorką.
Wstała, a jej policzki poczerwieniały nie tylko od ognia.
– Nie martw się. Nie będę więcej zawracać ci głowy moim ciałem. Uszanuję twoją
przysięgę, a wraz z nią twoją przestarzałą rycerskość.
To zabolało. To zabolało jak diabli, ponieważ właśnie próbowałem przywołać wszystkie
moje postmodernistyczne, feministyczne myśli, próbując stłumić tę część mojego mózgu, która
fantazjowała o tym, jak zmusić ją do czołgania się nago po podłodze ze szklanką single malta
balansującą na jej plecach.
I właśnie dlatego – jak sądzę – chwyciłem ją za ramię i przyciągnąłem między nogi.
Westchnęła, ale się nie wyrwała. Byłem na idealnej wysokości, by siedząc, ssać jej sutek przez
koszulkę, co też zrobiłem. Jej dłonie wplotły się w moje włosy, gdy jęknęła.
– Myślałam, że powiedziałeś. – Wiła się, gdy delikatnie ugryzłem, a potem powróciłem
do ssania.
– Masz rację – odparłem, wycofując się. – Nie powinienem tego robić.
Jej głowa lekko opadła, ale Poppy przytaknęła, odsuwając się, a potem chwyciłem ją za
biodra i pociągnąłem w dół, tak że opierała się na moich udach, a jej cipka natychmiast zaczęła
ocierać się o mnie uroczo i namiętnie.
– Nie powinienem przekładać cię przez kolano i dawać klapsa w tyłek za to, że jesteś
bezczelną małą dziwką i przyszłaś tu bez stanika – wydyszałem jej do ucha. – Nie powinienem
okręcać sznurów wokół twoich nadgarstków i kostek, do momentu, aż twoja cipka stanie przede
mną otworem, a potem pieprzyć cię, aż nie będziesz mogła chodzić. Nie powinienem cię
przelecieć i wyruchać w dupę, aż zaczniesz płakać. Nie powinienem zawozić cię do klubu ze
striptizem i rżnąć cię w pokoju na tyłach, żebyś zapomniała o Sterlingu i pamiętała tylko moje
imię. – Ponownie lekko ugryzłem jej sutek. – Och, Boże.
Wsunąłem dwa palce pod szorty i szarpnąłem w dół, gumka rozciągnęła się i pozwoliła
mi zerknąć na to, co już wcześniej przeczuwałem. Było tam gładkie wzniesienie jej wzgórka
łonowego i łechtaczka widoczna jak mały, miękki pączek ciała, pączek wręcz błagający
o dotknięcie.
– Dlaczego tu dziś przyszłaś, Poppy? – spytałem, dotykając jej piersi, cicho jęcząc, gdy
poczułem jej ciężar w dłoni. Drugą rękę trzymałem w jej szortach, wciąż wpatrując się w nagą
waginę. – Naprawdę przyszłaś przeprosić? A może przyszłaś tu w środku nocy, bez stanika
i majtek, żeby mnie skusić? Wiesz, że to grzech. Świadome doprowadzenie innej osoby do
niewłaściwego działania lub myśli. Nie, nie uciekaj teraz.
Zaczęła się odsuwać, a ja wiedziałem, że wysyłam tak sprzeczne sygnały, że były nie
tylko mylące, ale także pomieszane, niezrozumiałe. Wtedy mruknąłem:
– Jeszcze jeden. Daj mi jeszcze jeden.
Co jeszcze? Zastanawiałem się, nawet gdy to mówiłem. Jeszcze jeden orgazm? Dla niej?
Dla mnie? Jeszcze jedna szansa? Jeszcze jedno spojrzenie, jeszcze jeden posmak, jeszcze jedna
minuta udawania, że nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy byli razem?
I wtedy zbladłem. To był głupi sposób na sformułowanie tego – bycie razem – jak gdyby
mój pociąg do Poppy Danforth był czymś więcej niż trzy lata celibatu w zetknięciu
z najseksowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Jakby była jakaś sekretna część mnie,
która chciała zrobić coś więcej niż tylko ją pieprzyć, chciała zabrać ją na kolację, zrobić jej
śniadanie i zasnąć z nią w ramionach.
Wpatrywała się we mnie przez cały czas, gdy o tym myślałem, patrząc wygłodniałymi,
orzechowymi oczami, głodnymi ustami i tymi cyckami tak jędrnymi i miękkimi pod koszulką.
– Dziś wieczorem – powiedziałem jej. – Zrobimy to. Potem nic więcej.
Przytaknęła, a później przełknęła, jakby zaschło jej w ustach. Obserwowałem, jak porusza
się jej gardło.
– Na kolana – rozkazałem chrapliwie.
Posłusznie uklękła między moimi nogami i spojrzała na mnie przez długie, ciemne rzęsy,
które nawiedzały moje myśli na jawie.
– Zdejmij koszulkę.
Ściągnęła bawełnianą koszulę przez głowę i rzuciła na podłogę, a ja musiałem wcisnąć
dłonie w spodnie dresowe, aby powstrzymać się od rzucenia się na nią i zerżnięcia natychmiast,
bo, kurwa mać, te piersi były idealne. Bladokremowe z ciemnoróżowymi sutkami, wystarczająco
małe, by zakryć je opuszką palca, ale wystarczająco duże, bym mógł z łatwością wziąć je do ust.
Chciałem zobaczyć, jak mój kutas wsuwa się między te cycki, chciałem poczuć na nich swój
wytrysk, poczuć, jak przyciskają się do mojej klatki piersiowej, podczas gdy ja napieram na nią
swoim ciałem.
Ale nie byłoby końca rzeczom, które chciałem zrobić tej małej owieczce, bez względu na
to, ile razy i na ile sposobów ją miałem. Kreowała we mnie tę nienasyconą otchłań, ziejącą
przepaść pożądania, i nawet we mgle widziałem, jak niszczycielskie będzie to uczucie, jeśli go
nie powstrzymam.
A powstrzymam wkrótce… tylko nie teraz.
Zsunąłem pasek spodni na tyle, by uwolnić kutasa, zostawiając na sobie koszulkę.
Lubiłem być ubrany, gdy się pieprzyłem, zawsze lubiłem; nie ma nic bardziej podniecającego niż
naga kobieta wspinająca się po tobie, mrucząca u twoich stóp i piszcząca na twoich kolanach,
a wszystko to, gdy jesteś w pełni ubrany. (I tak, zdaję sobie sprawę, że jest to również
popieprzone pod względem feminizmu i tak dalej. Przepraszam).
Poppy skręcała się i dłonią dryfowała w stronę cienkiego materiału między nogami,
pieszcząc się.
– Zostawiłaś mokrą plamę na mojej nodze, owieczko – powiedziałem, spoglądając w dół
na swoje udo, gdzie jej soki przesiąkły przez materiał szortów i moich spodni. – Chcesz czegoś?
– Chcę dojść – wyszeptała.
– Ale możesz dojść, kiedy tylko zechcesz. Przyszłaś tu dziś, bo chcesz czegoś innego.
Czego?
Zawahała się, a potem odpowiedziała.
– Chcę, żebyś sprawił, że dojdę.
– Wiesz, że nie powinnaś prosić.
– Wiedziałam, że źle jest prosić… albo chcieć.
Wypuściłem powietrze. To było złe. Wszystko, tak bardzo złe. I Jezu, pomóż mi,
z jakiegoś powodu to wszystko robiło się jeszcze słodsze.
– Liż! – rozkazałem, wskazując na kutasa.
Ręce wciąż opierałem na udach; nie zawracałem sobie głowy trzymaniem go dla niej.
Zamiast tego siedziałem i patrzyłem, jak jednym długim ruchem przejechała językiem od
podstawy do czubka. Wbiłem palce w krzesło, sycząc, gdy znowu to powtórzyła. Zapomniałem,
jakie to było dobre, jak gładki, śliski i miękki może być kobiecy język, jaką przyjemność
sprawiał, gdy śledził żyłki wzdłuż wrażliwego spodu mojego fiuta i kreślił delikatne kółka wokół
czubka.
Posłuszna owieczka nie robiła nic więcej poza lizaniem. Dłonią wciąż pieściła się między
nogami, a jej oczy wpatrywały się w moje w słabym świetle.
– Ssij teraz – powiedziałem.
Szybki błysk uśmiechu – uśmiechu, który krzyczał o Lidze Bluszczowej, analizie
finansowej i smaku dobrego szampana – a potem jej głowa zamieniła się w kołyszącą się masę
ciemnych fal między moimi nogami.
Teraz naprawdę jęknąłem. Czy był jakiś widok, za którym tęskniłem bardziej niż ten?
Głowa poruszająca się ochoczo między moimi udami? Ale potem pomyślałem o tamtym
poniedziałku w kościele, jak pochyliła się nad pianinem, a jej cipka stała się jedyną rzeczą, jaką
widziałem. Siedziała na mnie, ocierając się łechtaczką o mój trzon.
Było wiele widoków, które przegapiłem.
Moje biodra i nogi praktycznie wibrowały z tłumionej potrzeby wepchnięcia się w jej usta
i pozwoliłem sobie na odrobinę, wplatając dłonie w jej włosy i przytrzymując ją nad moim
kutasem, pchając biodrami w górę, aż uderzyłem w tył jej gardła, drżąc, gdy wysunąłem się
z powrotem. Usta, zęby, język i podniebienie, wszystko to głaskało mnie, podsycając jeszcze
większy płomień. Nigdy wcześniej mi tak nie stał, to pewne, a kiedy oderwałem jej usta od
mojego fiuta, mogłem zobaczyć każdą żyłę, mogłem poczuć boleśnie nabrzmiały trzon pulsujący
aż do czubka.
Wtedy już nie miałem żadnych wątpliwości, że muszę spróbować jej waginy. Jeśli to miał
być ostatni raz, jeśli to było to, musiałem to zrobić. Znaczy się, już popełniałem grzech
śmiertelny, pozwalając jej na obciąganie. Czy pogorszyłoby się jeszcze bardziej, gdybym znowu
pocierał jej cipkę o siebie?
Albo gdybym wsunął się w nią tylko częściowo? To wciąż nie był prawdziwy seks, nie do
końca, i zaraz bym go wycofał. Chciałem to poczuć tylko raz. Tylko raz.
Cholera, brzmiałem jak nastolatek. Nie obchodziło mnie to w tym momencie,
z najtwardszym kutasem na świecie i najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem, wciąż
klęczącą przede mną, z rozchylonymi ustami i dziurką wijącą się w nieskrywanym pragnieniu.
– Zdejmij spodnie i połóż się na blacie – rozkazałem.
Wstała, zdjęła szorty i poszła do kuchni (gdzie na szczęście wszystkie rolety były
zaciągnięte) i wskoczyła na blat.
Podszedłem do niej powoli, a moja krew zaczęła niebezpiecznie wrzeć, bo wiedziałem, że
zbliżam się do krawędzi, do punktu bez powrotu, ale chciałem, chciałem rzucić się w nieznane,
jeśli tym nieznanym była Poppy. Trudno przejmować się czymkolwiek innym.
Gdy zbliżyłem się do blatu, poczułem jej zapach, mieszankę miłosnych soków i czystego
mydła z nutą lawendy. Rozsunąłem jej nogi tak szeroko, jak pozwalał na to blat, sięgając za nią
i przysuwając do krawędzi, tak że kiedy się do niej przycisnąłem, mój kutas wtulił się w jej
wargi.
Oblizała czerwone usta i spojrzała mi w oczy. Oblizała wargi, jakby była drapieżnikiem,
który chce mnie pożreć, ale to nie tak działało, wcale nie, i nagle zapragnąłem rozmazać tę
czerwoną szminkę, wciąż idealną o trzeciej nad ranem, jakby nałożyła ją ponownie, zanim tu
przyszła. Tak, kiedy z nią skończę, ten starannie nałożony kolor będzie wszędzie, a ona poczuje
się naznaczona, zdobyta.
Pochyliłem się do przodu i pocałowałem ją po raz pierwszy.
Usta miała tak miękkie, jak się spodziewałem – nawet miększe – ale jednocześnie
zaskoczyła mnie ich jędrność. Gdybym nie żył życiem, które prowadziłem przed włożeniem
sutanny, nie zrozumiałbym jej oporu. Ale tak było i rozumiałem.
– Chcesz, żebym o to walczył, owieczko? – mruknąłem, muskając jej usta.
Przytaknęła bez tchu.
– Chcesz, żebym ci go ukradł?
Kolejne skinienie głową.
– Wymusić to na tobie?
Drżący wydech. I w końcu kolejne skinienie głową. Moja mała owieczka chciała ostro,
a ja byłem gotowy, żeby jej to dać.
Moje usta stały się nieubłaganą siłą, aktem natury – aktem Boga – i chwyciłem tył jej
głowy tak mocno, jak tylko się odważyłem, przyciskając jej twarz do mojej. Wbiłem się w nią
biodrami, ocierałem, a wolną ręką chwyciłem za pierś, przyciskając ją do swojej klatki piersiowej
i chwytając tak mocno, że czuła każdą opuszkę palca jako jasny punkt bólu. Powoli, och, tak
powoli jej usta otworzyły się na mnie, a kiedy nasze języki zetknęły się w plątaninie gładkości
i obietnicy, prawie straciłem panowanie nad sobą.
Jej usta były zachłanne, ale moje jeszcze bardziej i walczyliśmy ze sobą, kto kogo pożre
szybciej, kto może wziąć to, czego chce, kto może wziąć najwięcej, a wkrótce była wijącą się
formą gładkich mięśni i miękkich krzywizn, jej biodra szarpały się z moimi, a ręce wplatały się
w moje włosy i drapały po plecach.
Kiedy w końcu przerwałem nasz pocałunek, z satysfakcją zauważyłem, że szminka
rzeczywiście się rozmazała. Pasowała do jej rozmazanego eyelinera i potarganych włosów,
pasowała do jej rąk chwytających mój tyłek.
– Chcę być w tobie – powiedziałem. – Tylko trochę. Tylko po to, by to poczuć.
– O Boże – odetchnęła. – Proszę. To wszystko, o czym marzę, odkąd się poznaliśmy.
– Musisz pozostać nieruchomo, naprawdę nieruchomo – ostrzegłem ją. – Będziesz się
grzecznie zachowywać?
Przygryzła wargę i skinęła głową, a wtedy wziąłem się w garść. Nie mogłem uwierzyć, że
robię to w kuchni mojej własnej pieprzonej plebanii – nie żeby było to gorsze niż podłoga
w kościele. Ale z jej rozłożonymi nogami, gdy nadal dyszała od pocałunków, nie mógłbym
przestać, nawet gdybym próbował. I zdecydowanie nie chciałem próbować.
Powstrzymując się, przycisnąłem główkę kutasa do jej łechtaczki i powoli przesunąłem
w stronę jej tyłka. Zadrżała w sposób, który powiedział mi, że nie ma nic przeciwko temu, a ja
będę musiał dodać to do rzeczy, których gorzko żałuję. Przesunąłem się w górę, ponownie
omijając jej szparkę i docierając do łechtaczki. Wiła się z udręki, a ja miałem ochotę pocałować
jej twarz – albo spuścić się na nią, któreś z tych. Po kilku kolejnych ruchach nie mogłem już
dłużej czekać, musiałem to zrobić, bo inaczej mógłbym umrzeć na miejscu.
Oparłem czoło o jej czoło, oboje patrzyliśmy w dół, obserwując, jak mój czubek naciska
na nią i powoli wsuwa się do środka. Zatrzymałem się, gdy koniuszek kutasa znalazł się w jej
wnętrzu, a potem zamarłem z drżącymi mięśniami.
Oboje wpatrywaliśmy się w ten niesamowity widok: ja w jej wnętrzu, ksiądz smakujący
zakazany owoc i ledwo mogący powstrzymać się przed zjedzeniem go w całości.
– Jakie to uczucie? – wyszeptała.
– Czuję się… – W tym momencie mój głos był zaledwie sapnięciem. – Czuję się jak
w niebie.
Była taka ciasna, jej wagina ściskała mój czubek i nie było słów, by opisać, co ta mokra
śliska skóra robiła ze mną, ponieważ na nowo kształtowała mój umysł i duszę, moją przyszłość
i całe życie. To było uczucie tak podstawowe i pierwotne, tak rozkoszne, że zabiłbym, by je
poczuć, zabiłbym kogoś teraz, jeśli oznaczałoby to, że znów mógłbym włożyć kutasa w tę
kobietę.
Kilka centymetrów potępienia i wszystko, o czym mogłem myśleć, to zanurzenie się
głębiej w piekle.
Przechyliła się do przodu odrobinę, nie mogąc się powstrzymać, zachłanna owieczka, a ja
chwyciłem ją za szyję, nogi trzęsły mi się z wysiłku powstrzymania wytrysku, tak bliskiego od
tego jednego małego ruchu.
– Kurwa, nie ruszaj się, bo dojdę wcześniej, niż chcę, a jeśli tak się stanie, to wezmę cię
na kolana i dam klapsa w tyłek, aż nauczysz się słuchać – powiedziałem surowo.
Moje polecenie miało przewidywalny efekt w postaci gęsiej skórki na jej ramionach.
Oddychała głośno i ciężko w małej kuchni.
– Kurwa – wyszeptała. – Kurwa. To jest najbardziej podniecająca rzecz, jaką
kiedykolwiek robiłam.
Była to prawdopodobnie najgorętsza rzecz, jaką kiedykolwiek ja również robiłem, a przez
całe życie robiłem podniecające rzeczy wielu podniecającym kobietom – ale żadna z nich nie
była taka jak Poppy.
Czerwonousta i błękitnokrwista. I, kurwa, najbardziej napalona kobieta, jaką
kiedykolwiek spotkałem.
– Chcę poczuć, jak dochodzisz przy mnie – wyszeptałem, wciąż opierając czoło o jej
czoło, a nasze oczy wróciły do miejsca, w którym pozostawaliśmy połączeni. Wiedziałem, że nie
zapomnę tego tak długo, jak będę żył, i nie chciałem, żeby ona też zapomniała.
– To nie potrwa długo – oznajmiła, a potem zaśmiała się cicho i zacisnęła się ciasno
wokół mnie. Syknąłem, chwytając się blatu, by nie wytrysnąć.
– Przepraszam – wyszeptała, a ja w odpowiedzi przesunąłem dłoń po jej nodze, aż
dotarłem do łechtaczki i zacząłem ją pocierać.
– Nie ruszaj się – przypomniałem, patrząc, jak moja duża dłoń, opalona i zrogowaciała od
wszystkich dorywczych prac, które wykonywałem w kościele, wciska się w jej miękkie, różowe
ciało, patrząc, jak drży wokół czubka mojego penisa.
– Staram się nie ruszać – mruknęła, a ja mogłem powiedzieć, że tak było, mogłem
powiedzieć, że chciała zobaczyć siebie dochodzącą wokół mnie tak samo jak ja. Zwiększyłem
siłę i tempo moich pchnięć.
– Sprośna dziewucha – wyszeptałem. – Tak niegrzeczna, że pozwoliła mi włożyć go
w siebie. Podoba ci się to, jak leżysz z rozłożonymi nogami wykorzystywana w ten sposób?
Założę się, że lubisz też sprośne wyzwiska.
– Proszę – jęknęła.
– Co proszę, owieczko?
Ledwo mogła teraz mówić. Oparła głowę o szafki i wygięła plecy, przyciskając piersi do
mojego torsu.
– Wyzwiska – powiedziała. – Lubię… wyzwiska…
Kurwa. Naprawdę chciała mnie zabić. Śmierć przez podniecenie. Śmierć przez wieczną
erekcję.
– Jesteś dziwką, Poppy? – Pochyliłem głowę i przyssałem się do sutka, delektując się
tym, jak furkocze na nim mój język, jak twardnieję podczas ssania. – Z pewnością zachowujesz
się jak dziwka, zmuszając mnie do takiego zachowania. Zmuszasz mnie do łamania wszelkiego
rodzaju zasad, a ja nienawidzę łamać zasad. – Przeniosłem się na jej szyję, całując i gryząc. –
Weźmiesz go wszędzie, gdzie się da, prawda?
– Jestem… – Wzięła wdech, nie mogąc skończyć, ale nie musiała, bo właśnie dochodziła,
a jej ciało poruszało się, jakby goniło fale przyjemności, które przez nie przepływały. Raz za
razem jej cipka zaciskała się na główce mojego kutasa, ściskając go i pulsując, a sama
świadomość, że mogę sprawić, że dojdzie przy zaledwie najpłytszej penetracji, doprowadzała
mnie niemal do szaleństwa.
Opadła w moje ramiona, opierając mi głowę na ramieniu.
– Twoja kolej – zaordynowała, dotykając mnie.
Zacząłem się wysuwać, ale złapała mnie za biodra i powstrzymała.
– Nie – powiedziała. – We mnie.
– Poppy – zaprotestowałem.
– Biorę pigułki. – Jej szczęka zacisnęła się, gdy spojrzała na mnie. – Chcę zobaczyć, jak
z ciebie wytryska. Chcę go tam, gdzie jego miejsce. We mnie. Proszę, Tyler. Jeśli to ostatni raz,
daj mi tę jedną rzecz.
Tyler. Nigdy wcześniej mnie tak nie nazwała. I leżało to teraz u podstawy mojego
kręgosłupa, podsycane jej sprośnymi słowami – która kobieta błagała o to? Jaką kobietę to
podniecało?
Ale szczerze mówiąc, zgodziłbym się na wszystko, nieważne, jak ryzykowne, więc
skinąłem głową, zaciskając szczękę.
Oparła się plecami o szafki, podnosząc pięty na wysokość blatu. Zmiana jej pozycji nie
spowodowała, że wszedłem w nią głębiej, ale pozwoliła jej zacisnąć się wokół mnie, a mój
wytrysk zbliżał się nieuchronnie. Przesunęła dłońmi po piersiach, przesuwając kciukami po
wciąż nabrzmiałych sutkach, ściskając piersi razem i rozsuwając je, podkreślając, jak kurewsko
były soczyste i podniecające.
Boże, musiałem pompować.
Potrzebowałem napierać.
Chciałem się pieprzyć.
Potem jej palce powędrowały do łechtaczki i znów zaczęła się nakręcać, palce drugiej
ręki wsuwały się i wysuwały z jej ust, a ja byłem kurewsko oszołomiony, tymi ustami, tymi
niegrzecznymi ustami, ustami, które wcześniej przy kominku sprawiły, że stanął mi jak cholera.
A potem – niegrzeczna dziewucha – poruszyła biodrami tak nieznacznie, wypinając je na tyle, by
wepchnąć się na mnie i wysunąć najmniejszy kawałeczek, tak mokry, tak ciasny. I stało się.
Wbiła się aż po jaja i ponownie w górę kutasa, i oboje patrzyliśmy, jak to się dzieje, jak moje
biodra szarpią się, a mięśnie brzucha podskakują, a potem wytryskuję. Ledwo stałem na nogach
i ledwo mogłem oddychać, gdy niemal mnie rozerwało, mój pierwszy orgazm w kobiecie od lat,
ale zmusiłem się, by stać nieruchomo, bo chciałem zapamiętać ten moment na zawsze, kapiące
nasienie, jej mokrą cipkę i nogi rozłożone w uświęconym powitaniu. Pulsowanie w końcu,
w końcu zwolniło, a ona położyła głowę na mojej piersi, wydając to szczęśliwe, zadowolone
westchnienie. Serce ścisnęło mi się w klatce piersiowej, domagając się wszystkiego, czego
chciało teraz, gdy mogło być słyszane ponad moją szalejącą żądzą.
– Cholera – mruknąłem, pochylając się do przodu i wciskając twarz w jej słodko
pachnące włosy. – Co ty mi robisz?
Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę, żadne z nas nie chciało, by to się skończyło, ale
wtedy włączyła się klimatyzacja, dmuchając na nas zimnym powietrzem, a Poppy zadrżała,
wciąż naga. Kazałem jej zostać na blacie, a sam wziąłem myjkę i umyłem ją ciepłą wodą,
a potem pomogłem jej znaleźć ubrania i odprowadziłem do drzwi.
– Zobaczymy się jutro na mszy? – spytała.
– Poppy.
– Wiem, wiem – przerwała mi ze smutnym uśmiechem. – Jutro zaczniemy od nowa.
Czysto. W czystości.
– Dobrze, ale nie to chciałem powiedzieć.
Zmarszczyła brwi.
– Co chciałeś powiedzieć?
Pochyliłem się i musnąłem wargami jej usta. Ostatni raz. Ostatni pocałunek.
– Chciałem ci podziękować. Za szkocką i za… to, co się właśnie wydarzyło.
Mrugnęła do mnie, a potem zamknęła oczy, gdy pogłębiłem nasz pocałunek, smakując
każdy centymetr jej ust, liżąc ją tak delikatnie i z miłością, jak robiłem to wcześniej zaciekle. Nie
chciałem ruszać się z tego miejsca, chciałem tylko smakować ją, oddychać powietrzem, które
dzieliliśmy, i czuć ciepło jej ciała przy moim – a także udawać, że nie czekam na tsunami
poczucia winy i dożywotnią pokutę.
– Dobranoc – wyszeptała mi przy ustach.
– Dobranoc, owieczko – odpowiedziałem.
Odsuwanie się od niej było jak stąpanie po odłamkach szkła. Nie mogłem się
powstrzymać, miała tak wielkie oczy i była tak otwarta na moją miłość, a instynkt bardziej niż
cokolwiek innego sprawił, że nakreśliłem mały krzyżyk na jej czole.
Błogosławieństwo.
I, miejmy nadzieję, obietnica, że będzie lepiej.
6
Drugi list do Tymoteusza 2:22.
10

ój telefon zabrzęczał gwałtownie na blacie.


Był poniedziałek, dwa dni po nie do końca prawdziwym seksie, a ja myślałem o tym, że
za kilka minut spotkam się z Poppy na lunchu. Czyściłem blat i przypominałem sobie, jaki widok
roztaczał się z tego miejsca dwie noce temu.
Nawet nie próbowałem odgadnąć, co zawierał tekst. Był od biskupa Bove’a, a mój szef
był nie tylko okropny w pisaniu esemesów, ale także bardzo niepewny siebie z powodu swoich
okropnych esemesów, więc wiedziałem, że zadzwoni zaraz po wysłaniu wiadomości, aby
upewnić się, że ją otrzymałem (a następnie mi ją wytłumaczy).
I rzeczywiście, chwilę później zadzwonił telefon, a w kuchni rozbrzmiała piosenka
z motywem przewodnim The Walking Dead. Normalnie zanuciłbym kilka taktów, byłbym
bardziej niż szczęśliwy, mogąc porozmawiać z szorstkim, pryncypialnym człowiekiem, który
reformował naszą diecezję i walczył o reformę razem ze mną, ale dziś czułem tylko kłujący
niepokój, jakby wiedział, co zrobiłem dwie noce temu. Jakby domyślił się tego w chwili, gdy
usłyszał mój głos.
– Halo?
– Czy wybierasz się na Środkowoamerykański Kongres Kleryków w przyszłym roku? –
zapytał biskup Bove, przechodząc od razu do rzeczy. – Chcę zorganizować panel. I chcę, żebyś
w nim uczestniczył.
– Jeszcze się nie zdecydowałem – odpowiedziałem i zdałem sobie sprawę, że moje dłonie
się pocą, jakbym został wezwany do biura biskupa, zatrzymany czy coś w tym rodzaju. Cholera.
Jeśli czułem się tak zdenerwowany przez telefon, to co bym zrobił, gdybym spotkał go osobiście?
– Myślę, że to w końcu ten rok, w którym dostaniemy panel, o który się staraliśmy –
kontynuował biskup. – Wiesz, jak długo na to nalegałem.
Panel, o który się staraliśmy… panel do spraw nadużyć. Biskup Bove składał propozycje
do organizacji kształcenia ustawicznego duchowieństwa przez ostatnie cztery lata i za każdym
razem dostawał odmowę. Ale przywództwo w organizacji zmieniło się, młodsi organizatorzy byli
odpowiedzialni i wiedziałem, że Bove został prywatnie poinformowany, że w końcu otrzyma
swój kontrowersyjny panel.
Ale jak miałem siedzieć w hotelowej sali balowej, wpatrując się w morze księży
i ośmielając się pouczać ich o niebezpieczeństwach związanych z niewłaściwą seksualnością
księży? Spojrzałem w dół na blat, gdzie posuwałem Poppy. Nie do końca. Nie do końca, ale
wystarczająco, by dojść. Wystarczająco, by doszła. Przetarłem oczy, próbując odgonić ten widok.
Czy przysięga może nie być do końca złamana? Czy grzech może nie być do końca
popełniony?
Oczywiście, że nie. I nawet jeśli nikt nigdy się o tym nie dowie, zdałem sobie sprawę, że
zniszczyłem swoją wiarygodność wobec samego siebie, a może to było gorsze niż zniszczenie
mojej publicznej wiarygodności. W co ja się wpakowałem? Czy kiedykolwiek będę w stanie
pozwolić sobie mówić – głosić – o rzeczach, na których najbardziej mi zależało?
– Tyler?
– Jeśli dostaniesz panel, będę tam – mamrotałem, wciąż pocierając oczy. Widziałem
iskry.
Lepsze to niż moje grzechy.
– Wiedziałem, że będziesz. Jak tam w Świętej Małgorzacie? Jak Millie? W zeszłym
tygodniu zgotowała piekło diecezjalnemu księgowemu za zgubienie kwartalnych raportów
podatkowych. Słyszałem, że doprowadziła biedaka do łez.
– Wszystko jest w porządku, wszystko idzie naprawdę dobrze – skłamałem.
–Przygotowuję się do jesiennych zajęć dla młodzieży.
I wiesz, w połowie, kurwa, pełnych nadziei konwertytów.
– Dobrze. Jestem z ciebie dumny, Tyler. Nie mówię tego wystarczająco często, ale praca,
którą wykonałeś w tym mieście, była niczym innym jak cudem.
Przestań, błagałem go po cichu. Proszę, przestań.
– Wykonujesz dzieło Chrystusa, Tyler. Jesteś takim przykładem.
Proszę, przestań.
– Cóż, to wszystko. A o panelu napiszę, jak tylko się dowiem.
– Jesteś tego pewien?
– Dobrze, zadzwonię. Do widzenia, Tyler.
Rozłączyłem się i przez chwilę wpatrywałem w telefon. Obudziłem się, wmawiając sobie,
że wczorajszy dzień był moim początkiem. Początkiem czystości. I że dzisiaj będzie jeszcze
łatwiej. Dlaczego więc czułem się tak, jakby moje grzechy wciąż mnie prześladowały? Wciąż
depczą mi po piętach?
Bo ich nie wyznałeś, Tyler.
Byłem idiotą. Powinienem był to zrobić na samym początku. Co tydzień siadałem po
jednej stronie konfesjonału – dlaczego nie przyszło mi do głowy, by poszukać pomocy po drugiej
stronie? Szukać rozgrzeszenia i odpowiedzialności, których potrzebowała każda osoba?
Następny tydzień. W następny czwartek pojadę do Kansas City, by odwiedzić mojego
spowiednika – człowieka, z którym chodziłem do seminarium – a potem zjem obiad z mamą
i tatą i wszystko będzie o wiele lepsze.
Poczułem ulgę na myśl o tym planie.
Wszystko będzie dobrze.

Poppy przyszła wczoraj rano na mszę i szukała mnie później, aby ustalić plany na
dzisiejszy lunch. Chciałem zjeść z nią lunch wtedy – albo zjeść ją na lunch, nie byłem pewien –
ale uciekła, gdy tylko uzgodniliśmy szczegóły, a potem zalał mnie zwyczajowy tłum
oczekujących po mszy. Czy próbowała zachować dystans? A jeśli tak, to czy dlatego, że tego
chciała? A może w ramach wyświadczonej mi przysługi?
Myśl o tym, że od tej pory będziemy się tak zachowywać wobec siebie – służbowo
i szorstko – sprawiła, że poczułem się wyjątkowo nieszczęśliwy.
Co było głupie, bo tego właśnie chciałem – nie, tego powinienem chcieć – ale nie
chciałem. Pragnąłem obu – życia, w którym byliśmy parafianką i księdzem, oraz życia, w którym
byliśmy mężczyzną i kobietą – i z każdą chwilą mijającą bez moich ust na skórze Poppy, coraz
więcej mojej siły woli ulatywało, aż zostałem z niewygodną świadomością, że zniosę każde
poczucie winy lub karę, jaką będę musiał ponieść, by znów jej dotykać.
Dziś te myśli wciąż krążyły mi po głowie, gdy zbierałem swoje rzeczy i szedłem dwie
przecznice do najbliższej winiarni. Spodziewałem się zobaczyć Poppy samą, ale byłem mile
zaskoczony, gdy okazało się, że rozmawia z Millie w ogrodzie winnym, z otwartą butelką czegoś
białego i schłodzonego na stole.
Poppy pomachała mi.
– Zaprosiłam Millie. Mam nadzieję, że to w porządku?
– Oczywiście, że w porządku – przerwała Millie, zanim zdążyłem odpowiedzieć. – Ten
chłopak ledwo potrafi określić czas, a co dopiero zaplanować budżet na duży projekt.
Kpiąco zmarszczyłem brwi.
– Muszę ci powiedzieć, że w tej torbie mam bardzo uporządkowany stos karteczek
samoprzylepnych i serwetek barowych.
Millie skrzywiła się, jakbym potwierdził wszystkie jej najczarniejsze obawy. Zerknąłem
na Poppy, jakaś niedojrzała część mnie chciała się upewnić, że się roześmiała, a potem
żałowałem, że to zrobiłem, gdy zobaczyłem, jak cudownie wygląda. Włożyła turkusowe obcisłe
dżinsy i tak samo obcisłą koszulkę z miękkiej cienkiej bawełny przypominającą tę, którą miała na
sobie w sobotni wieczór… koszulkę, przez którą ssałem jej sutki. Włosy splotła w niedbały
warkocz przerzucony przez jedno ramię, a jej oczy miały bardziej zielony niż brązowy odcień
w świetle słonecznym wpadającym przez winorośl pokrywającą pergolę. Usta znów pomalowała
tą charakterystyczną czerwienią. Dlaczego musiała być taka seksowna przez cały ten cholerny
czas?
– Usiądź, chłopcze, zanim riesling się nagrzeje – poleciła Millie. – A teraz, Poppy,
powiedz ojcu Bellowi to, co właśnie mi powiedziałaś.
Przysunąłem sobie krzesło z kutego żelaza i usiadłem, pocąc się we
wczesnowrześniowym upale. Millie nalała trzeci kieliszek chłodnego wina, a ja przyjąłem go,
wdzięczny, że mam coś, na co mogę patrzeć poza Poppy.
– Cóż – zaczęła Poppy – na początek nie jestem zaznajomiona z tym, co robicie w celu
zbierania funduszy lub co robiliście w przeszłości, więc nie chcę nadepnąć nikomu na odcisk.
– Nie nadepniesz – obiecałem.
– Ale powiedz mi, jeśli to zrobię. W końcu to twój projekt.
– To projekt kościoła – sprostowałem. – A ponieważ przychodzisz do Świętej
Małgorzaty, powiedziałbym, że to także twój projekt.
Zarumieniła się radośnie, jakby to ją ucieszyło, kreśląc kółka wokół krawędzi iPada, gdy
mówiła. Przypomniałem sobie, co myślałem o niej podczas naszego spotkania, że była urodzoną
wolontariuszką, kimś, kto uwielbia pomagać. Gdy mówiła, widziałem w jej oczach
podekscytowanie i cel.
– Zauważyłam, że Weston ma ogromną liczbę sezonowych festiwali, co nie jest niczym
niezwykłym dla miasta, do którego wpada się na krótki odpoczynek – kontynuowała. – Na
stronie internetowej kościoła reklamujecie otwarte drzwi dla odwiedzających festiwal. Czy
kiedykolwiek zrobiliście coś więcej?
– Nie bardzo – odpowiedziała Millie.
– A ilu gości zazwyczaj odwiedza kościół?
Próbowałem sobie przypomnieć.
– Trzech? Czterech?
Poppy skinęła głową, jakbym udowodnił jej rację.
– Myślę, że festiwal to doskonała okazja, by przyciągnąć więcej darczyńców, jeśli
wykorzystamy go we właściwy sposób. Ten budynek ma ponad sto lat i właśnie dla tego uroku
ludzie tu przychodzą. To i alkohol. Ustawimy się więc na chodniku, rozdamy lokalne wino
i whiskey z destylarni, ale trzymajmy się z dala od typowych kościelnych wyprzedaży. Ludzie
nie przychodzą kupować książeczek z przepisami czy różańców. Przychodzą, żeby zobaczyć.
A ty dajesz im alkohol za darmo, więc podświadomie czują się wobec ciebie zobowiązani.
Widziałem teraz Poppy w wydaniu biznesowym, jak sprawnie i z łatwością przedkładała
swoje argumenty, obracając rysik w palcach podczas mówienia. Widziałem zamożną dziewczynę
ze szkoły zarządzania, absolwentkę Dartmouth, kobietę stworzoną z myślą o dużych zarządach
i korporacyjnych zwycięstwach.
– Tak czy inaczej, sprawiasz, że kościół stanie się miejscem docelowym dla ludzi
błąkających się po okolicy. To krok pierwszy. Ale co ważniejsze, należy dotrzeć do lokalnych
gazet i stacji telewizyjnych w Kansas City. Święta Małgorzata zostanie tematem lokalnych
wiadomości, które rozchodzą się viralowo na Twitterze i Facebooku. Kościół ma na celu
zachowanie tradycji Środkowego Zachodu. Kładziesz nacisk na rzeczy, które według Millie
zamierzasz zrobić: zachować oryginalne okna, przywrócić oryginalne drzwi z twardego drewna
i naprawiać stare kamienne elementy. Ludzie kochają takie rzeczy. A potem krok trzeci, który
jest tak naprawdę krokiem zerowym, ponieważ wykonujesz tę część przed zrobieniem
czegokolwiek innego. Tworzysz Kickstarter dla renowacji, dzięki czemu gdy historie są
emitowane, a posty ponownie publikowane, ludzie mogą łatwo śledzić dalsze działania. W ten
sposób zwiększysz swój zasięg zbierania funduszy z obszaru Weston do całej metropolii Kansas
City, a być może nawet dalej.
Ta kobieta była cholernie mądra.
– Dlaczego więc nie zrobić po prostu Kickstartera i wiadomości?
– Ponieważ – odpowiedziała, pochylając się do przodu – musisz sprowadzić tłum ludzi do
kościoła, aby zobaczyli go na własne oczy, poznali jego historię i potencjalną renowację.
Potrzebujesz ich, by wrócili tam, skąd przybyli, i zasiali ziarno. To oni z największym
prawdopodobieństwem zaczną udostępniać i tweetować, to oni pomogą ci przezwyciężyć ten
pierwszy etap bezwładności, ponieważ są teraz zaangażowani, spędzili czas i energię w Świętej
Małgorzacie. Są twoimi uczniami. Nauczasz ich, a potem mówisz: „Idź i czyń podobnie”.
– Czytałaś Biblię – powiedziałem z uznaniem.
Uśmiechnęła się.
– Tylko trochę. Millie zaprosiła mnie na spotkanie w przyszłym tygodniu. Ten werset był
na odwrocie broszury.
Spotkania „Przyjdź i zobacz” były przeznaczone dla osób zainteresowanych dołączeniem
do Kościoła i teraz nadeszła moja kolej, aby ukryć radosną reakcję. Pomimo tego, co poszło nie
tak między nami, nadal była szczerze zainteresowana zgłębianiem wiary.
– Myślę, że twój pomysł brzmi fantastycznie – stwierdziłem. – Wyczerpaliśmy już
wszystkie dostępne środki i sądzę, że nasza parafia nie ma już funduszy. Mówisz, że to takie
proste, ale jak drogie będzie oferowanie darmowego wina? Jak w ogóle skontaktować się
z dziennikarzami?
Poppy chwyciła zębami nasadkę swojego rysika i zaczęła notować na iPadzie.
– Zajmę się tym. Tutejsze winnice przekażą wino; to proste. A stacje informacyjne
zawsze szukają nowych informacji, więc wystarczy wysłać maila, co zrobię jeszcze w tym
tygodniu. Założę też Kickstartera. Zobaczysz, to nie jest aż tak dużo pracy.
– Wydaje mi się, że bardzo dużo – przyznałem. – To znaczy, myślę, że masz rację, i chcę
to zrobić, ale wydaje mi się, że to całkiem sporo.
– Okej, wygląda na dużo, ale naprawdę, obiecuję, że tak nie będzie. Zwłaszcza że ja się
tym zajmę. Wszystko, co będziesz musiał zrobić, to być czarującym i uśmiechać się do kamery.
Millie poklepała mnie z uznaniem po ramieniu.
– Jest w tym dobry. Jest naszą tajną bronią.
Poppy przeniosła wzrok na mnie.
– Tak, jest.
Spędziliśmy resztę godziny na planowaniu, decydując, który festiwal ma największy sens
dla naszej zbiórki pieniędzy (Irish Fest) i kto będzie robił co (Poppy zrobi większość, a Millie i ja
zgodziliśmy się zostać zwerbowani wszędzie tam, gdzie będziemy potrzebni, dając Poppy nasze
osobiste adresy mailowe i numery telefonów). A potem Millie wsiadła do swojego złotego
sedana buick i pojechała dwie ulice dalej do domu, podczas gdy ja i Poppy poszliśmy
z powrotem w kierunku kościoła.
– Nie będę mogła dzisiaj przyjść do spowiedzi – powiedziała ni stąd, ni zowąd. – Mam
telekonferencję. Mam nadzieję, że to nie kłopot.
– Większość katolików przystępuje do spowiedzi tylko raz w roku. Nic ci nie będzie. –
Czułem się jednak trochę rozczarowany. (Oczywiście z niewłaściwych powodów).
– Zastanawiałam się…
– Tak? – zapytałem z nadzieją.
– To zabrzmi głupio. Nieważne.
Przechodziliśmy teraz przez główną ulicę, z zacienionego pobocza na jeszcze bardziej
zacieniony chodnik, a wokół nas wiatr szumiał w liściach, słychać było ptaki i odległy odgłos
samochodów. Chciałem jej powiedzieć, że teraz oddałbym jej wszystko, oddałbym jej wszystko,
by móc pozostać w tej spokojnej bańce wczesnej jesieni na zawsze, tylko my dwoje, liście
i zielone ciepło, które sprawiało, że tak łatwo było poczuć się kochanym przez Boga.
Ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Zamiast tego stwierdziłem:
– Nie sądzę, by była pani w stanie zadać głupie pytanie, panno Danforth.
– Powinieneś powściągnąć osąd, dopóki nie zapytam, ojcze – odpowiedziała głosem,
który był na wpół śmiechem, na wpół westchnieniem.
– Jestem katolikiem. Osądzanie to moja rzecz.
To wywołało u niej prawdziwy śmiech. Spojrzała na ceglaną fasadę kościoła, gdy się
zbliżaliśmy, a potem wyprostowała ramiona, jakby decydując się na to.
– Sprawa wygląda tak. Chcę to zrobić… tę sprawę z Bogiem. Myślę, że może to pierwszy
słuszny wybór, odkąd stanęłam na scenie w Dartmouth. Ale nie mam żadnych ram, by nawet
myśleć o życiu religijnym. Wiem, że powinnam pojawiać się na mszy i czytać Biblię, i to
wszystko wydaje się dość proste. Ale modlitwa… czuję się głupio. Czuję się niezdarna. Nigdy
wcześniej tego nie robiłam i nie jestem pewna, czy robię to dobrze. – Odwróciła się do mnie. –
Więc chyba chciałam wiedzieć, czy możesz mi w tym pomóc. Z modlitwą.
Zamierzałem powiedzieć jej, że modlitwa nie jest testem, że Bóg nie ocenia jej na
podstawie tego, jak dobrze lub jak elokwentnie się modli, że liczy się nawet siedzenie w ciszy. Że
my, katolicy, mamy przepisane modlitwy, aby ominąć ten rodzaj kryzysu. Ale wtedy bryza
rozwiała kosmyk włosów na jej twarzy, a ja bez zastanowienia sięgnąłem i odgarnąłem go za
ucho, a ona zamknęła oczy pod moim dotykiem i, kurwa, kurwa, kurwa, co miałem powiedzieć?
– Dziś wieczorem – odparłem. – Po męskiej grupie. Przyjdź do mnie. Popracujemy nad
tym.
11

o męskiej grupie zatrzymałem się w biurze, aby wziąć różaniec i małą


broszurę zawierającą kilka podstawowych modlitw, i wszedłem do sanktuarium, wiedząc, że
Poppy prawdopodobnie przyjdzie wcześniej.
Nie podejrzewałem, że będzie stała bezpośrednio przed ołtarzem, wpatrując się w krzyż,
a światło późnego zmierzchu wlewające się przez okna zabarwi jej postać ciemnymi odcieniami
klejnotów, szafiru, karmazynu i szmaragdu. Nie spodziewałem się, że jej ramiona będą lekko
dygotać, jakby płakała, i nie wiedziałem, że wszystkie drzwi i okna będą zamknięte, zatrzymując
w środku gęste, pachnące kadzidłem powietrze.
Przystanąłem, a powitanie na moich ustach zatrzymało się w bezruchu, pod ciężarem
ciszy.
Bóg tu był.
Bóg tu był i rozmawiał z Poppy.
Czułem każdy pocałunek powietrza na mojej skórze, gdy podchodziłem do niej bliżej.
Słyszałem każdy jej wydech, a kiedy do niej dotarłem, zobaczyłem, jak gęsia skórka pokrywa jej
ramiona, a łzy cicho spływają po jej policzkach.
Było tysiąc rzeczy, które powinienem powiedzieć, ale nie mogłem się zmusić, by
przerwać ten moment. Z wyjątkiem tego, że nie widziałem w tym prawdziwego przerywania,
ponieważ czułem się zaproszony do tego spotkania, jakbym miał być jego częścią, i zrobiłem to,
co czułem: objąłem ją ramionami.
Przylgnęła do mnie, z oczami wciąż utkwionymi w krzyżu, a ja po prostu ją trzymałem,
pozwalając, by ta chwila nas ogarnęła, skąpała w gasnącym świetle i ciszy. Cienie pełzały po
podłodze i kłębiły się wokół naszych stóp, a sekundy zamieniały się w minuty i powoli, powoli
zbliżaliśmy się do siebie, aż każdy centymetr jej pleców przyciskał się do mnie, aż zanurzyłem
nos w jej włosach, a dłonie splotły się ze sobą.
Bliskość jej i bliskość boskości w tym samym czasie były euforią, błogością i prawie
kręciło mi się w głowie, czując się jednocześnie odurzony przez nią i odurzony przez mojego
Boga. W obliczu tego świętego spotkania nie pozostało miejsca na poczucie winy, na krytyczną
samoanalizę i oskarżenia. Wystarczyło tylko być obecnym, być tam, a wtedy odwróciła się
w moich ramionach, pochylając twarz ku mojej.
– Ty też to czujesz? – zapytała.
– Tak.
– Czy zawsze tak jest?
Potrząsnąłem głową.
– Może raz w tygodniu. Czasami dwa razy. Znam ludzi takich jak mój spowiednik, którzy
czują to w każdej chwili, i ludzi takich jak mój biskup, którzy nie czują tego nigdy.
– To piękne.
Było już zupełnie ciemno i pozostały jedynie cienie, ale nawet w mroku ślady łez lśniły
na jej twarzy.
– Jesteś piękna – wyszeptałem.
Rozmawialiśmy przyciszonymi głosami; powietrze wciąż wypełniały ciężka świętość
i obecność. Powinienem czuć się źle, trzymając Poppy w ten sposób w obliczu Boga, ale nasz
gorejący krzew przestrzeni wypełnionej ciszą w jakiś sposób sprawiał, że wszystko wydawało się
właściwsze, jakby to była najdoskonalsza rzecz, jaką mogłem zrobić, trzymać ją w ramionach
i wpatrywać się w jej twarz.
Wsunąłem palce pod jej podbródek, trzymając twarz pod kątem do mojej, i pochyliłem się
na tyle, by nasze nosy się zetknęły. Mógłbym ją teraz pocałować. Może powinienem ją teraz
pocałować. Może to był boży plan, byśmy skończyli tutaj, sami w tym sanktuarium, zmuszeni do
zmierzenia się z prawdą, że to było coś więcej niż przyjaźń, coś więcej niż pożądanie. To było
coś surowego, prawdziwego i niezaprzeczalnego i nie zamierzało odejść.
Drżała teraz przy mnie, jej usta rozchyliły się i czekały, a ja pozwoliłem sobie się
przybliżyć, przesuwając usta zaledwie o ułamek cala nad jej ustami i zaciskając ramię wokół jej
pleców. Byliśmy tak blisko, że dzieliliśmy się oddechem, dosłownie, nasze serca biły w tym
samym zawrotnym rytmie.
Pomimo wszystkiego, co wydarzyło się między nami, ta chwila wydawała się bardziej
intymna, bardziej zakazana niż wszystko, co do tej pory dzieliliśmy. Wszystko inne wydarzyło
się, gdy udawałem, że Bóg nie patrzy, ale teraz nie było udawania. Sacrum i profanum zlewały
się ze sobą, stapiały i zespalały w coś nowego, pełnego i wyjątkowego, a jeśli tym właśnie była
miłość, to nie wyobrażałem sobie, żeby ktokolwiek mógł udźwignąć jej ciężar.
– Nie mogę się powstrzymać, przepraszam – powiedziałem w tym samym momencie,
w którym ona zaczęła mówić:
– Próbowałam trzymać się od ciebie z daleka.
A potem ją pocałowałem.
Raz musnąłem wargami jej usta, tylko po to, by poczuć miękkość jej skóry, a potem
przycisnąłem usta do jej ust na serio, smakując ją w najwolniejszy, najgłębszy możliwy sposób,
aż poczułem, jak miękną jej kolana, a z gardła wydobywają się ciche jęki.
Całowałem ją, dopóki mój wzrok znieruchomiał, dopóki nie pamiętałem już czasu sprzed
całowania, dopóki nie straciłem rozeznania, gdzie kończą się moje usta, a zaczynają jej.
Całowałem ją tak długo, aż poczułem się, jakbyśmy wymienili się czymś – obietnicą,
przymierzem lub kawałkiem naszych dusz. A kiedy w końcu się odsunąłem, czułem się, jakbym
odrodził się jako nowy człowiek. Chrzest przez pocałunek zamiast chrztu przez wodę.
– Więcej – błagała. – Więcej.
Pocałowałem ją ponownie, tym razem z głodem, namiętnie, i mogłem powiedzieć po
sposobie, w jaki wydawała małe westchnienia, po sposobie, w jaki jej palce wkręcały się
w materiał mojej koszuli, że była tak samo oddana mi, jak ja jej, i nigdy nie chciałem przestać,
nigdy nie chciałem, żeby to się skończyło.
Ale to musiało się skończyć.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, odsunęła się i objęła ramionami, drżąc lekko
w podmuchu klimatyzacji. Chmury na zewnątrz rozstąpiły się, rzucając snop srebra przez okna,
a my znaleźliśmy się w bajkowej poświacie świecącego księżyca. Boskość wciąż była obecna,
ale zamiast ciężaru z zewnątrz pojawiały się iskry wewnątrz, jakby boskość wsiąkła w moją
krew. Czułem się oszołomiony i pijany.
– Jestem zmęczona – powiedziała Poppy, choć nie brzmiała na zmęczoną, lecz raczej
oszołomioną. – Myślę, że powinnam iść do domu.
– Odprowadzę cię – zaproponowałem.
Przytaknęła i razem zostawiliśmy tajemnicę za sobą, jakbyśmy idąc do drzwi świątyni,
odwracali się od tego, co się właśnie wydarzyło.
– To było niesamowite – wyznała.
– Mówiono mi, że dobrze całuję.
Uderzyła mnie w ramię.
– Wiesz, co mam na myśli.
Byliśmy teraz w przedsionku, ale nie mogłem pozbyć się obrazu jej stojącej przed
krzyżem, tak otwartej i głodnej doświadczenia, które większość ludzi by odrzuciła.
– Poppy, muszę zapytać. Czy stało się coś, co przyciągnęło cię do Kościoła? Czy
chodziłaś tam jako dziecko, a teraz wracasz?
– Dlaczego?
– Wygląda na to, że… – Szukałem odpowiedniego sformułowania, chcąc wyrazić, jak
dobrze, że się tym interesowała. – Myślę, że to cudowne, że tak odważnie w to wkraczasz.
Niewiele osób by tak postąpiło.
– Według mnie to następuje stopniowo – odparła, gdy wyszliśmy na zewnątrz.
Zachowywałem ostrożny odstęp między nami, gdy schodziliśmy po kamiennych
schodach ze wzgórza, na którym stał kościół.
– Moja rodzina nie jest religijna – kontynuowała. – W zasadzie nikt, kogo znaliśmy, nie
był religijny. Myślę, że zawsze podchodzili do tego z podejrzliwością, jakby wszystko, co mogło
wzbudzać w ludziach taki zapał, było w najlepszym razie niezręczne. W najgorszym:
niebezpieczne. Wydaje mi się, że zawsze byłam na to nieco bardziej otwarta. Na studiach prawie
co tydzień chodziłam z przyjaciółką do jej buddyjskiej świątyni, a na Haiti pracowałam ramię
w ramię z misjonarzami. Ale dopiero w dniu, w którym przyszłam do spowiedzi, zaczęłam
szukać na własną rękę.
– Co sprawiło, że wróciłaś?
Zrobiła pauzę.
– Ty.
Analizowałem to, gdy dotarliśmy na dół schodów i weszliśmy do zalesionego parku
między kościołem a jej domem. Było jasno od blisko rozmieszczonych lamp i światła księżyca.
Oczyściłem gardło, zastanawiając się, czy moje pytanie w ogóle coś zmieni, ale i tak
postanowiłem je zadać.
– Czy to byłem ja jako ksiądz? Czy jako mężczyzna?
– Jedno i drugie. Myślę, że to właśnie jest takie mylące.
Szliśmy teraz w milczeniu, razem, ale nie razem, nasze umysły skupione były na pięknie
tej chwili w kościele, na tym, jakie to uczucie całować się, gdy nasze dusze płonęły.
Kurwa. Dla mnie też to wszystko było takie pogmatwane, z wyjątkiem tego, że część tego
zamętu stopniowo znikała, co powinno ułatwiać sprawę, ale martwiłem się, że jest wręcz
przeciwnie, że zapominam o rzeczach, o których powinienem pamiętać.
Na przykład moją obietnicę, że będzie lepiej.
– Chcę teraz potrzymać cię za rękę – wyznałem nagle. – Chcę opleść cię ramieniem
i przyciągnąć do siebie.
– Ale nie możesz – odpowiedziała cicho. – Ktoś może nas obserwować.
Byliśmy teraz w ogrodzie za jej domem.
– Nie wiem, co robić dalej – wyznałem szczerze. – Po prostu…
Nie miałem dosłownie nic innego do powiedzenia. Nie wiedziałem, co mógłbym zrobić,
aby wyjaśnić, co do niej czułem, a także co czułem do mojego powołania i moich obowiązków,
gotowości, aby porzucić je wszystkie, ponieważ pragnąłem znów ją pocałować. Chciałem
trzymać ją, kurwa, za rękę w parku nocą.
Spojrzała w górę na gwiazdy.
– Też chciałabym, żebyś trzymał mnie za rękę. – Znów zadrżała, a ja zobaczyłem, że jej
sutki nabrzmiały w lekkim wieczornym chłodzie, twarde małe wypustki, które tylko prosiły, by
je ssać.
Słodkie chwile sprzed kilku minut zaczęły łączyć się z innymi, gorszymi uczuciami,
budzącymi się w mojej miednicy. Kosztowało mnie ogromną siłę woli, by nie przyszpilić jej do
płotu i nie pocałować ponownie, nie obnażyć i nie zerżnąć tutaj, na zewnątrz, gdzie każdy
mógłby to widzieć.
– Chcę cię znowu zobaczyć – powiedziałem niskim głosem. Zrozumiała moje słowa
i potarła uda.
– Czy to… to znaczy, czy powinniśmy…?
– Chyba już mnie to nie obchodzi – rzekłem.
– Mnie też nie – szepnęła.
– Jutro.
Potrząsnęła głową.
– Muszę jechać do Kansas City w sprawach klubowych, przechodzimy na nowe
oprogramowanie księgowe. Ale wrócę w czwartek wieczorem.
Chciałem głośno wyć, ale powstrzymałem się.
– To za trzy dni – jęknąłem.
Położyła palce na zatrzasku tylnej furtki.
– Wejdź do środka – poprosiła. – Spotkajmy się dziś wieczorem.
– Jest już późno – zaoponowałem. – I chcę mieć dużo czasu na to, o czym myślę.
Powoli wydychała powietrze, a jej czerwone usta rozchyliły się, ukazując mi dwa
przednie zęby i kawałeczek języka.
Rozejrzałem się, by upewnić się, że naprawdę jesteśmy sami, a potem chwyciłem ją za
rękę, otworzyłem zasuwę i wciągnąłem do ogrodu. Zaciągnąłem ją pod zarośniętą kratę, a potem
obróciłem i przycisnąłem nabrzmiałego fiuta do jej tyłka. Położyłem jedną rękę na jej ustach,
a drugą zacząłem rozpinać jej dżinsy.
– Trzy dni to dużo – wyszeptałem jej do ucha. – Chcę się tylko upewnić, że będziesz
miała opiekę do tego czasu.
A potem zsunąłem palce w dół jej brzucha, wślizgując się pod jedwabne majtki. Jęknęła
pod moją dłonią.
– Cicho – rozkazałem. – Bądź grzeczną dziewczynką, a dam ci to, czego chcesz.
Jęknęła w odpowiedzi.
Boże, uwielbiałem jej waginę. Nigdy nie czułem nic bardziej miękkiego niż skóra między
jej nogami – i ja pierdolę, była mokra. Tak mokra, że naprawdę mógłbym ściągnąć te dżinsy
i wziąć to, czego chciałem, tutaj i teraz. Ale nie. Zasługiwała na więcej.
Nie żebym o tym nie fantazjował, gdy zacząłem ją pieścić.
Skupiłem się teraz na łechtaczce, okrążając ją mocno i szybko, rozkoszując się sposobem,
w jaki napierała na moją dłoń. Wiedziałem, że robię to za szybko i za mocno, aby sprawiało jej
rozkosz, ale miałem pewność, że podoba jej się i że każde ukąszenie bólu przenikającego
przyjemność jej smakuje.
– Mógłbym to robić cały dzień, mała owieczko – zapewniłem. – Uwielbiam sięgać do
twoich dżinsów i bawić się cipką, sprawiać, że dochodzisz. Lubisz to?
Przytaknęła, jej oddech szarpał moją rękę. Była coraz bliżej.
– Czwartkowy wieczór – potwierdziłem i poczułem się prawie, jakbym dryfował poza
ciałem, słuchając siebie wypowiadającego te słowa. Ale byłem poza troską, a dokładniej poza
miejscem, gdzie zasady, na których mi zależało, coś znaczyły. – Chcę być z tobą. Chcę się z tobą
pieprzyć. Ale tylko, jeśli tego chcesz.
Ponownie skinęła głową, ochoczo, desperacko.
– Nie mogę się doczekać – mówiłem dalej zachrypniętym głosem. – Nie mogę się
doczekać, by być w tobie. Poczuj mnie. Poczuj, jaki jestem twardy na samą myśl o tym.
Mocniej naparłem kutasem na jej tyłek, a ona zadrżała pode mną, moje słowa i twardy
kutas pchnęły ją na krawędź. Wydała z siebie mały okrzyk, który stłumiłem dłonią, trzęsła się
pod moim dotykiem przez długą minutę i w końcu doszła, opadając na mnie.
Trzymałem rękę w jej majtkach jeszcze przez minutę lub dwie, ciesząc się widokiem
i doznaniami, a potem niechętnie się wycofałem, zapinając zamek i guzik jej spodni. Ssałem
palce, gdy odwróciła twarz w moją stronę, z jasnymi oczami i policzkami wyraźnie rozpalonymi
nawet w ciemności.
– Idź do łóżka, Poppy – powiedziałem, kiedy zobaczyłem, że będzie protestować
przeciwko mojemu odejściu. – Zobaczymy się w czwartek wieczorem.

Uderzyło mnie to jak tona ciężkich cegieł wielkości pocałunku, gdy odprawiałem mszę
następnego ranka: zakochałem się w Poppy Danforth.
Nie byłem tylko zdesperowany, by ją przelecieć. Nie tylko cieszyłem się, że mogę pomóc
jej odnaleźć wiarę. Byłem na dobrej drodze, by się w niej zakochać.
Po miesiącu.
Głupi, głupi, głupi.
A teraz, kiedy jej tu nie było, nigdzie w pobliżu, moja obsesja wymknęła się spod
kontroli, jak uzależnienie od narkotyków domagające się karmienia.
Przypomniałem sobie jej głos wypełniający kościół po tym, jak Rowan i babcie opuściły
poranną mszę. Wyobrażałem sobie jej twarz i niechlujny warkocz, gdy kończyłem kopiowanie
arkusza do studiowania Biblii dla następnej grupy mężczyzn. Wyszukałem w Google zdjęcia
Dartmouth i Newport, zamiast przeglądać fora The Walking Dead. Nawet (wiem, że to
przerażające) wygooglowałem jej rodzinę, przewijając zdjęcia wypolerowanych osób na
wypolerowanych imprezach charytatywnych, w końcu znalazłem jej stare zdjęcie na czymś, co
wyglądało na zbiórkę pieniędzy dla polityka. Ona i grupa atrakcyjnych ludzi, którzy najwyraźniej
byli jej rodzicami i rodzeństwem – jej ojciec, srebrnowłosy i o szerokich ramionach, oraz matka,
smukła i elegancka. Brat i siostra w takich samych drogich ubraniach i drogich twarzach
z wysokimi kośćmi policzkowymi.
Kliknąłem na zdjęcie, by zobaczyć je w powiększeniu i aby obejrzeć twarz Poppy. Była
wyraźnie młodsza, choć nie za młoda – miała może dwadzieścia kilka lat i sprawiała wrażenie
nieszczęśliwej. Podczas gdy wszyscy inni błysnęli do kamery swoimi bogatymi, szczęśliwymi
uśmiechami, Poppy zdołała tylko zacisnąć usta, a oczy skierowała gdzieś za kamerzystę, jakby
pochłonięta czymś, co tylko ona mogła zobaczyć.
Fala niechcianej zazdrości i podejrzeń wezbrała w mojej piersi. Czy ona patrzyła na
Sterlinga? Z tego, co wiedziałem, wyglądało to na wydarzenie, na którym mógłby być. A może
po prostu wpatrywała się w widmo własnego nieszczęścia, własnej nudnej przyszłości,
uwięzionej w aranżowaniu usadzenia gości i kartach menu?
Myślałem o tym zdjęciu przez resztę wieczoru, kiedy przygotowywałem się do spotkania
z grupą młodzieży. Myślałem też o niej, o tym, że zobaczę ją w czwartek, i co kilka minut
łapałem się na tym, że się uśmiecham, uśmiecham się bez żadnego powodu, z wyjątkiem tego, że
znów zobaczę Poppy.
Dziś wieczorem na grupie młodzieżowej rozmawialiśmy o kuszeniu Jezusa na pustyni
i zrozumiałem, jak diametralnie inne ma dla mnie znaczenie niż w zeszłym tygodniu, czułem się
całkowicie oderwany od tych wersetów. Nie byłem na pustyni… Znajdowałem się w miejscu
z szeleszczącymi zielonymi liśćmi i czystą, rwącą wodą.
Co się zmieniło? Zastanawiałem się. Między zeszłym a tym tygodniem, między wczoraj
a dziś?
To była ostatnia noc. Modlitwa, magia, zapach jej włosów. Pocałunek, który coś
przypieczętował, coś, co wykraczało poza to, co fizyczne i duchowe. Nie były już oddzielone
i podzielone, ale stanowiły jedność… a wraz z tym doświadczenie z nią przeszło od bycia
piekielnie zagmatwanym do cudownego. Niesamowite. Nie niesamowite w fajnym znaczeniu, ale
niesamowite w tym sensie, że napełniło mnie podziwem.
Ona napełniła mnie podziwem. Sprawiła, że patrzyłem na świat z nowym poczuciem
zachwytu, każde drzewo było bardziej zielone, każdy kąt ostrzejszy, każda twarz przyjemniejsza
i bardziej zachwycająca.
Poczucie winy jednak nie zniknęło. Zygzakiem przechodziłem od fantazji do wyrzutów
sumienia, karząc się kolejnymi biegami, kolejnymi pompkami, kolejnymi obowiązkami wokół
Kościoła, spędzając godziny na modlitwie w poszukiwaniu odpowiedzi.
Dlaczego Bóg przyprowadził tu Poppy, skoro nie miałem się w niej zakochać?
Czy to naprawdę takie straszne, by człowiek boży uprawiał seks? Protestanci robili to
przez pół tysiąclecia i nie wydawali się za to bardziej skazani na piekło niż katolicy.
I czy to takie złe chcieć jednego i drugiego? Chciałem prowadzić ten kościół, chciałem
pomagać ludziom odnaleźć Boga. Ale do cholery, chciałem też Poppy i nie sądziłem, że to
sprawiedliwe, że muszę wybierać.
Bóg nie odpowiedział. Jakakolwiek magia utrzymująca się w kościele przez ostatnie kilka
tygodni skrywała się przede mną i w pewnym sensie była to jej odpowiedź.
Musiałem sam sobie z tym poradzić.
12

czwartek byłem niespokojny jak zwierzę w klatce.


Próbowałem oglądać Netfliksa i czytać. Idealnie wyczyściłem dom, skosiłem trawnik.
Jedyną rzeczą, na której mogłem się skupić, była Poppy. Na spotkaniu z nią dziś wieczorem.
W końcu poddałem się i poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na krześle przy łóżku
i rozpiąłem dżinsy. Przez cały dzień byłem w stanie półtwardości i sama myśl o waleniu konia –
czymś, czego odmawiałem sobie przez ostatnie trzy lata – wystarczyła, by doprowadzić mnie na
skraj. Potarłem go kilka razy, aż wyprężył się do góry, jednocześnie przypomniałem sobie, jakie
to uczucie, gdy mokra cipka Poppy napiera na mnie. Odchyliłem się z zaciśniętą szczęką.
W końcu poddałem się i sięgnąłem po telefon.
Odebrała po drugim dzwonku.
– Halo? – Ten głos. Przez telefon brzmiał na bardziej zachrypnięty. Owinąłem dłoń wokół
fiuta i powoli się głaskałem.
– Gdzie jesteś?
– W klubie. – Słyszałem, jak się porusza, jakby szukała bardziej prywatnego miejsca do
rozmowy. – Ale już prawie skończyłam. Co się dzieje?
Zawahałem się. Boże, to było tak kurewsko bezczelne, ale chciałem słyszeć jej głos, gdy
to robiłem.
– Jestem twardy, Poppy. Jestem tak kurewsko twardy, że nie mogę jasno myśleć.
– Och – powiedziała. A potem dodała głosem pełnym zrozumienia: – Och, Tyler, jesteś…
– Tak.
– Jak? – zapytała i znów usłyszałem, jak się porusza i zamyka drzwi. – Gdzie?
– Jestem w swoim pokoju. Mam ściągnięte dżinsy.
– Czy masz rozsunięte nogi? Odchylasz się czy siedzisz? – Jej pytania były przepełnione
pożądaniem, głodem. Chwyciłem się mocniej.
– Odchylam się do tyłu. Tak, mam szeroko rozstawione nogi. Przypomina mi się, jak
klęczałaś między nimi i ssałeś mnie.
– Chcę to powtórzyć – mruknęła, a ja wiedziałem, że też się dotyka. – Chcę lizać cię od
podstawy do czubka. Chcę ssać cię głęboko.
– Ja też tego chcę.
– Używasz całej dłoni czy tylko palców?
– Całej ręki – odpowiedziałem i szarpnąłem z całych sił, tak bardzo pragnąc, by tu była.
– Poczekaj – powiedziała i przez kilka sekund panowała cisza.
Potem zabrzęczał mój telefon.
– Masz esemesa – oznajmiła jedwabiście.
Trzymałem telefon z dala od twarzy i prawie zemdlałem. Wysłała mi zdjęcie swoich
palców zatopionych w cipce.
– Jesteś taka kurewsko sprośna – odrzekłem.
A potem przyszło kolejne zdjęcie, tym razem pod kątem, tak że mogłem zobaczyć jej
czarny obcas oparty o krawędź biurka. Jasna cholera.
– Teraz cię słyszę – powiedziała. – Słyszę, jak twoja ręka przesuwa się po kutasie. Boże,
chciałabym go zobaczyć.
– Też bym chciał – zapewniłem, podnosząc kamerę w telefonie i włączając wideo,
wszystko jedną ręką, bo nie było mowy, żebym teraz zwolnił.
– Jestem taka mokra – wyznała. – Robię bałagan. Jestem teraz w biurze mojego szefa.
Wszystko jest takie śliskie i chciałabym, żeby to był twój kutas zamiast moich palców, tak bardzo
tego pragnę. Włożyłam dziś te szpilki, wiedząc, że będę je później wbijać w twoje plecy.
Zatrzymałem w umyśle obraz jej obcasów i tej idealnej dziurki, pozwalając jej słowom
działać magią. Wytrysk wstrząsnął mną i wylał się na dłoń. Jęknąłem głośno, gdy sperma
wytrysnęła z kutasa, wykrztusiłem z siebie ciche „kurwa”, gdy orgazm powoli ustępował.
– Uwielbiam cię słuchać. – Jej głos dobiegł z słuchawki. – Twoje odgłosy. Myślałam
o nich zeszłej nocy w moim pokoju hotelowym, kiedy bawiłam się sama ze sobą.
– Niegrzeczna dziewczynka – wysłałem jej nagranie. – Teraz twoja kolej na sprawdzenie
wiadomości.
Nastąpiła przerwa, a potem mogłem usłyszeć wyraźny dźwięk mojego walenia konia, gdy
odtwarzała wideo, usłyszeć mój jęk odbijający się echem w biurze jej szefa.
– O Boże – wyszeptała i było jasne, że jestem teraz na głośniku. – Kurwa, Tyler. Gdybym
tam była, zlizałabym z ciebie każdą kroplę.
– Gdybyś tu była, wszystko poszłoby w twoją ciasną małą cipkę – warknąłem.
– Jezusie – jęknęła. A potem: – Tak.
Nastąpiły ciche westchnienia, a mój penis ponownie ożył. I w końcu cisza, przerywana
głośnym jękiem i skrzypieniem krzesła, gdy usiadła.
Usłyszałem kliknięcie, gdy wyłączyła głośnik.
– Tyler?
– Tak?
W jej głosie wyraźnie słychać było uśmiech.
– Nie krępuj się i dzwoń do mnie o każdej porze.

Jakimś cudem udało mi się przetrwać resztę dnia, biegając tak długo, aż nie byłem
w stanie myśleć, bez przekonania składając materiały do propozycji panelu biskupa Bove’a,
jednocześnie niecierpliwie obserwując zegar (i tłumiąc poczucie winy, gdy zbierałem notatki na
temat grzechu seksualnego).
Około siódmej wieczorem brzdęknął telefon.
Jestem w domu. Mam przyjść na plebanię?
Odpowiedziałem od razu: Spotkamy się w kościele.
Czwartkowy wieczór to jedyna noc w tygodniu, kiedy nie ma żadnych zajęć, grup ani
studiów biblijnych, więc kościół stoi pusty. Wieczór był jeszcze na tyle wczesny, że nadal było
jasno, a ja chciałem mieć wiarygodną wymówkę w postaci doradztwa lub spraw budżetowych na
wypadek, gdyby ktoś zobaczył ją wchodzącą do kościoła. Samotne przyjście na plebanię w nocy
byłoby nieco trudniejsze do wytłumaczenia.
Wślizgnąłem się tylnymi drzwiami i praktycznie pobiegłem korytarzem do przedsionka,
gdzie drzwi wejściowe były zamknięte. Przekręciłem zasuwę i otworzyłem, a tam stała Poppy
w krótkiej czerwonej sukience i czarnych szpilkach, z czerwonymi ustami, cała gotowa na mnie.
Na początku chciałem być delikatny, dzielić więcej tych głębokich, słodkich pocałunków,
przez które czuliśmy się oszołomieni, ale ta sukienka i te szpilki…
Pieprzyć delikatność.
Złapałem ją za nadgarstek i wciągnąłem do środka, ledwo zdążając zamknąć drzwi, zanim
pchnąłem ją na nie i pochyliłem usta nad jej ustami. Wsunąłem ręce pod jej tyłek i uniosłem, tak
że teraz była naprawdę uwięziona między drewnem a moją miednicą, którą kołysałem podczas
pocałunku.
I wtedy odkryłem, że nie miała na sobie bielizny.
– Poppy – powiedziałem, przerywając nasz pocałunek, by przesunąć dłoń w dół. – Co to
jest?
– Mówiłam ci – odpowiedziała, próbując złapać oddech. – Narobiłeś mi dziś bałaganu.
Musiałam je zdjąć.
– Więc resztę popołudnia spędziłaś bez nich?
Przytaknęła, przygryzając wargę.
Oderwałem się od ściany, wciąż ją trzymając, i zaniosłem do środka, używając pleców do
otwarcia drzwi. Owinęła nogi wokół mojej talii i było to tak naturalne, tak pasujące, mieć ją
w ramionach, że nigdy nie chciałem jej puścić.
– Czy mam kłopoty? – zapytała nieco nieśmiało.
– Tak – mruknąłem, podgryzając jej szyję. – Mnóstwo kłopotów. Ale najpierw pochylisz
się, a ja sprawdzę dokładnie, jak zła byłaś.
Zamierzałem zabrać ją do mojego biura, ale nie mogłem czekać tych kilku minut, które
zajęłoby mi dojście tam; ledwo mogłem powstrzymać się przed rozpięciem dżinsów i wbiciem
się w nią od razu. Mógłbym pochylić ją nad ławką, ale chciałem, żeby była w stanie utrzymać
równowagę. Pianino znajdował się po drugiej stronie świątyni, ale ołtarz… święty kamienny stół
kościoła był zaledwie kilka kroków dalej.
Wybacz mi, pomyślałem, po czym zaniosłem Poppy na niskie schody. Postawiłem ją
i obróciłem twarzą do ołtarza, ciesząc się, że w tych szpilkach będzie na idealnej wysokości.
– Ołtarz – mruknęła. – Czy jestem dziś twoją ofiarą?
– A składasz się w ofierze?
W odpowiedzi położyła dłonie płasko na tkaninie ołtarza, a wygięte plecy tylko
podkreśliły okrągły kontur pośladków.
– Bardzo dobrze, owieczko, ale nie wystarczająco dobrze. – Przycisnąłem dłoń do jej
pleców i skierowałem je w dół, obserwując, jak spódnica powoli podjeżdża do tyłu jej ud, gdy się
pochyliła. Napierałem, a jej policzek znalazł się bokiem do ołtarza, a potem odnalazłem jej
nadgarstki i wyciągnąłem je ponad jej głowę.
– Nie ruszaj się ani o centymetr – szepnąłem jej do ucha, po czym udałem się do zakrystii,
gdzie znalazłem sznur. Kiedy wróciłem do absydy, była nieruchoma, tak jak ją zostawiłem, co
bardzo mnie ucieszyło. Wynagrodzę jej to później.
Szybko zawiązałem biały sznur wokół jej nadgarstków i dłoni, myśląc o modlitwie, którą
kapłani mieli odmawiać, gdy go wiązali. „Przepasz mnie, Panie, pasem czystości i zgaś we mnie
ogień pożądliwości…”7.
Owinięty wokół jej nadgarstków, wiążący tę kobietę z moimi pragnieniami, pas robił
dokładnie odwrotnie do swojego przeznaczenia, nie gasząc niczego. Całe moje ciało płonęło dla
niej, płomienie lizały już każdy centymetr mojej skóry, a jedynym sposobem na ich ugaszenie
było zanurzenie jaj głęboko w jej słodkiej cipce. Powinienem czuć się z tym źle.
Powinienem.
Odsunąłem się, by podziwiać moje dzieło: sposób, w jaki jej ramiona wyciągały się do
przodu związane razem, jak jeniec w błaganiu; sposób, w jaki jej czarne obcasy wbiły się
w dywan; sposób, w jaki eksponował się jej tyłek cały do mojej dyspozycji.
Skierowałem na nią uwagę, unosząc jednym palcem rąbek spódnicy.
– To odsłania strasznie dużo, mała owieczko. Wiesz, jak dużo?
Patrzyła na mnie przez wygięte ramię.
– Tak – potwierdziła. – Czuję na sobie powiew powietrza…
Uklęknąłem za nią, tak jak wtedy po jej spowiedzi, ale tym razem tylko po to, by się jej
przyjrzeć. Spódnica rzeczywiście zakrywała niewiele, a najmniejsze podwinięcie odsłoniłoby
muszelkoworóżowe fałdki jej waginy.
– Dlaczego włożyłaś dziś tę sukienkę, Poppy?
– Chciałam… chciałam, żebyś mnie w niej przeleciał.
– To niegrzeczne. Ale nie tak niegrzeczne, jak bycie w miejscu publicznym, w pracy,
z odsłoniętą cipką.
Wstałem i przesunąłem dłońmi po jej udach, łapiąc w palce miękki materiał i przesuwając
go ponad biodra.
– A gdyby wiatr poderwał ci spódnicę? – mówiąc to, pieściłem jej tyłeczek. – A gdybyś
przypadkiem rozłożyła nogi i ktoś akurat patrzyłby pod odpowiednim kątem?
Jej głos był stłumiony przez ramię.
– Kiedyś rozbierałam się dla pieniędzy. Nie martwię się tym.
Plask.
Wciągnęła głęboko powietrze, a ja patrzyłem, jak na jej pupie pojawia się czerwony
odcisk dłoni, wyraźny nawet w słabym świetle późnego wieczoru.
– Martwię się o to – dodałem. – Wiesz, jak kurewsko zazdrosny jestem o mężczyzn,
którzy widzieli cię w takim stanie? Jak bardzo jestem zazdrosny o Sterlinga?
– Nie powinieneś być…
Plask.
Zadrżała, a potem rozszerzyła nogi, by przysunąć tyłek bliżej mojej dłoni.
– Wiem, że nie powinienem – zapewniłem – ale nie o to chodzi. Nie mam ci za złe
twojego przeszłego życia. Ale to. – Pozwoliłem mojej dłoni zsunąć się w dół, by objąć jej gorące,
nabrzmiałe i mokre wargi. – Biorę dziś wieczorem. Są moje. Co czyni z ciebie niegrzeczną
dziewuchę, tak lekkomyślnie szafującą swoją cipką.
Ponownie dałem jej klapsa, a ona jęknęła, opierając się o ramię.
– Nie wiem, co w tobie jest – mówiłem dalej, pochylając się blisko jej ucha. – Ale
budzisz we mnie pieprzonego jaskiniowca. Spójrz na mnie, Poppy.
Spojrzała, jedno piękne piwne oko zerknęło znad związanego ramienia. Ścisnąłem za
cipkę, a ona była tak śliska w mojej dłoni, że natychmiast musiałem się opanować, by nie
pokazać, jak bardzo mnie podnieca, że klapsy i uległość ją tak podniecają. Ale musiałem
odznaczyć to jedno pole, rozstrzygnąć to ostatnie pytanie, ponieważ nie chciałem iść do piekła
feministycznego sojusznika znajdującego się na szczycie innych piekieł, do których miałem
trafić. Ścisnęłem ją ponownie, a ona z trudem utrzymała na mnie wzrok.
– Poppy, ja… chcę być z tobą taki. Szorstki. Zaborczy. Ale musisz mi powiedzieć, czy to
w porządku. – Oparłem głowę na jej plecach, wtulając twarz w szyję. – Powiedz mi, czy to
w porządku, Poppy. Powiedz, proszę.
Boże, ten lawendowy zapach i jedwabisty dotyk jej włosów na moim policzku i uczucie
mokrej waginy pulsującej w mojej dłoni.
– Po prostu… pieprzyć.
– Tak – potwierdziła, a jej głos był naglący, wyraźny, głośny. – Tak, proszę.
– O co prosisz? – Musiałem się upewnić. Ponieważ Księga Kapłańska nawet blisko nie
opisywała wszystkich rzeczy, które chciałem zrobić tej kobiecie, sposobów, na jakie chciałem ją
zbezcześcić.
Słyszałem uśmiech w jej głosie wraz z pragnieniem.
– Tyler, jesteś dokładnie tym, czego chcę. Wykorzystaj mnie. Bądź szorstki. Zostaw
ślady. – Zrobiła pauzę. – Proszę.
To było wszystko, czego potrzebowałem. Pocałowałem ją w kark, a następnie
wyprostowałem się, aby móc ponownie uderzyć w tyłek, pocierając miejsce zaraz po tym, aby
złagodzić pieczenie.
– Wstań i odwróć się – rozkazałem, a ona natychmiast się zgodziła.
Wyraz jej twarzy, gdy się odwróciła, wystarczył, bym doszedł – wyglądała tak, jakby
celowo robiła wszystko, absolutnie wszystko, by być zerżniętą właśnie teraz, a ja miałem wiele
związanych z tym planów. Ale najpierw.
Rozwiązałem jej nadgarstki, całując lekkie wgniecenia pozostawione przez sznur,
a następnie sięgnąłem za nią i rozpiąłem sukienkę. Opadła na jej stopy, pozostawiając ją
całkowicie nagą z wyjątkiem szpilek. Przez chwilę wpatrywałem się w jej dojrzałe piersi,
wystarczająco duże, by je ścisnąć, i wystarczająco małe, by jędrnie sterczeć. Jej sprężysty brzuch,
smukły, miękki i lekko zaokrąglony, z biodrami, w które można było wbić palce. Nagi wzgórek
łonowy jej cipki, gładki i delikatny, oraz zniewalająca krągłość jej tyłka.
– Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie masz na sobie… – Wskazała na swoją szyję.
– Dzień wolny – odpowiedziałem, mój głos był bardziej ochrypły, niż się spodziewałem.
Sięgnąłem na kark i chwyciłem materiał koszulki, ściągając ją przez głowę. Rozkoszowałem się
sposobem, w jaki jej wargi rozchyliły się, a jej dłoń powędrowała do ust, gdy patrzyła na mnie.
Odpiąłem pasek, wysunąłem ze szlufek dżinsów i upuściłem go na podłogę. Zdjąłem buty
i spodnie.
Zwykle lubiłem być przynajmniej częściowo ubrany podczas seksu, ale chciałem dać jej
to – moją nagość jako prezent. I po prostu chciałem poczuć każdy centymetr jej skóry na swojej.
To było pierwsze rżnięcie od trzech lat i nie zamierzałem przegapić niczego.
– Podejdź tutaj – rozkazałem. – I uklęknij.
Zrobiła to, jej oddech był teraz wyraźnie słyszalny, uklękła przede mną i skrzyżowała
kostki za sobą, drwiąc ze mnie tymi obcasami.
– Zdejmij je – powiedziałem, podbródkiem wskazując na moje czarne bokserki. Zrobiła
to, niecierpliwie ściągając je z moich bioder, a ja jęknąłem, gdy nabrzmiały penis ujrzał wolność.
Przycisnęła miękkie, czerwone usta do jedwabistej skóry kutasa.
– Pozwól mi cię ssać – wydyszała. – Pozwól mi zrobić ci dobrze.
Odszukałem kciukiem jej usta, przesunąłem nim wzdłuż dolnej wargi i pociągnąłem
w dół, by szerzej ją otworzyć.
– Nie ruszaj się – nakazałem, po czym wsunąłem fiuta w jej oczekujące usta.
Jasna cholera.
Jasna cholera, jakie to było przyjemne.
Minęło zaledwie kilka dni od soboty, a ja już zapomniałem, że usta tej kobiety były jak
kawałek nieba, ciepłe i mokre, z tym trzepoczącym językiem, który tańczył po zewnętrznej
stronie mojego prącia.
Przeciągnąłem dłońmi po jej włosach, wplątując się w jej uroczą fryzurę, a potem powoli
się wycofałem, delektując każdą sekundą, podczas gdy jej usta i język całowały skórę. A potem
wsunąłem się w nią ponownie, tym razem mniej delikatnie, a moje oczy wędrowały od jej ust do
pięt i sposobu, w jaki jej dłoń drażniła łechtaczkę, kiedy powoli pieprzyłem jej usta.
Nie spuszczała ze mnie wzroku, spoglądając na mnie przez długie, ciemne rzęsy, a ja
myślałem o tych wszystkich razach, kiedy mnie rozpraszały, i o tych wszystkich razach, kiedy
chciałem zerżnąć ją niemiłosiernie (a potem sprać ten słodki tyłek za to, że tak cholernie za nią
szalałem).
Mocniej wczepiłem się w jej włosy. Chciałem wejść w nią mocno, chciałem sprawić, by
łzawiły jej oczy, chciałem pchać, aż dojdę do punktu, w którym ledwo będę mógł się
powstrzymać przed wystrzeleniem prosto w jej gardło.
– Gotowa? – szepnąłem do niej, wciąż pragnąc się upewnić, czy nadal mam jej
przyzwolenie i uważność.
I wtedy jęknęła sfrustrowana, jakby zirytowana, że znowu pytam.
– Zła owieczka – zganiłem ją i pchnąłem mocniej w usta.
Słyszałem, jak się krztusi, gdy trafiłem w tył gardła, ale dałem jej tylko minutę, zanim
wepchnąłem go ponownie i ponownie. Wiedziałem, że jestem dłuższy i szerszy niż większość
mężczyzn, zdawałem sobie sprawę, że jestem trudniejszy do przyjęcia, ale nie zamierzałem jej
odpuścić, chyba że sama o to poprosi, nie po tym wyczynie.
– Lubisz być zła? Lubisz, gdy cię karzę?
Zdołała skinąć głową, a jej łzawiące oczy spojrzały na mnie w ten szczery,
obezwładniający sposób i wiedziałem, że to prawda.
Przysiągłem.
– Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
Uśmiechnęła się do mojego kutasa i, kurwa, musiałem zostać rozgrzeszony z tych
wszystkich grzechów, bo sam Święty Piotr nie byłby w stanie odmówić sobie tej kobiety.
Wbiłem się w jej usta jeszcze kilka razy, aż poczułem znajome zaciskanie w brzuchu, a potem
wycofałem się, mój oddech był nierówny z wysiłku, jakiego potrzebowałem, aby nie dojść na
całej tej wspaniałej twarzy.
Zamiast tego przetarłem kciukiem oczy Poppy, na których rozmazały się makijaż i łzy.
Lekko roztartą szminkę zostawiłem tak, jak była.
W rzeczywistości nie mogłem opanować pokusy, by ciągle nie całować, lizać czy skubać,
więc w drodze do ołtarza podniosłem ją, by móc to robić. Jej usta były nabrzmiałe od mojego
ataku, a jednocześnie tak podatne na mój pocałunek, tak cudownie miękkie. Jęknąłem, gdy lizała
moje zęby i smakowała języka, a ja przywarłem mocniej do jej ust. Mocniej, aż ledwo mogłem
oddychać, całując tę kobietę.
Położyłem ją na ołtarzu, ale nie zakończyłem pocałunku, ciągle głaszcząc piersi i biodra.
Powstrzymanie się było praktycznie niewykonalne, lecz dochodziłem do punktu, w którym nie
liczyło się nic, poza wejściem w nią, więc przestałem.
– Połóż się – powiedziałem, przerywając nasz pocałunek, trzymając rękę za jej głową,
aby przypadkowo się nie zraniła.
To był długi ołtarz, a ona nie była wysoką kobietą, więc ułożyła się wygodnie z zapasem
miejsca. Przesunąłem jedną ręką po jej brzuchu, obchodząc ją z tyłu, twarzą do sanktuarium, tak
jakbym rozpoczynał obrzęd komunii. Tyle że zamiast ciała i krwi Chrystusa miałem przed sobą
Poppy Danforth.
Przejechałem czubkiem nosa wzdłuż jej żuchwy, powoli w dół i w poprzek ciała,
podziwiając sposób, w jaki wygięła się w łuk i przechyliła pod moim dotykiem, tak zachłannie.
Była dla mnie ucztą – wklęsłościami, zagłębieniami i giętkimi krzywiznami – i posiadanie jej
było jak pierwszy łyk tlenu po wynurzeniu się z wody, potężne i instynktowne, i nie obchodziły
mnie żadne grzechy, które obecnie popełniałem, zamierzałem rozkoszować się każdą minutą
tego.
Przygryzłem wewnętrzną stronę jej ud. Językiem okrążałem każdy centymetr jej cipki.
Ugniatałem piersi szorstkimi dłońmi, aż piszczała, skubałem pępek i ssałem każdy sutek, aż wiła
się na ołtarzu. Przyjmowałem od niej pocałunki, zamiast dzielić się nimi z nią. Wsunąłem palce
w dziurkę nie po to, by sprawić jej przyjemność, ale po to, by rozkoszować się uczuciem śliskich
opuszków palców.
Wiedziałem, że czerpie z tego przyjemność, i chciałem, żeby dochodziła, często i mocno,
kiedy była ze mną. Ale ten moment? Kiedy obmacywałem ją, ściskałem, wdychałem jej zapach
i karmiłem się jej westchnieniami? To było dla mnie.
A po tym, jak skończyłem brać to, czego chciałem, kiedy byłem tak twardy, że nie
mogłem jasno myśleć, wspiąłem się z nią na ołtarz, klękając między jej rozchylonymi nogami.
Czekałem, ułamek sekundy, czekałem na głos Boga, który zagrzmi, czekałem na
niebiańską interwencję, jak wtedy, gdy Abraham związał swoje jedyne dziecko i był gotowy
złożyć je w ofierze. Ale to nigdy nie nastąpiło. Były tylko Poppy i jej falujące piersi, gdy
mruczała:
– Proszę, proszę, proszę…
Nie wiedziałem, jak ktokolwiek mógł tak bezdusznie odrzucić Poppy – zwykłą kobietę,
która zawsze tego chciała, i potraktować jak zwykłą dziwkę urodzoną w ciele dziewicy.
Ponieważ w tej chwili, z tymi ciemnymi oczami i zarumienioną skórą, wydawała się najświętszą
rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem. Cudem, który stał się ciałem i czekał, aż moje ciało się
z nim połączy.
– Jesteś naprawdę piękna – powiedziałem, przesuwając palcem po jej szczęce. A potem
sięgnąłem po jej dłoń, splatając nasze palce razem. – Cokolwiek stanie się później, chcę tylko,
żebyś wiedziała, że było warto. Byłaś tego warta. Byłaś warta wszystkiego.
Otworzyła usta, a potem znów je zamknęła, jakby nie mogła znaleźć odpowiednich słów.
Pojedyncza łza wypłynęła z kącika jej oka, a ja pochyliłem się nad nią, by ją pocałować.
–Tyler… – zaczęła, ale uciszyłem ją pocałunkiem.
– Po prostu posłuchaj – poprosiłem, obniżając się między jej nogi. Zadrżała, gdy główka
mojego kutasa naparła na jej szparkę.
– To – powiedziałem i wepchnąłem się częściowo w nią, ledwo mogąc oddychać, tak
mocno się wokół mnie zacisnęła. – To jest twoje ciało.
Pochyliłem głowę i chwyciłem zębami delikatną skórę jej szyi.
– To twoja krew – szepnąłem do ucha.
Wepchnąłem się do końca, a ona krzyknęła, leżąc na ołtarzu wygięta w łuk.
– To jesteś ty – mówiłem do niej i pustego kościoła. – To jesteś ty, ofiarowana mi.
Po tych słowach trwaliśmy w bezruchu, chłonąc nowe doznania, moje biodra przyciśnięte
do jej miękkości, uczucie ciasnego, zwartego wnętrza. Martwiłem się, że zaraz dojdę, będąc tak
po prostu w środku.
Ale wtedy zauważyłem, że przygryza wargę i oddycha nierówno, i zdałem sobie sprawę,
że dostosowuje się do mojego rozmiaru. Ledwo się mieściłem, a co gorsza, to właśnie sprawiało,
że czułem się tak kurewsko dobrze.
Boże, byłem takim dupkiem. Nie przygotowałem jej wystarczająco i część mnie uznała to
za seksowne, tak podniecające, że ledwo byłem w stanie zająć się nią tak, jak powinien to robić
dobry mężczyzna. Musiałem pochylić się i gryźć jej szyję i ramiona, by zmusić się do pozostania
w bezruchu – wszystko, co chciałem zrobić, to walić w nią, jakby była sekslalką, pompować
w nią, jakby nie istniało nic poza jej waginą.
Ale nie, nie tak powinien wyglądać nasz pierwszy raz. Powiedziałem jej, że chcę być
szorstki, ale szorstkie rżnięcie, które pragnąłem jej dać, byłoby zbyt intensywne, a ja nie mogłem
tak nadużywać mojej owieczki.
W końcu trochę się opanowałem, wycofałem się w pół drogi, sięgając w dół, by potrzeć
łechtaczkę, z myślą, że doprowadzę ją do orgazmu, a potem skończę w inny sposób, bardziej
łagodny. Złapała mnie za rękę.
– Nie – wyszeptała. – Nie bądź tym dobrym. Powiedziałam ci, czego chcę. Teraz mi to
daj.
– Ale chcę, żebyś też się tym cieszyła.
– Będę – zapewniła z szeroko otwartymi i żarliwymi oczami. – Daj mi to, czego chcę,
Tyler. Chcę tego. Proszę.
Jęknąłem na jej słowa, mój kutas drgnął, a ja wsunąłem się w nią powoli. Moje uda
i ramiona drżały z tłumionej żądzy, ale nie mogłem być tym facetem, nie chciałem być tym
facetem, który wykorzystał kobietę dla siebie i nie sprawił, że było jej dobrze. Powiedziała, że
tego chce, i wiem, że poprosiłem o pozwolenie i je dostałem, ale nadal nie wiedziała, jak szorstki
mogę być, jak daleko mogę się posunąć.
Objęła mnie za szyję i podciągnęła się, by mówić mi do ucha:
– Jak pchnąć cię na krawędź? Hmm? – Wiła się pode mną, a ja wciągnąłem powietrze,
nagły ruch po wcześniejszym bezruchu odczułem zbyt intensywnie. – Jak mogę cię przekonać do
rozerwania mnie na strzępy?
Cholera.
– Wiem, że tego właśnie chcesz – kontynuowała, mrucząc mi do ucha. – Czuję, jak się
trzęsiesz. Zrób to. Po prostu wyciągnij, a potem wepchnij z powrotem. Czy to przyjemne
uczucie?
Kurwa, tak było. Czułem się tak dobrze, że zrobiłem to jeszcze raz i jeszcze raz,
zamykając oczy i wydychając powolne, nierówne oddechy. Za każdym razem, gdy wsuwałem się
w nią, ocierałem się o jej łechtaczkę, wycofując się powoli, aby przesunąć po punkcie G. Jakiś
szarmancki głos kazał mi upewnić się, że dojdzie, ale reszta mnie walczyła z tym głosem
i błagała mnie, abym rypał ją do nieprzytomności.
– Gdzie jest mężczyzna, który dał mi klapsa? – zapytała. – Gdzie jest mężczyzna, który
wsadzał mi w gardło, aż łzawiłam?
Oczy miałem wciąż zamknięte, ale teraz je otworzyłem i napotkałem jej spojrzenie.
– Nie chcę cię skrzywdzić – odpowiedziałem szorstkim głosem. – Za bardzo mi na tobie
zależy.
– Tyler – błagała. – Robiłeś to już wcześniej ze mną.
– Nie w ten sposób.
– Spójrz – zażądała. – Spójrz na nas.
Zrobiłem to, wycofując się po sam czubek, i to był błąd, ponieważ widok miejsca,
w którym się łączyliśmy, był tak podniecający, tak pierwotny. Pełzał w górę kręgosłupa, a ja
nawet nie wiedziałem, czym dokładnie był – żądzą, miłością, biologią czy przeznaczeniem – ale
moja próba szlachetności rozpadła się, a bestia w środku przebiła się na drugą stronę.
– Wybacz mi – mruknąłem, po czym wbiłem się w nią.
Jęknęła zaskoczona, a wtedy położyłem się na niej, podpierając się na przedramionach,
nasze klatki piersiowe i brzuchy przyciśnięte do siebie, a moje biodra wbite między jej uda.
Przygniatając ją, wbijałem się raz za razem, zanurzając nieustannie w jej aksamitną dziurkę.
– Więcej – jęknęła, a ja jej to dałem.
Słyszałem, jak szpilki spadają na podłogę, a obrus z ołtarza zsuwał się, gdy wchodziłem
w nią coraz mocniej, ale nie obchodziło mnie to, byłem nieobecny dla siebie, nieobecny dla niej,
nieobecny dla świata i wszystkiego poza jej stęknięciami, piskami przy uchu i mokrą cipką pode
mną.
Była idealna, a ja pieprzyłem tę doskonałość i nie obchodziło mnie nic poza nią, moim
kutasem i wypełnieniem tej kobiety spermą, i dlaczego, do cholery, potępienie smakowało tak
kurewsko dobrze?
Nawet nie wiem, co mówiłem, gdy wbijałem się w nią. Jezu, proszę i przepraszam,
i jesteś taka ciasna i muszę, muszę, muszę.
A ona odpowiadała słowami, które wylewały się w sapnięciach, stęknięciach
i westchnięciach – „właśnie tam, mocniej i bliżej, jestem tak blisko”.
Głębiej, musiałem wejść głębiej, mimo że wiedziałem, że nie ma faktycznego, fizycznego
sposobu, w jaki mógłbym być głębiej, a potem wziąłem jej usta, całując ją gwałtownie, wściekle
i z uwielbieniem. Oboje ledwo mogliśmy oddychać, ale nie chcieliśmy przestać i pieprzyłem ją
cały czas, czując, jak się napina i wije. W końcu doszła pode mną. Szarpała się, krzycząc,
paznokcie żłobiły czerwone linie bólu na moich plecach i razem przeżyliśmy jej orgazm.
W tamtej chwili stała się dziką istotą, opętaną kobietą, jakby trzymać tygrysicę pod sobą, ale nie
przestawałem jej ujeżdżać i wtedy poczułem, jak nadchodzi, jest tuż, tuż, prawie, całowałem jej
usta, gdy wbiłem się po raz ostatni i wytrysnąłem.
Orgazm niemal mnie rozdarł.
Pulsowanie kutasa zlało się z pulsowaniem mojej duszy, a każdy napinający się
i kurczący mięsień był jak cios w bebechy, a ja stałem obok tej kobiety nagi pod każdym
względem, z płonącymi nerwami, szeroko otwartym sercem i wieczną duszą razem z moimi
posiniaczonymi biodrami, sterczącym kutasem i spermą rozlewającą się teraz wszędzie,
ściekającą na biały obrus ołtarza, i tak, to właśnie dlatego Kościół chciał, aby małżeństwo i seks
szły w parze, ponieważ czułem się jej poślubiony, tak jak tylko mężczyzna może być poślubiony
kobiecie.
Wykonałem kilka ostatnich pchnięć, wyciskając z siebie ostatnią kroplę, a potem
podniosłem się na rękach i spojrzałem na nią.
Uśmiechała się leniwym, zadowolonym uśmiechem, a potem powiedziała:
– Amen.
7
Modlitwa wypowiadana podczas zakładania cingulum.
13

oszedłem do zakrystii i wróciłem z małym prostokątem białego materiału,


puryfikaterzem. Zwykle używano go do przecierania kielicha komunijnego po każdym łyku
wina.
Dziś wieczorem użyłem go do wytarcia Poppy.
Mogłoby się wydawać, że uprawianie seksu na ołtarzu, używanie świętych rzeczy
przeznaczonych zwykle do rytuałów najwyższej rangi oznacza, że nie traktuję swojej wiary
poważnie, że przeszedłem od grzechu do świętokradztwa, ale to nie była prawda. A przynajmniej
nie cała prawda. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, ale w jakiś sposób wszystko było święte, ołtarz
i relikwia i my pośród tego. Wiedziałem, że poza tą chwilą odezwie się poczucie winy. Pojawią
się konsekwencje. Powróci wspomnienie Lizzy i wszystkich rzeczy, o które chciałem walczyć.
Ale teraz, z zapachem Poppy na mojej skórze, z jej smakiem na moich ustach, czułem
tylko więź i miłość oraz obietnicę czegoś żywotnego i kolorowego. Kiedy skończyłem ją myć,
owinąłem ją w ołtarzowy obrus i zaniosłem na krawędź schodów, gdzie usiadłem. Trzymałem ją
w ramionach, muskając wargami jej włosy i powieki, mrucząc słowa, które myślałem, że
powinna usłyszeć: jaka była piękna, oszałamiająca, idealna.
Chciałem powiedzieć „przepraszam”, chociaż mój umysł i dusza wciąż wirowały
w oszołomieniu, więc nie byłem pewien, czy żałuję, że straciłem kontrolę i byłem z nią tak ostry,
czy też żałuję, że w ogóle uprawialiśmy seks.
Ale nie żałowałem. Ponieważ bardziej niż odmieniający seks, który właśnie
uprawialiśmy, ta chwila była warta grzechu. Ta chwila, w której siedziała wtulona w moje
ramiona, z głową na mojej klatce piersiowej, oddychając z zadowoleniem, okryta długimi,
powłóczystymi warstwami tkaniny, przez które prześwitywała blada skóra.
Przesunęła palcami po moim torsie i oparła je na obojczyku, a ja trzymałem ją blisko,
jakbym mógł przecisnąć ją przez skórę do mojej duszy.
– Złamałeś przysięgę – powiedziała w końcu.
Spojrzałem na nią; wyglądała na zaspaną i smutną. Przycisnąłem usta do jej czoła.
– Wiem – odpowiedziałem. – Wiem.
– Co się teraz stanie?
– Co chcesz, żeby się stało?
Mrugnęła do mnie.
– Chcę cię znowu przelecieć.
Roześmiałem się.
– Że niby teraz?
– Tak, teraz.
Przekręciła się w moich ramionach, aż usiadła na udach, i wystarczył jeden z jej
głębokich pocałunków, by znów mi stanął. Podniosłem ją i wsunąłem się do środka, jęcząc, a ona
usiadła na mnie.
Znowu przeszył mnie prąd rozkoszy. Ciepło i wilgoć. Jej tyłek przy moich udach. Jej
sutki tak blisko moich ust.
– Co chcesz dalej robić, Tyler? – zapytała, a ja nie mogłem uwierzyć, że pyta mnie o to
teraz, kiedy mnie ujeżdża, ale gdy próbowałem odpowiedzieć, zrozumiałem dlaczego. Nie
chciała, żebym się pilnował, chciała, żebym traktował ją szczerze i surowo, a w takiej sytuacji nie
mógłbym być nikim innym.
– Nie chcę, żebyśmy przestawali – przyznałem. Zakręciła biodrami w przód i w tył nade
mną, a ja przycisnąłem twarz do jej piersi, czując, że moje podniecenie narasta zbyt szybko,
o wiele za szybko. – Czuję, że…
Ale nie mogłem tego powiedzieć. Nawet teraz, gdy całkowicie byłem zdany na jej łaskę.
Jeszcze za wcześnie – nie wspominając o tym, że to niedorzeczne.
Księża nie mogli się zakochiwać.
Ja nie mogłem się zakochać.
Wplotła palce w moje włosy i odciągnęła głowę do tyłu, by móc na mnie spojrzeć.
– Powiedz to albo ja to zrobię – zagroziła.
– Poppy…
– Chcę wiedzieć o tobie wszystko. Chcę, żebyś mówił mi, co myślisz o polityce, żebyś
czytał mi Pismo Święte, żebyśmy rozmawiali po łacinie. Chcę się z tobą pieprzyć każdego dnia.
Nieustannie fantazjuję o naszym wspólnym życiu, przeżywaniu każdego momentu razem. Co to
jest, Tyler, jeśli nie…?
Zacisnąłem dłoń na jej ustach i w jednej chwili położyłem na plecach, wbijając się w nią
do końca.
– Nie mów tego – nakazałem. – Jeszcze nie.
– Dlaczego? – wyszeptała, jej oczy rozszerzyły się. Wyglądała na zranioną. – Dlaczego
nie?
– Ponieważ kiedy to powiesz, kiedy ja to powiem, wszystko się zmieni.
– Czyż już się nie zmieniło?
Miała rację. Zmieniło się w chwili, gdy ją pocałowałem w obecności Boga. Zmieniło się
w chwili, gdy pochyliłem ją nad pianinem. Może nawet zmieniło się w chwili, gdy weszła do
konfesjonału.
Ale jeśli ją kochałem… jeśli ona kochała mnie… co to oznaczało dla całej mojej pracy
tutaj? Nie mogłem mieć sekretnego romansu i nadal prowadzić krucjaty przeciwko niemoralności
seksualnej wśród duchowieństwa – ale gdybym odszedł od mojego powołania, straciłbym
całkowicie zdolność do prowadzenia krucjat. Utraciłbym człowieka, którym byłem.
Innym wyjściem była utrata Poppy, a nie chciałem o tym myśleć. Zamiast więc
odpowiedzieć na jej pytanie, wysunąłem się i odwróciłem ją, wbijając się w nią od tyłu, podczas
gdy ja zsunąłem dłoń z jej biodra w poszukiwaniu łechtaczki. Tylko trzy lub cztery takie
pchnięcia i była tam, gdzie przypuszczałem, że będzie; im agresywniej ja rżnąłem, tym szybciej
dochodziła.
Podążałem za nią, skandując jej imię jak modlitwę i pompując przez cały czas, jakbym
ruchaniem mógł odgonić przyszłość z jej okropnymi wyborami.
Boże, ile bym dał, żeby to była prawda.

– Wciąż nie mogę uwierzyć, jak czysty jest twój dom – powiedziała Poppy.
Sprzątnęliśmy kościół i zakradliśmy się na plebanię, leżeliśmy już w moim łóżku.
Dotykałem jej włosów z fascynacją graniczącą z czcią, wielbiąc te długie, ciemne kosmyki
ruchami palca i muśnięciami warg. Rozmawialiśmy leniwie, dryfując od spekulacji na temat The
Walking Dead i ulubionych łacińskich tekstów po ciche wyznania o tym, jak cierpieliśmy,
pragnąc siebie nawzajem w ciągu ostatniego miesiąca.
Miałem zamiar pocałować ją ponownie, kiedy to mówiła, ale zamiast tego zdecydowałem
się wsunąć rękę pod prześcieradło i odszukać jej piersi.
– Lubię, gdy wszystko jest czyste.
– Myślę, że to godne podziwu. Po prostu nie widać tego zbyt często u mężczyzn takich
jak ty.
– Takich jak ja? Księży?
– Nie. – Przesunęła się bliżej, uśmiechając się. – Młody. Czarujący. Przystojny. Byłbyś
fantastycznym biznesmenem.
– Moi bracia są biznesmenami – odpowiedziałem. – Ale mnie to nigdy nie interesowało;
nigdy nie chciałem pieniędzy, sukcesu ani władzy. Kochałem stare rzeczy, stare języki i stare
rytuały. Starych bogów.
– Wyobrażam sobie ciebie jako nastolatka – rzuciła. – Założę się, że doprowadzałeś
dziewczyny do szaleństwa: gorący, wysportowany i oczytany. A także bardzo czysty.
– Nie, nie zawsze byłem czysty.
Przez chwilę zastanawiałem się nad wyjaśnieniem, ale właśnie podzieliliśmy się czymś
tak intymnym, dlaczego miałbym to przed nią ukrywać? Tylko dlatego, że było to
przygnębiające? Nagle zapragnąłem się tym podzielić. Chciałem, żeby wiedziała o każdej
mrocznej rzeczy, którą ze sobą nosiłem, chciałem podzielić się z nią wszystkimi moimi ciężarami
i sprawić, by zdjęła je ze mnie swoim bystrym umysłem i szlachetnym współczuciem.
Przesunąłem dłoń z jej piersi i wsunąłem palce pod żebra, przyciskając ją do siebie.
– Dzień, w którym odnalazłem moją siostrę – zacząłem – był majową sobotą. Szalała
burza z piorunami i chociaż był dzień, wokół panował mrok, jak w nocy. Lizzy przyjechała do
domu samochodem Seana z uczelni, oboje studiowali wtedy na Kansas University, więc spędzała
weekend w domu. Moi rodzice zabrali Aidena i Ryana na lunch i myślałem, że zabiorą też Lizzy.
Spałem do późna i obudziłem się w pustym domu.
Poppy nic nie powiedziała, ale przysunęła się bliżej, dodając mi odwagi.
– Rozbłysło jasne światło i rozległ się ogromny hałas, jakby przepalił się transformator
i wysiadło zasilanie. Poszedłem po latarkę, ale głupie baterie nie działały, więc poszedłem do
garażu po nowe. Mieszkaliśmy w Brookside, w starym domu, więc garaż był wolnostojący.
Musiałem iść przez deszcz, a kiedy tam wszedłem, na początku przez ciemność jej nie
zauważyłem…
Znalazła moją dłoń i ścisnęła.
– Zmieniłem baterie i miałem szczęście, że błyskawica uderzyła akurat wtedy, gdy się
odwracałem, bo inaczej bym jej nie zobaczył. Wisiała tam, jakby zamrożona w czasie. W filmach
zawsze się kołyszą i słychać skrzypienie, ale ona była taka nieruchoma. Po prostu nieruchoma.
Pamiętam, jak podbiegłem do niej i potknąłem się o skrzynkę na mleko wypchaną sznurkami,
przewróciłem się o wieżę z puszek po farbie, ale natychmiast wstałem. Podniosłem drabinę,
której użyła... – Nie mogłem wypowiedzieć tych słów, nie mogłem powiedzieć „drabina, której
użyła, by się powiesić”.
Przełknąłem i kontynuowałem:
– Ustawiłem ją pionowo i wspiąłem się po szczeblach. Dopiero gdy ją ściągnąłem
i trzymałem w ramionach, zdałem sobie sprawę, że mam brudne ręce od upadku. Mokre od
deszczu, z wtartym kurzem, olejem i brudem, przez co zostawiłem smugi na całej jej twarzy…
Wziąłem głęboki wdech, przypominając sobie panikę, pospieszne wzywanie pogotowia,
dławiącą rozmowę z rodzicami. Moi rodzice i Aiden dotarli do garażu zaledwie kilka chwil przed
policją. Nikt wtedy nie pomyślał, by zatrzymać Ryana na zewnątrz. Miał zaledwie osiem lub
dziewięć lat, gdy zobaczył swoją siostrę martwą na podłodze garażu. A potem czerwone
i niebieskie światła, ratownicy medyczni i potwierdzenie tego, co już mówiły zimna skóra i puste
oczy.
Lizzy Bell – wolontariuszka schroniska dla zwierząt, miłośniczka Britney Spears
i wszystkich innych tysięcy rzeczy, które składają się na dziewiętnastoletnią dziewczynę – nie
żyła.
Przez kilka chwil słychać było tylko nasze oddechy, lekki szelest pościeli, gdy Poppy
ocierała się o moją stopę, a potem wspomnienia powoli wdzierały się z powrotem do mojej
głowy.
– Mama próbowała zetrzeć smugi – opowiadałem dalej. – Kiedy czekaliśmy na ludzi
koronera, którzy mieli przyjechać po ciało. Przez cały czas. Ale oleju nie da się tak łatwo zetrzeć,
więc Lizzy miała tę smugę aż do pożegnania. Nienawidziłem tego. Tak bardzo tego
nienawidziłem. Postawiłem sobie za cel wyszorowanie tego pieprzonego garażu od góry do dołu
i udało mi się. I od tamtej pory wszystko w moim życiu jest czyste.
– Dlaczego? – Poppy zapytała, podpierając się na łokciu. – Czy dzięki temu czujesz się
lepiej? Martwisz się, że coś takiego może się powtórzyć?
– Nie, nie o to chodzi. Nie wiem, dlaczego wciąż to robię. To chyba jakiś przymus.
– Brzmi jak pokuta.
Nie zareagowałem na to, ale zastanowiłem się nad tym. Kiedy tak to sformułowała,
wydawało się, że tak naprawdę nie pozwoliłem Lizzy odejść, że wciąż zmagam się z jej śmiercią,
z poczuciem winy, że zasnąłem tego dnia i nie obudziłem się, by ją powstrzymać. Ale minęło
dziesięć lat i nie trzymałem się tego kurczowo, prawda?
– Jaka ona była? – zapytała Poppy. – Kiedy żyła?
Zastanowiłem się przez moment.
– To moja starsza siostra. Więc czasami była matczyna, a czasami wredna. Ale kiedy jako
dziecko bałem się ciemności, zawsze pozwalała mi spać w swoim pokoju i zawsze mnie kryła,
kiedy wracałem wieczorem po ustalonej godzinie, gdy już trochę podrosłem.
Prześledziłem wzrokiem cień żaluzji na kołdrze.
– Naprawdę kochała okropną muzykę pop. Zostawiała swoje płyty w odtwarzaczu CD
Seana, gdy pożyczała jego samochód, a on denerwował się, gdy jego przyjaciele wskakiwali do
samochodu, a po włączeniu guzika słyszeli jakiś boys band lub Britney Spears.
Poppy przekrzywiła głowę.
– Lizzy jest powodem, dla którego słuchasz Britney Spears – domyśliła się.
– Tak – przyznałem. – To mi ją przypomina. Śpiewała tak głośno w swoim pokoju, że
słychać ją było w całym domu.
– Myślę, że bym ją polubiła.
Uśmiechnąłem się.
– Myślę, że tak. – Ale potem mój uśmiech zgasł. – W weekend przed pogrzebem
zdecydowaliśmy z Seanem, że uciekniemy na kilka minut od krewnych w domu i pójdziemy do
Taco Bell. Chciałem prowadzić, ale nie pamiętaliśmy, że była ostatnią osobą, która jeździła
samochodem. Puściłem muzykę i wtedy Sean… zdenerwował się.
Wzburzenie nie było odpowiednim słowem na określenie tego, co zrobił mój starszy brat.
Właśnie skończył dwadzieścia jeden lat, więc opłakiwał śmierć Lizzy w irlandzki sposób, pijąc
za dużo whiskey i za mało śpiąc. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i włączyły się początkowe
takty Oops!…, I Did It Again, nieprzyzwoicie głośno, ponieważ Lizzy lubiła podkręcony dźwięk.
Oboje zamarliśmy, wpatrując się w radio, jakby demon właśnie wypełzł z czytnika CD, i wtedy
mój brat zaczął krzyczeć i przeklinać, kopiąc w deskę rozdzielczą tak mocno, że stary plastik
pękł, a cały samochód trząsł się z wściekłości i czystego żalu. Lizzy i Sean byli w podobnym
wieku, byli najlepszymi przyjaciółmi i zaciekłymi wrogami. Mieli wspólne samochody,
przyjaciół, nauczycieli, w college’u dzielił ich tylko rok, a z nas wszystkich, rodzeństwa Bell, jej
śmierć zostawiła największą pustkę w jego codziennym życiu.
Tego dnia wyrwał dziurę w swoim samochodzie, a potem pojechaliśmy do Taco Bell
i nigdy o tym nie rozmawialiśmy. I nadal nie rozmawiamy.
– Nigdy wcześniej nikomu nie opowiadałem tej historii – wyznałem. – Łatwiej jest
mówić o Lizzy w ten sposób.
– Jak?
– Tak po prostu, nago przytulając się. Po prostu… z tobą. Z tobą wszystko jest łatwiejsze.
Oparła głowę na moim ramieniu. Leżeliśmy tak przez chwilę i kiedy już myślałem, że
zasnęła, powiedziała w ciemności:
– Czy Lizzy jest powodem, dla którego boisz się ze mną być?
– Nie – odpowiedziałem, speszony. – Dlaczego miałaby?
– Wygląda na to, że to ona jest motywacją wielu twoich działań. Została zraniona
seksualnie. Zastanawiam się, czy to sprawia, że boisz się zrobić coś takiego. Sprawić, by to, co
przydarzyło się jej, przydarzy się komuś innemu.
– Chyba nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. – Odnalazłem jej włosy i znów bawiłem
się nimi. – Może to dlatego, ale nie wiem. Dopiero na studiach odkryłem, jak mi się to podoba,
ale to było skomplikowane. Jeśli znalazłem dziewczynę, która była pewna siebie, inteligentna
i pełna szacunku do samej siebie, to nie chciała ostrego seksu. Jeśli znalazłem dziewczynę, która
lubiła ostro, to powodem, dla którego lubiła ostro, był jakiś emocjonalny problem, i ilekroć
widziałem taką dziewczynę, myślałem o Lizzy. Ile znaków przegapiliśmy. I gdybym
kiedykolwiek dowiedział się, że jakiś facet wykorzystał ją, gdy czuła się w ten sposób…
– Wygląda na to, że miałeś dużo pecha z kobietami.
– Niekoniecznie. Chodziłem z kilkoma naprawdę świetnymi dziewczynami na studiach.
Ale łatwiej było zamknąć tę część mnie, mieć zdrowe, pewne siebie dziewczyny i waniliowy
seks. Tak było bezpieczniej.
– Potem zostałeś księdzem.
– I to było znacznie bezpieczniejsze.
Usiadła i spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawiły się linie cieni i ulicznego światła.
– Cóż, nie krzywdzisz mnie. Mówię poważnie. Spójrz na mnie, Tyler.
Spojrzałem.
– Lubię na ostro, nie dlatego że jestem emocjonalnie uszkodzona. Przez całe życie byłam
traktowana jak księżniczka, rozpieszczana, chwalona i chroniona przed każdą rzeczą mogącą
mnie skrzywdzić. Sterling był pierwszą osobą, która mnie tak nie traktowała.
Sterling.
Zacisnąłem szczęki. Nie podobało mi się, że był jej pierwszym (co, wiem, wydawało się
całkowicie nierozsądne, ale jednak. Może nie podobało mi się to, że tak szczegółowo pamiętała
tak wiele ich wspólnych pierwszych razy).
– Częściowo dlatego, że to tabu i że jest nieczyste, więc mnie to podnieca. Ale po części
sprawia również, że czuję się niezniszczalna. Silna. Jakby mężczyzna, z którym jestem, szanował
mnie na tyle, by to dostrzec. A ja jestem wystarczająco silna, by doświadczyć tego w sypialni
i prowadzić całkowicie zdrowe życie poza nią.
– Szkoda, że nie wyszło ze Sterlingiem. – Hola, Tyler. Cios poniżej pasa. Ale byłem
wzburzony, zazdrosny i czułem się tak, jakby obwiniano mnie za coś, czego nie zrobiłem.
Zesztywniała.
– Nie wyszło mi ze Sterlingiem, bo on nie odróżnia sypialni od prawdziwego życia.
Myśli, że skoro podobał mi się sposób, w jaki traktował mnie podczas seksu, to tak chciałam być
traktowana przez cały czas. Że pragnęłam być tylko dziwką, podczas gdy tak naprawdę chciałam
być dziwką dla niego tylko wtedy, gdy byliśmy sami. Dlatego odeszłam od niego w klubie.
Nie zanim pozwoliłaś mu się zerżnąć.
Jakby potrafiła czytać w moich myślach, zmrużyła oczy.
– Jesteś o niego zazdrosny?
– Nie – skłamałem.
– Nawet nie powinieneś tu ze mną leżeć – powiedziała. – Nie możemy trzymać się za ręce
w miejscach publicznych, nie możemy robić niczego razem, bo to grzech. Możesz stracić pracę,
jedyną rzecz, która nadaje sens twojemu życiu, a ty martwisz się o mojego byłego chłopaka?
– Dobra, w porządku. Tak. Tak, jestem o niego zazdrosny. Jestem zazdrosny, że może tu
wrócić po ciebie, i jestem zazdrosny o to, że może to zrobić. Może się o ciebie upomnieć. A ja
nie.
Moje słowa zawisły w powietrzu na dłuższą chwilę.
Opuściła głowę.
– Tyler… co my zrobiliśmy? Co my robimy?
Znowu tam była. Tam, gdzie ja nie chciałem zaglądać.
Sięgnąłem i przyciągnąłem ją do siebie, kładąc się tak, że siedziała mi nad twarzą.
– Powinniśmy o tym porozmawiać – nalegała, ale wtedy przesunąłem językiem po jej
łechtaczce, a ona jęknęła i wiedziałem, że udało mi się ponownie zamrozić tę chwilę, odłożyć
rozmowę i wszystkie związane z nią decyzje na później.
14

ezus powiedział, że to, co dzieje się w ciemności, zostanie wyniesione na


światło dzienne. Kiedy obudziłem się sam w swoim łóżku tego ranka, dokładnie wiedziałem, co
miał na myśli. Ponieważ wszystko, co udało mi się wyprzeć zeszłej nocy, wróciło, osaczając
mnie, i nie tylko musiałem się z tym zmierzyć, ale musiałem się z tym zmierzyć sam.
Gdzie ona była? Nie zostawiła żadnej notatki, żadnego esemesa, żadnego kubka z kawą
w zlewie. Odeszła bez pożegnania, co wywoływało ostry ból w klatce piersiowej.
Przypomniałem sobie, że jest osobą świecką. Tak właśnie robili laicy – spotykali się,
pieprzyli i szli dalej. Nie zakochiwali się od razu.
Ostatniej nocy miała zamiar to powiedzieć. Była gotowa mi to wyznać… a może to sobie
wyobraziłem? Może wyobrażałem sobie, że ta iskra między nami była czymś wzajemnym, czymś
wspólnym. Może zrobiła to tylko z ciekawości – przystojny ksiądz – a teraz, kiedy zaspokoiła
swoją ciekawość, była gotowa iść naprzód.
Złamałem przysięgę dla kobiety, której nie zależało nawet na śniadaniu.
Przeszedłem do łazienki, a kiedy spojrzałem w lustro, zobaczyłem dwudniowy zarost
i potargane włosy, a na obojczyku widniała malinka.
Nienawidziłem człowieka z tego odbicia i prawie uderzyłem w lustro, chcąc usłyszeć, jak
pęka, chcąc poczuć przeszywający ból tysiąca głębokich cięć. A potem usiadłem na brzegu
wanny i zacząłem płakać.
Byłem dobrym człowiekiem. Ciężko pracowałem, by być dobrym człowiekiem,
poświęciłem się życiu tak, jak chciał tego Bóg. Doradzałem, pocieszałem, spędzałem wiele
godzin na kontemplacyjnej modlitwie i medytacji.
Byłem dobrym człowiekiem.
Dlaczego więc to zrobiłem?

Poppy nie przyszła na poranną mszę i nie odzywała się do mnie przez cały dzień, mimo
że podchodziłem do okna częściej, niż było to konieczne, by sprawdzić, czy jej jasnoniebieski
fiat wciąż stoi na podjeździe.
Stał.
Mniej więcej co trzy minuty sprawdzałem telefon w poszukiwaniu esemesa, napisałem
kilka nieudanych wiadomości, a potem zganiłem się za to, że to robię. Rano płakałem jak dziecko
w łazience. Głupi, odbijający się czkawką płacz. Tak było lepiej, gdy każdy miał dla siebie
przestrzeń. Nie mogłem się skupić, kiedy była obok. Nie potrafiłem się kontrolować. Sprawiała,
że czułem się, jakby każdy grzech i kara były tego warte tylko po to, by usłyszeć jeden z jej
ochrypły śmiechów, a to, co musiałem teraz zrobić, to uporządkować bałagan, który nazywałem
swoim życiem.
Przyjęcie tego dystansu wynikało z roztropności i seksualnej wstrzemięźliwości, a także
z pierwszego przejawu mądrości, jaki przytrafił mi się, odkąd ją poznałem.
Moja zraniona duma z powodu jej odejścia bez pożegnania nie miała z tym nic
wspólnego.
Tej nocy grupa młodzieżowa organizowała imprezę z okazji powrotu do szkoły, więc
spędziłem czas, jedząc pizzę, grając w gry wideo i próbując powstrzymać chłopców przed
robieniem z siebie totalnych dupków, chcących zaimponować dziewczynom. Po tym, jak ostatni
nastolatek opuścił kościół, posprzątałem piwnicę i poszedłem do domu, rozebrałem się
i przebrałem w dres. Patrzyłem przez okno sypialni na podjazd Poppy, pogrążony w myślach.
Kościół mówił, że wszystko między mną a nią było złe. To były pożądanie i cudzołóstwo.
To było kłamstwo. To była zdrada.
Ale Kościół mówił też o miłości, która przekraczała wszelkie granice, a Biblia była pełna
historii o ludziach, którzy wypełniali wolę Boga, mając jednocześnie bardzo ludzkie pragnienia.
To znaczy, czym w ogóle był grzech? Kogo krzywdziło to, że Poppy i ja kochaliśmy się
nawzajem?
Przypomniałem sobie, że to kwestia zaufania. Bo choć zmagałem się z epistemologiczną
naturą grzechu, jak przystało na wyszkolonego teologa, byłem też pasterzem, a pasterze muszą
być praktyczni. Problem polegał na tym, że przybyłem tutaj, aby budować zaufanie w Kościele,
aby naprawić krzywdy wyrządzone przez innego człowieka. I bez względu na to, jak
konsensualny i niewyróżniający się pod innymi względami był mój związek z Poppy, to i tak
rujnował wszystko. Moją pracę, cele, pamięć o śmierci Lizzy.
Lizzy.
Tak dobrze było o niej rozmawiać. W mojej rodzinie nie mówiliśmy o niej zbyt często.
Właściwie wcale, chyba że byłem sam na sam z matką. Rozmowa o niej niekoniecznie
uśmierzyła ból, ale sprawiła, że stawał się inny. Łatwiejszy. Odsunąłem się od okna i podszedłem
do stolika nocnego po różaniec, którego lubiłem używać – zestaw srebrnych i jadeitowych
koralików.
Należał do Lizzy.
Nie modliłem się, ale przesuwałem paciorki przez palce, siedząc, rozmyślając i martwiąc
się, aż w końcu pozwoliłem umysłowi zapaść się w znajome korytarze zmartwień i poczucia
winy.
W nowy ciernisty ból jej nieobecności i wszelkie lęki z tym związane. Zmagałem się
z tym, a rzeczą, która prześladowała mnie najbardziej, gdy zasypiałem, była możliwość, że
Poppy ze mną skończyła.
Następnego dnia wypadało śniadanie naleśnikowe i Poppy pojawiła się na nim, choć
unikała mnie, rozmawiając tylko z Millie i wychodząc, gdy tylko ostatni gość wszedł po
schodach.
– Przyszła na spotkanie wczoraj po południu – powiedziała Millie. – Wydaje się
zainteresowana dołączeniem. Wyjaśniłam jej, jak działa katechizm, i myślę, że jest chętna,
chociaż zapytała, czy mogłaby w innym kościele. – Millie spojrzała na mnie ostro. – Nie
pokłóciliście się, prawda?
– Nie – mamrotałem. – Wszystko w porządku.
– Więc to dlatego oboje wyglądaliście dziś rano, jakbyście odczuwali fizyczny ból?
Skrzywiłem się. Millie była bystrzejsza niż większość ludzi, ale nie chciałem, żeby
ktokolwiek zauważył dynamikę między Poppy i mną, niezależnie od tego, czy była napięta, czy
przyjazna. Uprawialiśmy seks zaledwie raz, a to już przesączało się przez każdą możliwą
szczelinę w tamie.
– Święta Małgorzata jej potrzebuje, ojcze Bell. Mam nadzieję, że nie zamierzasz tego
spieprzyć.
– Millie.
– Co? – zapytała, podnosząc swoją pikowaną torebkę. – Starsza pani nie może
przeklinać? Idź z duchem czasu, ojcze.
I wyszła.
Miała rację – Święta Małgorzata potrzebowała Poppy. A ja potrzebowałem Poppy. Święta
Małgorzata potrzebowała mnie, a Poppy potrzebowała mnie. Zbyt wielu ludzi potrzebowało zbyt
wielu innych ludzi i nie było mowy, żebym ogarnął wszystkie piłki w grze; upuszczenie jednej
z nich miałoby katastrofalne konsekwencje.
Dopiero w niedzielę wieczorem mój niepokój wziął górę i wysłałem jej esemesa.
Myślę o tobie.
Wydawało mi się, jakby ktoś zszył mi klatkę piersiową i gardło, i prawie podskoczyłem,
gdy zobaczyłem trzy obracające się kropki na ekranie, co oznaczało, że pisała odpowiedź.
A potem zniknęły.
Wypuściłem powietrze.
Przestała pisać.
Nie zamierzała odpowiadać.
Nie chciałem nawet myśleć o tym, co to oznacza. Zamiast tego zafundowałem sobie
odgrzewaną zapiekankę Millie, trzy odcinki House of Cards i zdrowy łyk szkockiej.
Zasnąłem z różańcem Lizzy wplecionym między palce, czując się bardziej oddalony od
własnego życia niż kiedykolwiek.

Tego ranka nie widziałem Poppy na mszy, więc ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałem
po spowiedzi Rowana, to jej obecność po drugiej stronie kabiny.
Mogło to być niezdecydowane skrzypnięcie drzwi lub charakterystyczny szelest sukienki
o miękkie uda albo elektryczność, która natychmiast przebiegła po mojej skórze, ale nawet bez
słów wiedziałem, że to ona.
Drzwi się zamknęły i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, oddychała cicho, a ja
niespokojnie stukałem kciukiem o dłoń, nienawidząc swojego na wpół twardego wzwodu, tuż
obok niej.
W końcu zapytałem:
– Gdzie byłaś?
Odetchnęła.
– Tutaj. Byłam właśnie tutaj.
– Nie wydaje mi się.
Byłem zażenowany jak gorzko i boleśnie to brzmiało, ale mało mnie to obchodziło. Tyler
Bell w wieku dwudziestu jeden lat nigdy nie pozwoliłby dziewczynie dostać się pod jego pancerz
dumy, nigdy nie pokazałby dziewczynie, że go zraniła. Ale teraz miałem prawie trzydzieści lat
i byłem już po studiach, a to, co wtedy nie znaczyłoby dla mnie nic, teraz znaczyło dla mnie
o wiele więcej.
A może to nie ja się zmieniłem. Może to był efekt, jaki Poppy wywarłaby na mnie
w każdym wieku, w każdym miejscu. Zrobiła mi coś, a ja pomyślałem (trochę złośliwie), że to
niesprawiedliwe. To niesprawiedliwe, że mogła tak po prostu siedzieć i nie być tak rozdarta jak ja
z powodu nas, cokolwiek to znaczyło w tym przypadku.
– Jesteś na mnie zły? – spytała.
Oparłem się o ścianę.
– Nie. – Zastanowiłem się. – Trochę. Nie wiem.
– A więc jesteś.
Słowa wymknęły mi się z ust:
– Po prostu czuję się tak, jakbym ja ryzykował wszystko, a ty nic, i to ty odchodzisz, a to
nie jest sprawiedliwe.
– Odchodzę od czego, Tyler? Od związku, którego nie możemy mieć? Od seksu, który
zniszczy twoją karierę albo jeszcze gorzej? Spędziłam ostatnie trzy dni, bijąc głową w ścianę, bo
tak bardzo cię pragnę… ale jeśli będę cię miała, zrujnuję ci życie. Jak myślisz, jak się z tym
czuję? Myślisz, że chcę zniszczyć twoje źródło utrzymania, twoją społeczność, wszystko dla
własnego dobra?
Jej wybuch pozostał w mojej głowie długo po tym, jak przestała mówić. Nie przyszło mi
do głowy, że czuje się winna. Że będzie chciała mnie unikać, bo nie potrafi znieść poczucia winy
za udział w czymś, co mnie zrujnuje.
Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć. Byłem wdzięczny, zdezorientowany
i jednocześnie zraniony.
Powiedziałem więc jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy:
– Ile czasu minęło od twojej ostatniej spowiedzi?
Wydech.
– Więc tak będzie wyglądała ta rozmowa?
Nie obchodziło mnie, jak potoczy się ta rozmowa, tak długo, jak to się stanie, tak długo,
jak będę mógł z nią rozmawiać.
– Jeśli tego chcesz.
– Wiesz co? Chcę.

Seks przedmałżeński to grzech, prawda? I jestem pewna, że seks z księdzem to grzech.


I prawdopodobnie pieprzenia na ołtarzu nie ma nigdzie w papieskich encyklikach, ale zgaduję, że
to też grzech. Więc się z tego wyspowiadam. Przyznam się do tego, jak delirycznie czułam się na
ołtarzu, mając cię między nogami. W końcu namawiając cię, byś odpuścił. Byliśmy bardziej
ludzcy niż kiedykolwiek – bardziej zwierzęcy niż kiedykolwiek – ale w jakiś sposób wciąż
czułam się blisko Boga, jakby cała moja dusza się obudziła, czujna i tańcząca. Spojrzałam na
krucyfiks, na Chrystusa wiszącego na krzyżu, i pomyślałam: tak to jest być rozdartym z miłości.
To właśnie oznacza odrodzić się na nowo. Patrzyłam na to przez twoje ramię, a ty wbijałeś się we
mnie, a Chrystus też został przybity, a wszystko to wydawało się jedną tajemniczą i migoczącą
zagadką – głęboką i ezoteryczną. Wydaje się, jakbyśmy zrobili coś niezgłębionego, starożytnego,
natknęliśmy się na jakąś sekretną ceremonię, która nas połączyła – ale jak mogę rozkoszować się
tym uczuciem, jak mogę je celebrować, skoro wiąże się to z tak wysoką ceną?
Powiedziałam ci o moim poczuciu winy, i to prawda, ale jest to splątane z tak wieloma
innymi rzeczami, że nie potrafię oddzielić poczucia winy od radości i pragnienia. Za każdym
razem, gdy myślę, że podjęłam decyzję – że przekonam cię o konieczności przestrzegania twoich
ślubów i wyborów, albo będę nalegać na znalezienie innego sposobu, by nadal się widywać –
zmieniam zdanie.
Martwienie się jest grzechem, nawet ja to wiem, ale jestem czymś więcej niż tylko lilią
polną. Jestem lilią, która została zerwana z ziemi i położona u twoich stóp. Jeśli chodzi o ciebie,
jestem pozbawiona korzeni, bezradna i zdana na twoją łaskę w zapewnieniu mi słońca i wody.
I nawet nie powinnam być twoja. Jak mogę się nie martwić?
Wczoraj wieczorem tak bardzo chciałam odpowiedzieć na twoją wiadomość, ale nie
wiedziałam, co mogłabym powiedzieć, jak zebrać myśli w dwa lub trzy spójne zdania. Chciałam
przyjść do twojego domu i porozmawiać, ale wiedziałam, że jeśli to zrobię, nie będę w stanie
powstrzymać się od dotykania cię i pieprzenia, a nie chciałam komplikować spraw jeszcze
bardziej.
Ale potem wciąż patrzyłam na twój tekst, zgadując, jak dokładnie o mnie myślisz,
i zastanawiałam się, czy myślisz o tym, jak się czuję, kiedy jesteś w środku. O tym, jak się pod
tobą poruszam. Zastanawiałam się, czy pamiętasz swoją kuchnię i nas oboje spoglądających
w dół, gdy wbijałeś się we mnie.
Oto moja ostatnia spowiedź. Uklękłam na podłodze w sypialni, jakbym miała się modlić,
ale zamiast się modlić, rozłożyłam nogi i pieprzyłam się palcami, udając, że to ty.
A kiedy doszłam, miałam nadzieję, że usłyszysz, jak wołam twoje imię.
15

udzie mogliby mnie osądzić za to, jak przyspieszył mój oddech. Za sposób,
w jaki dotykałem się przez spodnie. Ale obraz Poppy na moich kolanach, z zamkniętymi oczami
i umysłem skupionym tylko na mnie, podczas gdy jej palce bawiły się tą piękną cipką, był zbyt
przejmujący, by mu się oprzeć.
– Poppy – powiedziałem, odpinając pasek. – Mów dalej.
Wiedziałem, że słyszy odgłos sprzączki. Miałem pewność, że słyszy zamek
błyskawiczny. Jej oddech drżał przy każdym wdechu i wydechu.
– Jedną ręką dotykałam piersi – wyszeptała. – A drugą pocierałam łechtaczkę. Tak bardzo
pragnęłam twojego kutasa. Tylko o tym myślałam. Jak mnie wypełnia. Jak za każdym razem
trafia w to idealne miejsce.
Oparłem się i uwolniłem kutasa z bokserek. Chwyciłem go, przesuwając powoli dłonią
w górę i w dół.
– O czym myślałaś, kiedy dochodziłaś? – zapytałem. Boże, chciałem, żeby to było
nieprzyzwoite. Chciałem, żeby było cholernie nieprzyzwoite.
Poppy nie zawiodła.
– Myślałam o tym, jak mnie palcujesz, rżnąc w tyłek. O tym, jak wysuwasz się, by się na
mnie spuścić.
Cholera. Od dłuższej chwili mój kutas był twardy, ale teraz wydawało mi się, że jest
z betonu. Kogo ja oszukiwałem? Musiałem znowu ją przelecieć i zamierzałem to zrobić tutaj,
w kościele, w środku dnia.
– Moje biuro – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – Teraz.
Wyszła z konfesjonału, a ja podążyłem za nią, porządkując nieco strój, ale nie zawracając
sobie głowy zapinaniem zamka. Gdy tylko znaleźliśmy się w biurze, zamknąłem drzwi
i odwróciłem się do niej w tym samym momencie, w którym ona odwróciła się do mnie.
Wpadliśmy na siebie jak dwie burzowe chmury – zderzenie oddzielnych istot, które
natychmiast stały się jednym bytem. Byliśmy dłońmi, ustami i zębami, byliśmy ściskaniem,
pocałunkami i jękami, pokierowałem ją do tyłu, chcąc położyć na biurku, ale splątaliśmy się
nogami i upadliśmy na podłogę. Całe szczęście, że trzymałem ją w ramionach.
– Wszystko w porządku? – spytałem zaniepokojony.
– Tak – odpowiedziała niecierpliwie, chwytając mnie za koloratkę i przyciągając
z powrotem do swoich ust. Jej pocałunki doprowadzały mnie do szału, a miękkość ust pasowała
od jedwabistego ciepła pod jej spódnicą.
– Muszę cię przelecieć – zdołałem wymówić między pocałunkami. To było stwierdzenie
faktu. Ostrzeżenie. Zsunąłem rękę w dół i odkryłem, że znowu była bez bielizny. – Jesteś
wyzywająca – powiedziałem. – Cholernie wyzywająca.
Wyprężyła się pod moim dotykiem, przechylając biodra w górę, aby zapewnić moim
palcom lepszy dostęp, a ja pocałowałem ją w szyję i wbiłem dwa palce w waginę. Była już taka
mokra, a moje szorstkie traktowanie jej zdawało się tylko bardziej ją podniecać, ponieważ
poczułem, jak jej dłonie wczepiają się w moją koszulę. Dyszała, gdy kontynuowałem atak,
a okropne słowa wydobywały się z moich ust: „kokietka i dziwka, i chcesz tego, wiesz, że tego
chcesz”.
Jęknęła, słowa pobudzały ją bardziej niż moje palce, a część mnie wstydziła się tego, jak
bardzo podniecało mnie mówienie jej tych poniżających rzeczy, a inna część mnie mówiła tej
pierwszej, żeby się zamknęła i po prostu to zrobiła.
Zacisnąłem usta na jej ustach i zsunąłem bokserki na tyle, by uwolnić fiuta, a potem na
ślepo pchnąłem biodra do przodu, zanurzając się w niej jednym zdecydowanym pchnięciem.
Owinęła mi nogi wokół pasa i ramiona wokół szyi. Głodnymi pocałunkami obsypywała
całe moje ciało. To było jak trzymanie drutu pod napięciem, sposób, w jaki się poruszała i wiła
pode mną, gdy wbijałem się w nią, pozwalając, by zawładnęły mną wszelkie wątpliwości,
zazdrość i strach. Pieprzyłbym ją, aż poczułaby, że jest moja. Pieprzyłbym ją tak długo, aż nie
mogłaby odejść.
Pieprzyłbym ją tak długo, aż nie mógłbym odejść.
Z każdym pchnięciem byłem bliżej i bliżej, ale jedna myśl nie dawała mi spokoju
i przycisnąłem się do jej łechtaczki, czując, jak wije się i oplata wokół mnie. Była blisko.
– Pozwól mi włożyć ci go w tyłek, Poppy – poprosiłem. Przejechałem czubkiem nosa
wzdłuż jej szczęki, a ona w odpowiedzi zadrżała. – Chcę cię tam pieprzyć.
– O Boże – wyszeptała. – Tak, proszę.
Nie było czasu na zastanawianie się nad logistyką, ani nawet na rozważanie przeniesienia
się w lepsze miejsce. Zaledwie kilka kroków dalej miałem coś, co zadziała, i nie zamierzałem
tracić czasu na szukanie czegoś innego.
Wysunąłem swojego twardego do bólu penisa i wstałem.
– Zostań! – rozkazałem i włożyłem z powrotem bokserki, aby udać się na krótki spacer do
kredensu na tyłach kościoła, małej szafki, w której przechowywaliśmy nasze święte oleje.
Ręce mi się trzęsły, gdy otwierałem drzwi. Były to oleje, które zostały pobłogosławione
podczas Wielkiego Tygodnia przez mojego biskupa, oleje używane tylko do sakramentów, takich
jak chrzest, bierzmowanie i namaszczanie chorych. Wybrałem szklaną fiolkę z olejem – olejem
Krzyżma – i wróciłem do Poppy, starannie omijając wzrokiem krucyfiks i tabernakulum.
Wciąż leżała na podłodze ze spódnicą owinięta wokół talii i rumieńcem na policzkach. Po
tym, jak ponownie zatrzasnąłem drzwi, stanąłem nad nią i pociągnąłem za koloratkę, próbując ją
zdjąć.
– Nie – zaprotestowała, a jej źrenice powiększyły się i pociemniały. – Zostaw ją.
Mój kutas zesztywniał. Niegrzeczna dziewczynka.
– Wykończysz mnie – powiedziałem, klękając.
Przewróciłem ją na brzuch, tak by skierowała swój rozkoszny tyłek w moją stronę,
a także by mogła oprzeć głowę na ramionach, gdyby tego potrzebowała.
Odkorkowałem fiolkę i skropiłem odrobiną olejku opuszkę palca, której następnie użyłem
do nasmarowania śliskiego okręgu wokół ciasnej dziurki jej dupci. Zadrżała pod moją pieszczotą,
mimowolnie napinając się za każdym razem, gdy dotykałem jej tyłka. Ale jej cipka też się
zaciskała i widziałem, jak zaczyna wciskać biodra w podłogę, próbując złagodzić ból, który
narastał w łechtaczce.
Nalałem więcej olejku na palce i zacząłem drażnić i testować jej odbyt, masując
i rozluźniając. Zapach balsamu – starożytny, kościelny zapach – wypełnił przestrzeń.
– Wiesz, co to jest, Poppy? – zapytałem.
Potrząsnęła głową, opierając ją na ramieniu.
– To olej do udzielania sakramentów. Używa się go do chrztów i święceń. Namaszcza się
nim nawet ściany budowanego kościoła. Przejechałem dłonią po gładkim, jędrnym skosie jej
pleców, czując, jak wzdycha pod moim dotykiem, i w tym momencie wsunąłem palec do środka.
Jęknęła.
– Namaszczam cię teraz – poinformowałem. – Uświęcam cię od środka. Czujesz to? To
mój palec rypiący cię w tyłek. A za chwilę to będzie mój fiut. To mój kutas będzie cię
konsekrował. Nie, nie dotykaj się, kochanie. Dojdziemy tam razem.
Chwyciłem jej dłoń, która wsuwała się pod brzuch, i ułożyłem przy jej głowie,
nieustająco masując dziurę w jej tyłku naolejowanym palcem. Była tak cholernie ciasna, a ja
wiedziałem, że za parę minut mój członek zajmie miejsce palca, a to obudziło we mnie dzikość.
Nie mogłem dłużej czekać. Wylałem sporą ilość oleju na dłoń i zacisnąłem pięść na
fiucie. Widok przede mną i moja własna śliska, silna dłoń doprowadzały mnie do szaleństwa.
– Tyler – wyszeptała Poppy, spoglądając na mnie. – Robiłam to już wcześniej. Ale nigdy
z kimś twojego rozmiaru.
Wyglądała na zaniepokojoną, ale wciąż ocierała się o podłogę, desperacko pragnąc
ruchania.
Chciałem jej powiedzieć, że będę delikatny dla jej tyłka, ale nie chciałem składać
obietnicy, której nie mogłem dotrzymać (bo kurwa, już sam widok był nie do zniesienia).
Zamiast tego powiedziałem:
– Powiedz mi, kiedy przestać, a ja przestanę w tej samej chwili, dobrze?
Przytaknęła i położyła głowę, pochylając biodra, by spotkać się ze mną. Pochyliłem się,
jedną ręką kierując fiuta do jej wejścia, a drugą sięgając po olej, wylewając więcej na jej tyłek
i na mojego kutasa, aż oboje byliśmy śliscy jak cholera.
Odłożyłem fiolkę, a następnie zacząłem pieścić jej plecy, gdy naciskałem na jej ciasny
otwór, czując, jak stopniowo otwiera się na mnie, powoli witając mnie w środku.
Główka mojego kutasa pchała i pchała, aż w końcu pokonała początkowy opór, i nagle
znalazłem się w środku, a jej tyłek ściskał mnie ciasnym ciepłem, niepodobnym do niczego, co
kiedykolwiek wcześniej doświadczyłem z innymi dziewczynami, z którymi to robiłem. Musiałem
odchylić głowę i wziąć kilka głębokich oddechów, licząc do dziesięciu, zanim upewniłem się, że
nie skończę zbyt wcześnie, by móc się nią należycie delektować.
Wepchnąłem trochę więcej.
– Owieczko, będzie ciasno – ostrzegłem.
I rzeczywiście tak było.
W momencie, gdy zagłębiłem się w niej do samego końca, zatrzymałem się, dając jej
chwilę na dostosowanie do mojego rozmiaru. Wdychała i wydychała powietrze, a potem
zaczerpnęła powietrza gwałtownie i pożądliwie, gdy odnalazłem jej łechtaczkę i zacząłem ją
pieścić. Nie ruszałem się przez kilka długich chwil, po prostu pozwalając jej poczuć pełnię mnie,
podczas gdy ja wykorzystywałem całe to napięcie, które w niej zbudowałem, prowadząc ją nad
przepaści, abyśmy mogli razem skoczyć.
Chciałem zapytać, czy jest gotowa na więcej, ale wiedziałem, jak bardzo była
sfrustrowana tym, że Porządny Facet Tyler zawsze pytał o pozwolenie, więc zamiast tego
poruszyłem się powoli, czekając przy każdym ruchu, aż zasygnalizuje, że potrzebuje czasu lub że
musimy przestać.
Uniosłem jej biodra i przekręciłem tak, że teraz klęczała na czworakach.
Pauza.
Wyprostowałem ciało, ciągle drażniąc łechtaczkę.
Pauza.
Wycofałem się o cal, a następnie wsunąłem o cal.
Pauza.
I krok po kroku przeszła od dostrajania do pożądania, napierając na mnie jak chciwy
kociak, którym była, jęcząc w proteście, gdy tylko moja ręka opuszczała jej łechtaczkę. A ja
dawałem jej trochę więcej i więcej, aż wsuwałem i wysuwałem się cały, wciąż niespiesznie –
nawet spokojnie – powoli budując napięcie.
Przez cały czas głaskałem jej nogi i plecy, pocierałem łechtaczkę, mówiłem jej, jaką jest
dobrą dziewczyną, taką grzeczną małą dziwką, która pozwala mi pieprzyć jej słodki tyłek, moją
własną posłuszną małą dziwką należącą do mnie, prawda? Chciała tylko mnie w sobie, chciała
tylko mojego kutasa, moich palców i moich ust.
Przytaknęła na moje słowa, wszystkie, i drżała, gdy ją pieprzyłem, pokryta potem
i trzęsąca się, jak w gorączce. Zamierzałem powstrzymywać się do samego końca, ale widok jej
w takim stanie doprowadzał mnie do szaleństwa, obsesyjnie myślałem o jej orgazmie, gdy
penetrowałem tyłek, więc w końcu skupiłem się na łechtaczce, przyciskając do niej opuszkę
środkowego palca i okrążając ją mocno i szybko, tak jak lubiła.
W ciągu kilku sekund krzyczała, przyciskając pośladki do moich bioder, aż zanurzyłem
się po same jaja, jej palce drapały dywan, a z gardła wydobywały się bezgłośne pomruki.
Patrzyłem, jak się rozpada, jak starannie ułożone i wyrzeźbione kawałki Poppy Danforth
odpadają niczym rusztowanie, pozostawiając za sobą drżącą, niespójną istotę wypełnioną
pożądaniem, a potem wydusiła z siebie jedno słowo i to było wszystko, byłem zgubiony.
Straciłem kontrolę, przysięgę, wszystko poza potrzebą naznaczenia tej kobiety w najbardziej
prymitywny i najniższy możliwy sposób.
Jedno słowo.
Twoja.
Teraz poszedłem na całość, chwyciłem ją za biodra i wbiłem, charcząc, goniąc za
wyzwoleniem, gdy ona dyszała, przeżywając wstrząsy wtórne, a jej tyłek był tak cholernie
gładki, tak cholernie ciasny, wszystko mnie ściskało, a potem ogarnęła mnie fala ciemności,
prawdziwy szał, walenie i warczenie, gdy implodowałem u podstawy kręgosłupa i jaj, i kurwa,
dochodziłem, dochodziłem, dochodziłem, a na skraju pola widzenia czaiła się czerń, jakbym miał
zaraz zemdleć, nadal pulsując, zemdleć – albo po prostu dochodzić i dochodzić, jakby to nie
miało końca.
Wysunąłem się w ostatniej chwili, by móc obserwować, jak mój wytrysk oblewa jej pupę
i plecy spermą, kroplami i strumieniami niczym deszcz, spływając po różanych płatkach cipki, po
krzywiznach jej pleców i bioder.
Gdy mój wzrok odzyskał ostrość a zmysły powróciły, mogłem podziwiać moje dzieło,
dyszącą, rozedrganą kobietę przede mną, pokrytą mną.
Poppy wyciągnęła się na brzuchu ruchem eleganckim i erotycznym.
– Umyj mnie – rozkazała jak mała królowa, którą była, a ja pospiesznie spełniłem
polecenie.
Umyłem ją mokrym ręcznikiem, a potem położyłem na podłodze, masując biodra, uda,
plecy i ramiona, mrucząc najsłodsze rzeczy, jakie przyszły mi do głowy po łacinie i grecku oraz
cytując Pieśń nad Pieśniami, gdy pokrywałem pocałunkami każdy centymetr jej skóry.
Ze sposobu, w jaki uśmiechała się do siebie, ze sposobu, w jaki co jakiś czas zamykała
oczy, jakby chciała powstrzymać łzy, mogłem wywnioskować, że było to coś, czego Sterling
nigdy nie robił. Nigdy nie rozmawiał z nią po seksie, nigdy jej nie pieścił, nie chwalił i nie
nagradzał.
Nawet nie próbowałem nie czuć triumfu z tego powodu.
A potem, gdy już ją umyłem, usiedliśmy razem i wspólnie pracowaliśmy nad zbiórką
pieniędzy. Pomogła mi przygotować się na grupę męską, a potem poszła na grupę kobiecą
w domu Millie. Przez cały czas czułem zapach oleju na jej skórze i na mojej, i nic poza
przebywaniem z tą kobietą w każdej minucie każdego dnia nie wystarczyłoby, by powstrzymać
ziejący głód w dole brzucha.
Albo, co jeszcze bardziej niebezpieczne, powstrzymać głód w moim sercu.
16

ego dnia coś się we mnie zmieniło, coś, z czego zdałem sobie sprawę już
jakiś czas temu. Przypominało to uczucie, które towarzyszyło mi w dzieciństwie, gdy po kilku
godzinach jazdy zdejmowałem wrotki, a moje stopy wydawały się nienaturalnie lekkie, jakbym
unosił się w powietrzu. A może jak wtedy, gdy biwakowałem z tatą i Ryanem i w końcu po kilku
godzinach wędrówki mogliśmy zrzucić sprzęt na ziemię, a ja miałem wrażenie, że jestem lekki
i unoszę się kilka centymetrów nad ziemią.
Nie potrafiłem tego nazwać, ale była to lekkość i wznoszenie, i miało to coś wspólnego
z Lizzy. Coś związanego z dzieleniem jej śmierci i jej następstw z Poppy, coś związanego
z wyszeptanymi przez Poppy słowami: „Czy to Lizzy jest powodem, dla którego boisz się
odpuścić?”.
Teraz, gdy trzymałem w dłoni różaniec Lizzy, zdałem sobie sprawę, że była ona
powodem wielu rzeczy. Była powodem wszystkiego. Ciężar jej śmierci nosiłem zawsze przy
sobie, zło, które musiałem pomścić. Ale co, jeśli mógłbym to zmienić? A gdybym mógł zastąpić
zemstę miłością? W końcu do tego zostali powołani chrześcijanie – do wybierania miłości ponad
wszystko.
Miłość. To słowo było bombą. Niewybuch gnieżdżący się w mojej piersi.
Tej nocy napisałem do Poppy. Śpisz?
Prawie. A co?
Moja odpowiedź była natychmiastowa. Mogę wpaść? Mam dla ciebie prezent.
Miałam odmówić, ale teraz skoro wiem, że masz dla mnie prezent… wpadnij ;)
Ostrożnie, cicho przeszedłem przez park, ubrany w ciemną koszulkę i dżinsy. Było już
późno, a park znajdował się w naturalnej dolinie, osłoniętej od widoku, ale nadal czułem się
zdenerwowany, gdy szybkimi krokami szedłem ścieżką, przecinając porośniętą chwastami trawę,
by dotrzeć do bramy Poppy. Wszedłem do środka, krzywiąc się na każde skrzypnięcie
zardzewiałego zamka, a potem podszedłem do drzwi, uderzając raz knykciem w szybę.
Otworzyła, a jej twarz rozświetlił najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem.
– Wow – powiedziała. – Jesteś tutaj. Jak prawdziwa osoba.
– Czy wcześniej wątpiłaś w moją prawdziwość?
Potrząsnęła głową, przepuszczając mnie, abym mógł wejść, a potem zamknęła za mną
drzwi.
– Nigdy nie umawiałam się z kimś, z kim nie mogłabym się umówić. Byłam w połowie
przekonana, że istniejesz tylko w murach kościoła.
– Randki? – Mój głos był zbyt chętny, zbyt podekscytowany. Oczyściłem gardło. – To
znaczy, spotykamy się?
– Nie wiem, jak ty to nazywasz, kiedy pieprzysz czyjś tyłek na ostro, ojcze Bell, ale ja tak
to nazywam.
Nagły strach wypełnił mi żołądek i podszedłem do niej, chwytając za rękę i przyciągając
do siebie, bym mógł spojrzeć jej w oczy z bliska.
– Zrobiłem ci krzywdę? – spytałem zaniepokojony.
Uśmiechnęła się do mnie.
– Tylko w najlepszy sposób. – Wspięła się na palce, by pocałować mnie w brodę,
a następnie ruszyła do kuchni. – Napijesz się czegoś? Niech zgadnę… cosmo? Nie, martini
z granatem.
– Whiskey: irlandzka czy szkocka, wszystko mi jedno. Ale czysta.
Gestem wskazała na salon i poszedłem, korzystając z okazji, by rozejrzeć się po jej domu.
Wciąż znajdowały się w nim głównie pudła i puszki z farbą, a pomimo atrakcyjnych mebli,
gustownych zdjęć i obrazów opartych o ścianę było dość oczywiste, że Poppy nie interesowała
się zbytnio wystrojem wnętrz.
Stosy książek spoczywały pod ścianą, czekając na stały dom, a ja przejechałem palcami
po ich grzbietach, zarówno otwarcie zadowolony, jak i skrycie zazdrosny o to, jak oczytana była
ta kobieta. Byli tam oczywiście zwykli podejrzani – Austen, Brontë i Wharton – ale wraz z nimi
nazwiska, których bym się nie spodziewał – Joseph Campbell, David Hume i Michel Foucault.
Wertowałem właśnie Tako Rzecze Zaratustra (starą nemezis zarówno z czasów studiów, jak i z
lekcji historii), kiedy Poppy przyniosła drinki.
Nasze palce otarły się o siebie, kiedy wziąłem szklankę macallana, a potem odstawiłem
drinka Poppy, by ją pocałować. Chciałem przesunąć dłońmi po jej smukłej szyi i objąć twarz,
zbadać usta, zaprowadzić z powrotem na kanapę, położyć i powoli zedrzeć z niej każdą warstwę
ubrania.
Ale przyszedłem tu, żeby coś zrobić, a nie żeby ją pieprzyć (no, nie tylko pieprzyć), więc
zadowoliłem się pocałunkiem, a potem cofnąłem się, żeby znów napić się drinka. Wyglądała na
nieco oszołomioną po pocałunku, a na jej ustach wisiał rozmarzony uśmiech, gdy wzięła łyk
z kieliszka martini, a potem oświadczyła, że przyniesie nam przekąskę.
Kontynuowałem powolne zwiedzanie jej salonu, zrelaksowany i spokojny. Postępuję
właściwie. To może być nowy początek dla nas, dla mnie. Coś wyjątkowego, aby zaznaczyć nasz
związek – tak działały rytuały, prawda? Coś konkretnego, co uchwyciłoby nieuchwytne. Prezent,
który pokaże Poppy, co dla mnie znaczyła – co my znaczyliśmy dla mnie – aby pokazać jej
dziwną, ale także boską transformację zachodzącą w moim życiu z jej powodu.
Dom był niewielki, ale niedawno odnowiony, z eleganckimi drewnianymi drzwiami,
oryginalnym dużym kominkiem i wyraźnymi, czystymi liniami wykończenia. Przy oknie stało
szerokie drewniane biurko, jedyny symbol prawdziwego zamiaru rozpakowania się i pozostania,
z komputerem, drukarką i skanerem, schludnymi stosami folderów i drewnianym pudełeczkiem
wypełnionym drogimi długopisami.
Obok biurka, w otwartym kartonowym pudle, leżały jej oprawione dyplomy, zaniedbane
i zakopane wśród innych porzuconych przedmiotów biurowych – nieużywanych bloczków
karteczek samoprzylepnych i otwartych paczek z kopertami.
Dartmouth – licencjat z ekonomii, summa cum laude.
Tuck School of Business w Dartmouth – Master of Business Administration, summa cum
laude.
A potem jeden, którego się nie spodziewałem, University of Kansas – licencjat ze sztuk
pięknych, specjalizacja taniec. Ten był datowany na zeszłą wiosnę.
Podniosłem go, gdy Poppy wróciła z deską do krojenia wypełnioną serem i pokrojonymi
gruszkami.
– Masz kolejny dyplom?
Zarumieniła się, odstawiając tacę na stolik kawowy.
– Miałam dużo wolnego czasu, kiedy przeprowadziłam się tutaj i kiedy zaczęłam zarabiać
tyle pieniędzy w klubie, pomyślałam, że dobrze je wykorzystam. Tym razem nie było w pobliżu
rodziców, którzy powiedzieliby, żebym nie kończyła szkoły tanecznej, więc po prostu poszłam
na całość. Udało mi się skończyć w trzy lata zamiast czterech.
Podszedłem do niej.
– Zatańczysz kiedyś dla mnie?
– Mogłabym to zrobić teraz – odpowiedziała, przyciskając dłoń do mojego mostka
i popychając mnie na sofę.
Wspięła się na mnie, okrakiem, a mój członek natychmiast zadrżał z zainteresowania.
Kiedy jej udo przycisnęło się do kieszeni moich spodni, przypomniałem sobie, dlaczego w ogóle
tam byłem.
Przytrzymałem ją jedną ręką wokół talii, zmuszając do pozostania w bezruchu, a drugą
wygrzebałem z kieszeni małą paczuszkę owiniętą w bibułkę.
Przechyliła głowę, gdy jej ją podałem.
– Czy to mój prezent? – zapytała, wyglądając na zachwyconą.
– To… – Nie wiedziałem, jak wyjaśnić, co to jest. – Nie jest nowy – dokończyłem
koślawo.
Rozpakowała go, wpatrując się w stos jadeitowych koralików ukrytych w bibułce. Powoli
wyciągnęła różaniec, srebrny krzyżyk wirował w słabym świetle.
– Jest piękny – wyszeptała.
– Każdy powinien mieć ładny różaniec. Przynajmniej tak zawsze mówiła moja babcia. –
Przesunąłem dłonie tak, by spoczęły na zewnętrznej stronie ud Poppy, głównie po to, by móc
patrzeć gdzie indziej niż na różaniec. – Ten należał do Lizzy.
Poczułem na swoich kolanach, jak napina się jej ciało.
– Tyler – powiedziała ostrożnie. – Nie mogę tego wziąć.
Próbowała mi go oddać, ale złapałem ją za rękę, zaciskając wokół niej palce.
– Po śmierci Lizzy nikt nie chciał niczego, co przypominało im o tym, co przeszła
w Kościele. Jej Biblia, święte obrazki i gromnice. Mój tata wyrzucił je wszystkie. –
Wzdrygnąłem się, przypominając sobie jego wściekłość, gdy dowiedział się, że zabrałem ze
śmietnika jej różaniec. – Ale chciałem mieć coś jej. Chciałem zachować w pamięci wszystkie jej
cząstki.
– Czyż nadal tego nie robisz?
– Oczywiście, ale po naszej rozmowie tamtej nocy… zdałem sobie sprawę, że muszę też
pozwolić, by niektóre z tych części odeszły. A kiedy o niej myślę, wiem, że by cię pokochała. –
Spojrzałem jej w oczy. – Pokochałaby cię tak jak ja.
Usta Poppy rozchyliły się, a oczy rozszerzyły z nadzieją i strachem, ale zanim zdążyła
zareagować na to, co usłyszała, ująłem jej palce w swoje i powiedziałem:
– Pozwól, że nauczę cię, jak go używać.
Tak, byłem tchórzem. Bałem się, że nie powie mi, że mnie kocha, i bałem się, że powie
mi, że mnie kocha. Bałem się tej wyczuwalnej więzi między nami, bałem się wstęgi, która
przeplatała się przez moje żebra i wokół serca, która była również spleciona i zawiązana wokół
niej.
Nie spuściła oczu, gdy przesunąłem jej dłoń z czoła na serce, a potem na każde ramię.
– W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – powiedziałem za nią. A potem położyłem jej
palce na krucyfiksie. – Teraz odmówimy Skład Apostolski…
Modliliśmy się razem, z nią siedzącą na moich kolanach, cicho powtarzająca za mną,
z palcami przesuwającymi się razem po paciorkach, i gdzieś w pobliżu ostatniej dziesiątki
zdałem sobie sprawę, z tego, jak bardzo stwardniałem, i jak jej sutki prześwitują przez miękki
podkoszulek. Zauważyłem te duże piwne oczy, długie falujące włosy i czujną inteligencję
spozierającą z każdego grymasu jej twarzy.
To jest miłość, pomyślałem oszołomiony, cudownie. To jest to, co czuje się, odkładając
krzyż. Tak smakuje nowe życie… smakuje jak Poppy Danforth. Kiedy intonowałem ostatnie
słowa różańca, prawie zapomniałem, do kogo się modlę.
„Witaj, Królowo… słodyczy i nadziejo nasza”.
Później, tej nocy, kiedy poruszałem się nad nią i w niej, te słowa krążyły mi w głowie,
słowa, które były tak nieodłącznie związane z Poppy, tak nieodłącznie powiązane z jasnością jej
umysłu i rajem jej ciała.
Święta. Królowa. Słodycz. Nadzieja.
17

ordan”.
Klęczący przede mną ksiądz nie przestał się modlić, ani nawet nie odwrócił się w moją
stronę. Zamiast tego mruczał do siebie tym samym miarowym głosem w tym samym miarowym
tempie, a ja znałem Jordana na tyle dobrze, by wiedzieć, że był to uprzejmy sposób na
powiedzenie mi, żebym się odpieprzył, dopóki nie skończy.
Usiadłem w ławce za nim.
Jordan był jedynym znanym mi osobiście księdzem, który nadal modlił się liturgią
godzin, praktyką tak klasztorną, że niemal przestarzałą, co prawdopodobnie było jednym
z powodów, dla których do niego przemawiała. Podobnie jak ja, kochał stare rzeczy, ale jego
fascynacja wykraczała poza zwykłe książki i okazjonalne duchowe spotkania. Żył jak
średniowieczny mnich, niemal całkowicie poświęcając się modlitwie i rytuałom. To właśnie ta
mistyczna, nieziemska natura przyciągnęła tak wielu młodych ludzi do jego parafii; w ciągu
ostatnich trzech lat to jego obecność ożywiła ten stary, bliski zamknięcia śródmiejski kościół
w coś kwitnącego i żywego.
Jordan skończył modlitwę i zrobił znak krzyża, stając naprzeciw mnie z celową
powolnością.
– Ojcze Bell – powiedział formalnie.
Powstrzymałem się od przewrócenia oczami. Zawsze taki był – powściągliwy
i intensywny. Nawet wtedy, gdy przypadkowo za dużo wypił na seminaryjnym grillu i musiałem
go niańczyć, bo rzygał przez całą noc. Ale to, co wyglądało na wyniosłość lub chłód, było
w rzeczywistości tylko przejawem jego tętniącego życia wewnętrznego, ciągłej atmosfery
świętości i inspiracji, w której żył, atmosfery tak namacalnej dla niego, że nie rozumiał, dlaczego
inni ludzie nie wyczuwają jej tak jak on.
– Ojcze Brady – powiedziałem.
– Wyobrażam sobie, że przyszedłeś się wyspowiadać?
– Tak.
Wstałem, a on zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu. Nastąpiła długa pauza, długa
chwila, w której jego twarz zmieniła się z zakłopotanej przez smutną do nieodgadnionej.
– Nie dzisiaj – powiedział w końcu, po czym odwrócił się i zaczął iść w kierunku swojego
biura.
Byłem zdezorientowany.
– Nie dzisiaj? Nie ma dziś spowiedzi? Jesteś zajęty czy co?
– Nie, nie jestem zajęty – odrzekł, wciąż się oddalając.
Zmarszczyłem brwi. Czy odmawianie komuś spowiedzi było w ogóle legalne według
prawa kościelnego? Jestem pewien, że nie.
– Hej, zaczekaj – zażądałem.
Nie zrobił tego. Nawet się nie odwrócił, by potwierdzić, że coś do niego mówiłem lub że
za nim biegnę.
Weszliśmy do małego korytarza, wzdłuż którego znajdowały się drzwi, i kiedy szedłem
za nim do biura, zdałem sobie sprawę, że to coś więcej niż jego zwykła powściągliwość. Ojciec
Jordan Brady był zdenerwowany.
Zdecydowanie nie był taki, kiedy przyjechałem.
– Stary – powiedziałem, zamykając za sobą drzwi do pokoju. – Co, do cholery?
Usiadł za biurkiem, a światło wczesnego popołudnia barwiło jego blond włosy na złoto.
Jordan był przystojnym facetem, z włosami i zdrową cerą, jakie zwykle widywało się tylko
w reklamach Calvina Kleina. Był też wysportowany – zaprzyjaźniliśmy się w pierwszym
semestrze studiów teologicznych po tym, jak ciągle wpadaliśmy na siebie na lokalnej siłowni.
Skończyło się na tym, że przez następne dwa lata dzieliliśmy mieszkanie, i miałem pewność, że
byłem najbliższym przyjacielem tego faceta.
Dlatego też nie chciałem dać się spławić.
Spuścił wzrok i włączył laptopa.
– Wróć później, ojcze Bell. Nie dzisiaj.
– Prawo kanoniczne mówi, że musisz wysłuchać mojej spowiedzi.
– Prawo kanoniczne to nie wszystko.
To mnie zaskoczyło. Jordan nie łamał zasad. Jordan był dwa kroki od stania się
przerażającym zabójcą z Kodu Leonarda da Vinci.
Usiadłem na krześle po drugiej stronie biurka i złożyłem ręce.
– Nie odejdę, dopóki nie wyjaśnisz, dlaczego nie chcesz wysłuchać mojej spowiedzi.
– Nie mam nic przeciwko, jeśli zostaniesz – powiedział spokojnie.
– Jordan.
Zacisnął usta, jakby debatując sam ze sobą, a potem w końcu spojrzał w górę, brązowymi
oczami, zatroskanymi i przenikliwymi.
– Jak ona ma na imię, Tyler?
Ogarnęły mnie strach i adrenalina. Czy ktoś nas widział? Czy ktoś zorientował się, co się
dzieje, i powiedział Jordanowi?
– Jordan, ja…
– Nie kłopocz się kłamstwami – przerwał mi i nie wypowiedział tego z obrzydzeniem, ale
raczej z intensywnością, która mnie zaniepokoiła, denerwując bardziej niż jego gniew.
– Pozwolisz mi się wyspowiadać? – nalegałem.
– Nie.
– Dlaczego, kurwa, nie?
– Ponieważ – powiedział Jordan celowo, opierając łokcie na biurku i pochylając się do
przodu – nie jesteś gotowy, by przestać. Nie jesteś gotowy, by ją zostawić, a dopóki nie będziesz,
nie ma sensu, żebym cię rozgrzeszał.
Opadłem na krzesło. Miał rację. Nie byłem gotowy zrezygnować z Poppy. Nie chciałem
przestać. Dlaczego więc tu byłem? Czy myślałem, że Jordan odmówi nade mną jakąś specjalną
modlitwę, która rozwiąże wszystkie moje problemy? Czy sądziłem, że przechodzenie przez
kolejne etapy zmieni to, co było w moim sercu?
– Skąd wiedziałeś? – zapytałem, spoglądając w dół na swoje nogi i mając nadzieję, że to
nie dlatego, że ktoś widział mnie i Poppy razem.
– Bóg mi powiedział. Kiedy wszedłeś. – Jordan oznajmił to prosto, w taki sam sposób,
w jaki ktoś mógłby powiedzieć, gdzie kupił swoje ubrania. – Tak jak teraz mówi mi, że to jeszcze
nie koniec. Nie jesteś jeszcze gotowy do spowiedzi.
– Bóg ci powiedział – powtórzyłem.
– Tak – potwierdził, kiwając głową.
Brzmiało to jak szaleństwo. Ale uwierzyłem mu. Gdyby Jordan powiedział mi, że wie
dokładnie, ile aniołów mieści się na główce szpilki, uwierzyłbym mu. Był tego rodzaju
człowiekiem – jedną nogą w naszym świecie, drugą w innym – i przeżyłem z nim wystarczająco
dużo przez lata naszej przyjaźni, aby wiedzieć, że naprawdę potrafi widzieć i czuć rzeczy,
których inni nie mogli.
Byłoby to mniej frustrujące, gdyby nie chodziło o mnie.
– Złamałeś przysięgę – stwierdził cicho.
– Czy Bóg też ci to powiedział? – spytałem, nie zadając sobie trudu, by ukryć gorycz
w moim głosie.
– Nie. Ale widzę to w tobie. Nosisz równe brzemię winy i radości.
Tak, to podsumowywało wszystko.
Ukryłem twarz w dłoniach, by nieco opanować emocje, ale nagle poczułem się
przytłoczony tym wszystkim, zawstydzony swoją słabością przed mężczyzną, który nigdy nie
uległby żadnej pokusie.
– Nienawidzisz mnie? – mamrotałem do siebie.
– Wiesz, że nie. Wiesz, że Bóg też nie. I wiesz, że nie powiem biskupowi.
– Nie powiesz?
Potrząsnął głową.
– Nie sądzę, by Bóg tego teraz chciał.
Podniosłem głowę, wciąż zdezorientowany.
– Więc co mam robić?
Jordan spojrzał na mnie z czymś w rodzaju politowania.
– Wróć, gdy będziesz gotowy do spowiedzi – powiedział. – A do tego czasu zachowaj
szczególną ostrożność.
Ostrożność. Szczególną ostrożność.
Myślałem o tych słowach, odwiedzając mamę i tatę, płucząc naczynia w zlewie, jadąc do
domu po ciemku. Gdy przekradałem się przez park, by znów pieprzyć Poppy.
Nic we mnie nie było teraz ostrożne.
18

strożny.
Tydzień później wpatrywałem się w sufit Poppy. Przytulała się do mnie, jej głowa
opierała się na moim ramieniu, oddychała wolno i równo. Nie spałem, patrząc na nią po tym, jak
się kochaliśmy, obserwując, jak miękkie linie jej twarzy odprężają się, przechodząc od ekstazy
do spokoju, nie czułem nic poza bezmyślnym zadowoleniem. Ale teraz, gdy spała już od kilku
godzin, satysfakcja zamieniła się w niespokojne zwątpienie.
Ostatni czas przypominał sen lub bajkę, gdzie dni ścigała poukładana dobroduszność
mojego życia jako duchownego, a noce wypełniały westchnienia i sapania, kiedy skóra ocierała
się o skórę.
W nocy mogliśmy udawać. Mogliśmy pić i oglądać Netfliksa, mogliśmy się pieprzyć,
a potem brać prysznic (a potem znowu się pieprzyć). Mogliśmy drzemać obok siebie i spokojnie
zasypiać. Mogliśmy udawać, że jesteśmy jak każda para na kilka tygodni od rozpoczęcia
związku, że nic nie powstrzymuje nas przed rozmowami o normalnych rzeczach, takich jak
spotkanie z rodzicami czy to, gdzie spędzimy Święto Dziękczynienia.
Ale byliśmy dotkliwie i boleśnie świadomi własnej gry aktorskiej, własnego fałszu.
Udawaliśmy, ponieważ stawienie czoła prawdzie było o wiele gorsze – prawdzie, że ten raj
skończy się tak czy inaczej.
A co, jeśli nie musiałby się skończyć? A gdybym zadzwonił jutro do biskupa i powiedział
mu, że chcę odejść? Że chcę zostać zdegradowany i znów stać się normalnym człowiekiem?
Laicyzowany. Tak brzmiało to słowo. Od późnego łacińskiego laicus, oznaczającego
świeckiego. Zostać świeckim.
A co, jeśli za kilka miesięcy mógłbym uklęknąć przed Poppy i zrobić coś więcej niż tylko
doprowadzić ją do orgazmu, a zamiast tego zaoferować jej swoją rękę?
Zamknąłem oczy, odcinając się od prawdziwego świata i pozwalając mojemu umysłowi
podryfować tam, gdzie wcześniej mu nie pozwalałem – w przyszłość. Do przyszłości, w której
byliśmy ona i ja, gdzie dom i małe dzieci Bell pełzające przy naszych nogach. Podążałem za nią
wszędzie, a jeśli chciała pracować w Nowym Jorku, Londynie lub Tokio albo zostać w Kansas
City, jechałem z nią. Byłem jak Ruth z Naomi, byłem gotów uczynić jej życie i jej pragnienia
moimi własnymi, a gdziekolwiek Poppy chciała się udać, razem stworzymy dom. Spędzać razem
czas, pieprząc się i kochając. Pewnego dnia patrzeć, jak jej brzuch rośnie wraz z moim
dzieckiem.
Ale co miałbym robić? Miałem dwa dyplomy, oba równie bezużyteczne w prawdziwym
świecie, bezużyteczne wszędzie poza świątyniami Boga i świątyniami nauki. Przypuszczałem, że
mógłbym uczyć teologii, a może języków. Zawsze chciałem być uczonym, siedzieć w jakiejś
zakurzonej bibliotece, przeglądać zakurzone książki, wydobywać zapomnianą wiedzę tak, jak
archeolog wydobywa zapomniane życia. Pomysł ten ekscytował mnie, rozwiewając moje myśli
niczym deszcz, krople i rozbryzgi możliwości. Nowe miasta, nowe uniwersytety… W mojej
głowie tworzyła się lista miejsc, które miały najlepsze programy klasyczne i najlepsze programy
teologiczne – musiał istnieć sposób, w jaki mógłbym połączyć te dwie rzeczy, może ubiegać się
o przyjęcie na studia doktoranckie lub podjąć pracę jako adiunkt…
Otworzyłem oczy i ten przyjemny, fantazyjny deszcz ustał, a ciężar wszystkiego, co
musiałbym zostawić, przygniótł mnie. Opuszczę to miasto – Millie, grupę młodzieżową, grupę
męską, wszystkich parafian, których tak starannie przyciągnąłem z powrotem do Boga.
Zostawiłbym śniadania naleśnikowe, wyprzedaże ubrań i całą pracę włożoną w walkę
z drapieżnikami wśród duchowieństwa. Zostawiłbym za sobą dar przemiany chleba w ciało, wina
w krew, trzymania jednej ręki na zasłonie oddzielającej ten świat od tamtego. Zostawiłbym za
sobą ojca Bella, mężczyznę, którym się stałem, i musiałbym stopić jego martwe ciało ze starym
upierzeniem, i ulepić nowy kształt z nową, bolesną, różową skórą.
Miałem życie budujące skarby w niebie, pokonując siebie jak biegacz w wyścigu,
i rozważałem porzucenie tego… po co? Próbowałem powstrzymać wersety, które znałem na
pamięć, tłoczące się w mojej głowie, wersety o sianiu cielesności i zbieraniu zepsucia, wersety
o namiętnościach cielesnych toczących wojnę przeciwko mojej duszy. „Zadajcie więc śmierć
temu, co przyziemne w członkach”8.
Zadaj śmierć swojej miłości do Poppy.
Ścisnęło mi przełyk, a w ustach zaschło; niepokój wzrósł, jakby ktoś trzymał mi nóż przy
gardle i żądał, abym wybrał, teraz, ale jak mogłem wybrać, skoro oba wybory wiązały się z taką
ceną?
Bo gdybym został tam, gdzie byłem, straciłbym kobietę śpiącą obok mnie, kobietę, która
kłóciła się o różnice rasowe i płciowe w The Walking Dead, która wyciągała z powietrza niejasne
cytaty literackie, która piła, jakby tonęła, i która sprawiła, że doszedłem mocniej niż
kiedykolwiek w życiu.
Uświadomiwszy to sobie, dostałem niemal ataku paniki.
Odwróciłem się do niej i przesunąłem dłonią wzdłuż jej boku, po żebrach i biodrach.
Lekko się poruszyła i wtuliła we mnie, wciąż śpiąc, a ja poczułem nieprzyjemne zaciskanie
w klatce piersiowej.
Nie mogłem jej stracić.
I nie mogłem jej zatrzymać.
Ten rodzaj strachu, ten szczególny rodzaj paniki, nie powinien mnie podniecić, ale tak się
stało. Sięgnąłem w dół krocza i zacząłem się masować. Pochłaniała mnie potrzeba ponownego
zdobycia mojej dziewczyny, zatopienia się w niej, tak jakby jeszcze jeden orgazm mógł coś
zmienić i odstraszyć naszą skazaną na zagładę przyszłość.
Wsunąłem dłoń między nas, gdy obróciłem się w jej stronę, znajdując te miękkie wargi
pomiędzy jej nogami, i zacząłem je drażnić, przesuwając palcami po łechtaczce i fałdkach
różowej skóry wokół wejścia. Przesunęła się i westchnęła radośnie, sennie, rozchyliła nogi, dając
mi lepszy dostęp, chociaż oczy miała zamknięte, a twarz rozluźnioną. Wciąż spała.
Pochyliłem głowę, by wziąć sutek do ust, ssąc delikatnie, wirując językiem wokół
twardniejącego czubka, a ona wiła się teraz, nadal śpiąc, i pieprzyć to, nie mogłem dłużej czekać.
Podniosłem jedną z jej nóg i zawiesiłem sobie na biodrze, ustawiając się przy samej cipce.
Trzymając ją nieruchomo, wepchnąłem się do środka i jak zasłona opadająca na słoneczne okno
lub drzwi zamknięte przed hałasem imprezy, wątpliwości zostały natychmiast stłumione.
Zniknęły w obliczu naszego połączenia, doznania jej ciasnej dziurki, która mnie ściskała. Boże,
mógłbym tak zostać na zawsze, nawet się nie ruszając, po prostu będąc w niej, czując, jak się
rozbudza i rozciąga jak ospały kot, podczas gdy ja trzymałem jej biodra mocno przy moich.
W końcu otworzyła oczy, senna, ale zadowolona.
– Mmm – zamruczała, mocniej oplatając nogę wokół mojej talii. – Lubię się tak budzić.
– Ja też – powiedziałem cicho, sięgając, by odgarnąć kosmyk włosów z jej policzka.
Położyła dłoń na moim ramieniu i odepchnęła mnie do tyłu, przetaczając się ze mną tak,
że leżałem płasko, a ona na mnie; zaczęła mnie ujeżdżać powolnymi, sennymi falami. Sen i seks
potargały jej włosy, które zwisały splątanymi, niechlujnymi falami wokół jej białych ramion
i miękkich piersi, a światło uliczne wpadające przez okno malowało jej krągłości w odcieniach
blasku i cienia.
Czasami była zbyt piękna, by na nią patrzeć.
Położyłem się na plecach, splatając ręce za głową, obserwując, jak czerpie ze mnie
przyjemność, jak zaczyna poruszać się coraz szybciej, jej wzrok opada, a dłonie opierają się
o mój brzuch. Z tego kąta mogłem zobaczyć, jak jej pożądliwy guziczek ociera się o moją
miednicę, malutki przebłysk miejsca, w którym ją wypełniałem i rozciągałem, i kurwa, mógłbym
teraz stracić panowanie nad sobą, gdybym nie był ostrożny.
– Moja dziewczyna – wyszeptałem. – Wykorzystaj mnie, by dojść. Proszę bardzo. Jesteś
teraz taka kurewsko seksowna. Dalej, kochanie, weź to. Idź na sam szczyt.
Jej usta rozchyliły się, a ja patrzyłem z fascynacją, jak mięśnie jej brzucha zaciskają się
i napinają, jak jęczy i drży podczas kulminacji, a w końcu przesuwa się do przodu, by położyć się
na moim torsie.
Przytuliłem ją mocno do siebie, a następnie obróciłem nas z powrotem, tak że byłem na
górze, a ona na plecach, a potem pochyliłem się i całowałem jej szyję. Sięgnąłem pod nią
i znalazłem to, czego chciałem, ciasny, mały otworek za jej cipką.
Wcisnęła się w materac, jakby próbując uciec od mojego dotyku, ale to nie zadziałało,
w ogóle nie zadziałało, ponieważ miałem plany dotyczące tej części jej ciała, które wykraczały
daleko poza to, co mógł zrobić jeden opuszek palca.
– Sprzeciwiasz się?
Przygryzła wargę i potrząsnęła głową.
– Nie „nie”. Tak.
– Więc daj mi swój tyłek – warknąłem jej do ucha. – Daj mi go, a wtedy nie będę musiał
go brać.
Lekko westchnęła, co doprowadziło mnie do szaleństwa, a potem przestała walczyć
z moim dotykiem.
– Tam jest lubrykant – wyszeptała. – Na końcu stołu.
Nie zawracając sobie głowy wysunięciem się z niej, po prostu wyciągnąłem się ponad nią,
sięgając do szuflady stolika i chwytając nowiutką butelkę lubrykantu.
– Wygląda na to, że się przygotowywałaś, mała owieczko.
– Miałam do wyboru to albo zakup specjalnie pobłogosławionego oleju – odrzekła, na
wpół żartując, na wpół tracąc oddech.
Wycofałem się z niej, opierając się na kolanach i rozstawiając szerzej jej nogi. Powoli ją
rozgrzewałem, stopniowo wcierając lubrykant, podczas gdy drugą ręką pocierałem łechtaczkę,
drażniąc obie jej dziurki, aż stała się wijącym, wilgotnym bałaganem. Chwyciłem ją za uda
i wsunąłem się w jej tyłek.
Powinienem był przestać, dać jej kilka chwil na dopasowanie, ale prześladowały mnie
liczne wątpliwości i strach, a jedynym, co uspokajało moje myśli, były pchnięcia bioder, jej palce
wbijające się w moje plecy, jej gorący, gorący żar niczym imadło zaciskające się wokół mojego
kutasa.
– Tyler – wydyszała.
– Owieczko – powiedziałem, podnosząc się na kolana i zaciskając dłonie wokół jej
bioder.
– Zamierzam dojść ponownie.
– Dobrze. – Mój orgazm również nadchodził, kolczaste pulsowanie w mojej miednicy,
napędzane widokiem gęsiej skórki na jej skórze i rumieńcem pełzającym po brzuchu, gdy bawiła
się łechtaczką.
– Och, tak mi dobrze, kochanie – chrząknąłem. – Jesteś taką grzeczną dziewczynką.
Pokaż mi, jak bardzo to lubisz.
Jej oczy utkwiły w moich.
– Pieprz mnie tak, jakbyś chciał, żebym była twoja.
Jej słowa szarpały za wewnętrzną wstążkę, kłując w serce, a ja zamknąłem oczy. Tak
łatwo było ją pieprzyć, ponieważ chciałem, żeby była moja – na zawsze. Znaliśmy się zaledwie
sześć tygodni, a ja chciałem ją mieć do końca życia.
Byłem takim głupcem.
Przyciągnąłem ją bliżej, raz po raz wbijając się w jej wąski otwór, obserwując, jak wznosi
się na szczyt, błagając mnie, bym uczynił ją moją. Jak mogła nie widzieć, że już nią jest? Że już
byłem jej? Należeliśmy do siebie nawzajem i kiedy patrzyłem, jak jej cipka pulsuje orgazmem,
jak zatapiam się w niej aż po nasadę i spuszczam w środku, zdałem sobie sprawę, że nie da się
tego cofnąć, nie da się rozplątać tego, co poplątało się przez ostatnie półtora miesiąca.
Gdy oboje opadliśmy z sił, spojrzeliśmy na siebie i jakiekolwiek ukojenie, które udało mi
się odnaleźć, zniknęło w jednej chwili. Wstałem po ciepłą myjkę, a kiedy wróciłem, Poppy
przyglądała mi się w zamyśleniu.
– Tyler.
– Tak? – Usiadłem na łóżku i zacząłem ją myć.
– Nie wiem, jak długo mogę to robić.
Zamarłem.
– Co masz na myśli?
– Wiesz, co mam na myśli – powiedziała, a w jej słowach słyszałem wahanie. – Chcę być
z tobą. Chcę cię zdobyć. Jestem w tobie zakochana, Tyler, ale to, że nie ma dla nas przyszłości,
mnie dobija.
Skończyłem z myciem, zastanawiając się nad odpowiedzią, rzucając zużyty ręcznik na
pobliskie krzesło.
– Nie wiem, jak wygląda przyszłość – odparłem w końcu. – Wiem, że cię kocham… ale
kocham też moją pracę i moje życie. Poppy, to, co tu mam… to coś więcej niż tylko
dobroczynność czy modlitwa. To sposób na życie. W każdej minucie każdego dnia chcę żyć
całym swoim życiem dla mojego Boga i nie wiem, czy potrafię bez tego.
Obojgu nam umknął fakt, że tych ostatnich kilku minut raczej nie przeżyliśmy dla Boga,
że były one dla nas i tylko dla nas.
– Nie sądzisz, że o tym wiem? – powiedziała, wstając.
Nie zadała sobie trudu, by zakryć się prześcieradłem. Odwróciłem wzrok od jej jędrnych
cycków, by skupić się na tym, co mówiła.
– To wszystko, o czym myślę. Nie mogę cię zmusić, żebyś z tego zrezygnował. Widzę,
ile to dla ciebie znaczy. Do diabła, właśnie to w tobie kocham. To, że jesteś pełen pasji, oddany
i uduchowiony, że poświęciłeś swoje życie Bogu. Ale potem boję się – i teraz pojawiły się
prawdziwe łzy – że zamiast tego zrezygnujesz ze mnie.
– Nie – wyszeptałem. – Nie rób sobie tego.
Ale nie powiedziałem jej tego, co chciała usłyszeć. Nie wiedziałem, czy ją zostawię, czy
nie, bo chociaż to by mnie zabiło, to zdemaskowanie i utrata wszystkiego, o co walczyłem, też by
mnie zniszczyły.
Widziałem moment, w którym zdała sobie z tego sprawę, że nie zamierzam jej
powiedzieć, że zostaniemy razem, i zanim zdążyłem dodać coś jeszcze – nie wiem co, ale coś –
położyła się z powrotem, obracając się na bok, tak że jej plecy były skierowane do mnie.
– Pragnę cię tak bardzo, że czuję smak krwi, gdy o tym myślę. Ale nie będę powodem,
dla którego zrezygnujesz z życia – powiedziała, a jej głos rozbrzmiał w mojej głowie jak
dzwon. – Nie będę powodem do żalu. Nie sądzę, bym mogła to znieść… patrząc na ciebie
i zastanawiając się, czy jakaś część ciebie nienawidzi mnie choć trochę za to, że laicyzowałeś się
przeze mnie.
Znała nawet odpowiednie słowo… przygotowała się. To mnie pocieszyło, a jednocześnie
zasmuciło.
– Nigdy nie mógłbym cię nienawidzić.
– Naprawdę? Nawet gdybym kazała ci wybierać między mną a twoim Bogiem?
Kurwa, to było brutalne.
– To nie wszystko, Poppy. Nie rób tego.
Wzięła wdech, jakby zapowiadała ostrą ripostę, ale potem zastygła w bezruchu. Zamiast
tego powiedziała:
– Powinieneś iść do domu. Zbliża się ranek.
Jej ściszony głos mnie dobił. Chciałem ją pocieszyć, przytulić, pieprzyć. Dlaczego
musieliśmy rozmawiać o tych okropnych rzeczach, skoro mogliśmy udawać?
– Poppy…
– Zobaczymy się później, Tyler.
Jej ton był stanowczy, jakby wypowiadała bezpieczne słowo. Zostałem zwolniony.
Szedłem przez zamglony park, z rękami w kieszeniach i ramionami skulonymi przed
wrześniowym chłodem, próbując się modlić, ale zamiast tego znajdowałem tylko urywki myśli.
Ona chce pełnego życia, zwróciłem się do Boga po cichu. Chciała życia z małżeństwem
i dziećmi, życia, w którym miłość byłaby tak samo obecna jak praca, rodzina i przyjaciele, życia,
w którym nie musiałaby się ukrywać. I kto mógłby ją winić?
Co powinienem zrobić?
Bóg nie odpowiedział. Prawdopodobnie dlatego, że złamałem moją świętą przysięgę
służenia Mu, zbezcześciłem Jego kościół na wszelkie sposoby i wielokrotnie popełniłem litanię
grzechów, których ledwo żałowałem, ponieważ byłem tak zauroczony. Uczyniłem bożka z Poppy
Danforth, a teraz zbiorę konsekwencje odwrócenia się od Boga.
Żałuj. Muszę żałować.
Ale nie zobaczyć już nigdy Poppy… nawet sama myśl o tym wyrywała mi dziurę
w piersi.
Wspiąłem się po schodach i ruszyłem do tylnych drzwi plebanii, przechodząc przez
kuchnię w niebieskawym świetle wczesnego świtu. Pozostało mi kilka godzin snu, zanim wstanę
na poranną mszę, i miałem nadzieję, że rano coś się zmieni, że droga naprzód będzie jasna, ale
wiedziałem, że tak nie się nie stanie, i to mnie przytłoczyło.
– Późna noc?
Prawie dostałem zawału.
Millie siedziała w moim salonie w półmroku, ubrana w dres.
– Millie – powiedziałem, próbując udawać, że prawie się nie posikałem. – Co ty tu
robisz?
– Codziennie rano chodzę na spacery – wyjaśniła. – Bardzo wcześnie. Nie sądzę, żebyś to
kiedykolwiek zauważył, biorąc pod uwagę, że zawsze śpisz do ostatniego możliwego momentu.
– Nie zauważyłem, masz rację.
Czy zapraszała mnie na spacer?
Westchnęła.
– Ojcze Bell, wiem.
– Słucham?
– Wiem. O tobie i Poppy. Widziałam cię skradającego się przez park o poranku.
O cholera. O cholera, o cholera, o cholera.
– Millie.
Podniosła rękę.
– Nie.
Usiadłem ciężko na krześle, rozpacz i panika kłębiły się w moim żołądku. Ktoś wiedział,
ktoś wiedział, ktoś wiedział. Oczywiście zawsze tak jest. Nigdy nie miałem luksusu decydowania
o tym, jak to wszystko się potoczy, i byłem pieprzonym idiotą, myśląc kiedykolwiek inaczej.
Spojrzałem w górę z szeroko otwartymi oczami, a to, co za chwilę się stało, nie było
łaskawe, życzliwe ani bezinteresowne, czyste przetrwanie gadziego mózgu.
– Millie, proszę, nie możesz nikomu powiedzieć. – Osunąłem się przed nią na kolana. –
Proszę, nie mów biskupowi, nie wiem, jak mógłbym ze sobą żyć…
Ale potem urwałem, ponieważ uświadomiłem sobie, że nie robię nic innego niż błaganie
szanowanej kobiety, aby porzuciła swój honor dla dobra nieskruszonego grzesznika.
– Tak mi przykro – powiedziałem zamiast tego. – Pewnie myślisz, że jestem okropnym,
wstrętnym człowiekiem… Tak mi wstyd. Nie wiem nawet, co powiedzieć.
Wstała.
– Możesz powiedzieć, że będziesz ostrożny.
Spojrzałem na nią.
– Co?
– Ojcze, przyszłam cię ostrzec i jest powód, dla którego to zrobiłam, zamiast iść do
biskupa. To miasto cię potrzebuje, a nie kolejnego skandalu związanego z księdzem. –
Potrząsnęła głową z lekkim uśmiechem. – Zwłaszcza gdy chodzi o coś tak niewinnego jak
zakochanie się w dorosłej kobiecie, która byłaby dla ciebie idealna… gdybyś nie był księdzem.
– Millie – powiedziałem łamiącym się, zdesperowanym głosem. – Co mam zrobić?
– Nie mam dla ciebie odpowiedzi – rzekła, idąc w stronę drzwi. – Wiem tylko, że lepiej
szybko podejmij decyzję. Takie rzeczy nigdy nie pozostają w ukryciu, ojcze, bez względu na to,
jak bardzo się starasz. I nie ma mowy, by kobieta taka jak ona chciała być twoją sekretną
kochanką do końca życia. Jest warta znacznie więcej.
– Jest – powtórzyłem, czując zimny, żelazny ciężar, gdy zdałem sobie sprawę, że nie
jestem lepszy od Sterlinga. Zmuszałem ją do robienia zasadniczo tego samego, z tą różnicą, że
nie wyświadczałem jej nawet przysługi bycia szczerym w tej kwestii… ani nie oferowałem
niczego w zamian.
– Do widzenia – powiedziała Millie, a ja skinąłem głową na pożegnanie, nieszczęśliwy
i poruszony, zbyt nieszczęśliwy i poruszony, by nawet myśleć o spaniu.
Czy dałem Poppy różaniec Lizzy zaledwie kilka tygodni temu? Teraz wszystko wydawało
się rozpadać, jak paciorki różańca rozsypujące się chaotycznie po podłodze, zbyt liczne i szybkie,
bym mógł je złapać.
Millie wiedziała. Jordan wiedział. Poppy może nawet nie chciała być ze mną…
Poszedłem pobiegać, a potem wcześnie dotarłem do kościoła, by go otworzyć
i przygotować się do mszy, zdekoncentrowany przez całe nabożeństwo spotkaniem z Millie,
wcześniejszą kłótnią z Poppy, faktem, że teraz dwie osoby wiedziały o moim romansie, czyli
o dwie za dużo.
„Sekretna kochanka”.
„Bądź ostrożny”.
„Jestem w tobie zakochana, Tyler”.
Byłem tak rozkojarzony, że prawie rozlałem wino, a potem przypadkowo odmówiłem
modlitwę końcową dwa razy z rzędu, mój umysł błądził daleko od świętej inwokacji boskości
pogrążony w szalejącej burzy tego, co kurwa, szło teraz nie tak. Po mszy wyszedłem z zakrystii
ze spuszczoną głową, sprawdzając telefon (Poppy nie było na mszy i nie wysłała mi wiadomości)
i zastanawiając się, czy nadal jest na mnie zła. Na początku nie zauważyłem, że ktoś stoi
w środkowej nawie, dopóki nie przesunął się i hałas nie zwrócił mojej uwagi.
Był to wysoki, czarnowłosy mężczyzna w moim wieku. Miał na sobie garnitur w kolorze
khaki z niebieskim krawatem ozdobionym srebrną spinką, zdecydowanie zbyt elegancki jak na
wrześniowy piątek w Weston, ale w jakiś sposób udało mu się sprawić, że nie wyglądał
śmiesznie. Zdjął okulary przeciwsłoneczne i spojrzał na mnie jasnoniebieskimi oczyma.
– Ty musisz być Tyler Bell.
– Tak, to ja – potwierdziłem, wsuwając telefon do kieszeni spodni.
Zdjąłem ornat, stułę i wszystkie inne atrybuty mojego stanowiska poza koloratką i nagle
poczułem się niewystarczający, jakbym potrzebował jakiejś dodatkowej zbroi, dodatkowego
autorytetu w obecności tego mężczyzny.
Co wydawało się głupie. Przyszedł do mojego kościoła jako gość. Wszystko, czego
potrzebowałem, to być przyjaznym.
Zbliżyłem się i uścisnąłem mu dłoń, co przyjął z uśmiechem na ustach.
– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytałem. – Niestety przegapiłeś poranne nabożeństwo,
ale jutro odbędzie się kolejne.
– Nie, myślę, że już pomogłeś – odpowiedział, przechodząc obok mnie, obracając głowę,
by objąć wzrokiem każdy zakątek kościoła. – Po prostu chciałem cię poznać i przekonać się na
własne oczy, jaki jest ten ojciec Tyler Bell.
Yyy…
Niepokój ścisnął mi wnętrzności. Chociaż wiedziałem, że to niemożliwe, nie mogłem
przestać się obawiać, że w jakiś sposób jego obecność była wynikiem tego, że Millie i Jordan
poznali prawdę, że był tutaj, aby ostatecznie pociągnąć za nitkę, która rozpruje moje życie.
Mężczyzna odwrócił się na pięcie i stanął naprzeciwko mnie.
– Lubię znać rozmiar i kształt mojej konkurencji.
– Konkurencji?
– O Poppy, oczywiście.
Minęła zaledwie chwila, zanim mój umysł nadrobił zaległości, ponownie przeanalizował
to spotkanie i domyślił się, że rozmawiam ze Sterlingiem Haverfordem III. Aby ocenić jego ciało
(w dobrej formie, pieprzyć tego gościa) i jego ubrania (drogie, znowu pieprzyć tego gościa) oraz
jego postawę, która była niemal absurdalnie pewna siebie, pewna siebie aż do pychy, ale w zbroi
tego człowieka kryła się luka. Nie wątpił, że odniesie sukces, nie wątpił, że odejdzie stąd z tym,
czego chciał (i tak, podejrzewałem, że Poppy była dla niego czymś, a nie kimś). W tej jednej
sekundzie wiedziałem dokładnie, na czym stoimy, jaką bronią będzie walczył, a także zdawałem
sobie sprawę, że jedną z tych broni jest emocjonalna więź, jaką miał z Poppy, i że mogę równie
dobrze przegrać tę bitwę… bitwę, której nie miałem prawa toczyć.
I ta chwila była wszystkim, czego Sterling potrzebował, by poczuć, że ma przewagę. Usta
wygiął w szyderczy grymas, na tyle subtelny, że można go było zignorować, ale na tyle wyraźny,
by pokazać, w jakim świetle stawiał konkurencję.
Nie byłem jednak idiotą, niezależnie od tego, co myślał Sterling, i z pewnością nie
zamierzałem dostosować się do jego oczekiwań dotyczących tego, jak według niego powinienem
się zachowywać.
– Obawiam się, że się mylisz – powiedziałem, uśmiechając się lekko. – Nie ma żadnej
konkurencji. Pani Danforth uczęszcza do mojego kościoła i jest zainteresowana podążaniem
ścieżką nawrócenia, i to tyle, jeśli chodzi o naszą przyjaźń.
Niemal nienawidziłem tego, z jaką łatwością kłamstwo toczyło się po moim języku – do
tej pory udawało mi się je omijać i napawało mnie to dumą, teraz już nie mogłem być z tego
dumny. W tym momencie nie chodziło o moralność, ale o przetrwanie.
Sterling uniósł brew.
– Więc tak to będzie wyglądało?
Włożył ręce do kieszeni, wszystko w jego postawie krzyczało o zarządach, jachtach
i arogancji.
Porządny Facet, Tyler, bądź Porządnym Facetem, Tyler, powiedziałem sobie. Jeszcze
lepiej, bądź ojcem Bellem. Ojciec Bell nie czuł się zazdrosny o tego mężczyznę, zazdrosny
o jego dobry wygląd, drogie ciuchy i to, że miał roszczenia względem Poppy. Ojca Bella nie
obchodziły pyskówki z nieznajomym, a już na pewno nie wdawałby się w coś tak
barbarzyńskiego jak rywalizacja o dorosłą kobietę, która potrafiła dokonywać własnych wyborów
i korzystać z własnej sprawczości.
Oparłem się o ławkę i posłałem mu kolejny uśmiech, wiedząc, że moja postawa wyrażała
łatwą kontrolę i swobodną życzliwość, jednocześnie przypominając mu, że jestem tak samo
wysoki i zbudowany jak on.
– Przepraszam. Chyba cię nie rozumiem – powiedziałem w końcu. – Jak już mówiłem,
nie ma żadnej konkurencji.
Odebrał moje słowa w inny sposób, niż miałem na myśli.
– Chciałbyś tak myśleć, prawda? – Spojrzał na mnie jeszcze raz, a potem jakby zmienił
taktykę, opierając się o ławkę i krzyżując ręce. – Czy mówiła o mnie? – zapytał. – Jestem
pewien, że tak. Spowiedź to katolicka rzecz, prawda? Czy wspominała o mnie podczas
spowiedzi?
– Nie wolno mi…
Machnął ręką, a jego obrączka zabłysła na skórze.
– Jasne. Oczywiście. Cóż, może mimo wszystko nie chciała się zwierzać. Ile razy może
przy mnie dojść. Jak głośno wykrzykuje moje imię. Wszystkie miejsca, w których ją rżnąłem.
Wiesz, że kiedyś pieprzyłem ją zaledwie kilka metrów od senatora? Podczas otwarcia wystawy
sztuki w The Met? Zawsze była gotowa do akcji. Przynajmniej dla mnie.
Tylko lata pielęgnowanego współczucia i samodyscypliny powstrzymały mnie przed
wbiciem pięści prosto w klasycznie kwadratową szczękę tego faceta. Nie tylko z zazdrości, ale
z równie maczystowskiego pragnienia, by chronić godność Poppy i powstrzymać tego dupka
przed wypaczeniem jej wyborów.
Ona nie potrzebuje, byś bronił jej honoru, usłyszałem głos feministki Ally Tyler. Ale
zwykłego Tylera, tego irlandzko-amerykańskiego, który lubił się pieprzyć, pić whiskey i drzeć
mordę na meczach piłki nożnej to nie obchodziło. Nie miało znaczenia, czy mnie potrzebowała
i że nie miałem do tego prawa – wszechświat został wytrącony z równowagi przez dupowatość
tego faceta i pięści aż mnie swędziały, by to naprawić.
– Czy to poruszyło nerwy? – zapytał Sterling z rozbawieniem.
– Uważam Poppy za jedną z mojego stada – powiedziałem, pochylając głowę w geście
przyznania się. Na szczęście mój głos nie zdradzał nic poza łagodną dezaprobatą. – Boli mnie,
gdy o kimś z nich mówi się bez szacunku.
– Oczywiście – potwierdził Sterling. – Podziwiam, jak bardzo jesteś oddany swojej
historii. Sam jestem człowiekiem dbającym o pozory. – Wyciągnął kopertę z wewnętrznej
kieszeni marynarki i wręczył mi ją. – Jednak jestem również człowiekiem zamożnym, więc
możemy przejść od tej początkowej pozy do sedna sprawy.
Wpatrywałem się w niego, rozwiązującego sznurek na górze koperty i wyciągającego
duże błyszczące zdjęcia. Część mnie martwiła się, że będą to zdjęcia Poppy i jego, więcej
dowodów na ich wspólną przeszłość, aby mnie zdenerwować, ale nie. Nie, to było o wiele, wiele
gorsze.
Mężczyzna o szerokich ramionach przechodzący nocą przez mały park. Ten sam
mężczyzna przy zaciemnionej bramie ogrodowej. Ujęcie przez kuchenne okno całujących się
mężczyzny i kobiety.
Westchnąłem.
Brakowało nagości, dzięki Bogu, ani nic bardziej grzesznego niż pocałunek, ale to nie
miało znaczenia, ponieważ na wszystkich widniała wyraźnie moja twarz i to wystarczyło.
W rzeczywistości były więcej niż wystarczające – były potępiające.
– I zapewniam, że mam wszystkie pliki cyfrowe – zapewnił Sterling wesoło. – Więc nie
krępuj się je zatrzymać. Na pamiątkę.
– Śledziłeś nas – odrzekłem.
– Mówiłem ci, że jestem człowiekiem zamożnym. Kiedy Poppy odmawiała odbierania
moich telefonów, nawet po tym, jak powiedziałem jej, że po nią jadę, zacząłem się zastanawiać,
czy nie poznała kogoś innego. Więc przyjrzałem się temu. Ponieważ nie zgodziła się jeszcze na
mój układ, nie miałbym nic przeciwko, gdyby się z kimś pieprzyła. Ale zakochanie się w innym
mężczyźnie… cóż, znam Poppy i wiem, jaką przeszkodę by to stanowiło.
– Śledziłeś nas – powtórzyłem. – Czy ty w ogóle siebie słyszysz? To szaleństwo.
Sterling wydawał się zdezorientowany.
– Dlaczego?
– Ponieważ – zacząłem, a mój gniew wziął górę i sprawił, że słowa zabrzmiały ostro
i stanowczo – ludzie nie śledzą innych ludzi. Zwłaszcza byłych dziewczyn. To jest stalking, taka
jest prawna definicja stalkingu. Nie obchodzi mnie to, że jesteś bogaty i możesz zapłacić komuś
innemu, by zrobił to za ciebie, to ta sama cholerna rzecz.
Nadal wyglądał na zaskoczonego.
– I to cię tak zdenerwowało? Nie to, że mam dowody, które mogą zrujnować ci życie?
Nie to, że nieuchronnie opuszczę to miasto z Poppy u boku?
– Jesteś taki pewny tego wyniku – powiedziałem, zmuszając się do zignorowania widoku
odchodzącej z nim Poppy. – Ale zapominasz, że to nie ma nic wspólnego z tobą czy ze mną. To
jej wybór.
Sterling wzruszył ramionami, jakbym był albo wyjątkowo tępy, albo wyjątkowo
szlachetny, ale nie miał już na to czasu.
– Więc co jest sednem sprawy? – zapytałem, wsuwając zdjęcia z powrotem do koperty.
– Słucham?
– Powiedziałeś, że chcesz skończyć z tymi pozami.
Rzuciłem zdjęcia na ławkę obok i wyprostowałem się, krzyżując ramiona. Ucieszyłem
się, widząc, że Sterling również się wyprostował, jakby niezadowolony z kilku dodatkowych
centymetrów, którymi go przewyższałem. (W sensie wzrostu. Chociaż naprawdę okropna,
bezczelna część mnie była śmiesznie zadowolona, wiedząc, że jestem największym, jakiego
Poppy kiedykolwiek miała).
– Tak. Otóż, ojcze – wypowiedział słowo „ojciec” tak, jakby było w cudzysłowie.
(Pozwoliłem sobie na kolejną krótką fantazję, w której wbijam mu pięść w oczodół). – Chcę,
żeby Poppy wróciła ze mną do domu, do Nowego Jorku. Chcę, żeby była moja.
– Nawet jeśli jesteś żonaty.
Znów rzucił mi to spojrzenie, lekko niedowierzające, jakbym był idiotą, i to mogło mi
przeszkadzać, gdybym nie miał moralnej przewagi w tej rywalizacji. Z wyjątkiem tego, że… tak
naprawdę nie mogłem teraz rościć sobie prawa do żadnego moralnego gruntu, wysokiego czy
niskiego, prawda? Ta refleksja bardzo mnie przygnębiła.
Na szczęście Sterling tego nie zauważył i kontynuował:
– Tak, mimo że jestem żonaty. W mojej rodzinie małżeństwo nie jest sakramentem, to
odpis podatkowy. I nie mam zamiaru przedkładać prawnych ustaleń nad to, czego chcę od życia.
Nigdy nie kochałem mojej żony, a ona czuje to samo do mnie.
– Ale kochasz Poppy?
Sterling zacisnął usta.
– Miłość i pożądanie to w zasadzie to samo – wyjaśnił. – Nie żeby człowiek taki jak ty
o tym wiedział.
– Przynajmniej szanuję twoją szczerość – odpowiedziałem z lekkim uznaniem. – Nie
okłamujesz siebie i zakładam, że nie okłamiesz jej.
Ten nieoczekiwany komplement zdawał się go zaskoczyć, ale szybko się otrząsnął.
– Poppy nie dba o to tak bardzo, jak się jej wydaje – dodał. – Możesz się łudzić, że nie
pójdzie ze mną, jeśli jej nie pokocham, ale ona nie jest taka jak ty. Zna się na liczbach, rozsądku,
kredytach hipotecznych. Oferuję jej walutę, którą zna: pieniądze, pożądanie i bezpieczeństwo.
I dlatego wygram.
Pomyślałem o jej płaczu w konfesjonale, o chwili, gdy staliśmy razem w kościele, kąpiąc
się w bożej obecności. Nie była tylko arkuszem kalkulacyjnym z rozłożonymi nogami, a Sterling
był idiotą, jeśli dorastał z nią i zdołał przeoczyć wszystkie głęboko duchowe, głęboko
emocjonalne aspekty Poppy Danforth.
– Ona jest kimś więcej.
– To słodkie. Naprawdę. – Sterling założył z powrotem okulary przeciwsłoneczne. –
I żebyś wiedział, jesteś o wiele mniejszy, niż się spodziewałem. Spodziewałem się Aleksandra
Borgii9, a zamiast tego zastałem Arthura Dimmesdale’a10. Byłem przygotowany na brudną
walkę, a jednak podejrzewam, że wcale nie będę musiał walczyć.
– To nie walka – przerwałem. – To osoba.
– To kobieta, ojcze. – Sterling pokazał mi biały szeroki uśmiech. – Wkrótce będzie moją
kobietą.
Nie zareagowałem, mimo że każdy neuron w moim ciele podpowiadał: mylisz się, mylisz
się, mylisz się. Zamiast tego po prostu patrzyłem, jak macha mi ręką i z łatwością idzie
przejściem do drzwi, wkładając ręce do kieszeni, jakby nic go to nie obchodziło.
8
List do Kolosan 3,5–8.
9
Papież Aleksander VI, urzędujący na przełomie XV i XVI.
10
Bohater Szkarłatnej litery Narthaniela Hawthorne’a.
19

óżnica między zazdrością a zawiścią jest subtelna, ale wyraźna, gdy


poznasz smaki i kontury obu. Zazdrość to pragnienie posiadania tego, co ma ktoś inny, na
przykład pragnienie posiadania takiego samego samochodu lub domu jak sąsiad. (Lub chęć bycia
mężczyzną, który zdobył serce twojej dziewczyny, a nie jakimś egzaltowanym dupkiem, który
prawdopodobnie ma osobną szufladę na same spinki do mankietów).
Zazdrość to nienawiść za to, że ktoś inny ma coś, czego ty nie masz, i nienawiść
skierowana do niego za posiadanie tego, na przykład chęć przecięcia opon sąsiada, ponieważ nie
zasługuje on, kurwa, na bmw i wszyscy to, kurwa, wiedzą, a jeśli ty nie możesz mieć, to nie jest,
kurwa, sprawiedliwe, że on go ma.
Sterling należał do tej ostatniej kategorii. Nie chodzi o to, że koniecznie chciał Poppy, nie
zabiegał o nią bardziej niż o inne rzeczy w swoim życiu – nowy dom wakacyjny, nowy jacht,
nowy krawat. To myśl o tym, że ktoś inny mógłby ją mieć, wyżerała go od środka, była
nienasyconym pasożytem posiadania, wijącym się w jego wnętrznościach.
Miałem dziś dużo czasu na myślenie o tym, ponieważ Poppy najwyraźniej zniknęła. Na
początku, po wyjeździe Sterlinga, starałem się zachować spokój, chodząc po biurze i dzwoniąc
do niej, a potem wysyłając wiadomości, a szara koperta niczym szkarłatna litera wypalała dziurę
w moim biurku. Co bym powiedział, gdyby odebrała? Po prostu powiedziałbym jej, że Sterling
złożył mi wizytę, a także, że nas prześladuje, a także, że szantażuje mnie, żebym cię zostawił,
zupełnie normalny piątek, chcesz dziś wieczorem obejrzeć Netfliksa?
Ale nie odbierała moich telefonów ani esemesów, a zwykle dosyć szybko odpisywała,
więc spędziłem długą godzinę, chodząc w kółko po biurze. Powinienem po prostu pójść do jej
domu. To było naprawdę ważne i musieliśmy porozmawiać o tym teraz, ale z konfrontacją Millie
wypełniającą mi głowę – nie wspominając już o tej pieprzonej czarnej dziurze, podpalającej stos,
bijącej w sercu, będącej poczuciem winy zawartym w kopercie – byłem zbyt przerażony, by iść
do jej domu. Bałem się, że znowu zostaniemy przyłapani… znowu.
A potem chciałem krzyczeć na siebie, za bycie taką cipą. Musieliśmy to wyjaśnić i to było
ważniejsze niż cokolwiek innego. I po prostu pobiegłbym jeszcze raz, to wszystko. Wszyscy byli
przyzwyczajeni do tego, że biegam o każdej porze dnia i nocy, a jeśli zdarzyłoby mi się przebiec
obok starego domu Andersonów, nikt nie pomyślałby, że to dziwne.
Szybko przebrałem się w ciuchy do joggingu, przypiąłem telefon do ramienia i pojawiłem
się przed domem Poppy w mniej niż dwie minuty. Jej fiat stał na podjeździe, ale kiedy
wślizgnąłem się do ogrodu (po raz kolejny wdzięczny za zarośnięte krzewy, które zapewniały tak
świetną osłonę) i zapukałem do jej drzwi, nie było odpowiedzi. Gdzie ona się, kurwa,
podziewała? Sprawa była dość pilna, a ona przepadła? Czy ucinała sobie drzemkę? Brała
prysznic?
Pukałem i czekałem. Pisałem, pukałem i czekałem. Chodziłem, czekałem i pukałem
jeszcze trochę, a potem warknąłem „pieprzyć to” i otworzyłem drzwi kluczem spod bambusowej
doniczki.
Od razu wiedziałem, że nie drzemała ani nie brała prysznica. W kątach panowała cisza
oznaczająca pustkę i nieobecność. Zauważyłem, że jej telefon i torebka zniknęły z miejsca,
w którym zwykle je trzymała na biurku, choć klucze wciąż tam były. Poszła więc gdzieś bez
kluczy. Czy wybrała się do centrum? Do kawiarni, a może do biblioteki?
Chciałem odejść i wtedy pojawiła się myśl przeszywająca klatkę piersiową niczym ostrze
z lodu.
Co jeśli była ze Sterlingiem?
Oparłem się o ścianę. To miało sens. A co niby przyjechał tu tylko po to, żeby mnie
ostrzec? Że ogłosi bitwę, a potem poczeka jeszcze kilka dni, by oddać pierwszą salwę? Nie,
prawdopodobnie poszedł prosto do Poppy po wyjściu z kościoła, a podczas gdy ja chodziłem po
wytartym dywanie w moim biurze jak idiota, on był tutaj, przekonując ją, żeby gdzieś z nim
poszła. Na kolację. Na drinka. Do jakiegoś eleganckiego hotelu w Kansas City, gdzie zerżnąłby
ją opartą o ogromne okno sięgające od podłogi do sufitu.
To lodowate ostrze dźgało mnie raz za razem, w gardło, w plecy, w serce. Nie
zawracałem sobie nawet głowy walką z bliźniaczymi smokami zazdrości i podejrzeń, które
owijały się wokół moich stóp, ponieważ wiedziałem ponad wszelką wątpliwość, że miałem rację.
Nie ma innego powodu, dla którego ignorowałaby moje telefony i wiadomości.
Była ze Sterlingiem. Była ze Sterlingiem, a nie ze mną, a ja czułem się całkowicie
bezsilny, by to zmienić.

Po tym, jak zdałem sobie sprawę, że Poppy nie było w domu tego popołudnia, pobiegłem
do kawiarni, biblioteki i ogrodu winnego, aby upewnić się, że nie wyszła popracować w jakimś
innym miejscu. Ale nie, nie znalazłem jej w żadnym z tych miejsc, a kiedy wróciłem do domu
i odłączyłem iPhone’a, wciąż nie napisała ani nie zadzwoniła.
Za to biskup Bove tak.
Nie oddzwoniłem do niego.
Tej nocy na spotkaniu grupy młodzieżowej byłem w rozsypce. Zły, rozkojarzony, ale na
szczęście mieliśmy akurat wieczór gier na Xboxie, więc moja frustracja i napięcie zlewały się
z frustracją i napięciem grających ze mną rozwydrzonych nastolatków. Pod koniec wieczoru
odmówiliśmy krótką i rzeczową modlitwę:
– Boże, słowa psalmisty mówią nam, że twoje słowo jest jak światło dla naszych stóp,
nawet jeśli nie zawsze wiemy, dokąd nas prowadzisz, obiecujesz, że wskażesz nam następny
krok. Proszę, niech twoja lampa płonie dla nas, aby nasz następny krok, nasza następna godzina
i nasz następny dzień rozświetlała jasność. Amen.
– Amen – mamrotały nastolatki, a potem poszły do domu, by zająć się swoimi sprawami,
które (dla nich) były równie kłopotliwe i stresujące jak moje. Zadania domowe, zakochania,
niesympatyczni rodzice i zakończenie szkoły, które wydawało się zbyt odległe.
Pamiętałem te problemy, mimo że śmierć Lizzy tak bardzo je przyćmiła. Nastolatkowie
czuli inaczej niż dorośli – czuli intensywnie i mocno, bez doświadczenia, które przypominałoby
im, że nie złamie ich zła ocena czy nieodwzajemniona miłość.
Ale ja miałem ten bagaż doświadczeń. Dlaczego więc wciąż czułem, że mogę zostać
zraniony?
Po zajęciach grupy młodzieżowej siedziałem w salonie z telefonem w rękach,
zastanawiając się, czy powinienem oddzwonić do biskupa, czy zadzwonił, bo Millie lub Jordan
powiedzieli mu o moich złamanych ślubach, zastanawiając się, czy mogę w ogóle zachować
pozory, jeśli on o tym nie wie. I wtedy to zobaczyłem – wiadomość ze zdjęciem.
Wysłana z nieznanego numeru, ale wiedziałem, od kogo, gdy tylko otworzyłem
wiadomość i zobaczyłem zdjęcie, ujęcie Poppy w samochodzie, z twarzą odwróconą w stronę
okna. Światło było słabe, jakby osoba robiąca zdjęcie nie używała lampy błyskowej, a zdjęcie
zostało zrobione na tylnym siedzeniu, co sugerowało, że mają kierowcę. Ledwo mogłem dostrzec
kosmyki włosów na jej szyi i uszach, blask małych diamentowych kolczyków, które czasami
nosiła, perłowy połysk jej wiązanej bluzki.
Sterling chciał, żebym wiedział, że był z nią. Chociaż mogło to być coś tak niewinnego,
jak kolacja i rozmowa, ale szczerze mówiąc, czy kolacja z eks była kiedykolwiek całkowicie
niewinna?
Próbowałem zagłuszyć w sobie poczucie zdrady. Jakie roszczenia miałem do jej czasu,
skoro mogłem dać jej tylko skradzione kawałki mojego? Nie byłem typem mężczyzny – czy
kimkolwiek byłem – który chciałby, aby rozliczała się z każdej minuty, z każdej myśli,
w zazdrosnej nadziei, że dzięki temu pozostanie mi wierna. Nawet gdybym miał prawo wymagać
od niej wierności – a nie miałem, biorąc pod uwagę, że na swój sposób byłem niewierny,
zdradzając ją z Kościołem – to i tak bym tego nie zrobił. Miłość daje się bezinteresownie
i bezwarunkowo, i nawet ja o tym wiedziałem.
Poza tym Sterling właśnie tego chciał. Chciał, żebym się dusił i dąsał, chciał, żebym
zadręczał się jego zwycięstwem, ale ja nie dałem mu tej satysfakcji i nie wyrządziłem Poppy
niedźwiedziej przysługi, rzucając oskarżenia przez esemesa lub pocztę głosową.
Poczekamy z rozmową do jej powrotu. To było rozsądne posunięcie.
Ale, o dziwo, posiadanie planu działania (lub planu bezczynności w tym przypadku) nie
pomogło. Starałem się oglądać telewizję i czytać, próbowałem spać, a w każdej przerwie
w dialogu, w każdej przerwie w akapicie, pojawiał się obraz Poppy i wszystkie niezapowiedziane
okropne obrazy jej i Sterlinga rozmawiających, dotykających się i pieprzących. W końcu dałem
sobie z tym wszystkim spokój i zszedłem na dół do piwnicy plebanii, gdzie podnosiłem ciężary
i robiłem przysiady, dopóki księżyc nie zaczął zachodzić, a potem wypiłem pół szklanki
macallana 12 i poszedłem spać.
Obudziłem się rano z obolałymi mięśniami, jeszcze bardziej obolałym sumieniem
i telefonem wciąż pozbawionym nieodebranych połączeń i wiadomości. Pozwoliłem sobie na
cichą fantazję o wrzuceniu go do garnka z wrzącą wodą lub może podgrzaniu w mikrofalówce –
ukaraniu go za wszystko, co poszło tak okropnie źle w ciągu ostatnich dwudziestu czterech
godzin – ale zamiast tego zadowoliłem się odłożeniem go i poszedłem przygotować się do mszy,
a następnie na śniadanie naleśnikowe.
Poranek minął jak mgnienie oka – zwłaszcza po tym, jak Millie powiedziała mi, że Poppy
zachorowała i nie przyjdzie pomagać (po tym nastąpiło spojrzenie, które nie było do końca
pogardliwe, ale z pewnością było zrzędliwe i musiałem wyglądać dość żałośnie, ponieważ
ustąpiła i dała mi pocałunek w policzek, zanim wyszła).
A potem ocknąłem się w środku sobotniego popołudnia, nie mając nic do roboty poza
próbą wyparcia swoich uczuć. I wiesz co? Postanowiłem, że jeszcze trochę poćwiczę.
I napiję się. To też.
Kiedy w końcu skończyłem sprzątać kościelną piwnicę i poszedłem do domu,
zobaczyłem, że biskup Bove zadzwonił ponownie i wysłał mi bardzo zniekształconą wiadomość
tekstową, która zawierała również kilka – jak przypuszczam – przypadkowych emotikonów.
Powinienem do niego oddzwonić.
Ale zamiast tego przebrałem się w spodenki gimnastyczne, chwyciłem do połowy
opróżnioną butelkę szkockiej i zszedłem na dół, gdzie podkręciłem Britney tak głośno, jak tylko
pozwalały na to głośniki, i brutalnie katowałem swoje krzyczące mięśnie kolejnymi ciężarami,
skłonami, przysiadami, popijając whiskey prosto z butelki pomiędzy każdą serią.
Piłem i pociłem się tak długo, aż zapomniałem o istnieniu Sterlinga. Do diabła, chciałem
pić tak długo, aż udałoby mi się zapomnieć o istnieniu Poppy.
I byłem coraz bliżej. Pijane pompki zaczynały uświadamiać mi, jak bardzo moje ciało nie
docenia jednoczesnego picia alkoholu i wysiłku, a moje ramiona już miały się poddać, gdy
muzyka nagle ucichła, a ja usłyszałem swoje imię wołane przez jedyny głos, który chciałem
usłyszeć.
Zaskoczony, upadłem na kolana, gdy Poppy podeszła do mnie, ubrana w tę samą jasną
bluzkę z wiązanym dekoltem, którą miała na sobie na zdjęciu zeszłej nocy. Czy to oznaczało, że
spędziła noc ze Sterlingiem? Macallan i wyczerpanie zdestabilizowały mnie na tyle, że chciałem
zapytać – nie, oskarżyć – właśnie o to.
Ale wtedy ona również padła na kolana i bez wahania wplotła palce w moje spocone
włosy i przyciągnęła swoją twarz do mojej.
W chwili, gdy jej usta mnie dotknęły, wszystko inne zapłonęło i wybuchło nagłym
ogniem jak papier błyskowy wyrzucony w powietrze. Zapomniałem, dlaczego karzę swoje ciało,
dlaczego piję, dlaczego nie mogłem spać ostatniej nocy.
Objęła mnie w pasie i rozchyliła usta, zapraszając mnie do środka, a ja poszedłem tam,
gdzie mnie wezwano, znajdując jej język i całując ją ze wszystkich sił. Dłonią chwyciłem ją za
kark, w sposób, w jaki nie mogłem uchwycić ani jej zaangażowania, ani czasu. Drugą ręką
sięgnąłem pod pomarszczoną ołówkową spódnicę, którą miała na sobie, odnalazłem koronkę
stringów, odsuwając ją na bok, by natrafić na miękką skórę między jej nogami.
Bez preambuły czy prologu wsunąłem palec w ciasną i nie do końca gotową na mnie
waginę, choć widać było, że się do tego zbliża.
Jęknęła w odpowiedzi na moje wtargnięcie, przerywając nasz pocałunek sapnięciem, gdy
kciukiem zacząłem pocierać łechtaczkę, a palec zakrzywiłem w jej wnętrzu.
Oparła się o mnie, gdy zajmowałem się jej cipką, i, Boże, wybacz mi, byłem tak
zazdrosny o to, że Sterling mógł jej dotykać poprzedniej nocy, że nie mogłem się zorientować,
czy dotykam jej dla jej dobra, czy mojego – jakbym dając jej orgazm, mógł ją odzyskać.
Patrzenie, jak dyszy mi na ramieniu, z potarganymi włosami i rozmazanym makijażem,
w pogniecionych ciuchach, z tym ogólnym wyrazem wstydu, było tak cholernie gorące i tak
cholernie irytujące w tym samym czasie, i nic dziwnego, że wzdrygnęła się na mój głos, gdy
powiedziałem:
– Na czworaka. Twarzą do mnie.
Przełknęła i powoli się podporządkowała.
– Tyler… – zaczęła, jakby po raz pierwszy zdając sobie sprawę, że może jest mi winna
wyjaśnienia.
– Nie. Nie możesz mówić. – Mój głos był szorstki od treningu i szkockiej. – Ani słowa.
Mój fiut stanął, gdy tylko usłyszałem jej głos, ale zanim przesunąłem jej spódnicę na
biodra i ściągnąłem stringi do kolan, byłem twardy do bólu.
Powinienem ją ostrzec, że piłem. Powinienem ją ostrzec, że jestem zły.
Zamiast tego ściągnąłem szorty, by wyjąć kutasa, nie myśląc o niczym innym, jak tylko
o pieprzeniu tej cipki, ale w chwili, gdy przyłożyłem główkę do jej szparki, zazdrość wzięła nade
mną górę. Moja zazdrość i być może sumienie, które zostało pobite i zakneblowane, ale wciąż
nie było gotowe, by pozwolić mi pieprzyć kobietę po pijanemu i w gniewie.
Więc wycofałem się i zamiast uprawiać z nią seks, trzepałem penisa, wpatrując się w jej
tyłek. Nie robiłem tego cicho – chrząkałem za każdym razem, gdy moja ręka przesuwała się
z powrotem na żołądź, a dłoń i kutas wydawały charakterystyczny dźwięk walenia konia –
i Poppy krzyknęła, zaczynając odwracać się do mnie.
– To niesprawiedliwe – zaprotestowała. – Nie rób tego, Tyler. Zerżnij mnie. Chcę, żebyś
mnie zerżnął!
– Odwróć się.
– Nie pozwolisz mi nawet popatrzeć? – spytała i brzmiała na zranioną, odciętą.
No, kurwa mać, pomyślał Macallan Tyler, a Porządny Facet Tyler skrzywił się. Ale nie.
Nie, powinna odpokutować. W jakiś sposób.
Dałem jej klapsa w tyłek, a ona podskoczyła pod moją ręką, wydając z siebie niski jęk,
który powiedział mi, że chce więcej, a ja pragnąłem jej to dać, ale część mnie również nie chciała
dawać jej niczego, dopóki się nie upewnię, że nie wróciła do Sterlinga, ale wtedy pieprzyć to, to
mogła być część jej pokuty, więc wymierzałem jej kolejne klapsy, płaską powierzchnią dłoni
lądując na jej tyłku, raz na jednym, raz na drugim pośladku, aż się zaróżowiły.
Widziałem, jak robi się coraz bardziej mokra, jej wagina praktycznie płakała za mną, ale
nie obchodziło mnie to, pozwoliłem jej płakać, a potem nastąpił gwałtowny przypływ
i wystrzeliłem na jej wczorajsze ubranie, potężnym, choć ostrym, paskudnym i krótkim
wytryskiem, ponieważ nie było jej tam ze mną. Nie została usatysfakcjonowana, więc ja też nie
byłem, chociaż nie chodziło o satysfakcję, ale o pewnego rodzaju zemstę, i, Boże, jaki ze mnie
pieprzony dupek.
Usiadłem na piętach, a moje policzki poczerwieniały ze wstydu. Powinienem jej dotknąć;
powinienem rozłożyć jej nogi i lizać, aż dojdzie. Co za drań zrobił to kobiecie – pijany
i zazdrosny – i nie odwdzięczył się tym samym? Ale jak mogłem jej teraz dotknąć, kiedy czułem
się tak obrzydliwie ze wszystkimi moimi grzechami i porażkami, kiedy wciąż byłem tak
podejrzliwy i zdenerwowany, że nie mogłem zaufać sobie i kontrolować jej ciała?
Nie mogłem. To było chujowe posunięcie, ale jeszcze gorsze było zetknięcie jej z tymi
uczuciami, jakie nosiłem w sobie.
Po wciśnięciu się w szorty złapałem ręcznik i najlepiej jak potrafiłem starłem nasienie
z jej ubrania.
– Czy ty… czy my nie… – Odwróciła się i stanęła naprzeciwko mnie, nie zawracając
sobie głowy poprawianiem ubrania, a widok jej nagiej cipki wysłał impuls prosto do mojego
członka. Za chwilę znów stwardnieję.
Zmusiłem się do odwrócenia wzroku.
– Pomogę ci wstać. A potem, myślę, że powinnaś iść do domu.
Wstała i przycisnęła się do mnie.
– Piłeś – stwierdziła, patrząc mi w twarz. – Wyglądasz jak gówno.
Sięgnęła, by pogłaskać mnie po policzku, a ja złapałem jej dłoń i zatrzymałem
w powietrzu, walcząc z tysiącami mrocznych pokus i poczuciem, że jeśli zerżnę ją wystarczająco
mocno, to wyrzucę z niej wspomnienie o Sterlingu.
Puściłem jej rękę.
– Idź do domu – powiedziałem zmęczony. – Proszę, Poppy.
Jej wzrok stężał w kamiennej determinacji.
– Nie – odpowiedziała, a w jej głosie zabrzmiał głos senatora, głos przewodniczącej Rady
Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej. – Na górę. Teraz.
Nie zamierzałem się kłócić, ze względu na ton jej głosu, a także dlatego, że i tak musiała
iść na górę, jeśli zamierzała wyjść, ale kiedy dotarliśmy do salonu, położyła ręce na moich
ramionach i zamiast skierować się do drzwi, poprowadziła mnie do łazienki. Byłem o wiele
bardziej pijany, niż początkowo sądziłem, bo ledwo dałem radę iść, nie wpadając na ścianę. I to
w biały dzień. Udało mi się nawalić oraz wydymać najdoskonalszą kobietę na świecie przed
czwartą po południu.
Tyler Bell: amerykański bohater.
Pozwoliłem Poppy poprowadzić się na brzeg wanny, gdzie usiadłem.
– Dlaczego nie pójdziesz do domu? – spytałem żałośnie. – Proszę, idź do domu.
Uklękła i rozwiązała moje trampki, niecierpliwie szarpiąc za sznurówki.
– Nie zostawię cię w takim stanie.
– Nie potrzebuję opieki, do cholery.
– Dlaczego? Bo czujesz się zbyt bezbronny? To dlatego nie chcesz mnie pieprzyć? Albo
mnie dotknąć? Albo nawet spojrzeć mi w oczy?
– Nie – wykrztusiłem, mimo że to była prawda i oboje o tym wiedzieliśmy.
– Wstań – rozkazała głosem sekretarz stanu, a ja posłusznie wykonałem polecenie, nie
ciesząc się z uległości, ale z interakcji, z tego, jak się mną zajmowała, jakby jej na mnie zależało.
Jakby mnie kochała.
Ściągnęła mi szorty, stałem nago, a ona sięgnęła i włączyła prysznic.
– Wejdź.
Chciałem zaprotestować, dopóki nie zobaczyłem, że rozpina bluzkę i zdejmuje szpilki.
Zamierzała do mnie dołączyć.
Ciepły strumień rozlał się niczym niebo po moich obolałych mięśniach, a potem pojawiła
się Poppy z czymś pachnącym czystością i myjką. Przez chwilę czułem tylko świeży zapach
mydła, masaż myjką i delikatny strumień wody, ciepły i pocieszający. Kiedy kazała mi uklęknąć,
by umyć mi włosy szamponem, bez pytania padłem na kolana, przyciskając twarz do jej brzucha
i zastanawiając się, czy istnieje słowo na określenie jej skóry oznaczające coś więcej niż
giętkość, coś więcej niż miękkość i seksowność, które znaczyłoby wszystkie te rzeczy razem
wzięte.
Zamknąłem oczy i jęknąłem, gdy masowała skórę głowy, a jej palce naciskały
jednocześnie relaksując i stymulując. Odwróciłem twarz i pocałowałem jej pępek, błagalnym
pocałunkiem. Chociaż nie miałem pojęcia, o co błagam.
Wiedziałem za to, że po raz pierwszy od dwudziestu czterech godzin nie szaleję z emocji,
nie dręczy mnie poczucie winy, nie karzę samego siebie. Byłem z Poppy, a jej cipka znajdowała
się tak blisko moich ust. Pochyliłem się i pocałowałem łechtaczkę, czując, jak drży.
Ale wtedy położyła ręce na moich ramionach, odpychając mnie od siebie.
– Nie, dopóki nie skończę się tobą zajmować – powiedziała stanowczo i spłukała
szampon z moich włosów.
Następnie kazała mi poczekać, podczas gdy sama szybko się umyła. Nie robiła pokazu,
nie starała się być seksowna, ale i tak była to jedna z najseksowniejszych rzeczy, jakie
kiedykolwiek widziałem, sposób, w jaki jej sutki ślizgały się między palcami, gdy myła piersi,
sposób, w jaki mydliny spływały po jej brzuchu, a potem po wzgórku łonowym i udach, sposób,
w jaki woda lała się po gładkich wypukłościach jej tyłka, gdy odchyliła głowę, by spłukać włosy
pod strumieniem wody.
Zanim zakręciła kran, mój fiut sterczał twardy jak pieprzona skała i przyłapałem ją, jak
kątem oka wpatrywała się w moją erekcję głodnym wzrokiem, który sprawiał, że chciałem się
z nią rozprawić na podłodze w łazience.
Ale jednocześnie otrzeźwiałem (niezbyt mocno) i pogodziłem się z tym, jakim palantem
byłem dla niej w piwnicy, a także zrozumiałem, jak bardzo nie zasługiwałem na to słodkie
traktowanie, które mi teraz dawała. Dlatego się z nią nie rozprawiłem, a jedynie wytarłem się
ręcznikiem i pozwoliłem potulnie odholować się do łóżka.
– Połóż się – wyszeptała. – Idź spać.
Nie chciała ze mną zostać? Kurwa.
– Poppy, tak mi przykro. Nie wiem…
– Co cię napadło? – dokończyła za mnie. – Wygląda na to, że pół butelki szkockiej. Ale –
i tu spuściła oczy – chyba na to zasłużyłam.
– Nie – zaprzeczyłem stanowczo, ale niezbyt stanowczo, ponieważ teraz, gdy usiadłem na
poduszce, zdałem sobie sprawę, że pokój wiruje wokół mnie. – Nie zasłużyłaś na nic takiego.
Czuję się teraz zawstydzony i nie zasługuję nawet na to, żebyś tu była. Powinnaś odejść.
– Nie pójdę – zapewniła z takim samym spokojem, na jaki ja nie potrafiłem się zdobyć. –
Zdrzemniesz się, a ja poczytam książkę, a kiedy się obudzisz, wiem, jak możesz mi to
wynagrodzić. Dobrze?
– Dobrze – wyszeptałem, nie będąc pewnym, czy zasłużyłem na szansę, by jej to
wynagrodzić, czy nie. Ale chciałem też, żeby wiedziała, dlaczego zachowałem się jak dupek,
dlaczego działałem jak skończony drań. Odezwało się to głupie ludzkie pragnienie
usprawiedliwiania swoich czynów, jakby wytłumaczenie jej moich motywów wystarczyło do
wymazania całego tego zła.
Jako ktoś, kto zawodowo wysłuchuje ludzkich przewinień i ich uzasadnień, powinienem
wiedzieć lepiej. Ale rozpaczliwie chciałem, żeby mnie nie znienawidziła, i tak, może była jakaś
mała część mnie, która również pragnęła przerzucić część winy, bo spójrzmy prawdzie w oczy,
spędziła noc ze Sterlingiem, a potem pojawiła się dzień później we wczorajszych ubraniach i jak,
kurwa, miałem zareagować?
– Wiem, że byłaś z nim zeszłej nocy – powiedziałem, a potem wstrzymałem oddech,
przerażony tym, że to potwierdzi, a jeszcze bardziej przerażony tym, że spróbuje temu
zaprzeczyć.
Ale tak naprawdę nie zrobiła ani jednego, ani drugiego. Zamiast tego westchnęła
i przyciągnęła koc do mojej klatki piersiowej.
– Wiem, że wiesz – odpowiedziała. – Sterling powiedział mi, że wysłał to zdjęcie. –
A potem odwróciła wzrok i dodała: – Kurwa, tak bardzo go nienawidzę.
Trochę mnie to pocieszyło. Może jednak wczorajsza noc była wolna od seksu. Może to
wszystko nie stanowiło misternego preludium do tego, żeby poinformować mnie, że odchodzi ze
Sterlingiem.
– Nie pieprzyłam się z nim, Tyler – zaprzeczyła, dostrzegając moje spojrzenie.
A ja jej uwierzyłem. Może to przez czysty, otwarty sposób, w jaki to powiedziała. Może
to przez jej oczy, szerokie i niewinne. A może chodziło o coś bardziej ulotnego, o jakąś duchową
więź pewną tego, że mówi prawdę.
Tak czy inaczej, postanowiłem wierzyć, że to prawda.
Wzięła głęboki wdech.
– Porozmawiamy, gdy się obudzisz. Ale nic się nie stało. Nie dotknęłam go… on nie
dotknął mnie. – Znalazła moją dłoń i ścisnęła, a uścisk ten wyznaczył oś, na której po pijanemu
przechylił się pokój. – Chcę tylko ciebie, ojcze Bell.
20

budź się, śpiochu.


Głos przebił się przez mglistą, rozmazaną zasłonę ciężkiego snu, fale dźwiękowe
i receptory nerwowe współpracowały, by obudzić mój mózg, nakłonić do przebudzenia i powrotu
do świata trzeźwego życia.
Moja głowa nie miała na to ochoty. Przewróciłem się na bok, ale zamiast natrafić na jedną
z moich starożytnych, spłaszczonych poduszek, moja twarz napotkała nagie ciało. Nagie uda.
Automatycznym gestem owinąłem wokół nich ramię, chowając twarz w gładkiej, słodko
pachnącej skórze.
Palce wplotły się w moje włosy.
– Czas się obudzić.
To bardziej przez uda niż prośbę, ale w końcu udało mi się zmusić do otwarcia oczu,
a kiedy już to zrobiłem, gorzko pożałowałem.
– Fuj – wyjęczałem. – Czuję się jak gówno.
– Przez alkohol czy przez to, jak się zachowywałeś?
Trzymałem twarz przy udzie Poppy.
– Jedno i drugie – wymamrotałem.
– Tak właśnie myślałam. Cóż, czas poczuć się lepiej. Przygotowałam ci ubranie na łóżku.
Uda odsunęły się, co mnie zasmuciło. Przełożyła nogi przez krawędź łóżka i wstała,
wyciągając ramiona, jakby pozostawała w tej samej pozycji przez długi czas. Nie była już naga,
ubrana była w krótką tunikę z paskiem w talii i sandały gladiatorki.
– Wychodziłaś – zarzuciłem.
Przytaknęła.
– Nie mogę iść tam, gdzie idziemy, w jednej z twoich podkoszulek, a na pewno nie
zamierzałam wybierać się w moich brudnych ubraniach. Zniknęłam tylko na kilka minut,
przyrzekam.
Powoli wstałem i wziąwszy szklankę z wodą łyknąłem ibuprofen, który mi podała.
– Teraz się ubierz – poprosiła. – Mamy randkę.

Trzydzieści minut później wjeżdżaliśmy fiatem na autostradę międzystanową. Miałem na


sobie ciemne dżinsy i miękki sweter, który Sean podarował mi na Boże Narodzenie w ramach
ciągłego dążenia do ulepszenia mojej szafy. Strój był niezobowiązujący – pomimo absurdalnej
ceny swetra – i głowiłem się, po co jechaliśmy do miasta, jeśli nie po to, by pójść w jakieś
eleganckie i drogie miejsce.
– Dokąd jedziemy? – zapytałem.
Poppy początkowo nie odpowiedziała, patrząc w lusterka i wykrzywiając szyję, gdy
przedzierała się przez gęsty sobotniowieczorny ruch uliczny. Postanowiłem jej nie naciskać,
mimo że zżerała mnie ciekawość i martwiłem się, że ktoś nas zobaczy.
W końcu się odezwała:
– Od jakiegoś czasu chciałam cię gdzieś zabrać. Ale najpierw: wczoraj. Musimy
porozmawiać o wczoraj.
Tak, powinniśmy porozmawiać, ale teraz, gdy wiedziałem, że nie spała ze Sterlingiem,
w połowie chciałem uniknąć tego bolesnego dialogu. To ostatnie półtora dnia zepchnęło nas
z grubsza poza fazę udawania, poza miejsce, w którym mogliśmy po prostu wyobrazić sobie
świat na zewnątrz jako nieistotną burzę bijącą nieskutecznie w nasze okno, i nienawidziłem tego.
Ponieważ poza tym miejscem znajdowały się wszystkie decyzje i dyskusje, które powoli
rozbijały moje życie na kawałki.
– Sterling przyszedł wczoraj do mojego domu – wyjaśniła. – Po tym, jak się z tobą
spotkał.
Wiedziała o tym?
Jakby czytając w moich myślach, dodała:
– Sterling uwielbia chwalić się swoimi podbojami. Biznesowe, romantyczne, pełne
zemsty, każdy rodzaj zwycięstwa. Miał nadzieję, że będę pod wrażeniem tego, jak sprytnie
zamknął nas w pudełku z fotograficznymi dowodami naszego związku.
Boże. Ale z niego złamas.
– Musisz zrozumieć, spodziewałam się, że w końcu tu przyjedzie, i wiedziałam, że
wyznam mu, że nie chcę z nim być. Ale nie zaakceptowałby niczego innego niż pełna
konfrontacja twarzą w twarz, a ja czułam, że jestem mu przynajmniej winna kolację, szansę na
przedyskutowanie wszystkiego. Spotykaliśmy się przez lata…
– Lata, podczas których cię zdradzał – wykrztusiłem.
Spojrzała na mnie nie do końca przyjemnie.
– W każdym razie – kontynuowała, a w jej głosie słychać było poruszenie – zgodziłam się
pojechać do miasta i zjeść z nim kolację. Skończyło się na długiej rozmowie do późna, po której
zasnęłam w jego pokoju hotelowym.
Nie podobał mi się ten szczegół.
Bardzo nie podobał mi się ten szczegół.
– Ale tak jak powiedziałam, nic się nie stało. Drzemałam na jego kanapie do rana,
a potem kierowca odwiózł mnie do domu. Do ciebie.
– Więc teraz już wie, że z nim skończyłaś? Odchodzi?
Zawahała się.
– Tak?
– Czy to pytanie? Chcesz powiedzieć, że nie wiesz na pewno?
Skupiała wzrok na drodze.
– Kiedy wyszłam rano, powiedział, że całkowicie rozumie moją decyzję. Stwierdził, że
nie chce, abym była z nim wbrew swojej woli, że liczy się dla niego to, co czuję. Więc się
wycofa.
Pomyślałem o mężczyźnie, którego poznałem wczoraj, o tych lodowatoniebieskich
oczach i wyrachowanym głosie. Nie wyglądał na człowieka, który by się wycofał. Wydawał się
jednak człowiekiem, który skłamałby, że się wycofuje.
– A co ze zdjęciami…? Włożył tyle wysiłku w przygotowanie potencjalnego szantażu
i tak po prostu z nich zrezygnuje?
Przygryzła wargę, obejrzała się przez ramię i ponownie zmieniła pas. Podobał mi się
sposób, w jaki prowadziła samochód – szybki, sprawny, z nutką agresji, która nigdy nie
przełożyła się na nic niebezpiecznego.
– Nie wiem – przyznała nieco bezradnie. – Wydawał się taki zdeterminowany, ale trudno
mi sobie wyobrazić, by zadał sobie tyle trudu tylko po to, by odpuścić. Nie sądzę też, by kłamał.
– Ja tak – mruknąłem pod nosem.
Usłyszała.
– Sterling nie należy do świętych, ale to niesprawiedliwe demonizować go tylko dlatego,
że jest moim byłym. Tak, robił złe rzeczy, ale nie jest psychopatą. To po prostu rozpieszczony
chłopiec, któremu nikt nigdy nie powiedział „nie”. I szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, by
zrobił cokolwiek z tymi zdjęciami.
Czy ona go broni? Wyglądało na to, że go broniła, i trochę mnie to wkurzyło.
– Czy zaproponował, że zwróci ci pliki? Albo je usunie?
– Co? Nie. Ale…
– W takim razie nie sądzę, żeby się gdziekolwiek wybierał – stwierdziłem, nie odrywając
wzroku od okna, za którym pokryte zmierzchem pola powoli zamieniały się w rozległe miasto. –
Powiedział to, co chciałaś usłyszeć, ale to jeszcze nie koniec, Poppy. Dla niego koniec nie
nastąpi, dopóki nie dostanie tego, czego chce. Czyli ciebie.
Jej dłoń przesunęła się po mojej, a ja przez chwilę ze złością myślałem o zignorowaniu
jej, o nie zapleceniu moich palców z jej, nie byłem pewien, czy po to, by ją zranić, czy po to, by
pokazać, że się z nią nie zgadzam.
Boże, jakim jestem fiutem.
Kiedy złapałem ją za rękę, chwyciłem mocno.
– Przepraszam – powiedziałem. – To jest jak trójząb wycelowany prosto w moje serce.
Mogę stracić ciebie albo pracę, albo jedno i drugie.
– Nie stracisz mnie – zapewniła, spoglądając na mnie. – I nie stracisz swojej pracy. Chyba
że tego chcesz.
Oparłem głowę o chłodną szybę. I oto stałem przed… wyborem. Czarne i białe, noc
i dzień, jedno albo drugie. Poppy albo Bóg.
– Millie wie – wypaliłem znienacka.
Poczułem, jak jej dłoń napina się w mojej, i znów pojawiła się ta dziwna złość, bo
dlaczego Millie – wspaniała, niezawodna Millie – miałaby być większym zmartwieniem niż
Sterling? Ale wziąłem głęboki wdech i wydech. Nie chciałem, by kaskada ostatnich wydarzeń
wdarła się między nas.
Nie pozwolę na to.
– Nikomu nie powie – zapewniłem Poppy.
A potem opowiedziałem jej o tym, co mi się wczoraj przydarzyło, ostatecznie decydując
się wyjawić wszystko, nawet moje brzydkie, głupie myśli, ponieważ byłem jej to winien.
Chciałem być jej to winien. I tak naprawdę, co miałem do stracenia? I tak prawie straciłem
wszystko. Równie dobrze mogłem zdobyć się na szczerość.
Słuchała, jak opowiadam jej o wszystkim, o Millie, o szantażu Sterlinga, i o tym, jak
domyśliłem się, że z nim była, nawet zanim wysłała do mnie wiadomość. I o całej paskudnej
zazdrości świdrującej mi pierś, a kiedy skończyłem, zacisnęła usta w czerwoną linię, ukrywając
zęby, które uważałem za tak dziwnie seksowne, a jej twarz nabrała poważnego, ale jednocześnie
równie atrakcyjnego wyrazu.
– Wiem, że nie znamy się długo – oznajmiła. – Ale nie musisz się martwić, że cię
zdradzę. To się nie stanie. Kropka. Nie zdradzam.
– Nie miałem na myśli… – Z trudem szukałem właściwych słów. – Znam cię, prawdziwą
ciebie, i wiem, że nie zrobiłabyś niczego, by mnie skrzywdzić. Ale wiem też, że Sterling jest dla
ciebie kimś więcej niż tylko byłym chłopakiem. Wiem, że łączy was coś starego i potężnego,
i chyba właśnie to mnie martwiło, a nie jakaś wyimaginowana słabość twojego charakteru.
– Nie ma znaczenia, ile historii wiąże Sterlinga i mnie. Nigdy cię nie zdradzę. To nie leży
w mojej naturze.
Miałem nadzieję, że to prawda. Miałem taką nadzieję. Ale dotarło do mnie, że w żaden
sposób nie mogłem być pewien, że nie zdradzi, nie było gwarancji zaufania komuś, kogo
kochałeś, ani sądu, do którego mógłbyś go pozwać, gdyby cię zdradził. Kochając ją i ufając jej
w kwestii Sterlinga, stawałem się bezbronny.
Ale ona już była bezbronna, wybierając mężczyznę, któremu nie wolno było
odwzajemnić jej miłości, więc może to czyniło nas równymi.
Aby poprawić nastrój, dodałem:
– Chyba to rozumiem. Sean i Aiden mają nawet nazwę na to, dlaczego ludzie są tacy, jacy
są; nazywają to genem monogamii.
– Gen monogamii – powtórzyła. – Przypuszczam, że to się zgadza.
Poprawiłem się na siedzeniu. W oddali pojawiło się centrum Kansas City, szklane
i ceglane monolity rysujące się na tle lawendowego nieba, a poniżej rzeka przypominająca
stalowoszarego węża.
– Żartowali też, że mam gen celibatu – mówiłem dalej. – Chociaż teraz nie jestem tego
taki pewien. – Światła uliczne i stopu rozświetlały samochód, a Poppy zręcznie manewrowała
w korku, kierując się do serca miasta. – Może to nie gen celibatu – kontynuowałem bardziej do
siebie niż do niej. – Może po prostu zawsze na ciebie czekałem.
Zaczerpnęła tchu i wjechała samochodem w uliczkę między dwoma budynkami. Zanim
zdążyłem zapytać, co robi, zaparkowała samochód i wczołgała się na moje kolana, na co mój
kutas zareagował z zainteresowaniem.
Pocałowała mnie z naglącą namiętnością, gorącym, zdeterminowanym głodem, a jej
dłonie błądziły wszędzie – po włosach, klatce piersiowej, niecierpliwie szarpiąc za dżinsy.
– Kocham cię – oddychała szybko, a napięcie związane z jazdą się rozpłynęło. – Kocham
cię, kocham cię, kocham cię. I przepraszam za wszystko dzisiaj.
Chwyciłem jej tyłek pod sukienką i ścisnąłem, wsuwając palce pod uda, i przesunąłem
opuszkami po kroczu osłoniętym wilgotnymi stringami.
Ale zanim zdążyłem w pełni zrozumieć ten nowy interesujący zwrot akcji, odsunęła się
dysząc ciężko.
– Przed nami wielka noc, więc nie chcę jej zrujnować, zaczynając wcześnie – powiedziała
z uśmiechem. – Ale nie zdajesz sobie sprawy, jak na mnie działasz, kiedy mówisz takie rzeczy.
– Wszystkie są prawdziwe – szepnąłem do niej. – Cholernie mi na tobie zależy i po prostu
chciałbym… – Przyciągnąłem ją mocno do siebie, jej piersi do mojej twarzy, a cipkę do mojego
wzwodu w dżinsach. – Chciałbym, żeby tak było zawsze. Ty i ja. Żadnych decyzji. Żadnych
problemów. Tylko… my.
Pocałowała mnie w czubek głowy.
– Cóż, jeśli szukasz ucieczki, to spodoba ci się dzisiejszy wieczór.

Na początku myślałem, że Poppy postradała zmysły, bo zamiast pójść do restauracji, kina


czy na coś w rodzaju randki, wjechała na parking biurowy (a wiedziałem, że to biuro, bo
Biznesowi Bracia pracowali dwa wieżowce dalej, a Aiden umawiał się z dziewczyną z tego
budynku).
Podeszliśmy do przeszklonego przedsionka windy i Poppy przeciągnęła kartą po
zabezpieczonych drzwiach. Kiedy się otworzyły, poprowadziła mnie do drugiej windy, ponownie
uruchomiła kartę i wjechaliśmy na trzydzieste piętro.
W końcu odważyłem się zapytać:
– Dokąd idziemy?
Uśmiechnęła się do mnie jednym z tych uśmiechów, które sprawiły, że nie mogłem
oderwać wzroku od jej ust.
– Do mojej pracy.
Zanim zdążyłem się zorientować, już wchodziliśmy do środka, a Poppy skinęła głową
kobiecie w recepcji (ubranej w skrojony na miarę garnitur, jakby pracowała w firmie
inwestycyjnej, a nie w klubie ze striptizem). Poppy pchnęła drzwi z przyciemnianego szkła, a ja
podążyłem za nią i znaleźliśmy się wewnątrz najbardziej ekskluzywnego klubu w tym mieście,
miejsca, które przekonało magister zarządzania z Dartmouth do pozostania w nim, podczas gdy
Wall Street nie mogło.
Ściany wzniesiono wzdłuż obwodu pomieszczenia, blokując okna, prawdopodobnie po to,
aby migające światła nie rozbłyskiwały w nocy (i aby światło dzienne nie wpadało do środka).
Pomiędzy ścianami i oknami znajdowała się jednak spora luka, co dawało gościom możliwość
przechadzania się z drinkiem pomiędzy nimi, spoglądając na panoramę miasta, tak jak robiło to
teraz kilku mężczyzn, z których niektórzy prowadzili rozmowy biznesowe, kiedy
przechodziliśmy obok nich.
Tu i ówdzie ponad ściankami mogłem zobaczyć główną salę. Dwie lub trzy kobiety
tańczyły samotnie w oszklonych boksach, kilka kręciło się na parkiecie, a ja instynktownie
odwróciłem wzrok od wszystkich roznegliżowanych kobiecych ciał. Może w głębi serca wciąż
pozostawałem księdzem.
Ale wtedy mój wzrok przykuła krótka tunika Poppy, przez którą mogłem dostrzec kształt
jej pupy.
No tak.
Prześliznęliśmy się przez jedno z przejść i weszliśmy do pokoju.
– Co robimy?
– Mój szef powiedział, że mogę korzystać z tych pokoi, kiedy tylko chcę. I chcę teraz.
– Dla mnie?
– Dla ciebie. A teraz poczekaj tutaj – powiedziała z uśmiechem, po czym wyszła,
zamykając ciężkie drewniane drzwi ze skrzypnięciem.
Więc tak wyglądały prywatne pokoje, o których mi mówiła, gdzie pieprzyła się ze
Sterlingiem. Ta refleksja sprawiła, że znajoma spirala zazdrości zaczęła się nakręcać, ale wtedy
przypomniałem sobie samochód i jej desperackie „kocham cię”. Była tutaj… ze mną. Nie z nim.
Ale dlaczego ten wąż gniewu wciąż wił się w moim brzuchu? Nienawidziłem siebie za to,
że go czułem, ale nie umiałem go przegonić, nie potrafiłem się go pozbyć. Płynął w moich
żyłach, łaskocząc opuszki palców chęcią – czego? Dania jej klapsa w tyłek za spędzanie czasu
z byłym bez mojego pozwolenia? Pieprzenia ją, aż zacznie stękać i aż mój kutas stanie się jedyną
rzeczą, którą zna?
Boże, byłem takim pieprzonym filistynem.
Dla odwrócenia uwagi przyjrzałem się otoczeniu. Nigdy wcześniej nie byłem w klubie ze
striptizem, ale trzeba przyznać, że ten okazał się znacznie przyjemniejszy, niż się spodziewałem.
Stały tam krzesło i sofa, skórzane (łatwe do wyczyszczenia, pomyślał rozgoryczony umysł), a na
środku pokoju znajdował się podest, wystarczająco szeroki, by pomieścić drążek, ale też
wystarczająco szeroki, by tancerka mogła tańczyć na nim sama.
Świeciło słabe światło w odcieniach niebieskiego i fioletu, grała głośna muzyka, ale nie
na tyle głośna, by irytować. Taka, przy której krew buzuje w żyłach, a rytm łączy się z myślami,
przyspieszając puls i podnosząc poziom adrenaliny.
Usiadłem na skórzanej sofie i pochyliłem się do przodu, patrząc na swoje dłonie. Co ja tu
robiłem? Dlaczego mnie tu przyprowadziła? Ze wszystkich miejsc…
Ale wtedy drzwi się otworzyły i przestałem się zastanawiać nad czymkolwiek poza tym,
kiedy będę mógł wepchnąć w nią mojego fiuta, bo… ożeż kurwa.
Miała perukę w kolorze niebieskiej waty cukrowej i makijaż oczu tak mocny, że mogłem
sobie tylko wyobrazić te oczy obwiedzione kajalem, wpatrujące się we mnie, gdy ssie mi fiuta.
Od razu zrozumiałem, co miała na myśli, mówiąc, że klub lubi zatrudniać dziewczyny, które
wyglądają na drogie. Bo chociaż nie miałem zielonego pojęcia o bieliźnie, wiedziałem, że
delikatnie haftowany materiał jej majtek nie należał do typowego stroju striptizerki. Ani pasujący
jedwabny biustonosz z otwartymi miseczkami, ani koronkowe naklejki zakrywające jej sutki –
wszystko w delikatnym odcieniu szampana. Pas tego samego szampańskiego jedwabiu był
zawiązany na jej szyi w kokardę, a ja chciałem rozpakować ją jak prezent, właśnie wtedy i tam.
Zawsze wyglądała niesamowicie – w ubraniach i nago – ale teraz była przemieniona w Poppy,
którą widziałem tylko przelotnie, nawet w naszych najbardziej intymnych chwilach.
Podeszła do mnie, z taką samą gracją w piętnastocentymetrowych szpilkach, jak
w balerinkach, i wyciągnęła rękę.
– Portfel.
Zdezorientowany wygrzebałem go z moich (nagle bardzo ciasnych) dżinsów i podałem
jej. Wyjęła z biustonosza zwitek pięćdziesiątek i setek i wsunęła je starannie do mojego portfela,
po czym podała mi go z powrotem.
– Chcę zagrać w grę – zaproponowała.
– Dobrze – odparłem, a w ustach nagle mi zaschło. – Zagrajmy.
Oblizała usta, a ja zdałem sobie sprawę, że nie tylko mnie to tak cholernie kręci.
– Ty jesteś tylko klientem, a ja tylko tancerką, dobrze?
– Dobrze – powtórzyłem.
– I wiesz, że są pewne zasady dotyczące prywatnych pokoi, prawda?
Potrząsnąłem głową, nie mogąc powstrzymać się od śledzenia wzrokiem jej postaci,
drogiej bielizny, paska jedwabiu zawiązanego na szyi, który tak łatwo można było zamienić
w smycz…
– Najpierw musisz mi zapłacić za to, że tu jestem.
Położyła dłoń na biodrze, wyglądając na zniecierpliwioną i napaloną, a wszelkie
filozoficzne argumenty, jakie Porządny Facet Tyler mógł mieć na temat brania udziału w czymś
tak poniżającym – o byciu w klubie ze striptizem w ogóle – zniknęły. W chwili, gdy włożyłem
banknoty do jej ręki, atmosfera natychmiast się zmieniła. Gra zniknęła i stała się naszą
rzeczywistością – nieważne, że się kochaliśmy, że wydawałem nie swoje pieniądze – ja jej
płaciłem, a ona je brała, a teraz stała na scenie, z jedną ręką na rurze i ze wzrokiem utkwionym
we mnie.
Zaczęła tańczyć, a ja oparłem się wygodnie, chcąc zapamiętać każdy szczegół, w jaki jej
nogi owijały się wokół rury, gdy się kołysała, sposób, w jaki jej niebieskie włosy ocierały się
o ramiona, sposób, w jaki mięśnie ramion i barków naprężały się i napinały.
Słabe światło, głośna muzyka, anonimowość seksu przed moimi oczami… wszystko
w połączeniu z gorącym blaskiem w jej oczach, jakby chciała mnie, konkretnie mnie i właśnie
mnie – teraz zrozumiałem, dlaczego Herod zaoferował Salome wszystko, czego chciała, po tym
jak dla niego zatańczyła. Było coś tak rozkosznego w przeciąganiu liny między nami;
przypuszczalnie to ja zachowałem całą kontrolę i godność w tej sytuacji, ale w rzeczywistości
było odwrotnie. Zniewalała mnie, oddawałem się w jej władanie do momentu, w którym
pragnąłem ofiarować jej wszystko, nie tylko pieniądze, które włożyła do mojego portfela, ale
także mój dom, moje życie, moją duszę.
Poppy i jej taniec siedmiu zasłon.
Pochyliła się, a mnie rozproszył fakt, że jej tyłek znalazł się centralnie z przodu, tak że
przez materiał widziałem zarys jej waginy, i zgodziłbym się na wszystko, byle tylko móc ją tam
pieścić.
Przesunąłem się, próbując zrobić sobie więcej miejsca w dżinsach, ale na nic się to zdało.
A potem stanęła przede mną, kładąc dłoń na każdym z moich kolan, i rozsunęła je szeroko, by
móc stanąć między nimi. Odwróciła się tak, że jej tyłek znalazł się przed moją twarzą, tak blisko,
że mogłem dostrzec pojedyncze kwiaty wyhaftowane na jej bieliźnie. Przesunąłem po nich
palcem.
Złapała mnie za rękę.
– Musisz zapłacić więcej, jeśli chcesz dotknąć – mruknęła, a ja podążyłem za Herodem
ścieżką duchowego zatracenia, ponieważ w tym momencie żadna cena nie była zbyt wysoka.
Bez pytania wręczyłem pieniądze, które schowała w staniku. Następnie pokierowała moje
dłonie na swoje biodra, a potem z powrotem na cycki. Chwilę bawiłem się naklejkami,
jednocześnie kochając i nienawidząc nieznanego wcześniej uczucia, jakie powodował brak
dostępu do jej sutków.
Usiadła mi na kolanach, przyciskając tyłek do mojej erekcji i kładąc głowę na moim
ramieniu, gdy pieściłem jej cycki. Pogłaskałem ją po szyi.
– Założę się, że robisz to ze wszystkimi facetami, którzy tu przychodzą.
– Tylko z tobą – powiedziała aksamitnym głosem, wijąc się przy mnie, a tarcie o mój
członek sprawiło, że jęknąłem cicho. Obróciła się i siedziała teraz na mnie okrakiem. – Wiesz –
kontynuowała tym samym niskim, kocim głosem – nigdy nie pozwalam innym facetom, ale jeśli
chcesz, pokażę ci moją cipkę.
Tak, proszę.
– Chciałbym.
Jestem bardzo dumny, że udało mi się nie piszczeć jak nastolatek.
Wyciągnęła rękę, a ja ponownie sięgnąłem do portfela. Dobrze, że to była gra; z pensji
księdza nigdy nie byłoby mnie stać na Poppy.
Po otrzymaniu zapłaty wskoczyła na podium i ponownie rozłożyła szeroko nogi,
odsuwając na bok pasek majtek, aby pokazać mi to, co chciałem zobaczyć. Była mokra i miała
kuszący różowy kolor w słabym niebieskim świetle pokoju – kolor, którego renesansowi malarze
powinni używać do malowania nieba.
Wpatrywałem się jak zahipnotyzowany, gdy powoli przesuwała dłoń od szyi w dół,
mijając piersi, aż do łagodnego wzniesienia kości łonowej. Stamtąd zakreśliła szerokie, lekkie
kręgi wokół waginy, luźną spiralę na podbrzuszu i wewnętrznej stronie ud, zbliżając się coraz
bardziej, a kiedy w końcu dotknęła łechtaczki, wypuściłem drżąco powietrze, które
wstrzymywałem, nawet o tym nie wiedząc.
Ona również westchnęła pod swoim dotykiem, trzymała biodra w dłoniach i kołysała
nimi, jakby nieświadomie próbowała pieprzyć powietrze, a ja wymazałem z pola widzenia
wszystko, co nie było jej waginą. Czy nie wiedziała, że mogę ją zaspokoić? Czy nie wiedziała, że
mogę sprawić, że poczuje się dobrze, jeśli tylko mi na to pozwoli?
Wstałem i podszedłem do podium. Nasze spojrzenia były na tym samym poziomie i nie
spuszczałem z niej wzroku, przesuwając dłonie z jej kolan na wewnętrzną stronę ud, kciukami
drżąco zbliżając się do jej cipki. Zrobiłem to ponownie, tym razem odważając się podejść bliżej,
zastanawiając się, czy mi pozwoli, czy jej żądza weźmie górę nad zasadami dotyczącymi
pieniędzy. Moje kciuki przejechały po jej wargach sromowych, a ona zadrżała, podobnie jak ja,
bo, cholera jasna, była mokra. Tak mokra, że bez problemu wepchnę w nią swojego kutasa.
– Chcesz wsadzić we mnie palce? – zapytała.
Przytaknąłem i kciukiem przejechałem po jej fałdkach, rozchylając gładkie różowe płatki
i całkowicie odsłaniając szparkę błagającą o palce lub kutasa.
– To będzie cię kosztować – powiedziała złośliwie, kładąc swoje dłonie na moich.
– Twardo negocjujesz – odpowiedziałem.
Twarde to było właściwe słowo na określenie tego, co czułem. Jakieś trzy sekundy
dzieliły mnie od rozpięcia dżinsów i wzięcia sprawy w swoje ręce.
Znalazłem banknot, złożyłem go wzdłuż, aby ułatwić jej schowanie, ale tym razem nie
wzięła go palcami, chwyciła go ustami, które musnęły moje palce, i było to tak poniżające, tak
cudownie poniżające, że Herod we mnie radował się na swoim tronie, zachwycony królewską
rozkoszą płynąca z patrzenia na nią z pieniędzmi między zębami, wiedząc, że teraz jej dziurka
jest moja i mogę jej dotykać wedle uznania.
Podniosła się z kolan, jakby chciała wstać, ale zamierzałem dostać to, za co zapłaciłem,
i to teraz. Owinąłem jedną rękę wokół jej talii i nadziałem ją na dwa oczekujące palce.
Krzyknęła, a ja uśmiechnąłem się ponuro, planując w pełni wykorzystać tę konkretną usługę.
Obejmując ją w pasie, pchnąłem ją mocniej w dół, tak że jej cipka ocierała się o moją dłoń
(przyciśniętą płasko do podestu, ale nie przeszkadzało mi to), a rozgrzane nerwy łechtaczki
ocierały się o moją rękę. Wygiąłem palce do przodu, naciskając na miękki punkt, który
doprowadzi ją do szaleństwa.
Poruszałem palcami, mówiąc jej na ucho:
– Jeśli sprawię, że dojdziesz, będziesz musiała mi zapłacić?
Roześmiała się, ale śmiech natychmiast zamienił się w ciężkie westchnienie, gdy
przycisnąłem ją mocniej do siebie. Przygryzałem jej obojczyk i miękką skórę wokół naklejek na
sutki, jej soki spływały mi po dłoni, a jedwabna kokarda aż prosiła się, by owinąć ją wokół
nadgarstków, a wtedy szczytowała z ostrym krzykiem, bezowocnie szarpiąc się ze mną, gdy
trzymałem ją mocniej, palcowałem mocniej, wyciskając każdą kroplę przyjemności z jej
orgazmu.
Gdy doszła, rozluźniła się, ale ja nie byłem już tak zrelaksowany. Wysunąłem rękę spod
niej i przyłożyłem palce do jej ust, zmuszając do zlizania własnego smaku, a drugą ręką
rozpiąłem dżinsy.
Poppy spojrzała w dół i z powrotem na moją twarz.
– Chcesz, żebym włożyła go do ust? – zapytała, patrząc na mnie spod rzęs w sposób,
który całkowicie osłabiał moją zdolność do formułowania spójnych myśli.
Chwyciłem kilka banknotów i włożyłem je do jej stanika. Następnie wziąłem w dłoń
jedwabną kokardkę i powoli ją rozwiązałem, odsłaniając piękną szyję, którą mogłem ssać
i skubać. Przesuwałem jedwab przez dłonie, jakbym trzymał stułę lub cingulum.
Cofnąłem się i owinąłem jeden koniec szala wokół jej szyi, zawiązując na bezpieczny
węzeł – taki, którym mogłem szarpać bez obawy, że się zaciśnie.
Zamocowawszy odpowiednio, owinąłem luźny koniec wokół dłoni i na próbę szarpnąłem.
Zachwiała się lekko, wydając z siebie zaskoczony okrzyk, ale jej źrenice rozszerzyły się, a puls
przyspieszył, więc mogłem pociągnąć ponownie, prowokując ją do ostrożnego zsunięcia się
z podwyższenia i uklęknięcia. Usiadłem na krześle i zmusiłem ją, by doczołgała się do mnie,
jednocześnie obserwowałem, jak kołyszą się jej cycki.
Gdy znalazła się między moimi kolanami, szarpnąłem, być może nieco mocniej, niż
powinienem, ale w tym momencie byłem całkowicie zatracony w pożądaniu, zatracony w moim
wewnętrznym jaskiniowcu i moim wewnętrznym Herodzie, a wszystko, czego pragnąłem, to te
śliczne czerwone usta na moim członku, kurwa, natychmiast.
Zacisnęła palce wokół paska moich czarnych bokserek i pociągnęła w dół, a mój członek
wyskoczył na wolność. Owinąłem koniec smyczy wokół dłoni jeszcze kilka razy, aż jedwab się
napiął, a potem przyciągnąłem jej głowę do mojego kutasa, ale nie otworzyła ust od razu,
a czerwone wargi pozostały zamknięte. W kącikach ust pojawił się cień uśmiechu, a w oczach
rozkoszna przekora, a ja przypomniałem sobie mój blat kuchenny te kilka tygodni temu, kiedy
poprosiła mnie, żebym skradł jej pocałunki – nie, nawet nie skradł. Chciała, żebym je na niej
wymusił.
Zacisnąłem więc mocniej smycz i szarpnąłem, a jej usta przywarły do podstawy mojego
penisa. Samo wrażenie jej oddechu na mojej skórze wystarczało, bym oszalał.
Zagraj w grę, Tyler.
– Zapłaciłem ci za obciąganie – wysyczałem. – Możesz ssać mnie sama albo mogę cię do
tego zmusić. Chyba że tego chcesz, więc lepiej otwórz te śliczne usteczka i wykonuj swoją
pierdoloną robotę.
Cała pokryła się gęsią skórką i nie umknął mojej uwadze sposób, w jaki próbowała
pocierać o siebie uda. Zniecierpliwiony wsunąłem palec między jej wargi i rozchyliłem je.
– Włóż go do ust – ostrzegłem – albo czeka cię piekło.
Zauważyłem, że pomysł wzniecił błysk zainteresowania w jej oczach; chciała iść do
piekła, ale myślę też, że chciała mnie ssać, ponieważ w końcu przyłożyła swoje cukierkowe usta
do czubka mojego penisa i – patrząc mi w oczy – przesunęła w dół
i w górę, płaskim językiem palącym mój trzon.
Mocno zaciskając dłoń na smyczy, odchyliłem się do tyłu, by obserwować spektakl,
patrzeć, jak jej piersi poruszają się, gdy mi obciąga, patrzeć, jak te orzechowe oczy wpatrują się
we mnie spojrzeniem, które sprawi, że będę miał wzwód pod prysznicem przez długie lata. A te
usta niczym wspaniała czerwona aureola wokół mojego kutasa… to była jedyna aureola, jakiej
kiedykolwiek pragnąłem, krąg niegodziwych pragnień i diabelskich rozkoszy.
Poruszała się w górę i w dół, czasem trzepocząc językiem, czasem przesuwając go
gorącymi, płaskimi liźnięciami wzdłuż mojego trzonu. Pchnąłem w górę i uderzyłem czubkiem
głęboko w gardło, po czym – tracąc resztki cierpliwości – chwyciłem tył jej głowy, by się nie
wyrywała. Trzymałem jej głowę obiema rękami i pompowałem przez kilka długich sekund,
pieprząc jej gardło tak, jak pieprzyłem waginę – mocno, bez przepraszania, bo zasługiwała na to
za bycie tak bezczelną, bezwstydną kusicielką.
– Podoba ci się to? – spytałem. Oddychała ciężko przez nos i nie mogła mówić, więc
mówiłem za nią. – Wiem, że tak. Lubisz, gdy płacący klient obchodzi się z tobą ostro.
Wilgotniejesz, gdy traktują cię jak dziwkę, którą jesteś, czyż nie?
Wydała z siebie dźwięk, który mógł być „tak”, „nie” lub po prostu odgłosem czystej
przyjemności. Cokolwiek to było, sprawiło, że zacisnął mi się żołądek, ręce wbiły w skórę jej
głowy, a jaja zacisnęły w nadchodzącym wytrysku. Ale nie chciałem dojść w jej ustach.
– Wystarczy! – rozkazałem, ciągnąc za smycz.
Posłuchała i wyjęła z ust kutasa. Oczy miała załzawione i rozmazane, a na twarzy pojawił
się jeden z największych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałem.
Użyłem smyczy, by zbliżyć jej twarz do mojej, pochyliłem się w jej stronę i zapytałem:
– Ile za ruchanie?
Jej uśmiech przeszedł w mroczniejszy grymas, który obiecywał mi wszystko, czego
pragnąłem.
– Nie powinniśmy tego robić – powiedziała cicho.
– Nie obchodzi mnie to – warknąłem. – Chcę się z tobą pieprzyć. Ile?
– Resztę tego, co masz – odpowiedziała, podnosząc brwi przekornie, a ja po cichu
pochwaliłem ją za poświęcenie, z jakim oddawała się naszej grze.
Wyjąłem portfel i resztę gotówki – około siedmiuset dolarów (kurwa, Poppy miała dużo
pieniędzy) – a następnie wyrzuciłem banknoty w powietrze. Powoli opadły na podłogę.
– Podnieś je ustami.
– Nie.
– Nie? – Pociągnąłem za smycz, na tyle mocno, że przypomniała sobie, że tam jest. –
Chcę dostać to, za co zapłaciłem. Teraz. Zbieraj. Je. Podnieś.
Po tym, jak opadły jej ramiona, rozpoznałem moment, w którym się poddała, ale kiedy
zaczęła się schylać, by sięgnąć po najbliższy banknot, postawiłem but na pieniądzach.
– Najpierw zdejmij majtki.
Przygryzła dolną wargę zębami i nie wiem, jak wtedy wyglądałem, ale wyraz mojej
twarzy musiał ją przekonać, że lepiej mnie nie testować. Wstała, zahaczyła kciukami o boki
majtek, zsunęła je w dół i zdjęła, jeden złoty obcas oderwał się od podłogi, a potem drugi.
Potem pochyliła się i zaczęła zbierać pieniądze.
Trzymałem luźno smycz, gdy to robiła, tak, by miała swobodę ruchów, jednocześnie
oblizywałem wargi, podziwiając nabrzmiałą doskonałość wyeksponowaną między jej nogami.
Kiedy wrócimy do domu, będę ją wielbić ustami, chciałem, by raz po raz dochodziła na moim
języku. Zasłużyła na to moja mała owieczka za to, że posunęła się dla mnie tak daleko, aranżując
tę małą grę, w której mogłem nieustająco brać od niej więcej. Tak, zamierzałem ją nagrodzić.
Ale teraz…
Podszedłem do niej od tyłu i również uklęknąłem, a ponieważ muzyka grała głośno, nie
sądzę, żeby mnie usłyszała. Była całkowicie pochylona, twarzą do podłogi, z tyłkiem sterczącym
wysoko w powietrzu, a ja wziąłem kutasa i wepchnąłem się w nią jednym szorstkim pchnięciem,
do końca, uderzając ją mocno w pośladek.
Zapiszczała – radosnym głosem – i to wystarczyło, by uciszyć moje sumienie, gdy
pierdoliłem ją ostrzej niż po dżentelmeńsku, niekoniecznie szybko, po prostu mocno i głęboko,
tak głęboko, aż musiała zaciskać palce, a moje jaja uderzały o jej łechtaczkę.
A potem wąż znów się wślizgnął, ten wściekły, zgorzkniały wąż, gdy przypomniałem
sobie, że nie byłem pierwszym mężczyzną, który zrobił to z Poppy tutaj, że już wcześniej
pierdoliła się w ten sposób, w tym samym miejscu. A potem poczułem, jak ta wściekłość
łaskocze mnie po dłoniach i zwija się w mojej miednicy.
Chciałem ją ukarać. Chciałem ją zranić tak, jak ona zraniła mnie, zmuszając mnie, by tak
mi zależało, ale zamiast ją zranić, wyszedłem z niej i wstałem, mój kutas był mokry i twardy jak
pieprzona stal, pulsujący z potrzeby pieprzenia cipki wciąż wypiętej w ofierze dla mnie.
Nie chciałem być Herodem. Nie bardzo.
Usiadłem na krześle.
– Chodź tutaj – rozkazałem.
Skinąłem głową w kierunku penisa, żeby wiedziała, czego chcę, a ona bez wahania
wspięła się na moje kolana, a potem nadziała się na mnie, opadając ciasną gorącą dziurką,
z cyckami tuż przy mojej twarzy.
I tutaj, teraz, gdy widziałem jej twarz, teraz, gdy nie mogłem być brutalny, wyznałem:
– Nie mogę tak. To sprawia, że chcę…
Ale nie mogłem wydusić z siebie tych słów. Były zbyt okropne. Zamiast tego wtuliłem
twarz w jej piersi, czując jej lawendowy zapach i czysty materiał stanika.
Szarpnęła mnie za włosy, odciągając głowę do tyłu.
– Chcesz mnie skrzywdzić?
Zamknąłem oczy. Nie mogłem na nią patrzeć. Musiała mnie nienawidzić, ale wciąż się ze
mną pieprzyła, kołysząc się w przód i w tył, tak jak robią to kobiety, a nie w górę i w dół,
używała mojego kutasa, by dojść, jakby reszta mnie była nieistotna.
Boże, to było podniecające.
– Tak się dzisiaj domyślałam – powiedziała. – Dlatego nas tu przyprowadziłam.
Wytrzeszczyłem oczy.
– Co?
– Jesteś mężczyzną, Tyler. Nie ma znaczenia, co ci powiem, a nawet w co zdecydujesz się
uwierzyć… zawsze będzie w tobie ten neandertalczyk, który chce mnie zdobyć. Odzyskać mnie,
jeśli to konieczne, a ja myślałam, że tutaj… – Spowolniła ruchy, po raz pierwszy wyglądając na
niepewną. – Pomyślałam, że jeśli będziemy grać w ten sposób, łatwiej będzie ci odpuścić.
Zaspokoić tę część ciebie, której nie chcesz zaakceptować. Tę część, przed którą się ukrywasz.
Ponieważ jest ona większa, niż myślisz.
Jakby chcąc podkreślić swój punkt widzenia, podrapała mnie mocno palcami
i paznokciami po brzuchu, a moja ręka dała jej klapsa w tyłek tak szybko, że ledwo
zorientowałem się, co robię. Wydała z siebie jęk i przylgnęła do mnie.
– Widzisz? Potrzebujesz tego. I ja tego potrzebuję. Zabiorę cię w każde miejsce,
w którym kiedykolwiek byłam, i pozwolę ci się tam pieprzyć, żebyś mógł od nowa napisać moją
historię jako własną, jeśli chcesz – obiecała. – Pozwól mi to zrobić.
Spojrzałem na nią ze zdumieniem. Z wdzięcznością. Była tak bystra i tak
wspaniałomyślna, a ja oczywiście nie musiałem dbać o jej dobre samopoczucie. Jak zawsze,
kiedy mi się poddawała, tak naprawdę miała nas oboje pod kontrolą.
– Nie wiem, co powiedzieć – przyznałem.
– Powiedz tak. Powiedz, że dokończysz grę.
Myliłem się. Nie była teraz Salome. Była Esther, używająca swojego ciała, by ocalić
królestwo – nasze królestwo. I jak mogłem zaspokoić swoją pierwotną potrzebę zdobycia jej,
wiedząc o tym? Wiedząc, jak hojna i odważna była?
– Nie czuję się dobrze, traktując cię w ten sposób… roszcząc sobie do ciebie prawo jak do
jakiejś własności. A co ważniejsze, nie chcę cię skrzywdzić.
– Chcę, żebyś traktował mnie jak własność – powiedziała, pochylając się i szepcząc mi do
ucha. Zmiana pozycji ścisnęła jej cipkę wokół mojego członka, a ja wstrzymałem oddech. –
A jeśli mnie skrzywdzisz, powiem ci. Zaufaj mi, że powiem stop, a ja zaufam ci, że przestaniesz,
jeśli o to poproszę. Brzmi dobrze?
Kurwa, tak, brzmiało dobrze. Brzmiało zbyt dobrze, ale z drugiej strony, przecież
chodziło o moją Poppy, kobietę stworzoną tak, jakby zaprojektował ją dla mnie sam Bóg. I może
tak było.
Postanowiłem jej zaufać. Zaufać Jemu.
Podjąłem decyzję, chwyciłem ją za uda i wstałem, przytrzymując za miednicę, gdy
podszedłem do sofy. Pocałowałem ją – miękki, palący pocałunek – przypominający o tym, jak
bardzo ją kochałem, zanim szorstka część mnie przejęła kontrolę, co nastąpiło zaraz po tym, jak
nasze usta się rozdzieliły. Położyłem Poppy i przerzuciłem ją przez ramię sofy, tak że jej tyłeczek
znalazł się wyżej niż głowa, a następnie wbiłem główkę mojego fiuta w jej dziurkę.
– Przyciśnij nogi do siebie! – rozkazałem. – Chcę, żebyś była ciaśniejsza.
Posłusznie wykonała polecenie, a ja zatopiłem się w niej z jękiem.
– Tak ciasno – wydyszałem. – Tak mi z tobą dobrze.
Wepchnąłem się ponownie, na tyle mocno, że jej stopy oderwały się od podłoża,
i kontynuowałem, a jej piękny tyłek wypełniał moje dłonie, jej satynowa wagina wokół mojego
kutasa i jej jęki, gdy ocierała się łechtaczką o twardy brzeg sofy.
I w tym momencie, gdy jej miłość niczym uczucie Esthery rozlała się na nas i przyszłość,
która była tak ulotna, że nie istniała, dotarło do mnie, że nie ma tu grzechu. To była miłość, to
było poświęcenie, przeciwieństwo grzechu, i może to pojebane, ale czułem, jakby Bóg przebywał
z nami w tym skrytym pokoju klubu ze striptizem. Wydawało mi się, że był świadkiem tej chwili,
w której Poppy otworzyła się na to, co we mnie najgorsze, i wymazała to swoją miłością, tak jak
Bóg robił to dla nas, grzeszników, w każdym momencie każdego dnia.
To wrażenie, które Poppy i ja mieliśmy w kościele, to uczucie boskiej obecności
i obietnicy było teraz tutaj. Ścisnęło mnie w klatce piersiowej, a głowa zrobiła się lekka jak
powietrze, i poczułem się jak pan młody, mężczyzna wykrzykujący swoją radość, aby wszyscy
jego przyjaciele i rodzina mogli go usłyszeć, a pokój zamienił się w naszą chupę11, nasz
małżeński namiot, słabe niebieskie światła były jak lampy dziesięciu dziewic, nasze ciała stały
się odbiciem połączenia, które Bóg już stworzył między naszymi nieśmiertelnymi duszami.
Czym byliśmy, jeśli nie małżeństwem? Co mogło być bardziej wiążące i intymne niż my
obnażeni przed sobą w obecności Boga? To co najmniej były zaręczyny, obietnica, przysięga.
Dałem klapsa mojej narzeczonej, żałując, że nie mogę pić jej krzyków niczym szkocką,
a potem zjeść jej jęków. Pieprzyłem ją mocno, patrząc na jej włosy opadające na plecy, delikatne
linie wąskiej talii przechodzące w idealne biodra i pośladki, mokrą cipkę ściskającą mnie
i różową dziurkę jej tyłka – wszystko to należało do mnie. Byłem monarchą wszystkiego, co
obserwowałem – nie, raczej panem wszystkiego, co obserwowałem – i dawałem klapsy,
drapałem i dźgałem ją raz za razem moim fiutem, aż w końcu, w końcu wydała z siebie odgłos,
który był na wpół dyszeniem, na wpół zawodzeniem. Zapulsowała wokół mnie, jej dłonie
szarpały tapicerkę, gdy zatracała się w odpowiedzi swojego ciała na mnie.
Ja też się temu oddałem – w tej chwili, w której na nowo napisałem historię, historię jej
ciała – w której przywłaszczyłem sobie ten pokój i orgazmy, którymi ją obdarzyłem. Gdzie stała
się moja, a nie żadnego innego mężczyzny, gdzie złożyłem przysięgę małżeńską w sercu, i to
właśnie ona sprawiła, że wycofałem się i zmusiłem ją do uklęknięcia. Chciałem, żeby była
świadkiem mojego orgazmu, chciałem, pokazać jej, co mi dała.
Trzymając smycz w jednej ręce, drugą szorstko chwyciłem i brutalnie ścisnąłem kutasa,
używając jej soków, które na mnie zostawiła, jako lubrykantu. Wystarczyło kilka ostrych
szarpnięć, zanim trysnąłem strumieniem nasienia na jej wyczekujące usta, na łabędzią szyję, na
końcówki długich rzęs.
Czubkiem języka, spiczastym i różowym, zlizała kroplę z górnej wargi, a potem rzuciła
mi miękkie, szczęśliwe spojrzenie, wystarczające, by sprowokować jeszcze jeden wytrysk, który
wylądował na jej obojczyku.
Oboje oddychaliśmy ciężko przez chwilę, nasza przyjemność wciąż gęsto unosiła się
w powietrzu, ale teraz była to jedyna rzecz unosząca się w przestrzeni: napięcie, gorycz i złość
z wcześniejszego dnia zniknęły. Udało się – gra Poppy zadziałała. Wypaliłem zazdrość
i pierwotne popędy, a w międzyczasie wypaliłem też coś innego. Może poczucie winy albo
grzechu. Coś się zmieniło, tak jak w przypadku tych momentów na ołtarzu, kiedy granica między
sacrum i profanum całkowicie się zacierała, poczułem, że właśnie uczestniczyłem w czymś
świętym, właśnie przycisnąłem nagie dłonie do tronu miłosierdzia w kłębach kadzidła i potu.
Uklęknąłem przed nią i rozwiązałem jedwabny pas, używając materiału do ostrożnego
wytarcia spermy z jej twarzy.
– Gra skończona – powiedziałem delikatnie, przesuwając czubkiem nosa po jej szczęce.
– Jak myślisz, kto wygrał? – zapytała.
Objąłem ją ramionami i przyciągnąłem do siebie, całując czubek jej głowy.
– Czy w ogóle musisz pytać? To ty, mała owieczko.
Wtuliła się we mnie, a ja kołysałem ją w przód i w tył, moją ukochaną, moją słodką
kobietę. Dodałem:
– Zawsze ty.
11
Baldachim lub komnata ślubna.
21

esienna noc otulała samochód, gdy jechaliśmy do domu, a ja wpatrywałem


się w profil i sylwetkę Poppy, oświetlone przez światła deski rozdzielczej na tle aksamitnej nocy
na zewnątrz.
To, co wydarzyło się w klubie… było brudne, katartyczne i energetyzujące, choć nie
potrafiłem dokładnie określić dlaczego. Odpowiedź unosiła się tuż poza zasięgiem, migotała poza
zasłoną, którą mogłem tylko muskać opuszkami palców moich myśli, a kiedy wyjechaliśmy
z miasta na wieś, przestałem próbować i po prostu pozwoliłem sobie podziwiać majestat mojej
Esther, mojej królowej.
Chciałem, żeby była moją oblubienicą.
Chciałem, żeby była moją oblubienicą.
Ta myśl przyszła z jasnością zimnej stali, pewna i prawdziwa, i nie przypominała już
tego, co czułem w chwili seksu albo wtedy, gdy tak wyraźnie czuliśmy obecność Boga, lecz coś,
co odczuwałem na trzeźwo i spokojnie. Kochałem Poppy. Chciałem się z nią ożenić.
A potem zasłona w końcu opadła i zrozumiałem. Zrozumiałem, co Bóg próbował mi
powiedzieć przez ostatnie dwa miesiące. Zrozumiałem, dlaczego Kościół nazywa się Oblubienicą
Chrystusa. Zrozumiałem, dlaczego Pieśń nad Pieśniami znalazła się w Biblii, zrozumiałem,
dlaczego Apokalipsa św. Jana porównuje zbawienie świata do uczty weselnej.
Dlaczego kiedykolwiek wydawało mi się, że powinienem wybrać między Poppy
a Bogiem? Nie o to chodziło, nie było takiej konieczności, ponieważ Bóg mieszkał w seksie
i małżeństwie tak samo, jak w celibacie i służbie, a życie męża i ojca mogło wypełniać tyle samo
świętości, co życie kapłana. Czy Aaron nie był żonaty? Król Dawid? Święty Piotr?
Dlaczego przekonałem samego siebie, że jedynym sposobem, w jaki mężczyzna może
być użyteczny dla Boga, jest stan duchowny?
Poppy nuciła teraz wraz z radiem, muzyka była ledwo słyszalna ponad tępym rykiem fiata
na autostradzie. Zamknąłem oczy, wsłuchałem się w ten dźwięk i zacząłem się modlić.
Czy taka jest Twoja wola? Czy ulegam żądzy? A może w końcu realizuję Twój plan na
moje życie?
Mój umysł pozostał cichy, a ciało nieruchome, czekając na poczucie winy lub grzmiący
głos z nieba mówiący mi, że jestem potępiony. Ale nie pojawiło się nic poza ciszą. Nie pusta
cisza, którą czułem przed tym wszystkim, jakby Bóg mnie porzucił, ale spokojna cisza, wolna od
poczucia winy i wstydu, cisza zapadająca, gdy jest się naprawdę z Bogiem. Przypominało
uczucie sprzed tabernakulum, w kościele z Poppy, na ołtarzu, kiedy ostatecznie uczyniłem ją
swoją.
A kiedy później leżeliśmy w jej łóżku, z moją twarzą między jej udami, to właśnie 29
rozdział Księgi Jeremiasza okazał się odpowiedzią na moje modlitwy.
„Bierzcie sobie żony, rodźcie synów i córki… Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie
zamyślam co do was, zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość,
jakiej oczekujecie…”12
Nie podzieliłem się z Poppy moim objawieniem. Zamiast tego po powrocie
doprowadziłem ją do kilku orgazmów i poszedłem do własnego łóżka, chcąc spać samotnie z tą
nową wiedzą, tą nową pewnością.
A kiedy obudziłem się wcześnie rano, aby przygotować się do mszy, ta pewność wciąż
tam była, świecąc jasno i lekko w mojej klatce piersiowej, i podjąłem decyzję.
Ta msza będzie ostatnią, jaką kiedykolwiek odprawię.

„Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie
ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień
nieugaszony… Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie
jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła…”13
Spojrzałem na mój zbór czekający przede mną, na kościół, wypełniony z mojego powodu,
dzięki trzem latom nieustannego trudu i pracy. Spojrzałem z powrotem na lekcjonarz
i kontynuowałem czytanie dzisiejszej Ewangelii.
– „Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie
i zachowujcie pokój między sobą!14” – Odetchnąłem. – Ewangelia Pana.
– Chwała Tobie, Panie Jezu Chryste – wyrecytowało zgromadzenie, po czym wszyscy
usiedli. Zauważyłem Poppy siedzącą z tyłu, ubraną w dopasowaną sukienkę z miętowozielonego
lnu, przepasaną szerokim skórzanym pasem. Słońce wpadało przez okna idealnie, jakby Bóg
przypominał mi o mojej decyzji, o tym, dlaczego to robię.
Pozwoliłem sobie wpatrywać się jeszcze przez chwilę w moją owieczkę w tych
połyskujących, zakrzywionych promieniach światła. Potem pochyliłem się, by pocałować
właśnie przeczytany tekst, mrucząc cichą modlitwę, którą miałem odmówić w tym momencie,
a potem kolejną, już tylko w myślach z prośbą o odwagę.
Delikatnie zamknąłem lekcjonarz, ujawniając telefon z notatkami do homilii. Niechętnie
napisałem homilię, jakiej można by się spodziewać po tym fragmencie ewangelii, o naturze
poświęcania się w celu uniknięcia grzechu, o znaczeniu samozaparcia i dyscypliny.
O zachowaniu świętości dla dzieła Pana.
Hipokryzja prześladowała mnie, gdy wpisywałem każde słowo, hipokryzja i wstyd, a gdy
teraz wpatrywałem się w notatki, ledwo pamiętałem agonię, w jakiej znajdował się człowiek,
rozdarty między dwoma wyborami, które ostatecznie okazały się fałszywe. Droga naprzód była
teraz jasna. Wszystko, co musiałem zrobić, to pierwszy krok.
Odwróciłem telefon ekranem w dół i podniosłem wzrok na ufających mi i troszczących
się o mnie ludzi, którzy tworzyli żywe ciało Chrystusa.
– Spędziłem tydzień, pisząc homilię na temat tego fragmentu. A kiedy obudziłem się dziś
rano, postanowiłem wyrzucić wszystko do kosza – zrobiłem pauzę – mówiąc obrazowo.
Ponieważ napisałem kazanie na telefonie, bo nie jestem na tyle święty, by zrezygnować
z iPhone’a.
Ludzie zachichotali, a dźwięk ten dodał mi odwagi.
– Wielu duchownych używało tego fragmentu jako formy potępienia, ostatecznej
deklaracja Jezusa, że mamy porzucić wszelkie pokusy, aby nie stracić szansy na zbawienie. Moja
stara homilia nie była daleka od tej idei. To samozaparcie i ciągłe unikanie pokus są drogą do
nieba, naszą drogą do małej i wąskiej bramy.
Spojrzałem w dół na swoje dłonie spoczywające na mównicy, na leżący przede mną
lekcjonarz.
– Ale potem zdałem sobie sprawę, że grozi to niebezpieczeństwem tego, że wyjdziesz
stąd z obrazem Boga małego i wąskiego, Boga tak małego i wąskiego, jak ta brama. Zdałem
sobie sprawę, że możesz opuścić to miejsce z przekonaniem, z prawdziwym przekonaniem, że
jeśli choć raz zawiedziesz, poślizgniesz i zachowasz jak nieudolny, ułomny człowiek, którym
jesteś, to Bóg cię nie zechce.
Zgromadzenie milczało. Stąpałem po gruncie wykraczającym poza normalne katolickie
terytorium i oni o tym wiedzieli, ale ja się nie bałem. W rzeczywistości czułem się spokojniejszy
niż podczas wygłaszania homilii.
– Jezus z Ewangelii Marka jest dziwnym Bogiem. Jest zwięzły, enigmatyczny,
nieodgadniony. Jego nauki są surowe i nieustępliwie wymagające. Mówi o rzeczach, które
uznalibyśmy za cudowne lub szalone: o mówieniu językami, obchodzeniu się z wężami, piciu
trucizn. A jednak jest on również tym samym Bogiem z Ewangelii Mateusza, twierdzącym, że
największymi przykazaniami, jedynymi zasadami, których musimy przestrzegać, są kochanie
Boga całym naszym sercem, całą naszą duszą i całym naszym umysłem oraz kochanie naszych
bliźnich jak siebie samych.
– Więc który Jezus ma rację? Jakich kryteriów powinniśmy używać, gdy stajemy
w obliczu wyzwań i zmian? Czy skupiamy się na wykorzenieniu zła, czy też na rozwijaniu
miłości?
Wyszedłem zza mównicy, musiałem się poruszać, gdy mówiłem, zastanawiając się nad
tym, co chcę powiedzieć.
– Myślę, że odpowiedzią jest pójście za wezwaniem Marka, aby żyć sprawiedliwie, ale
z zastrzeżeniem, że sami dla siebie musimy na nowo zdefiniować sprawiedliwość. Jak wygląda
sprawiedliwe życie? To życie, w którym kochamy Boga i bliźniego. Jezus mówi nam, jak
kochać, w Ewangelii Jana: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za
przyjaciół swoich”15. I Jezus pokazał nam tę miłość, kiedy oddał swoje własne życie. Za nas.
Swoich przyjaciół.
Spojrzałem na Poppy i nie mogłem powstrzymać pojawiającego się na moich ustach
uśmiechu. Była taka piękna, nawet teraz, gdy marszczyła czoło i przygryzała wargę w grymasie
wyglądającym na zmartwienie.
– Bóg jest większy niż nasze grzechy. Bóg chce cię takiego, jakim jesteś: potykającego
się, grzeszącego, zdezorientowanego. Wszystko, o co nas prosi, to miłość. Miłość do Niego,
miłość do innych i miłość do samych siebie. Prosi nas, byśmy oddali nasze życie, nie po to, by
żyć jak asceci, pozbawieni jakiejkolwiek przyjemności czy radości, ale byśmy oddali Mu nasze
życie, aby On mógł pomnożyć naszą radość i pomnożyć naszą miłość.
Wpatrywałem się w ich odwrócone twarze, czytając ich miny od zamyślonych przez
natchnione po wręcz wątpiące.
To było w porządku – kazanie zamierzałem skroić specjalnie pod nich. Tego popołudnia
postanowiłem zadzwonić do biskupa Bove’a i porzucić swoje dotychczasowe życie. Zrezygnuję
z kapłaństwa. A potem odnajdę Poppy i poproszę ją o rękę.
Przeżyję swoje życie przepełniony miłością, tak jak zaplanował to Bóg.
– Nam, katolikom, nie przyjdzie to łatwo. W pewnym sensie łatwiej rozwodzić się nad
grzechem i winą niż nad miłością i przebaczeniem, zwłaszcza miłością i przebaczeniem dla
samego siebie. Ale to właśnie zostało nam obiecane i ja na pewno nie odrzucę Bożej obietnicy
pełnego, przepełnionego miłością życia. A ty?
Cofnąłem się za mównicę, oddychając z ulgą. Powiedziałem to, co chciałem powiedzieć.
A teraz nadszedł czas, by oddać swoje życie.
12
Księga Jeremiasza 29:11.
13
Ewangelia według Marka 9:43–46.
14
Tamże 9:50.
15
Ewangelia Jana 15:13.
22

o mszy nie mogłem znaleźć Poppy, ale nie szkodzi. Chciałem od razu
zadzwonić do biskupa, póki mój umysł i duch miały pewność. Zależało mi, by iść naprzód, by
odkrywać nowe życie, i zacząć to robić właśnie teraz.
Dopiero gdy wybrałem numer biskupa Bove’a, dotarła do mnie pełna, złożona
rzeczywistość tego, co zamierzałem.
Zostawiłbym kongregację na lodzie – potrzebowaliby wizytujących księży, dopóki nie
znaleźliby nowego, który zostałby w Świętej Małgorzacie na stałe. Co gorsza, odchodziłem tak
jak mój poprzednik. Tak, porzucałem kapłaństwo, aby się ożenić, a nie dlatego, że zostałem
aresztowany, ale jednak. Czy tak samo odbiorą to moi parafianie?
Koniec pracy na panelach i konwencjach, krucjat na rzecz czystości wśród
duchowieństwa. Koniec z pracą w imieniu Lizzy, na rzecz Lizzy. Koniec z grupami
młodzieżowymi i męskimi, koniec ze śniadaniami naleśnikowymi.
Czy naprawdę byłem gotowy porzucić to wszystko dla życia z Poppy?
Po raz pierwszy odpowiedź brzmiała zdecydowanie tak. Ponieważ tak naprawdę nie
zrezygnowałbym z tego wszystkiego. Znalazłbym sposób, by służyć jako osoba świecka;
wykonywałbym dzieło Boże w inny sposób i w innych miejscach.
Biskup Bove nie odpowiedział – było jeszcze wczesne popołudnie, a on mógł być zajęty
swoją kongregacją po mszy. Część mnie wiedziała, że powinienem poczekać, porozmawiać
z nim osobiście, zamiast zostawiać wiadomość, ale nie mogłem zwlekać, nie potrafiłem nawet
myśleć o czekaniu; nawet jeśli w grę wchodziło więcej rozmów niż tylko wiadomość głosowa,
chciałem już rozpocząć ten proces, zanim pójdę do Poppy. Pragnąłem przyjść do niej jako wolny
człowiek, zdolny zaoferować swoje serce całkowicie i bez zastrzeżeń.
Gdy tylko usłyszałem sygnał, zacząłem się nagrywać. Starałem się, aby moja wiadomość
była krótka, bezpośrednia, ponieważ nie dało się jasno wyjaśnić wszystkiego bez zgłębiania
moich grzechów i złamanych przysiąg, a tego przynajmniej wolałbym nie robić za
pośrednictwem poczty głosowej.
Po nagraniu trzydziestu sekundowej rezygnacji rozłączyłem się i przez chwilę
wpatrywałem w ścianę sypialni. Udało mi się. To działo się naprawdę.
Skończyłem z byciem księdzem.

Nie miałem pierścionka, a za moją pensję nie mogłem go kupić, ale poszedłem do ogrodu
na plebanii i wybrałem bukiet anemonów o śnieżnobiałych płatkach i kruczoczarnych środkach.
Kwiaty były eleganckie, ale nie krzykliwe, tak jak ona. Wpatrywałem się w nie, idąc przez park
do jej domu, z sercem w gardle.
Co mam powiedzieć? Jak to powiedzieć? Czy uklęknąć, czy tak robią tylko w filmach?
Może lepiej poczekać, aż będę mógł zamówić pierścionek? Albo wstrzymać się przynajmniej do
czasu, gdy będę miał na horyzoncie coś więcej niż bezrobocie?
Wiedziałem, że mnie kocha, że chce wspólnej przyszłości, ale co jeśli działałem zbyt
szybko? Co jeśli zamiast ekstatycznego „tak”, usłyszę „nie”? Albo – co gorsza – „nie wiem”?
Wziąłem głęboki wdech. Z pewnością wszyscy przygotowujący się do oświadczyn
mężczyźni musieli się z tym zmierzyć. Po prostu nigdy nie myślałem, że oświadczyny są w mojej
przyszłości, przynajmniej nie przez ostatnie sześć lat, więc nawet nie zastanawiałem się, jak to
zrobię i co powiem.
Proszę, niech powie „tak”, modliłem się. Proszę, proszę, proszę.
A potem potrząsnąłem głową i uśmiechnąłem się. To była kobieta, z którą spędziłem
ostatnią noc, w naszej własnej chupie, z Bogiem wokół nas. To była kobieta, która stała się moją
osobistą komunią na kościelnym ołtarzu. Kobieta, którą Bóg stworzył dla mnie i przyprowadził
do mnie… dlaczego miałem wątpliwości? Kochała mnie, a ja kochałem ją, więc oczywiście
musiała powiedzieć „tak”.
Zbyt późno zdałem sobie sprawę, że wciąż noszę koloratkę, coś, z czego już oficjalnie (w
pewnym sensie) zrezygnowałem, ale przeszedłem już połowę parku, a w ręku trzymałem kwiaty
i nie chciałem zawracać z powodu szczegółu, który był teraz tak trywialny. Właściwie to
wyglądało nieco ironicznie, więc się uśmiechnąłem. Ksiądz oświadczający się w koloratce. To
brzmiało jak kiepski żart.
Poppy też uznałaby to za zabawne; mogłem sobie wyobrazić jej nieduży uśmiech, kiedy
próbowała się nie śmiać, jej zaciśnięte usta i policzki próbujące nie zrobić dołeczków, jej piwne
rozświetlone oczy. Kurwa, była piękna, zwłaszcza kiedy się śmiała. Jako chłopiec tak właśnie
wyobrażałem sobie śmiech księżniczek – beztroski, zwiewny, z losem królestw
pobrzmiewającym w tym dźwięku.
Otworzyłem furtkę do ogrodu, żołądek przewracał mi się do góry nogami, policzki bolały
od uśmiechu, a ręka drżała, trzymając świeży bukiet wciąż mokry od porannej mżawki.
Przeszedłem przez kwiaty i rośliny, myśląc o Pieśni nad Pieśniami, o oblubieńcu idącym
do swojej oblubienicy, śpiewając w drodze. Wiem dokładnie, jak musiał się czuć.
„Jak lilia pośród cierni, tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt”16.
Wszedłem na ganek, ściskając mocno kwiaty, gdy zbliżałem się do tylnych drzwi.
„Oczarowałaś me serce, siostro ma, oblubienico, oczarowałaś me serce
jednym spojrzeniem twych oczu…”17
Mruczałem do siebie pozostałe wersety, przygotowując się do otwarcia drzwi. Może
wyszeptam je do niej później, może napiszę je palcami na jej nagich plecach.
Drzwi się otworzyły, a ja wszedłem do środka, czując zapach lawendy przypominający
mi o niej, ale nie zastałem Poppy ani w kuchni, ani w salonie. Musiała być w sypialni lub pod
prysznicem, chociaż miałem nadzieję, że wciąż ma na sobie tę piękną miętową sukienkę.
Zamierzałem ją później z niej zedrzeć, odsłonić centymetry ciała z kości słoniowej, gdy mruczała
do mnie „tak” raz za razem, gdy trzymałem ją w ramionach i w końcu kochałem się z nią jako
wolny mężczyzna.
Wziąłem głęboki wdech, wychodząc zza rogu korytarza, i już miałem oznajmić swoją
obecność, gdy coś sprawiło, że zamarłem – może instynkt, a może sam Bóg – ale cokolwiek to
było, zawahałem się, powietrze uwięzło mi w gardle i wtedy to usłyszałem.
Śmiech.
Śmiech Poppy.
Nie był to zwykły śmiech. Był niski, zdyszany i trochę nerwowy.
A potem mężczyzna powiedział:
– Poppy, chodź. Wiesz, że tego chcesz.
Znałem głos tego mężczyzny. Słyszałem go wcześniej tylko raz, ale poznałem od razu,
jakbym słyszał go każdego dnia swojego życia. Wtedy postawiłem kolejny krok na korytarzu i w
końcu zajrzałem do sypialni, scena została obnażona.
Sterling. Sterling był tutaj, w domu Poppy, w jej sypialni, z marynarką rzuconą niedbale
na łóżko i poluzowanym krawatem.
Poppy też tam była, wciąż w tej miętowej sukience, ale ze zdjętymi butami i rumieńcami
na policzkach.
Sterling i Poppy.
Sterling i Poppy razem; a teraz brał Poppy w ramiona, jego twarz pochylała się nad nią,
jej dłonie na jego torsie.
Odepchnij go, błagał we mnie zdesperowany głos. Odepchnij go.
Przez chwilę wydawało mi się, że to zrobi – jej twarz odchyliła się i cofnęła lekko. Ale
potem coś przemknęło po jej twarzy – może determinacja, a może rezygnacja – nie potrafiłem
powiedzieć, bo wtedy widok przesłonił mi tył jego idealnie wypielęgnowanej głowy.
I pocałował ją. Pocałował, a ona mu na to pozwoliła. Nie tylko mu pozwoliła, ale
odwzajemniła pocałunek, rozchylając te słodkie, cynobrowe usta, a ja byłem Jonaszem
połkniętym przez wieloryba, Jonaszem po tym, jak robak zjadł jego krzew rycynowy…
Nie, raczej Hiobem, który stracił wszystko i wszystkich, i nic już dla mnie nie zostało, bo
wtedy jej dłoń wsunęła się za jego szyję i westchnęła, a on zaśmiał się zwycięsko, przyciskając ją
do ściany.
W ustach poczułem smak popiołu.
Kwiaty musiały wypaść mi z ręki, bo kiedy wróciłem na plebanię, nie miałem ich przy
sobie i nie wiedziałem, czy upadły w jej domu, ogrodzie, czy może w drodze powrotnej przez
park, nie wiedziałem, bo nie pamiętałem ani jednej cholernej minuty z tego, jak wróciłem do
domu, czy zachowywałem się głośno, kiedy wychodziłem, czy mnie zauważyli, czy moja
życiodajna krew faktycznie wyciekała z klatki piersiowej, czy tylko mi się tak wydawało.
Pamiętam tylko, że znów zaczęło padać, jednostajny, październikowy deszcz,
a przypomniałem sobie o tym tylko dlatego, że przemokłem i zmarzłem, gdy doszedłem do
siebie, stojąc odrętwiały w pogrążonej w półmroku kuchni.
W tamtej chwili powinienem być wściekły, zdruzgotany. Czytałem powieści, oglądałem
filmy i to jest ten moment, w którym kamera zrobiłaby zbliżenie na moją udręczoną twarz, gdzie
dwuminutowy montaż zastąpiłby miesiące złamanego serca. Ale nie czułem nic. Absolutnie nic,
poza wilgocią i zimnem.

Jechałem autostradą.
Nie miałem pewności, jaka konstelacja decyzji do tego doprowadziła, z wyjątkiem tego,
że burza przybrała na sile i rozległ się grzmot, i nagle moja kuchnia wydała mi się podobna do
garażu moich rodziców, pierwszego i jedynego miejsca, w którym moje życie rozsypało się na
kawałki.
Śmierć Lizzy wywołała we mnie złość na Boga, ale teraz nie byłem na niego zły. Czułem
się opuszczony i samotny, ponieważ porzuciłem wszystko – moje śluby, powołanie, misję w imię
mojej siostry – i zostało mi to odpłacone najgorszą niewiernością, i wiesz co? Zasłużyłem na to.
Jeśli zostałem ukarany, to zasłużyłem na to. Zasługiwałem na każdą sekundę pustego bólu za
kradzież sekund intensywnej, spoconej rozkoszy…
Czy tak właśnie czuł się Adam? Wypędzony z ogrodu na zimną, kamienistą glebę
nieczułego świata, a wszystko dlatego, że nie mógł oprzeć się podążaniu Ewy aż do końca?
Pojechałem do Kansas City, a kiedy tam dotarłem, jeździłem godzinami. Nigdzie
konkretnie na nic nie patrzyłem. Przygniatał mnie cały ciężar zdrady Poppy, cały ciężar mojej
zdrady przysięgi, a co najgorsze, przygnębiał mnie koniec czegoś, co znaczyło dla mnie
wszystko, nawet jeśli trwało tylko przez krótki czas.
Nie miałem telefonu i nie mogłem sobie przypomnieć, czy wynikało to z celowej decyzji,
czy postanowiłem zamienić ciszę radiową na jej warunkach na ciszę radiową na moich
warunkach – ponieważ w głębi duszy wiedziałem, że nie napisze do mnie ani nie zadzwoni,
nigdy tego nie robiła, kiedy się kłóciliśmy, a także wiedziałem, że unieszczęśliwiłbym się
ciągłym sprawdzaniem, rozczarowaniem, gdy na ekranie nie pojawiłoby się nic poza godziną.
Kiedy o północy dobijałem się do drzwi Jordana, a on otworzył je przede mną
i bezlitosnym deszczem, nie odrzucił mnie tak, jak zrobił to ostatnim razem. Rzucił mi długie
spojrzenie – przeszywające, ale nie niemiłe – a potem skinął głową.
– Wejdź.

Wyspowiadałem się w salonie Jordana. To było cholernie żałosne.


Nie wiedząc, od czego zacząć i jak to wszystko wyjaśnić, po prostu opowiedziałem mu
o dniu mojego pierwszego spotkania z Poppy. O dniu, w którym usłyszałem tylko jej głos. Jak
bardzo był on chrapliwy, jak przepełniony niepewnością i bólem. A potem historia potoczyła się
dalej – o pożądaniu, poczuciu winy, tysiącach drobnych sposobów, na jakie się zakochałem,
i tysiącach drobnych sposobów, na jakie oddaliłem się od bycia księdzem. Opowiedziałem mu
o telefonie do biskupa Bove’a, o moim ręcznie zrobionym bukiecie. A potem opowiedziałem mu
o Sterlingu i pocałunku, i o tym, jak każdy strach i paranoja, które kiedykolwiek dręczyły mnie
na ich temat, zrodziły się w coś potwornego i przerażającego. Niewierność była okropna, ale o ile
gorsza była niewierność, gdy przez cały czas podejrzewałeś, że coś jest między obiema stronami?
Mój mózg nie przestawał krzyczeć, że powinienem był wiedzieć lepiej, powinienem był
wiedzieć, a czego się spodziewałem? Czy naprawdę liczyłem na szczęśliwe zakończenie? Żaden
związek z tak grzesznym początkiem nie mógł prowadzić do szczęścia. Tyle już wiedziałem.
Jordan słuchał cierpliwie przez cały czas, jego twarz pozostawała pozbawiona
jakiegokolwiek osądu czy obrzydzenia. Czasami zamykał oczy i zastanawiałem się, co jeszcze
słyszy poza moim głosem – raczej kogo innego – ale odkryłem, że nie mam już energii, by
przejmować się czymkolwiek, nawet własną historią, która powoli, boleśnie zatrzymała się po
tym, jak dotarłem do części, w której nakryłem Sterlinga i Poppy. Co jeszcze miałem do
powiedzenia? Co jeszcze mogłem poczuć?
Schowałem twarz w dłoniach, ale nie po to, by płakać – złość i żal wciąż unosiły się
nieuchwytnie poza zasięgiem – były tylko szok i pustka, oszołomienie kogoś, kto właśnie
wydostał się ze strefy wojny.
Wdychałem i wydychałem powietrze przez dłonie, a głos Jordana docierał do mnie, jakby
pochodził z odległego miejsca, mimo że siedzieliśmy na tyle blisko, że nasze kolana się stykały.
– Czy naprawdę ją kochasz? – zapytał.
– Tak – odpowiedziałem w swoje dłonie.
– I myślisz, że to koniec między wami?
Odpowiedź zajęła mi chwilę, nie dlatego, że nie wiedziałem, ale dlatego, że te słowa były
tak trudne do wypowiedzenia.
– Nie wierzę, że mogłoby być inaczej. Chce być ze Sterlingiem. Dała to jasno do
zrozumienia. – Oczywiście, gdyby pojawiła się tu na progu u Jordana, wziąłbym ją w ramiona
bez słowa.
Mniej w tym bezwarunkowej miłości Boga niż płaczu osoby uzależnionej.
– Bez niej… – Jordan spojrzał mi w oczy. – Myślisz, że nadal chciałbyś porzucić
kapłaństwo?
Pytanie Jordana uderzyło we mnie z siłą armaty. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czego
teraz szukam. To znaczy, nigdy nie chciałem być z kobietą zamiast zostać księdzem. Pragnąłem
być z Poppy zamiast być księdzem. Nie zależało mi na swobodzie pieprzenia, zależało mi na
swobodzie pieprzenia jej. Nie chciałem mieć rodziny. Chciałem mieć rodzinę z nią.
A jeśli nie mogłem jej mieć, to nie chciałem tego innego życia. Chciałem Boga
i chciałem, żeby wszystko pozostało po staremu.
Przypuszczałem, że mogę zadzwonić do biskupa, wyjaśnić i mieć nadzieję, że pozwoli mi
pozostać w duchowieństwie. Trudno byłoby pozostać w Weston, wiedząc, że Poppy też tam
mieszka, widząc wszystkie miejsca, w których razem byliśmy, ale z drugiej strony przynajmniej
miałbym swoją parafię i misje, którym mógłbym poświęcić swój czas. Im więcej o tym
myślałem, tym lepiej to brzmiało – przynajmniej mogłem zachować kawałek swojego życia
takim, jakie było. Mogłem zachować swoje powołanie, nawet jeśli straciłem serce.
– Nie sądzę, bym nadal chciał odejść – odpowiedziałem.
Jordan milczał przez chwilę.
– Czy jesteś gotowy na swoją pokutę?
Przytaknąłem, wciąż nie podnosząc głowy.
– Poświęcisz Bogu jeden cały dzień, dzień pełnego i całkowitego spotkania z Nim. On
chce z tobą rozmawiać, Tyler. Chce być z tobą w tym czasie cierpienia i zagubienia, a ty nie
powinieneś zamykać się przed Nim w swoim smutku.
– Nie – mamrotałem. – Ta pokuta nie wystarczy. Potrzebuję czegoś więcej – zasługuję na
coś trudniejszego, coś gorszego…
– Na przykład co? Włosiennica? Chodzenie boso przez trzy miesiące? Samobiczowanie?
Podniosłem wzrok, by móc na niego spojrzeć.
– Nie żartuję.
– Ja też nie. Przyszedłeś do mnie po rozgrzeszenie, a ja ci go udzielam. Wraz z Bożym
przesłaniem dla ciebie. W rzeczywistości ten dzień pokuty powinien być jutro. Zostań tu ze mną
dziś wieczorem i bez względu na to, co się stanie, spędź tu jutrzejszy dzień. Po porannej mszy
będziesz miał kościół tylko dla siebie i mnóstwo czasu i miejsca na modlitwę.
Wyraz twarzy Jordana był taki, jak zawsze – spokojny i optymistyczny jednocześnie –
i bez wątpienia wiedziałem, że ma rację. Dzień zadumy po upojnych emocjach ostatnich trzech
miesięcy stanowił dla mnie nie lada wyzwanie, a jednocześnie tego właśnie potrzebowałem. To
będzie bolesne, spędzić godziny na szczerym badaniu siebie i otwartej rozmowie z Bogiem, ale
konieczne rzeczy są często bolesne.
– Masz rację – przyznałem. – Dobrze.
Jordan skinął głową i odmówił cichą modlitwę rozgrzeszenia, po czym przez kilka minut
siedzieliśmy w ciszy. Większość ludzi czuła się niekomfortowo w ciszy, ale Jordan nie – czuł się
w niej jak w domu. W domu z samym sobą. Przez to mi również zrobiło się łatwiej z samym
sobą, nawet z tymi wszystkimi wypartymi uczuciami, które wciąż nade mną wisiały.
Przynajmniej dopóki nie zadzwonił telefon.
Wyrwani z zadumy, oboje wpatrywaliśmy się w telefon Jordana leżący na blacie
kuchennym. W tym momencie była już prawie druga nad ranem, a Jordan szybko wstał,
ponieważ telefony o tej porze nocy zazwyczaj wróżył coś złego – wypadek samochodowy,
nieoczekiwane pogorszenie sytuacji, pacjenci hospicjum w końcu wydający ostatnie tchnienie.
Tego rodzaju sprawy, w których ludzie potrzebowali swojego księdza u boku.
Patrzyłem, jak odbiera telefon, po cichu odmawiając modlitwę, aby nikt nie został
poważnie ranny – modlitwa czysto z przyzwyczajenia, słowa wypowiadane z pamięci – a potem
patrzyłem, jak jego oczy przeniosły się na mnie.
– Tak, jest ze mną – powiedział cicho Jordan, a moje serce zaczęło bić nieregularnymi
uderzeniami, bo to nie mogła być Poppy, nie mogła być, ale co jeśli była?
Boże, ile bym dał, żeby to była ona.
– Oczywiście, chwileczkę. – Usłyszałem, jak mówi. Podał mi telefon. – To biskup –
wyszeptał.
Serce przestało mi bić. Biskup o drugiej nad ranem?
– Halo? – odezwałem się do telefonu.
– Tyler. – I wystarczyło to jedno słowo, abym zorientował się, że stało się coś głębokiego,
niepokojącego, ponieważ nigdy nie słyszałem, aby mój mentor był tak zdenerwowany. Czy
mogło chodzić o moją rezygnację?
– Jeśli chodzi o tę pocztę głosową – powiedziałem – bardzo przepraszam, że nie
czekałem, aby z tobą porozmawiać. A teraz, gdy miałem trochę czasu do namysłu, nie jestem
pewien, czy chcę zrezygnować z kapłaństwa. Rozumiem, że mam wiele do wyjaśnienia i wiele
do odpokutowania, ale dzisiaj wszystko się dla mnie zmieniło…
Głos biskupa był ciężki, gdy mi przerwał.
– Niestety, obawiam się, że inne sprawy wyszły na jaw… obawiam się, że dosyć
publicznie.
Cholera.
– Jakie sprawy?
– Przez cały dzień próbowałem się do ciebie dodzwonić, dzwoniłem do twoich rodziców
i niektórych parafian, ale nikt nie wiedział, gdzie cię szukać, i dopiero dziś wieczorem
pomyślałem, że mogłeś pójść do swojego spowiednika.
Czułem się, jakby grał na zwłokę, jakby wahał się powiedzieć mi o tym, co się stało, ale
musiałem wiedzieć.
– Biskupie, proszę.
Westchnął.
– Opublikowano kilka zdjęć. W mediach społecznościowych. Ty i kobieta. Twoja
parafianka, jak sądzę, Poppy Danforth.
Zdjęcia. Te, którymi Sterling mnie szantażował.
Oznaczało to, że jestem w poważnych tarapatach, że Sterling spełnił swoją obietnicę
i zniszczył mi życie, ale w tej chwili najważniejszą rzeczą, która zapadła mi w pamięć, był
dźwięk imienia Poppy na czyichś ustach, jakby jej imię wypowiedziane na głos okazało się
zaklęciem, i to właśnie to zaklęcie ostatecznie mnie rozsadziło, wyrwało dziurę w mojej piersi
jak pocisk przechodzący przez puszkę z napojem.
Łzy zaczęły spływać mi po twarzy, gorące i szybkie, ale udało mi się zachować spokojny
głos.
– Dobrze.
– Dobrze, czyli już wiesz o tych zdjęciach?
– Tak – udało mi się potwierdzić.
– Cholera, Tyler – zaklął biskup. – Po prostu niech to szlag.
– Wiem. – Teraz już otwarcie płakałem, a potem coś zostało wepchnięte w moją dłoń.
Szklanka szkockiej, w kolorze bursztynu, z pojedynczą kostką lodu w środku. Jordan stał nade
mną i skinął głową na szklankę.
Sprawy miały się naprawdę źle, jeśli Jordan Brady podawał mi drinka. Nawet bym nie
przypuszczał, że ma choć jedną butelkę alkoholu.
– Tyler… – powiedział biskup – …nie chcę być zmuszony do zwolnienia cię.
Jego intencje były jasne. Chciał, żebym sam zrezygnował. Zabrzmi to o wiele lepiej
w komunikatach prasowych, pomyślałem. Skruszony i nawrócony ksiądz był znacznie lepszym
przykładem niż seksualny rozpustnik, który musiał zostać zwolniony.
– To mój jedyny wybór? Odejść lub zostać zwolnionym?
– Przypuszczam, że… gdyby ten związek się skończył…
– Skończył się.
– Musiałabym zastosować karę dyscyplinarną i z pewnością przeniesienie.
Spodziewałem się tego, ale potwierdzenie mnie złamało. Musiałbym się przeprowadzić.
Nowy kościół, nowe twarze, a stara parafia będzie musiała uporać się z burzą plotek na temat
moich grzechów. Bez względu na wszystko, bez względu na to, czy wszystko inne poszłoby
idealnie, i tak bym to stracił. Moją parafię. Moich ludzi. Moja wina.
– I nawet wtedy nie wiem, co na to kardynał, Tyler. – Biskup brzmiał na zmęczonego, ale
i kochającego. Słyszałem to w tonie jego głosu. Kochał mnie, przez co poczułem się jeszcze
bardziej zawstydzony naszą rozmową. – Jeśli naprawdę chcesz pozostać w duchowieństwie, to
ustalimy kolejne kroki.
Nie poczułem ulgi, być może dlatego, że wciąż nie miałem pewności, czego chcę, ale
i tak powiedziałem:
– Dziękuję. – Ponieważ wiedziałem, jaki gigantyczny syf zrobiłem w archidiecezji,
i wiedziałem, że nawet myślenie o pozostaniu w kapłaństwie pogorszyłoby sytuację.
– Porozmawiajmy jutro wieczorem – zaproponował biskup. – Do tego czasu, proszę, nie
rozmawiaj z prasą ani nawet nie wchodź do internetu. Nie ma sensu komplikować spraw, dopóki
nie będziemy wiedzieć na pewno, dokąd zmierzamy.
Powiedzieliśmy sobie dobranoc i zakończyliśmy rozmowę. Potem dopiłem szkocką
i zasnąłem bez snów na twardej, nieprzyjaznej kanapie Jordana.
16
Pieśń nad Pieśniami 2:2.
17
Tamże 4:9.
23

astępnego ranka poszedłem na mszę Jordana, na której było znacznie więcej


ludzi niż na moich porannych mszach. Zadzwoniłem do Millie, gdy tylko się obudziłem, aby
powiedzieć jej, gdzie jestem i jak mnie złapać. Millie – która surfowała po Reddicie i Tumblerze
nawet więcej niż ja – wiedziała już o zdjęciach, ale nie powiedziała „a nie mówiłam”, nie
brzmiała nienawistnie, więc miałem nadzieję, że wybaczyła mi na swój zrzędliwy sposób.
Zgłosiła się też na ochotnika, by wywiesić na drzwiach tabliczkę z informacją, że godziny pracy
i msze w dni powszednie zostały tymczasowo zawieszone, więc mając chwilowo załatwione
sprawy kościelne, mogłem skupić się na tym, co tu i teraz.
Chociaż zanim się rozłączyliśmy, nie mogłem powstrzymać się od zapytania,
nienawidząc siebie za to.
– Widziałaś Poppy?
Millie zdawała się rozumieć.
– Nie. Jej samochodu nie ma na podjeździe od zeszłej nocy.
– Okej – odpowiedziałem ciężko zmęczonym głosem, nie będąc pewnym, jak się czuję
z tą wiadomością. Wiedziałem tylko, że nie poprawiało mi to humoru, ponieważ w miejscu,
gdzie powinno być moje serce, znajdował się gigantyczny krater.
– Ojcze, proszę, dbaj o siebie. Bez względu na wszystko, parafia cię kocha – powiedziała,
a ja tak bardzo chciałem, aby te słowa były prawdziwe, ale jak mogłyby być po tym, jak
wszystko zrujnowałem?

Po mszy miałem świątynię tylko dla siebie. Kościół Jordana był stary – miał ponad sto
lat – i zbudowany niemal wyłącznie z kamienia i witraży. Nie wyłożono go starym, czerwonym
dywanem ani nie pokryto sidingiem udającym drewno. Czułem się jak w prawdziwym kościele,
starożytnym, z odbijającym się echem, miejscu, w którym Duch Święty unosił się jak
niewidzialna mgła, skrząca się między krokwiami.
Poppy pokochałaby to miejsce.
Byłem roztrzęsiony i pusty – miałem wrażenie, że wczoraj wylałem duszę wraz ze łzami.
Wiedziałem, że powinienem uklęknąć, zamknąć oczy i pochylić głowę, ale zamiast tego
położyłem się na jednej z ławek. Była zrobiona z bezlitosnego drewna, twarda i zimna, ale nie
miałem siły, by siedzieć chwilę dłużej, więc leżałem tam, mrugając niewidzącym wzrokiem na
tył ławki przede mną, z jej mszałami, kartami obecności i tępymi malutkimi ołówkami.
Powiedz mi, co mam robić, Boże.
Domyślałem się, że jakaś część mnie miała nadzieję, że się obudzę i to wszystko okaże
się jakimś strasznym koszmarem, halucynacją wywołaną w celu przetestowania mojej wiary, ale
nie, tak nie było. Naprawdę przyłapałem wczoraj Poppy i Sterlinga razem. Naprawdę się
zakochałem, tylko po to, by czuć się teraz jak gówno (a wszystko przez kobietę, z którą chciałem
się ożenić).
Czy odejdę z kleru z nadzieją, że Poppy przyjmie mnie z powrotem? Czy spróbuję ją
znaleźć? Porozmawiać z nią? I czy dla Kościoła będzie najlepiej, jeśli zostanę? Czy Kościół jest
ważniejszy niż Poppy?
Nie było nic. Odległy ryk miejskiego transportu na zewnątrz, słabe światło odbijające się
od drewna ławki.
Nawet klimatyzacja teraz nie działa? Teraz? Ze wszystkich czasów, teraz jest ten
moment, kiedy nic nie dostaję?
Zdawałem sobie sprawę ze swojego rozdrażnienia, ale nie obchodziło mnie to. Nawet
Jakub musiał wywalczyć błogosławieństwo od Boga, więc jeśli musiałbym się dąsać, tobym to
zrobił.
Poza tym, że czułem się zmęczony. I pusty. Nie mogłem dłużej lamentować, nawet
gdybym chciał, więc zamiast tego pozwoliłem myślom błądzić, moje modlitwy stały się
bezcelowe – nawet bezsłowne – gdy po prostu kontemplowałem miejsce, w którym się
znalazłem, tu, w cudzym kościele, samotny i zraniony. Swoimi działaniami wyrządziłem
krzywdę mojej parafii, zdradziłem zaufanie mojego biskupa i parafian – rzecz, do której za
wszelką cenę starałem się nie dopuścić, odkąd zostałem księdzem.
Zawiodłem.
Zawiodłem jako ksiądz, jako człowiek i jako przyjaciel.
Wpatrywałem się w kamienną podłogę, mrugając powoli w ciszy. Czy powinienem
zostać? Czy pozostanie księdzem byłoby najlepszym sposobem na odpokutowanie? Czy byłoby
to najlepsze dla Kościoła? Dla mojej duszy? Odejście teraz, nie na własnych warunkach,
wydawało mi się żałosnym aktem nienawiści do samego siebie, działaniem typu wszystko
spieprzyłem, więc odchodzę, a jakakolwiek decyzja dotycząca mojej przyszłości musiała
pochodzić z innego miejsca niż to.
Musiała pochodzić od Boga.
Niestety, nie wydawał się dziś w nastroju do rozmowy.
Może prawdziwe pytanie brzmiało: czy nadal wyobrażam sobie życie bez kapłaństwa
i bez Poppy? Postanowiłem zrezygnować z kapłaństwa z powodu miłości do niej, ale gdy już
podjąłem tę decyzję, poczułem, jak wszystkie inne możliwości otwierają się przede mną –
inspirujące, odurzające, orzeźwiające. Było tak wiele sposobów, na jakie mogłem służyć Bogu,
a co jeśli o to właśnie chodziło? Nie o połączenie mnie i Poppy, ale o wyciągnięcie mnie
z wygodnej stworzonej przeze mnie bańki? Robiłem tylko tyle i zawsze miałem wymówkę, by
nie marzyć o czymś większym i lepszym. Bańki pozwalającej trwać w zastoju i stagnacji w imię
pokornej służby.
Gdy byłem młodszy, pragnąłem zrobić tak wiele rzeczy, z tych które robiła Poppy, jak na
przykład dłuższe wyjazdy misyjne. Po zamieszkaniu w parafii stało się to niemożliwe. Ale
gdybym był wolny, mógłbym walczyć z głodem w Etiopii, spędzić lato, ucząc angielskiego na
Białorusi, lub kopać studnie w Kenii. Mógłbym pojechać gdziekolwiek i kiedykolwiek.
Z kimkolwiek.
Cóż, nie z kimkolwiek. Ponieważ kiedy zamykałem oczy i przywoływałem zakurzone
równiny Pokot18 lub lasy Białorusi i zatracałem się w bezsłownych fantazjach o przyszłości,
wyobrażałem sobie tylko jedną osobę obok mnie. Ktoś niski i szczupły, z ciemnymi włosami
i czerwonymi ustami. Niosła ze mną wodę, a może zeszyty dla dzieci, a może to były tylko jej
okulary przeciwsłoneczne, gdy splataliśmy palce, by iść razem na spotkanie społeczności. Może
leżała w hamaku nade mną, gdzie mogłem zobaczyć diamentowe odciski, które hamak zrobił na
jej skórze, a może dzieliliśmy razem surowy, nieogrzewany akademik, skuleni jak bliźniacze
przecinki na twardym łóżku.
Ale gdziekolwiek byliśmy, pomagaliśmy ludziom. W bezpośredni, fizyczny – czasem
intymny – sposób, w jaki Jezus pomagał ludziom. Uzdrawiał chorych swoimi rękami, leczył
niewidomych błotem i śliną. Brudził sobie ręce, brudził sandały. To była jedna z prawdziwych
różnic między Jezusem a faryzeuszami, prawda? Jeden wyszedł do ludzi, a inni zostali
w domach, kłócąc się nad pożółkłymi zwojami, podczas gdy ich ludzie byli brutalizowani przez
obojętne imperium.
Przypomniałem sobie moment, w którym zdecydowałem się zostać księdzem,
podekscytowanie, palące oczekiwanie. Czułem to teraz, jak muśnięcie gołębich skrzydeł i chrzest
ognia jednocześnie. Nie tylko wyraźnie, ale wręcz ewidentnie.
Usiadłem.
Bóg chciał mnie w prawdziwym świecie, pośród zwykłych ludzi. Może plany dla Tylera
Bella były o wiele bardziej ekscytujące i wspanialsze, niż kiedykolwiek się spodziewałem.
Czy tego właśnie chcesz? – zapytałem. Żebym odszedł nie dla Poppy, nie dla biskupa, ale
dla mnie? Dla Ciebie?
I to słowo pojawiło się w moim umyśle ze spokojnym, rezonującym autorytetem.
Tak.
Tak.
Nadszedł czas, abym przestał. Czas, abym porzucił życie księdza.
Oto była odpowiedź, której pragnąłem, ścieżka, o którą prosiłem, z wyjątkiem tego, że tak
naprawdę nie była tym, o co prosiłem, ponieważ wcześniej zadawałem niewłaściwe pytania.
Tym razem nie pojawiło się nic efektownego – żadnych gorejących krzewów, żadnych
mrowiących uczuć, żadnych promieni słońca. Panował tylko cichy, kontemplacyjny spokój
i przyszła świadomość, że moje stopy są teraz skierowane na właściwą ścieżkę. Musiałem tylko
zrobić pierwszy krok.
A kiedy później zadzwoniłem do biskupa, by powiedzieć mu o mojej decyzji, mój nowo
odkryty spokój pozostał. Oboje wiedzieliśmy, że była to właściwa decyzja – dla mnie i dla
Kościoła – i tak po prostu moje życie jako księdza, jako ojca Tylera Bella, dobiegło końca.

W następny weekend odbywał się Irish Fest, a ja już pożegnałem się z parafianami
i opróżniłem plebanię, więc nie było powodu, żebym tam jechał, mimo że nienawidziłem
przegapiać zbiórki pieniędzy na kościół.
– Boisz się, że cię ukamienują? – powiedział Sean, gdy wspomniałem, że nie jadę.
Potrząsnąłem głową. W rzeczywistości, pomimo ogólnokrajowego rozgłosu w mediach
społecznościowych, gdzie jednocześnie demonizowano mnie i zrobiono ze mnie celebrytę ze
względu na mój wygląd, parafianie zareagowali o wiele lepiej, niż na to zasługiwałem.
Powiedzieli mi, że chcą, abym został – niektórzy wręcz błagali mnie, abym został – inni
dziękowali mi za otwarte mówienie o nadużyciach – niektórzy po prostu mnie przytulili i życzyli
mi dobrze. A ja udzielałem im szczerych odpowiedzi na wszelkie pytania, które zadawali;
zasługiwali przynajmniej na to, na pełne i otwarte rozliczenie się z moich grzechów, aby nie
pozostał żaden cień wątpliwości, żadne krążące plotki. Nie chciałem, by mój grzech splamił
społeczność jeszcze bardziej.
Ale jednocześnie, pomimo ich ciepła i miłości, powrót nie wyszedłby mi na zdrowie.
Nawet gdy w zeszłym tygodniu pakowałem swoje rzeczy, prześladowała mnie Poppy, a po tym,
jak razem z tatą załadowaliśmy wszystko do furgonetki, wymówiłem się pożegnaniem z kilkoma
kolejnymi osobami i pojechałem do jej domu. Nie miałem planu na to, co powiem, i nawet wtedy
nie miałem pewności, czy jestem na nią wściekły, czy zdesperowany, czy może jedno i drugie –
rodzaj zdrady, z której tylko jej ciało mogłoby mnie uleczyć, mimo że to ono mnie zraniło.
Ale to nie miało znaczenia. Zniknęła, podobnie jak wszystkie jej rzeczy – komputer,
alkohol, książki. Spoglądałem przez okna na pusty dom, z twarzą przyciśniętą do szyby jak
dziecko przy wystawie sklepowej. Miałem absurdalne wrażenie, że gdybym tylko mógł wejść do
środka, poczułbym się lepiej. Byłbym szczęśliwy choć przez chwilę.
Używając tego uzależnionego rozumowania jako uzasadnienia, poszedłem na ganek po
zapasowy klucz, ale go tam nie znalazłem, a wszystkie drzwi były zamknięte. Próbowałem nawet
otworzyć jedno z okien, zanim w końcu się opanowałem. Wyjechała, by zamieszkać ze
Sterlingiem, a ja stałem tutaj i mogłem zostać aresztowany za włamanie.
Ogarnij się, kurwa, przynajmniej do czasu, aż pojedziesz do domu i się napijesz,
skarciłem sam siebie i to poskutkowało. Tata i ja wyładowaliśmy zawartość furgonetki do
piwnicy, a potem wypiliśmy kilka szklanek whiskey, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Więcej
irlandzkiej żałoby.
Mimo że Weston stanowiło dla mnie teraz tylko bolesne wspomnienie, wciąż cieszyłem
się, że po festiwalu Kickstarter działał dokładnie tak, jak zaplanowała Poppy: do początku
listopada Święta Małgorzata zebrała prawie dziesięć tysięcy dolarów na renowację.
Trochę zabolała mnie myśl, że projekt, w który włożyłem tyle czasu i energii, spadł na
barki innego księdza. Trochę irytowało mnie również to, że tak wiele z tych internetowych
darowizn pochodziło od „tyleretek”, internetowej grupy fanek założonej niedługo po tym, jak
pojawiły się zdjęcia. Tyleretki wydawały się bardziej zainteresowane spekulowaniem na temat
statusu mojego związku lub wykopywaniem moich zdjęć bez koszulki z college’u niż
działalnością charytatywną. Ale przypuszczałem, że jeśli to wszystko działało się dla większego
dobra, to było w porządku.
– Przynajmniej wiesz, że możesz zdobyć cipkę, kiedy tylko chcesz – powiedział Sean,
gdy jedliśmy jedzenie na wynos w salonie jego penthouse’u kilka tygodni później.
– Pierdol się – skomentowałem bez emocji.
To nie miało znaczenia. Istniała tylko jedna kobieta, której pragnąłem, a jej już nie było
i żadna liczba internetowych fanek (i fanów) nie mogła tego zmienić.
– Proszę, powiedz mi, że nie zamierzasz żyć w celibacie nawet teraz, gdy zostałeś
zlateralizowany.
– Zlaicyzowany i to nie twój pieprzony interes.
Sean rzucił mi w głowę opakowanie sosu sojowego i wyglądało na to, że spodobał mu się
ten efekt, więc rzucił jeszcze kilkoma, dupek, a potem dąsał się, gdy cisnąłem w niego
pojemnikiem z sosem słodko-kwaśnym i różowa maź rozlała się na jego najnowszą koszulę Hugo
Bossa.
– To było nie na miejscu, chuju – mruknął, bezskutecznie czyszcząc materiał.
I tak w większości wyglądało moje życie – kłótnie z bratem, jedzenie gównianego
jedzenia, generalnie brak pomysłu na to, co dalej. Nieustannie myślałem o Poppy, niezależnie od
tego, czy szukałem informacji o studiach, czy przebywałem z rodzicami, którzy wspierali mnie,
ale zachowywali się ostrożnie, jakby w obawie, że wypowiedzenie niewłaściwego słowa sprawi,
że będę miał coś jak flashback z Wietnamu i zacznę czołgać się po podłodze z nożem w zębach.
– Obawiają się, że się załamiesz z powodu tego całego zamieszania w internecie i myślą,
że może tłumisz uczucia z tym związane – wyjaśnił Ryan, gdy podsłuchał, jak wspomniałem
o tym Aidenowi i Seanowi. – Więc wiesz. Nie wymiękaj.
Nie wymiękaj. Zabawne. Wręcz przeciwnie, staczałem się, kurczyłem i zwijałem
w mniejszego, słabszego mężczyznę. Bez Poppy wydawało mi się, jakbym zapomniał
o wszystkich rzeczach, które składały się na Tylera Bella. Tęskniłem za nią tak, jak człowiek
tęskni za powietrzem, nieustannie, łapczywie, a to pozostawiało tak mało miejsca na myślenie
o czymkolwiek innym. Nie mogłem nawet oglądać The Walking Dead, bo za bardzo mi o niej
przypominał.
– Jestem zagubiony – przyznałem Jordanowi pewnego dnia po Święcie Dziękczynienia. –
Wiem, że postąpiłem słusznie, porzucając kapłaństwo, ale teraz jest tak wiele możliwości
wyboru, tak wiele miejsc, do których mógłbym się udać, tak wiele rzeczy, które mógłbym robić.
Skąd mam wiedzieć, która z nich jest właściwa?
– Czy to dlatego, że bez niej wszystkie wydają się niewłaściwe?
W ogóle nie wspominałem mu o Poppy, więc jego przenikliwość mnie zdenerwowała,
mimo że powinienem już wiedzieć lepiej.
– Tak – odpowiedziałem szczerze. – Tęsknię za nią tak bardzo, że aż boli.
– Czy próbowała się z tobą skontaktować?
Spojrzałem w dół na stół.
– Nie.
Żadnych wiadomości. Żadnych maili. Żadnych telefonów. Nic. Skończyła ze mną.
Podejrzewałem, że widziała mnie tamtego dnia w swoim domu. Wiedziała, że wiem o Sterlingu,
a to jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Żadnych wyjaśnień? Żadnych przeprosin? Nawet
szarady słabych wymówek i dobrych życzeń na przyszłość?
Zdawałem sobie sprawę, że wyprowadziła się z Weston – Millie dzwoniła, by co tydzień
przekazywać mi informacje o kościele i moich byłych parafianach – ale nie miałem pojęcia,
dokąd pojechała, choć zakładałem, że do Nowego Jorku ze Sterlingiem.
– Myślę, że powinieneś spróbować ją znaleźć – poradził Jordan. – Dopnij tę sprawę do
końca.
Tak właśnie w grudniu wylądowałem w klubie ze striptizem wraz z Seanem. Praktycznie
eksplodował z podekscytowania, gdy poprosiłem go, aby mnie wprowadził, gadając o tym,
żebym koniecznie zaliczył, a także o tym, że powinniśmy zabrać ze sobą Aidena, ale nie dzisiaj,
bo teraz chciał skupić się na mojej zabawie.
– Nie potrzebuję striptizerki – zaprotestowałem po raz dziesięciotysięczny, gdy
jechaliśmy windą.
– Co, teraz są dla ciebie za dobre? Pieprzyłeś się z jedną zaledwie kilka miesięcy temu.
Boże, czy minęły już dwa miesiące? Wydawało mi się, że upłynęło o wiele mniej czasu,
z wyjątkiem momentów, w których zdawało się, że minęły lata, odkąd ostatni raz posmakowałem
słodyczy ciała Poppy, odkąd czułem jej waginę tak ciepłą i mokrą wokół mojego kutasa, i to były
momenty, w których tak boleśnie mi stawał, że ledwo mogłem oddychać. Na szczęście Sean
desperacko próbował wspinać się po szczeblach kariery w swojej pracy i harował do późnych
godzin nocnych, więc przez większość czasu miałem penthouse tylko dla siebie. Nie żeby
walenie konia kiedykolwiek pomogło – nieważne, jak często dochodziłem, myśląc o niej, nigdy
nie stępiło to bólu po jej stracie, nigdy nie złagodziło ciosu jej zdrady. Ale zdrada czy nie, moje
ciało wciąż jej pragnęło.
Ja jej pragnąłem.
– To zupełnie co innego – odpowiedziałem Seanowi w windzie, a on wzruszył
ramionami.
Wiedziałem, że nigdy nie będę w stanie mu tego wytłumaczyć, ponieważ nigdy się nie
zakochał. Cipka to cipka, powtarzał za każdym razem, gdy starałem się tłumaczyć, dlaczego nie
chcę umawiać się z jakąś przypadkową dziewczyną, którą znał, dlaczego w ogóle nie chciałem
chodzić na randki. Co było w niej takiego specjalnego?
Klub był zatłoczony – jak to w sobotnią noc – i wystarczyło kilka drinków z wódką
i tonikiem do przekonania Seana, by poszedł zająć się swoimi sprawami. Zostałem przy barze,
popijając martini Bombay Sapphire i obserwując tancerki na parkiecie, przypominając sobie, jak
to było, gdy Poppy tańczyła dla mnie, tylko dla mnie.
Czego bym nie dał, żeby odzyskać kilka z tych chwil – ją, mnie i tę cholerną jedwabną
rzecz na jej szyi. Z westchnieniem odstawiłem drinka. Nie przyszedłem tu, by wspominać.
Przyszedłem tutaj, aby dowiedzieć się, gdzie podziała się Poppy.
Barmanka podeszła do mnie, wycierając bar.
– Jeszcze jednego? – zapytała, wskazując na moje martini.
– Nie, dziękuję. Właściwie to kogoś szukam.
Uniosła brew.
– Tancerki? Nie podajemy informacji o grafiku. Ze względów bezpieczeństwa.
Widziałem, że chciała coś dodać, ale tego nie zrobiła. Nie mogłem się nawet obrazić, bo
zdawałem sobie sprawę, jak to wygląda.
– Właściwie to nie szukam informacji o grafiku jako takim. Szukam Poppy Danforth.
Wydaje mi się, że kiedyś tu pracowała.
Oczy barmanki otworzyły się z zaskoczenia, gdy mnie rozpoznała.
– O mój Boże, to ty jesteś tym księdzem, prawda?
Odchrząknąłem.
– Um, tak. To znaczy technicznie nie jestem już księdzem, ale byłem.
Barmanka uśmiechnęła się.
– To zdjęcie, na którym grasz we frisbee w college’u, jest tłem na komputerze mojej
siostry w pracy. A widziałeś memy z Gorącym Księdzem?
Znałem memy z Gorącym Księdzem. Zostały zrobione przy użyciu zdjęcia ze strony
internetowej Świętej Małgorzaty, tej samej, którą Poppy wyszukała miesiące wcześniej.
„Pomyślałam, że może byłoby łatwiej, gdybym znała twoje imię i wiedziała, jak
wyglądasz”.
A czy jest łatwiej?
Nie do końca.
Teraz, kiedy ustaliliśmy, że nie jestem przypadkowym facetem nękającym tancerki,
spróbowałem ponownie.
– Wiesz, gdzie jest Poppy?
Barmance zrobiło się mnie szkoda.
– Nie. Złożyła wypowiedzenie tak szybko. Nie powiedziała nikomu, dlaczego odchodzi
ani dokąd jedzie, chociaż wszyscy wiedzieliśmy o zdjęciach, więc domyśliliśmy się, że ma to coś
wspólnego z nimi. Nie powiedziała ci?
– Nie – odpowiedziałem i znów sięgnąłem po martini. Niektóre prawdy lepiej przełykać
dżinem.
Odwiesiła ręcznik na uchwyt, po czym znów odwróciła się w moją stronę.
– Teraz, gdy o tym myślę, przypomina mi się, że coś tu zostawiła, gdy przyszła spakować
swoje rzeczy. Pójdę po to.
Stuknąłem palcami o bar ze stali nierdzewnej, nie pozwalając sobie uwierzyć, że było to
coś tak ważnego jak list zostawiony specjalnie dla mnie, ale wciąż pragnąłem jakiegoś znaku. Jak
mogła tak po prostu odejść? Bez słowa?
Czy to wszystko tak mało dla niej znaczyło?
Nie po raz pierwszy pierś zapadła mi się pod ciężarem bólu. Ból jednostronnej miłości,
świadomości, że kochałem ją bardziej niż ona mnie.
Czy tak właśnie Bóg czuje się przez cały czas?
Cóż za otrzeźwiająca myśl.
Barmanka wróciła z grubą białą kopertą. Było na niej moje imię i nazwisko, wypisane
koślawymi literami wskazującymi na pośpiech. Kiedy wziąłem kopertę do ręki, od razu
wiedziałem, co w niej jest, ale i tak ją otworzyłem, a ból przeszył moje wnętrzności, gdy
wyciągnąłem różaniec Lizzy i poczułem jego ciężar w dłoni.
Trzymałem go przez chwilę, patrząc, jak krzyżyk wiruje dziko w słabym świetle parkietu,
a potem podziękowałem barmance, wypiłem resztę martini i wyszedłem, zostawiając Seana sam
na sam ze swoją przygodą ze striptizem.
To był koniec. Chociaż tak naprawdę koniec nastąpił w chwili, gdy zobaczyłem
pocałunek Sterlinga i Poppy. Wiedziałem, że to ostateczny sygnał z jej strony, że nic już między
nami nie zostało. Mimo że podarowałem różaniec dobrowolnie, jako prezent, ani razu nie
pomyślałem o tym, by chcieć go z powrotem. Ona widziała w nim pewnego rodzaju więź,
pewien rodzaj długu i odrzuciła tę więź, tak jak odrzuciła mnie.
Nadszedł czas, bym to zaakceptował.
To był koniec.
18
West Pokot – hrabstwo w zachodniej Kenii.
24

hciałbym powiedzieć, że wyszedłem z klubu i wykorzystałem to nowo


odkryte zakończenie, aby poukładać sobie życie. Chciałbym powiedzieć, że przyleciała biała
gołębica i otworzyły się niebiosa, a Bóg powiedział mi dokładnie, gdzie mam iść i co robić.
Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że różaniec – i ukryte przesłanie, które niósł –
uleczył moje złamane serce. Nie spędzałem już więcej nocy, myśląc o Poppy, ani nie
przeszukiwałem internetu w poszukiwaniu wzmianek o niej.
Ale trwało to znacznie dłużej. Następne dwa tygodnie upłynęły mi podobnie, jak dwa
tygodnie przed odzyskaniem różańca: słuchałem smutnych ścieżek dźwiękowych z filmów
niezależnych i apatycznie wypełniałem podania o przyjęcie na różne kierunki studiów,
wyobrażając sobie w najdrobniejszych szczegółach, co Poppy robiła w tej chwili (i z kim to
robiła). Chodziłem do kościoła Jordana i bełkotałem podczas mszy, nieustannie ćwiczyłem, a gdy
tylko skończyłem, niweczyłem efekty treningów, jedząc gówniane jedzenie i pijąc jeszcze więcej
niż moi irlandzcy Biznesowi Bracia.
Nadeszły święta Bożego Narodzenia. Podczas wielkiej rodzinnej kolacji mieliśmy
w rodzinie Bell tradycję mówienia, jaki byłby nasz idealny prezent – awans, nowy samochód,
wakacje, tego typu rzeczy. A kiedy przyszła moja kolej, zdałem sobie sprawę, czego pragnę
najbardziej.
– Chcę coś robić – powiedziałem, przypominając sobie, jak leżałem na ławce Jordana
i fantazjowałem o odległych wybrzeżach i piaszczystych wzgórzach.
– Więc zrób to – powiedział Aiden. – Możesz robić wszystko, co chcesz. Masz milion
dyplomów z college’u.
Dwa. Miałem dwa.
– Zamierzam to zrobić – zdecydowałem.
– A co dokładnie? – zapytała mama.
– Nie mam pojęcia. Ale na pewno nie ma tego tutaj.
Dwa tygodnie później leciałem samolotem do Kenii na otwartą misję kopania studni
w Pokot, po raz pierwszy biegnąc do czegoś, a nie z dala od czegoś.

Siedem miesięcy później


– Więc teraz jesteś lumberseksualny?
– Pierdol się. – Wepchnąłem torbę w klatkę piersiową Seana, żeby móc wygrzebać trochę
pieniędzy do automatu na lotnisku.
Dr Pepper, fontanna młodości. Prawie się rozpłakałem po wzięciu pierwszego łyka,
pierwszego zimnego, słodkiego, gazowanego napoju, który piłem od czasu lotniska w Nairobi.
– Więc nie ma popu w Afryce, co? – zapytał Aiden, gdy wziąłem bagaż i zaczęliśmy
wychodzić z lotniska.
– I najwyraźniej nie ma maszynek do golenia – powiedział Sean, sięgając po moją brodę
i szarpiąc ją zaciekle.
Uderzyłem go w biceps. Wrzasnął jak dziewczynka.
Prawdą było, że miałem dość obfity zarost, wraz z mocną opalenizną i dramatycznie
szczupłą sylwetką.
– Koniec z mięśniami ładnego chłopca – zauważył tata po tym, jak wszedłem do domu
i mnie przytulił. – To są mięśnie prawdziwej pracy.
Mama tylko zacisnęła usta.
– Wyglądasz jak Charlton Heston w Dziesięciorgu przykazaniach.
Czułem się trochę jak Mojżesz, obcy zarówno w Egipcie, jak i w Midianie, obcy
wszędzie. Wieczorem, po najdłuższym prysznicu, jaki kiedykolwiek pamiętałem (miesiące
jednominutowych, letnich pryszniców zaszczepiły we mnie głęboką miłość do bieżącej ciepłej
wody), położyłem się na łóżku i myślałem o wszystkim. Twarze ludzi – pracowników oraz
mieszkańców wioski – których poznałem na tak intymnym poziomie. Wiedziałem, dlaczego ich
dzieci nazywają się tak, jak się nazywają, wiedziałem, że kochają piłkę nożną i Top Gear,
i wiedziałem, którego z chłopców chciałbym mieć w swojej drużynie, gdy wieczorem graliśmy
w zaimprowizowane mecze rugby. Praca była ciężka – budowali szkołę średnią wraz z lepszą
infrastrukturą wodną – a dni dłużyły się i zdarzały się chwile, kiedy czułem się niepotrzebny,
chciałem zbyt wiele lub czułem, że praca jest bezcelowa, ratowanie Titanica puszką po kawie, jak
powiedziałby tata. A potem kładłem się spać z modlitwami w głowie i budziłem się następnego
dnia, odświeżony i zdeterminowany, by działać lepiej.
Szczerze mówiąc, nie wyjechałbym, gdyby podczas mojej comiesięcznej rozmowy
satelitarnej mama nie powiedziała mi o stosie listów akceptacyjnych czekających na mnie
w domu. Mogłem dosłownie wybierać uniwersytety i po wielu przemyśleniach zdecydowałem
się wrócić do domu i kontynuować doktorat w Princeton – nie w katolickim seminarium, ale nie
przeszkadzało mi to. Prezbiterianie nie byli tacy źli.
Wyciągnąłem z kieszeni różaniec Lizzy i patrzyłem, jak krzyżyk obraca się w słabym
wpadającym przez okno świetle miasta. Zabrałem go ze sobą do Pokot i przez wiele nocy
zasypiałem z nim w ręku, jakbym trzymając go, mógł się do kogoś przytulić, ale nie wiedziałem,
do kogo próbuję się zbliżyć. Może Lizzy albo Boga. Albo Poppy.
Sny zaczęły się mojej drugiej nocy, na początku powolne, przewidywalne. Sny
o westchnieniach i ciele, sny tak realne, że budziłem się z jej zapachem w nozdrzach i jej
smakiem na języku. A potem zmieniały się w dziwne, zaszyfrowane wizje tabernakulów i chupy,
tańczących butów i przewracających się stosów książek. Orzechowe oczy pełne łez, czerwone
usta wygięte w dół w wiecznym nieszczęściu.
– Sny ze Starego Testamentu – powiedział Jordan, gdy zadzwoniłem do niego pewnego
miesiąca.
„I będą prorokowali synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć będą,
a starcy – sny”19.
(Jakiego rodzaju mężczyzną jestem? – zastanawiałem się na głos).
Żadna modlitwa, żadna ciężka, wyczerpująca praca w ciągu dnia nie sprawiły, że sny
odeszły. Nie miałem pojęcia, co oznaczały, poza tym, że Poppy wciąż pozostawała w moim
sercu, bez względu na to, jak bardzo rozpraszałem się na jawie.
Chciałem ją znowu zobaczyć. I to już nie zraniony kochanek tego pragnął, już nie gniew
i pożądanie, które domagały się zaspokojenia. Chciałem tylko wiedzieć, że wszystko z nią
w porządku, i chciałem oddać jej różaniec. To był prezent, powinna go zatrzymać.
Nawet jeśli była z pieprzonym Sterlingiem.
Kiedy już o tym pomyślałem, nie mogłem się uwolnić, zatem pomysł ten wpisał się
całkowicie w moje plany. Przeprowadzałem się do New Jersey, a Nowy Jork nie leżał daleko.
Znalazłbym Poppy i dałbym jej różaniec.
Wraz z przebaczeniem przyszła cicha myśl znikąd. Boża myśl: ona powinna wiedzieć, że
jej wybaczyłeś.
Czy wybaczyłem jej? Szturchnąłem jedno ramię krucyfiksu, by znów zaczął się obracać.
Przypuszczam, że tak. Myślenie o niej i Sterlingu razem bolało, ale mój gniew wylał się na
afrykański piach – skropiony potem, łzami i krwią.
Tak, to byłoby dobre dla nas obojga. Domknięcie. I może kiedy oddam różaniec, sny się
skończą i będę mógł ruszyć dalej ze swoim życiem.
Następnego dnia, mojego ostatniego dnia w domu, mama wzięła nożyczki do przycięcia
mojej brody z niemal przerażającą radością.
– Nie wyglądało to tak źle – mamrotałem, gdy pracowała.
Ryan siedział na blacie, choć raz bez telefonu. Zamiast tego trzymał w dłoni torbę
cheetosów.
– Nie, stary, naprawdę. Chyba że próbowałeś wyglądać jak Rick Grimes z Walking Dead.
– Dlaczego miałbym tego nie chcieć? To mój bohater.
Mama chrząknęła.
– Studenci Princeton nie wyglądają jak drwal, Tyler. Nie ruszaj się. Nie, Ryan, on nie
może jeść cheetosów, kiedy go strzygę.
Ryan wepchnął torbę w moją wyciągniętą rękę po tym, jak zeskoczył ze stołu, by znaleźć
swój telefon („To chore. Muszę to transmitować na żywo”).
Westchnąłem i odłożyłem cheetosy.
– Będę za tobą tęsknić – powiedziała mama, ni stąd, ni zowąd.
– To tylko szkoła. Będę cię odwiedzać cały czas.
Skończyła i odłożyła nożyczki.
– Wiem. Po prostu wszyscy chłopcy mieszkają tak blisko domu. Byłam szczęśliwa, mając
swoje dzieci tutaj.
A potem wybuchła płaczem, bo nie było nas tu wszystkich, nie było nas tu wszystkich od
czasu Lizzy.
– Mamo… – Wstałem i przytuliłem ją mocno. – Kocham cię. To nie na stałe. Tylko na
kilka lat.
Przytaknęła mi, a potem westchnęła i się odsunęła.
– Jestem smutna, bo będę za tobą tęsknić, ale nie płaczę, bo chcę, żebyś został. –
Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami. – Wy, chłopcy, musicie żyć swoim życiem, bez
przykucia do obowiązku czy żalu. Cieszę się, że robicie coś niesamowitego, coś nowego. Idźcie
i twórzcie nowe wspomnienia i nie martwcie się o swoją głupiutką matkę w Kansas City. Poradzę
sobie, poza tym wciąż mam Seana, Aidena i Ryana.
Chociaż chciałem szydzić, nie mogłem. Sean i Aiden byli uważni na swój własny sposób,
nigdy nie przegapili rodzinnego obiadu, znajdowali czas na dzwonienie i wysyłanie esemesów
przez resztę tygodnia, a tata był tutaj. Niemniej jednak – martwiłem się.
– Dobrze.
– Usiądź, żebym mogła dokończyć tę koszmarną brodę.
Usiadłem, myśląc o opuszczeniu domu. Widziałem wystarczająco dużo żałoby jako
ksiądz, by wiedzieć, że ludzie nigdy tak naprawdę nie ruszali dalej, przynajmniej nie w liniowy,
podzielony na segmenty sposób, w jaki oczekiwała tego nasza kultura. Zamiast tego mama
przeżywała dobre i złe dni, dni, w których wracała do bólu, i dni, w których potrafiła się
uśmiechać i marudzić na takie rzeczy jak broda oraz koszt ubezpieczenia samochodu Ryana.
Przede wszystkim miałem świadomość, że nie będę w stanie udźwignąć jej bólu, nawet
gdybym tu został. Każdy z nas będzie musiał znaleźć własny sposób na życie z duchem Lizzy,
i to w swoim własnym czasie. Czułem, że już zacząłem i może mama też.
– A teraz idź się ogolić! – rozkazała, wycierając mi twarz suchym ręcznikiem i składając
lekki pocałunek na czole. – Chyba że zapomniałeś, jak to się robi.

Przeprowadzka nie okazała się taka trudna. Znalazłem niedrogie mieszkanie niedaleko
kampusu i wykorzystałem moje malejące oszczędności, aby wpłacić depozyt. Zostałem
asystentem nauczyciela, a także studentem, a stypendium wystarczyło na pokrycie kosztów
zakwaterowania i wyżywienia, nawet jeśli musiałem zaciągnąć kilka pożyczek na czesne. Nie
miałem zbyt wiele do przewiezienia, ponieważ wszystkie moje meble należały do plebanii,
a przybory do ćwiczeń zostały w Kansas City. Zaledwie kilka ubrań i książek, a potem futon
i zdobyty na aukcji internetowej stół.
Po zadomowieniu się spędziłem dwa dni, próbując wyszukać nowy adres Poppy
w internecie, nawet tylko miejsce pracy, ale nic nie znalazłem. Była albo bardzo ostrożna, albo
bardzo cicha, albo jedno i drugie – ostatnie wzmianki o niej, jakie udało mi się odgrzebać,
dotyczyły czasu ukończenia studiów w Dartmouth i kilku występów tanecznych na kampusie
z okresu studiów na Uniwersytecie w Kansas kilka lat temu.
Nie mogłem namierzyć jej śladu, a nawet posunąłem się do kontaktu z jej rodzicami,
korzystając ze znalezionych w internecie numerów do firmy jej ojca i organizacji non profit jej
matki. Ale dobrze ich strzegły zapory asystentów i recepcjonistów mało skłonnych do udzielenia
jakichkolwiek informacji o Poppy lub połączenia mnie z jej rodzicami. Nie żebym mógł ich za to
winić; sam pewnie też nie udzieliłbym informacji obcemu mężczyźnie, ale i tak cholernie mnie to
frustrowało.
Dlaczego musiała opuścić Weston? Dlaczego oddała różaniec? Może gdyby tego nie
zrobiła, nie pochłonęłaby mnie myśl o jego zwróceniu…
Była jedna osoba, o której wiedziałem, że prawie na pewno zechce porozmawiać ze mną
o Poppy, a myśl o ponownym spotkaniu z nią napawała mnie bezgranicznym niesmakiem, ale
kończyły mi się opcje. Semestr wkrótce się zacznie i nie znajdę czasu na włóczenie się po
Wschodnim Wybrzeżu w poszukiwaniu mojej byłej… dziewczyny? Byłej kochanki? Nie
mogłem pozwolić sobie na tego rodzaju idealistyczne, ostatecznie beznadziejne poszukiwania aż
do Bożego Narodzenia.
Po dwóch godzinach spędzonych w autobusach i pociągach o różnym natężeniu
zatłoczenia znalazłem się w Dzielnicy Finansowej na Manhattanie, wpatrując się w wielką
stalowo-szklaną konstrukcję należącą do rodziny Haverfordów. Wszedłem do środka, otoczony
przez marmur i zapracowanych ludzi oraz ogólną atmosferę interesów, która utrzymywała się
nawet wtedy, gdy winda zabrała mnie do centralnego biura sześćdziesiąt pięter wyżej. Nic
dziwnego, że Poppy wybrała Sterlinga. Nigdy nie byłbym w stanie zaoferować jej czegoś
podobnego. Nie miałem floty czarnych samochodów i portfela inwestycji, nie miałem imperium
z marmurowymi podłogami. Wszystko, co miałem, to koloratka i dom, który prawnie nie należał
do mnie – a teraz nie miałem już nawet tego.
Boże, byłem takim głupcem, myśląc, że mógłbym zatrzymać Poppy Danforth dla siebie.
To z tego świata pochodziła – to oczywiste, że tu wróciła.
Na recepcji siedziała ładna blondynka, a ja byłem dupkiem i zastanawiałem się, czy
Sterling też z nią spał, czy jego życie składało się tylko z parady pieniędzy i niewierności, parady
pozbawionej jakichkolwiek konsekwencji, parady, w której nie interesowało go nic poza tym, jak
zdobyć to, czego chciał.
– Cześć – powiedziałem, podchodząc do jej biurka. – Zastanawiałem się, czy mógłbym
zobaczyć się z panem Haverfordem?
Nawet nie podniosła wzroku znad ekranu komputera.
– Czy jest pan umówiony?
– Obawiam się, że nie – powiedziałem.
– Nikt bez umówionej wizyty nie może wejść… – Jej głos urwał się, gdy spojrzała na
mnie, a potem jej oczy rozszerzyły się. – O mój Boże! Jesteś facetem z mema Gorący Ksiądz!
Westchnienie.
– Tak, to ja.
Zniżyła głos konspiracyjnie.
– Śledzę kilka kont tyleretek. Czy to prawda, że wyjechałeś do Afryki? Ukrywałaś się?
Entertainment Tonight powiedział, że się ukrywasz.
– Byłem na misji – odpowiedziałem. – Kopałem studnie.
Chociaż brak internetu w Pokot okazał się zdecydowanie zaletą.
Wydała z siebie wysoki dźwięk „ojej”, spoglądając na mnie dużymi brązowymi oczami,
nagle wyglądając bardzo młodo.
– Pojechałeś pomagać ludziom? To takie słodkie!
Przygryzła wargę i rozejrzała się po pustej poczekalni.
– Wiesz, pan Haverford nigdy nie sprawdza swoich spotkań. Nie zorientuje się, czy jesteś
na liście, czy nie. – Kilka naciśnięć klawiszy. – A teraz oficjalnie na niej figurujesz.
– Wow, dziękuję – odparłem, czując wdzięczność, dopóki nie wręczyła mi wizytówki
z numerem nabazgranym na odwrocie.
– To mój numer telefonu – dodała nieco kokieteryjnie. – Na wypadek, gdybyś miał
ochotę ponownie złamać przysięgę.
Westchnienie.
– Dziękuję – powiedziałem tak grzecznie, jak tylko potrafiłem.
Wydawało się, że nie ma sensu wyjaśniać jej mojego aktualnego nieklerykalnego statusu
ani tego, że istniał tylko jeden powód, dla którego kiedykolwiek złamałem śluby. Z tego powodu
właśnie znalazłem się tutaj, w twierdzy mojego wroga.
– Możemy zrobić sobie selfie? – I zanim zdążyłem odpowiedzieć, wstała i ustawiła się po
drugiej stronie biurka obok mnie z telefonem wyciągniętym przed nami. – Uśmiechnij się –
poprosiła, przyciskając się do mnie, z blond głową na moim ramieniu.
Posłusznie wykonałem rozkaz, jednocześnie zdając sobie sprawę, jak głęboko Poppy tkwi
w moim systemie. Miałem smukłą blondynkę wtuloną we mnie, ciepłą i chętną, a wszystko,
czego pragnąłem, to oderwać się od niej. Wolałabym być w pokoju obok, walcząc ze
Sterlingiem, niż znosić zaloty tej dziewczyny. Sean by się za mnie wstydził.
– Możesz wejść teraz, jeśli chcesz. Ma przerwę między spotkaniami – powiedziała
recepcjonistka, wciąż konspiracyjnie, przesuwając kciukami szybko i zwinnie po ekranie, gdy
wrzucała selfie do internetu.
Gabinet Sterlinga imponował tak samo jak reszta budynku – oszałamiające widoki,
masywne biurko, niski barek wypełniony drogą szkocką. A potem sam Sterling, siedzący jak król
na swoim tronie, podpisujący ryzę papieru pokrytą gęstą czcionką.
Spojrzał w górę, najwyraźniej spodziewając się jednego ze swoich pracowników, a potem
na mój widok opadła mu szczęka. Spodziewałem się, że będzie wściekły lub triumfujący – może
poprosi mnie, żebym wyszedł – ale nie oczekiwałem, że wstanie, podejdzie do mnie, a potem
wyciągnie rękę, by ją uścisnąć, jakbyśmy byli starymi partnerami biznesowymi.
Zignorowałem wyciągniętą dłoń. Może i jestem księdzem, ale nawet ja mam swoje
granice.
Jednak moja nieuprzejmość w niczym mu nie przeszkadzała.
– Tyler Bell, przepraszam, ojciec Bell – powiedział, cofając się, by spojrzeć mi w twarz. –
Jak się, kurwa, masz?
Potarłem kark, czując się nieswojo. Przygotowałem się na każdy możliwy odcień
dupkowatości Sterlinga podczas jazdy pociągiem, ale ani razu nie wziąłem pod uwagę
możliwości, że może być, no cóż, przyjazny.
– Właściwie to już nie jestem ojcem. Porzuciłem stan duchowny.
Sterling się uśmiechnął.
– Mam nadzieję, że nie z powodu tych zdjęć. Szczerze mówiąc, czułem się trochę źle po
tym, jak je opublikowałem. Chcesz się czegoś napić? Mam niesamowitą dwudziestojednoletnią
lagavulin.
Uhm.
– Jasne.
Sterling podszedł do barku i nienawidziłem się do tego przyznawać, ale teraz, gdy nie
uważał mnie już za swojego wroga, dostrzegłem w nim to, co kiedyś widziała w nim Poppy.
W jego sposobie bycia był szczególny rodzaj charyzmy, połączony z wyrafinowaniem
sprawiającym, że czułeś się, jakbyś też był wyrafinowany przez samo przebywanie w jego
pobliżu.
– Wyobrażam sobie, że przyszedłeś triumfować, i przyznaję, że na to zasłużyłem. Zniosę
to po męsku. – Sięgnął po lagavulin i polał od serca. Podszedł i podał mi szklankę. – Dziwię się,
że nie przyszedłeś wcześniej.
Nie miałem zielonego pojęcia, o czym on, do cholery, mówi. Wziąłem łyk szkockiej, aby
ukryć swoje zmieszanie.
Sterling oparł się o biurko, obracając szkocką wprawną ręką.
– Co u niej?
Czy mówił o Poppy? To niemożliwe, przecież był z Poppy, a ona była jedyną, którą oboje
dzieliliśmy.
– Przyszedłem zadać ci to samo pytanie.
Sterling uniósł brwi.
– Więc wy dwoje. – Użył swojej szklanki, aby gestykulować w moją stronę. – Nie
jesteście razem?
Zmrużyłem oczy.
– Myślałem, że ty z nią jesteś.
Na jego twarzy pojawił się ból – prawdziwy ból, a nie rozczarowanie czy złość.
– Nie. Nie jesteśmy… nie byliśmy. Nie byliśmy tym, co sobie wyobrażałem.
Zrobiło mi się – absurdalnie – go żal. A potem jego słowa zaczęły do mnie naprawdę
docierać i w mojej piersi zakwitł mały kwiat nadziei…
– Ale widziałem, jak się całowaliście.
Uniósł brwi.
– Naprawdę? To musiało być w jej domu.
– W dniu, w którym opublikowałeś zdjęcia.
– Przykro mi z tego powodu, wiesz.
Tak, tak, tak. To już nie miało znaczenia. O wiele bardziej interesowało mnie to, jak
przeszli od całowania się w jej sypialni do niebycia razem. Powinienem zdusić tę nadzieję teraz,
zanim na dobre rozkwitła, ale nie mogłem się do tego zmusić – chociaż jeśli nie była ze
Sterlingiem, to dlaczego nie próbowała się ze mną skontaktować?
Jedno pytanie na raz, instruowałem siebie.
Sterling musiał odczytać sens mojej wypowiedzi, ponieważ wziął łyk, a następnie
odstawił szklankę i wyjaśnił:
– Tego dnia w końcu znudziło mi się czekanie, więc pojechałem do tego gównianego
miasta, bez obrazy, i powiedziałem jej, że opublikuję te zdjęcia, jeśli nie obieca, że ze mną
zostanie. Stała przy oknie, a potem nagle zaciągnęła mnie do swojej sypialni i zerwała ze mnie
marynarkę. Pocałowałem ją, myśląc, że tego właśnie chciała. Ale nie. Po jednym pocałunku
odepchnęła mnie i wyrzuciła. – Sposób, w jaki pocierał brodę, kazał mi się zastanowić, czy jeśli
go uderzę, to mnie wywalą. Naprawdę miałem nadzieję, że tak. – Posunąłem się dalej
i opublikowałem zdjęcia, ponieważ byłem wkurzony. Myślę, że to zrozumiałe, biorąc pod uwagę
okoliczności.
Usiadłem na najbliższym krześle, wpatrując się w szkocką w dłoni, próbując zrozumieć,
co to wszystko miało znaczyć.
– Pocałowałeś ją tylko raz? Nie zostawiła Missouri, żeby być z tobą?
– Oczywiście, że nie – zapewnił. – Założyłem, że wróciła do ciebie.
– Nie, nie wróciła.
– No cóż, pech – stwierdził ze współczuciem.
Przetrawiłem to. Poppy pocałowała Sterlinga raz, a potem zażądała, żeby sobie poszedł.
Albo Sterling okropnie całował, albo ona wcale nie chciała z nim być – ale jeśli nie chciała z nim
być, to dlaczego nie została ze mną? A po tych zdjęciach, po moim odejściu z kleru ani razu się
nie odezwała. Sądziłem, że to dlatego, że odeszła ze Sterlingiem, ale teraz, gdy znałem prawdę,
zabolało mnie to jeszcze bardziej. Mogła przynajmniej się pożegnać, przeprosić, cokolwiek.
Serce skręciło mi się jeszcze mocniej, niczym zmęczona ścierka, którą wciąż się wykręca.
Różaniec, przypomniałem sobie. Chodzi o zwrócenie różańca i wybaczenie. A nie możesz jej
przebaczyć, jeśli czujesz rozgoryczenie z powodu tego, co się stało.
Poza tym przynajmniej nie była ze Sterlingiem. I to stanowiło małą pociechę.
– Wiesz, gdzie teraz jest? – zapytałem. – Chcę z nią porozmawiać.
Oczywiście, że tak. Wrócił do biurka, znalazł swój telefon i w ciągu kilku sekund
trzymałem skrawek papieru z jego starannym pismem. Adres.
– Zerwaliśmy kontakt jakoś w zeszłym roku, ale niedługo po moim powrocie do domu
Danforth Foundation for the Arts zakupiła nieruchomość. To studio tańca w Nowym Jorku.
Przestudiowałem adres, po czym spojrzałem na niego.
– Dziękuję. – Mówiłem poważnie.
Wzruszył ramionami i opróżnił ostatni łyk.
– Nie ma sprawy.
Z jakiegoś powodu wyciągnąłem rękę, czując się odrobinę źle z powodu zignorowania
jego wcześniejszego gestu. Chwycił ją i uścisnęliśmy sobie dłonie krótko, ale uprzejmie. Oto
człowiek, który zrujnował moją karierę, który myślałem, że odebrał mi moją Poppy, a jednak
byłem w stanie odejść bez nienawiści i złej woli, i to nie tylko z powodu szkockiej za tysiąc
pięćset dolarów.
To dlatego, że mu wybaczyłem. I dlatego, że zamierzałem wyjść przez te drzwi, znaleźć
Poppy, zwrócić różaniec i w końcu ruszyć dalej ze swoim życiem.
19
Dzieje Apostolskie 2:17.
25

tudio tańca znajdowało się w Queens, w kolorowej, podupadłej dzielnicy,


która wydawała się u progu gentryfikacji, ale nie wprowadzili się tam jeszcze żadni deweloperzy,
a jedynie mnóstwo artystów i hipsterów.
Little Flower Studio, z tego, co udało mi się wyczytać w internecie na moim telefonie
podczas jazdy metrem, było studiem non profit zajmującym się udzielaniem darmowych lekcji
tańca dla młodzieży z lokalnej społeczności, szczególnie młodych kobiet. Na stronie internetowej
nie było nic o Poppy, ale studio otwarto zaledwie dwa miesiące po tym, jak opuściła Weston,
a cały projekt sfinansowała fundacja jej rodziny.
Mieściło się w wysokim, trzypiętrowym budynku z cegły, a front wyglądał na niedawno
odnowiony, z wysokimi oknami wychodzącymi na główną salę taneczną z jasnym drewnem
i błyszczącymi lustrami.
Niestety, ponieważ był środek dnia, studio stało puste. Światła były zgaszone, drzwi
zamknięte, a na dzwonek nikt nie odpowiadał. Spróbowałem też zatelefonować, ale patrzyłem
tylko, jak aparat na recepcji podświetla się raz za razem. Nikogo nie było, by odebrać.
Mogłem czekać, aż ktoś wróci – ktoś, kto, jak miałem nadzieję, będzie Poppy – albo
wrócić do domu i spróbować kiedy indziej. Panował piekący upał i obawiałem się, że moje buty
stopią się, jeśli będę zbyt długo stać na chodniku, a przed studiem brakowało cienia. Czy
naprawdę najlepszym pomysłem było pozostanie tutaj i przeistoczenie się w spoconą ofiarę udaru
słonecznego?
Ale nie mogłem znieść myśli o opuszczeniu Nowego Jorku bez spotkania z Poppy.
Spędziłem ostatnie dziesięć miesięcy w tej udręce. Nie mogłem czekać jeszcze jeden dzień.
Bóg musiał mnie usłyszeć.
Odwróciłem się w stronę stacji metra – w pobliżu zauważyłem sklep spożywczy,
a chciało mi się pić – i kształt iglicy wieży między dwoma rzędami domów, który przykuł moją
uwagę – kościół. Przypuszczam, że miałem nadzieję, że w środku będzie klimatyzacja i może
miejsce do modlitwy do czasu ponownego otwarcia studia, ale pragnąłem też (mocno) znaleźć
tam coś innego.
I tak się stało.
Drzwi wejściowe otwierały się na szeroki hol wysadzany stągwiami wypełnionymi wodą
święconą. Kościół był otwarty, ze środka wiało błogo chłodnym powietrzem, ale nie na to
zwróciłem uwagę w pierwszej kolejności.
Na przodzie z pochyloną głową klęczała kobieta. Miała ciemne włosy spięte w ciasny
kok – kok tancerki – a jej długa szyja i smukłe ramiona okrywała czarna koszulka. Strój do tańca,
zdałem sobie sprawę, gdy podszedłem bliżej, starając się poruszać cicho, ale nie miało to
znaczenia. Była tak pochłonięta modlitwą, że nie poruszyła się, gdy wsunąłem się do ławki za
nią.
Nawet po tylu miesiącach potrafiłem z pamięci prześledzić każdy centymetr jej pleców.
Każdy pieg, każdy mięsień, każdą krzywiznę łopatki. I odcień jej włosów – ciemny jak kawa
i tak samo intensywny – też doskonale zapamiętałem. A teraz, gdy była tak blisko, wszystkie
moje dobre intencje i czyste myśli zostały zastąpione przez znacznie, znacznie mroczniejsze.
Chciałem rozpiąć kok i owinąć jedwabiste włosy wokół dłoni. Chciałem podciągnąć przód jej
bluzki i pieścić cycki. Chciałem pocierać miękkość między jej nogami przez materiał jej
elastycznych spodni do tańca, aż zwilgotnieje.
Nie, nawet teraz nie byłem ze sobą szczery, ponieważ to, czego naprawdę chciałem, było
o wiele gorsze. Chciałem usłyszeć dźwięk mojej dłoni na jej tyłku. Chciałem zmusić ją, by się
czołgała i błagała, chciałem zdrapać zarostem skórę z wewnętrznej strony jej ud. Chciałem
sprawić, by wymazała każdą minutę bólu, który czułem z jej powodu – wymazać te minuty
ustami, palcami i słodką, gorącą cipką.
Kusiło mnie, by właśnie to zrobić, podnieść ją, przerzucić przez ramię i znaleźć jakieś
spokojne miejsce – jej studio, motel, zaułek, nie obchodziło mnie to – i pokazać jej dokładnie, co
zrobiło ze mną dziesięć miesięcy rozłąki. To, że nie jest ze Sterlingiem, nie oznacza, że chce być
z tobą, przypomniałem sobie. Jesteś tu, by dać jej różaniec, i to wszystko.
Ale może tylko jeden dotyk, jeden dotyk, zanim oddasz różaniec i pożegnasz się na
zawsze…
Uklęknąłem i wyciągnąłem jeden palec do przodu, a potem, gdy byłem zaledwie
centymetr od jej skóry, wymruczałem jej przezwisko.
– Owieczko – powiedziałem. – Mała owieczko.
Zesztywniała, gdy mój palec musnął kremową skórę jej szyi, i odwróciła się, rozchylając
usta w niedowierzaniu.
– Tyler – wyszeptała.
– Poppy – powiedziałem.
I wtedy jej oczy wypełniły się łzami.
Powinienem był poczekać, żeby zobaczyć, co do mnie czuje, powinienem był zapytać
o zgodę na dotyk, wiem o tym. Ale teraz płakała, płakała tak mocno, a jedynym miejscem, do
którego należała, były moje ramiona, więc przysunąłem się do jej ławki i przyciągnąłem ją do
siebie.
Objęła mnie w pasie, chowając twarz w mojej klatce piersiowej, cała drżąca.
– Jak mnie znalazłeś? – zdołała wydusić.
– Sterling.
– Rozmawiałeś ze Sterlingiem? – zapytała, odsuwając się i ocierając oczy.
Schyliłem się, by na nią spojrzeć.
– Tak. Opowiedział mi, co się stało tamtego dnia. W dniu, w którym się pocałowaliście…
I tu moja determinacja zawiodła, ponieważ pomimo zmiany pracy i życia na innym
kontynencie spotkanie z nią teraz i przypomnienie sobie dziury wydrążonej w mojej piersi
w chwili, gdy zobaczyłem, jak całuje Sterlinga, okazało się dla mnie zbyt wielkim przeżyciem,
by wypowiedzieć to na głos.
Płakała teraz bardziej.
– Musisz mnie nienawidzić.
– Nie. Właściwie to przyszedłem, żeby ci powiedzieć, że tak nie jest.
– Myślałam, że muszę, Tyler – mamrotała, patrząc w podłogę.
– Co musiałaś?
– Myślałam, że muszę sprowokować cię, żebyś mnie zostawił – wyszeptała.
Nawet mój puls ustał, by jej posłuchać.
– Co?
Jej oczy przepełniał ból i poczucie winy.
– Mogliśmy przetrwać wszystko, co Sterling nam zgotował, ale nie mogłam poradzić
sobie z myślą, że opuścisz duchowieństwo… odejdziesz dla mnie. – Spojrzała błagalnie. – Nie
mogłabym z tym żyć, gdybyś to zrobił. Świadomość, że odebrałam ci twoje powołanie, całe
twoje życie, wszystko dlatego, że nie potrafiłam kontrolować swoich uczuć do ciebie…
– Nie, Poppy, to nie tak. Ja też tam byłem, pamiętasz? Wybrałem to samo, co ty; nie
musiałaś dźwigać brzemienia winy sama, jeśli w ogóle.
Potrząsnęła głową, łzy wciąż spływały jej po policzkach.
– Ale gdybyś nigdy mnie nie spotkał, nigdy nie pomyślałbyś o odejściu.
– Gdybym nigdy cię nie spotkał, nigdy bym tak naprawdę nie żył.
– O Boże, Tyler. – Schowała twarz w dłoniach. – Wiedziałam, co musiałeś o mnie myśleć
przez te wszystkie miesiące. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam siebie. W chwili, gdy usta
Sterlinga dotknęły moich, chciałam umrzeć, bo widziałam cię idącego przez park, zdawałam
sobie sprawę, że tam jesteś, i wiedziałam, że cierpisz, ale musiałam. Chciałam, żebyś o mnie
zapomniał i żył tak, jak chciał tego Bóg.
– To bolało – przyznałem. – Bardzo bolało.
– Tak bardzo nienawidziłam Sterlinga – mówiła, zasłaniając usta dłońmi. –
Nienawidziłam go tak bardzo, jak kochałam ciebie. Nigdy go nie pragnęłam, Tyler, chciałam
ciebie, ale jak mogłabym cię mieć, wiedząc, że straciłeś wszystko? Powiedziałam sobie, że lepiej
cię odepchnąć, niż patrzeć, jak marniejesz.
Odsunąłem jej palce od twarzy.
– Czy teraz marnieję? Ponieważ ostatecznie odszedłem, Poppy, i to nie z twojego powodu
ani z powodu zdjęć, które opublikował Sterling, ale dlatego, że zdałem sobie sprawę, że Bóg
wybrał dla mnie inne miejsce, inne życie.
– Odszedłeś? – wyszeptała. – Myślałam, że kazali ci odejść, gdy pojawiły się zdjęcia.
– Tak. Myślałem… chyba sądziłem, że się o tym dowiesz.
– Ale plotki… wszyscy mówili… – Wzięła głęboki wdech, patrząc na mnie. – Uznałam,
że zdjęcia cię zrujnowały. Zabiła mnie świadomość, że to częściowo moja wina, bo gdyby nie ja,
Sterling nigdy by cię nie namierzył. Świadomość tego rozdarła mi serce na pół i nie mogłam tego
znieść. Nie miałam już serca do dzielenia. Tak bardzo za tobą tęskniłam.
– Ja też za tobą tęskniłem. – Wyciągnąłem różaniec i ułożyłem brzęczący stos paciorków
na jej dłoni. – Przyniosłem to dla ciebie – powiedziałem, zawijając jej palce wokół różańca. –
Chcę, żebyś go miała. Ponieważ ci wybaczam.
To nie jest cała prawda, Tyler.
Wziąłem głęboki wdech.
– To nie wszystko. To, co zrobiłaś, bardzo mnie zraniło. Teraz jestem na ciebie zły za to,
że zrobiłaś coś, co przyniosło ból nam obojgu. Powinnaś była ze mną porozmawiać, Poppy,
powinnaś była powiedzieć mi, co czujesz.
– Próbowałam – odpowiedziała. – Próbowałam wiele razy, ale to było tak, jakbyś mnie
nie słyszał, jakbyś nie rozumiał. Chciałam, żebyś o mnie zapomniał, żebym nie zrujnowała ci
życia.
Westchnąłem. Miała rację. Próbowała mi powiedzieć. A ja byłem tak pochłonięty naszą
miłością, tak pochłonięty własnymi zmaganiami i własnymi wyborami, że tak naprawdę jej nie
słuchałem.
– Przepraszam – odparłem, ważąc to słowo bardziej niż zwykle. – Tak mi przykro.
Powinienem był słuchać. Powinienem był ci powiedzieć, że nie ma znaczenia, co stanie się
z moją pracą, z nami, ponieważ ostatecznie wierzę, że Bóg troszczy się o ciebie i o mnie. Wierzę,
że Bóg ma dla nas plan. I gdziekolwiek pójdę, gdziekolwiek pójdziemy, bez względu na to, co
strasznego się wydarzy, Jego miłość nas pocieszy.
Przytaknęła, a po jej policzkach popłynęły łzy. I wtedy coś się wydarzyło, eksplozja albo
przebudzenie, bo coś sobie uświadomiłem.
Wciąż jej pragnę.
Wciąż ją kocham.
Nadal chcę być z nią do końca życia.
I nawet jeśli to nie miało sensu, nawet jeśli zaledwie kilka minut temu dowiedziałem się,
że ona i Sterling nie byli razem, nigdy nie byli razem, to i tak to zrobiłem. Uklęknąłem na
podłodze.
– Tego dnia byłem w drodze, aby ci się oświadczyć. I jeśli pozwolisz, nadal chcę się
z tobą ożenić, Poppy. Nie mam pierścionka. Nie mam pieniędzy. Nie mam nawet prawdziwej
pracy. Wiem tylko, że jesteś najwspanialszą osobą, jaką Bóg kiedykolwiek postawił na mojej
drodze, a myśl o życiu bez ciebie łamie mi serce.
– Tyler… – westchnęła.
– Wyjdź za mnie, owieczko. Powiedz tak.
Spojrzała w dół na różaniec, a potem z powrotem na mnie. Jej wyraźne, łzawe „tak”
dotarło do moich uszu w tym samym momencie, w którym jej usta dotknęły moich, jej usta
zachłanne, radosne i zdesperowane, a ja nie dbałem o to, gdzie jesteśmy ani kto może nas
zobaczyć, rozpiąłem dżinsy, ściągnąłem jej spodnie do kolan i przyciągnąłem jej mokre ciepło do
swojego kutasa, ocierając się o nią, na wpół siłując się, a na wpół przewracając w wąskiej
przestrzeni między ławkami, aż udało mi się rozchylić jej nogi i wepchnąć fiuta do środka.
Było krótko, szorstko i głośno, ale jednocześnie idealnie, tylko ja, Poppy i Bóg w swoim
tabernakulum czuwający nad nami obojgiem. Pragnąłem tej kobiety na całą wieczność
i chciałem, by wieczność zaczęła się tak szybko, jak to, kurwa, możliwe.
EPILOG

woja dłoń zasłania mi usta, podczas gdy druga zagłębia się pod warstwami
koronki i tiulu – w poszukiwaniu mojej cipki, nagiej na twoją prośbę. Obnażona dokładnie dla tej
chwili.
Na zewnątrz goście powoli napływają do kościoła, katolickiego kościoła, pomimo
żartobliwych protestów moich rodziców, którzy w zamian za katolicki ślub wyciągnęli od nas
niechętną zgodę na zorganizowanie dla swojej księżniczki wystawnego przyjęcia z fajerwerkami,
galonami szampana i sznurami świateł pod rozgwieżdżonym niebem Rhode Island.
Ale teraz nie jestem niczyją księżniczką. Jestem dyszącą owieczką, wijącą się, gdy twoje
palce znajdują moją łechtaczkę – już dojrzałą i spuchniętą – i delikatnie ją szczypią. Tysiące
dolarów markowych koronek i jedwabiu zwijają się wokół mojej talii i chcę, żebyś je zerwał,
odsłaniając podwiązkę, pończochy i nagą waginę. Ale tego nie robisz.
Zamiast tego mruczysz mi do ucha:
– Zrobiłaś to, co ci kazałem. Dobra owieczka. – Przesuwasz dłoń z moich ust na pierś.
Opieram się o ciebie.
– Wydaje mi się, czy słyszałam coś o zakazie patrzenia na pannę młodą przed ślubem?
– Mówią, że to przynosi pecha, ale ja uważam, że rozpoczęcie życia małżeńskiego od
bzykanka jest niczym innym jak czystym szczęściem, prawda?
Znajdujemy się w małej kaplicy obok głównej sali, z zasłoniętym oknem, które otwiera
się na świątynię. Nie da się zajrzeć do środka. Zamknęliśmy cienkie drewniane drzwi, ale nie
tłumią one dźwięków i choć jestem cicho, nie da się pomylić szelestu mojej sukni
i gorączkowego oddechu, gdy twoje palce przesuwają się wzdłuż łechtaczki do mokrych warg
mojej cipki.
Obracasz mnie dookoła, wpijając się we mnie głodnymi zielonymi oczami. Ogoliłeś się
dziś rano, twoja kwadratowa szczęka jest gładka i pozbawiona zarostu. Chociaż wiem, że
wcześniej strzygła cię matka, kilka zbłąkanych kosmyków opadło ci na czoło. Sięgam po nie, a ty
łapiesz mnie za nadgarstek. Niekoniecznie po to, by mnie powstrzymać, ale po to, by przyciągnąć
mnie bliżej siebie, a ja mogę ocierać się delikatną skórą mojej cipki o spodnie twojego smokingu.
Czuję twoją erekcję – gorącą, sztywną – i jęczę.
Dłoń ponownie zakrywa moje usta, a twoja normalnie uśmiechnięta twarz staje się
poważna.
– Jeszcze jeden odgłos, pani Bell – mówisz mi do ucha – a zamiast tego wyrucham cię
w tyłek.
Czy to ma być kara?
– Nie jestem jeszcze panią Bell – drażnię się.
– Ale nadal należysz do mnie.
Nie ma co się kłócić. Należę do ciebie od pierwszego razu, kiedy usiadłam w twoim
konfesjonale.
Suknia – z dekoltem w serek, paskiem w talii i dołem z warstwy delikatnego, zwiewnego
tiulu – otula moje biodra i zasłania mi widok na twoją rękę, która sięga w dół, by wyjąć kutasa.
Przesuwasz ręką po mojej talii, potem do nóg i w połowie mnie unosisz, a w połowie wciskasz
w ścianę.
Czuję, jak szeroka główka twojego fiuta wbija się we mnie, a ty nie dajesz mi chwili na
złapanie oddechu, po prostu penetrujesz mnie bez uprzedzenia, a ja tak usilnie staram się nie
jęczeć, ale to takie rozkoszne, ty w smokingu i moja suknia ślubna podciągnięta niczym sukienka
nastolatki na balu w hotelu, twoja dłoń tak stanowcza i natarczywa przy moich ustach, gdy
uderzasz we mnie szorstkimi, nieostrożnymi pchnięciami.
– Wszyscy ci ludzie tam – dyszysz – nie mają pojęcia, że rucham cię tak blisko nich, tak
mocno. Pieprzysz się w sukni ślubnej, jak mała dziwka, która nie może się powstrzymać.
Serce wali mi jak ptak w klatce – szybko i gwałtownie – a uda napinają mi się na
szorstkim materiale spodni. Już dawno przestałam zastanawiać się, dlaczego tak bardzo lubię,
gdy mnie tak nazywasz, zwłaszcza że poza sypialnią jesteś tak niezawodnie pełen szacunku
i uwielbienia. Może to ten vibe niegrzecznego księdza, którego twoja nowa kariera akademicka
nie zdołała ci odebrać. A może to, że jesteś tak dobrą osobą, i ekscytuje mnie patrzenie, jak
tracisz kontrolę i przypominasz raczej grzesznika niż świętego. Cokolwiek to jest, doprowadza
mnie to do szaleństwa, a ty o tym wiesz i szepczesz mi do ucha różne okropne rzeczy – „weź go,
brudna pieprzona dziewczyno, i przyjdź do mnie, lepiej, kurwa, przyjdź do mnie”.
Robię to, a twoja ręka hamuje moje jęki, gdy pompujesz we mnie, każde pchnięcie
przyciska mnie mocniej do ściany, każde pchnięcie zbliża do orgazmu, a potem patrzysz w górę
i nasze oczy się spotykają. Jesteś tak blisko, a ja myślę o tych wszystkich razach, kiedy się
pieprzyliśmy, o tych wszystkich razach, kiedy budziłam się z twoimi gorącymi i mokrymi ustami
drżącymi między moimi nogami, o tych wszystkich razach, kiedy czułam się tak, jakby nasz seks
miał zabrać nas z prawdziwego, zwykłego świata do jakiegoś nowego, mieniącego się
i magicznego miejsca. Czuję się tak teraz, kiedy szukam twojego wzroku i patrzę, jak
przygryzasz wargę, próbując się powstrzymać.
– Si vis amari, ama – mówisz mi. Jeśli chcesz być kochany, kochaj.
Słowa, które wypowiedzieliśmy milion lat temu.
To twoja miłość sprawiła, że wróciliśmy do siebie, twoja niesłabnąca miłość przetrwała
moje oszustwo i milczenie. Myślałam, że poświęciłam wszystko, byś mógł być z Bogiem, ale
cały czas się myliłam. Teraz oboje jesteśmy z Bogiem i jesteśmy razem, oddając dziś nasze
indywidualne życia, aby połączyć się w jedną wieczną duszę.
Nie ma większej miłości niż ta… Rozmyślam marzycielsko, podczas gdy ty tracisz
wszelką kontrolę, chwytasz moją drugą nogę, dzięki czemu możesz trzymać mnie w górze
i rozwierać, gdy gonisz za spełnieniem, a twoja ciemna głowa wtula się w moją szyję, całując
i gryząc.
– Te amo – mówisz mi do ucha. Po łacinie „kocham cię”. – Te amo, te amo, te amo.
Kurwa, ja też cię kocham, a potem dochodzisz tak mocno, że całe twoje ciało drży,
a dłonie wbijają się w moje pończochy, a twoje szczytowanie doprowadza mnie do kolejnego
orgazmu. Razem pulsujemy, jak wspólne bicie serca, jak potężne fale jednego oceanu, aż
opadamy z westchnieniem.
Gdzieś w kościele organy zaczynają grać coś ładnego i lekkiego, muzykę na wejście
i zajęcie miejsca. Moje druhny i matka pewnie panikują.
Stawiasz mnie na podłodze i używasz jedwabnej chusteczki z kieszeni smokingu, by
zetrzeć swoje ślady z moich nóg. Składasz ją z powrotem i chowasz do kieszeni – z zewnątrz jest
idealnie czysta i schludna, ale oboje wiemy, co kryje się w środku.
– To tylko małe przypomnienie – mówisz z uśmiechem, poklepując kieszeń.
– Trofeum, masz na myśli.
Nie zaprzeczasz, wciąż uśmiechając się swoim uroczym irlandzkim uśmiechem, gdy
pomagasz mi wygładzić suknię i wyprostować welon o długości katedry.
Spoglądasz w dół na swoją dłoń, poplamioną moją szminką, rozchylasz usta, a twoje oczy
ciemnieją. Przysięgam, że widzę, jak znów robisz się twardy.
– Może powinnaś poprawić makijaż – mówisz, a twoje oczy zatrzymują się na moich
ustach. Muszę cię jednak odepchnąć, bo jeśli znów mnie pocałujesz, nie będę w stanie odmówić,
a wtedy spóźnimy się na nasz własny ślub.
– Co powinniśmy im powiedzieć?
Już doprowadziłeś się do porządku i wyglądasz na całkowicie opanowanego, z wyjątkiem
zaborczego błysku w oczach.
– To kaplica. Powiemy, że się modliliśmy.
– Myślisz, że nam uwierzą?
Znowu irlandzki uśmiech.
– Byłem kiedyś księdzem.
Rozmyślam o tym, gdy szminkę na ustach mam już odświeżoną, a ojciec prowadzi mnie
do ołtarza i widzę, jak powstrzymujesz łzy, gdy tata wkłada moją dłoń w twoją. Kiedy
przyjmujemy komunię, oboje pamiętamy zupełnie inny rodzaj komunii między nami. A potem,
gdy mnie całujesz, głęboko, długo i badawczo, pocałunek sprawia, że moja dziurka robi się
mokra, a sutki twarde, nawet w domu bożym.
Byłeś kiedyś księdzem.
Nadal czasami to opłakuję, ale teraz zdaję sobie sprawę, że to, co mamy razem, jest
równie święte, równie głębokie. Pewnego dnia założymy rodzinę. Razem stworzymy życie, co
możliwe, że jest najbardziej podobną do Boga rzeczą, jaką człowiek może zrobić, i zastanawiam
się, kiedy tak tańczymy razem pod łagodnym majowym niebem, czy będziemy mieć syna.
Może on też zostanie księdzem.
O AUTORCE

SIERRA SIMONE to autorka bestsellerów z rankingów „USA Today”, która uwielbia


przenosić na papier najbardziej niegrzeczne myśli, jakie pojawiają się w jej głowie. Pracowała
jako bibliotekarka i wtedy miała szczególnie dużo czasu na snucie literackich fantazji. Mieszka
z rodziną w Kansas City.
www.thesierrasimone.com

thesierrasimone@gmail.com
TYTUŁ ORYGINAŁU:

Priest

Redaktorka prowadząca: Ewa Pustelnik

Wydawczyni: Joanna Pawłowska

Redakcja: Ida Świerkocka

Korekta: Paulina Kawka

Projekt okładki: Emily Wittig Designs

Opracowanie graficzne okładki: Łukasz Werpachowski

Copyright © 2015 Sierra Simone

Published by agreement with Folio Literary Management,


LLC and Graal sp. z o.o.

Copyright © 2024 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint


of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Urszula Musyl, 2024

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie


i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów
niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest
zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2024

ISBN 978-83-8371-203-1

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink
woblink.com

plik przygotowała Angelika Kuler-Duchnik

You might also like