Professional Documents
Culture Documents
DigitalGirls - PL Idziemy Po Milion Kaska Zbikowska Monika Filarowska PDF Export
DigitalGirls - PL Idziemy Po Milion Kaska Zbikowska Monika Filarowska PDF Export
Copyright © DigitalGirls.pl
Warszawa 2021
Wydanie II (rozszerzone)
Kaśka Żbikowska i Monika Filarowska
Idziemy
po milion
Wszystko, czego nie mówią Ci
o zarabianiu na Twojej wiedzy online
Spis treści
I. DLACZEGO IDZIEMY
PO MILION?
15 Po co nam ten milion?
25 Czego możesz się spodziewać po tym e-booku?
Magicznej lektury!
Kaśka i Monika
Idziemy po milion / strona 13
Wszystko to,
co mówisz
do siebie
w swojej
własnej głowie,
ma ogromną
moc sprawczą.
Twoje myśli
kreują
Twoje życie.
Kaśka
Po co nam
ten milion?
Czujesz różnicę?
No właśnie.
Nasz e-book miał mieć różne tytuły. Mamy nawet obszerną kartę
na Trello, gdzie zbierałyśmy pomysły przez kilka miesięcy. Jednak
żaden nie pozostał z nami dłużej niż ten, który już znasz.
Chcemy, aby zamieniło się w Twój drogowskaz. Aby było dla nas
wszystkich synonimem drogi ku lepszej przyszłości, którą
projektujemy każdego dnia.
Zaskoczyło mnie to, jak bardzo jesteśmy pod tym względem podobne.
Mamy podobne marzenia i podobne obawy.
Mnie czasami nadal ciężko pisze się o pieniądzach. Wciąż z tyłu głowy
pojawia się myśl, że może nie wypada mówić o „najwyższych stawkach
w biznesie”, o „kobietach wchodzących na szczyt” czy „dochodach
liczonych w setkach tysięcy złotych”. To nie jest mile widziane,
podobnie jak słowo „zuchwałość”.
Dla mnie ten milion jest dowodem na to, jak wiele mogę,
gdy naprawdę czegoś chcę i wytrwale dążę do celu. To powód
do dumy. To obietnica obfitości. Również dla Ciebie.
Jeżeli na tym etapie Twojej ścieżki ten milion jest dla Ciebie abstrakcją,
to doskonale trafiłaś. Ten e-book pokaże Ci, że też byłyśmy w tym
miejscu i chociaż po drodze popełniłyśmy mnóstwo błędów, to jednak
z każdym krokiem jesteśmy bliżej tego miliona.
#IdziemyPoMilion. Kiedy po raz
pierwszy przeczytałam na głos
te słowa, mój mąż uśmiechnął
się do mnie z miłością i życzliwie
powiedział: „grubo jedziecie”.
Od razu stwierdził, że to hasło
jest prawdziwym manifestem,
silną demonstracją naszych
poglądów i że spolaryzujemy
w ten sposób nasze otoczenie.
Boję się. Boję się każdego dnia, kiedy z Moniką promujemy w social
mediach nasze flagowe programy premium. Bo nigdy nie wiem,
kto odpowie na to zaproszenie.
Boję się co piątek, kiedy robimy transmisje live i opowiadamy w nim
o kulisach naszego biznesu i przyciągania realnych pieniędzy w służbie
innym ludziom. Bo nigdy nie mam pewności, czy nasze wskazówki
zostaną zinterpretowane jako „magiczna różdżka”, która zawsze
działa, czy raczej jako żywe case study − do sprawdzenia, czy zadziała
także u mnie.
Boję się także wtedy, gdy publikuję mocne słowa w sieci. Bo wiem,
że wiele osób je przeczyta i będzie miało na ich temat swoją opinię.
Ale ten strach mnie nie powstrzymuje. Strach jest moim najlepszym
przyjacielem. Towarzyszy mi każdego dnia i jest ze mną bliżej niż mój
mąż (wybacz, Kochanie, wiesz, że Cię kocham).
Niektórzy mówią: „Bój się i rób”. A ja mówię (za Marie Forleo): „Zacznij
działać, zanim będziesz gotowa”. I to jest właśnie prawdziwe imię
mojego strachu.
Dla mnie ten e-book jest o milionie strachów, obaw i krzyków mojego
wewnętrznego krytyka, które usłyszę jeszcze wiele razy. Krzyków, które
będą starały się zagłuszyć moją potrzebę zmieniania świata.
Nie dlatego, że takie dążenie jest „złeeeee”, ale dlatego, że otwiera
moje życie na coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam na taką skalę
i jest skokiem w nieznane.
Dlaczego?
Jeżeli czegoś nie potrafisz, to albo musisz się tego nauczyć, albo
zapłacić komuś, żeby zrobił to za Ciebie.
Jak sama rozumiesz te wszystkie sprawy były dla nas zbyt ważne,
żeby jakiekolwiek przeciwności mogły nas powstrzymać. Wszystko
w życiu mija. Nawet gorszy nastrój i trudniejsze momenty.
Tak czy inaczej oszczędności się skończyły. Mój biznes nie zarabiał.
Stanęłam przed koniecznością powrotu na etat. Przebywałam jednak
w Szkocji, a nie w Polsce. Moje uprawnienia psychologa nie były tutaj
respektowane. Zdobycie stanowiska na uczelni mogło zająć lata,
a ja potrzebowałam pieniędzy już teraz.
Wydawało mi się, że nie boję się żadnej pracy, ale to mnie jednak
przerosło. Spotkanie z Luis miało się nijak do moich wcześniejszych
doświadczeń wolontariatu z osobami z zespołem Downa. Byłam
przerażona. Brakowało mi powietrza. Pamiętam, że powtarzałam
mojej mamie przez telefon: „nie dam rady, nie dam rady”.
I nie miała.
Kłopot w tym, że ja też nie.
W tamtym czasie nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele nie wiem
na temat budowania biznesu.
Dlaczego?
Chcemy, żebyś wzięła pod uwagę jedną ważną rzecz. Żadna decyzja
w biznesie nie jest na zawsze. Nie ślubujesz tutaj wierności
do grobowej deski. Zmiana zdania, kierunku czy nazwy firmy nie jest
zdradą, a naturalnym efektem rozwoju. Masz do tego prawo. Twoi
dotychczasowi odbiorcy bądź klienci zostaną z Tobą, jeżeli nadal
będzie Wam ze sobą po drodze, albo odejdą, jeżeli nawzajem z siebie
wyrośliście. To jest OK.
Parę lat temu ta decyzja nie byłaby możliwa dla żadnej z nas.
Od zauroczenia.
A nawet − nie bójmy się tego słowa − od zakochania w swoim
nowym projekcie.
Dlaczego?
Przyznam Ci się
otwarcie, że przez
Obie z Kaśką prowadzimy biznesy
pierwszy rok moich
skrojone na naszą miarę i takie
działań w internecie nie
też uczymy tworzyć. Jednak,
poświęcałam im zbyt
abyś mogła sensownie zarabiać,
wiele uwagi. Byłam
potrzebujesz dodać jeszcze jedną
zbyt zajęta wyborem
zmienną do tego równania.
kolorów, czcionek, zdjęć
Zmienną, bez której cały projekt
i nazw. Wiem też, że nie
jest niemożliwy − płacących klientów.
byłam osamotniona
w takim podejściu.
Tak dla jasności − ja akurat pudla nie rozważałam, ale spędziłam bity
miesiąc, projektując logo z flamingiem. Przyśnił mi się którejś nocy,
a następnego dnia przeczytałam o jego symbolice, która wydawała
mi się w tamtym czasie świetnie wpisywać w założenia mojej marki
(tak, mam jeszcze trochę takich smaczków w zanadrzu). Ten flaming
w moim śnie nawet do mnie przemówił. Powiedział: „Otwórz oczy”.
Szkoda, że go wtedy nie posłuchałam. Zamiast tego przez kolejne
miesiące trwałam w zaślepieniu i w swoich fantazjach.
My jednak #IdziemyPoMilion.
Zarówno dla siebie, jak i dla moich klientek. Dla mnie bycie online
to nie jest hobby. Dla przyjemności czytam książkę w wannie, zamiast
publikować posty na IG lub spędzać kilka godzin na wyjaśnieniu
z supportem, dlaczego ważne w mojej firmie narzędzie przestaje
działać akurat w trakcie kampanii sprzedażowej. Online to moja
praca. Lubię ją bardzo, a szczególnie doceniam wtedy, gdy daje
mi okazję do poznawania ciekawych ludzi i regularnie zasila
moje konto.
A dokładnie?
Jeżeli jasno sama dla siebie nie określisz, czego w swoim biznesie
chcesz, a na co się nie zgadzasz, to skończysz ze strategią marki, która
być może działa dla kogoś, ale nie dla Ciebie.
Żebyś była kobietą, która zdefiniowała sama dla siebie, czym są dla
niej sukces i spełnienie.
» dobrą,
» profesjonalną,
» gotową,
» wykształconą,
» technicznie obeznaną,
» ekstrawertywną.
To tylko przykłady naszych wewnętrznych przekonań, które
stopują nas przed rozpoczęciem sprzedaży. W zamian skupiamy
się na nieustannym dokształcaniu (kupowaniu coraz to nowych
kursów, uzyskiwaniu kolejnych certyfikatów) lub też zamartwianiu
się i przekonywaniu siebie, że gdybyśmy tylko były „mniej”:
» technicznie nieogarnięte,
» introwertywne,
» wysoko wrażliwe,
» nieznoszące social mediów,
» zajęte w innych obszarach życia,
Kaśka nieraz powtarza, że ona się nie motywuje. Ona po prostu robi
to, co trzeba zrobić. Każdego dnia. I kolejnego także. Żaden cytat
motywacyjny na FB ani poklepanie po plecach nie zastąpią
wewnętrznej gotowości do codziennego podejmowania setek
różnych decyzji i działań. Jeśli więc czekasz na jakiś magiczny znak
lub motywatora z zewnątrz, to poważnie zastanów się, czy chcesz
wejść na ścieżkę prowadzenia własnej firmy, bo tutaj nikt nie zrobi
Twojej roboty za Ciebie.
Jeżeli ludzie mnie nie zobaczą, to nie będą mogli na mój temat
dyskutować, nie ocenią mnie, nie zranią. Myślałam, że ta strategia
mnie chroni, ale głęboko w środku mnie unieszczęśliwiała. Dopiero
przejście depresji i niewychodzenie przez kilka miesięcy z łóżka dało
mi do myślenia.
I Ty musisz zadać sobie pytanie: „Jak bardzo tego chcesz?”. Czy masz
w sobie wystarczająco dużo motywacji, żeby działać mimo przeszkód
i wątpliwości? Czy biznes online to dla Ciebie tylko chwilowa
zachcianka, czy może trampolina, dzięki której dosięgniesz swoich
marzeń?
I to jest OK.
Ludzie kupują, kiedy czują się zrozumiani. Jeż eli nie potrafisz
wyjaś nić krótko i konkretnie, czym się zajmujesz, to będziesz
przyciągać do siebie przypadkowych odbiorców, a niekoniecznie
wymarzonych klientów. I to nie ma nic wspólnego z jakoś cią tego,
co oferujesz.
To bardzo ważne.
Od czego to zależy?
Myśli na wynos
Poniżej kilka lekcji z tego rozdziału. Zanotuj także swoje.
„Ale ktoś już to robi, robi to dłużej niż ja, ma już pozycję na rynku,
ma społeczność, większe doświadczenie, więcej pieniędzy na reklamy
− może nie ma tutaj dla mnie miejsca? Może ja się do tego nie nadaję?”.
Myśli na wynos
Poniżej kilka lekcji z tego rozdziału. Zanotuj także swoje
Rzuciłaś etat.
To nie był żaden zryw. Żaden covid. Żaden przypadek lub chwilowa
zachcianka. Przygotowywałam się do tego momentu miesiącami.
Mentalnie i fizycznie.
Nie zawsze było łatwo (patrz punkty powyżej), ale dziś śmiało
mogę powiedzieć, że zdecydowanie było warto.
Przypadek?
Nie sądzę.
Lecz to, że czujemy ten luz, nie znaczy, że nie interesuje nas
ten wskaźnik. Ani nie znaczy, że go nie mierzymy i nie analizujemy.
Może tutaj jednak nie da się zarobić więcej niż na waciki? Może
to zarabianie na kursach online i sprzedaży swoich usług w internecie
to ściema?
Zacznij teraz.
Co to były za emocje!
Pamiętam to do dziś.
Czułam, że latam!
Jeśli czytając moje słowa, słyszysz w swojej głowie głos, który mówi:
„Kaśka, no fajna opowieść, ale ja nie mam tyle czasu co Ty na cackanie
się z tymi ludźmi w sieci. Ja chcę zarabiać już, teraz”...
Moja droga do dochodów z online nie była szybka, a stało się tak
z kilku powodów:
Jak „klonować”
superklientów?
Najpierw pytam superklientów o to, co ich przyciągnęło do mnie
i mojej oferty − umawiam się często w tym celu na rozmowy
lub organizuję szybkie i nieuciążliwe ankiety zbierające ich
wypowiedzi, a potem tworzę treści na bazie zebranych informacji.
Rób go sprytnie.
I to by było na tyle!
Przychody nie biorą się z reklam, stron WWW czy aplikacji w sieci.
Zaskoczona?
To tak jak większość osób, które to od nas słyszą.
Ty także boisz się, że nie uda Ci się pozyskać uwagi tysięcy osób,
które zasubskrybują Twój kanał na YT, będą codziennie
obserwowały Twoje Stories na IG czy lajkowały Twoje posty
na FB?
Wykorzystaj tę świadomość.
Jak możesz już dziś poprawić swoją ofertę, aby była lepiej
dopasowana do życia Twojego klienta (a nie do Twoich wyobrażeń
o nim)?
Po pierwsze − czas
Nawet w czasach, kiedy wystarczyło mieć dobry pomysł na grupę
i sukcesywnie inicjować w niej aktywności, interakcje i wspólne
przedsięwzięcia realizowane przez jej członków − taka praca
zajmowała kilkanaście godzin tygodniowo. Piszę o tym z autopsji,
bo od 2014 roku prowadzę grupy na FB i mam w tym zakresie
praktyczne doświadczenia.
Po drugie − jakość
Przez wiele lat byłam twórczynią grup, w których panowała
atmosfera wzrostu, życzliwości i w której nieustannie robiłyśmy
eksperymenty rynkowe. Najczęściej wyglądało to tak, że osoba
planująca wypuścić na rynek swój nowy produkt (kurs, e-book
albo płatne szkolenie) pisała post lub nagrywała krótki live
i prezentowała swoją koncepcję − z prośbą o feedback, wsparcie albo
burzę mózgów. To było genialne! Dzięki stworzeniu niemalże
„inkubatora” dla naszych raczkujących jeszcze pomysłów
biznesowych stałam się matką chrzestną wielu kursów, które
Dziś naprawdę nie wystarczy mieć grupy na FB, aby ludzie sami
do niej wchodzili i byli w niej aktywni, a w krótkim czasie stawali
się naszymi klientami.
Po trzecie − pieniądze
Prowadzenie bezpłatnej grupy na FB może wręcz przeszkodzić
Ci w zarabianiu na swojej wiedzy w sieci. Kiedy tak się stanie?
To fakt.
Pozwól im poczuć, jak to jest, kiedy Cię nie ma, a oni naprawdę
potrzebują z Tobą pracować i zapytać Cię o coś, na co odpowiedź
znasz tylko Ty (albo na co tylko Twoja odpowiedź jest dla nich ważna
w tej chwili).
Zabolało.
Nie było ich wiele, ale miałam w końcu etat. Na każde szkolenie
musiałam brać urlop. A chciałam mieć w ciągu roku coś więcej
niż „urlopy szkoleniowe” i móc kiedyś naprawdę wypoczywać.
Twój czas.
Twoja energia.
Twoja cierpliwość.
Naprawdę.
W tej kwestii nie ma żadnej drogi na skróty.
» edukacja,
» rozwój osobisty i zawodowy,
» przeprowadzanie ludzi przez procesy transformujące
ich życie i inne.
Osoby, które przemykają tylko przez nasze live’y czy webinar, nieraz
nazywam „turystkami rozwojowymi”. Określam tak odbiorczynie,
które skaczą po różnych kanałach i nigdzie nie zagrzewają miejsca.
Jest w końcu tyle podcastów do odsłuchania, tyle darmowych
PDF-ów do pobrania, tyle bezpłatnych treści do wchłonięcia, że życie
wydaje się za krótkie.
...to taka osoba się nie rozwija tak naprawdę. Wchłania nowe treści,
archiwizuje kolejne pliki na dysku, ale jeśli nie używa nowej wiedzy
i nie analizuje nowych informacji pod kątem zastosowania
ich w swoich projektach, to traci czas i tylko pozornie uczy się czegoś
nowego.
Dlatego:
A przecież nasz kursant nie płaci za to, aby przejść razem z nami przez
całą naszą ścieżkę edukacji, certyfikacji czy doświadczeń
zawodowych. On chce rozwiązać dzięki nam swój problem,
a nie zrobić z tego tematu doktorat. Pomyśl o tym za każdym razem,
gdy będziesz pisać setną stronę workbooka do swojego kursu!
Tutaj zawsze powinna Ci się zapalić lampka ostrzegawcza:
„Czy kursant na pewno potrzebuje tego wszystkiego, aby dojść
z punktu A do punktu B?”.
Bardzo dużo!
Sprzęt w tworzeniu
kursów online
Tak naprawdę to mogłabyś wypuścić na rynek swój kurs, mając
tylko smartfona. I to wcale nie najnowszego ajfona za kilka tysięcy
złotych, ale zwykłego smartfona z kamerą i mikrofonem (czyli piszę
tutaj o dowolnym modelu). Kiedy uświadomisz sobie, że jakość
dźwięku i obraz, który możesz zarejestrować dowolnym smartfonem,
jest wystarczający do tego, by stworzyć materiały kursowe
lub warunki do rozwoju ze swoimi klientami, to poczujesz ulgę.
Narzędzia i aplikacje
w tworzeniu kursów
Najważniejsze jest to, abyś potrafiła dostarczyć swój produkt
do klienta, a także przyjąć od niego wpłatę.
Dziś wiem, że zupełnie tego nie potrzebowałam (ani ja, ani moje
kursantki), ale to była ważna inwestycja, bo zyskałam dostęp
do webmastera i bardzo dużo nauczyłam się od niego w trakcie
naszej współpracy. Przyjaźnimy się do dziś.
(O tym, jak pierwsza edycja tego kursu w ogóle się nie sprzedała
możesz posłuchać w naszej rozmowie >>> TUTAJ. A teraz skupię się
tylko na ciągu dalszym tej opowieści dotyczącym e-booka).
Ten temat był moją wielką pasją, więc czas wolny bardzo mocno
mieszał mi się wtedy z czasem pracy. To był pewnie jeden z głównych
powodów, dla których do dziś kojarzę czas realizacji tego kursu jako
mocno angażujący.
W jednym procencie.
Powtórzmy to dobitnie.
Myśli na wynos
Poniżej kilka lekcji z tego rozdziału. Zanotuj także swoje.
Ale było tutaj coś jeszcze. Coś ogromnie dla mnie ważnego.
3 // Dojrzewanie do zmian.
Przez cały ten rok w mojej głowie wielokrotnie odzywał się mój głos
wewnętrzny, który nie zawsze brzmiał przyjaźnie (znasz to skądś?):
Kurtyna.
Tylko widzisz, fakty są takie, że one tak naprawdę nie żegnają się
z Tobą. Nie są rozczarowane Tobą. Nie grają Ci z ironią na nosie
i nie odwracają się na pięcie od Ciebie, bo jesteś „niefajna”,
„nieprofesjonalna”, „niewystarczająco jakaś”.
Robię tak od wielu lat i naprawdę bez żalu „żegnam się” z adresami
e-mail, których właściciele nie otwierają wiadomości ode mnie.
Nigdy nie traktuję odbiorców jak „leady” (grrrr), ani „maile w bazie”.
To są ludzie. Mający swoje marzenia i pragnienia, a także przestrzeń
w swoim życiu na pracę ze mną. Lub niemający tej przestrzeni.
Od kiedy zaakceptowałam, że nie jestem dla wszystkich i nie wszyscy
muszą mnie lubić, moje życie stało się spokojniejsze.
Mam tutaj dla Ciebie krótką historię. Przez cztery lata wysyłałam swój
newsletter zawsze w soboty o 10 przed południem. Newsletter miał
swoje stałe czytelniczki, które w ciągu kilku lat stawały się moimi
klientkami. Kilka razy zdarzyło się, że system do wysyłki maili nie
zadziałał właściwie albo ja sama nie zdążyłam przygotować listu na
czas. Jeśli ta cisza trwała do godziny 14, to dostawałam od nich
wiadomości z pytaniami: „Kaśka, czy wszystko w porządku?
Nie dostałam jeszcze dzisiejszego newslettera”. To właśnie są osoby,
dla których ten newsletter powstał. I takich reakcji na brak Twojego
regularnego maila życzę także Tobie!
To bezsensowne działanie.
Myśli na wynos
Poniżej kilka lekcji z tego rozdziału. Zanotuj także swoje.
Newslettery
Newslettery to wiadomości, które wysyłamy regularnie
do odbiorców i które piszemy na bieżąco. Od ponad 7 lat robię to
co najmniej raz w tygodniu. Kiedy działałam solo − były soboty,
a od kiedy działamy z Moniką − newsletter wysyłamy we wtorki.
Jeśli więc chcesz, aby Twój odbiorca nie tylko nie odłożył czytanie
maila od Ciebie na „wieczne nigdy”, ale żeby wręcz poczuł, że jeśli
nie podejmie decyzji o działaniu teraz, to wiele straci, napisz do niego
maila, w którym:
W kwietniu 2020 roku #SHIFT był na rynku już pół roku i zbierał coraz
lepsze recenzje od kursantek. Wiele z nich wypuściło na rynek swoje
oferty online i pracowało z pierwszymi klientami pozyskanymi przez
internet (a nie tylko z polecenia lub „przez przypadek”). Wówczas
postanowiłam, że nadszedł czas na pozyskanie kolejnych
20 kursantek do programu. Nowe osoby to zawsze świeże
spojrzenie i zupełnie nowa perspektywa, z której mogą korzystać
wszystkie kursantki.
Ale bądź spokojna, jeśli masz inne TOP 5 w teście Gallupa. I tak wciąż
możesz być twórczynią świetnych webinarów!
Doskonałe przygotowanie
Zacznijmy od mitów.
» Jak utrzymać się na diecie, gdy przed Tobą imieniny u cioci i grill
u znajomego, a Ty nie chcesz czuć się jak kosmita, kiedy odmówisz
dokładki?
» Poznaj kluczowy składnik metody X, o którym mało się mówi,
a który możesz wdrożyć w życie od zaraz, dzięki czemu Twoja
przygoda z tą metodą w końcu zacznie się na serio!
MIT #2:
Dobry webinar
sam sprzedaje
Zamiana oglądającego w klienta nie następuje tylko dzięki temu,
że przygotowałaś świetne slajdy i masz na koncie certyfikat
z wystąpień publicznych. Webinar − rozumiany jako 90-minutowe
wydarzenie online − to tylko część ścieżki klienta. Ani początek,
ani koniec.
Potrzebujesz publiczności.
Przed webinarem musisz zebrać ludzi i poinformować ich o swoim
wydarzeniu. Mówiąc konkretnie − potrzebujesz listy mailowej
zawierającej kontakty do osób, które obejrzą webinar.
Potrzebujesz promocji.
Sam fakt, że przygotowujesz coś genialnego, jest
niewystarczający. Pisałyśmy już o tym na początku e-booka.
Prowadzenie „tajnego biznesu” to tak samo nieskuteczne działanie
jak organizowanie „tajnego webinaru”.
Potrzebujesz procesu
sprzedażowego.
Sam webinar nie sprzedaje. Potrzebujesz doskonałej oferty,
która wyrywa z butów, a także znajomości potrzeb Twoich klientów
oraz ich obaw związanych z podjęciem decyzji o pracy z Tobą.
Te obiekcje i lęki są często związane z czymś innym niż cena
czy termin realizacji oferty. Dotykają często przekonań, osobistych
doświadczeń i emocji Twoich klientów. Dlatego tak ważne jest,
by odnieść się do nich zarówno podczas samego webinaru,
jak i w komunikacji po jego zakończeniu.
MIT #3:
Tylko webinar
organizowany na żywo
może mieć dużą konwersję
(czyli więcej niż 5%)
Przykłady?
Ty też możesz tak do tego podejść, jeśli masz już na swoim koncie
współprace z klientami, dzięki którym obie strony
są zadowolone. Bo to bardzo ważne, aby ta wymiana pomiędzy
Tobą i klientem była dobra dla Was obojga. Tylko wtedy zachodzi
realna wymiana wartości. Ty dajesz klientowi swoją wiedzę, formuły,
sposoby i narzędzia, a on daje Ci swoje pieniądze, czas i uwagę.
Nie wstydź się tego, że sprzedajesz swój kurs online, konsultacje czy
inny produkt online podczas webinaru. Nie ukrywaj tego nigdy.
I nie zostawiaj na zakończenie, kiedy często uwaga odbiorcy jest
już rozproszona albo wcale go już z Tobą nie ma.
Cena ta wynikała:
Jedno jest pewne, ten program nie byłby tak dobry, gdyby nie to,
że tworzyłam go w bliskiej relacji z uczestniczkami.
Ale po kolei.
W ciągu tygodnia zarobiłam niemal tyle, ile przez rok pracy w szpitalu
na etacie (oczywiście netto). Co więcej, prawie 30 osób mi zaufało
i chciało się ode mnie uczyć, mimo że to była pierwsza edycja tego
kursu, ja nie miałam żadnych jego opinii, a moje media
społecznościowe świeciły pustkami.
NATYCHMIASTOWY DOSTĘP
BONUS −
Lead magnet
(prezent za zapis),
który rozwala system
NATYCHMIASTOWY DOSTĘP
Jak Monika
zarobiła w dwa
tygodnie prawie
100 tys. złotych
na kursach online?
Myśli na wynos
Poniżej kilka lekcji z tego rozdziału. Zanotuj także swoje.
Kaśka i Monika
Warszawa i Edynburg, 29.12.2020 roku
ENIAMI
PODZIEL SIĘ WRAŻ
Moje skojarzenie z #IdziemyPoMilion" to wciąż jeden
obraz. Wy dwie uśmiechnięte jak na Waszych wspólnych
fotkach, idziecie w szpilkach, zamaszystym krokiem,
idziecie w super modnych płaszczach – z rozwianym
włosem i błyszczącymi oczami – ulicą na Wall Street New
York. Idziecie po ten plik kasiory! Po milion! I wiecie,
że już na Was czeka.
I teraz moja refleksja na ten własny obraz z głowy...
Dlaczego taki obraz? Dlaczego miejsce, które wcale nie
jest dla mnie wymarzone, a jednak Wall Street się
pojawia? Jestem idealistką, która pieniądze stawia na
dalszym miejscu. Na pierwszym są zdecydowanie
wartości miłości, piękna, wolności, przyjaźni, a może
jednak? Sama przed sobą ukrywam, że chce zarabiać
miliony? Nie wiem, co o tym myśleć. Ale uwielbiam Was!
Wywołałyście mimochodem powyższe refleksje.
(…) Teraz już wiem… wcale nie Wall Street mnie
pociąga, ale to, co idzie za tym, by nie myśleć o braku
funduszy, by mieć ten komfort, że mogę leżeć bardzo
długo na trawie z moim mężem, patrząc w niebo.
Albo mogę zwiedzić Nową Zelandię lub Azję z lotu ptaka,
mając fundusze na wynajęcie turystycznego samolotu...
No tak, zainspirowałaś mnie Kaśka tymi conversami.
Katarzyna Skowronek-Ajchstet / www.kiuruvisage.pl
Copyright © DigitalGirls.pl 2021