Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 29

Andrzej Krzysztof Waśkiewicz

"Tak rzecze Damon..." : (młoda


poezja po 1968 roku)
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (15), 52-79

1974
Andrzej K. W aśkiewicz

„Tak rzecze Damon...”


(Młoda poezja po 1968 roku)

Już sam tylko przegląd nazw-


-definicji dostarczy znam iennego m ateriału : S tan i­
sław B arańczak naczelną tendencję m łodej poezji
nazyw a „rom antyzm em dialektycznym ” 1, o „now ym
rom antyzm ie” m ów ią też B ohdan U rbankow ski i J e ­
rzy Tom aszkiewicz 2, Ju lia n K o rn h au ser używ a te r­
m inu „trzeci ekspresjonizm ” 3, R yszard K rynicki pi­
sze o „katastrofizm ie” 4, Adam Zagajew ski o „kon­
testa cji” 5 (ujm ując to słowo w cudzysłów)... W spól­
ną cechą tych w szystkich określeń (a należy je tra k ­
tow ać jako w artościujące, nie opisowe) jest milczące
przyjęcie opozycji klasycyzm — rom antyzm , opozy­

1 S. Barańczak: Nieufni i zadufani. R zec z o w a lc e k la s y k ó w


z r o m a n ty k a m i w p o e zji n a jm ło d s ze j. „Nurt” 1967 nr 10.
2 J. Tomaszkiewicz: R o m a n t y z m — szansa pokolenia. „Poe­
zja” 1971 nr 12, s. 100—403.
3 J. Kornhauser: T rzeci E k sp resjo n izm . „Student” 1972 nr 10,
s. 55.
4 R. Krynicki: Młoda poezja: t r a d y c ja i k ie r u n e k przemian.
„Student’ 1972 nr 9, s. 18.
5 A. Zagajewski: N o w y ś w ia t k u ltu ry. „Student” 1972 nr 8,
s. 11.
„TAK RZECZE D A M O N ..,
53

cji, k tó ra najobszerniej — i najbardziej przek o n u ją­ Ufać tylko


co — została rozw inięta w N ie u fn y c h i zadufanych nieufnem u
romantyzmowi
B arańczaka. W tym dychotom icznym podziale te n ­
dencje zw alczane zn ajd u ją się, oczywiście, po stro n ie
„klasycyzm u”, aprobow ane lub realizow ane — po
stronie „rom antyzm u” . We w szystkich w ypow ie­
dziach program ow ych dostrzeżem y wreszcie, m niej
lub bardziej dobitnie akcentow aną, dążność do uw ol­
nienia się od obciążeń lite ra tu ry zastanej.
U w olnienie — choć w poszczególnych koncepcjach
odnajdziem y odw ołania do rozw iązań poprzednich.
N ajw yrazistsze — w koncepcji S. Barańczaka, k tó ra
— z tej perspektyw y — jaw i się jako szczególna kon­
tynuacja tej konsekw encji aw angardow ej rew olucji
poetyckiej, jak ą jest „poezja lingw istyczna” . M niej
w yrazistsze w innych. Ale np. w wypow iedzi K rzy ­
sztofa K araska m am y dość konsekw entnie zaryso­
w aną linię rozw ojow ą:
„Jak.e wątki podjęła awangarda poetycka lat 70-tych? J ed ­
no można powiedzieć na pewno: nie są to wątki «krakow­
skiej awangardy». Są to raczej wątki awangardy lat trzy-
dziestych(...), wątki tzw. drugiej awangardy; Czuchnowskie-
go z R ep o rte ra róż (czyż podjęciem .ich nie jest J e d n y m
tc h em Stanisława Barańczaka?), Piętaka z A lfa b e tu oczu
(czyż nie jest ich podjęciem P r z y s z e d łe m za p y ta ć o w ła sn e
im ię czasu, k tó r y w n o s z ę Jarosława Markiewicza?), Gin-
czanki, z jej kultem ciała, z tomu O centaurach (czyż nie
jest ich podjęciem A k t u rodzen ia Ryszarda Krynickiego?),
Czesława Miłosza wreszcie z P o em a tu o czasie za s tyg łym ? " G.
Kult słow a
M niejsza o słuszność poszczególnych konstatacji. a nie ciała
W istocie A k t urodzenia więcej łączy z P eiperem niż
Ginczanką. M niejsza o słuszność opozycji A w angar­
da krakow ska — II aw angarda. W tego typu w ypo­
wiedziach interesuje nas nie tyle ich prawomocność,
co — program ow any kierunek przew artościow ań.
U trzym ane w poetyce m anifestu m ają nie tyle opi­
sywać sytuację w litera tu rz e zastanej, co wspierać
lite ra tu rę postulow aną.
6 K. Karasek: Ż ycie ja k o wiosna. „Nowy Wyraz” 1972 nr 4,
s. 91.
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
54

W ypowiedzi tego typu są jed n ak odosobnione. Ra­


czej form u łu je się ogólnikow y program , wi k tó ­
rym m owa jest o „zm yśle etycznym ”, „odpow iedzial­
ności za sta n całej k u ltu r y ” , o tym w reszcie, że dy­
sponując „słuchem h istorycznym ” poezja ta „zdoby­
w a rzeczyw istość m etaforam i, uczestniczy w niej
bez k ręp u jącej w ia ry w cele fin a ln e ”7 . W program
m ach ty c h idzie o akcentow anie „przełom u” . O gest
„odcięcia się”, nie — tru d przezw yciężenia.

O dczytyw ałbym to jako praw i­


dłowość. G dy na dzieje pow ojennej lite ra tu ry spoj­
rzy się z pew nego dystansu, jaw i się ona jako ciąg
„przełom ów ” . Takim „przełom em ” był rok 1945,
1949, 1956, 1960. Byłoby błędem widzieć w ty m ce­
chę tylko lite ra tu ry . J e s t to zjaw isko szersze. D oty­
czy całości życia społecznego. Są to jed n ak przełom y
osobliwe. Nie polegają bow iem na przezw yciężeniu
w artości zastanych, ale na ich negacji, p rostym za­
Zamiast przeczeniu. P ersp ek ty w a ta czyni praw om ocnym sąd,
przezwyciężenia że dzieje pow ojennej lite ra tu ry polskiej m ożna roz­
— zaprzeczenia p atryw ać jako ciąg straco n y ch możliwości: nie prze­
zwyciężone do końca dośw iadczenia powieści socrea­
listycznej pow rócą rykoszetem w postaci „m ałego
realizm u” i „pow ieści o p ra c y ” , lakiernictw o poezji
„pryszczatych” znajdzie sw e zaprzeczenie w „czar­
n ym n u rcie ” poezji pokolenia „W spółczesności” ...
Także koncepcje „K uźnicy” pozostały w łaściw ie bez
znaczących przedłużeń i kontynuacji, nigdy też nie
zostały — w sposób tw órczy — przezw yciężone. J a k
w iele innych i ta szansa pozostała w zaw ieszeniu. Z
doświadczeń „K uźnicy” nie w yciągnięto praktycznie
żadnych konsekw encji i wniosków.

' J. Kronhold: Liryka podziemna. „Zwrot” 1972 nr 10, s. 32—


34.
„TAK RZECZE D A M O N ..,
55

Piszę o „K uźnicy” . Na p raw ach przykładu. Ale tak ­


że dlatego, że — cokolw iek się o tym program ie po­
wie — w yznaczał on lite ra tu rz e isto tn e m iejsce
w śród problem ów społecznych. G ru p a „K uźnicy”
w idziała lite ra tu rę nie jako o rn am en t p rzy d an y rze­
czywistości, ale sposób uczestniczenia w niej. Nie­
przypadkow o w ro k u 1967, gdy w szystko w skazyw a­
ło, że lite ra tu ra sprow adzona ziostanie do roili o rn a­
m entu w łaśnie, m łody k ry ty k pisze, stylizując swe
zdania na w zór Irzykow skiego, piszącego o krakow ­
skim „Ż yciu” :
„(...) dzieje powstania., wzrostu i upadku «Kuźnicy», należą do
oa/łkiem innej historii niż ta, którą opowiada się w trybie
drwiącego eseju o P o czą tk ach , św ie tn o śc i i u p a d k u ro d zin y
M lo dzia kó w . Należą, o czym m yślałem pochylony nad upew ­
niającą mnie o tym raz jeszcze lekturą znakomitej książki
Żabickiego, do historia, która nie jest pozbawiona w ew nę­
trznej godności i sensu; do tej historii, słowem, która bę­
dzie miała jeszcze dalszy ciąg swych dni: dopisze ją, m y­
ślałem, pokolenie, które ze zniecierpliw ieniem i) gniewem
przerzuca dziś kolumny literackich czasopism i nie odnaj­ T. Burka
dując w nich siebie idzie do bibliotek, by czytać «Głos» Da­ głos
wida, Warskiego, Marchlewskiego, Brzozowskiego, by czy­ wśród
tać równie pożółkłe i równie żyw e zszywki «Kuźnicy»” 8. nocy

Głos B urka, tak wówczas odosobniony, m yślę, nale­


ży odczytyw ać nie tylko jako naw iązyw anie p rzer­
w anych ogniw. S y tu u je się on w kontekście dokonań
poetów pokolenia „W spółczesności” . „H istoria pełna
w ew nętrznej godności i sensu” jest a lte rn a ty w ą hi­
storii „owej dziew ki z ro g u ” z w iersza Bohdana
Drozdowskiego. W ybór — w prognozie B urka — nie
rozgryw a się na poziom ie poetyk, rozgryw a się po­
nad nim i, na poziom ie postaw , św iatopoglądów . Ta­
kie — nie ukryw ajm y: ahistoryczne — odczytanie
program u „K uźnicy” podyktow ane jest nie tylko
poetyką m anifestu. J e st to, by tak rzec, próba
„oczyszczenia” go z tych elem entów , któ re dyktow a­
8 T. Burek: P r z y p i s e k do „ K u ź n ic y ”. „Twórczość” 1967 nr 8,
s. i l i 2 4 (rec. J. Żebicki: „K u ź n ic a ” i je j p ro g r a m literacki. Kra­
ków 1966).
ANDRZEJ K. W A S K I E W I C Z
56

ły d e te rm in a n ty „ e ta p u ” . P roblem pow róci zresztą w


innych, późniejszych w ypow iedziach, gdzie znikną
już różnice m iędzy „historyzm em ” „K uźnicy” a
„klasow ością” w czesnej „Nowej K u ltu ry ” . Oceniając
lite ra tu rę pokolenia „W spółczesności” napisze R y­
szard K rynicki:
„nie wykorzystano jedynej szansy, jaką dawała lekcja rea­
lizmu socjalistycznego: bezkompromisowego sporu z rzeczy­
w istością” (J. ,

Z persp ek ty w y dostępnej debiutantom połowy lat


pięćdziesiątych „ p ra w d a ” jaw iła się jako odwrotność
„ m istyfikacji” lite ra tu ry zastanej, to dopiero potem
m ożna było w tej „praw dzie” ujrzeć jedynie odm ien­
ną m istyfikację. Jeśli pow iem y — używ ając jako ha­
seł w yw oław czych w ierszy W ażyka — że w ybór ten
rozgryw ał się m iędzy W idoków ką z miasta socjali­
stycznego a P oem atem dla dorosłych, nie popełni­
m y chyba błędu ale nie popełnim y go także, jeśli do­
Fałszywa damy, że była to a lte rn a ty w a fałszyw a. W ybór bo­
alternatywa,. w iem nie rozgryw ał się m iędzy bezw yjątkow ą akcep­
tacją rzeczyw istości a jej to taln ą negacją, raczej m ię­
dzy tą a lte rn a ty w ą a k ry ty k ą rzeczywistości.
Zarów no bow iem bezw yjątkow ą akceptacja, jak i to­
talna negacja — naw et jeśli p o tra k tu je m y je jako
etap w stępny, „oczyszczanie pola” — staw ały, bo
staw ać się m usiały, sposobam i m istyfikow ania rze­
...mistyfikuje czywistości. P rzyjęciem tej skali w artościow ania, ja ­
rzeczywistość ką niesie język oficjalnej propagandy i język gazety.
W iary w jednoznaczność. Podm iot tak p ojętej poezji
sprzeciw iać się m usi w szelkiem u zrelatyw izow aniu
w artości, am biw alencje odczuw a jako ich rozpad,
skoro zaś uw aża się za rep re z en ta n ta racji ponad-
jednostkow ych (mówi i działa „w im ieniu” jak iejś
zbiorowości), p rzy jm ie narzucone mu z zew nątrz re ­
guły gry (in te rp retu jąc je jako idee) skoro tylko da­
dzą mu poczucie zakorzenienia, ko n tak t z w artościa­
mi, za k tórym i opow iada się — dom niem ana — zbio-
Ł‘ Krynicki: op. cit.
„TAK RZECZE D A M O N ..,
57

rowość. Z nam iennym przykładem takiej ew olucji


będzie twórczość E rn esta B rylla, k tó ry od totalnego
k atastrofizm u (Wigilie wariata), poprzez „tu rp isty cz-
my reizm ” (A utoportret z bykiem ) dojdzie do poezji
„praw d oficjalnych” .
P o stu lat „pow rotu do «K uźnicy»” był dla B urka dą­
żeniem do zakorzenienia lite ra tu ry w realności ży­
cia społecznego. O m inięciem (czy raczej przezw ycię­
żeniem) antynom ii jednoznaczności. U źródeł tego
dążenia leżało prześw iadczenie, że rzeczyw istość da
się racjonalnie zinterpretow ać, że h istoria jest lo­
gicznym , progresyw nym procesem . Jeśli słowo „hi­
storia” zastąpim y term inem „cyw ilizacja” , znajdzie­
m y się blisko prześw iadczeń P eip era i jego grupy.
W kręgu tych tradycji, do k tó ry ch odwoła się także
pokolenie „W spółczesności” . Po to wszakże, by ak­
ceptując poetę zaprzeczyć założeniom m yślowym .
A w angardow y p o stu lat „w yobraźni w yzw olonej” zo­
stanie w y in terp reto w a n y jako uw olnienie lite ra tu ry
od zew nętrznych zabowiązań, także rygorów .
M yślę tu, oczywiście, o w czesnym etapie. Tym, gdzie Wczesny
opozycją lite ra tu ry w yzw olonej w yobraźni była poe­ etap
zja protestu. W znam iennym dla tego n u rtu tomie protestu
B ohdana Drozdowskiego Jest takie drzewo protest
ten realizuje się w „p iętn o w an iu ” poszczególnych
incydentów . M echanizm tego b u n tu dobrze ukaże
fragm ent, gdzie bohaterem negatyw nym są poeci-la-
kiernicy, którzy:

Nie piszą, że M inisterstwo Oświaty


każe czekać nauczycielowi dwa lata'
na odpowiedź w sprawie naglącej
(Kto wie jak długo nauczyciel by częjkał,
gdyby nie telefony KC
dzień i noc bez przerwy dzwoniące
w sprawie zapomnianego człowieka)

Ten typ k ry ty k i polega na prześw iadczeniu, że w y­


naturzenia rzeczyw istości są jedynie „trudnościam i
w zrostu” . O dstępstw em od reguły. Pom iędzy działa­
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
58

niam i poety a działaniam i dziennikarza nie m a istot­


nych różnic. Obaj posługują się tym sam ym języ­
kiem . Obaj są pracow nikam i tego sam ego szeregu
,.fro n tu ideologicznego” . Obaj w reszcie pełnią —
przypisane im przez zbiorowość — funkcje. Je st rze­
czą znam ienną, że podm iot tego w iersza sw oje praw o
do k ry ty k i uzasadnia nie statusem poety, ale dodat­
kow ym i upraw nieniam i, jakie spodziew a się dostać
od „tow arzyszy z K C”.
P odejm ując k ry ty k ę rzeczywistości, w k tó rej żyje,
poeta nie kw estionuje jej stru k tu ry , nie przeciw m e­
chanizm om k ieru je się jego bunt, ale przeciw incy­
dentom . P aradoksalnie — w ten sposób utw ierdza
status quo. O w iele bardziej płodny w y d aje się kie­
runek buntu pokolenia „W spółczesności” , który, jak
w twórczości Bursy, zw racał się przeciw m echaniz­
mom ograniczającym egzystencjalną wodność jedno­
stki, uzasadniał praw o do bu n tu indywidualnego, i
ten k tó ry najzw ięźlej u jął P iotr K uncew icz w zda-
niu-haśle: „autonom iczny św iat jednostki ru n ą ł” 10,
realizow any w różnych odm ianach „poezji k a ta stro ­
ficznej”, by przypom nieć zwłaszcza twórczość S ta ­
nisław a Czycza.
Teraz o D rugim kontekstem prognozy B urka był program
programie „O rien tacji” . R ozpatryw any na tle sygnalizow anych
„Orientacji” tu postaw był on zarów no przezw yciężeniem tej
szczególnej form y akceptacji rzeczyw istości, jaką był
„ b u n t na kolanach” , jak i wyobcow ania, któ re w
swych ostatecznych konsekw encjach niosła poezja
katastroficzna. Przezw yciężeniem przede w szystkim
dlatego, że zanegow ał sw oisty „prezentyzm ” pokole­
nia „W spółczesności” . Nie teraźniejszość, pojęta ja ­
ko zbiór incydentów , ale przyszłość jest terenem
działań poety. Ingeruje on w rzeczyw istość nie przez
to, że ją „opiew a” lub „ k ry ty k u je ”, ale przez to, że
— program ując osobowość, wzorce przeżyw ania

10 P. Kuncewicz: Samotni wobec historii. Warszawa 1967.


s. 7.
„TAK RZECZE DAMON.
59

św iata, m odeluje przyszłość. U podstaw tego stano­


w iska leżało prześw iadczenie, że w stru k tu rz e tera ź ­
niejszości, przede w szystkim w jej języku, dadzą się
w ykryć procesy k sz ta łtu jąc e przyszłość. Że — mó­
w iąc z całą św iadom ością uproszczeń — rzeczywi­
stość jest w pew nym sensie „stab iln a”, w pew nym
sensie, albow iem cecha ta dotyczy przede w szystkim
k ształtu jący ch się m echanizm ów , ich w ykrycie jest
rów nocześnie sw oistym porządkow aniem rzeczyw i­
stości. Z tego p u n k tu w idzenia — ale tylko z tego
— program „O rien tacji” był szczególną kontynuacją
koncepcji Przybosia. Z ty m wszakże — że źródła
tego przyszłościow ego nakierow ania poezji u p a try ­
w ał nie tyle w w yzw oleniu inw encji językow ej (w
tym także — ale odm iennie m otyw ow anej), ile w
odkryciu „ n a tu ry ” rzeczywistości. Można te in teg ru ­
jące ten d en cje określać, jak chce B arańczak, jako
„klasycyzm ”, u ich genezy leżała wszakże niezgoda
na rzeczyw istość taką, jaka jest...
Tak, tylko — i tu należy upatryw ać przyczyny po­
m inięcia jej w prognozie B urka —■m echanizm y poe­
zji „O rien tacji” m ogły być trak to w an e jako hom olo­
giczne w zględem re p e rtu a ru chw ytów obronnych,
Maska
masek, ucieczek, k tó re w ypracow ała lite ra tu ra lat ochronna
sześćdziesiątych. Ucieczek „w dzieciństw o”, „w m a­ czy utopia?
ły realizm ”, „w słow iarstw o” (ten n u rt poezji —
w brew pow ierzchow nym podobieństw om — niew ie­
le m iał w spólnego z poezją lingw istyczną). I tu, i tam
następow ała daleko posunięta red u k cja elem entów
rzeczywistości. I jedna, i druga — jeśli mówić bę­
dziem y o sferze rzeczy, nie sferze znaczeń — pozba­
wiona była zakorzenienia w praktyce społecznej.
Z tym wszakże, że poezja „O rientacji” o sten tacy j­
nie wręcz — w sw ych najbardziej znaczących reali­
zacjach — odw racała się od p rak ty k i społecznej. Od
rzeczy, zjaw isk, w ydarzeń. Nie po to wszakże, by
budow ać m ity obronne. Utopia, któ rą konstruow ała
— jakże w tym podobna była do utopii Przybosiow ej
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
60

— zasadzała się na w ierze w in te g ru ją c ą funkcję


poezji. Także — podbudow ana była w cale konsek^
w entną utopią społeczną. Zaufaniem do historii.
Prześw iadczeniem , że oto p rzerw an y został „czarny
polonez naszej narodow ej tra d y c ji” n . Jeśli naw et
dziejąca się teraźniejszość przeżyw a w strząsy, to
kształtujące ją m echanizm y są w m iarę stabilne;
stru k tu ry społeczne rozw ijają się ew olucyjnie, etap
osiągnięty jest progiem przyszłości. Tylko na tej
podstaw ie m ożna było konstruow ać ,,program odbu­
dow ania świadom ości narodow ej niejako od w e­
w n ątrz” . Od skonstruow ania nowego języka sym bo­
licznego, zakodow anych w nim wzorców zachow ań,
przeżyw ania i rozum ienia św iata.
„O m inięcie teraźniejszości — z pozoru podobne
do tego, jakie dokonało się w prozie „m itu dzieciń­
stw a”, poezji „m ałego liryzm u” (dom inow ały w nim
m otyw y krajobrazow e, w ątki życia rodzinnego) —
znaczyło w tej poezji zupełnie co innego. Form uło­
w ana przez K rzysztofa Gąsiorow skiego koncepcja
Od Gąsio-
„trzeciego człow ieka” 12 sytuow ała się nie tylko wo­
row skiego
do Eliadego bec indyw idualizm u pojętego jako w yzw olenie od
społecznych zobowiązań, ale także tych koncepcji,
któ re — respektując antynom ię ja — św iat (więc
także: jednostka — społeczeństwo) m iejsce poety
w idziały ponad tą zbiorowością. W idealnej utopii,
k tórą — niejako ponad program am i i realizacjam i
tego kręgu — m ożna nadbudow ać, panow ały p raw a
idealnego funkcjonalizm u; rzeczą po ety było sca­
lać, ale i rew elow ać w yobraźniow e — w sensie Elia-
dowskim — doświadczenia zbiorowości. Te zaś —
skoro zawsze punktem w yjścia i dojścia zarazem by ­
ła, chwyitna w doświadczeniu i przeżyciu, ale nie da­
jąca się zw erbalizow ać Całość — uniem ożliw iały
11 K. Gąsiorowski: Koniec czarnego poloneza.„Kultura” 1966
nr 41, s. 4.
12 K. Gąsiorowski: Trzeci człowiek. Uwagi o zaangażowaniu
poezji jako problemie artystycznym . W: Wobec własnego
czasu. Warszawa 1967, s. 98—102.
„TAK RZECZE D A M O N ..,
61
twórczość okolicznościową, jeśli rozum ieć ją będzie­
m y jako odpowiedź na incydenty „te raz ” . Chyba, że
zaczną one — co w prak ty ce oznaczało, że będą to
dośw iadczenia ty p u „progow ego” — funkcjonow ać
jako elem enty system u 13. Jeśli w tej poetyce mimo
w szystko pow stało tyle w ierszy ilustratorskich, oko­
licznościowych, to należą do niej jedynie z „ lite ry ” ,
nie „ducha” .
W okolicach roku 1968 ten zespół prześw iadczeń zo­
stanie zakw estionow any.

W tych latach sytuacja w tzw.


m łodej poezji nosi wszelkie sym ptom y przesilenia.
Dla A dam a Zagajew skiego na przykład m łoda poe­
zja jest, by przyw ołać ty tu ł znam iennej wczesnomo-
dernistycznej książki, „forpocztą ew olucji psychicz­
n e j” .
„Istnieją — pisze — zalążki nowego typu kultury. Myślę o
kulturze, którą niektórzy znudzeni publicyści nazywają po­
błażliwie «kulturą młodzieżową». Gdy przyjrzeć się jej struk­ Co pisali
turze okaże się, że różni się ona znacznie od poprzedniej, nie krakowscy
wytwarza m ianowicie zbanalizowanych odpowiedników. Jest publicyści?
przede wszystkim jednolita i nonkonformistyczna. (...) W łaś­
nie poezja jest tą dziedziną, w której budowa nowego ujęcia
świata jest najbardziej zaawansowana. (...) Tu zaczyna się
literatura rzeczywiście współczesna, literatura oddychająca
powietrzem jedynie realnego świata — tego, w którym ży­
jemy; tego, którego dotąd nie umieliśmy rozpoznać, nazwać
i przyswoić kulturze” u .

Je st to zbieżne z prześw iadczeniem M acieja Szybi-


sta:
„Pojawiło się pokolenie najnowsze, które wydoroślało w m o­
mencie, gdy napięcia społeczne stały się Chlebem powszed­

13 W ten sposób należy, sądzę, odczytywać wiersze tego typu


co Źródło mojego wieku wybuchło na wschodzie Krzysztofa
Gąsior owskiego.
1/*-: Zagajewski: op. cit.
ANDRZEJ K. W A S K IE W I C Z
62
nim. (...) Zasadniczym (...) problemem dla ow ej grupy po-
koleniowo-ideowej jest przywrócenie normalnych stosunków
między światem kultury i św iatem społecznym; m iędzy ar­
tystą a świadomością odbiorców, m iędzy szituką ,a prawdą
świata. (...) Ze wszystkich unieważnionych i odesłanych na
powrót do rekwizytorni czasu kategorii estetycznych pozo­
stała dla naszej sztuki (tylko jedna, na wpół tylko estetycz­
na — m ianowicie kategoria autentyczności <...) J e d y n y m re a l­
n y m i m a j ą c y m w alo r fa k tu d zia ła n iem i d e o w y m je s t p r z e ­
kraczanie f a ł s z y w e j a lt e r n a t y w y , n arzu can ej p r z e z zastaną
r z e c z y w is t o ś ć ” 15.

M ilczącym założeniem obu tych program ów jest


prześw iadczenie, że m om ent s ta rtu now ego pokole­
nia (przedział czasow y 1968— 1970) jest rów nocześ­
nie m om entem przesilenia społecznego. Z te j — dość
oczywistej — przesłanki w yciąga się jednak wniosek
m niej oczyw isty. Pom iędzy „okresem m inionym ” a
status quo nie istnieje przejście autom atyczne, doko­
n u jące się zm iany m ają c h a ra k te r przejścia w nową
jakość społeczną. Młode pokolenie jest w yrazicielem
progresyw nych tendencji pow stającej rzeczywistości.
Dopiero przyjęcie tej „przyszłościow ej” koncepcji
pozwala zrozum ieć in ten cje program ów najm ło d ­
szych.
Nie od rzeczy będzie zauw ażyć, że z podobnych za­
łożeń wychodziło także pokolenie „O rien tacji” . Róż­
nica wszakże znam ienna: „O rien tacja” postulat od­
m ienności form ułow ała na planie, pow iedzm y tak,
psychologicznym ; odm ienność doświadczeń pokole­
niow ych kształtow ała odm ienne s tru k tu ry psychicz­
ne, ta sam a odm ienność — na planie postulatów spo­
łecznych — pow odow ała konieczność przesunięcia
akcentów z k ry ty k i rzeczyw istości na jej konstruo­
Dygresja wanie. M ilczącym założeniem tego sposobu m yślenia
o latach było prześw iadczenie, że problem y poprzedników zo­
sześćdziesią­ sta ły przez nich rozstrzygnięte, w takim p rz y n a j­
tych
m niej stopniu, że u w aln iają następców od koniecz­
ności ponow nego ich podjęcia. P u n k te m w yjścia by­
ła osobowość, nie — rzeczyw istość. A raczej — rze-
15 M. .Szybist: O n o w ą sztu kę. „Student” 1972 nr 20, s. 11.
„TAK RZECZE D AM O N ...
63

czywistość obserw ow ana nie in statu nascendi, ale


poprzez analizę kształtow anej przez nią św iadom o­
ści. Ze s k u tk ó w w nioskow ano o przyczynach. I to
w łaśnie prześw iadczenie zostanie zakw estionow ane.
Zanegow ana zostanie m ianow icie możliwość wnios­
kow ania o rzeczyw istości poprzez analizę jej — in­
dyw idualnych — odbić. K ategoria „fałszyw ej św ia­
dom ości”, nie tylko fałszującej rzeczywistość, ale
także pro d u k u jącej pseudoproblem y, więc — kon­
stru u ją c e j pseudorzeczyw istość, stanie się w tych
program ach — w ich części negatyw nej — kategorią
kluczow ą.
L ite ra tu ra fun k cjo n u je w nich na zasadzie pars pro
toto. Można by pow iedzieć, że zawsze chodzi tu o coś
więcej niż tylko lite ra tu rę . W diagnozie sytuacji li­
terackiej k ry je się diagnoza sytuacji społecznej.
K ry ty k a lite ra tu ry zastanej odbywa się na dw u pod­
staw ow ych płaszczyznach. Z jednej strony oskarża
się ją o zdradę zobow iązań społecznych, z drugiej —
o zagubienie w rzeczyw istości. Rzeczywistość przed­
staw ioną k o n fro n tu je się z rzeczyw istością społeczną
la't sześćdziesiątych w idzianą z perspektyw y lat sie­
dem dziesiątych. J e st to to samo rozum owanie, któ­
re pozw alało poetom pokolenia K olum bów oskarżać
Znów
„A w angardę” o „beznadziejną ekw ilibrystykę in te ­ K olum bowie
le k tu a ln ą ” 16, o to, że nie sprostała rzeczywistości, oskarżają
nie p o trafiła przew idzieć w ypadków , uzbroić m oral­ Awangardę?
nie społeczeństw a. Ja k b y ponaw iając tam te zarzuty
pisze M aciej Szybist:

„Rok 1971 'zastał ich (scl. intelektualistów) nieprzygotowa­


nych i zdezorientowanych,uwikłanych w nieistniejące i nie­
istotne sprawy, obciążonych kompleksami, niezdolnych do
odegrania roli, jaką rzeczyw istość powierzyła im w swym
paradoksalnym,, okrutnym, lecz i wspainiałym teatrze” 17.

10 T. Gajcy: Ju ż nie p o tr z e b u je m y . „Sztuka i Naród” 1943


nr 11/12 (cyt. za: Z. Jastrzębski: L iteratura pokolenia w o je n ­
nego w o b e c d w u d zies to le cia . Warszawa 1969). •
17 Szybist:- O n o w ą sztukę...
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z 64

Nowa k u ltu ra ma powołać do istnienia now y system


w artości, stru k tu r, ma jednym słowem, rozpocząć
„budow ę nowego ujęcia św iata” .
Tym czasem, co spróbujem y udowodnić, jest a k u ra t
odw rotnie. Ruch poetycki przełom u lat sześćdziesią­
tych i siedem dziesiątych (tra k tu jem y go jako ele­
m ent ru ch u intelektualnego pokolenia) w y ra sta z
k u ltu ry zastanej. P rzew artościow uje ją, przem odelo-
w uje, zaświadcza jednak równocześnie ciągłość do­
świadczeń. Bez tru d u można bowiem zauw ażyć, że
w yłaniające się w twórczości m łodych tendencje m a ­
ją swe antycypacje w twórczości poprzedników . T ak­
że — tych bezpośrednich. Ew olucja twórczości Zbig­
niew a G órzańskiego od estetyzm u po groteskę z w y­
raźnym i, zwłaszcza w Czynnościach, elem entam i k a­
tastrofizm u, m ogłaby tu być w ażkim argum entem .
Ewolucja
G roteska nie jest nigdy bezinteresow na. P ojaw ia się
Górzańskiego...
wtedy, gdy rzeczywistość przestaje poddaw ać się r a ­
cjonalizacji, gdy ipodmiot nie p otrafi jej in te le k tu a l­
nie opanować. W tym sensie jest obroną przed a b su r­
dem. N ieprzypadkow o „O rien tacja”, jak niegdyś
„A w angarda”, była „pow ażna”, zdążała raczej w
kieru n k u patosu niż groteski. W poezji „A w angardy”
groteska pojaw iła się w tedy, gdy p ierw o tn y system
pojęć i w artości p rzestał przystaw ać do dziejącej się
rzeczywistości, gdy przestaw ała się mieścić w ram ach
system u. A nalogia nie jest, sądzę, fałszyw a. P o śred ­
nio w skazuje ona także na przyczynę dekom pozycji
system ów poetyckich: presja rzeczyw istości rozbija
kanon poetyki.
... i J. M arkie­ W twórczości Jarosław a M arkiewicza, egzem plifiku­
wicza jącej tu ekspresjonizujący odłam „nowej fali”, roz­
bijanie kanonu odbyw a się poprzez w prow adzenie w
system form uł-definicji nagich” elem entów rzeczy­
wistości. Te realia, frag m en ty zdarzeń nie tylko w e­
ry fik u ją praw dy ogólne, ale także tw orzą jedną do­
stępną poznaniu rzeczywistość. Jeśli w w ierszach,
k tóre realizują kanon, rzeczywistość była niejako re -
65 „TA K RZECZE D A M O N ...

stru k tu ra liz o w a n a , dostępna poznaniu tylko w tedy,


gdy jaw iła się nie jako zbiór, ale s tru k tu ra , któ ra
dom aga się „ przek ład u ” na — rów nie spójną —
s tru k tu rę poetycką, o ty le teraz (począwszy od tom u
P rzy sze d łem zapytać o własne imię czasu, k tó ry
tvnoszę) jaw i się jako m agm a. Na planie w iersza wy­
raża się to opozycją s tru k tu ry jednorodnej (choćby
tw o rzy ły ją antynom iczne napięcia) i s tru k tu ry he-
teronom icznej; także — s tru k tu ry zam kniętej
i s tr u k tu ry otw artej.
„Markiewicz — pisze Barańczak — wybrał ekapresjonizm,
będący w łaśnie stylem kontrastów, stylem kojarzącym w
sobie w alory i antywalory, patos i język codzienny, rytmikę
poetyckiego wersu z kadencjami ulicznego dialogu” 18.

W typow ym „o rien tacy jn y m ” w ierszu rzeczywistość


jaw iła się jako rezultat działań świadomości (istnieje
n a tyle, na ile jest przeżyw ana i w procesie m yślo­
w ym sprow adzana do całościujących form uł). Tu
istn ieje n a tyle, n a ile podmijot ją postrzega. W pierw ­
szym w ypadku dopiero świadom e działania podm iotu
n a d a ją w artość poszczególnym elem entom postrze­
ganej rzeczyw istości, w drugim — w artość ta przy­
sługuje im im m anentnie. W pierw szym w ypadku n a­
cisk położony jest na aktyw ność poznawczą podm io­
tu, zdolność intelektualnego lu b „w yobraźniow ego”
opanow ania rzeczywistości, w drugim dom inuje ży­
wioł rzeczyw istości.
W tw órczości R yszarda K rynickiego, któ ra egzem ­
p lifik u je lingw istyczny odłam „nowej fali”, m echa­
nizm ew olucji jest podobny. Jeśli pierwrsze wiersze
— w sw ych Peiperow skich odw ołaniach — przyw oły­
w ały realizacje z okresu Ż y w y c h linii i „poem atu
rozkw itającego” , nowe — odw ołają się do s tru k tu r Akt
K roniki dnia. Jeśli w pierw szych w ierszach (z A k tu urodzenia
urodzenia) pu n k tem odniesienia jest porządek języ­ i Podróż
ka natu raln eg o , to w późniejszych jego m iejsce zaj­ pośmiertna

18 S. Barańczak: Stałość i ruch. W: S. Barańczak: Nieufni


i zadufani. Wrocław 197*1, s. 172.

5
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
66

m ą w yspecjalizow ane kody językow e, język gazeto­


wego kom unikatu przede w szystkim . Tam punktem
odniesienia było językow e u n ive rsu m — tu język słu­
żebny wobec m echanizm ów zagrażających wolności
jednostek. Obok tego pojaw ią się w iersze (np. Pod­
róż pośmiertna) ukazujące płynną „m agm ow atą”
s tru k tu rę rzeczyw istości, w idzianej już nie przez
m edium języka, ale tak ja k dostępna jest oglądowi,
in statu nascendi. Są to, by przyw ołać znam ienną
autodefinicję, realizacje, w któ ry ch „żywioł Rzeczy­
wistości (...) p anuje nad żywiołem P o ety k i” 19.
Zdanie to, sądzę, m ożna odnieść do znacznej części
poetów „now ej fa li”. Poeci g rupy „T eraz” piszą:
„Chcemy tworzyć poezję rzeczywistości, a nie dokonywać to­
talnej poetyzacji świata (...) poezją ingerujem y w konkretną
rzeczy w istość” 20.

M ówią więc o tym sam ym , co Leszek Szaruga sfor­


m ułow ał w w ierszu Ulotki w zdanie-hasło: „rozrzu­
ciłbym ten w iersz w tłu m ” . To zrów nanie „w iersza”
i „u lo tk i” jest podw ójnie znam ienne. Po pierw sze
dlatego, że obu przypisuje to samo działanie, po d ru ­
gie dlatego, że (odwołując się do znaczeń, jakie w ią­
żemy ze słowem „u lo tk a”) sy tu u je poetę w opozycji
do praw d oficjalnych i — co okaże się w ażne dla dal­
szych rozw ażań — przyw ołuje ethos rew olucjonisty.
Rewolucyjne G dy Adam Zagajew ski pisze „jestem krótkow idzem ,
paradoksy m ogłem zostać tylko intelig en tem ” , odczytujem y to
nie tylko jako ironiczny k o m entarz do system u w a r­
tości preferow anych często przez publicystykę la t
sześćdziesiątych, ale także — usytuow anie się w o­
bec niej w opozycji. O tym , że zrów nanie sta tu su
poety i statu su rew olucjonisty jest w tych w ierszach
milcząco p rzy jęty m założeniem dowodzą także licz­
ne m otyw y „znudzonych ludzi w skórzanych płasz­
czach” , „podkutych podeszew i policyjnych w ilczu­

li; Krynicki: op. cit.


20 Posłowie. W: Teraz. Suplement do: Kronika kulturalna
ZSP. Warszawa 1972, s. 28.
„TAK RZECZE D A M O N ...”
67

ró w ” , „dym iącej na betonie k rw i” , „lam p św iecących


prosto w oczy” , „cierpliw ego spisyw ania zeznań” ,
„p rzesłuchiw ań” ... Ethos rew olucjonisty jest jednak
m oralnie podejrzany w sytuacji, gdy podmiot, b u n ­
tu ją c się przeciw rzeczyw istości, funkcjonuje w ra ­
m ach jej m echanizm ów . Paradoks polega na tym , że
o słuszności jego p u n k tu w idzenia najlepiej zaśw iad­
cza fa k t odebrania m u praw a głosu. Przypadek od­
w rotny: dopuszczenie do głosu oznaczałoby przyzna­
nie m u m iejsca w system ie.
In n y blok poezji g ru p y „T eraz” stanow ią liczne,
w iersze o Ju liu szu Cezarze, m łodym M arksie, K ro-
potkinie, A ngeli Devis, W iliam ie Schroederze, „w y­
padkach na uniw ersytecie stanow ym w K e n t” ... Me­
chanizm jest tu podobny do tego ze znanego w iersza
H e rb e rta Powrót prokonsula. Pojaw ia się często ka­
m uflaż historyczny. Rozw iązanie to zdarzało się w
pierw szym okresie twórczości pokolenia „W spółczes­
ności” . Polegało na tym , że opisyw aną sytuację po­
zbawiało się odw ołań do status quo (tendencja uni-
w ersalizująca), albo konstruow ało tak, że przestaw a­
ła egzem plifikow ać społeczne praw idłowości, a sta­
w ała się opisem w yizolow anych faktów , podbudo­
w anym dodatkow o „pozytyw nym w ydźw iękiem ”
(sygnalizow any wyżej „ b u n t na kolanach”). Teraz
jednak to rozw iązanie nie wchodziło — o przyczy­
nach potem — w grę. W tej grupie w ierszy w idział­
bym także liczne 'teksty (Bjereżina czy Jask u ły np.) Ruch
poetycki
w ykorzystujące m otyw „w ygnania”, „em igracji” ,
młodej
„podróży” . S ta tu s „w ygnańca” pozostaje w ścisłym Łodzi
związku z sygnalizow aną w yżej postaw ą. Ew olucje
m otyw u — od „w ykorzenienia z k u ltu ry ” do w yłą­
czenia z żyoia społecznego — są znam ienne dla an a­
lizow anych w tym szkicu przem ian postaw . Paradoks
sytuacji m łodego poety polegał na tym , że tolero­
w any jest b u n t to taln y ( w tej w ersji jaką reprezen­
tu ją np. u tw o ry H ołuja). W szystko to czyni uzasad­
nionym prześw iadczenie, że by podjąć tem at a k tu a l­
ny, poeta odwoływać się m usiał do... A rachne w p a ją ­
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
68

ka przem ienionej, by przyw ołać p rzy k ła d znanego


w iersza GrochoW iaka. Że nie jest to dom niem anie
tylko, św iadczy deb iu tan ck i tom S tan isław a S tab ry
(Requiem), p rez e n tu ją c y w cale obfity re p e rtu a r „m a­
sek ochronnych” .

B u n t pokolenia „W spółczesno­
ści” był — z a ry z y k u jm y to p arad o k saln e określenie
— buntem oficjalnym . Sankcjonow ała go społeczna
p rak ty k a la t 1956— 1957, był odpow iedzią nie tylko
na n a stro je społeczne, ale był także zgodny z kie­
runkam i p rogram ow ania życia społecznego. Tu, jak
m ożna sądzić, k ry je się źródło tego, że pokolenie to
zdołało bardzo szybko w ytw orzyć w łasne insty tu cje
Dawniej w postaci czasopism, im prez, zjazdów, „w ejść na ry ­
służebne: n e k ” . W la ta c h 1956— 19(57 dysponow ało siecią ośrod­
bunt d ków k ształtu jący ch opinię. To dopiero po p a ru latach
ilustracja
ich rozwój zostanie zaham ow any. Zgodność m iędzy
bu n tem m łodej lite r a tu r y (pom ijam tu jego e k stre ­
m alne w e rsje w ro d zaju poezji B ursy) a kierunkam i
oficjalnej polityki był szansą, ale i źródłem słabości
tej poezji. Ew oluow ała o n a w raz z p ra k ty k ą spo­
łeczną. Jeśli chciała iść w innym kieru n k u , chroniła
się w alegoryczność. P ra k ty k a B ry lla i np. Drozdow ­
skiego w skazuje jednak, że — jeśli chciała być n a ­
dal „poezją o fic jaln ą ” — ew oluow ała od służebnego
bu n tu ku służebnej ilu stracji.
Pod tym w zględem sy tu a c ja m łodej poezji różni się
diam etralnie. Je j b u n t pozbaw iony jest oficjalnych
sankcji. A tm osferze „w ieców ” przeciw staw ia atm o­
sferę „p rzesłu ch ań ” . Co jed n ak w ażniejsze — incy­
dentalnem u w idzeniu zjaw isk przeciw staw ia w idze­
nie procesualne. Rzeczyw istość jaw i się nie jako ciąg
luźno z sobą pow iązanych elem entów , ale jako p ro ­
ces, łańcuch p rzyczyn i skutków . J a k w sły n n y m
fragm encie K roniki dnia:
Autor atakuje Literackich krytyków
„TAK RZECZE D A M O N ..,
69
za to, że nie widzą ścisłej zależności
m iędzy naszą poezją a naszym bilansem handlowym.

Zobaczyć te zależności to znaczy przeciw staw ić się


w idzeniu poszczególnych fak tó w w izolacji. Znaczy
to — zobaczyć k u ltu rę i życie społeczne jako całość.
W ykryć ich d eterm inanty. W ówczas każdy sprzeciw
wobec status quo będzie czym ś w ięcej niż buntem ,
będzie m ianowicie bu n tem w im ię pew nej w izji spo­
łecznej, k tó ra — m niejsza w tej chw ili o to, czy w
pełni w y artykułow ana w w ierszu — uzasadnia wszel­
kie działania podm iotu. W ty m ujęciu poezja staje
się czymś w ięcej niż ty lk o lite ra tu rą , elem entem
szerszej całości, nazw ijm y ją „ru ch em k u ltu ro w y m ” .
N ieprzypadkow o użyty tu został term in obciążony
w ielością znaczeń. Jeśli jed n ak uw ażnie przyjrzeć
się działalności poetów z k ręg u g ru p y „T eraz”, to —
w zakresie am bicji, rozległości dążeń — przypom i­
n a ją te, k tó re określały in te le k tu a ln ą działalność
g rupy „Sztuka i N aród” 21. N iezróżnicow ana — w
opisie k ry ty k i — m agm a „m łodej poezji” , „nowej
fali” , w k tórej zgodnie w spółżyją ze sobą poezje tak
różne — jak np. B arańczaka i Milczę w skiego-B runo,
Zagajew skiego i W ojaczka — rozpadnie się na kilka
różnych całości. K ry teriu m podziału stanow ić bę­
Różne
dzie, odm ienne za każdym razem , w idzenie fu n kc ji
funkcje
poezji. Dopiero z tej p ersp e k ty w y m ożna zobaczyć, poezji
że próby aneksji do „now ej fa li” tw órczości poetów
generacji poprzedniej są bezzasadne. Twórczość np.
Janusza Stycznia o w iele pełniej da się w y in te rp re ­
tować w kontekście założeń „O rie n tac ji” niż grupy
„T eraz”. Podobnie jest z tw órczością Jerzego Gó­
rzańskiego czy Jarosław a M arkiew icza. We w szyst­
kich tych realizacjach akcent pada bow iem na auto­
teliczne zobowiązania poezji, podczas gdy twórczość
Adam a Zagajew skiego np. da się w łaściw ie w y in ter­

21 Uprzedzając zarzuty: analogia ta inie dotyczy postulatów


natury społecznej i politycznej, idzie o zakres ambicji, „tech­
nologię” raczej niż idee.
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
70

pretow ać tylko w tedy, jeśli w łączym y ją w krąg „ ru ­


chu k u ltu ro w eg o ” .
„Chaos nowego zm ieniającego się świata — pisze — jest
trudny do opanowania przez skupiony w ysiłek pisarza. Sam
pisarz zresztą nie tworzy wartości, które m iałby potem na­
rzucać rzeczyw istości — jest on niebagatelnym pośrednikiem
w procesie ich przekazywania i narastania, w procesie hiper-
bolizacji już istniejącej m aterii życia. Literatura musi tu
współpracować z hum anistyką i ze w szystkim i dziedzinami
kultury. U chw ycenie i opanow anie rzeczywistości jest zada­
niem rów nie trudnym i równie niezbędnym do osiągnięcia
przez w szystkie regiony kultury. Jest to akcja pomocy dla
człowieka zagubionego w ruchomym uniwersum faktów
i wartości — akcja wytw arzania siatki współrzędnych,
kształtujących żyw ioł rzeczyw istości” 22.

Literatura L ite ra tu rz e w tym p rogram ie przypada rola „eks­


— ekspert
p e rta m oralnego” .
moralny
„W pew nych wypadkach — pisze Zagajewski — głoszenie
programu pozytywnego bez towarzyszącej mu refleksji kry­
tycznej jest hipokryzją. (...) Literatura (...) musi zacząć od
oczyszczania pola, od krytyki postaw dwuznacznych, w ogóle
od krytyki pozoru, którego na razie nie można odróżnić od
wartości rzeczyw lstych”

Ów po stu lat „nieufności”, d y rek ty w a w ery fik acji


w spólne są w iększości program ów . W spólne jest im
także prześw iadczenie, że rzeczyw istość jest zawsze
uprzednia wobec lite ra tu ry , a jej zadania sprow a­
dzają się do w e ry fik a c ji i przekazu w artości w y p ra ­
cow anych na innych polach ludzkiej aktyw ności.
Istn ieje w praw dzie taka sfera ludzkich doznań, o
któ rej w sposób w iarogodny można mówić tylko ję ­
zykiem sztuki. P ra w d y jednak, k tó re w języku
sztuki (lite ratu ry ) fo rm ułujem y, uzupełniają jedynie
p raw d y n au k i i k u ltu ry i — jak one — w ery fik o ­
w alne są przez p ra k ty k ę społeczną.
J a k się zdaje, to w łaśnie rozum ienie zadań poezji

22 A. Zagajewski: Czego chcą młodzi? „Życie Literackie”


1971 nr 22, s. 10.
23 I b id em .
71 „TAK RZECZE D A M O N ...”

odróżnia zdecydow anie dokonania „now ej fa li” od


twórczości „O rien tacji” . B ardziej niż — m ylące w
gruncie rzeczy — opozycje typu: klasycyzm -rom an-
tyzm , praw da-zafałszow anie, zaangażow anie-nieza-
angażow anie... J e st to bow iem przeciw staw ienie
dw óch rodzajów nadziei: w ia ry w ocalającą moc lite ­
ra tu ry , w jej zdolność w yprzedzania 'rzeczywistości,
zdolności in teg ru jące (w ty m ujęciu jaw i się jako
zdolność stw arzania po n ad in d y w id u aln y ch więzi,
tak odczytuję zdanie G ąsiorow skiego o konieczności
w ytw orzenia now ych „stały ch w yobrażeniow ych”)
i w iary w intelekt. Z arów no w koncepcji B arańcza­
ka, jak i Zagajew skiego m niej idzie o to, b y rzeczy­
wistość przeżyć, bardziej o to, by ją rozpoznać i in ­
telektualnie opanować. W pierw szym w y padku lite ­
ra tu ra jaw i się jako n ieredukow alna dziedzina dzia­
łalności ludzkiej, potrzebna n ie dlatego, że uzupeł­
nia tę wiedzę, jaką dostarcza nauka i p ra k ty k a spo­
łeczna, ale dlatego, że w przeciw ieństw ie do n a u ­
ki, k tó ra dostarcza w iedzy jedynie praw dopodobnej,
oferu je nam oczywistość, to, co m a w ystarczać (jest
więc w sw ym c h arak terze zbliżona raczej do m itu
niż wiedzy racjonalnej). W drugim — pom iędzy po­
znaniem naukow ym a poznaniem poetyckim istnieje
— intencjonalnie — przejście ciągłe. Je śli w p ierw ­
szym w ypadku idzie o odnalezienie m iejsca podm iotu
wobec Rzeczywistości, w drugim : m iejsca podm iotu
w śród zjaw isk społecznych. W pierw szym w ypadku
idzie o sposób istnienia podm iotu, w drugim — o re ­
lacje wobec zjaw isk społecznych. W pierw szym w y ­
padku poezja pretendow ać będzie do roli narzędzia
poznania, w drugim — do fu n k cji in stru m e n tu k ry ­
tyki społecznej...
Rozróżnienie to — p rzy jm u ją c term inologię B łoń­ Biiżej
skiego 24 — da się opisać jako opozycja „m odelu Miłosza
P rzybosia” i „m odelu M iłosza” . Z fu n k cji p ro je k tu ­

24 J. Błoński: „Miesięcznik Literacki” 1974 nr 1, 39— 44.


ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
72

jącej ak cen t przeniesiony został na w eryfikująco-


-sum ujące fu n k cje poezji. Z istnienia w ew nątrz ję ­
zyka na istn ien ie w ew n ątrz — św iata (rozum ianego
jako praxis). Z zobowiązań w ew nątrzpoetyckich na
zobow iązania wobec rzeczyw istości społecznej tu i te­
raz.
Poezja lingw istyczna, k tó ra w k o n stru k c ji B łońskie­
go zn ajd u je się w k ręg u „m odelu P rzybosia” , znaj­
dzie się w ten sposób w k ręgu „m odelu M iłosza” .
P rzy n ajm n iej ta jej w ersja, k tó rą realizuje B arań ­
czak i — w pew nym sensie — także K rynicki. D y­
rek ty w ą działania jest tu p o stu la t w eryfikacji. Poeta
nie tyle defin iu je rzeczyw istość, ile in te rp re tu je już
istniejące oglądy rzeczyw istości.
M etody tej w ery fik acji pozw alają m ówić o dwóch za­
sadniczych typach poezji „now ej fa li” . W pierw szym
w ypadku w ery fik a to re m jest zbiór norm języko­
w ych (np. B arańczak), w drugim : p ra k ty k a społecz­
na (np. Zagajew ski).
W realizacjach ty p u w ierszy K o m h a u sera oba m o­
dele u legają kontam inacji. Dwa pozornie sprzeczne
Odkłamać postulaty: „odkłam ać języ k ” i „m ów ić w p ro st” ule­
język gają połączeniu. Diagnoza sytuacji kom unikacyjnej
i m ówić
wprost
n akłada się na w ery fik ację języka. P rz y czym nie jest
to — ja k w e w czesnych realizacjach poezji lingw i­
stycznej — język zastany, ale ten, którego kanon do­
piero się kształtu je. T w orzenie się stereotypów ję ­
zykow ych („druga zm iana”, „w ydłużenie d y stansu”,
„sztafeta pokoleń” ) zostaje uchw ycone in statu nas-
c endi.
N akładanie się poetyk, ich kontam inacja jest zjaw i­
skiem dla m łodej poezji typow ym . T endencja ling­
w istyczna w stanie czystym realizow ana jest przez
niew ielu stosunkow o poetów . 'Niewielu też realizuje
p o stu lat „m ów ienia w p ro st” . A le też odm ienność
,,nowej fa li” nie polega n a odm ienności poetyk, n a
odm ienności postaw y przede w szystkim .
W poezji tej — pisze Tadeusz Nyczek — „zawsze będzie cho­
dziło o to samo: o danie wyrazu niepokojom czasu, w któ­
,T A K RZECZE D A M O N ..."
73
rym żyjemy. O m anifestację czuwającej świadom ości, o rea­
gowanie na punkty zapalne, o stałą podejrzliwość wobec
świata, który można ujarzmić tylko wtedy, gdy pilnuje się
każdego jego posunięcia, każdego kroku” 25.

J e s t to pro g ram m ożliw y do realizacji i realizow any


— w krańcow o różnych poetykach. W ty m sensie
„now a fa la ” jest k o n ty n u ac ją poetyk zastanych.
Twórczość, pow iedzm y, Jack a Bierezina, więcej łą ­
czy z H e rb e rte m niż Zagajew skim , S tan isław S tabro
bliższy jest neoklasykom niż np. R yszardow i K ry n i­
ckiem u. P rz y k ła d y m ożna by mnożyć. „N ow ą falę” ,
sądzę, należałoby więc traktow ać, u ży jm y tego n ie ­
zbyt zręcznego rozróżnienia, nie tyle jako propozycję
poetyki, co światopoglądu. Je j am bicje są odm ienne
od dążenia do stw orzenia nowego m odelu w iersza,
now ych „sposobów poetyckich” . I w tym także, raz
jeszcze p rzyw ołajm y tę opozycję, bliżsi są „m odelo­
w i M iłosza” niż „m odelowi P rzybosia” . Propozycja
C ytow ana diagnoza W yki pośrednio zaw iera także światopoglądu
odpowiedź na pytanie: dlaczego na dziejącą się rze­
czyw istość ci w łaśnie poeci zareagow ali najm ocniej.
Dlaczego, m im o licznych odwołań historycznych, ja ­
ko próg teraźniejszości p rzy jęli w ydarzenia la t 1968
— 1970. „Teraz, kiedy się obudziłem ” , tera z „kiedy
w racam z w ak acji”, pisze Ju lia n K ornhauser. A w
innym w ierszu:
Mamy wszystko: stadiony
na których z naszych
wysportowanych ciał układamy
piastowskiego orła zwróconego
na zachód, szkoły, w których
uczymy się na pamięć opisów
litewskiej przyrody i anioła
stróża nocnego z opaską ORMO
na rękawie, który jedno skrzydło
utracił na w ojnie światowej
J e st to ta sam a sytuacja, co w opisie W yki. Pokole­
nie, dla którego rzeczyw istość poprzedzająca w yda-
25 T. Nyczek: Młoda poezja: socjologia zjawiska. „Student”
1972 nr 13, s. 11.
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
74

rżenia stanow iące jego przeżycie pokoleniowe, jest


jed y n y m pu n k tem odniesień. I któ re nagle z przed­
m iotu historii m iało szanse stać się jej podm iotem .
M it P aździernika w kształtow aniu się świadom ości
tego pokolenia odegrał rolę kluczow ą. Dośw iadczenia
lat sześćdziesiątych były rzutow ane w przyszłość, ja ­
ko alte rn a ty w a , do zrealizow ania której nie można
dopuścić. W tym w łaśnie należy widzieć przyczynę
fak tu , że poezja ta, która na początku podejm ow ała
k ry ty k ę stanu poprzedzającego przeżycie pokolenio­
we, ty m i sam ym i kategoriam i sądzi dziejącą się rze­
czywistość. Je j bunt, zacytujm y K ornhausera,
„Ma trzy oblicza: 1) uderza w konwenans poznawczy i ar­
tystyczny, 2) kompromituje przez ironiczny grymas zjawiska
współczesnej cyw ilizacji, 3) wyraża sprzeciw wobec ustalo­
nych norm, zawierzając własnem u potencjałowi duchow e­
m u” x .

T eoretycy tego pokolenia często pow ołują się na X I


tezę o Feuerbachu, praw ie rów nie często, jak na tr a ­
Oblicza dycje ekspresjonistyczne. P ro g ra m y — i realizacje
buntu — szczegółowi) określają, jakim św iat nie powinien
być, w zakresie postulatów pozytyw nych proponują
jed n a k utopię społeczną, nie różną od tej, ja k ą b u ­
dow ał krąg „ O rien tacji” : „czysty obraz Rzeczyw i­
stości” , „p raw d a” , „uczciwość” . Być może należy
w tym widzieć rom antyczny m aksym alizm ? Być mo­
że — na co w skazyw ałyby koncepcje w rodzaju „neo-
K atastrofizm u” S ta b ry — także bezradność, uciecz­
kę w utopię? Je j nadzieje, na innym polu, zm ierzają
do tego samego, co k rył w sobie postulat „odbudo­
w ania św iadom ości narodow ej” niejako od w ew nątrz.
Pisze Adam Zagajew ski:
„Młoda poezja jest czymś znaczinie więcej niż tylko zbiorem
prób młodzieńczych, ekspresją kilku indywidualności. Jest
ona ściśniętym, zw iniętym organizmem zawierającym w so­
bie geny tego w szystkiego, co składa się na kompletną struk­

26 Kornhauser: op. cit.


„TA K RZECZE D AM O N ...
75
turę kultury. (...) Jest w niej ukryty charakterystyczny dla
niej i tylko dla niej sposób widzenia i myślenia, napięcie
przenikające ją i kształtujące jej wygląd, jest w niej ek s­
presja pew nej postawy, która może się przenieść do innych
dziedzin kultury. «Młoda poezja» jest samodzielną republi­
ką kultury, jest gabinetem cieni, propozycją nowego odczu­
wania i nowego m yślenia. Poezja spełnia się najszybciej, za­
powiada więcej niż może dotrzymać, ale jest — czy może
być — początkiem ruchu który swe ujście znajduje poza
poezją, w kulturze, w ludzkich postawach, w etosie życia” 27.

P aradoks sy tu acji pokolenia polegał także i na tym ,


że jedynym przeciw nikiem , z k tó ry m w alczyła — i
k tó ry z n ią w alczył — był k rąg „ O rien tacji” . K ry ­
ty k a ailbo m ilczała, albo aprobow ała. Z nam ienna
w ypow iedź K rzysztofa Nowickiego niech będzie tu
przykładem :
„Bądźmy jednak dobrej m yśli. Zaprezentowane m ożliwości,
ich rozmaitość, brak zgody w środowisku wstępujących au­
torów — zapowiadają porę dojrzałości. W szystko wskazuje
na to, że jednak w kręgu poetów, którzy zadebiutowali w
prasie i książkami lat sześćdziesiątych, urodzi się nowe zja­
w isko” 28.

N iebezpieczeństw o tej pow szechnej nieom al akcep­


Bągatelizacja
tacji, polega nie tylko na tym , że ak cep tu je się zm ia­ zmiany
nę w arty, ale że bagatelizuje się jej wagę. Cóż bo­ warty
w iem sądzić o k ry ty k ach , k tó rz y chw alą m łodych za
to, że sprzeciw iają się tej litera tu rz e , któ rą w łaśnie
lansow ali? B u n t tej poezji, sądzę, odczytuje się jako
spełnienie tej szansy, któ rą zaprzepaściło pokolenie
„W spółczesności” . Tym czasem , co szkic ten sta ra się
wykazać, kieru n ek przew artościow ań, rodzaje n a ­
dziei są zgoła odm ienne. To, co tam ty m postulatom
w ydaje się być najbliższe („now y ro m an ty zm ” U r-
bankow skiego-Tom aszkiew icza), m a dla tej poezji

27 A. Zagajewski: C z y „ O rien ta cja ” w ogóle istniała? W:


„ O rien tacja”. S u p le m e n t do 12 n u m e r ó w . Warszawa 1973,
s. 55.
28 K. Nawlekli: S e n ty m e n t i d o k tr yn a . „Poezja” il971 nr 12,
s. 42.
ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z 76

znaczenie m arginalne, rozgryw a się na jej p e ry fe ­


riach.

W okolicach lat 1968— 1970


b u n t m łodej lite ra tu ry nie był zjaw iskiem izolowa­
nym . Znam ienna polaryzacja stanow isk nastąpiła
także w twórczości autorów starszych (np. W iktora
W oroszylskiego). Podobne przem iany n astąp iły także
w twórczości pisarzy znajdujących się u progu d o j­
rzałości. F aktem jest jednak, że w łaśnie w „m łodej
k u ltu rz e ” (włączyć tu bow iem należy także dążenia
tw órców teatró w studenckich, m łodych plastyków ,
filmowców, także — publicystów czasopism stu d e n ­
ckich) dążenia te zostały w y artykułow ane stosunko­
wo najpełniej. W tym sensie m łoda poezja może być
p otraktow ana jako ta dziedzina twórczości, w której
— w stopniu najw iększym — m ożna odczytać kie­
ru n ek przew artościow ań k u ltu ry zastanej, zastanych
s tru k tu r społecznych.
U progu lat siedem dziesiątych kształtow ać się zaczę­
ły dwa ośrodki skupiające m łodych pisarzy. Jednym
z nich była grupa skupiona wokół „Nowego W yra­
Dwa zu”, kierow ana przez ludzi w życiu literackim uczest­
ośrodka niczących od kilku już lat i za stan tego życia —
przynajm niej w tym w ycinku, k tó ry dotyczył m ło­
dej lite ra tu ry — w części odpow iedzialnych. D rugim
—■ zespół „M łodej K u ltu ry ” — składający się w
większości z rep rezen tan tó w w stępującego pokolenia.
Przygotow yw any k w a rta ln ik zm ienił się w dodatek
do „ S tu d en ta ”, k tó ry upadł po trzech num erach. „No­
w y W yraz” stał się m onopolistą. Ze w szystkim i kon­
sekw encjam i tego stanu rzeczy. W połączeniu z syg­
nalizow aną uprzednio sy tu acją — pozornej — akcep­
tacji poczynań m łodych spraw ia to, że polem iki w o­
kół młodej lite ra tu ry przekształcają się w spory w e­
w nętrzne, program y nie podlegają w eryfikacji. J e st
„TA K RZECZE D A M O N ..,
77

to, by tak rzec, stan oczekiw ania, w któ ry m m iędzy­


pokoleniow e spory ulegają „zaw ieszeniu” lub w y ­
czerp u ją się w m arginalnych utarczkach. Publikow a­
ne w Suplem encie do „O rien tacji” (1973) w ypow ie­
dzi m łodych sygnalizują, że spór, k tó ry toczyli z bez­
pośrednim i przeciw nikam i, wchodzi w nową, m niej
ostrą, fazę; negacja ustępuje na korzyść w eryfikacji.
Je d y n y m na dobrą spraw ę znaczącym głosem o sta t­
niego okresu jest szkic Adam a Zagajew skiego W a l­
ka kon k re tu z sym bolem 29 podejm ujący spór z po­
przednikam i na gruncie przez nich sform ułow anym :
sta rc ia „nom inalistycznej” i „realistycznej” koncep­
cji lite ra tu ry , lite ra tu ry kon k retu i w ielkich pow -
szechników. J e st to obrona litera tu ry , k tó ra „broni
nieskończonej realności ludzi, m iejsc, zdarzeń i m y­
ś li” .
W ielokrotnie w tym szkicu sygnalizow any problem
„zm iany w a rty ” wym aga, sądzę, uzupełnień. Ja k się
bow iem zdaje, m am y tu do czynienia z dw ojakiego
typu zm ianam i w sytuacji zastanej: ijedna z nich
w iąże się z w ystąpieniem nowego pokolenia (pisarze
urodzeni po roku 19<45, debiutujący w okolicach l?t
Szukanie
1968— 1970), druga — ze zm ianą hierarchii wartości,
innej
poszukiw aniem nowego system u odwołań. Istnieje tradycji
np. analogia m iędzy tym sposobem odczytania tra d y ­
cji rom antycznej, z jakim m am y do czynienia w
twórczości najm łodszych, a tym jaki p rezen tu je w
sw ych now ych pracach krytycznych A ndrzej K ijow ­
ski. W tym ciągu przew artościow ań należałoby też
zlokalizować „m łodopolskie” szkice Tomasza B u r­
ka. Pod w ielom a w zględam i jest to przełom (myślę
o k ieru n k u rew indykacji tradycji) rów^nie rad y k a l­
ny, jak ten z roku 1956. Jeśli wówczas odzyskano dla
świadomości pow szechnej tradycję aw angardow ych
ruchów literackich dwudziestolecia, dziś rew in d y k u ­
je się w artości z przełom u stuleci. Je śli wówczas
istn iała sw oista zgodność m iędzy rew izją trad y cji

29 „Nawy Wyraz” 1973 nr 9, is. 52—69.


ANDRZEJ K. W A SK IE W IC Z
78

podjętą przez „szkołę w arszaw ską” (J. Sław iński, M.


Głowiński, J. M aciejewski) a dążeniam i m łodych
wówczas poetów, podobna zgodność istn ieje także i
dziś; m yślę tu przede w szystkim o nasilaniu się ten ­
dencji ekspresjonistycznych (czy: ekspresjonizują-
cych). Rów nie znam ienne będzie tu przesunięcie
akcentów (przy rew indykacji rozw iązań dw udziesto­
lecia) z „czystej” A w angardy (realizacje z okresu
„Z w rotnicy”) na realizacje lat trzydziestych. Na­
w et P eiper jest dla m łodych poetów przede w szyst­
kim autorem Kroniki dnia...
Czy rysującą się tendencję należy nazwać, p rzy jm u ­
jąc sform ułow ania program ow e, pow tarzające się
w różnych w ersjach w znacznej części d eklaracji —
tendencją „rom antyczną”? B untem kw iatów p rze­
ciw sw ym korzeniom , by przyw ołać określenie Brzo­
Jaka zowskiego, czy też postaw ą, któ rą postulow ał B ro­
postawa? niew ski w zdaniu o „dynam itardach sum ień, m arzeń
recydyw istach”? Postaw ą aktyw istyczną czy kw ie-
tystycznym narcyzm em ? Czy raczej specyficzną —
bo dokonyw aną w sferze idei — „pracą u podstaw ” ?
K ontestacją czy program ow aniem nowej — postulo­
w anej — rzeczywistości? Nie jest to tylko reto ry cz­
ne m nożenie pytań. Form uła, któ rą w m iejsce p rz y ­
w oływ anych na w stępie, proponuje Zagajew ski jest
kusząca: lite ra tu ra „św iatopoglądu dram atycznego”,
św iatopoglądu, k tó ry „nie zawęża swego obrazu rze ­
czywistości, gotów jest m odyfikow ać swój sąd o św ie-
cie, zależnie od zm ian w nim zachodzących, je s t
o tw arty na nowość, na k o n k ret” 30. P ostaw a ta —
przyznajm y — jest do odczytania w większości n a j­
am bitniejszych realizacji. Zdanie o konkrecie będzie
jednak odczytane właściw ie tylko w tedy, gdy p rz y j­
m iem y, że odnosi się ono nie tyle do izolowanego fa k ­
tu, ile do jego m iejsca w system ie. Poezję tę in te re ­
suje nie tyle to, czym jest — sam w sobie — ów
konkret, ile — jak się ma do stru k tu ry .

30 I b i d e m , s. 69.
„TAK RZECZE D A M O N ...”
79

„Św iatopogląd d ram aty czn y ” w tym ujęciu jest


u w rażliw ieniem na dialektykę rzeczywistości, tr a k ­
tu je ją jako proces, nie stan. Je st to lite ra tu ra proce-
sualnego w idzenia zjaw isk, w e w szystkich ich uw a­
runkow aniach i konsekw encjach.
J e s t — czy raczej: staje się? Jed n o lity z pozoru orga­
nizm „m łodej poezji” ulega rozw arstw ieniu, n astę­
p u je polaryzacja stanow isk. D okonana tu rek o n stru k ­
c ja p o sta w y zatrzym uje się na m omencie, gdy moż­
na jeszcze mówić o — w zględnej — jedności. Jedno­
ści św iatopoglądów raczej niż poetyk. Co jednak —
o p eru jąc już k onkretnym m ateriałem — należałoby
udowodnić.
I jeszcze jedna m yśl, pozornie odległa od naszych
rozw ażań, dotyczy bowiem m uzyki. P laton tw ierdzi,
że nigdy nie zm ienia się styl w m uzyce bez zm ian w
spraw ach politycznych. „Tak m ówi Damon, a ja m u
w ierzę” .^

V, X I 1972 — X 1973

You might also like