Professional Documents
Culture Documents
KuszÄ Ca Pomyå Ka - Vi Keeland
KuszÄ Ca Pomyå Ka - Vi Keeland
Przewróciłam oczami.
– Jestem tu z Avą.
– Och. Z Avą. To wszystko wyjaśnia.
– Jesteś niemożliwy.
– Poczekaj. – Złapał mnie za ramię i znowu zatrzymał. – Czy mogę cię
o coś zapytać?
– O co?
– Jasne. Oczywiście.
Wzięłam ją pod ramię, żeby się nie potknęła. Po kilku krokach uniosłam
głowę i zobaczyłam Żonatego Faceta stojącego przy tylnym wyjściu.
Prychnęła.
Kiedy wcześniej powiedziała mi, że jej były właśnie wszedł do baru, gdy
wskazała w stronę drzwi, widziałam przy nich tylko mężczyznę w niebieskiej
koszuli.
Skoro nie mogłam kazać Avie wyjść frontowymi drzwiami, przy których
stał prawdziwy Owen, musiałam się zebrać na odwagę i wyprowadzić ją
tylnymi. Oczywiście nie-Owen przyglądał mi się z uśmieszkiem przez całą
drogę do wyjścia.
Skinął w stronę mojej przyjaciółki, gdy go mijałyśmy.
Niczym tchórz wymknęłam się z baru, trzymając głowę wysoko, ale nie
patrzyłam na faceta. W końcu wyszłyśmy na zewnątrz.
Ava nie miała tak silnej woli. Odwróciła głowę i patrzyła za nie-Owenem,
nawet gdy już szłyśmy alejką. Może i była pijana, i nie widziała wyraźnie, ale
nie była ślepa.
– Jasna cholera. Widziałaś tego faceta? I czy on właśnie wypowiedział
moje imię?
Krople potu spływały po moim dekolcie, gdy dotarłam do sali. Drzwi były
zamknięte. Poświęciłam minutę, by doprowadzić się do ładu, wygładziłam
ciemne dzikie loki najlepiej, jak się dało, bo wilgoć im nie służyła. Nie
mogłam nic zrobić z plamą, która zakrywała niemal całą moją prawą pierś,
więc zamiast tego przełożyłam skórzane portfolio do prawej ręki.
Odetchnęłam głęboko i sięgnęłam do klamki.
Zamknięte.
Cholera.
Uch.
Chciałam opuścić się niżej na siedzeniu i udawać, że to nie ja. Ale byłam
asystentką wykładowcy, a nie studentką. Chciałam, by pozostali mnie
szanowali, bo czasami będę prowadzić wykłady.
Odchrząknęłam.
– Ja się spóźniłam, panie profesorze.
Miałam przesrane.
Profesor przyjrzał się twarzom studentów, których było ponad dwustu, nie
mógł dociec, skąd dobiegał głos. Modliłam się, by odpuścił i rzucił ogólne
ostrzeżenie, mówiąc, że nie toleruje spóźnialstwa.
Ale nie miałam tyle szczęścia. Nigdy go nie miałam.
– Proszę wstać. Ktokolwiek się spóźnił, proszę wstać.
O Boże.
Może wczoraj wypił za dużo i nawet nie pamięta naszej krótkiej wymiany
zdań.
Górne światło zalewało jego twarz, jakby był aktorem na scenie, więc nie
mógł widzieć dobrze. Uniósł rękę i przysłonił oczy. I mimo że znajdowałam
się dwadzieścia rzędów wyżej – czyli dzieliło nas ponad czterdzieści pięć
metrów – gdy nasze oczy się spotkały, patrzyliśmy na siebie tak, jakbyśmy
byli jedynymi ludźmi w tej sali.
W chwili, kiedy mnie poznał, już o tym wiedziałam. Patrzyłam, jak jego
mina powoli się zmienia. Na jego przystojnej twarzy pojawił się leniwy
uśmiech, chociaż nie wyglądał na zadowolonego. Powiedziałabym nawet, że
przypominał psa, który właśnie zagonił kociaka w kozi róg i ma zamiar się
zabawić z tym biednym małym kotkiem.
Przełknęłam ślinę.
Sala zupełnie opustoszała. Nawet nie byłam pewna, czy wciąż siedziałam na
swoim miejscu. Jeśli on mnie ignorował, gdy pakował swojego laptopa, to
świetnie mu to szło.
Podskoczyłam, kiedy się odezwał. Teraz, gdy studenci już opuścili salę,
jego głos odbijał się echem o ściany.
Odetchnęłam głęboko.
Pokiwałam głową.
– Nie twierdzę, że nie. Mówię tylko, że nie powinna się pani tak narażać.
– Ale takim stwierdzeniem zasugerował pan, że nie potrafię.
Zapiął zamek skórzanej torby.
Pokiwał głową.
– Zapomnę o wszystkim, co wydarzyło się przed dzisiejszym porankiem.
– Dziękuję.
– Ale o dzisiejszym poranku nie zapomnę. Nie akceptuję spóźniania się.
Oby się to więcej nie powtórzyło.
Przełknęłam ślinę.
– Okej.
– Tak. Właściwie muszę już lecieć do pracy. Zastępuję Avę, bo ona nie
czuje się dzisiaj najlepiej po wczorajszym wieczorze. Obie pracujemy
w O’Leary’s.
– Odprowadzę panią.
Uniósł brwi.
– Innowacyjne.
– Ale najwyraźniej się nie sprawdza.
– Najwyraźniej nie.
Przyjrzał mi się.
– Niestety tak.
– A więc kim jest ten facet, z którym się dzisiaj spotykasz? – Wyciągnął
kij bejsbolowy, który trzymał za barem, i położył go na blacie. – Zostawię to
tutaj, gdy przyjdzie.
Zaśmiałam się i podniosłam tacę do drinków.
Nie byłam nawet pewna, dlaczego w ogóle próbowałam się teraz z kimś
spotykać. Odkąd osiem miesięcy temu zakończył się mój związek z Davisem,
zrobiłam sobie przerwę od randkowania. Nie miałam czasu ani siły na
związek. Nie wspominając o tym, że wcale nie szło mi zbyt dobrze
z facetami. Teraz głównie pocieszałam Avę. Zeszłej zimy chłopak, z którym
była siedem lat, zerwał z nią w dniu jej dwudziestych piątych urodzin. Byli
parą od ostatniej klasy liceum. Miesiącami patrzyłam, jak cierpi, a potem
w końcu namówiłam ją, by założyła konto na stronie randkowej. Ja też
solidarnie się tam zalogowałam, chociaż nie planowałam się z nikim
spotykać. Odwaliłam kawał dobrej roboty – to właśnie na tej stronie poznała
żonatego Owena. Z takimi przyjaciółkami jak ja, które miały ją pocieszać,
niedługo będzie musiała zacząć brać prozac.
Zaniosłam drinki do stolika i przyjęłam zamówienie od gości ze stolika
numer osiem, chociaż moja zmiana już dobiegła końca. Właściwie ociągałam
się, bo nie chciałam się przebierać i szykować na randkę. Kelnerki mogły
skończyć obsługiwać stoliki w O’Leary’s po ósmej, jeśli taką miały ochotę,
a motto Charliego brzmiało: „Na końcu ulicy znajduje się knajpa z burgerami.
Niech was drzwi nie uderzą w dupę po drodze na zewnątrz”. Mówił tak
każdemu, komu się ta zasada nie podobała.
Zdjęłam mundurek, umyłam się w łazience, nałożyłam dodatkową
warstwę tuszu na rzęsy, musnęłam usta błyszczykiem i spojrzałam w lustro.
Miałam szczęście, że odziedziczyłam po mamie naturalnie porcelanową
skórę, więc nigdy nie musiałam nosić dużo makijażu. Chciałam podkreślić
moje zielone oczy czarnym eyelinerem, ale potem się rozmyśliłam. To
wystarczy, pomyślałam. Chyba nie takie powinnam mieć nastawienie przed
pierwszą randką.
Po pierwszej wiadomości Mason wydał mi się na tyle miły, że
postanowiłam pisać z nim przez ostatnie tygodnie. Miał wszystkie cechy
faceta, z którym mogłam się spotykać: miał dobrą pracę, był uprzejmy, po
trzydziestce, ale daleko mu było do czterdziestki. Nie używał w naszych
wiadomościach wyrażeń typu „no pewka” ani nie przepraszał co chwilę. Miły
dla oka. Dobrze wychowany. Powinnam być bardziej podekscytowana.
Minęło sporo czasu od zakończenia związku z Davisem. Czas ruszyć dalej.
Zauważyłam go, jeszcze zanim on zauważył mnie. Poszłam na zaplecze
po kilka butelek tequili dla Charliego i zobaczyłam Masona, który się
rozglądał. Wyglądał tak, jak na zdjęciach, a więc to plus. Może był trochę
szczuplejszy, niż mi się wydawało, ale nie byłam z tego powodu zdziwiona.
Był średniego wzrostu, miał przeciętną budowę ciała i był przystojny, ale nie
tak, bym miała przez to motyle w brzuchu. Dostrzegłam jego niebieską
koszulę, co przypomniało mi o profesorze Weście z wczorajszego wieczora.
O dziwo na tę myśl poczułam motyle w brzuchu.
„Ale nie mogę obiecać, że nie będę gryzł zadziornych asystentek”.
Uch. Już miałam powiedzieć temu idiocie, że dzisiaj będzie się zabawiać
sam ze sobą, ale przerwał mi Charlie.
– A ja się cieszę, że kiedyś randkowanie nie było takie jak dzisiaj. Inaczej
nie spotkałbym mojej Audrey.
Zmarszczyłam brwi.
– Nigdy tego nie próbowałem, ale wydaje mi się to głupie. Gdy wybierasz
ten sposób, musisz stworzyć w głowie listę tego, czego szukasz w partnerze,
a potem próbujesz to odnaleźć w ludziach, którzy zaznaczyli odpowiednie
punkty. Ale tak naprawdę to, co kliknęli, się nie liczy. Kiedy poznasz
właściwą osobę, twoje serce da ci znać. – Puścił do mnie oko. – I inne części
twojego ciała też.
ROZDZIAŁ 3
– Co?
– Ale co skończymy?
Caine miał nie tylko ładną twarz, ale też niezłe mięśnie. Dzisiaj włożył białą
koszulę, ale zdjął ją, zanim zabrał się do zmiany opony. Miał na sobie tylko
cienki biały podkoszulek i siłował się z lewarkiem, a ja przyglądałam się jego
mięśniom napinającym się za każdym razem, gdy wykonywał jakiś ruch.
Udało mu się przekręcić zablokowany uchwyt, ale kosztowało go to sporo
wysiłku. Miał najwspanialsze bicepsy, wyrzeźbione i opalone, a przez ich
środek aż do przedramienia przebiegała żyłka. Jeśli istniało coś takiego jak
arm porn, to właśnie na to patrzyłam. Czułam, że nie powinnam się gapić,
ale, Boże, podobał mi się ten widok.
Gdy usunął oponę, podniósł ją, by włożyć do mojego bagażnika, a wtedy
koszulka podjechała mu wyżej, ukazując dwie głębokie linie układające się
w literę V w dole jego wyrzeźbionego brzucha. Poczułam przemożną chęć, by
wyciągnąć rękę i dotknąć go tam, przesunąć palcami po ścieżce włosów,
która biegła od pępka aż za gumkę jego bielizny nieco wystającej ze spodni.
– Okej. Dziękuję.
Pokiwał głową.
– Okej.
Zanim uruchomił samochód, mój żołądek zaburczał okropnie. To był
głośny, bulgoczący, dudniący odgłos, który było słychać w całym
samochodzie. Nie mogłam udawać, że to nie miało miejsca.
Caine się uśmiechnął.
– A może popracujemy nad planem przy czymś do jedzenia?
– Jasne.
Uruchomił silnik.
– Na co masz ochotę?
– Nie jestem wybredna. Zjem wszystko, co wybierzesz.
– A tak przy okazji wcale cię nie podrywałem, gdy zobaczyłem cię po raz
pierwszy. Naprawdę wyglądasz znajomo. – Caine upił łyk piwa.
– Może.
– Cóż, ja przebywam albo w tym barze, albo na uczelni, albo śpię w domu
lub się uczę. Ostatnio nie robię nic ciekawego. – Wycelowałam w niego
paluszkiem z mozzarelli i uśmiechnęłam się kpiąco. – I to się raczej nie
zmieni. Według magazynu „People” to będzie pracowity rok i nie będzie
czasu na zabawę.
– Och, naprawdę? Magazyn „People”? Brzmi jak solidne źródło, na
którym można oprzeć oczekiwania względem swojej przyszłości.
– Chyba tak. Odpowiedziałam na kilka pytań, by dostać tę przepowiednię,
więc jest dość wiarygodna. Jedna zła odpowiedź i zostałabym skazana na rok
przygody lub odkrywania siebie.
Caine zachichotał.
– Dlaczego muzyka?
– Pytasz o to, dlaczego studiuję muzykę?
– Nie. Wybrałaś ją, bo kochasz muzykę. Ale dlaczego ją kochasz?
– Ani to, ani to. Potrafię wyśpiewać gamę, ale nie śpiewam jakoś
wyjątkowo dobrze i nie ma takiego instrumentu, na którym granie idzie mi
świetnie, jak w przypadku innych studentów muzyki.
Jakieś osiemdziesiąt pięć procent studentów muzyki albo śpiewało, albo
grało na gitarze lub fortepianie. Pozostałe piętnaście procent to perkusiści lub
saksofoniści.
– Nieczęsto to słyszę.
– Dobra. Gdy byłem młodszy, chciałem być gwiazdą rocka. Czy to dla
ciebie wystarczająco bezpośrednia odpowiedź?
Wyszczerzyłam się.
– Grałem na perkusji.
Zachichotał.
Zmarszczyłam nos.
Obruszyłam się.
– Co ty nie powiesz.
Caine uniósł brew.
– Na seksie?
Pokiwałam głową.
Zaśmiałam się.
– Nie szkodzi.
– Jasne.
– Jesteś piękna. Każdy facet, który nie myśli o seksie z tobą przy
pierwszym spotkaniu, jest kłamcą. A taki, który nie potrafi tego powiedzieć,
nie jest tym, kogo szukasz, bo nie zwraca na to uwagi. Czyli brak uwagi też
jest do kitu, a on nie jest wart twojego czasu.
Miał absolutną rację i później przeanalizuję jego teorię, ale w tej chwili
zastanawiałam się tylko nad jednym… Czy on teraz myślał o seksie ze mną?
ROZDZIAŁ 5
Akt kochania.
Okej. Te zajęcia tak naprawdę nazywały się „akt słuchania”, ale nie
o takim akcie teraz myślałam. Nie mogłam się skupić, gdy siedziałam z tyłu
sali i słuchałam, jak profesor West naucza o różnych ludziach, filozofach,
kompozytorach, medykach i nastolatkach, podkreślając akt słuchania.
Pamiętam, że brałam udział w takich zajęciach na początku licencjatu. Nie
byłam pewna, czy dojrzałam na tyle, by docenić ten wykład w wieku
dwudziestu pięciu lat, nie wspominając już o tym, gdy miałam ledwie
dwadzieścia jeden. Teraz przynajmniej pewien profesor potrafił przyciągnąć
moją uwagę.
Gdy ja skupiałam się na słuchaniu, chłopak w wełnianej czapce siedzący
obok mnie rysował akty. Na całej stronie naszkicował ciała bez twarzy, które
wyglądały całkiem nieźle, chociaż były dość zboczone i obrazowe. Kiedy
zauważył, że się gapię, wzruszył ramionami, uśmiechnął się i wyszeptał:
– Muszę się czymś zająć, gdy ten zadufany w sobie dupek tak przynudza.
Caine nie był profesorem, który siedział przy biurku podczas wykładów.
Chodził po sali i rozmawiał ze studentami.
Przez salę wykładową ciągnęły się dwie pary schodów po każdej stronie
rzędów. Ja siedziałam na górze po lewej stronie. Caine co jakiś czas wchodził
kilka stopni do góry i zadawał pytania przypadkowym studentom.
Siedzący kilka rzędów przede mną student z długą brodą powiedział:
– W furgonetce. Jestem kurierem i słucham muzyki na słuchawkach.
Wczoraj był to stary album Slayera.
– Ludwig.
Caine skinął głową i odwrócił się, by ruszyć w stronę przedniej części
sali.
– Spoufalać?
Prychnął.
– Nie musisz się martwić tym, że ocenię kogoś lepiej niż twoja ostatnia
asystentka.
– Co się stało?
– Kartotekę?
– Tak. Nie lubię, gdy moja dziewczynka spotyka się z podejrzanymi
typami.
– Dobrze to słyszeć.
– Co ci podać, profesorze?
– Ja nie piję.
Caine zmarszczył brwi, a potem na jego twarzy pojawiło się zrozumienie.
Odgadłam, co sobie pomyślał.
– Okej.
– I co w związku z tym?
– To nie byłam ja.
Caine zmrużył oczy, a ja odniosłam wrażenie, że rozważał, czy
powiedzieć to, co myśli. Najwyraźniej uznał, że tak.
– Masz dwa piegi po lewej stronie szyi.
Przyłożyłam rękę do szyi. Miał rację, ale włosy je zakrywały.
– O czym ty mówisz?
– Nie.
Caine pokiwał głową.
To ten czas w miesiącu. Nie ten bolesny, ale taki, którego naprawdę nie
mogłam się doczekać. Co miesiąc, jak w zegarku, Davis wysyłał do mnie
wiadomość. Teraz też ją dostałam. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
Davis: Następna środa o siódmej wieczorem? Tęsknię za tobą.
– Zamknij się.
Ava była jedyną osobą, która wiedział o mnie i Davisie. Rzuciłam w nią
ścierką, którą wycierałam bar.
– Żałuję, że ci o tym powiedziałam.
Gdy Ava poszła się przebrać przed swoją zmianą, ja wróciłam myślami
do dawnego współlokatora. Davis nie był typowym studentem. Pochodził
z południa, był uprzejmy dla kobiet – powtarzał „tak, proszę pani” i „nie,
proszę pani” – i spędził osiem lat w wojsku, zanim przeprowadził się na
Brooklyn i zaczął studiować biznes. Kiedy się do nas wprowadził, właśnie był
w trakcie rozwodu – ożenił się z licealną miłością w wieku osiemnastu lat,
zanim wyjechał do Iraku. Z tego, co Davis mówił, to małżeństwo przez długi
czas im wychodziło. Czasami odwiedzał żonę i wysyłał jej czeki. Ale
przestało wychodzić, kiedy odszedł z wojska, a jego żona zrozumiała, że
trudno jest sypiać z innymi, gdy on jest w domu.
Podczas tych dwóch lat mieszkania razem Davis został jednym z moich
najlepszych przyjaciół – dopóki którejś nocy nie świętowaliśmy jego
ukończenia studiów. Oboje za dużo wypiliśmy. Jedno poprowadziło do
drugiego i zanim noc się skończyła…
Och, Davis.
– No co?
– Dalej, zgadnij.
– Nie.
Zaśmiałam się.
– Bardzo dobrze! Chociaż tam, gdzie go widziałam, nie nazywał się Caine
West. Tylko Able Arsen.
– A czym ty mówisz?
Ten uśmiech.
To ciało.
Po prostu wow.
Kiedy tej nocy dotarłam do domu, było już po drugiej. Stopy mnie bolały, a ja
pragnęłam tylko wymoczyć się w wannie i przespać. Dla odmiany jutro rano
nie musiałam być ani w pracy, ani w szkole. Woda w wannie była ciepła, a ja
włożyłam stopy pod jej strumień i rozluźniłam się, układając wygodnie.
Mimo to mój umysł miał inne plany niż relaks. Gdy tylko zamknęłam
oczy, w moich myślach pojawił się młody Caine West na scenie. Wysłałam
sobie te filmiki i w przerwie między serwowaniem drinków widziałam je
dzisiaj zbyt wiele razy.
Poddałam się, sięgnęłam po telefon i pozwoliłam sobie obejrzeć nagranie
raz jeszcze. W końcu byłam u siebie i już nie musiałam zerkać ukradkiem na
ekran, gdy Ava uśmiechała się do mnie znacząco. Na zaśnieżonym nagraniu
szukałam jego cech rozpoznawczych – tego, jak jego usta drgały i jak kręcił
głową, gdy kobiety zaczynały krzyczeć jego imię, kiedy grał solówkę. Tego,
jak chodził po scenie tak, jakby należała do niego. Dzisiaj jego sceną była
sala wykładowa, ale poruszał się po niej z tą samą pewnością siebie. A mimo
to dopiero dzięki jego ramionom miałam stuprocentową pewność. Za każdym
razem, gdy uderzał w perkusję, żyłka, która biegła od bicepsa do
przedramienia, wybrzuszała się. Nigdy nie sądziłam, że żyłka może być taka
seksowna.
Gdy skończyłam oglądać, wanna była niemal pełna, więc palcami u stóp
zakręciłam kurek. Wiedziałam, że nie uda mi się rozluźnić na tyle, by zasnąć,
jeśli nie zaspokoję swojej ciekawości, więc wygooglowałam pseudonim
artystyczny Caine’a. Able Arsen.
Byłam w szoku, gdy wyskoczyły tysiące zdjęć. Przeglądałam je jak
oczarowana. Nie był wokalistą, ale z jakiegoś powodu media go uwielbiały –
i się im nie dziwiłam. Na wielu zdjęciach zauważyłam tę samą dziewczynę.
Miała długie ciemne włosy i była chuda – niemal za chuda. Zapadnięte
policzki sprawiały, że wyglądała na piękną, a wysokie kości były trochę zbyt
wystające. Na większości zdjęć miała na nosie okulary przeciwsłoneczne
i wyglądało na to, że unika aparatu. Zobaczyłam wiele zdjęć, na których była
z zespołem, a Caine opiekuńczo otaczał ją ramieniem. Wyglądała
zdecydowanie młodziej od niego – mogła mieć góra siedemnaście lub
osiemnaście lat – ale nie byłam w stanie stwierdzić, czy to jego dziewczyna,
czy młodsza siostra.
Kiedy posortowałam zdjęcia i artykuły w porządku chronologicznym od
najstarszego, zauważyłam, że zdjęcia przestały się pojawiać nagle dziewięć
lat temu. Trzy lub cztery strony w wyszukiwarce dalej znalazłam artykuł,
w którym wspomniano o śmierci wokalisty Liama Marshala. Potem Able
Arsen zniknął.
Ale to na pewno nie Liam odpowiedział. Głos był cichy i drżał, gdy
dziewczyna odpowiedziała:
– Wybacz mi, ojcze, bo zgrzeszyłam.
Cholera.
Odchrząknęłam.
– Jako że zostało nam kilka minut do końca zajęć, rozdam słuchawki,
o których mówiłam wcześniej. – Podeszłam do szafy ze sprzętem stojącej
w kącie sali i wyciągnęłam karton. Najpierw wręczyłam pudełko studentowi
siedzącemu najbliżej i poprosiłam o podanie do tyłu, a potem zaniosłam
kolejne pudełka do pozostałych rzędów. Caine wstał i po cichu wziął kilka
pudełek, by pomóc je rozdać z tyłu sali, a potem znowu zajął swoje miejsce.
Podając słuchawki, przypomniałam studentom, że ta praca opiera się na
poprzednim zadaniu profesora Westa, i zleciłam im kolejną, swoją:
– Skoro już omówiliśmy poprzednie zadanie, chcę, żebyście wykonali
następne ćwiczenie. Każdy z nas ma takie piosenki, które przypominają mu
o dobrych czasach z okresu nastoletniego. Wybierzcie taką, z którą wiążecie
najsilniejsze wspomnienia. Dzisiaj, gdy będziecie sami w domu, zaciągnijcie
rolety, żeby w pokoju było najciemniej, jak się da. A potem połóżcie się na
plecach w jakimś wygodnym miejscu, może być na łóżku, i posłuchajcie tej
piosenki przez słuchawki bose’a. Przesłuchajcie ją dwa razy. Omówimy to, co
usłyszeliście, na następnych zajęciach.
Kiedy sala opustoszała, Caine do mnie podszedł.
– Niezła robota.
Zmarszczyłam brwi.
– Hmm?
– Pytam o to ćwiczenie, które zadałaś. Jaka piosenka przypomina ci
o dzieciństwie?
Mój umysł natychmiast przywołał piosenkę Lynyrd Skynyrd Devil in
a Bottle, ale to by było trochę więcej szczerości, niż mogłabym znieść.
– Właśnie ta.
Pokiwał głową.
– Oryginalna Johnny’ego Casha czy wersja Nine Inch Nails?
Uśmiechnęłam się.
– Tak, właściwie to była plotka, ale teraz wiem, że to prawda. Więc chyba
już nią nie jest.
– Dziękuję.
– Tak?
Spojrzał mi w oczy.
– Sądzę, że oboje mamy w swoim życiu takie rzeczy, których nie chcemy
roztrząsać, żeby ich przypadkiem nie obudzić.
Upił łyk piwa, obserwując mnie znad butelki. Kiedy ją odstawił, zapytał:
– Od znajomego znajomej.
Pokiwał głową.
– Taki styl był wtedy modny. Podobało mi się to. Wyglądałeś jak
seksowny, zły chłopak.
– Będę o tym pamiętać następnym razem, gdy wybiorę się do fryzjera.
– Tak.
Caine milczał przez chwilę. Gładził palcem etykietkę butelki, gdy się
odezwał:
– Ten styl życia był trudny. Imprezy, późne zasypianie i spanie w ciągu
dnia. Przez to straciłem poczucie rzeczywistości i nie wiedziałem, jakie są
moje priorytety. – Spojrzał na mnie. – Po podpisaniu kontraktu kilka razy nie
dotrzymaliśmy terminów. Album przesuwał się w czasie. A potem straciłem
kogoś bliskiego.
– Przykro mi.
Skinął głową.
– Zrobiłem sobie wolne. Rodzice zmusili mnie do pójścia na uczelnię.
Musiałem się na czymś skupić. Chcieli, żebym studiował finanse i pracował
w rodzinnej firmie. Uzgodniliśmy, że będę studiował muzykę, bo nie
wyobrażałem sobie bez niej życia. Potem odkryłem, że jestem całkiem dobry
w nauczaniu komponowania, więc uczyłem się dalej, aż ukończyłem studia
z tytułem doktora. – Uniósł butelkę i przechylił ją w moją stronę, a potem upił
łyk. – I tak znalazłem się tutaj.
– Tak. – Uśmiechnęłam się. – Dziękuję za to, że się ze mną tym
podzieliłeś.
– Dzięki, Al.
– Skończyłaś na dzisiaj? – zapytał Caine.
Pokiwałam głową.
– Pomógł mi wybrać temat, który przy okazji był bliski jego sercu.
– Naprawdę?
– Zastanów się nad tym.
– Okej. Dziękuję.
Caine zamknął drzwi i poczekał, aż uruchomię silnik. Wyjechałam
z miejsca parkingowego, pomachałam mu po raz ostatni i pomyślałam: mam
nowego promotora.
ROZDZIAŁ 9
– W czwartej.
– To dobrze.
– A z kim mieszkasz?
– Z ojczymem. On mnie zazwyczaj nie lubi. Ale czasami lubi moją
siostrę.
– Ma piętnaście lat.
Milczała.
– Powinnam już iść. Benny niedługo wróci z pracy. Łatwo się denerwuje.
– Benny? Czy to twój ojczym?
– Tak.
– Okej.
ROZDZIAŁ 10
Cisza.
– Czy Ellen nie lubi twojego penisa czy ogólnie wszystkich penisów?
Prychnął.
– Ellen nie kryje się ze swoją orientacją od ósmej klasy. Ale moja matka
jest jedyną osobą na tej planecie, która wciąż tego nie łapie. Ellen to córka
partnera biznesowego mojego ojca. Przyjaźnimy się, ale moja mama
trzydzieści lat temu zdecydowała, że powinniśmy się pobrać. Już cztery razy
dzwoniła do mnie, by omówić miejsca dla gości na jakimś charytatywnym
bankiecie, który rodzice wyprawiają co roku, a który odbędzie się dopiero za
dwa miesiące. Powinienem był jej po prostu powiedzieć, że nie mogę się
doczekać, aż usiądę obok Ellen, i miałbym spokój. – Jego telefon zaczął
wibrować i odrzucił połączenie. – Czy masz po południu dyżur dla
studentów? Myślałem, że to w czwartki.
– Tak. Ale przyszłam, by powiedzieć, że chętnie skorzystam z twojej
propozycji i chcę, byś był moim promotorem. Jeśli to nadal aktualne.
– Masz randkę?
Pokiwał głową.
Caine: Chciałbym tam z tobą pójść, zobaczyć na własne oczy, nad czym pracujesz.
Mój puls przyspieszył. Weź się w garść, Rachel. To tylko profesor West,
który pracuje nad pracą z magistrantką, a nie seksowny facet, który zaprasza
cię na randkę. On nawet zabronił mi się spoufalać ze studentami. A mimo to
każda wymiana zdań z nim ekscytowała mnie, jakbym była nastolatką, której
telefon w końcu zawibrował po godzinach czekania na wiadomość od
uroczego chłopaka. Boże, ale ja jestem żałosna.
Rachel: Byłoby świetnie. Zawsze jesteś mile widziany.
Rachel: Jasne. Zazwyczaj staram się przyjechać koło dziesiątej, żeby nie
przeszkadzać mu w codziennych aktywnościach.
Caine: Przyjechać koło dziesiątej… Czy to kod na coś pomiędzy dziesiątą a dwunastą?
Caine: Chyba że to problem. Jeśli wolisz jechać dwoma samochodami, to spotkamy się
na miejscu.
Rachel: Nie. Jeden samochód jest okej. Może być.
Nie wiedziałam, jak należy się zachować, gdy twój szef przyjeżdża po ciebie
do domu. Czy powinnam wyjść o dziewiątej trzydzieści przed budynek, czy
czekać, aż zadzwoni domofonem i wpuścić go na górę? Otrzymałam swoją
odpowiedź, gdy wybiła dziewiąta trzydzieści, domofon zadzwonił, a ja wciąż
nie byłam gotowa.
Nacisnęłam przycisk.
– Caine?
– Tak.
– Drugie piętro. Już cię wpuszczam.
– To ty jesteś za wcześnie.
– Pasuje do ciebie. – Jego ton nie wskazywał na to, czy to źle, czy dobrze.
– Co to znaczy?
– Nie wiem. Po prostu czuję, że tu mieszkasz.
– Może.
Położyłam ręce na biodrach.
– Uznam to za komplement.
Caine się uśmiechnął.
– Och, dobrze.
– Tak.
– Jest piękna.
Popatrzyłam na zdjęcie.
– Jajnika.
Caine przyłożył rękę do moich pleców i pogłaskał je delikatnie.
– Przykro mi.
Caine prowadził małe stare porsche z ręczną skrzynią biegów, które zostało
skrupulatnie odnowione. Nie wiem nic o samochodach, ale podejrzewam, że
to był klasyk i był wart więcej niż nowy. Chyba do niego pasował – drogi, ale
seksowny i skromny.
Nigdy wcześniej nie cieszyłam się tak z tego, że utknęłam w korku. Caine
ciągle zmieniał biegi i podniecało mnie to, jak jego duża dłoń łapała za
drążek. Nie wspominając już o jego przedramieniu… i tej cholernej żyle.
Boże, dopomóż. Wciąż podobała mi się ta żyła.
Caine zauważył, że go obserwuję.
– Tylko troszeczkę.
– Wiesz co? Nie leciała. Byłam zbyt zdenerwowana i nie chciałam się
rozproszyć, więc wyłączyłam radio.
– Opowiedz mi o Umbercie.
– Wesele Figara.
– Ach. Mozart.
– Cześć, Umberto.
– Cześć.
Co tydzień zaczynaliśmy od początku. Dowiedziałam się, że Umberto
nieźle udaje, że rozpoznaje wszystkich ludzi.
Zaśmiałam się.
– Dobrze. Dobrze. – Nie byłam pewna, czy czuł się inaczej niż wcześniej,
ale jego zaniepokojenie sprzed dziesięciu minut zniknęło.
– Okej.
Mimo że nie byłam typem osoby chodzącej na niedzielne msze, kilka razy
do nich dołączyłam, by obserwować reakcję Umberta na muzykę.
– Jakimś cudem nie boli mnie, że mój mąż zakochał się w innej kobiecie
i mnie nie pamięta, ale za każdym razem, gdy wspomina Maxa, jestem
urażona. – Zaśmiała się, chociaż wydawało mi się, że to tylko w połowie był
żart. – Mam nadzieję, że Rachel spisała się dzisiaj na piątkę. Terapia muzyką
chyba naprawdę działa.
Uśmiechnęłam się.
– To nie tak. Profesor West mnie nie ocenia. Tak jakby nadzoruje moje
badanie i pisanie pracy.
– Och. Okej. Mam nadzieję, że był pan pod wrażeniem.
– Byłem. Bardzo.
Lydia mnie uścisnęła.
– Czy chciałeś iść na mszę? Nawet nie zapytałam cię o zdanie, tylko od
razu odmówiłam. A przecież i tak zajęłam ci całą niedzielę.
– A wiesz, co to oznacza?
– Naprawdę?
– To dobrze.
– Nie ma słuchawek?
– Jesteś głodny?
Od pięciu minut zastanawiałam się w myślach, czy zadać mu to pytanie.
Mimo że spędziłam cały dzień z Caine’em, nie byłam gotowa na to, by się
skończył. Ale chciałam, by moja propozycja kolacji wyszła naturalnie. On
wcześniej też pytał mnie, czy coś zjemy, a jednak gdy ja go o to pytałam,
czułam się, jakbym zapraszała go na randkę.
Caine zerknął na mnie i ponownie skupił się na drodze. Milczał, a ja
odniosłam wrażenie, że zastanawiał się nad stosownością tej sytuacji.
Zdziwiłam się, gdy odparł:
– Nie mógłbym obserwować, jak moja żona siedzi z innym facetem i się
uśmiecha.
– Prawdziwa miłość jest bezinteresowna. Ona chce dla niego jak najlepiej,
nawet jeśli to oznacza, że przestała być najważniejsza.
– Nie w mężczyźnie.
Caine zachichotał.
– Jesteś cholernie urocza, gdy się zawstydzasz.
Upiłam colę, by zająć czymś usta i powstrzymać policzki przed
zaróżowieniem się.
Popatrzyłam na niego.
– O czym myślisz?
– Co?
– Zamilkłaś po tym, gdy powiedziałem, że są gorsze rzeczy niż
samolubne pieprzenie.
Kiedy w końcu udało mi się odezwać, mój zachrypnięty głos się załamał.
– Och.
– Nie każdy jest taki jak Lydia.
– Chyba się nie zgodzę. Myślę, że każdy może być taki jak ona. Człowiek
ma wybór i jest nim to, że nie próbuje odnaleźć swojego Umberta. I zawsze
istnieje powód takiego wyboru.
Mięsień na szczęce Caine’a drgnął, ale on milczał. Na szczęście niedługo
podano nam jedzenie. Caine zamówił falafel, a ja – gyrosa. Zabraliśmy się do
jedzenia i skupiliśmy swoją uwagę na potrawach, chociaż na chwilę.
Mój posiłek szybko się rozwalił. Połowa gyrosa wypadła mi z pity. Nawet
nie zauważyłam, że biały sos tzatziki spłynął mi po dłoni.
Popatrzył mi w oczy.
– Nie rozumiem.
Otworzyłam drzwi.
Dziwne, że jego włosy nie stanęły w ogniu, bo przez całe czterdzieści pięć
minut zebrania wbijałam płonące spojrzenie w tył jego głowy. Gdy spotkanie
się skończyło, zostałam na swoim miejscu, by sprawdzić, czy Caine wyjdzie
stąd bez słowa.
Wstał i spojrzał na mnie, ale szybko dołączyła do niego kobieta, która
przywitała się z nim z szerokim uśmiechem. Miała na sobie jaskraworóżowy
garnitur, który przyciągał uwagę, a poza tym była nawet ładna – niechętnie to
przyznałam. Widziałam ją wcześniej na uczelni i wiedziałam, że była
adiunktem, chociaż nie znałam jej nazwiska.
Profesor Różowa była moim zupełnym przeciwieństwem – miała
nienaturalnie blond włosy w typie Marilyn Monroe, była tylko kilka
centymetrów niższa od Caine’a, a jej garnitur, mimo że w krzykliwym
kolorze, na pewno pochodził od znanego projektanta. Kleiła się do profesora
Westa i widać było, że się znali, sądząc po tym, jak ona go dotykała podczas
rozmowy. Po drugim lub trzecim dotyku odrzuciła włosy na plecy i zaśmiała
się, a ja miałam dosyć. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, ale utknęłam za
dwoma profesorami, którzy dyskutowali, idąc w ślimaczym tempie.
Caine i Profesor Różowa stali kilka miejsc przede mną w drodze do
wyjścia. Kiedy Caine położył rękę w dole jej pleców i pospieszył ją, dotarło
do mnie, że byłam idiotką. Najwyraźniej boski profesor nie miał problemu ze
spoufalaniem się – chyba że chodziło o mnie.
Pieprzyć go. Nie mogłam uwierzyć w to, jakim był hipokrytą.
Powinnam wynieść się z tego budynku, ale znałam siebie – pewne sprawy
zawsze mnie zżerały. Jeśli nie pozbędę się tego ciężaru z piersi, to cały dzień
będę chodzić jak struta. Musiałam powiedzieć Caine’owi, co myślę. Pieprzyć
to.
Odwróciłam się i znowu wpadłam na tego samego studenta.
– Poważnie? – zapytał.
– Jezu, przeżyjesz. Przestań chodzić tak blisko ludzi!
– Giordano’s.
– Tak, właśnie tę. Powinniśmy iść tam znowu. Karta deserów wyglądała
niesamowicie. – Zamilkła. – Chociaż ostatnim razem nie dotrwaliśmy do
deseru, prawda?
Usłyszałam wystarczająco. Nie poczekałam na odpowiedź Caine’a. Nie
mogłam. Mimo że byłam wkurzona, gdy szłam do jego gabinetu, usłyszenie
go z inną kobietą zabolało mnie i poczułam wstyd – a nie chciałam, by ktoś
widział mnie w takim stanie. Więc przepisałam sobie własną terapię i zamiast
wpaść do jego gabinetu, włożyłam słuchawki do uszu i wróciłam do domu.
– Wiem! Tylko dlaczego? Przecież nie powinno być dziwnie. Znamy się.
Milion razy wcześniej spędzaliśmy razem czas.
Davis posłał mi nieśmiałe spojrzenie.
– Tylko jednego.
Wino pomogło. Teraz, gdy butelka była pusta, napięcie między mną
a Davisem zniknęło. Objadaliśmy się makaronem, piliśmy wino
i nadrabialiśmy ostatnie miesiące. Było tak normalnie.
– A jak się mają Umberto i Lydia? – zapytał.
– A co potem?
– Jeszcze nie jestem pewna. Licencjat robiłam z nauczania
wczesnoszkolnego i myślałam o tym, by poszukać pracy w jakiejś szkole, w
której mają program muzycznej terapii dla autystycznych dzieci.
– Może.
Davis uznał chyba, że mój humor się pogorszył z powodu mojego statusu
związkowego.
– Nie spotykam się z nikim. Ale chciałbym.
Tak, ja też.
Co?
– Rok temu nie byłem gotowy na randki. Nie chciałem od razu zacząć
związku, gdy miałem mętlik w głowie. Ale teraz jest już lepiej.
Chyba naprawdę narąbałam się tym winem. Nie miałam pojęcia, że mówił
o mnie. Czekałam na to niemal rok, a mimo to czułam niepewność. Na
szczęście Ava przyszła mi na ratunek. Usiadła w boksie obok mnie,
żartobliwie trąciła mnie biodrem i pokierowała rozmową. Ulżyło mi.
Po godzinie siedzenia i rozmawiania postanowiliśmy ruszyć do pubowych
stołków w strefie przy barze, bo stoliki opustoszały.
– Co?
Na szczęście Ava piła tyle, co ja, więc moje bełkotanie jej nie
przeszkadzało.
– O profesorze. Tyłek Davisa jest ładny, ale nigdy nie miałam ochoty się
w niego wgryźć.
Co za dupek.
Oczywiście tak naprawdę nim nie był. Nie interesował się mną tak jak ja
nim i nie chciał mnie zwodzić, ale właśnie to robiło z niego dupka w moim
upitym, ogarniętym emocjami umyśle. Powinnam była wyłączyć telefon i go
zignorować, odpowiedzieć szefowi, gdy wytrzeźwieję, ale alkohol miał inny
pomysł. Odpisałam.
Rachel: Jasne. Odwalę za ciebie robotę, żebyście ty i Profesor Różowa mogli wrócić
do twojego gabinetu i zrobić to, co razem robicie… znowu.
Przewróciłam oczami.
Rachel: A twój tyłek wcale nie jest taki niesamowity.
W tym momencie ta wiadomość miała dla mnie sens.
– Czego?
– Rachel?
– Piłaś?
– A ty?
– Z kim rozmawiasz?
Niedokładnie zakryłam słuchawkę.
Zamilkła.
– Nie pamiętam.
– Co? Nie dziw się tak. To miły facet. I na Boga, od wieków nie
uprawiałam seksu.
– Och, nie. Profesor West.
– Wciąż tu jestem.
Ava to zdrajczyni. Caine poprosił ją, by zostawiła nas samych na kilka minut,
a ona się zgodziła. Posłała mi ostrzegawcze spojrzenie, a potem szybko
odeszła od naszego stolika, robiąc miejsce dla Caine’a.
– Co ty tutaj robisz? – Zgromiłam go wzrokiem.
Szczęka mi opadła.
– Wiem.
To były ostre słowa. Nie chciałam myśleć o Cainie w ten sposób. Ale
potem przypomniałam sobie spotkanie w sali konferencyjnej.
– To było dawno temu. Nie popełniam dwa razy tych samych błędów.
Nie byłam pewna, czy odnosił się do tej kobiety, czy ogólnie do spania
z kobietami w pracy – chociaż to nie miało znaczenia.
Ava podeszła do stolika, by sprawdzić, co u mnie.
– Tak.
– Musisz odebrać?
– W kwestii czego?
– To świetny facet. Kiedy zerwaliśmy, na początku rozpaczałam. Ale
potem mi chyba przeszło. A przynajmniej tak mi się wydaje. Nie siedziałam
i nie płakałam za nim. A mam wrażenie, że właśnie to bym robiła, gdyby to
był właściwy facet, wiesz?
Caine spojrzał mi w oczy.
– Tak.
Westchnęłam.
Uśmiechnęłam się.
– Pewnie nie.
– Gdybyś nie był moim profesorem… a ja nie szukałabym swojego
Umberta… – Urwałam, ale nie musiałam dokańczać zdania.
Nie czułam się aż tak źle, gdy rozległ się dźwięk budzika. Otworzyłam oczy,
byłam przygotowana na pulsujący ból głowy i mdłości. Myślałam, że będę
mieć kaca. Ale zamiast tego byłam tylko zmęczona i ominęły mnie typowe
objawy. Wypiłam duszkiem całą szklankę wody, a potem postanowiłam
wrócić do łóżka i poleżeć w nim jeszcze przez piętnaście minut.
Caine uparł się wczoraj, by odwieźć mnie do domu. W połowie drogi
zatrzymał się w całodobowym sklepie i wyszedł z niego z papierową torbą,
którą podał mi przed wejściem do mojego mieszkania.
Rzeczywiście, było mi lepiej. Dobijało mnie to, jak ostatnio Caine ozięble
mnie traktował. Spotkanie z nim pomogło. Nie zrozumcie mnie źle, byłam
bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek – tym bardziej że Davis mnie
wczoraj zaskoczył – ale już nie czułam się zupełnie zbita z pantałyku.
Rachel: Jestem ci winna przysługę. Za wszystko. Za to, że zjawiłeś się, by sprawdzić,
czy wszystko ze mną w porządku, za porozmawianie ze mną o Davisie, za
odwiezienie do domu i sprzedanie mi swojego sekretnego sposobu na poranek bez
kaca. Właściwie… jestem ci winna nawet dwie przysługi. LOL.
Caine: Uznajmy, że jedna wystarczy i będziemy kwita. Ale chciałbym skorzystać z tej
przysługi dzisiaj, jeśli czujesz się na siłach?
Rachel: ?
Caine: To dzieci mojej siostry. Dzisiaj po południu ma biopsję i chce, żebym popilnował
jej małych potworków.
Caine: To dobrze. Możliwe, że będziesz musiała przejąć moją posadę, bo siostra mnie
zabije.
– Lizzy nic nie będzie. Na szczęście to tylko wysypka. Dali jej lek na
alergię, ale lekarz chce ją tu na chwilę zostawić, żeby móc ją obserwować.
Uśmiechnęłam się do dziewczynki, którą trzymał, a ona przestała
krzyczeć, by mi się przyjrzeć.
– Cześć. Ty musisz być Lizzy.
Wcześniej założyłam, że ta starsza leżąca na łóżku dziewczynka była
pacjentką, ale to ta, którą Caine trzymał w ramionach, miała wysypkę na
twarzy i szyi.
Słodka dziewczynka pokiwała głową, a jej dolna warga zadrżała. Na
głowie miała szopę rudych loczków. Wyciągnęłam rękę i złapałam za jeden.
Pokiwała głową.
Uśmiechnęłam się.
– To jest Alley. Ona też nie wiedziała, jak poprawnie założyć pampersa.
– Dziękuję.
Caine mrugnął.
– Pojadę za tobą.
Caine podszedł do psa, który dalej się nade mną znęcał, i pociągnął go za
obrożę.
– Chodź, Murph. Daj jej spokój, kolego.
W końcu pies odsunął się na tyle, że mogłam wstać. Caine pochylił się
i głośno zaciągnął się zapachem mojej szyi, przymykając oczy.
– Jak lato. Zawsze pachniesz jak lato. – A potem się cofnął i puścił do
mnie oko. – To moja ulubiona pora roku.
Ten mój cholerny puls znowu przyspieszył. Przemowa, którą wygłosiłam
w duchu w samochodzie, zdała się na nic. Caine zachichotał, pewnie dlatego,
że zobaczył moją minę.
– Wejdź. Dam Murphy’emu przekąskę, żeby odwrócić jego uwagę od
twojego przyjemnego zapachu.
– Chyba tak.
– Oczywiście.
Caine wyjął mi z ręki ścierkę.
Pokiwał głową.
– Mam ci pomóc?
Uniosłam brwi.
– Co chcesz wiedzieć?
– Czym się zajmuje? Ile ma lat. Czy był żonaty? Podstawowe rzeczy.
– Okej. Cóż, ma dwadzieścia dziewięć lat, po rozwodzie, jest managerem
regionalnym do spraw sprzedaży w firmie zajmującej się trwałym
wyposażeniem w zakresie medycyny nuklearnej.
Caine posłał mi kpiące spojrzenie.
– Co? Dlaczego?
– Właśnie. Więc znam ten typ. Powinnaś trzymać się od niego z daleka.
Najwyraźniej nie zrozumiałam jego puenty.
– Chyba ci odbiło. Nie wiesz, jakim typem człowieka jest Davis, bo
poznałeś jego wiek i to, czym się zajmuje. To świetny facet. Pracowity, chce
mieć kiedyś rodzinę, co niedzielę dzwoni do swojej matki. Jest nawet
romantyczny – raz zabrał mnie do parku na piknik.
Caine prychnął.
– Masz rację. Naprawdę nie ma powodu, by nie zjeść z nim jutro kolacji.
Kto wie, może znowu między nami zaiskrzy. Nigdy się nie dowiem, dopóki
nie spróbuję.
Caine odsunął się, miał na twarzy ściągniętą, nieczytelną maskę. Nie
miało znaczenia to, że między nami była chemia, jakiej w życiu nie
doświadczyłam, lub mieliśmy ze sobą więcej wspólnego niż większość
szczęśliwych małżeństw. On nie był mną zainteresowany. Im lepiej go
poznawałam, tym byłam bardziej pewna, że jego wymówka dotycząca
zakazanej relacji między studentką a wykładowcą była tylko wymówką.
Caine West był człowiekiem, który dążył po trupach do celu, jeśli czegoś
naprawdę chciał.
Kiedy między nami pojawiło się więcej przestrzeni, odzyskałam jasność
umysłu.
– Dzięki, Caine.
– Nie.
– To dlaczego nie poszłaś?
– Nie.
– To celowa ucieczka z zajęć, która jest nielegalna.
– Cóż, złamanie prawa ustalonego przez stan Nowy Jork to coś innego niż
złamanie boskiego prawa. Dlaczego nie było cię w szkole?
Znowu zamilkła.
Udawałam niewinną.
– Stoję tu, czekając, aż powiesz mi, czego ode mnie chcesz. Czy to nie
oczywiste?
Caine zmarszczył brwi.
– Nie sądzę.
– Słuchaczy?
Skrzyżował ręce na piersi.
– Zimno tu. – Najpierw chciałam się zakryć, ale… pieprzyć go. Wypięłam
pierś jeszcze bardziej. – Wiesz co? Kilka tygodni temu miałeś tak ciasne
spodnie, że widziałam zarys twojego sprzętu. Czyli to jest w porządku, ale
zarys moich piersi już nie?
Caine skupił na mnie wzrok.
– Twoje krocze znajdowało się naprzeciwko mojej twarzy. Nie dało się
nie patrzeć.
Sądząc po tym, jak jego pierś unosiła się i opadała gwałtownie, w każdej
chwili mógł wybuchnąć. Czułam się przez to nieustraszona i potężna. Nie
chcesz być ze mną? I dobrze. Ale patrz, co tracisz, profesorze West.
– Nie proś o to, czego nie chcesz, Rachel. Ostrzegam cię. – Zrobił krok
w moją stronę, naruszając moją przestrzeń osobistą.
Spojrzała na nas.
– Chciałam porozmawiać z tobą na osobności o… studencie. Ale to chyba
nie jest odpowiednia pora? – Wskazała na drzwi, które teraz znajdowały się
za nią. – Mogę wpaść później.
– Nie. W porządku. – Popatrzył na mnie surowo. – Panna Martin i ja już
skończyliśmy.
Przez chwilę byłam w szoku, bo sytuacja zmieniła się tak nagle. Ale
szybko ogarnął mnie gniew. Spojrzałam na niego z obrzydzeniem
i powiedziałam tak cicho, że Profesor Różowa nie mogła mnie usłyszeć:
– Mówisz poważnie?
Ten drań już mnie zbywał. Cóż, a więc pierdol się, Cainie West.
Ruszyłam schodami na górę, a Caine szedł za mną, zachowując bezpieczną
odległość. Profesor Różowa wciąż stała na szczycie schodów – dzisiaj miała
na sobie garnitur w kolorze morskim. Najwyraźniej lubiła żywe kolory.
Chyba chciała wyróżniać się w morzu ubranych na czarno nowojorskich
kobiet.
Kiedy dotarłam na górę, uśmiechnęła się do mnie.
– Podobają mi się twoje sandały. Ale musi być ciężko chodzić w nich po
uczelni.
Nie dałam mu tej satysfakcji i nie spojrzałam na niego drugi raz, idąc do
wyjścia.
ROZDZIAŁ 20
Miałam spieprzony humor. Niech cię szlag, Cainie West, będę się dobrze
bawić z Davisem, nawet jeśli fizycznie mnie to zaboli. Siedziałam
w samochodzie przez kilka chwil, by się uspokoić, a potem ruszyłam w stronę
restauracji. Spojrzałam na szyld i dotarło do mnie, że Davis wybrał miejsce,
w którym byliśmy jako para, gdy się spotykaliśmy przez krótki czas.
W Roberto’s jedzenie było pyszne, atmosfera romantyczna, a wygląd nieco
staroświecki. Zastanawiałam się, czy celowo wybrał to miejsce ze względu na
wspomnienia.
W środku rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam go przy stoliku
w kącie. Właśnie tam siedzieliśmy za pierwszym razem. Już nie wątpiłam, że
Davis próbował odtworzyć tamten dzień – wybrany przez niego stolik to
potwierdził. Właściwie to było słodkie z jego strony, bo widocznie się starał.
Taki był Davis – słodki i troskliwy. Zupełne przeciwieństwo zgorzkniałego
i egoistycznego Caine’a.
Nie miałam pojęcia, dlaczego porównywałam tych dwóch mężczyzn. To
nie było fair w stosunku do Davisa, mimo że wygrałby niemal w każdej
kategorii, którą zapisałabym na papierze i przeanalizowała. Problem w tym,
że dzięki Caine’owi czułam coś, czego nie potrafiłam nazwać – nawet nie
potrafiłam tego opisać. I z powodu, którego nawet nie rozumiałam, to głupie
uczucie niszczyło całą wspaniałość Davisa.
Ale dzisiejsze popołudnie otworzyło mi oczy. Niemal rzuciłam się na
mężczyznę, któremu się podobałam, ale który jednocześnie wcale mnie nie
chciał. Nic dobrego nie wyniknie z kuszenia faceta, którego interesował tylko
seks i który natychmiast pożałowałby tego, że uległ pokusie.
Westchnęłam i obiecałam sobie, że będę się dzisiaj dobrze bawić i skupię
się na siedzącym przede mną mężczyźnie.
Gdy podeszłam do stolika, na widok uśmiechu Davisa przypomniały mi
się wszystkie miło spędzone z nim chwile. Wstał i przytulił mnie mocno. To
było przyjemne. Otoczył mnie ciasno ramionami w talii i ukrył twarz
w moich włosach, zaciągając się głęboko moim zapachem.
– Tęskniłem za tobą – powiedział. – Pachniesz tak dobrze.
Zachichotałam nerwowo.
Wybuchnęłam śmiechem.
– Nie wygłupiaj się. Co chciałeś powiedzieć?
– Za długo.
– I co kupiłeś?
– Audi A4. Z ręczną skrzynią biegów. Dzięki temu jazda po pagórkach
i zakrętach jest ciekawsza.
Mój umysł był dla mnie nie fair. Natychmiast skupił się na wspomnieniu
Caine’a prowadzącego jego mały samochód – i na tym, jak trzymał drążek
zmiany biegów. To dziwne, że zrobiło mi się gorąco, a co dziwniejsze,
zaczęłam wiercić się na krześle.
Upiłam łyk drinka.
– Caine?
Davis zastanawiał się nad tym przez chwilę, a potem pokiwał głową.
– A czy liczy się jeden facet, który okazał się totalnym dupkiem i Charlie
niemal uderzył go kijem do bejsbola?
– Nie. Zerwaliśmy.
– Co się stało?
Davis odwrócił wzrok na kilka sekund, a potem spojrzał mi w oczy.
– Okej… – Udało mi się powiedzieć jedno słowo, ale i tak się liczyło.
– Po pierwsze, nie tak planowałem z tobą o tym porozmawiać. Chciałem
zjeść dzisiaj z tobą kolację, oczarować cię i przypomnieć, jak świetnie nam
było razem, a potem wyjść gdzieś jeszcze kilka razy, zanim w ogóle ci o tym
powiem.
– To chyba nieco zboczyłeś z kursu.
– Zazdrosny? O co?
– O nic. To głupota.
– Powiedz mi.
– W każdym razie po tym, jak już przypomniałbym ci, jak dobrze nam
było razem, planowałem ci powiedzieć, że nigdy nie przestałem o tobie
myśleć. – Zamilkł, patrząc na mnie nieśmiało i niepewnie. – Próbowałem
ruszyć dalej, ale każda osoba, z którą zaczynałem się spotykać – niezależnie
od tego, jak była wspaniała – miała jedną wadę, na którą nie potrafiłem
przymknąć oka. Nie była tobą.
Wow. Po prostu… wow. Jego powaga zupełnie wytrąciła mnie
z równowagi. Byłam też nieco zdezorientowana.
Davis przeczesał palcami swoje krótkie włosy. Były nieco dłuższe niż
jego wcześniejsza fryzura na żołnierza, ale wciąż schludnie przycięte blisko
skóry. Znowu pomyślałam o Cainie. On często przeczesywał palcami swoje
gęste, niesforne włosy, kiedy starałam się go wkurzyć.
– Poniekąd masz rację. Potrzebowałem czasu z dala od ciebie, bo nie
wiedziałem, jak działać powoli. Widziałem z tobą przyszłość i to mnie
przestraszyło, bo właśnie zakończyłem związek, który też kiedyś widziałem
jako przyszłość. Gdy przez kilka miesięcy spotykałem się ze Stacey, nie
widziałem przyszłości dla tego związku, ale i tak z nią byłem z wygody.
Nie byłam w żadnym związku, więc powinno być mi łatwo zacząć tam,
gdzie skończyliśmy.
Tylko że…
Nie było łatwo.
A czy miłość nie powinna przychodzić z łatwością? Spójrzmy tylko na
Umberta i Lydię…
– Powiedz coś.
– Dokończyć?
Zachichotał.
– Nie martw się. Dużo nie zostało. – Davis sięgnął po moją dłoń. –
Popełniłem w życiu ogromne błędy, ale największym było to, że cię
zostawiłem. Wiem, że może się to wydawać podejrzane, ale wierz mi, taka
jest prawda. Myślałem o tobie każdego dnia. Po prostu w końcu dojrzałem do
prawdy.
Powiedział wszystko to, co chciałam usłyszeć… dziewięć miesięcy temu.
Tylko teraz nie byłam pewna, czy Davis kiedykolwiek był dla mnie tym
jedynym. Jeśliby był, to dlaczego nie byłam bardziej zdruzgotana? Dlaczego
udało mi się odpuścić? Wracałam myślami do Lydii i Umberta. Ona nie
potrafiła odpuścić nawet teraz – kiedy on jej nie pamięta i myśli, że jest
zakochany w innej kobiecie.
Ale może niezaprzątanie swoich myśli Davisem było moim
mechanizmem obronnym. Może zakopałam swoje uczucia głęboko, by nie
cierpieć… Kto wie. Teraz po prostu czułam się przytłoczona
i zdezorientowana.
– Nie wiem, co powiedzieć.
– Tak. W tej chwili nie potrafię myśleć jasno, bo trochę wypiłam, a także
przez to, co właśnie powiedziałeś. I mój umysł nie jest w stanie tego teraz
przetrawić.
Uśmiechnęłam się.
– Jasne. Chętnie.
Pochylił się powoli, zupełnie jakby chciał mi dać szansę się odsunąć,
zanim naruszy moją przestrzeń osobistą, a potem lekko musnął moje wargi
swoimi.
– Dobranoc, Rach.
Co za tupet! Ten facet naprawdę sądził, że świat kręci się wokół niego.
Mgła, która otaczała mój mózg, nagle zniknęła i znowu się wkurzyłam.
Odpisałam pod wpływem chwili.
Rachel: Chrzań się. Nie zawsze chodzi o ciebie.
Przez moje myśli przetoczyło się sto różnych odpowiedzi. Ale potem
zauważyłam, że Davis czekał, aż odjadę z parkingu, zanim sam to zrobi.
Boże, ale jestem idiotką. Wrzuciłam telefon do torebki, zmusiłam się do
uśmiechu i jeszcze raz pomachałam Davisowi, zanim ruszyłam.
Głupie zachowanie.
Powinnam po prostu odetchnąć, uspokoić się i wrócić do domu
z normalną prędkością. Zamiast tego odblokowałam ekran i zobaczyłam
nieodebrane połączenie od Caine’a i wiadomość. Nie nagrał się na sekretarce,
ale napisał: „Musimy pogadać”.
Byłam wściekła. Nie tylko myślał, że zawsze chodziło o niego, ale jeszcze
mi rozkazywał. „Musimy pogadać”.
Nie mylił się. Moje dzisiejsze wybory – to, jak się wystroiłam na zajęcia,
na wiele godzin przed randką, że włożyłam coś seksownego, a nawet
postanowiłam pójść na tę kolację – wszystkie dotyczyły Caine’a…
i większość z nich była głupia.
Odetchnęłam ciężko i długo. To był zły pomysł. Kilkukrotnie uderzyłam
czołem w kierownicę, próbując wbić sobie trochę rozumu do głowy. Ta cała
niestabilność emocjonalna sprawiła, że byłam zmęczona, naprawdę
zmęczona. Po raz ostatni spojrzałam na budynek, w który mieszka Caine,
uruchomiłam silnik i wróciłam do siebie na Brooklyn.
Napięcie między nami narastało, chociaż żadne z nas nie powiedziało ani
słowa. Caine złamał się pierwszy.
– Po trzecie, jest dobry w łóżku. Jest uważny i szczodry. Wiesz, teraz, gdy
tak o tym myślę, widzę związek między byciem szczerym w kwestii siebie
i swoich emocji a byciem dobrym w łóżku.
Caine stał prosto, chociaż widziałam, jak zaciska i rozluźnia dłoń,
próbując się kontrolować. Ten facet był taki wkurzający i uparty.
Sfrustrowana ruszyłam do kuchni po coś do picia. Kiedy nie zszedł mi
z drogi, celowo otarłam się o niego, przechodząc obok.
– Rusz się, dupku.
Jego oczy pociemniały tak bardzo, że stały się niemal czarne. Gapiliśmy
się na siebie przez długi czas, dając słowom wsiąknąć, a potem puścił moje
ramię. Na początku myślałam, że znowu mnie odrzuca. A potem zobaczyłam,
że złapał ręką za pasek spodni.
Czułam się tak, jakbym opuściła własne ciało, a ono samo podeszło do
ściany. Widziałam, jak się pochylam i rozczapierzam palce szeroko na
ścianie. Patrzyłam na wolno rozwijającą się scenę. Czułam za sobą ciepłe
ciało Caine’a, jeszcze zanim się odezwał.
– To za to, że byłaś dla mnie taka podła, gdy ja próbowałem być dobry.
W odpowiedzi wstał i znowu się nade mną pochylił. Wolną ręką obrócił
moją głowę w bok i zmiażdżył mi usta w pocałunku. Jego palce nie
zatrzymywały się, język mnie pieścił. To wszystko działo się tak szybko – to
było zbyt wiele. Jego erekcja napierała na rozgrzane miejsce na moim tyłku,
gdzie przed chwilą mnie uderzył, palce poruszały się we mnie, czułam jego
usta, język, zapach… wszystko. Orgazm brutalnie we mnie uderzył, Caine
połknął moje jęki, nie przestając mnie pieścić, aż już nie mogłam oddychać.
Oboje dyszeliśmy ciężko, a on wciąż się nade mną pochylał. Jego oddech
sprawiał, że na moim spoconym ciele pojawiła się gęsia skórka.
Zachichotał.
Jeśli to była prawda, to trochę się bałam, bo to, co już się wydarzyło,
totalnie zwaliło mnie z nóg. Caine chyba czytał mi w myślach.
Przełknęłam ślinę.
Oblizałam usta.
– Bo to należy do mnie.
Caine uśmiechnął się łobuzersko, jakby spodobał mu się ten komentarz.
Zahaczył palcami o gumkę bielizny i ściągnął ją. Jego gruby fiut uderzył
o brzuch.
– Jezu Chryste. – Wydawało mi się, że pomyślałam to w głowie, ale
najwyraźniej wypowiedziałam to na głos.
– Wiem…
Nie spieszył się, ale intensywność zaczęła narastać. Każde pchnięcie było
głębsze, gdy zaczęliśmy poruszać się we wspólnym rytmie. Czułam go
w sobie na tak wiele sposobów.
Jęknęłam, bo zbliżał się orgazm i nie mogłam utrzymać otwartych oczu,
ale chciałam podzielić się z Caine’em tym, jak dobrze się dzięki niemu
czułam. Kiedy zaczęłam szczytować, Caine przyspieszył, wchodził we mnie
mocniej i szybciej, jakby gonił moją przyjemność. Uwielbiałam to, jak raz po
raz wypowiadał moje imię, gdy dochodził. To było bardziej terapeutyczne niż
jakakolwiek muzyka, którą wcześniej słyszałam.
Trzymaliśmy się w ramionach, a Caine dalej poruszał się we mnie –
leniwie, niespiesznie, tak byśmy mogli złapać oddech i uśmiechnąć się do
siebie. W końcu musiał przestać, by pozbyć się kondoma. Kiedy zszedł
z łóżka i udał się do łazienki, poczułam na swojej spoconej skórze chłodne
powietrze.
Miałam nadzieję, że to nie był to sygnał świadczący o ochłodzeniu relacji
między mną a Caine’em.
ROZDZIAŁ 23
– Ubieram się.
– Nieważne. Idź.
– O czym ty mówisz?
Caine w końcu spojrzał mi prosto w oczy, by odpowiedzieć.
– Żaden.
– Nie było tak źle. Szybko się zagoiła. A czy ty masz jakieś blizny?
– Śpisz?
– Nie.
– Za czym?
– Kiedy wstałeś?
– Siadaj.
– Wcale nie. – Opuścił głowę, śmiejąc się. – A może zjemy śniadanie bez
kłótni?
Pokręcił głową.
– Nie odbierzesz?
– A czego ty chcesz?
Caine wsunął rękę pod moją koszulkę i odkrył, że nie miałam nic pod
spodem. Złapał mnie za pośladek i ścisnął.
– Właśnie. Moje ciało jest kopią jego żony, a moje serce pewnie bardziej
przypomina serce Matki Teresy.
– Naprawdę?
– Mhm.
Pochylił się i delikatnie pocałował mnie w usta.
– Pewnie tak. Muszę lecieć, Matko Tereso, a ty szykuj się do pracy.
Zobaczymy się na jutrzejszych zajęciach. Będę tym przy tablicy, który cię
ignoruje i próbuje nie patrzeć na twoje zderzaki.
– Okej. – Stanęłam na palcach i tym razem to ja go pocałowałam. – Będę
tą bez majtek, a ty będziesz o tym wiedzieć.
ROZDZIAŁ 24
Nie byłem pewien, jak długo tam siedziała. Gdy w końcu otworzyłem
oczy, zobaczyłem ją. Wyciągnąłem słuchawkę z ucha, przestałem udawać
księdza i pozwoliłem, by zobaczyła szesnastolatka, którym byłem.
– Nie sądziłem, że dzisiaj przyjdziesz.
– Nowych psalmów.
– Okej.
– A skoro mowa o sekretach, co dzisiaj dla mnie masz? Czy byłaś dobrą
owieczką?
Cholera.
– Jakiego warsztatu?
– Tak.
– Jest smutna.
– Czy ją skrzywdził?
– Chyba tak.
Teraz zrobiło się poważnie.
– Ona nie chce mi powiedzieć. Ale rano widziałam, jak Benny wychodzi
z jej pokoju, a siostra kazała mi w nocy zamknąć drzwi na klucz. Powiedziała
mi, że on obiecał, że nie będzie mnie gnębić, jeśli od teraz ona będzie dla
niego miła.
Kurwa. Kurwa. KURWA.
– Zaczekaj! – krzyknąłem.
Zamarła.
– Ufasz mi?
– Tak.
– Okej.
– Przyjdziesz? I przyprowadzisz siostrę?
– Postaram się.
– O czym ty mówisz?
Rzuciła tacę na blat baru tuż obok jakiegoś przypadkowego gościa, który
natychmiast zainteresował się naszą rozmową.
– Proszę, zignoruj ją. – Podeszłam do drugiego końca baru, gdzie nikt nie
siedział. Ava podążyła za mną i usiadła na wolnym stołku.
– Pewnie.
– Spotkamy się tam za minutę. Tylko naleję Davisowi drinka.
– Dobra.
Eee…
Jakimś cudem udało mi się zrobić gin z tonikiem dla Davisa i nie wylać
go, a potem podać drinka z uśmiechem.
– Zaraz wrócę.
– Było świetnie.
– Okej…
Potarłam czoło.
– Bo widziałaś.
– Coś mi tu umyka.
– Gniewny seks jest najlepszy. Zerżnij mnie tak, jakbyś mnie nienawidził.
– Chyba tak.
Odetchnęłam głęboko.
– Masz rację. Zachowuję się jak idiotka. Czuję się winna i w tym cały
problem.
– Nie masz powodu, by czuć się winna. Jesteś dorosłą singielką. Czy
podczas kolacji obiecywałaś coś Davisowi?
– Nie. Powiedziałam, że muszę wszystko przemyśleć.
– Okej.
– Wszystko w porządku?
– Chyba tak.
Do czasu…
Spojrzałam tam, gdzie siedział Davis, i zobaczyłam obok niego innego
mężczyznę. Tym mężczyzną był Caine.
– Okej. Niech pomyślę. Wciąż nie zrobiłaś nic złego. Mimo to i tak
będziesz się dziwnie zachowywać, gdy do nich podejdziesz.
– Oczywiście, że tak.
Pokręciłam głową.
– Dzięki Bogu.
– Podejdziesz tam i będziesz się zachowywać, jakby nic się nie stało.
– Jedyny, jaki masz. Stań za barem, przywitaj się, a ja będę się trzymać
blisko ciebie, gdybym musiała interweniować.
– Możemy się napić, gdy to już się skończy. Po prostu zerwij plaster
szybkim ruchem i idź tam. Może nie będzie tak źle.
– Stolik numer trzy chce jakieś kolorowe, słodkie drinki. Dzięki temu
będziesz zajęta przez przynajmniej kilka minut.
– Dolać ci?
– Jasne. – Wskazał na Caine’a. – I kupię drinka swojemu koledze.
– Spóźniłaś się.
Dyżur odbywał się w zupełnie innym budynku. I spóźniłam się tylko kilka
minut.
– Odpowiedz na pytanie.
Caine odwrócił się ode mnie i wziął swoją torbę, ale zamarł, by na mnie
spojrzeć. Jego oczy pociemniały.
– Nie tutaj. Już widzę, że tej rozmowy nie powinniśmy odbywać w sali
wykładowej.
– Wolałbym w ogóle.
– Zgadza się.
– A masz drugie imię?
– Wiem.
– Skąd wiesz?
– Bo nie zrobiłabyś tego. Nie jesteś typem kobiety, która rano śpi
z jednym, a potem spotyka się z drugim.
– Rachel…
– Skończyłaś?
– Ale ty nie…
– Boże, ty się naprawdę nigdy nie zamykasz. – A potem oparł swoje czoło
o moje. – Pozwól mi skończyć.
Pokiwałam głową.
– Więc wyciągniemy z niej wnioski. Ale nie będę mogła tego zrobić, jeśli
nie wiem, czego unikać.
Caine przyglądał mi się przez chwilę.
– Byłeś młody.
– Siedemnaście.
– Cóż, więc naprawdę byłeś wtedy młody. Ona była starsza i powinna
była wiedzieć lepiej.
Zmarszczyłam nos.
– Byłeś w trójkącie?
– Nawet nie zauważyłem, że Abby się tam zjawiła. Podobno zastała nas,
a jedna z dziewczyn zaprosiła ją, by do nas dołączyła, ale ja byłem zbyt
zajęty, by to zauważyć.
– To trochę chore.
– To na pewno nieprawda.
Caine milczał przez dłuższą chwilę. Kiedy się odezwał, jego głos brzmiał
na udręczony.
– Tak. Sex, drugs and rock‘n’roll. To nie jest tylko chwytliwy tekst na
koszulki. Kiedy nasz zespół naprawdę zaczął odnosić sukcesy, uzależnienie
Liama pogłębiało się. Na początku pił kilka red bulli, by nie spać całą noc
i grać lub pisać piosenki – później energetyki zastąpił adderallem, bo łatwiej
wziąć pigułkę. Graliśmy wtedy w pobliżu uniwersytetów, a studenci łykają to
jak cukierki. Po adderallu jesteś w stanie nie spać dwadzieścia cztery godziny,
ale potem musisz się zdrzemnąć, więc bierzesz kolejną tabletkę, gdy masz
zjazd.
– Też brałem, ale nie w takim stopniu jak Liam. Był taki czas, gdy
rzeczywistość nie była tak wyraźna, jak teraz. Chyba wtedy myślałem, że to
normalne. Przez jakiś czas ja i chłopaki nawet nie wiedzieliśmy, jak jest źle.
A potem którejś nocy próbowaliśmy obudzić Liama przed występem i nie
mogliśmy. Kiedy w szpitalu przepłukano mu żołądek, znaleziono tyle
narkotyków – nie tylko tabletek – że to cud, że przeżył. Nie miałem pojęcia,
kiedy zamienił adderall na kokę i metę.
– O Boże, tak mi przykro.
Caine milczał przed długi czas. Zamknął oczy i kiedy je otworzył, nawet
w ciemności widziałam, że lekko się zaszkliły.
Pogłaskałam go po policzku.
– Nie możesz kontrolować czyjegoś uzależnienia.
– To, co się stało, nie jest twoją winą. Ćpuni szukają tylko wymówki, by
usprawiedliwić to, co robią. Gdyby nie ta sytuacja, to inna by go załamała.
Caine westchnął.
– Nie mam na koncie dobrych związków, Rachel. Nawet wtedy, gdy
próbuję postąpić właściwie, źle się to kończy. Nie powiedziałem ci nawet
o połowie złych wyborów, których dokonałem. O dziewczynie Liama, która
była zbyt młoda, by brać udział w trasie, ale ja i tak na to pozwoliłem. O tym,
gdy miałem szesnaście lat i poznałem pewną…
Zeszłej nocy między mną a Caine’em zaszła jakaś zmiana na lepsze. Chyba
przestał walczyć z tym, co się działo. O poranku spotkałam swobodniejszą –
może nawet szczęśliwszą – wersję Caine’a.
Po wykopaniu go spod prysznica po to, by umyć coś poza piersiami
i przestrzenią między nogami, poświęciłam kilka chwil, by przemyśleć to, co
się stało. Pulsujący strumień wody masował moją szyję, a ja zamknęłam
oczy.
Caine otworzył się przede mną. Nosił na barkach duży ciężar i poczucie
winy – co wydawało mi się niesłuszne. A mimo to ja nie potrafiłam podzielić
się z nim moją przeszłością. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek będę w stanie
się tym podzielić.
Po wyjściu spod prysznica przejrzałam szafę Caine’a i znalazłam
koszulkę. Jego garderoba była większa niż moja kuchnia. Wyjęłam starą,
znoszoną koszulkę z logo Brooklyn College, włożyłam ją i przeczesałam
palcami mokre włosy.
Zastałam Caine’a przy stole jadalnym ze stosem papierów i otwartym
laptopem. Miał na nosie okulary, w których tak mi się podobał. Uniósł głowę,
by popatrzeć, jak idę w jego stronę.
– Co?
– Moja koszulka wygląda na tobie lepiej niż na mnie.
Kiedy dotarłam do stołu, natychmiast wsunął pod nią rękę i złapał mnie za
tyłek.
Pogroziłam mu palcem.
– Co? Właśnie to próbuję zrobić. Próbuję cię rozgrzać, żeby cię nakarmić.
– Nie, mądralo. Wiem, jak ugotować wiele rzeczy. Po prostu nie robię
tego często, bo łatwiej jest kupić coś w drodze do domu.
– Nie idzie mi zbyt dobrze gotowanie, ale robię zarąbiste ciasta i inne
wypieki.
– Naprawdę?
– Rose, ciocia, która nas wychowała, była szefem kuchni w cukierni. Gdy
się do niej przeprowadziłyśmy, chciała, żebyśmy zżyły się ze sobą dzięki
wspólnemu pieczeniu.
Caine chyba się nad czymś zastanawiał.
– Czy twoja ciocia i wujek mieli własne dzieci?
– Nie. Rose nie mogła mieć dzieci. Tak naprawdę przez długi czas byli
moimi rodzicami zastępczymi. Po tym, jak adoptowali mnie i siostrę, przestali
przyjmować inne dzieci. Mieli masę roboty ze mną i Riley.
– Wspominałaś, że gdy byłaś młodsza, trochę szalałaś. Chętnie bym to
zobaczył.
– Nie, nie chciałbyś. Przez nas Rose przeszła piekło. Nastolatki ogólnie są
trudne w wychowaniu. Ja nie byłam aniołkiem, ale moja siostra to prawdziwy
diabeł.
Dokończenie śniadania dało mi doskonałą wymówkę, by wstać i zmienić
temat. Nie byłam dobrą kłamczuchą i to tylko kwestia czasu, zanim Caine
zada mi pytanie, na które nie będę gotowa odpowiedzieć. Zabrałam talerze do
zlewu i postanowiłam umyć je ręcznie zamiast włożyć do zmywarki.
– Dokąd?
– To niespodzianka.
Uśmiechnęłam się.
– Okej.
– Wystrój się.
Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni czułam się tak dobrze. Caine zauważył
mój głupkowaty uśmiech.
– Co?
– Gumki?
– Na szafce nocnej. Ale możesz je zostawić, gdzie chcesz. Niedługo
dokończymy pudełko.
Uśmiechałam się, otwierając szufladę, i już chciałam włożyć do środka
pudełko, gdy nagle moją uwagę przyciągnęło zdjęcie w srebrnej ramce.
Byłam wścibska, więc musiałam je obejrzeć. Zdjęcie przedstawiało zespół
Caine’a. Miał wtedy pewnie około dwudziestu lat i stał ramię w ramię
z chłopakiem w jego wieku. Reszta zespołu znajdowała się za nimi.
Caine wyszedł z łazienki i przyłapał mnie na gorącym uczynku.
– Przepraszam. Zobaczyłam je, kiedy otworzyłam szufladę. Nie mogłam
się powstrzymać. Byłeś taki seksowny.
– Byłem?
– Cóż, teraz jesteś starszy, dorosły, więc jesteś raczej przystojny niż
seksowny.
– Naprawdę?
– Gotowa?
Przeczesałem włosy dłońmi. Myśl, West, myśl. Jak nazywał się ojczym tej
dziewczynki?
Kolejny łyk.
A przy okazji, byłaś molestowana jako dziecko? Czy tylko twoja siostra?
Kurwa!
KUUUUURWA!
Gdy Caine się odwrócił, jego mina była bezcenna. Zacisnął szczękę
i musiał odchrząknąć, zanim odpowiedział.
– Wyglądasz pięknie.
Uśmiechnął się.
– Ach, tak? Możemy zostać w domu i zajmę się tobą tam na dole
językiem, mając na sobie ten garnitur.
– Podoba mi się ta sukienka, ale nie mogę się doczekać, gdy ją później
z ciebie zdejmę.
To dlatego, że wtedy nie było zbyt wielu dobrych chwil, które chciałabym
zapamiętać.
Pokiwał głową.
Na zewnątrz z zaskoczeniem zauważyłam, że Caine nie zamierzał
prowadzić. Wynajął dla nas samochód i gdy się do niego zbliżyliśmy, szofer
wysiadł i otworzył dla nas tylne drzwi. Naprawdę czułam się teraz jak
Kopciuszek.
Caine się uśmiechnął, ale ten uśmiech był jakiś dziwny. Nie wiedziałam
dokładnie, o co chodzi, jednak Caine wydawał się inny. Nasze rozmowy były
normalne – każda osoba patrząca na nas z zewnątrz zobaczyłaby tylko parę
jadącą razem na randkę. A mimo to coś mnie dręczyło.
Po drodze do The Met rozmawialiśmy o uczelni i pracy. Zwaliłam
niepokój na nerwy, a może na to, że teraz coś się zmieniło, bo już ze sobą nie
walczyliśmy.
W operze zjawiliśmy się na pół godziny przed rozpoczęciem spektaklu,
więc poszliśmy do baru i zamówiliśmy drinki. Ja jak zwykle postawiłam na
dietetyczną colę, a Caine wybrał podwójną szkocką.
– Bez powodu.
Prychnął, a gdy światła zgasły i zaczął się pokaz, wstał i zdjął marynarkę,
puszczając do mnie oko. Na wszelki wypadek złapałam go za rękę, kiedy już
usiadł.
Muzyka wypełniła pomieszczenie niemal natychmiast, otoczyła mnie,
zbiła z pantałyku. Wciągnęła mnie od pierwszej nuty i nie puściła aż do
końca. Wszystko przytłoczyło moje zmysły – orkiestra, wysokie głosy,
piękno przedstawienia i kostiumów. Spodziewałam się, że mi się to spodoba,
ale nie myślałam, że będę płakać.
– I co sądzisz?
– Wiem, o co ci chodzi.
– Czytałam o tym.
– Czytałaś, tak?
– To, jak mąż śpiewał po jej śmierci. Było w tym tyle bólu i emocji.
Wiedziałam, że on już nigdy po tym nie znajdzie w życiu miłości. –
Przyłożyłam rękę do piersi, czując ucisk w sercu na samą myśl o tej scenie. –
Przypomniało mi to Umberta i Lydię – i jej oddanie. Oni przynajmniej mieli
dla siebie ponad pięćdziesiąt lat, a ten facet był taki młody i miłość jego życia
zniknęła. To przykre, ale jednocześnie takie piękne.
Caine pokiwał głową i chyba zastanawiał się nad moim komentarzem,
wyglądając przez okno. Kiedy w końcu znowu na mnie spojrzał, minę miał
poważną.
– Czy twoja matka wyszła ponownie za mąż? Nigdy nie wspominałaś
o ojczymie, więc nie wiem, czy miałaś go przed adopcją.
– Seks w słuchawkach.
– Nawet nie mam pojęcia, co to jest. Ale wyszło to z twoich ust i zawiera
słowo seks, więc wchodzę w to.
– Moja dziewczynka.
ROZDZIAŁ 30
– Tak.
– Zamknij oczy.
– Okej. – Ledwo słyszałam swój głos, nie potrafiłam nic więcej z siebie
wydusić.
Pokiwałam głową.
– Tak.
– Nigdy… – Nie wiedziałam, jak opisać to, czego doświadczyłam. – Ja
nie sądziłam… to było…
Ściągnęłam brwi.
Szczęka mi opadła.
– To jak to możliwe, że jesteś w tym tak cholernie dobry?
Zachichotał.
Miał rację. Więź między nami istniała od pierwszej chwili – to była iskra,
na którą mogliśmy nadepnąć i ją zgasić lub ją rozdmuchać i stworzyć
płomień.
– A teraz to akceptujesz?
– Caine? – wyszeptałam.
– Hmm? – Zacisnął powieki.
– Jest już prawie dziesiąta. Za godzinę masz wykład.
– Tego nie było w grafiku, a poza tym twoja asystentka pracuje dzisiaj od
południa.
Jęknął.
Złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i zawisł nade mną. Jego erekcja
dźgała mnie w nogę.
– Jesteś…
– Twardy.
Złapałam go za nadgarstek.
– Cześć.
– Ogrem?
– Okej.
– To coś nowego.
– Ale jeszcze nie jestem pewna, czy uda mu się dotrzeć na kolację, czy
nie. Napiszę ci niedługo, okej?
– Jasne.
Caine skończył się ubierać i wziął telefon. Wcześniej, tuż po wyjściu spod
prysznica, zamówił Ubera.
– Samochód już prawie tu jest – oznajmił. – Muszę lecieć.
Wciąż siedziałam na łóżku, naga od pasa w górę, ale owinięta kołdrą
wokół bioder. Caine podszedł do mnie i potarł knykciami mój sutek,
pochylając się, by mnie pocałować.
– Przyjadę po ciebie o siódmej.
– To do zobaczenia o siódmej.
Uśmiechałam się jeszcze długo po tym, jak wyszedł. Nie miał pojęcia, ile
znaczyło dla mnie to, że zgodził się pójść bez narzekania. Czułam, że nasza
relacja przeszła na nowy poziom, i nie mogłam się doczekać, by go odkryć.
ROZDZIAŁ 31
Mógłbym codziennie oglądać jej uśmiech, gdy się ze mną wita. Rachel
pomachała do mnie, stojąc przy stoliku, który obserwowałem od chwili
przyjazdu do baru kilka minut wcześniej. Minęło mniej niż dwanaście godzin,
odkąd byłem w niej po raz ostatni, a mimo to poczułem reakcję mojego ciała
na jej widok.
Charlie przywitał się ze mną przy barze. Uścisnął mi dłoń stanowczo, by
przyciągnąć moją uwagę.
– Ona porusza się przy tym barze tak, jakby dryfowała. Przypuszczam, że
to z powodu tego, co się między wami dzieje?
– Nie.
– Masz kartotekę?
– Nie mam.
Charlie przyłożył palec wskazujący i środkowy do oczu, a potem
wycelował nimi we mnie, mówiąc:
– Charlie, co ty wyprawiasz?
Wziął szklanki z pełnej suszarki i zaczął układać je za barem. Patrząc mi
w oczy, odpowiedział jej:
Zesztywniała.
– Jesteś pewny?
Zaśmiałam się.
– Dobranoc, Charlie.
Siostra Rachel mieszkała w Queens. Na ulicach ciągnęły się korki, bo
wszyscy o tej godzinie wracali do domów. Rachel była cichsza niż zazwyczaj,
gdy wolno jechaliśmy autostradą.
– Miałaś dzisiaj tłok w pracy?
– Jest ćpunką. Cóż, po odwyku. Ale chyba wciąż jest uzależniona, bo gdy
ktoś raz się uzależnił, to już zawsze będzie go ciągnęło do dragów. Tak samo
jest z alkoholikami, prawda? Wciąż można się nazywać alkoholikiem, nawet
jeśli od pięciu lat nie wypiło się nawet drinka. Czy kiedykolwiek człowiek
przestaje tak o sobie mówić? No bo co z tymi żetonami, które rozdają? Jeden
oznacza, że jest się trzeźwym? Czy wszystkie te żetony razem oznaczają coś
innego? Myślałam, że są nagrodą za osiągnięcia liczone w dniach. Za
miesiąc, za rok? Ale może…
Odkąd zaczęła mówić, nie wzięła oddechu. Kiedy paplała bez przerwy,
wiedziałem, że była zdenerwowana. Przerwałem jej.
– Rachel?
– Co?
– Bełkoczesz. Nie obchodzi mnie to, że twoja siostra jest uzależniona. Nie
przeszkadzałoby mi nawet to, gdyby wciąż brała. Nie będę jej oceniał. Idę
z tobą na kolację, bo chciałaś, żebym przyszedł. Nadal tego chcesz?
– Tak.
Ująłem jej dłoń i położyłem ją na drążku zmiany biegów pod moją dłonią.
– Zatem okej.
– Może go widywać tylko dwa razy w tygodniu pod nadzorem. Jej były
mąż zostawił ją kilka lat temu i zabrał ze sobą jej dziecko.
– Nie. To długa historia. Ale ona urodziła Adama, gdy była jeszcze
bardzo młoda.
Mimo że nie kłamałem, gdy powiedziałem Rachel, że nie będę oceniał jej
siostry – spodziewałem się kogoś innego. Spodziewałem się, że gdy
przyjedziemy na miejsce, drzwi otworzy nam typowa ćpunka – chuda
i zaniedbana, w małym mieszkaniu, może z zepsutymi zębami. Ale kobieta,
która nas przywitała, zupełnie jej nie przypominała. Była starszą wersją
Rachel. Zdrowa i uśmiechnięta. Powitała mnie w swoim domu uściskiem.
– Miło cię poznać. Moja siostra nic mi o tobie nie mówiła.
– Już go lubię.
Z korytarza od razu wchodziło się do kuchni, więc przez chwilę tam
staliśmy, gdy Riley sprawdzała kolację w piekarniku. Na zajęciach było
cholernie gorąco, więc wypiłem kilka butelek wody i teraz musiałem się
załatwić.
– Wybaczcie, muszę skorzystać z toalety.
Riley mieszała w garnku na gazie i wskazała mi drogę.
– Mama kazała jej trzymać małe przedmioty z dala ode mnie, żebym się
nie udławiła, ale ona ciągle wrzucała drobne monety do łóżeczka.
Pieprzony Benny.
To imię podziałało na mnie tak, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
– Wybaczcie mi na chwilę.
Wróciłem do łazienki i popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Krople
potu wystąpiły mi na czole i nad górną wargą. Nigdy nie miałem ataku paniki,
ale byłem pewny, że właśnie tego teraz doświadczałem. Moje serce waliło jak
młot, a wzięcie jednego oddechu stało się wysiłkiem. Pochyliłem się nad
umywalką i skupiłem na oddychaniu, a po kilku minutach przemyłem twarz
wodą.
Nie byłem pewny, jak długo siedziałem w łazience, ale gdy wyszedłem,
Rachel czekała na mnie na korytarzu.
– Och, przykro mi. Czy mogę coś dla ciebie zrobić? Może naleję ci piwa
imbirowego lub przyniosę chłodny ręcznik? Lepiej połóż się na kanapie.
– Nie?
– Powinnaś zostać. Nie chcę psuć ci wieczoru. Czy siostra może cię
odwieźć do domu?
– Pewnie tak…
– Przykro mi. Zobaczymy się jutro na zajęciach, okej?
Chociaż mówiła jedno, twarz Rachel wyrażała coś zupełnie innego. Nie
byłem nawet pewny, czy uwierzyła w moją wymówkę z chorobą, ale
musiałem się stąd wydostać.
Pośpiesznie pożegnałem się z Riley, przeprosiłem ją i już byłem na
zewnątrz. Czułem się wytrącony z równowagi i nie byłem pewny, czy
siadanie za kółkiem to dobry pomysł. Kiedy w końcu przyjechałem do domu,
dotarło do mnie, że jednak nie powinienem był tego robić. Nawet nie
pamiętałem drogi, którą pokonałem z domu siostry Rachel do siebie.
– Och, nie. Co się stało? Ten dupek cię oszukał? Jest żonaty? Bo jeśli tak,
to skopię mu tyłek. Powaga.
Westchnęłam.
– A więc o co chodzi?
– Sama nie wiem.
Zmarszczyłam nos.
– Naprawdę musiałaś tak to opisać?
Ava wzruszyła ramionami.
Spojrzała na zegar.
– Dzisiaj zamykamy o dwunastej. Ale Benny chyba wciąż jest w środku.
Spiąłem się.
Jego dziewczynek.
– Jesteś Benny?
– Tak. A kto pyta?
– A to dlaczego?
– Bo to mała dziwka.
– Kręcisz się przy mojej córce? To dam ci drobną radę. Chcesz mieć miłą
dziewczynę? Ta… nie jest dobra. Ma piętnaście lat i sprawia tylko problemy.
Sięgnął po klucz.
Ja wyciągnęłam śrubokręt z tylnej kieszeni spodni.
Bałem się jak cholera, dopóki się nie odezwał.
– I na co się gapisz?
Murphy oparł głowę na moim kolanie, patrząc na mnie dużymi
brązowymi oczami. Podrapałem go za uszami, tak jak lubił, i odetchnąłem
ciężko.
Dotarło do mnie, jak bardzo oszalałem na jej punkcie, gdy po raz setny
wmawiałem sobie, że nigdy jej o tym nie powiem. To nie byłaby trudna
decyzja, gdybym nie miał wiele do stracenia. Ale na pewno ją stracę. Jak
miałaby mi znowu zaufać po tym, gdy dowie się, że poznaliśmy się piętnaście
lat temu? Że miesiącami ją okłamywałem? Że udawałem księdza – kogoś,
kogo uważała za świętego i komu ufała – i manipulowałem nią co tydzień?
Jeśli jej powiem, stracę ją. Cholera, ja też nie zaufałbym nikomu, kto
wyciąłby mi taki numer.
Ale jeśli jej nie powiem, wszystko, co mieliśmy i będziemy mieć, zostanie
oparte na kłamstwach.
Egoistycznie próbowałem usprawiedliwić to, że nigdy jej o tym nie
powiem. Próbowałem sobie wmówić, że jeśli powiem prawdę, to skrzywdzę
ją o wiele bardziej. Otworzę stare rany, a ona raczej nie chciała ich
rozdrapywać. Może po prostu pozwolę jej żyć w kłamstwie?
Ale była jedna rzecz, której nie potrafiłem przełknąć – nie chciałem być
kolejnym mężczyzną, który ją zawiedzie. Ona zasługiwała na coś lepszego.
Kurwa. Zasługiwała na kogoś lepszego niż ja. Przesunąłem rękami po
włosach i pociągnąłem za nie.
Jeśli powiem jej prawdę, stracę ją – i jednocześnie skrzywdzę.
– Nie martw się, kochany. Wszystko się ułoży. Kiedy jesteś zakochany,
błędy można naprawić.
Pokręciłem głową.
– Wszyscy popełniamy błędy. W życiu nie dostajemy instrukcji. Ktoś, kto
cię kocha, wybaczy ci twoje błędy. ale kiedy je ukrywasz lub kłamiesz w ich
kwestii, to już nie są błędy, tylko decyzje.
– Szczerze mówiąc, unikam jej od kilku dni, bo wiem, że jeśli się
przyznam, ona będzie cierpieć.
– Umberto to farciarz.
– Cześć, Rachel.
ROZDZIAŁ 35
– Cześć.
Caine patrzył na mnie w dziwny sposób – jakby tak naprawdę mnie nie
widział, chociaż skupiał wzrok na mojej twarzy.
– Caine?
Zamrugał kilkukrotnie.
– Dziękuję.
– Ale nie tak jak nad siostrą. On… – Nawet po piętnastu latach nie
potrafiłam wypowiedzieć tych słów. – Wykorzystywał ją seksualnie. Ale ja
byłam za młoda.
Pokręciłam głową.
– Dzięki Bogu.
Kiedy już zaczęłam płakać, nie mogłam przestać. Caine mnie tulił i po raz
pierwszy od dawna czułam się bezpiecznie – na tyle bezpiecznie, by się
rozpłakać. Płakałam i płakałam. Nie wiedziałam, skąd we mnie tyle emocji,
ale szybko zaczęłam się zanosić od płaczu – aż nie mogłam oddychać. Caine
usiadł obok mnie i w milczeniu mnie przytulał, głaskał moje włosy i ciągle
powtarzał, że przeprasza. Kiedy się w końcu uspokoiłam, usiadłam
i zobaczyłam, że też miał łzy w oczach.
– W bójkę?
Caine wyglądał, jakby chciał się o to kłócić. Otworzył usta, zamknął je,
potem znowu otworzył. Ale ostatecznie tylko pokiwał głową.
Po powrocie z łazienki, gdzie zmyłam rozmazany makijaż, poczułam się,
jakby z moich ramion zniknął ciężar. Niestety nie mogłam powiedzieć tego
samego o Cainie. Mnie wygadanie się i wypłakanie poprawiły humor, jednak
on chyba przejął mój ciężar. Postanowiliśmy włączyć telewizor i rozluźnić się
przy filmie, ale za każdym razem, gdy na niego patrzyłam, wydawał się
zamyślony.
Kiedy film dobiegł końca, pomyślałam, że może wszytko wróci do
normalności w sypialni. Ale kiedy wspomniałam o tym, że jestem zmęczona
i chętnie poszłabym do łóżka, Caine mnie zaskoczył i powiedział, że musi się
wyspać u siebie, bo wcześnie rano ma jakieś spotkanie.
Niepokój, który dręczył mnie wcześniej, powrócił, gdy odprowadzałam
go do drzwi.
Oparłam głowę o zamknięte drzwi, gdy już zniknął. Chociaż jego słowa
brzmiały słodko, szczególnie po tym, co mu powiedziałam, to czułam, że on
się ze mną żegnał na dobre.
ROZDZIAŁ 36
Nie miałem serca mówić jej prawdy po tym, jak się rozpłakała –
a przynajmniej to sobie wmawiałem. Trzymałem to w tajemnicy dla jej
własnego dobra, a nie dlatego że byłem egoistycznym palantem bez jaj.
Ale po tygodniu bycia z nią i niebycia jednocześnie zrozumiałem, że
robiłem jej to samo, co wtedy, gdy była dzieckiem – zwodziłem ją tydzień po
tygodniu i nic nie robiłem, bo nie byłem pewny siebie.
Tylko że wtedy byłem zagubionym nastolatkiem, a teraz powinienem
zachowywać się jak mężczyzna. Ale na pewno tak nie było. W tym tygodniu
unikałem Rachel niemal każdego dnia i wieczora, poza zajęciami, gdy nie
miałem wyboru i musiałem z nią rozmawiać. Ona wiedziała, że coś jest nie
tak.
– Co się z tobą dzieje? – zapytała moja siostra, biorąc ode mnie talerz.
Dzisiaj po południu miała kolejną wizytę u lekarza, więc zajmowałem się jej
córkami. Evelyn musiała być dość zdesperowana, by prosić mnie o pomoc, bo
ostatnim razem niemal zabiłem jedno z jej dzieci.
– Nic takiego.
– Nie pierdol. Twoja mina zmieniła się w chwili, gdy wypowiedziałam jej
imię.
– Masz zwidy.
– Naprawdę? – Pochyliła się w moją stronę. – Rachel. – Podniosła głos. –
Rachel. Rachel. Rachel.
– O czym ty mówisz?
– Albo ona cię rzuciła, albo zrobiłeś coś złego. Widzę to. Snujesz się po
domu z nieszczęśliwą miną. A skoro zazwyczaj zostajesz wylany z pracy, gdy
ktoś ci coś zrobi, pokuszę się o stwierdzenie, że tym razem ty coś zrobiłeś.
– Nie.
– Zdradziłeś ją?
– To nic w tym rodzaju.
– Gówno prawda. Wisi ci to. A poza tym jest już połowa semestru.
– Pieprz się.
– Rachel…
Wstała.
– Wiesz co, Caine? Przez długi czas czułam się niewarta miłości,
wstydziłam się tego, co stało się w moim życiu, żałowałam swoich wyborów.
Dopiero kilka tygodni temu, gdy cię poznałam, zrozumiałam, że ja nie jestem
swoją przeszłością. I nie chcę, żeby ktokolwiek kiedykolwiek żałował bycia
ze mną. Więc pierdol się.
Instynktownie złapałem ją za ramię, gdy mnie mijała. Łzy wypełniły jej
oczy i wiedziałem, że chciała wyjść, zanim je zobaczę, nie chciała, bym
widział ją w takim stanie. Po prostu puściłem jej ramię i dałem jej odejść. To
było najlepsze, co mogłem dla niej zrobić, nawet jeśli w tej chwili w to nie
wierzyłem.
Nie mogłem odwrócić się i patrzeć, jak odchodzi. Zacisnąłem powieki,
słuchając jej kroków, które stawały się coraz bardziej odległe, aż w końcu
ucichły.
Rachel miała rację w jednej kwestii – żałowałem czegoś, jeśli o nią
chodzi. Tylko nie tak, jak ona sądziła. Zawsze będę żałował tego, że dałem jej
odejść.
ROZDZIAŁ 37
– Oczywiście, profesorze.
Pokiwał głową.
– No i?
– To nie jest konieczne. Już niemal skończyłaś pracę i jeśli nie chcesz
spędzać ze mną czasu, prawie wszystko możemy załatwić przez maila.
– Nie chcę twoich opinii na temat mojej pracy. Nie chcę bronić mojej
pracy przy tobie. Nie chcę w ogóle z tobą rozmawiać.
Odsunęłam się.
Prychnęłam.
– Na to już trochę za późno, nie sądzisz?
Caine wstał i złapał mnie za łokieć, gdy się odwróciłam. Głośny szczęk
otwieranych drzwi do sali wypełnił echem pomieszczenie. Zaraz potem
rozległy się głosy, gdy studenci zaczęli się schodzić na następne zajęcia.
Czekałam, zastanawiając się, jak ważne będzie dla niego zatrzymanie mnie
w tej sytuacji.
Poczułam się zraniona, gdy tak po prostu mnie puścił.
– Przemyśl to, Rachel. Nie dokładaj sobie pracy tylko dlatego, że jesteś na
mnie zła.
– Kłamiesz. Dwadzieścia osiem lat byłem gliną. Wiem, gdy ktoś kłamie.
Już miałam zaprzeczyć, ale coś mi przyszło do głowy.
– Co na przykład?
– Nikt. Nikt.
– Mądrala.
– Mówimy o profesorze?
– Tak.
– Chcesz wiedzieć, czy nadal mu na tobie zależy, czy nie? Myślisz, że coś
sobie ubzdurał i jego słowa nie zgadzają się z tym, co ma w sercu?
Pokiwałam głową.
– Chyba tak.
– Cóż, to jest jeden sposób, by dowiedzieć się, czy facet, który ucieka od
ciebie, naprawdę cię kocha.
– Czyli jaki?
– Żyj dalej bez niego. Facet szybko odzyskuje zdrowy rozsądek, gdy
dociera do niego, że już na niego nie czekasz.
ROZDZIAŁ 38
Jestem kłamcą.
Tylko tym razem okłamywałem również siebie. Rektor wysłał do mnie
maila, w którym poprosił, bym spisał obserwacje na temat pracy Rachel, żeby
przesłać je dalej do kolejnego promotora. Próbowałem dać jej szansę, by
jeszcze rozważyła ten pomysł, a teraz wykorzystałem to, by znowu się z nią
zobaczyć – udawałem, że muszę wysłać ten tekst jak najprędzej, żeby szybko
się z nią spotkać, ale tak naprawdę nie miałem zamiaru niczego pisać.
Uśmiechnąłem się.
– Dziękuję.
– Bez obrazy, ojcze, ale chodzi o kobietę – to chyba nie jest ojca
specjalizacja.
Ksiądz się uśmiechnął ciepło i zajął miejsce w ławce przede mną. Obrócił
się bokiem i położył ramię na oparciu, patrząc na mnie.
Zaśmiałem się.
– Nigdy nie słyszałem, żeby jakiś ksiądz w ten sposób przeklinał, chyba
że mówił o diable swoich kazaniach.
Uśmiechnął się.
– Mamy nowy wiek, synu. Muszę iść z duchem czasu. Nawet oglądam
odcinki Real Housewives, gdy odwiedzam moją siostrę Mary w jej domu.
Ona jest od tego uzależniona.
– To brzmi jak kara.
– Nie. Tata zmarł wiele lat temu. Mama już tu nie mieszka. Po prostu…
Ja… – Nie było sensu okłamywać księdza. – Pomyślałem, że się przejadę, by
oczyścić myśli, i jakimś cudem się tutaj znalazłem.
– Czasami nasza ścieżka jest już wyznaczona i my możemy tylko nią
podążać.
– Pewnie tak…
– Rachel.
Pokiwał głową.
– Z Księgi Rodzaju.
– Skoro ksiądz tak twierdzi.
– Co się stało między tobą a Rachel, że tak się zagubiłeś?
Nie miałem nic do stracenia, poza jego szacunkiem. Bo dla siebie nie
miałem już żadnego szacunku. Może dawno powinienem był się naprawdę
wyspowiadać.
Odetchnąłem więc głęboko i oznajmiłem:
– Wiem.
– Ona się bała, była przerażona. Nie byłem pewny, czy moje podejrzenia
są słuszne. Obawiałem się, że ją wystraszę i potem już nikomu nie zaufa.
Pokręciłem głową.
– Czasami nie da się uniknąć w życiu bólu, synu. Staramy się, jak
możemy. Według mnie doprowadziłeś tę sytuację do końca. Gdybyś wtedy
nie zjawił się w odpowiednim momencie, ta sytuacja mogłaby się ciągnąć
latami. Wielu nastolatków nie zrezygnowałoby z wolnej soboty, by
zaprzyjaźniać się z dziewczynką.
Minęło dużo czasu, odkąd po raz ostatni byłem w kościele, ale moja wiara
się nie zmieniła. Mimo że byłem żałosny, a moja relacja z Kościołem
popieprzona, wciąż wierzyłem w siłę wyższą.
– Tak.
– Dziękuję.
Wyszedł z ławki, zrobił kilka kroków w stronę ołtarza, a potem znowu
odwrócił się w moją stronę.
– Cztery Zdrowaś Mario, dwa Ojcze nasz i raz Akt wiary. – Widząc moją
minę, dodał: – To twoja pokuta. Nie wierzę w odmawianie standardowych
modlitw, by odkupić swoje grzechy. Czasami każę komuś odmówić coś
dodatkowo – Akt miłości, Akt wiary… Nie zleciłem ci zbyt wielu modlitw, ale
chcę, żebyś przyłożył się do tego Aktu wiary.
Siedziałem sam z tyłu kościoła przez ponad godzinę i myślałem. W końcu
stwierdziłem, że czas wracać. Ale kiedy wychodziłem, nie mogłem się oprzeć
pokusie i musiałem zajrzeć – wróciłem na scenę zbrodni.
Tak wiele pytań wirowało w mojej głowie. Czy rzeczywiście Rachel i jej
siostra mogłyby zaprzeczyć temu, że cokolwiek się działo, gdybym
powiedział komuś od razu? Czy ona wybaczy mi to, co zrobiłem, i te
wszystkie kłamstwa? A nawet jeśli wybaczy, to czy Rachel już ruszyła dalej?
Czy to lepiej, że to zrobiła? Zobaczenie jej wcześniej z Davisem – widok jej
szczęśliwej twarzy, gdy się śmiała – cholernie mnie zabolał. Chciałem, żeby
dzięki mnie się tak śmiała. Może to był mój Akt wiary, część mojej pokuty?
Nie wiedziałem, co, do cholery, mam zrobić. Możliwe, że teraz czułem
się jeszcze bardziej zdezorientowany, niż gdy tu przyszedłem. Wiem, że
byłem kiepskim parafianinem, ale jakiś znak by mi się przydał.
Zrezygnowany otworzyłem oczy i spojrzałem na zniszczony dywan. Leżał
tam błyszczący pens. Zaśmiałem się i sięgnąłem po niego. Nawet po tych
wszystkich latach wciąż czułem jej cichy głosik: „Jeśli znajdziesz pieniążek,
podnieś go, a spotka cię coś dobrego”.
Mogę dać jej odejść w fizycznym sensie, ale ona zabrała mi serce. Muszę
przynajmniej ofiarować jej prawdę i pozwolić jej zdecydować, co z tym
zrobić.
Tak jak wcześniej, gdy siedziałem w tym miejscu, zacząłem obracać
monetę między kciukiem a palcem wskazującym. Na chwilę zamknąłem ją
w garści i spojrzałem na krzyż.
Właśnie zamknęłyśmy bar na koniec pracy. Dzisiaj nie było ruchu, więc
zrobiłam wszystko, co musiałam, poza podliczeniem kasy, bo tym
zajmowałam się w tej chwili. Przestałam liczyć i spojrzałam na przyjaciółkę.
– Nic mi nie będzie. To tylko ciężka noc.
– Idealne podsumowanie.
– Tak, przeżyję. Nie martw się tym. Nie chciałem cię przestraszyć.
Właśnie dzwoniłem do twojego mieszkania. Stwierdziłem, że będziesz
w domu, skoro bar zamknięto o północy.
– I tak na to zasłużyłem.
Kiedy już przypływ adrenaliny zaczął znikać, dotarło do mnie, że boli
mnie ręka, i to bardzo. Zaciskałam i otwierałam pięść, zastanawiając się, czy
coś mogłam sobie złamać.
– Przez ciebie boli mnie ręka.
Caine odchylił głowę zaskoczony.
– Tak – skłamałam.
– Zaraz wrócę.
– Nie, dzięki.
Odkręciłam zakrętkę, upiłam długi łyk, a on śledził wzrokiem każdy mój
ruch.
W takiej sytuacji, gdy ktoś wyglądał na tak udręczonego jak Caine teraz,
istniała tylko jedna odpowiedź.
– Może od początku?
Pokiwał głową.
– Właśnie to powinienem był zrobić wiele tygodni temu. – Spojrzał mi
w oczy. – Nic nie jesteś mi winna, ale czy możesz mi coś obiecać?
– Co?
– W kościele.
Chyba byłam w szoku. Nie rozumiałam, co czułam. Nie byłam rozżalona czy
zła… Po prostu czułam się… otępiała, jakbym zagubiła się w gęstej mgle
i nie potrafiła odgadnąć, w którą stronę iść. Moje dłonie się spociły, nogi stały
się ciężkie, chociaż wciąż siedziałam. Zalała mnie fala mdłości i zakręciło mi
się w głowie, więc musiałam złapać za fotel.
– Rachel?
Pewnie tak, biorąc pod uwagę to, jak się czułam, ale potrzebowałam
odpowiedzi.
– To są…
Pokiwał głową.
– A ja powiedziałam, że nie.
Caine pokiwał głową.
– Wspomniała o Bennym.
Znowu pokiwał głową.
– Coś więcej?
– Pamiętasz bójkę, w którą wdał się Benny w warsztacie?
– Tak?
– To nie był jakiś tam klient. Tylko ja. Tamtej soboty, gdy poprosiłem cię,
żebyś przyszła następnego dnia rano, pojechałem za tobą do domu, na
wypadek gdybyś jednak się nie pokazała. A potem nie przyszłaś w niedzielę,
więc pojechałam sprawić, co u ciebie. Kilka przecznic od twojego domu
zatrzymałem się na stacji, by zatankować, i zobaczyłem samochód, który stał
poprzedniego dnia zaparkowany na twoim podwórku. Zupełnie przez
przypadek zatrzymałem się tam, gdzie on pracował.
– I co było dalej?
– Kazałem mu trzymać się z daleka od ciebie i twojej siostry. Mówił
jakieś okropne rzeczy, a potem rzucił się na mnie z metalowym kluczem.
– Zranił cię?
Przez wiele lat chciałam tu wrócić. Ale ta część mojego życia została
zamknięta w pudełku, a ja bałam się je otworzyć, bo nie chciałam, by to, co
tam się znajdowało, wróciło. A mimo to od czterech dni, które minęły, odkąd
Caine wszystko mi wyjawił, potrzeba, by tu wrócić, stała się zbyt silna i nie
mogłam jej dłużej ignorować.
W tej chwili nie było mszy, ale przynajmniej dziesięcioro ludzi siedziało
przy konfesjonale. Może czekali, aż zacznie się spowiedź. Siedziałam na
bocznej ławce, pogrążona w myślach od dobrej godziny. Moja uwaga co jakiś
czas skupiała się na wchodzących do konfesjonału i wychodzących z niego
ludziach, na grzesznikach. Kobieta z małym dzieckiem weszła tam i usiadła.
Dziewczynka miała pewnie około dziesięciu lat, wyglądała na niewiele
starszą ode mnie, gdy przychodziłam tu w soboty.
Po tym, jak starszy mężczyzna wyszedł z konfesjonału, kobieta się
pochyliła i powiedziała coś do dziewczynki. Ruszyła do konfesjonału, gdy
nadeszła jej kolej. Przypomniałam sobie to, jak przychodziłam z mamą do
kościoła, zanim zachorowała. Zamknęłam oczy i zobaczyłam siebie i mamę
siedzące na tych ławkach dwadzieścia lat temu.
– Gdy boli cię głowa lub masz gorączkę, idziesz z tym do lekarza,
prawda? – odezwała się, gdy czekałyśmy na jej kolej, aż będzie mogła
wejść do jakiegoś dziwnego pomieszczenia.
– Tak.
– Cóż, tutaj się przychodzi, gdy boli cię w tym miejscu. – Mama
poklepała się po piersi.
– Gdy boli cię klatka piersiowa? Jak wtedy, gdy Riley miała
zapalenie pucy?
Zmarszczyłam nos.
– A co jest we mnie?
– Twoja dusza. To coś, czego nie można nazwać. To prawda, która
sprawia, że jesteś sobą.
Roześmiałam się.
– Nie rozumiem.
– Cóż, minęło dużo czas, więc na pewno mam dużo grzechów. Bardzo
często używam brzydkiego języka.
Ksiądz milczał przez chwilę.
– Okej.
– Rachel?
– Tak?
– Pierwszy Akt żalu powinien być łatwy. Nie zrobiłaś nic złego. Musisz
sobie wybaczyć, bo nie masz czego żałować.
– Czy mogę wziąć kilka dni wolnego? Poproszę Avę, by mnie zastąpiła.
– Wszystko w porządku?
Rachel: Nie.
Caine: Teraz.
Rachel: Chyba będzie lepiej, jeśli pogadamy twarzą w twarz.
– Żartujesz?
– To ja.
– Naprawdę tu jesteś.
Nie wiedziałem, czy się cieszyła z powodu tego, że zjawiłem się bez
zapowiedzi, czy wręcz przeciwnie – jej twarz wyrażała głównie szok.
– Tak.
– Jasne. Oczywiście.
– Nie.
– Widziałem cię z nim w zeszłym tygodniu w O’Leary’s.
– Wiem.
– A ty mnie widziałaś?
– Nie. Ava. Dlaczego nie zostałeś, by ze mną porozmawiać, skoro już tam
przyjechałeś?
Zwiesiłem głowę.
Westchnąłem.
– Nie winię cię za to, co się stało, Caine. To nie dlatego nie chciałam cię
widzieć przez jakiś czas. Tylko dlatego że nie mogłam spojrzeć ci w oczy.
Wstydzę się tego, co się stało.
– Wstydzisz się? O czym ty mówisz? Nie masz się czego wstydzić.
– Powinnam była…
– Pomogłeś. Gdyby nie ty, nie wiem, jak długo by to jeszcze trwało.
– To powinno było się zakończyć wcześniej.
Pokręciła głową.
– O czym?
– Rachel zrobiła krok w tył i podciągnęła koszulkę. Nie miała pod spodem
stanika, a ja nie potrafiłem ukryć swojej miny.
– Co się stało?
– To nie jest blizna. To tylko rana, która się zagoiła. Prawdziwe blizny to
te, których nie można zobaczyć – i te najtrudniej się goją.
Uniosłem gazę. Oniemiałem, gdy zobaczyłem, co zrobiła. Już nie
widziałem długiej blizny, która szpeciła jej piękną skórę. Teraz zakrywał ją
tatuaż anioła.
– To ty – powiedziała. – Tak wiele rzeczy dusiłam w sobie, żeby nie
musieć mierzyć się z dawnymi emocjami. Pogodzenie się z tym teraz nie było
łatwe, ale w końcu znalazłam się po drugiej stronie tych wspomnień. One
zawsze tam będą, ale teraz widzę je we wstecznym lusterku, a nie przed sobą.
Byłem tak oszołomiony, że głos mi się załamał, gdy się odezwałem.
– Jest piękny. Tak jak ty.
Rachel odwróciła się twarzą do mnie. Jej cycki były tak cholernie pełne
i sterczące, że mnie rozpraszały i nic nie mogłem na to poradzić.
– Caine?
Jej twarz była taka seksowna, gdy uśmiechała się psotnie. Wszedłem na
łóżko, oparłem się o wezgłowie i posadziłem ją sobie na kolanach. Chciałem
patrzeć jej w twarz, gdy weźmie w siebie mojego fiuta.
– Jesteś mokra? – Wsunąłem dwa palce między jej nogi i odkryłem, że
dosłownie ociekała.
Pokiwała głową.
Wciąż nie wierzyłem w to, jak wszystko się rozwiązało. I w to, że los
znowu nas ze sobą związał. Byłem zachwycony jej pięknem, zarówno
zewnętrznym, jak i tym wewnętrznym.
– Co? Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? – zapytała.
– Tak. Wiesz, napisałam do ciebie list tego ranka, gdy wszystko się
wydarzyło. Cóż, nie do ciebie, tylko do fałszywego księdza.
– Nie. Nawet nie wiem, co się z nim stało. Pewnie trafił przez przypadek
do kosza, gdy przeprowadzałyśmy się z siostrą do cioci i wujka.
– Co w nim napisałaś?
– Nie, nie oddałaś, Rachel. Moje serce zawsze należało do ciebie i nie
chcę go odzyskać.
EPILOG
– Auć.
– Podoba ci się to, nie kłam.
Mój narzeczony marudził, ale miał rację. Tak naprawdę uwielbiałam to,
że z każdym dniem, odkąd dwa tygodnie temu zakazałam nam seksu, robił się
coraz bardziej zirytowany.
Mój wzrok złagodniał, gdy na niego spojrzałam.
– O której wrócisz?
Drogi Ojcze,
Vi
INNE KSIĄŻKI UI KEELAND
Samodzielne powieści:
EgoManiac
Bossman
Gracz
Milioner i bogini (napisany wspólnie z Penelope Ward)
Seria Na scenie:
Show
Rytm
Seria MMA Fighter:
Walka
Szansa
Przebaczenie
Seria Cole:
Tylko twój
Tylko dla ciebie
Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Epilog
Podziękowania
Inne książki Ui Keeland
Karta redakcyjna
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Beautiful Mistake
Białystok 2019
ISBN 978-83-66436-41-1D
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: redakcja@wydawnictwokobiece.pl
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek