Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 21

Freud zaczyna śnić

Adam Phillips

" Wiedza empiryczna, podobnie jak jej wyra nowane rozszerzenie:


nauka, jest racjonalna nie dlatego, że ma podstawy, ale dlatego, że jest
przedsięwzięciem samonaprawiającym się, które może zagrozić
każdemu twierdzeniu, choć nie wszystkiemu naraz"
Wilfrid Sellars, Empiryzm i lozo a umysłu

„ODWAŻNA I NIEOGRANICZONA WYOBRAŹNIA zawsze pobudzała


Freuda” — napisał Ernest Jones. „To go uwiodło we Fliessie.
Wyobraźnia była integralną częścią jego własnej natury, której rzadko
puszczał pełne wodze… widok tej niekontrolowanej wyobraźni u innych
był czymś, czemu Freud rzadko mógł się oprzeć.”! Śmiała i
nieskrępowana wyobraźnia uchwyciła oczywiście Freuda w postaci
Charcota, a nawet w histerycznych pacjentach, którzy stali się kliniczną
specjalnością Freuda.
Wilhelm Fliess, ekscentryczny specjalista od uszu, nosa i gardła z
Berlina, stał się kolejnym, po Charcocie, krnąbrnym „geniuszem”
Freuda, człowiekiem, który, jak ujął to w liście, nadał „sens” jego życiu.
„To przede wszystkim dzięki twojemu przykładowi” — napisał Freud —
„intelektualnie zyskałem siłę, by zaufać mojemu osądowi”.
Dzięki Fliessowi słuszniej byłoby powiedzieć, że Freud zaczął
nieświadomie ufać własnej śmiałej i nieskrępowanej wyobraźni. Jones
daje do zrozumienia, być może słusznie, że była to część jego samego,
przez którą Freud był niepokojony (oraz kuszony) i delegował ją innym;
część siebie, którą w młodości odnajdywał u Cervantesa, Goethego i
Szekspira, ale nie zawsze u swoich szanowanych nauczycieli ze szkoły
medycznej.
To właśnie w tych latach bliskiego związku z Wilhelmem Fliessem Freud
zaczął pozwalać sobie na bardziej szaloną spekulację; szanowany
doktor naukowy staje się także kimś w rodzaju artysty-wizjonera, Do
„normatywnego Freuda”, jak to ujął Mark Edmundson, „terapeutą,
fi
fi
fi
którego celem jest zapoznanie pacjentów i czytelników z przyczynami
ich cierpień oraz pokazanie im drogi do zdrowia psychicznego” dołącza
Freud, którego, używając przydatnych słów Edmundsona, „najlepiej
postrzega się jako pisarza romantycznego… którego celem jest
wynalzeinie siebie ponownie” jest „twórcą samego siebie, który bardzo
mało inwestuje w obraz siebie jako terapeuty oddanego standardom
normatywnym.Jego celem jest oryginalność” W przeciwieństwie do
normatywnego terapeuty, który zna o cjalną wersję dobrego życia,
romantyczny Freud przeciwstawia się preferowanym przez jego kulturę
sposobom opisu i wyjaśniania prawie wszystkiego, co ma znaczenie w
ludzkim doświadczeniu”.Walka Freuda o uczynienie i utrzymanie
psychoanalizy naukowo uzasadnionej, która miała się rozpocząć w tych
kolejnych latach, była między innymi sposobem przyznania, że jego
niepokojące odkrycia trudno było pomieścić w umyśle; metoda
naukowa była pewną asekuracją, gdy Freud zajął się poszukiwaniem
form – tworzeniem ,układaniem zdań, podrabianiem i forsowaniem
analogii – do tego, co zaczynało do niego docierać. Częściowo dzięki
jego związkowi z Fliessem, a częściowo dzięki rygorom i
wspomnieniom życia rodzinnego, młody Freud, pasjonat archeologii
literatury, zaczyna doganiać aspirującego neurologa. Wymyśla nowego
rodzaju osobę, psychoanalityka; oraz nowy rodzaj dwuosobowego
przedstawienia: analityka i pacjenta psychoanalitycznego. Analityk jest
lekarzem, ale brzmi jak autor opowiadań: osoba, która w leczeniu
pacjentów zaczyna zdawać sobie sprawę, że sama jest
pacjentem .Osoba, która wstępując do zawodu lekarza zaczyna się od
niego wyobcowywać. Osoba bez dostrzegalnej tradycji, z którą
mogłaby się sprzymierzyć. Osoba, która jednocześnie asymiluje się i
odrzuca asymilację.

Zarówno Jones, psychoanalityk i młodszy współczesny Freudowi, jak i


Edmundson, współczesny krytyk literacki, przypominają nam na różne
sposoby, że jest co najmniej dwóch Freudów, a przynajmniej że przyjęło
się opisywać go w ten sposób. Ale to właśnie w tych latach ci dwaj
Freudzi wychodzą na światło dzienne, walcząc jak Jakub i anioł, ale są
też, jak Jakub i anioł, produktywną parą. A ci dwaj Freudzi nie są po
prostu, w odziedziczonych po XIX wieku terminach, naukowcem i
fi
​​
artystą lub świeckim i religijnym; a właściwie krytykiem kultury i
lekarzem. Można by raczej powiedzieć, że u Freuda dostrzegamy, że
splot tych dyscyplin i tradycji zaczyna się układać. I właśnie w tych
latach, u samego końca stulecia, kiedy Freud zaczyna błądzić swoim
umysłem - i wynajduje tę najbardziej paradoksalną rzecz, metodę
terapeutyczną opartą na wędrówkach pragnącego umysłu włóczęgi,
stało się to jasne. Ale poprzez próbę zrozumienia czegoś zupełnie
zwyczajnego: Freud po prostu chciał wiedzieć, co to znaczy być
dzieckiem, dzieckiem swoich rodziców w szczególnym czasie, kiedy się
dorasta. Kiedy wiele lat później Freud pisał w swoim Studium
autobiogra cznym, że w tych latach „wykonał niewiele pracy naukowej i
prawie nic nie opublikował . Był zajęty odnalezieniem się w nowym
zawodzie i zapewnieniem środków do życia sobie i szybko
powiększającej się rodzinie”, robi coś, czego nauczył nas rozumieć:
opowiada banalną i nieciekawą historię, by ukryć kryzys. I zauważamy,
ukryte dla wszystkich, podstawowe zdanie w tym aż nazbyt znanym
micie o walczącym młodym profesjonaliście, zdanie: „Byłem zajęty
odnalezieniem się w moim nowym zawodzie”. Rzeczywiście
odnajdywał swoją drogę, ale w całkowicie nowym zawodzie, który
wymyślił, więc dosłownie zawód ten staje się jego zawodem.

Więc jeszcze raz, być może, powinniśmy zacząć od faktów.


Częściowo dlatego, że te lata między 1887, rok po ślubie, kiedy poznał
Wilhelma Fliessa, a publikacją Objaśniania Marzeń Sennych w 1900
roku – były najbardziej burzliwymi latami w życiu Freuda,
przedłużającym się kryzysem, w którym znajdowała się jego rodzina i
lata w których wynalazł psychoanalizę, wymyślając nowego rodzaju
pacjenta i nowego rodzaju lekarza do leczenia tego pacjenta. Po części
dlatego, że jak ostrzegał nas Freud w swoich obawach co do biogra i i
biografów, po faktach pozostaje tylko to, co nazwał „wynalazkami” i
„spekulacjami” biografów (a nawet niektóre fakty, jak sam przyznał,
mogą być zakwestionowane). Być może biograf był jednym z tych
ludzi o „niepohamowanej wyobraźni”, co do których Jones zauważył
ambiwalencję Freuda. Oczywiście Freud sam miał napisać kilka
szalenie spekulatywnych studiów biogra cznych.
fi
fi
fi
W tym okresie życia Freuda – jak w każdym innym okresie życia
kogokolwiek – rozbieżność między życiem udokumentowanym a
nieudokumentowanym jest uderzająca i można ją sobie tylko
wyobrazić. A psychoanaliza, musimy pamiętać, w swoich początkach
miała zajmować się życiem mówionym, a nie udokumentowanym;
Freuda interesowało pierwotnie to, co sami ludzie chcieli powiedzieć i
byli w stanie powiedzieć o swoim życiu; konsekwencją dialogu była
użyteczna prawda(później oczywiście „zastosował” psychoanalizę do
szerszych zagadnień kulturowych).
To oczywiście uczyniło biogra ę — i w pewnym sensie historię
przypadku — wrogiem początkowej freudowskiej rewolucji w mówieniu
prawdy. Tak więc na podstawie samej tylko korespondencji Freuda z
tego okresu moglibyśmy założyć, że Freud, jak mówi w swoim
Autobiogra cznym Studium, wiódł życie rodzinne i zawodowe w dużej
mierze niezależne od rzeczywistości politycznej. Wiemy wiele z tego, co
Freud napisał w tym czasie, z artykułów naukowych i korespondencji; i
znamy historię tamtych czasów, od historyków i ze współczesnych
relacji; ale bardzo mało wiemy o samym Freudzie – to znaczy bardzo
mało, mówiąc słowami Freuda – o życiu w Wiedniu w tamtym czasie,
mieście, które pod każdym względem było jednocześnie niezwykle
żywe i postępowe, a jednocześnie w sposób zdegenerowany
konserwatywne. Freud zawsze był ostrożny wobec ludzi mówiących w
imieniu innych ludzi.
Powinniśmy więc zauważyć, że w tym niezwykle przełomowym
okresie życia Freuda, jak zresztą w większości okresów jego życia, brak
zainteresowania Freuda, przynajmniej zgłaszanego, jego środowiskiem.
Freud, jak ujął to Peter Gay, „trzymał się z daleka od współczesnych
poetów, malarzy i kawiarnianych lozofów i prowadził swoje badania w
surowej izolacji swojego gabinetu”.
Jeśli chodzi o Wiedeń Freuda — niesławny Wiedeń n de siècle —
biografowie Freuda błądzą, stając się szkicownikami i impresjonistami
lub wymieniają charakterystykę tego miasta, nazywając je:„miastem
sprzeczności”, „wielostronnym społeczeństwem”, „rozpadającym się
imperium ”, ojczyzną „powszechnego antysemityzmu” i źródłem
syjonizmu, socjalizmu, feminizmu i tak dalej. Tak więc biograf Freuda –
przynajmniej z jego punktu widzenia – powinien być może trzymać się
fi
fi
fi
fi
faktów i własnych słów Freuda; ale nie zawsze musi opierać się temu,
co Jones nazywa, używając dziwnego określenia, „niekontrolowaną
wyobraźnią”, zwłaszcza być może w tych latach, kiedy u Freuda
pojawiała się kontrolowana i niekontrolowana wyobraźnia.
Musimy zacząć od narodzin i śmierci, które dają nam przynajmniej
wskazówkę co do w dużej mierze prywatnego wewnętrznego dramatu
Freuda (i powinniśmy mimochodem zauważyć, że w chronologii Ernest
Jones zapewnia na początku swojej autoryzowanej I biogra i Freuda,
że nie uwzględniono urodzeń jego dzieci). W tych latach Freudowie
mieli sześcioro dzieci w krótkich odstępach czasu: Mathilde urodziła się
w 1887 r., Martin w 1889 r., Oliver w 1891 r., Ernst w 1892 r., Sophie w
1893 r., a Anna w 1895 r. W tym czasie Freud ma rosnącą prywatną
praktykę, pisze wiele znaczących prac naukowych, tłumaczy książkę
Bernheima o hipnozie i sugestii, którego odwiedza w Nancy w 1889 r.,
koresponduje i spotyka się z Fliessem (nazywają te spotkania
„kongresami”) i rozpoczyna autoanalizę. Ale w tle i na pierwszym planie
jest sześcioro dzieci urodzonych w ciągu ośmiu lat i wszystko, co może
się z tym wiązać. W o cjalnie udokumentowanym życiu są to lata
niezwykłych pism i odkryć; w nieudokumentowanym życiu Freud miał
młodą żonę i sześcioro dzieci poniżej ośmiu lat. Chociaż, jak mówię,
można sobie tylko wyobrazić, że w korespondencji Freuda z Fliessem
pojawiają się przebłyski dzieci, Martin jest poetą, Mathilde kocha
mitologię grecką, „Anna wypuściła dziś swój pierwszy ząb” - jest to
naprawdę znaczące „wydarzenie” w życiu Freuda w tym czasie. Powrót
do życia rodzinnego czyli nowa rodzina. I rozpoznanie nowo odkrytego
terroru, nowo odkrytej ambiwalencji, która łączy człowieka z własnymi
rodzicami; „Maluchy miałyby wiele radości”, pisze Freud do Fliessa,
„gdyby nie było w nich tyle strachu”. Nie ma nic bardziej sugestywnego
i kształtującego w życiu rodzica niż wiek i wrażliwość jego dzieci.
I niewiele jest bardziej sugestywnych i kształtujących w życiu każdego
człowieka niż śmierć, której doświadcza. W 1896 roku w wieku
osiemdziesięciu dwóch lat zmarł ojciec Freuda, Jakub. Freud napisał
cztery lata później w Objaśnianiu Marzeń Sennych, uciekając się do
pewnego rodzaju wielkiego uogólnienia, do którego zawsze był skłonny
i wobec którego zawsze był podejrzliwy, że „najważniejszym
wydarzeniem, najbardziej przejmującą stratą w życiu człowieka była
​​
fi
fi
śmierć jego ojca.” Być może był to sposób na odnotowanie głębokiego
wrażenia, jakie wywarła na nim śmierć ojca. Napisał wtedy bardziej
dosadnie do Fliessa: „Zanim umarł, jego życie już dawno się skończyło,
ale w moim wnętrzu cała przeszłość została obudzona przez to
wydarzenie. Czuję się teraz całkiem wykorzeniony"
Możemy się zastanawiać, co Freud miał na myśli mówiąc, że życie jego
ojca dobiegło końca (dla Freuda czy dla jego ojca? Czym jest przeżyte
życie, skoro rzekomo się skończyło?); i powinniśmy zauważyć, jak
bardzo, jak niekontrolowany, jak nienaukowy jest Freud w tej
korespondencji z Fliessem: jego „cała przeszłość” została przebudzona.
Musimy jednak pamiętać, że poprzez traumę tych lat właśnie z
straumatyzowanym self — jako normalnym, nowoczesnym ja — że tak
powiem, Freud próbuje się pogodzić.
I musimy pamiętać, że nauka miała być nowoczesnym lekarstwem na
traumę, która sama stała się traumatyczna dla Freuda. W końcu nauka
może wyjaśnić (a więc usprawiedliwić) śmierć — nie mówiąc już o
seksualności — ale nie może, jak Freud był w trakcie uświadamiania
sobie, wyleczyć nas z ich istnienia ani z naszych uczuć wobec nich.
Wśród narodzin jego dzieci w tych latach był cały wachlarz śmierci,
których kulminacją była śmierć jego ojca. Kolega i przyjaciel z lat pracy
w laboratorium Brückego, Joseph Paneth, zmarł w 1890; Ernst Fleischl
von Marxow, inny dobry przyjaciel z lat uniwersyteckich, zmarł w 1892
po latach psychicznego i zycznego załamania napędzanego
narkotykami; w 1892 zmarł Brücke, a w 1893 zmarł Charcot. I w latach
90 XIX wieku Freud nieodwołalnie zerwał z Breuerem. Być może nie
jest zaskakujące, że w tych latach Freud zaczął naprawdę myśleć o
wzajemnych związkach ludzi, o tym, co wymieniają i chcą wymieniać, a
nie wymieniają między sobą; krótko mówiąc, o seksualności, rozwoju i
utracie. Chociaż nikt inny jak Freud, który miał sześcioro dzieci poniżej
ósmego roku życia i stracił ojca oraz, symbolicznie, trzech ojców i
dwoje rodzeństwa, napisał w końcu Interpretację Snów. I to był ten
rodzaj osobliwego faktu, nieredukowalnej idiosynkrazji życia, którym
Freud zaczął się interesować. Straty, które zaczął ponosić —
opuszczenie rodziny pochodzenia, utrata ojca i innych ludzi, utrata jego
żony na rzecz ich dzieci - wysłały bombę głębinową do jego własnej
historii, przypominając mu o wcześniejszych stratach. Wszystko to
fi
skłoniło go do wyjątkowego poszukiwania siebie, ale w wielkiej tradycji,
o czym Freud wiedział aż nazbyt dobrze, eksploracji samego siebie.
Był wyjątkowy tylko w swojej nowoczesności, w poszukiwaniu
przyjemności, które mogłyby uczynić nowoczesne świeckie życie
wartym przeżycia; odzyskanie i przekształcenie przyjemności
cielesnych dzieciństwa.
Każdy był dzieckiem i miał rodziców, każdy stracił ludzi, których
kochał i podziwiał, a wielu ludzi miało dzieci: ale życie każdego
człowieka było jego własnym w sposób trudny do opisania,
przynajmniej w języku nauki. Freud zaczynał myśleć o procesach
transformacji, o zmianach istot ludzkich jako o rodzaju pracy (wkrótce
miał pisać o pracy snu, a później o pracy śmierci). Ale nie była to tylko
obowiązkowa czy „normatywna” praca, ale praca pełna wyobraźni i
wizjonerska. Istniał biologiczny cykl życia, który wydarzył się pomimo
nas i zapewniał nam „naturalne” ograniczenia; i było pytanie, co, jeśli w
ogóle, moglibyśmy zrobić, aby zmienić własne self. Self, które się
zmienia, czy tego chciemy, czy nie. Ten aspekt Freuda, który Mark
Edmundson nazwał oddanym terapeutą, chciał sprowadzić ludzi z
powrotem na właściwe tory; artysta romantyczny, podobnie jak artyści
romantyczni przed nim, cenił naukę, ale jako język guratywny i kcyjny,
język z własnymi nieuniknionymi ograniczeniami. Chociaż sama nauka
była pełna wyobraźni, a nawet czasami wizjonerska, miała tendencję do
opisywania zamkniętych, nieuchronnych systemów; to do literatury
trzeba się uciec. Freud był tego świadom od młodości, aby znaleźć to,
co niedokończone, potencjalne, ekstatyczne. Pokazał nam, jak to, co
mamy wspólne, pozwala nam się różnić, ale genetyka, podobnie jak
lingwistyka, była nauką, do której Freud nie miał dostępu. Zaczął się
zastanawiać, w jaki sposób leczenie - czy jakakolwiek interwencja -
może wpłynąć na opisany organizm, w języku współczesnej biologii,
jako systemu absolutnie zaniżonego w determinizmie.
Dzięki pracy z Charcotem i Breuerem Freud zaczął dostrzegać związki
między seksualnością, hipnozą a histerycznymi objawami. Dopiero gdy
sam zakładał rodzinę, odkrywał, można by przypuszczać, że
dzieciństwo to skumulowana trauma, w której dziecko musi od razu
zaspokoić swoje zapomniane pragnienia w zgodzie z życiem
rodzinnym. O arami tego procesu byli tak zwani histeryczni pacjenci.
fi
fi
fi
Gdyby tylko mógł odkryć, że zaczyna łączyć seksualność ze zdolnością
wchłaniania a jednocześnie żarłoczna i intensywna seksualność, jest
przez niego opisywana jako zaklęcie, zaklęcie które więzi dzieci z ich
rodzicami. Widzi w tym też rodzaj pierwotnego lęku. Ponieważ
seksualność zaczyna się jako kazirodcze pożądanie rodziców. Freud
odkrywał w swojej autoanalizie to, co uważał za swój własny i każdego
innego kompleks Edypa - to nas terroryzuje; a ponieważ nasz
podstawowy stosunek do rzeczywistości jest erotyczny (tj. do
upragnionych rodziców), ilekroć się zatracamy – wszystko, co pozwala
nam zapomnieć o sobie, jest podobne do aktu seksualnego. W tych
latach możemy zobaczyć wiele z tych rzeczy zazębiających się w
umyśle Freuda, wiele rzeczy go doganiających. To tak, jakby Freudowi
zaczęło świtać, po części dzięki studiowaniu złożonej zjologii apetytu,
że nie ma pożądania bez akulturacji; że u ludzi prelingwistyczne
apetyty kształtują się, przekształcają i deformują w języku. Ale to
freudowskie dziecko rozwijające się w języku jest napędzane
pragnieniem, które poprzez akulturację nazywa się miłością i utratą
miłości, oraz strachem przed utratą miłości, który pociąga za sobą
kochanie.
Jak widzieliśmy, Freuda jako chłopca i młodego mężczyznę
fascynowała archeologia, literatura i powoli, ale nieuchronnie
współczesna neurologia; historia i ewolucja kulturowa, jacy ludzie byli i
kim chcieli być, były jego głównymi pasjami. Z panoramy historii i
ukrytych systemów życia organicznego zbliżał się do indywidualnego
życia swoich współczesnych; i zamykał się w sobie. To zamknięte
życie. życie w dużej mierze ukryte - ujawnione, jak mówię, na piśmie i
zapisane w rutynie pracy oraz życia rodzinnego poprzez które widzimy
Freuda, w okresie między jego ślubem z Martą w 1886 a publikacją
Interpretacji snów w 1900. W 1896 r., po urodzeniu ich ostatniego
dziecka, Anny, siostra Marty, Minna Bernays, wprowadza się do
Freudów i bardzo pomaga w wychowaniu dzieci, stanowiąc również
towarzystwo dla Freuda, którego praca ją interesowała (Marta wg.
Analityk René Laforgue, który ją znał, uważała prace Freuda za „rodzaj
pornogra i”)!! „Moja biedna Marta — zauważył Freud w 18g6 —
wiedzie udręczone życie.” Ucieczką Freuda przed tym domem kobiet i
dzieci był Wilhelm Fliess, z którym rozmawiał o kobietach i dzieciach.
fi
fi
Konserwatywnego Breuera zastępuje w uczuciach Freuda bardziej
krnąbrny Fliess; człowiek, który wierzy, ku znacznej uldze Freuda , we
wrodzoną biseksualności istot ludzkich.
Tym, co pochłaniało Freuda w tych latach, czemu poświęcał coraz
więcej czasu, przynajmniej jako młody profesjonalista, z punktu
widzenia biografa były rozmowy z podziwianymi mężczyznami o
zaburzonych kobietach (a wszystko, co biograf może zrobić, to
powtórzyć, że przez lata od 1886 do 1900 Freud miał sześcioro dzieci
w ciągu ośmiu lat). Ci medycy chcieli wiedzieć, na co cierpią kobiety; i
w oparciu o tę wiedzę, w jaki sposób mogą im pomóc. Oczywiście mieli
pacjentów płci męskiej, ale skupiono się na kobietach (wszystkie
badania nad histerią dotyczyły kobiet). Istnieje więc prawdziwy sens, w
jakim psychoanaliza była nauką lub artefaktem zrodzonym z miłości
między mężczyznami. Zaczęło się od rozmowy mężczyzn o kobiecych
ciałach (a to, co zmieni psychoanalizę, to pojawienie się
psychoanalityczek, które interesują się dziećmi i seksualnością). To, co
łączyło tych ludzi, to ambitne zainteresowanie: leczenie pewnych typów
zaburzonych kobiet (tak jakby ich pytanie brzmiało: co możesz zrobić z
kobietami, które ci przeszkadzają?). Dlatego ważne jest, aby od razu
zauważyć, że Freud upierał się przed następną znaczącą osobą w jego
życiu po Breuerze, idiosynkratycznym Wilhelmem Fliessem, że nie
podzielał tego, co nazwał Fliessa „pogardą dla przyjaźni między
mężczyznami, prawdopodobnie dlatego, że był w dużym stopniu tego
uczestnikiem, podobnie jak Fliess. „Jak wiesz w moim życiu nigdy mi
się nie udało by kobieta zastąpiła mi towarzysza, przyjaciela.” Chociaż,
zdania te zostały napisane w momencie kiedy ich przyjaźń słabła, to
warto zauważyć pewne założenie Freuda, że kobieta powinna zastąpić
przyjaciela (jakby Freud uważał, że jest w nim coś dziwnego).
Zauważymy w tym zdaniu również pogardę Freuda dla rzekomej
pogardy Fliessa wobec przyjaźni między mężczyznami (pomimo jego
przywiązania do biseksualizmu). Wydaje się, że to jego związek z
Fliessem w latach 1887-1902, prowadzony głównie za pośrednictwem
korespondencji przerywanej okazjonalnymi spotkaniami, poprowadził
Freuda przez ten najbardziej burzliwy okres. jego życia, a zwłaszcza
małżeństwa. Lata, w których Freud zaczął bardzo interesować się sobą
i stał się chwilowo w swojej korespondencji z Fliessem oraz w
Objaśnieniu Marzeń Sennych swoim własnym biografem. Poznawał
siebie poprzez poznawanie innych, dowiadywał się że samowiedza była
oparta na współpracy i tymczasowa, i wtedy też zaczynało mu świtać,
jak dziwnym rodzajem wiedzy jest samowiedza, dziwnie pociągająca i
często uderzająco nieskuteczna. I w tym okresie wyjątkowo ciężkiej
pracy odkrywał nowy rodzaj pracy, zwany snem; rodzaj pracy, która
była jednocześnie natchniona, zdumiewająco pomysłowa i
przemyślana, i która nie wymagała ani wysiłku, ani szkolenia; i którą
ludzie wykonywali we śnie. Miało to być najbardziej zaskakujący i
radykalny pomysł Freuda
.Ten „heroiczny okres” w życiu Freuda to lata, według słów Masuda
Khana, „dotkliwego stresu, udręki, niepokoju, lęku, zniechęcenia i
uwielbienia niezrównanych odkryć, okres w którym Freud był
pomieszczany przez jego związek z Fliessem.”
Powinniśmy sobie wyobrazić Freuda w tych latach, prowadzącego
niezwykle zrutynizowane, umiarkowanie udane życie zawodowe,
prowadząc prywatną praktykę w Wiedniu, jako lekarz neuropatii, z
wielodzietną młodą rodziną, w stanie sporego chaosu, który Freud
musiał porządkować bądź też przepracować pisząc. Stracił ojca i sam
został ojcem, stworzył niszę w świecie medycznym, choć tak naprawdę
nie chciał być lekarzem, i odziedziczył język, który stanowił zestaw
naukowych opisów i słownictwa – to nie wystarczyło do tego, co miał
do powiedzenia. Z bezpiecznej zażyłości burżuazyjnego żydowskiego
życia rodzinnego Freud podjął ostatnią próbę opracowania cieszącego
się naukową reputacją neuro zjologicznego opisu tego, co nazwał w
instrumentalnym języku nauki „aparatem psychicznym”, zatytułowanym
odpowiednio, choć nie przez Freuda, lecz przez jego redaktorów,
„Projekt Psychologii Naukowej” (rozpoczęto go, jak nam mówią, w
pociągu po spotkaniu z Fliessem). I poprzez nieuchronną porażkę tego
projektu — nieuchronną z powodu ograniczeń dostępnej mu nauki i
podejrzliwości co do języka nauki — Freud przedarł się w sobie do
bardziej literackiego, bardziej psychologicznego tłumacza, pisząc
Objaśnienie marzeń sennych, w których tak zwany aparat psychiczny
zaczął brzmieć bardziej jak poeta niż maszyna. W książce, w której
tworzenie tropów zastąpiło wiązanie i rozładowywanie stymulacji, a sny
opisywane były jako wyra nowane doświadczenia, a nie odruchy
fi
fi
neuronalne. Tak oto Freud zaczyna uwalniać język literatury, zastępując
język nauki, by stworzyć hybrydę - język psychoanalizy. Jeśli
porównamy jakąkolwiek stronę „Projektu psychologii naukowej” ze
stroną „Objaśniania marzeń sennych” to zobaczymy, co C. P. Snow miał
na myśli, mówiąc o dwóch kulturach sztuki i nauki). To nie przypadek,
że w tym okresie Freud był tak zafascynowany mieszanką szaleństwa i
twardej nauki, jaką był Wilhelm Fliess. Nie jest też zaskakujące, że jako
Żyd w często wrogim środowisku – i jako młody człowiek przechodzący
przez to, co nauczylibyśmy się nazywać, głównie dzięki jego pracy,
kryzysem tożsamości – stawał się coraz bardziej podejrzliwym wobec
władzy, przedkładając osoby o wątpliwym autorytecie od prawowitych i
uprawnionych, przedkładając rzecz intrygującą od (rzekomo)
rzeczywistej. W tym kształtującym okresie swojego życia Freud
przechodzi od zastanawiania się, w kogo wierzyć, do zastanawiania się
nad pochodzeniem i funkcją predyspozycji jednostki do wierzenia.
Brücke i Breuer, na swój bardzo odmienny sposób, byli szanowanymi
profesjonalistami, bez zarzutu w swoich
dyscyplinach naukowych. Począwszy od Charcota – nie wspominając
o „histerycznych” i tak zwanych chorych psychicznie pacjentach,
których leczył – Freuda coraz bardziej pociągały bardziej
ekscentryczne, mniej szanowane postacie, które nie tak łatwo dawały
się zasymilować o cjalnej kulturze; ci, którzy stworzyli podejrzliwość i
niepokój; charyzmatyczni ludzie i dziwacy; ludzie, którzy mogą być
oszustami lub szarlatanami lub nie. Żydzi byli przecież
nieautentycznymi Austriakami i Niemcami. Fliess, inny Żyd, wierzył w
okresy męskie i żeńskie – „cykl męski” trwał według niego dwadzieścia
trzy dni a to, co nazwał „nerwicą odruchu nosowego”, opartą na
rzekomym podobieństwie między tkanką nosa i narządów płciowych,
zostało uznane przez wielu jemu współczesnych za odkrycia
fascynującego człowieka i lekarza, ale jak pisze Louis Breger: „Oprócz
swojej pracy jako lekarz, przedstawił szeroko zakrojone teorie
biologiczne; niektórzy lekarze i naukowcy postrzegali je jako wielkie
odkrycia, podczas gdy inni uważali je za szarlatanerię”.
fi
Wkrótce Freud i jego zwolennicy zostaliby opisani dokładnie w ten
sposób, zachęceni do poczucia się oszustami podczas badania
pochodzenia i celu wszystkich przerażająco surowych osądów
wewnętrznych, do których skłonni byli współcześni ludzie (poczucie
oszustwa oznacza już zgodę na standardy, tych którzy są osądzani).
Innymi słowy, Freud zaczynał odnajdywać swoje miejsce („Nauczyłeś
mnie — napisał Freud w podziękowaniu Fliessowi w 1896 — że za
każdym popularnym szaleństwem czai się odrobina prawdy”).
Podobnie jak pociągało go nieo cjalne myślenie i odczuwanie
nieświadomości oraz to, co nieo cjalne, w przeciwieństwie do
o cjalnego rozwoju współczesnej jednostki, Freud skłaniał się ku
Fliessowi jako bratniej duszy. I jak zawsze między bratnimi duszami,
uwidoczniły się bardzo rzeczywiste różnice między nimi. Ale do tego
czasu Freud znalazł już swoją drogę i nie potrzebował Fliessa.
Oczywiście wszystkie nauki dziewiętnastego wieku były w dużej mierze
zajęciami męskimi; a w naukach medycznych autorytet był zawsze
kwestionowany, ponieważ wiedza medyczna była wiarygodna i
skuteczna tylko wtedy, gdy była lecznicza. Ale to, co wyróżniało
psychoanalizę, którą Freud wynalazł w tych latach, było to, że była to
nauka o stosunkach międzyludzkich, stanowiła opis rozwoju i
motywacji człowieka, czyniąc z seksualności i relacji między płciami
przyczynę, wyjaśnienie (a zatem usprawiedliwienie) wszystkich ludzkich
przedsięwzięć („neurastenia może być w rzeczywistości tylko nerwicą
seksualną”, napisał Freud do Fliessa w 1893 r.).
Wymiana między ludźmi była jednocześnie źródłem i podmiotem; a
wymiana ta, zaczął myśleć Freud, miała zasadniczo pochodzenie
seksualne. Kiedy Freud odkrył, analizując własne sny, „prostą myśl”
wszystko się ułożyło: „Przyszła mi do głowy prosta myśl o ogólnej
wartości” — napisał do Fliessa. „Odkryłem również w swoim
przypadku zjawisko zakochania się w matce i zazdrości o ojca, i teraz
uważam to za zjawisko uniwersalne we wczesnym dzieciństwie”. Ta
prosta myśl była tak zwyczajna i oczywista, dopóki Freud jej nie
rozwinął i na swój sposób zawierała, jak zobaczymy, wiele myśli (może
wyjaśniać między innymi rywalizację, ambicję, zazdrość, zazdrość,
dumę, autorytet, religię, komunizm, niedostatek, poniżenie, sukces,
fi
fi
fi
porażkę, żałobę i morderstwo ). Chociaż Freud uświadomił sobie to
dopiero po pewnym czasie, kiedy już uczynił z seksualności i relacji
dziecka z rodzicami sedno, koncepcja wyleczenia, natura wiary i status
autorytetu (naukowego lub innego) zostały poddane w wątpliwość. Z
perspektywy czasu widzimy, że Freud otwierał poprzez leczenie tzw.
histerii, puszkę Pandory swojej kultury. Demaskował i opisywał na
nowo, demaskował przez opisywanie, praktycznie wszystko, co miało
największe znaczenie dla kultury, w której żył.
Jak widzieliśmy, dla Freuda — a praca z tak zwanymi histerykami była
swego rodzaju rytuałem inicjacyjnym — jego praca była w coraz
większym stopniu oparta na współpracy i dotyczyła walki o współpracę
Symptomy histeryczki były jej lekarstwem na niepowodzenia
współpracy z i pomiędzy rodzicami (byli zaangażowani w niewłaściwe
rodzaje wymiany w rodzinie). Lekarz wciąż wiedział, ale polegał na
słowach pacjenta; podobnie jak rodzic kochający i pragnący słów
dziecka, gdy zaczyna mówić, nowy rodzaj lekarza, który wymyślił
Freud, był zarówno pomocnikiem, jak i informatorem, odbiorcą i
instruktorem; podobny i nie podobny do postaci rodzicielskiej.
A Fliess był zasadniczo odbiorcą i pośrednikiem Freuda w tych latach;
nieświadomie, jak psychoanalityk, pozwolił Freudowi mieć własne
myśli, prawie nie informując go o niczym (Freud przyjął tylko pomysły
Fliessa na temat biseksualności, ale w większości nie były one
oryginalne. Freud też myślał o biseksualności, zanim spotkał Fliessa) .
Innymi słowy, Freud zaczął interesować się tym, co można by nazwać
erotyzmem współpracy — tym, co ludzie mogą, a czego nie mogą robić
razem; ze sobą i pomiędzy sobą. W swoim związku z Fliessem Freud
zarówno erotyzował, jak i wprowadzał w życie erotyczne komplikacje
współpracy. Wielkimi odkryciami tamtych lat było rosnące poczucie
potęgi i pochodzenia fantazji, metoda interpretacji snów i zrozumienie
kompleksu Edypa, które połączyły się w opowieść o seksualności i
nieświadomym umyśle, tej jego części, która myślał inaczej. Następnie
mniejszym odkryciem tych lat, które było integralną częścią palącej
troski Freuda o naturę miłości - było to, że Fliess nie był do końca
człowiekiem, za którego uważał go Freud.
I że Marta oczywiście jako matka sześciorga dzieci różniła się od
dziewczyny, która była jego narzeczoną przez te wszystkie lata. Ale
śmierć, narodziny i katastrofalne rozczarowania tych lat nie pozbawiły
złudzeń Freuda; raczej wzbudziły w nim zainteresowanie
rozczarowaniem. I w rozczarowaniu nie postrzeganym cynicznie ani
nihilistycznie - ani nawet, przynajmniej na początku, pesymistycznie -
zaczął widzieć warunek wstępny satysfakcji.
Nie jest więc przypadkiem, że w swojej korespondencji z Fliessem
Freud może brzmieć jak ktoś zakochany. W ponad trzystu listach, które
napisali do siebie, spotykając się pierwszy raz 1887. Freud jest często
troskliwy i wylewny. „Nadal nie wiem, jak cię zdobyłem”, pisze Freud w
1888 roku po tym, jak Fliess uczestniczył w jednym z jego wykładów we
wczesnych latach ich przyjaźni, „kawałek spekulatywnej anatomii
mózgu [temat wykładu Freuda) nie mógł długo wywrzeć wrażenia na
twoim surowym osądzie” tym samym Freud przyznaje, że naukowe
oświecenie może nie być kluczem do miłości. Freud pisze o
oczekiwaniu na ich „kongresy” jak i o „zaspokojeniu głodu i pragnienia”.
W 1893 pisze: „Całkowicie rujnujesz moje krytyczne zdolności i
naprawdę wierzę ci we wszystko”. „Jesteś jedynym innym, "the alther”"
– pisze w następnym roku. Kiedy Freud przeżywał lęk o swoje serce w
1894 roku, powiedział o tym Fliessowi, którego nazywał swoim
„magicznym uzdrowicielem”, a nie Marcie. Kiedy Freudowie przestali
uprawiać seks, być może ze względów antykoncepcyjnych, Freud
powiedział o tym Fliessowi, który znał jej przyczynę („Żyjemy teraz w
abstynencji; i ty również znasz tego powody”). Pisanie listów do Fliessa
p o m o g ł o F re u d o w i „ z a p o m n i e ć o w i e l u s a m o t n o ś c i a c h i
wyrzeczeniach”. W 1893 roku Freud zwracał się do Fliessa jako do
„ukochanego przyjaciela”.
Pomiędzy starszymi mężczyznami, których Freud podziwiał i o których
zabiegał, a młodszymi mężczyznami (i nielicznymi kobietami), którzy
wkrótce mieli go podziwiać i zabiegać o jego względy, był wtedy
niezwykły Wilhelm Fliess, zaledwie dwa lata młodszy od Freuda, który
miał być niejako pomostem między młodym Freudem a pierwszym
wielkim psychoanalitykiem, jakim miał się stać. I odnajdziemy te wątki
w jego pismach-przede wszystkim w jego korespondencji z Fliessem i
w Objaśnianiu marzeń sennych, w których
jest tak mało odniesień do polityki, do ekonomii, do miasta, do znaków
czasu – że możemy odczytać ogromną zmianę, jaka zachodzi między
tak zwanym „Projektem Psychologii Naukowej” (napisanym w 1895 r.)
a nowem rodzajem psychologii, jakim było Objaśnianie marzeń
sennych, rewolucyjna książka Freuda napisana, odpowiednio, pod
koniec stulecia.
W 1891 r. rodzina Freudów przeniosła się na bardziej przestronną
Berggasse 19, gdzie Freudowie mieli mieszkać przez następne
czterdzieści siedem lat; adres, który stał się legendą w historii
psychoanalizy; jako dom rodzinny, jako jego gabinet ze słynną kozetką
i równie słynną kolekcją antyków. Dla Freuda był to dom, na którym, jak
miał nadzieję, pewnego dnia zostanie umieszczona tablica
upamiętniająca. „Czy sądzisz – pisał do Fliessa – że pewnego dnia na
marmurowej tabliczce w tym domu będzie można przeczytać: Tutaj, 24
lipca 1895 r., /Tajemnica snu/ objawiła się doktorowi Sigmowi
Freudowi?”. Jest to sformułowane ujęte jako rodzaj objawienia (lub
nawiedzenia), „sen objawił się sam”, Freud wybrał to objawienie. Jest to
oznaką niezwykłej i ekscytującej ambicji Freuda, aby była to ta jedyna
tajemnica snu, nie jedna z wielu.
W tym decydującym okresie, okresie skupienia się na sobie – prawie jak
w okresie choroby lub inkubacji – pośród zgiełku życia rodzinnego i
napiętego planu pracy klinicznej, Freud przejdzie w swojej teorii od
biologicznego determinizmu do kwestionowania natury tego
determinizmu i tego, co mógł on wykluczyć lub zlekceważyć –
akulturacji oraz idei wyboru i sprawczości (psychoanalityk z de nicji
wierzy, że on i pacjent mogą interweniować w skądinąd
deterministyczny system);z obrazu jednostki jako o ary, imigranta,
fi
fi
suplikanta do jednostki także samowystarczalnej uprawnionej i
pomysłowej w swoich pragnieniach .
Poczucie potężnej i znaczącej sprawczości jednostki – choć
nieświadomej – zostaje przywrócone, gdy Freud odkrywa i odzyskuje
swoją własną moc spekulacji dzięki wyobraźni. Wierząc, że nerwice
były spowodowane przez dorosłych wykorzystujących seksualnie
dzieci, zacznie opisywać, w swojej słynnej mody kacji tak zwanej teorii
uwodzenia, że dzieci również pragną dorosłych, a zatem seksualnej
uwagi dorosłych, ale w fantazji (nie w rzeczywistość); że przyczyną
nerwicy u dorosłych jest wprawdzie sprzeczne, ale aktywnie pragnące
fantazjowanie dziecka o rodzicach, dzięki któremu dziecko przejmuje
prawo do własnej graty kacji i władczo usiłuje zorganizować świat,
żeby zadowolić to pragnienie(Freud nigdy nie zaprzeczał, że dzieciom
robiono rzeczy niedopuszczalne, tylko dodał, że dzieci też chcą robić
rzeczy niedopuszczalne).
Oprócz istnienia przyczyny nerwicy, Freud zacznie mówić o „wyborze
nerwicy”. A w Objaśnianiu marzeń sennych Freud opisze śniącego jako
nieświadomie działającego twórcę, jako artystę posługującego się
historią własnej przeszłości, pragnącego zapewnić sobie przyszłe
zadowolenie. I robiąc to, wymyślając te najbardziej wyra nowane
artefakty, sny; Freud podąża za sugestią Nietzschego, że każdy
człowiek jest artystą w swoich snach. Śniący opowiada sobie w nocy
tajemnice o tym, czego chce (jak donosiciel, szpiegujący swoją
przeszłość, a zwłaszcza niezaspokojone potrzeby swojej przeszłości). I
daleki od opisywania nowoczesnej jednostki jako podzielonej jaźni,
opisze ją jako dziką i nieprzewidywalną, niepoznawalną i nieświadomie
z r ó ż n i c o w a n ą w s w o i c h p r a g n i e n i a c h , n i e ro z w i ą z y w a l n i e
skon iktowaną, ale całkowicie jednolitą (dzielenie się jest zasadniczo
defensywne).
Ale przede wszystkim Freud będzie postrzegał seksualność zarówno
jako sposób, w jaki jednostka, w darwinowskim sensie, przeżywa i
rozmnaża się, ale także jako sposób, w jaki jednostka tworzy i powtarza
swoją własną historię; ponieważ zdaniem Freuda historia człowieka jest
zakodowana w pożądaniu seksualnym. Objawy histerii były
pożądaniem seksualnym, jak zauważył Freud w Studiach nad histerią;
a Freud mógł to powiedzieć, ponieważ zdał sobie sprawę, że
fl
​​
fi
fi
fi
histeryczka opisując swoje symptomy, opowiadała mu ukrytą historię o
własnym życiu. W końcu czymże może być historia czyjegoś życia, jeśli
nie historią potrzeb i pragnień oraz nieuchronnych kon iktów wokół
nich? Bycie osobą seksualną oznacza myślenie historyczne, niezależnie
od tego, czy jest się tego świadomym, czy nie. W przypadku zwierząt,
zwanych ludźmi, nasze potrzeby zawsze wiążą się z historią naszych
potrzeb. Freud zaczyna proponować uświadamianie, a terapia jest
próbą przypomnienia pacjentce jej pragnienia. Młodzieńcze,
idealistyczne założenie Freuda było takie, że wiedza o czyimś
pragnieniu uczyniłaby je mniej prześladowczym. Widzimy, jak Freud
próbował sobie wyobrazić we wczesnych latach psychoanalizy, kim
byłby współczesny człowiek – i jest oczywiście właściwe, żeby osoba
pochodzenia Żydowskiego mogła to zaproponować . Ani gościem, ani
gospodarzem, ani pan, ani niewolnik, ani zwycięzca, ani o ara w
stosunku do własnego pragnienia. A równocześnie byłby wszystkimi
tymi osobami.
Tak więc przed zewnętrznymi dramatami stworzenia tego, co miało stać
się ruchem psychoanalitycznym, musiały nastąpić wewnętrzne dramaty
tego, czym stał się Freud, zaczynając ustalać, czym może być
psychoanaliza. Psychoanaliza nie jest czymś, co pojawiło się znikąd.
Jak wszystko inne u Freuda praca wywodzi się ze splotu tradycji, ale
także z czegoś, co proponuje nowe miejsce, „inną scenę”, z której
rzeczy pochodzą, zwaną nieświadomością. Matryca natury i kawałek
natury, który nazywamy kulturą.
Nikt nie przeczytałby teraz nieopublikowanego „Projektu psychologii
naukowej”, gdyby nie interesował się nim jako częścią historii
neuro zjologii lub historią jego autora. W latach, w których Freud ją
pisał, jego redaktorzy mówią nam: „dominującą ideą w umyśle Freuda
było uczynienie zjologicznych zmian, które są zycznie mierzalne
podstawą wszelkich dyskusji psychologicznych; innymi słowy,
fi
fi
fi
fl
fi
jego celem było ścisłe zastosowanie idei wywodzących się od
Helmholtza i Brückego.” Mówią nam dalej, że jest to spójna próba
opisania funkcjonowania aparatu psychicznego jako systemu
neuronów, która postrzega„wszystkie procesy, o których mowa, jako w
ostateczności ilościowe”. W tym tekście, który stał się wstepem do
Objaśniania marzeń sennych, widzimy, w skrócie, Freuda, który próbuje
przedstawić quasi-matematyczne wyjaśnienia przemian
energetycznych ludzkiego organizmu, jako sposobu na wyjaśnienie
symptomów tzw. choroby psychicznej.
Organizm ludzki jest opisywany jako maszyna do zarządzania
emocjami; reguluje wewnętrzną potrzebę bodźców, która jest
napędzana popędem, gdy spotyka się z bodźcami świata
zewnętrznego, poprzez „rozładowanie” i to, co nazywa się „wiązaniem”
energii. Freud rozróżnia energię swobodną i energię związaną; aparat
psychiczny jest po to, aby wiązać wolną energię, która zawsze grozi
przepełnieniem organizmu. Zadaniem ego jest związanie tej energii, a
myślenie i mowa są uważane za podstawowe formy związanej energii
(obraz przedstawia coś potężnego, nierozwiniętego i potencjalnie
przytłaczającego, szukającego formy i pomieszczania). Pomimo
prymitywnego języka specjalistycznego, widzimy, jak Freud
kompetentnie mówi językiem plemienia, którego pragnie być wybitnym
członkiem: „rozsądnie jest przypuszczać, że w akcie myślenia mały
strumień unerwienia motorycznego przechodzi z psi – ale oczywiście
tylko wtedy, gdy podczas tego aktu unerwiony zostanie neuron
ruchowy lub kluczowy” itd. — jest to prosty obraz organizmu
prześladowanego, wiecznie zagrożonego własnymi oraz obcymi
potrzebami lub opornym światem zewnętrznym; organizmu, który
zawsze może zostać zniszczony przez popędy i środowisko, które go
podtrzymują. Jest to szczególnie współczesny obraz życia, który może
być atrakcyjny dla żydowskiego imigranta— choć oczywiście nie tylko
— próbujący utorować sobie drogę w często antysemickim etosie
wiedeńskiej profesji medycznej. Jest to na przykład pogląd
przeredagowany w języku ekonomii i klas przez innego Żyda, Karola
Marksa.
Oczywiście Freud nie angażuje się w takie specjalne błagania. Ale pod
egidą uogólniającego języka nauki, który najwyraźniej pozwala
każdemu być po prostu istotą ludzką bez określonego miejsca, klasy
czy czasu, Freud robi z tym obrazem coś bardzo interesującego.
Zmienia to w opowieść o niemowlęctwie i o naturze ludzkiej; naturą
ludzi zależnych znacznie dłużej niż jakikolwiek inny ssak jest
fundamentalna i wieczna infantylność, kimkolwiek by nie byli. Sugeruje,
że podstawowym obrazem istoty ludzkiej jest płaczące dziecko, a
płaczące niemowlęta są czymś, z czym Freud był więcej niż
zaznajomiony w tamtym czasie. Jest więc jeden ustęp Projektu, który
wydaje się szczególnie istotny dla biografa, dotyczący niejako początku
historii życia. Kiedy dziecko jest głodne, Freud pisze:

„Doświadczenie pokazuje, że pierwszą drogą, którą należy podążać,


jest droga prowadząca do zmiany wewnętrznej (np. ekspresja
emocjonalna, krzyk, unerwienie naczyń). Ale… żadne tego rodzaju
wyładowanie nie może przynieść ulgi w napięciu, ponieważ pomimo
tego nadal odbierane są bodźce endogenne… Tutaj usunięcie bodźca
może nastąpić tylko poprzez interwencję, która tymczasowo zatrzyma
uwolnienie ilości we wnętrzu ciała, a interwencja tego rodzaju wymaga
zmiany świata zewnętrznego (np. zaopatrzenie w pożywienie lub
bliskość obiektu seksualnego), a to, jako określone działanie, może być
wywołane tylko w określony sposób. We wczesnych stadiach organizm
ludzki nie jest w stanie wykonać tego określonego działania. Sprowadza
się to do pomocy z zewnątrz, gdy uwaga doświadczonej osoby zwraca
się na stan dziecka przez wydzielinę odbywającą się wzdłuż ścieżkę
wewnętrznej przemiany. (Np przez płacz dziecka). Ścieżka wyładowania
uzyskuje w ten sposób niezwykle ważną funkcję drugorzędną -
mianowicie. doprowadzenia do porozumienia z innymi ludźmi; i
pierwotnie bezradność istot ludzkich jest zatem pierwotnym źródłem
wszelkich motywów moralnych. Kiedy obcy pomocnik wykonał w
świecie zewnętrznym określone działanie na rzecz bezbronnego
podmiotu, ten jest w stanie za pomocą mechanizmów odruchowych
natychmiast wykonać to, co jest konieczne we wnętrzu jego ciała, aby
usunąć bodźce endogenne. Całkowite zdarzenie stanowi zatem
„doświadczenie satysfakcji”, które ma najdonioślejsze konsekwencje w
funkcjonalnym rozwoju jednostki.”

W tych dwóch akapitach Freud przedstawia jeden z podstawowych


elementów składowych psychoanalizy; w tych dwóch akapitach
możemy zobaczyć nakładanie się, być może nie tyle zaskakującego,
co przeżytego doświadczenia (rodzina) i języka nauki (Freuda i Fliessa).
Języki te łączą się w coś niezwykle sugestywnego i dalekosiężnego
(między innymi w opowieść o źródła moralności). Freud w domu przez
te lata nie robił właściwie nic poza obserwowaniem (i być może
uczestniczeniem) w opisanej tu scenie. I prawdopodobnie w środku tej
sceny dla Freuda pojawiłaby się kwestia jego własnej satysfakcji (i
przetrwania) pośród wszystkich potrzeb i macierzyństwa. I nie byłoby
przesadą stwierdzenie, że tutaj Freud ogłasza cały projekt
psychoanalityczny, który jest próba wyjaśnienia związku między
przeżyciem a losem satysfakcji w życiu człowieka. A, które zadaje
psychoanaliza brzmi: Jak jednostka przeżywa swój apetyt, który jest
źródłem jej przetrwania, Freud łączy tu na sposób psychoanalityczny
głód i seksualność, niemowlęctwo i dorosłość? Na tym obrazie widać
wyraźnie, że życie można przeżywać tylko w relacji (dziecko umarłoby z
głodu bez rozpoznania i zaspokojenia jego potrzeby); że zależność jest
warunkiem przetrwania i satysfakcji (więc niezależność staje się
wariantem zależności, a nie zastąpieniem) Freud opracuje terapię,
psychoanalizę, która powtórzy początkową i inicjującą parę matki i
dziecka. Opisana tutaj scena będzie planem psychoanalitycznego
otoczenia, w którym potrzeby są artykułowane na tyle, na ile to
możliwe, ale są zaspokajane tylko słowami, a wszystko to w służbie
umożliwienia pacjentom życia (docelowo poza gabinetem lekarskim).
Sen w relacji Freuda będzie miejscem, czynnością, w której jednostka
formułuje swoją (w dużej mierze nieświadomą) potrzebę senną w
wewnętrznym świecie Ja. Sen jest w pewnym sensie pracą domową z
pragnienia: przygotowaniem: zawsze życzeniowym przedsmakiem.
Dziecko i jego matka; marzyciel i jego sen; pacjent i jego
psychoanalityk. Psychoanalityczna historia Freuda zaczyna się jako
opowieść o parze; z myślą, że apetyt (i pragnienie) stają się realne tylko
dzięki reprezentacji, uznaniu i trosce. I ewoluuje w opowieść o
znaczeniu, strukturze i funkcji snów. W analizie własnych snów Freuda
ojciec zaczyna się przyłączać, łączy matkę i dziecko, tworząc
zasadniczy trójkąt; i aby w pełni urzeczywistnić, jak zobaczymy,
pragnienie dziecka. W terapii psychoanalitycznej, którą teraz wymyśla
Freud, która odbywa się ponownie w parze (z wyłączeniem osób
trzecich), a nie w trójce, chociaż świat poza gabinetem lekarskim jest
zawsze natarczywą trzecią stroną, to żywotność apetytu będzie
stawką; ten apetyt, ostatecznie na życie, bez którego życie nie jest
warte życia (od tej chwili pytanie Freuda brzmi: jakie są podtrzymujące
zadowolenie dla współczesnej jednostki?). Sen, według relacji Freuda,
nie będzie niczym więcej ani mniej niż biuletynem ze źródła życia
jednostki. Wiadomości z przeszłości dla przyszłości. Freud w swojej
autoanalizie zaczynał sobie przypominać fragmenty własnej przeszłości;
a wiadomość jest skierowana najpierw do Fliessa.

You might also like