Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 58

Pokochaj swój dom Zero Waste Home

czyli jak pozby■ si■ ■mieci a w zamian


zyska■ szcz■■cie pieni■dze i czas 1st
Edition Bea Johnson
Visit to download the full and correct content document:
https://ebookstep.com/product/pokochaj-swoj-dom-zero-waste-home-czyli-jak-pozbyc
-sie-smieci-a-w-zamian-zyskac-szczescie-pieniadze-i-czas-1st-edition-bea-johnson/
More products digital (pdf, epub, mobi) instant
download maybe you interests ...

Mio al 99% 1st Edition Sally Thorne

https://ebookstep.com/product/mio-al-99-1st-edition-sally-thorne/

Dog u Bat■ Say■ 99 Geleceg i Du s u nmek Kolektif

https://ebookstep.com/product/dog-u-bati-sayi-99-geleceg-i-du-s-
u-nmek-kolektif/

99 nombres de Dios David Steindl Rast

https://ebookstep.com/product/99-nombres-de-dios-david-steindl-
rast/

Os 99 namorados de Micah Summers 1st Edition Adam Sass

https://ebookstep.com/product/os-99-namorados-de-micah-
summers-1st-edition-adam-sass/
Los 99 novios de Micah Summers 1st Edition Adam Sass

https://ebookstep.com/product/los-99-novios-de-micah-summers-1st-
edition-adam-sass/

99 Tanya Jawab Masalah Hisab Rukyat Muhyiddin Khazin

https://ebookstep.com/product/99-tanya-jawab-masalah-hisab-
rukyat-muhyiddin-khazin/

99 Perbedaan Pola Pikir Pengusaha VS Karyawan Iin


Susanto

https://ebookstep.com/product/99-perbedaan-pola-pikir-pengusaha-
vs-karyawan-iin-susanto/

Los 99 novios de Micah Summers Edición española 1st


Edition Adam Sass

https://ebookstep.com/product/los-99-novios-de-micah-summers-
edicion-espanola-1st-edition-adam-sass/

Zero Waste Technology Pengolahan Sampah Domestik


Melalui Tong Sampah Tanam Aliet Noorhayati Sutisno &
Noor Novianawati

https://ebookstep.com/product/zero-waste-technology-pengolahan-
sampah-domestik-melalui-tong-sampah-tanam-aliet-noorhayati-
sutisno-noor-novianawati/
Tytuł oryginału: Zero Waste Home. The Ultimate Guide to Simplifying
Your Life by Reducing Your Waste

Redakcja: Paweł Sajewicz


Korekta: Jacek Bławdziewicz
Projekt graficzny okładki: & Visual Katarzyna Grabowska
Zdjęcie na okładce: © Stephanie Rausser
Opracowanie graficzne: Elżbieta Wastkowska

ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa


www.wydawnictwoagora.pl

WYDAWNICTWO KSIĄŻKOWE:
DYREKTOR WYDAWNICZY Małgorzata Skowrońska
REDAKTOR NACZELNY Paweł Goźliński
KOORDYNACJA PROJEKTU Magdalena Kosińska

© copyright by Agora SA 2017


© copyright by Bea Johnson, first published by Scribner a Division of
Simon&Schuster Inc. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone


Warszawa 2017

ISBN: 978-83-268-2016-8 (EPUB); 978-83-268-2017-5 (MOBI)

Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś


przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić
nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej
w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści
i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie
na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo!
Polska Izba Książki

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej


SPIS TREŚCI
***
Wprowadzenie
5xR i korzyści z zerośmieciowego stylu życia
Kuchnia i zakupy spożywcze
Łazienka, przybory toaletowe i zdrowie
Sypialnia i szafa
Prowadzenie domu i porządki
Domowe biuro i śmieciowa poczta
Dzieci i szkoła
Święta i prezenty
Za progiem domu
Zaangażuj się
Przyszłość zero waste
Podziękowania
Adresy
Przypisy
------------------------------------------
Publikacja (książka, opracowanie, analiza) zawiera relacje dotyczące osób
i faktów, opinie, twierdzenia, teorie, zalecenia oraz poglądy jej Autorki.
Publikacja ma stanowić pomocne źródło informacji w przedmiocie
stanowiącym jej temat. Publikacja nie stanowi, a Autorka ani Wydawca nie
świadczą poprzez jej sprzedaż żadnych usług ani profesjonalnej pomocy
o charakterze medycznym, profilaktycznym, ochrony zdrowia lub innym,
który wymaga profesjonalnego wsparcia przez wykwalifikowaną osobę.
Czytelnik przed skorzystaniem z opinii, twierdzeń, poglądów, zaleceń
i teorii Autorki zawartych w Publikacji powinien skonsultować to ze swoim
odpowiednim profesjonalnym doradcą (lekarzem, dietetykiem itp.). Ani
Autorka, ani Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za jakąkolwiek
szkodę na mieniu lub osobie czy naruszenie dóbr lub praw, które mogą
wynikać, bezpośrednio lub pośrednio, z zastosowania lub skorzystania
z opinii, twierdzeń, poglądów, zaleceń i teorii zawartych w Publikacji.
WPROWADZENIE

Jeszcze niedawno moje życie wyglądało inaczej: miałam


dom o powierzchni 280 m kw., dwa samochody, cztery
stoły oraz dwadzieścia sześć krzeseł. Co tydzień
zapełniałam pojemnik na odpadki o objętości 240 litrów.
Dziś, im mniej mam, tym bogatsza się czuję. I nie
muszę wynosić śmieci!
Wszystko zmieniło się kilka lat temu. Mój wielki dom
się nie spalił, a ja nie zostałam buddyjską mniszką.
Oto moja historia.

Inaczej niż mój tata, który w dzieciństwie mieszkał


na farmie, i mama, która spędziła młodość
we francuskiej bazie wojskowej w Niemczech,
dorastałam w Prowansji, w jednym z szablonowych
domków przy ślepej uliczce. Tata był zdecydowany,
by z tego podmiejskiego skrawka ziemi wycisnąć ile się
da. W ciepłe miesiące spędzał cały swój wolny czas
na pracach w ogrodzie i wierny farmerskim korzeniom
uprawiał warzywa, zraszając je własnym potem.
W zimie jego uwaga kierowała się ku garażowi
o ścianach zastawionych regałami, na których
znajdowały się śruby, wkręty i części zamienne.
Rozkręcanie rzeczy, naprawianie ich i dawanie im
drugiego życia było jego hobby. Do dziś na widok
wyrzuconego odkurzacza, radia, telewizora czy pralki
nie waha się zatrzymać auta na skraju szosy. A jeśli
znalezisko dobrze rokuje, to wrzuca je do bagażnika,
przywozi do domu, rozkłada, składa z powrotem
i w jakiś sposób uruchamia! Potrafi naprawić nawet
wypalone żarówki! Tata ma talent, ale jego umiejętności
nie są niczym wyjątkowym w tym regionie. Mieszkańcy
francuskiej wsi umieją przedłużać rzeczom życie.
Z dzieciństwa pamiętam na przykład, że tata wyjął
bęben ze starej pralki i zrobił z niego pułapkę
na ślimaki, a ja w obudowie urządziłam sobie domek
(fakt, że ciasny i duszny...).
Z mojego dziecięcego punktu widzenia nasz dom
wyglądał jak nowoczesna wersja telewizyjnego serialu
Domek na prerii, który oglądałam z nabożnym
oddaniem w kolejnych powtórkach. Co prawda
mieszkaliśmy na przedmieściach, a moi dwaj bracia i ja
nie garnęliśmy się do pomocy jak potomstwo
telewizyjnych Ingallsów (mój starszy brat miał fobię
nawet na punkcie gąbki do mycia naczyń), ale tata był
złotą rączką, a mama – mimo skromnych środków –
spełnioną gospodynią. Gotowała nam trzydaniowe
obiady i kolacje. Jej tydzień kręcił się wokół kościoła,
gotowania, pieczenia, sprzątania, prasowania, szycia,
robienia na drutach i przygotowywania przetworów –
dokładnie tak jak tydzień pani Ingalls. W czwartki
w poszukiwaniu okazji odwiedzała stragany
z materiałami i przędzą na wiejskim jarmarku.
Po szkole pomagałam jej rysować wykroje i patrzyłam,
jak zmienia materiał w dopracowany element
garderoby. Naśladowałam ją, szyjąc dla moich dwóch
Barbie ubranka ze starych nylonowych rajstop i gazy
(ta ostatnia pochodziła z wizyt rodziców w punkcie
oddawania krwi). W wieku dwunastu lat uszyłam swój
pierwszy strój, a jako trzynastolatka wydziergałam
pierwszy sweter.
Pomijając okazjonalne bratersko-siostrzane kłótnie,
wiedliśmy, jak nam się wydawało, szczęśliwe życie. Ani
ja, ani moi bracia nie zauważyliśmy na małżeństwie
moich rodziców głębokich rys, które z czasem
doprowadziły do smutnej rozwodowej batalii. W wieku
osiemnastu lat byłam gotowa, by wyrwać się
z psychologicznej i finansowej gehenny, i poleciałam
do Kalifornii na roczny kontrakt jako au pair. Nie
przypuszczałam, że tego roku zakocham się
w mężczyźnie moich marzeń, Scotcie, którego później
poślubię. Scott nie był typem kalifornijskiego surfera,
o jakim śnią młode Francuzki, ale empatycznym
człowiekiem i dał mi emocjonalną równowagę, której
tak pożądałam. Podróżowaliśmy razem po świecie
i mieszkaliśmy za granicą, ale gdy zaszłam w ciążę,
moje pragnienie, by zakosztować życia amerykańskiej
supermamy (takiego, jakie znałam z telewizji),
przywiodło nas z powrotem do Stanów Zjednoczonych.

AMERYKAŃSKI SEN: PLEASANT HILL


Nasi synowie Max i (wkrótce po nim) Léo urodzili się
w wybujałej scenerii mojego amerykańskiego snu –
w nowoczesnym domu o powierzchni 280 m kw.
położonym w zacisznej alejce w Pleasant Hill, odległym
przedmieściu San Francisco. Były tam wysokie sufity,
salony i bawialnie, garderoby, garaż na trzy samochody
i oczko wodne z karpiami koi. Mieliśmy SUV-a, ogromny
telewizor i psa. Jedzenie trzymaliśmy w dwóch wielkich
lodówkach, a kilka razy w tygodniu ładowaliśmy
do pełna pralkę i suszarkę do ubrań przemysłowych
rozmiarów. Nie oznacza to, że nasz dom był zagracony
ani że kupowałam tylko nowe rzeczy. Gospodarność
odziedziczona po rodzicach kazała mi zaopatrywać się
w ubrania, zabawki i meble w lumpeksach. A jednak
w naszym przydomowym ogromnym pojemniku
na odpady regularnie lądowały resztki chemikaliów
i góry cotygodniowych odpadków. Czuliśmy się przy
tym w porządku wobec środowiska, bo przecież
stosowaliśmy recykling.
W ciągu siedmiu lat Scott dorobił się w pracy
wysokiego stanowiska, zapewniając nam tym samym
dostatnie życie – zagraniczne wakacje dwa razy w roku,
wystawne przyjęcia, obfitą i drogą mięsną dietę,
abonament na prywatnym basenie, cotygodniowe
zakupy w dyskontach i półki pełne rzeczy, których
używasz raz, a potem wyrzucasz. Nie mieliśmy trosk
finansowych, nasze życie toczyło się gładko i stać nas
było na moje platynowe blond włosy à la Barbie,
sztuczną opaleniznę, powiększone kolagenem usta
i wygładzone botoxem czoło. Eksperymentowałam
nawet z przedłużaniem włosów, akrylowymi
paznokciami i body wrappingiem (pedałowałam
na rowerze stacjonarnym ciasno owinięta plastikową
folią). Byliśmy zdrowi i mieliśmy wspaniałych
przyjaciół. Zdawało się, że mamy wszystko.
A jednak coś było nie tak. Skończyłam trzydzieści dwa
lata i w głębi duszy przerażała mnie myśl, że moje życie
ustabilizowało się i stężało. Stało się osiadłe. W naszej
sypialnianej dzielnicy z szerokimi alejami i pawilonami
handlowymi stojącymi rządkiem wprost przy jezdni zbyt
dużo czasu spędzaliśmy w samochodach, a za mało
na własnych nogach. Oboje ze Scottem tęskniliśmy
za aktywnością fizyczną, za włóczęgą ulicami stolic,
w których mieszkaliśmy wcześniej. Brakowało nam
wypadów do kawiarni i cukierni.

KROK W KIERUNKU PROSTOTY


Postanowiliśmy przenieść się na drugą stronę zatoki,
do Mill Valley, miasteczka z tętniącym życiem centrum
w europejskim stylu. Sprzedaliśmy dom
i wprowadziliśmy się tymczasowo do wynajętego
mieszkania, zabierając tylko niezbędne rzeczy. Resztę
umieściliśmy w przechowalni. Zakładaliśmy,
że ostatecznie znajdziemy lokum, w którym będę mogła
urzeczywistnić moje zamiłowanie do mauretańskiego
wystroju i które pomieści tony starannie dobranych
mebli.
W tym przejściowym okresie odkryliśmy, że mając
mniej dóbr materialnych, mamy więcej czasu na to,
co sprawia nam przyjemność. Od kiedy przestaliśmy
spędzać każdy weekend na strzyżeniu trawnika i dbaniu
o nasz wielki dom, przebywaliśmy częściej ze sobą
nawzajem. Całą rodziną jeździliśmy na rowerach,
urządzaliśmy piesze wycieczki i pikniki,
eksplorowaliśmy nową nadmorską okolicę. To było
wyzwalające doświadczenie. Scott wreszcie zrozumiał
sens słów swojego ojca: „Gdybym mógł cofnąć czas,
poświęcałbym go mniej na zajmowanie się
trawnikiem...”. A ja, przypominając sobie, ile zestawów
mebli kupiłam, żeby wyposażyć kuchnię, jadalnię i dwa
patia w naszym starym domu, przypomniałam sobie
uwagę mojego przyjaciela Erika: „Ile pokoi stołowych
potrzeba w jednym domu?”.
Zdałam sobie sprawę, że nie brakuje nam większości
rzeczy oddanych do przechowalni. Oznaczało to jedno –
spędziliśmy dotąd niezliczoną ilość godzin i wydaliśmy
fortunę, wyposażając dom w rupiecie. Tamte zakupy
okazały się bezwartościową rozrywką, pretekstem, żeby
wyjść z domu i mieć zajęcie w naszej sypialnianej
dzielnicy. Dotarło do mnie, że wiele rzeczy
z przechowalni nie służyło niczemu poza wypełnianiem
ogromnych pomieszczeń. Zbyt dużo uwagi
przywiązywaliśmy do rzeczy. Dążąc do prostoty,
mieliśmy szansę na pełniejsze i wartościowsze życie.
Przez dwanaście miesięcy obejrzeliśmy 250 domów
i znaleźliśmy wreszcie odpowiedni: wiejską chatkę
z 1921 roku o powierzchni 130 m kw., bez trawnika,
zaledwie rzut beretem od centrum, czyli tam, gdzie –
jak nas informowano – brakowało ofert w naszym
przedziale cenowym. Ceny za metr kwadratowy w Mill
Valley były istotnie dwa razy wyższe niż w Pleasant Hill,
a pieniądze ze sprzedaży starego domu starczyły nam
na pół nowego. Ale marzyliśmy o tym, żeby mieszkać
dwa kroki od szlaków turystycznych, bibliotek, szkół
i kawiarni, i byliśmy gotowi zmniejszyć metraż.
W trakcie przeprowadzki garaż i piwnicę
wypełniliśmy po sufit przedmiotami z dawnego życia,
ale z czasem sprzedaliśmy te, dla których nie było
miejsca w naszym nowym małym domu.
Postanowiliśmy, że pozbędziemy się wszystkiego, czego
nie używamy, nie potrzebujemy lub nie darzymy
szczególną sympatią. Odtąd to hasło towarzyszyło nam
stale podczas odgracania. Czy rzeczywiście tego
używamy i potrzebujemy? Czy to lubimy? – zadawaliśmy
sobie te pytania, patrząc na przyczepkę do roweru,
kajak, rolki, deski snowboardowe, sprzęt do taekwondo,
rękawice bokserskie, zapięcia antykradzieżowe
do roweru, hulajnogi, kosz do koszykówki, zestaw
do gry w bule, rakiety tenisowe, rurkę do nurkowania,
sprzęt kempingowy, deskorolki, kij i rękawice
bejsbolowe, bramkę do piłki nożnej, zestaw
do badmintona, kije golfowe i wędki. Scottowi
z początku rozstania przychodziły z trudem. Sport był
jego pasją i ciężko pracował na kupno tego sprzętu. Ale
w końcu doszedł do wniosku, że lepiej określić,
co sprawia mu prawdziwą frajdę, i skupić na kilku
dyscyplinach, zamiast pozwolić kijom golfowym kurzyć
się w garażu. W ten sposób w ciągu kilku lat pozbyliśmy
się osiemdziesięciu procent rzeczy.

OD PROSTOTY DO OGRANICZANIA
ŚMIECI
W naszym dążeniu do prostoty wskazówek dostarczyły
mi książki Elaine St. James. Przeczytałam też ponownie
serię Domek na prerii Laury Ingalls Wilder. Te lektury
skłoniły nas do dalszej oceny naszych codziennych
zwyczajów. Odłączyliśmy telewizję i zlikwidowaliśmy
prenumeratę czasopism i katalogów. Wolni
od telewizora i zakupów mieliśmy teraz czas
na dokształcanie się w zakresie ochrony środowiska,
kwestii, która dotąd znajdowała się poza obszarem
naszych zainteresowań. Przeczytaliśmy takie książki jak
Natural Capitalism[1] i Cradle to Cradle[2] czyW obronie
jedzenia[3], a na Netfliksie obejrzeliśmy filmy
dokumentalne typu Earth[4] i Home – S.O.S. Ziemia[5],
w których można było zobaczyć skazane na poniewierkę
niedźwiedzie polarne i śnięte ryby. Dowiedzieliśmy się
o dalekosiężnych skutkach niezdrowego jedzenia
i nieodpowiedzialnego konsumpcjonizmu. Po raz
pierwszy zrozumieliśmy nie tylko to, jak bardzo
zagrożona jest nasza planeta, ale też jak nasze
codzienne decyzje pogarszają sytuację świata – świata,
który mieliśmy przekazać naszym dzieciom.
Za dużo jeździliśmy samochodem, pakowaliśmy
drugie śniadania w jednorazowe plastikowe pojemniki,
piliśmy butelkowaną wodę, sięgaliśmy bez opamiętania
po papierowe ręczniki i chusteczki oraz zużywaliśmy
litry toksycznych środków do czyszczenia domu
i pielęgnacji ciał. Przypomniałam sobie niezliczone
pojemniki na śmieci, które napychałam siatkami
plastikowymi ze sklepu spożywczego w Pleasant Hill
i gotowe dania w folii, które odgrzewałam
w mikrofalówce. Dotarło do mnie, jak bezmyślnymi
obywatelami i konsumentami się staliśmy, śniąc nasz
amerykański sen. Jak to możliwe, że do tego stopnia
straciliśmy z oczu skutki naszych działań? A może nigdy
ich nie dostrzegaliśmy? I czego uczyliśmy naszych
synów Maxa i Léo? Z jednej strony to, co odkryliśmy,
doprowadziło nas do płaczu i rozwścieczyło, że tak
długo żyliśmy w niewiedzy. Z drugiej – troska
o przyszłość naszych dzieci dała nam siłę
i determinację, aby radykalnie zmienić nawyki
konsumpcyjne i styl życia.
Scott czuł silną potrzebę, żeby przełożyć teorię
na praktykę, więc pomimo recesji rzucił pracę i założył
firmę doradczą, która zajęła się konsultingiem
w dziedzinie zrównoważonego rozwoju. Zabraliśmy
dzieci z prywatnej szkoły, bo nie było nas już na nią
stać, i przystąpiliśmy do wprowadzania ekologicznych
zwyczajów w naszym domu.
Wiedząc nareszcie, że recykling nie jest odpowiedzią
na kryzys ekologiczny i że plastikowe śmieci pustoszą
oceany, zamieniliśmy jednorazowe butelki na bidony,
a reklamówki na wielorazowe torby na zakupy.
Wystarczyło pamiętać, żeby mieć je przy sobie, co nie
jest trudne. Potem zaczęłam robić zakupy w sklepach
ze zdrową żywnością i przekonałam się, że lokalne
i ekologiczne produkty warte są dodatkowych
pieniędzy, a śmieciowych opakowań można uniknąć,
kupując na stoiskach sprzedaży luzem. Zaadaptowałam
więc siateczkowe woreczki do prania bielizny na torby
na warzywa, a na sypkie produkty uszyłam saszetki
ze starego prześcieradła. Aby wyeliminować użycie
jednorazowych opasek zaciskowych, każdy
wyposażyłam w ściągacz ze sznurkiem[6].
Zgromadziwszy kolekcję pustych butelek i słoików,
stopniowo odeszliśmy od kupowania paczkowanych
towarów, a nasza spiżarnia zapełniła się artykułami
sprzedawanymi na wagę. Można by nawet pomyśleć,
że uzależniłam się od kupowania luzem,
bo w poszukiwaniu dostawców zdarzało mi się
pokonywać wielokilometrowe trasy w obrębie zatoki
San Francisco. Z pościeli uszyłam tuzin ściereczek
kuchennych, a gdy dokupiłam szmatki z mikrofibry,
zerwaliśmy na dobre z nawykiem używania
papierowych ręczników. Scott na tyłach domu założył
kompostownik, a ja zapisałam się na kurs botaniki, żeby
poznać zastosowanie dziko rosnących roślin, na które
natykaliśmy się podczas wycieczek po okolicy.
Ogarnięta obsesją na punkcie kuchennych odpadów
pominęłam początkowo łazienkę, ale wkrótce także tam
przystąpiłam do testowania zerośmieciowych
zamienników. Przez pół roku myłam włosy sodą
oczyszczoną i spłukiwałam octem jabłkowym, a gdy
Scott stanowczo odmówił dalszego wąchania octu
w łóżku, przeszłam na szampon i odżywkę sprzedawane
na wagę. Kupowałam je do własnych szklanych butelek.
Tak jak za czasów Pleasant Hill kręciły mnie zakupy, tak
teraz kręciło mnie urządzanie domu w zgodzie
z ekologią i ekscytowały oszczędności, które miały
pomóc nam przetrwać okres zaciskania pasa, gdy Scott
rozwijał nową firmę.
Max i Léo też robili, co mogli – jeździli do szkoły
na rowerach, ścigali się, kto szybciej wyjdzie spod
prysznica, i pamiętali o gaszeniu świateł. Ale kiedy
zabrałam klasę Léo na wycieczkę do pobliskiego sklepu
ze zdrową żywnością, gdzie było stoisko „na wagę”,
zobaczyłam, jak mój syn jąka się w odpowiedzi
na pytanie nauczycielki: „Dlaczego kupowanie luzem
jest ekologiczne?”. Zrozumiałam wtedy, że wcale nie
uświadomiliśmy dzieciom sensu naszych prób
ograniczania odpadów. Dostawali codziennie domowe
herbatniki, ale nie zauważyli, że zastąpiły one te
kupowane w sklepie. Tego wieczora wyjaśniłam im,
na czym polega nasza nietypowa spiżarnia. Odbyliśmy
rozmowę o zmianach, w których sami bezwiednie
uczestniczyli. Dopiero gdy nasze dzieci pojęły,
o co chodzi, staliśmy się drużyną i mogliśmy aspirować
do stanu zero waste, czyli zero śmieci.
Zetknęłam się z tym terminem, kiedy szukałam
zamienników dla jednorazowych opakowań. Użyto go
w kontekście procesów przemysłowych. Nie
zainteresowałam się jego definicją i nie miałam pojęcia,
co oznacza dla przemysłu, ale to wystarczyło, żeby
w głowie zakiełkowała mi myśl: a może mogę swoje
wysiłki wyrazić liczbowo? Nie wiedzieliśmy, czy uda
nam się wyeliminować wszystkie śmieci, ale zero było
celem, do którego mogliśmy dążyć. Było motywacją,
żeby obserwować naszą produkcję odpadów i szukać
rozwiązań nawet dla najdrobniejszych z nich.
Osiągnęliśmy punkt zwrotny.

TESTUJĄC GRANICE ZERO WASTE


Aby zaplanować kierunek dalszych działań,
sprawdziłam, co jeszcze zostało w naszym kuble
na śmieci i pojemniku na recykling. W tym pierwszym
znalazłam opakowania po mięsie, rybach, serze,
chlebie, maśle, lodach i papier toaletowy. W pojemniku
na surowce wtórne – papier, puszki po pomidorach,
puste butelki po winie, słoiki po musztardzie i kartony
po mleku sojowym. Postanowiłam pozbyć się
wszystkiego.
Zaczęłam od podawania sprzedawcom na dziale
mięsnym słoików z prośbą o ich napełnienie. Ściągałam
tym spojrzenia i prowokowałam pytania oraz uwagi
personelu i klientów. Tłumaczenie osobie za ladą,
że „nie mam kosza na śmieci”, stało się moją dyżurną
taktyką. Poszewka na poduszkę, z którą stawiłam się
w piekarni po tygodniową porcję pieczywa, początkowo
wzbudziła komentarze, ale szybko ją zaakceptowano
i przywyknięto do niej. Korzystając z otwarcia nowego
targu rolnego, spróbowałam swoich sił w robieniu
przetworów i zawekowałam zapas pomidorów na zimę.
Znalazłam winiarza, który zgodził się napełniać moje
butelki czerwonym stołowym winem, nauczyłam się
robić papier z kartek przynoszonych przez dzieci
ze szkoły i uparcie zwalczałam każdą śmieciową
przesyłkę w skrzynce na listy. W bibliotece nie było
książek o ograniczaniu produkcji śmieci, więc
otworzyłam się na podpowiedzi Google’a i wyszukałam
zamienniki dla rzeczy, których nie dało się kupić
na wagę. Nauczyłam się zagniatać ciasto na chleb,
miksować musztardę, robić jogurt, wyrabiać ser,
odcedzać mleko sojowe, ubijać masło i wytapiać balsam
do ust.
Pewnego dnia do naszego domu zapukał gość, który
w dobrej wierze przyniósł gotowy deser w opakowaniu.
Zrozumiałam wtedy, że nie uda nam się osiągnąć
zerośmieciowego celu bez udziału przyjaciół i rodziny.
Zdałam sobie sprawę, że postawa zero waste zaczyna
się poza domem. Przede wszystkim w sklepie, gdy
wybieramy produkty luzem i towary wielokrotnego
użytku, ale także wtedy, gdy prosimy znajomych, żeby
nie przynosili nam śmieci, i gdy odmawiamy
przyjmowania darmowych gadżetów. Do naszej
ekologicznej mantry „Ograniczaj. Użyj ponownie. Oddaj
do recyklingu. Kompostuj” dodaliśmy „Odmawiaj”, a ja
zaczęłam pisać bloga, w którym informowałam o tym,
jak zorganizowane jest nasze życie. Chciałam, aby
znajomi i rodzina zrozumieli, że nasze wysiłki są realne,
a cel – zero śmieci – jak najbardziej poważny. Nie
chciałam mieć już więcej do czynienia z pudełkami
po ciastkach, z upominkami od gospodarzy, kiedy
szliśmy w gości, i z ulotkami w skrzynce na listy.
Zaczęłam też działać jako konsultantka, aby
popularyzować nasze pomysły i pomagać innym
upraszczać ich życie.
Wkrótce zredukowaliśmy nasze odpady przeznaczone
do recyklingu do kilku przesyłek reklamowych,
makulatury ze szkoły i pustych butelek po winie.
W myślach stawiałam sobie za cel zerowy recykling,
a gdy wyruszyliśmy w doroczną podróż do Francji,
marzyłam, że po powrocie nasza rodzina osiągnie
kolejny poziom zeroodpadowej przemiany, rozwiązując
umowę o odbiór surowców wtórnych.

W POSZUKIWANIU RÓWNOWAGI
Widok masy śmieci na lotnisku i w samolocie szybko
sprowadził mnie na ziemię. Żyłam pod kloszem, gdy
tymczasem świat wytwarzał równie dużo odpadów
co dawniej. Kilka miesięcy spędzonych u mamy,
w „normalnym” domu, pozwoliło mi jednak złapać
oddech, zregenerować siły, odsunąć na bok osądy
i frustracje. Nabrałam dystansu i spojrzałam
z perspektywy na moje obsesyjne dążenie
do zerośmieciowego ideału. Zrozumiałam, że metody,
które stosowałam, izolowały mnie społecznie i zabierały
czas, a więc były sprzeczne z zasadami
zrównoważonego rozwoju. Robienie masła było drogie –
biorąc pod uwagę, ile go potrzebowałam do pieczenia
herbatników raz na tydzień – a sera żmudne
i niepotrzebne, bo mogłam kupić go na wagę. Zdałam
sobie sprawę, że przegięłam z zero waste. Na miłość
boską, przecież ja nawet zbierałam mech, żeby zastąpić
nim papier toaletowy!
Wydawało nam się też, że mamy większe szanse
wytrwać w zeroodpadowym postanowieniu, jeśli
podejdziemy do niego na luzie i złapiemy równowagę.
Zero waste oznaczało wybór stylu życia. Jeśli chcieliśmy
tak żyć przez dłuższy czas, musieliśmy sprawić, by ten
styl był praktyczny i dostosowany do codziennych
realiów. Upraszczanie znowu stało się naszym
naczelnym motto.
Po powrocie do domu postanowiłam odrzucić
radykalne nawyki, nie rezygnując przy tym z praktyk,
w których odniosłam sukces. Dałam sobie spokój
z dalekimi wyprawami po artykuły na wagę
i zadowoliłam się ofertą pobliskiego sklepu. Przestałam
robić w domu lody i zamiast tego napełniałam nimi
własny słoik w lodziarni. Znów przyjmowaliśmy wino
od gości i zarzuciliśmy ideę zerowego recyklingu.
Przestałam robić masło i ograniczyłam się
do kompostowania papieru po nim. Do dzisiaj zresztą
masło jest jedynym produktem spożywczym, który
kupujemy w opakowaniu. I tak w ciągu miesiąca życie
bez śmieci stało się proste jak drut, fajne i bezstresowe.
Scott, którego dręczyła obawa, że moje zamiłowanie
do biobazarów, ekologicznych zamienników i zdrowego
jedzenia na wagę drenuje rodzinne finanse,
przeanalizował koszty utrzymania naszego
gospodarstwa domowego. Na podstawie wyciągów
z konta porównał wydatki z naszego dawnego (2005)
i nowego (2010) życia, uwzględniając fakt, że Max
i Léo, będąc o pięć lat starsi, jedli znacznie więcej.
Wynik przerósł nasze najśmielsze oczekiwania:
oszczędzaliśmy teraz niemal czterdzieści procent
dotychczasowych rocznych wydatków! Scott w ogólnym
rachunku uwzględnił też czas, jaki oszczędzaliśmy,
żyjąc prościej i rzadziej jeżdżąc na zakupy. To całkiem
rozwiało jego obawy.
Dzisiaj żyjemy w zgodzie z filozofią zero waste. Cała
nasza czwórka przyswoiła sobie zeroodpadowe
zwyczaje na co dzień. Możemy w pełni cieszyć się
korzyściami, które oferuje ten styl życia, a które
wykraczają daleko poza banalną satysfakcję z bycia
eko. Wraz z wprowadzeniem zeroodpadowych
zamienników zaobserwowaliśmy niezaprzeczalną
poprawę jakości życia: wyraźne korzyści zdrowotne,
a także konkretną oszczędność czasu i pieniędzy.
Odkryłam, że zero waste nie tylko niczego nam nie
odbiera, ale wręcz dzięki niemu zyskałam poczucie
sensu i cel. Moje życie się zmieniło – dzisiaj koncentruje
się dużo bardziej wokół przeżyć niż rzeczy, a ja jestem
bardziej skłonna do podejmowania zmian niż
do chowania głowy w piasek.

O KSIĄŻCE
Świat cierpi z powodu ekologicznego, gospodarczego
i zdrowotnego kryzysu. Zasoby naturalne się
wyczerpują, gospodarka jest niestabilna, a standard
życia w wielu miejscach globu rekordowo niski.
Co może jednostka wobec tak kolosalnych problemów?
W obliczu tych przytłaczających faktów mamy prawo
poczuć bezsilność. Nie możemy jednak zapominać,
że jednostkowe działania mają sens i że przyszłość leży
w naszych rękach.
Zasobów naturalnych mamy coraz mniej, a mimo to
kupujemy produkty ropopochodne. Lokalne gospodarki
słabną, a my wybieramy zagraniczne towary.
Podupadamy na zdrowiu, ale faszerujemy się
przetworzoną żywnością, a do domów przynosimy
toksyczne produkty. A przecież nasze wybory
konsumpcyjne mają bezpośredni wpływ na środowisko,
gospodarkę i nasze zdrowie, bo wspierając takie a nie
inne procesy produkcyjne, nakręcamy na nie popyt.
Inaczej mówiąc, kupując, głosujemy, a podejmując
codzienne decyzje, kształtujemy rzeczywistość. I mamy
wybór – możemy szkodzić naszemu społeczeństwu albo
mu ulżyć.
Wiele osób odczuwa potrzebę życia w zgodzie
z ekologią i chciałoby poznać proste sposoby, jak zrobić
coś więcej ponad recykling. Nasza rodzina odkryła,
że zero waste daje momentalne poczucie sprawczości,
bo pozwala stawić czoła wyzwaniom, przed którymi
stoimy wszyscy.
Pokochaj swój dom zaprowadzi was dalej niż typowe
ekologiczne poradniki. Ta książka skłoni was
do uproszczenia swojego życia i do rzadszego
korzystania z recyklingu – nie tylko dla dobra
środowiska, ale też w waszym interesie. Znajdziecie tu
praktyczne i sprawdzone wskazówki, jak żyć pełniej
i zdrowiej, stosując dostępne zerośmieciowe
alternatywy i przestrzegając pięciu prostych zasad.
Należy je stosować w takiej kolejności: Refuse, czyli
Odmawiaj rzeczy, których nie potrzebujesz, Reduce,
czyli Ograniczaj ilość rzeczy, których potrzebujesz,
Reuse, czyli Użyj ponownie rzeczy, której już zostały
użyte, Recycle, czyli Oddaj do recyklingu rzeczy,
których nie udało ci się odmówić, ograniczyć ani użyć
ponownie, oraz Rot, czyli Kompostuj resztę.

Ostatnie lata pokazały, że nasz styl życia budzi różne


reakcje. Niektórzy uważają, że jesteśmy ortodoksyjni,
na przykład dlatego, że nie kupujemy śmieciowego
jedzenia. Inni, przeciwnie, są zdania, że nie jesteśmy
dość radykalni, bo kupujemy papier toaletowy, raz
na tydzień jemy mięso i zdarza nam się latać
samolotem. Dla nas ważne jest nie to, co myślą inni, ale
to, jak dobrze czujemy się z tym, co robimy. To nie
stereotypowe ograniczenia, ale nieskończone
możliwości, które odkryliśmy, sprawiają, że zero waste
jest tematem godnym zainteresowania. Bardzo się
cieszę, że będę mogła przekazać innym to, czego się
nauczyliśmy, a co pomoże im lepiej żyć.
Ta książka nie opowiada o tym, jak osiągnąć idealny
zerośmieciowy stan. Przy obecnych procesach
produkcyjnych oczywiste jest, że całkowita eliminacja
odpadów to fikcja. Zerośmieciowość jest idealistycznym
celem, do którego należy starać się zbliżyć. Nie każdy,
kto przeczyta tę książkę, będzie w stanie wprowadzić
w życie wszystko, o czym piszę, albo zredukować
roczną ilość domowych śmieci do litrowego słoika, jak
udało się naszej rodzinie. Od czytelników mojego bloga
wiem, że geograficzne i demograficzne różnice także
decydują o tym, jak bardzo możemy się zbliżyć się
do zero waste. Ale to nie ilość śmieci, które
wytwarzamy, jest istotna. Naprawdę ważne jest,
abyśmy zrozumieli, że jako konsumenci mamy ogromny
wpływ na środowisko, i zmienili swoje postępowanie.
Każdy niech wprowadzi w swoim życiu takie zmiany,
jakie są dla niego osiągalne. Nawet najmniejszy krok
w stronę zrównoważonego rozwoju pozytywnie wpłynie
na naszą planetę i nasze społeczeństwo.
Rozumiem, że biorąc pod uwagę taki punkt widzenia,
wiele osób skrytykuje moją decyzję o wydaniu
papierowej książki. Ale czy wartościowe treści miałyby
być dostępne tylko czytelnikom e-booków? Drukowana
książka to obecnie najlepszy sposób na dotarcie
do szerokich rzesz odbiorców. Wierzę, że popularyzując
wiedzę o zero waste, próbując wpływać na postawy
nadmiernej konsumpcji, nakłaniając firmy
do rozliczania się z produktów i wyborów
nadwerężających nasze zdrowie i zużywających
ograniczone zasoby naturalne, spełniam swój moralny
obowiązek. Długo i intensywnie myślałam, zanim
podjęłam tę decyzję. Rachunek zysków i strat przekonał
mnie, że jeśli zainspiruję jedną osobę do ograniczenia
ilości domowych śmieci, to zrównoważę ekologiczny
koszt wyprodukowania jednej książki. Myślę, że byłoby
hipokryzją z mojej strony, gdybym jej nie wydrukowała,
zważywszy na to, że jestem entuzjastką bibliotek. Was
też zachęcam, abyście podarowali tę książkę bibliotece
lub znajomemu, gdy nie będzie wam potrzebna.
To nie jest naukowa książka. Statystyki i twarde dane
nie są moją domeną. Inni autorzy wykonali kawał
dobrej roboty, prezentując dowody na palącą potrzebę
wprowadzenia zero waste do naszego społeczeństwa.
Edward Humes w Garbology[7] odsłania mroczny sekret
naszego problemu z odpadami, a Rick Smith i Bruce
Lourie w Morderczej gumowej kaczce[8] ostrzegają
przed toksycznością przedmiotów codziennego użytku.
Ta książka jest inna – to praktyczny przewodnik oparty
na moich doświadczeniach.
Moim celem i ambicją jest zaproponowanie
czytelnikom wypróbowanych rozwiązań, które mnie
osobiście pomogły maksymalnie zbliżyć się do stanu
zero śmieci. Piszę o tym, co zadziałało, ale i o tym,
co skończyło się kompletną klapą! Niektórzy potraktują
zero waste jak zabawę, inni będą chcieli pójść
na całość. Niezależnie od tego, co wybierzecie, mam
nadzieję, że znalezione tu alternatywy będą przydatne
bez względu na osobiste i geograficzne
uwarunkowania.
Dom powinien być świątynią. My – matki, ojcowie
i obywatele – mamy prawo, jeżeli nie obowiązek,
przynieść światu pozytywną zmianę poprzez nasze
codzienne wybory i zachowania. W końcu zależą one
tylko od nas samych!
Jaśniejsza przyszłość zaczyna się w najbliższym
otoczeniu! Witajcie więc w domu bez odpadów.
Łatwo wam siedzieć przed telewizorem, jeść, co tylko
chcecie,
i wyrzucać wszystko do śmieci, a potem zostawiać na ulicy,
żeby zabrała to śmieciarka. Ale gdzie jadą te śmieci?

– Magna, była zbieraczka surowców do recyklingu


na wysypisku Jardim Gramacho w Rio de Janeiro,
w filmie dokumentalnym Śmietnisko

W nocy wystawiamy pojemnik ze śmieciami przed dom,


a gdy budzimy się rano, po foliowym opakowaniu płatków
śniadaniowych i zabrudzonych papierowych ręcznikach nie
ma śladu, jak gdyby zniknęły za dotknięciem różdżki.
Co mamy na myśli, mówiąc, że coś „wyrzuciliśmy”? To,
że śmieci wywieziono nam z pola widzenia, nie znaczy,
że mają zniknąć z naszej świadomości. W końcu nie
rozpłynęły się ot tak, tylko dlatego, że zabrała je śmieciarka.
Te śmieci lądują na wysypiskach, gdzie niszczą nasze
bezcenne środowisko, uwalniają toksyczne związki
do powietrza i gleby, trwonią zasoby użyte do produkcji
wyrzuconych dóbr i pochłaniają co roku ogromne ilości
pieniędzy koniecznych do ich zagospodarowania.
Właśnie dlatego zero waste jest tak ważne. Ale co to
właściwie jest zero waste? To filozofia oparta na wielu
praktykach, których celem jest maksymalne ograniczanie
ilości wytwarzanych śmieci. W przemyśle zero waste skłania
do projektowania produktów zgodnie z zasadą „od kołyski
do kołyski”[9], a na poziomie gospodarstw domowych
zobowiązuje konsumentów do odpowiedzialnych zachowań.
Wielu ludzi mylnie uważa, że zero waste sprowadza się
do intensywnego recyklingu. Tymczasem filozofia zero
waste nie zachęca do recyklingu, wręcz przeciwnie,
uwzględnia związaną z nim niepewność i koszty. Recykling
jest w niej postrzegany jedynie jako jedna z metod
zagospodarowania odpadów (które w myśl zero waste
w ogóle nie powinny powstać). Choć jest on częścią tego
modelu, to tylko jako ostatnia deska ratunku przed
wysypiskiem. Podobnie rzecz ma się z kompostowaniem.
A na czym polega zero waste w domu? Ograniczanie ilości
śmieci w gospodarstwie domowym nie jest trudne, jeśli
będziecie postępować według pięciu prostych kroków:
Refuse, czyli Odmawiaj przyjmowania i kupowania
zbędnych produktów; Reduce, czyli Ograniczaj ilość
produktów, których potrzebujesz; Reuse, czyli Użyj
ponownie rzeczy, które już zostały użyte; Recycle, czyli
Oddaj do recyklingu produkty, których nie udało ci się
odmówić ani ograniczyć, ani użyć ponownie; oraz Rot, czyli
Kompostuj całą resztę.

Jak widać na ilustracji poniżej, stosowanie tych pięciu


zasad w takiej właśnie kolejności w naturalny sposób
skutkuje bardzo małą ilością śmieci. Pierwsza i druga
zasada odnosi się do zapobiegania powstawaniu śmieci,
trzecia – do przemyślanej konsumpcji, a czwarta i piąta –
do postępowania ze śmieciami.
KROK 1:
ODMAWIAJ (RZECZY, KTÓRYCH NIE
POTRZEBUJESZ)
Kiedy moja rodzina rozpoczęła przygodę z zero waste,
szybko stało się jasne, że aby ograniczyć produkcję śmieci
w domu, musimy zacząć od zmiany naszych zachowań poza
domem.
Trzymanie konsumpcji w ryzach to bardzo ważny aspekt
redukcji śmieci (rzecz, której nie przyjmiemy lub nie kupimy,
nie zostanie wyrzucona). Trzeba jednak pamiętać,
że konsumpcja nie ogranicza się do oczywistego aktu
zakupu. W naszym społeczeństwie konsumpcja obecna jest
na każdym kroku. Ledwie przekroczymy próg domu,
zdejmujemy z klamki reklamę pralni chemicznej,
a z trawnika podnosimy zafoliowaną ulotkę firmy
projektującej ogrody. Na spotkaniu w pracy wszyscy rozdają
wizytówki; w efekcie wynosimy ich cały stos. Z konferencji
zabieramy jedną z toreb pełnych darmowych upominków.
Zaglądamy do środka i cieszymy się z kolejnego długopisu,
choć nasz domowy zapas spokojnie wystarczyłby nam
do końca życia. W drodze do domu kupujemy butelkę wina,
która, zanim się obejrzymy, zostaje zapakowana w dwie
warstwy plastiku razem z paragonem. A potem jeszcze
za wycieraczką auta znajdujemy ulotkę. W domu otwieramy
skrzynkę na listy, z której wysypują się foldery i oferty
handlowe.
Zero waste uwzględnia bezpośrednie oraz pośrednie
formy konsumpcji. Pierwsza zasada, Odmawiaj, odnosi się
do tej pośredniej – do zasypujących naszą codzienność
ulotek i reklam. Być może nawet większość z nich nadaje się
do recyklingu. Ale w zero waste nie chodzi o to, by więcej
przetwarzać. Najpierw chodzi o to, by zapobiegać produkcji
niepotrzebnych odpadów i blokować im dostęp do naszych
domów.
Każda rzecz, którą bierzemy, powoduje powstanie
kolejnych. Inaczej mówiąc, za każdym razem, gdy
odruchowo coś przyjmujemy (zamiast odmówić),
przymykamy oczy na rozrzutne praktyki, a nawet je
nakręcamy. Kiedy godzimy się, żeby kelner dolał nam
do szklanki wody, której nie wypijemy, albo bierzemy
słomkę, której nie użyjemy, to tak jakbyśmy mówili: „Woda
nie ma znaczenia” albo „Proszę produkować więcej
jednorazowych słomek”. Kiedy zabieramy z hotelowego
pokoju darmową miniaturkę szamponu, trzeba będzie
wydobyć więcej ropy. Kiedy biernie przyjmujemy ulotkę
reklamową, gdzieś właśnie ścinane jest drzewo, z którego
powstaną kolejne, my zaś tracimy czas na recykling czegoś
tak trywialnego.
W napędzanym konsumpcją społeczeństwie okazji
do odmawiania jest całe mnóstwo. Poniżej cztery obszary
warte uwagi:

1. PLASTIKOWE ARTYKUŁY JEDNORAZOWEGO UŻYTKU: torby foliowe,


butelki, kubki, nakrętki, słomki i sztućce. Zaprojektowane, by służyć nam
średnio przez 32 sekundy. Akceptując je, godzimy się na toksyczne procesy
produkcyjne, na użycie trujących substancji, które przenikają do gleby, łańcucha
pokarmowego i żywych organizmów. Wspieramy produkcję materiałów, które
często nie są lub nie mogą zostać poddane recyklingowi i nigdy się nie rozłożą.
Te produkty są źródłem zanieczyszczenia oceanów, czego dowodzi Wielka
Pacyficzna Plama Śmieci, zalegają na poboczach szos, w miastach, parkach
i lasach. Ogrom tego problemu przytłacza. Możemy jednak frustrację zamienić
na działanie, odmawiając przyjmowania plastikowych jednorazówek
i przysięgając sobie, że nigdy więcej ich nie użyjemy. Takie postanowienia
bywają niezwykle skuteczne w osiąganiu celów. Plastikowych jednorazówek
da się uniknąć przy odrobinie planowania i zastosowaniu zasady ponownego
użycia (por. „Krok 3: Użyj ponownie”).
2. DARMOWE GADŻETY: miniaturowe przybory toaletowe w hotelach,
symboliczne drobiazgi zwyczajowo wręczane w USA gościom przez gospodarza
domu, próbki żywności, torby z upominkami od sponsorów (z konferencji, gali,
festiwali, eventów, w tym ekologicznych). Już słyszę, jak protestujecie: „Ale one
są darmowe!”. Czyżby? Bezpłatne gadżety są zazwyczaj robione z plastiku
i tanim kosztem, więc błyskawicznie się psują (prezenciki dla gości często
zużywają się szybciej niż plastikowe jednorazówki). A każdy przemysłowy albo
plastikowy wyrób odciska ślad ekologiczny i obciąża środowisko. Gdy
gromadzimy je w domu, te przedmioty powodują bałagan i narażają nas
na koszty późniejszego zagospodarowania odpadów. Odmowa wymaga nieco
silnej woli, ale już po paru udanych próbach odczujecie w swoim życiu wyraźną
poprawę.
3. ŚMIECIOWA POCZTA: Wielu ludzi przekłada ulotki reklamowe ze skrzynki
na listy do pojemnika ze zbiórką selektywną całkiem bezrefleksyjnie. Ale ten
prosty gest jest brzemienny w skutkach, bo nakręca dystrybucję miliardów sztuk
przesyłek reklamowych rocznie (w Polsce od 4,5 do 6 miliardów). Niechciana
poczta przyczynia się do wylesiania i zużywa cenne zasoby energetyczne
w procesie produkcji. Po co? Głównie po to, żebyśmy trwonili czas i pieniądze.
Odkryłam, że w walce z nią najlepszą bronią jest polityka zerowej tolerancji (por.
„Śmieciowa poczta” na str. 232). Jak dowiecie się z kolejnych stron,
wypowiedziałam niechcianej poczcie wojnę. I chociaż prawie ją wygrałam, była
to najbardziej frustrująca część mojej przygody z zero waste. Nie mieści mi się
w głowie, że mogę zagrodzić śmieciom wstęp do domu, ale nie do skrzynki
na listy!
4. NIEEKOLOGICZNE NAWYKI: Można tu wymienić sytuacje, gdy przynosimy
dzieciom na zawody sportowe oddzielnie opakowane przekąski, „bo tak się
przyjęło”, gdy bierzemy potwierdzenie płatności kartą czy wizytówki, na które
nigdy więcej nie spojrzymy, albo kupujemy produkt w wielowarstwowym
opakowaniu, a potem po prostu je wyrzucamy, nie żądając zmiany
od producenta. Te przykłady pokazują, że nasze jednostkowe działanie może
mieć ogromny wpływ na zmianę rzeczywistości – dają nam okazję
do wypowiedzenia się i zaangażowania (patrz też „Aktywne odpady” na str. 344).
Konsumenci mogą odwrócić marnotrawcze procesy, jeśli powiedzą producentom
i sprzedawcom, czego chcą. Na przykład gdybyśmy zaczęli masowo żądać
przesyłania faktur w postaci elektronicznej, wielu przedsiębiorców byłoby wręcz
zadowolonych.

Spośród zasad 5xR, które przybliżę w tym rozdziale,


odmawianie może wam się wydać najtrudniejsze
do realizacji w kontekście społecznym (mam na myśli
zwłaszcza rodziny z dziećmi). Nikt nie chce iść pod prąd ani
wyjść na gbura, gdy ktoś inny oferuje mu coś w dobrej
wierze. Ale odrobina praktyki i słowo wyjaśnienia pozwalają
odrzucić nawet najbardziej uprzejme oferty. Wystarczy
powiedzieć na przykład: „Przepraszam, ale nie mam kubła
na śmieci”, „Przepraszam, ale unikam papieru”,
„Przepraszam, staram się uprościć swoje życie” albo
„Przepraszam, ale nie mam już miejsca w domu”. Ludzie
zazwyczaj rozumieją lub przynajmniej szanują taki wybór
i nie nalegają. Odkryliśmy, że w niektórych przypadkach
najlepsze efekty daje działanie wyprzedzające – na przykład
usunięcie naszego nazwiska z listy wysyłkowej, zanim
reklama zostanie do nas nadana.
W odmawianiu nie chodzi o to, żebyśmy czuli się nieswojo
w sytuacjach społecznych. Ma ono pobudzić nas do refleksji
na temat naszych codziennych decyzji i naszego udziału
w pośredniej formie konsumpcji. Ma też uzmysłowić nam
naszą zbiorową siłę oddziaływania. Jednostkowa odmowa
nie sprawi, że śmieci znikną, ale stworzy popyt
na alternatywę. Odmawianie to koncept oparty na sile
zbiorowości. Jeśli powiemy „nie” hotelowym próbkom
kosmetyków, to nie będą w przyszłości oferowane, jeśli
wszyscy odmówimy przyjmowania ulotek, to zniknie
potrzeba ich drukowania. Przykład: jeśli odwiedzasz często
sklepy jednej marki (na przykład Apple) albo hotele jednej
sieci, możesz poprosić o przesłanie faktury mailem. Spróbuj
odmawiać. Okazji nie brakuje.

Kilka lat temu zostałam nominowana do The Green


Awards, z czym wiązała się nagroda pieniężna w wysokości
25 tysięcy dolarów na cele popularyzacji zero waste
na świecie. Wydarzenie sponsorowała firma Green Giant,
która zaoferowała, że sfinansuje mnie i osobie towarzyszącej
przelot do Los Angeles na finałową galę. Postanowiłam
zabrać mojego syna Maxa, a wyjeżdżając, miałam w głowie
plan, że dyskretnie odmówię przyjęcia toreb z upominkami
od sponsorów, które prawdopodobnie się pojawią,
i potencjalnej nagrody rzeczowej (tak, by nie urazić mojego
hojnego gospodarza). Odmowa przyjęcia gadżetów była
łatwa, ale następnego dnia, gdy przez głośniki padło moje
nazwisko, przyjęłam szklany glob zaślepiona euforią
i reflektorami (to nie były warunki do dyskretnej odmowy!).
Pozowałam z trofeum do zdjęć dla prasy, a Max przez resztę
wieczoru dumnie nosił glob pod pachą, bo „zawsze marzył
o nagrodzie”. Przypomniałam mu, że nie przyjechaliśmy tu
po przedmiot, lecz po to, by skorzystać z możliwości, jakie
da nam wygrana, ale Max i tak nalegał, żeby zabrać szklany
glob do domu. Jednak kilka miesięcy później, gdy jego
ekscytacja opadła, spadło też przywiązanie do nagrody.
„Czy mogę odesłać ją Green Giantowi, żeby użył jej
ponownie w przyszłym roku?”, zapytałam.
„Zrób tak”, powiedział mój syn.
I tak zrobiłam. Max nie żałował ani przez chwilę, ja też
nie. Zdjęcia z uroczystego wieczoru, wspomnienia, którymi
się dzielę, i ważne przedsięwzięcia, które sfinansowałam
dzięki grantowi, przypominają mi tamte niesamowite chwile.
I nie muszę niczego odkurzać!

KROK 2:
OGRANICZAJ (LICZBĘ RZECZY, KTÓRYCH
POTRZEBUJESZ I KTÓRYCH NIE MOŻESZ
ODMÓWIĆ)
Wydaje się, że jeśli masz mało, masz też mało powodów
do zmartwienia. Jeśli masz dużo, to masz też dużo
do stracenia.

– Rick Ray w swoim filmie dokumentalnym


10 Questions for the Dalai Lama

Ograniczanie stanu posiadania to natychmiastowy lek


na kryzys ekologiczny. Trafia w sedno śmieciowego
problemu, bo uwzględnia nie tylko rychłe ekologiczne skutki
wzrostu populacji i związanej z tym konsumpcji, ale także
ograniczone zasoby planety, która nie może zaspokoić
potrzeb wszystkich. Ograniczanie pozwala uprościć życie,
skupić się na jakości zamiast na ilości i na przeżyciach
zamiast na rzeczach. Skłania do zakwestionowania potrzeby
posiadania i używania dóbr – tych obecnych i przyszłych.
„Czy naprawdę ich potrzebuję?”. „Czy ich używam?”.
Posiadajcie tylko to, czego naprawdę potrzebujecie.
Oto trzy metody, które zastosowałam, by ograniczyć liczbę
przedmiotów w naszym domu:

1. ZRÓBCIE BILANS SWOJEJ DOTYCHCZASOWEJ KONSUMPCJI. Oceńcie


użyteczność każdej rzeczy w domu i puśćcie w dalszy obieg te, które są wam
zbędne. Podejmijcie wyzwanie: spróbujcie uwolnić się od rzeczy, które zawsze
uważaliście za nieodzowne. My tym sposobem odkryliśmy na przykład, że nie
potrzebujemy suszarki do sałaty. Zakwestionujcie po kolei przydatność
wszystkiego, co macie w domu, a gwarantuję, że dokonacie zdumiewających
odkryć!
● Ograniczanie wyrabia lepsze nawyki zakupowe. Czas i energia
zainwestowane w przegląd dotychczasowych nabytków sprawiają, że odtąd
zastanowimy się dwa razy, zanim przyniesiemy do domu coś nowego. Podczas
tego procesu uczymy się powściągać chęć gromadzenia i stawiać na jakość (czyli
możliwość wielokrotnego użytku) zamiast na ilość (jednorazowość).
● Ograniczanie pozwala dzielić się z innymi. Oddając lub odsprzedając
nasze nabytki, wspieramy rynek rzeczy używanych i wzmacniamy wspólnotę
(por. „Krok 3: Użyj ponownie”). Pozbywanie się zachęca nas do szczodrości
w dzieleniu się produktami, które „skonsumowaliśmy”, i powiększa asortyment
rzeczy używanych (co ułatwia zakupy z drugiej ręki).
● Ograniczanie ułatwia prowadzenie życia bez śmieci. Upraszczanie
sprawia, że planowanie i organizacja zerośmieciowego gospodarstwa są proste.
Mniej rzeczy to mniej powodów do zmartwień, mniej do czyszczenia
i do naprawy, a później do wyrzucania.
2. OGRANICZCIE AKTUALNĄ I PRZYSZŁĄ KONSUMPCJĘ. Gdy
powstrzymujemy się od kupowania (czy to rzeczy nowych, czy używanych),
w oczywisty sposób chronimy cenne zasoby naturalne. Oszczędzamy surowce
potrzebne do wytworzenia nowych rzeczy, a rzeczy używane pozostawiamy
innym. Co konkretnie możecie zrobić? Unikajcie produktów opakowanych („Czy
mogę to kupić luzem?”); rzadziej używajcie samochodu („Czy mogę częściej
używać roweru?”); zastanówcie się nad wielkością waszego domu („Czy mogę
mieszkać w mniejszym?”); przejrzyjcie rzeczy osobiste („Czy tego potrzebuję?”),
ograniczcie wykorzystanie technologii („Czy poradzę sobie bez?”) i papieru
(„Czy muszę to drukować?”). Czy mogę kupić mniejszą ilość (może
w skondensowanej postaci)? Czy ilość lub rozmiar odpowiadają moim
potrzebom? Przemyślcie zakupy. Uwzględniając cykl życia produktów,
wybierzcie takie, które będą się nadawały do ponownego użycia albo
przynajmniej do recyklingu (por. „Krok 4: Oddaj do recyklingu” o wyborze
produktów nadających się do recyklingu).
3. OGRANICZCIE ZAJĘCIA, KTÓRE PRZYCZYNIAJĄ SIĘ DO KONSUMPCJI LUB
JĄ WSPIERAJĄ. Możecie zacząć od mediów (telewizja, czasopisma) i zakupów
robionych dla rozrywki. Nie będzie to łatwe, bo reklamy telewizyjne i sprytny
marketing prasowy zdają się mieć za cel wywołanie w nas poczucia, że jesteśmy
niemodni, niefajni, że odstajemy. To sprawia, że łatwo ulec pokusie zaspokojenia
wmówionych nam potrzeb. Ograniczenie kontaktu z mediami może mieć
kolosalny wpływ nie tylko na naszą konsumpcję, ale także na nasze poczucie
szczęścia. Odnajdźcie satysfakcję w tym, co już posiadacie.

Odmawianie nie jest skomplikowane. Wystarczy


powiedzieć „nie”. Ograniczanie to kwestia dużo bardziej
indywidualna. Należy określić swój poziom komfortu, biorąc
pod uwagę realia życia rodzinnego, sytuację finansową
i czynniki geograficzne. Na przykład ludzie mieszkający
na obszarach wiejskich i podmiejskich nie będą mogli
zrezygnować z samochodu z uwagi na brak transportu
publicznego. Ale w ramach ograniczania możemy między
Another random document with
no related content on Scribd:
kahveeta kuin kahve-pavuistakin tavallisella keitto-lailla. Pestyistä
kahve-pavuista saadaan paljon väkevämpää ja paremman makusta
kahveeta kuin pesemättömistä; ältäköön siis pesemättömistä kahve-
pavuista keitettäkö tavallisella laillakaan kahveeta.

15:ta Jako.
MUUTAMIEN RUOKA-AINEIDEN
TEOSTA JA SÄÄSTÖSTÄ, NIIN MYÖS
TARPEELLISIA TIETOJA RUOKIEN
KORJUSTA.

N:o 375. Peruna-jauhojen teosta.

Puhtaaksi pestyn saavin-suuhun sidotaan puhdas ja harva raiti,


sen päälle' raastitaan mäihäksi suuria hyvin puhtosiksi pestyjä
perunoita. Tähän peruna-mäihään kaadetaan aina tavantakaa, sitä
myöden kuin sitä raidille' karttuu, puhdasta kylmää vettä ja
sekotetaan vispilällä niin että jauho-aine' juoksee raidin läpitte'
saaviin. Tätä tekoa tehdään niin kauvan kuin perunoita kestää. Jos
sitte' vielä saaviin mahtuu, kaadetaan siihen kylmää vettä melkeen
parrasten tasalle', jonka perästä sen annetaan olla alallansa tunnin
aikaa, että jauhot ehtiivät hyvin laskeentua. Sitte' ajetaan siittä
tumma vesi pois, ja kaadetaan puhdasta vettä siaan niin paljon että
saavi on puolen paikoilla. Tähän muutetaan puhdasta vettä kahdesti
päiväässä, siksi kuin nähdään veden olevan ottaissa niin kirkasta
kuin pantaissakin. — Joka veden muuttaissa sekotetaan pohjassa
olevat jauhot veden kanssa hyvin sekasin, jonka perästä saavin
täytyy olla loukkaamata toiseen muuttoaikaan asti. — Vimmesessä
veden muutteessa kallistetaan saavi uurteellensa, että vesi
tyystemmin poissaataisiin; sen perästä levitetään raiti jauhojen
päälle' imemään viimmestäkin märkyyttä siittä. Sitte' otetaan jauhot
saavista mukavalla aseella, ja levitellään paperille' taikka raideille'
kuivumaan. Muutamat kuivaileevat myös niitä pelleillä, vähän-
lämpösissä uuneissa.

Toisella lailla.

Isoja puhtaiksi pestyjä perunoita raastitaan mäihä-raudalla


mäihäksi. Tätä mäihää pannaan vähän erältänsä jouhi-seulaan, ja
seula lasketaan puhtosella kylmällä vedellä täytettyyn puhtoseen
saaviin. Tässä sotketaan ja sekotetaan sitä käsin, ja seula nostetaan
sitte' vähän ajan perästä ylös, että vesi pääsee siittä ulos
juoksemaan. — Tällä lailla virutetaan tätä mäihää seulassa niin
kauvan, että vesi juoksee siittä saaviin varsin selkiänä, josta
nähdään mäihässä ei enää olevan jauho-ainetta. Kuin kaikki
jauhoiksi aivotut perunat sillä lailla ovat mäihänä seulan läpitte'
virutetut, on myös vesi muuttunut niistä ruskeamaiseksi; sen
annetaan siis olla alallansa 5 taikka 6 tuntia, että jauhot ehtiivät
laskeentua pohjalle', jonka perästä vesi kaadetaan pois saavista
hyvin visusti ja hiljallensa, ja sitte' uutta raikasta vettä siaan, joka
sekotetaan tukevasti pohjassa olevien jauhojen kanssa hyvin
sekasin. — Jos tämä vesi, 5:den taikka 6:den tunnin perästä, taas on
selinnyt, niin ovat jauhot siittä laskeentuneet pohjalle', ja sadaan siis
muuttaa uutta vettä. Sitte' kuin vesi viimmesen kerran on saavista
poiskaadettu, peitetään saavi puhtaalla ja köykäsellä liinalla ja
viedään ilmaan kuivumaan, ja kuin jauhot ovat niin kuivaneet, että
ne' veittellä saadaan saavista pois vuoltuksi, levitellään ne' paperille'
täydellisesti kuivumaan. Kuivina hierotaan ne' pieniksi ja seulotaan
hyvin taajalla seulalla, ja säilytetään sitte' klasi-astioissa. Jos
tahdotaan erinomasen pieniä jauhoja, niin kuorittakoon perunat ja
otettakoon silkki-seula tavallisen jouhi-seulan verosta.

N:o 376. Kaalin hapantamisesta.

Sitte' kuin kaalin-keristä, elikkä kupu-kaaleista, kaikki vihriäiset


lehdet ovat tarkasti pois ruokotut, survotaan ne' petkeleellä pieniksi
ja varistellaan ohkoselta puhtaaseen ja tiiviiseen neliikkoon, taikka
muuhun astiaan, jonka pohjalle' pitää sitä ennen oleman levitetty
ehjiä kaalin-lehtejä. Näihin survottuihin ja astiaan varisteltuin
kaaleihin varistetaan suoloja, tillin-lalvoja ja muutama pisara etikkaa.
Tämän päälle' pannaan taas kertaaseensa kaalia, suoloja, tillin-
lalvoja ja muutama pisara etikkaa. Kuin astia tällä lailla on saatu
vähitellen täyteen, varistellaan viimmesen latomus-kerran päälle'
hiukan kuminoita ja sotketaan sitte' kaalit piukkaan. Astia peitetään
nyt puhtaalla liina-rievulla, jonka päälle' lasketaan sisään sopiva
kansi ja kannelle' kiviä painoksi. Tämä viedään nyt lämpöseen
huoneeseen käymään, ja käymästä lakattua otetaan paino pois,
kansi pyhitään ja homekkin, jos sitä on astiaan tullut. Sitte' pannaan
kansi taas siallensa ja kivi kannelle', pitämään sitä kohdallansa,
jonka perästä se viedään jäätymään kylmään ja hyvänä pysymään
talvi-ajan. Tarvittaissa valmistetaan tätä syötää sillä lailla kuin N:o 21
on neuvottu.

N:o 377. Kuinka kovat pavut saadaan pehmenemään.

Kaikki pavut eivät tahdo pitkälliselläkään kiehumisella oikeen


pehmitä. Sellaisia papuja keitettäköön järvi-vedessä ja pantakoon
hiilistä puhdistettua ja seulottua koivun-tuhkaa yksi kukku-lusikallinen
tihkuun liinaseen-riepuun ja niottakoon tukevalla langalla hyvin kiinni.
Tämä tuhka-pussi lasketaan kiehuviin papuhin, sitte' vasta kuin ne'
ovat ryppyyn kiehuneet, ja kuin pavut ovat pehminneet, vedetään
tuhka-pussi ulos padasta sillä pitkällä langalla, jolla se on kiinni
niottu. Sen perästä suurustetaan elikkä valmistetaan pavut.

N:o 378. Munien säilyttämisestä yli suven.

Kukin talon-tointa pitävä nainen tietää, ett'ei ennen Kesä-kuuta


munitut munat pysy kauvan hyvinä. Me neuvomme siis latomaan
niitä huoneen-pesään, tuh'an sisälle', ja pitämään pellit aina auki,
niin säilyyvät ne' hyvinä enemmän aikaa kuin astiassa. Tuhkaa pitää
pesässä olemaan niin paljon että munat ovat hyvässä peitossa.
Tuh'an päälle' pantakoon vähän suoloja.

N:o 379. Paleltuneiden munien parantamisesta.

Paleltuneet elikkä jäätyneet munat lasketaan raikkaaseen suoloilla


sekotettuun kaivo-veteen sulaamaan, niin tuleevat ne' entiseen
tilaansa.

N:o 380. Kuinka härskiys poisotetaan suolatuista Lohista, Silleistä,


Siioista ja Silahkoista.

Ensin otetaan rohdin-tukolla kalojen päällä uiskenteleva


härskiintynyt rasva niin tyynin kuin saadaan, sitte' ladotaan
kertaaseensa kalojen päälle' rohtimia taikka pari kirjaa pehmosta
villa-paperia (läskpapper), joka imee härskiyden astiasta.

N:o 381. Kuinka koit ja toukat saadaan häviämään aitoista ja


maito-huoneista.
Sekä aittojen että maito-huoneitten katot ja seinät pitää aina
pidettämän puhtaina hämmähäkkien-seiteistä ja tomusta. Mutta
mataloihin ja vanhoin huoneisiin tahtoo sentään ilmaantua koita ja
toukkia ruoka-aineisiin, niinkuin jauhoin, kryynehin, papuhin ja
kuiviin-kalohin, j.m.s. Ne' häviäävät näistä huoneista perättömään,
jos huonompia hamppuja ripustellaan pitkin seiniä ympäri huonetta,
tukkula sinne' ja toinen tänne'; mutta joka kuukausi pitää
muutettaman uusia hamppuja.

N:o 382. Kuinka jauhot estetään koihin ja toukkiin tulemasta.

Säkit, joissa jauhoja säilytetään, pantakoon kattoon roikkumaan,


niin korkialle' laattiasta kuin mahdollinen on. Huoneessa pitää myös
oleman henki-läpi, että tuuli sisään pääsee. Mutta jos jauhot ovat
astioissa taikka laareissa, niin peitetään ne' visusti laitoja myöden
vanhalla kuluneella ja taajalla liina-rievulla, jonka päälle'
leviteltäköön, kautta astian laitoja myöden, sormea vahvalta suoloja,
mutta niin tarkasti ett'eivät jauhoin varise. Joka kerta, kuin jauhoja on
otettu, tasotellaan ne' taas hyvin tasaseksi, ett'eivät kuopalle' jää, ja
levitetään sama liina-riepu suoloinensa päälle', kuin ennenkin on
ollut.

N:o 383. Pläkki- ja viina-pilkkujen pois otosta liinasta.

Pläkki-pilkku pestään sitronin-nesteellä, hierotaan ja pidetään


valkian-loisteessa siksi kuin hän kuivaa; kastellaan sitte' taas
nesteellä, hierotaan ja kuivataan. Tätä tekoa tehdään siksi että pilkku
lähtee. Punasesta taikka muusta ulkomaan viinasta tullut pilkku
pestään, niin pian kuin mahdollista on, soopa-vahdossa; sitte'
varistellaan pienennettyä tulikiveä tuliselle' hiilustalle', ja siittä
nousevan sauhun päälle' levitetään se pesty pilkku; sitte' pestään
pilkku taas soopa-vahdossa ja sauhutetaan tulikivi-sauhussa. Tätä
tekoa tehtäköön siksi että pilkku lähtee. Jos pilkku on vanha, niin
pantakoon liina valkenemaan ja hierottakoon pilkku hyvin, muutama
kerta päiväässä sitronin-nesteellä, niin lähtee se lämpösessä päivän-
liekkosessa muutamana päivänä.
RUOKIEN-NAUTINNON-JÄRJESTYS.

Tässä annetaan ainoastansa johto, missä järjestyksessä näinä


aikoina ruoka-lait nautitaan; toisia liha-, kala- ja maito-ruokia, niinkuin
muitakin jälki-laija, sopii näiden siassa nauttia, aina kuinka kunakin
vuoden-aikana saadaan ja soveliaaksi nähdään. Ne' ruoka-lait, jotka
ovat ha'alla '[' yhdistetyt, annetaan yhtähaavaa eteen.

Iso Suurus.

Monellaisia leipiä, voita, juustoa, anjovia, kaviaaria ja retiisejä.


[Särjettyjä munia (N:o 166) palvatun lohen ja hanhen-rinnan
kanssa.
Paistettua ankeriaista N:o 124, 125.]
[Puljonkia tee-kupeista N:o 4. Kuurnattua piimää N:o 41.]
Sian-pöystiä N:o 85.
Täytettyä haukea N:o 114.
Omena-putinkia N:o 231.
[Pyyn-paistia (N:o 103) taikka paistia kananpojista N:o 99.
Sallattia, joko N:o 209, 210, 211 taikka 212.]
Kräämiä munan-valkuaisista N:o 292.
Manteli-torttua N:o 264, taikka paakkelseja.

Vähempi Suurus.

Leipiä, parista kolmesta laista, voita ja juustoa.


Hollannin sillejä ja koviksi keitettyjä munia kasessa N:o 164.
Suklaata N:o 38, taikka puljonkia tee-kupeista N:o 4.
Teeren-paistia (N:o 101) sallattien kanssa, N:o 209 taikka
sen jälkeisten.
Sokeri-vohvuloita N:o 282.

Voileipä-pöytä.

Näitä laija pannaan erinäiselle' pöydälle', josta kukin nauttii


mitä mieli tekee, ennen päivällis-pöytään istuttuansa.
Monellaisia leipiä ja nuorta voita.
Juustoa,
Kaviaaria, taikka sen puutteessa mateen-mätiä.
Pöystiä.
Lohta, vähän suolattua.
Vähäsiä voileipiä, elikkä kakkoja.
Saksan-makkaraa (Metwurst).
Sauhutettuja taikka suolattuja kieliä.
Hollannin sillejä.
Paistettua ankeriaista.
Särjettyjä munia N:o 166, kravun-pyrstöjen kanssa.
Joka tahtoo, saa myös tarita portteria juotavaksi.

Iso Päivällinen.

[Keitettyä ankeriaista N:o 123,


Här'änliha-kiemuroita N:o 58.
Koviksi-keitettyjä munia kasessa, N:o 164 taikka N:o 165.]
Pasteijoja, N:o 260 taikka 261.
[Kellasta puljonkia N:o 5. Riiskryyni-soppaa N:o 24.]
Keitettyä pöystiä N:o 85.
[Uuni-paistia här'än-lihasta N:o 51,
taikka Engelskan-paistia vasikasta N:o 70.
Kukka-kaalia N:o 179, taikka täytettyä valkosta kaalin-kerää
N:o 176.]
Höystettyjä kouruja N:o 128, taikka madetta N:o 122, ostronien
kanssa.
Höystettyä parrisaa N:o 187.
Jäniksen paistia N:o 90.
Rusina-putinkia N:o 227.
Pyyn-paistia (N:o 103) sallattien kanssa N:o 209.
Panskan torttua N:o 266.
Hyyde'-kräämiä hedelmöistä (N:o 297) paakkelsien kanssa.

Vähempi Päivällinen.
Silli- taikka lohi-sallattia N:o 204, 205.
Tavallista liha-soppaa N:o 2, taikka saaku-soppaa N:o 26.
[Uuni-paistia här'än-lihasta N:o 51 ja
Peruna-mäihää N:o 201.]
Kala-putinkia N:o 216.
Porsaan-paistia (N:o 81) sallattien kanssa N:o 209, taikka N:o 210
eli 211.
Pannukakkoja taaleesta, N:o 274 taikka 275.
Omena-kräämiä N:o 288.

Iso Ehtoollinen.

Tuoretta lohta (N:o 142) ja muna-ruokaa N:o 167.


Keitettyä vasikan-rintaa N:o 68.
Höystettyä madetta (N:o 122) ostronien kanssa.
Keitettyjä kanoja N:o 96.
Riisi-putinkia N:o 229.
Pyyn-paistia (N:o 103) sallattien kanssa N:o 209 j.n.e.
Peuran-sarvesta hyyde'-kräämiä (N:o 295) paakkelsien kanssa.

Vähempi Ehtoollinen.

Suklaata kupeissa N:o 38, taikka kylmää maitoa.


Lohta, taikka kiemuroittua här'än-kylkeä N:o 57 penaatin kanssa
N:o 168, elikkä kukka-kaalin kanssa N:o 179.
Vasikan- taikka linnun-paistia, sallattinensa N:o 209.
Kräämiä ja torttuja.
Tee-ehtoollinen.

Voita, leipiä, juustoa ja kaviaaria.


Pieneksi leikattua Hollannin sillejä koviksi-keitettyjen
munien kanssa.
Kieltä.
Jähtyneitä kananpoikkia sallatin kanssa N:o 209 j.n.e.
Teetä monenlaisien leipien kanssa.
Kräämiä paakkelsien kanssa.

REISTERI
A.
Ahvenia, höystettyjä — 119.
Keitettyjä — 117.
Paistettuja — 118.
Ankeriaista, paistettua — 124, 125.
Keitettyä — 124.
puolisuolattua — 126.

G.
Gelée katso Kräämejä
Gurkkujen astioittemisesta — 323. 324.
suolaamisesta — 332.

H.
Haukea Keitettyä — 113.
Paistettua — 115.
Piparuutilla höystettyä — 116.
Täytettyä — 114.
Hilloa Karpaloista — 314.
Kirsimarjoista — 302, 303.
Kruusu-marjoista — 309, 310.
Marjoista ja Hillojen
säilytyksestä — 301.
Maan-muuramista — 305.
Muuramista — 306.
Puoloista — 311
Vadelmista — 304.
Viina-marjoista — 307, 308.
Hyyde'-kräämejä (Geléer) katso Kräämejä
Här'än kieltä — 63.
Kylkeä — 57.
Liha-kiemuroita — 58.
Rintaa, hiukan suolattua — 55.
tuoretta — 54.

J.
Jauhoja kuinka niitä estetään
koihin ja toukkiin tulemasta — 381.
Jauhoja Perunoista tehtäviä — 375.
Juurikoita katso Räätiköitä
Juuri- ja Vihriäiskasvujen suurustuksesta — 169.
Juuri-kasvuja pantavaksi lihojen ympärille' — 188.
Juustoa
Keitin — 39.

K.
Kaalia, Hapanta — 21.
Höystettyä — 181.
Kukka- — 179.
Kupu, Valkosta — 19, 20.
Pipu- elikkä Sokeri-toppi — 180.
Valkosta — 176.
Höystettyä — 177.
Vihriäistä — 178.
Kaalien suolaamisesta — 333, 334.
kuivaamisesta — 339.
Kaalin hapantamisesta — 376.
Kahveeta — 374.
Kanoja, Keitettyjä — 96.
Kanan-poikia keitettyjä — 97.
Karoliinaa, Valkosta ja Punasta — 367, 368.
Kasien keitoksesta yhteisesti — 232.
Kasta, Kellasta, kaprisista — 235.
Kirsimarja — 247.
Muna — 246.
Persilja — 242.
Piparuutti — 240.
Ruoho-löökki — 244.
Ruskeaa — 234.
Sinappi — 237.
Sipuli — 245.
Tilli — 243.
Vasikan reidelle' — 233.
Varikoista — 238.
Vihriäistä — 236.
Voi, Live'-kaloihin. — 239.
Keuhko-ruokaa — 73.
Kiiskisiä, Keitettyjä — 154.
Koit ja Toukat, kuinka ne' saadaan
häviämään astioista ja maito-huoneista — 382.
Kokkaroita (Klimppejä)
Jauhoista — 44.
Nisu-leivästä — 45.
(Frikadeller)
Kaalista — 49.
Kanan-lihasta — 47.
Linnun-lihasta — 48.
Vasikan-lihasta — 46.
Krinkilöitä, Sokeri — 258.
Muna — 359.
Tee — 360.
Korppuja, Sokeri — 57.
Kouruja (Ruda), Monella lailla — 127-129.
Krapuja, Keitettyjä — 160.
Kravun-lihoja öljyssä ja etikassa — 161.
Kroppanaa elikkä Pata-kääröä (Palt) — 253.
Kräämin hyyde'-ainetta
Peuran-sarvesta — 293, 295.
Vasikan-jaloista — 294.
Kräämiä, Hyyde'- (Gelée)
Hedelmöistä — 297.
Manteleista — 298.
Munista — 296.
Kahve' — 284.
Mansikka- — 290.
Manteli — 285.
Marjan-liemestä — 287.
Munan-valkuaisesta — 292.
Omena — 288.
Omena-mäihää — 289.
Taale' — 286.
Vadelma — 291.
Kuhia, Keitettyjä — 134.
höystettyjä — 135.
Kuorreita, Keitettyjä — 155.
Paistettuja — 156.
Kylmäälientä (Kallskäl) — 42-43.

L.
Lahnoja, Keitettyjä, paistettuja — 130, 131.
Lampaan-lihoja, Monella lailla — 74-80.
Leipiä ja kakkoja, monellaisia — 351-355.
Leipomisesta yhteisesti — 350.
Liha-kakkosia, Här'änlihasta — 62.
Kanasta — 105.
Liha-paistikkaita (kotletter), Här'än-lihasta — 61.
Lampaan-lihasta — 80.
Sian-lihasta — 89.
Vasikan-lihasta — 71.
Lihojen suolaamisesta Här'än — 345.
Sian ja Lampaan — 346, 347.
Sauhuttamisesta Här'än ja Sian — 348, 349.
Linsi-papuja, Höystettyjä — 173.
Mäihää — 174.
Live'-kaloja — 159.
Lohi-Lootia — 143.
Kuinka härskiys siittä poissaadaan — 380.
Lohta, Tuoretta, keitettyä ja höystettyä — 139.
Suolasta, keitettyä ja höystettyä — 144, 145.
Löökin taikka sipulin astioittemisesta — 326.
Panskan-, kuivaamisesta — 341.

M.
Maarian-kaloja (Flundra), keitettyjä — 137.
paistettuja — 138.
Madetta, keitettyä ja höystettyä — 122.
Makkaroita, Höystö — 254.
Liha- — 255.
Maksa- — 251.
Ohran-kryyni- — 107.
Riiskryyni- — 106.
Saksan (Metwurst) — 257.
Sian-liha- — 256.
Veri- — 252
Marja-hilloa katso Hilloa.
Marjojen keitoksesta yhteisesti — 299.
Meiramin kuivaamisesta — 338.
Munia, Hölliksi keitettyjä — 162.
Koviksi keitettyjä, kasessa — 164.
Höystettyjä — 165.
Särjettyjä — 166.
Muna-ruokaa elikkä muna-juustoa — 167.
Munien säilyttämisestä yli suven — 378.
Paleltuneiden munien parantamisesta — 379.
Tuntomerkit, hyvien ja pahojen — 162.
Munkkeja taaleesta — 279, 280.

N.
Nauris-mäihää — 194.
Nauriita, Höystettyjä ja paistettuja — 189.
Uunissa paistet — 192.
Täytettyjä — 193.
Nestettä, Kirsi-marjoista — 316.
Kruusu-marjoista, Sitronin-nesteestä viljeltävää — 317.
Mansikoista — 211.
Mustikoista — 321.
Puoloista — 320.
Vadelmista — 318.
Viina-marjoista — 139.
Nesteen säilytyksestä — 315.

O.
Olut-juustoa — 37.
Olut-keitosta — 36.
Olutta, Tokholmin — 363.
Omena-mäihää taaleessa — 289.
Omenoitten kuivaamisesta — 343.

P.
Paakkelsi-taikinaa — 258.
Paakkelseja,
Muna, Taale', Manteli — 268.
Paistia, Ankan- ja suorsan — 95.
Hanhen — 94.
Här'än — 54.
Englannin tavalla (Biff) — 59.
Pata — 53.
Parilas — 52.
Uuni — 51.
Jäniksen — 39.
Kalkkunan — 92.
Kanan-pojista — 99.
kanoista — 98.
Kyhkysen — 102.
Lampaan-lihasta — 74-80.
Mettoksen — 100.
Peuran — 91.
Porsaan — 81.
Pyyn — 103.
Siasta — 81-86.
Uuni — 83.
Pata — 84.
Teeren — 101.
Vasik.-lihasta — 65—71.
uuni — 65.
varras — 66.
Englannin tavalla (Biff) — 70.
Viiriäisen — 104.
Pannu-kakkoja monellaisia — 271-275.
Pannu-lihaa — 60.
Papuja, Härki — 185.
Rivittyjä — 170.
Taaleessa — 171.
ja Sian-lihaa — 16.
Vihriäisiä lihata — 17.
Papu-mäihää puljongin kanssa — 18.
Pavut kovat, kuinka ne' pehmenemään saadaan — 377.
Pavun-palkoja, Keitettyjä — 172.
Niiden kuivaamisesta — 340.
Parrisaa, Keitettyä — 186.
Höystettyä — 187.
Pasteija-taikinaa — 258-259.
Pasteijoja, monellaisia — 260-263.
Penaattia, Höystettyä — 168.
Penaatin suolaamisesta — 328.
kuivaamisesta — 337.
Persiljan suolaamisesta — 330.
kuivaamisesta — 337.
Peruna-Mäihää — 201.
Kakkoa — 202.
Perunoita, Maidossa höystettyjä — 198.
Pannussa paistettuja — 197.
Höyryssä keitettäviä — Johto.
Piimää, Kuori- taikka viili — 40.
Kuurnattua — 40.
Pistohvia — 366.
Pläkki- ja viina-pilkkujen poisotosta liinasta — 383.
Porkkanoita, Höystettyjä — 79.
Porsaanlihaa varikoisessa kasessa — 86.
Portlaakan suolaamisesta — 329.
Puljonkia elikkä Lihanlientä — 1, 3-6.
Puna-juurikoita, astioittuja — 210.
niiden astioittemisesta — 327.
Punsia, Tavallista Arrakki — 369.
Kylmää Arrakki — 370.

You might also like