Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 250

TEORIA SOCJALIZMU

I KAPITALIZMU
Mecenasi wydania:

Konrad Floriańczyk
Przemysław Hankus
Mateusz Grzędziński
Krzysztof Kożuchowski
Andrzej Piotrowski
Aleksander Popielarz
Jarosław Skoczylas
Mikołaj Stempel

Neil Abragimowicz
Michał Basiński
HANS-HERMANN HOPPE

TEORIA SOCJALIZMU
I KAPITALIZMU

EKONOMIA, POLITYKA
I ETYKA

Przełożył Paweł Nowakowski

Instytut Ludwiga von Misesa


Wrocław 2015
Seria: Biblioteka myśli wolnościowej
Tytuł oryginału: A Theory of Socialism and Capitalism.
Economics, Politics and Ethics

Copyright © 2010 Ludwig von Mises Institute, USA,


published under the Creative Commons Attribution License 3.0.
www.mises.org
Copyright © 2015 Instytut Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa, Wrocław
www.mises.pl

Tłumaczenie: Paweł Nowakowski

Redakcja naukowa przekładu: Marcin Zieliński

Redakcja serii: Marcin Zieliński

Korekta: Elżbieta Michalak, Mateusz Benedyk

Indeks: Anna Gruhn

Projekt okładki i stron tytułowych: Marta Ozdarska

ISBN 978-83-65086-00-6

Instytut Edukacji Ekonomicznej


im. Ludwiga von Misesa
pl. Strzelecki 20
50-224 Wrocław
www.mises.pl
mises@mises.pl

Łamanie: PanDawer
pandawer@pandawer.pl

Wydanie pierwsze
Spis treści

Od tłumacza VII
Podziękowania XI

Rozdział 1
Wprowadzenie 1

Rozdział 2
Własność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm 7

Rozdział 3
Socjalizm typu sowieckiego 21

Rozdział 4
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 41

Rozdział 5
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 67

Rozdział 6
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej oraz podstawy
analizy ekonomicznej 97

Rozdział 7
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu oraz o tym, dlaczego
socjalizmu nie można obronić na gruncie moralności 129

Rozdział 8
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 149

Rozdział 9
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 171

Rozdział 10
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 193

Bibliografia 223
Indeks osób 233
Od tłumacza

Dzieła takie, jak traktat Hansa-Hermanna Hoppego Teoria socjalizmu


i kapitalizmu spotyka się dziś bardzo rzadko. Podczas gdy - w dobie szcze­
gółowej specjalizacji - naukowcy zajmują się coraz mniejszymi wycinka­
mi rzeczywistości, Hoppe dotyka w swej pracy podstawowych problemów
z zakresu kilku dziedzin wiedzy. Dzięki interdyscyplinarnemu podejściu
prezentuje całościowy, konsekwentny i systematyczny obraz koncepcji na
temat rzeczywistości społecznej i działającego w jej ramach człowieka,
które uznaje za niepodważalne. Czyni to z dużym rozmachem, nie pozo­
stawiając żadnej kwestii bez odpowiedzi, czy choćby z niewielkimi wąt­
pliwościami. Jego argumentacja jest dość jasna, logiczna i - co dla tego
autora charakterystyczne - apodyktyczna.
Służy temu specyficzny sposób dociekań, rozpropagowany zwłaszcza
przez oświeceniowych racjonalistów, czyli metoda aksjomatyczno-deduk-
cyjna, przyjęta też przez austriacką szkołę w ekonomii i część wywodzą­
cych się z niej libertarian, tak zwanych austrolibertarian, do których na­
leży także Hoppe. Opierając się na twierdzeniach uznanych za prawdziwe
na takiej podstawie, że sama próba zaprzeczenia im zakłada pośrednio ich
prawdziwość, autor dedukuje, czyli wyprowadza drogą logicznych opera­
cji myślowych, radykalne wnioski na temat rzeczywistości. Najbardziej
doniosłym jest ten mówiący o braku możliwości usprawiedliwienia insty­
tucji państwa. Hoppe sytuuje się więc na pozycji libertarianina anarcho-
kapitalistycznego, postulującego zastąpienie wszelkich funkcji państwa
usługami świadczonymi na wolnym rynku, opartymi na dobrowolnych
umowach „naturalnych właścicieli”.
Głównym polem dociekań Teorii socjalizmu i kapitalizmu jest ekono­
mia, ze szczególnym uwzględnieniem ekonomii politycznej. Czytelnik
zapoznaje się również z analizami problemów politologicznych, teoriopo-
znawczych oraz etycznych. Wspomnianego braku możliwości usprawie­
dliwienia państwa dowodzi więc Hoppe zarówno na kanwie ekonomii,
twierdząc, że rynek dba o potrzeby konsumentów znacznie efektywniej
niż państwo, jak i na polu etyki, głosząc tezę, że państwo jest ponadto
instytucją opartą na agresji. I to właśnie głównie ze względu na rozdział
VIII Od tłumacza

siódmy, w którym autor prezentuje swą oryginalną koncepcję etyczną,


praca ta jest obecna w świadomości radykalnych leseferystów. Nie chodzi
bynajmniej o samą tezę, wszak zniesienie instytucji państwa postulują
wszyscy anarchokapitaliści, lecz o jej uzasadnienie. Skrajnie apodyktycz­
na próba udowodnienia tej tezy, zakładająca nawet niemożność argumen­
towania przeciw niej i oparta na Misesowskim aksjomacie działania oraz
Apelowsko-Habermasowskim a priori argumentacji, została odebrana
w środowisku radykalnych zwolenników wolnego rynku albo bardzo po­
zytywnie, albo bardzo negatywnie. W każdym razie nie ulega wątpliwo­
ści, że jest to najbardziej kontrowersyjna część pracy i tak zapewne będzie
traktowana przez czytelników.
Bardzo istotną część tej publikacji stanowią rozdziały od trzeciego do
szóstego, w których Hoppe prezentuje po kolei różne odmiany socjali­
zmu i przedstawia argumenty przeciwko nim. Trzeba podkreślić, że mimo
programowego podejścia metodologicznego, w ramach którego dowodze­
nie oparte na materiale empirycznym nie ma charakteru przesądzającego
o słuszności danych argumentów, autor przywołuje liczne fakty, mające
stanowić przykład zgodności jego dedukcyjnego rozumowania z danymi
empirycznymi. W znaczący sposób zwiększa to atrakcyjność jego narracji,
która dzięki powiązaniu z faktami zyskuje dodatkowe walory poznawcze.
Analizę socjalizmów rozpoczyna Hoppe od najlepiej znanej sowieckiej
odmiany tego ustroju, po czym przechodzi do równie dobrze już poznanej
formy socjaldemokratycznej, by w dalszej kolejności poddać analizie sys­
tem, który nazywa „socjalizmem konserwatyzmu”, stawiając tym samym
tezę, że konserwatyzm stanowi szczególny przypadek socjalizmu.
Zdaje się, że to właśnie ten pogląd Hoppego jest szczególnie niedostrze­
gany w ocenach jego twórczości. Podobnie jest w Polsce, choć trudno się
dziwić czytelnikom znającym twórczość tego uczonego tylko z tych jego
nielicznych tekstów, które zostały wcześniej przetłumaczone na język pol­
ski. Również referenci, badacze i komentatorzy myśli Hoppego nie zwra­
cają uwagi na wspomniany rozdział prezentowanej tu pracy. Wyjątkiem
jest monografia Tomasza Teluka1, przy czym z jednej strony dostrzega on
Hoppego krytykę konserwatyzmu w Teorii socjalizmu i kapitalizmu, lecz
z drugiej przechodzi obok tego faktu dość obojętnie, skoro mimo wszystko
uznaje go za anarchistycznego konserwatystę. W każdym razie teza o „so­
cjalizmie konserwatyzmu” powinna być uwzględniona znacznie szerzej.
Sytuacja ta jest o tyle interesująca, że większość przynajmniej polskich

Zob. T. Teluk, Koncepcje państwa we współczesnym libertarianizmie, Gliwice 2009.


Od tłumacza IX

sympatyków twórczości Hoppego to monarchiści, tradycjonaliści i inni


konserwatyści, a sam autor nazywany jest w Polsce właśnie „anarchokon-
serwatystą”. Przy czym trzeba mieć na uwadze, że do niejasności interpre­
tacyjnych przyczynia się głównie sam Hoppe, gdyż w pierwszej opubli­
kowanej w naszym kraju pracy tego myśliciela, czyli w dziele Demokracja
- bóg, który zawiódł, stwierdza on, że „konserwatyści muszą być dzisiaj
(...) libertarianami oraz (...) libertarianie muszą być konserwatystami”2,
dokonując jakby zmiany w sposobie rozumienia przez siebie konserwaty­
zmu. W każdym razie warto odnotować, że nie jest to wszystko, co ma on
do powiedzenia na temat konserwatyzmu. Należy mieć to na uwadze, tym
bardziej że od tezy z Teorii socjalizmu i kapitalizmu Hoppe się do tej pory
wprost nie odciął. Ostatnim rodzajem socjalizmu analizowanym w pracy
jest ten odwołujący się do inżynierii społecznej, on również zostaje pod­
dany druzgocącej krytyce.
Na koniec trzeba powiedzieć parę słów na temat aktualności Teorii so­
cjalizmu i kapitalizmu. Po raz pierwszy wydano ją w roku 1989, z czego
wynika, że Hoppe przygotowywał ją jeszcze w realiach Europy pojałtań-
skiej. Stąd materiał empiryczny, na którym się opierał, dotyczy minione­
go już ładu geopolitycznego i ustrojowego naszego kontynentu. Niemniej
jednak zmianie uległo jedynie to, że nie o wszystkich zaprezentowanych
danych można dziś powiedzieć, iż odwołują się do aktualnych procesów.
Stały się one materiałem historycznym, lecz ich prawdziwość nie została
zachwiana i nadal obrazuje procesy, do których może dojść, i dochodzi,
również we współczesnym świecie oraz w każdych okolicznościach, po­
nieważ Hoppe wypowiada się o sprawach uniwersalnych.
Traktat ten dowodzi erudycji autora i jego dojrzałości intelektualnej.
Owocem tego jest całościowy i stanowczy punkt widzenia na temat rze­
czywistości społecznej. Zwłaszcza czytelników, którzy nie zetknęli się
wcześniej pisarstwem Hoppego, praca ta z pewnością zaintryguje i pobu­
dzi do przemyśleń oraz - być może - zmiany pewnych sposobów ujmowa­
nia otaczającej nas rzeczywistości.

Paweł Nowakowski
Warszawa, listopad 2014

2 H.H. Hoppe, Demokracja - bóg, który zawiódł. Ekonomia i polityka demokracji,


monarchii i ładu naturalnego, tłum. W. Falkowski, J. Jabłecki, Warszawa 2006.
Podziękowania

Podczas pracy nad tym traktatem korzystałem z pomocy trzech instytu­


cji. Największe wsparcie finansowe otrzymałem ze stypendium Heisenber-
ga, przyznanego mi przez Niemieckie Stowarzyszenie Badawcze (DFG) na
okres od 1982 do 1986 roku. To właśnie w tym czasie ukończyłem tę pracę.
Dodatkowego wsparcia udzieliło mi Bolońskie Centrum Zaawansowanych
Studiów Międzynarodowych związane z Uniwersytetem Johnsa Hopkinsa,
gdzie jako profesor wizytujący spędziłem rok akademicki 1984/1985. Wy­
kłady, które tam wygłosiłem, posłużyły za podstawę tej pracy. Ostatnią in­
stytucją, którą chciałbym tu wymienić, jest Centrum Studiów Libertariań-
skich, od którego otrzymałem najserdeczniejszą i pozbawioną zbędnego
formalizmu pomoc podczas pobytu w Nowym Jorku w roku akademickim
1985/1986, kiedy moje badania przybrały postać finalną.
Największe wyrazy wdzięczności kieruję do mojego nauczyciela i przy­
jaciela, Murraya N. Rothbarda. Trudno mi wyrazić, jak wiele zawdzię­
czam jego naukowemu i osobistemu przykładowi. Przeczytał on wstępną
wersję mojej pracy, opatrując ją nieocenionymi komentarzami. Nasze nie­
kończące się dyskusje stały się dla mnie niewyczerpanym źródłem inspi­
racji, a jego entuzjazm nieustanną zachętą do pracy. Jemu, a także wspo­
mnianym wcześniej instytucjom winien jestem szczere podziękowania.
Rozdział 1
Wprowadzenie

To studium z zakresu ekonomii, polityki oraz moralności socjalizmu


i kapitalizmu jest systematycznym traktatem z dziedziny teorii politycznej.
Przy zastosowaniu interdyscyplinarnego podejścia omówię w nim główne
problemy ekonomii politycznej i filozofii politycznej: to, jak należy zorgani­
zować społeczeństwo, by sprzyjało tworzeniu bogactwa i eliminowaniu bie­
dy oraz w jaki sposób można stworzyć sprawiedliwy porządek społeczny.
Będę jednak cały czas podnosić i wyjaśniać także problemy społeczne
i polityczne w węższym, bardziej potocznym znaczeniu tych terminów.
Jednym z głównych celów tego traktatu jest rozwinięcie i opisanie katego­
rii ekonomicznych i moralnych oraz charakterystycznego dla nich procesu
argumentacji, co jest niezbędne do analizy i oceny jakiegokolwiek istnie­
jącego empirycznie systemu społecznego czy politycznego, zrozumienia
bądź poddania krytyce każdego procesu zmiany społecznej oraz wyja­
śnienia czy próby zinterpretowania podobieństw i różnic pod względem
struktury społecznej dwóch albo większej liczby społeczeństw.
Traktat ten wyjaśnia, że tylko za pomocą teorii - ekonomicznej lub mo­
ralnej, która nie wywodzi się z doświadczenia, lecz czerpie z logicznie nie­
podważalnego twierdzenia (które jest czymś innym niż „arbitralnie po­
stulowany aksjomat”) i prowadzi w stricte dedukcyjny sposób (choć może
odwoływać się dodatkowo do pewnych wyraźnie sformułowanych zało­
żeń empirycznych i empirycznie sprawdzalnych) do logicznie niepodwa­
żalnych wniosków (które w związku z tym nie muszą być już empirycznie
sprawdzane), możliwe staje się uporządkowanie i zinterpretowanie pozor­
nie chaotycznego i nazbyt złożonego zbioru niepowiązanych, wyizolo­
wanych faktów czy opinii dotyczących rzeczywistości społecznej w celu
sformułowania adekwatnego, spójnego systemu pojęciowego z zakresu
ekonomii lub moralności. Mam nadzieję, że uda mi się pokazać, iż bez
2 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

takiej teorii ekonomia polityczna i filozofia polityczna byłyby skazane na


poszukiwania po omacku, prowadzące w najlepszym razie do powstania
arbitralnych opinii odnoszących się do potencjalnych przyczyn takiego
lub innego zjawiska, albo wyższości jednego rozwiązania nad innym, to
jest opinii, których antytezy można by zasadniczo obronić równie łatwo
jak je same (co oznacza, że tak naprawdę nie można ich obronić wcale!).
W pracy tej rozwinę w szczególności teorię własności i praw własności.
Wykażę, że socjalizm, który bynajmniej nie jest wynalazkiem dziewiętna­
stowiecznego marksizmu, będąc od niego znacznie starszym, musi zostać
skonceptualizowany jako zinstytucjonalizowana ingerencja lub agresja
przeciwko własności prywatnej i prywatnym roszczeniom do własności
(property claimś). Z kolei kapitalizm to system społeczny oparty na wyraź­
nym poszanowaniu własności prywatnej i na pozbawionej agresji, kontrak­
towej wymianie pomiędzy prywatnymi właścicielami. Wynika z tego, co
rozjaśni lektura niniejszego traktatu, że muszą w takim razie istnieć różne
typy i stopnie socjalizmu oraz kapitalizmu, a więc możliwy jest różny po­
ziom poszanowania lub ignorowania praw własności prywatnej. Społeczeń­
stwa nie są po prostu kapitalistyczne albo socjalistyczne. Właściwie wszyst­
kie istniejące społeczeństwa są do pewnego stopnia socjalistyczne (nawet
niewątpliwie bardzo kapitalistyczne w porównaniu z większością krajów
Stany Zjednoczone są, jak pokażę, bardzo socjalistyczne, a ponadto poziom
socjalizmu wzrasta tam w miarę upływu czasu).
Jednym z celów tej książki jest zatem pokazanie, że ogólny poziom
socjalizmu, czyli ogólny poziom ingerencji w prawa własności w danym
kraju, wyjaśnia ogólny poziom tamtejszego bogactwa. Im bardziej socja­
listyczny jest system w danym kraju, tym bardziej skrępowany jest proces
tworzenia nowego bogactwa oraz utrzymywania istniejącego i tym bied­
niejszy ceteris paribus ten kraj będzie1. Fakt, że Stany Zjednoczone są ogól­

1 Aby uniknąć już na samym początku wszelkich nieporozumień, chciałbym


podkreślić, że w świetle prezentowanej tutaj tezy ogólny poziom bogactwa danego
społeczeństwa będzie rosnąć względnie (czyli szybciej niż w przeciwnym razie), kiedy
ogólny poziom socjalizmu będzie się zmniejszać. Na przykład standard życia w Sta­
nach Zjednoczonych poprawi się (wzrośnie szybciej niż w przeciwnym razie), jeśli
zostaną tam wprowadzone w życie rozwiązania bardziej kapitalistyczne (dotyczy to
również Niemiec i innych krajów). Wyjaśnienie względnego położenia (jeśli chodzi
o ogólny poziom bogactwa) różnych społeczeństw w danym czasie jest jednak zada­
niem nieco innym, ponieważ wówczas „ceteris” oczywiście niekoniecznie pozostaje
„paribus”, a na ogólny poziom bogactwa danego społeczeństwa wpływają też zjawi­
ska inne niż poziom socjalizmu. Na przykład na obecny poziom bogactwa danego
społeczeństwa ogromny wpływ ma jego historia. Społeczeństwa są bogate lub biedne
Wprowadzenie 3

nie bogatsze od Europy Zachodniej, a Niemcy zachodnie od wschodnich,


można wytłumaczyć niższym poziomem socjalizmu. Podobnie można
wyjaśnić fakt, że Szwajcaria jest zamożniejsza od Austrii albo że Anglia,
będąca w XIX wieku najbogatszym krajem świata, staje się teraz - jak
trafnie się to ujmuje - zacofana.
Lecz nie będę się tutaj zajmować wyłącznie wpływem danych rozwiązań
na ogólny poziom bogactwa ani też jedynie ekonomiczną stroną problemu.
Po pierwsze, przy analizie różnych typów socjalizmu, dla których istnieją
rzeczywiste, historyczne przykłady (przykłady, których bardzo często nie
nazywa się socjalizmem, tylko nadaje się im atrakcyjniejsze nazwy2), istotne
jest wyjaśnienie, dlaczego i w jaki sposób każda interwencja bez względu na
wielkość lub obszar wywiera określony, destrukcyjny wpływ na strukturę
społeczną. Patrzący się na problem powierzchownie i niewprawny obser­
wator, zaślepiony natychmiastowym „pozytywnym” skutkiem konkretnej
interwencji, może tego nie dostrzegać. Mimo to ów negatywny wpływ wy­
stępuje. Z pewnym opóźnieniem doprowadzi do pojawienia się problemów
w innym miejscu struktury społecznej, liczniejszych lub poważniejszych
od tych pierwotnie rozwiązanych przez akt interwencji. Zatem na przykład
bardzo dobrze widoczne pozytywne skutki polityki socjalistycznej, jak „ta­
nia żywność”, „niskie czynsze”, „darmowe” to i tamto, nie biorą się po

nie tylko z powodu obecnych, ale również przeszłych uwarunkowań, w zależności


od tego, czy wcześniejsze pokolenia akumulowały, czy też niszczyły kapitał. Może
się zatem zdarzyć, że społeczeństwo, które jest obecnie bardziej kapitalistyczne, bę­
dzie wciąż znacznie biedniejsze od społeczeństwa bardziej socjalistycznego. Rzekomo
paradoksalne skutki mogą wystąpić również z tego powodu, że społeczeństwa mogą
się różnić (i różnią się) pod względem innych, dawnych lub obecnych czynników
wpływających na tworzenie bogactwa. Poszczególne społeczeństwa mogą się róż­
nić i różnią się pod względem etyki pracy i (lub) dominującego światopoglądu oraz
zwyczajów. Różnice te mogą stanowić i stanowią przyczynę rozbieżności (albo podo­
bieństw) pod względem tworzenia bogactwa w społeczeństwach, w których poziom
socjalizmu jest podobny (bądź różny). Zatem najprostszym i najlepszym sposobem
zilustrowania ważności tezy, że we wszelkich porównawczych analizach społecznych
poziom socjalizmu musi być odwrotnie skorelowany z poziomem bogactwa, byłoby
porównanie społeczeństw, które z wyjątkiem różnic pod względem poziomu socjali­
zmu są paribus pod względem historii i obecnych cech socjopsychologicznych, albo
przynajmniej podobne, jak na przykład zachodnie i wschodnie Niemcy. W tym przy­
padku przewidywany skutek rzeczywiście ukazuje się w sposób najbardziej radykal­
ny, co zostanie przedstawione w dalszej części pracy.
2 Nawiasem mówiąc, „socjalizm” w Stanach Zjednoczonych określany jest mia­
nem „liberalizmu”. Socjalista czy socjaldemokrata, określający siebie tam mianem
„liberała”, nie zniósłby nazwania go „socjalistą”.
4 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

prostu znikąd i nie są oderwane od pozostałych zjawisk. Są to zdarzenia,


za które trzeba jakoś zapłacić: mniejszymi porcjami i gorszej jakości jedze­
niem, niedoborami mieszkaniowymi, niszczeniem budynków, slumsami,
kolejkami w sklepach i korupcją, a także niższym standardem życia, ogra­
niczeniem tworzenia kapitału i (lub) zwiększoną jego konsumpcją. Ponadto
należy zwrócić uwagę na fakt o wiele mniej widoczny, ale prawie zawsze
ujmowany jako „pozytywny”: mówi się mianowicie, że Niemcy ze wschodu
mają większe poczucie solidarności i przywiązują większą wagę do takich
wartości jak rodzina, krewni czy przyjaciele niż ich bardziej „indywiduali­
styczni” i egoistyczni zachodnioniemieccy pobratymcy. Nie jest to jednak
pojedynczy, wyizolowany, niemożliwy do przeanalizowania fakt. Takie od­
czucia są wynikiem systemu społecznego charakteryzującego się ciągłymi
niedoborami i ograniczonymi możliwościami samodzielnej poprawy wła­
snej sytuacji. We wschodnich Niemczech w celu wykonania nawet najprost­
szego, rutynowego zadania, takiego jak naprawa domu, które w innych
krajach nie wymaga niczego poza wykonaniem połączenia telefonicznego,
trzeba polegać znacznie bardziej na relacjach „osobistych” (a nie bezosobo­
wych relacjach biznesowych). Tam, gdzie „publiczny” wymiar życia znaj­
duje się pod stałą obserwacją „społeczeństwa”, konieczna staje się ucieczka
w prywatność.
W dość drobiazgowy sposób analizować będę tu określone destruk­
cyjne skutki: 1) tradycyjnej marksistowskiej polityki nacjonalizowania
bądź uspołeczniania środków produkcji, a właściwie wywłaszczania pry­
watnych właścicieli środków produkcji; 2) rewizjonistycznej socjaldemo­
kratycznej polityki egalitarnej redystrybucji dochodu; 3) konserwatyw­
nie ukierunkowanej polityki zachowania status ąuo za pomocą regulacji
obejmujących gospodarkę i zachowania ludzi oraz kontroli cen; a także
4) technokratycznego systemu pragmatycznej, cząstkowej inżynierii oraz
interwencji społecznej i ekonomicznej.
Wymienione tu rodzaje rozwiązań politycznych, które mam zamiar
po kolei przeanalizować, ani nie są zupełnie jednorodne, ani też wzajem­
nie się nie wykluczają. Każde z nich może zostać wprowadzone w życie
w różnym zakresie, dla każdego z nich istnieją różne sposoby działania
i można do pewnego stopnia je ze sobą łączyć. Właściwie w każdym spo­
łeczeństwie wprowadzane są w życie wszystkie te rozwiązania, co wynika
z oddziaływania różnorodnych sił politycznych, których wpływ i natę­
żenie różni się w zależności od okresu. Powodem poddania ich oddziel­
nej analizie (pamiętając oczywiście o tym, że nie wszystkie kwestie mogą
być omówione jednocześnie) jest to, że stanowią one odbicie postulatów
Wprowadzenie 5

związanych z łatwo dającymi się wyróżnić grupami społecznymi, rucha­


mi, ugrupowaniami i tak dalej, a każde z tych rozwiązań politycznych
wpływa na ogólny poziom bogactwa w nieco inny sposób.
Bynajmniej nie będę tutaj analizował socjalizmu jedynie z perspekty­
wy ekonomicznej. Oczywiście socjalizm, w szczególności w swojej odmia­
nie marksistowskiej, czy też „naukowej”, od zawsze pretenduje do miana
lepszego ustroju gospodarczego (nie mówiąc już o wszystkich innych jego
rzekomych zaletach) niż tak zwana „anarchia produkcji” występująca
w kapitalizmie3. Jednak system socjalistyczny nie upadnie tylko dlatego,
że zostanie dowiedzione, iż w rzeczywistości prawdziwe jest twierdzenie
odwrotne i ustrój ten jest źródłem zubożenia, nie zaś bogactwa. Z pewno­
ścią dla większości ludzi, gdy to zrozumieją, socjalizm traci wiele na swojej
atrakcyjności. Jednakże zdecydowanie nie można mówić o jego przegra­
nej w sporze na argumenty, dopóki możliwe będzie twierdzenie, że - bez
względu na jego ekonomiczną wydajność - reprezentuje on wyższy poziom
moralności, jest bardziej sprawiedliwy oraz ma lepsze podstawy etyczne.
Można mieć jednak nadzieję, że dzięki dokładnemu przeanalizowa­
niu właściwych dla różnych odmian socjalizmu teorii własności, traktat
ten wyjaśni, iż nie ma nic bardziej odległego od prawdy. Wykażę, że owa
teoria własności nie zdaje nawet pierwszego rozstrzygającego testu (warun­
ku koniecznego, jeśli nie wystarczającego), nakazanego przez takie reguły
ludzkiego zachowania, które byłyby moralnie uzasadnione lub możliwe do
uzasadnienia. Test ten, przedstawiony przez tak zwaną złotą regułę lub po­
dobny do niej Kantowski imperatyw kategoryczny, wymaga, by reguła, któ­
ra ma zostać uznana za sprawiedliwą, była uniwersalna i dotyczyła każdej
osoby w ten sam sposób. Reguła taka nie może określać różnych praw ani
obowiązków dla różnych kategorii ludzi (nie może na przykład przyznawać
rudowłosym innych praw niż pozostałych członkom społeczeństwa albo
też przyznawać różnych praw kobietom i mężczyznom), ponieważ natu­
ralnie taka „partykularna” reguła nie mogłaby zostać, nawet co do zasady,
uznana przez wszystkich za uczciwą. Jednak partykularne reguły - typu „ja
mogę uderzyć ciebie, ale tobie nie wolno uderzyć mnie” - leżą, co wyjaśni ten
traktat, u podstaw wszystkich znanych w dziejach form socjalizmu. Nie tyl­
ko pod względem ekonomicznym, ale także moralnym socjalizm okazał się
błędnie zaprojektowanym systemem organizacji społecznej. To kapitalizm,

’ Przypomnijmy sobie chociażby oświadczenia powtarzane od początku komuni­


zmu sowieckiego aż do czasu Chruszczowa, że świat kapitalistyczny wkrótce zostanie
prześcignięty pod względem gospodarczym!
6 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

system społeczny wprost oparty na poszanowaniu własności prywatnej i na


kontraktowych stosunkach między prywatnymi właścicielami, jest mimo
powszechnie złej reputacji bezapelacyjnie lepszy. Wykażę, że teoria własno­
ści właściwa dla kapitalizmu nie tylko zdaje pierwszy test na „uniwersaliza-
cję”, ale również stanowi logiczny warunek wstępny (niem. die Bedingung
der Möglichkeit) każdego uzasadnienia argumentacyjnego (argumentative
justification). Ktoś, kto argumentuje za jakimś rozwiązaniem, a zwłaszcza za
pewnymi normami, które mają być uznane za uczciwe, musi przynajmniej
implicite uznawać ważność (validity) norm własności właściwych dla kapi­
talizmu. Zaprzeczanie uniwersalnej ważności tych norm i argumentowanie
za socjalizmem jest zatem działaniem wewnętrznie sprzecznym.
Zrekonstruowanie reguł moralnych leżących u podstaw własności
prywatnej i jej etycznego uzasadnienia prowadzi zatem do dalszej oceny
socjalizmu oraz, jak się okaże, również instytucji państwa, której istnie­
nie zależne jest od opodatkowania i wymuszonego członkostwa (obywa­
telstwa), podobnie jak wcielenie w życie socjalistycznych idei w kwestii
własności. Wobec braku jakichkolwiek poważnych powodów natury eko­
nomicznej czy moralnej, przemawiających za koniecznością ich istnienia,
socjalizm i państwo zostaną sprowadzone do zjawisk o znaczeniu jedynie
socjopsychologicznym i w tym kontekście będą wyjaśniane.
Rozważania te sprowadzą dyskusję ponownie na tory ekonomii.
W ostatnich rozdziałach podejmuję się konstruktywnego zadania przed­
stawienia działania czysto kapitalistycznego porządku społecznego, który
stanowi wymaganą względami moralnymi i ekonomicznymi alternatywę
dla socjalizmu. Ściślej rzecz ujmując, rozdziały te będą poświęcone analizie
tego, w jaki sposób system społeczny oparty na etyce własności prywat­
nej zmierzyłby się z problemem monopolu i produkcji tak zwanych dóbr
publicznych, a zwłaszcza produkcji bezpieczeństwa, czyli policji i usług są­
downiczych. Twierdzę, że wbrew powszechnym w literaturze ekonomicznej
opiniom na temat monopolu i dóbr publicznych, żaden z tych problemów
nie istnieje, a nawet gdyby któryś z nich wystąpił, to i tak nie dowodziłoby
to istnienia defektów systemu czysto rynkowego. To porządek kapitalistycz­
ny, zawsze, bez wyjątku i z konieczności, zaspokaja w najbardziej efektyw­
ny sposób najpilniejsze potrzeby dobrowolnych konsumentów, włącznie
z policją i sądownictwem. W tym momencie argumentacja zatoczy pełne
koło, a proces obalania intelektualnej wiarygodności socjalizmu na polu
moralności i ekonomii zostanie tym samym zakończony.
Rozdział 2
Własność, kontrakt, agresja,
kapitalizm, socjalizm

Przed przystąpieniem do bardziej fascynującej analizy różnych roz­


wiązań politycznych z punktu widzenia teorii ekonomii i filozofii poli­
tycznej konieczne jest przedstawienie i wyjaśnienie podstawowych pojęć
używanych w tej pracy. Pojęcia wyjaśnione w tym rozdziale, takie jak
własność, kontrakt, agresja, kapitalizm i socjalizm, mają charakter tak
podstawowy, tak fundamentalny, że nie można wręcz uniknąć posłu­
giwania się nimi choćby implicite. Niestety jednak to, że przy analizie
wszelkich ludzkich działań i (lub) relacji interpersonalnych nie można
uniknąć posługiwania się tymi pojęciami, nie oznacza jeszcze, że osoby
posługujące się nimi dobrze je rozumieją. Zdaje się, że tak nie jest.
Z tego powodu, że na przykład pojęcie własności jest na tyle podstawo­
we, iż każdy zdaje się natychmiast je rozumieć, większość ludzi nigdy się
nad nim głębiej nie zastanawia i w konsekwencji potrafi podać co najwyżej
bardzo ogólnikową definicję własności. Jednakże opieranie analizy na nie­
precyzyjnie sformułowanych lub obranych definicjach i budowanie na ich
podstawie złożonego systemu myślowego może prowadzić tylko do inte­
lektualnej katastrofy. Początkowe nieścisłości i luki w pojęciach przenikają
dalej, wypaczając wszystko to, co zostanie z nich wywiedzione. Aby tego
uniknąć, musimy zatem na samym początku wyjaśnić pojęcie własności.
Obok pojęcia działania własność jest najbardziej podstawową kate­
gorią w naukach społecznych. Właściwie wszystkie inne pojęcia, które
zostaną wprowadzone w tym rozdziale - agresja, kontrakt, kapitalizm
i socjalizm - można zdefiniować w odniesieniu do własności: agresja to
agresja przeciw własności, kontrakt to pozbawiona agresji relacja między
właścicielami, socjalizm to zinstytucjonalizowana polityka agresji przeciw
własności, a kapitalizm to zinstytucjonalizowana polityka poszanowania
własności i umów.
8 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Zacznijmy od objaśnienia warunku wstępnego, który jest konieczny,


by wyłoniło się pojęcie własności4. Aby można było o niej mówić, musi
zaistnieć rzadkość dóbr. Gdyby nie istniała rzadkość, a wszystkie dobra
były tak zwanymi dobrami wolnymi, których wykorzystanie przez jedną
osobę w dowolnym celu w żadnym razie nie wykluczałoby (tudzież nie
kolidowało ani nie ograniczało) możliwości posługiwania się nimi przez
inne osoby lub w innym celu, to własność nie byłaby potrzebna. Gdyby
dzięki rajskiej obfitości bananów moje obecne ich spożycie nie uszczupla­
ło w żaden sposób mojego przyszłego ich zapasu (możliwego spożycia) ani
obecnego lub przyszłego zapasu tych owoców u jakiejkolwiek innej osoby,
to wyznaczenie praw własności, w tym przypadku do bananów, byłoby
zbyteczne. Aby konieczne stało się rozwinięcie pojęcia własności, dobra
muszą być rzadkie, przez co możliwe jest powstawanie konfliktów w kwe­
stii ich użycia. Funkcją praw własności jest zatem unikanie możliwych
sporów w kwestii korzystania z rzadkich zasobów przez przypisanie praw
wyłącznego posiadania. Własność jest zatem pojęciem normatywnym, za­
projektowanym w celu umożliwienia bezkonfliktowych interakcji poprzez
określenie wzajemnie wiążących reguł postępowania (norm) w kwestii
użycia rzadkich zasobów5. Łatwo zauważyć, że rzeczywiście występuje
rzadkość dóbr - dóbr wszelkiego rodzaju i wszędzie - a zatem oczywi­
sta jest potrzeba istnienia praw własności. Prawdę powiedziawszy, poję­
cie własności musiałoby powstać, nawet gdybyśmy żyli w ogrodzie Eden,
gdzie występowałaby obfitość wszystkiego, co potrzebne jest nie tylko
do podtrzymania życia, ale również do zaspokojenia każdego możliwe­
go kaprysu. Nawet bowiem w tych „idealnych” okolicznościach rzadkim

4 Por. D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej, tłum. Cz. Znamierowski, Warszawa


2005, zwł. s. 569; tenże, Badania dotyczące zasad moralności, tłum. M. Filipczuk,
T. Tesznar, Kraków 2005; L. Robbins, Political Economy: Past and Present, London
1977, zwł. s. 29-33.
5 Nawiasem mówiąc, normatywny charakter pojęcia własności pozwala zrozu­
mieć również wystarczający warunek wstępny jego pojawienia się. Oprócz rzadko­
ści musi istnieć „racjonalność działających”, co oznacza, że ci, którzy podejmują
działania, muszą być zdolni do porozumiewania się, dyskutowania, sprzeczania się,
a w szczególności muszą być zdolni do angażowania się w argumentację w kwestii pro­
blemów normatywnych. Gdyby nie ta zdolność komunikacji, nie byłoby po prostu
miejsca dla pojęć normatywnych. Nie po to definiujemy prawa własności, aby unik­
nąć sporów w kwestii użytkowania rzadkich zasobów na przykład ze słoniem, gdyż
nie możemy z nim wejść w argumentację i dlatego nie potrafimy dojść z nim do po­
rozumienia w kwestii praw posiadania. Unikanie przyszłych sporów w takiej sytuacji
jest wyłącznie problemem technicznym (a nie normatywnym).
Własność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm 9

zasobem wciąż pozostawałoby ciało każdej istoty ludzkiej i dlatego ist­


niałaby potrzeba ustalenia reguł własności, jeśli chodzi o użycie ludzkich
ciał. Ludzie nie przywykli do myślenia o swoim ciele w kategoriach rzad­
kiego dobra, ale gdy przywołamy na myśl możliwie najbardziej idealne
okoliczności, czyli ogród Eden, to z pewnością zauważymy, że ciało jest
faktycznie pierwowzorem rzadkiego dobra, gdyż w celu uniknięcia sporów
w kwestii jego wykorzystania muszą zostać w jakiś sposób określone pra­
wa własności, to jest prawa wyłącznego posiadania.
Właściwie dopóki człowiek działa6, a więc dopóki celowo stara się
zmienić subiektywnie postrzegany i oceniany jako mniej satysfakcjonu­
jący stan rzeczy na taki, który wydaje mu się bardziej zadowalający, do­
póty działanie jego z konieczności wymagać będzie dokonania wyboru
w kwestii posłużenia się jego ciałem. Z kolei z tym, że człowiek wybiera,
preferuje pewną rzecz lub stan nad inny, w oczywisty sposób wiąże się to,
że nie może doświadczyć wszystkiego - każdej możliwej przyjemności czy
też zaspokojenia każdej możliwej potrzeby - w tym samym czasie, a raczej
musi poświęcić coś, co uważa za mniej wartościowe, by osiągnąć coś, co
uważa za bardziej wartościowe7. Zatem człowiek, dokonując wyboru, za­
wsze ponosi koszty - wyrzeka się możliwych przyjemności z tego powodu,
że środki potrzebne do ich osiągnięcia są rzadkie i woli je przeznaczyć do
alternatywnego użytku, dającego mu nadzieję na rezultat ceniony wyżej
niż ten, z którego osiągnięcia zrezygnował8. Nawet w ogrodzie Eden nie
mógłbym równocześnie jeść jabłka, palić papierosa, pić, wspinać się na
drzewo, czytać książki, budować domu, bawić się ze swoim kotem, pro­
wadzić samochodu i tak dalej. Musiałbym dokonywać wyborów i mógł­
bym wykonywać te czynności po kolei, ponieważ mogę korzystać tylko
z jednego ciała, aby te czynności wykonywać i osiągać z tego satysfakcję.
Nie mam do czynienia z obfitością ciał, co pozwalałoby mi na osiągnięcie

6 Należy podkreślić, że człowiek nie może celowo nie działać, gdyż nawet próba
niedziałania, czyli decyzja, aby niczego nie robić i pozostać w dotychczasowej pozycji
lub stanie, sama w sobie kwalifikowałaby się jako działanie, co sprawia, że twierdze­
nie, iż człowiek działa, jest apriorycznie prawdziwe, a więc nie może zostać podważo­
ne przez doświadczenie, gdyż każdy, kto próbowałby je obalić, musiałby tym samym
dokonać wyboru i, chcąc nie chcąc, zrobić konkretny użytek ze swojego ciała.
7 Por. L. von Mises, Ludzkie działanie. Traktat o ekonomii, tłum. W. Falkowski,
Warszawa 2007, zwł. cz. I; M.N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. 1-3, tłum.
R. Rudowski, Warszawa 2007-2008; L. Robbins, Nature and Significance of Economic
Science, London 1935.
8 Na temat pojęcia kosztu zob. zwł.: J.M. Buchanan, Cost and Choice, Chicago
1969; L.S.E. Essays on Cost, red. J.M. Buchanan, G.F. Thirlby, Indianapolis 1981.
10 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

wszelkich możliwych rodzajów zadowolenia równocześnie i tym samym


wszechogarniającej błogości. Ponadto byłbym ograniczony przez rzadkość
również pod innym względem: jeśli rzadki zasób, jakim jest „ciało”, nie
jest niezniszczalny i nie cechuje się wiecznym zdrowiem i siłą, lecz stano­
wi organizm o ograniczonym okresie życia, to dobrem rzadkim jest rów­
nież czas. Gdy poświęcę czas na osiągnięcie celu A, będę miał mniej czasu
na osiągnięcie pozostałych celów. A im więcej czasu zabiera osiągnięcie
pożądanego rezultatu, tym wyższy jest koszt oczekiwania i tym większe
musi być spodziewane zadowolenie, by koszt ten miał uzasadnienie.
Zatem z tego powodu, że ciało i czas są dobrami rzadkimi, nawet
w ogrodzie Eden musiałyby zostać wprowadzone regulacje własności.
Gdyby takich regulacji nie było i przy założeniach, że żyje tam więcej niż
jedna osoba, że zakres działań mieszkających tam ludzi się pokrywa oraz
że nie istnieje w ich przypadku przedustawna harmonia i synchronizacja
interesów, nieuniknione stałyby się konflikty w kwestii posługiwania się
ciałami poszczególnych ludzi. Mógłbym na przykład chcieć użyć swego
ciała, by czerpać przyjemność z wypicia filiżanki herbaty, podczas gdy
ktoś inny mógłby chcieć rozpocząć z moim ciałem romans, uniemożliwia­
jąc mi tym samym wypicie herbaty, a także zmniejszając ilość czasu, który
pozostałby mi na zrealizowanie innych swoich celów przy użyciu tego
ciała. Aby uniknąć tego rodzaju możliwych konfliktów, należy sformu­
łować reguły wyłącznego posiadania. Właściwie dopóki zachodzić będą
działania, dopóty istnieć będzie konieczność ustalenia norm własności.
Aby utrzymać jasność wywodu i nie zagłębiać się w rozpraszające
szczegóły, załóżmy na razie, że rzeczywiście zamieszkujemy ogród Eden,
w którym rzadkimi zasobami są wyłącznie: ciała, miejsca, w których owe
ciała się znajdują, i czas. Co pierwowzór rzadkiego dobra, czyli ciało,
może nam powiedzieć na temat własności i jej pojęciowych derywatów?
Mimo że w świecie, w którym istnieje tylko jeden typ rzadkiego do­
bra, możliwe są co do zasady wszelkie rodzaje norm regulujących wyłącz­
ne posiadanie rzadkich środków (można na przykład wprowadzić regułę
mówiącą, że „w poniedziałki ja określam, w jaki sposób mogą być uży­
te nasze ciała, we wtorki ty określasz ich użytkowanie” i tak dalej), to
z pewnością prawdopodobieństwo, że zostanie rzeczywiście zapropono­
wana i zaakceptowana, nie jest dla każdej z nich takie samo. Zdaje się,
że najlepiej będzie rozpocząć analizę od normy własności, która została­
by najprawdopodobniej uznana przez mieszkańców Edenu za „naturalne
stanowisko” w kwestii wyznaczenia praw wyłącznego posiadania ciał.
Dla ścisłości, na tym etapie argumentacji nie interesuje nas jeszcze etyka,
Własność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm 11

problem moralnego uzasadnienia norm. Chociaż w istocie zamierzam


później przedstawić argumenty przemawiające za tym, iż tylko stanowi­
sko naturalne można obronić na gruncie moralności, i jestem przekonany,
że stanowisko to jest naturalne, ponieważ można je na gruncie moralności
obronić, to na tym etapie termin „naturalny” nie ma żadnych moralnych
konotacji. Oznacza po prostu socjopsychologiczną kategorię, stosowa­
ną w celu wskazania, że stanowisko to cieszyłoby się prawdopodobnie
największym poparciem opinii publicznej9. Naturalność tego stanowiska
faktycznie znajduje odzwierciedlenie również w tym, że gdy mówimy
o ciałach, właściwie nie możemy uniknąć posługiwania się wyrażeniami
własnościowymi (sygnalizującymi posiadanie). Mówiąc o ciele, mamy za­
zwyczaj na myśli ciało konkretnej osoby: moje ciało, twoje, jego i tak dalej
(nawiasem mówiąc, tak samo jest wtedy, kiedy mówimy o działaniach!),
i nikt nie ma najmniejszego problemu, by rozróżnić, co jest moje, co twoje
i tak dalej. W takiej sytuacji ludzie wyraźnie przypisują tytuły własności
i rozróżniają prawdziwych właścicieli rzadkich zasobów.
Jakie jest zatem naturalne stanowisko w kwestii własności, wynikające
z naturalnego sposobu mówienia o ciałach? Każda osoba ma wyłączne pra­
wo posiadania swojego ciała w granicach jego powierzchni. Każdy może
posłużyć się swoim ciałem w taki sposób, jaki uważa za najlepszy dla swo­
ich natychmiastowych albo długookresowych interesów, pomyślności czy
satysfakcji, jeśli tylko nie ingeruje w prawa innych osób do kontrolowania
sposobu posługiwania się swoimi ciałami. Z „posiadaniem” swojego ciała
wiąże się prawo do poproszenia innej osoby (oraz prawo do wyrażenia
zgody na to), by wykonała wobec tego ciała jakieś działanie. Oznacza to,
że moje prawo do robienia ze swoim ciałem wszystkiego, co tylko chcę,
obejmuje prawo do proszenia o i pozwalania innym na posługiwanie się
moim ciałem, uwielbianie go, badanie, wstrzykiwanie lekarstw lub narko­
tyków, zmienianie jego wyglądu fizycznego, a nawet uderzanie, niszczenie
lub zabicie, jeśli będę tego chciał i się na to godził. Interpersonalne relacje
tego rodzaju będą nazywane wymianami kontraktowymi. Charakteryzuje
je zgoda w kwestii posłużenia się rzadkimi zasobami, opierająca się na
wzajemnym respektowaniu i uznawaniu, pozostającej domeną wszystkich

9 Warto tu wspomnieć, że ważność całego tego wywodu oczywiście nie zależy


w żadnym wypadku od poprawności zakwalifikowania stanowiska naturalnego jako
„naturalnego”. Nawet gdybyśmy uznali tak zwane stanowisko naturalne jedynie za
arbitralny punktu wyjścia, to nasza analiza i tak zachowałaby ważność. Terminy nie
mają znaczenia. Liczy się tylko to, czym w rzeczywistości jest stanowisko naturalne
i co oznacza. Niniejsze analizy skupiają się wyłącznie na tym problemie.
12 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

wymieniających się partnerów, wyłącznej kontroli każdego z nich nad


swoim ciałem. Chociaż retrospektywnie wymiana kontraktowa nieko­
niecznie może się okazać korzystna dla każdego z osobna i wszystkich
razem biorących w niej udział (mój wygląd po operacji może mi się nie
podobać, nawet jeśli chirurg zrobił z moją twarzą dokładnie to, co mu
poleciłem), to z definicji jest dla każdego jej uczestnika zawsze i z koniecz­
ności korzystna ex antę. W przeciwnym bowiem razie wymiana by się po
prostu nie odbyła.
Gdyby jednak doszło do działania, które narusza lub zmienia fizyczną
integralność ciała innej osoby wbrew jej woli i polega na posługiwaniu się
tym ciałem w sposób tej osobie nieodpowiadający, to działanie to zgod­
nie z naturalnym stanowiskiem w kwestii własności określono by mia­
. Z agresją mamy do czynienia, gdy jakiś człowiek próbuje
nem agresji1011
zaspokoić swój popęd seksualny albo skłonności sadystyczne, gwałcąc lub
bijąc ciało innej osoby bez jej wyraźnej zgody. Z agresją mamy do czynie­
nia również wtedy, gdy jakiś człowiek zostaje fizycznie powstrzymany od
wykonywania przy użyciu swojego ciała pewnych czynności, które mogą
nie odpowiadać innej osobie, takich jak noszenie różowych skarpet lub
kręconych włosów, czy też codzienne upijanie się albo filozofowanie po
wcześniejszym spaniu (zamiast na odwrót), ale które same w sobie nie
zmieniają fizycznej integralności ciała jakiejkolwiek innej osoby". A za­
tem z definicji akt agresji zawsze i z konieczności oznacza, że osoba doko­
nująca tego aktu zwiększa swoje zadowolenie kosztem zadowolenia innej
osoby.

10 Co istotne, termin „agresja” jest tu używany bez konotacji oceniających. Do­


piero w dalszej części tego traktatu dowiodę, że agresja, zdefiniowana jak wyżej, rze­
czywiście jest z moralnego punktu widzenia niemożliwa do obrony. Nazwy są puste.
Istotne jest tylko, czym rzeczywiście jest to, co nazywamy agresją.
11 Kiedy będę omawiał problem uzasadnienia moralnego w rozdziale siódmym,
zwrócę uwagę na istotność poczynionego tutaj rozróżnienia na agresję naruszającą
czyjąś integralność fizyczną oraz agresję naruszającą integralność czyjegoś systemu
wartości, której nic zaklasyfikuję jako agresji. Tutaj wystarczy zauważyć, że w przy­
padku każdej teorii własności (nie tylko opisanego tu stanowiska naturalnego) istnieje
pewnego rodzaju techniczna konieczność wyznaczenia granic praw własności danej
osoby w odniesieniu do praw własności innej osoby przy użyciu fizycznych, obiek­
tywnych i możliwych do intersubiektywnego ustalenia terminów. W przeciwnym razie
podmiot działania nie mógłby stwierdzić ex antę, czy dane jego działanie stanowi­
łoby agresją, czy też nie. W takiej sytuacji reguły własności nie spełniałyby swojej
funkcji społecznej, polegającej na umożliwieniu bezkonfliktowej interakcji, po prostu
z przyczyn technicznych.
Własność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm 13

Jakie racje przemawiają za naturalnym stanowiskiem w kwestii wła­


sności? U podłoża naturalnej teorii własności leży koncepcja wyznacza­
nia praw wyłącznego posiadania na podstawie istnienia obiektywnego,
możliwego do intersubiektywnego ustalenia związku między właścicielem
i posiadaną własnością oraz mutatis mutandis uznawania za agresywne
wszelkich roszczeń do własności, na poparcie których można przywołać
jedynie czysto subiektywne świadectwo. Podczas gdy mogę bronić swoje­
go roszczenia do własności swojego ciała, powołując się na obiektywny
fakt, że jako pierwszy to ciało zamieszkiwałem - że byłem jego pierwszym
użytkownikiem - to na nic podobnego nie może powołać się nikt inny,
kto chciałby kontrolować moje ciało. Nikt nie może nazwać mojego ciała
produktem swojej woli, podczas gdy ja mogę twierdzić, że jest ono wytwo­
rem mojej. Roszczenie sobie prawa do określania sposobu użytkowania
rzadkiego zasobu, jakim jest „moje ciało”, przez tych, którzy się nim nie
posługują i go nie wytworzyli, opierałoby się wyłącznie na ich subiek­
tywnej opinii, na słownej deklaracji, że sprawy powinny wyglądać tak,
a nie inaczej. Oczywiście takie słowne roszczenia mogą (i bardzo praw­
dopodobne, że zawsze będą) wskazywać też na pewne fakty („jestem star­
szy, jestem bystrzejszy, jestem biedniejszy, jestem bardzo wyjątkowy i tak
dalej!”), by w ten sposób się uprawomocnić. Jednak tego rodzaju fakty
nie wskazują (i nie mogą wskazywać) na jakąkolwiek obiektywną więź
między danym rzadkim zasobem i daną osobą (osobami). Na podobnej
podstawie można zarówno dowieść posiadania przez daną osobę danego
zasobu, jak i je wykluczyć. Te roszczenia do własności, niczym nieuza­
sadnione, zaświadczające o istnieniu jedynie czysto werbalnych związków
między posiadającymi a posiadanymi przez nich rzeczami, w świetle natu­
ralnej teorii własności określa się mianem agresywnych. Dla porównania,
swoje roszczenie do własności swojego ciała mogę poprzeć istnieniem na­
turalnie określonej więzi. Moje ciało zostało wytworzone, a wszystko, co
wytworzone (w przeciwieństwie do rzeczy „danych”), cechuje się logicz­
nie określonym związkiem z pewnym indywidualnym wytwórcą (bądź
indywidualnymi wytwórcami). Moje ciało zostało wytworzone przeze
mnie. Aby uniknąć wszelkich nieporozumień, należy podkreślić, że „wy­
tworzenie” nie oznacza „stworzenia z niczego” (w końcu moje ciało jest
także rzeczą daną przez naturę). Oznacza planowane zmienianie rzeczy
danej przez naturę, przekształcanie natury. Nie oznacza też „przekształce­
nia każdego z jego elementów” (w końcu moje ciało ma wiele elementów,
z którymi nigdy niczego nie zrobiłem!). Oznacza natomiast przekształ­
cenie rzeczy w ramach jej granic, włącznie z nimi albo bez nich, czyli
14 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

ujmując to dokładniej - utworzenie dla rzeczy linii granicznych. I w koń­


cu „wytwarzanie” nie oznacza realizowanego w sposób ciągły procesu
produkcji (przecież czasami śpię i moje ciało z pewnością nie jest wówczas
wytworem podejmowanych przeze mnie działań). Mówiąc o wytworze­
niu rzeczy, mam na myśli po prostu to, że została ona wytworzona w prze­
szłości i jako taka może zostać rozpoznana. To właśnie takie roszczenia do
własności, które wywodzą się z przeszłych zdarzeń, wyznaczają granice
twórczych wysiłków, a także wskazują na określone jednostki będące wy­
twórcami, są roszczeniami „naturalnymi” lub „nieagresywnymi”12.
Istota kapitalizmu i socjalizmu powinna być już dość klarowna. Przed
ostatecznym opuszczeniem ogrodu Eden powinienem przyjrzeć się jeszcze
konsekwencjom wprowadzenia do raju elementów posiadania opartego na
agresji, co pomoże nam w przystępnym objaśnieniu głównego problemu
ekonomicznego i społecznego, obecnego w każdej rzeczywistej odmia­
nie socjalizmu istniejącego w świecie wszechobecnej rzadkości (bardziej
szczegółowa analiza tych odmian socjalizmu będzie przedmiotem moich
rozważań w dalszej części tej książki).
Nawet w krainie mlekiem i miodem płynącej ludzie bez wątpienia
mogliby wybierać różne style życia, wyznaczać sobie różne cele, kiero­
wać się różnymi standardami co do kierunku rozwoju swojej osobowo­
ści i dążyć do różnych osiągnięć. To prawda, że ze względu na obfitość
wszystkiego nie trzeba by było pracować, aby przeżyć. A przedstawiając
rzecz jaskrawo, wciąż można by jednak wybierać pomiędzy nałogowym
pijaństwem a karierą filozofa, co oznacza, by ująć to bardziej technicz­
nie, że działająca osoba mogłaby wybierać, czy wykorzystać swoje ciało
w sposób dający jej bardziej lub mniej natychmiastową satysfakcję, czy
też użyć go do takich działań, które przyniosłyby owoce dopiero w bar­
dziej lub mniej odległej przyszłości. Decyzje pierwszego rodzaju można

12 Warto wspomnieć, że prawo posiadania mające swoje źródło w produkcji pod­


lega naturalnemu ograniczeniu tylko wówczas, gdy jak w przypadku dzieci wytwo­
rzona rzecz sama w sobie jest innym podmiotem działania - wytwórcą. Według na­
turalnej teorii własności dziecko, kiedy tylko się urodzi, jest - tak samo, jak każda
inna osoba - właścicielem swojego ciała. Stąd dziecko nie tylko może oczekiwać, że
nie dotknie go fizyczna agresja, lecz jako właściciel swojego ciała ma w szczególności
prawo opuścić swoich rodziców, gdy tylko jest fizycznie zdolne od nich uciec, i wy­
razić sprzeciw wobec ich ewentualnych prób ponownego ujęcia go. Rodzice mają do
swego dziecka jedynie pewne specjalne prawa - wynikające z ich wyjątkowej pozycji
jako producentów dziecka - w stopniu, w jakim mogą (i nikt inny) w sposób prawo­
wity przypisać sobie rolę przedstawicieli dziecka, kiedy nie jest ono fizycznie zdolne
do ucieczki i sprzeciwu.
Własność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm 15

nazwać „decyzjami konsumpcyjnymi”. Z kolei decyzje o zrobieniu ze


swego ciała użytku, z którego korzyść pojawia się wyłącznie w czasie
późniejszym, a więc wybory podjęte z myślą o nagrodzie lub zadowole­
niu spodziewanym w bardziej lub mniej odległej przyszłości i wymaga­
jące od działającego podmiotu pogodzenia się z przykrością (disutility)
oczekiwania (gdyż czas jest rzadki!) można nazwać „decyzjami inwesty­
cyjnymi”, czyli decyzjami o inwestowaniu w „kapitał ludzki”, w kapitał
uosobiony w fizycznym ciele13. Załóżmy teraz, że zostaje wprowadzone
posiadanie oparte na agresji. Podczas gdy wcześniej każda osoba była
wyłącznym właścicielem swojego ciała i mogła sama decydować, czy
zostać pijakiem, czy też filozofem, teraz zostaje wprowadzony w życie
system, który ogranicza lub wręcz znosi prawo osoby do decydowania
o sposobie wykorzystania swojego ciała, przenosząc je częściowo bądź
w pełni na inną osobę, która nie jest naturalnie powiązana z tym cia­
łem w przeciwieństwie do jego wytwórcy. Jakie byłyby tego konsekwen­
cje? Różny może być zasięg zniesienia prywatnego posiadania swojego
ciała. Możliwe jest, że nieproducenci będą przez cały czas dysponować
prawem do określania wszystkich sposobów posługiwania się ciałami
innych osób albo też to ich prawo będzie ograniczone do pewnych okre­
sów i (lub) obszarów, przy czym ograniczenia te mogą być elastyczne
(w tym możliwa jest również sytuacja, że nieproducenci będą mieć pra­
wo do zmiany krępujących ich regulacji wedle własnego uznania) lub
ustalone raz na zawsze. A zatem konsekwencje mogą być oczywiście
bardziej lub mniej drastyczne! Jednak bez względu na stopień uspo­
łecznienie posiadania zawsze i z konieczności wywołuje dwa rodzaje
konsekwencji. Po pierwsze, pojawiają się konsekwencje „ekonomiczne”
w węższym tego słowa znaczeniu - następuje spadek inwestycji w kapi­
tał ludzki, rozumianych w sposób zdefiniowany wcześniej. W gestii na­
turalnego właściciela ciała pozostaje cały czas podjęcie decyzji o tym,
czy pozostać przy życiu, czy też popełnić samobójstwo, bez względu

" Na temat przykrości pracy i oczekiwania por. teorię preferencji czasowej, za


którą opowiada się Mises: L. von Mises, Ludzkie działanie, rozdz. 5, 18, 21; tenże,
Socjalizm, tłum. S. Sękowski, Kraków 2009, s. 130-147; M.N. Rothbard, Ekonomia
wolnego rynku, t. 2, rozdz. 6, 9; E. von Bóhm-Bawerk, Kapital und Kapitalzins: Positive
Theorie des Kapitals, Meisenheim 1967; F. Fetter, Capital, Interest, and Rent, Kan­
sas City 1976. Krytyczną ocenę terminu „kapitał ludzki”, a zwłaszcza absurdalnego
postrzegania tego terminu przez niektórych ekonomistów ze szkoły chicagowskiej
(zwł. G. Becker, Human Capital, New York 1975), można znaleźć w: A. Rubner, The
Three Sacred Cows of Economics, New York 1970.
16 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

na to, jak bardzo ograniczone będzie jego prawo posiadania. Ale z tego
powodu, że nie może on już dłużej sam i bez przeszkód ze strony innych
ludzi decydować, jak posługiwać się swoim ciałem, zaczyna przypisy­
wać mu mniejszą wartość. Zadowolenie, czyli dochód psychiczny, który
może czerpać ze swojego ciała, korzystając z niego na różne sposoby,
zmniejszy się z powodu ograniczenia wachlarza dostępnych dla niego
opcji. Jednak - przy założeniu o danej skłonności do ponoszenia kosz­
tów w zamian za spodziewane nagrody czy korzyści - z tego powodu,
że każde działanie z konieczności pociąga za sobą koszt (co już wyja­
śniono), naturalny właściciel staje wobec sytuacji, w której musi obni­
żyć koszt działania i dostosować go do zmniejszonego oczekiwanego
dochodu. W ogrodzie Eden istnieje tylko jedna możliwość zmniejszenia
kosztów: skrócenie czasu oczekiwania, ograniczenie przykrości oczeki­
wania i obranie kierunku działania, który daje nadzieje na szybszy do­
chód. W ten sposób wprowadzenie posiadania opartego na agresji skut­
kuje pojawieniem się tendencji do ograniczania decyzji inwestycyjnych
i sprzyja decyzjom konsumpcyjnym. Aby przedstawić rzecz jaskrawo,
skutkuje to tendencją do przemieniania się filozofów w pijaków. Kie­
dy groźba interwencji w prawa naturalnego właściciela istnieje ciągle,
to tendencja ta jest trwała i bardziej wyraźna. Słabnie natomiast wte­
dy, gdy groźba ta jest ograniczona do pewnych okresów lub obszarów.
W każdym jednak razie stopa inwestycji w kapitał ludzki jest mniejsza
niż wtedy, gdy prawo naturalnych właścicieli do wyłącznej kontroli nad
ich ciałami pozostaje nienaruszone i absolutne.
Po drugie, pojawiają się konsekwencje „społeczne”. Wprowadze­
nie elementów posiadania opartego na agresji pociąga za sobą zmianę
w strukturze społecznej - pod względem osobowości czy typów cha­
rakteru. Z porzuceniem naturalnej teorii własności wiąże się ewidentnie
redystrybucja dochodu. Obniża się dochód psychiczny, osiągany przez
osoby użytkujące naturalnie „własne” ciała, wyrażające siebie poprzez
swoje ciała i czerpiące z tego zadowolenie, natomiast rośnie dochód psy­
chiczny tych osób, które dokonują inwazji na ciała innych. Względnie
trudniejsze i bardziej kosztowne staje się czerpanie satysfakcji z użytko­
wania swojego ciała bez atakowania ciał należących do innych, względ­
nie łatwiejsze zaś i mniej kosztowne - osiąganie satysfakcji przy użyciu
ciał innych osób do własnych celów. Sam ten fakt nie pociąga za sobą
jeszcze żadnej zmiany społecznej. Jednak przy empirycznym założeniu,
że do ludzkich pragnień należy chęć instrumentalnego wykorzystywania
ciał należących do innych osób w celu osiągania satysfakcji ich kosztem,
Własność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm 17

choć owo pragnienie może nie budzić się w każdym i w tym samym
stopniu, ale pojawia się u pewnych osób od czasu do czasu, w pewnym
zakresie i prawdopodobnie może być tłumione albo rozbudzane lub
wspierane przez pewne rozwiązania instytucjonalne, pewne konsekwen­
cje są nieuchronne. Z pewnością też założenie to jest prawdziwe. Dlatego
redystrybucja szans na zdobycie dochodu musi skutkować tym, że w celu
osiągnięcia osobistego zadowolenia większa liczba ludzi będzie używać
agresji, i (lub) tym, że coraz więcej ludzi będzie coraz bardziej agresyw­
nych, czyli że będzie dochodziło do coraz częstszych zmian zachowań
z nieagresywnych na agresywne i w konsekwencji do powolnych zmian
osobowości ludzi. Z kolei owa zmiana w strukturze charakterologicznej,
w moralnym usposobieniu społeczeństwa, prowadzi do dalszego spadku
inwestycji w kapitał ludzki.
Wskazując na dwa przywołane tu rodzaje konsekwencji, przedstawi­
liśmy najbardziej podstawowe powody, dla których pod względem eko­
nomicznym socjalizm jest gorszym systemem regulacji własnościowych.
W dalszych analizach socjalistycznych rozwiązań politycznych będziemy
raz za razem przywoływać te dwa rodzaje konsekwencji. Pozostaje nam
tylko wyjaśnić naturalną teorię własności w odniesieniu do rzeczywistego
świata powszechnie występującej rzadkości, ponieważ stanowi on punkt
wyjścia dla wszystkich form rzeczywistego socjalizmu.
Chociaż między ciałami a pozostałymi rzadkimi zasobami istnieją
pewne oczywiste różnice, to wprowadzenie i zastosowanie odpowied­
nich rozróżnień pojęciowych nie powinno przysparza trudności. W od­
różnieniu od ciał, które nigdy nie mogą być „nieposiadane” i zawsze
mają swojego naturalnego właściciela, wszystkie inne rzadkie zasoby
mogą rzeczywiście być nieposiadane, o ile będą pozostawać przez ni­
kogo nieużywane w swoim naturalnym stanie. Czyjąś własnością stają
się one dopiero wówczas, gdy zaczynają być traktowane jako rzadkie
środki, czyli gdy są zajmowane w ramach pewnych obiektywnych granic
i użytkowane przez kogoś w jakiś sposób. Ów akt zdobycia wcześniej
nieposiadanych zasobów nazywany jest „pierwotnym zawłaszczenie-
m”H. Kiedy nieposiadane wcześniej zasoby zostaną już przywłaszczone,
agresję stanowić będzie każdy akt niepożądanej przez właściciela zmia­
ny ich fizycznych właściwości lub ograniczenia zakresu możliwości ta­
kiego wykorzystania przez niego tych zasobów, które nie wpływałoby

14 Na temat teorii pierwotnego zawłaszczenia por. J. Locke, Dwa traktaty o rzą­


dzie, tłum. Z. Rau, Warszawa 1992, zwł. Traktat drugi.
18 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

na fizyczne cechy własności należącej do innych osób - podobnie zatem


jak w przypadku ciał. Wykorzystanie i zmienianie rzeczy, które zostały
już wcześniej zdobyte, przez osobę niebędącą ich właścicielem możliwe
jest jedynie w ramach stosunku umowy, a więc w sytuacji, gdy istnieje
na to wyraźna zgoda naturalnego właściciela. Natomiast osoba ta może
stać się właścicielem tych rzeczy tylko wtedy, gdy pierwotny bądź do­
tychczasowy właściciel świadomie przeniesie na nią swój tytuł własno­
ści - w zamian za coś innego albo w ramach prezentu. W odróżnieniu od
ciał, które z przyczyn „naturalnych” nigdy nie mogą być nieposiadane
ani których naturalni właściciele nigdy nie mogą się całkowicie pozbyć,
a jedynie je „wypożyczyć” na czas trwania udzielonej przez nich zgody,
wszystkie inne rzadkie zasoby można oczywiście „wyalienować” albo
zrzec się do nich raz na zawsze tytułu własności15.
System społeczny wynikający z naturalnego stanowiska w kwestii
wyznaczania praw własności to system czysto kapitalistyczny - i tak
będzie od tej pory nazywany. A z tego powodu, że opiera się na tych
samych ideach co prawo prywatne, czyli normach regulujących relacje
między osobami prywatnymi, można go określać również mianem czy­
stego systemu prawa prywatnego16. System ten bazuje na koncepcji, że
roszczenia do własności, by nie zostały uznane za agresywne, muszą być
poparte przez „obiektywny” fakt pierwotnego zawłaszczenia, wcześniej­
szego posiadania lub wzajemnie korzystnego stosunku umowy. Stosunek
ten może się sprowadzać albo do świadomej współpracy między wła­
ścicielami, albo do zamierzonego przeniesienia tytułów własności przez
właściciela na inną osobę. Z kolei o socjalizmie (częściowym) można mó­
wić wtedy, gdy system ten zostanie zmieniony i będą wprowadzone roz­
wiązania przyznające prawa wyłącznej kontroli nad rzadkimi zasobami,
choćby częściowe, osobom czy grupom osób, które nie mogą powołać się
ani na akt wcześniejszego użytkowania rzeczy, ani na stosunek umowy
z wcześniejszym użytkownikiem-właścicielem.

15 Na temat rozróżnienia, którego naturalnym źródłem jest wyjątkowy charakter


ciała ludzkiego na tle wszystkich innych rzadkich dóbr, między „niezbywalnymi”
i „zbywalnymi” tytułami własności por. W.M. Evers, Toward a Reformulation of the
Law of Contracts, „Journal of Libertarian Studies” 1, nr 1 (1977).
16 Nałożenie prawa publicznego na prawo prywatne do pewnego stopnia wszę­
dzie doprowadziło do zepsucia i zdyskredytowania tego drugiego. Mimo to nietrudno
wydzielić istniejące systemy prawa prywatnego i zauważyć, co w ich kontekście jest
stanowiskiem naturalnym konstytuującym ich główne elementy. Fakt ten dodatkowo
świadczy o „naturalności” tej teorii własności. Por. też przyp. 144.
Własność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm 19

Celem następnych czterech rozdziałów będzie wyjaśnienie, jak różne


odstępstwa od systemu czysto kapitalistycznego - różne sposoby redystry­
bucji tytułów własności od naturalnych właścicieli rzeczy (czyli od osób,
które zrobiły jakiś użytek z danych zasobów, dzięki czemu są z tymi za­
sobami naturalnie powiązane) do osób, które nie zrobiły z tymi zasobami
nic, a jedynie wyraziły słowne, deklaratywne roszczenie do nich - pro­
wadzą do spadku inwestycji i wzrostu konsumpcji oraz wywołują zmiany
w usposobieniu społeczeństwa, faworyzując osoby nieproduktywne kosz­
tem produktywnych.
Rozdział 3
Socjalizm typu sowieckiego

Zdefiniowałem socjalizm jako zinstytucjonalizowaną politykę redy­


strybucji tytułów własności. Ujmując rzecz bardziej precyzyjnie, jest to
polityka przenoszenia tytułów własności z osób, które rzeczywiście zro­
biły jakiś użytek z rzadkich zasobów lub nabyły je na podstawie umowy
od tych, którzy taki użytek zrobili wcześniej, na osoby, które nie zrobiły
niczego z tymi rzeczami ani nie nabyły ich na podstawie umowy. Następ­
nie przedstawiłem socjoekonomiczne konsekwencje takiego systemu przy­
dzielania praw własności dla bardzo nierealistycznego przypadku ogrodu
Eden, wskazując na spadek inwestycji w kapitał ludzki i nasilenie się bodź­
ców skłaniających do rozwijania nieproduktywnych typów osobowości.
Chciałbym teraz rozszerzyć oraz ukonkretnić analizę socjalizmu i jego
wpływu socjoekonomicznego, przyglądając się różnym, choć w takim sa­
mym stopniu typowym, wersjom tego systemu. W tym rozdziale skoncen­
truję się na analizie tej odmiany socjalizmu, którą większość osób postrzega
jako „socjalizm par excellence" (jeśli nie jedyny możliwy rodzaj tego syste­
mu). Rozpoczęcie rozważań od tej jego wersji jest prawdopodobnie najbar­
dziej odpowiednim punktem wyjścia dla każdego opracowania na temat
socjalizmu. Ów „socjalizm par excellence" to system społeczny, w którym
środki produkcji, to znaczy rzadkie zasoby używane do produkcji dóbr kon­
sumpcyjnych, pozostają „znacjonalizowane” czy też „uspołecznione”.

* W odniesieniu do analizowanego w tym rozdziale rodzaju socjalizmu Autor


posługuje się przymiotnikiem „rosyjski”, ale przez wzgląd na fakt, że chodzi o reżim
polityczny obowiązujący w Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, w tłuma­
czeniu posłużono się bardziej adekwatnym w takim przypadku określeniem „sowiecki”
(przyp. PN).
22 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Chociaż Karol Marks, a w ślad za nim większość współczesnych nam


lewicowych intelektualistów, był zainteresowany prawie wyłącznie anali­
zą ekonomicznych i społecznych defektów kapitalizmu, a w całej swojej
twórczości poczynił tylko kilka ogólnych i niejasnych uwag konstruktyw­
nych na temat problemu organizacji procesu produkcji w socjalizmie, któ­
ry rzekomo stanowi lepszą alternatywę niż kapitalizm, to niewątpliwie
uważał on uspołecznienie środków produkcji za kamień węgielny polity­
ki socjalistycznej oraz klucz do lepszej i bardziej pomyślnej przyszłości17.
W związku z tym od tej pory wszyscy socjaliści wyznający ortodoksyjny
marksizm popierają uspołecznienie środków produkcji. Nie tylko par­
tie komunistyczne Zachodu mają nam to oficjalnie do zaproponowania,
mimo że dążąc do zdobycia władzy, mówią o tym coraz bardziej niechęt­
nie. Również we wszystkich zachodnich partiach socjalistycznych i socjal­
demokratycznych istnieją niepozbawione pewnego znaczenia, choć zróż­
nicowane pod względem liczebności, otwartości i elokwencji, mniejszości,
które żmudnie wspierają takowy schemat i postulują uspołecznienie, jeśli
nie wszystkich środków produkcji, to przynajmniej tych należących do
wielkiego przemysłu i wielkiego biznesu. Co istotniejsze, nacjonalizacja
przemysłu w mniejszym bądź większym stopniu staje się częścią społecz­
nej rzeczywistości nawet w krajach „najbardziej kapitalistycznych ”. Jak
wiadomo, prawie całkowitego uspołecznienia środków produkcji pró­
bowano w Związku Sowieckim, a potem we wszystkich krajach bloku
wschodniego, które znalazły się pod jego dominacją, jak również w wie­
lu innych miejscach na świecie. Niniejsza analiza powinna zatem pomóc
nam w zrozumieniu gospodarczych i społecznych problemów tych społe­
czeństw, w których nacjonalizowano środki produkcji. W szczególności
zaś powinna pomóc nam zrozumieć podstawowe problemy, które nękają
Związek Sowiecki i jego satelity, ponieważ kraje te realizują politykę uspo­
łeczniania w takim stopniu, że można nie bez racji powiedzieć, iż stano­
wi ona ich dominującą cechę strukturalną. To z tego powodu rozważany
przez nas typ socjalizmu jest nazywany „sowieckim”18.

17 Na temat marksizmu i jego rozwoju por. L. Kołakowski, Główne nurty mark­


sizmu, t. 1-3, Warszawa 2009; W. Leonhard, Sowjetideologie heute: Die politischen
Lehren, Frankfurt am Mein 1963.
18 Mówiąc o socjalizmie typu sowieckiego, oczywiście abstrahujemy od mnóstwa
konkretnych danych charakteryzujących poszczególne systemy społeczne, które może­
my określić tym mianem, i stanowiących o różnicach pomiędzy tymi systemami. Socja­
lizm typu sowieckiego to, używając określenia M. Webera, „typ idealny”, który „tworzy
się poprzez jednostronne uwypuklenie jednego bądź kilku aspektów oraz połączenie
Socjalizm typu sowieckiego 23

Co do motywów uspołeczniania środków produkcji to są one jawnie


egalitarne. Kiedy zezwala się na prywatną własność środków produkcji, ze­
zwala się na różnice. Jeśli to ja posiadam zasób A, to nie posiada go ktoś
inny, a przez to nasza relacja z tym dobrem jest różna. Na skutek zniesie­
nia prywatnego posiadania sytuacja wszystkich osób, jeśli chodzi o środki
produkcji, w jednej chwili zostaje wyrównana, a przynajmniej takie moż­
na by odnieść wrażenie. Każdy staje się współwłaścicielem wszystkiego,
co odzwierciedla równość wszystkich jako istot ludzkich. Ekonomicznym
uzasadnieniem takiego rozwiązania jest to, że jest ono rzekomo bardziej
efektywne. Dla niewprawnego obserwatora, niezaznajomionego z funkcją
cen, polegającą na koordynowaniu działań, kapitalizm - który opiera się
na prywatnym posiadaniu środków produkcji - sprawia wrażenie systemu
chaotycznego. Wydaje się, że prowadzi do marnotrawstwa, powielania wy­
siłków, rujnującej konkurencji i jest pozbawiony zgodnych, skoordynowa­
nych działań. Jest to „anarchia produkcji”, jak deprecjonująco nazywają
kapitalizm marksiści. Dopiero gdy kolektywne posiadanie zastąpi własność
prywatną, wyeliminowanie marnotrawstwa stanie się pozornie możliwe,
a to dzięki możliwości zastosowania pojedynczego, kompleksowego i sko­
ordynowanego planu produkcji.
Jednak ważniejsze od motywacji i nadziei jest to, do czego uspołecz­
nienie środków produkcji naprawdę się sprowadza19. Reguły własności,

w immanentnie spójne pojęciowe wyobrażenie mnogości rozproszonych i oddzielnych


pojedynczych zjawisk” (M. Weber, Gesammelte Aufsätze zur Wissenschaftslehre, Tü­
bingen 1922, s. 191). Jednak abstrakcyjny charakter pojęcia nie świadczy wcale o jego
wadliwości. Przeciwnie, celem konstruowania typów idealnych jest właśnie ukazanie
tych cech, które w opinii działających jednostek przesądzają o podstawowych podo­
bieństwach lub różnicach w znaczeniu, oraz pomijanie cech, które są przez te jednostki
postrzegane jako mało czy w ogóle nieistotne dla zrozumienia zarówno ich własnych
działań, jak i działań innych osób. Uściślając, opisywanie socjalizmu typu sowieckiego
na wybranym tu poziomie abstrakcji, a następnie rozwijanie typologii różnych form so­
cjalizmu stanowi próbę zrekonstruowania tych rozróżnień pojęciowych, którymi ludzie
posługują się w celu ideologicznej identyfikacji z różnymi partiami politycznymi czy ru­
chami społecznymi. Chodzi tutaj o umożliwienie zrozumienia prądów ideologicznych,
które faktycznie kształtują współczesne społeczeństwa. Na temat typów idealnych, któ­
rych wyróżnienie stanowi warunek wstępny badań historyczno-socjologicznych, por.
L. von Mises, Epistemological Problems ofEconomics, tłum. G. Reisman, New York 1981,
zwł. s. 75 i n.; tenże, Ludzkie działanie, zwł. s. 50 i n. Na temat metodologii „rekonstru­
owania znaczenia” w empirycznych badaniach społecznych por. H.H. Hoppe, Kritik der
kausalwissenschaftlichen Sozialforschung, Opladen 1983, rozdz. 3, zwł. s. 33 i n.
19 Na ten temat por. szczególnie L. von Mises, Socjalizm, tłum. S. Sękowski, Kra­
ków 2009.
24 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

przyjmowane przez politykę uspołecznienia i stanowiące podstawowe zasa­


dy prawne takich krajów, jak Związek Sowiecki, odznaczają się dwiema wza­
jemnie dopełniającymi się cechami. Po pierwsze, nikt nie jest właścicielem
uspołecznionych środków produkcji. Są one w posiadaniu „społecznym”, co
oznacza, że żadnej osobie, grupie osób ani wszystkim członkom społeczeń­
stwa razem wziętym nie wolno nabywać środków produkcji ani ich sprze­
dawać, by zatrzymać dla siebie wpływy z ich zbycia. Sposób użytkowania
tych środków określają ludzie, niewystępujący w roli posiadaczy, lecz w roli
zarządców (caretakers). Po drugie, żadnej osobie, grupie osób ani wszystkim
członkom społeczeństwa razem wziętym nie wolno angażować się w pry­
watne inwestycje i tworzyć nowych prywatnych środków produkcji. Nie
mogą inwestować ani poprzez przekształcanie istniejących, lecz nieproduk­
tywnie użytkowanych zasobów w zasoby wykorzystywane produktywnie,
ani poprzez pierwotne oszczędzanie (original saving), ani poprzez wspólne
użytkowanie zasobów wespół z innymi ludźmi, ani też poprzez zastosowa­
nie dwóch lub więcej z wymienionych tu technik. Inwestycji mogą dokony­
wać jedynie zarządcy, nie dla prywatnej korzyści, lecz w imieniu wspólnoty
zarządców, z którą muszą się podzielić ewentualnymi zyskami z inwestycji20.
Na czym polega tego rodzaju sterowana gospodarka? Co konkretnie po­
ciąga za sobą zastąpienie gospodarki opartej na naturalnej teorii własności
gospodarką uspołecznioną? Należy tutaj poczynić dwie obserwacje, które
powinny rzucić nieco światła na wspomniane socjalistyczne obietnice rów­
ności i efektywności. Obwołanie wszystkich współwłaścicielami wszyst­
kiego tylko nominalnie rozwiązuje problem różnic pod względem posiada­
nia. Nie rozwiązuje jednak prawdziwego problemu: różnic pod względem
uprawnień do sprawowania kontroli. W gospodarce opartej na prywatnym
posiadaniu to właściciel określa, co należy uczynić ze środkami produkcji.
W gospodarce uspołecznionej tak być już nie może, ponieważ takiego wła­
ściciela nie ma. Niemniej jednak wciąż pozostaje problem określenia wyko­
rzystania środków produkcji, który musi zostać w jakiś sposób rozwiązany,
przy założeniu, że istnieją pewne nieporozumienia pomiędzy ludźmi, a nie
przedustawna harmonia i synchronizacja interesów wszystkich członków
społeczeństwa (w którym to przypadku nie byłoby żadnego problemu).
W takiej sytuacji musi przeważyć jedna opinia na temat wykorzystania

20 Oczywiście całkowity zakaz prywatnych inwestycji istnieje wyłącznie w warun­


kach gospodarki w pełni uspołecznionej. Jeśli uspołeczniona zostaje tylko część gospo­
darki, a pozostała jej część jest prywatna, to wówczas prywatne inwestycje są ograni­
czone i skrępowane w takim samym stopniu, w jakim uspołeczniona jest gospodarka.
Socjalizm typu sowieckiego 25

zasobów, natomiast wszystkie inne mutatis mutandis muszą zostać odrzu­


cone. Muszą się jednak wówczas pojawić nierówności pomiędzy ludźmi,
gdyż opinie danej osoby czy grupy będą dominować nad poglądami wszyst­
kich innych. Różnica między gospodarką opartą na prywatnej własności
a gospodarką uspołecznioną sprowadza się do sposobu określenia, czyja
wola ma decydować w przypadku braku porozumienia. W kapitalizmie
muszą być osoby sprawujące kontrolę, a zarazem osoby jej niesprawujące,
przez co muszą istnieć też rzeczywiste różnice między ludźmi, jednak tutaj
problem ustalenia tego, czyja opinia ma decydować, rozwiązuje się przez
odwołanie do pierwotnego zawłaszczenia i kontraktu. Także w socjalizmie
muszą z konieczności występować rzeczywiste różnice między sprawujący­
mi kontrolę i jej niesprawującymi. Jednak w przypadku socjalizmu pozycja
tych, których opinia zwycięża, nie wynika z wcześniejszego użytkowania
bądź kontraktu, lecz z zastosowania środków politycznych21. Jest to z pew­
nością bardzo istotna różnica. Wrócę jeszcze do tej sprawy zarówno w tym
rozdziale, jak i w następnych, jednak na tym etapie rozważań wystarczy
powiedzieć, że - wbrew egalitarnym obietnicom socjalizmu - nie jest to
różnica między egalitarnością i jej brakiem w kwestii sprawowania kontroli.
Druga obserwacja jest ściśle powiązana z pierwszą i dotyczy rzekomo
lepszych zdolności koordynacyjnych socjalizmu. I znów bliższa analiza
ujawnia, że twierdzenie to jest jedynie iluzją stworzoną przez semanty­
kę: mówiąc o zastąpieniu gospodarki prywatnych właścicieli gospodarką
uspołecznioną, tworzymy wrażenie, że w miejsce wielu podejmujących
decyzje jednostek pojawi się nagle tylko jedna. W rzeczywistości nic się
nie zmienia. Wciąż będzie tyle samo osób mających tyle samo różnych
interesów. Zatem podobnie jak w kapitalizmie, również w socjalizmie
trzeba rozwiązać problem określenia sposobu koordynacji wykorzystania
różnych środków produkcji, uwzględniając przy tym zróżnicowane poglą­
dy ludzi na ten temat. Różnica między kapitalizmem i socjalizmem polega
więc na sposobie dokonywania koordynacji. Wbrew socjalistycznej seman­
tyce nie jest to różnica między chaosem a koordynacją. Kapitalizm - nie
pozwalając jednostkom na robienie wszystkiego tego, co chcą - koordy­
nuje działania poprzez nakazanie ludziom respektowania prawa własno­
ści wcześniejszego użytkownika. Natomiast socjalizm, nie pozwalając

21 Powiązaną, a zarazem kluczową różnicą między kapitalizmem i socjalizmem


jest też to, że w przypadku tego pierwszego dobrowolne działania konsumentów osta­
tecznie określają strukturę i proces produkcji, podczas gdy w socjalizmie leży to w ge­
stii zarządzającego produkcją. Por. zwł. rozdz. 9.
26 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

ludziom robić tego, co im się podoba, koordynuje indywidualne plany


przez narzucenie osobie bądź grupie planu innej osoby bądź grupy, bez
względu na wcześniejsze posiadanie i wzajemne porozumienia kontrakto­
we22. Nietrudno zauważyć, że również ta różnica jest niezwykle istotna.
Nie jest to jednak, wbrew twierdzeniom socjalizmu marksistowskiego,
różnica między planowaniem społecznym i zupełnym brakiem planowa­
nia. Wręcz przeciwnie, gdy już wyjaśnimy i odtworzymy funkcjonowanie
mechanizmów koordynujących w socjalizmie i kapitalizmie, twierdzenie
socjalistów o większej efektywności postulowanego przez nich systemu
natychmiast zacznie tracić na wiarygodności, natomiast bardziej przeko­
nująca stawać się będzie teza odwrotna.
Kiedy zignorujemy pozorne różnice i zamiast tego skoncentrujemy się
na różnicach faktycznych, zwracając uwagę na redystrybucję tytułów wła­
sności, a w związku z tym redystrybucję dochodu, co jest - jak powiedzie­
liśmy wcześniej - konsekwencją odrzucenia kapitalizmu na rzecz gospodar­
ki sterowanej, stanie się jasne, że owa odwrotna teza znajduje rzeczywiste
uzasadnienie, a pod względem ekonomicznym lepszy jest kapitalistyczny,
a nie socjalistyczny mechanizm koordynujący. Z perspektywy naturalnej
teorii własności - fundamentu kapitalizmu - przyjęcie elementarnych za­
sad gospodarki sterowanej oznacza odebranie tytułów faktycznym produ­
centom i użytkownikom środków produkcji oraz tym, którzy nabyli je od
poprzednich użytkowników za ich zgodą, i przekazanie ich wspólnocie za­
rządców, w której w najlepszym razie każda osoba będzie zarządcą rzeczy,
które wcześniej posiadała. Lecz nawet w tym przypadku każdy poprzedni
użytkownik i każdy kontrahent byłby poszkodowany, ponieważ nie mógł­
by już sprzedać środków produkcji, aby zachować dla siebie wpływy z ich
zbycia, ani czerpać zysków z użytkowania ich w wybrany przez siebie spo­
sób. W związku z tym wartość tych środków produkcji będzie dla niego
mniejsza. Mutatis mutandis każdy nieużytkownik i niekontrahent skorzysta
na wyniesieniu go do rangi zarządcy posiadającego przynajmniej częściowe
prawo głosu w kwestii zasobów, a jego dochody wzrosną.
Oprócz opisanego procesu redystrybucji występuje jeszcze - wynikająca
z zakazu lub utrudnienia (którego poziom zależy od rozmiaru uspołecznionej

22 Mises pisze: „Podstawową cechą socjalizmu jest to, że działa w nim wyłącznie
jedna wola. Nie ma znaczenia, czyja jest owa wola. Władza może należeć do namasz­
czonego monarchy lub dyktatora sprawującego władzę dzięki swej charyzmie. Może
ją dzierżyć Führer lub zarząd Führerow wybranych w powszechnym głosowaniu.
Ważne jest to, że wykorzystaniem wszystkich czynników produkcji kieruje wyłącznie
jeden podmiot” (L. von Mises, Ludzkie działanie, s. 589-590).
Socjalizm typu sowieckiego 27

części gospodarki) w tworzeniu nowego kapitału prywatnego - redystrybu­


cja od osób, które zrezygnowały z możliwej konsumpcji i oszczędzały fun­
dusze w celu produktywnego ich wykorzystania, czyli wytwarzania przy­
szłych dóbr konsumpcyjnych, a którym nie wolno już tego czynić albo mają
do wyboru ograniczony wachlarz dostępnych opcji, do ludzi nieoszczędza-
jących, którzy w konsekwencji tej redystrybucji zyskują choćby częściowe
prawo głosu w kwestii funduszy zaoszczędzonych przez inne osoby.
Z twierdzeń tych można zasadniczo wywnioskować socjoekonomiczne
konsekwencje polityki uspołecznienia. Ale zanim się na nich skupię, chciał-
bym zbadać i wyjaśnić podstawowe cechy rzeczywistego świata, w którym
ów schemat uspołecznienia miałby rzekomo zostać wprowadzony w życie.
Należy przypomnieć, że żyjemy w zmieniającym się świecie. Ludzie mogą
zdobywać wiedzę na jego temat (co oznacza, iż niekoniecznie wiedzą dzisiaj
to, co będą wiedzieć w czasie późniejszym). Mnóstwo dóbr jest rzadkich,
a ludzie działają pod presją wielorakich potrzeb, z których nie wszystkie
mogą zaspokoić w tym samym czasie i (lub) nie rezygnując z innych, przez
co muszą wybierać i porządkować swoje potrzeby według skali preferencji
określającej stopień ich pilności. I co istotne ani proces pierwotnego zawłasz­
czenia zasobów uznawanych za rzadkie, ani proces wytwarzania nowych
i konserwacji starych środków produkcji, ani też proces zawierania umów
nie jest dla ludzi pozbawiony kosztów, gdyż ze wszystkimi tymi czynnościa­
mi wiąże się przynajmniej koszt czasu, który można spożytkować w inny
sposób (na przykład na różne czynności wykonywane w czasie wolnym).
Ponadto nie wolno zapominać, że mowa tutaj o świecie cechującym się po­
działem pracy, w którym produkcja odbywa się na potrzeby rynku niezależ­
nych konsumentów, a nie na potrzeby samowystarczalnych producentów.
Jakie są w związku z tym konsekwencje uspołecznienia środków pro­
dukcji? Najpierw zastanowię się nad konsekwencjami „ekonomicznymi”
w potocznym tego terminu znaczeniu. Otóż zachodzą trzy blisko ze sobą
powiązane skutki23. Po pierwsze, natychmiastowym i głównym efektem
wprowadzenia socjalizmu dowolnego rodzaju jest względny spadek sto­
py inwestycji, czyli stopy tworzenia kapitału. Ponieważ „uspołecznienie”
faworyzuje nieużytkowników, nieproducentów i niekontrahentów oraz
mutatis mutandis powoduje wzrost kosztów ponoszonych przez użytkow­
ników, producentów i kontrahentów, zmniejszać się będzie liczba ludzi
działających w roli tych drugich. Mniej będzie przypadków pierwotnego

21 Por. L. von Mises, Socjalizm, zwł. cz. II; por. także tenże, Ludzkie działanie,
zwł. rozdz. 25, 26.
28 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

zawłaszczenia naturalnych zasobów, których rzadkość jest uświadomiona,


zmniejszy się produkcja nowych i zakres konserwacji starych czynników
produkcji, rzadziej będą zawierane umowy. Wynika to z tego, że ze wszyst­
kimi tymi czynnościami wiążą się koszty, które w opisanej sytuacji ro­
sną, a ponadto istnieją alternatywne sposoby działania (jak konsumpcja
i czynności wykonywane w czasie wolnym), które w tym samym czasie
stają się względnie mniej kosztowne, a w związku z tym bardziej dostęp­
ne dla działających podmiotów. Analogicznie, z powodu zamarcia ryn­
ków zbytu dla inwestycji w wyniku zakazu przekształcania prywatnych
oszczędności w prywatne inwestycje (albo ograniczenia owych rynków,
jeśli gospodarka zostaje tylko częściowo uspołeczniona), następuje spadek
oszczędności i wzrost konsumpcji, zmniejsza się ilość czasu poświęcanego
na pracę, a rośnie ilość czasu wolnego. Nie można już zostać kapitalistą
(albo możliwość taka jest ograniczona), a zatem jest przynajmniej jeden
powód mniej, żeby oszczędzać! Rzecz jasna skutkiem tego będzie ograni­
czenie produkcji dóbr przeznaczanych na wymianę i obniżenie standardu
życia mierzonego liczbą tych dóbr. A ponieważ obniżenie standardu życia
zostaje ludziom narzucone i nie wynika z naturalnego wyboru konsumen­
tów, którzy na skutek pracy rozmyślnie zmieniają swoją względną ocenę
dóbr wymiennych i czasu wolnego
,
* co oznacza, że zubożenie to jest nie­
pożądane, to ludzie będą próbować kompensować sobie straty, schodząc
do szarej strefy, dorabiając na boku i tworząc czarne rynki.
Po drugie, polityka uspołeczniania środków produkcji prowadzi do mar­
notrawstwa, czyli takiego ich wykorzystania, które w najlepszym wypad­
ku będzie zaspokajać mniej ważne potrzeby, a w najgorszym nie zaspokoi
żadnych, lecz tylko spowoduje wzrost kosztów* 24. Powodem tego jest ist­
nienie i nieuchronność zmiany! Kiedy zgodzimy się, że mogą zajść zmiany
w popycie konsumentów, wiedzy technologicznej i środowisku naturalnym,
w którym musi odbywać się proces produkcji - a takie zmiany rzeczywiście
zachodzą cały czas, bez przerwy - wówczas będziemy musieli również przy­
znać, że istnieje stała, niekończąca się potrzeba reorganizacji i przetasowań
w całej strukturze społecznej produkcji. Zawsze będzie istnieć potrzeba wy­
cofywania starych inwestycji z niektórych linii produkcji, przesuwania ich

* Autorowi prawdopodobnie chodzi tutaj o względną zmianę krańcowej użytecz­


ności dóbr konsumpcyjnych i czasu wolnego na skutek zmian ilości czasu przeznacza­
nego na pracę (przyp. MZ).
24 Na ten temat por. także Collectivist Economic Planning, red. F.A. Hayek, Lon­
don 1935; „Journal of Libertarian Studies” 5, nr 1 (zima 1981) [temat numeru: An
Economic Critique of Socialism],
Socjalizm typu sowieckiego 29

do innych zastosowań oraz tworzenia nowych, co skutkować będzie kurcze­


niem się niektórych produktywnych przedsięwzięć, gałęzi, a nawet sektorów
gospodarki, a zarazem rozwojem innych. Teraz załóżmy dokładnie to, co
oznacza uspołecznienie gospodarki - że sprzedaż kolektywnie posiadanych
środków produkcji w ręce prywatne jest albo zupełnie nielegalna, albo wy­
jątkowo trudna. W takiej sytuacji opisany proces reorganizacji struktury
produkcji - nawet jeśli nie zatrzyma się całkowicie - będzie przynajmniej
poważnie skrępowany! Przyczyna tego stanu rzeczy jest dość prosta, mimo
to niezmiernie istotna. Ponieważ sprzedaż środków produkcji albo jest nie­
możliwa, albo też utrudniona dla zarządzających nimi sprzedawców czy
prywatnych nabywców (albo dla jednych i drugich), to nie istnieją rynkowe
ceny środków produkcji lub też proces kształtowania się cen jest skrępowany
i bardziej kosztowny. Jednak w takiej sytuacji zarządzający wytwarzaniem
uspołecznionych środków produkcji nie ma możliwości poprawnego ustale­
nia rzeczywistych kosztów pieniężnych poniesionych w związku z użytko­
waniem zasobów bądź wprowadzaniem zmian w strukturze produkcji. Nie
ma również możliwości porównania tych kosztów z dochodem pieniężnym,
jakiego oczekuje ze sprzedaży. Ponieważ nie wolno mu przyjmować ofert od
prywatnych jednostek, które mogą dostrzegać alternatywny sposób użycia
danych środków produkcji, albo też jego możliwość przyjmowania takich
ofert jest ograniczona, to zwyczajnie nie wie on, co robi źle, ani jakie są
utracone przez niego możliwości, i nie może poprawnie oszacować kosztów
pieniężnych wycofania zasobów. Nie potrafi też stwierdzić, czy dany sposób
wykorzystania zasobów - bądź jego zmiana - przynosi odpowiedni rezultat,
jeśli chodzi o dochód pieniężny, ani też czy poniesione przez niego koszty nie
są w rzeczywistości wyższe od przychodów. Skutkiem tego jest bezwzględ­
ny spadek wartości wytwarzanych dóbr konsumpcyjnych. Zarządzający nie
może też ustalić, czy przyjęty przez niego sposób produkcji w odpowiedzi
na popyt konsumpcyjny jest w rzeczywistości najefektywniejszą (w porów­
naniu z potencjalnymi alternatywami) metodą zaspokajania najpilniejszych
potrzeb konsumentów, czy też zaspokajane są mniej naglące potrzeby za­
miast tych pilniejszych. Skutkiem tego jest z kolei przynajmniej względny
spadek wartości wytwarzanych dóbr. Nie mając możliwości swobodnego
korzystania z kalkulacji ekonomicznej, nie jest on po prostu w stanie się
tego dowiedzieć. Oczywiście może się starać robić wszystko jak najlepiej.
Czasem może mu się to nawet udać, chociaż nie może się co do tego upew­
nić. W każdym razie im większy jest obsługiwany przez niego rynek dóbr
konsumpcyjnych, a także im bardziej rozproszone pomiędzy różnych ludzi
są możliwości technologiczne oraz wiedza na temat preferencji różnych grup
30 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

konsumentów i szczególnych okoliczności czasu historycznego i przestrzeni


geograficznej, tym bardziej prawdopodobne są pomyłki, a w konsekwencji
błędna alokacja środków produkcji dwojakiego rodzaju: w postaci marno­
trawstwa i niedoborów. Z powodu przeszkód stawianych prywatnym przed­
siębiorcom, chcącym przejąć środki produkcji od zarządców, albo wręcz
bezpośredniego zakazu takich działań system uspołecznionej produkcji nie
pozwala na pełne wykorzystanie dostrzeganych szans poprawy sytuacji.
Również tutaj nie musimy podkreślać, że prowadzi to do zubożenia25.
Po trzecie, uspołecznienie środków produkcji prowadzi do względnego
zubożenia, czyli obniżenia ogólnego standardu życia, na skutek nadmierne­
go zużycia (overutilization) danych czynników produkcji. Wynika to znowu
z osobliwej sytuacji zarządcy, jeśli porównać go z prywatnym właścicie­
lem. Prywatny właściciel, posiadający prawo sprzedaży czynników produk­
cji i zatrzymania wpływów pieniężnych dla siebie, właśnie z tego powodu
będzie się starał unikać takiego wzrostu produkcji, który miałby się odbić
na wartości zainwestowanego kapitału. Jego celem jest maksymalizowanie
wartości wytwarzanych produktów powiększonej o wartość zasobów uży­
wanych do ich produkcji, ponieważ zarówno jedne, jak i drugie znajdują
się w jego posiadaniu. Zaprzestanie on zatem produkcji, jeśli wartość krań­
cowego produktu będzie niższa od kosztu zużycia (amortyzacji) kapitału
wykorzystywanego do jego wytworzenia. Jeśli zatem prywatny właściciel
na przykład spodziewa się w przyszłości wzrostu cen wytwarzanych przez
niego produktów, to zmniejszy on koszt amortyzacji kapitału wykorzysty­
wanego do produkcji i zwiększy poziom jego zachowania (conservation)
*.
Struktura bodźców w przypadku zarządcy jest pod tym względem zupełnie
odmienna. Ponieważ nie może on sprzedać środków produkcji, to bodźce
do tego, by w takiej sytuacji nie produkować, czyli nie wykorzystywać zain­
westowanego kapitału w sposób nadmiernie zmniejszający jego wartość, nie
istnieją albo przynajmniej są mocno ograniczone. To prawda, że w gospo­
darce uspołecznionej zarządca nie może też przywłaszczyć sobie wpływów

* Amortyzacja jest kosztem niepieniężnym (ponieważ nie pociąga za sobą ko­


nieczności ponoszenia jakichkolwiek wydatków pieniężnych w okresie, dla którego
jest obliczana) i z tego powodu obniżanie jej w sytuacji opisanej przez autora nie
ma z punktu widzenia właściciela sensu, o ile nie próbuje on stosować kreatywnej
księgowości. Natomiast właściciel będzie w takim przypadku dążył do zmniejszenia
bieżącego zużycia kapitału, czego automatyczną, choć niezamierzoną konsekwencją
stanie się zmniejszenie amortyzacji (przyp. MZ).
25 Na temat tego, że istnienie wolnego rynku jest koniecznym warunkiem wstęp­
nym rachunku ekonomicznego i racjonalnej alokacji zasobów, por. także rozdz. 9 i 10.
Socjalizm typu sowieckiego 31

ze sprzedaży produktów, lecz musi przekazać je wspólnocie zarządców, któ­


ra korzysta z nich wedle uznania, w związku z czym również zachęta do
wytwarzania i sprzedawania produktów w takiej gospodarce jest w ogóle
względnie słabsza. To właśnie wyjaśnia niższą stopę tworzenia kapitału.
O ile jednak zarządca w ogóle pracuje i produkuje, to zainteresowany jest
oczywiście pozyskiwaniem dochodu, nawet jeśli nie może go wykorzystać
w celu tworzenia prywatnego kapitału, a jedynie przeznaczyć na prywatną
konsumpcję i (lub) tworzenie niewykorzystywanego w celach produkcyj­
nych majątku prywatnego. Brak możliwości sprzedaży środków produkcji
przez zarządcę skutkuje wówczas wzmocnieniem bodźców do zwiększania
przez niego prywatnego dochodu kosztem wartości kapitału. W związku
z tym w stopniu, w jakim postrzegać on będzie swój dochód jako zależny
od wielkości produkcji (a pensja, jaką otrzymuje od wspólnoty zarządców,
może być od tego zależna!), wzrastać będzie jego motywacja do zwiększa­
nia produkcji w sposób uszczuplający kapitał. Ponadto z tego powodu, że
faktyczny zarządca, o ile zarządu nie sprawuje cała wspólnota zarządców,
nie może być nigdy nadzorowany w pełni i nieustannie, a w związku z tym
może czerpać dochód z wykorzystywania środków produkcji w celach pry­
watnych (czyli z produkcji dóbr na użytek prywatny, sprzedawanych lub nie
na czarnym rynku), to będzie mu zależeć na zwiększaniu produkcji w spo­
sób zmniejszający wartość kapitału w stopniu, w jakim postrzega on swój
dochód jako zależny od owej produkcji prywatnej. W każdym razie nastąpi
konsumpcja kapitału i nadmierne jego zużycie. Również zwiększona kon­
sumpcja kapitału prowadzi do względnego zubożenia, ponieważ w konse­
kwencji zmniejszy się produkcja dóbr przeznaczonych na przyszłą wymianę.
Przedstawiona tu analiza wskazuje na trzy ekonomiczne konsekwencje
uspołecznienia środków produkcji - spadek stopy inwestycji, błędną alo­
kację i nadmierne zużycie zasobów - prowadzące do obniżenia standar­
du życia, jednak w pełnym zrozumieniu funkcjonowania społeczeństwa
w socjalizmie typu sowieckiego powinna pomóc interesująca, a zarazem
istotna uwaga, że analiza ta dotyczy również siły roboczej (pracy) jako
czynnika produkcji. Uspołecznienie pociąga za sobą również spadek stopy
inwestycji, błędną alokację i nadmierne zużycie, jeśli chodzi o siłę robo­
czą. Po pierwsze, ponieważ właściciele czynnika pracy nie mogą korzystać
z możliwości samozatrudnienia, albo też możliwość ta jest ograniczona,
to zmniejszą się inwestycje w kapitał ludzki. Po drugie, z tego powodu,
że właściciele czynnika pracy nie mogą sprzedawać swoich usług osobom
oferującym najwyższą cenę (gdyż w stopniu, w jakim gospodarka jest
uspołeczniona, oferenci, mający niezależną kontrolę nad specyficznymi
32 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

komplementarnymi czynnikami produkcji, w tym pieniędzmi potrzeb­


nymi do opłacenia siły roboczej, oraz niezależnie i na własny rachunek
poszukujący możliwości i ponoszący ryzyko, nie mają prawa istnieć!), to
niemożliwe staje się określenie pieniężnego kosztu użytkowania danego
czynnika pracy lub połączenia go z czynnikami komplementarnymi, co
skutkować musi błędną alokacją siły roboczej. 1 po trzecie, ponieważ wła­
ściciele czynnika pracy w gospodarce uspołecznionej otrzymują w najlep­
szym razie tylko część dochodu ze swojej pracy, a pozostała część przeka­
zywana jest wspólnocie zarządców, to istnieć będą bodźce do zwiększania
przez zarządców swojego prywatnego dochodu w sposób zmniejszający
wartość kapitału uosobionego w robotnikach. Skutkiem tego będzie nad­
mierne zużycie siły roboczej26.
Last but certainly not least, polityka uspołeczniania środków produkcji
wywiera wpływ na strukturę charakterologiczną społeczeństwa, której
wagę trudno przecenić. Wielokrotnie zwracano uwagę na to, że zastąpie­
nie kapitalizmu opartego na naturalnej teorii własności socjalizmem typu
sowieckiego oznacza przyznanie względnej przewagi nieużytkownikom,
nieproducentom i niekontrahentom, jeśli chodzi o tytuły własności do
środków produkcji i dochód możliwy do uzyskania dzięki ich użytkowa­
niu. Jeśli ludzie są zainteresowani stabilizowaniem, a o ile to możliwe,
zwiększaniem swojego dochodu oraz mogą stosunkowo łatwo przemie­
nić się z użytkownika, producenta czy kontrahenta w nieużytkownika,
nieproducenta lub kontrahenta - a ważność tych założeń trudno jest
podważyć - to w odpowiedzi na zmianę w strukturze bodźców w konse­
kwencji uspołecznienia będą oni coraz bardziej angażować się w działania

26 Nawiasem mówiąc, oznacza to, że uspołeczniona gospodarka będzie nawet


mniej produktywna od gospodarki opartej na niewolnictwie. W systemie niewolni­
czym, mimo względnie słabych bodźców do wykonywania przez niewolników pracy,
właściciel niewolnika przez to, że może go sprzedać i zatrzymać dla siebie wpływy
odzwierciedlające jego rynkową wartość, nie byłby również zainteresowany tym, by
zmuszać go do takiej ilości pracy, która zmniejszyłaby jego wartość poniżej wartości
jego krańcowego produktu [autor myli tutaj strumienie z zasobami i w konsekwen­
cji porównuje wartość krańcową strumienia (produkcji) z bieżącą wartością zasobu
(niewolnika), przez co nie przeprowadza poprawnej z punktu widzenia marginalizmu
analizy, która powinna przedstawiać się następująco: „właściciel niewolnika nic był­
by zainteresowany tym, by zmuszać go do takiej ilości pracy, której krańcowy pro­
dukt miałby wartość netto niższą od wielkości spadku wartości niewolnika w wyniku
wytworzenia tego produktu” - przyp. MZ], W przypadku zarządcy siły roboczej tego
rodzaju bodźce zniechęcające nie istnieją. Por. też G. Reisman, Government Against
the Economy, New York 1979.
Socjalizm typu sowieckiego 33

nieproduktywne i niekontraktowe, a w miarę upływu czasu zmienią się


ich osobowości. Dawne umiejętności dostrzegania i antycypowania nie­
doborów, podejmowania prób wykorzystania możliwości produkcyjnych,
uświadamiania sobie możliwości technologicznych, antycypowania
zmian popytu, rozwijania strategii marketingowych i dostrzegania szans
na wzajemnie korzystne wymiany - w skrócie: zdolność do inicjowania
działań, podejmowania pracy i odpowiadania na potrzeby innych ludzi -
są tłumione, jeśli nie całkowicie, to przynajmniej częściowo. Ludzie stają
się innymi osobami z innymi umiejętnościami, przez co gdyby dokonano
nagłej zmiany polityki i ponownie wprowadzono kapitalizm, nie potrafi­
liby od razu powrócić do swoich wcześniejszych osobowości i wzniecić na
nowo swojego dawnego, produktywnego ducha, nawet gdyby tego chcieli.
Po prostu zapomnieliby, jak się to robi, i musieliby ponownie się powoli
wszystkiego uczyć, ponosząc przy tym wysokie koszty psychiczne, równie
wysokie jak wtedy, gdy tłumili swoje produktywne umiejętności. Jest to
jednak tylko połowiczny obraz społecznych konsekwencji uspołecznienia
środków produkcji. Można go dopełnić wnioskami na temat oczywistych
różnic między socjalizmem i kapitalizmem. Uwypukli to inny wymiar
powodowanej przez socjalizm zmiany osobowości, dopełniając przed­
stawione właśnie wnioski o utracie zdolności produkcyjnych. Przypomi­
nam, że również socjalizm musi rozwiązać problem wyznaczenia osób
kontrolujących i koordynujących różne środki produkcji. Jednak inaczej
niż w przypadku kapitalistycznego rozwiązania tego problemu, w socjali­
zmie przydzielenie stanowisk w strukturze produkcji różnym ludziom jest
sprawą polityczną. Nie bierze się tu pod uwagę faktu istnienia własności
wcześniejszego użytkownika ani kontraktowej i wzajemnie akceptowa­
nych umów o wymianę, lecz raczej narzuca się osobom o odmiennych
poglądach wolę jednej osoby. Oczywiście dochód danej osoby, wyrażony
czy to liczbą dóbr wymiennych, czy to psychiczną satysfakcją, lub sta­
tusem i temu podobnymi, zależy bezpośrednio od jej pozycji w struktu­
rze produkcji. W związku z tym ludzie, chcąc zwiększyć swoje dochody
i awansować w hierarchii zarządców, muszą korzystać ze swoich talentów
politycznych. Awans w hierarchii dochodów nie zależy wcale, albo zależy
w mniejszym stopniu, od efektywności charakterystycznej dla producen­
tów czy kontrahentów. Coraz istotniejsze staje się natomiast posiadanie
umiejętności typowych dla polityka, czyli osoby, która za pomocą per­
swazji, demagogii i intryg oraz dzięki obietnicom, łapówkom i groźbom
potrafi zdobyć publiczne poparcie dla swojej własnej pozycji. Chcąc do­
prowadzić do wzrostu swoich dochodów, ludzie muszą skupiać się nie na
34 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

rozwijaniu umiejętności produkcyjnych, lecz na doskonaleniu talentów


politycznych. Ponieważ niektórzy ludzie mają lepiej rozwinięty talent pro­
dukcyjny, a niektórzy polityczny, to inni ludzie trafiają na szczyt i na każ­
dym szczeblu w hierarchii zarządców rośnie liczba polityków. Wszędzie,
w tym również na samym szczycie, znajdziemy ludzi niekompetentnych
w wykonywaniu swojej pracy. Głupota, lenistwo, nieefektywność i bez­
troska nie stanowią przeszkody w karierze zarządcy, o ile ma on większe
od innych zdolności polityczne. Tacy właśnie ludzie sprawują w socjaliz­
mie pieczę nad środkami produkcji27.
Spojrzenie na Związek Sowiecki i inne kraje bloku wschodniego,
gdzie w istotnym stopniu realizowana jest polityka uspołecznienia środ­
ków produkcji, pomoże w zobrazowaniu prawdziwości przedstawionych
tu wniosków. Nawet powierzchowna wiedza na temat sytuacji w tych
krajach wystarcza, by dostrzec ważność pierwszego, a zarazem głów­
nego wniosku. Ogólny standard życia w krajach bloku wschodniego,
choć różny w każdym z nich (co należałoby tłumaczyć stanowczością,
z jaką w każdym z tych krajów realizowany był i jest program uspołecz­
nienia środków produkcji), jest bez wątpienia o wiele niższy niż w tak
zwanych kapitalistycznych krajach Zachodu (i to mimo wysokiego po­
ziomu uspołecznienia w krajach zachodnich; w następnych rozdziałach
pokażę, że poziom uspołecznienia gospodarek zachodnich, oczywiście
różny w zależności od kraju, jest często niedoszacowany). Mimo że teo­
ria nie przedstawia i nie może przedstawić dokładnej prognozy co do
stopnia zubożenia w konsekwencji realizowania polityki uspołecznienia
środków produkcji, a jedynie może stwierdzić, że będzie ono istotne,
to z pewnością warto wspomnieć, iż kiedy po raz pierwszy niemalże
w całości uspołeczniono środki produkcji, a działo się to w Rosji sowiec­
kiej tuż po pierwszej wojnie światowej, doświadczenie to kosztowało do­
słownie miliony istnień ludzkich, a zaledwie kilka lat później, w 1921
roku, wymagało także wyraźnej zmiany w polityce, wprowadzenia No­
wej Ekonomicznej Polityki (NEP), przywracającej elementy prywatne­
go posiadania w celu złagodzenia tych katastrofalnych skutków tak, by
uczynić socjalizm znośnym28. W rzeczywistości, kolejne zmiany w po­

27 Por. H.H. Hoppe, Eigentum, Anarchie und Staat, Opladen 1987, zwł. rozdz. 5, 3.2.
28 Oczywiście Rosja była krajem biednym i posiadała niewiele zakumulowane­
go kapitału, po który można byłoby sięgnąć i skonsumować w „nagłym wypadku”.
Na temat socjoekonomicznej historii Rosji sowieckiej i Związku Sowieckiego por.
B. Brutzkus, Economic Planning in Soviet Russia, London 1935; [a także np.| A. Nove,
Socjalizm typu sowieckiego 35

lityce sprawiły, że Rosja przechodziła przez takie doświadczenia wię­


cej niż raz. Podobne, chociaż znacznie mniej drastyczne skutki polityki
uspołecznienia stały się udziałem wszystkich krajów bloku wschodnie­
go po drugiej wojnie światowej. Także tam wielokrotnie zezwalano na
umiarkowaną prywatyzację niewielkich gospodarstw rolnych, rzemiosła
czy małych przedsiębiorstw w celu uniknięcia całkowitego załamania
gospodarczego29. Niemniej jednak pomimo tych reform, które nawiasem
mówiąc, dowodzą, że wbrew temu, co głosi socjalistyczna propaganda,
to prywatne, a nie społeczne posiadanie odpowiada za poprawę stanu
gospodarki, pomimo faktu, iż dorabianie na boku, nielegalna działal­
ność produkcyjna, wymiana barterowa i handel na czarnym rynku są
we wszystkich tych krajach zjawiskami wszechobecnymi zgodnie z tym,
czego należałoby się spodziewać na podstawie analizy teoretycznej, oraz
pomimo tego, że szara strefa pomaga w łagodzeniu skutków zastoju eko­
nomicznego i przyczynia się do poprawy sytuacji, standard życia w kra­
jach bloku wschodniego jest żałośnie niski. Właściwie niedostępne są
wszelkiego rodzaju podstawowe dobra konsumpcyjne, których podaż
jest o wiele za mała, a jakość niezmiernie niska30.
Szczególnie pouczający jest przypadek wschodnich i zachodnich Nie­
miec. Historia dostarcza nam tu przykładu, który prawdopodobnie jest
możliwie najbliższy ideałowi kontrolowanego eksperymentu społecznego.
Mamy tu do czynienia z dość jednorodną populacją o prawie identycznej
historii, kulturze, strukturze charakterologicznej, etyce pracy, podzieloną
w następstwie porażki hitlerowskich Niemiec w drugiej wojnie światowej.
W Niemczech zachodnich, bardziej za sprawą szczęśliwych okoliczności
niż presji opinii publicznej, przyjęto niezwykle wolnorynkowy model go­
spodarczy w miejsce istniejącego wcześniej systemu całkowitej kontroli
cen, który został zniesiony za jednym zamachem. Wprowadzono również
prawie całkowitą swobodę przemieszczania się, handlu i wykonywania

Economic History of the USSR, Harmondsworth 1969; S. Wellisz, The Economies of


the Soviet Bloc: A Study of Decision Making and Resource Allocation, New York 1964.
29 Na temat systemu gospodarczego w znajdującym się pod sowiecką dominacją
bloku wschodnim por. Communism in Eastern Europe, red. T. Rakowska-Harmstone,
Bloomington 1984; The New Economic Systems of Eastern Europe, red. H.H. Hoh­
mann, M. Kaser, K. Thalheim, London 1975; Economic History of Europe: Contempo­
rary Economies, red. C.M. Cipolla, t. 2, Glasgow 1976.
30 Na temat życia codziennego w Rosji i Związku Sowieckim por. np. H. Smith,
Rosjanie, tłum. A. Ponarska, Warszawa 1987; D.K. Willis, Klass: How Russians Really
Live, New York 1985; S. Pejovich, Life in the Soviet Union, Dallas 1979; M. Miller, Rise
of the Russian Consumer, London 1965.
36 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

zawodu’1. Z kolei w Niemczech wschodnich, znajdujących się pod domi­


nacją Związku Sowieckiego, dokonano uspołecznienia środków produkcji,
czyli wywłaszczenia poprzednich prywatnych właścicieli. W ten sposób ta
sama populacja stanęła w obliczu dwóch różnych struktur instytucjonal­
nych i dwóch różnych struktur bodźców. Różnica pod względem skutków
jest wstrząsająca12. Chociaż oba kraje radzą sobie dobrze na tle bloków,
w których się znajdują - Niemcy zachodnie mogą się pochwalić najwyż­
szym standardem życia spośród dużych zachodnioeuropejskich narodów,
a Niemcy wschodnie szczycą się tym, że są najbardziej zamożnym krajem
bloku wschodniego - różnice w standardzie życia pomiędzy wschodnimi
i zachodnimi Niemcami są tak ogromne, że mimo dokonywanego przez
rząd, jak również zwykłych obywateli, transferu znacznej ilości pienię­
dzy z zachodu na wschód oraz coraz bardziej socjalistycznych rozwiązań
politycznych w Niemczech zachodnich, gość przybywający z zachodu na
wschód będzie zszokowany tym, że znalazł się w niemalże zupełnie in­
nym, zubożałym świecie (a przecież różnice między nimi z czasem coraz
bardziej się pogłębiają). Chociaż plaga emigracji ludzi chcących wyjechać
do lepiej prosperujących i dających większe możliwości kapitalistycznych
państw Zachodu dotyka wszystkie kraje bloku wschodniego, które chcąc* 32

11 Por. L. Erhard [inicjator i główny polityczny zwolennik powojennej polity­


ki gospodarczej], Prosperity through Competition, New York 1958; tenże, The Eco­
nomics of Success, London 1968. Odnośnie do teoretyków niemieckiej „społecznej
gospodarki rynkowej” (soziale Marktwirtschaft) por. W. Eucken, Podstawy polityki
gospodarczej, tłum. J. Kałążny, Poznań 2005; W. Röpke, A Humane Economy, Chi­
cago 1960; tenże, Economics of a Free Society, tłum. P.M. Boarman, Chicago 1963.
W sprawie krytyki polityki gospodarczej zachodnich Niemiec jako niewystarcza­
jąco kapitalistycznej i mało konsekwentnej, co z czasem doprowadziło do coraz
większych interwencji socjalistycznych, por. prorocze obserwacje w: L. von Mises,
Ludzkie działanie, s. 611.
32 W kwestii badań porównawczych dotyczących dwóch państw niemieckich
por. Bundesrepublik Deutschland und Deutsche Demokratische Republik, red. E. Jesse,
Berlin 1982; Bundesrepublik Deutschland - DDR. Die Wirtschaftssysteme, red. H. von
Hamel, München 1983; [oraz] K. Thalheim, Die wirtschaftliche Entwicklung der bei­
den Staaten in Deutschland, Opladen 1978.
Uczciwym, lecz naiwnym, empirycznie zorientowanym studium porównaw­
czym, które pokazuje, że statystyka ekonomiczna ma w najlepszym wypadku nie­
wiele wspólnego z taką rzeczywistością, jaką postrzegają działający ludzie, jest praca:
P.R. Gregory, R.C. Stuart, Comparative Economic Systems, Boston, 1985, rozdz. 13
(East and West Germany). W kwestii wartościowej krytyki statystyki ekonomicznej
por. O. Morgenstern, National Income Statistics: A Critique of Macroeconomic Aggre­
gaten, San Francisco 1979. W kwestii nawet bardziej zasadniczej krytyki por. L. von
Mises, Teoria pieniądza i kredytu, tłum. K. Śledziński, Warszawa 2012, cz. II, rozdz. 5.
Socjalizm typu sowieckiego 37

zapobiec odpływowi ludności, stopniowo wprowadzają coraz dokładniej­


sze kontrole graniczne, czyniące z tych krajów swego rodzaju gigantyczne
obozy jenieckie, to przypadek Niemiec jest najbardziej uderzający. Jako że
nie istnieje w przypadku Niemiec różnica języka, która tradycyjnie sta­
nowi najpoważniejszą z naturalnych barier dla emigrantów, różnice pod
względem standardu życia między dwoma niemieckimi krajami okazały
się tak wielkie, a emigracja ze wschodu na zachód przyjęła taki poziom,
że w 1961 roku reżim socjalistyczny we wschodnich Niemczech podjął
ostateczną i desperacką decyzję o całkowitym zamknięciu swoich granic
z Niemcami zachodnimi. Aby zatrzymać populację, musiał zbudować
system, którego świat nie widział nigdy wcześniej i na który składały się
mury, druty kolczaste, płoty pod napięciem elektrycznym, pola minowe,
automatyczne urządzenia ostrzeliwujące, wieże obserwacyjne i tak dalej,
rozciągnięte na długości około 1400 kilometrów. Jedynym tego celem
było uniemożliwienie ludziom ucieczki od konsekwencji socjalizmu typu
sowieckiego.
Z powodu swojego eksperymentalnego charakteru przypadek dwóch
państw niemieckich - poza tym, że obrazuje ową kluczową kwestię - oka­
zuje się szczególnie pomocny w zilustrowaniu prawdziwości pozostałych
wniosków teoretycznych. Przyglądając się osobom o podobnym położe­
niu społecznym, zauważymy, że właściwie nigdzie w Niemczech zachod­
nich nie ma ludzi pracujących tak niewiele, tak powolnie czy tak niedbale
jak ich wschodnioniemieccy pobratymcy (chociaż czas pracy, dłuższy na
wschodzie, jest tam oczywiście regulowany!). Należy tutaj dodać, że nie
jest to spowodowane jakimiś rzekomymi różnicami w mentalności czy ety­
ce pracy, gdyż kraje te mają niemal identyczną historię, ale tym, że bodźce
do pracy są na wschodzie osłabione z powodu tamtejszych rozwiązań po­
litycznych, które skutecznie zamykają wszystkie albo większość rynków
zbytu dla prywatnych inwestycji. We wschodnich Niemczech wydajne za­
jęcie można najłatwiej znaleźć w szarej strefie. Ponadto w reakcji na różne
bodźce zniechęcające do pracy, w szczególności w „oficjalnie” kontrolo­
wanej gospodarce, pojawiła się też wśród obywateli Niemiec wschodnich
skłonność do wycofywania się z życia publicznego i podkreślania wagi
prywatności, rodziny, krewnych, przyjaciół i koneksji w znacznie więk­
szym stopniu niż na zachodzie13.

” Na temat życia we wschodnich Niemczech por. E. Windmóller, T. Hópker,


Leben in der DDR, Hamburg 1976.
38 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Przypadek wschodnich Niemiec dostarcza również licznych dowodów


błędnej alokacji, których każę się spodziewać teoria. Chociaż również na
zachodzie można zaobserwować sytuacje, w których czynniki produkcji
pozostają nieużywane (a przynajmniej nie są używane w sposób ciągły)
z powodu niedoboru czynników komplementarnych, to na wschodzie
(i znowu z pewnością nie z powodu różnic pod względem talentów orga­
nizacyjnych) są one stałym i wszędzie dostrzegalnym elementem życia.
Podczas gdy dostrzeżenie możliwości zmiany wykorzystania środków pro­
dukcji skutkującej ogólnym wzrostem produkcji dóbr konsumpcyjnych
jest zazwyczaj na zachodzie rzeczą dość trudną i wymagającą wyjątkowej
przedsiębiorczości, to w krajach bloku wschodniego jest to stosunkowo
proste. Prawie każdemu, kto pracuje we wschodnich Niemczech, znane
są liczne możliwości pilniejszego wykorzystania środków produkcji, któ­
rych bieżące użytkowanie stanowi ewidentne marnotrawstwo i skutku­
je powstaniem niedoborów dóbr bardziej pożądanych od tych obecnie
wytwarzanych. Skoro jednak nikt nie może wykupić środków produkcji,
a zainicjowanie jakichkolwiek zmian wymaga uwikłania się w uciążliwe
procedury polityczne, to niewiele może być i jest w tej kwestii robione.
Doświadczenie potwierdza również to, co zostało powiedziane na te­
mat drugiej strony problemu, czyli nadmiernego zużycia pozostających
własnością publiczną środków produkcji. Takie dobra publiczne
* istnie­
ją i, jak można się spodziewać, znajdują się w stosunkowo złym stanie
również w Niemczech zachodnich. Jednak w Niemczech wschodnich
oraz być może w jeszcze większym stopniu w innych krajach znajdują­
cych się pod hegemonią Związku Sowieckiego, to znaczy tam, gdzie
wszystkie czynniki produkcji znajdują się w posiadaniu społecznym, nie
są one należycie konserwowane ani naprawiane, a pozwala się na ich
niszczenie i rdzewienie. Powszechne jest tam nawet dewastowanie czyn­
ników produkcji, maszyn i budynków. Ponadto pomimo zacofania go­
spodarczego Niemcy wschodnie doświadczają o wiele poważniejszego
kryzysu ekologicznego od Niemiec zachodnich. W przypadku Niemiec

* W ekonomii dobra publiczne sensu stricto to dobra charakteryzujące się tym, że


ich dostawca nie może nikogo powstrzymać od ich konsumpcji, oraz tym, że ich użyt­
kowanie przez jedną osobę nie ogranicza możliwości korzystania z nich przez inne
osoby. Tak rozumiane dobra publiczne nie są jednak w żaden sposób synonimem dóbr
dostarczanych przez państwo ani też będących jego własnością. W kontekście tego na­
leży zauważyć, że autor, pisząc tu o dobrach publicznych, ma najwyraźniej na myśli
dobra będące własnością państwa. Por. rozdz. 10 (przyp. MZ).
Socjalizm typu sowieckiego 39

nie wynika to z pewnością z różnic pod względem „naturalnej” skłon­


ności do dbałości i ostrożności.
Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jedną kwestię, jeśli cho­
dzi o przewidywane przez teorię zmiany w strukturze społecznej i oso­
bowości. Uskarżanie się na przełożonych jest oczywiście wszędzie zjawi­
skiem dość powszechnym. Jednak w krajach, gdzie panuje socjalizm typu
sowieckiego, a wyznaczanie pozycji w hierarchii zarządców jest i musi
być sprawą wyłącznie polityczną, uskarżanie się na jawnie nieudolnych,
niewykwalifikowanych i postępujących niedorzecznie przełożonych jest,
nawet jeśli nie głośniejsze, to z pewnością częstsze, ostrzejsze i bardziej
uzasadnione niż na Zachodzie, a przyzwoici ludzie są tam w konsekwen­
cji często doprowadzani do rozpaczy lub popadają w cynizm. Przez to, że
ludzie w wieku produkcyjnym wciąż trafiają z Niemiec wschodnich do
zachodnich (i choć niektórzy są uciekinierami, to jednak za większość
z nich trzeba było zapłacić swego rodzaj okup), dysponujemy wystarcza­
jącym materiałem, by zilustrować wniosek, że w długim okresie uspo­
łecznienie gospodarki skutkuje obniżeniem zdolności produkcyjnych lu­
dzi. Wśród tych osób, które przedostały się na zachód, jest wiele takich,
które prowadziły całkiem normalne i produktywne życie na wschodzie,
a jednak mimo braku jakichkolwiek barier językowych i kulturowych
nie potrafiły lub miały ogromne trudności, by przystosować się do wy­
mogów zachodniego społeczeństwa, które w większym stopniu kładzie
nacisk na to, by umiejętności i postawy cechowały się produktywnością
i konkurencyjnością.
Rozdział 4
Socjalizm typu socjaldemokratycznego

V/ poprzednim rozdziale poddałem analizie ortodoksyjną, marksistow­


ską wersję socjalizmu, którą nazwaliśmy socjalizmem typu sowieckiego.
Wyjaśniłem również jego wpływ na proces produkcji i moralną struktu­
rę społeczeństwa. W dalszej części zwróciłem uwagę, że przewidywane
przez teorię konsekwencje w postaci względnego zubożenia okazały się
tak wielkie, iż w rzeczywistości polityka uspołeczniania środków pro­
dukcji właściwie nigdy nie mogłaby zostać doprowadzona do logiczne­
go końca. Uspołecznienie wszystkich środków produkcji spowodowałoby
bowiem natychmiastową katastrofę gospodarczą. I rzeczywiście, wszelkie
próby wcielenia w życie marksistowskiego socjalizmu musiały prędzej czy
później skończyć się przywróceniem elementów prywatnego posiadania
środków produkcji w celu przezwyciężenia albo uniknięcia oczywistego
bankructwa. Jeśli idea uspołecznienia produkcji nie zostanie porzucona
całkowicie i raz na zawsze, to nawet wprowadzenie umiarkowanego socja­
lizmu „rynkowego” nie może zapobiec względnemu zubożeniu populacji.
Za trwały spadek popularności ortodoksyjnego socjalizmu w wersji mark­
sistowskiej odpowiadają przede wszystkim nie argumenty teoretyczne, lecz
rozczarowanie doświadczeniami z socjalizmem typu sowieckiego. To właśnie
te doświadczenia przyczyniły się do powstania i rozwoju współczesnego so­
cjalizmu socjaldemokratycznego, który jest głównym przedmiotem rozwa­
żań w tym rozdziale. Należy podkreślić, że oba rodzaje socjalizmu wywodzą
się z tego samego źródła34. Oba, przynajmniej w sferze teorii, motywowane
są egalitaryzmem35. Mają też ten sam cel ostateczny: obalenie kapitalizmu

34 Por. L. Kołakowski, dz. cyt.; W. Leonhard, dz. cyt.


” Na temat odmiennych praktyk stosowanych przez socjalizm typu socjaldemo­
kratycznego por. przyp. 49.
42 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

rozumianego jako system społeczny oparty na posiadaniu prywatnym oraz


stworzenie nowego społeczeństwa charakteryzującego się braterską solidar­
nością i wyeliminowaniem rzadkości - społeczeństwa, w którym każdy zo­
stanie obdarowany „wedle swoich potrzeb”. Już od samych początków ruchu
socjalistycznego, przypadających na połowę XIX wieku, poglądy na temat
najbardziej odpowiednich metod osiągnięcia tego celu były zróżnicowane.
Chociaż istniała powszechna zgoda co do konieczności uspołecznienia środ­
ków produkcji, to kwestię sporną stanowił zawsze sposób postępowania.
Z jednej strony byli w tym ruchu zwolennicy podjęcia działań rewolucyj­
nych. Propagowali oni obalenie istniejących rządów przemocą, całkowite wy­
właszczenie za jednym zamachem wszystkich kapitalistów oraz tymczasową
(czyli do chwili, kiedy faktem stanie się obiecane wyeliminowanie rzadkości)
dyktaturę proletariatu - a więc tych, którzy nie byli kapitalistami, lecz musieli
sprzedawać swoją pracę - w celu ustabilizowania nowego porządku. Z drugiej
strony istnieli też reformiści, chcący realizować te cele stopniowo. Doszli oni
do wniosku, że wraz z rozszerzaniem praw wyborczych, a w końcu z nadej­
ściem systemu powszechnego prawa do wybierania swoich przedstawicieli,
zwycięstwo socjalizmu dokona się w następstwie działań demokratycznych
i parlamentarnych. Zgodnie ze wspólną dla socjalistów doktryną wynikało­
by to z tego, że kapitalizm zapoczątkował tendencję do proletaryzacji społe­
czeństwa, przejawiającą się w zmniejszającej się liczbie osób samozatrudnio-
nych i rosnącej liczbie pracowników najemnych. Socjaliści zgodnie wierzą,
że tendencja ta doprowadziłaby następnie do zwiększania się jednorodności
świadomości klasowej proletariatu, co z kolei oznaczałoby wzrost poparcia
wyborców dla partii socjalistycznych. Reformiści doszli do wniosku, że dzię­
ki temu, iż taka strategia jest o wiele bardziej przystępna dla opinii publicz­
nej (bardziej atrakcyjna dla większości nastawionych pokojowo robotników
i jednocześnie mniej przerażająca dla kapitalistów), to przyjęcie jej zwiększy
tylko szanse na ostateczny sukces socjalizmu.
Chociaż w ruchu socjalistycznym oba te zespoły poglądów współist­
niały, to przed wybuchem rewolucji październikowej w Rosji w 1917 roku
relacje między ich zwolennikami bywały niekiedy dość napięte. Mimo
że w praktyce ruch ten wszedł ogólnie na ścieżkę reformistyczną, to
w debacie ideologicznej dominowali rewolucjoniści36. Wypadki rosyjskie

16 Por. pracę E. Bernsteina, stanowiącą główny wykład kierunku reformistyczno-


-rewizjonistycznego: E. Bernstein, Zasady socyalizmu i zadania socyalnej demokracyi,
Lwów 1901. Por. też pracę K. Kautsky’ego, przedstawiciela ortodoksji marksistow­
skiej: K. Kautsky, Bernstein und das sozialdemokratische Programm, Bonn 1976.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 43

zmieniły ten stan rzeczy. W związku z tym, że pod przywództwem Leni­


na rewolucyjnym socjalistom udało się po raz pierwszy wprowadzić swój
program w życie, ruch socjalistyczny jako całość musiał zająć stanowisko
w kwestii rosyjskiego eksperymentu. W efekcie doszło do podziału na dwa
odłamy reprezentowane przez oddzielne partie: komunistyczną, mniej
albo bardziej przychylną wypadkom w Rosji, oraz socjaldemokratyczną,
podchodzącą do nich z rezerwą albo im przeciwną. Rozłam nie wynikał
jednak z różnic w poglądach na temat uspołecznienia. Przyczyną rozłamu
były różnice w kwestii tego, czy zmiany mają się dokonać w wyniku rewo­
lucji, czy też dzięki parlamentarnej demokracji. W obliczu doświadczeń
rewolucji rosyjskiej - przemocy, rozlewu krwi, niekontrolowanego konfi­
skowania własności oraz tego, że polityczne stery objęły tysiące nowych
liderów często o wątpliwej reputacji lub wręcz podejrzanych i o pośled­
nich charakterach - socjaldemokraci doszli do wniosku, że aby zdobyć
poparcie społeczne, muszą porzucić swój rewolucyjny wizerunek i stać się
nie tylko w sferze praktyki, lecz również teorii partią wyraźnie reformi-
styczną i demokratyczną. Nawet niektóre komunistyczne partie Zachodu,
wciąż wyznające teorię zmiany rewolucyjnej, uznały, że w celu zdobycia
poparcia społecznego muszą wskazać pewne wady osobliwego sposobu
przeprowadzania przez bolszewików rewolucji. Również członkowie tych
partii coraz częściej zaczynali uważać za konieczne włączenie się w refor-
mistyczną i demokratyczną grę, choćby tylko w sferze praktyki.
Był to jednak dopiero pierwszy etap przekształcania się ruchu socja­
listycznego w odpowiedzi na rzeczywistość rosyjskiej rewolucji. Kolejny
etap, jak już wskazaliśmy, został mu narzucony przez ponure doświad­
czenia gospodarcze Związku Sowieckiego. Bez względu na występujące
między nimi różnice poglądów w kwestii potrzeby rewolucji, socjaliści
i komuniści - ze wspólną im nieznajomością, czy też niezdolnością lub
niechęcią do zrozumienia abstrakcyjnego wnioskowania ekonomiczne­
go - mogli nadal robić sobie całkowicie iluzoryczne nadzieje w trakcie
trwania swego rodzaju miesiąca miodowego, na który w ich opinii eks­
peryment ten zasługiwał, co do wyników gospodarczych polityki uspo­
łecznienia środków produkcji. Jednak miesiąc miodowy nie może trwać
wiecznie. Po pewnym czasie trzeba było zmierzyć się z faktami i ocenić
rezultaty. Dla każdego neutralnego obserwatora oraz każdego czujnego
turysty lub podróżnika oczywiste było to, że socjalizm typu sowieckiego
nie prowadzi do zwiększenia się, lecz do zmniejszenia bogactwa, a przede
wszystkim, że system ten, zezwalając choćby w niewielkim stopniu na
tworzenie prywatnego kapitału, w rzeczywistości uznawał, nawet jeśli
44 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

tylko implicite, swoją niższość pod względem ekonomicznym. Kiedy do­


świadczenia te stały się szerzej znane, a zwłaszcza, gdy po drugiej wojnie
światowej sowiecki eksperyment powtórzono w kolejnych krajach Euro­
py Środkowo-Wschodniej z równie opłakanym skutkiem, co obaliło tezę,
że za sowiecki bałagan odpowiedzialna była jedynie szczególna azjatycka
mentalność tamtejszego społeczeństwa, dążące do zdobycia społecznego
poparcia zachodnie partie socjalistyczne (socjaldemokratyczne i komuni­
styczne) zostały zmuszone do dalszego zmodyfikowania swoich progra­
mów. Również komuniści zaczęli wówczas dostrzegać różne słabe punkty
w sowieckim sposobie realizowania programu uspołeczniania środków
produkcji, a także coraz częściej flirtować z ideą bardziej zdecentralizo­
wanego planowania i podejmowania decyzji oraz uspołecznienia częścio­
wego, mającego obejmować jedynie najważniejsze firmy i branże, choć
nigdy nie odrzucili w całości koncepcji uspołecznionej produkcji37. Z dru­
giej strony partie socjalistyczne, czy też socjaldemokratyczne, które od
samego początku były znacznie mniej przychylne sowieckiemu modelowi
socjalizmu, a z powodu swojego wyraźnie reformistyczno-demokratycz-
nemu programu już wcześniej skłonne akceptować kompromisy, takie jak
częściowe uspołecznienie, musiały wykonać kolejny ruch adaptacyjny.
W wyniku doświadczeń Związku Sowieckiego i bloku wschodniego partie
te coraz bardziej odcinały się od wizji uspołecznionej produkcji, kładąc
zamiast tego coraz większy nacisk na koncepcje opodatkowania dochodu
i znoszenia różnic, a w dalszej kolejności wyrównywania szans, które to
koncepcje stanowić miały kamień węgielny socjalizmu.
Chociaż proces porzucania idei socjalizmu typu sowieckiego na rzecz
wersji socjaldemokratycznej wystąpił (i nadal występuje) we wszystkich spo­
łeczeństwach zachodnich, to nie wszędzie przebiegał z równym nasileniem.
Ujmując rzecz ogólnie i skupiając się jedynie na Europie, należy stwierdzić,
że porzucenie starej odmiany socjalizmu na rzecz nowej było tym bardziej
wyraźne, im bardziej gwałtowne i bezpośrednie były doświadczenia da­
nego społeczeństwa, w którym partie socjalistyczne i (lub) komunistyczne
musiały poszukiwać zwolenników i wyborców, z socjalizmem typu sowiec­
kiego. Ze wszystkich większych krajów to w Niemczech zachodnich, gdzie
kontakt z tą wersją socjalizmu jest najbardziej bezpośredni i gdzie miliony
ludzi nadal mogą bez trudu zobaczyć na własne oczy krzywdę wyrządzaną

17 Na temat koncepcji „rynkowego socjalizmu” por. tekst jednego z głównych jej


zwolenników: O. Lange, O ekonomicznej teorii socjalizmu, [w:| tenże, Wybór pism,
t. 1, Warszawa 1990.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 45

mieszkańcom wschodnich Niemiec, proces ten posunięto najdalej. To tutaj


w 1959 roku socjaldemokraci przyjęli (właściwie to zostali do tego zmuszeni
przez opinię publiczną) nowy program partii, w którym rzucał się w oczy
brak śladów marksistowskiej przeszłości i który wyraźnie podkreślał zna­
czenie prywatnego posiadania i rynku. Program ten przedstawiał uspołecz­
nienie jako zaledwie jedną z możliwości, podkreślając natomiast znaczenie
rozwiązań redystrybucyjnych. Należący do tamtejszej partii socjaldemokra­
tycznej orędownicy polityki uspołecznienia środków produkcji stanowili od
tej pory zdecydowaną mniejszość. Z kolei partie komunistyczne, nawet jeśli
optowały jedynie za pokojowym i częściowym uspołecznieniem, straciły
zupełnie na znaczeniu38. W krajach bardziej oddalonych od żelaznej kurty­
ny, takich jak Francja, Włochy, Hiszpania, a także Wielka Brytania, zmiana
ta była mniej gwałtowna. Niemniej jednak można śmiało powiedzieć, że
obecnie popularnością na Zachodzie cieszy się jedynie socjalizm socjalde­
mokratyczny, którego najbardziej typowymi reprezentantami są niemieccy
socjaldemokraci. Faktem jest, że to poniekąd dzięki wpływom Międzyna­
rodówki Socjalistycznej, skupiającej partie socjalistyczne i socjaldemokra­
tyczne, socjalizm socjaldemokratyczny stanowi jedną z najbardziej popu­
larnych ideologii naszych czasów, w coraz większym stopniu kształtującą
programy i działania polityczne nie tylko partii wyraźnie socjalistycznych
i w mniejszym stopniu zachodnich partii komunistycznych, lecz także grup
i partii, które nawet w najśmielszych snach nie określiłyby się mianem so­
cjalistycznych, takich jak „liberalni” demokraci ze wschodniego wybrzeża
Stanów Zjednoczonych39. Z kolei w sferze polityki międzynarodowej idee
socjaldemokratycznego socjalizmu, a zwłaszcza redystrybucyjne podejście
do tak zwanego konfliktu Północ-Południe
,
* stały się niemalże oficjalnym*
19

’8 Na temat ideologii niemieckiej socjaldemokracji por. Demokratischer Soziali­


smus, red. T. Meyer, München 1980; Demokratischer Sozialismus für Industriegesell­
schaften, red. G. Schwan, Frankfurt am Mein 1979.
19 Do oznak socjaldemokratyzacji ruchu socjalistycznego należą: wzrost popular­
ności partii socjalistycznej i odpowiadający mu spadek znaczenia ortodoksyjnej partii
komunistycznej we Francji, pojawienie się partii socjaldemokratycznej rywalizującej
z bardziej ortodoksyjną Partią Pracy w Wielkiej Brytanii, przejście komunistów wło­
skich, którzy stanowią jedyną wpływową partię komunistyczną w zachodniej Europie,
na pozycje bardziej socjaldemokratyczne, a także wzrost znaczenia partii socjalistyczno-
-socjaldemokratycznych w Hiszpanii i Portugalii pod kierownictwem Gonzälesa i Soare-
sa, pozostających w bliskich relacjach z niemiecką SPD. Również partie socjalistyczne
w Skandynawii, która tradycyjnie podążała śladem Niemiec i dała bezpieczne schronie­
nie wielu prominentnym socjalistom (zwłaszcza W. Brandtowi i B. Kreisky’emu) podczas
nazistowskich prześladowań, od dawna wyznają przekonania rewizjonistyczne.
46 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

stanowiskiem ludzi „dobrze poinformowanych” i „mających dobre inten­


cje”. Jednomyślność w tej kwestii rozciąga się daleko poza tych, którzy uwa­
żają się za socjalistów*40.
Jakie są główne cechy socjalizmu typu socjaldemokratycznego? Wyróż­
niają go zasadniczo dwie charakterystyczne cechy. Po pierwsze, socjalizm
socjaldemokratyczny, co pozytywnie odróżnia go od tradycyjnego socjali­
zmu marksistowskiego, nie zakazuje prywatnego posiadania środków pro­
dukcji, a nawet godzi się na to, by wszystkie środki produkcji były w pry­
watnym posiadaniu - z wyjątkiem jedynie edukacji, dróg i komunikacji,
centralnej bankowości oraz policji i sądów. Co do zasady każdy ma pra­
wo do przywłaszczania i prywatnego posiadania środków produkcji, ich
sprzedawania, kupowania lub wytwarzania, podarowania w prezencie lub
wynajmowania na podstawie umowy. Po drugie jednak, żaden właściciel
środków produkcji nie posiada w sposób prawowity całości dochodu, jaki
uzyskuje dzięki użytkowaniu swoich środków produkcji, ani też żaden wła­
ściciel nie może podejmować decyzji w kwestii tego, jaką część całkowitego
dochodu przeznaczyć na konsumpcję i inwestycje. Część dochodu uzyska­
nego z produkcji należy w sposób prawowity do społeczeństwa, któremu
jest przekazywana, a następnie, zgodnie z koncepcjami egalitaryzmu czy
sprawiedliwości dystrybutywnej, redystrybuowana pomiędzy jego poszcze­
gólnych członków. Co więcej, chociaż udziały producentów i społeczeń­
stwa mogą być dla danego okresu ustalone z góry, to prawowity udział
należny producentom jest w zasadzie zmienny, natomiast określenie jego
wielkości, tak jak i wielkości udziału należnego społeczeństwu, w sposób
prawowity leży w gestii społeczeństwa, a nie producentów41.

* Mianem konfliktu Północ-Południe określa się w stosunkach międzynarodo­


wych fakt istnienia różnic w poziomie rozwoju gospodarczego pomiędzy krajami bo­
gatej Północy i biednego Południa, mających odzwierciedlenie w położeniu geogra­
ficznym tych krajów (przyp. MZ).
40 Na temat stanowiska socjaldemokratów w kwestii konfliktu Północ-Południe
por. North-South: A Programme for Survival, Report of the Independent Commission
on International Development Issues under the Chairmanship of Willy Brandt, Cam­
bridge, Mass. 1980.
41 Należy tutaj zauważyć, że ten opis socjaldemokratycznego socjalizmu ma sta­
tus „typu idealnego” (por. przyp. 18). Nie należy go traktować jako opisu działań
czy ideologii jakiejkolwiek rzeczywistej partii. Należy rozumieć go raczej jako próbę
zrekonstruowania istoty współczesnego socjalizmu typu socjaldemokratycznego, le­
żącego u podstaw wielu w rzeczywistości bardzo zróżnicowanych programów i roz­
wiązań proponowanych przez różne partie czy ruchy o różnorakich nazwach oraz
stanowiącego wspólny im wszystkim rdzeń.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 47

Z perspektywy leżącej u podstaw kapitalizmu naturalnej teorii wła­


sności przyjęcie tych reguł oznacza pogwałcenie praw naturalnego wła­
ściciela. Należy pamiętać, że zgodnie z ową teorią własności użytkow-
nik-właściciel środków produkcji może czynić z nimi, co tylko sobie
życzy. Poza tym osiągane z ich użytkowania wpływy - bez względu na
to, jakie by były - stanowią jego własny, prywatny dochód, który może
on wykorzystać wedle swej woli, o ile jego działania nie zmieniają fi­
zycznej integralności własności należącej do innych osób i polegają wy­
łącznie na wymianach kontraktowych. Z punktu widzenia naturalnej
teorii własności te dwa procesy - wytworzenie dochodu, a następnie,
gdy dochód zostanie już wytworzony, jego dystrybucja - nie są rozłącz­
ne. Zachodzi tylko jeden proces: podczas wytwarzania dochodu jest
on automatycznie dystrybuowany - wytwórca jest właścicielem. W tym
kontekście socjalizm typu socjaldemokratycznego popiera częściowe
wywłaszczenie naturalnych właścicieli przez redystrybucję części do­
chodu z produkcji pomiędzy ludzi, którzy choćby mieli różne zasługi,
to z pewnością tego dochodu nie wytworzyli i z pewnością nie mieli do
niego żadnych roszczeń kontraktowych, a którzy ponadto mają prawo
do jednostronnego - czyli bez konieczności otrzymania zgody ze strony
producenta, którego sprawa dotyczy - określenia zakresu owego czę­
ściowego wywłaszczenia.
Z powyższego opisu wynika, że wbrew temu, co zwolennicy socjalizmu
typu socjaldemokratycznego chcą zasugerować opinii publicznej, ich sys­
tem nie różni się kategorycznie od socjalizmu typu sowieckiego. Istnieje
między nimi jedynie różnica stopnia. Z pewnością pierwsza z wymienio­
nych reguł zdaje się wprowadzać pewną fundamentalną różnicę poprzez
zezwolenie na prywatne posiadanie. Jednak druga reguła pozwala właści­
wie na konfiskatę (wywłaszczenie) całego wytworzonego przez producenta
dochodu, co oznacza, że jego prawo posiadania jest w rzeczywistości tylko
nominalne. Oczywiście w socjaldemokratycznym socjalizmie prywatne
posiadanie nie musi wcale istnieć tylko z nazwy. Niewątpliwie też produ­
cent może być zmuszony do przekazywania społeczeństwu jedynie bardzo
niewielkiej części swojego dochodu, co w praktyce może mieć ogromne
znaczenie dla sytuacji gospodarczej. Mimo to należy zdawać sobie sprawę
z tego, że z perspektywy nieproduktywnych współobywateli poziom kon­
fiskaty dochodu prywatnych producentów dyktowany jest celami doraź­
nymi, co stanowi wystarczającą przesłankę, by uznać ostatecznie różnicę
między obydwoma typami socjalizmu - sowieckim i socjaldemokratycz­
nym - jedynie za różnicę stopnia. Powinno być oczywiste, co to oznacza
48 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

dla producenta. Niezależnie od tego, jak niski będzie w danym okresie po­
ziom konfiskaty, z podjęciem wysiłku produkcyjnego będzie się stale wią­
zać zagrożenie, że w przyszłości zostanie jednostronnie zwiększona część
dochodu przymusowo przekazywanego przez producenta społeczeństwu.
Łatwo zauważyć, jak wpływa to na wzrost ryzyka i kosztów produkcji,
a w związku z tym na obniżenie stopy inwestycji.
Powyższe twierdzenie stanowi pierwszy krok w analizie. Jakie są eko­
nomiczne, w potocznym tego terminu znaczeniu, konsekwencje przy­
jęcia systemu socjaldemokratycznego socjalizmu? Biorąc pod uwagę to,
na co wskazałem uprzednio, prawdopodobnie nie będzie zaskoczeniem
twierdzenie, że przynajmniej jeśli chodzi o ogólny kierunek, konsekwen­
cje będą podobne jak w tradycyjnym socjalizmie typu marksistowskiego.
Niemniej jednak w stopniu, w jakim socjaldemokratyczny socjalizm po-
przestaje jedynie na częściowym wywłaszczeniu i częściowej redystrybu­
cji dochodów producentów, możliwe jest uniknięcie części konsekwencji
w postaci zubożenia społeczeństwa, które wynikają z polityki pełnego
uspołecznienia środków produkcji. Ponieważ dozwolone jest kupowanie
i sprzedawanie zasobów, to możliwe staje się uniknięcie najbardziej typo­
wego problemu gospodarki sterowanej, biorącego się z braku rynkowych
cen środków produkcji, przez co niemożliwa jest kalkulacja pieniężna ani
rachunkowość, a w konsekwencji błędna alokacja i marnotrawstwo rzad­
kich zasobów, które są używane do celów mających w najlepszym razie je­
dynie pomniejsze znaczenie. Ponadto przynajmniej ograniczony w socja­
lizmie typu socjaldemokratycznego jest też problem nadmiernego zużycia
zasobów. A ponieważ możliwe są prywatne inwestycje i tworzenie kapita­
łu - w stopniu, w jakim producent może dysponować swoim dochodem
z produkcji - to w socjalizmie socjaldemokratycznym istnieje względnie
większa zachęta do pracy, oszczędzania i inwestowania.
Niemniej jednak zupełne uniknięcie zubożenia nie jest bynajmniej
możliwe. Chociaż socjalizm typu socjaldemokratycznego może prezento­
wać się wyjątkowo dobrze, gdy go zestawić z socjalizmem typu sowieckie­
go, to w porównaniu z kapitalizmem prowadzi do spadku inwestycji, a za­
tem również przyszłego bogactwa42. Ponieważ właścicielowi-producentowi
odbierana jest część dochodu, która następnie przekazywana jest ludziom,
którzy tego dochodu nie wytworzyli, to wzrastają koszty produkcji (któ­
re nigdy nie są zerowe, gdyż wytwarzanie, przywłaszczanie i zawieranie

42 Na ten temat por. L. von Mises, Socjalizm, zwł. cz. V; tenże, Ludzkie działanie,
zwł. cz. 6.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 49

umów zawsze pociąga za sobą konieczność poniesienia kosztów, przynaj­


mniej w postaci poświęconego na te działania czasu, który może stanowić
czas wolny albo być spożytkowany w jeszcze inny sposób, na przykład na
konsumpcję lub pracę w szarej strefie) oraz mutatis mutandis spadają, cho­
ciaż nieznacznie, koszty nieprodukowania i (lub) produkcji w szarej stre­
fie. W konsekwencji następuje względny spadek produkcji oraz inwestycji,
mimo że z powodów, które krótko omówię, całkowity poziom produkcji
i bogactwa może wciąż rosnąć. Następuje względny wzrost ilości czasu
wolnego, konsumpcji oraz pracy wykonywanej na czarno, co prowadzi
do względnego zubożenia. Tendencja ta będzie tym silniejsza, im więk­
sza część dochodu z produkcji będzie podlegała redystrybucji i im więk­
sze będzie prawdopodobieństwo, że w przyszłości poziom redystrybucji
zostanie zwiększony przez jednostronną i niewynikającą z postanowień
umownych decyzję społeczną.
Przez długi czas zdecydowanie najbardziej popularną metodą realizo­
wania głównego politycznego celu socjaldemokratycznego socjalizmu była
redystrybucja dochodu pieniężnego przez nałożenie na producentów po­
datku dochodowego lub powszechnego podatku obrotowego
.
* Przyjrzenie
się tej metodzie powinno pomóc w dalszym rozjaśnieniu naszego stanowi­
ska oraz przyczynić się do uniknięcia często spotykanych nieporozumień
i błędnych przekonań na temat względnego zubożenia społeczeństwa.
Jakie są ekonomiczne konsekwencje wprowadzenia podatku dochodowe­
go lub obrotowego tam, gdzie wcześniej on nie istniał, albo podniesienia
dotychczasowego poziomu opodatkowania43? Odpowiadając na to pyta­
nie, pominę pewne zawiłości, które biorą się stąd, że zebrane z podatków
pieniądze mogą być następnie w różny sposób redystrybuowane pomię­
dzy poszczególne jednostki lub grupy. Problem ten omówię w dalszej czę­
ści tego rozdziału. Tutaj uwzględnię tylko pewien ogólny fakt, z definicji
prawdziwy dla wszystkich systemów redystrybucyjnych, a mianowicie,
że redystrybucja pieniędzy zebranych z podatków zawsze stanowi trans­
fer od wytwarzających dochód pieniężny i otrzymujących pieniądze na
podstawie umowy do nieproducentów i niekontrahentów. Zatem wprowa­
dzenie albo podniesienie opodatkowania powoduje, że strumień dochodu

* W Polsce i innych krajach europejskich odpowiednikiem tego podatku,


choć naliczanym w zupełnie inny sposób, jest podatek od wartości dodanej (VAT)
(przyp. PN).
41 Por. M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli władza a rynek, tłum. R. Rudowski,
Chicago-Warszawa 2009.
50 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

pieniężnego z produkcji, otrzymywany przez producentów, zmniejsza się,


a otrzymywany przez nieproducentów i niekontrahentów rośnie. W kon­
sekwencji zmienia się względny koszt produkcji w celu uzyskania dochodu
pieniężnego w porównaniu z kosztem zaprzestania produkcji lub produkcji
w celu uzyskania dochodu niepieniężnego. W związku z tym w stopniu,
w jakim zmiana ta zostanie przez ludzi dostrzeżona, będą oni zwiększać
swoją konsumpcję lub produkcję w celu wymiany barterowej, ogranicza­
jąc jednocześnie swoje produkcyjne wysiłki podejmowane w celu uzyska­
nia wynagrodzenia pieniężnego. W każdym razie zmniejszy się produkcja
dóbr nabywanych za pieniądze, czyli obniży się siła nabywcza pieniądza,
a tym samym pogorszy się ogólny standard życia.
Czasami przeciwko tak sformułowanym wnioskom wysuwa się argu­
ment, że w świetle częstych obserwacji empirycznych wzrostowi poziomu
opodatkowania towarzyszy w rzeczywistości wzrost (a nie spadek) pro­
duktu narodowego brutto (PNB) i w związku z tym takie wnioskowanie,
mimo że wiarygodne, z perspektywy empirycznej pozostaje nieważne.
Jednak ten rzekomy kontrargument bierze się ze zwykłego niezrozumienia
problemu - pomylenia zmian absolutnych (bezwzględnych) ze zmiana­
mi względnymi. Z przedstawionej analizy wynika konkluzja, że skutkiem
wzrostu opodatkowania jest względny spadek produkcji w celu uzyskania
dochodu pieniężnego. Wniosek ten nie mówi nic na temat bezwzględnych
zmian poziomu produkcji, czyli o zmianach produkcji w porównaniu z jej
poziomem w przypadku niezmienionego opodatkowania. Właściwie fakt
absolutnego wzrostu PNB można nie tylko pogodzić z naszą analizą, lecz
także potraktować jako zupełnie normalne zjawisko w stopniu, w jakim
możliwy jest, i faktycznie zachodzi, wzrost produktywności. Kiedy dzię­
ki ulepszeniu technologii produkcji możliwe staje się wytworzenie więk­
szej ilości dóbr przy niezmienionym wkładzie (mierzonym kosztami) albo
fizycznie niezmienionego produktu przy mniejszym wkładzie, wówczas
zbieg okoliczności w postaci jednoczesnego wzrostu opodatkowania i pro­
dukcji nie jest wcale zaskakujący. Należy jednak podkreślić, że nie ma to
w ogóle żadnego wpływu na ważność twierdzeń o względnym zubożeniu
wynikającym z opodatkowania.
Pewną popularnością cieszy się również inny zarzut, że podwyższe­
nie podatków prowadzi do obniżenia dochodu pieniężnego, a obniże­
nie dochodu oznacza wzrost krańcowej użyteczności pieniężnej formy
dochodu względem innych jego form (takich jak czas wolny), przez co
wcale nie osłabia, a wręcz wzmacnia skłonność do podejmowania pracy
w celu uzyskania dochodu pieniężnego. Należy zauważyć, że obserwacja
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 51

ta jest całkowicie prawdziwa. Jednak błędne jest twierdzenie, że może


ona w jakikolwiek sposób przyczynić się do stwierdzenia nieważności
tezy o względnym ubożeniu. Po pierwsze, by otrzymać pełny obraz
sytuacji, musimy zauważyć, że podatki nie tylko zmniejszają dochód
pieniężny części osób (producentów), lecz jednocześnie też zwiększają
dochód pieniężny innych ludzi (nieproducentów). W przypadku tych
drugich krańcowa użyteczność pieniądza, a w związku z tym skłon­
ność do pracy w celu uzyskania dochodu pieniężnego zmniejsza się.
Bynajmniej to nie wszystko, ponieważ wciąż można by tu odnieść wra­
żenie, że podatki w żaden sposób nie wpływają na produkcję dóbr wy­
miennych - skoro obniżają krańcową użyteczność dochodu pieniężnego
u niektórych i zwiększają ją u innych, to można by uznać, że oba te
skutki wzajemnie się znoszą. Lecz wrażenie to byłoby błędne. Właści­
wie przeczyłoby temu, co założyłem na samym początku, że niegodzą-
cy się na to producenci zdają sobie sprawę ze wzrostu opodatkowania,
czyli z tego, że zmusza się ich do oddawania wyższych danin pienięż­
nych. Stanowiłoby to zatem logiczną sprzeczność. Gdyby podejść do
tego intuicyjnie, błąd w przekonaniu, że podatki są „neutralne”, jeśli
chodzi o poziom produkcji, staje się oczywisty, kiedy tylko posuniemy
argumentację do skrajności. Musielibyśmy bowiem wówczas stwierdzić,
że nawet całkowite wywłaszczenie wszystkich producentów z ich do­
chodu i przekazanie go grupie nieproducentów niczego by nie zmieniło,
ponieważ wynikający z redystrybucji wzrost lenistwa u tych drugich
zostałby w pełni skompensowany wzrostem pracowitości u tych pierw­
szych (co byłoby oczywiście absurdem). W tego rodzaju wnioskowaniu
nie dostrzega się, że wprowadzenie podatków lub ich zwiększenie ozna­
cza nie tylko faworyzowanie nieproducentów kosztem producentów, ale
jednocześnie zarówno w przypadku wytwarzających dochód pieniężny,
jak i go niewytwarzających zmianę kosztów wiążących się z różnymi
metodami uzyskiwania (lub zwiększania) dochodu, gdyż w takiej sytu­
acji względnie mniej kosztowne staje się uzyskiwanie dodatkowego do­
chodu pieniężnego za pomocą metod nieproduktywnych, a więc takich,
które polegają na niekontraktowym przywłaszczaniu dóbr już wyprodu­
kowanych, a nie na faktycznym wytwarzaniu większej ilości dóbr. Na­
wet jeśli w konsekwencji wzrostu opodatkowania producenci faktycznie
są bardziej skłonni do zwiększania swojego dochodu pieniężnego, to
coraz częściej będą do tego dążyć nie poprzez zwiększanie wysiłków
produkcyjnych, lecz poprzez stosowanie metod opartych na wyzysku.
To wyjaśnia, dlaczego podatki nie są i nigdy nie mogą być neutralne.
52 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Wzrost opodatkowania prowadzi do ustanowienia w sferze prawnej in­


nej struktury bodźców, zmieniając względne koszty produkcji w celu
uzyskania dochodu pieniężnego w porównaniu z kosztami nieprodu-
kowania - zarówno nieprodukowania w celu zwiększenia ilości czasu
wolnego, jak i nieprodukowania w celu uzyskania dochodu pieniężne­
go - oraz kosztami produkcji w celu uzyskania dochodu niepieniężne­
go (barter). Wprowadzenie w danej populacji takiej właśnie struktu­
ry bodźców musi pociągać za sobą spadek liczby dóbr wytwarzanych
w celu uzyskania dochodu pieniężnego44.
Chociaż podatek dochodowy i obrotowy należą do najbardziej po­
wszechnych technik, to nie wyczerpują repertuaru metod redystrybucji,
stosowanych w socjaldemokratycznym socjalizmie. To, w jaki sposób po­
datki są redystrybuowane pomiędzy jednostki wchodzące w skład danego
społeczeństwa - na przykład to, do jakiego stopnia dochody pieniężne
zostają zrównane - nie ma znaczenia. Ponieważ ludzie mogą się różnić
i różnią się pod względem stylu życia i ponieważ przeznaczają różne czę­
ści przydzielonego im dochodu pieniężnego na konsumpcję lub tworzenie
niewykorzystywanego w celach produkcyjnych majątku prywatnego, to
prędzej czy później znów pojawią się między nimi znaczące różnice, jeśli
nawet nie pod względem dochodów pieniężnych, to pod względem pry­
watnego majątku. Nie powinno być zaskoczeniem to, że owe różnice będą
stawać się bardziej wyraźne w sytuacji, w której obowiązywać będzie czy­
sto kontraktowe prawo spadkowe. W związku z tym socjaldemokratycz­
ny socjalizm, kierując się swoim egalitarystycznym zapałem, włącza do
swojego programu politycznego także kwestię prywatnego majątku, który
również opodatkowuje. Chodzi tu w szczególności o podatek od spadku,
którego celem jest zadowolenie tych, którzy podnoszą krzyk o „niezasłu­
żone bogactwa” spadające na spadkobierców.
Z perspektywy ekonomicznej takie rozwiązania spowodować muszą
natychmiastowe obniżenie się stopy tworzenia prywatnego majątku. Kie­
dy zadowolenie z jego posiadania staje się za sprawą podatku względnie
bardziej kosztowne, zmniejsza się ilość wytwarzanego majątku, a roś­
nie konsumpcja - w tym również konsumpcja istniejącego już majątku

44 Ponadto nie należy pomijać również takiej ewentualności, że nawet gdyby


ustanowienie takiej struktury bodźców prowadziło do wzrostu ilości pracy wy­
konywanej przez tych, którzy zostali opodatkowani, to w takiej sytuacji wzrost
opodatkowania spowodowałby zmniejszenie ilości ich czasu wolnego i tym samym
obniżenie ich standardu życia. Por. M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli władza
a rynek, s. 137 i n.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 53

niewykorzystywanego w celach produkcyjnych - i obniża się ogólny stan­


dard życia, który zależny jest również od wygód możliwych dzięki pry­
watnemu majątkowi.
Podobne wnioski dotyczące kwestii zubożenia wynikają również z ana­
lizy trzeciego z głównych obszarów programów opodatkowania, jakim są
„aktywa naturalne”. Z powodów, które zostaną omówione dalszej, ob­
szar ten wraz z dwoma wymienionymi wcześniej tradycyjnymi obszarami
opodatkowania: dochodu pieniężnego i prywatnego majątku, dzięki ha­
słu wyrównywania szans zyskiwał z czasem coraz bardziej na znaczeniu.
Nie trudno zauważyć, że sytuacja danej osoby nie zależy wyłącznie od jej
dochodu pieniężnego ani posiadanego przez nią majątku niewykorzysty­
wanego w celach produkcyjnych. W życiu ważne są też inne rzeczy, które
przynoszą dodatkowy dochód (chociaż niekoniecznie w postaci pienię­
dzy lub innych dóbr wymiennych), takie jak miła rodzina, wykształcenie,
zdrowie, dobry wygląd i tak dalej. Owe niewymienne dobra, które mogą
być źródłem (psychicznego) dochodu, będę nazywał „aktywami natural­
nymi”. Pochłoniętych przez egalitarystyczne ideały redystrybucyjnych so­
cjalistów drażnią także różnice pod względem posiadania aktywów tego
rodzaju. Próbują oni różnice te albo wyeliminować, albo przynajmniej zła­
godzić. Jednak aktywów tych, które są dobrami niewymiennymi, nie moż­
na łatwo skonfiskować, by następnie dokonać ich redystrybucji. Niezbyt
praktycznym rozwiązaniem, mówiąc oględnie, jest również bezpośrednie
zmniejszenie niepieniężnego dochodu z naturalnych aktywów u tych,
którzy uzyskują z nich wyższy dochód, do poziomu ludzi uzyskujących
z nich niższy dochód - na przykład przez zrujnowanie zdrowia osobom
niecierpiącym na żadne choroby, by w ten sposób zrównać ich z chorymi,
albo przez oszpecenie ludzi przystojnych, by wyglądali tak, jak ich niema-
jący tyle szczęścia bliźni45. Dlatego wspólną dla socjaldemokratycznych
socjalistów metodą „wyrównywania szans” jest opodatkowanie aktywów
naturalnych. Osoby, które jak się uważa uzyskują względnie wyższy do­
chód niepieniężny z takich aktywów jak zdrowie, zostają dodatkowo opo­
datkowane, przy czym podatek ten muszą uiścić w pieniądzu. Wpływy
z takiego podatku rozdziela się następnie między tych, którzy osiągają
odpowiednio niższy dochód niepieniężny, by im to zrekompensować.

4S Fikcyjne przybliżenie skutków implementacji takiego rozwiązania, nadzorowa­


nej dzięki „niezmordowanej czujności agentów Głównego Urzędu Równości Stanów
Zjednoczonych”, przedstawił K. Vonnegut Jr. Zob. K. Vonnegut, Harrison Bergeron,
[w:] tenże, Witajcie w małpiarni, tłum. J. Kozak, Kraków 1992.
54 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Przykładowo nakładany jest dodatkowy podatek na zdrowych, by pomóc


chorym w opłaceniu leczenia, albo na przystojnych, by pomóc brzydkim
w zapłaceniu za operacje plastyczne czy alkohol, dzięki któremu mogliby
zapomnieć o swoim losie. Ekonomiczne konsekwencje takiego programu
redystrybucji powinny być oczywiste. Jeśli uzyskanie dochodu psychicz­
nego, na przykład w postaci zdrowia, wymaga pewnego produktywnego
wysiłku, na który składa się też poświęcony czas i poniesione koszty, i jeśli
ludzie mogą z zasady zmieniać swoje zachowania z produktywnych na
nieproduktywne albo ukierunkowywać produktywne wysiłki na wytwa­
rzanie innych wymiennych bądź niewymiennych dóbr, których produk­
cja byłaby opodatkowana w mniejszym stopniu albo wcale, to będą mniej
dbać o własne zdrowie, gdy koszt jego utrzymania wzrośnie. Produkcja
bardziej opodatkowanych składników majątku zmniejszy się, a więc ob­
niży się też ogólny poziom zdrowia. Podobne konsekwencje, choć dopiero
w następnym pokoleniu, wystąpią również w przypadku takich ściśle na­
turalnych aktywów jak inteligencja, z którą ludzie mogą oczywiście uczy­
nić naprawdę niewiele albo zgoła nic. Jeśli jednak dostrzegą, że bycie inte­
ligentnym staje się względnie bardziej kosztowne, a bycie nieinteligentnym
względnie mniej, i jeśli jednocześnie chcą, aby ich potomkowie uzyskiwali
możliwie jak najwyższy dochód (wszelkiego rodzaju), to w konsekwen­
cji osoby inteligentne będą mniej zmotywowane do płodzenia potom­
stwa, natomiast nieinteligentne bardziej. Z punktu widzenia praw gene­
tyki skutkiem tego będzie ogólnie mniej inteligentna populacja. Poza tym
w każdym przypadku opodatkowania aktywów naturalnych - dotyczy
to zarówno zdrowia, jak i inteligencji - z tego powodu, że opodatkowany
jest dochód pieniężny, pojawi się tendencja podobna do tej wynikającej
z opodatkowania dochodu, a mianowicie skłonność do zmniejszania wy­
siłków zmierzających do uzyskania dochodu pieniężnego i coraz częstsze­
go angażowania się w działalność produkcyjną mającą na celu uzyskanie
dochodu niepieniężnego lub we wszelkie przedsięwzięcia nieprodukcyjne.
Oczywiście skutkuje to obniżeniem się ogólnego standardu życia.
To jednak nie wszystkie konsekwencje socjalizmu typu socjaldemo­
kratycznego. Należy także wspomnieć o jego istotnym, choć niebezpo-
średnim wpływie na społeczno-moralną strukturę społeczeństwa, który
można dostrzec, gdy rozważy się długookresowe skutki realizowania
polityki redystrybucji. Jak można się spodziewać, również w tej kwestii
różnica między socjalizmem typu sowieckiego a socjalizmem socjalde­
mokratycznym, choć pod pewnymi względami bardzo interesująca, nie
jest różnicą zasadniczą.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 55

Wypada tutaj przypomnieć, że wpływ socjalizmu typu sowieckiego na


kształtowanie się cech osobowości był dwojaki - pociągał za sobą osłabie­
nie bodźców do rozwijania umiejętności produkcyjnych, a jednocześnie
wspierał rozwijanie talentów politycznych. Taki sam jest też ogólny skutek
wprowadzenia w życie socjalizmu socjaldemokratycznego. Ponieważ sys­
tem ten sprzyja zachowaniom nieproduktywnym oraz takim, które umy­
kają społecznej uwadze, przez co niemożliwe jest ich opodatkowanie, to
odpowiednio zmieniają się w jego przypadku charaktery członków popu­
lacji. Proces też może być powolny, jednak będzie się toczył dopóty, dopó­
ki istnieć będzie specyficzna struktura bodźców, której źródłem jest poli­
tyka redystrybucji. Ludzie będą mniej inwestować w rozwijanie i ulepszanie
swoich produktywnych umiejętności, wskutek czego będą coraz mniej
zdolni do samodzielnego zapewniania sobie dochodu z produkcji lub za­
wieranych umów. Poza tym w miarę wzrostu poziomu i poszerzania się
zakresu opodatkowania dochodu ludzie będą coraz bardziej rozwijać
w sobie takie cechy charakteru, dzięki którym upodobnią się do innych,
pozostaną przeciętni i nie będą rzucać się w oczy - przynajmniej w sytu­
acjach publicznych. Jednocześnie im bardziej osobiste dochody będą się
stawać zależne od Polityki
*, czyli od decyzji społeczeństwa w kwestii re­
dystrybucji podatków (która to decyzja, gwoli ścisłości, wynika nie
z umowy, lecz z tego, że jedna osoba narzuca swoją wolę innej, nieposłusz­
nej jej osobie!), tym więcej ludzie będą musieli zajmować się polityką, czy­
li tym więcej czasu i energii inwestować w rozwijanie szczególnych zdol­
ności, pomagających w osiąganiu osobistych korzyści kosztem innych
(a zatem przy użyciu metod niekontraktowych) lub zapobieganiu takim
aktom wyzysku.
Różnica między obydwoma odmianami socjalizmu polega (wyłącznie)
na tym, że w socjalizmie typu sowieckiego kontrola społeczeństwa nad
środkami produkcji, a stąd nad wytworzonym dzięki nim dochodem, jest
całkowita i dlatego nie ma tu już miejsca na polityczną debatę na temat
odpowiedniego poziomu upolitycznienia społeczeństwa. Sprawa ta jest
rozstrzygnięta - podobnie zresztą jak w czystym kapitalizmie, gdzie nie
ma wcale miejsca dla polityki, a wszystkie relacje mają charakter wyłącz­
nie kontraktowy. Z kolei w socjalizmie socjaldemokratycznym społeczna

4 To, że autor posługuje się tu wielką literą, może wskazywać na ironię lub
służyć podkreśleniu wszechogarniającego charakteru mechanizmów politycznych
(przyp. PN).
56 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

kontrola nad dochodem wytworzonym prywatnie jest w rzeczywistości


tylko częściowa, a zwiększenie lub wprowadzenie pełnej kontroli stanowi
jedynie nieurzeczywistnione jeszcze prawo społeczeństwa - potencjalne za­
grożenie, wiszące nad głowami prywatnych producentów. To, że ludzie żyją
w obliczu groźby wprowadzenia pełnego opodatkowania, ale ich dochody
wciąż nie są jeszcze w całości opodatkowane, wyjaśnia interesującą cechę
socjalizmu socjaldemokratycznego, jaką jest ogólna tendencja do kształto­
wania się postaw coraz bardziej upolitycznionych. To tłumaczy, dlaczego
w tym systemie upolitycznienie jest inne niż w socjalizmie typu sowieckie­
go. W tym drugim przedmiotem debaty, która wymaga bezproduktywnego
wykorzystania czasu i wysiłku, jest tylko sposób dystrybucji znajdującego
się w społecznym posiadaniu dochodu. Oczywiście tyczy się to także sys­
temu omawianego w tym rozdziale, jednak tutaj czas i wysiłek przeznacza­
ne są również na polityczne spory o to, jaka część dochodu powinna być
przekazana pod zarząd społeczny. W systemie uspołecznionych środków
produkcji, gdzie kwestia ta została rozwiązana raz na zawsze, można zaob­
serwować względnie większe wycofanie z życia publicznego, rezygnację i cy­
nizm. Z drugiej strony, w socjalizmie socjaldemokratycznym, gdzie kwestia
ta pozostaje otwarta i gdzie zarówno producenci, jak i nieproducenci mogą
cały czas żywić nadzieję na poprawę swojego położenia dzięki zmniejsze­
niu albo zwiększeniu opodatkowania, tego rodzaju ucieczka w prywatność
zdarza się rzadziej. Natomiast ludzie częściej aktywnie angażują się w poli­
tyczną agitację na rzecz albo zwiększenia społecznej kontroli nad prywatnie
wytworzonym dochodem albo przeciwko niej46.
Skoro wyjaśniono już zarówno ogólne podobieństwo, jak i szczegól­
ną różnicę między dwoma odmianami socjalizmu, to pozostaje przed­
stawić krótką analizę pewnych wywołujących zmiany sił, które wpływa­
ją na powszechny rozwój nieproduktywnych i upolitycznionych typów
osobowości. Na ich rozwój wpływ mają różnice w podejściu do dystry­
bucji dochodu. Zarówno sowiecki, jak i socjaldemokratyczny socjalizm
stają przed problemem dystrybucji dochodu kontrolowanego społecznie.
W socjalizmie typu sowieckiego kwestia ta sprowadza się do tego, jakie
pensje należy wypłacać osobom, którym przydzielono różne stanowiska
w gospodarce sterowanej. W przypadku socjalizmu redystrybucyjnego
jest to problem określenia, komu jaką część środków pochodzących z po­
datków należy przydzielić. Chociaż istnieje w zasadzie niezliczona ilość

46 Na temat zjawiska upolitycznienia por. też The Politicalization of Society, red.


K.S. Templeton Jr., Indianapolis 1977.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 57

rozwiązań, to egalitarna filozofia obydwu typów socjalizmu skutecznie


ogranicza dostępne opcje do trzech ogólnych typów47. Pierwszy z nich po­
lega na zrównaniu w mniejszym lub większym stopniu pieniężnych do­
chodów każdej osoby (oraz ewentualnie niewykorzystywanego w celach
produkcyjnych majątku prywatnego). Nauczyciele, lekarze, pracownicy
budowlani, górnicy, zarządzający fabrykami i sprzątaczki otrzymują do­
kładnie taką samą pensję, a przynajmniej różnice między ich pensjami
są znacząco zredukowane48. Nietrudno zauważyć, że takie rozwiązanie

47 Na temat podejścia ortodoksyjnego i socjaldemokratycznego socjalizmu do


kwestii równości por. S. Lukes, Socialism and Equality, [w:j The Socialist Idea, red.
L. Kołakowski, S. Hampshire, New York 1974; B. Williams, The Idea of Equality, [w:|
Philosophy, Politics, and Society, red. P. Laslett, W.G. Runciman, Oxford 1962. Kryty­
kę socjalistycznej koncepcji równości można znaleźć w: M.N. Rothbard, Egalitaryzm
jako bunt przeciw naturze, tłum. K. Węgrzecki, Warszawa 2009, s. 29-54, 312-382;
H. Schoeck, Zawiść. Źródło agresji, destrukcji i biedy, tłum. K. Nowacki, Warszawa
2012; tenże, Ist Leistung unanständig?, Osnabrück 1971; A. Flew, The Politics of Pro­
crustes, London 1980; tenże, Sociology, Equality and Education, New York 1976.
48 Podejściu temu tradycyjnie sprzyja, przynajmniej w sferze teorii, ortodoksyjny
socjalizm marksistowski - zgodnie ze słynnym dictum Marksa z jego Krytyki pro­
gramu gotajskiego: „Każdy według swych zdolności, każdemu według jego potrzeb!”
(K. Marks, Krytyka programu gotajskiego, tłum. A. Bal, Warszawa 1975, s. 28). Jed­
nakże gospodarcza rzeczywistość zmusiła kraje, w których istnieje socjalizm typu
sowieckiego do znacznych ustępstw w sferze praktyki. Ogólnie mówiąc, rzeczywiście
skupiono się na wyrównywaniu (z założenia bardzo dobrze widocznych) dochodów
pieniężnych ludzi pracujących w różnych zawodach, lecz w celu utrzymania gospo­
darki musiano wprowadzić znaczne zróżnicowanie pod względem (z założenia mniej
widocznych) nagród niepieniężnych (takich jak specjalne przywileje w sferze podró­
żowania, edukacji, warunków mieszkaniowych, zakupów i tak dalej).
P.R. Gregory i R. Stuart na podstawie przeglądu literatury stwierdzają: „(...) zarob­
ki są dystrybuowane równiej we wschodniej Europie, Jugosławii i Związku Sowiec­
kim niż w Stanach Zjednoczonych. W przypadku ZSRS, jak się zdaje, jest to zjawisko
stosunkowo nowe, ponieważ aż do 1957 roku tamtejsze zarobki były bardziej nie­
równe niż w Stanach Zjednoczonych”. Jednak w krajach z socjalizmem typu sowiec­
kiego „stosunkowo większa część zasobów (...) jest dostarczana w ramach procesów
pozarynkowych” (P.R. Gregory, R. Stuart, dz. cyt., s. 502). Podsumowując, Gregor
i Stuart piszą: „Dystrybucja dochodów jest bardziej nierówna w tych krajach kapita­
listycznych, w których państwo odgrywa stosunkowo mniejszą rolę redystrybucyjną
(...) (Stany Zjednoczone, Włochy, Kanada). Lecz nawet tam, gdzie państwo odgrywa
większą rolę redystrybucyjną (Wielka Brytania, Szwecja), dystrybucja dochodów wy-
daje się nieco bardziej nierówna niż w krajach socjalistycznych, w których istnieje
centralne planowanie (Węgry, Czechosłowacja, Bułgaria). Okazuje się, że w Związku
Sowieckim w 1966 roku istniała mniej egalitarna dystrybucja dochodu niż w krajach
wschodnioeuropejskich” (tamże, s. 504). Por. też: F. Parkin, Class Inequality and Poli­
tical Order, New York 1971, zwł. rozdz. 6.
58 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

w największym stopniu zniechęca do podejmowania pracy, ponieważ to,


czy ktoś pilnie wykonuje swoją pracę, czy też cały dzień się obija, nie ma
większego wpływu na jego płacę. Ponieważ faktem jest przykrość pracy, to
ludzie będą się coraz bardziej obijać, a przeciętny dochód
,
* który każdemu
jest gwarantowany, będzie stale się obniżać w kategoriach względnych.
Zatem ludzie żyjący w takim systemie stają się względnie bardziej wy­
cofani, rozczarowani i cyniczni, przez co mutatis mutandis poziom upo­
litycznienia zmniejsza się. Bardziej umiarkowany cel drugiego podejścia
polega na zagwarantowaniu minimalnego dochodu, który choć zazwyczaj
powiązany jest w w jakiś sposób ze średnim dochodem, to jednak jest od
niego sporo niższy49. Również tego rodzaju gwarancje osłabiają zachętę do
pracy, ponieważ ludzie będący producentami krańcowymi, których do­
chód jest niewiele wyższy od minimalnego, będą bardziej skłaniać się do
ograniczania swojego czasu pracy albo nawet jej zaprzestania, by zamiast
tego cieszyć się czasem wolnym, zadowalając się dochodem minimalnym.
W ten sposób więcej ludzi znajdzie się poniżej poziomu minimalnego albo
też więcej ludzi będzie utrzymywać bądź zdobywać te cechy, od których
posiadania zależy wypłacenie pensji minimalnej
.
** W konsekwencji prze­
ciętny dochód, z którym powiązana jest pensja minimalna, spadnie poni­
żej poziomu, który zostałby osiągnięty w przeciwnym razie. Oczywiście

* Zarówno tutaj, jak i w dalszej części tego akapitu autor, pisząc o zmianach
dochodu, odnosi się do zmian dochodu realnego (przyp. MZ).
** Autor analizuje tutaj sytuację, w której każda osoba otrzymuje gwarantowany
przez państwo dochód minimalny niezależnie od tego, czy pracuje, czy też nie - czyli
przypadek negatywnego podatku dochodowego, a nie płacy minimalnej (przyp. MZ).
49 Podejście to jest tradycyjnie najbardziej typowe dla socjalizmu socjaldemo­
kratycznego. W ostatnich latach zaczęło się cieszyć publicznym poparciem profesji
ekonomicznej, w tym M. Friedmana, który przedstawił propozycję „negatywnego
podatku dochodowego” (M. Friedman, Kapitalizm i wolność, tłum. B. Sałbut, Gliwice
2008, rozdz. 12), i filozofów, w tym J. Rawlsa, który opracował „zasadę zróżnicowa­
nia” (J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, tłum. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk,
przekł. przejrzał i uzup. S. Szymański, Warszawa 2009, s.107, 126 i n., 139). Obydwaj
autorzy spotkali się z dużym zainteresowaniem ze strony intelektualistów partii so­
cjaldemokratycznych. Generalnie jedynej „winy” Friedmana dopatrywano się w tym,
że nie chciał on, by dochód minimalny ustalano na dostatecznie wysokim poziomie,
jednak z drugiej strony nie wskazał żadnego zasadniczego kryterium służącego usta­
leniu odpowiedniej wysokości dochodu minimalnego. Z kolei Rawlsa, który chciał
przymusić „najlepiej sytuowanych”, ilekroć się wzbogacą, do podzielenia się swoim
majątkiem z „najgorzej sytuowanymi”, oskarża się czasem o to, że zbyt daleko po­
suwa się ze swoim egalitaryzmem. Por. G. Schwan, Sozialismus in der Demokratie?
Theorie einer konsequent sozialdemokratischen Politik, Stuttgart 1982, rozdz. 3.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 59

jednak bodźce do pracy są w mniejszym stopniu osłabione w ramach dru­


giego aniżeli pierwszego rozwiązania. Niemniej jednak drugie podejście
pociąga za sobą względnie wyższy poziom aktywnego upolitycznienia
(i mniejsze wycofanie wynikające z pogodzenia się z istniejącą sytuacją),
ponieważ inaczej niż w przypadku dochodu przeciętnego, którego poziom
można obiektywnie ustalić, wysokość dochodu minimalnego jest całko­
wicie subiektywna i arbitralna. Istnieje zatem bardzo duże prawdopodo­
bieństwo, że kwestia ta będzie stałym problemem politycznym.
Niewątpliwie najwyższy poziom aktywnego upolitycznienia towa­
rzyszy trzeciemu podejściu do dystrybucji. Jego celem, zyskującym co­
raz większe znaczenie w systemach socjaldemokratycznych, jest zapew­
nienie równości szans50. Koncepcja ta polega na doprowadzeniu dzięki
redystrybucji do sytuacji, w której każdy będzie miał taką samą szansę
na osiągnięcie każdej możliwej (pod względem dochodu) sytuacji życio­
wej - podobnie jak w loterii, w której każdy kupon daje taką samą szan­
sę na wygraną - i dodatkowo na stworzeniu mechanizmu korygującego
przypadki „niezasłużonego pecha” (czymkolwiek miałoby to być), które
mogą się pojawić podczas toczącej się gry przypadku. Koncepcja ta rozu­
miana dosłownie jest oczywiście absurdem: niemożliwe jest zrównanie
szans mieszkańców Alp z szansami tych, którzy żyją nad morzem. Poza
tym oczywiste powinno być to, że koncepcja mechanizmu korygującego
jest po prostu nie do pogodzenia z ideą loterii. Jednak to właśnie wysoka
ogólnikowość i pomieszanie pojęć stanowią o popularności i uroku tej
koncepcji. Pytania o to, czym są szanse, kiedy są one różne, a kiedy takie
same, kiedy są gorsze, a kiedy lepsze, jakiego rodzaju i jak dużej rekom­
pensaty potrzeba, by zrównać szanse wtedy, gdy niemożliwe jest fizyczne
wyrównanie sytuacji (jak w przypadku mieszkańców Alp i okolic nadmor­
skich), czym jest niezasłużony pech, a czym jego zrekompensowanie, do­
tyczą bez wyjątku problemów całkowicie subiektywnych. Odpowiedzi na
te pytania zależą od subiektywnych, zmieniających się ocen, dlatego też
faktyczne zastosowanie koncepcji równości szans skutkować musi niczym
nieograniczonym zalewem wszelkiego rodzaju żądań dystrybucyjnych,

50 Reprezentatywny przykład socjaldemokratycznie zorientowanego badania na


temat równości szans, zwłaszcza w sferze edukacji, stanowi praca: C. Jencks i in.,
Inequality: A Reassessment of the Effect of Family and Schooling in America, London
1973. Rosnące znaczenie koncepcji wyrównywania szans wyjaśnia również wysyp
badań socjologicznych na temat „jakości życia” i „wskaźników społecznych” od koń­
ca lat 60. XX wieku. Por. np. The Quality of Life: Comparative Studies, red. A. Szalai,
F. Andrews, London 1980.
60 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

które może zgłaszać każdy na podstawie wszelkich możliwych racji. Wy­


nika to stąd, że koncepcję wyrównywania szans można pogodzić z żą­
daniami wprowadzenia różnic pod względem dochodów pieniężnych lub
prywatnego majątku. A i B mogą mieć równe dochody i być równie boga­
ci, jednak z tego powodu, że A jest czarnym lub kobietą, ma wadę wzroku,
mieszka w Teksasie, ma dziesięcioro dzieci, nie ma męża albo ma ponad
sześćdziesiąt pięć lat, czego nie można powiedzieć o B, to może on twier­
dzić, iż jego szanse na to, że osiągnie w życiu wszystko to, co możliwe, są
inne, a właściwie mniejsze niż w przypadku B. Z tego powodu powinno
mu się jakoś to zrekompensować. W konsekwencji trzeba zróżnicować do­
tychczas równe dochody pieniężne A i B. Z kolei B mógłby oczywiście
argumentować dokładnie w ten sam sposób, odwracając jedynie zasugero­
waną ocenę szans. Konsekwencją tego będzie niespotykany poziom upo­
litycznienia. Wszystko zdaje się teraz być jasne. Zarówno producenci, jak
i nieproducenci - ci pierwsi, by się bronić, ci drudzy, by atakować - będą
przeznaczać coraz więcej czasu na przedstawianie, obalanie i przeciwsta­
wianie się dystrybucyjnym żądaniom. Oczywiście tego rodzaju działania
nie tylko są nieproduktywne, jak czas wolny, ale również oznaczają, czego
nie można powiedzieć o czynnościach podejmowanych w czasie wolnym,
zakłócanie procesu tworzenia nowego majątku oraz zakłócanie radości
z tego, co zostało już wytworzone.
Jednak promowanie idei wyrównywania szans nie tylko stymulu­
je wzrost upolitycznienia (powyżej poziomu właściwego dla socjalizmu
w ogóle). Jedną z najbardziej interesujących cech nowego socjaldemo­
kratycznego socjalizmu w porównaniu z jego tradycyjną, marksistowską
postacią jest pojawienie się nowej, a zarazem odmiennej, formy upoli­
tycznienia. Każde rozwiązanie dystrybucyjne ma swoich zwolenników
i agitatorów. Zazwyczaj, choć nie zawsze, są to ci, którzy mają czerpać
z tego rozwiązania najwięcej korzyści. Zatem w systemie wyrównywania
dochodów i majątku, a także w systemie, w którym gwarantowany jest
dochód minimalny, zwolennikami upolitycznienia życia społecznego są
głównie biedni. Ponieważ zazwyczaj posiadają oni względnie mniejsze
zdolności intelektualne, a zwłaszcza werbalne, to polityce zaczyna brako­
wać, delikatnie mówiąc, intelektualnego wyrafinowania. Mówiąc bardziej
dosadnie, politykę zaczyna charakteryzować jawna tępota, głupota i sia­
nie grozy, nawet w opinii wielu biednych. Z drugiej strony, wprowadzenie
w życie koncepcji wyrównywania szans oznacza nie tylko dopuszczenie
różnic pod względem dochodów pieniężnych i majątku, lecz także przy­
zwolenie na to, by te różnice były wyraźne, o ile tylko można to uzasadnić
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 61

potrzebą rekompensowania nierówności w strukturze szans. W takim


procesie politycznym mogą brać udział również bogaci. Ponieważ zazwy­
czaj dysponują oni lepszymi zdolnościami werbalnymi, a przedstawienie
argumentów przemawiających za tym, że ktoś ma lepsze albo gorsze szan­
se, wymaga zasadniczo zdolności retorycznych i siły perswazji, można
stwierdzić, iż gra ta jest wręcz dla nich stworzona. W takiej sytuacji to
bogaci będą stawać się dominującą siłą, podtrzymującą proces upolitycz­
nienia. Coraz częściej to właśnie oni będą docierać na szczyt hierarchii
partii socjalistycznej, w związku z czym kształt i retoryka programu so­
cjalistycznego będą się zmieniać, nabierając coraz bardziej intelektualne­
go charakteru i nadając przekazowi tej partii powabu, który przyciągnie
nową grupę zwolenników.
W tym miejscu chciałbym przedstawić kilka uwag i obserwacji, któ­
re pomogą zilustrować ważność naszych rozważań teoretycznych. Oczy­
wiście nie mają one żadnego wpływu na ważność przedstawionych tutaj
konkluzji, która zależy wyłącznie od prawdziwości przesłanek i popraw­
ności dedukcji. Niestety nie istnieją żadne bliskie modelowym quasi-do-
świadczalne przypadki pozwalające na porównanie funkcjonowania so­
cjaldemokratycznego socjalizmu z kapitalizmem, podobne do przykładu
Niemiec wschodnich i zachodnich, który omówiłem przy okazji analizy
socjalizmu typu sowieckiego. Zilustrowanie omawianych w tym rozdziale
argumentów wymagałoby porównania wyraźnie różnych społeczeństw,
dla których ceteris z pewnością nie jest paribus, przez co niemożliwe jest
zgrabne powiązanie pewnych przyczyn z określonymi skutkami. Często
bywało tak, że eksperymenty z socjalizmem socjaldemokratycznym po
prostu nie trwały wystarczająco długo albo były przerywane przez roz­
wiązania, których z pewnością nie można by uznać za socjaldemokratycz­
ne. Bywało też tak, że od samego początku eksperymenty te łączono na
skutek politycznych kompromisów z innymi rozwiązaniami, które nieraz
stały w opozycji do programu socjaldemokratycznego, przez co w rzeczy­
wistości różne skutki i przyczyny do tego stopnia się ze sobą przeplatały,
że niemożliwe byłoby wykorzystanie tych przypadków do przedstawienia
dowodu dokładnie obrazującego którąś z przytoczonych tez na pewnym
poziomie ścisłości. W takiej sytuacji wydzielenie przyczyn i skutków jest
zadaniem wymagającym analizy czysto teoretycznej, której brakuje tej
szczególnej siły przekonywania, cechującej dowód doświadczalny.
Niemniej jednak pewne dowody istnieją, choć można je uznać za dowo­
dy bardziej wątpliwej jakości. Po pierwsze, na poziomie bardzo ogólnych
obserwacji główną tezę na temat względnego zubożenia powodowanego
62 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

przez redystrybucyjny socjalizm zobrazować można faktem, że standard


życia w Stanach Zjednoczonych jest względnie wyższy i na przestrzeni
czasu jego poprawa następowała szybciej niż w Europie Zachodniej, czy
mówiąc dokładniej, w krajach Wspólnoty Europejskiej (WE). Oba obszary
są mniej więcej podobne pod względem rozmiaru populacji, zróżnicowa­
nia etnicznego i kulturowego, tradycji i dziedzictwa, a także wrodzonych
zdolności, jednak Stany Zjednoczone są względnie bardziej kapitalistycz­
ne, a Europa bardziej socjalistyczna. Właściwie każdy neutralny obserwa­
tor powinien to zauważyć. Wskazują na to również globalne wskaźniki,
jak wydatki państwa ujmowane jako odsetek PNB, które w Stanach Zjed­
noczonych wynoszą około 35 procent, w Europie Zachodniej zaś około
50 procent albo więcej. Do tego obrazu pasuje również fakt, że kraje eu­
ropejskie (a zwłaszcza Wielka Brytania) wykazywały bardziej imponujące
tempo wzrostu gospodarczego w XIX wieku, to jest w okresie opisywa­
nym przez historyków jako czas klasycznego liberalizmu, niż w XX wie­
ku, który określany jest czasem socjalizmu i etatyzmu. Ważność naszej
teorii obrazuje również fakt, że Europę Zachodnią coraz częściej pod
względem wskaźników wzrostu gospodarczego prześcigają niektóre kraje
regionu Pacyfiku, takie jak Japonia, Hong Kong, Singapur i Malezja. Kra­
je te, obierając stosunkowo bardziej kapitalistyczny kierunek, osiągnęły
w tym samym czasie znacznie wyższy poziom życia od krajów skłaniają­
cych się do socjalizmu, takich jak Indie, które swój rozwój rozpoczynały
mniej więcej w tym samym czasie i początkowo miały prawie identyczną
sytuację gospodarczą.
Dokładniejsze obserwacje można poczynić w związku z doświad­
czeniami Portugalii, gdzie w 1974 roku autokratyczny, konserwatyw-
no-socjalistyczny reżim (o tej odmianie socjalizmu będzie traktować
następny rozdział) Salazara, za którego czasów kraj ten był jednym
z najbiedniejszych w Europie, został zastąpiony w wyniku przewrotu
przez system redystrybucyjnego socjalizmu (w ramach którego doko­
nano również nacjonalizacji niektórych sektorów gospodarki) i gdzie
od tego czasu poziom życia obniżył się jeszcze bardziej, a kraj dosłow­
nie przemienił się w region trzeciego świata
.
* Jest także socjalistyczny

* Należy tutaj dodać, że Antonio Salazar ze względu na zły stan zdrowia przestał
sprawować władzę w Portugalii już w 1968 roku, a w 1970 roku zmarł. Niemniej
jednak jego następca, Marcelo Caetano, który został obalony w 1974 roku w wyniku
wspomnianej rewolucji goździków, zasadniczo kontynuował kurs obrany przez Sala­
zara (przyp. MZ).
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 63

eksperyment Francji Mitteranda, który przyniósł natychmiastowe po­


gorszenie się sytuacji gospodarczej - czego najbardziej zauważalnymi
objawami były drastyczny wzrost bezrobocia i wielokrotna dewaluacja
waluty - i to tak dramatyczne, że po niecałych dwóch latach znaczny
spadek poparcia opinii publicznej dla rządu wymusił radykalną zmianę
polityki. Zmiana ta była wręcz komiczna, ponieważ polegała na tym,
iż rząd zaczął w całości odrzucać to, co jeszcze kilka tygodni wcześniej
popierał z całą mocą.
Jednak najbardziej pouczający przypadek ponownie stanowią Niem­
cy - jednak tym razem Niemcy zachodnie51. W latach 1949-1966 wła­
dzę sprawował tam liberalno-konserwatywny rząd, który wykazywał
niezwykłe przywiązanie do zasad gospodarki rynkowej, chociaż od
samego początku w jego programie można było znaleźć sporo elemen­
tów konserwatywno-socjalistycznych, które w miarę upływu czasu zy­
skiwały na znaczeniu. W każdym razie spośród wszystkich głównych
krajów europejskich Niemcy zachodnie były w tym okresie - ujmując to
w kategoriach względnych - zdecydowanie najbardziej kapitalistyczne.
W efekcie Niemcy stały się najlepiej prosperującym europejskim spo­
łeczeństwem, mogącym się pochwalić wskaźnikami wzrostu znacznie
wyższymi od wszystkich swoich sąsiadów. Aż do 1961 roku miliony
wschodnioniemieckich uchodźców, a następnie miliony zagranicznych
pracowników z krajów południowoeuropejskich włączały się do rozra­
stającej się zachodnioniemieckiej gospodarki, w której bezrobocie i in­
flacja były właściwie nieznane. Następnie po krótkim okresie przejścio­
wym rządy w latach 1969-1982 (czyli przez prawie taki sam okres) objął
gabinet socjalistyczno-liberalny, kierujący się ideami socjaldemokratycz­
nymi. Znacząco podniósł on podatki i składki na ubezpieczenie spo­
łeczne, zwiększył liczbę pracowników w sektorze publicznym, przekazał
dodatkowe fundusze z podatków na istniejące programy socjalne oraz
stworzenie nowych. Zwiększył znacząco wydatki na wszelkiego rodza­
ju „dobra publiczne”, rzekomo wyrównując szanse i podnosząc ogólną
„jakość życia”. Stosując keynesistowską politykę deficytu budżetowego
i nieoczekiwanej inflacji, niemiecki rząd mógł opóźnić o kilka lat skutki
wprowadzenia finansowanych przez mocno opodatkowanych producen­
tów, społecznie gwarantowanych minimalnych zabezpieczeń dla nie-
producentów (mottem polityki gospodarczej byłego kanclerza Niemiec

51 Na ten temat por. takze R. Merklein, Griff in die eigene Tasche, Hamburg 1980;
tenze, Die Deutschen werden ärmer, Hamburg 1982.
64 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

zachodnich, Helmuta Schmidta, było: „lepsza pięcioprocentowa infla­


cja od pięcioprocentowego bezrobocia”). Jednak nieco później skutki te
okazały się jeszcze bardziej drastyczne, ponieważ nieoczekiwana inflacja
i ekspansja kredytowa przyczyniły się do wystąpienia, a następnie wy­
dłużenia w czasie zjawiska nadmiernych, a właściwie chybionych inwe­
stycji, które jest typowe dla boomu. W rezultacie nie tylko inflacja wy­
raźnie przekroczyła poziom 5 procent, ale również bezrobocie zaczęło
trwale rosnąć, by osiągnąć w końcu 10 procent. Wzrost PNB był coraz
wolniejszy, aż nastąpił jego faktyczny spadek w kategoriach bezwzględ­
nych w ostatnich latach omawianego okresu. Niemiecka gospodarka
wówczas się nie rozwijała. Zamiast tego zmniejszyła się bezwzględna
liczba osób zatrudnionych, a na zagranicznych pracowników wywiera­
no coraz większą presję, by wyjechali. Równocześnie zwiększono ba­
riery imigracyjne do nieznanych wcześniej rozmiarów, a zarazem stale
rosło znaczenie szarej strefy.
Zjawiska te to jedynie bardziej widoczne konsekwencje ekonomiczne
w wąskim rozumieniu tego terminu. Pojawiły się też jednak konsekwen­
cje innego typu, o bardziej długotrwałym charakterze. Za sprawą no­
wego rządu socjalistyczno-liberalnego koncepcja wyrównywania szans
stała się główną kwestią ideologiczną. Jak można było przewidzieć na
podstawie teorii, do nieznanego wcześniej poziomu upolitycznienia do­
prowadziło zwłaszcza oficjalne rozpowszechnianie idei mehr Demokratie
wagen („zaryzykuj więcej demokracji”) - początkowo jednego z najpo­
pularniejszych sloganów nowej ery (Willy’ego Brandta). W imię wyrów­
nywania szans podnoszono żądania wszelkiego rodzaju i nie istniała
właściwie żadna sfera życia - od dzieciństwa aż po starość, od czasu
wolnego po warunki pracy - której nie badano by dogłębnie pod kątem
potencjalnie istotnych różnic szans. Nie jest zaskoczeniem, że zarów­
no szanse, jak i różnice znajdowano bez przerwy52, w związku z czym
domena polityki rozszerzała się niemal z dnia na dzień. Coraz częściej
można było usłyszeć hasło: „nie istnieje taka kwestia, która nie miałaby
charakteru politycznego”. Aby trzymać rękę na pulsie, również partie
rządzące musiały dokonywać zmian u siebie. O nowy wizerunek musieli
zadbać zwłaszcza socjaldemokraci, będący tradycyjnie partią pracowni­
ków fizycznych. W miarę jak koncepcja wyrównywania szans zdobywa­
ła coraz większą popularność, w coraz większym stopniu stawali się oni,

52 Jako reprezentatywny przykład por. Lebensbedirtgungen in der Bundesrepublik,


red. W. Zapf, Frankfurt am Mein 1978.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego 65

co można było przewidzieć, partią (werbalnej) inteligencji, nauczycieli


i przedstawicieli nauk społecznych. Za rzecz najważniejszą owa „nowa”
partia - jakby chciała dowieść, że proces upolityczniania podtrzymywać
będą głównie ci, którzy mogą liczyć na korzyści z programów redystry­
bucji, a zdefiniowanie szans ma charakter arbitralny i zależy od zdol­
ności retorycznych - uznała skierowanie całej swojej politycznej energii
na problem równości szans przede wszystkim w edukacji. Partia ta zaj­
mowała się w szczególności „wyrównywaniem” szans w sferze szkolnic­
twa średniego i wyższego, nie tylko oferując możliwość nieodpłatnego
zdobycia wykształcenia, ale dosłownie płacąc dużym grupom uczniów
za skorzystanie z niej. Spowodowało to nie tylko wzrost zapotrzebo­
wania na pedagogów, nauczycieli i przedstawicieli nauk społecznych,
których wypłaty musiały oczywiście pochodzić z podatków, lecz także
oznaczało, że za dotowanie bardziej inteligentnych musieli zapłacić ci
mniej inteligentni, którzy w konsekwencji doświadczyli odpowiedniego
spadku dochodów. A ponieważ więcej osób inteligentnych wywodzi się
z klasy średniej i wyższej niż z klasy niższej, okazało się, że to biedni
musieli łożyć na dotacje dla bogatych- co było o tyle ironiczne, że partia
socjalistyczna twierdziła, iż wyrównywanie szans w sferze wykształce­
nia oznaczać będzie przesunięcie dochodów od bogatych do biednych53.
W konsekwencji tego procesu upolitycznienia, napędzanego przez ro­
snącą liczbę pedagogów opłacanych z podatków i wywierających wpływ
na rosnącą liczbę uczniów i studentów, zmieniła się (jak można było
przewidzieć) mentalność ludzi. Coraz częściej za zupełnie normalne
uważano zaspokajanie wszelkiego rodzaju żądań za pomocą środków
politycznych, a także roszczenie sobie wszelkiego rodzaju domniema­
nych praw, które by uderzały w rzekomo lepiej sytuowanych ludzi oraz
ich własność. Dla całego pokolenia ludzi wychowanych w tym okresie
coraz mniej naturalne stawało się myślenie o poprawie własnego losu
przez podejmowanie produktywnych wysiłków lub zawierane umowy.
Gdy zatem nastąpił kryzys gospodarczy, do którego polityka redystry­
bucji musiała w końcu doprowadzić, ludzie byli przygotowani słabiej niż
kiedykolwiek wcześniej na to, by go przezwyciężyć, ponieważ ówczesna
polityka doprowadziła do stopniowego zaniku tych umiejętności i zdol­
ności, które były w czasie kryzysu najbardziej potrzebne. Co ciekawe,
kiedy w 1982 roku, głównie z powodu niewątpliwie mizernych osiągnięć

53 Na ten temat por. A. Alchian, The Economic and Social Impact of Free Tuition,
|w:| tenże, Economic Forces at Work, Indianapolis 1977.
66 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

gospodarczych, socjalistyczno-liberalny rząd został odsunięty od wła­


dzy, ludzie nadal powszechnie uważali, że kryzysowi należy zaradzić nie
przez wyeliminowanie przyczyn, a więc ograniczenie minimalnych gwa­
rancji dla nieproducentów i niekontrahentów, lecz przez wprowadzenie
innego rodzaju redystrybucji, a mianowicie przez przymusowe zrówna­
nie dostępnego czasu pracy dla zatrudnionych i bezrobotnych. Działa­
jąc w duchu tej idei, nowy, konserwatywno-liberalny rząd nie uczynił
właściwie niczego poza spowolnieniem tempa wzrostu opodatkowania.
Rozdział 5
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu

Przedmiotem dwóch poprzednich rozdziałów były te formy socjaliz­


mu, które są najbardziej znane i najbardziej powszechne. Ich źródła ide­
ologiczne są w zasadzie takie same. Jedną z tych form był socjalizm typu
sowieckiego, który w największym stopniu reprezentowany jest przez
kraje komunistyczne bloku wschodniego, drugą zaś socjalizm socjalde­
mokratyczny, którego najbardziej typowymi reprezentantami są socjali­
styczne i socjaldemokratyczne partie Zachodu oraz w mniejszym stopniu
„liberałowie” ze Stanów Zjednoczonych. Przeanalizowałem reguły wła­
sności leżące u podstaw ich programów politycznych oraz stwierdziłem,
że reguły własności charakterystyczne dla socjalizmu typu sowieckiego
lub socjaldemokratycznego mogą zostać zastosowane w różnym stop­
niu: możliwe jest bowiem uspołecznienie wszystkich albo tylko niektó­
rych środków produkcji, możliwe jest też opodatkowanie i redystrybucja
prawie całego dochodu i właściwie każdego jego rodzaju albo jedynie
niewielkiej części zaledwie kilku form dochodu. Jednak rozważania teo­
retyczne oraz - w sposób mniej rygorystyczny - przykłady empiryczne
pokazują, że jeśli zasady te będą w ogóle stosowane i nie zostanie raz
na zawsze odrzucona koncepcja praw posiadania przynależnych niepro-
ducentom (nieużytkownikom) i niekontrahentom, skutkiem tego będzie
względne zubożenie.
Ten rozdział pokaże, że prawda ta tyczy się też konserwatyzmu, któ­
ry również stanowi odmianę socjalizmu. Także konserwatyzm powoduje
zubożenie, tym większe, im bardziej stanowczo realizowany jest jego pro­
gram. Zanim jednak przeprowadzimy systematyczną i szczegółową ana­
lizę ekonomiczną konkretnych procesów w systemie konserwatywnym,
które powodują zubożenie, przyjrzymy się nieco historii, by lepiej zrozu­
mieć, dlaczego konserwatyzm w rzeczywistości jest odmianą socjalizmu
68 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

oraz jakie są jego związki z dwoma egalitarnymi formami socjalizmu, któ­


re omówiłem wcześniej.
Ujmując rzecz z grubsza, do XVIII wieku panował w Europie i na ca­
łym świecie społeczny system „feudalizmu” albo „absolutyzmu”, który
w rzeczywistości stanowił odmianę feudalizmu, tyle że na większą ska­
lę54. Opisując problem w kategoriach abstrakcyjnych, porządek społeczny
feudalizmu cechował się obecnością lokalnych suzerenów, którzy rościli
sobie prawo do posiadania pewnego terytorium, włącznie ze wszystkimi
znajdującymi się na nim zasobami i dobrami (a całkiem często również
z żyjącymi tam ludźmi), choć nie dokonali uprzednio ich pierwotnego
zawłaszczenia na drodze użytkowania lub pracy, ani nie posiadali do nich
praw wynikających z umowy. Wręcz przeciwnie, terytorium, czy raczej
różne jego części, oraz znajdujące się na nim dobra były wcześniej czyn­
nie zajmowane, używane i wytwarzane przez innych ludzi („naturalnych
właścicieli”). Roszczenia panów feudalnych do własności były zatem bez­
podstawne. Z tego powodu odwołująca się do tych rzekomych praw po­
siadania i ustalana jednostronnie przez suzerena praktyka wynajmowania
ziemi i innych czynników produkcji naturalnym właścicielom w zamian
za dobra i usługi musiała zostać wprowadzona w życie wbrew ich woli,
przy użyciu brutalnej siły i zbrojnej przemocy, z pomocą szlacheckiej kla­
sy wojskowych, nagradzanych przez suzerena za swe usługi dopuszcze­
niem do udziału w wyzysku i podziale dochodów. Dla zwykłego czło­
wieka podlegającego temu porządkowi życie oznaczało tyranię, wyzysk,
gospodarczą stagnację, biedę, głód i beznadzieję55.
Jak można się spodziewać, systemowi temu stawiano opór. Jednak co
dość interesujące (z dzisiejszej perspektywy), to nie chłopi byli najbar­
dziej pokrzywdzeni przez ówczesny porządek, lecz kupcy i handlarze,
którzy stali się głównymi przeciwnikami systemu feudalnego. Przez to,
że kupowali towary po niższej cenie w jednym miejscu, a następnie prze­
mieszczali się w inne, by je sprzedać po cenie wyższej, nie byli aż tak
bardzo podporządkowani żadnemu feudałowi. Kupcy i handlarze byli
w gruncie rzeczy klasą „światowców”, cały czas przekraczających grani­
ce różnych terytoriów feudalnych. Chcąc mieć możliwość prowadzenia

54 Na ten temat por. zwłaszcza znakomity esej M.N. Rothbarda: Lewica i Prawica.
Perspektywy wolności, [w:] tenże, Egalitaryzm jako bunt przeciw naturze, s. 55-94.
55 Na temat struktury społecznej feudalizmu por. M. Bloch, Społeczeństwo feu­
dalne, tłum. E. Bąkowska, Warszawa 2002; P. Anderson, Passages from Antiquity to
Feudalism, London 1974; The Transition from Feudalism to Capitalism, red. R. Hilton,
London 1978.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 69

interesów, domagali się oni stabilnego, międzynarodowego systemu


prawnego - systemu reguł ważnych niezależnie od czasu i miejsca oraz
definiujących własność i kontrakt, co ułatwiłoby rozwój instytucji kre­
dytu, bankowości i ubezpieczenia, niezbędnych do prowadzenia wy­
miany handlowej na wielką skalę. W konsekwencji pojawiły się tarcia
pomiędzy kupcami a panami feudalnymi, reprezentującymi różne arbi­
tralne, lokalne systemy prawne. Ci pierwsi stali się wyrzutkami feudali-
zmu. Byli ciągle straszeni i nękani przez szlachecką klasę wojskowych,
próbującą narzucić im kontrolę56.
Aby uniknąć tej groźby, kupcy zmuszeni byli zorganizować się i wspo­
móc tworzenie małych obwarowanych miejsc, gdzie mogliby handlować
z dala od centrów władzy feudalnej. Z powodu częściowej eksteryto-
rialności i przynajmniej częściowej wolności miejsca te wkrótce zaczęły
przyciągać coraz większą liczbę chłopów uciekających przed feudalnym
wyzyskiem i gospodarczą nędzą. W konsekwencji rozrosły się one do roz­
miarów małych miast, co sprzyjało rozwojowi rzemiosła i różnych pro­
duktywnych przedsięwzięć, które nie mogłyby powstać w atmosferze wy­
zysku i niestabilności prawa, charakterystycznej dla porządku feudalnego
z racji samej jego istoty. Proces ten był bardziej wyraźny tam, gdzie wła­
dza feudalna była względnie słaba lub rozproszona pomiędzy wieloma,
mniejszymi i rywalizującymi ze sobą feudałami. To właśnie w miastach
północnej Italii, Ligi Hanzeatyckiej i Flandrii duch kapitalizmu rozwijał
się najszybciej, a handel i produkcja osiągnęły najwyższy poziom57.

56 Por. H. Pirenne, Medieval Cities: Their Origins and the Revival of Trade, Prince­
ton 1974, rozdz. 5, zwł. s. 126 i n.
57 Warto podkreślić, że wbrew temu, czego nauczają różni nacjonalistyczni histo­
rycy, ożywienie handlu i przemysłu wynikało ze słabości państw centralnych, czego
źródłem był zasadniczo anarchistyczny charakter systemu feudalnego. Podkreśla to
J. Baechlcr w: tenże, The Origins of Capitalism, New York 1976, zwł. rozdz. 7. Pisze on:
„ciągły rozwój rynku, zarówno pod względem wielkości, jak i intensywności, był skut­
kiem braku politycznego porządku w całej zachodniej Europie” (s. 73). „Rozwój kapi­
talizmu zawdzięcza swe początki i raison d’etre politycznej anarchii. (...) Kolektywizm
i państwowe zarządzanie odniosły sukces tylko w podręcznikach szkolnych” (zwróćmy
na przykład uwagę na nieustannie przychylne oceny, jakie się w nich formułuje na te­
mat kolbertyzmu) (s. 77). „Każda władza zmierza do absolutyzmu. Jeśli nie jest absolut­
na, to tylko dlatego, że pojawiły się pewnego rodzaju ograniczenia. (...) Ci, którzy znaj­
dowali się u władzy, nieustannie próbowali te ograniczenia likwidować. Nigdy im się to
nie udało, a to z powodu, który jak mi się zdaje, wynikał z charakteru systemu między­
narodowego. Ograniczenie władzy pod względem możliwości podejmowania działań
na zewnątrz i nieustanne zagrożenie obcym atakiem (co stanowiło dwie cechy syste­
mu wielobiegunowego) oznaczały, że władza była ograniczona również wewnętrznie
70 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Jednak to częściowe wyzwolenie z ograniczeń i stagnacji feudalizmu


było jedynie tymczasowe, a skończyło się za sprawą procesów reakcyjnych.
Wynikały one po części z wewnętrznych słabości nowej klasy kupieckiej.
W umysłach ludzi nadal w zbyt dużym stopniu zakorzeniony był feudal­
ny styl myślenia w kategoriach posiadanego statusu, podporządkowania
i władzy oraz porządku narzucanego ludziom pod przymusem. W związ­
ku z tym w powstających centrach handlu szybko ustalono nowy zbiór
niekontraktowych regulacji i ograniczeń - tym razem „burżuazyjnych”.
Powstawały cechy ograniczające wolną konkurencję oraz pojawiła się
nowa kupiecka oligarchia58. Na te reakcyjne procesy istotny wpływ miał
też pewien inny fakt. Usiłując uwolnić się od wyzysku różnych feudałów,
kupcy musieli szukać naturalnych sojuszników. Co dość zrozumiałe, zna­
leźli ich pośród tych członków klasy feudałów, którzy byli stosunkowo
silniejsi od szlachty, jednak centra ich władzy były znacznie oddalone od
miast handlowych poszukujących pomocy. Dzięki porozumieniu się z kla­
są kupców chcieli oni rozciągnąć swą władzę poza jej ówczesny zasięg
kosztem innych, słabszych panów59. Aby osiągnąć ten cel, w pierwszej ko­
lejności zwolnili rozwijające się centra miejskie z pewnych „normalnych”
obowiązków, jakie mieli poddani w systemie feudalnym, dzięki czemu
stały się one miejscami częściowej wolności, oferującymi ochronę przed
sąsiednimi rządami feudalnymi. Lecz gdy tylko koalicji udało się wspólnie
osłabić lokalnych panów, a „zewnętrzny” feudalny sojusznik miast ku­
pieckich zyskał dzięki temu realną władzę poza tradycyjnie opanowanym
przez siebie terytorium, posunął się dalej i ustanowił się feudalnym super­
mocarstwem, czyli monarchią, której król narzucał swoje własne opar­
te na wyzysku reguły w miejsce tych już istniejących w ramach systemu

i musiała polegać na autonomicznych centrach podejmowania decyzji, którymi mogła


posługiwać się tylko w skromnym zakresie” (s. 78).
Na temat wpływu czynników ekologicznych i tych związanych z rozrodczością na
powstanie kapitalizmu por. M. Harris, Cannibals and Kings, New York 1978, rozdz. 14.
58 Por. na ten temat raczej entuzjastyczne omówienie: H. Pirenne, dz. cyt., s. 208 i n.
59 Na temat tej koalicji por. tamże, s. 179-180: „W wyraźnym interesie monarchii
było udzielenie poparcia przeciwnikom systemu późnego feudalizmu (high feudalism).
Oczywiście pomoc pojawiała się wtedy, gdy tylko nie pociągała za sobą zobowiązań
wobec przedstawicieli klas średnich, którzy powstając przeciw swoim panom, walczy­
li w rzeczywistości w interesie prerogatyw królewskich. Uznanie króla przez strony
konfliktu za rozjemcę w ich sporze oznaczało uznanie jego suwerenności (...). Władze
królewskie nie mogły nie skorzystać z tej sposobności i w każdej sytuacji okazywały
swoją dobrą wolę wspólnotom, które w sposób niezamierzony działały z tak wielkim
dla nich pożytkiem”. Por. tamże, s. 227 i n.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 71

feudalnego. W ten sposób narodził się absolutyzm, a z tego powodu, że


była to w rzeczywistości odmiana feudalizmu, tyle że na większą skalę,
w konsekwencji nastąpił ponownie upadek gospodarczy, miasta rozpadły
się, a powróciła stagnacja i bieda60.
Aż do końca XVII i początków XVIII wieku feudalizm nie był bar­
dzo zagrożony. Wtedy jednak zagrożenie stało się o wiele poważniejsze,
ponieważ próby zabezpieczenia sfer względnej wolności umożliwiającej
prowadzenie interesów nie były już podejmowane wyłącznie przez lu­
dzi praktycznych - kupców. Kwestia ta stawała się w coraz większym
stopniu przedmiotem ideologicznej batalii przeciwko feudalizmowi. In­
telektualne refleksje na temat przyczyn doświadczanego rozwoju i upad­
ku handlu i przemysłu oraz wzmożone badania nad prawem rzymskim
i - co istotniejsze - prawem naturalnym, odkrytymi na nowo podczas
zmagań prowadzonych przez kupców w celu rozwinięcia międzynarodo­
wego prawa kupieckiego i przedstawienia dlań uzasadnienia w obliczu
istnienia przeciwstawnych przepisów prawa feudalnego, doprowadzi­
ły do wyraźniejszego zrozumienia pojęcia wolności, również w sensie
warunku wstępnego rozwoju gospodarczego61. Gdy idee te, zwieńczone
takimi pracami jak Dwa traktaty o rządzie J. Locke’a z 1688 roku i Bo­
gactwo narodów A. Smitha z 1776 roku, rozprzestrzeniły się i zadomo­
wiły w umysłach stale poszerzającego się kręgu ludzi, stary porządek
utracił swą legitymację. Dawny sposób myślenia w kategoriach więzi
feudalnych stopniowo ustępował pola koncepcji społeczeństwa kontrak­
towego. W końcu ta zmiana poglądów znalazła swój zewnętrzny wy­
raz w takich wydarzeniach jak rewolucja chwalebna, do której doszło
w Anglii w 1688 roku, rewolucja amerykańska z 1776 roku oraz rewolu­
cja francuska z 1789 roku. Po tych wydarzeniach nic nie było już takie
samo. Stanowiły one ostateczny dowód na to, że możliwe jest obalenie
starego porządku, i dały iskrę nowej nadziei na dalszy postęp na drodze
do wolności i rozwoju gospodarczego.
Liberalizm, bo tak zaczęto nazywać ruch ideologiczny, który dopro­
wadził do zdarzeń, które zatrzęsły ziemią, stał się dzięki tym rewolucjom
silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej i przez nieco ponad pół wieku był
dominującą siłą ideologiczną w zachodniej Europie. Ruch ten stano­
wił stronnictwo wolności i prywatnej własności zdobywanej na dro­
dze zawłaszczenia i kontraktu. Państwu przydzielono jedynie zadanie

60 Por. P. Anderson, Lineages of Absolutism, London 1974.


61 Por. M.E. Tigar, M.R. Levy, Law and the Rise of Capitalism, New York 1977.
72 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

egzekwowania tych naturalnych reguł62. Kiedy wszędzie jeszcze obecne


były pozostałości systemu feudalnego, jakkolwiek nadszarpniętego, jeśli
chodzi o ideologiczne fundamenty, nowy ruch reprezentował zwolenni­
ków liberalizowania, deregulowania i stworzenia społeczeństwa kontrak­
towego - zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym, a więc
zarówno w odniesieniu do spraw i stosunków wewnątrzkrajowych, jak
i zagranicznych. A ponieważ pod wpływem liberalnych koncepcji spo­
łeczeństwa europejskie w coraz większym stopniu uwalniały się od feu­
dalnych ograniczeń, to liberalizm stał się także stronnictwem rewolucji
przemysłowej, której źródłem i bodźcem do rozwoju był właśnie proces
liberalizacji. Gospodarka rozwijała się w tempie, którego rodzaj ludzki nie
doświadczył nigdy wcześniej. Przemysł i handel kwitły, a procesy tworze­
nia i akumulacji kapitału osiągnęły nieznany dotąd poziom. Chociaż nie
wszyscy natychmiast doświadczyli wzrostu standardu życia, to możliwe
stało się utrzymanie stale rosnącej liczby ludzi - ludzie, którzy zaledwie
kilka lat wcześniej, kiedy panował jeszcze feudalizm, umarliby z głodu
z powodu braku ekonomicznego bogactwa, teraz mogli przeżyć. Ponadto
z tego powodu, że wzrost populacji był niższy od stopy przyrostu kapitału,
każdy mógł mieć realną nadzieję na polepszenie warunków życiowych63.
To właśnie w tym kontekście historycznym (który został tu przedsta­
wiony oczywiście w sposób mocno okrojony) należy rozpatrywać i poj­
mować zjawisko konserwatyzmu, stanowiącego odmianę socjalizmu, oraz
jego związki z dwiema wersjami socjalizmu wywodzącymi się z marksi­
zmu. Wszystkie odmiany socjalizmu stanowią ideologiczną odpowiedź na
wyzwanie rzucone przez rozwój liberalizmu. Różnią się jednak znacząco
w kwestii poglądów na liberalizm i feudalizm - stary porządek, który zo­
stał zniszczony z pomocą liberalizmu. Rozwój liberalizmu pobudził zmia­
nę społeczną o niespotykanym wcześniej tempie, zakresie i zróżnicowa­
niu. Liberalizacja społeczeństwa sprawiła, że coraz częściej raz zdobytą
pozycję społeczną mogli utrzymać tylko ci, którzy potrafili zaspokajać
najpilniejsze potrzeby dobrowolnych konsumentów, produkując w spo­
sób najbardziej efektywny, ponosząc przy tym możliwie najniższy koszt
i korzystając z czynników produkcji, w tym w szczególności z pracy, na
podstawie ustaleń umownych. Imperia, które istniały tylko dzięki sile,

62 Por. L. von Mises, Liberalizm w tradycji klasycznej, tłum. Sz. Czarnik, Kraków
2009; Western Liberalism: A History in Documents from Locke to Croce, red. E.K. Bram-
sted, K.J. Melhuish, London 1978.
63 Por. Capitalism and the Historians, red. F.A. Hayek, Chicago 1963.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 73

pod wpływem tych zmian się rozpadały. Ponieważ popyt ze strony kon­
sumentów, do którego struktura produkcji musiała być w tych warunkach
dostosowywana (a nie na odwrót), zmieniał się bez przerwy, a tworzenie
nowych przedsięwzięć podlegało coraz mniejszym regulacjom (o ile były
one rezultatem pierwotnego zawłaszczenia lub umowy), to nikt nie mógł
być pewny utrzymania swojej względnej pozycji w hierarchii dochodów
i majątku. Natomiast znacznie wzrosła pionowa mobilność społeczna
,
*
ponieważ ani właściciele czynników produkcji, ani też pracownicy posia­
dający pewne umiejętności nie mogli się już uchronić przed dotyczącymi
ich zmianami popytu. Nie mieli już zagwarantowanych stałych cen ani
stabilnego dochodu64.
Stary socjalizm marksistowski oraz nowy, socjaldemokratyczny sta­
nowią egalitarną, postępową odpowiedź na to wyzwanie rzucane przez
zmianę, niepewność i mobilność. Podobnie jak liberałowie, rzecznicy
wymienionych ideologii z entuzjazmem przyjmują upadek feudalizmu
i rozwój kapitalizmu. Wiedzą, że to kapitalizm uwolnił ludzi od opar­
tych na wyzysku więzi feudalnych i przyniósł olbrzymią poprawę sytuacji
gospodarczej. Uważają też, że kapitalizm i spowodowany przezeń rozwój
sił produkcji był koniecznym i pozytywnym krokiem w ewolucji ku so­
cjalizmowi. Ten, jak twierdzą, ma te same cele co liberalizm: wolność
i rozwój gospodarczy. Jednak socjalizm rzekomo przewyższa osiągnięcia
liberalizmu dzięki zastąpieniu kapitalizmu - anarchii produkcji w wy­
konaniu prywatnych konkurentów, która powoduje wspomniane tutaj:
zmienność, mobilność, niepewność i niepokój w strukturze społecznej -
w jego najwyższym stadium rozwoju racjonalnie planowaną i koordyno­
waną gospodarką, która na poziomie indywidualnym zapobiega poczuciu
braku bezpieczeństwa wynikającemu ze zmiany. Niestety, czego dowodzą
dwa poprzednie rozdziały, koncepcja ta jest oczywiście mylna. To właśnie
doprowadzenie za pomocą metod opartych na redystrybucji do tego, że
ludzie pozostają niewrażliwi na zmiany, odpowiada za osłabienie bodź­
ców do szybkiego dostosowywania się do przyszłych zmian i w związku
z tym spadku wartości (w kategoriach ocen konsumentów) produkcji. I to
właśnie z tego powodu, że wiele pozornie nieskoordynowanych ze sobą

* Pionowa mobilność (ruchliwość) społeczna oznacza w socjologii przemieszcza­


nie się jednostek w górę lub w dół hierarchii społecznej (przyp. MZ).
M Na temat dynamiki społecznej kapitalizmu, jak również niechęci do niej por.
D.M. Wright, Democracy and Progress, New York 1948; tenże, Capitalism, New York
1951.
74 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

planów zostaje zastąpionych przez jeden, indywidualna wolność zostaje


ograniczona i mutatis mutandis zwiększa się zakres władzy jednego czło­
wieka nad innymi.
Konserwatyzm stanowi z kolei antyegalitarną, reakcyjną odpowiedź
na rozpoczęte przez zliberalizowane społeczeństwo dynamiczne zmiany -
odpowiedź antyliberalną, która nie uznając osiągnięć liberalizmu, ideali­
zuje i gloryfikuje stary system feudalny z powodu jego uporządkowania
i stabilności65. Konserwatyzm jest zjawiskiem porewolucyjnym i z tego po­
wodu nie opowiada się za koniecznością pełnego przywrócenia przedre­
wolucyjnego status quo ante, a także uznaje, choć z żalem, pewne zmiany
za nieodwracalne. Jednak ze strony konserwatystów nie słychać oburze­
nia, kiedy dawni władcy feudalni, którzy w wyniku procesu liberalizacji
utracili całość albo część swoich posiadłości na rzecz ich naturalnych wła­
ścicieli, wracają na swe dawne pozycje. Opowiadają się oni zdecydowanie
i otwarcie za zachowaniem status quo, czyli istniejącej, wysoce nierównej
dystrybucji własności, majątku i dochodów. Chcą zatrzymania lub moż­
liwie jak największego spowolnienia ciągłych procesów cechujących się
zmiennością i mobilnością, które przyniósł liberalizm i kapitalizm, oraz
odtworzenia w ich miejsce uporządkowanego i stabilnego systemu spo­
łecznego, w którym każdy ma zagwarantowaną pozycję przypisaną mu
w przeszłości66.
Z tego powodu konserwatyści domagają się prawnego usankcjonowania
niekontraktowych sposobów zdobywania i zachowywania własności oraz
czerpanego z niej dochodu, ponieważ to właśnie poleganie wyłącznie na
relacjach kontraktowych jest przyczyną ciągłych zmian we względnej dys­
trybucji dochodów i majątku. Konserwatyzm - podobnie jak feudalizm,
który zezwalał na zdobywanie i zachowywanie własności oraz majątku
za pomocą siły - ignoruje to, czy ludzie zdobywają lub zachowują swoje

65 Pomimo swego ogólnie postępowego nastawienia socjalistyczna lewica również


nie jest całkowicie wolna od takiej konserwatywnej gloryfikacji feudalnej przeszłości.
W swej pogardzie dla „wyalienowania” producenta od jego produktu, co jest oczy­
wiście normalną konsekwencją każdego systemu rynkowego opartego na podziale
pracy, często przedstawia ona samowystarczalny pod względem gospodarczym feu­
dalny dwór jako przytulny i zdrowy model społeczny. Por. np. K. Polanyi, Wielka
transformacja. Polityczne i ekonomiczne źródła naszych czasów, tłum. M. Zawadzka,
Warszawa 2010.
66 Por. R. Nisbet, Conseruatism, [w:j History ofSociological Analysis, red. R. Nisbet,
T. Bottomore, New York 1978; Rekonstruktion des Konservatismus, red. G.K. Kalten-
brunner, Bern 1978. Na temat relacji między liberalizmem a konserwatyzmem por.
F.A. Hayek, Konstytucja wolności, tłum. J. Stawiński, Warszawa 2007, s. 378-390.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 75

dochody i majątek dzięki pierwotnemu zawłaszczeniu i umowie, czy też


nie. Zamiast tego konserwatyści uważają, że właściwym i mającym legity­
mację rozwiązaniem jest pozwolenie na to, by raz ustanowiona klasa po­
siadaczy mogła wstrzymywać wszystkie te zmiany społeczne, które w jej
opinii zagrażałyby jej relatywnej pozycji w społecznej hierarchii docho­
dów i majątku, nawet jeśli poszczególni właściciele-użytkownicy różnych
czynników produkcji nie wyrażą na to zgody przez zawarcie odpowiedniej
umowy. Konserwatyzm należy zatem uznać za ideologicznego następcę
feudalizmu. Feudalizm trzeba zatem zakwalifikować jako arystokratyczny
socjalizm (co wyraźnie wynika z jego przedstawionej tu charakterysty­
ki), natomiast konserwatyzm uznać za socjalizm burżuazyjnego establi­
shmentu. Liberalizm, na który ideologicznymi odpowiedziami są egali­
tarna oraz konserwatywna odmiana socjalizmu, rozwinął swoje wpływy
w połowie XIX wieku. Prawdopodobnie jego ostatnimi chwalebnymi
osiągnięciami były: uchylenie w Anglii w 1846 roku ustaw zbożowych za
sprawą R. Cobdena, J. Brighta i Ligi Przeciw Ustawom Zbożowym oraz
Wiosna Ludów na kontynencie europejskim w 1848 roku. Później jednak,
z powodu wewnętrznych słabości oraz ideologicznych niespójności67, po­
jawienia się różnic i podziałów wywołanych przez imperialistyczne dąże­
nia różnych państw narodowych, a także - last but not least - w wyniku
do dziś nieprzemijającego uroku (który wynika ze społecznej niechęci do
dynamicznych zmian oraz mobilności) różnych odmian doktryny socja­
listycznej, obiecujących bezpieczeństwo oraz stabilność68, rozpoczął się
upadek liberalizmu. W coraz większym stopniu dominującą siłą ideolo­
giczną zaczął się stawać socjalizm, który dążył do odwrócenia procesu
liberalizacji i narzucenia społeczeństwu coraz większej liczby elementów

67 Na temat niespójności liberalizmu por. przyp. 193.


68 Ludzkie postawy wobec zmiany są zwykle ambiwalentne. Z jednej strony, jako
konsumenci, ludzie oceniają zmianę pozytywnie, ponieważ przynosi ona większą
różnorodność wyboru. Z drugiej strony, jako producenci, skłonni są obstawać przy
koncepcji stabilności, która oszczędziłaby im konieczności ciągłego dostosowywania
swoich wysiłków produkcyjnych do zmieniających się okoliczności. Zatem popar­
cia dla różnych socjalistycznych programów i obietnic stabilizacji udzielają głównie
ludzie występujący w roli producentów, wyrządzając w ten sposób krzywdę samym
sobie jako konsumentom. D.M. Wright pisze: „Z wolności i nauki wyłonił się gwał­
towny rozwój i zmiana. Z gwałtownego rozwoju i zmiany wyłoniła się niepewność.
Z niepewności wyłoniły się żądania, które zakończyły rozwój i zmianę. Koniec roz­
woju i zmiany zakończył naukę i wolność” (D.M. Wright, Democracy and Progress,
s. 81).
76 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

niekontraktowych69. W różnych okresach i miejscach poparcie wśród opi­


nii publicznej w różnym stopniu znajdowały różne odmiany socjalizmu,
przez co dziś wszędzie można doszukać się śladów współwystępowania
w różnym stopniu wszystkich tych odmian oraz wyniszczającego wpływu
każdej z nich na proces produkcji, utrzymania bogactwa i kształtowania
się charakterów. Jednak w szczególności podkreślić należy wpływ socjali­
zmu konserwatywnego, zwłaszcza z tego powodu, że ów wpływ jest często
pomijany czy niedoceniany. Jeśli dziś można stwierdzić, że społeczeństwa
Europy Zachodniej są socjalistyczne, to w o wiele większym stopniu wy­
nika to z oddziaływania socjalizmu zakorzenionego w konserwatyzmie
niż z wpływu socjalizmu odwołującego się do idei egalitarnych. Fakt, że
oddziaływanie konserwatyzmu pozostaje często niezauważone, można
wyjaśnić tym, że ideologia ta wywiera wpływ na społeczeństwo w dość
osobliwy sposób. Konserwatyzm kształtuje strukturę społeczną nie tylko
poprzez rozwiązania polityczne. Tyczy się to w szczególności społeczeństw
europejskich, gdzie feudalna przeszłość nigdy nie została całkowicie od­
rzucona, a wielka ilość feudalnych pozostałości przetrwała nawet epokę
świetności liberalizmu. Ideologia konserwatyzmu wywiera wpływ w spo­
sób bardzo niepozorny, przez zwyczajne próby utrzymania status quo
i pozwolenie na to, by wszystko odbywało się w zgodzie z tradycją. Jakie
zatem swoiście konserwatywne elementy przetrwały we współczesnych
społeczeństwach i w jaki sposób prowadzą one do względnego zuboże­
nia? Pytanie to prowadzi nas do systematycznej analizy konserwatyzmu
oraz jego ekonomicznych i socjoekonomicznych konsekwencji. Punktem
wyjścia powinna być tu ponownie abstrakcyjna charakterystyka leżących
u podstaw konserwatyzmu reguł własności oraz ich opisanie w kontek­
ście naturalnej teorii własności. Istnieją dwie takie reguły. Z jednej strony
konserwatywny socjalizm, podobnie jak socjalizm socjaldemokratyczny,
nie zakazuje prywatnej własności. Wręcz przeciwnie, wszystko - wszyst­
kie czynniki produkcji i całość majątku niewykorzystywanego w celach
produkcyjnych - może co do zasady znajdować się w prywatnym posiada­
niu, może być sprzedawane, kupowane, wypożyczane, z wyjątkiem jedy­
nie takich obszarów, jak edukacja, transport i komunikacja, bankowość
centralna i produkcja bezpieczeństwa. Z drugiej jednak strony żaden wła­

69 Na temat liberalizmu, jego upadku oraz rozwoju socjalizmu por. A.V. Dicey,
Lectures on the Relation Between Law and Public Opinion in England during the Nine­
teenth Century, London 1914; W.H. Greenleaf, The British Political Tradition, t. 1-2,
London 1983.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 77

ściciel nie posiada całości swojej własności i całości dochodu, jaki można
uzyskać z jej wykorzystania. Część tego należy do wspólnoty obecnych
właścicieli i odbiorców dochodu, jednak społeczeństwo ma prawo roz­
dzielać istniejące obecnie i wytworzone w przyszłości dochody oraz ma­
jątek między poszczególnych swoich członków w sposób umożliwiający
zachowanie dawnej relatywnej dystrybucji dochodu i majątku. Społeczeń­
stwo ma również prawo określać wielkość zarządzanej w ten sposób części
dochodów i majątku oraz dokładnych warunków, jakie muszą zostać speł­
nione, by zachować daną dystrybucję dochodów i majątku70.
Z perspektywy naturalnej teorii własności rozwiązania proponowane
przez konserwatyzm również oznaczają naruszenie praw naturalnych wła­
ścicieli. Naturalni właściciele rzeczy mogą z nimi uczynić, co tylko ze-
chcą, o ile tylko nie zmieniają fizycznej integralności własności należącej
do kogoś innego w niepożądany przez niego sposób. Oznacza to w szcze­
gólności, że mają oni prawo zmieniać swoją własność lub sposób jej wy­
korzystania tak, by przystosować ją do przewidywanych zmian popytu
i tym samym zachować lub podnieść jej wartość. Mają oni również prawo

70 Chciałbym tutaj znowu zauważyć, że powyższa charakterystyka konserwatyz­


mu również ma status typu idealnego (por. przyp. 18 i 41). Stanowi ona próbę zre­
konstruowania tych koncepcji, które ludzie, świadomie bądź nie, akceptują albo
odrzucają, przyłączając się do albo odżegnując od pewnych programów lub ruchów
społecznych. Za przewodnią ideę polityki konserwatyzmu, opisywanej tutaj i na na­
stępnych stronach, można również uznać zrekonstruowanie siły ideologicznej, która
dąży do ujednolicenia i leży u podstaw wszystkich tych rozwiązań, które w Europie
uważa się za „konserwatywne”. Jednakże terminu „konserwatywny” używa się w in­
nym znaczeniu w Stanach Zjednoczonych, gdzie każdy, kto nie ma poglądów lewi-
cowo-liberalno-(socjal)dcmokratycznych, określany jest mianem konserwatysty. Tu­
taj natomiast używamy terminu „konserwatywny” w znacznie węższym znaczeniu,
choć zarazem w o wiele większym stopniu pozostającym w zgodzie z ideologiczną
rzeczywistością. Przypinanie „konserwatywnej” etykiety wszystkiemu, co nie jest „li­
beralne” (w amerykańskim rozumieniu tego słowa), zamazuje fundamentalne różnice
ideologiczne, które - mimo pewnej częściowej zgody wynikającej z przeciwstawiania
się liberalizmowi - istnieją w Stanach Zjednoczonych między libcrtarianami, zwolen­
nikami czystego kapitalizmu opartego na naturalnej teorii własności, i prawdziwymi
konserwatystami, którzy od W.F. Buckleya po I. Kristola pozornie zachwalają instytu­
cję prywatnej własności, a jednocześnie lekceważą prawa prywatnych właścicieli, gdy
tylko uznają to za konieczne dla ochrony istniejących potęg gospodarczych i politycz­
nych przed porażką w procesie pokojowej konkurencji. Również w sferze stosunków
międzynarodowych pokazują oni ten sam brak szacunku dla praw własności pry­
watnej, zalecając politykę agresywnego interwencjonizmu. Na temat biegunowych
różnic między libertarianizmem a konserwatyzmem por. Freedom and Virtue: The
Conservative/Libertarian Debate, red. G.W. Carey, Lanham 1984.
78 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

czerpać prywatne korzyści ze wzrostu jej wartości w wyniku nieprzewi­


dzianych przez nich zmian popytu, które okazały się dla nich szczęśliwe,
a których się nie spodziewali ani nie wywołali. Ponieważ jednak zasa­
dy naturalnej teorii własności chronią naturalnych właścicieli wyłącznie
przed fizycznym naruszeniem i niekontraktowym nabyciem lub przenie­
sieniem tytułów własności, to wynika z tego, że to właściciel przez cały
czas ponosi ryzyko, iż na skutek zmian popytu lub działań innych wła­
ścicieli wartość posiadanej przez niego własności spadnie poniżej danego
poziomu. Według tej teorii nie można posiadać wartości swojej własności,
w związku z czym nigdy i nikomu nie może przysługiwać prawo do utrzy­
mania lub przywrócenia wartości jego majątku. Celem konserwatyzmu
zaś jest utrzymanie bądź przywrócenie wartości oraz jej względnej dys­
trybucji. Oczywiście jest to możliwe jedynie pod warunkiem dokonania
redystrybucji tytułów własności. Ponieważ wartość majątku nie zależy
wyłącznie od tego, co z tym majątkiem uczyni jego właściciel, lecz rów­
nież nieuchronnie od tego, co inni ludzie uczynią z rzadkimi zasobami
znajdującymi się pod ich kontrolą (a poza kontrolą tego pierwszego), to
w celu utrzymania wartości danej własności jakaś osoba albo grupa mu-
siałaby zgodnie z prawem posiadać wszystkie rzadkie zasoby (a nie tylko
te, nad którymi faktycznie sprawuje kontrolę lub których używa). Ponadto
grupa ta musiałaby dosłownie posiadać ciała wszystkich osób, ponieważ
to, w jaki sposób jakaś osoba używa swojego ciała, może również wpły­
wać na (zwiększać albo zmniejszać) wartość istniejącej własności. Aby za­
tem zrealizować cel konserwatyzmu, należałoby przeprowadzić redystry­
bucję tytułów własności od użytkowników-właścicieli rzadkich zasobów
do ludzi, którzy - choć w przeszłości jako producenci mogli mieć pewne
zasługi - nie używają obecnie ani nie nabyli na mocy umowy tych rzeczy,
których wykorzystanie wywołało zmianę dystrybucji wartości.
Stąd niedaleko już do zrozumienia pierwszego wniosku na temat ogólne­
go ekonomicznego skutku konserwatyzmu. Prowadząc do wywłaszczenia -
całkowitego bądź częściowego - naturalnych właścicieli na rzecz nieużyt-
kowników, nieproducentów i niekontrahentów, konserwatyzm eliminuje
albo ogranicza zachęty dla właścicieli do podejmowania działań z uwzględ­
nieniem wartości istniejącej własności i zmian popytu. Słabsze stają się
bodźce do uświadamiania sobie i przewidywania zmian popytu, szybkiego
dostosowywania do nich istniejącej własności i użytkowania jej w sposób
odpowiadający zmienionym okolicznościom, zwiększania produktywnych
wysiłków oraz oszczędzania i inwestowania, ponieważ możliwe korzyści
z takiego zachowania nie mogą zostać przywłaszczone prywatnie, lecz
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 79

podlegają uspołecznieniu. Mutatis mutandis silniejsze stają się zachęty do


niepodejmowania działań w celu uniknięcia ciągłego ryzyka spadku warto­
ści majątku poniżej obecnego poziomu, gdyż możliwe straty wynikłe z ta­
kiego zachowania nie są już ponoszone prywatnie, lecz również podlegają
uspołecznieniu. Ponieważ zatem wszystkie te czynności - unikanie ryzyka,
uświadamianie sobie zmian, dostosowywanie się do nich, podejmowanie
pracy oraz oszczędzanie - wiążą się z ponoszeniem kosztów i wymagają
czasu, a często również innych rzadkich zasobów, które można wykorzystać
inaczej (na przykład na czas wolny i konsumpcję), to będą one podejmowa­
ne rzadziej (a wzrośnie czas wolny i konsumpcja), i w konsekwencji obniży
się ogólny standard życia. W związku z tym możemy wysunąć wniosek, że
cel konserwatyzmu, sprowadzający się do zachowania wartości istniejącej
własności i obecnej dystrybucji wartości pomiędzy różne osoby, można zre­
alizować jedynie kosztem ogólnego względnego spadku całkowitej wartości
nowo powstających i starych, ale wciąż utrzymywanych dóbr, czyli kosztem
zmniejszenia się społecznego bogactwa.
Powinno być już jasne, że z perspektywy analizy ekonomicznej istnieje
uderzające podobieństwo między socjalizmem konserwatywnym i socjali­
zmem socjaldemokratycznym. Z obydwoma odmianami socjalizmu wiąże
się redystrybucja tytułów własności od producentów i kontrahentów do
nieproducentów i niekontrahentów. Tym samym w obu systemach proces
produkcji i zawierania umów zostaje oddzielony od procesu faktycznego
zdobywania dochodu i bogactwa. W ten sposób zdobywanie dochodu i bo­
gactwa staje się sprawą polityczną, w ramach której jedna osoba (albo grupa)
narzuca swą wolę w kwestii wykorzystania rzadkich zasobów innym, nie­
posłusznym jej ludziom. Obie wersje socjalizmu, choć co do zasady uznają
prawo nieproducentów do pełnego posiadania wszystkich dochodów i cało­
ści wytworzonego bogactwa, dopuszczają możliwość, że ich postulaty będą
wprowadzane w życie stopniowo i realizowane w różnym zakresie. Oznacza
to, że w stopniu, w jakim ich postulaty zostają wprowadzone w życie, obie
formy socjalizmu muszą prowadzić do względnego zubożenia.
Różnica między konserwatyzmem a socjalizmem socjaldemokratycz­
nym bierze się wyłącznie stąd, że każdy z tych systemów odwołuje się do
innych ludzi albo też do innych uczuć żywionych przez tych samych lu­
dzi, ponieważ w każdym z tych systemów preferuje się inny sposób redy­
strybucji dochodów i majątku (zabranych w sposób niekontraktowy pro­
ducentom) pomiędzy nieproducentów. W socjalizmie redystrybucyjnym
przydziela się dochody i zasoby nieproducentom bez względu na to, czy
w przeszłości byli oni właścicielami majątku i otrzymywali dochód oraz
80 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

czy mieli na tym polu jakieś szczególne osiągnięcia, a nawet podejmuje sta­
rania mające na celu zlikwidowanie istniejących różnic. Z kolei w systemie
konserwatywnym rozdziela się dochody pomiędzy nieproducentów według
ich wcześniejszej sytuacji pod względem dochodów i majątku (a nie w celu
wyrównania ich sytuacji) oraz dąży się do utrzymania istniejącej dystrybu­
cji dochodów, jak również istniejących różnic pod względem dochodów71.
Zatem różnica pomiędzy tymi systemami ma charakter społeczno-psycho-
logiczny: preferując różne schematy dystrybucji, konserwatyści i socjalde­
mokraci przyznają przywileje różnym grupom nieproducentów. Socjalizm
redystrybucyjny faworyzuje szczególnie biednych nieproducentów kosztem
bogatych producentów. W związku z tym zwolenników znajduje głównie
wśród tych pierwszych, a przeciwników wśród tych ostatnich. Konserwa­
tyzm obdarza szczególnymi korzyściami bogatą grupę nieproducentów,
szkodzi zaś głównie interesom biednej części grupy osób produktywnych.
Zazwyczaj przedstawiciele tej doktryny znajdują więc zwolenników głów­
nie w szeregach tych pierwszych, a wśród członków drugiej grupy wywołu­
ją głównie rozpacz, poczucie beznadziei i złość.
Mimo że obie wersje socjalizmu są z ekonomicznego punktu widzenia
bardzo do siebie podobne, ta różnica pod względem socjopsychologicznym
wciąż wywiera wpływ na ich programy gospodarcze. Oczywiście nie ma to
żadnego znaczenia, jeśli chodzi o konsekwencje w postaci ogólnego zuboże­
nia, wynikające z wywłaszczenia producentów (jak wyjaśniono uprzednio),
co jest charakterystyczne dla obu systemów. Ta różnica wpływa jednak na
to, z jakich instrumentów i technik służących osiągnięciu celów dystrybu­
cyjnych korzysta się z jednej strony w socjaldemokratycznym socjalizmie,
a z drugiej w konserwatyzmie. Ulubioną techniką w socjalizmie socjalde­
mokratycznym, co opisywałem i analizowałem w poprzednim rozdziale,
jest opodatkowanie. Oczywiście konserwatyzm również może, a nawet do
pewnego stopnia musi, korzystać z tego instrumentu, choćby po to, by sfi­
nansować wprowadzenie w życie postulowanych przez siebie rozwiązań.

71 D.M. Wright słusznie zauważa, że zarówno lewicowy liberalizm, a właściwie


socjalna demokracja, jak i konserwatyzm oznaczają częściowe wywłaszczenie produ­
centów i kontrahentów. Następnie jednak błędnie interpretuje istniejącą pomiędzy
nimi różnicę, dopatrując się jej w rozbieżności opinii co do poziomu wywłaszcze­
nia. Taką rozbieżność opinii można faktycznie spotkać zarówno wśród socjaldemo­
kratów, jak i konserwatystów. W obu grupach są „radykałowie” i „umiarkowani”.
O tym, czy kogoś należy zaliczyć do socjaldemokratów, czy też do konserwatystów,
decydują jednak jego poglądy w kwestii tego, jakie grupy mają być faworyzowane
kosztem innych. D.M. Wright, Capitalism, s. 198.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 81

Jednak opodatkowanie nie jest wcale w tym systemie techniką preferowa­


ną, czego wyjaśnienie można znaleźć w psychologii społecznej konserwaty­
zmu. Konserwatyści skupiają się na zachowaniu status quo pod względem
zróżnicowania dochodów, majątku i pozycji społecznej, dlatego też opodat­
kowanie jest zbyt postępowym instrumentem, by można było z jego pomo­
cą realizować konserwatywne cele. Uciekając się do opodatkowania, kon­
serwatyści przyznaliby tym samym, że pozwolili na wcześniejsze zmiany
w dystrybucji majątku i dochodów, a naprawy stanu rzeczy i przywrócenia
starego porządku dokonują dopiero wówczas, gdy zmiany te stały się fak­
tem. Jednak takie rozwiązanie nie tylko wywołałoby negatywne odczucia,
szczególnie wśród tych, którzy najpierw dzięki własnym wysiłkom faktycz­
nie polepszyli swoje względne położenie tylko po to, by ich potem przywró­
cono na ich wcześniejsze miejsce. Ponadto zezwalając na postęp, by później
go cofnąć, konserwatyzm straciłby swoje uzasadnienie, wedle którego dana
dystrybucja dochodów i majątku jest prawomocna, ponieważ istniała cały
czas. W związku z tym konserwatyzm przede wszystkim nie dopuszcza do
takich zmian i dlatego preferuje rozwiązania polityczne, dzięki którym ta­
kie zmiany by nie zachodziły albo byłyby mniej widoczne.
Możliwe są trzy takie rozwiązania polityczne: kontrole cen, regulacje
i kontrola zachowań. Wszystkie one mają oczywiście charakter socjali­
styczny, podobnie jak opodatkowanie, lecz co ciekawe, były ogólnie pomi­
jane przy próbach oszacowania ogólnego poziomu socjalizmu w różnych
społeczeństwach, podczas gdy znaczenie opodatkowania było zawyża­
ne72. Omówię te specyficzne dla konserwatyzmu rozwiązania po kolei.

72 Należy tutaj zwrócić uwagę na interesujący związek między naszą socjologiczną


typologią rozwiązań socjalistycznych i logiczną typologią interwencji, rozwiniętą przez
M.N. Rothbarda. Rothbard (M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli władza a rynek,
s. 17 i n.) rozróżnia między „interwencją autystyczną”, gdy „podmiot interweniujący
może zmusić pewną osobę do wykonania lub zaniechania pewnych czynności, które
bezpośrednio dotyczą wyłącznie tej osoby lub jej majątku. Krótko mówiąc, ogranicza
on swobodę dysponowania przez tę osobę jej własnością w sytuacji, gdy nie przystępuje
ona do transakcji wymiennej” (s. 18); „interwencją binarną”, gdy „podmiot interweniu­
jący może wymusić wymianę pomiędzy nim a podmiotem interwencji lub zażądać «po­
darunku»” (s. 19) oraz „interwencją triangularną”, gdy „agresor może wymusić trans­
akcję wymienną pomiędzy parą podmiotów albo zabronić takiej transakcji” (s. 19).
Zatem według terminologii użytej w tym rozróżnieniu, charakterystycznym znakiem
konserwatyzmu jest jego preferencja dla „interwencji triangularnych” oraz co pokażę
w dalszej części tego rozdziału, „interwencji autystycznej”, o ile autystyczne działania
wywierają naturalny wpływ na schemat wymian międzyosobowych, gdyż tego rodza­
ju interwencje są pomocne, jeśli chodzi o „zamrożenie” danego schematu wymiany
społecznej, co pozostawałoby w zgodzie z psychologią społeczną konserwatyzmu. Dla
82 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Niewątpliwie każda zmiana (względnych) cen skutkuje zmianą względ­


nego położenia ludzi dostarczających poszczególne dobra lub usługi.
W związku z tym mogłoby się wydawać, że w celu poprawienia ich sytu­
acji wystarczy wprowadzić stałe ceny. Według konserwatystów tak właś­
nie brzmi uzasadnienie dla kontroli cen. Aby sprawdzić ważność tego
wniosku, musimy przeanalizować ekonomiczne skutki urzędowego usta­
lania cen73. Na początek załóżmy, że wprowadzono wybiórczą kontrolę
cen jednego produktu albo jednej grupy produktów i że bieżące ceny ryn­
kowe uznano za ceny, powyżej albo poniżej których nie można sprzeda­
wać danego produktu. Dopóki ustalona w ten sposób cena będzie tożsa­
ma z ceną rynkową, dopóty kontrola cen będzie zwyczajnie nieskuteczna.
Osobliwe skutki kontroli cen mogą wystąpić jedynie wtedy, gdy ceny te
przestaną być ze sobą tożsame. Ponieważ kontrola cen nie likwiduje przy­
czyn zmian cen, lecz jest dekretem, w myśl którego zmiany te nie mają
żadnego znaczenia, to wspomniane skutki wystąpią, kiedy tylko z jakie­
gokolwiek powodu zajdą zmiany w popycie na produkt, którego cena jest
kontrolowana. Jeśli popyt wzrośnie (co pociągałoby za sobą wzrost cen,
gdyby nie wprowadzono kontroli), to ustalona cena stanie się faktyczną
ceną maksymalną, a sprzedaż po cenie od niej wyższej - nielegalna. Jeśli
popyt spadnie (co pociągałoby za sobą spadek cen, gdyby nie wprowadzo­
no kontroli), ustalona cena stanie się faktyczną ceną minimalną, a sprze­
daż po cenie od niej niższej - nielegalna74.
Konsekwencją narzucenia ceny maksymalnej jest nadwyżka popytu
na dostarczane dobra. Nie każdy, kto chce dokonać zakupu po ustalo­
nej cenie, może to uczynić. Niedobór będzie istnieć, dopóki nie pozwoli
się, aby ceny rosły wraz ze wzrostem popytu. W związku z tym nie ma

porównania, socjalizm egalitarny, zgodnie ze swoją „postępową” psychologią, prefe­


ruje „interwencje binarne” (opodatkowanie). Należy jednak zauważyć, że rzeczywiste
programy polityczne partii socjalistycznych i socjaldemokratycznych nie zawsze od­
powiadają dokładnie naszemu opisowi (typowi idealnemu) socjalizmu socjaldemokra­
tycznego. Chociaż ogólnie opis ten jest prawdziwy, to partie socjalistyczne - najwy­
raźniej pod wpływem związków zawodowych - również do pewnego stopnia przyjęły
typowo konserwatywne rozwiązania i nie są bynajmniej zupełnie przeciwne jakiejkol­
wiek formie interwencji triangularnej.
71 Na ten temat por. tamże, s. 37 i n.
74 Chociaż utrzymanie struktury społecznej wymaga zamrożenia cen, a ustalone
ceny mogą stać się zarówno cenami maksymalnymi, jak i minimalnymi, to konserwa­
tyści wyraźnie preferują wprowadzenie cen minimalnych, do tego stopnia, że uważa
się, iż istotniejsza jest ochrona sytuacji majątkowej w ujęciu bezwzględnym, a nie
względnym.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 83

możliwości, by producenci - zakładając, że już wcześniej wytwarzali oni


dobra w takiej ilości, przy której koszt krańcowy, czyli koszt wytworzenia
ostatniej jednostki danego produktu, był równy krańcowemu przycho­
dowi - skierowali tam dodatkowe zasoby w celu zwiększenia wielkości
produktu, nie ponosząc przy tym strat. Kolejki, reglamentacja, przywileje,
płatności pod stołem i transakcje na czarnym rynku będą musiały stać się
trwałymi elementami rzeczywistości. Niedobory wzrosną, a inne skutki
uboczne, które się z tymi niedoborami wiążą, staną się jeszcze bardziej
odczuwalne, kiedy nadwyżka popytu na dobra, których ceny podlegają
kontroli, rozleje się na wszystkie dobra nieobjęte kontrolą (w szczególno­
ści oczywiście na substytuty), powodując wzrost ich (względnych) cen, co
tylko stworzy dodatkowy bodziec do przesuwania zasobów z branż pod­
legających kontroli do tych, które kontroli nie podlegają.
Narzucenie ceny minimalnej (czyli ceny wyższej od potencjalnej ceny
rynkowej), poniżej której sprzedaż jest nielegalna mutatis mutandis powo­
duje powstanie nadwyżki podaży nad popytem. Pojawia się nadwyżka
wytwarzanych dóbr, które po prostu nie znajdują nabywcy. I znowu, owa
nadwyżka będzie istnieć, dopóki nie pozwoli się, by ceny zmniejszały się
wraz ze spadkiem popytu. Pojawią się i będą rosnąć, by przytoczyć tylko
kilka przykładów, jeziora mleka i wina oraz góry masła i zboża
.
* Kiedy zaś
magazyny się zapełnią, trzeba będzie raz za razem niszczyć wytwarzaną
nadwyżkę (albo alternatywnie płacić producentom za to, by nie wytwa­
rzali nadwyżki). Jednak może się okazać, że produkcja w takiej branży
będzie dalej rosnąć, kiedy za sprawą sztucznie zawyżonej ceny więcej za­
sobów będzie w niej inwestowanych. Wtedy z kolei będzie ich brakować
w innych gałęziach produkcji, gdzie w rzeczywistości istnieje na nie więk­
sze zapotrzebowanie (pod względem popytu konsumpcyjnego), a w kon­
sekwencji ceny wytwarzanych tam produktów będą musiały wzrosnąć.
Kontrola cen - bez względu na to, czy wiąże się z nią ustalenie cen
maksymalnych, czy też minimalnych - skutkuje względnym zubożeniem.
W każdym przypadku będzie prowadzić do sytuacji, w której zbyt wiele
(w porównaniu z popytem konsumpcyjnym) zasobów angażowanych jest
w mniej istotnych gałęziach produkcji, a zbyt mało w branżach istotniej­
szych. Czynniki produkcji nie są bowiem już alokowane w sposób umoż­
liwiający zaspokojenie najpilniejszych potrzeb w pierwszej kolejności,

* Były to konsekwencje Wspólnej Polityki Rolnej, które pojawiły się już w latach
80. XX wieku, a później wielokrotnie się powtarzały (przyp. MZ).
84 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

tych niewiele mniej pilnych w drugiej i tak dalej, czy też ściślej mówiąc,
w sposób zapewniający, że wielkość produkcji danego dobra nie będzie
rozszerzana (bądź ograniczana) do poziomu, przy którym użyteczność
wytwarzanego tutaj produktu krańcowego byłaby niższa (lub wyższa) od
krańcowej użyteczności jakiegokolwiek innego produktu
.
* Wprowadzenie
kontroli cen oznacza zaspokojenie mniej pilnych potrzeb kosztem zaspo­
kojenia potrzeb pilniejszych. Jest to równoznaczne z obniżeniem się stan­
dardu życia. Ludzie będą tracić czas, walcząc między sobą o dobra, któ­
rych podaż jest sztucznie zaniżona, albo będą wyrzucać dobra, których
podaż jest utrzymywana na sztucznie zawyżonym poziomie. A są to jedy­
nie dwa najbardziej rzucające się w oczy symptomy zmniejszenia się spo­
łecznego bogactwa.
Jednak to nie wszystko. Ta analiza pokazuje również, że częściowa
kontrola cen nie pozwala na ustabilizowanie dystrybucji. Jeśli ceny kon­
trolowane są jedynie częściowo, to nadal będą występować zakłócenia
w strukturze dochodów i majątku, ponieważ producenci z branż niepod-
legających kontroli albo z branż, w których obowiązują ceny minimal­
ne dla produktów, są faworyzowani kosztem producentów skupionych
w branżach, w których wprowadzono ceny maksymalne dla produktów.
W związku z tym wciąż będą istniały bodźce dla indywidualnych produ­
centów, by przenosić się do bardziej opłacalnych łańcuchów produkcji.
W konsekwencji będą mogły powstać różnice pod względem czujności
przedsiębiorców oraz zdolności przewidywania i wprowadzania w życie
opłacalnych zmian, co będzie musiało zakłócić ustalony porządek. W ta­
kiej sytuacji konserwatyści, jeśli są rzeczywiście bezkompromisowymi
zwolennikami utrzymania status quo, stają przed koniecznością ciągłego

* Autor - przy założeniu, że opisuje tutaj sytuację pojedynczego konsumenta,


a nie całej populacji, gdyż wtedy jego twierdzenie implikowałoby intersubiektywne
porównania użyteczności - błędnie formułuje neoklasyczny warunek równowagi eko­
nomicznej konsumenta. Nie można oczekiwać, że w stanie równowagi użyteczność
krańcowa kosztownych dóbr luksusowych będzie równa użyteczności krańcowej nie­
drogich dóbr pierwszej potrzeby, gdyż wtedy konsumenci kupowaliby oczywiście tyl­
ko dobra tańsze. Dlatego też poprawnie sformułowany warunek równowagi wymaga,
by równe sobie były użyteczności krańcowych jednostek pieniężnych wydawanych
na poszczególne dobra (lub ujmując rzecz matematycznie, by stosunek użyteczności
krańcowych dwóch dóbr był równy stosunkowi ich cen, albo też - co sprowadza się
do tego samego - by równe sobie były użyteczności krańcowe tych dóbr w przelicze­
niu na jednostkę pieniężną), przy czym należy pamiętać, iż gdy dobra nie są dosko­
nale podzielne, zależność ta może być spełniona jedynie w przybliżeniu (przyp. MZ).
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 85

powiększania zbioru dóbr, których ceny miałyby być kontrolowane, co


musi się skończyć całkowitą kontrolą albo zamrożeniem cen75. Utrzyma­
nie w pełni istniejącej struktury dystrybucji będzie możliwe tylko pod
warunkiem, że ceny wszystkich dóbr (zarówno kapitałowych, jak i kon­
sumpcyjnych) i usług będą na pewnym poziomie zamrożone, a w kon­
sekwencji proces produkcji zostanie całkowicie oddzielony od popytu -
inaczej niż w przypadku częściowej kontroli cen, kiedy to produkcja jest
oddzielona od popytu jedynie w niektórych sektorach. Nie powinno być
zatem zaskoczeniem to, że wprowadzenie pełnego konserwatyzmu pocią­
ga za sobą wyższe koszty niż polityka jedynie częściowej kontroli cen76.
W przypadku całkowitej kontroli cen mamy do czynienia z faktycznym
zniesieniem systemu prywatnego posiadania środków produkcji. Co praw­
da wciąż mogą istnieć prywatni właściciele de nomine, jednak nie mają
prawa określać sposobu wykorzystania swojej własności ani angażować
się w transakcje, które uważają za korzystne. Bezpośrednią konsekwen­
cją tego cichego wywłaszczenia producentów będzie spadek oszczędności
i inwestycji oraz mutatis mutandis wzrost konsumpcji. Kiedy nie można
już żądać za owoce swojej pracy ceny rynkowej, motywacja do pracy jest
mniejsza. Ponadto kiedy ceny są ustalane urzędowo - niezależnie od tego,
jaką wartość poszczególnym dobrom przypisują konsumenci - mniejszy
sens zaczyna mieć dbałość o jakość wykonywanej pracy lub wytwarzane­
go produktu. Przez to jakość wszystkich produktów się obniży.
Jednak jeszcze istotniejszą konsekwencją jest zubożenie, którego źró­
dłem jest chaos alokacyjny powodowany przez powszechną kontrolę cen.
Chociaż ceny wszystkich produktów, w tym również czynników koszto­
wych (a w szczególności pracy), są zamrożone, to popyt na nie podlega
ciągłym zmianom. Gdyby nie było kontroli cen, zmieniałyby się one wraz
ze zmianami popytu, co stanowiłoby zachętę do przenoszenia działalno­
ści z niżej cenionych dziedzin produkcji do tych cenionych wyżej. W sy­
tuacji powszechnej kontroli cen mechanizm ten przestaje zupełnie funk­
cjonować. Kiedy popyt na produkt się zwiększa, pojawia się niedobór,

75 Należy tutaj dodać, że w rzeczywistości konserwatyści z pewnością nie zawsze


są gotowi posuwać się aż tak daleko. Jednak często się ten motyw u nich przewija -
ostatnim razem w Stanach Zjednoczonych podczas prezydentury Nixona. Ponadto
konserwatyści zawsze okazywali mniej czy bardziej otwarty podziw dla poczucia
wielkiego ducha społecznego i jedności, charakterystycznych dla gospodarki wojen­
nej, z którą wiąże się zwykle całkowita kontrola cen.
76 Por. G. Reisman, dz. cyt. Apologetyczne ujęcie problemu kontroli cen można
znaleźć w: J.K. Galbraith, A Theory ofPrice Control, Cambridge 1952.
86 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

gdyż podnoszenie cen jest niedozwolone. Ponieważ w takiej sytuacji opła­


calność wytwarzania danego produktu nie zmienia się, to nie zwiększa
się w takiej branży wykorzystanie dodatkowych czynników produkcji.
W konsekwencji nadwyżka popytu, który nie zostanie w pełni zaspokojo­
ny, rozleje się na inne produkty, przez co popyt na nie wzrośnie powyżej
poziomu, na którym by się normalnie znalazł. Jednak również ceny tych
produktów nie mogą wzrosnąć, kiedy zwiększa się na nie popyt. A więc
pojawią się kolejne niedobory. Zatem proces przesuwania się popytu
z najbardziej pożądanych produktów na te o drugorzędnym znaczeniu,
a następnie na te jeszcze mniej istotne, będzie posuwać się coraz dalej,
bo nie każdy będzie mógł dokonać zakupu po urzędowej cenie. W końcu
z tego powodu, że niedostępne są jakiekolwiek alternatywy, a wewnętrzna
wartość papierowych pieniędzy, które ludzie mają do wydania, jest niższa
nawet od najmniej wartościowego z produktów dostępnych w sprzeda­
ży, nadwyżka popytu rozleje się na produkty, na które wcześniej zapo­
trzebowanie zmniejszyło się. W związku z tym nawet w tych gałęziach
produkcji, w których w wyniku spadku popytu pojawiła się nadwyżka
podaży, gdyż nie można było odpowiednio obniżyć cen, znowu wzrośnie
sprzedaż, a to za sprawą niezaspokojonego popytu w innych branżach.
Pomimo sztucznie zawyżonych cen nadwyżki będą mogły zostać sprze­
dane. A ponieważ dzięki temu gałęzie te staną się znowu rentowne, to
powstrzymany zostanie w nich odpływ kapitału.
W wyniku narzucenia powszechnej kontroli cen system produkcji staje
się zupełnie niezależny od preferencji konsumentów, chociaż to zaspo­
kojeniu ich potrzeb powinien w rzeczywistości służyć. Bez względu na
to, co producenci wytworzą, konsumenci muszą to kupić, bo nie mają
innego wyboru. W związku z tym zmiany w strukturze produkcji - wpro­
wadzone albo nakazane - gdy ceny nie mogą się swobodnie kształtować,
są niczym błądzenie w ciemności i sprowadzają się do tego, że jeden ar­
bitralnie ustalony zbiór oferowanych dóbr zostaje zastąpiony innym,
ustalonym w niemniej arbitralny sposób. Znikają wszelkie powiązania
pomiędzy strukturą produkcji a strukturą popytu. Z punktu widzenia
konsumenta oznacza to, jak stwierdził G. Reisman, „(...) zalewanie ludzi
koszulami, kiedy muszą oni chodzić boso, albo zasypywanie ich butami,
kiedy są nieodziani; dawanie im olbrzymiej ilości papieru, ale żadnych
długopisów ani tuszu, albo na odwrót, (...) w rzeczywistości jest to prze­
kazywanie im jakiejś absurdalnej kombinacji dóbr”. Z tym że oczywiście
„(...) oferowanie konsumentom tylko niezrównoważonej kombinacji dóbr
samo w sobie jest tym samym, co poważny spadek produkcji, ponieważ
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 87

stanowi o zmniejszeniu się ludzkiej pomyślności”77. Standard życia zależy


nie tyle od całkowitej wielkości fizycznej produkcji, ile od tego, czy zosta­
nie wytworzony odpowiednio wyważony koszyk dóbr konsumpcyjnych
dzięki poprawnemu rozdzieleniu lub dopasowaniu różnych specyficznych
czynników produkcji. Powszechna kontrola cen, stanowiąca ultima ratio
konserwatyzmu, uniemożliwia wytworzenie odpowiednio wyważonego
koszyka dóbr. Tylko pozornie zapewnia ład i stabilność, w rzeczywistości
jednak wywołuje alokacyjny chaos, w którym rządzi przypadek, przez co
drastycznie obniża się ogólny standard życia.
Ponadto by możliwe było utrzymanie istniejącej struktury dystrybucji
dochodów i majątku, nawet w przypadku powszechnej kontroli cen, musia-
łoby zostać spełnione nierealistyczne założenie o „stacjonarności” produk­
tów i produkcji. Prowadzi nas to do omówienia drugiego ze specyficznych
dla konserwatyzmu instrumentów politycznych, czyli regulacji. Nie można
wykluczyć, że w istniejącym porządku zajdą zmiany, kiedy wytwarzane
będą nowe i odmienne produkty, wykorzystywane nowe technologie pro­
dukcji albo pojawią się nowi producenci. Wszystkie te procesy mogą zakłó­
cać istniejący porządek, ponieważ wytwórcy starych produktów (których
ceny podlegają kontroli), korzystający z wcześniejszych technologii, muszą
w takiej sytuacji konkurować z dostawcami nowych, odmiennych produk­
tów oraz usług (których ceny jeszcze nie podlegają kontroli). W konsekwen­
cji mogą oni utracić część dochodów na rzecz swoich nowych konkurentów.
Aby skompensować podobne zakłócenia, konserwatyści mogliby oczywi­
ście nałożyć odpowiednie podatki, co rzeczywiście do pewnego stopnia
czynią. Jednak takie rozwiązanie - przyzwolenie na to, by innowacje były
bez żadnych przeszkód wprowadzane, i opodatkowanie zysków osiąganych
przez innowatorów, by przywrócić stary porządek - jest z punktu widze­
nia polityki konserwatyzmu zbyt postępowe. Preferowaną przez konserwa­
tystów metodą zapobiegania lub spowalniania innowacji i wynikających
z nich zmian społecznych są regulacje.
Najbardziej drakońskim sposobem regulowania systemu produkcji
byłoby oczywiście zakazanie jakichkolwiek innowacji. Należy zauwa­
żyć, że takie rozwiązanie ma swoich zwolenników wśród tych, którzy
uskarżają się na konsumpcjonizm i są niezadowoleni z tego, że obecnie
na rynku oferowanych jest „zbyt dużo” dóbr i usług, w związku z czym
domagają się albo utrzymania istniejącego asortymentu, albo wręcz jego
zmniejszenia. Rozwiązanie takie popierają również, choć z nieco innego

77 G. Reisman, dz. cyt., s. 141.


88 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

powodu, ci, którzy chcą utrzymać obecną technologię produkcji z oba­


wy, że innowacje technologiczne, takie jak urządzenia pozwalające za­
oszczędzić pracę, „zniszczą” (istniejące) miejsca pracy. Jednak właściwie
nigdy - możliwe, że jedynym wyjątkiem jest tutaj reżim Pol Pota - nie
próbowano wprowadzić całkowitego zakazu wszelkich innowacyjnych
zmian, a to z powodu braku poparcia opinii publicznej, której nie moż­
na by przekonać, że takie rozwiązanie nie przyniosłoby ogromnego
uszczerbku dla dobrobytu. Całkiem popularne jest jednak podejście nie­
co bardziej umiarkowane: choć co do zasady nie wyklucza się żadnej
zmiany, to każda innowacja musi zostać urzędowo zatwierdzona (czyli
zatwierdzona przez ludzi innych niż innowator), zanim będzie można ją
wprowadzić w życie. Dzięki temu, jak argumentują konserwatyści, zo-
staje zapewnione to, że innowacje są w istocie społecznie akceptowalne,
postęp odbywa się stopniowo i wszyscy producenci mogą w nim uczest­
niczyć, dzięki czemu każdy może mieć swój udział w wynikających
z niego korzyściach. Rozwiązanie to najczęściej polega na wprowadze­
niu przymusowych, a więc narzuconych przez rząd, karteli. Uniknięcie
widocznych nadwyżek podaży staje się możliwe dzięki wprowadzeniu
wymogu, by wszyscy producenci z całej gospodarki albo pojedynczej
branży weszli w skład jednej organizacji nadzorczej - kartelu - oraz
narzuceniu im kwot produkcyjnych. Ponadto można wówczas również
centralnie monitorować i ograniczać zakłócenia powodowane przez róż­
nego rodzaju innowacyjne rozwiązania. Chociaż podejście to staje się
coraz bardziej popularne w Europie, a także, choć w znacznie mniej­
szym stopniu, w Stanach Zjednoczonych, i chociaż niektóre sektory go­
spodarki są już nawet w podobny sposób kontrolowane, to najpowszech­
niejszym i najczęściej stosowanym z konserwatywno-socjalistycznych
narzędzi regulacyjnych wciąż pozostaje określanie z góry standardów
dla danych kategorii produktów lub producentów, do których to stan­
dardów muszą być dostosowane wszelkie innowacje. Regulacje tego typu
określają, jakie kwalifikacje musi posiadać osoba, która chce otrzymać
prawo do wytwarzania jakiegoś produktu (poza „normalnymi” wymo­
gami, że producent musi być prawowitym właścicielem rzeczy i nie może
swoimi działaniami naruszać fizycznej integralności własności należącej
do innych osób). Mogą one również określać, jakiego rodzaju testom
(dotyczy to na przykład materiałów, wyglądu, wymiarów) musi zostać
poddany dany produkt, zanim zostanie dopuszczony do sprzedaży na
rynku. Mogą także przewidywać, że każda innowacja technologiczna
musi przejść odpowiednie sprawdziany, zanim zostanie uznana za nową
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 89

metodę produkcji. W takiej sytuacji innowacje są oczywiście możliwe


i nie można wykluczyć, że niektóre zmiany okażą się dość zaskakujące.
Jednak standardy, do których powinny być dostosowane wszelkie zmia­
ny, muszą z konieczności być „konserwatywne”, ponieważ są ustalane
z uwzględnieniem istniejących produktów, producentów i technologii.
Dlatego też takie rozwiązanie regulacyjne jest zgodne z celem konser­
watyzmu, jako że spowalnia procesy innowacyjne oraz ogranicza skalę
niespodziewanych zmian.
W każdym razie wszystkie te regulacje prowadzą do obniżenia ogólne­
go standardu życia, przy czym te wymienione wcześniej w większym stop­
niu od tych opisanych później78. Oczywiście innowacja może zakończyć
się sukcesem, a innowator zakłócić istniejącą strukturę dystrybucji docho­
dów i majątku, tylko pod warunkiem, że wytworzony dzięki niej produkt
będzie wyżej ceniony przez konsumentów niż starsze produkty konku­
rencyjne. Narzucenie regulacji oznacza redystrybucję tytułów własności
od innowatorów do producentów, którzy wytwarzają obecnie dostępne
na rynku produkty przy użyciu obowiązujących technologii. W związku
z tym pełne, a nawet częściowe, uspołecznienie możliwych przyrostów
dochodów i majątku, mających źródło w innowacyjnych zmianach w pro­
cesie produkcji, i mutatis mutandis pełne albo częściowe uspołecznienie
ewentualnych strat wynikających z niestosowania innowacji oznacza spo­
wolnienie procesu innowacyjnego oraz zmniejszenie się liczby innowacji
i innowatorów przy jednoczesnym wzroście akceptacji dla istniejącego
stanu rzeczy. Wzrost zadowolenia konsumentów w miarę, jak na rynku
pojawiają się się coraz lepsze dobra i usługi wytwarzane z wykorzysta­
niem coraz bardziej efektywnych oraz tańszych metod, zostaje zatrzyma­
ny, a przynajmniej spowolniony. Za sprawą regulacji struktura produkcji
staje się zatem nieadekwatna do popytu, choć w wyniku działania nieco
innych mechanizmów niż w przypadku kontroli cen. Chociaż regulacje
mogą rzeczywiście pomóc w utrzymaniu istniejącej dystrybucji majątku,
to wiązać się z tym będzie spadek ogólnego poziomu bogactwa, które wy­
nika z danej struktury produkcji.
Na koniec zajmijmy się trzecim specyficznym dla konserwatyzmu in­
strumentem politycznym, jakim jest kontrola zachowań. Kontrole cen
i regulacje zamrażają podażową stronę systemu gospodarczego, która

78 Na temat ekonomii i polityki regulacji por. G.J. Stigler, The Citizen and the
State: Essays on Regulation, Chicago 1975; M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli
władza a rynek, rozdz. 3.3; na temat licencji por. także M. Friedman, dz. cyt, rozdz. 9.
90 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

zostaje w ten sposób odseparowana od popytu. Nie zapobiegają zmianom


popytu, a jedynie sprawiają, że strona podażowa na te zmiany nie reaguje.
Wciąż możliwe jest zatem nie tylko pojawienie się rozbieżności, ale rów­
nież to, że osiągną one niepokojące rozmiary. Zapanowanie nad stroną
popytową wymaga innych rozwiązań politycznych, takich jak kontrola
zachowań. Celem kontroli zachowań jest zapobieganie zmianom popytu
albo ich opóźnianie, dzięki czemu brak reakcji ze strony podaży stałby
się mniej widoczny. Pomogłoby to w zrealizowaniu celu stawianego sobie
przez konserwatyzm, polegającego na uchronieniu istniejącego porządku
przed zakłócającymi zmianami wszelkiego rodzaju.
Kontrola cen i regulacje z jednej strony oraz kontrola zachowań z dru­
giej wzajemnie się uzupełniają w konserwatywnym programie politycz­
nym. Oczywiście można z powodzeniem argumentować, że to kontrola
zachowań jest najbardziej wyróżniającą cechą konserwatywnego progra­
mu politycznego. Poszczególne odmiany socjalizmu oczywiście faworyzu­
ją różne kategorie osób nieproduktywnych i nieinnowacyjnych kosztem
różnych grup potencjalnych producentów i innowatorów. Nie zmienia to
jednak faktu, że konserwatyzm - tak samo jak pozostałe warianty socja­
lizmu - zniechęca do produktywności i innowacyjności, zachęcając przy
tym do zwiększania konsumpcji oraz kierując innowacyjne i produktyw­
ne wysiłki na czarne rynki. Jednak spośród wszystkich odmian socjali­
zmu tylko konserwatyzm przewiduje w swoim programie bezpośrednie
ingerowanie w konsumpcję i wymianę niehandlową (non-commercial
exchanges) (dla pewności dodajmy, że każda forma socjalizmu będzie wy­
wierać wpływ na konsumpcję, ponieważ prowadzić musi do obniżenia
standardu życia, jednak w pozostałych odmianach socjalizmu, inaczej niż
w systemie konserwatywnym, nie ingeruje się w to, co ludzie konsumują).
Konserwatyzm nie tylko paraliżuje rozwój produktywnych talentów, ale
dąży również do tego, by w myśl doktryny „paternalizmu” utrzymać nie­
zmienne wzorce zachowań w przypadku konsumentów oraz uczestników
wymiany niehandlowej, tłumiąc tym samym zdolność ludzi do rozwija­
nia takiego stylu życia pod względem konsumpcji, który najlepiej odpo­
wiada ich potrzebom rekreacyjnym.
Każda zmiana wzorca zachowań konsumentów niesie za sobą pewne
uboczne skutki ekonomiczne (kiedy zapuszczam włosy, ma to wpływ na
sytuację fryzjerów i producentów nożyczek; jeśli rośnie liczba rozwodów,
ma to wpływ na sytuację prawników i rynek nieruchomości; jeśli zaczy­
nam palić marihuanę, wpływa to nie tylko na wykorzystanie gruntów rol­
nych, lecz również na sytuację producentów lodów i tak dalej; i co istotne,
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 91

wszystkie te zachowania uderzają w system wartości tych, którzy akurat


czują się owymi zachowaniami dotknięci). Każda zmiana może zatem
zakłócać konserwatywną strukturę produkcji. Z punktu widzenia kon­
serwatyzmu w zasadzie wszystkie działania - składające się na styl życia
indywidualnych konsumentów i uczestników wymiany niehandlowej -
można by uznać za przedmiot kontroli zachowań. Konserwatyzm, gdyby
jego założenia zastosować konsekwentnie, oznaczałby system społeczny,
w którym wszystko oprócz tradycyjnych zachowań (na które istniałoby
otwarte przyzwolenie) byłoby zakazane. W praktyce jednak konserwaty­
ści nie mogą nigdy posunąć się aż tak daleko, gdyż z kontrolą wiążą się
koszty, a ponadto taki system społeczny wywoływałby rosnący opór ze
strony opinii publicznej. Dlatego też „normalny” konserwatyzm cechuje
jedynie mniejsza lub większa liczba przepisów i zakazów, przewidujących
kary dla konsumentów i uczestników wymiany niehandlowej za różne­
go rodzaju nieagresywne zachowania, czyli działania, które nie naruszają
ani fizycznej integralności własności należącej do innych osób, ani też
ich prawa do odmowy wzięcia udziału w wymianie, która w ich opinii
nie byłaby dla nich korzystna, a jedynie uderzają w istniejący, „paternali­
styczny” porządek społecznych wartości.
W każdym razie skutkiem kontroli zachowań jest względne zubożenie.
Kontrola zachowań nie tylko krzywdzi ludzi, którym tym samym nie wol­
no podejmować pewnych nieagresywnych działań, ale jest też korzystna
dla tych, którym się takie zachowania nie podobają, dzięki czemu nie
muszą oni już ich tolerować. Ściślej mówiąc, przegranymi w tym procesie
redystrybucji praw własności są użytkownicy-producenci rzeczy, których
konsumpcja jest odtąd utrudniona, zyskują natomiast ci, którzy rzeczo­
nych dóbr konsumpcyjnych nie używają ani nie produkują. W danej spo­
łeczności pojawia się zatem nowa i zarazem odmienna struktura bodźców
do produkowania lub nieprodukowania. Wartość tych dóbr konsumpcyj­
nych, których użytkowanie jest objęte kontrolą, obniża się, natomiast ich
wytworzenie staje się bardziej kosztowne. Mutatis mutandis względnie
mniej kosztowne staje się zaspokojenie potrzeb przez konsumenta przy
użyciu metod nieproduktywnych i niekontraktowych. W konsekwencji
zmniejsza się poziom produkcji, oszczędności oraz inwestycji, a nasila
tendencja do zaspokajania potrzeb kosztem innych osób przy użyciu me­
tod politycznych, czyli agresywnych. Co istotne, im bardziej kontrola za­
chowań ogranicza możliwość korzystania z własnego ciała, tym mniejszą
wartość człowiek będzie mu przypisywać i - w konsekwencji - tym mniej­
sze będą inwestycje w kapitał ludzki.
92 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

W tym miejscu możemy zakończyć teoretyczną analizę konserwaty­


zmu, stanowiącego szczególną odmianę socjalizmu. Teraz poczynię kilka
spostrzeżeń, które pomogą w zilustrowaniu ważności przedstawionych
wniosków. Podobnie jak przy omówieniu socjaldemokratycznej odmiany
socjalizmu, tak i tutaj należy zachować ostrożność przy doborze obser­
wacji, pamiętając przy tym o pewnych zastrzeżeniach. Po pierwsze, waż­
ność wniosków przedstawionych w tym rozdziale nie zależy i nie może
zależeć od doświadczenia. Po drugie, doświadczenie i dowody empiryczne
niestety nie dają nam żadnych przykładów społeczeństw, którymi mogli­
byśmy zilustrować konsekwencje konserwatyzmu w celu porównania go
z innymi wariantami socjalizmu i kapitalizmem. Nie istnieje żadne quasi-
-eksperymentalne studium przypadku, które samo w sobie mogłoby nam
dać „mocny” dowód na poparcie tych tez. W rzeczywistości stosowane są
najczęściej kombinacje rozwiązań politycznych o różnym charakterze -
konserwatywnym, socjaldemokratycznym, marksistowsko-socjalistycz-
nym, ale również kapitalistyczno-liberalnym - przez co niemożliwe staje
się powiązanie efektów każdego z tych rozwiązań z określonymi przyczy­
nami bez zastosowania narzędzi czysto teoretycznych.
Mimo to możemy coś powiedzieć na temat historycznych dokonań
konserwatyzmu. Przedstawione rozważania teoretyczne możemy zilu­
strować na przykładzie różnic pod względem standardu życia pomiędzy
Stanami Zjednoczonymi a krajami Europy Zachodniej (wziętymi razem).
Oczywiście Europa jest biedniejsza również dlatego, że w większym stop­
niu niż w Stanach Zjednoczonych realizowany jest tam redystrybucyjny
socjalizm - co pokazaliśmy w poprzednim rozdziale, zwracając uwagę na
ogólny poziom opodatkowania. Jednak jeszcze bardziej rzucają się w oczy
występujące pomiędzy tymi obszarami różnice w poziomie konserwaty­
zmu7’. Feudalna przeszłość Europy jest widoczna po dziś dzień, zwłaszcza
pod postacią licznych regulacji ograniczających handel, utrudniających
nabywanie dóbr oraz zakazujących podejmowania pewnych nieagresyw­
nych działań. Tego samego nie można powiedzieć o Stanach Zjednoczo­
nych. Wiąże się z tym fakt, że w XIX i XX wieku sytuacja w Europie
często kształtowała się pod wpływem ugrupowań, których konserwatyzm
był mniej lub bardziej jawny, w większym stopniu niż innych ideologii
politycznych, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych prawdziwie konser­
watywna partia nigdy nie istniała. Nawet partie socjalistyczne w Europie

79 Por. także: B. Badie, P. Birnbaum, The Sociology of thè State, Chicago 1983,
zwł. s. 107 i n.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 93

Zachodniej poważnie zaraziły się konserwatyzmem, zwłaszcza za spra­


wą związków zawodowych, o czym świadczy to, iż w okresach swoich
wpływów narzucały one europejskim społeczeństwom liczne rozwiązania
o charakterze konserwatywno-socjalistycznym, takie jak regulacje i kon­
trole cen (chociaż trzeba przyznać, że partie te przyczyniły się również
do zniesienia pewnych form konserwatywnej kontroli zachowań). W każ­
dym razie przyczyną tego, że Europa jest bardziej socjalistyczna i charak­
teryzuje się niższym standardem życia niż Stany Zjednoczone, są większe
wpływy nie tyle socjalizmu socjaldemokratycznego, ile socjalizmu kon­
serwatywnego - nie wyższy ogólny poziom opodatkowania, ale większa
liczba kontroli cen, regulacji i kontroli zachowań. Należy tutaj dodać, że
Stany Zjednoczone nie są bogatsze niż w rzeczywistości, a ich gospodarka
nie rozwija się już tak dynamicznie jak w XIX wieku, nie tyle z powodu
realizowania w coraz większym stopniu polityki redystrybucyjnego socja­
lizmu, ile w konsekwencji przyjęcia konserwatywnej ideologii uchronie­
nia status quo pod względem dystrybucji dochodów i majątku, a w szcze­
gólności bogatych producentów, przed konkurencją przy użyciu takich
narzędzi jak regulacje i kontrola cen80.
Na poziomie bardziej globalnym można poczynić inną obserwację,
która byłaby zgodna z teoretycznie wywiedzioną tezą, że konserwatyzm
przyczynia się do zubożenia. Jeśli chodzi o sytuację poza tak zwanym
światem zachodnim, to tylko w tych krajach Ameryki Łacińskiej i Azji,
które nigdy naprawdę nie zerwały ze swoją feudalną przeszłością, sytuacja
gospodarcza jest równie opłakana co w reżimach marksistowsko-socja-
listycznych. Nawet współcześnie ogromna część gospodarki funkcjonuje
tam prawie całkowicie poza sferą i bez presji ze strony wolności i konku­
rencji. Tradycyjny porządek chroniony jest tam przy użyciu rozwiązań
regulacyjnych, egzekwowanych w otwarcie agresywny sposób.
Również bardziej szczegółowe dane pokazują to, czego moglibyśmy się
spodziewać na podstawie rozważań teoretycznych. Wracając do Europy
Zachodniej, niewątpliwie najbardziej konserwatywne spośród najwięk­
szych krajów europejskich są Włochy i Francja, zwłaszcza w porównaniu
z krajami północnymi, które skłaniają się raczej ku redystrybucyjnej od­
mianie socjalizmu81. Chociaż we Włoszech i Francji poziom opodatko­
wania (mierzony wydatkami państwowymi jako odsetkiem PNB) nie jest

80 Na ten temat por. A New History of Leviathan, red. R. Radosh, M.N. Rothbard,
New York 1972.
81 Por. B. Badie, P. Birnbaum, dz. cyt.
94 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

wyższy niż w innych krajach europejskich, to z pewnością możemy tam


znaleźć najwięcej rozwiązań o charakterze konserwatywno-socjalistycz-
nym. Zarówno we Francji, jak i we Włoszech kontrolowane są dosłownie
tysiące cen i istnieją dosłownie tysiące regulacji, co oznacza, że należy
wątpić w istnienie tam jakiejkolwiek branży, którą można by w uzasad­
niony sposób określić mianem „wolnej”. W konsekwencji (czego można
się spodziewać) standard życia w tych krajach jest o wiele niższy niż w Eu­
ropie Północnej, czego trudno nie zauważyć, o ile nie podróżuje się tam
wyłącznie do miejscowości turystycznych. Oczywiście w obu tych krajach
najwyraźniej udało się osiągnąć jeden cel konserwatyzmu: utrzymane zo­
stały różnice między bogatymi i biednymi - ani w Niemczech zachod­
nich, ani w Stanach Zjednoczonych nie występują równie duże różnice
pod względem dochodów i majątku, co we Francji i Włoszech. Ceną za to
jest jednak względny spadek społecznego bogactwa. Właściwie standard
życia klasy niższej i niższej klasy średniej jest w tych krajach w najlepszym
wypadku jedynie nieco wyższy niż w bardziej liberalnych spośród krajów
bloku wschodniego. Ponadto południowe Włochy, gdzie oprócz regulacji
ogólnokrajowych wprowadzono również lokalne, właściwie niewiele róż­
nią się od krajów trzeciego świata.
Ostatnim przykładem ilustrującym zubożenie wynikające z wprowa­
dzania w życie rozwiązań konserwatywnych będą doświadczenia nie­
mieckiego narodowego socjalizmu oraz, w mniejszym stopniu, włoskiego
faszyzmu. Rzadko dostrzega się, że oba te ruchy miały charakter kon-
serwatywno-socjalistyczny82. Sprzeciwiając się zmianom i zakłóceniom
społecznym powodowanym przez dynamiczne siły wolnej gospodarki,
ruchy te, w przeciwieństwie do ruchów marksistowsko-socjalistycznych,
mogły liczyć na poparcie klasy posiadaczy, właścicieli sklepów, rolników
i przedsiębiorców. Jednak błędem jest wyciąganie na tej podstawie wnio­
sku, że były to ruchy prokapitalistyczne albo wręcz - jak twierdzą często
marksiści - że było to najwyższe stadium rozwoju kapitalizmu przed jego
ostatecznym upadkiem. W rzeczywistości faszyści i naziści największą
odrazę żywili nie do socjalizmu jako takiego, lecz do liberalizmu. Oczy­
wiście faszyzm i nazizm, będące ruchami nacjonalistycznymi, dążącymi
do wojny i podbojów, pogardzały również marksizmem i bolszewizmem,
które to odmiany socjalizmu przynajmniej pod względem ideologicznym

82 Por. L. von Mises, Omnipotent Government, New Haven 1944; F.A. Hayek, Dro­
ga do zniewolenia, tłum. K. Gurba i in., przekł. przejrzał M. Kuniński, Kraków 2003;
W. Hock, Deutscher Antikapitalismus, Frankfurt am Mein 1960.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu 95

były internacjonalistyczne i pacyfistyczne (gdyż w ich świetle to siły hi­


storii miały doprowadzić do zniszczenia kapitalizmu od środka). Ponadto
marksizm oznaczał wywłaszczenie bogatych przez biednych oraz wywró­
cenie w ten sposób porządku społecznego, a faszyzm i nazizm obiecywały
utrzymanie istniejącego porządku, co prawdopodobnie stanowiło o spo­
łecznym poparciu dla nich8’. Jednakże o uznaniu tych ruchów za socja­
listyczne (a nie za kapitalistyczne) decyduje to, że realizowanie tego celu,
jak szczegółowo wyjaśniono to wcześniej, wymaga odebrania indywidu­
alnemu użytkownikowi-właścicielowi rzeczy prawa do robienia z nimi
tego, co uważa on za najlepsze (pod warunkiem, że nie narusza fizycznie
własności innej osoby ani nie angażuje się w wymianę niekontraktową)
oraz wywłaszczenia naturalnych właścicieli rzeczy przez „społeczeństwo”
(czyli przez ludzi, którzy tych rzeczy ani nie wytworzyli, ani nie zdobyli
na drodze umowy). Pod tym względem ruchy te nie różnią się wcale od
marksizmu. Oczywiście, realizując ten cel, faszyści i naziści podejmowali
dokładnie takie działania, jakich można by się spodziewać po ruchach
konserwatywno-socjalistycznych: w wysokim stopniu kontrolowali i re­
gulowali gospodarkę, a choć pozwalali, by prywatne posiadanie nominal­
nie wciąż istniało, to faktycznie nie miało to żadnego znaczenia, ponie­
waż właściciele zasadniczo utracili prawo do decydowania o użytkowaniu
posiadanych rzeczy na rzecz instytucji politycznych. Naziści wprowadzili
system prawie całkowitej kontroli cen (w tym kontroli płac), opracowali
instytucję planów czteroletnich (prawie jak w Związku Sowieckim, gdzie
plany obejmowały okresy pięcioletnie), wprowadzając tym samym w życie
gospodarkę planową, w której rady nadzorcze miały zatwierdzać wszyst­
kie znaczące zmiany w strukturze produkcji. „Właściciel” nie mógł decy­
dować o tym, co i w jaki sposób produkować, od kogo kupować i komu
sprzedawać, jakie ceny płacić i jakie ustalać, ani w jaki sposób wprowa­
dzać zmiany. Oczywiście wszystko to dawało poczucie bezpieczeństwa.
Każdemu przypisano stałe miejsce i zarówno pracownicy najemni, jak
i właściciele kapitału otrzymywali gwarantowany i stały dochód, lub na­
wet rosnący w kategoriach nominalnych. Ponadto przyjmujące ogromne
rozmiary programy pracy przymusowej, przywrócenie poboru do wojska
i wreszcie wprowadzenie w życie gospodarki wojennej umocniło złudzenie81

81 Por. pracę jednego z głównych reprezentantów niemieckiej „szkoły historycz­


nej”, „socjalisty z katedry” i apologety nazizmu: W. Sombart, Deutscher Sozialimus,
Berlin 1934.
96 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

ekspansji gospodarczej i koniunktury84. Zgodnie jednak z tym, czego na­


leżałoby się spodziewać, gdy system gospodarczy nie zachęca producenta,
by ten dostosowywał się do popytu i unikał niedostosowań, a więc gdy
popyt jest oddzielony od produkcji, koniunktura okazała się tylko złudze­
niem. W rzeczywistości pod względem dóbr, jakie ludzie mogli nabyć za
swoje pieniądze, standard życia się obniżył - i to nie tylko w kategoriach
względnych, lecz nawet absolutnych85. Abstrahując tutaj od zniszczenia
spowodowanego wojną, porażka nazistów i faszystów przyniosła poważ­
ne zubożenie Niemcom i - choć w mniejszym stopniu - Włochom.

84 Por. W. Fischer, Die Wirtschaftspolitik Deutschlands 1918-45, Hannover 1961;


W. Treue, Wirtschaftsgeschichte der Neuzeit, t. 2, Stuttgart 1973; R.A. Brady, Moder­
nized Cameralism in the Third Reich: The Case of the National Industry Group, [w:|
Comparative Economic Systems, red. M.I. Goldman, New York 1971.
85 Przeciętny dochód brutto dla osób zatrudnionych w Niemczech w 1938 roku
(ostatnie dostępne dane) był (w kategoriach bezwzględnych, czyli bez uwzględnie­
nia inflacji!) wciąż niższy niż w 1927 roku. Później Hitler rozpoczął wojnę, przez co
zasoby zaczęto w coraz większym stopniu przesuwać z zastosowań cywilnych do za­
stosowań wojskowych. Można zatem bezpiecznie założyć, że po 1939 roku standard
życia obniżał się dalej i to coraz bardziej gwałtownie. Por. Statistisches Jahrbuch für
die BRD, 1960, s. 542; V. Trivanovitch, Economic Development of Germany under
National Socialism, New York 1937, s. 44.
Rozdział 6
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej
oraz podstawy analizy ekonomicznej

W świetle argumentów teoretycznych zaprezentowanych w poprzed­


nich rozdziałach nie można mówić o ekonomicznym uzasadnieniu dla
socjalizmu. Socjalizm miał przynieść ludziom większy niż w kapitalizmie
rozwój gospodarczy. To właśnie głównie stąd bierze się jego popularność.
Jednak przedstawione wcześniej argumenty pokazały, że prawda jest zu­
pełnie inna. Okazuje się bowiem, że socjalizm typu sowieckiego, który
cechuje się nacjonalizacją lub uspołecznieniem środków produkcji, z ko­
nieczności pociąga za sobą marnotrawstwo, ponieważ w takim systemie
nie istnieją ceny czynników produkcji (gdyż środków produkcji nie można
kupić ani sprzedać) i w związku z tym niemożliwe jest prowadzenie ra­
chunku kosztów (służącego kierowaniu rzadkich zasobów o alternatyw­
nym zastosowaniu do najbardziej wartościotwórczych (value-productive)
gałęzi produkcji). Z kolei socjalizm socjaldemokratyczny i konserwatyw­
ny pociągają za sobą wzrost kosztów produkcji i mutatis mutandis spadek
kosztów działania alternatywnego, a więc zaniechania produkcji lub pod­
jęcia produkcji czarnorynkowej. Prowadzi to do względnego obniżenia
się tempa tworzenia bogactwa, ponieważ obie odmiany socjalizmu dają
początek strukturze bodźców, która (w porównaniu z systemem kapitali­
stycznym) względnie faworyzuje nieproducentów i niekontrahentów kosz­
tem producentów dóbr i usług oraz kontrahentów.
Twierdzenia te znajdują poparcie także w doświadczeniu. Standard ży­
cia w krajach bloku wschodniego jest na ogół znacznie niższy niż w Eu­
ropie Zachodniej, gdzie poziom uspołecznienia środków produkcji choć
jest z pewnością znaczący, to jednak relatywnie o wiele niższy. Ponadto
ilekroć poszerza się zakres rozwiązań redystrybucyjnych i zwiększa się tę
część wytworzonego bogactwa, która podlega redystrybucji, jak na przy­
kład w Niemczech zachodnich w latach 70. XX wieku za rządów koalicji
98 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

socjaldemokratyczno-liberalnej, tylekroć dochodzi do spowolnienia spo­


łecznego tworzenia bogactwa albo nawet do bezwzględnego spadku ogól­
nego standardu życia. A kiedy społeczeństwo domaga się zachowania sta­
tus quo, czyli danej struktury dystrybucji dochodów i majątku, poprzez
kontrole cen, regulacje i kontrolę zachowań - jak w hitlerowskich Niem­
czech czy we współczesnych Włoszech i Francji - standard życia takiego
społeczeństwa obniża się w porównaniu z krajami bardziej liberalnymi
(kapitalistycznymi).
Mimo to socjalizm wciąż cieszy się popularnością, nawet na Zacho­
dzie, gdzie socjalizm socjaldemokratyczny i konserwatyzm pozostają
wpływowymi ideologiami. Jak mogło do tego dojść? Istotną okoliczno­
ścią jest tutaj fakt, że zwolennicy socjalizmu porzucili głoszony przez nich
wcześniej pogląd o gospodarczej wyższości tego systemu i odwołują się
teraz do argumentu zupełnie innego rodzaju: że socjalizm może nie jest
lepszy pod względem gospodarczym, ale z pewnością jest bardziej wska­
zany z przyczyn moralnych. Teza ta będzie przedmiotem rozważań w roz­
dziale siódmym. To jednak nie wszystko, socjalizm bowiem odzyskuje
popularność również na gruncie ekonomii. Stało się to możliwe, kiedy
socjalizm połączył siły z tradycyjnie prężną w świecie anglosaskim ide­
ologią empiryzmu, która szczególnie za sprawą wpływów filozofów po­
zytywistycznych z tak zwanego Koła Wiedeńskiego stała się dominującą
filozofią, epistemologią i metodologią XX wieku, nie tylko na polu nauk
przyrodniczych, ale również w naukach społecznych i ekonomii. Mowa
tu nie tyle o filozofach i metodologach nauk społecznych (którzy nawia­
sem mówiąc, zdążyli się już uwolnić od uroku empiryzmu i pozytywi­
zmu), ile o praktykujących te nauki (którzy wciąż pozostają pod wielkim
wpływem tych prądów). Dzięki połączeniu sił z empiryzmem i pozytywi­
zmem, do których na potrzeby tej pracy zaliczamy również tak zwany kry­
tyczny racjonalizm K.R. Poppera i kontynuatorów jego myśli, socjalizm
rozwinął się do postaci określanej mianem „socjalizmu inżynierii spo­
łecznej”86. Rozumowanie zwolenników tego systemu różni się znacząco

1,6 Na temat klasycznego stanowiska pozytywistycznego por. A.J. Ayer, Language,


Truth and Logie, New York 1950; na temat krytycznego racjonalizmu: K.R. Popper,
Logika odkrycia naukowego, tłum. U. Niklas, Warszawa 2002; tenże, Droga do wiedzy.
Domysły i refutacje, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa 1999; tenże, Wiedza obiek­
tywna. Ewolucyjna teoria epistemologiczna, tłum. A. Chmielewski, Warszawa 1992.
Na temat reprezentatywnych argumentów na rzecz empiryzmu-pozytywizmu jako
odpowiedniej metodologii dla ekonomii zob. np. w: M. Blaug, Metodologia ekono­
mii, tłum. B. Czarny przy współpr. A. Molisak, Warszawa 1995; T.W. Hutchison,
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 99

od rozumowania charakterystycznego dla tradycyjnego marksizmu, któ­


ry był o wiele bardziej racjonalistyczny i opierał się w o wiele większym
stopniu na dedukcji. Marks czerpał pod tym względem od klasycznego
ekonomisty, D. Ricardo, którego twórczość była dla niego najważniejszym
źródłem jego własnego pisarstwa w zakresie ekonomii. Wydaje się jednak,
że to właśnie z powodu tej różnicy socjalizm inżynierii społecznej zysku­
je coraz większe poparcie tradycyjnych obozów socjalistów socjaldemo­
kratycznych i konserwatywnych. Przykładowo w Niemczech zachodnich
ideologia „inżynierii cząstkowej”, jak K.R. Popper nazwał swoją filozofię
społeczną*87, stanowi obecnie wspólną płaszczyznę dla „umiarkowanych”
członków wszystkich partii politycznych. Zdaje się, że pod ideologią tą
nie podpisują się jedynie znajdujący się po obu stronach sceny politycznej
doktrynerzy. Były kanclerz z SPD, Helmut Schmidt, udzielił nawet pop-
peryzmowi publicznego poparcia jako wyznawanej przez siebie filozofii88.
Jednak prawdopodobnie filozofia ta zakorzeniona jest mocniej w Stanach
Zjednoczonych, ponieważ prawie idealnie wpasowuje się w amerykański
zwyczaj myślenia w kategoriach problemów praktycznych oraz pragma­
tycznych metod i rozwiązań.
Jak jednak empiryzm-pozytywizm może przyczynić się do obrony so­
cjalizmu? Na wysoce abstrakcyjnym poziomie odpowiedź powinna być
oczywista. Empiryzm-pozytywizm musi podać pewne powody świadczą­
ce o tym, że wszystkie uprzednio zaprezentowane argumenty nie są wcale
rozstrzygające, musi spróbować wykazać, że można nie wyciągać wnio­
sków, które zarysowałem, a jednocześnie postępować racjonalnie i zgod­
nie z regułami badania naukowego. W jaki dokładnie sposób można tego
dokonać? W tej kwestii filozofia empiryzmu i pozytywizmu oferuje dwa
pozornie przekonujące argumenty. Pierwszą, a zarazem najważniejszą za­
sadą tej doktryny jest teza89, że wiedza o rzeczywistości, zwana wiedzą
empiryczną, musi być weryfikowalna lub przynajmniej falsyfikowalna

The Significance and Basic Postulates of Economic Theory, London 1938; tenże, Po­
sitive Economics and Policy Objectives, London 1964; tenże, Politics and Philosophy
of Economics, New York 1981; por. także M. Friedman, The Methodology of Positive
Economics, [w:] tenże, Essays in Positive Economics, Chicago 1953; H. Albert, Markt­
soziologie und Entscheidungslogik, Neuwied 1967.
87 Na temat społecznej inżynierii cząstkowej por. K.R. Popper, Nędza historycy-
zmu, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa 1999.
88 Por. Kritischer Rationalismus und Sozialdemokratie, red. G. Lührs, t. 1-2, Bonn
1975-1976.
89 Na ten temat por. M. Hollis, E. Nell, Rational Economic Man, Cambridge 1975,
s. 3 i n.
100 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

przez doświadczenie. Z kolei doświadczenia zawsze mogą okazać się za­


sadniczo odmienne od tych, które zaistniały w rzeczywistości, co ozna­
cza, że nie można wiedzieć z wyprzedzeniem, a więc przed przeprowa­
dzeniem badania, jaki będzie jego wynik. Natomiast mutatis mutandis
wiedza, która nie jest weryfikowalna ani falsyfikowalna przez doświad­
czenie, nie jest wiedzą o rzeczywistości (wiedzą empiryczną), lecz wiedzą
o słowach, o posługiwaniu się pojęciami, o znakach i rządzących nimi
regułach transformacji, czyli wiedzą analityczną. I wielce wątpliwe jest to,
czy wiedzę analityczną można w ogóle uznać za „wiedzę”.
Na potrzeby analizy uznam to stanowisko za poprawne. Przyjęcie go
pozwala łatwo odrzucić przedstawione wcześniej argumenty. O ważności
argumentów o niemożliwości kalkulacji ekonomicznej oraz tych mówią­
cych o wzroście kosztów wiążącym się z wprowadzeniem w życie rozwią­
zań socjaldemokratycznych lub konserwatywnych, których konsekwencją
musi być spadek produkcji dóbr i usług, a w związku z tym również obni­
żenie się standardu życia, niewątpliwie orzeka się a priori. Oznacza to, że
argumenty te nie są falsyfikowalne przez żadnego rodzaju doświadczenie
i można je uznać za prawdziwe bez konieczności wcześniejszego przeprowa­
dzenia jakichkolwiek badań. Gdyby zatem filozofia empiryzmu-pozytywi-
zmu była faktycznie poprawna, wówczas przytoczone argumenty, zgodnie
z jej pierwszą i najważniejszą zasadą, nie mogłyby zawierać żadnych infor­
macji o rzeczywistości. W związku z tym należałoby je uznać za jałowy
słowny wykręt, za tautologiczną transformację słów, takich jak „koszt”,
„produkcja”, „wielkość produktu”, „konsumpcja”, które nie mówią niczego
o rzeczywistości. W związku z tym empiryści dochodzą do wniosku, że jeśli
chodzi o rzeczywistość, czyli rzeczywiste konsekwencje rzeczywistego socja­
lizmu, argumenty aprioryczne nie mają absolutnie żadnej wagi. W istocie,
jeśli chcemy powiedzieć coś przekonującego na temat socjalizmu, to roz­
strzygające musi być w tej kwestii doświadczenie i tylko doświadczenie.
Gdyby stanowisko to było faktycznie poprawne (co nadal zakładam),
wszelkie ekonomiczne argumenty przeciwko socjalizmowi, które przed­
stawiłem jako kategoryczne, musiałyby zostać z miejsca odrzucone. Zwy­
czajnie niemożliwe byłoby przedstawienie jakichkolwiek kategorycznych
twierdzeń na temat rzeczywistości. Czy jednak nawet wówczas empiryści-
-pozytywiści nie musieliby wziąć pod uwagę rzeczywistych doświadczeń
rzeczywistego socjalizmu i czy wyniki tych doświadczeń nie byłyby roz­
strzygające? W poprzednich rozdziałach kładłem o wiele większy nacisk
na logiczne, zasadnicze, kategoryczne (przy czym wszystkie te terminy
używane są tutaj synonimicznie) argumenty przeciwko twierdzeniom
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 101

o większych możliwościach zapewnienia rozwoju gospodarczego w syste­


mie socjalistycznym niż w kapitalizmie. Do doświadczeń odwoływałem
się dość swobodnie, jedynie po to, by zilustrować tezy, których ważność
jest ostatecznie niezależna od doświadczenia. Czy mimo to nawet dość
niekonsekwentnie przywoływane doświadczenia nie mogłyby stanowić
wystarczającego argumentu przeciw socjalizmowi?
Odpowiedź na to pytanie jest jednoznacznie negatywna. Żeby zrozumieć
dlaczego, musimy przywołać drugą zasadę empiryzmu-pozytywizmu. Sta­
nowi ona rozszerzenie, a właściwie zastosowanie pierwszej zasady do pro­
blemu przyczynowości oraz przyczynowego wyjaśnienia i prognozowania.
Przyczynowe wyjaśnienie lub prognozowanie rzeczywistego zjawiska polega
na formułowaniu twierdzeń typu: „jeśli A, to B” albo - gdy możliwy jest
ilościowy pomiar zmiennych - typu: „jeśli nastąpi wzrost (albo spadek) A,
to dojdzie do wzrostu (albo spadku) B”. Ponieważ twierdzenia te odnoszą
się do rzeczywistości (A i B są rzeczywistymi zjawiskami), to nie można ni­
gdy z całkowitą pewnością - czyli badając twierdzenie albo też założenia,
z których twierdzenie to zostało logicznie wydedukowane - stwierdzić ich
ważności. Są to zawsze twierdzenia o charakterze hipotetycznym, których
poprawność zależna jest od z góry nieznanych wyników przyszłych do­
świadczeń. Jeśli nawet doświadczenie potwierdzi hipotetyczne wyjaśnienie
przyczynowe, a zatem jeśli zaobserwowana zostanie sytuacja, w której zgod­
nie z prognozą B faktycznie następuje po A, nie dowodzi to wcale, że hipote­
za ta jest prawdziwa, ponieważ A i B są ogólnymi, abstrakcyjnymi pojęciami
(„uniwersaliami”, a nie „nazwami własnymi”), odnoszącymi się do zdarzeń
lub procesów, których liczba jest (albo przynajmniej co do zasady może być)
nieograniczona, co oznacza, że późniejsze doświadczenia mogą potencjal­
nie tę hipotezę sfalsyfikować. Rozstrzygające nie będzie jednak również
sfalsyfikowanie hipotezy przez doświadczenie, czyli zaobserwowanie sytu­
acji, w której B nie następuje po A, a to dlatego, że wciąż jest możliwe, iż
między zjawiskami powiązanymi ze sobą przez hipotezę faktycznie istnieje
związek przyczynowy, tylko akurat w zaobserwowaniu hipotetycznej re­
lacji przeszkodziło wystąpienie niebranej wcześniej pod uwagę i przy tym
niekontrolowanej okoliczności („zmiennej”). W takim wypadku falsyfika-
cja oznacza jedynie tyle, że określona hipoteza, poddana badaniu w swojej
ówczesnej postaci, nie była do końca poprawna, gdyż wymagała pewnego
uściślenia, pewnego dookreślenia dodatkowych zmiennych, na które nale­
ży uważać i które trzeba kontrolować, by móc zaobserwować hipotetyczną
relację między A i B. Oczywiście falsyfikacja nigdy ostatecznie nie dowodzi
braku związku pomiędzy danymi zjawiskami.
102 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Przy założeniu, że przedstawione stanowisko empirystów-pozytywi-


stów na temat przyczynowych wyjaśnień jest poprawne, łatwo dostrze­
żemy możliwość obrony socjalizmu przed krytyką mającą uzasadnienie
empiryczne. Socjalista-empirysta oczywiście nie będzie przeczyć fak­
tom. Nie będzie podważał tego, że poziom życia w Europie Wschodniej
jest rzeczywiście niższy niż w Europie Zachodniej ani że występowała
korelacja pomiędzy wzrostem opodatkowania oraz konserwatywnymi
regulacjami i kontrolami a spowolnieniem wzrostu albo wręcz spad­
kiem bogactwa. Jednak odwołując się do swojej metodologii, mógłby
jednocześnie zaprzeczyć możliwości sformułowania zasadniczych argu­
mentów przeciwko socjalizmowi oraz twierdzeniom o większym rozwo­
ju gospodarczym w systemie socjalistycznym. Oznacza to, że mógłby
pomniejszać znaczenie wszelkich doświadczeń, w tym również tych
(pozornie) falsyfikujących, uznając je za przypadkowe - za doświadcze­
nia wynikające z oddziaływania pewnych niedostrzeganych i niekon­
trolowanych okoliczności - i stwierdzić, że gdyby tylko okoliczności te
były kontrolowane, doświadczenia byłyby zupełnie inne i ukazywałyby
prawdziwy związek między socjalizmem a wzrostem społecznego bo­
gactwa. W ten sposób można wytłumaczyć nawet uderzające różnice
w standardzie życia między Niemcami wschodnimi i zachodnimi - jest
to przykład, na który zwracam szczególną uwagę, gdyż najbardziej przy­
pomina kontrolowany eksperyment społeczny - argumentując, że wyż­
szy poziom życia w Niemczech zachodnich należałoby wyjaśniać nie
bardziej kapitalistycznym charakterem produkcji, ale tym, że otrzymały
one pomoc z planu Marshalla, podczas gdy Niemcy wschodnie musiały
płacić reparacje wojenne Związkowi Radzieckiemu, albo powołując się
na fakt, że od samego początku Niemcy wschodnie obejmowały regiony
gorzej rozwinięte, tereny wiejskie i rolnicze, a zatem nie zaczynały z tego
samego miejsca co Niemcy zachodnie, lub że na wschodzie Niemiec tra­
dycję poddaństwa odrzucono znacznie później niż na zachodzie, przez
co mentalność ludzi w tych krajach jest w istocie różna.
Przyjęcie filozofii empiryzmu-pozytywizmu, czyli porzucenie idei
(która w myśl tej filozofii jest jałowa i niedorzeczna), że możliwe jest sfor­
mułowanie zasadniczych argumentów za lub przeciw socjalizmowi, przy
jednoczesnym uznaniu, iż pewne szczegóły socjalistycznego planu poli­
tycznego oczywiście mogłyby się okazać błędne, jednak sam plan byłby
na tyle elastyczny, że można by było modyfikować te punkty programu,
których realizowanie nie przynosiłoby zadowalających rezultatów, ozna­
czać musi, że socjalizm pozostaje odporny na ostateczną krytykę, bez
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 103

względu na przywoływane dowody empiryczne, gdyż wszelkie niepo­


wodzenia można przypisać niekontrolowanym zmiennym pośredniczą­
cym (intervening variables). Należy tutaj zauważyć, że tego stanu rzeczy
nie zmieni nawet najdoskonalej przeprowadzony eksperyment kontrolo­
wany. Nigdy nie będzie możliwe kontrolowanie wszystkich zmiennych,
które potencjalnie mogą mieć wpływ na zmienną objaśnianą - zarówno
z przyczyn praktycznych, gdyż wymagałoby to kontrolowania dosłow­
nie całego wszechświata, jak i teoretycznych, ponieważ nikt nigdy nie
będzie mógł zdobyć wiedzy na temat wszystkich zmiennych, które skła­
dają się na wszechświat. Kwestia ta będzie musiała na zawsze pozostać
otwarta z powodu możliwości odkrycia bądź dostrzeżenia nowych do­
świadczeń. W związku z tym zawsze i niezawodnie można wskazać na
opisaną uprzednio odporność na krytykę. Jak wiadomo z pism samych
empirystów, a zwłaszcza tych pokroju D. Hume’a, nie istnieje żadna
obserwowalna „wstęga”, umożliwiająca połączenie w widoczny sposób
pewnych zmiennych w łańcuch przyczyn i skutków90. Dlatego też należy
zauważyć, że gdy jakaś zmienna nie jest testowana i kontrolowana, to
nie istnieje absolutnie żaden sposób, by już na samym początku zmienną
tę wykluczyć z takiego powodu, że potencjalnie może ona zniekształcać
badanie. Niemożliwe jest wykluczenie nawet zmiennych tak absurdal­
nych i niedorzecznych, jak przykładowo różnice w pogodzie lub fakt,
że w jednym przypadku przeleciała mucha, a w kolejnych już nie. Po-
zostaje nam jedynie znów odwołać się do doświadczenia (by sprawdzić,
„czy przelatujące muchy nigdy nie wpływają na wynik doświadczenia”).
Jednak zgodnie z samą doktryną empiryzmu również takie doświadcze­
nie - z racji tego, że odwołuje się tylko do przeszłych przypadków - nie
pomaga wcale w ostatecznym rozstrzygnięciu problemu. Zatem odwoła­
nie się do nich stanowi błędne koło.
O ile tylko argumenty przeciwko socjalizmowi opierają się na dowo­
dach empirycznych, o tyle bez względu na ich treść empiryście-socjali-
ście zawsze wolno stwierdzić, że nie można z wyprzedzeniem znać re­
zultatów danego rozwiązania politycznego, dopóki nie wprowadzi się
go w życie i nie pozwoli się, by przemówiło doświadczenie. Ponadto bez
względu na to, jakie byłyby obserwowalne skutki, pierwotną ideę socja­
listyczną - „twardy rdzeń” przyjętego „programu badawczego”, jakby

90 Por. D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej; tenże, Badania dotyczące rozumu ludz­
kiego wraz z apendyksami, tłum. D. Misztal, T. Sieczkowski, Kraków 2006; (a także]
H.H. Hoppe, Handeln und Erkennen, Bern 1976.
104 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

powiedział neopopperowski filozof I. Lakatos91 - zawsze można bez trudu


uratować. Wystarczy wskazać, że pewna zmienna, której uwzględnienie
byłoby w mniejszym bądź większym stopniu uzasadnione, została wcze­
śniej pominięta, a przez to, iż nie była kontrolowana, wynik badania był
negatywny. W ten sposób ciągle rewidowaną hipotezę można poddawać
niekończącym się testom92. Doświadczenie może powiedzieć tylko tyle,
że dany program socjalistyczny nie przyniósł wzrostu bogactwa, jednak
nigdy nie powie, czy wprowadzenie drobnych modyfikacji pozwoliłoby na
osiągnięcie innego rezultatu, ani też, czy w ogóle możliwe jest, by system
socjalistyczny zrealizował stawiany przed nim cel usprawnienia procesu
tworzenia bogactwa.
W tym miejscu zakwestionuję ważność dwóch podstawowych zasad
empiryzmu-pozytywizmu. Co jest z nimi nie tak i dlaczego nawet em-
piryzm nie może pomóc w obronie socjalizmu? Odpowiedź przedstawię
w trzech etapach. Po pierwsze, dowiodę, że stanowisko empirystyczne
okazuje się przy bliższej analizie autodestrukcyjne, ponieważ wymaga
przyjęcia implicite założenia o istnieniu nieempirycznej wiedzy o rzeczy­
wistości. Na tej kwestii skupię się najmocniej. Następnie odpowiem na
pytanie, jak możemy posiadać bądź powinniśmy pojmować wiedzę, która
informuje nas o rzeczywistości, lecz nie podlega ani potwierdzeniu, ani
falsyfikacji przez doświadczenie. Po trzecie, pokażę nie tylko, że tego ro­
dzaju wiedza jest możliwa i wyobrażalna oraz że z tego powodu musimy
przyjmować jej istnienie, ale także, iż możemy wskazać na pewne pozy­
tywne przykłady jej zastosowania, które stanowią niewzruszone podsta­
wy epistemologiczne, w oparciu o które można formułować i formułuje
się ekonomiczne argumenty przeciwko socjalizmowi.
Można już na samym początku zauważyć, że mimo pozornej słusz­
ności głównych koncepcji empiryzmu nawet intuicyjnie odczuwamy, iż
sytuacja wcale nie wygląda tak, jak to przedstawia filozofia empiryzmu.

91 Por. I. Lakatos, Falsyfikacja a metodologia naukowych programów badawczych,


[w:] tenże, Pisma z filozofii nauk empirycznych, tłum. W. Sady, przekł. przejrzał
W. Krajewski, Warszawa 1995, s. 3-169.
92 Wszystko to zostało popperystom uświadomione głównie przez T.S. Kuhna
(T.S. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, tłum. H. Ostromęcka, tłum, posłowia
J. Nowotniak, Warszawa 2001). Natomiast później najbardziej radykalną konkluzję
wysunął P. Feycrabcnd, który postulował, by nauka porzuciła całkowicie swoje rosz­
czenie do racjonalności, i wpadła w objęcia nihilizmu, działając pod sztandarem „nic
świętego” (anythinggoes). Zob. P. Feyerabend, Przeciw metodzie, tłum. S. Wiertlewski,
red. nauk, przekł. K. Zamiara, Wrocław 1996; tenże, Science in a Free Society, London
1978. Por. krytykę tej nieuzasadnionej konkluzji w przyp. 105.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 105

Twierdzenia logiki, matematyki, geometrii, a także czystej ekonomii (ta­


kie jak prawo podaży i popytu czy ilościowa teoria pieniądza) nie pod­
legają falsyfikacji przez doświadczenie, a właściwie to ich ważność jest
niezależna od doświadczenia. Jednak nie jest wcale takie oczywiste to,
że te dziedziny nie dostarczają nam żadnych informacji na temat rzeczy­
wistości, stanowiąc jedynie pewien słowny wykręt. Znacznie bardziej
wiarygodne wydaje się stanowisko przeciwne: że twierdzenia rozwinięte
w ramach tych dyscyplin - na przykład twierdzenie geometrii, że „jeśli
prosta S i okrąg C mają więcej niż jeden punkt wspólny, to S ma dokładnie
dwa punkty wspólne z C”, albo twierdzenie, które jest bliżej powiązane
z interesującą mnie tutaj dziedziną działania: „nie można mieć ciastka
i zjeść ciastka” - w istocie mówią coś o rzeczywistości oraz o tym, co
w rzeczywistości nie może przedstawiać się inaczej, gdyż pociągałoby za
sobą sprzeczność”. Gdybym miał ciastko i je zjadł, można by było powie­
dzieć, że już go nie mam - oczywiście jest to konkluzja, która jednocześnie
mówi coś o rzeczywistości i nie podlega falsyfikacji przez doświadczenie.
Z pewnością jednak o wiele istotniejsza od intuicji jest analiza reflek­
syjna, która również pokazuje, że stanowisko empirystyczne jest zwyczaj­
nie autodestrukcyjne. Gdyby prawdą było to, że wiedza empiryczna musi
być falsyfikowalna przez doświadczenie, a wiedza analityczna, która nie
jest falsyfikowalna, nie może w związku z tym zawierać żadnej wiedzy
empirycznej, to jak należałoby wówczas zaklasyfikować to podstawowe
twierdzenie empiryzmu? Może być albo twierdzeniem analitycznym, albo
empirycznym. Jeśli jest to twierdzenie analityczne, to zgodnie z samą
doktryną empiryzmu należy je uznać za bazgraninę lub pustosłowie, zu­
pełnie pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Początkowo możemy tego
nie dostrzegać, ale to dlatego, że interpretując pojęcia występujące w tym
twierdzeniu, takie jak „wiedza”, „doświadczenie”, „falsyfikowalność”, na-
dajemy im pewne znaczenie. Jednak z ideologii empiryzmu-pozytywizmu
wynika niezbicie, że twierdzenia analityczne są pozbawione jakiegokol­
wiek znaczenia. Jest to pierwsza z pułapek, jakie zastawia na siebie filo­
zofia empiryzmu, gdyż w takiej sytuacji empiryzm oczywiście nie mógł­
by twierdzić ani oznaczać tego, co zdaje się twierdzić i oznaczać - jego
postulaty byłyby niczym szelest liści na wietrze. Aby można było mó­
wić o znaczeniu używanych terminów, należy najpierw przedstawić ich*

” Na ten temat oraz na temat kwestii poruszonych dalej zob. A. Pap, Semantics
and Necessary Truth, New Haven 1958; M. Hollis, E. Nell, dz. cyt.; B. Blanshard, Re­
ason and Analysis, La Salle 1964.
106 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

interpretację, a interpretacja terminów oczywiście jest zawsze (o ile jedne­


go wyrażenia nie da się wyjaśnić poprzez inne) sprawą praktyczną, gdyż
wykorzystania terminu uczymy się i je praktykujemy, odwołując się do
rzeczywistych przykładów, w których pojawia się pojęcie będące desygna-
tem dla danego terminu. W ten właśnie sposób termin zostaje powiązany
z rzeczywistością94. Nie wystarczy tutaj jednak przedstawienie jakiejś ar­
bitralnej interpretacji. Przykładowo, termin „falsyfikowalny” nie oznacza
tego samego, co „czerwony” lub „zielony”. Przedstawienie podstawowych
zasad empiryzmu-pozytywizmu wymaga uprzedniego nadania terminom
takiego znaczenia, które faktycznie mają one dla empirysty, a także każ­
dego, kogo chciałby on przekonać do poprawności swojej metodologii.
Jeśli jednak rzeczone twierdzenie oznacza faktycznie to, co cały czas uwa­
żaliśmy, wówczas ewidentnie zawiera ono informacje o rzeczywistości.
Informuje nas o fundamentalnej strukturze rzeczywistości; o tym, że nie
ma w niej nic, o prawdziwości czego moglibyśmy wiedzieć z góry, czy­
li przed przeprowadzeniem doświadczeń, które by to potwierdzały bądź
falsyfikowały. I jeśli uznamy, że twierdzenie to jest analityczne, a więc nie
podlega falsyfikacji, gdyż jego prawdziwość można ustalić na podstawie
analizy samego znaczenia użytych terminów, co tymczasowo założyłem,
to mamy tutaj do czynienia z oczywistą sprzecznością, widoczną jak na
dłoni, co świadczy po raz kolejny o autodestrukcyjnym charakterze filo­
zofii empiryzmu95.
Innym rozwiązaniem jest uznanie przez filozofię empiryzmu-pozyty­
wizmu jej głównego credo za twierdzenie empiryczne. Wówczas jednak
stanowisko empirystyczne nie posiadałoby już absolutnie żadnej wagi.
Ponieważ jego fundamentalne twierdzenie, z którego wywodzi się wszel­
kiego rodzaju reguły poprawności dociekań naukowych, mogłoby okazać
się błędne, to nikt nie mógłby być nigdy pewien poprawności tej dok­
tryny. Równie dobrze można głosić twierdzenie odwrotne i w ramach

94 Na ten temat por. W. Kamlah, P. Lorenzen, Logische Propädeutik, Mannheim


1967.
” Por. L. von Mises, The Ultimate Foundation of Economic Science, Kansas City
1978, s. 5: „Istotą logicznego pozytywizmu jest odrzucenie możliwości, by wiedza
aprioryczna miała wartość poznawczą, i podkreślanie, że wszystkie twierdzenia aprio­
ryczne mają charakter jedynie analityczny. Nie dostarczają one nowych informacji,
lecz mają charakter tylko werbalny lub tautologiczny. (...) Źródłem syntetycznych
twierdzeń może być tylko doświadczenie. Oczywistym zarzutem wobec tej doktry­
ny jest, że twierdzenie to [że zdaniami syntetycznymi są tylko zdania empiryczne -
przyp. MZ[ - według piszącego te słowa, fałszywe - jest samo w sobie syntetycznym
sądem a priori, ponieważ ewidentnie jego źródłem nie może być doświadczenie”.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 107

empiryzmu nie istniałby żaden sposób, by orzec, które stanowisko jest


poprawne, a które nie. Gdyby uznać główną zasadę empiryzmu za twier­
dzenie empiryczne, to empiryzm przestałby być metodo-logią - logiką na­
uki - a stałby się jedynie całkowicie arbitralną konwencją słowną, służącą
nadawaniu pewnych (arbitralnych) nazw pewnym (arbitralnym) sposo­
bom sposobom ustosunkowywania się do pewnych twierdzeń. Niemoż­
liwe stałoby się przedstawienie jakichkolwiek argumentów za przyjęciem
właśnie tego stanowiska, a nie jakiegoś innego96.
To jednak nie wszystkie zarzuty, jakie można podnieść przeciwko em-
piryzmowi, nawet gdy wybierze się drugą z dostępnych alternatyw. Głęb­
sze zastanowienie pozwala dostrzec, że na tej drodze można napotkać
również inną pułapkę. Nawet w tej sytuacji można wskazać, że stanowi­
sko empirystyczno-pozytywistyczne musi milcząco zakładać istnienie nie-
empirycznej wiedzy „o rzeczywistości”. Aby sobie to uświadomić załóż­
my, że jak ustalono, pewne wyjaśnienie przyczynowe - odnoszące się do
dwóch albo większej liczby zdarzeń - przystaje do jednego szczególnego
przypadku doświadczeń dotyczących tych właśnie zdarzeń, a następnie
wyjaśnienie to zastosowano do drugiego przypadku, przykładowo w celu
przeprowadzenia dalszych testów empirycznych. Teraz trzeba zadać pyta­
nie o to, jakie należy przyjąć założenie, by móc powiązać drugi przypadek
z pierwszym w celu potwierdzenia bądź sfalsyfikowania owego wyjaśnie­
nia. Początkowo mogłoby się wydać, iż samo w sobie oczywiste jest to,
że gdyby w drugim przypadku obserwacje się powtórzyły, to mielibyśmy
do czynienia z potwierdzeniem, a gdyby obserwacje były różne, oznacza­
łoby to falsyfikację. Za oczywiste uważają to również zwolennicy meto­
dologii empirystycznej i nie przedstawiają żadnych innych wyjaśnień.

96 M. Hollis i E. Neli zauważają: „Ponieważ każde znaczące twierdzenie jest dla


pozytywisty albo analityczne, albo syntetyczne, a żadne zdanie nie może być jedno­
cześnie analityczne i syntetyczne, możemy zadać pytanie o to, jak zaklasyfikować
(...) [w tym miejscu cytujący urywa zdanie; dalsza jego część brzmi: „twierdzenia
Sb S2 i St”, przy czym wcześniej podana jest ich treść: „ S, - by znać empiryczny sens
terminu teoretycznego, musimy dysponować kryteriami zastosowania tego terminu;
S2 - podstawowe terminy ekonomiczne można definiować w sposób ostensywny; S3 -
fakty są niezależne od teorii” - przyp. MZj. Nie znamy żadnego pozytywisty, który
próbowałby dostarczyć dowodu empirycznego dla tego rodzaju twierdzeń. Nie wiemy
również, w jaki sposób można by to uczynić, chyba że argumentując, iż tak faktycz­
nie ludzie posługują się terminami (...) [„takimi jak «termin teoretyczny», «podsta­
wowy termin ekonomiczny», czy «fakt»” - przyp. MZ|, co skłania nas do zapytania
wprost: „i co z tego?”. M. Hollis, E. Neli, dz. cyt., s. 110.
108 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Wcale oczywiste to jednak nie jest97. Należy zauważyć, że doświadcze­


nie ukazuje jedynie, czy dwie albo większą liczbę przypadków zaobser­
wowania w czasie sekwencji dwóch albo większej liczby typów zdarzeń
można „w neutralny sposób” zaklasyfikować jako „powtórzenie”, czy też
jako „brak powtórzenia”. Neutralne powtórzenie staje się „pozytywnym”
potwierdzeniem, natomiast brak powtórzenia „negatywną” falsyfikacją
dopiero wówczas, gdy niezależnie od tego, co faktycznie można odkryć
przez doświadczenie, założymy, że istnieją stałe przyczyny, które oddzia­
łują w sposób niezmienniczy w czasie (time-invariant). Jeśli zaś założymy,
że w miarę upływu czasu pewne przyczyny mogą oddziaływać w różny
sposób, wówczas owe zdarzenia świadczące o powtórzeniu bądź braku
powtórzenia obserwacji będą po prostu neutralnie zarejestrowanymi do­
świadczeniami, zupełnie od siebie niezależnymi i ze sobą niepowiązanymi
w żaden logiczny sposób, który by pozwalał na stwierdzenie, czy jedno
z nich jest potwierdzeniem, czy też falsyfikacją drugiego. Pojawia się jed­
no doświadczenie, a po nim następuje kolejne. Można stwierdzić tylko to,
czy są one takie same, czy też różne, ale nic więcej z tego nie wynika.
Zatem warunkiem wstępnym możliwości „sfalsyfikowania” lub „po­
twierdzenia” jakiejś tezy jest przyjęcie zasady stałości, która opiera się na
przekonaniu, że obserwowalne zjawiska są co do zasady zdeterminowane
przez przyczyny, które oddziałują w sposób stały i niezmienniczy w czasie,
oraz że na ich oddziaływanie zasadniczo nie ma wpływu przypadkowość
(contingency). Tylko uznanie zasady stałości za ważną pozwala wyciągnąć
wniosek o tym, że niepowodzenie w powieleniu rezultatu oznacza, iż pier­
wotna hipoteza musiała być błędna, i zinterpretować udane powielenie
rezultatu jako jej potwierdzenie. Ponieważ tylko wtedy, gdy dwa zdarze­
nia (lub więcej) stanowią rzeczywiście przyczynę i skutek, a przyczyny
oddziałują w sposób niezmienniczy w czasie, można dojść do wniosku, że
funkcjonalny związek, który ma być zaobserwowany pomiędzy przyczy­
nowo powiązanymi zmiennymi, musi być taki sam we wszystkich rzeczy­
wistych przypadkach, a jeśli sytuacja przedstawia się inaczej, musi to być
spowodowane błędnym określeniem przyczyn.

97 Na ten temat por. H.H. Hoppe, Kritik der kausalwissenschaftlichen Sozialfor-


schung; tenże, Czy badania oparte na przyczynowości są w naukach społecznych możli­
we? [poprawiono oczywisty błąd w tytule - przyp. MZ|, [w:| tenże, Ekonomia i etyka
własności prywatnej. Studia z zakresu ekonomii politycznej i filozofii, tłum. K. Nowac­
ki, Warszawa 2011, rozdz. 10.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 109

Owa zasada stałości sama w sobie oczywiście nie opiera się na do­
świadczeniu, ani też się z niego nie wywodzi. Chodzi tutaj nie tylko o to,
że nie istnieje żadne obserwowalne ogniwo łączące zdarzenia. A nawet
gdyby istniało, to doświadczenie nie mogłoby nam pokazać, czy ogni­
wo to jest niezmiennicze w czasie. Zasady tej nie da się obalić doświad­
czalnie, ponieważ każde zdarzenie, które - jak mogłoby się zdawać - ją
obala (jak niepowodzenie w powieleniu jakiegoś doświadczenia), można
od początku interpretować w ten sposób, iż doświadczenie pokazuje tutaj
tylko tyle, że zdarzenie danego typu nie jest przyczyną zdarzenia innego
typu (w przeciwnym bowiem razie udałoby się doświadczenie powtórzyć).
Ważności zasady stałości nie da się obalić, o ile nie można doświadczal­
nie wykluczyć możliwości faktycznego znalezienia innego zbioru zdarzeń,
które oddziaływałyby w sposób niezmienniczy w czasie.
Niemniej jednak, choć zasada stałości nie jest ani wywiedziona z do­
świadczenia, ani też nie może zostać przez doświadczenie obalona, to
jest ona logicznie koniecznym założeniem, jeśli mamy uznać dane do­
świadczenia za wzajemnie się potwierdzające bądź falsyfikujące (a nie za
doświadczenia wyizolowane i logicznie niepowiązane). Ponieważ empi-
ryzm-pozytywizm zakłada istnienie logicznie powiązanych doświadczeń,
to musimy dojść do wniosku, iż implicite przyjmuje założenie o nieempi-
rycznej wiedzy na temat rzeczywistości. Musi przyjmować, że faktycznie
istnieją przyczyny, które oddziałują w sposób niezmienniczy w czasie,
chociaż doświadczenie prawdopodobnie nigdy nie będzie mogło tego ani
dowieść, ani obalić. Po raz kolejny zatem empiryzm okazuje się filozofią
niespójną i sprzeczną.
W tym miejscu jasne powinno być już to, że musi istnieć wiedza aprio­
ryczna, a przynajmniej to, że empiryzm-pozytywizm, czyli filozofia naj­
bardziej sceptyczna w tej kwestii, w rzeczywistości musi jednak zakładać
istnienie takiej wiedzy. Należy jednak przyznać, że koncepcja wiedzy o re­
alnych rzeczach, której ważność można ocenić niezależnie od doświad­
czenia, może być trudna do zrozumienia. W przeciwnym bowiem razie
ciężko byłoby wyjaśnić przytłaczający sukces filozofii empiryzmu-pozy-
tywizmu wśród społeczności naukowej i w opinii „wykształconej części
społeczeństwa”. W związku z tym zanim objaśnię specyficzne, apriorycz­
ne podstawy, na których opierają się ekonomiczne argumenty przeciwko
socjalizmowi, przedstawię kilka dość ogólnych uwag, które powinny prze­
konać czytelnika do tego, że wiedza aprioryczna naprawdę istnieje.
W pierwszej kolejności istotne jest uwolnienie się od poglądu, że wie­
dza aprioryczna ma cokolwiek wspólnego z „wrodzonymi ideami” lub
110 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

wiedzą „intuicyjną”, których nie trzeba wcale odkrywać ani poznawać.


Tym, czy istnieje wiedza wrodzona lub intuicyjna, zajmuje się psychologia
wiedzy. Z kolei epistemologia zajmuje się wyłącznie kwestią ważności wie­
dzy oraz tym, jak ową ważność stwierdzić - oczywiście problem wiedzy
apriorycznej to problem wyłącznie epistemologiczny. Z psychologiczne­
go punktu widzenia wiedza aprioryczna może być i rzeczywiście dość
często jest bardzo podobna do wiedzy empirycznej pod tym względem,
że ją również trzeba opanować, odkryć i sobie przyswoić. Proces odkry­
wania wiedzy apriorycznej może być i bardzo często jest nawet trudniej­
szy i żmudniejszy od procesu opanowywania wiedzy empirycznej, która
dość często zdaje się nam po prostu sama narzucać bez naszego większego
udziału. Ponadto możliwe, że z przyczyn genetycznych zdobycie wiedzy
apriorycznej wymaga uprzedniego posiadania pewnego rodzaju doświad­
czeń. Należy jednak powtórzyć, że jeśli chodzi o problem stwierdzenia
ważności wiedzy (validation of knowledge) - a tylko pod tym względem
wiedza aprioryczna i empiryczna różnią się kategorycznie - wszystko to
nie ma żadnego znaczenia98.
Natomiast spośród argumentów pozytywnych najważniejszy pod
względem zrozumienia możliwości istnienia wiedzy apriorycznej jest, jak
mniemam, ten, że istnieją nie tylko rzeczy dane przez naturę, o których
wiedzę musimy zdobyć przez doświadczenie, ale również rzeczy sztuczne,
stworzone przez człowieka, które mogą wymagać występowania lub za­
stosowania naturalnych materiałów, a które mimo to z tej racji, że są kon-
struktami, mogą zostać nie tylko w pełni zrozumiane pod względem ich
struktury oraz implikacji, ale również poddane analizie w celu znalezienia
odpowiedzi na pytanie o to, czy w ogóle można sobie wyobrazić zmianę
sposobu ich konstrukcji99.
Można wyróżnić trzy główne rodzaje konstruktów: język i myśl, działa­
nia, obiekty wymyślone. Wszystkie one zostały stworzone przez człowie­
ka. Nie będę się tutaj zajmować obiektami wymyślonymi, ale mimocho­
dem wspomnę, że przykładowo geometrię euklidesową można pojmować
jako normy idealne, którymi musimy się posługiwać, gdy tworzymy na­
rzędzia pomiarowe, umożliwiające empiryczne pomiary przestrzeni (nie
można zatem powiedzieć, że geometria euklidesową została sfalsyfikowa-
na przez teorię względności, która przecież zakłada ważność geometrii

98 Por. I. Kant, Krytyka czystego rozumu, tłum. R. Ingarden, Kęty 2001, s. 53-54.
99 Jest to oczywiście pogląd Kanta, wyrażony w jego dictum, że „rozum wnika
w to tylko, co sam wedle swego pomysłu (Entwurf) wytwarza”. Tamże, s. 23.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 111

euklidesowej, gdyż korzysta z jej narzędzi pomiarowych)100. Dziedzinę


działania, która jest głównym obszarem naszego zainteresowania, prze­
analizuję przy okazji rozważań na temat apriorycznych podstaw ekono­
mii. Objaśnienie wiedzy apriorycznej w rozumieniu wiedzy o zasadach
konstrukcji, których zmiany nie można sobie wyobrazić, rozpocznę zatem
od przykładu języka i myśli, gdyż to właśnie z języka i myśli korzystamy,
gdy czynimy to, co tutaj, to znaczy wtedy, kiedy komunikujemy, dyskutu­
jemy i argumentujemy.
Empirysta postrzega język jako oparty na konwencji system znaków
i kombinacji znaków, którym to znakom również na podstawie konwen­
cji nadano pewne znaczenie, odwołując się w ostatecznym rozrachunku
do definicji ostensywnych. W świetle tego poglądu wydawać się może, że
choć język jest sztucznym wytworem człowieka, to nie można wiedzieć
o nim niczego a priori. Faktycznie istnieje wiele różnych języków, wszyst­
kie z nich stosują różne znaki, a znaczenie używanych terminów można
przypisywać i zmieniać arbitralnie. Zatem wszystkiego, czego można się
dowiedzieć o języku, trzeba nauczyć się z doświadczenia - a przynajmniej
tak by się mogło zdawać. Jednak pogląd ten jest niepoprawny albo w naj­
lepszym razie prawdziwy jedynie połowicznie. To prawda, że każdy język
jest opartym na konwencji systemem znaków, lecz czym jest konwencja?
Z oczywistych względów nie można „konwencji” definiować w oparciu
o konwencję, gdyż byłoby to po prostu błędne koło. Konwencją można
nazwać wszystko (także język), lecz z pewnością nie wszystko, co można
nią nazwać, faktycznie jest porozumieniem w kwestii konwencji (conven-
tional agreement). Wypowiadając twierdzenia typu: „konwencji używa się
w taki a taki sposób” i mając nadzieję, że wypowiedź ta zostanie zro­
zumiana, zakładamy, że ludzie wiedzą, czym jest konwencja, ponieważ
wygłoszenie tego twierdzenia wymaga posłużenia się językiem, czyli środ­
kiem komunikowania się. W związku z tym jesteśmy zmuszeni dojść do
wniosku, że język stanowi oparty na konwencji system znaków i z tego
powodu wiedza o nim może mieć jedynie charakter empiryczny. Jednak
by stwierdzić istnienie takiego systemu, trzeba założyć, że każda osoba

100 Na ten temat por. P. Lorenzen, Jak możliwa jest obiektywność fizyki, tłum.
A. Przyłębski, [w:] Myślenie metodyczne, wybór i wprow. S. Blandzi, Warszawa 1997;
tenże, Das Begründungsproblem der Geometrie als Wissenschaft der räumlichen Ord­
nung, [w:] tenże, Methodisches Denken; tenże, Normative Logic and Ethics, Mannhe­
im 1969; F. Kambartel, Erfahrung und Struktur, Frankfurt am Mein 1968, rozdz. 3;
[a także) H. Dingler, Die Ergreifung des Wirklichen, München 1955; P. Janich, Die
Protophysik der Zeit, Mannheim 1969.
112 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

posługująca się językiem wie z góry, czym jest konwencja, i to nie na takiej
samej zasadzie, na jakiej wie, że „pies” oznacza psa, gdyż musi znać rze­
czywiste, prawdziwe znaczenie konwencji. Dlatego też jej wiedzę na temat
tego, czym jest język, należy uznać za wiedzę aprioryczną. Takie samo
spostrzeżenie można poczynić również w bardziej szczególnych przypad­
kach. W języku można wyrazić wszelkiego rodzaju wypowiedzi szczegól­
ne i z pewnością znaczącą rolę odgrywa tutaj doświadczenie. Jednak wie­
dzy o tym, co oznacza przedstawienie jakiegoś twierdzenia, w żadnym
razie nie przyswajamy sobie na podstawie doświadczenia, lecz musimy
założyć, że każda osoba posługująca się danym językiem ma taką wiedzę.
Nie można wyjaśnić innej osobie tego, czym jest twierdzenie, za pomocą
innego twierdzenia, o ile nie będzie ona wiedzieć, w jaki sposób zinterpre­
tować to wyjaśnienie jako twierdzenie. Tak samo rzecz się ma w przypad­
ku definicji: nie wystarczy zdefiniować „definicję” w sposób ostensywny,
poprzez wskazanie na kogoś, kto przedstawia właśnie jakąś definicję, po­
nieważ w przypadku „definicji”, podobnie jak w przypadku, w którym
słowo „pies” definiuje się przez wskazanie na psa, zakłada się zrozumienie
znaczenia definicji ostensywnych - gdyż musimy rozumieć, że wskazanie
na psa przy akompaniamencie dźwięku [pies] oznacza, iż „pies” oznacza
psa. Definiowanie definicji w sposób ostensywny byłoby całkowicie po­
zbawione znaczenia, o ile nie wiedzielibyśmy wcześniej, że dany dźwięk
powinien wyrażać coś, w czego zidentyfikowaniu miało pomóc wskaza­
nie na to, oraz w jaki sposób następnie identyfikować konkretne obiekty
jako przykłady ogólnych, abstrakcyjnych właściwości. Krótko mówiąc,
aby zdefiniować jakikolwiek termin w oparciu o konwencję, musimy z za­
łożenia posiadać wiedzę a priori o rzeczywistym znaczeniu - o realnej
definicji - „definicji”101.

101 Na temat problemu definicji realnych oraz definicji opartych na konwencji


lub projektujących (stipulative definitions) por. M. Hollis, E. Neli, dz. cyt., s. 177 i n.
„Z perspektywy empirystycznej istnieją dwa rodzaje rzetelnych definicji: leksykalne
i projektujące” (s. 177). Jednak „jeśli chodzi o uzasadnienie tego poglądu, to przy­
puszczalnie przedstawia się nam definicję «definicji». Bez względu na to, w której
kategorii definicji owa definicja (...) się mieści, nie musimy wcale się zgadzać z tym,
że posiada ona jakąkolwiek wartość epistemologiczną. W istocie nie można by jej na­
wet uznać za ewentualną tezę epistemologiczną, chyba że nie byłaby to ani definicja
leksykalna, ani projektująca. Pogląd ten jest zarówno niedogodny, jak i wewnętrznie
sprzeczny. Według mającego długą tradycję poglądu przeciwnego istnieją definicje
«realne», które ujmują istotę definiowanej rzeczy” (s. 178). Por. też B. Blanshard, dz.
cyt., s. 268 i n.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 113

A zatem wiedza o języku - którą należy uznać za wiedzę aprioryczną


w tym sensie, że musimy zakładać, iż ma ją każda osoba mówiącą w ja­
kimkolwiek języku - jest wiedzą o tym, jak tworzyć rzeczywiste konwen­
cje, jak formułować twierdzenie przez wygłaszanie oświadczeń (czyli jak
coś przekazać, mówiąc to) oraz jak sformułować definicję realną i ziden­
tyfikować szczególne przykłady ogólnych właściwości. Zaprzeczanie temu
jest samoobalające, wymaga bowiem użycia języka, wysuwania twier­
dzeń i stosowania definicji. Ponieważ każde doświadczenie jest doświad­
czeniem pojęciowym, to znaczy doświadczeniem określonym w ramach
pewnego języka - a mówienie i uważanie, że jest inaczej, dowodzi tylko
słuszności tego stanowiska, gdyż również wymaga użycia języka - to dys­
ponując wiedzą aprioryczną o języku, wiemy też a priori, że jeśli chodzi
o rzeczywistość, prawdą jest to, iż składa się ona z pewnych obiektów
o abstrakcyjnych właściwościach, innymi słowy właściwościach, które
można odnaleźć także w innych obiektach; iż każdy obiekt posiada daną
właściwość albo jej nie posiada i dlatego też istnieją fakty, o których moż­
na powiedzieć, że ukazują daną właściwość albo nie; jak też, że nie można
znać a priori wszystkich faktów, o których wiedzieć można tylko tyle, że
w istocie muszą być faktami, a więc przypadkami występowania danych
abstrakcyjnych właściwości. Należy podkreślić, że nie wiemy tego wszyst­
kiego z doświadczenia, gdyż doświadczenie musi przyjmować opisane tu­
taj formy102.
Mając to na uwadze, zajmę się teraz dziedziną działania, by dowieść
w szczególności, że posiadamy pozytywną wiedzę aprioryczną o działa­
niach oraz ich konsekwencjach, ponieważ działania również są konstruk-
tami stworzonymi przez człowieka, których zasady konstrukcji można
w pełni zrozumieć. Ponadto pokażę, że filozofia empiryzmu-pozytywizmu
nie może - nie popadając w sprzeczność - osłabić ani poważnie zakwe­
stionować argumentów ekonomicznych przeciwko socjalizmowi, gdyż te
w ostatecznym rozrachunku opierają się na apriorycznych podstawach,
których istnieniu filozofia empirystyczna zaprzecza.
Swoją argumentację rozpocznę od wykazania, że metodologii empiry-
stycznej, wbrew twierdzeniom jej zwolenników, nie można stosować do
działań. Przedstawię tym samym pierwszy, aczkolwiek raczej negatyw­
ny, przykład apriorycznej wiedzy o działaniach. Według filozofii empiry-
zmu działania, tak jak wszystkie inne zjawiska, można, a nawet należy,

11,2 Por. A.G. van Melsen, Filozofia przyrody, tłum. S. Zalewski, Warszawa 1968,
zwł. rozdz. 1 i 4.
114 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

wyjaśniać przy użyciu hipotez przyczynowych, które doświadczenie może


potwierdzić albo obalić. Gdyby tak właśnie było, to empiryzm musiałby
zakładać (wbrew swej doktrynie, według której nie istnieje aprioryczna
wiedza o rzeczywistości), że w sferze działania występują przyczyny nie­
zmiennicze w czasie. Nie wiedzielibyśmy z wyprzedzeniem, jakie zdarze­
nie mogło być przyczyną danego działania. Dowiedzieć się tego mogli­
byśmy dopiero na podstawie doświadczenia. Jednak chcąc postępować
w sposób postulowany przez empiryzm - wiązać różne doświadczenia
dotyczące sekwencji zdarzeń w celu stwierdzenia, czy się one wzajemnie
potwierdzają, czy też falsyfikują, a jeśli się falsyfikują, modyfikować pier­
wotną hipotezę przyczynową - musielibyśmy założyć stałość oddziaływa­
nia przyczyn w czasie. Jak jednak w takiej sytuacji, gdyby istotnie można
było pojmować, że działaniami rządzą przyczyny niezmiennicze w czasie,
moglibyśmy wyjaśnić działania osób podejmujących się wyjaśniania, czy­
li odpowiedzialnych za sam proces tworzenia, weryfikacji i falsyfikacji hi­
potez - wszystkich tych, którzy postępują w sposób zalecany przez filozo­
fię empiryzmu? Wszystkie te czynności - przyswajanie sobie doświadczeń
potwierdzających albo falsyfikujących, czy też zastępowanie starych hipo­
tez nowymi - z założenia wymagają zdolności uczenia się. Skoro jednak
potrafimy uczyć się na podstawie doświadczenia, co empirysta zmuszony
jest przyznać, to nie możemy w danej chwili wiedzieć tego, co będziemy
wiedzieć później, ani też jakie działania będziemy w oparciu o tę wiedzę
podejmować. Możemy raczej jedynie zrekonstruować przyczyny swojego
działania dopiero po zaistnieniu danego zdarzenia, gdyż swoją wiedzę
możemy wyjaśnić tylko wtedy, gdy ją posiadamy. A zatem zastosowanie
metodologii empirystycznej do dziedziny wiedzy i działania, którego ko­
niecznym składnikiem jest wiedza, jest sprzeczne - stanowi logiczny ab­
surd103. Poprawne jest przyjęcie zasady stałości w sferze obiektów natu­
ralnych, w której metodologię empiryzmu można stosować. Jeśli jednak

105 Por. też H.H. Hoppe, Kritik der kausalwissenschaftlichen Sozialforschung; ten­
że, Czy badania oparte na przyczynowości są w naukach społecznych możliwe?, [w:|
tenże, Ekonomia i etyka własności prywatnej, rozdz. 10. Argument ten podsumowa­
łem w drugiej z wymienionych pozycji w następujący sposób:
„(1) Ja i - jako potencjalni przeciwnicy w dyskusji - inni ludzie jesteśmy zdolni do
nauki. (To stwierdzenie nie może być podważone bez przyznania mu implicite słusz­
ności. Przede wszystkim musi je założyć każdy, kto podejmuje badania nad przyczy­
nami. W tym zakresie (1) jest słuszne a priori.)
(2) Jeśli nauka jest możliwa, nikt nie może wiedzieć w żadnym danym czasie, co
będzie wiedzieć w dowolnym późniejszym czasie ani jak będzie postępować w opar­
ciu o tę wiedzę. (Jeśli ktoś wiedziałby w dowolnym, danym momencie, czego dowie
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 115

chodzi o działania, przedstawienie przyczynowego wyjaśnienia empirycz­


nego jest logicznie niemożliwe. Wiemy to z całkowitą pewnością, a jedno­
cześnie jest to wiedza o czymś realnym. Nie możemy wiedzieć a priori ni­
czego o konkretnym działaniu, jednak wiedza aprioryczna o działaniach
istnieje, o ile są one w ogóle działaniami. Wiemy a priori, że nie można
sobie wyobrazić działania, które byłoby przewidywalne z racji tego, iż jego
przyczyny oddziaływałyby w sposób stały.
Drugie spostrzeżenie na temat działania jest podobne. Wykażę, że cho­
ciaż nie można pojmować, iż działania same w sobie mają przyczyny, to
każde działanie zakłada istnienie przyczynowości w świecie fizycznym,
w którym działania się odbywają. Przyczynowość - której istnienie filozo­
fia empiryzmu-pozytywizmu musiała w jakiś sposób założyć, by można
było jej procedury metodologiczne uznać za logicznie akceptowalne, cho­
ciaż z pewnością nie można powiedzieć, że założenie to można wywieść
z doświadczenia i uzasadnić w jego ramach - jest kategorią działania, gdyż
tworzymy ją, czy też konstruujemy, stosując się do pewnej reguły proce­
duralnej, która okazuje się niezbędna przy podejmowaniu działań. Inny­
mi słowy, jest to reguła, której nie można sfalsyfikować, ponieważ nawet
próba jej sfalsyfikowania wymaga jej przyjęcia.
Biorąc pod uwagę to, co powiedziano tutaj o przyczynowości, można
bez trudu dostrzec, że jest to cecha rzeczywistości, którą należy uznać za
wytworzoną, a nie daną. Nie doświadczamy ani nie uczymy się tego, że
istnieją przyczyny, które zawsze oddziałują w ten sam sposób, przez co
można w oparciu o nie przedstawiać prognozy. Stwierdzamy, że zjawiska
mają takie przyczyny, stosując się do pewnej szczególnej procedury ba­
dawczej, odrzucając co do zasady możliwość wystąpienia jakichkolwiek
wyjątków, czyli przypadków braku stałości, i stawiając nowe hipotezy
przyczynowe, kiedy tylko wystąpi jakikolwiek widoczny brak stałości.
Dlaczego jednak taki sposób postępowania jest konieczny? Dlaczego
musimy działać w ten właśnie sposób? Ponieważ to właśnie zachowy­
wanie się w ten właśnie sposób jest podejmowaniem intencjonalnego

się w jakimś późniejszym czasie, nie mógłby nigdy niczego się nauczyć - ale na ten
temat patrz twierdzenie (1).)
(3) Stwierdzenie, że można przewidzieć przyszły stan swojej własnej i (lub) cudzej
wiedzy i odpowiednich działań objawiających tę wiedzę (to znaczy znaleźć zmienne,
które dają się interpretować jako przyczyny) oznacza sprzeczność. Jeśli podmiot dane­
go stanu wiedzy lub celowego działania może się uczyć, nie ma takich przyczyn; jeśli
jednak są przyczyny, podmiot nie może się uczyć - ale znów patrz twierdzenie (1)”
(s. 315-316).
116 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

działania, a kiedy działamy intencjonalnie, przyjmujemy, że przyczyny


oddziałują w sposób stały. Intencjonalne działania charakteryzują się
tym, że podmiot działania ingeruje w swoje środowisko i zmienia pewne
rzeczy albo też zapobiega ich zmianie, odwracając tym samym „natural­
ny” bieg zdarzeń, by osiągnąć preferowany przez siebie rezultat lub sy­
tuację, albo - jeśli aktywna ingerencja okazuje się niemożliwa - tym, że
podmiot działania przygotowuje się na skutek, na który nie może w ża­
den sposób wpłynąć, a jedynie prognozować jego wystąpienie na pod­
stawie pewnych wcześniejszych zdarzeń, które by zapowiadały, że ów
skutek nastąpi. Podmiot działania, chcąc osiągnąć rezultat, do którego
w przeciwnym razie by nie doszło, albo przygotować się na pewien nie­
unikniony skutek, który w przeciwnym razie byłby dla niego zupełnym
zaskoczeniem, musi przyjmować, że przyczyny oddziałują w sposób sta­
ły. Nie ingerowałby, gdyby nie zakładał, że może to pomóc w doprowa­
dzeniu do pożądanego przezeń rezultatu, i nie przygotowywałby się ani
nie nastawiał na daną ewentualność, gdyby nie uważał, że zdarzenia,
które skłoniły go do rozpoczęcia przygotowań, rzeczywiście są siłami
przyczynowymi, które oddziałują w sposób stały i wywołują oczekiwa­
ny przez niego skutek, i gdyby przygotowania nie prowadziły w rzeczy­
wistości do pożądanego przez niego celu. Oczywiście podmiot działania
może się mylić w kwestii założeń o istnieniu danej relacji przyczynowo-
-skutkowej, a pożądany przezeń rezultat może nie nastąpić pomimo jego
ingerencji, albo przewidywane przez niego zdarzenia, na które się przy­
gotowywał, mogą nie zaistnieć. Jednak bez względu na to, co się wyda­
rzy - bez względu na to, czy rezultaty będą zgodne z oczekiwaniami, czy
działania motywowane jakimś rezultatem bądź zdarzeniem będą konty­
nuowane w przyszłości - każde działanie, czy to podlegające zmianie,
czy też nie, podejmowane jest w oparciu o założenie, że istnieją przy­
czyny oddziałujące w sposób stały, nawet jeśli żaden podmiot działania
nie może wiedzieć z wyprzedzeniem o szczególnych przyczynach danego
zdarzenia. Chcąc obalić twierdzenie, że jakimś naturalnym zjawiskiem
rządzą przyczyny oddziałujące w sposób niezmienniczy w czasie, właści­
wie musielibyśmy wykazać, iż danego zjawiska nie da się przewidzieć ani
wytworzyć w oparciu o wcześniejsze zmienne. Jednak próbując to uczy­
nić, musielibyśmy przyjąć, że zaistnienie bądź niezaistnienie analizowa­
nego zjawiska zależy od podjęcia odpowiednich działań oraz że owo
zjawisko musi z założenia być osadzone w sieci przyczyn oddziałujących
w sposób stały. Jesteśmy zatem zmuszeni dojść do wniosku, że ważności
zasady stałości nie można sfalsyfikować żadnym działaniem, ponieważ
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 117

każde działanie musi zakładać, że zasada ta obowiązuje104. Aby można


było stwierdzić, że „doświadczenie” „sfalsyfikowało” zasadę stałości,
świat fizyczny musiałby w istocie być tak chaotyczny, że w ogóle nie­
możliwe by było podejmowanie działań. W takim świecie oczywiście nie
miałoby większego sensu twierdzenie, że przyczyny oddziałują w spo­
sób stały. Wówczas jednak istotami doświadczającymi tej niestałości nie
byłyby istoty ludzkie, których zasadniczą cechą jest podejmowanie in­
tencjonalnych działań. Gdy bowiem mówimy o istotach ludzkich - i do
tego zasadniczo sprowadza się nasz argument - to musimy zakładać, że
zasada stałości pozostaje ważna a priori, ponieważ wszelkie działania
muszą być podejmowane w oparciu o nią i niczyje doświadczenia nie
mogą prawdopodobnie tego obalić105.

10,1 M.G. Singer, Generalization in Ethics, London 1963; P. Lorenzen, Normative


Logie and Ethics; S. Toulmin, The Place ofReason in Ethics, Cambridge 1970; Prakti­
sche Philosophie und konstruktive Wissenschaftstheorie, red. F. Kambartel, Frankfurt
am Mein 1974; A. Gewirth, Reason and Morality, Chicago 1978.
105 Przyczynowość nie jest zatem przypadkową (contingent) cechą fizycznej rze­
czywistości, lecz kategorią działania i z tego powodu logicznie konieczną cechą świa­
ta fizycznego. Fakt ten tłumaczy, dlaczego pomimo przedstawionej tutaj możliwości
uodpornienia jakiejś hipotezy na ewentualne próby jej obalenia przez wskazywanie
na kolejne niekontrolowane zmienne, nie możemy wyciągnąć żadnych nihilistycz-
nych wniosków w kwestii przyczynowych badań naukowych (por. przyp. 92). Gdy
zrozumiemy, że nauki przyrodnicze nie są przedsięwzięciem kontemplacyjnym, lecz
w ostatecznym rozrachunku narzędziem działania (por. też na ten temat J. Habermas,
Knowledge and Human Interests, Boston 1971, zwł. rozdz. 6), wtedy ani możliwość
uodpornienia hipotez, ani to, że wybór między rywalizującymi teoriami nie zawsze
może wydawać się możliwy (z tego powodu, iż teorie bezspornie są niedookreślo­
ne przez dane), nie wpływa nigdy na trwałość odwołującego się do racjonalności
kryterium „instrumentalnego sukcesu” (instrumental success). Ani możliwość uod­
pornienia hipotez, ani odwołanie się do różnic w paradygmatach nie może osłabić
tego kryterium, w świetle którego każda teoria w ostatecznym rozrachunku okazuje
się współmierna (commensurable). To właśnie bezwzględność odwołującego się do
racjonalności kryterium instrumentalnego sukcesu - wbrew twierdzeniom Kuh-
na, Feyerabenda i innych - wyjaśnia, dlaczego rozwój nauk przyrodniczych mógł
doprowadzić do niezaprzeczalnego w ostatecznym rozrachunku i stałego rozwoju
technologicznego.
Z drugiej strony, w dziedzinie ludzkiego działania, gdzie - jak wykazano powy­
żej - przyczynowe badania naukowe nie są możliwe, gdzie wiedza prognostyczna nie
może przyjmować formy empirycznie sprawdzalnych hipotez naukowych, a jedynie
postać uzasadnionych i niesystematycznie przyswajalnych przewidywań, oraz gdzie
w związku z tym nie można co do zasady zastosować kryterium instrumentalnego
sukcesu, widmo nihilizmu mogłoby stać się realne, gdyby brano na poważnie me­
todologiczne nakazy empiryzmu. Jednak nakazy te nie mają zastosowania nie tylko
118 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Z kategorią przyczynowości wiąże się kategoria czasu. Ilekroć wywołu­


jemy bądź się przygotowujemy na pewien skutek, klasyfikując tym samym
zdarzenia jako przyczyny i skutki, rozróżniamy pomiędzy zdarzeniami
wcześniejszymi i późniejszymi. Oczywiście klasyfikacja ta nie wywodzi
się po prostu z doświadczenia, czyli z samej obserwacji rzeczy i zdarzeń.
Sekwencja doświadczeń, której porządek czasowy (temporal order) ukazuje
się nam w naszych obserwacjach, jest czymś zupełnie różnym od rzeczy­
wistej sekwencji zdarzeń w czasie rzeczywistym. Właściwie to obserwo­
wany przez nas porządek może być dokładnie odwrotny od rzeczywistego
porządku czasowego, w jakim obserwowane rzeczy pozostają względem
siebie. By obserwator mógł wiedzieć, by zinterpretować obserwacje w spo­
sób, który mógłby być różny od bądź zgodny z porządkiem czasowym,
w jakim je poczynił, oraz by mógł umiejscowić zdarzenia w czasie obiek­
tywnym, musi on być podmiotem działania i musi wiedzieć, co oznacza
wywołanie rezultatu bądź przygotowywanie się nań106. Tylko dlatego, że
jest podmiotem działania i jego doświadczenia są doświadczeniami osoby
działającej, może on interpretować zdarzenia jako wcześniejsze bądź póź­
niejsze. Ponadto nie może on wiedzieć z doświadczenia, że doświadczenia
należy interpretować w odniesieniu do działań, ponieważ podjęcie jakie­
gokolwiek działania wymaga wcześniejszego posiadania doświadczeń zin­
terpretowanych w ten właśnie sposób. Nikt, kto nie wie, co oznacza dzia­
łanie, nie mógłby nigdy doświadczyć zdarzeń umiejscowionych w czasie
rzeczywistym. W związku z tym musimy założyć, że każdy podmiot dzia­
łania - z tego powodu, iż jest podmiotem działania - musi mieć wiedzę
a priori o znaczeniu czasu.
Warunkiem działania jest nie tylko istnienie przyczynowości i obiek­
tywnego porządku czasowego. Są nim również wartości. Także wiedzy
o wartościach nie czerpiemy z doświadczenia. Wręcz przeciwnie. Do­
świadczamy rzeczy tylko dlatego, że są one rzeczami, którym w ramach
działania przypisujemy wartość pozytywną albo negatywną. Oznacza
to, że tylko podmiot działania może doświadczać rzeczy, które by były

w naukach społecznych traktowanych jako nauki empiryczne (por. na ten temat


H.H. Hoppe, Kritik der kausalwissenschaftlichen Sozialforschung, zwł. rozdz. 2). Jak
bowiem tutaj wykażę, wbrew doktrynie empiryzmu, według której trzeba wszystko
wypróbować, zanim możliwe stanie się poznanie wyniku, aprioryczna wiedza o dzia­
łaniu istnieje i można w oparciu o nią przedstawić apodyktycznie prawdziwe przewi­
dywania na temat świata społecznego. Dowodzi to, że wszelkie nihilistyczne pokusy
są bezpodstawne.
106 Por. też H.H. Hoppe, Handeln und Erkennen, s. 62 i n.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 119

obciążone wartościami (value-laden), a ujmując tę kwestię szerzej, trzeba


być podmiotem działania, by w ogóle mieć świadome doświadczenia,
gdyż informują one podmiot działania o rzeczach, o których wiedza mo­
głaby być dla niego wartościowa. Mówiąc dokładniej: z każdym działa­
niem podmiot dąży do celu107. Chce on wywołać określony rezultat albo
przygotować się na skutek, którego nie można uniknąć. Fakt, że podmiot
działania dąży do jakiegoś celu, świadczy o tym, iż przypisuje temu ce­
lowi wartość, i to bez względu na to, jaki by ten cel (o którym możemy
dowiedzieć się tylko z doświadczenia) był. Właściwie oznacza, że rozpo­
czynając swoje działanie, podmiot przypisuje wybranemu przez siebie
celowi względnie wyższą wartość niż jakiemukolwiek innemu, o którym
jest w stanie pomyśleć. Gdyby tak bowiem nie było, podjąłby inne dzia­
łanie. Ponadto z tego powodu, że osiągnięcie najbardziej wartościowego
celu wymaga, by podmiot działania dokonał wcześniejszej ingerencji
albo zwrócił uwagę na wcześniejsze zdarzenie w celu rozpoczęcia przy­
gotowań na jakąś późniejszą okoliczność, każde działanie pociąga za
sobą wykorzystanie środków (przynajmniej ciała należącego do podmio­
tu i czasu potrzebnego do dokonania ingerencji albo przeprowadzenia
przygotowań) do osiągnięcia pożądanego celu. A ponieważ zakładamy,
że środki te są przyczynowo konieczne do osiągania wartościowego celu
(w przeciwnym bowiem razie podmiot działania by z nich nie korzystał),
to również im trzeba przypisać wartość. A zatem dla podmiotu działania
wartość mają nie tylko cele, ale także środki. Wartość środków bierze się
z wartości przypisywanej pożądanemu celowi z tego powodu, że jego
osiągnięcie byłoby bez tych środków niemożliwe. Ponadto ze względu na
to, że działania można podejmować jedynie w sposób sekwencyjny, każ­
de działanie wiąże się z dokonaniem wyboru. Podmiot decyduje się na
taki kierunek działania, który daje mu w momencie podjęcia działania
nadzieję na osiągnięcie najbardziej wartościowego rezultatu. Dlatego też
właśnie taki kierunek podmiot preferuje. Jednocześnie rezygnuje on
z innych możliwych działań, których oczekiwane rezultaty mają dla nie­
go mniejszą wartość. Ponieważ podmiot musi dokonywać wyboru, ile­
kroć podejmuje działanie - nie może zrealizować jednocześnie wszyst­
kich celów, którym przypisuje wartość - to z każdym działaniem wiąże
się konieczność poniesienia kosztów. Koszt działania to cena, jaką pod­
miot musi zapłacić za to, że woli jeden kierunek działania od innego,

107 Por. też L. von Mises, Ludzkie działanie; tenże, Epistemological Problems of
Economics; tenże, The Ultimate Foundation of Economic Science.
120 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

i jest równy wartości przypisywanej najbardziej wartościowemu spośród


celów, które nie mogą zostać zrealizowane albo których realizacja musi
zostać odroczona z tego powodu, że środki konieczne do ich osiągnięcia
zostają wykorzystane do osiągnięcia innego, bardziej wartościowego
celu. Chociaż wynika z tego, że podmiot na samym początku postrzega
każde ze swoich działań za warte więcej, niż wynoszą jego koszty, co
oznacza, że mogą przynieść mu zysk
,
* czyli rezultat, którego wartość jest
większa od kosztów, to każde działanie wiąże się z groźbą poniesienia
straty. Strata pojawia się wtedy, gdy podmiot działania retrospektywnie
odkrywa, że - wbrew swoim wcześniejszym oczekiwaniom - rezultat
miał w rzeczywistości mniejszą wartość od alternatywy, z której zrezy­
gnował. Chociaż każde działanie z konieczności ma na celu osiągnięcie
korzyści, to nieodzownie towarzyszy mu również możliwość poniesienia
straty. Przyczyny tego mogą być różne. Podmiot może mieć błędną wie­
dzę o przyczynach i technologii, przez co może nie osiągnąć rezultatów,
do których dążył, albo też mogą nie nastąpić zdarzenia, z powodu któ­
rych dążył on do wywołania jakichś rezultatów. Podmiot może się też
mylić z tego powodu, że ukończenie każdego działania wymaga czasu,
a wartość przypisywana innym celom może się wówczas zmienić, przez
co rzeczy, które wcześniej miały dla niego dużą wartość, teraz mogą
mieć mniejszą.
W pojęciu działania zawierają się wszystkie te kategorie: wartości, cele,
środki, wybór, preferencja, koszt, zysk i strata. Żadna z nich nie wywodzi
się z doświadczenia. Aby móc interpretować doświadczenia w wymienio­
nych tutaj kategoriach, musimy najpierw wiedzieć, co oznacza działanie.
Ten, kto nie jest podmiotem działania, nie może tych kategorii zrozu­
mieć, ponieważ nie są one „dane”, gotowe do tego, by ich doświadczać.
Natomiast doświadczenie jest w nich umocowane, ponieważ podmiot je
tworzy zgodnie z regułami koniecznymi do działania. Oczywiście z tego
powodu, że działania są rzeczami realnymi i nie można nie działać - po­
nieważ nawet sama próba niedziałania byłaby działaniem skierowanym
na cel, które wymaga wykorzystania środków, rezygnacji z innych kierun­
ków działania oraz poniesienia kosztów, a także pociąga za sobą możli­
wość, że pożądany cel nie zostanie osiągnięty, czyli że podmiot poniesie
stratę - musimy uznać wiedzę o tym, co oznacza działanie, za aprioryczną
wiedzę o rzeczywistości. Tego, że takową wiedzę posiadamy, nie można

* Ściślej rzecz ujmując, chodzi tu o zysk psychiczny (przyp. MZ).


Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 121

ani unieważnić, ani obalić, gdyż musiałoby to oznaczać uznanie jej ist­
nienia. Właściwie to nigdy nie moglibyśmy nawet zaobserwować sytuacji,
w której owe kategorie działania przestałyby realnie istnieć, gdyż także
obserwacja jest sama w sobie działaniem108.
Podstawą analizy ekonomicznej, a w szczególności analizy ekonomicz­
nej socjalizmu, jest owa aprioryczna wiedza o znaczeniu działania, jak
również o jego logicznych składowych. Zasadniczo na analizę ekono­
miczną składa się: 1) zrozumienie kategorii działania oraz zrozumienie
znaczenia zmiany wartości, kosztów, wiedzy technologicznej i tak dalej;
2) opis sytuacji, kiedy kategorie te nabierają konkretnego znaczenia i kie­
dy dane osoby uznaje się za podmioty działania, dysponujące pewnymi
obiektami, które stanowią środki działania, posiadające określone cele,
które utożsamia się z wartościami, oraz ponoszące koszty; 3) wyprowa­
dzenie wniosków, które wynikają z podjęcia w tej sytuacji określonego
działania, albo konsekwencji dla podmiotu działania, jeśli sytuacja ulega
określonej zmianie. Wnioski te będą ważne a priori pod warunkiem, że
w procesie dedukcji nie pojawią się błędy, a sytuacja i zmiana będą dane.
Jeśli natomiast możemy stwierdzić, że opisywana sytuacja i jej zmiana
są rzeczywiste, wówczas będą to ważne a priori wnioski o rzeczywisto­
ści, ponieważ ich ważność można w ostatecznym rozrachunku powiązać
z niezaprzeczalną ważnością kategorii działania.
To właśnie dzięki temu stanowisku metodologicznemu możliwe było
we wcześniejszym wywodzie na temat socjalizmu wyprowadzenie wnio­
sku, że jeśli celem podmiotu działania nie jest praca sama w sobie, gdyż
stanowi ona jedynie środek do osiągnięcia celu, jakim jest wytworzenie
dochodu, i jeśli następnie jego dochód zostanie obniżony bez jego zgody -
przez opodatkowanie - to wówczas koszt wykonania pracy dla niego

108 Epistemologicznym dopełnieniem apriorycznego charakteru pojęcia działania


- wynikającego z niemożności obalenia twierdzenia, że człowiek działa i że z działa­
niem wiążą się wyjaśnione uprzednio kategorie, a to z tego powodu, że nawet próba
obalenia tego twierdzenia byłaby sama w sobie działaniem - jest zasada sprzeczności,
której zaprzeczenia nie można sobie wyobrazić. Na temat tej zasady B. Blanshard
pisze: „zaprzeczenie tej zasadzie oznacza stwierdzenie, że fałszem, a nie prawdą jest
zasada, iż fałszywość wyklucza prawdziwość. Jednak temu właśnie próbuje się zaprze­
czyć. Nie można zaprzeczyć zasadzie sprzeczności, nie zakładając jej prawdziwości
w akcie zaprzeczania jej” (B. Blanshard, dz. cyt., 1964, s. 276).
Jak wskazuje L. von Mises, zasada sprzeczności zawiera się faktycznie w bardziej
podstawowym pod względem epistemologicznym „aksjomacie działania” (L. von
Mises, The Ultimate Foundation of Economic Science, s. 35). Na temat związku między
prakseologią a epistemologią por. także przyp. 116.
122 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

wzrośnie, ponieważ wzrośnie w kategoriach względnych wartość innych,


alternatywnych celów, które może on osiągnąć, korzystając ze swojego
ciała i czasu, a w konsekwencji osłabną bodźce do pracy. Stanowisko to
pozwoliło również wyprowadzić aprioryczny wniosek, że przykładowo je­
śli obecni użytkownicy środków produkcji nie mają prawa sprzedać ich
osobie oferującej najwyższą cenę, to nie można ustalić, jaki jest pieniężny
koszt produkcji bieżącej (czyli jaka jest pieniężna wartość możliwości
utraconych z powodu niewykorzystania środków produkcji w inny spo­
sób), i z tego powodu nie można stwierdzić, czy środki produkcji są rze­
czywiście wykorzystywane do produkcji tych dóbr, które podmioty dzia­
łania uważają za najbardziej wartościowe, gdy rozpoczynają swój wysiłek
produkcyjny. Konsekwencją tego stanu rzeczy musi być spadek produkcji
pod względem siły nabywczej
.
*
Po tej raczej nieco przydługiej dygresji na temat epistemologii wrócę
teraz do omówienia socjalizmu inżynierii społecznej. Dygresja ta była ko­
nieczna, by odrzucić twierdzenie empiryzmu-pozytywizmu - w oparciu
o które można by obronić socjalizm, gdyby tylko było ono prawdziwe - że
nie można powiedzieć nic kategorycznego przeciwko żadnemu programo­
wi politycznemu, ponieważ rzeczywiste konsekwencje różnych rozwiązań
politycznych ukazać może wyłącznie doświadczenie. Wykazałem, że pod
tym względem empiryzm zdaje się stać w wyraźnej sprzeczności z intu­
icją. Intuicja bowiem podpowiada nam, że logika jest bardziej podsta­
wowa niż doświadczenie i że również stanowi wiedzę o rzeczach real­
nych. Ponadto empiryzm-pozytywizm okazuje się wewnętrznie sprzeczny,
ponieważ musi przyjmować istnienie apriorycznej wiedzy realnej. Każda
osoba, która działa i doświadcza, ma pewien zasób pozytywnej wiedzy
apriorycznej, dlatego że wie, co oznacza działanie. Wiedzy tej nie można
obalić przez doświadczenie, gdyż nawet próba jej obalenia wymagałaby
uznania jej ważności.
Końcowy wniosek, który wyprowadziliśmy w tej dygresji, można pod­
sumować następującymi słowami: „doświadczenie nie może pobić logi­
ki, ale logika może pobić doświadczenie”. Logika usprawnia i koryguje
doświadczenie oraz mówi nam, jakie rodzaje doświadczeń są możliwe,
a jakie są wytworem zaćmionego umysłu, przez co nie można ich okre­
ślić mianem doświadczeń odnoszących się do „rzeczywistości”, a mianem
„marzeń” lub „fantazji”. Mając pewność co do solidności podstaw, na

Czyli ściśle rzecz ujmując, spadek produkcji i siły nabywczej (przyp. MZ).
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 123

których zbudowane zostały ekonomiczne argumenty przeciwko socjali­


zmowi, mogę teraz przedstawić bezpośrednią krytykę socjalizmu inżynie­
rii społecznej. Opierając krytykę na logice i wiedzy a priori, dowiodę, że
celów, które stawia sobie socjalizm inżynierii społecznej, nie można nigdy
osiągnąć za pomocą proponowanych przez niego środków, gdyż stałoby
to w sprzeczności ze wspomnianą wiedzą aprioryczną. Ponieważ ideolo­
gia inżynierii społecznej odróżnia się od innych wersji socjalizmu jedynie
empirystyczno-pozytywistyczną metodologią, której fałszywości już do­
wiodłem, to przedstawiona tutaj krytyka może być zwięzła. Z powodu
braku innych różnic przedstawione w poprzednich rozdziałach analizy
socjalizmu marksistowskiego, socjaldemokratycznego i konserwatywnego
znajdują zastosowanie również tutaj.
Aby to zrozumieć, wystarczyć przyjrzeć się regułom własności charak­
terystycznym dla socjalizmu inżynierii społecznej. Po pierwsze, użytkow-
nicy-właściciele rzadkich zasobów mogą z nimi robić wszystko, co chcą.
Po drugie jednak, jeśli tylko rezultat tego procesu nie spodoba się wspól­
nocie społecznych inżynierów (a więc ludziom, którzy nie są użytkowni-
kami-właścicielami tych rzeczy i którzy nie zdobyli do nich tytułów na
drodze umowy), ma ona prawo dokonać ingerencji w praktyki rzeczywi­
stych użytkowników-właścicieli i ograniczając ich prawa własności, okre­
ślić sposoby wykorzystania różnych środków. Ponadto wspólnota społecz­
nych inżynierów ma prawo do jednostronnego określania, jaki rezultat
jest preferowany, a zatem może ograniczać prawa własności naturalnych
właścicieli w miejscu, czasie i stopniu, jakie uważa za konieczne do osią­
gnięcia preferowanego rezultatu.
Można od razu dostrzec w kwestii reguł własności, że choć socjalizm
inżynierii społecznej dopuszcza możliwość stopniowego realizowania
swoich celów przez umiarkowane ingerowanie w prawa własności natural­
nych właścicieli, to prywatne posiadanie w takim systemie zostaje w za­
sadzie zniesione, a ludzie podejmujący się produktywnych przedsięwzięć
działają pod groźbą, iż w przyszłości zostaną wywłaszczeni w jeszcze
większym stopniu albo nawet całkowicie, ponieważ o poziomie ogranicze­
nia praw własności decyduje społeczeństwo (społeczni inżynierowie). Pod
tym względem nie ma żadnej różnicy między socjalizmem socjaldemo­
kratycznym albo konserwatywnym a socjalizmem inżynierii społecznej.
Różnice między tymi systemami leżą jedynie w psychologii społecznej.
Podczas gdy socjalizm marksistowski, redystrybucyjny i konserwatywny
łączy chęć osiągnięcia ogólnego, z góry wyznaczonego celu - takiego jak
wprowadzenie égalité albo zachowanie istniejącego ładu - to podobny
124 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

projekt nie leży u podstaw socjalizmu inżynierii społecznej. Jego koncep­


cja sprowadza się do interwencji punktowej i niezasadniczej (unprincipled),
elastycznej inżynierii cząstkowej. Zatem socjalista-inżynier pozornie jest
skłonny do krytycznego spojrzenia na problem oraz otwarty na zmienne
reakcje i nowe poglądy. Postawa ta z pewnością podoba się wielu ludziom,
którzy nie opowiedzieliby się za żadną inną odmianą socjalizmu. Z dru­
giej strony jednak należy pamiętać, że inżynierowie społeczni są gotowi
wypróbowywać na swoich współobywatelach - traktowanych jak zbiory
zmiennych, którymi można, stosując technikę odpowiednich bodźców,
manipulować niczym pionkami na szachownicy - wszystko, w tym rów­
nież nawet najbardziej niedorzeczne pomysły.
Socjalizm inżynierii społecznej - podobnie jak inne odmiany socjali­
zmu - zakłada redystrybucję tytułów własności od użytkowników rzad­
kich zasobów i kontrahentów do nieużytkowników i niekontrahentów,
co z konieczności wiąże się ze wzrostem kosztów produkcji i zmniejsze­
nia tworzonego bogactwa. Nie musimy wypróbowywać proponowanych
w jego ramach rozwiązań, by dojść do tego wniosku, który jest prawdzi­
wy bez względu na to, jaki kierunek przybierze akurat inżynieria spo­
łeczna. Powiedzmy, że wspólnocie inżynierów społecznych nie podoba
się to, że część ludzi osiąga niski dochód, i dlatego decyduje się ustano­
wić płacę minimalną powyżej bieżącego poziomu rynkowego109. Logika
podpowiada, że wiąże się to z ograniczeniem praw własności pracodaw­
ców i pracowników, którym zabrania się w takiej sytuacji uczestniczenia
w niektórych wzajemnie korzystnych transakcjach. Konsekwencją jest
i musi być bezrobocie. Część ludzi - zamiast niższej płacy rynkowej - nie
zarobi nic, gdyż niektórzy pracodawcy nie będą mogli ponieść dodatko­
wych kosztów albo zatrudnić tylu ludzi, ilu by zatrudnili, gdyby koszty
były niższe. Pracodawcy będą pokrzywdzeni, ponieważ będą mogli za­
trudnić mniej ludzi, w związku z czym względnie obniży się wielkość
ich produkcji. Z kolei pracownicy będą pokrzywdzeni z tego powodu,
że zamiast niskiego dochodu nie otrzymają nic. Nie można dokładnie
stwierdzić a priori, którzy pracownicy i którzy pracodawcy ucierpią na
tym najbardziej. Można powiedzieć tylko tyle, że będą to ci pracownicy,
których siła robocza miała względnie niską wartość na rynku, oraz ci
pracodawcy, którzy zatrudniają w szczególności taką siłę roboczą. Wie­
my jednak z doświadczenia, że do niewykwalifikowanej siły roboczej

109 Na temat skutków płac minimalnych por. także Y. Brozen, M. Friedman, The
Minimum Wagę: Who Pays?, Washington 1966.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 125

zaliczają się głównie młodzi, czarni, kobiety oraz osoby starsze, które
chcą ponownie podjąć zatrudnienie po dłuższym okresie pracy w gospo­
darstwie domowym, i tak dalej, w związku z czym możemy przewidzieć
ponad wszelką wątpliwości, że to w tych grupach bezrobocie będzie naj­
większe. Jednak to, że problem, któremu interwencja miała pierwotnie
zaradzić (niski dochód części ludzi), stanie się w takiej sytuacji jeszcze
bardziej poważny, możemy oczywiście stwierdzić a priori, niezależnie
od jakiegokolwiek doświadczenia! Mający swoje źródło w fałszywej me­
todologii empirystycznej błędny pogląd, że by coś poznać, trzeba to naj­
pierw wypróbować, to nie tylko naukowy humbug. To również działanie
bardzo kosztowne, podobnie jak każde inne oparte na źle przemyśla­
nych założeniach intelektualnych.
Aby przytoczyć jeszcze jeden przykład, załóżmy, że wspólnocie inżynie­
rów społecznych nie podoba się fakt, iż czynsze za domy czy mieszkania są
tak wysokie, przez co część ludzi nie może pozwolić sobie na tak wygodne
życie, na jakie w opinii inżynierów społecznych zasługuje. Wprowadzo­
na zostaje zatem ustawa o kontroli czynszów, ustanawiająca maksymalny
czynsz dla pewnych mieszkań110. Z taką sytuacją mamy do czynienia na
przykład w Nowym Jorku albo - z tym, że na większą skalę - we Wło­
szech. Tutaj również nie musimy czekać na rzeczywiste konsekwencje, by
wiedzieć, jakie one będą. Będzie budowanych mniej mieszkań, ponieważ
obniży się zwrot z inwestycji. Jeśli zaś chodzi o istniejące mieszkania, to
natychmiast wystąpi ich niedobór, gdyż przy niższych ich cenach popyt
na nie wzrośnie
.
* Możliwe nawet, że część istniejących mieszkań nie zo­
stanie wynajęta, jeśli ustawa będzie przewidywać tak niskie czynsze, że
nie będą pokrywać nawet kosztów zniszczenia wynikającego ze zwykłego
zamieszkiwania i użytkowania lokalu. Nastąpiłby wówczas ogromny nie­
dobór w gospodarce mieszkaniowej mimo istnienia tysięcy pustych lokali
(co doskonale ilustrują przykłady Nowego Jorku i Włoch). Nie istniałoby

* Mówiąc o wzroście lub spadku popytu, ekonomiści mają zawsze na myśli prze­
sunięcia krzywej popytu (dla malejącej krzywej popytu niemożliwy jest zatem cete­
ris paribus jednoczesny wzrost popytu i spadek cen). Gdy natomiast analizują samą
krzywą popytu (a nie jej przesunięcia), to mówią o zmianach wielkości popytu przy
zmianach ceny. W opisywanej sytuacji chodzi zatem o to, że z powodu ustanowienia
ceny maksymalnej na poziomie wyższym od ceny równowagi wielkość popytu będzie
wyższa od wielkości podaży (przyp. MZ).
110 Na temat skutku kontroli czynszów por. także: C. Baird, Rent Control: The
Perennial Folly, San Francisco 1980; F.A. Hayek i in., Rent Control: A Popular Paradox,
Vancouver 1975.
126 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

też żadne rozwiązanie tego problemu z powodu nieopłacalności budowa­


nia nowych mieszkań. Ponadto rosnące niedobory skutkowałyby bardzo
kosztownym brakiem elastyczności, wynikającym z tego, że ludzie, którzy
szczęśliwie usadowili się w tanich mieszkaniach, byliby mniej skłonni do
przeprowadzki mimo na przykład zmian wielkości rodziny w trakcie jej
cyklu życia (z czym wiążą się zmiany potrzeb mieszkaniowych) lub po­
jawienia się możliwości podjęcia pracy w innym miejscu. Wystąpi zatem
ogromne marnotrawstwo powierzchni dzierżawnej, gdyż przykładowo
ludzie starsi, zamieszkujący duże mieszkanie, którego wielkość była odpo­
wiednia, kiedy mieszkały z nimi dzieci, ale potem okazuje się zbyt duża,
nie przeprowadzą się do mieszkania mniejszego, gdyż takowe nie będą
dostępne. Młoda rodzina, która potrzebuje większego mieszkania, rów­
nież nie będzie mogła takowego znaleźć, ponieważ większe mieszkania
nie będą zwalniane. Źródłem marnotrawstwa będzie również to, że ludzie
nie będą przeprowadzać się na tereny, gdzie występuje większy popyt na
ich siłę roboczą, tylko przeznaczać ogromne ilości czasu na dojazdy do
odległych miejsc, gdzie mogą znaleźć dla siebie pracę, z tego powodu,
że nie będą mogli znaleźć tam mieszkania albo będą musieli zapłacić za
jego najem o wiele więcej, niż wynosi ich obecny, objęty kontrolą czynsz
*.
Problem, który społeczni inżynierowie chcieliby rozwiązać za pomocą
ustawy o kontroli czynszów, staje się w takiej sytuacji jeszcze poważniej­
szy, a ogólny standard życia względnie się obniża. To wszystko można
również stwierdzić a priori. Jednakże dla inżyniera społecznego, oczaro­
wanego błędną metodologią empiryzmu-pozytywizmu, która mówi mu,
że nie można poznać skutków czegoś, jeśli się najpierw faktycznie tego
nie wypróbuje, doświadczenie to prawdopodobnie stanowić będzie jedy­
nie grunt pod następne interwencje. Być może rezultat był inny od ocze­
kiwanego, dlatego że nie kontrolowano jakiejś innej, istotnej zmiennej,
a zatem należy teraz spróbować to uczynić, by się przekonać, czy rze­
czywiście tak nie jest. Jak pokazał ten rozdział, można stwierdzić z wy­
przedzeniem, że ani pierwszy, ani żaden z kolejnych aktów interwencji
nigdy nie pomoże w osiągnięciu jego celu, ponieważ oznaczają one inge­
rencję w prawa naturalnych właścicieli rzeczy ze strony nieużytkowników
i niekontrahentów111.

Pierwszy przypadek dotyczy sytuacji, gdy również w okolicach nowego miejsca


pracy istnieje kontrola czynszów, drugi zaś sytuacji, w której taka kontrola tam nie
występuje (przyp. MZ).
111 Por. także L. von Mises, A Critique of Interventionism, New Rochelle 1977.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej... 127

Aby to zrozumieć, trzeba jedynie powrócić do solidnego wnioskowania


ekonomicznego, uświadomić sobie wyjątkową naturę epistemologiczną
ekonomii, która jest aprioryczną nauką o ludzkim działaniu, opierającą
się na podstawach, których ważność uznawać musimy nawet przy próbie
zaprzeczenia im, oraz zauważyć, że nauka o działaniu osadzona na em-
pirystyczno-pozytywistycznej metodologii jest równie bezpodstawna jak
twierdzenie, że „można mieć ciastko i zjeść ciastko”.
Rozdział 7
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu
oraz o tym, dlaczego socjalizmu nie można
obronić na gruncie moralności

W poprzednich czterech rozdziałach przedstawiłem systematyczne wy­


jaśnienie oraz empiryczne dowody potwierdzające tezę, że system społecz­
ny socjalizmu z tego powodu, że nie opiera się w całości na „naturalnej
teorii własności” (regule, że kto jako pierwszy użytkuje daną rzecz, jako
pierwszy staje się jej właścicielem), która jest charakterystyczna dla ka­
pitalizmu, z konieczności musi być - i w rzeczywistości jest - systemem
gorszym, jeśli chodzi o tworzenie bogactwa i przeciętny standard życia.
Wniosek taki może usatysfakcjonować osobę, która uważa, że bogactwo
materialne oraz standard życia są najważniejszymi kryteriami służącymi
ocenie społeczeństwa. Niewątpliwie standard życia jest dla wielu sprawą
najistotniejszą, dlatego cały czas należy pamiętać o przedstawionym tu
wnioskowaniu ekonomicznym. Są jednak ludzie, którzy nie przywiązu­
ją większej wagi do bogactwa materialnego, a za ważniejsze uznają inne
wartości - mogłoby się wydawać, że z korzyścią dla socjalizmu, gdyż moż­
na by w związku z tym całkowicie zapomnieć o jego pierwotnych obiet­
nicach większej pomyślności dla ludzkości, skupiając się zamiast tego na
zupełnie innym, choć nawet bardziej inspirującym, twierdzeniu, że cho­
ciaż socjalizm może nie być kluczem do rozwoju gospodarczego, to wiąże
się ze sprawiedliwością, uczciwością i moralnością (przy czym wszystkie
te terminy używane są tutaj synonimicznie). Można by utrzymywać, że
skoro między wydajnością i sprawiedliwością występuje konflikt, to uza­
sadniona będzie rezygnacja z „bogactwa” na rzecz „większej sprawiedli­
wości”, ponieważ sprawiedliwość i uczciwość są w gruncie rzeczy bardziej
wartościowe od materialnego bogactwa.
W tym rozdziale dość szczegółowo przeanalizuję owo twierdzenie.
Przedmiotem analizy będą dwie oddzielne, lecz powiązane ze sobą tezy:
1) teza stawiana zwłaszcza przez socjalistów z obozu marksistowskiego
130 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

i socjaldemokratycznego, ale też, choć w mniejszym stopniu, przez kon­


serwatystów, że można przedstawić zasadnicze argumenty za socjali­
zmem z powodu moralnej wartości jego zasad oraz że mutatis mutandis
kapitalizmu nie da się obronić na gruncie moralności; 2) teza socjalizmu
empirystycznego, że twierdzenia normatywne (sądy typu „powinno się”
lub „należy”) - z tego powodu, iż nie odnoszą się wyłącznie do faktów
ani nie przedstawiają po prostu definicji słownych, a zatem nie są sąda­
mi ani empirycznymi, ani analitycznymi - nie są w rzeczywistości wca­
le twierdzeniami, a przynajmniej nie są twierdzeniami „poznawczymi”
w możliwie najszerszym znaczeniu tego terminu, a jedynie „ekspresjami
werbalnymi” (jak „ojej” czy „och”) używanymi do wyrażania lub wzbu­
dzenia uczuć112.
Omówię najpierw to drugie stanowisko: stanowisko empirystyczne lub -
jak się je nazywa w dziedzinie moralności - „emotywistyczne”, dlatego że
jest ono bardziej doniosłe113. Wywodzi się z przyjęcia głównej tezy empi-
ryzmu-pozytywizmu, że dychotomiczne rozróżnienie pomiędzy twierdze­
niami empirycznymi i analitycznymi jest rozróżnieniem kompletnym, co
oznacza, że każde twierdzenie musi być albo empiryczne albo analityczne
oraz nie może być jednocześnie empiryczne i analityczne. Dokładniejsza
analiza pokaże, że stanowisko to jest wewnętrznie sprzeczne, tak jak we­
wnętrznie sprzeczny okazał się empiryzm114. Jeśli stanowisko emotywi­
styczne ma zachować ważność, to jego podstawowe twierdzenia na temat
sądów normatywnych muszą być albo analityczne, albo empiryczne, gdyż
inaczej stanowiłyby ekspresję uczuć. Jeśli owo twierdzenie jest analitycz­
ne, to należałoby uznać emotywizm za słowny wykręt, który nie mówi nic
o rzeczywistości, a jedynie definiuje jeden dźwięk za pomocą innego, czyli
za doktrynę jałową. Jeśli natomiast twierdzenie to jest empiryczne, to dok­
tryna ta nie ma żadnej wagi, ponieważ jej główne twierdzenie mogłoby
okazać się całkowicie błędne. Nawet gdyby było poprawne, to orzekało­
by jedynie o fakcie historycznym, czyli mówiłoby tylko, jak pewne eks­
presje wyrażano w przeszłości, co samo w sobie nie stanowiłoby żadne­
go powodu, by tak właśnie miało dziać się również w przyszłości oraz by

112 Por. takie stanowisko w: A.J. Ayer, dz. cyt.


11 ’ Na temat stanowiska emotywistycznego por. C.L. Stevenson, Facts and Values,
New Haven 1963; tenże, Ethics and Language, London 1945; por. także pouczające
omówienie w: G. Harman, The Nature of Morality, New York 1977; klasyczne przed­
stawienie idei, że „rozum jest i winien być tylko niewolnikiem uczuć”, można znaleźć
w: D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej.
114 Por. rozdz. 6.
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 131

szukać - lub raczej nie szukać - takich sądów normatywnych, które by były
czymś więcej niż ekspresją uczuć, gdyż tylko wtedy sądy te można by uznać
za uzasadnione. Ponadto doktryna emotywistyczna traci swą wagę rów­
nież w wypadku przyjęcia trzeciej możliwości - że jej główna zasada jest
twierdzeniem „emotywnym”. W takiej sytuacji nie istniałby bowiem żaden
powód, dla którego należałoby się odnosić do pewnych sądów i je interpre­
tować w określony sposób, co oznacza, że gdyby instynkty bądź uczucia
jednej osoby nie pokrywały się z twierdzeniami „emotywnymi” wyrażany­
mi przez kogoś innego, to nie można by jej powstrzymać przed podążaniem
za swoimi własnymi, a nie cudzymi, uczuciami. Ponieważ sąd normatywny
nie różni się niczym od szczekania psa, to stanowisko emotywistyczne nie
byłoby niczym innym niż szczekaniem na temat szczekania.
Z drugiej strony, uznanie głównego twierdzenia empiryzmu-emotywi-
zmu, że sądy normatywne nie mają znaczenia poznawczego, a stanowią je­
dynie ekspresję uczuć, za twierdzenie znaczące, które informuje nas o tym,
iż powinniśmy uważać wszystkie sądy, które nie są analityczne lub empi­
ryczne, wyłącznie za symbole ekspresywne, oznaczałoby, że stanowisko
emotywistyczne jest otwarcie sprzeczne. Musiałoby bowiem ono przynaj­
mniej implicite zakładać, że pewne spostrzeżenia - dotyczące sądów norma­
tywnych - nie mogą być po prostu zrozumiałe i znaczące (meaningful), ale
można im również nadać uzasadnienie jako twierdzeniom o specyficznym
znaczeniu. Musimy zatem dojść do wniosku, że słabość emotywizmu bie-
rze się stąd, że gdyby był prawdziwy, to nie mógłby twierdzić ani oznaczać
tego, co twierdzi - nie można by go uznać za stanowisko, którego ważność
podlegałaby ocenie i krytyce. Jeśli jednak uznamy go za stanowisko zna­
czące, które można poddać krytyce, to musi to stać w sprzeczności z jego
podstawową przesłanką. Ponadto należy zauważyć, że nie można podwa­
żyć tego, iż jest to stanowisko znaczące, ponieważ nie można komunikować
ani argumentować, że nie można komunikować ani argumentować. Musi­
my bowiem przyjmować, że każde intelektualne stanowisko jest znaczące
i że można spierać się o jego wartość poznawczą, ponieważ owo stanowi­
sko przedstawiamy i komunikujemy za pomocą języka. Twierdząc inaczej,
uznawalibyśmy implicite ważność tego wniosku. Jesteśmy zatem zmuszeni
zaakceptować racjonalistyczne podejście do etyki z tego samego powodu,
z którego byliśmy zmuszeni przyjąć epistemologię racjonalistyczną, a nie
empirystyczną"5. Choć odrzuciłem emotywizm, to mogłoby się wydawać,

Na temat różnych „kognitywistycznych” podejść do etyki por. K. Baier, The


Moral Point of View, Ithaca 1958; M. Singer, dz. cyt.; P. Lorenzen, Normative Logic
132 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

że wciąż jestem daleko od zrealizowania postawionego sobie celu, jakim jest


udowodnienie, że możliwe jest przedstawienie zasadniczych argumentów
za lub przeciw socjalizmowi lub kapitalizmowi - celu, który dzielę z socjali­
stami marksistowskimi i konserwatywnymi. Na razie wysunąłem wniosek,
że to, czy sądy normatywne są sądami poznawczymi, samo w sobie jest
problemem poznawczym. Wydaje się jednak, że wciąż jesteśmy daleko od
przedstawienia dowodu na to, iż można stwierdzić ważność bądź nieważ­
ność konkretnych twierdzeń normatywnych.
Na szczęście wrażenie to jest mylne i znajduję się znacznie bliżej tego
celu, niż można by podejrzewać. Powyższy argument pokazuje, że każde
roszczenie do prawdziwości (truth claim) - związane z każdym twierdze­
niem roszczenie do tego, iż twierdzenie to jest prawdziwe, obiektywne lub
ważne (przy czym wszystkie te terminy używane są tutaj synonimicznie) -
przedstawia się i osądza przez argumentację. To, że nie można tego pod­
ważyć (nie można komunikować ani argumentować, że nie można komu­
nikować ani argumentować) i że należy założyć, iż każdy wie, co oznacza
roszczenie do tego, iż coś jest prawdziwe (nie można temu twierdzeniu za­
przeczyć, nie twierdząc przy tym, iż jego zaprzeczenie jest prawdą), trafnie
określono mianem „a priori komunikacji i argumentacji”*116.

and Ethics; S. Toulmin, dz. cyt.; Praktische Philosophic und konstruktive Wissenschaft-
stheorie; A. Gewirth, dz. cyt.
Inną tradycję kognity wistyczną reprezentują różni teoretycy „praw naturalnych”.
Por. J. Wild, Plato’s Modern Enemies and the Theory of Natural Law, Chicago 1953;
H. Veatch, Rational Man: A Modern Interpretation of Aristotelian Ethics, Bloomington
1962; tenże, For An Ontology of Morals: A Critique of Contemporary Ethical Theory,
Evanston 1968; tenże, Human Rights: Fact or Fancy?, Baton Rouge 1985; L. Strauss,
Prawo naturalne w świetle historii, tłum. T. Górski, Warszawa 1969.
116 Por. K.O. Apel, Transformation der Philosophie, t. 2, Frankfurt am Mein 1973
[zwł. esej Das Apriori der Kommunikationsgemeinschaft und die Grundlagen der Ethik];
por. także J. Habermas, Wahrheitstheorien, [w:] Wirklichkeit und Reflexion, red. H.
Fahrenbach, Pfullingen 1974; tenże, Teoria działania komunikacyjnego, t. 1., tłum.
A.M. Kaniowski, przekł. przejrzał M.J. Siemek, Warszawa 1999, s. 55 i n.; tenże, Mo-
ralbewufitsein und kommunikatives Handeln, Frankfurt am Mein 1983.
Należy tutaj zauważyć strukturalne podobieństwo „a priori argumentacji” do
„a priori działania”, polegającego - jak wyjaśniono w rozdziale szóstym - na niemożno­
ści podważenia twierdzenia, że każdy wie, co oznacza działanie, ponieważ próba jego
podważenia wiąże się z posiadaniem wiedzy na temat wykonywania pewnych czyn­
ności. Bezsporność wiedzy o znaczeniu roszczeń ważnościowych i o znaczeniu działa­
nia są ze sobą ściśle powiązane. Z jednej strony, działania są bardziej podstawowe od
argumentacji, z której wynika koncepcja ważności, gdyż argumentacja jest oczywiście
tylko podklasą działania. Z drugiej strony jednak, powiedzenie na temat działania i ar­
gumentacji oraz ich wzajemnych powiązań tego, co właśnie powiedziałem, wymaga
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 133

Argumentacja to nie zawieszone w próżni twierdzenia, które roszczą


sobie prawdziwość. Argumentowanie jest zawsze czynnością. Skoro rosz­
czenia do prawdziwości przedstawia się i osądza przez argumentację, a ar­
gumentacja, bez względu na to, jaką kwestię porusza, jest zawsze sprawą
praktyczną, to wynika z tego, że muszą istnieć normy o znaczeniu inter-
subiektywnym - sprawiające, że dane działanie staje się argumentacją -
które mają szczególny status poznawczy w tym sensie, iż stanowią prak­
tyczny warunek wstępny obiektywności i prawdy.
Musimy zatem założyć, że można uzasadnić ważność norm. Niemoż­
liwe jest, byśmy twierdzili inaczej, ponieważ czyniąc tak, uznawalibyśmy
ważność tych norm, które leżą u podstaw każdego procesu argumen­
tacji117. Zatem odpowiedź na pytanie o to, jakie cele można uzasadnić,

przedstawienia argumentacji, a zatem w tym sensie - czyli pod względem epistemolo-


gicznym - argumentację należy uznać za bardziej podstawową od działania nieargu-
mentacyjnego. Epistemologia pozwala również dostrzec, że - choć możemy tego nie
wiedzieć, dopóki nie zaczniemy argumentować - rozwinięcie argumentacji wymaga
działania, gdyż aby wyraźnie omówić w argumentacji roszczenia ważnościowe, musi­
my wiedzieć, co oznacza posiadanie wiedzy wiążącej się z działaniem. Zatem znaczenie
działania w ogólności oraz znaczenie argumentacji w szczególności to dwa splecione ze
sobą pod względem logicznym aspekty wiedzy a priori.
117 Pod względem metodologicznym nasze podejście bliskie jest opisanej przez
A. Gewirtha „metodzie koniecznej pod względem dialektycznym” (dialectically ne-
cessary method) (A. Gewirth, dz. cyt., s. 42-47) - metodzie wnioskowania apriorycz­
nego, wzorowanej na Kaniowskiej idei dedukcji transcendentalnej. Niestety Gewirth
w swojej ważnej pracy obiera błędny punkt wyjścia. Próbuje on wyprowadzić system
etyczny nie z pojęcia argumentacji, lecz z pojęcia działania. Z pewnością nie może się
to udać, ponieważ z poprawnie stwierdzonego faktu, iż podmiot podczas działania
z konieczności musi zakładać istnienie pewnych wartości lub dóbr, nie wynika, że
możliwa jest uniwersalizacja takich dóbr ani że inni powinni respektować z mocy
prawa dobra tego podmiotu (na temat konieczności spełnienia przez twierdzenia nor­
matywne wymogu uniwersalizacji por. omówienie tej kwestii w dalszej części tek­
stu głównego). Idea prawdy bowiem, a w sferze moralności idea praw lub dóbr, dla
których możliwa jest uniwersalizacja, wyłania się dopiero z argumentacji, która jest
szczególną podklasą działań, a nie z działania jako takiego. Przecież również Ge­
wirth, gdy próbuje przekonać nas o koniecznej prawdziwości swojego systemu, nie
angażuje się po prostu w działanie, lecz w argumentację. Z uznania argumentacji
za jedyny odpowiedni punkt wyjścia dla metody koniecznej pod względem dialek­
tycznym wynika etyka kapitalistyczna (czyli nie-Gewirthowska), co pokażę później.
Na temat wadliwości podjętej przez Gewirtha próby wyprowadzenia możliwych do
uniwersalizacji praw z pojęcia działania por. także wnikliwe uwagi w: A. Macln-
tyre, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, tłum. A. Chmielewski, przekł.
przejrzał J. Hołówka, Warszawa 1996, s. 136-138; J. Habermas, Moralbewußtsein und
kommunikatives Handeln, s. 110-111; H. Veatch, Human Rights, s. 159-160.
134 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

a jakich nie można, trzeba wyprowadzić z pojęcia argumentacji. Tym


samym przedstawiony zostanie dokładny opis szczególnej roli rozumu
w określaniu treści etyki. Rozum może określać prawa moralne, których
ważność można wykazać a priori - zatem odgrywa tu zupełnie inną rolę
niż przy ustalaniu empirycznych praw przyrody. W sferze moralności bo­
wiem tylko wyraża explicite to, co zawiera się w samym pojęciu argumen­
tacji. Jeśli chodzi o faktyczne propozycje norm, to analizuje on, czy dana
propozycja jest logicznie spójna z etyką, którą orędownik takiej propo­
zycji musi uznawać za ważną, o ile tylko jest on w ogóle zdolny swoją
propozycję przedstawić118.
Jaka etyka - której ważności nie można podważyć, gdyż musiałoby to
oznaczać implicite jej uznanie - wywodzi się z argumentacji? Dość często
można zaobserwować, że z argumentacją wiąże się roszczenie do uniwer­
salnej akceptowalności danego twierdzenia albo też - kiedy mamy do czy­
nienia z propozycją normy - do tego, że „możliwa jest jej uniwersalizacja”.
Jeśli chodzi o propozycje norm, to koncepcję możliwej ich uniwersalizacji

1,8 Można tutaj bardziej szczegółowo omówić związek między naszym podej­
ściem a podejściem „prawnonaturalnym”. Filozoficzna tradycja prawa natury i praw
naturalnych utrzymuje, że rozum, ugruntowany w samej naturze człowieka, może
rozpoznawać normy o uniwersalnej ważności. Stanowisko to było celem wielu ata­
ków, również ze strony tych, którzy byli jego sympatykami, gdyż pojęcie natury ludz­
kiej jest „zbyt rozwlekłe i różnorodne, by mogło być źródłem określonego zbioru
prawa naturalnego” (A. Gewirth, Law, Action, and Morality, |w:j Georgetown Sympo-
siutn on Ethics: Essays in Honor of H. Veatch, red. R. Porreco, New York 1984, s. 73).
Ponadto niejasny jest też przedstawiany przez tradycję prawnonaturalną opis racjo­
nalności, w którym nie dostrzega się różnej roli rozumu przy ustalaniu empirycznych
praw przyrody i normatywnych praw dotyczących ludzkiego zachowania (por. np.
omówienie w: H. Veatch, Humań Rights, s. 62-67).
Uznając węższe pojęcie argumentacji (a nie szersze pojęcie natury ludzkiej) za ko­
nieczny punkt wyjścia dla wyprowadzenia etyki oraz aprioryczny status wniosko­
wania moralnego (odróżniając je tym samym od badań empirycznych, w których
rola rozumu jest inna), nie tylko od samego początku w naszym podejściu unikamy
wspomnianych trudności, ale też sprawiamy, iż jest ono zarazem bardziej klarowne
i rygorystyczne. To, że odcinam się tutaj od tradycji praw naturalnych, nie oznacza
wcale, że nie mógłbym się zgodzić z formułowaną w jej ramach krytyczną oceną
większości współczesnych teorii etycznych. Zgadzam się w pełni z przedstawioną
przez H. Veatcha i komplementarną do mojej pracy krytyką całej (teleologicznej, uty-
litarystycznej) etyki pragnień (desire ethics) i całej (deontologicznej) etyki obowiązku
(zob. tamże, rozdz. 1). Uważam również, że można moje podejście zinterpretować
tak, by podpadało pod „właściwie pojmowaną” tradycję praw naturalnych. Twierdzę
jednak, że moja teoria stoi w sprzeczności ze współczesnym podejściem prawnonatu­
ralnym oraz że nie zawdzięcza niczego tej tradycji w jej obecnym stanie.
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 135

przedstawia złota reguła etyczna i Kantowski imperatyw kategoryczny,


według których uzasadnić można tylko te normy, które są ogólnymi za­
sadami, zachowującymi ważność w przypadku każdej osoby bez wyjąt­
ku119. Ponieważ z argumentacją w istocie wiąże się to, że każdego, kto jest
w stanie zrozumieć argument, można co do zasady do tego argumentu
z racji jego siły przekonać, to możemy teraz zrozumieć i wyjaśnić, dla­
czego etyczna zasada uniwersalizacji znajduje grunt w szerszej koncepcji,
jaką jest „a priori komunikacji i argumentacji”. Jednak zasada uniwersali­
zacji stanowi jedynie czysto formalne kryterium moralności. Zauważmy,
że w świetle tego kryterium propozycji potencjalnie ważnych norm, które
określałyby różne reguły dla różnych grup ludzi, nie można uzasadnić
w ten sposób, że byłyby to normy powszechnie akceptowalne jako uczci­
we, chyba że proponowane różnice nie rodziłyby dyskryminacji, a jed­
nocześnie każdy by takie normy mógł zaakceptować z tego powodu, że
byłyby one ugruntowane w naturze rzeczy. To prawda, że niektóre normy
mogą początkowo nie przejść testu na uniwersalizację. Gdybyśmy jednak
poświęcili dość uwagi ich sformułowaniu, to normy najbardziej niedo­
rzeczne, a nawet - co istotniejsze - otwarcie niespójne, mogłyby taki test
przejść bez większego problemu. Na przykład reguły takie jak: „należy
ukarać grzywną każdego, kto nie upija się w soboty” lub: „należy uka­
rać każdego, kto spożywa alkohol” nie dyskryminują żadnej grupy ludzi,
przez co spełniają warunek uniwersalizacji.
Najwyraźniej więc sama zasada uniwersalizacji nie prowadzi do żad­
nego pozytywnego zbioru norm, których zasadności można by dowieść.
Jednak z argumentacji wynikają również inne normy pozytywne, poza
zasadą uniwersalizacji. Aby je rozpoznać, musimy tylko zwrócić uwagę
na trzy powiązane ze sobą fakty. Po pierwsze, argumentacja ma nie tyl­
ko charakter poznawczy, lecz jest również sprawą praktyczną. Po drugie,
argumentacja, stanowiąc formę działania, wiąże się z wykorzystaniem
rzadkiego zasobu, jakim jest ciało. Po trzecie, argumentacja jest bezkon­
fliktowym sposobem interakcji - ale nie w tym sensie, że strony zgadzają
się w kwestii tego, o czym rozmawiają, tylko w tym sensie, że dopóki trwa
proces argumentacji, strony zawsze mogą się zgodzić przynajmniej co do
tego, iż występuje między nimi różnica zdań w kwestii ważności tego,

119 Zasada uniwersalizacji odgrywa bardzo znaczącą rolę wśród wszystkich ko-
gnitywistycznych podejść do dziedziny moralności. Klasyczną wykładnię zob. w:
I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, tłum. M. Wartenberg, Kęty 2001; tenże,
Krytyka praktycznego rozumu, tłum. B. Bornstein, Kęty 2002.
136 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

o czym rozmawiają. Wynika z tego, że dopóki trwa argumentacja, strony


muszą wzajemnie uznawać to, iż każda z nich sprawuje wyłączną kontrolę
nad swoim ciałem (zauważmy po raz kolejny, że nie można temu stanowi­
sku - nie uznając implicite jego prawdziwości - zaprzeczyć i twierdzić, iż
takie zaprzeczenie jest prawdą).
Musimy zatem dojść do wniosku, że z argumentacją wiąże się norma,
iż każdy ma prawo do wyłącznej kontroli nad swoim ciałem, które jest dla
niego narzędziem działania i poznania. Aby można było mówić o argu­
mentacji, musi przynajmniej implicite być uznane prawo własności każdej
osoby do jej ciała120. Tylko wtedy bowiem strona może zgodzić się z argu­
mentem, którego ważność tym samym uznaje, albo też z nim nie zgodzić,
zgadzając się tylko co do tego, że istnieje różnica zdań. Każda osoba pró­
bująca uzasadnić jakąś normę musi tym samym uznawać prawo własności
do swojego ciała za normę ważną, by móc powiedzieć: „twierdzę, że to
właśnie jest prawdziwe i obiektywne”. Każda osoba próbująca podważyć
prawo własności do swojego ciała wpada w sprzeczność, ponieważ argu­
mentując w ten sposób i twierdząc, że jej rozumowanie jest prawdziwe,
musi implicite zgadzać się, że norma ta jest ważna.
Można zatem stwierdzić, że kiedy ktoś uważa, iż jakiś sąd da się uza­
sadnić, zakłada tym samym przynajmniej implicite, że uzasadnienie ma
norma: „nikt nie ma prawa dokonać nieproszonej agresji przeciwko ciału
innej osoby, ograniczając w ten sposób jej kontrolę nad nim”. Reguła ta
wynika z pojęcia uzasadnienia argumentacyjnego, które oznacza uzasad­
nienie bez odwoływania się do przymusu. Reguły odwrotnej: „każdy ma
prawo do agresji przeciwko innym ludziom” (która również przeszłaby
formalny test na uniwersalizację!) nie można - co łatwo dostrzec - obronić

120 Można tutaj zauważyć, że problem formułowania praw moralnych pojawia się
tylko dlatego, że istnieje rzadkość. Kiedy dobra występują w nadmiarze (są dobrami
„wolnymi”), nie jest możliwy żaden konflikt w kwestii ich użytkowania i nie jest
potrzebna żadna koordynacja działań. Stąd wynika, że etykę - właściwie pojmowa­
ną - należy sformułować jako teorię własności, czyli teorię ustalania praw wyłącznej
kontroli nad rzadkimi zasobami. Tylko wtedy bowiem możliwe staje się uniknięcie
w przeciwnym razie nieuniknionego i nierozwiązywalnego konfliktu. Niestety filozo­
fowie moralni - z powodu powszechnej wśród nich nieznajomości teorii ekonomii -
rzadko kiedy wyraźnie to dostrzegają. O wiele częściej, jak H. Veatch (H. Veatch,
Humań Rights, s. 170), zdają się oni myśleć, iż mogą sobie poradzić bez precyzyjnej de­
finicji własności i praw własności, ale przez to toną tylko w morzu ogólników i twier­
dzeń ad hoc. Na temat praw człowieka jako praw własności por. też. M.N. Rothbard,
Etyka wolności, tłum. J. Wozinski, J.M. Fijor, Warszawa 2010, rozdz. 15.
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 137

na drodze argumentacji. W argumentacji uznaje się ważność pierwszej


z wymienionych reguł, czyli zasady nieagresji.
Mogłoby się wydawać, że uzasadnienie normy własności dotyczącej
ciała człowieka daje niewiele, ponieważ konflikty o ciała, których to kon­
fliktów można uniknąć właśnie dzięki mającemu uniwersalne uzasadnie­
nie rozwiązaniu zawartemu w zasadzie nieagresji, stanowią zaledwie nie­
wielką część wszystkich potencjalnych konfliktów. Jednak takie wrażenie
jest błędne. Ludzie nie żyją samym powietrzem i miłością. Do przeżycia
potrzebują też mniej lub więcej innych rzeczy - a tylko żywi mogą anga­
żować się w argumentację, nie mówiąc o posiadaniu wygód. Konieczne
są zatem również normy określające użycie tych innych rzeczy, ponieważ
również w kwestii ich wykorzystania mogłyby pojawić się spory. Jednak
każda inna norma, by mieć uzasadnienie, musi być logicznie spójna z za­
sadą nieagresji i mutatis mutandis każdą normę, której niespójność z tą
zasadą można wykazać, należy uznać za nieważną. A ponieważ rzeczy,
których mają dotyczyć formułowane normy, są dobrami rzadkimi - tak
jak dobrem rzadkim jest ciało - a konieczność formułowania norm bierze
się właśnie z faktu rzadkości dóbr, a nie z tego, że rzeczy te stanowią jakąś
szczególną odmianę rzadkich dóbr, to wymogi zasady nieagresji (która jest
szczególną normą własności, określającą wykorzystanie szczególnej od­
miany dóbr) muszą już w sobie zawierać wymogi ogólnej teorii własności.
Na początek przedstawię składający się na tę ogólną teorię własno­
ści (której celem jest sformułowanie jednolitych zasad, pozwalających na
uniknięcie wszelkich możliwych konfliktów) zbiór reguł, które mają zasto­
sowanie w przypadku wszystkich dóbr, a następnie pokażę, w jaki sposób
owa teoria ogólna wynika z zasady nieagresji. Ponieważ w świetle zasady
nieagresji każda osoba może czynić ze swoim ciałem, co tylko chce, o ile
nie dopuszcza się agresji przeciwko ciału innej osoby, to może ona rów­
nież korzystać z innych rzadkich środków, tak jak korzysta ze swojego
ciała, pod warunkiem, że nikt inny wcześniej ich nie przywłaszczył, to
jest pod warunkiem, że wciąż znajdują się w stanie naturalnym, przez ni­
kogo nieposiadane. Kiedy rzadkie zasoby zostaną już w sposób widoczny
zawłaszczone - kiedy ktoś z nimi „zmiesza swoją pracę”, jak ujął to John
Locke121, i istnieją tego obiektywne ślady - to nowy właściciel może nabyć
do nich własność, czyli prawo wyłącznej nad nimi kontroli, jedynie na
drodze kontraktowego przekazania mu tytułu własności przez dotychcza­
sowego właściciela. Natomiast każda próba jednostronnego ograniczenia

121 Por. J. Locke, dz. cyt., zwł. Traktat Drugi, rozdz. V.


138 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

wyłącznej kontroli sprawowanej przez dotychczasowego właściciela lub


przezeń niepożądana zmiana fizycznych właściwości należących do niego
rzadkich środków jest - analogicznie do agresji przeciwko ciałom innych
ludzi - działaniem, którego nie można uzasadnić122.
Spójność tej zasady z zasadą nieagresji można wykazać przez argumen-
tum a contrario. Powinniśmy wpierw zauważyć, że gdyby nikt nie miał
prawa nabywać i kontrolować rzeczy innych niż swoje ciało (która to za­
sada przeszłaby formalny test na uniwersalizację), to wszyscy byśmy prze­
stali istnieć, tak samo jak problem uzasadnienia twierdzeń normatyw­
nych (a także każdy inny problem opisywany w tym traktacie). Problem
ten bowiem bierze się stąd, że żyjemy, a nasze istnienie zawdzięczamy
temu, iż nie uznajemy (gdyż uznać nie możemy) norm zakazujących wła­
sności rzadkich dóbr innych niż ciała. A zatem musimy założyć istnienie
prawa do zdobywania takich dóbr. Gdybyśmy nie mogli zdobyć prawa
wyłącznej kontroli nad nieużywanymi rzeczami danymi przez naturę po­
przez wykonanie pracy, czyli poprzez zrobienie czegoś z rzeczami, z któ­
rymi nikt wcześniej nic nie zrobił, a inni ludzie mieli prawo ignorować
nasze roszczenia do własności rzeczy, przy których wcześniej nie wykonali
oni żadnej pracy ani których nie wykorzystali w jakiś szczególny sposób,
to możliwe byłoby zdobywanie tytułów własności nie przez pracę, to jest
ustanowienie pewnego obiektywnego oraz możliwego do intersubiektyw-
nego sprawdzenia związku między daną osobą i danym rzadkim zaso­
bem, ale przez deklarację słowną - dekret* 121. Jednak zdobywanie tytułów
własności przez deklarację jest niespójne z uzasadnioną uprzednio zasadą
nieagresji, odnoszącą się do ciał. Gdyby rzeczywiście można było zdobyć
własność przez dekret, oznaczałoby to, że można by również deklarować,

122 Na temat zasady nieagresji i zasady pierwotnego zawłaszczenia por. też


M.N. Rothbard, O nową wolność. Manifest libertariański, tłum. W. Falkowski, War­
szawa 2004, rozdz. 2; tenże, Etyka wolności, rozdz. 6-8.
121 Takie stanowisko prezentował na przykład J.J. Rousseau, kiedy namawiał nas
do tego, byśmy oparli się pokusie prywatnego zawłaszczenia zasobów danych przez
naturę, przykładowo poprzez stawianie płotów. W swoim słynnym dictum mówił on:
„Uwaga! Nie słuchajcie tego oszusta; będziecie zgubieni, gdy zapomnicie, że płody
należą do wszystkich, a ziemia do nikogo” (J.J. Rousseau, Rozprawa o pochodzeniu
i podstawach nierówności między ludźmi, [w:] tenże, Trzy rozprawy z filozofii społecz­
nej, tłum. H. Elzenberg, Warszawa 1956, s. 186). By argumentować w ten sposób,
trzeba jednak założyć, że roszczenia do własności mogą mieć uzasadnienie w dekre­
cie. Bowiem jakże inaczej mogliby „wszyscy” (czyli nawet ci, którzy nigdy nic nie
uczynili z danymi zasobami) coś posiadać (jeśli nie w wyniku ugruntowania roszczeń
do własności w dekrecie)?!
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 139

że jest się właścicielem ciała innej osoby. Stałoby to jednak w sprzeczności


z postanowieniami zasady nieagresji, która wyraźnie rozróżnia pomiędzy
ciałami poszczególnych osób - i to w sposób wyraźny i jednoznaczny,
gdyż w przypadku ciał, tak jak w przypadku innych rzeczy, podział na
„własne” i „cudze” nie bierze się ze słownej deklaracji, lecz z działania
(nawiasem mówiąc, nie można osądzić dwóch przeciwstawnych sądów
deklaratywnych bez odwołania się do jakiegoś obiektywnego kryterium,
innego niż deklaracja). Wspomniany podział bierze się z obserwacji, że pe­
wien konkretny rzadki zasób stał się faktycznie - co każdy może zobaczyć
i zweryfikować, gdyż istnieją ku temu obiektywne przesłanki - wyrazem
lub materializacją woli tej lub innej osoby. Co istotniejsze, twierdzenie,
że własność zdobywa się nie przez działanie, a przez deklarację, wiąże się
z otwartą sprzecznością praktyczną, ponieważ - wbrew temu twierdze­
niu - nie można go wygłosić ani zadeklarować bez faktycznego założenia
swojego prawa do wyłącznej kontroli nad własnym ciałem, czyli narzę­
dziem do wypowiadania dowolnych sądów.
Wykazałem zatem, że prawo pierwotnego zawłaszczenia przez działa­
nie jest spójne z zasadą nieagresji i że z niej wynika, gdyż jest ona logicznie
koniecznym warunkiem argumentacji. Udowodniłem też pośrednio, że
nie można uzasadnić żadnej reguły, która by dawała różne prawa różnym
ludziom, w tym socjalistycznej teorii własności. Zanim jednak zagłębię
się w bardziej szczegółową analizę, dlaczego nie można obronić żadnej
etyki socjalistycznej - która to analiza powinna też rzucić więcej światła
na kwestię istotności niektórych wymogów „naturalnej”, kapitalistycznej
teorii własności - poczynię kilka uwag na temat konsekwencji uznania
norm kapitalistycznych za uzasadnione.
Aby to stwierdzić, nie musimy wcale wyprowadzać sądów typu „po­
winno się” z sądów typu „jest”. Należy się od razu zgodzić z właściwie
powszechnie akceptowanym poglądem, że nie można zasypać przepaści
między tymi dwoma typami sądów124. Sposób zaklasyfikowania postano­
wień naturalnej teorii własności jest sprawą czysto poznawczą. Z uznania
zasady leżącej u podstaw kapitalizmu za „uczciwą” lub „sprawiedliwą”
nie wynika wcale to, że powinno się podejmować działania, które byłyby

124 Na temat problemu wyprowadzenia sądów typu „powinno się” z sądów typu
„jest” por. The Is-Ought Question: A Collection of Papers on the Central Problem in
Moral Philosophy, red. W.D. Hudson, London 1969. Na temat poglądu, że dychotomia
pomiędzy faktami i wartościami jest ideą wynikającą z błędnego zrozumienia proble­
mu, por. literaturę na temat praw naturalnych przytoczoną w przyp. 115.
140 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

z nią zgodne, tak jak z pojęcia prawdy lub ważności nie wynika wcale,
że powinno się do tej prawdy zawsze dążyć. Twierdzenie, że zasada ta
jest sprawiedliwa, nie wyklucza też możliwości przedstawiania, a nawet
wprowadzania w życie reguł z nią niespójnych. W kwestii norm sytuacja
jest właściwie bardzo podobna, jak w przypadku innych dyscyplin na­
ukowych. To, że pewne twierdzenia empiryczne są uzasadnione bądź też
możliwe do uzasadnienia (czego nie można powiedzieć o innych twier­
dzeniach), nie oznacza wcale, że wszyscy będą występować tylko w obro­
nie twierdzeń obiektywnych i ważnych. Ludzie mogą bowiem wygłaszać
błędne sądy, również rozmyślnie. Jednak rozróżnienie pomiędzy obiek­
tywnością i subiektywnością oraz pomiędzy prawdą i fałszem nie traci
wcale z tego powodu na znaczeniu. Ludzi, którzy się mylą, należy uznać
albo za niezorientowanych, albo za rozmyślnych kłamców. Podobnie jest
w przypadku norm. Oczywiście wielu ludzi nie propaguje ani nie egze­
kwuje norm, które można by uznać za ważne w świetle przedstawionego
tutaj znaczenia uzasadnienia norm. Jednak rozróżnienie pomiędzy nor­
mami, które można uzasadnić, a normami, których uzasadnić nie można,
nie traci z tego powodu na wadze, tak jak rozróżnienie pomiędzy twier­
dzeniami obiektywnymi i subiektywnymi nie traci na wadze z powodu
istnienia ludzi niezorientowanych lub kłamców. W związku z tym tych
ludzi, którzy propagują lub egzekwują inne normy, które nie mają waż­
ności, należy uznać za niezorientowanych albo wręcz nieuczciwych, o ile
przedstawiono by im oraz wyjaśniono, że proponowanych lub egzekwo­
wanych przez nich norm alternatywnych nie można uzasadnić przez ar­
gumentację. Miałoby to nawet większe uzasadnienie w przypadku sądów
moralnych niż w przypadku sądów empirycznych, ponieważ należy uznać
ważność zasady nieagresji i - logicznie z niej wynikającej - zasady pierwot­
nego zawłaszczenia przez działanie za bardziej podstawową od ważności
lub prawdziwości wszelkich innych twierdzeń. Ważność lub prawdziwość
muszą być bowiem tak zdefiniowane, aby każdy, kto podejmuje działania
w zgodzie z tą zasadą, mógł się z tym zgodzić. Jak właśnie pokazałem,
zaakceptowanie przynajmniej implicite tych reguł stanowi konieczny wa­
runek wstępny życia i argumentowania125.

125 W Etyce wolności Rothbard pisze: „Odtąd każda osoba uczestnicząca w jakiej­
kolwiek dyskusji, wliczając w to rozważania na temat wartości, na mocy samego
uczestnictwa i bycia żywą, afirmuje życie. Bo gdyby naprawdę sprzeciwiała się życiu,
nie byłoby sensu uczestniczenia w takiej dyskusji, a tak naprawdę - nie byłoby sensu
żyć. Stąd rzekomy przeciwnik życia afirmuje je już przez sam fakt udziału w dyskusji
i stąd ochrona i przedłużenie życia zyskują status niekwestionowanego aksjomatu”
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 141

Z jakich dokładnie powodów nie można zatem uzasadnić jako ważnej


żadnej socjalistycznej teorii własności? Najpierw należy zauważyć, że żadna
z wprowadzonych w życie wersji socjalizmu nie przechodzi nawet formal­
nego testu na uniwersalizację i z tego powodu należałoby je już na samym
początku odrzucić (podobnie zresztą jak większość z proponowanych przez
socjalistów modeli teoretycznych)! Zawierają one bowiem w strukturze
swoich reguł prawnych normy, które przyjmują formę typu „niektórym
ludziom coś wolno, a innym nie”. Niemożliwe jest z przyczyn czysto for­
malnych, by takie reguły, które określają różne prawa lub obowiązki dla
różnych klas ludzi, za uczciwe uznał każdy potencjalny uczestnik argumen­
tacji. Jeśli rozróżnienie pomiędzy różnymi klasami ludzi jest niemożliwe do
zaakceptowania przez strony z tego powodu, iż byłoby ono ugruntowane
w naturze rzeczy, to oznacza, że jednej grupie przyznano przywileje prawne
kosztem pozostałych, którzy są dyskryminowani. Część ludzi - ci, którym
wolno by coś robić, albo ci, którym by nie wolno - nie mogłaby zatem się
zgodzić, że są to reguły uczciwe126. Większość odmian socjalizmu - rzeczy­
wistych lub modelowych - egzekwuje reguły takie, jak: „niektórzy ludzie
mają obowiązek płacić podatki, a pozostali mają prawo je konsumować”;
lub „niektórzy ludzie wiedzą, co jest dla innych dobre, i mają oni prawo po­
magać pozostałym w tym, by ci - nawet jeśli tego nie chcą - otrzymali rze­
kome dobrodziejstwa, ale ci pozostali nie mogą wiedzieć, co jest dobre dla
tych pierwszych i im pomagać”; lub „niektórzy ludzie mają prawo określać,
kto ma czegoś za dużo, a kto za mało, a pozostali mają obowiązek się do
tego dostosować”; lub bez ogródek: „przemysł komputerowy musi dotować
rolników, zatrudnieni niezatrudnionych, a bezdzietni tych, którzy dzieci
mają”, i tak dalej (albo na odwrót). Dlatego też można łatwo odrzucić ich
roszczenie do tego, że stanowią część ważnej teorii norm (norm własności),
gdyż sam sposób sformułowania proponowanych przez nie reguł pokazuje,
że niemożliwa jest ich uniwersalizacja.
Jaki jednak jest błąd tych socjalistycznych teorii własności, które roz­
wiązują ten problem i zawierają wyłącznie normy, których uniwersalizacja
jest możliwa? Chodzi tu o normy typu: „nikomu nie wolno” albo „każdy
może”. Jak pośrednio już zasugerowałem, a teraz stwierdzę wprost, nie
można uznać ważności również tych teorii, tyle że nie z przyczyn for­
malnych, ale z powodu wymogów materialnych. Co istotne, te odmiany

(M.N. Rothbard, Etyka wolności, s. 112); por. też D. Osterfeld, The Natural Rights
Debate, „Journal of Libertarian Studies” 7, nr 1 (wiosna 1983), s. 106 i n.
126 Por. też M.N. Rothbard, Etyka wolności, s. 125-126.
142 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

socjalizmu, których roszczenia do moralnej ważności łatwo na gruncie


formalnym odrzucić, można przynajmniej wprowadzić w życie, czego nie
da się powiedzieć o odmianach bardziej wyrafinowanych, które przeszły­
by test na uniwersalizację, a mimo to ze względów materialnych musia-
ły okazać się zgubne - moglibyśmy co prawda próbować wprowadzić je
w życie, ale nie mogłoby to się nam nigdy udać.
Socjalistyczna teoria własności stoi w sprzeczności z przynajmniej jed­
nym z dwóch wymogów stawianych przez normy naturalnej teorii własno­
ści. Pierwszym z tych wymogów jest to, że w świetle etyki kapitalistycznej
agresję definiuje się jako naruszenie fizycznej integralności własności innej
osoby127. Z kolei socjalizm definiuje agresję jako naruszenie wartości wła­
sności należącej do innej osoby lub psychicznej integralności tejże osoby.
Przypomnijmy, że socjaliści konserwatywni dążą do zachowania istnie­
jącej dystrybucji majątku i zapanowania nad tymi siłami, które mogłyby
zmienić status quo, stosując w tym celu kontrole cen, regulacje i kontrolę
zachowań. Co należy podkreślić, zakładają oni tym samym, że można
uzasadnić prawa własności do wartości rzeczy, a naruszenie wartości, mu­
tatis mutandis, należy uznać za niemożliwą do uzasadnienia agresję. Ta
koncepcja własności i agresji jest charakterystyczna nie tylko dla konser­
watyzmu, ale też dla socjalizmu socjaldemokratycznego, który zakłada, że
prawa własności do wartości są uzasadnione, pozwalając nam przykłado­
wo na to, byśmy domagali się rekompensaty od tych, którzy - wykorzy­
stując swoje szanse i możliwości - negatywnie wpływają na nasze szanse
i możliwości. To samo tyczy się możliwości domagania się rekompensaty
za bycie ofiarą psychologicznej lub „strukturalnej przemocy”, który to
termin cieszy się ogromną popularnością w lewicowej literaturze polito­
logicznej128. Aby możliwe było domaganie się takiej rekompensaty, za akt

127 Na temat istotności definiowania agresji jako agresji fizycznej por. też tamże,
rozdz. 8-9; tenże, Law, Property Rights and Pollution, „Cato Journal” 2, nr 1 (wiosna
1982), zwł. s. 60-63.
128 Na temat idei przemocy strukturalnej, odróżnianej od przemocy fizycznej, por.
Imperialismus und strukturelle Gewalt, red. D. Senghaas, Frankfurt am Mein 1972.
Pomysł, by definiować agresję jako naruszenie wartości własności, leży również
u podstaw teorii sprawiedliwości proponowanych zarówno przez J. Rawlsa, jak i R. No-
zicka, choć wielu komentatorów dostrzega pomiędzy nimi różnice. Jak bowiem Rawls
mógłby uznać swoją tak zwaną zasadę zróżnicowania - mówiącą, że „nierówności spo­
łeczne i ekonomiczne mają być tak ułożone, by (...) można się było rozsądnie spodzie­
wać, że będzie to z korzyścią dla każdego, włączając najgorzej sytuowanych” (J. Rawls,
dz. cyt., s. 107, 139; zob. też tamże, s. 126 i n. |Hoppe konstruuje ten cytat na podsta­
wie dwóch wersji zasady zróżnicowania. Por. tamże, s. 106-107, 139 - przyp. PN]) za
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 143

agresji należałoby uznać wpływanie na możliwości innych osób, ich psy­


chiczną integralność czy ich odczucia w kwestii tego, co im się należy.
Dlaczego nie można uzasadnić koncepcji ochrony wartości własności?
Po pierwsze, chociaż każda osoba, przynajmniej co do zasady, może w peł­
ni kontrolować to, czy jej działania spowodują zmianę fizycznych właści­
wości jakiejś rzeczy, i w związku z tym może też w pełni kontrolować to,
czy jej działanie będzie można w takiej sytuacji uzasadnić, to podejmując
działanie, nie może kontrolować tego, czy wpłynie w ten sposób na war­
tość własności należącej do innej osoby, zależy to bowiem również od
pozostałych osób i ich subiektywnych ocen. Zatem nikt nie może stwier­
dzić ex antę, czy jego działania zostaną uznane za uzasadnione, czy nie.
Wymagałoby to bowiem uprzedniego przesłuchania całej populacji w celu
upewnienia się, czy zaplanowane działanie nie zmieni ocen innych ludzi
w kwestii wartości należącej do nich własności. Co więcej, nie można by
podjąć działania do czasu, aż osiągnięto by powszechną zgodę w kwestii
tego, kto, co, kiedy i z czym ma zrobić. Z powodu wszystkich wiążących
się z tym problemów praktycznych zanim byśmy taką zgodę osiągnęli,
bylibyśmy zapewne dawno martwi i nikt nie argumentowałby już nicze­
go129. Ponadto stanowiska socjalistycznego w kwestii własności i agresji
nie można by nawet z pewnością skutecznie wyrazić, gdyż z przedstawie­
niem argumentów za wprowadzeniem jakiejś normy, socjalistycznej lub

uzasadnioną, gdyby nie uważał, że zwiększając swój majątek, osoba, której się dobrze
powodzi, dopuszcza się agresji, natomiast osoba, której wiedzie się gorzej, może wtedy
wysunąć ważne roszczenie do tego majątku tylko z tego powodu, iż względna jej sytu­
acja w ujęciu wartościowym się pogorszyła?! 1 dlaczego Nozick twierdzi, że można uza­
sadnić wprowadzony przez „dominującą agencję ochrony” zakaz konkurowania z nią,
bez względu na to, jakie jej konkurenci podejmowaliby działania (R. Nozick, Anarchia,
państwo i utopia, tłum. P. Maciejko, M. Szczubiałka, Warszawa 2010, s. 76 i n.)? I dla­
czego uważa on za moralnie słuszne zakazanie tak zwanej wymiany nieproduktywnej,
czyli wymiany w okolicznościach, gdy jedna ze stron skorzystałaby na tym, że druga
by w ogóle nie istniała albo przynajmniej nie podejmowała działań prowadzących do
takowej wymiany (co się tyczy na przykład szantażowanego i szantażysty), i to bez
względu na to, czy taka wymiana wiązałaby się z jakąkolwiek fizyczną agresją, czy też
nie (tamże, s. 83-86)? Może on tak twierdzić tylko dlatego, że uznaje prawo do zacho­
wania integralności wartości własności (a nie integralności fizycznej)! Aby zapoznać się
z druzgocącą krytyką teorii Nozicka, zob. szczególnie: M.N. Rothbard, Etyka wolności,
rozdz. 29. Na temat błędów analizy krzywych obojętności, wykorzystanych zarówno
przez Rawlsa, jak i Nozicka por. M.N. Rothbard, Towarda Reconstruction of Utility and
Welfare Economics, |w:j On Freedom and Free Enterprise: Essays in Honor of Ludwig von
Mises, red. M. Sennholz, Princeton 1956.
129 Por. też M.N. Rothbard, Etyka wolności, s. 128-129.
144 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

nie, wiąże się istnienie konfliktu o wykorzystanie pewnych rzadkich zaso­


bów. W przeciwnym razie nie istniałaby bowiem potrzeba dyskusji. Aby
jednak argumentować, że można taki konflikt rozwiązać, musimy uznać,
że wolno podejmować działania przed osiągnięciem jakiegokolwiek fak­
tycznego porozumienia bądź stwierdzeniem jego braku, gdyż w przeciw­
nym razie nawet nie moglibyśmy w tej kwestii argumentować. Skoro jed­
nak możemy - co musi zakładać również socjalizm, o ile ma stanowić
uargumentowane stanowisko intelektualne - to tylko dlatego, że istnieją
obiektywne granice własności, które każda osoba może rozpoznać sama
oraz bez konieczności uprzedniego porozumienia się z innymi osobami co
do ich systemów wartości i ocen. Zatem również socjalizm, wbrew swym
twierdzeniom, musi faktycznie zakładać istnienie obiektywnych granic
własności, a nie granic określanych przez subiektywne oceny, chociażby
po to, by przy życiu mogli pozostać socjaliści, którzy będą przedstawiać
socjalistyczne propozycje moralne.
Po drugie, socjalistyczna idea ochrony wartości zamiast fizycznej inte­
gralności jest błędna również z innego, choć powiązanego z przedstawio­
nym tu wcześniej, powodu. Na wartość danej osoby, przykładowo na rynku
pracy lub rynku małżeńskim, wpływa również fizyczna integralność innych
ludzi lub jej poziom. Chcąc zatem, aby ochronie podlegała wartość wła­
sności, musielibyśmy pozwolić na dokonywanie fizycznej agresji przeciwko
ludziom. Wynika to z tego, że granice osoby - to znaczy granice własności
jej ciała, domeny jej wyłącznej kontroli, w którą to domenę innym osobom
nie wolno ingerować, o ile nie chcą one być agresorami - są granicami fi­
zycznymi (możliwymi do intersubiektywnego stwierdzenia i niewynikają-
cymi z subiektywnych upodobań), co do których każdy niezależnie może
się zgodzić (mówiąc o zgodzie, mam oczywiście na myśli zgodę niezależ­
nych jednostek podejmujących decyzje!). Niezależne jednostki podejmujące
decyzje mogą się spierać w argumentacji i być może dojść do porozumienia
tylko dlatego, że chronione granice własności są obiektywne, czyli ustalo­
ne, i za takowe też uważane bez konieczności wcześniejszego porozumienia
umownego. Nikt nie mógłby argumentować w jakiejkolwiek kwestii, gdyby
wcześniej nie uznano jego istnienia jako fizycznie niezależnego podmiotu.
Nie można zatem argumentować za systemem własności definiującym jej
granice w sposób subiektywny i zależny od oceny sytuacji - co czynią socja­
liści - gdyż takie argumenty może wysuwać, wbrew teorii socjalistycznej,
tylko ten, kto jest fizycznie niezależnym podmiotem.
Również drugi z zasadniczych wymogów stawianych przez natural­
ną teorię własności nakazuje wyciągnąć zgubne dla socjalizmu wnioski.
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 145

Podstawowe normy kapitalizmu cechuje nie tylko ujęcie własności i agre­


sji w kategoriach fizycznych, ale również uznanie własności za prywatną
i zindywidualizowaną oraz określenie znaczenia pierwotnego zawłasz­
czenia, z którym w oczywisty sposób wiąże się rozróżnienie pomiędzy
tym, co wcześniejsze („przed”), a tym, co późniejsze („po”). Socjalizm
stoi w sprzeczności również z tym wymogiem. Proponuje bowiem normy,
które nie uznają wagi rozróżnienia na „przed” i „po”, gdy konieczne jest
rozstrzygnięcie pomiędzy sprzecznymi roszczeniami do własności, a za­
miast tego stwierdza, że pierwszeństwo w tej kwestii jest nieistotne, gdyż
spóźnieni mają takie same prawo do posiadania co ci, którzy pojawili się
pierwsi. To właśnie do tej koncepcji nawiązuje socjalizm socjaldemokra­
tyczny, zmuszają naturalnych właścicieli majątku i (lub) ich spadkobier­
ców do płacenia podatków, by nieszczęśliwi spóźnieni mogli uczestniczyć
w jego konsumpcji. Koncepcja ta znajduje odzwierciedlenie również w po­
stulacie, by właściciela zasobów naturalnych zmusić do zmniejszenia (albo
zwiększenia) ich bieżącego wykorzystania, gdy wymaga tego interes przy­
szłych pokoleń. Oba te przypadki wymagają założenia, że osoba, która
jako pierwsza akumuluje majątek albo jako pierwsza używa naturalnych
zasobów, dopuszcza się przez to agresji wobec spóźnionych - tych, którzy
przybyli (lub przybędą) później. Gdyby bowiem nie uczynili oni nic złego,
to spóźnieni nie mogliby wysuwać wobec nich żadnych takich roszczeń110.
Jaki błąd kryje w sobie pomysł, by porzucić rozróżnienie na „przed”
i „po” oraz uznać je za nieistotne z punktu widzenia moralności? Po pierw­
sze, gdyby spóźnieni, czyli ci, którzy faktycznie nie uczynili nic z jakimiś
dobrami rzadkimi, mieli w istocie do tych dóbr takie samo prawo co ci, któ­
rzy pojawili się pierwsi i coś z owymi dobrami zrobili, wówczas dosłownie
nikomu nie wolno by było robić czegokolwiek z czymkolwiek, ponieważ
każdy musiałby otrzymać zgodę wszystkich spóźnionych, zanim by mógł
zacząć coś robić. Ponieważ jednak przyszłe pokolenia to również dzieci
czyichś dzieci - czyli ludzie, którzy pojawią się tak późno, że nie można
by ich zapytać o zgodę - to absurdem jest zalecanie systemu prawnego,
którego teoria własności nie rozróżnia pomiędzy „przed” i „po”. Wiązało­
by się to bowiem z popieraniem śmierci, mimo że musimy uznawać życie,
by móc cokolwiek popierać. Gdyby tę regułę przyjęto, przetrwanie oraz

130 Dziwaczną próbę filozoficznego uzasadnienia etyki przyznającej prawa spóź­


nionym można znaleźć w: J. Rawls, dz. cyt., s. 414 i n.; J.P. Sterba, The Demands of
Justice, Notre Dame 1980, zwł. s. 58 i n., s. 137 i n. Na temat absurdalności takiej
etyki por. M.N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. 3, s. 450.
146 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

mówienie i argumentowanie (przez nas, naszych przodków i nasze potom­


stwo) nie byłoby możliwe. Dlatego że tylko żywa osoba może za czymś
argumentować - tyczy się to przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nikt
nie może zawiesić działania, czekając do czasu, aż każdy z bliżej nieokre­
ślonej grupy spóźnionych pojawi się i na to działanie wyrazi zgodę. Albo­
wiem osoba przebywająca w samotności musi być zdolna do działania, do
użytkowania, produkowania i konsumowania dóbr, zanim otrzyma zgodę
od ludzi, którzy się jeszcze w pobliżu nie pojawili (i być może nigdy się
nie pojawiają). Jeśli zaś osoba ta przebywa w towarzystwie innych ludzi
i pojawia się konflikt o sposób użycia danego rzadkiego zasobu, to musi
ona umieć rozwiązać ten problem w tym momencie przez porozumienie
się z tymi ludźmi. Nie może czekać przez niesprecyzowany okres na nie-
sprecyzowaną liczbę ludzi. Aby ta osoba mogła przetrwać, a przetrwanie
jest warunkiem wstępnym argumentacji za czymś lub przeciwko czemuś,
prawa własności nie mogą być bezczasowe ani też liczba ludzi, których
problem tych praw mógłby dotyczyć, nie może być niesprecyzowana. Pra­
wa te muszą natomiast mieć swoje źródło w działaniach, które podejmują
określone osoby w określonym czasie1”.
Atrakcyjny dla socjalistów pomysł, by porzucić rozróżnienie na „przed”
i „po”, jest też niespójny z zasadą nieagresji, która stanowi praktyczną
podstawę argumentacji. Argumentowanie i ewentualne osiągnięcie poro­
zumienia (choćby w kwestii braku zgody) wiąże się ze wzajemnym i wcze­
śniejszym uznaniem, że strony mają prawo do wyłącznej kontroli nad
swoimi ciałami. W przeciwnym bowiem razie niemożliwe by było, aby
ktoś coś w określonym czasie powiedział jako pierwszy i aby ktoś inny
mu następnie odpowiedział, ponieważ żaden z nich nie byłby fizycznie
niezależną jednostką podejmującą decyzje. Postulowane przez socjalizm
zniesienie rozróżnienia na „przed” i „po” jest równoznaczne z wyelimino­
waniem możliwości argumentowania i osiągnięcia porozumienia. Ponie­
waż jednak nie można argumentować, że nie istnieje możliwość dyskusji,
bez zaakceptowania i uznania za uczciwego tego, że każda osoba sprawuje

111 Należy tutaj zauważyć, że zawieranie umów jest możliwe tylko wtedy, gdy pra­
wa własności rozumie się jako prawa własności prywatnej, które powstają w czasie.
Umowa to porozumienie pomiędzy policzalnymi i fizycznie niezależnymi podmiota­
mi, opierające się na wspólnym uznaniu prywatnych roszczeń każdego z kontrahen­
tów do własności rzeczy zdobytych przed porozumieniem i dotyczące przeniesienia
tytułów własności do określonych rzeczy przez określonego właściciela wcześniej­
szego na określonego właściciela późniejszego. W świetle etyki przyznającej prawa
spóźnionym nie można sobie zatem wyobrazić istnienia umów!
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu... 147

kontrolę nad swoim własnym ciałem, to nigdy nie można by się zgodzić
na etykę przyznającą prawa spóźnionym, która nie przewiduje owego roz­
różnienia. Powiedzenie bowiem, że można by się na nią zgodzić, stanowi
sprzeczność, gdyż coś takiego powiedzieć może tylko niezależna jednost­
ka podejmująca decyzje istniejąca w określonym czasie.
W związku z tym jesteśmy zmuszeni dojść do wniosku, że socjali­
styczna etyka jest w całości błędna. Wszystkie jej wersje praktyczne nie
są w niczym lepsze od takiej reguły, jak na przykład: „wolno mi uderzyć
ciebie, ale tobie nie wolno uderzyć mnie”, która nie przechodzi nawet
testu na uniwersalizację. A gdyby etyka ta przyjęła reguły możliwe do
uniwersalizacji, które w zasadzie sprowadzałyby się do tego, że „każdy
może uderzyć każdego”, to jej postanowień nie można by uznać za uni­
wersalnie akceptowalne z powodu ich wymogów materialnych. Aby coś
takiego powiedzieć i argumentować, musimy uznać prawo własności każ­
dej osoby do swojego ciała. Zatem skutecznie obronić można tylko etykę
kapitalistyczną, według której ten, kto przybywa jako pierwszy, ten jako
pierwszy jest właścicielem, dlatego że wynika ona z argumentacji. Żadnej
innej etyki nie można w ten sposób uzasadnić, ponieważ uzasadnienie
na drodze argumentacji wiąże się z uznaniem ważności etyki naturalnej
teorii własności.
Rozdział 8
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu,
czyli teoria państwa

Wt poprzednich rozdziałach wykazałem, że socjalizm, czyli system


społeczny charakteryzujący się redystrybucją tytułów własności od użyt-
kowników-właścicieli i kontrahentów do nieużytkowników, niewłaścicieli
i niekontrahentów z konieczności pociąga za sobą spadek tworzonego bo­
gactwa. Wynika to stąd, że użytkowanie zasobów i zawieranie związanych
z tym umów, które to czynności wiążą się z ponoszeniem kosztów, stają się
bardziej kosztowne w porównaniu z alternatywami dostępnymi dla pod­
miotów działania. Ponadto takiego systemu nie można obronić również na
gruncie moralności, uznając go za uczciwy bądź sprawiedliwy porządek
społeczny, ponieważ tego rodzaju argumentacja, a właściwie wszelka ar­
gumentacja za czymś bądź przeciw czemuś - zajęcie stanowiska moralnego,
empirycznego lub logiczno-analitycznego - wiąże się z konieczności z uzna­
niem ważności reguły, która jest charakterystyczna dla naturalnej teorii
własności i kapitalizmu: że pierwszy użytkownik staje się pierwszym wła­
ścicielem, gdyż w przeciwnym razie nikt nie mógłby przeżyć i mówić, a po­
tencjalnie też dojść do porozumienia jako fizycznie niezależny podmiot.
Skoro nie można przedstawić argumentów za socjalizmem - czy to eko­
nomicznych, czy też moralnych - to jego znaczenie jest tylko socjopsycho­
logiczne. Jakie są socjopsychologiczne podstawy socjalizmu? Albo inaczej,
skoro socjalizm zdefiniowano jako zinstytucjonalizowaną politykę redy­
strybucji tytułów własności od użytkowników-właścicieli i kontrahentów,
to jak możliwe jest istnienie instytucji, która w mniejszym bądź większym
stopniu wprowadza wywłaszczenie naturalnych właścicieli?
Jeśli jakiejś instytucji wolno zdobywać tytuły własności w sposób inny
niż przez pierwotne zawłaszczenie lub umowę, to z założenia musi ona
działać na szkodę pewnych ludzi, którzy uważają się za naturalnych wła­
ścicieli. Zapewniając sobie lub zwiększając swój dochód pieniężny i (lub)
150 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

niepieniężny, przyczynia się ona do spadku dochodów innych ludzi - jest


to sytuacja różna pod względem kategorycznym od stosunków kontrak­
towych, przy których nikt nie osiąga korzyści kosztem pozostałych stron,
a zyskuje każdy, gdyż w przeciwnym razie nie doszłoby do wymiany. Zatem
można by się spodziewać, że realizowanie takiej polityki musi napotkać
opór, który może być mniejszy bądź większy oraz zmieniać się w miarę
upływu czasu, tracąc bądź zyskując na intensywności i tym samym stając
się dla instytucji prowadzącej politykę redystrybucji mniejszym albo więk­
szym zagrożeniem. Niemniej jednak instytucja taka, dopóki istnieje, musi
brać pod uwagę opór wobec jej działań, w szczególności jeśli założy się, że
ludzie ją reprezentujący, tak jak wszyscy inni, są zainteresowani nie tyl­
ko stabilizowaniem dochodu, który otrzymują jako jej przedstawiciele, ale
również możliwie maksymalnym jego zwiększeniem. Rzecz zatem w tym,
jak mogą oni stabilizować swój dochód wynikający z wymiany niekontrak-
towej albo nawet go zwiększać, skoro pociąga to za sobą ofiary, których
liczba z czasem rośnie albo które z czasem ponoszą coraz większe szkody.
Istnieją trzy możliwości, które omówimy po kolei: 1) dzięki zastoso­
waniu przemocy fizycznej; 2) dzięki korumpowaniu członków społeczeń­
stwa, z którymi instytucja ta dzieli się swoimi wpływami pod przymusem
odebranymi naturalnym właścicielom; 3) dzięki korumpowaniu wszyst­
kich albo niektórych członków społeczeństwa, których dopuszcza do
uczestniczenia w uchwalaniu programu wywłaszczenia.
Aby zabezpieczyć samo swoje istnienie, każda instytucja, która wpro­
wadza w życie socjalistyczną teorię własności, musi odwoływać się do nie­
ustającej groźby użycia przemocy. Grozi ludziom, którzy nie godzą się na
niekontraktowe oddanie swojej naturalnej własności, fizyczną napaścią,
więzieniem, niewolą lub nawet śmiercią. Oczywiście groźby te, jeśli to
konieczne, owa instytucja musi spełniać, by zachować swoją „wiarygod­
ność”. Ponieważ mowa tutaj o instytucji - czyli organizacji, która regular­
nie podejmuje podobne działania - to niemalże samo w sobie oczywiste
jest to, że nie chce ona nazywać swoich praktyk „agresją”, a zamiast tego
woli używać określeń, które by niosły pozytywne, a przynajmniej neutral­
ne skojarzenia. Możliwe jest nawet, że jej przedstawiciele nie będą myśleć
o sobie jako o agresorach, gdy podejmują działania w jej imieniu. W każ­
dym razie istotne są tutaj nie nazwy lub terminy, lecz to, co w rzeczywi­
stości oznaczają112. Jeśli chodzi o istotę działań, fundamentem socjalizmu

112 Na temat różnicy między zinstytucjonalizowaną agresją ze strony państwa,


rozumianego właśnie jako ucieleśnienie socjalizmu a powszechnym działaniem
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 151

jako instytucji jest przemoc. Żeby nie pozostawić miejsca na nieporozu­


mienia, przemoc, na której opiera się socjalizm, to nie ta sama przemoc,
której używają lub której użyciem grożą naturalni właściciele rzeczy, gdy
napotkają na napastnika zagrażającego ich własności. Nie jest to groźba
defensywna, którą kieruje się przeciwko potencjalnemu mordercy lub któ­
rej spełnienie się przewiduje, gdyby dokonał on swojego czynu (mówiąca
na przykład o wykonaniu w takiej sytuacji kary śmierci). Jest to agresja
wymierzona w niewinne ofiary. Instytucja realizująca politykę socjalizmu
opiera się na takiej samej groźbie przemocy co potencjalny morderca, któ­
ry grozi, że zabije niewinnych ludzi (którzy nie wyrządzili żadnej fizycznej
szkody nikomu ani niczemu), jeśli nie zastosują się oni do jego żądań, albo
morduje, gdyż czerpie z tego „przyjemność”.
Nietrudno dostrzec, że taka właśnie jest prawda. Wystarczy wyobrazić
sobie bojkot wszelkich relacji wymiennych z przedstawicielami socjali­
zmu, motywowany tym, że taka wymiana z pewnych powodów przesta-
je być opłacalna. W systemie społecznym opartym na naturalnej teorii

kryminalnym por. L. Spooner, Bezprawna konstytucja, tłum. L.M. Jaworski, Vanco­


uver 2008, s. 40-41: „(...) rząd, tak jak rozbójnik, mówi człowiekowi: «Pieniądze albo
życie!». Wiele, jeśli nie większość, podatków jest płaconych pod taką właśnie groźbą.
Wprawdzie Agenci Skarbowi nie czyhają na człowieka w ustronnym miejscu, zaska­
kując go z pobocza i trzymając pistolet przy jego głowie, przystępują do przetrząsania
jego kieszeni. Ale taki rabunek jest tym niemniej rabunkiem na tychże warunkach
i jest on daleko bardziej nikczemny i haniebny. Rozbójnik bierze wyłącznie na siebie
odpowiedzialność, niebezpieczeństwo i zbrodnię swojego czynu. Nie twierdzi on, że
ma jakiekolwiek słuszne roszczenie do twoich pieniędzy, czy że zamierza użyć je dla
twej własnej korzyści. Nie pretenduje on do bycia kimkolwiek poza rabusiem. Nie
zdobywa się na bezczelność, twierdząc, że jest twoim «obrońcą» i że zabiera pienią­
dze ludzi wbrew ich woli dlatego, by móc «chronić» tych wszystkich nieracjonalnych
obywateli, którzy przecież czują się doskonale zdolni do chronienia siebie samych
lub nie doceniają jego szczególnego sposobu ochrony. Bandyta jest zbyt rozsądny, by
głosić takie rzeczy. Co więcej, zabrawszy twoje pieniądze zostawia cię, czego sobie
właściwie życzysz. Nie upiera się, by wbrew twej woli towarzyszyć ci w drodze, pre­
tendując do dostarczania ci «opieki», bądź do roli twego prawowitego «suwerena».
Bandyta nie «opiekuje się» tobą w nieskończoność, każąc ci się kłaniać i służyć mu,
wymagając, byś robił jedno, a zabraniając robienia drugiego, rabując ci więcej pie­
niędzy tak często, jak uzna to za korzystne lub przyjemne. Gdy zakwestionujesz jego
«władzę» lub «jurysdykcję» albo stawisz opór jego żądaniom, piętnuje cię jako «bun­
townika», «zdrajcę» i «wroga» kraju, zabijając cię bez litości. Rabuś jest zbyt wielkim
dżentelmenem, aby stać się winnym takich oszustw, zniewag i łajdactw. Krótko mó­
wiąc, nie próbuje on po obrabowaniu zrobić z ciebie frajera lub niewolnika do końca
życia. Postępowanie tyranów, bandytów i morderców, którzy zwą się «rządem», jest
przeciwieństwem postępowania pojedynczego rozbójnika”.
152 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

własności - w kapitalizmie - oczywiście każdy, kto zdobył rzeczy przez


użycie ich przed innymi osobami bądź przez nabycie ich od poprzedniego
właściciela na drodze umowy, posiada prawo do bojkotu. Bez względu
na skutki owego bojkotu instytucja bądź osoba nim dotknięta musiałaby
taką sytuację tolerować i znosić w milczeniu albo przekonać bojkotują­
cego do zaprzestania swoich działań, składając mu korzystną dla niego
propozycję. Nie dotyczy to jednak instytucji, która wprowadza w życie
socjalistyczną koncepcję własności. Gdybyśmy na przykład zaprzestali
płacenia podatków albo uzależnili nasze przyszłe płatności podatkowe od
zmiany lub poprawy usług świadczonych przez tę instytucję w zamian
za podatki, to zostalibyśmy przez nią zaatakowani, ukarani grzywną,
więzieniem lub nawet czymś gorszym. Gdybyśmy przestali się godzić na
ograniczenia dotyczące wykorzystania własności, zaczęli je ignorować,
nie naruszając jednocześnie fizycznej integralności własności należącej do
innych osób, a w konsekwencji stwierdzili, że „rezygnujemy z członko­
stwa” i ogłaszamy secesję, by nie podlegać jurysdykcji owej instytucji,
a zamiast tego wchodzić z nią w stosunki, które cechują się równorzęd-
nością stron i występują pomiędzy uprzywilejowanymi instytucjami, to
instytucja ta wtargnęłaby na teren naszej własności - mimo braku agresji
z naszej strony - kończąc tym samym naszą niepodległość. Gdyby tego
bowiem nie uczyniła, to przestałaby być tym, czym jest. Zrzekłaby się
swojej władzy i stała się zwykłym prywatnym właścicielem albo opartym
na kontrakcie stowarzyszeniem takich właścicieli. Socjalizm istnieje tylko
dlatego, że instytucja ta nie zrzeka się swojej władzy. Gdyby nie istniała
instytucja wprowadzająca w życie socjalistyczną koncepcję własności, nie
byłoby miejsca dla państwa, które nie jest niczym innym niż instytucją
stworzoną w oparciu o opodatkowanie oraz niekontraktowe i niepożąda­
ne przez właścicieli ingerowanie w to, w jaki sposób korzystają oni ze
swojej naturalnej własności. Dlatego też tytuł tego rozdziału sugeruje, że
kwestia socjopsychologicznych podstaw socjalizmu jest tożsama z kwe­
stią podstaw państwa. Socjalizm nie może istnieć bez państwa i dopóki
będzie istnieć państwo, dopóty będzie istnieć socjalizm. Zatem to właśnie
państwo jest tą instytucją, która wprowadza w życie socjalizm. A ponie­
waż socjalizm opiera się na przemocy wymierzonej przeciwko niewinnym
ofiarom, to przemoc leży w naturze każdego państwa13’.

111 Na temat teorii państwa por. M.N. Rothbard, Egalitaryzm jako bunt przeciw
naturze, s. 95-134; tenże, O nową wolność; tenże, Etyka wolności; H.H. Hoppe, Eigen-
tum, Anarchie und Staat; por. też A. Herbert, The Right and Wrong of Compulsion by
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 153

Jednak socjalizm, czy też państwo rozumiane jako wcielenie koncep­


cji socjalistycznych, nie opiera się wyłącznie na agresji. Przedstawiciele
państwa, chcąc stabilizować swój dochód, angażują się nie tylko w akty
agresji, chociaż bez tych aktów żadne państwo by nie mogło istnieć! Kiedy
stosunki pomiędzy państwem a prywatnymi właścicielami mają charak­
ter wyłącznie pasożytniczy, a działania przedstawicieli państwa polegają
jedynie na niepożądanej - i mającej na celu zwiększenie dochodów przed­
stawicieli państwa kosztem dochodów prywatnych właścicieli - ingerencji
w prawa własności innych ludzi, a agenci socjalizmu swoje dochody prze­
znaczają tylko na prywatną konsumpcję, możliwości rozwoju państwa
i rozprzestrzeniania się socjalizmu są przynajmniej mocno ograniczone,
a wręcz znikome. Pojedynczy człowiek albo pojedyncza grupa ludzi, o ile
ma w sobie dość agresji, może oczywiście wzbudzić w jednej albo kilku
osobach, a nawet w bardziej licznej grupie, o ile będzie ich ofiarom brako­
wać agresji, na tyle duży strach, że możliwe stanie się stworzenie stałego
stosunku wyzysku. Nie można jednak wyjaśnić faktu, charakterystyczne­
go dla wszystkich państw i każdego socjalistycznego systemu społeczne­
go, że ludzie reprezentujący państwo są zdolni utrzymywać w posłuszeń­
stwie grupę, która jest dziesięć, sto, a nawet tysiąc razy od nich liczniejsza,
i zmuszać ją do oddawania ogromnej części dochodów, tym, że wzbudza
w swoich ofiarach jedynie strach.
Wydawałoby się, że wzrost dochodów państwa można wytłumaczyć
wzrostem poziomu wyzysku. Jednak z wnioskowania ekonomicznego
przedstawionego w poprzednich rozdziałach wiemy, że wraz ze wzrostem
poziomu wyzysku naturalnych właścicieli zmniejsza się ich zachęta do
pracy i produkcji, a zatem istnieje pewna cienka granica, której osoba
(albo grupa) nie może przekroczyć, jeśli chce wieść wygodne życie dzię­
ki dochodom przymusowo odbieranym innej osobie (albo ilościowo zbli­
żonej do siebie grupie), zmuszonej wspierać taki styl życia swoją pracą.

the State, Indianapolis 1978; H. Spencer, Social Statics, London 1851; F. Oppenhe­
imer, The State, tłum. J.M. Gitterman, New York 1926; A.J. Nock, Państwo - nasz
wróg. Klasyczna krytyka wprowadzająca rozróżnienie między „rządem" a „państwem",
tłum. L.S. Kolek, Lublin-Rzeszów-Katowice 2005; por także uwagę J. Schumpete-
ra, skierowaną przeciwko poglądom powszechnym zarówno kiedyś, jak i obecnie,
zwłaszcza wśród ekonomistów, że „teoria, która interpretuje podatki analogicznie
do składek klubowych albo zakupu usług, powiedzmy, lekarza, dowodzi tylko, jak
bardzo ta część nauk społecznych oddaliła się od naukowych nawyków myślowych”.
J. Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm, demokracja, tłum. M. Rusiński, Warszawa 2009,
s. 248.
154 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

W związku z tym aby agenci socjalizmu mogli wieść tak wygodne i po­
myślne życie, liczba wyzyskiwanych poddanych z konieczności musi być
od nich o wiele większa, a nawet rosnąć nieproporcjonalnie szybciej niż
liczba przedstawicieli państwa. Wracamy tutaj jednak do pytania o to, jak
to jest możliwe, że kilku rządzi wieloma.
Nieprzekonujące jest wyjaśnienie, że państwo może rozwiązać ten pro­
blem przez ulepszenie uzbrojenia; że może grozić bombami atomowymi,
a nie pistoletami i karabinami, by zwiększyć w ten sposób liczbę swoich
poddanych. Ponieważ musimy realistycznie założyć, że właściwie niemoż­
liwe jest utrzymanie w tajemnicy technologicznego know-how na temat
ulepszonych rozwiązań zbrojeniowych, w szczególności wtedy, gdy nowa
broń zostanie faktycznie wykorzystana, to w miarę jak państwo ma do
swojej dyspozycji coraz lepsze narzędzia wzbudzania strachu, mutatis mu-
tandis coraz nowocześniejsze stają się również sposoby i środki przeciw­
działania tym rozwiązaniom przez ofiary. Dlatego też trudno uznać rozwój
technologiczny za odpowiednie wyjaśnienie tego procesu134. Dochodzimy
zatem do wniosku, że wyjaśnienie tego, w jaki sposób kilku może rządzić
wieloma, jest rzeczywistym problemem, a socjalizm i państwo, które jest
wcieleniem socjalizmu, muszą opierać się nie tylko na agresji, ale również
na aktywnym poparciu ze strony społeczeństwa.
David Hume to jeden z klasycznych autorów, którzy wyrazili to spo­
strzeżenie. W swoim eseju O pierwszych zasadach rządu stwierdził on:

Tym, którzy sprawom ludzkim przyglądają się okiem filozoficznym,


nic nie wydaje się bardziej zdumiewające niż łatwość, z jaką wielo­
ma rządzą nieliczni, oraz milcząca uległość, z jaką ludzie wyrzeka­
ją się własnych sentymentów i namiętności na rzecz sentymentów
i namiętności swoich władców. Kiedy zbadamy, za pomocą jakich
to środków osiągnięty zostaje ów cud, przekonamy się, że ponieważ
siła jest zawsze po stronie rządzonych, zatem rządzących popierać
może jedynie opinia. A zatem wyłącznie na opinii opiera się rząd;
i zasada owa dotyczy ustrojów najbardziej despotycznych i zmili­
taryzowanych, tak samo jak ustrojów wolnych i ludowych. Sułtan
Egiptu czy cesarz Rzymu może zwrócić swych poddanych, niczym
dzikie bestie, przeciwko ich własnym uczuciom i skłonnościom, ale

114 Ponadto wykorzystanie przeciwko swoim poddanym takiej broni jak bomby
atomowe byłoby o tyle niebezpieczne, że również samym rządzącym mogłoby być
trudno uniknąć w takiej sytuacji zranienia lub nawet śmierci.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 155

przynajmniej swych mameluków czy oddziały pretorian musi pro­


wadzić jak ludzi, odwołując się do ich opinii.135

Skąd bierze się poparcie dla rządu? Jednym z istotnych elementów


procesu tworzenia poparcia jest ideologia. Przeznacza się mnóstwo czasu
i wysiłku, by przekonać społeczeństwo, że państwo w rzeczywistości nie
jest tym, czym jest, a konsekwencje jego działań nie są negatywne, lecz
pozytywne. W świetle tych ideologii, które propaguje się w celu utrwalenia
istnienia państwa i zwiększenia jego dochodów, socjalizm stanowi lepszy
system ekonomiczny lub bardziej sprawiedliwy porządek społeczny od ka­
pitalizmu, a sprawiedliwość w ogóle nie istniała, dopóki nie pojawiło się
państwo i nie określiło pewnych norm, które są sprawiedliwe136. Dawniej
ogromny wpływ miały również - obecnie mniej atrakcyjne - ideologie,
głoszące, że państwo jest uświęcone religią albo że rządzący nie są zwy­
kłymi ludźmi, lecz podobnymi Bogu nadludźmi, którym społeczeństwo
powinno być posłuszne z racji ich naturalnej wyższości. W poprzednich
rozdziałach poświęciłem wiele miejsca, by dowieść, że koncepcje te są fał­
szywe i nieuzasadnione, a w ostatnim rozdziale tego traktatu będę anali­
zować i demaskować inną modną ideologię. Mimo fałszywości ideologie
te mają jednak z pewnością pewien wpływ na ludzi i istotnie przyczyniają
się - jedne bardziej, a inne mniej - do ich posłuszeństwa wobec polityki
agresywnego naruszania praw naturalnych właścicieli.

135 D. Hume, O pierwszych zasadach rządu, tłum. M. Filipczuk, „Principia. Pisma


koncepcyjne z filozofii i socjologii teoretycznej” XXXII-XXXIII (2002), s. 52; por. też
E. de La Boetie, The Politics of Obedience: The Discourse of Voluntary Servitude, tłum.
H. Kurz, New York 1975.
1,6 Klasyczne przedstawienie koncepcji, że w „stanie natury” nie istnieje żadne
rozróżnienie między „sprawiedliwością” i „niesprawiedliwością” oraz że jedynie
państwo tworzy sprawiedliwość, można znaleźć w: T. Hobbes, Lewiatan, czyli Mate­
ria, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, tłum. Cz. Znamierowski, aparat
krytyczny tłum. B. Stanosz, Warszawa 2009. O tym, że takiej „pozytywistycznej”
teorii prawa nie można obronić, wykazałem implicite w rozdziale siódmym. Należy
również zauważyć, że teorii tej wcale nie udaje się przedstawić uzasadnienia państwa,
choć temu celowi miała służyć, ponieważ przejście od stanu natury do systemu pań­
stwowego można uznać za uzasadnione (czyli niearbitralne) tylko pod warunkiem,
że istnieją naturalne (przedpaństwowe) normy, które by uzasadniały to przejście. Na
temat nowoczesnego pozytywizmu por. J. Jellinek, Ogólna nauka o państwie, ks. 1,
tłum. A. Peretiatkowicz, Warszawa 1921; tenże, Ogólna nauka o państwie, ks. 2-3,
tłum. M. Balsigierowa, M. Przedborski, Warszawa 1924; H. Kelsen, Czysta teoria
prawa, tłum. R. Szubert, Warszawa 2014; krytykę pozytywizmu prawnego por. w:
F. A. Hayek, Law, Legislation and Liberty, t. 1-3, Chicago 1973-1979.
156 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Istnieje jeszcze jeden element stanowiący o publicznym poparciu dla


państwa. Nie jest to werbalna propaganda, lecz działania mające oczywi­
sty i namacalny efekt. Państwo nie jest tylko pasożytniczym konsumen­
tem dóbr wyprodukowanych przez innych ludzi. W celu stabilizowania
swojego dochodu lub nawet możliwie maksymalnego jego zwiększenia
państwo wprowadza do swojej polityki pewne składniki pozytywne, któ­
re miałyby przynieść korzyść niektórym ludziom spoza kręgu jego perso­
nelu. Państwo może pośredniczyć w transferze dochodów, czyli być orga­
nizacją, która przekazuje B dochód pieniężny lub niepieniężny, odebrany
wcześniej A bez jego zgody - naturalnie po odjęciu opłaty manipulacyj­
nej, gdyż transfer nigdy nie jest działaniem niewymagającym poniesienia
kosztów - albo zajmować się, korzystając ze środków skonfiskowanych
naturalnym właścicielom, produkcją dóbr lub usług, które mają pewną
wartość dla użytkowników, nabywców i konsumentów tych dóbr. W obu
przypadkach państwo zdobywa poparcie dla swojego istnienia. Benefi­
cjenci transferu dochodów oraz użytkownicy-konsumenci wyprodukowa­
nych przez państwo dóbr i usług stają się w różnym stopniu zależni od
tego, czy państwo będzie kontynuować daną politykę zarządzania bieżą­
cymi dochodami, a skłonność tych osób do opierania się socjalizmowi
ucieleśnionemu w jego rządach odpowiednio się zmniejsza.
Obraz ten wciąż jest tylko połowiczny. Państwo, podejmując pozytyw­
ne działania, nie jest powodowane tym, by zrobić coś miłego dla niektó­
rych ludzi - nie są to działania takie, jak na przykład wręczenie prezentu.
Nie są to również działania podobne do tych, jakie podejmuje instytucja
nastawiona na zysk, kiedy chce uzyskać jak najwyższy dochód, angażując
się w działalność komercyjną. Działania te są bowiem powodowane chę­
cią zapewnienia istnienia i rozwoju instytucji zbudowanej na przemocy.
Dlatego też pozytywne działania państwa muszą służyć celowi strategicz­
nemu. Muszą mieć na celu złamanie oporu lub umocnienie poparcia dla
dalszego istnienia agresora. Oczywiście państwo może popełniać błędy,
tak samo jak każde zwyczajne przedsiębiorstwo, ponieważ podejmuje
decyzje w kwestii doboru środków najlepiej służących jego celom stra­
tegicznym w oczekiwaniu na pewne skutki. Jeśli zaś pomyli się w kwestii
reakcji na jego decyzje polityczne, to jego dochody mogą się zmniejszyć,
a nie zwiększyć, co zagrozić może nawet jego istnieniu - tak samo jak
instytucja nastawiona na zysk może ponosić straty, a nawet zbankruto­
wać, kiedy decyzje konsumenckie społeczeństwa okażą się odmienne od
przewidywanych przez nią. Będziemy mogli wyjaśnić typowe, powtarza­
jące się wzorce strukturalne działań państwa oraz przyczyny, dla których
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 157

państwa powszechnie i jednakowo preferują podejmowanie takich, a nie


innych czynności, dopiero wtedy, gdy zrozumiemy szczególny cel strate­
giczny państwowych transferów i państwowej produkcji, porównując je
do transferów i produkcji w sektorze prywatnym.
Co do pierwszego problemu, to nie ma sensu, by państwo wyzyskiwało
każdą osobę w tym samym stopniu, ponieważ w takiej sytuacji każdy by
mu się opierał, co tylko wzmocniłoby solidarność wśród ofiar - w każ­
dym razie takie rozwiązanie nie pozwalałoby raczej na znalezienie wie­
lu nowych zwolenników instytucji państwa. Nie ma również sensu, by
państwo rozdawało korzyści wszystkim po równo i bez wyjątku. W takiej
sytuacji bowiem ofiary wciąż byłyby ofiarami, nawet jeśli w mniejszym
stopniu. Jednocześnie jednak pozostałby mniejszy dochód do rozdzielenia
pomiędzy prawdziwych beneficjentów działań państwa, których zwięk­
szone poparcie mogłoby zrównoważyć brak poparcia ze strony ofiar. Poli­
tyka państwa musi opierać się na zasadzie divide et impera (dziel i rządź):
traktowaniu ludzi w różny sposób, napuszczaniu ich przeciwko sobie na­
wzajem, wyzyskiwaniu grupy mniejszej i przyznawaniu korzyści większej,
by zrównoważyć wzmożoną urazę lub opór niektórych ludzi wzrostem
poparcia ze strony innych. Polityka państwa to nie „sztuka robienia tego,
co możliwe”, jak swoją działalność lubią określać mężowie stanu. Jest
to opierająca się na równowadze terroru sztuka utrzymywania dochodu
państwa na możliwie najwyższym poziomie przy pomocy powszechnej
dyskryminacji oraz powszechnej i dyskryminacyjnej dystrybucji korzyści.
Instytucja nastawiona na zysk również może stosować rozwiązania dys­
kryminacyjne, jednakże dyskryminacja przy zatrudnianiu pracowników
lub niesprzedawanie swoich produktów i usług wszystkim tym, którzy
są gotowi za nie zapłacić, jest działaniem kosztownym, co stanowi eko­
nomiczny bodziec do tego, by takich rozwiązań unikać. Z drugiej strony
wszelkie możliwe bodźce skłaniają państwo do podejmowania podobnych
praktyk dyskryminacyjnych 117.
Co do usług najchętniej oferowanych przez państwo, to nie może ono
oczywiście produkować wszystkiego, a przynajmniej nie może produko­
wać wszystkiego w całości, ponieważ w takiej sytuacji jego dochody ob­
niżyłyby się - państwo bowiem może przywłaszczyć sobie tylko to, co
wcześniej wytworzyli naturalni właściciele, a w systemie powszechnego

117 Klasyczne przedstawienie tej wizji polityki można znaleźć w: N. Machiavelli,


Książę, tłum. Cz. Nanke, Kęty 2004; por. także Q. Skinner, The Foundations of Mo­
dern Political Thought, Cambridge 1978.
158 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

uspołecznienia zaniknęłyby właściwie wszelkie bodźce skłaniające do


produkowania z myślą o przyszłości. Zatem sprawą najwyższej wagi jest
to, by państwo, próbując wprowadzić w życie socjalizm, koncentrowało
się na produkcji i świadczeniu takich dóbr i usług (oraz mutatis mutandis
zniesieniu prywatnej konkurencji i zmonopolizowaniu tych branż), które
są strategicznie istotne, gdyż pomagają w zapobieganiu i tłumieniu bun­
tów, rebelii i rewolucji138.
Dlatego też wszystkie państwa - choć w różnym stopniu - miały po­
trzebę przejęcia systemu edukacji. Państwo albo bezpośrednio zarządza
instytucjami edukacyjnymi, albo pośrednio je kontroluje, uzależniając
funkcjonowanie prywatnych instytucji od przyznania państwowej li­
cencji, co daje mu pewność, że instytucje te będą funkcjonowały we
wcześniej określonych przez nie ramach. Ponieważ okres obowiązkowej
edukacji stale się wydłuża, to państwo już na starcie zwiększa swoją
przewagę nad pozostałymi ideologiami w konkurencji o umysły ludzi.
Ideologiczna konkurencja, która mogłaby stanowić poważne zagrożenie
dla państwa, albo zanika, albo traci bardzo na znaczeniu, w szczególno­
ści wtedy, gdy państwu, które jest ucieleśnieniem socjalizmu, udaje się
zmonopolizować rynek pracy intelektualistów przez wprowadzenie wy­
mogu posiadania państwowej licencji na prowadzenie regularnej dzia­
łalności nauczycielskiej139.
Podobne znaczenie strategiczne ma dla państwa sprawowanie bezpo­
średniej lub pośredniej kontroli nad siecią dróg i komunikacją. Wszystkie
państwa decydowały się na poniesienie ogromnych kosztów, by zdobyć
kontrolę nad rzekami, wybrzeżami i szlakami morskimi, ulicami i torami
kolejowymi, oraz nad pocztą, radiem, telewizją i systemami telekomuni­
kacyjnymi. Możliwości poruszania się i koordynowania działań są dla
potencjalnych dysydentów mocno ograniczone, kiedy wymienione sfe­
ry pozostają w rękach lub pod nadzorem państwa. O ich podstawowym
znaczeniu strategicznym, gdy chodzi o narzucenie społeczeństwu władzy,
może świadczyć również dobrze znany z historii wojskowości fakt, że
w pierwszej kolejności podczas najazdu państwo dąży do przejęcia sieci
dróg i systemu komunikacji.

138 Na ten temat oraz na temat kwestii poruszonych dalej por. M.N. Rothbard,
Interwencjonizm, czyli władza a rynek, s. 241 i n.
1,9 Na temat intelektualistów i nauczycieli, którzy mogą pełnić rolę obrońców so­
cjalizmu i etatyzmu, por. B. de Jouvenel, The Treatment of Capitalism by Continental
Intellectuals, |w:J Capitalism and the Historians; L. von Mises, Mentalność antykapita-
listyczna, tłum. J. M. Małek, Kraków 2000.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 159

Trzecim z obszarów działalności o strategicznym dla każdego państwa


znaczeniu jest sprawowanie kontroli nad pieniądzem i jego ewentualne
zmonopolizowanie. Gdy państwu udaje się zmonopolizować pieniądz -
co w tej chwili możemy zaobserwować na całym świecie - zastępuje ono
system wolnej bankowości i waluty opartej na kruszcu (którą najczęściej
jest standard złota) systemem monetarnym, który cechuje istnienie zarzą­
dzanego przez państwo banku centralnego oraz pieniądza papierowego
niemającego pokrycia w niczym prócz papieru i atramentu, odnosi ono
naprawdę wielkie zwycięstwo. Państwo, dążąc do ciągłego zwiększania
swoich dochodów, nie musi polegać już na bardzo niepopularnych roz­
wiązaniach, jakimi są wzrost podatków i deprecjacja waluty (obrzynanie
monet), bez względu na czasy demaskowana ze względu na swój oszukań­
czy charakter. Teraz może, drukując więcej pieniądza, zwiększać swoje
dochody i zmniejszać swój dług niemalże do woli, o ile dodatkowy pie­
niądz pojawiać się będzie w obiegu, zanim staną się odczuwalne albo zo­
staną przewidziane przez rynek inflacyjne skutki tej praktyki140.
Czwartym i ostatnim obszarem jest produkcja bezpieczeństwa: policja,
obrona narodowa i sądownictwo.
Spośród wszystkich dostarczanych lub kontrolowanych przez państwo
dóbr i usług jest to z pewnością obszar o największym znaczeniu strate­
gicznym. Uzyskanie nad nim kontroli, zakazanie konkurencji i zmonopo­
lizowanie tego typu działalności ma tak ogromne znaczenie, że „państwo”
i „dostawca prawa i porządku” są uważane często za synonimy. Oczywi­
ście jest to błędne przekonanie, państwo bowiem można poprawnie okre­
ślić jako instytucję zorganizowanej agresji udającą zwykłego dostawcę, by
móc wciąż stosować agresję wobec niewinnych naturalnych właścicieli.
To, że takie błędne przekonanie występuje i jest dość powszechne, można
wyjaśnić, odwołując się do spostrzeżenia, że te dwa terminy, choć różne
pod względem znaczenia intensjonalnego
,
* mają w rzeczywistości takie

4 Definicja intensjonalna nadaje terminowi znaczenie przez określenie wszyst­


kich koniecznych właściwości jakiegoś obiektu. Z kolei definicja ekstensjonalna na­
daje terminowi znaczenie przez określenie jego zakresu, czyli obiektów, które pod ten
termin podpadają. Zatem „państwo” podpada pod ekstensjonalną definicję „dostaw­
cy prawa i porządku”, jednak pod względem intensjonalnym terminy te będą się róż­
nić, gdyż konieczną właściwością „państwa” jest przymus, który nie jest konieczną
właściwością „dostawcy prawa i porządku” (przyp. MZ).
140 Na temat wolnorynkowego systemu monetarnego i skutków rządowej inter­
wencji por. R. Paul, L. Lehrman, The Case For Gold, San Francisco 1983, rozdz. 2, 3;
M.N. Rothbard, Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza. Co rząd zrobił z naszym
pieniądzem? Jak odzyskać stracone pieniądze?, tłum. W. Falkowski, Warszawa 2004.
160 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

samo znaczenie ekstensjonalne, ponieważ każde państwo musi zmono­


polizować produkcję bezpieczeństwa z racji jej podstawowego znaczenia
strategicznego.
Nietrudno dostrzec, dlaczego w celu utrwalenia swojego istnienia
państwo nie może w żadnych okolicznościach pozostawić produkcji
bezpieczeństwa rynkowi prywatnych właścicieli141. Ponieważ państwo
w ostatecznym rozrachunku opiera się na przymusie, to potrzebuje sił
zbrojnych. Na nieszczęście dla każdego państwa również inne organizmy
państwowe mają swoje armie, co hamuje jego dążenia do rozszerzenia
swojej władzy na inne ludy w celu zwiększenia wpływów pochodzących
z wyzysku. Ponadto - równie nieszczęśliwie - z systemem konkurujących
państw wiąże się także to, że każde państwo ma do pewnego stopnia
ograniczone możliwości wyzyskiwania swoich poddanych, ponieważ
może stracić ich poparcie, gdy postrzegać je zaczną za bardziej opresyj-
ne od konkurentów. W takiej sytuacji wzrasta prawdopodobieństwo, że
poddani danego państwa będą kolaborować z konkurentem, który pra­
gnie „zająć” jego miejsce, albo że zagłosują nogami (i opuszczą swój kraj,
by udać się do innego)142. Dlatego też z perspektywy każdego państwa
nawet jeszcze bardziej istotne jest to, by unikać przykrej konkurencji ze
strony innych, potencjalnie niebezpiecznych i uzbrojonych organizacji,
przynajmniej na obszarze, który akurat kontroluje. Samo istnienie pry­
watnej agencji ochrony, uzbrojonej w celu chronienia ludzi przed agresją
i zatrudniającej osoby przeszkolone w posługiwaniu się bronią, stano­
wiłoby potencjalne zagrożenie dla realizowanej przez państwo polityki
naruszania praw własności osób prywatnych. Z tego powodu państwo
ochoczo zakazuje funkcjonowania takich organizacji - które z pewno­
ścią pojawiłyby się na rynku ze względu na to, że ludzie chcą być chro­
nieni przed agresorami - i wykonuje to zadanie samemu, sprawując nad
tym obszarem monopolistyczną kontrolę. Wszystkie państwa chętnie
zakazałyby (a przynajmniej poddały swojej kontroli) nawet posiadania
broni przez prywatnych obywateli - co większości z nich się rzeczywiście
udało - ponieważ człowiek uzbrojony z pewnością stanowi dla agresora
większe zagrożenie od człowieka nieuzbrojonego. Utrzymanie spokoju
i kontynuowanie agresji wiąże się z o wiele mniejszym dla państwa ry­
zykiem, gdy tylko poborcy podatkowemu wolno mieć strzelbę, z której
można by go zastrzelić!

H1 Na temat wolnorynkowej produkcji prawa i porządku por. rozdz. 10.


142 Por. na ten temat także przyp. 57.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 161

Sytuacja przedstawia się podobnie, jeśli chodzi o system sądownictwa.


Gdyby państwo nie zmonopolizowało świadczenia usług sądowniczych,
to niechybnie - prędzej czy później (choć prawdopodobnie prędzej) - za­
częto by je postrzegać jako instytucję niesprawiedliwą, którą w rzeczy­
wistości jest. Jednak żadna niesprawiedliwa organizacja nie jest zain­
teresowana tym, by ludzie ją za takową uznawali. Gdyby państwo nie
dopilnowało, by stosowaniem prawa zajmowali się wyłącznie sędziowie
przez nie wyznaczeni i zatrudnieni, prawo publiczne (zespół norm regu­
lujących stosunki między państwem i prywatnymi osobami lub stowa­
rzyszeniami takich osób) nie mogłoby zyskać akceptacji społeczeństwa.
Zostałoby natomiast od razu uznane za system zalegalizowanej agresji,
sprzeczny z poczuciem sprawiedliwości niemalże każdej osoby. Gdyby
państwo nie zmonopolizowało również stosowania prawa prywatnego
(zespołu norm regulujących stosunki między prywatnymi obywatelami),
lecz pozostawiło to konkurującym ze sobą sądom i sędziom, zależnym od
rozmyślnego wsparcia finansowego udzielanego przez społeczeństwo, to
normy zakładające asymetryczny podział praw i obowiązków pomiędzy
różne osoby lub grupy osób prawdopodobnie nie zostałyby powszechnie
uznane za obowiązujące prawo. Sądy i sędziowie, którzy by stosowali ta­
kie asymetryczne reguły, natychmiast by zbankrutowali, gdyż nie mieliby
stałego wsparcia finansowego143. Ponieważ jednak państwo, aby utrzymać
swoją władzę, realizuje politykę w oparciu o zasadę divide et impera, to
musi bez względu na koszty powstrzymać powstanie konkurencyjnego
systemu sądów prawa prywatnego.
Niewątpliwie wszystkie spośród zapewnianych przez państwo usług -
edukacja, sieć dróg i komunikacja, pieniądz i bankowość oraz co najważ­
niejsze, bezpieczeństwo i wymiar sprawiedliwości - mają żywotne znacze­
nie dla absolutnie każdego społeczeństwa. Wszystkie z nich z pewnością
musiałyby zostać zapewnione przez rynek i faktycznie byłyby przezeń
dostarczane, gdyby państwo nie wzięło tych spraw we własne ręce. Nie
oznacza to jednak, że państwo jest substytutem rynku. Zajmuje się ono
tego rodzaju działalnością z zupełnie innego powodu niż prywatne przed­
siębiorstwo - nie dlatego że istnieje popyt, ale dlatego że te obszary mają
kluczowe znaczenie strategiczne, jeśli chodzi o zapewnienie dalszego ist­
nienia państwa jako uprzywilejowanej instytucji opierającej się na agresji.
I to właśnie odmienną motywacją strategiczną można wytłumaczyć oso­
bliwą jakość produktu. Ponieważ pedagodzy, pracownicy zarządu dróg

l4’ Na ten temat por. także rozdz. 10.


162 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

i systemów komunikacji, banków centralnych, policji i sądów są opłaca­


ni z podatków, to produkty lub usługi dostarczane przez państwo, choć
z pewnością mają dla niektórych ludzi pewną dodatnią wartość, nigdy
nie będą cechować się taką jakością, aby każdy rozmyślnie wydał na nie
swoje pieniądze. Natomiast wszystkie te usługi mają pewną wspólną ce­
chę - przyczyniają się do zwiększania przez państwo jego uzyskiwanych
pod przymusem dochodów, przynosząc korzyści niektórym kosztem
pozostałych144.
Jednakże od społecznej redystrybucji dóbr i usług o strategicznym
znaczeniu istotniejsze są tutaj socjopsychologiczne podstawy państwa,
czyli instytucji dopuszczającej się nieustannej agresji przeciwko natu­
ralnym właścicielom. Dla stabilności i rozwoju państwa równie ważna
jest przyjęta przez nie struktura podejmowania decyzji: jego konstytucja.
Zwykłe przedsiębiorstwo nastawione na zysk starałoby się przyjąć taką
strukturę podejmowania decyzji, która by służyła jak najlepiej realizowa­
niu celu maksymalizowania dochodów, pomagała w dostrzeganiu i wyko­
rzystywaniu okazji inwestycyjnych, czyli rozbieżności między kosztami
produkcji a przewidywanym popytem na produkt. Jednak państwo sta­
je przed zupełnie innym zadaniem, jakim jest przyjęcie takiej struktury

144 F. Oppenheimer, System der Soziologie, t. 2, DerStaat, Stuttgart 1964. Oppen­


heimer podsumowuje osobliwy, dyskryminacyjny charakter dóbr dostarczanych
przez państwo, a w szczególności prawa i porządku, w następujący sposób sposób:
„Podstawową normą państwa jest władza - czyli patrząc się na jej początki: prze­
moc przeobrażona w moc. Przemoc jest jedną z najpotężniejszych sił kształtujących
społeczeństwo, lecz sama w sobie nie jest formą interakcji społecznej. Musi dopiero
stać się prawem w pozytywnym znaczeniu tego terminu, czyli - używając języka
socjologii - pozwolić na rozwój systemu «subiektywnej wzajemności», dzięki do­
browolnie podjętym ograniczeniom używania przemocy i przyjęciu pewnych zobo­
wiązań w zamian za nadane sobie uprawnienia. W ten sposób przemoc przeobraża
się w moc i pojawia się stosunek podporządkowania, akceptowany z racji jego «spra­
wiedliwej wzajemności» nie tylko przez rządzących, ale również, o ile ucisk nie jest
zbyt dotkliwy, przez poddanych. Z tej podstawowej normy wywodzą się następnie
normy drugiego i trzeciego rzędu: normy prawa prywatnego, spadkowego, karnego,
zobowiązań i konstytucyjnego, które wszystkie noszą znamię podstawowej normy
władzy i podporządkowania oraz mają na celu wpływanie na strukturę państwa
w sposób umożliwiający zwiększenie ekonomicznego wyzysku do maksymalnego
poziomu, który by był spójny z kontynuowaniem prawnie uregulowanej domina­
cji”. Fundamentalne jest spostrzeżenie, że „prawo wyrasta z dwóch zasadniczo róż­
nych korzeni: (...) z jednej strony z prawa o współpracy pomiędzy równymi, które
można nazwać «prawem naturalnym», nawet jeśli nie jest to «prawo naturalne»,
a z drugiej strony z prawa przemocy przeobrażonej w uregulowaną władzę, prawa
nierównych” (s. 322-323).
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 163

podejmowania decyzji, która umożliwia mu maksymalne zwiększenie


jego przymusowo przywłaszczanego dochodu - w tym również za pomocą
gróźb i przekupstw polegających na przyznawaniu szczególnych korzyści
ludziom, którzy je popierają.
Przyznaję, że pod tym względem najlepszą strukturą podejmowania
decyzji jest konstytucja demokratyczna, a zatem przyjęcie reguły większo­
ściowej. Aby zrozumieć ważność tej tezy, musimy przyjąć pewne założe­
nia. Nie tylko osoby rzeczywiście reprezentujące państwo mają pragnienie
(które, nawiasem mówiąc, zawsze wolno im zaspokoić) zwiększenia swo­
ich dochodów kosztem naturalnych właścicieli, producentów i kontrahen­
tów, których dochody muszą w takiej sytuacji odpowiednio się obniżyć.
Również wśród rządzonych występuje żądza władzy i pragnienie rządze­
nia innymi. Nie każdy przejawia to pragnienie w tym samym stopniu,
a niektórzy ludzie mogą nawet nie przejawiać go wcale. Jednak w przy­
padku większości ludzi jest to, jak pokazuje doświadczenie, całkiem nor­
malne i powtarzające się zjawisko. W takiej sytuacji państwo musi brać
pod uwagę możliwość oporu wyrastającego z dwóch źródeł, które pod
względem analitycznym są od siebie odmienne. Z jednej strony opór sta­
wiają ofiary, które pojawiają się w konsekwencji każdej polityki państwa.
Państwo może próbować ów opór złamać, tworząc sobie zwolenników,
i uda mu się to, o ile ludzie dadzą się przekupić. Z drugiej strony, gdy żądza
władzy występuje wśród ofiar i (lub) beneficjentów danej polityki pań­
stwa, to będą oni stawiać opór, a przynajmniej przejawiać niezadowole­
nie, jeśli ich plan co do użycia władzy nie będzie mógł zostać wprowadzo­
ny w życie. Wynika to stąd, że wprowadzenie w życie jednego programu
wywłaszczenia i dyskryminacyjnej dystrybucji automatycznie wyklucza
możliwości realizowania innego programu, który również miałby swoich
zwolenników pośród rządzonej przez państwo ludności. Z definicji żadna
zmiana państwowej polityki wywłaszczenia i redystrybucji nie może usu­
nąć tego rodzaju niezadowolenia, ponieważ każda zmiana z konieczności
oznacza wykluczenie możliwości realizowania jakiegoś innego programu.
Jeśli zatem państwo chce zmniejszyć opór (mający swoje źródło w tym,
że żądza władzy części ludzi nie może zostać zaspokojona), który wiąże
się z każdym rozwiązaniem politycznym, to musi przyjąć taką strukturę
podejmowania decyzji, która minimalizuje rozczarowanie pośród poten­
cjalnych decydentów: umożliwia powszechne uczestnictwo w podejmo­
waniu decyzji, dzięki czemu każda osoba, która pragnie, by to jej plan
sprawowania władzy został zrealizowany, może żywić nadzieję, iż stanie
się to w przyszłości.
164 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Taka właśnie jest funkcja demokracji. Ponieważ demokracja opiera się na


uszanowaniu woli większości, to z definicji stanowi powszechną strukturę
podejmowania decyzji. A ponieważ każdemu daje możliwość lobbowania
w stałych odstępach czasu na rzecz swojego planu sprawowania władzy, to
w maksymalnym stopniu ogranicza obecne i niedoszłe pragnienie władzy,
roztaczając perspektywę lepszej przyszłości. Wbrew powszechnemu mito­
wi przyjęcie demokratycznej struktury nie ma nic wspólnego z wolnością
lub sprawiedliwością145. Państwo nie tylko powstrzymuje się od stosowania
przemocy, gdy dostarcza pewne dobra lub usługi o dodatniej wartości, ale
również akceptuje pewne dodatkowe ograniczenia, gdy aktualnie rządzący

145 Jedynie tym, że demokracja stała się świętą krową współczesnej polityki, wy­
jaśnić można, dlaczego wewnętrzne sprzeczności reguły większościowej pozostają
powszechnie niezauważane. Po pierwsze i najistotniejsze, uznanie demokracji za uza­
sadnioną pociągać musi za sobą również zaakceptowanie demokratycznej decyzji o od­
rzuceniu demokracji na rzecz systemu autokratycznego albo libertariańskiego kapita­
lizmu - co pokazuje, że demokracji samej w sobie nie można postrzegać jako moralnej
wartości. Tak samo za uzasadnioną należałoby uznać decyzję większości o likwidowa­
niu mniejszości, dopóki nie pozostałoby tylko dwoje ludzi, czyli ostatnia większość -
w której to sytuacji reguły większościowej z przyczyn logiczno-arytmctycznych nie
można by zastosować. Również to pokazuje, że demokracji samej w sobie nie moż­
na uznać za możliwą do uzasadnienia. Skoro zaś nie godzimy się na te konsekwencje
i w związku z tym przyjmujemy koncepcję konstytucyjnie ograniczonej demokracji
liberalnej, to musimy przyznać, że zasady, z których wywodzimy konieczność wprowa­
dzenia takowych ograniczeń, są pod względem logicznym bardziej podstawowe od re­
guły większościowej - co również dowodzi, że demokracja nie ma w sobie żadnej szcze­
gólnej wartości moralnej. Po drugie, samo uznanie reguły większościowej nie oznacza
automatycznie wyjaśnienia tego, jaka powinna być wielkość populacji, do której regułę
te można zastosować (większość której populacji ma decydować?). Istnieją tutaj właści­
wie trzy możliwości. Można w celu udzielenia odpowiedzi na to pytanie zastosować po
raz kolejny zasadę demokratyczną, opowiadając się za koncepcją, że większe większości
powinny zawsze brać górę nad mniejszymi. Wówczas jednak nie można by obronić
koncepcji demokracji narodowej lub lokalnej, gdyż grupą odniesienia musiałaby być
populacja całkowita, czyli globalna. Można też uznać, że określenie wielkości populacji
jest sprawą arbitralną. Oznaczałoby to jednak pogodzenie się z możliwością, że coraz
mniejsze mniejszości odłączałyby się od większych, a każda jednostka stanowiłaby
swoją suwerenną większość, do czego z punktu widzenia logiki musiałby doprowadzić
taki proces secesji. W końcu można przyjąć koncepcję, że wybór populacji, do której
ma być zastosowana reguła większościowa, nie powinien ani wynikać z zasady demo­
kratycznej, ani być sprawą arbitralną - że należy o tym zdecydować w jakiś inny spo­
sób. Wówczas jednak musielibyśmy znowu przyznać, że bez względu na to, jaką regułę
przyjmiemy w celu uzasadnienia swojej decyzji, musi być ona bardziej podstawowa od
reguły większościowej, którą w takiej sytuacji należy uznać za w pełni arbitralną. Na
ten temat por. M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli władza a rynek, s. 263 i n.; H.H.
Hoppe, Eigentum, Anarchie und Staat, rozdz. 5.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 165

poddają się kontroli ze strony rządzonej większości. Mimo że owe ograni­


czenia pełnią pozytywną funkcję, jaką jest zaspokojenie pewnych pragnień
przejawianych przez niektórych ludzi, gdyż zmniejszają intensywność ich
niespełnionej żądzy władzy, to jednak nie wiąże się z nimi bynajmniej od­
rzucenie przez państwo swej uprzywilejowanej pozycji, wynikającej z tego,
że jest ono instytucją zalegalizowanej agresji. Demokratyzacja państwa to
jedynie rozwiązanie organizacyjne, którego strategicznym celem jest racjo­
nalizacja sprawowania władzy, a tym samym zwiększenie dochodów kon­
fiskowanych przez państwo prywatnym właścicielom na drodze agresji.
Forma władzy się zmienia, jednak również reguła większościowa polega
na agresji. W systemie opartym na naturalnej teorii własności - w kapitali­
zmie - reguła większościowa nie odgrywa i nie może odgrywać żadnej roli
(z wyjątkiem stowarzyszeń tę regułę przyjmujących, do których każdy, kto
ją akceptuje, mógłby przystąpić, takich jak kluby sportowe czy związki mi­
łośników zwierząt, których jurysdykcję członkowie rozmyślnie uznają, do­
póki uczestniczą w ich życiu). W takim systemie obowiązują jedynie reguły
pierwotnego zawłaszczenia dóbr przez użycie lub kontraktowego ich naby­
cia od poprzednich właścicieli. Przywłaszczenie rzeczy na mocy dekretu lub
bez zgody ich dotychczasowego użytkownika-właściciela stanowi każdora­
zowo akt agresji bez względu na to, czy dokonał go autokrata, mniejszość
wbrew większości, czy też większość wbrew mniejszości. Demokrację od
autokracji, monarchii i oligarchii odróżnia nie to, że wiąże się z wolnością
zamiast z agresją. Różni się od nich jedynie pod względem technik radze­
nia sobie, przekształcania i kanalizowania powszechnego oporu, którego
źródłem jest niespełniona żądza władzy. Autokrata nie pozwala, by ludzie
wpływali na politykę w regularny i sformalizowany sposób, chociaż rów­
nież on musi brać pod uwagę opinię publiczną, by utrwalić swoje istnienie.
Zatem autokrację cechuje brak zinstytucjonalizowanego ujścia dla poten­
cjalnych decydentów. Z kolei w demokracji taka instytucja istnieje. Pozwala
ona większościom, tworzonym według pewnych sformalizowanych reguł,
okresowo wpływać na zmianę polityki. Skoro zatem niezaspokojenie żądzy
władzy staje się bardziej znośne, kiedy istnieje dla niej stałe ujście, to opór
wobec rządów demokratycznych musi być mniejszy niż wobec władzy au­
tokratycznej. Ta ważna, socjopsychologiczna różnica między reżimem auto­
kratycznym i demokratycznym została celnie opisana przez B. de Jouvenela:

Od XII do XVIII w. władza państwowa stale rosła. Wszyscy, którzy


zauważyli to zjawisko, dobrze je rozumieli; pobudzało ich to do nie­
ustannych protestów i gwałtownych reakcji.
166 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

W późniejszym czasie jej wzrost jeszcze bardziej przyspieszył i spo­


wodował odpowiedni rozwój działalności wojennej. A dziś nie mo­
żemy już pojąć tego procesu, nikt już nie protestuje ani nie reaguje.
Ten nasz bezruch jest czymś absolutnie nowym, za co władza może
dziękować tej zasłonie dymnej, za którą się schowała. Wcześniej
można było władzę zobaczyć, upostaciowioną w osobie króla, który
nie zaprzeczał, iż jest panem, i który cechował się typowo ludzkimi
odruchami. Teraz zaś anonimowa władza twierdzi, że nie ma swo­
jego własnego bytu i że stanowi li tylko bezosobowe i pozbawione
namiętności narzędzie woli powszechnej.

Jest to, rzecz jasna, fikcja. (...)

Dziś - jak zawsze - władza znajduje się w rękach ludzi, którzy kon­
trolują olbrzyma. (...) Zmieniło się tylko to, że teraz łatwo wymienić
rządzonym osoby dzierżące władzę. Jeśli spojrzymy z jednej stro­
ny, uznamy, że osłabia to władzę, ponieważ wole, które kontrolują
społeczeństwo, mogą według widzimisię narodu zostać zastąpione
przez inne, które obdarza on większym zaufaniem.

Lecz umożliwiając zdobycie władzy wszystkim ambitnym talentom,


rozwiązanie to sprawia, że zwiększenie władzy jest znacznie łatwiej­
sze. W ancien regime’ie spiritus movens społeczeństwa, który nie
miał, jak wiadomo, szans na podzielenie się władzą, nie wahał się
denuncjować nawet najmniejszych interwencji. Teraz zaś, gdy każ­
dy jest potencjalnie ministrem, nikt nie śmie pogrzebać urzędu, do
którego może pewnego dnia aspirować, ani zatrzymać tej maszyny,
skoro sam zechce z niej skorzystać, gdy przyjdzie jego kolej. Doszło
więc do tego, że w kręgach politycznych społeczeństwa mamy do
czynienia z powszechną zgodą na zwiększanie władzy.146

Przy założeniu o danej populacji i takiej samej polityce dyskrymina­


cyjnego dostarczania dóbr i usług państwo demokratyczne ma więcej

146 B. de Jouvenel, Traktat o władzy, tłum. K. Śledziński, Warszawa 2013, s. 26-27.


Na temat psychologii społecznej demokracji por. także tenże, On Sovereignty, Cam­
bridge 1957; G. Mosca, The Ruling Class, New York 1939; H.A. Mencken, Notes on
Democracy, New York 1926. Na temat tendencji do „degeneracji” rządów demokratycz­
nych i przekształcania się ich w rządy oligarchiczne por. R. Michels, Zur Soziologie des
Parteiwesens in der modernen Demokratie, Stuttgart 1957.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 167

możliwości zwiększania przywłaszczanego na drodze agresji dochodu.


Natomiast autokracja, mutatis mutandis, musi zadowolić się dochodem
względnie mniejszym. Odwołując się do klasyków myśli politycznej, musi
rządzić mądrzej, czyli rządzić mniej. Ponieważ w systemie tym tylko auto-
krata i być może jego najbliżsi doradcy mogą zaspokajać swoje pragnienie
władzy i regularnego wpływania na politykę, to z perspektywy rządzo­
nych władza jest mniej znośna. Utrzymanie takiego systemu może zapew­
nić jedynie względne ograniczenie wyzysku ze strony państwa.
Sytuacja, której byliśmy świadkami przez dwa ostatnie stulecia, stano­
wi żywą ilustrację tej tezy. W tym czasie bowiem niemalże powszechnie
zastępowano reżimy względnie autokratyczno-monarchiczne systemami
względnie demokratycznymi147 (nawet Związek Sowiecki jest zdecydo­
wanie bardziej demokratyczny od carskiej Rosji w dowolnym jej okre­
sie). Jednocześnie zachodził proces, który nigdy przedtem nie był równie
gwałtowny i doniosły: chodzi tu o trwały i pozornie niepoddający się
kontroli rozrost państwa. Państwa demokratyczne wyraźnie górują nad
państwami autokratycznymi - stanowią lepszy wariant rządów - w kon­
kurencji o ludność, którą można wyzyskiwać, oraz w kwestii zmagania
się z wewnętrznym oporem. Ceteris paribus to państwo demokratyczne -
i ucieleśniany przez nie demokratyczny socjalizm - osiąga wyższy dochód
niż państwa z innym systemem rządów, a zatem wygrywa z nimi wojny.
I ceteris paribus to państwo demokratyczne lepiej sobie radzi z wewnętrz­
nym oporem: historia wielokrotnie pokazała, że łatwiej utrzymać władzę
państwową, gdy się ją demokratyzuje, niż wtedy, gdy podejmuje się dzia­
łanie odwrotne, to znaczy, kiedy wprowadza się bardziej autokratyczną
strukturę podejmowania decyzji.
Takie są zatem socjopsychologiczne podstawy państwa - instytucji
ustanawiającej socjalizm. Każde państwo opiera się na monopolizacji,
czyli monopolistycznej kontroli dóbr i usług o znaczeniu strategicznym,
które dostarcza, stosując tym samym dyskryminację, faworyzowanym
przez siebie grupom ludzi, dzięki czemu łamie ich opór wobec polityki
agresji skierowanej przeciwko naturalnym właścicielom. Ponadto każ­
de państwo realizuje program służący osłabieniu niezaspokojonej żądzy
władzy, tworząc ujścia, dzięki którym społeczeństwo może uczestniczyć
w przyszłych zmianach polityki wyzysku i wywłaszczenia. Oczywiście
każdy historyczny opis państwa i specyficznej dla tego państwa polityki
socjalistycznej oraz zmian tejże polityki musi zawierać o wiele bardziej

147 Na temat tego procesu por. R. Bendix, Kings or People, Berkeley 1978.
168 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

szczegółowe informacje na temat przyczyn pojawienia się i rozwoju so­


cjalizmu. Jednak taki całościowy opis historyczny, o ile ma nie być pod
względem ideologicznym stronniczy, musi osadzać wszystkie rozwiązania
stosowane przez państwo w tych właśnie instytucjonalnych ramach: prze­
mocy, zasadzie divide et impera i demokratyzacji.
Bez względu na to, jaki byłby pozytywnie oceniany przez społeczeń­
stwo wkład państwa i jaka byłaby wielkość tego wkładu - bez względu
na to, czy państwo pomaga pracującym matkom z dziećmi, gwarantu­
je opiekę medyczną oraz buduje drogi i lotniska, czy rozdaje przywileje
rolnikom lub studentom, świadczy usługi edukacyjne, buduje społeczną
infrastrukturę, tworzy pieniądz, produkuje stal i zapewnia pokój, czy też
robi wszystko to, a nawet więcej - ogromnym błędem byłoby poprzesta­
nie na wyliczeniu samych obowiązków państwa. Należy bowiem dodać,
że państwo nie może zrobić nic, o ile wcześniej nie wywłaszczy w spo­
sób niekontraktowy naturalnych właścicieli. Państwo, przyczyniając się
do dobrobytu, nie wręcza prezentów, nawet jeśli jego usługi są darmowe,
ponieważ rozdaje coś, czego w sposób prawowity nie posiada. Jeśli zaś
sprzedaje swoje usługi po kosztach albo z zyskiem, to i tak wykorzysty­
wane przez siebie środki produkcji musiało najpierw przywłaszczyć sobie
przy użyciu siły. Gdy natomiast sprzedaje je po cenie subwencjonowanej,
to musi kontynuować agresję, by podtrzymać bieżący poziom produkcji.
Podobnie sytuacja przedstawia się w kwestii państwowej struktury
podejmowania decyzji. Bez względu na to, czy państwo jest zorganizo­
wane autokratycznie, czy też demokratycznie, czy posiada scentralizowa­
ną, czy też zdecentralizowaną strukturę podejmowania decyzji, jedno-,
czy wielopoziomową strukturę przedstawicielską - bez względu na to,
czy jest zorganizowane w system partyjny, czy też w państwo korpora­
cyjne - błędem byłoby poprzestanie na opisaniu go jedynie w tych ka­
tegoriach. Aby opis był wyczerpujący, należy przede wszystkim dodać,
że konstytucja państwa jest rozwiązaniem organizacyjnym, wspierającym
istnienie państwa jako instytucji agresji. Skoro trwałość państwa bierze się
z gwarantowanego przez konstytucję prawa do uczestniczenia we wpro­
wadzaniu zmian w polityce, to należy podkreślić, że państwo opiera się
na zinstytucjonalizowanym odwoływaniu się do motywów, które ludzie
w swoim życiu prywatnym uznają za przestępcze, przez co dążą do ich
stłumienia. Zwyczajne przedsiębiorstwo ma taką strukturę podejmowania
decyzji, która pozwala mu na uzyskanie możliwie największych zysków
ze sprzedaży swoich dóbr i usług klientom rozmyślnie wspierającym to
przedsiębiorstwo. Państwowa konstytucja nie ma z tym nic wspólnego
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa 169

i tylko powierzchowne, socjologiczne „badania nad organizacją” mogą


zajmować się analizowaniem strukturalnych podobieństw i różnic między
państwem a przedsiębiorstwem148.
Dopiero gruntowne zrozumienie tego pozwoli na pełne uchwycenie
natury państwa i socjalizmu. 1 dopiero wówczas możliwe będzie pełne
zrozumienie drugiej strony tego problemu: w jaki sposób można pokonać
socjalizm? Z państwem nie można walczyć w taki sam sposób, jak z pry­
watną firmą - nie można go zbojkotować, ponieważ agresor nie uznaje
negatywnego osądu, o którym świadczy bojkot. Nie można z nim również
walczyć, sprzeciwiając się jego agresji przy użyciu przemocy defensyw­
nej, ponieważ agresję państwa popiera opinia publiczna149. Wszystko za­
leży zatem od zmiany opinii publicznej. Mówiąc ściślej, wszystko zależy
od tego, czy dwa poniższe założenia będą realistyczne, czy też nie. Jedno
z tych założeń już zasugerowałem, gdy stwierdziłem, że państwo może
generować poparcie dla swojej funkcji, dostarczając pewne dobra i usłu­
gi uprzywilejowanym grupom ludzi. Zasugerowałem wówczas, że ludzi
można przekupić, by wspierali agresora, jeśli pozwoli się im uczestniczyć,
bez względu na to w jak małym stopniu, w korzyściach. Ponieważ pań­
stwa istnieją wszędzie, należy przyznać, że szczęśliwie dla nich założenie
to obecnie wszędzie jest realistyczne. Nie istnieje jednak żadne prawo na­
tury, które by mówiło, że tak musi być zawsze. Jeśli chcemy, by państwo
nie mogło realizować swojej funkcji, potrzebujemy tylko zmiany opinii
publicznej: działania wspierające państwo muszą być postrzegane i okre­
ślane jako niemoralne, ponieważ stanowią wsparcie dla organizacji zinsty­
tucjonalizowanej przestępczości. Upadek socjalizmu byłby bliski, gdyby
tylko ludzie nie dawali się przekupywać państwowymi łapówkami, a przy
tym, gdyby im to oferowano, odbierali w miarę możliwości skonfiskowa­
ną im część majątku, by ograniczyć zdolność państwa do korumpowania

148 Na temat podstawowej różnicy między prywatną organizacją gospodarczą


a państwem por. L. von Mises, Biurokracja, tłum. J. Kłos, Lublin-Chicago-Warszawa
2005.
149 L. Spooner przyporządkowuje zwolenników państwa do dwóch kategorii:
„A. Oszuści, liczna i aktywna grupa, która postrzega rząd jako ludzi, których można
użyć dla własnego awansu i bogactwa. B. Frajerzy - też liczni - gdy są w stanie oddać
swój głos, sądzą, że mogą decydować, co się stanie z nimi i ich własnością. Pozwolo­
no im mieć taki sam głos w zniewalaniu, rabowaniu i mordowaniu innych, jaki inni
mają w zniewalaniu, rabowaniu i mordowaniu jego samego. Są przy tym na tyle nie-
rozgarnięci, że wyobrażają sobie siebie jako «wolnych i suwerennych», myślą, że jest
«wolny rząd, rząd równych praw, najlepszy na świecie rząd» i inne podobne absurdy”.
L. Spooner, dz. cyt., s. 39-40.
170 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

obywateli, a jednocześnie wciąż postrzegali i traktowali je jako agresora,


któremu należy się sprzeciwiać oraz którego należy ignorować i wyśmie­
wać przy każdej okazji.
Drugie założenie mówi, że ludzie pragną władzy, w związku z czym
można ich skłonić do tego, by swoimi działaniami wspierali państwo, jeśli
tylko otrzymają od niego szansę zaspokojenia tego pragnienia. Gdy przyj­
rzymy się faktom, nie będziemy mieć właściwie żadnych wątpliwości, że
również to założenie jest dziś realistyczne. Nie wynika to jednak z praw
natury, ponieważ przynajmniej co do zasady można rozmyślnie doprowa­
dzić do tego, by było ono nierealistyczne150. Aby skończyć z etatyzmem
i socjalizmem, wystarczy doprowadzić do zmiany opinii publicznej, skła­
niając ludzi do tego, by zamiast korzystać z instytucjonalnych ujść w celu
uczestniczenia w polityce i zaspokajać w ten sposób swoją żądzę władzy,
tłumili w sobie to pragnienie i kierowali organizacyjną broń państwa
przeciwko niemu samemu oraz bezwzględnie domagali się zniesienia po­
datków i regulacji uderzających w naturalnych właścicieli, kiedy tylko po­
jawia się możliwość wpływania na politykę151.

150 E. de la Boetić pisze: „Ten, kto was tyranizuje, (...) nie ma w rzeczywistości
żadnej władzy nad wami poza tą, którą sami mu nadaliście, aby mógł was znisz­
czyć. (...) Przestańcie służyć, a przez samo to natychmiast staniecie się wolnymi. Nie
wzywam was, byście podnieśli rękę na tyrana i obalili go, a proszę o to tylko, byście
przestali go wspierać. Ujrzycie wówczas, jak ów Kolos, pozbawiony piedestału, za­
pada się pod własnym ciężarem i roztrzaskuje na kawałki”. (E. de la Boétie, dz. cyt.,
New York, 1975, s. 52-53 [tłum, za: H.H. Hoppe, Demokracja - bóg, który zawiódł.
Ekonomia i polityka demokracji, monarchii i ładu naturalnego, tłum. W. Falkowski, J.
Jabłecki, Warszawa 2006, s. 140, 146 - przyp. PN]).
151 Na temat strategii na rzecz wolności, a w szczególności znaczenia ruchu liber-
tariańskiego, jeśli chodzi o te cele, por. M.N. Rothbard, O nową wolność, rozdz. 15;
tenże, Etyka wolności, rozdz. 30.
Rozdział 9
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu

We wcześniejszych rozdziałach wykazałem, że nie istnieją ekonomicz­


ne ani moralne argumenty za socjalizmem. System ten jest pod względem
ekonomicznym i moralnym gorszy od kapitalizmu. W poprzednim roz­
dziale badałem, dlaczego mimo to socjalizm stanowi realny system spo­
łeczny, a także analizowałem socjopsychologiczne cechy państwa - in­
stytucji ucieleśniającej socjalizm. Jego istnienie, trwałość i rozwój biorą
się z agresji i społecznego poparcia dla agresji, które państwu udaje się
zdobyć. Służy temu przede wszystkim polityka powszechnej dyskrymina­
cji, polegająca na przekupywaniu niektórych ludzi przywilejami, by tole­
rowali i popierali dalszy wyzysk pozostałych, oraz polityka powszechnego
uczestniczenia w rządzeniu, która korumpuje społeczeństwo i zachęca je
do przyłączenia się do agresji, dając potencjalnym decydentom na pocie­
szenie możliwość, że podczas którejś z przyszłych zmian rządów uda im
się wprowadzić w życie ich własne plany wyzysku.
Powrócę teraz do ekonomii, by przeanalizować funkcjonowanie kapi­
talistycznego systemu produkcji - gospodarki rynkowej - który stanowi
alternatywę dla socjalizmu. Będzie to konstruktywny wywód, dopełnia­
jący moje argumenty przeciwko socjalizmowi. Ostatni rozdział poświęcę
rozwiązaniu problemu produkcji tak zwanych dóbr publicznych przez sys­
tem kapitalistyczny, natomiast tutaj wyjaśnię normalny sposób funkcjo­
nowania kapitalistycznej produkcji i porównam go z normalnym działa­
niem systemu produkcji państwowej czy społecznej. Następnie skupię się
na rzekomym defekcie ekonomicznym czysto kapitalistycznego systemu
produkcji: tak zwanym problemie produkcji monopolistycznej.
Pomijając na razie problem produkcji monopolistycznej i produkcji
dóbr publicznych, pokażę, dlaczego kapitalizm w porównaniu ze swoją al­
ternatywą jest pod względem ekonomicznym systemem lepszym. Wskażę
172 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

na trzy przyczyny strukturalne. Po pierwsze, tylko kapitalizm może ra­


cjonalnie, to jest w kategoriach ocen konsumentów, alokować środki
produkcji. Po drugie, tylko kapitalizm może zapewnić, że przy danej ja­
kości populacji i danej alokacji optymalna będzie jakość wytworzonego
produktu - ponownie w kategoriach ocen konsumentów. Po trzecie, przy
danej alokacji czynników produkcji i danej jakości produktu - znowu
w kategoriach ocen konsumentów - tylko system rynkowy może zagwa­
rantować efektywne utrzymanie wartości czynników produkcji na prze­
strzeni czasu152.
Każde przedsiębiorstwo, o ile dostarcza produkty na rynek, czyli
w celu wymiany z innymi ludźmi lub przedsiębiorstwami, i przestrzega
reguły nieagresji wobec naturalnej własności, wykorzystuje swoje zasoby
do produkcji takich dóbr i w takiej ilości, by oczekiwany przychód z ich
sprzedaży w możliwie największym stopniu przewyższał koszty użyt­
kowania tych zasobów. W przeciwnym bowiem razie przedsiębiorstwo
wykorzystywałoby swoje zasoby, by produkować w innej ilości lub do­
bra zupełnie innego rodzaju. Ponadto każde przedsiębiorstwo musi stale
decydować o tym, czy dalej alokować lub wykorzystywać kontrolowane
przez siebie środki produkcji w dotychczasowy sposób, czy też z powodu
zmiany popytu lub oczekiwań, że takowa zmiana nastąpi, dokonać ich
realokacji i wykorzystać w sposób odmienny. To, czy zasoby są wykorzy­
stywane w sposób najbardziej wartościotwórczy (najbardziej zyskowny)
oraz czy dany sposób realokacji miał największe uzasadnienie ekonomicz­
ne, można stwierdzić w każdym systemie gospodarczym lub społecznym
dopiero w mniej lub bardziej odległej przyszłości, ponieważ wytworzenie
produktu i dostarczenie go na rynek niezmiennie wymaga czasu. Istotne
jest tutaj jednak to, że każde przedsiębiorstwo dysponuje obiektywnym
kryterium, pozwalającym stwierdzić, w jakim stopniu podjęte uprzednio
przez nie decyzje w kwestii alokacji były poprawne lub błędne. Księgo­
wość dostarcza nam informacji - i co do zasady każdy, kto tego chce,
może te informacje sprawdzić i zweryfikować - o tym, czy i w jakim stop­
niu dana alokacja czynników produkcji była pod względem ekonomicz­
nym racjonalna, nie tylko z perspektywy przedsiębiorstwa jako całości,
ale też każdej z jego komórek, o ile istnieją ceny rynkowe wykorzysta­
nych czynników produkcji. Ponieważ kryterium zysków i strat jest i musi
być z konieczności w każdym systemie produkcji kryterium ex post - ze
względu na to, że w produkcji występuje czynnik czasu - to nie może być

152 Na ten temat por. także rozdz. 3 i 10.


Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 173

w żadnym razie pomocne przy podejmowaniu decyzji ex antę co do przy­


szłej alokacji. Niemniej jednak jako konsumenci możemy uważać proces
alokacji i realokacji zasobów za racjonalny, ponieważ każda decyzja co
do alokacji poddawana jest nieustannemu testowi zysków i strat. Każde
przedsiębiorstwo, które nie przechodzi tego testu, w bliższej bądź dalszej
przyszłości będzie musiało albo ograniczyć swoją działalność, albo całko­
wicie zniknąć z rynku. Tylko te przedsiębiorstwa, którym udaje się przejść
test zysków i strat, mogą dalej funkcjonować, a nawet się rozwijać i pro­
sperować. Oczywiście instytucjonalizacja tego kryterium (ani żadnego
innego) nie daje wcale pewności, że każda decyzja gospodarcza okaże się
racjonalna w kategoriach ocen konsumentów. Dzięki eliminowaniu złych
prognostów i umacnianiu pozycji tych, którzy stale odnoszą na tym polu
sukcesy, kryterium to zapewnia, że zmiany strukturalne w całym systemie
produkcji, które zachodzą w miarę upływu czasu, stanowią ciągły ruch
ku bardziej racjonalnemu wykorzystaniu zasobów i nigdy niekończący się
proces kierowania i przekierowywania czynników produkcji z mniej war-
tościotwórczych łańcuchów produkcji do branż wyżej ocenianych przez
konsumenta153.
Sytuacja zmienia się całkowicie, gdy na arenę wkracza państwo.
Z perspektywy konsumenta (dla którego, o czym należy przypomnieć,
podejmowana jest produkcja) racjonalność zostaje zastąpiona arbitral­
nością. Ponieważ państwo różni się od zwyczajnego przedsiębiorstwa,
gdyż wolno mu zdobywać dochód w sposób niekontraktowy, to w prze­
ciwieństwie do pozostałych producentów nie musi unikać strat, by po­
zostać na rynku. Natomiast dzięki możliwości nakładania podatków
i (lub) wprowadzania regulacji państwo może jednostronnie decydować
o tym, czy, do jakiego stopnia i przez jaki czas dotować swoją działalność
produkcyjną. Może też jednostronnie decydować o tym, któremu z po­
tencjalnych konkurentów wolno z nim konkurować, a nawet tę konku­
rencję wygrać. W gruncie rzeczy oznacza to, że państwo jest niezależne
od kryterium zysków i strat. Skoro jednak państwo nie musi poddawać
swoich sposobów wykorzystania zasobów testowi zysków i strat, skoro
nie musi skutecznie dopasowywać alokacji zasobów do zmian popytu
konsumpcyjnego, to całą sekwencję jego decyzji w kwestii alokacji na­
leży uznać za proces arbitralny oraz irracjonalny. Nie istnieje bowiem

Na temat funkcji zysku i straty por. L. von Mises, Ludzkie działanie, rozdz. 15;
tenże, Profit and Loss, [w:] tenże, Planning for Freedom, South Holland 1974;
M.N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. 2, rozdz. 8.
174 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

tutaj mechanizm selekcji, wypierający te „mutacje” alokacyjne, które


ignorują lub wykazują niedopasowanie do popytu konsumpcyjnego154.
Stwierdzenie, że proces alokacji zasobów, gdy kryterium zysków i strat
faktycznie nie funkcjonuje, jest arbitralny, nie oznacza wcale, że decyzje,
które w jakiś sposób trzeba podejmować, nie są poddane żadnym ogra­
niczeniom i zależą tylko od kaprysów. Decydent zawsze napotyka na
pewne ograniczenia. Gdy na przykład o alokacji czynników produkcji
decyduje się w sposób demokratyczny, to dana alokacja musi oczywiście
odpowiadać większości. Bez względu jednak na to, czy proces podej­
mowania decyzji jest ograniczony w taki właśnie sposób, czy też decy­
zje podejmowane są w sposób autokratyczny, wciąż są one arbitralne
z perspektywy konsumentów podejmujących dobrowolne decyzje155. Bez
względu na to, jak będzie w takiej sytuacji wyglądać alokacja i jak będzie

154 Na temat ekonomiki rządu por. zwł. M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli
władza a rynek, rozdz. 5.
155 Dość oczywiste są różne niedostatki demokratycznej kontroli nad alokacją.
Na przykład J.M. Buchanan i R.E. Wagner piszą: „konkurencja rynkowa jest cią­
gła - nabywca za każdym razem może wybierać pomiędzy różnymi konkurującymi
ze sobą sprzedawcami. Konkurencja polityczna występuje okresowo - wszelkie decy­
zje są ogólnie wiążące przez określoną liczbę lat. Konkurencja rynkowa pozwala na
jednoczesne przetrwanie kilku konkurujących ze sobą podmiotów. (...) Rezultatem
konkurencji politycznej jest «wszystko albo nic». (...) W konkurencji rynkowej na­
bywca może być pewien, co otrzyma, nabywając produkt. W konkurencji politycznej
nabywca w rzeczywistości kupuje usługi od agenta, którego nic może do niczego zo­
bowiązać. (...). A ponieważ polityk potrzebuje współpracy ze strony większości poli­
tyków, to znaczenie głosu na polityka jest mniej oczywiste niż «głosu» na prywatną
firmę” (J.M. Buchanan, R.E. Wagner, The Consequences of Mr. Keynes, London 1978,
s. 19). Por. na ten temat także J.M. Buchanan, Individual Choice in Voting and the
Market, |w:| tenże, Fiscal Theory and Political Economy, Chapel Hill 1962; bardziej
ogólne podejście do problemu por. w: J.M. Buchanan, G. Tullock, The Calculus of
Consent, Ann Arbor 1962.
Kwestią powszechnie pomijaną - głównie przez tych, którzy chcą uznać za zaletę
to, że demokracja przyznaje każdemu jednakową siłę głosu, podczas gdy suwerenność
konsumentów oznacza brak równości „głosów” - jest defekt najistotniejszy ze wszyst­
kich: w systemie suwerenności konsumentów ludzie oddają nierówne głosy, ale przy­
najmniej sprawują kontrolę wyłącznie nad rzeczami, które zdobyli przez pierwotne
zawłaszczenie lub kontrakt i dlatego zmuszeni są działać moralnie. Z kolei w systemie
produkcji demokratycznej każdy ma prawo wypowiadać się na temat rzeczy, któ­
rych nie zdobył w podobny sposób, w związku z czym system ten zachęca nie tylko
do tworzenia niestabilnego prawa, wraz ze wszystkimi tego negatywnymi skutkami
wpływającymi na proces tworzenia kapitału, ale również do podejmowania działań
niemoralnych. Por. na ten temat także L. von Mises, Socjalizm, s. 350-356; por. także
rozdz. 8 niniejszej pracy.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 175

się zmieniała na przestrzeni czasu, stanowić musi marnotrawstwo zaso­


bów. Wolne od konieczności osiągania zysków w celu przetrwania, pań­
stwo w przeciwieństwie do instytucji służących konsumentom zastępuje
racjonalność alokacyjnym chaosem. M.N. Rothbard trafnie podsumo­
wuje ten problem w następujących słowach:

Skąd [rząd, państwo] może wiedzieć, czy wybudować drogę A, czy


drogę B, czy „zainwestować” w drogę, czy szkołę, i ile na te wszyst­
kie cele wydać? Nie dysponuje racjonalną metodą określenia, jak
zadysponować funduszami i ile ich potrzebuje. Gdy pojawia się
niedobór nauczycieli, albo klas szkolnych, albo policji, albo ulic,
rząd i ludzie z nim związani mają tylko jedną odpowiedź: więcej
pieniędzy. Ludzie muszą oddać rządowi więcej swoich pieniędzy.
Dlaczego odpowiedź ta nie pojawia się na wolnym rynku? Powo­
dem jest to, że pieniądze muszą zostać odciągnięte od innych ich
zastosowań, służących konsumpcji lub inwestycjom - i to odcią­
gnięcie musi być uzasadnione. Uzasadnieniem tym jest kryterium
zysków i strat: wskazówka, że zaspokajane zostają najpilniejsze po­
trzeby konsumentów. Jeśli jakieś przedsięwzięcie lub produkt przy­
nosi jego właścicielowi wysokie zyski i panuje przekonanie, że sytu­
acja ta będzie trwać dalej, będzie on w stanie pozyskać dodatkowe
fundusze. W sytuacji odwrotnej, gdy pojawiają się straty, pieniądze
będą odpływać z danej branży. Kryterium zysków i strat jest podsta­
wowym wskaźnikiem pokazującym, gdzie powinny płynąć produk­
tywne zasoby. Rząd nie dysponuje podobnym wskaźnikiem i nie
może racjonalnie zdecydować, ile pieniędzy wydać, ani ogólnie, ani
w poszczególnych liniach produkcji. Im więcej pieniędzy wyda, tym
więcej usług wyświadczy - ale gdzie się zatrzymać?156

Oprócz błędnej alokacji czynników produkcji, wynikającej z decy­


zji o przyznaniu państwu specjalnego prawa do przywłaszczania sobie
przychodów w sposób niekontraktowy, produkcję państwową charakte­
ryzuje także gorsza jakość wytwarzanych produktów. Zwyczajne przed­
siębiorstwo nastawione na zysk może utrzymywać swoją pozycję albo się
rozwijać tylko wtedy, gdy udaje mu się sprzedawać swoje produkty po
cenie i w ilości pozwalających na osiągnięcie przychodów równych kosz­
tom związanym z produkcją albo od tych kosztów wyższych. Ponieważ

156 M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli władza a rynek, s. 245.


176 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

popyt na wytworzone dobra lub usługi zależy od postrzeganej przez po­


tencjalnych nabywców względnej ich jakości albo ceny* - która jest jed­
nym z wielu kryteriów jakości - producenci muszą stale mieć na uwadze
„postrzeganą jakość produktu” lub jego „taniość”. Dalsze istnienie firmy
zależy wyłącznie od dobrowolnych zakupów dokonywanych przez kon­
sumentów, a zatem nie istnieje żaden arbitralny standard jakości (w tym
również naukowy albo technologiczny), ustalony przez rzekomego eksper­
ta lub zespół ekspertów, którym to standardem kierowałoby się kapitali­
styczne przedsiębiorstwo. Dla firmy istotna jest tylko jakość postrzegana
i osądzana przez konsumentów. Kryterium to nie gwarantuje wcale, że na
rynku nie będą oferowane produkty i usługi o niskiej jakości lub zawyżo­
nej cenie, ponieważ produkcja wymaga czasu, a test sprzedaży następuje
dopiero wtedy, gdy produkty pojawią się na rynku. Tyczy się to każdego
systemu produkcji dóbr. Jednak fakt, że każde kapitalistyczne przedsię­
biorstwo musi poddać się testowi sprzedaży i go przejść, by pozostać na
rynku, stanowi gwarancję suwerenności konsumentów i ich ocen. Tylko
wówczas, gdy jakość produktu stale się poprawia i dopasowuje do gustów
konsumentów, przedsiębiorstwo może dalej funkcjonować i się rozwijać.
Sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej, gdy produkcji dóbr podej­
muje się państwo. Gdy przyszły dochód nie zależy od tego, czy przychody
ze sprzedaży będą pokrywać koszty - co cechuje państwową produkcję
dóbr - producent nie ma żadnego powodu, by troszczyć się o jakość pro­
duktu w takim samym stopniu, co instytucja zależna od wyników sprze­
daży. Dlaczego producent miałby się specjalnie wysilać, by cokolwiek po­
prawić, skoro może sobie zapewnić przyszły dochód bez względu na to,
czy w opinii konsumentów wytwarzane przezeń produkty lub usługi są
warte ich ceny? Nawet jeśli założymy, że zatrudnieni przez państwo, bę­
dące tutaj przedsiębiorstwem produkcyjnym, które ma prawo nakładać
podatki i jednostronnie regulować konkurencyjność swoich potencjal­
nych rywali, są średnio tak samo zainteresowani bądź niezainteresowani
pracą, jak pracownicy przedsiębiorstwa zależnego od zysku157, oraz że są

* O ile popyt (krzywa popytu) może się przesuwać w wyniku zmian jakości pro­
duktu (co wpływać będzie, ale tylko pośrednio, też na wielkość popytu), to cena ma
wpływ tylko na wielkość popytu przy danej jego krzywej. Por. mój przypis na s. 125
(przyp. MZ).
IS7 Dla pewności dodajmy, że jest to dość wielkoduszne założenie, ponieważ mo­
żemy być względnie pewni, iż tak zwany publiczny sektor produkcji przyciąga od
samego początku odmienny typ osób oraz może się poszczycić niezwykle wysoką
liczbą ludzi nieefektywnych, leniwych i niekompetentnych.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 177

tak samo zainteresowani bądź niezainteresowani tym, czy ich dochody


wzrosną, czy spadną, to i tak jakość produktów, mierzona w odniesieniu
do popytu konsumpcyjnego i znajdująca swój przejaw w rzeczywistych
transakcjach, będzie z konieczności niższa w przedsiębiorstwie państwo­
wym niż w firmie prywatnej, ponieważ dochody pracowników państwo­
wych są znacznie mniej zależne od jakości produktu. Dlatego też będą oni
poświęcać względnie mniej czasu i wysiłku na wytwarzanie jakościowych
produktów, natomiast więcej na robienie tego, co podoba się im, lecz nie­
koniecznie konsumentom158. Osoby pracujące dla państwa musiałyby być
nadludźmi lub aniołami, a wszyscy pozostali zwykłymi, poślednimi isto­
tami ludzkimi, by rezultat mógł być odmienny. Jednak rezultat - że pań­
stwo wytwarzałoby tylko produkty o niższej jakości - byłby identyczny,
gdyby cała ludzkość w jakiś sposób się udoskonaliła. Nawet anioły wy­
twarzałyby produkty gorszej jakości w przedsiębiorstwach państwowych,
a lepszej w prywatnych - o ile odczuwałyby choćby najmniejszą przykrość
z wykonywania pracy.
Oprócz przyczyn już wymienionych, że tylko system rynkowy może
zapewnić racjonalną alokację rzadkich zasobów i że tylko przedsiębior­
stwa kapitalistyczne dają gwarancję, że wytwarzane produkty będą opty­
malnej jakości, istnieje jeszcze jedna przyczyna strukturalna, świadcząca
o tym, że kapitalistyczny system produkcji jest nie tylko pod względem
ekonomicznym lepszy, ale też o tym, że niemożliwe jest jego prześcignię­
cie. Tylko dzięki oddziaływaniu sił rynkowych możliwe jest efektywne
wykorzystanie zasobów na przestrzeni czasu przy danej ich alokacji - któ­
re by nie było ani nadmierne, ani też niewystarczające. Problem ten poru­
szyłem już przy okazji analizy socjalizmu typu sowieckiego, przedstawio­
nej w rozdziale trzecim. Na jakie ograniczenia instytucjonalne napotyka
zwyczajne przedsiębiorstwo nastawione na zysk, kiedy podejmuje decyzje
o poziomie wykorzystania swoich zasobów w łańcuchu produkcji, w któ­
rym zasoby te mają akurat zostać użyte, lub ich zachowania? Oczywiście
właściciel takiego przedsiębiorstwa jest właścicielem zarówno czynników
produkcji lub zasobów, jak i wytworzonych dzięki nim produktów. Jego
dochód (w szerokim znaczeniu tego terminu) składa się zatem z dwóch
części: z dochodu, który otrzymuje po odjęciu różnych kosztów operacyj­
nych od przychodów ze sprzedaży wytworzonych produktów, oraz

158 Por. L. von Mises, Biurokracja; M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli władza
a rynek, s. 236 i n.; tenże, O nową wolność, rozdz. 10; M. Friedman, R. Friedman,
Tyrania status ąuo, tłum. M. Walasik, Sosnowiec 1997, s. 40-60.
178 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

z wartości, jaką przedstawiają czynniki produkcji, którą właściciel mógł­


by zamienić na dochód bieżący, gdyby zdecydował się je sprzedać. Insty­
tucjonalizacja systemu kapitalistycznego - ładu społecznego opartego na
własności prywatnej - pociąga więc za sobą ustanowienie takiej struktury
bodźców, która skłania ludzi do maksymalizowania swojego dochodu
w obu tych wymiarach. Co to dokładnie oznacza159? Każdy akt produkcji
w oczywisty sposób wpływa na oba wymienione wymiary dochodu.
Z jednej strony produkcję podejmuje się w celu osiągnięcia dochodu ze
sprzedaży. Z drugiej zaś gdy czynniki produkcji są zużywalne, czyli są
dobrami rzadkimi, a nie dobrami wolnymi, każdy akt produkcji pociąga
za sobą zmniejszenie wartości czynników produkcji. Przy założeniu o ist­
nieniu własności prywatnej prowadzi to do sytuacji, w której każde przed­
siębiorstwo bezustannie podejmuje starania, by krańcowy koszt produkcji
(a więc spadek wartości surowców, wynikający z ich użytkowania) nie był
wyższy od przychodu z produktu krańcowego (marginal revenue product)
*,
a dzięki księgowości można sprawdzić, czy starania te zakończyły się suk­
cesem, czy porażką. Kiedy producentowi nie udaje się zrealizować tego
zadania i spadek wartości kapitału jest większy od wzrostu dochodu ze
sprzedaży, całkowity dochód (w szerszym znaczeniu tego terminu) właści­
ciela obniża się. Własność prywatna jest zatem instytucjonalnym narzę­
dziem, chroniącym istniejący zasób kapitału przed nadmiernym zuży­
ciem, albo służącym ukaraniu właściciela, jeśli już do nadmiernego
zużycia kapitału dopuści, utratą dochodu. Dzięki temu możliwa staje się
sytuacja, w której wartość wytworzona jest wyższa od wartości zniszczo­
nej podczas produkcji. Własność prywatna to instytucja tworząca zachęty
do efektywnego dostosowywania poziomu zachowania bądź zużycia za­
sobu kapitału w danym łańcuchu produkcji do przewidywanych zmian
cen. Gdyby przykładowo oczekiwano, że w przyszłości cena ropy wzro­
śnie w porównaniu z jej obecnym poziomem, natychmiast wzrosłaby war­
tość kapitału zaangażowanego w produkcję ropy, podobnie jak koszt
krańcowy związany z wytworzeniem produktu krańcowego. Dlatego

* Przychód z produktu krańcowego tym się różni od przychodu krańcowego


(marginal revenue), że określa zmianę przychodu całkowitego w wyniku zwiększenia
zużycia czynnika produkcji o jednostkę, a nie zmianę przychodu całkowitego w wy­
niku zwiększenia produkcji o jednostkę (przyp. MZ).
159 Na ten temat por. L. von Mises, Ludzkie działanie, rozdz. 23.6; M.N. Rothbard,
Ekonomia wolnego rynku, t. 2, rozdz. 7, zwł. 7.4-6; tenże, Ekologia wolnego rynku,
[w:j tenże, Egalitaryzm jako bunt przeciw naturze, s. 233-250; tenże, O nową wolność,
rozdz. 13.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 179

przedsiębiorstwo musiałoby natychmiast ograniczyć produkcję i zwięk­


szyć poziom zachowania zasobu, ponieważ przychód z produktu krańco­
wego
* na rynku bieżącym nie zmieniłby się. Z drugiej strony, gdyby ocze­
kiwano, że w przyszłości ceny ropy spadną poniżej ich obecnego poziomu,
w rezultacie natychmiast obniżyłaby się wartość kapitału i koszt krańco­
wy, a przedsiębiorstwo zaczęłoby bardziej intensywnie wykorzystywać
swój zasób kapitału, gdyż ceny na rynku bieżącym byłyby względnie wyż­
sze. Oczywiście takie reakcje są jak najbardziej pożądane z perspektywy
konsumentów.
Kiedy porównamy sposób funkcjonowania kapitalistycznego systemu
produkcji z sytuacją, gdy środkami produkcji zarządza państwo, dostrze­
żemy pewne uderzające różnice. Tyczy się to w szczególności współcze­
snych demokracji parlamentarnych. W takiej sytuacji zarządzający przed­
siębiorstwem mogą mieć prawo do zatrzymania przychodów ze sprzedaży
(po odjęciu kosztów operacyjnych), lecz - co istotne - nie mają prawa
przywłaszczać sobie wpływów z ewentualnej sprzedaży czynników pro­
dukcji. W tej konfiguracji zachęta do rozporządzania danym zasobem
kapitału na przestrzeni czasu w sposób ekonomicznie uzasadniony zo-
staje drastycznie osłabiona. Dlaczego? Gdy przyznamy komuś prawo do
przywłaszczania sobie dochodu ze sprzedaży produktu, ale już nie do
przywłaszczania sobie zysków lub strat wynikających ze zmian wartości
kapitału, które wynikają z poziomu zużycia kapitału, mamy do czynie­
nia ze zinstytucjonalizowaną strukturą bodźców, która nie zachęca do
maksymalizowania całkowitego dochodu - czyli całkowitego bogactwa
społecznego w kategoriach ocen konsumentów - a tylko do maksymalizo­
wania dochodu ze sprzedaży kosztem utraty wartości kapitału. Dlaczego
na przykład urzędnik rządowy miałby ograniczać poziom zużycia danego
zasobu kapitału i dążyć do jego zachowania, kiedy oczekuje, że w przy­
szłości ceny wytwarzanych dóbr wzrosną? Korzyści z takiego postępo­
wania (wzrostu wartości kapitału) nie mógłby on zatrzymać dla siebie.
Z drugiej strony zwiększenie poziomu zachowania kapitału oznaczałoby
spadek dochodów ze sprzedaży, natomiast gdyby zachowaniem kapitału
się nie przejmował, mógłby spadku dochodów uniknąć. Krótko mówiąc,
z zachowaniem kapitału wiążą się w takiej sytuacji same niedogodności,
a brak jest korzyści. Jeśli zatem zarządzający przedsiębiorstwami państwo­
wymi nie są nadludźmi, a tylko zwyczajnymi osobami zainteresowanymi

Ściśle rzecz ujmując, krzywa przychodu z produktu krańcowego (przyp. MZ).


180 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

własnymi korzyściami, to trzeba dojść do wniosku, że absolutnie koniecz­


ną konsekwencją państwowej produkcji będzie nadmierne zużycie zasobu
kapitału i pogorszenie standardu życia konsumentów w porównaniu z sy­
tuacją w kapitalizmie.
Możemy być jednak pewni, że znajdzie się ktoś, kto będzie utrzymy­
wał, iż co prawda nie można mieć żadnych wątpliwości w kwestii tego,
co dotychczas stwierdziłem, jednak w rzeczywistości sprawy wygląda­
ją inaczej, gdyż defekty systemu czysto rynkowego wychodzą na jaw,
kiedy tylko zwrócimy uwagę na szczególny przypadek produkcji mo­
nopolistycznej. A przecież w kapitalizmie produkcja monopolistyczna
musi się z konieczności pojawić, przynajmniej w długim okresie. Taki
rzekomy kontrargument wysuwają nie tylko krytycy marksistowscy,
lecz także zwolennicy ortodoksyjnej teorii ekonomii160. W odpowiedzi
na ten zarzut poruszę cztery kwestie. Po pierwsze, dostępne dowody
historyczne pokazują, że wbrew tezom tych krytyków, w nieskrępowa­
nym systemie rynkowym nie istnieje wcale wzmożona tendencja do
monopolizacji. Ponadto również teoria przedstawia powody nakazujące
wątpić, że taka tendencja mogłaby na wolnym rynku zapanować. Po
trzecie, nawet jeśli z jakiegokolwiek powodu nastąpiłby proces rosnącej
monopolizacji, byłby on nieszkodliwy z punktu widzenia konsumen­
tów, o ile zapewniona byłaby swoboda wejścia na rynek. I po czwarte,
rozróżnianie pomiędzy cenami monopolowymi i cenami konkurencyj­
nymi oraz przeciwstawianie ich sobie jest w przypadku gospodarki ka­
pitalistycznej złudne.
W kwestii dowodów historycznych: gdyby teza krytyków kapitali­
zmu była prawdziwa, to moglibyśmy się spodziewać, iż bardziej wyraź­
na tendencja do monopolizacji występowała we względnie bardziej wol­
nym, nieskrępowanym, nieregulowanym kapitalizmie leseferystycznym
niż we względnie bardziej regulowanym systemie kapitalizmu „społecz­
nego” lub kapitalizmu „dobrobytu”. Historia pokazuje jednak, że było
dokładnie odwrotnie. Panuje powszechna zgoda co do tego, że okres hi­
storyczny od 1867 roku do I wojny światowej był względnie bardziej ka­
pitalistycznym okresem w historii Stanów Zjednoczonych, a okres póź­
niejszy był epoką cechującą się większą i wciąż rosnącą liczbą regulacji
gospodarczych i ustawodawstwa socjalnego. Gdy się tej kwestii przyj­
rzymy, odkryjemy, że w pierwszym z wymienionych okresów istniała

160 Na ten temat oraz na temat kwestii poruszonych dalej por. L. von Mises, So­
cjalizm, s. 284-308.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 181

nie tylko słabsza tendencja do monopolizacji i koncentracji produkcji


niż w drugim, lecz również że w czasie pierwszej z tych epok można
było zaobserwować stały trend w kierunku ostrzejszej konkurencji i cią­
głego spadku cen prawie wszystkich dóbr161. Tendencja ta zatrzymała się
i odwróciła dopiero wtedy, gdy w miarę upływu czasu system rynkowy
zaczął być coraz bardziej blokowany i niszczony przez interwencje pań­
stwa. Wzmożona monopolizacja nadeszła dopiero wówczas, gdy czo­
łowi przedsiębiorcy zaczęli odnosić większe sukcesy w przekonywaniu
rządu do ingerowania w dziki system konkurencji i uchwalania regu­
lacji wprowadzających system „uporządkowanej” konkurencji w celu
ochrony istniejących dużych firm przed bezwzględną konkurencją, któ­
ra nieustannie wokół nich wyrastała162. G. Kolko, lewicowiec, a zatem
z pewnością świadek godny zaufania, przynajmniej dla krytyków z le­
wej strony, podsumowuje swoje badania nad tym problemem w nastę­
pujący sposób:

Podczas tego Ipierwszego] okresu występował dominujący trend


w kierunku wzrostu konkurencji. Dla wielu kluczowych liderów go­
spodarczych i finansowych konkurencja była jednak nie do zaakcep­
towania, a fala fuzji stanowiła w dużym stopniu odzwierciedlenie
dobrowolnych, nieudanych wysiłków przedsiębiorców, by poddać
kontroli niepowstrzymane trendy. (...) Ponieważ wciąż pojawiali
się nowi konkurenci i siła gospodarcza była rozproszona w całym
rozrastającym się narodzie, dla wielu znaczących przedsiębiorców
stało się jasne, iż tylko rząd krajowy może [kontrolować i stabili­
zować] gospodarkę. (...) Paradoksalnie i wbrew osiągniętemu przez

161 J.W. McGuire pisze: „Od 1865 do 1897 roku obniżające się rokrocznie ceny
utrudniały przedsiębiorcom planowanie przyszłości. Nowe połączenia kolejowe na
wielu obszarach doprowadziły do tego, że rynek na wschód od Missisipi zaczął
mieć charakter ogólnokrajowy i nawet małe przedsiębiorstwa w małych miastach
były zmuszone konkurować z innymi, często większymi firmami, zlokalizowany­
mi w oddali. W tym samym czasie doszło do nadzwyczajnych postępów w sferze
technologii i produktywności. Jednym słowem, był to wspaniały okres dla konsu­
mentów i przeraźliwy wiek dla producentów, szczególnie kiedy konkurencja zaczęła
stawać się coraz ostrzejsza” (J.W. McGuire, Business and Society, New York 1963,
s. 38-39).
162 Por. na ten temat G. Kolko, The Triumph of Conservatism, Chicago 1967; ten­
że, Railroads and Regulation, Princeton 1965; J. Weinstein, The Corporate Ideal in the
Liberal State, Boston 1968; A New History of Leviathan.
182 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

historyków konsensusowi to nie istnienie monopoli spowodowało


interwencję rządu w gospodarkę, ale ich brak.163

Ponadto ustalenia te, pozostające w wyraźnej sprzeczności z powszech­


nymi opiniami na ten temat, znajdują oparcie w rozważaniach teoretycz­
nych164. Monopolizacja oznacza, że pewien specyficzny czynnik produkcji
zostaje wycofany ze sfery rynkowej. Czynnik ten nie znajduje się w po­
wszechnym obrocie - obrót nim jest ograniczany przez jego właściciela.
W takiej sytuacji nie istnieje cena rynkowa zmonopolizowanego czyn­
nika produkcji. Skoro jednak cena nie istnieje, właściciel czynnika nie
może oszacować pieniężnego kosztu wycofania go z rynku i użytkowania
w wybrany przez siebie sposób. Innymi słowy, nie może wyliczyć swoich
zysków, by upewnić się, choćby tylko ex post facto, czy rzeczywiście osią­
ga ze swoich inwestycji możliwie najwyższe zyski. Jeśli przedsiębiorca jest
rzeczywiście zainteresowany osiąganiem możliwie najwyższego zysku (co
zawsze zakładają jego krytycy), to musi stale oferować zmonopolizowane
czynniki produkcji na rynku, by mieć pewność, że używa ich rzeczywi­
ście w sposób najbardziej opłacalny i że nie istnieje żaden inny, bardziej
korzystny sposób ich wykorzystania, w której to sytuacji sprzedaż owego
czynnika byłaby dla niego bardziej opłacalna niż jego zatrzymanie. Jesteś­
my zmuszeni tutaj dojść do paradoksalnego wniosku, że w celu maksyma­
lizowania zysków monopolista musi stale rezygnować ze swojej pozycji
właściciela czynnika produkcji, który jest wycofany z rynku, i dążyć do
włączenia go w sferę rynkową.
Ponadto z każdym kolejnym aktem monopolizacji problem właściciela
zmonopolizowanych czynników produkcji - polegający na tym, że z po­
wodu braku możliwości zastosowania rachunku ekonomicznego nie może
być on pewny tego, czy użytkuje je w najbardziej zyskowny sposób - staje
się poważniejszy. Należy bowiem realistycznie założyć, że monopolista nie
tylko nie jest wszechwiedzący, ale też że jego wiedza na temat przyszłych

163 G. Kolko, The Triumph of Conservatism, s. 4-5. Por. także badania M. Olso-
na, które doprowadziły go do wniosku, że również organizacje masowe (a w szcze­
gólności związki zawodowe) nie są zjawiskami rynkowymi, lecz zawdzięczają swoje
istnienie działaniom legislacyjnym (M. Olson, Logika działania zbiorowego. Dobra
publiczne i teoria grup, tłum. S. Szymański, Warszawa 2012).
16,1 Na ten temat por. L. v. Mises, Socjalizm, s. 284-308; tenże, Ludzkie działanie,
rozdz. 25-26; M.N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. 3, rozdz. 10; tenże, Ludwig
von Mises and Economic Calculation under Socialism, |w:j The Economics of Ludwig
von Mises, red. L. Moss, Kansas City 1976, s. 75-76.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 183

konkurencyjnych dóbr i usług będzie w miarę postępu procesu monopoliza­


cji stawać się coraz bardziej ograniczona. Kiedy czynniki produkcji zostają
wycofane z rynku, a krąg konsumentów zaopatrywanych w dobra wytwa­
rzane przy użyciu tych czynników poszerza się, coraz mniej prawdopo­
dobne staje się to, czy monopolista, niezdolny do korzystania z rachunku
ekonomicznego, będzie mógł pozostać w posiadaniu wszystkich istotnych
informacji potrzebnych do odkrycia najbardziej zyskownych sposobów wy­
korzystania posiadanych przezeń czynników produkcji. Natomiast w miarę
postępowania procesu monopolizacji coraz bardziej prawdopodobne stawać
będzie się to, że inni ludzie lub grupy ludzi, chcąc osiągać zyski z produkcji,
dostrzegać będą bardziej korzystne sposoby wykorzystania zmonopolizo­
wanych czynników165. Nie muszą być oni wcale lepszymi przedsiębiorca­
mi, wystarczy, że będą zajmować inne miejsce w czasie i przestrzeni, dzięki
czemu będą bardziej świadomi okazji inwestycyjnych, których odkrycie
dla monopolisty stanie się coraz trudniejsze i bardziej kosztowne z każdym
nowym krokiem w kierunku monopolizacji. W związku z tym prawdo­
podobieństwo, że monopolista zostanie przekonany do sprzedaży swoich
zmonopolizowanych czynników innym producentom - notabene po to, by
w ten sposób zwiększyć zyski - rośnie z każdym kolejnym krokiem w kie­
runku monopolizacji166.
Załóżmy teraz, że z jakiegoś powodu zdarzyło się to, co w świetle do­
wodów historycznych i teoretycznych jest nieprawdopodobne. Przyjmijmy

165 Por. F.A. Hayek, Indywidualizm i porządek ekonomiczny, tłum. G. Łuczkiewicz,


Kraków 1998, zwł. rozdz. 9; I. Kirzner, Konkurencja i przedsiębiorczość, tłum. K. Śle-
dziński, Warszawa 2010.
166 Co do wielkiej własności, zwłaszcza ziemi, Mises zauważa, że zazwyczaj po-
wstaje ona i istnieje dzięki siłom nicrynkowym: przemocy i egzekwowanemu przez
państwo systemowi prawnemu, który zakazuje sprzedaży ziemi lub ją utrudnia.
„Wielka własność ziemska i latyfundia nigdzie i nigdy nie powstawały jako efekt
wolnego rynku. Są wynikiem dążeń militarnych i politycznych. Utworzone dzię­
ki przemocy, mogły zostać utrzymane jedynie dzięki przemocy. Gdy tylko wielka
własność ziemska zostaje wciągnięta do wymiany rynkowej, zaczyna się kurczyć, aż
w końcu całkowicie znika. (...) Jak wręcz niemożliwe okazuje się utrzymanie latyfun-
dium w gospodarce wolnorynkowej, pokazuje podstawa prawna, która doprowadziła
do wprowadzenia niepodzielności dóbr rodzinnych i innych pokrewnych instytucji
prawnych - jak angielskie entail. (...) Nigdy własność środków produkcji nie była
silniej skoncentrowana niż za czasów Pliniusza, gdy połowa prowincji afrykańskich
znajdowała się w posiadaniu sześciu osób, lub za czasów Merowingów, gdy Kościół
we Francji posiadał większość całej ziemi. I nigdzie nie ma stosunkowo mniej wielkiej
własności ziemskiej niż w wysoce kapitalistycznej Ameryce Północnej” (L. von Mises,
Socjalizm, s. 294-295).
184 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

zarazem, że zdarzył się przypadek najbardziej skrajny: funkcjonuje tylko


jedno przedsiębiorstwo, jeden supermonopolista, który dostarcza wszelkie
dobra oraz usługi dostępne na rynku i który jest jedynym pracodawcą dla
wszystkich ludzi. Co się z tym wiąże, jeśli chodzi o zadowolenie konsu­
mentów, zakładając oczywiście, że supermonopolista zdobył i utrzymuje
swoją pozycję bez uciekania się do agresji? Po pierwsze, z pewnością nikt
nie ma żadnych ważnych roszczeń wobec właściciela firmy. Jego przedsię­
biorstwo jest jego pełną i prawowitą własnością. Po drugie, niczyje prawo
do bojkotowania wymiany nie zostaje naruszone. Nikt nie jest przymu­
szany do pracy dla monopolisty ani do kupowania czegokolwiek od niego
i każdy może ze swoim wynagrodzeniem za świadczenie pracy robić to, co
chce. Może przeznaczyć je na konsumpcję lub oszczędności, spożytkować
na cele produktywne lub nieproduktywne, może też porozumieć się z in­
nymi ludźmi i dzięki wspólnym funduszom stworzyć z nimi spółkę. W ta­
kiej sytuacji moglibyśmy w kwestii istnienia monopolu powiedzieć tylko
tyle, że monopolista najwyraźniej nie mógł dostrzec możliwości zwięk­
szenia swojego dochodu, sprzedając wszystkie albo część swoich środków
produkcji, gdyż w przeciwnym razie by to uczynił. I takowej możliwości
zwiększenia swojego dochodu - czy to oferując lepszą cenę za czynniki
produkcji używane przez monopolistę, czy też stając się kapitalistycznym
producentem poprzez pierwotne oszczędzanie, przekształcenie nieproduk­
tywnie wykorzystywanego majątku prywatnego w produktywny kapitał
lub połączenie funduszy z innymi ludźmi - nie mógł dostrzec również
nikt inny, w przeciwnym bowiem razie by to uczynił. Skoro jednak nikt
nie mógł dostrzec możliwości zwiększenia swojego dochodu bez ucieka­
nia się do agresji, to absurdem jest uznawanie takiego supermonopolu za
coś niewłaściwego. Gdyby rzeczywiście taka sytuacja kiedykolwiek miała
się w gospodarce rynkowej zdarzyć, oznaczałoby to tylko tyle, że taki su­
permonopolista rzeczywiście dostarcza konsumentom najbardziej pożą­
dane przez nich dobra i usługi w najbardziej efektywny sposób.
Pozostaje jednak problem cen monopolowych167. Czy cena monopolowa
nie oznacza dla konsumentów suboptymalnej podaży dóbr i czy w takiej sy­
tuacji nie mamy do czynienia z istotnym wyjątkiem od reguły mówiącej,
że kapitalizm jest lepszym systemem gospodarczym? W pewnym sensie na
to pytanie już odpowiedziałem, wyjaśniając, że nie można ustanowienia

167 Na ten temat por. M.N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. 3, rozdz. 10;
W. Block, Austrian Monopoly Theory: A Critique, „Journal of Libertarian Studies” 1,
nr 4 (1977).
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 185

supermonopolu na rynku uznać za szkodliwe dla konsumentów. W każdym


razie teoria, że ceny monopolowe (rzekomo) kategorycznie różnią się od cen
konkurencyjnych, została przedstawiona w innym, technicznym języku
i dlatego zasługuje na specjalne potraktowanie. Wynik tej analizy, który nie
powinien być wcale zaskakujący, potwierdzi tylko to, co już odkryliśmy: że
monopol nie stanowi szczególnego problemu, który zmuszałby nas do wpro­
wadzenia jakościowych zastrzeżeń do ogólnej zasady, iż gospodarka rynkowa
jest z konieczności bardziej efektywna od każdego systemu socjalistycznego
czy etatystycznego. Jaka jest definicja „ceny monopolowej” i przeciwstawia­
nej jej „ceny konkurencyjnej” według ekonomii ortodoksyjnej (która w tym
przypadku obejmuje również tak zwaną austriacką szkołę ekonomii, repre­
zentowaną przez L. von Misesa)? Typowa jest definicja następująca:

Monopol jest warunkiem koniecznym pojawienia się cen monopolo­


wych, ale niewystarczającym. Musi być spełniony jeszcze jeden wa­
runek, mianowicie krzywa popytu musi przybrać określony kształt.
Samo istnienie monopolu o niczym jeszcze nie przesądza. Wydaw­
ca książki z zastrzeżonymi prawami autorskimi jest monopolistą.
Mimo to może mieć trudności ze sprzedaniem choćby jednego eg­
zemplarza, bez względu na to, jakiej ceny zażąda. Nie każda cena,
za którą monopolista sprzedaje zmonopolizowany towar, jest ceną
monopolową. Ceny monopolowe to jedyny przykład cen, przy któ­
rych monopoliście bardziej opłaca się ograniczyć łączną sprzedaż,
niż ją rozszerzyć tak, jak pozwoliłby na to konkurencyjny rynek168.

Choć takie rozróżnienie może wydawać się przekonujące, to będę tutaj


argumentować, że ani sam producent, ani neutralny obserwator z zewnątrz
nie może - na podstawie zaprezentowanego w przytoczonej definicji kryte­
rium „ograniczonej i nieograniczonej podaży” - stwierdzić, czy ceny obo­
wiązujące na rynku są monopolowe czy konkurencyjne. Aby to zrozumieć,
załóżmy, że istnieje monopolistyczny producent w sensie „jedynego produ­
centa danego dobra”. Na pytanie, czy dobro to jest takie samo jak inne do­
bra wytwarzane przez inne firmy, czy też się od nich różni, nie można od­
powiedzieć, opierając się na przeprowadzonej ex antę analizie porównawczej
fizycznych lub chemicznych właściwości tych dóbr. Można to stwierdzić

168 L. von Mises, Ludzkie działanie, s. 307. Por. także współczesne podręczniki,
np. P.A. Samuelson, W.D. Nordhaus, Ekonomia, tłum. A. Bukowski, J. Środa, Poznań
2012, s. 172.
186 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

tylko ex postfacto, przyglądając się sytuacji rynkowej w przyszłości, w opar­


ciu o to, czy kupujący traktują i oceniają te dobra tak samo, czy odmiennie.
Zatem każdego producenta - bez względu na to, co wytwarza - można
w chwili podejmowania przezeń decyzji postrzegać jako potencjalnego mo­
nopolistę w tym sensie tego terminu. Jakiego rodzaju decyzję musi podjąć
każdy producent? Musi zdecydować, jak wielka powinna być jego produk­
cja, by jego dochód pieniężny był maksymalny (przy założeniu, że dochód
niepieniężny jest dany). W tym celu musi stwierdzić, jak będzie się kształto­
wać krzywa popytu dla jego produktu, gdy produkt ten trafi na rynek, oraz
wziąć pod uwagę, jak będą zmieniać się koszty produkcji w związku ze
zmianami jej wielkości. W ten sposób ustali on taką wielkość produkcji,
przy której dochód ze sprzedaży - czyli liczba sprzedanych dóbr pomnożo­
na przez cenę minus koszty produkcji związane z ich wytworzeniem - osią­
gnie maksimum. Załóżmy, że tak się właśnie dzieje, a monopoliście udaje
się poprawnie oszacować przyszłą krzywą popytu i ustalona przez niego
cena rzeczywiście oczyszcza rynek. Musimy teraz odpowiedzieć na pytanie,
czy ta cena rynkowa jest ceną monopolową, czy też konkurencyjną. Jak
zauważył M.N. Rothbard w swojej przełomowej, choć często lekceważonej,
analizie problemu monopolu, nie można się tego w żaden sposób dowie­
dzieć. Czy liczba wytworzonych dóbr została „ograniczona” w celu wyko­
rzystania nieelastycznego popytu i okazji do ustalenia ceny monopolowej,
czy też osiągnięta cena była ceną konkurencyjną, ustanowioną w celu roz­
szerzenia sprzedaży „tak, jak pozwoliłby na to konkurencyjny rynek”? Nie
można tego w żaden sposób stwierdzić169. Oczywiście każdy producent za­
wsze będzie się starał ustalić wielkość produkcji na poziomie, powyżej któ­
rego popyt staje się elastyczny, w związku z czym spadek cen pociąga za
.
*
sobą spadek całkowitego dochodu Dokonuje zatem ograniczenia podaży.

* Zdanie to pozbawione jest jakiegokolwiek sensu ekonomicznego. Po pierw­


sze, ponieważ analizowana jest tutaj sama krzywa popytu, to przedmiotem anali­
zy jest całkowity przychód, a nie dochód (czyli przychód pomniejszony o koszty).
Po drugie, każdy producent dąży do ustalenia wielkości produkcji na takim po­
ziomie, który znajduje się na elastycznej części krzywej popytu (a nie „na pozio­
mie, powyżej którego popyt staje się elastyczny”) - gdyż na nieelastycznej części
krzywej popytu przychód krańcowy jest zawsze ujemny. Po trzecie, gdy popyt
jest elastyczny, to ze spadkiem ceny wiąże się wzrost przychodów. Aby zatem ująć
problem poprawnie, należałoby stwierdzić, że „każdy producent zawsze będzie się
starał ustalić wielkość produkcji na poziomie, przy którym popyt jest elastyczny,
w związku z czym spadek cen pociąga za sobą wzrost przychodu całkowitego”
(przyp. MZ).
169 Por. M.N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. 3, rozdz. 10.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 187

Jednocześnie producent dobra x - opierając się na swoich oszacowaniach


kształtu przyszłej krzywej popytu - będzie się starał rozszerzyć jego produk­
cję do poziomu, przy którym krańcowy koszt produkcji (koszt utraconych
możliwości wynikający z niewyprodukowania jednostki dobra alternatyw­
nego przy użyciu rzadkich czynników produkcji potrzebnych w procesie
produkcji kolejnej jednostki dobra x) będzie równy cenie jednostki dobra x*,
przewidywanej przy danej wielkości podaży. O maksymalizowaniu zysku
i kształtowaniu się cen rynkowych stanowić może zarówno ograniczenie,
jak i rozszerzenie produkcji - nie można też, rozdzielając je od siebie, wpro­
wadzić ważnego rozróżnienia pomiędzy działaniem monopolistycznym
i konkurencyjnym.
Przypuśćmy teraz, że na kolejnym etapie podejmowania decyzji mo­
nopolista postanawia zmniejszyć wielkość produkcji dóbr w porówna­
niu z jej wcześniejszym poziomem, oraz załóżmy, że dzięki temu udaje
mu się osiągnąć wyższy niż wcześniej dochód całkowity. Czy nie byłby
to wyraźny przykład ceny monopolowej? Na to pytanie odpowiedź musi
być negatywna, ponieważ nie można odróżnić realokacyjnego „ograni­
czenia” produkcji od „normalnej” realokacji, uwzględniającej zmiany
popytu. Każde zdarzenie, które można zinterpretować jako ograniczenie
produkcji, da się zinterpretować również jako normalną realokację. Nie
istnieje żaden sposób pozwalający na rozstrzygnięcie, jak dane zdarzenie
należałoby zinterpretować, oba zjawiska są bowiem zasadniczo dwoma
aspektami jednej i tej samej rzeczy: działania i dokonywania wyboru.
Z takim samym rezultatem - czyli ograniczeniem podaży w połącze­
niu z takim wzrostem cen, przy którym dochód całkowity zwiększa
się - będziemy mieć do czynienia również w sytuacji, w której mono­
polista, produkujący na przykład unikalną odmianę jabłek, doświadcza
jednocześnie wzrostu popytu na te jabłka (przesunięcia krzywej popy­
tu w górę) i jeszcze większego wzrostu popytu na pomarańcze (jeszcze
gwałtowniejszego przesunięcia krzywej popytu w górę). W takiej sytu­
acji również uzyskałby większy dochód dzięki ograniczeniu wielkości

* Jedynym przypadkiem, gdy o optymalnej wielkości produkcji decyduje zrów­


nanie się kosztu krańcowego z ceną, jest nierealistyczny model konkurencji dosko­
nałej - ponieważ krzywa popytu jest tam doskonale elastyczna (płaska), to cena jest
zawsze równa przychodowi krańcowemu. Ogólna reguła mówi natomiast, że produ­
cent dąży do ustalenia wielkości produkcji na poziomie, przy którym koszt krańcowy
jest równy przychodowi krańcowemu, a kiedy krzywa popytu jest malejąca, przychód
krańcowy musi być niższy od ceny (przyp. MZ).
188 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

produkcji jabłek, ponieważ tymczasem ich wcześniejsza cena rynkowa


stała się ceną subkonkurencyjną
.
* A jeśli rzeczywiście chce maksymali­
zować zysk, to zamiast zwiększać produkcję jabłek stosownie do wzrostu
popytu na nie, powinien wykorzystać część czynników, których wcześ­
niej używał przy produkcji jabłek, do produkcji pomarańczy, ponieważ
w tym czasie wystąpiły zmiany w systemie cen względnych
.
** A co je­
śli monopolista, który ogranicza produkcję jabłek, nie wykorzystuje
dostępnych dzięki temu czynników do produkcji pomarańczy, lecz za­
miast tego wyłącza je z jakiegokolwiek użytku? Oznacza to tylko tyle, że
oprócz wzrostu popytu na jabłka nastąpił w tym czasie jeszcze większy
wzrost popytu na inne dobro: czas wolny (a mówiąc dokładniej, wzrost
popytu na czas wolny, zgłaszanego przez monopolistę, który jest także
konsumentem). Wyjaśnieniem ograniczonej podaży na jabłka jest zatem
zmiana względnej ceny czasu wolnego (a nie pomarańczy) w porówna­
niu z innymi dobrami.
Ani z perspektywy samego monopolisty, ani z punktu widzenia ze­
wnętrznego obserwatora nie można pod względem konceptualnym od­
różnić działań ograniczających produkcję od normalnej realokacji, która
po prostu następuje w wyniku oczekiwanych zmian popytu. Ilekroć mo­
nopolista podejmuje działania ograniczające produkcję, które prowadzą
do wzrostu cen, z definicji musi wykorzystywać uwolnione czynniki do
innego celu, któremu przypisuje wyższą wartość, co świadczy o tym, że

* Nie jest zrozumiałe, dlaczego w kontekście monopolu autor pisze o cenie sub-
konkurencyjnej, która jest ceną niższą od ceny konkurencyjnej, gdy rynek konkuren­
cyjny nie znajduje się w równowadze. Prawdopodobnie autorowi chodzi tutaj o to, że
w następstwie wzrostu popytu monopolista nie będzie zwiększał produkcji do pozio­
mu, przy którym utrzymana zostałaby stara cena, tylko w porównaniu z taką sytu­
acją produkcję ograniczał, w wyniku czego stara cena będzie musiała okazać się za
niska. Nie można jednak w przypadku monopolu stwierdzić, czy w następstwie wzro­
stu popytu cena wzrośnie, czy też spadnie, bez znajomości kształtu krzywej kosztu
krańcowego (przyp. MZ).
** Twierdzenie to opiera się na - niemożliwym do utrzymania w przypadku tego
rodzaju analizy (o ile nie są to jedyne istniejące dobra, jednak nie mogłoby wtedy
dojść do jednoczesnego wzrostu popytu na każde z nich) - założeniu, że producent
dysponuje daną liczbą czynników, które rozdziela pomiędzy produkcję dwóch dóbr,
i z niewiadomego powodu nie może zatrudniać nowych czynników, gdy popyt na oba
wytwarzane przez niego dobra wzrośnie (oczywiście oznaczać by to musiało również,
że nie może on uwalniać czynników wykorzystywanych do tej pory, gdy popyt na
wytwarzane przy ich użyciu dobra spadnie) (przyp. MZ).
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 189

dostosowuje się do zmian względnego popytu. Jak słusznie podsumowuje


M.N. Rothbard:

„Ograniczenie produkcji” nie może więc być świadectwem usta­


lenia ceny monopolowej. Podwyższenie ceny z subkonkurencyjnej
do konkurencyjnej również wiąże się z ograniczeniem produkcji,
któremu oczywiście towarzyszy zwiększenie produkcji gdzie indziej
dzięki uwolnieniu czynników. Nie ma sposobu, by odróżnić takie
„ograniczenie” produkcji i towarzyszącą mu ekspansję innej produkcji
od rzekomej sytuacji ustanowienia „ceny monopolowej”.

Jeśli „ograniczeniu” towarzyszy wzrost ilości czasu wolnego wła­


ściciela czynnika, a nie wzrost produkcji innego dobra rynkowego,
to nadal mamy do czynienia ze wzrostem podaży dobra konsump­
cyjnego - czasu wolnego. Nadal nie można ustalić, czy wynikiem
„ograniczenia” jest cena „monopolowa” czy „konkurencyjna” oraz
w jakim stopniu zadziałał tu motyw pozyskania większej ilości cza­
su wolnego.

A zatem definiowanie ceny monopolowej jako ustanowionej w wy­


niku decyzji o sprzedaży mniejszej ilości produktu po wyższej cenie
jest pozbawione sensu, gdyż podobna definicja jest słuszna rów­
nież w przypadku podniesienia ceny z ceny subkonkurencyjnej do
„konkurencyjnej”.170

Analiza problemu monopolu nie pokazuje nam zatem, że powinniśmy


zmodyfikować przedstawiony wcześniej opis normalnego funkcjonowa­
nia gospodarki czysto rynkowej, ani nie podważa tego, że jest ona lepsza
od każdego socjalistycznego lub etatystycznego systemu produkcji. Proces
monopolizacji nie tylko jest wysoce nieprawdopodobny zarówno z empi­
rycznego, jak i z teoretycznego punktu widzenia, ale nawet gdyby wystą­
pił, to i tak dla konsumentów byłby nieszkodliwy. W ramach struktury
systemu rynkowego ceny monopolowej, z którą wiąże się ograniczenie
produkcji, nie można odróżnić od normalnej podwyżki ceny, wynikającej
ze wzrostu popytu i zmian cen względnych. A ponieważ każde działa­
nie ograniczające produkcję jest jednocześnie działaniem ekspansywnym,
nonsensem jest twierdzenie, że zmniejszenie produkcji w jednej branży

170 Tamże, s. 72-73.


190 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

i towarzyszący temu wzrost przychodu całkowitego oznacza błędną aloka­


cję czynników produkcji i wyzysk konsumentów
.
* Błędy zawarte w tego
rodzaju wnioskach uwidocznił w jednej ze swoich późniejszych prac
L. von Mises, który implicite odrzucił tam swoje wcześniejsze - ortodok­
syjne - stanowisko w kwestii cen monopolowych. Twierdzi on:

Przedsiębiorca, mający do dyspozycji 100 jednostek kapitału, wy­


korzystuje na przykład 50 jednostek do produkcji dobra p i 50 jed­
nostek do produkcji dobra q. Jeśli obie dziedziny są zyskowne, to
nie można go winić za to, że nie przeznaczył większej ilości kapita­
łu, na przykład 75 jednostek, na produkcję dobra p. Aby zwiększyć
produkcję dobra p, musiałby odpowiednio zmniejszyć produkcję
dobra q. Jednak malkontenci mogliby doszukiwać się jego winy
również w tym, że nie zwiększył produkcji dobra q. Skoro można
winić przedsiębiorcę za to, że nie wyprodukował więcej dobra p, to
należy go winić również za to, że nie wyprodukował więcej dobra q.
Oznacza to obwinianie przedsiębiorcy za fakt, że istnieje rzadkość
czynników produkcji, a Ziemia to nie Szlarafia.171

Problem monopolu - szczególny problem rynków, którego rozwiązanie


wymaga działania państwa - nie istnieje172. Rzeczywisty, nieiluzoryczny
problem monopolu i cen monopolowych pojawia się tylko wtedy, gdy
na scenę wkracza państwo. Państwo to jedyne przedsiębiorstwo, którego
ceny można w zupełnie obiektywny i niearbitralny sposób uznać za „zbyt

* Warto tutaj zauważyć, że monopolista w stanie równowagi ustala wielkość na


takim poziomie, który znajduje się na elastycznej części krzywej popytu, ponieważ
na nieelastycznej części krzywej popytu przychód krańcowy jest ujemny. Jeśli zaś
popyt jest elastyczny, wzrost ceny (wynikający z ograniczenia produkcji) pociąga za
sobą spadek przychodu całkowitego. Zatem ze zmniejszeniem produkcji przez mo­
nopolistę nie może się wiązać wzrost przychodu całkowitego, lecz jego spadek, o ile
tylko koszt krańcowy jest większy od zera. Oczywiście monopolistę - tak jak każdego
innego producenta - interesuje zwiększanie (maksymalizowanie) zysku (dochodu),
a nie przychodu, i możliwe, że to właśnie o zysk, a nie o przychód autorowi tutaj
chodziło (przyp. MZ).
171 L. von Mises, Profit and Loss, s. 116.
172 Z perspektywy historycznej rządowa polityka antytrustowa faktycznie służy
prawie wyłącznie dostarczaniu słabiej radzącym sobie konkurentom instrumentów
prawnych, które są potrzebne, by utrudniać funkcjonowanie tym ich rywalom, którzy
odnoszą większe sukcesy. Imponujący zbiór studiów przypadku dotyczących tego skut­
ku można znaleźć w: D. Armentano, Antitrust and Monopoly, New York 1982; Y. Bro-
zen, Is Government the Source of Monopoly? and Other Essays, San Francisco 1980.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu 191

wysokie”, a praktyki rynkowe za „oparte na wyzysku”, tym samym pod


względem konceptualnym odróżniając je od pozostałych cen i praktyk.
Konsumenci nie chcą za nie dobrowolnie płacić i ich nie akceptują. Są one
im narzucane pod groźbą użycia przemocy. Ponadto tylko w przypadku
tak uprzywilejowanej instytucji jak państwo można oczekiwać i zaobser­
wować trwały proces postępującej monopolizacji i koncentracji. W przeci­
wieństwie do innych przedsiębiorstw, które są kontrolowane przez podej­
mujących dobrowolne decyzje konsumentów, przedsiębiorstwo o nazwie
„państwo” jest organizacją, która może ludzi opodatkować i nie musi
czekać, aż oni ten podatek zaakceptują, oraz może bez konieczności uzy­
skania zgody z ich strony wprowadzić regulacje w kwestii użytkowania
przez nich własności. Państwo ma zdecydowaną przewagę nad innymi
instytucjami w konkurencji o rzadkie zasoby. Jeśli tylko założymy, że jego
przedstawiciele są tak samo nastawieni na zysk, jak wszyscy inni ludzie,
to - biorąc pod uwagę jego uprzywilejowaną pozycję - musimy dojść do
wniosku, że organizacja o nazwie „państwo” będzie wykazywać względ­
nie bardziej wyraźną tendencję do wzrostu niż pozostałe organizacje.
I chociaż nie istnieją żadne dowody potwierdzające tezę, że system rynko­
wy tworzy tendencję do rozwoju monopoli, to doświadczenia historyczne
dostarczają obszernych dowodów na to, że system etatystyczny do tego
doprowadza.
Rozdział 10
Produkcja kapitalistyczna
i problem dóbr publicznych

Starałem się obalić zarówno ekonomiczne, jak i moralne argumenty za


socjalizmem. Sprowadziwszy go do zjawiska o znaczeniu wyłącznie socjo-
psychologicznym, czyli zjawiska, którego istnienia nie można poprzeć ani
słusznymi argumentami ekonomicznymi, ani moralnymi, wyjaśniłem jego
korzenie w kategoriach agresji i korumpowania opinii publicznej przez poli­
tykę typu divide et impera. W poprzednim rozdziale powróciłem do ekono­
mii, by zadać socjalizmowi ostateczny cios, przedstawiając konstruktywne
wyjaśnienie funkcjonowania kapitalistycznego porządku społecznego, który
pod względem ekonomicznym jest systemem lepszym od socjalizmu i który
można wprowadzić w życie w każdej chwili. Wykazałem, że w kategoriach
ocen konsumentów kapitalizm jest lepszy, jeśli chodzi o alokację czynników
produkcji, jakość wytwarzanych produktów i utrzymanie na przestrzeni cza­
su wartości zawartej w kapitale. Udowodniłem, że tak zwany problem mo­
nopolu, wiążący się rzekomo z systemem czysto rynkowym, w ogóle nie jest
niczym szczególnym. To, co powiedziano na temat bardziej efektywnego
funkcjonowania kapitalizmu w normalnych warunkach, stosuje się również
do producentów monopolistycznych, o ile są oni rzeczywiście kontrolowani
przez podejmujących dobrowolne decyzje konsumentów.
W tym rozdziale przeanalizuję nawet jeszcze częściej przywoływany
znamienny przypadek, który rzekomo wymaga wprowadzenia jakościo­
wych zastrzeżeń do tezy o ekonomicznej wyższości kapitalizmu: przypa­
dek produkcji tak zwanych dóbr publicznych. Rozważę tu zwłaszcza kwe­
stię produkcji bezpieczeństwa.
Jeśli to, co stwierdziłem w poprzednim rozdziale o funkcjonowaniu go­
spodarki rynkowej, jest prawdą, i jeśli monopole są zupełnie nieszkodli­
we dla konsumentów, o ile konsumenci mają prawo je bojkotować i sami
nie napotykają na przeszkody przy wejściu na rynek konkurencyjnych
194 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

producentów, to musimy dojść do wniosku, że zarówno z powodów ekono­


micznych, jak i moralnych produkcja wszystkich dóbr i usług powinna być
pozostawiona w rękach prywatnych. Oznacza to w szczególności, że nawet
produkcja prawa i porządku, sprawiedliwości i pokoju - tych dóbr i usług,
które według powszechnych opinii, mających swoje źródło w przyczynach
wyjaśnionych w rozdziale ósmym, dostarczać musi państwo - powinny być
dostarczane prywatnie, przez konkurencyjny rynek. Taki wniosek sformu­
łował słynny belgijski ekonomista, G. de Molinari, już w 1849 roku - kiedy
klasyczny liberalizm wciąż był dominującą ideologią, a terminy „ekono­
mista” i „socjalista” były powszechnie (i słusznie) uznawane za antonimy:

Jeśli w ekonomii politycznej jest jakaś dobrze dowiedziona prawda, to


jest nią:

Ze we wszystkich przypadkach, dla wszystkich towarów służących


zaspokajaniu potrzeb konsumenta, w jego najlepszym interesie jest to,
by praca i handel pozostawały wolne, gdyż nieodzownym i trwałym
skutkiem wolności pracy i handlu jest maksymalna obniżka ceny.

Oraz:

Ze interesy konsumenta jakiegokolwiek towaru powinny generalnie


zawsze przeważać nad interesami jego producenta.

Idąc śladem tych zasad, dochodzi się do rygorystycznego wniosku:

Że produkcja bezpieczeństwa powinna, w interesie konsumentów tego


nienamacalnego towaru, zostać poddana prawu wolnej konkurencji.

I co za tym idzie:

Że żaden rząd nie powinien mieć prawa powstrzymywania innego


rządu od konkurowania z nim, ani też prawa nakazywania konsu­
mentom bezpieczeństwa, by przychodzili po ten towar wyłącznie
do niego.171

171 G. de Molinari, Produkcja bezpieczeństwa, tłum. J. Sierpiński, http://mises.pl/


blog/2013/11/14/molinari-produkcja-bezpieczenstwa.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 195

Ponadto Molinari komentuje ten argument stwierdzeniem: „Albo jest


to logiczne i prawdziwe, albo też zasady, na których opiera się nauka eko­
nomiczna, są nieprawomocne”'74.
Najwyraźniej istnieje tylko jedno wyjście z tego nieprzyjemnego dla
wszystkich socjalistów wniosku: twierdzić, że istnieją pewne dobra, do
których przedstawione tutaj wnioskowanie ekonomiczne z jakichś szcze­
gólnych powodów się nie stosuje. Właśnie to próbują udowodnić teoretycy
tak zwanych dóbr publicznych174175. Wykażę jednak, że faktycznie nie istnie­
ją ani szczególne dobra, ani szczególne powody, a produkcja bezpieczeń­
stwa nie stanowi problemu różnego od produkcji wszelkich innych dóbr
i usług, jak domy, sery czy ubezpieczenie. Chociaż teoria dóbr publicz­
nych ma wielu zwolenników, to stanowi przykład wnioskowania wadli­
wego i efekciarskiego, pełnego wewnętrznej niekonsekwencji i błędów for­
malnych, odwołującego się do powszechnych uprzedzeń i przyswojonych
przekonań, ale nieposiadającego zupełnie żadnej wartości naukowej176.
Jaką zatem „drogę wyjścia” znaleźli socjalistyczni ekonomiści, by
uniknąć wyciągania wniosku przedstawionego przez Molinariego? Od
czasów tego belgijskiego ekonomisty na pytanie o to, czy do różnych
dóbr stosują się różne rodzaje analizy ekonomicznej, coraz powszech­
niej odpowiadano twierdząco. Obecnie właściwie niemożliwe jest zna­
lezienie jednego podręcznika do ekonomii, w którym nie wprowadzano
by ani nie akcentowano rozróżnienia na dobra prywatne, w przypadku
których powszechnie uznaje się ekonomiczną wyższość kapitalistycz­
nego porządku produkcji, i dobra publiczne, w przypadku których się
tego nie uznaje177. Twierdzi się, że pewne dobra i usługi, w tym bez­
pieczeństwo, mają pewną szczególną cechę, polegającą na tym, że ko­
rzystanie z nich nie może być ograniczone tylko do tych osób, które

174 Tamże.
175 Różne podejścia teoretyków dóbr publicznych można znaleźć w: J.M. Bucha­
nan, G. Tullock, The Calculus of Consent; J.M. Buchanan, The Public Finances, Ho­
mewood 1970; tenże, The Limits of Liberty, Chicago 1975; G. Tullock, Private Wants,
Public Means, New York 1970; M. Olson, Logika działania zbiorowego; W.J. Baumol,
Welfare Economics and the Theory of the State, Cambridge 1952.
176 Na ten temat por. M.N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. 3, s. 442 i n.;
tenże, The Myth of Neutral Taxation, „Cato Journal”, jesień 1981; W. Block, Free Mar­
ket Transportation: Denationalizing the Roads, „Journal of Libertarian Studies” 3, nr 2
(lato 1979); tenże, Public Goods and Externalities: The Case of Roads, „Journal of
Libertarian Studies” 7, nr 2 (jesień 1983).
177 Por. np. W.J. Baumol, A.S. Blinder, Economics: Principles and Policy, New York
1979, rozdz. 31.
196 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

rzeczywiście sfinansowały ich produkcję. Korzyści z nich mogą czerpać


również ludzie, którzy nie brali w tym udziału. Tego rodzaju dobra zwie
się dobrami lub usługami publicznymi (w odróżnieniu od dóbr i usług
prywatnych, z których korzyści czerpią wyłącznie ci, którzy faktycznie
za nie zapłacili). Sądzi się, że z uwagi na ową szczególną cechę dóbr pu­
blicznych rynki nie mogą ich produkować, a przynajmniej nie w dosta­
tecznej jakości ani ilości, i stąd pożądane jest kompensacyjne działanie
państwa17*178. Podawane przez poszczególnych autorów przykłady rzeko­
mo publicznych dóbr znacznie się różnią. Często klasyfikują oni to samo
dobro bądź usługę w sposób odmienny i trudno znaleźć jakieś dobro,
którego klasyfikacja byłaby bezsporna179. Świadczy to wyraźnie o iluzo­
rycznym charakterze tego rozróżnienia. Szczególną popularnością cieszą
się następujące przykłady dóbr publicznych: straż pożarna, zapobiega­
jąca temu, by ogień przeniósł się z mojego domu na dom sąsiada, który
tym samym odnosi korzyść z mojej straży pożarnej, chociaż nie przy­
czynił się w żaden sposób do jej sfinansowania; policja, która patrolu­
jąc moją własność, odstrasza potencjalnych włamywaczy również przed

17S Innym, często stosowanym kryterium dla dóbr publicznych jest kryterium
„braku rywalizacji w konsumpcji”. Mówiąc ogólnie, oba kryteria wydają się zbież­
ne: kiedy nie można wykluczyć gapowiczów, możliwy staje się brak rywalizacji
w konsumpcji; kiedy zaś można ich wykluczyć, pojawia się rywalizacja w konsump­
cji, a przynajmniej tak by się mogło wydawać. Jak jednak utrzymują teoretycy dóbr
publicznych, zbieżność owa nie jest idealna. Według nich można wyobrazić sobie
sytuację, w której gapowiczów da się wykluczyć z konsumpcji, a ich włączenie nie
wiąże się z żadnym dodatkowym kosztem (czyli koszt krańcowy przyjęcia gapowi­
czów jest zerowy), i w której konsumowanie dobra przez kolejnych dopuszczonych
gapowiczów niekoniecznie będzie musiało doprowadzić do spadku konsumpcji tego
dobra przez innych. Tego rodzaju dobro będzie również dobrem publicznym. Po­
nieważ na wolnym rynku wykluczano by gapowiczów, a takie dobro mimo braku
rywalizacji w jego konsumpcji nie byłoby dostępne dla każdego - chociaż nie wią­
załoby się to z dodatkowym kosztem - to według logiki etatystyczno-socjalistycznej
świadczyłoby to o zawodności rynku, czyli suboptymalnym poziomie konsump­
cji. W związku z tym dostarczaniem dóbr tego rodzaju powinno zająć się państwo
(kiedy na przykład sala kinowa jest zapełniona tylko w połowie, wpuszczenie do­
datkowych widzów za darmo nie wiązałoby się z poniesieniem żadnych kosztów,
a oglądanie przez nich filmu mogłoby nie mieć wpływu na widzów, którzy zaku­
pili bilety, a zatem film należałoby zaklasyfikować jako dobro publiczne; ponieważ
jednak właściciel kina wykluczałby gapowiczów i nie pozwalał im, by cieszyli się
„darmowym” widowiskiem, sale kinowe należałoby znacjonalizować). Na temat
błędów związanych z definiowaniem dóbr publicznych jako nierywalizacyjnych
w konsumpcji por. przypisy 184 i 188.
179 Por. na ten temat W. Block, Public Goods and Externalities.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 197

wejściem na teren własności mojego sąsiada, nawet jeśli nie pomógł on


w jej finansowaniu; latarnia, ulubiony przykład ekonomistów180, która
pomaga odnaleźć statkom kurs, chociaż osoby na nich przebywające nie
dopłaciły do jej budowy ani utrzymania nawet złotówki.
Przed przystąpieniem do dalszej prezentacji i krytycznej oceny teorii
dóbr publicznych zbadam, jak bardzo rozróżnienie na dobra prywatne
i publiczne jest użyteczne, jeśli chodzi o stwierdzenie, czy dane dobro
powinno być produkowane prywatnie, czy też przez państwo albo z po­
mocą państwa. Nawet w najbardziej powierzchownej analizie trudno nie
zauważyć, że to rzekome kryterium zamiast pomóc w przedstawieniu roz­
sądnego rozwiązania, wpędza nas tylko w poważne problemy. Chociaż -
przynajmniej na pierwszy rzut oka - mogłoby się wydawać, że część dóbr
i usług dostarczanych przez państwo kwalifikuje się jako dobra publiczne,
to z pewnością nie jest wcale takie oczywiste, które spośród dóbr i usług
w rzeczywistości wytwarzanych przez państwo można by mianem dóbr
publicznych określić. Koleje, usługi pocztowe, telekomunikacja, drogi
są dobrami, których użytkowanie można ograniczyć do osób, które fak­
tycznie je sfinansowały, w związku z czym można by je uznać za dobra
prywatne. Wydaje się, że to samo tyczy się różnych aspektów wielowy­
miarowego dobra, jakim jest „bezpieczeństwo”: wszystko, co mogłoby
być przedmiotem ubezpieczenia, musiałoby się kwalifikować jako dobro
prywatne. To jeszcze nie koniec. Nie tylko okazuje się, że wiele dóbr do­
starczanych przez państwo można by uznać za dobra prywatne, ale też że
wiele dóbr wytwarzanych prywatnie zalicza się do kategorii dóbr publicz­
nych. Niewątpliwie moi sąsiedzi odnoszą korzyść, kiedy mój ogród różany
jest zadbany - mogą cieszyć się jego widokiem, a nie muszą pomagać mi
w pracach nad jego utrzymaniem. To samo tyczy się wszelkiego rodzaju
ulepszeń, które możemy wprowadzić do swojej własności, a które przy­
czyniają się również do wzrostu wartość własności sąsiadów. Ludzie, któ­
rzy nie wrzucają muzykowi pieniędzy do kapelusza, mogą czerpać przy­
jemność z jego występu. Z kolei współpasażerowie autobusu, którzy nie
wspomogli mnie w zakupie dezodorantu, korzystają z tego, że go użyłem.
Każdy, kto kiedykolwiek będzie się ze mną zadawał, skorzysta na tym,
że bez jego wsparcia finansowego podjąłem starania, by stać się bardziej
życzliwym. Czy wszystkie te dobra - ogrody różane, ulepszenia własności,
muzyka uliczna, dezodoranty, doskonalenie swojej osobowości - z tego

180 Por. np. J.M. Buchanan, The Public Finances, s. 23; P.A. Samuelson, W.D. Nord­
haus, dz. cyt., s. 36-37.
198 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

powodu, że wyraźnie mają cechy dóbr publicznych, powinny być dostar­


czane przez państwo albo z jego pomocą?
Jak pokazują przywołane tutaj przykłady prywatnie wytwarzanych
dóbr publicznych, teza teoretyków dóbr publicznych, że dóbr tych nie
można wytwarzać prywatnie, lecz wymagają one interwencji państwa,
jest obarczona poważnym błędem. Oczywiście mogą być one zapewnione
przez rynki. Ponadto dowody historyczne pokazują, że wszystkie rzekome
dobra publiczne, które obecnie zapewnia państwo, bywały w przeszłości
dostarczane przez prywatnych przedsiębiorców - a w niektórych krajach
dzieje się tak nawet i obecnie. Przykładowo niegdyś usługi pocztowe nie­
mal wszędzie były prywatne; ulice były i czasami wciąż są finansowane ze
środków prywatnych; nawet tak uwielbiane przez ekonomistów latarnie
początkowo powstawały w wyniku działalności prywatnych przedsiębior­
ców181. Istnieją prywatne siły policyjne, detektywi i arbitrzy. Prywatne or­
ganizacje charytatywne tradycyjnie pomagają ludziom chorym, ubogim,
starszym, sierotom i wdowom. A zatem twierdzenie, że tego rodzaju rze­
czy nie może wytwarzać system czysto rynkowy, zostało sfalsyfikowane
przez doświadczenie setki razy.
Z wykorzystaniem rozróżnienia na dobra publiczne i dobra prywatne
w celu stwierdzenia, co należy pozostawić rynkowi, a co nie, wiążą się
również inne trudności. Co należałoby zrobić, gdyby na przykład produk­
cja tak zwanych dóbr publicznych niosła za sobą nie pozytywne, ale ne­
gatywne konsekwencje dla innych ludzi albo pozytywne konsekwencje
tylko dla niektórych, a dla pozostałych negatywne? Co należałoby zrobić,
gdyby się okazało, że sąsiad, którego dom został uratowany przez straż
pożarną przed spłonięciem, życzył sobie (na przykład z powodu wygó­
rowanej sumy ubezpieczenia), by jego dom spłonął, albo gdyby się oka­
zało, że moi sąsiedzi nie znoszą róż, a współpasażerowie uważają zapach
mojego dezodorantu za obrzydliwy? Ponadto charakter dobra może się
zmienić w wyniku zmian w technologii. Na przykład wraz z rozwojem
telewizji kablowej, dobro, które wcześniej było (rzekomo) publiczne, stało
się prywatne. Charakter dobra może zmienić się też w wyniku zmian praw
własności - praw przywłaszczania własności. Na przykład latarnia jest
dobrem publicznym tylko wtedy, gdy morze jest w posiadaniu publicznym
(a nie prywatnym). Gdyby jednak można było przywłaszczać fragmenty
oceanu i posiadać je jako własność prywatną - tak jak odbywałoby się to

181 Por. R. Coase, Latarnia morska w ekonomii, |w:J tenże, Firma, rynek i prawo,
tłum. J. Stawiński, Warszawa 2013, rozdz. 7.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 199

w czysto kapitalistycznym porządku społecznym - to ze względu na to,


że latarnia oświetla jedynie ograniczone terytorium z pewnością możliwe
stałoby się wykluczenie osób, które nie uiściłyby zapłaty, za przyjemność
korzystania z jej usług.
Gdy bardziej zagłębimy się w argumenty i gruntownie przeanalizujemy
podział na dobra prywatne i publiczne, dojdziemy do wniosku, że rozróżnie­
nie to jest złudne. Jednoznaczna dychotomia pomiędzy dobrami prywatnymi
i publicznymi nie istnieje i to właśnie jest przyczyną tak dużych różnic zdań
w kwestii tego, jak dane dobra należałoby zaklasyfikować. Wszystkie dobra
mają mniej lub bardziej prywatny albo publiczny charakter, a to, w jakim
stopniu są prywatne lub publiczne, może się zmieniać - i ciągle się zmienia -
w miarę, jak ludzie zmieniają swoje wartości i oceny, oraz w miarę, jak zmie­
nia się struktura ludności. Nie można dóbr raz na zawsze przyporządkować
do jednej z tych kategorii. Aby to zrozumieć, musimy sobie przypomnieć,
dlaczego coś jest dobrem. Aby coś było dobrem, musi być uznawane i trak­
towane jako rzecz rzadka. Dobra nie są dobrami samymi w sobie, stają się
nimi dopiero, gdy zaczną być jako dobra postrzegane. Rzecz nie będzie do­
brem, dopóki co najmniej jedna osoba subiektywnie nie oceni jej jako dobra.
Ponieważ jednak dobra nigdy nie są dobrami samymi w sobie - co wynika
z tego, że żadna analiza fizyczno-chemiczna nie może służyć uznaniu czegoś
za dobro ekonomiczne - to nie istnieje oczywiście żadne stałe, obiektywne
kryterium klasyfikowania dóbr jako prywatnych albo publicznych. Dobra
nigdy nie są same w sobie dobrami prywatnymi albo publicznymi. O tym,
czy będą miały charakter prywatny, czy też publiczny, decyduje to, ilu ludzi
uważa je za dobra, przy czym to, w jakim stopniu są one prywatne lub pu­
bliczne, będzie się wraz ze zmianami ocen ludzi zmieniać - w przedziale od
jednego do nieskończoności. Zatem nawet rzeczy, które pozornie są w cało­
ści prywatne, takie jak wnętrze mojego mieszkania lub kolor mojej bielizny,
mogą stać się dobrami publicznymi, gdy tylko zaczną obchodzić inne oso­
by182. Z kolei dobra pozornie publiczne, takie jak otoczenie mojego domu
lub kolor mojego kombinezonu roboczego, mogą stać się dobrami wyłącznie
prywatnymi, jeśli tylko inni ludzie przestaną się nimi interesować. Ponadto
charakterystyka każdego dobra może się ciągle zmieniać. Dobro publiczne
albo prywatne może się przekształcić w publiczne albo prywatne zło i na
odwrót, w zależności od tego, czy zmieni się zainteresowanie nimi innych
ludzi. W takiej sytuacji jednak nie możemy podjąć żadnej decyzji w oparciu

182 Por. na przykład ironiczny argument W. Błocka odnośnie do skarpetek jako


dóbr publicznych: W. Block, Public Goods and Externalities.
200 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

o podział na dobra prywatne i publiczne181 *183. Aby to uczynić, musielibyśmy


nie tylko zapytać właściwie każdą osobę o każde z dóbr, by stwierdzić, czy ją
dane dobro obchodzi, czy nie, czy uważa je za pozytywne, czy negatywne,
oraz jaka jest skala jej zainteresowania tym dobrem, w celu określenia, kto
na czym skorzysta i co w związku z tym powinien finansować (a przecież nie
moglibyśmy mieć pewności, że wszyscy mówili prawdę). Konieczne byłoby
również ciągłe monitorowanie wszelkich zmian ocen, co oznaczałoby, że
nigdy nie moglibyśmy podjąć ostatecznej decyzji o produkcji jakiegokolwiek
dobra. W konsekwencji zastosowania tej bezsensownej teorii wszyscy byli­
byśmy już dawno martwi184.

181 Aby uniknąć w tej kwestii jakichkolwiek nieporozumień, każdy pojedynczy


producent i każde ich zrzeszenie, podejmujące decyzje wspólnie, może w każdej chwi­
li postanowić o rozpoczęciu lub zaprzestaniu produkcji dobra w oparciu o własną
ocenę prywatnego bądź publicznego charakteru tego dobra. W ramach rynkowej go­
spodarki nieustannie podejmowane są decyzje o prywatnym wytwarzaniu bądź nie-
wytwarzaniu dóbr publicznych. Niemożliwe jest jednak podjęcie decyzji o tym, czy
zignorować wynik funkcjonowania wolnego rynku, czy też nie, opierając się na osza­
cowaniu prywatnego lub publicznego charakteru jakiegoś dobra.
184 Zatem wprowadzenie rozróżnienia na dobra prywatne i publiczne w rzeczy
samej stanowi powrót do przedsubiektywistycznego okresu w ekonomii. Z punktu
widzenia ekonomii subiektywistycznej nie można żadnego dobra w sposób obiek­
tywny zaklasyfikować jako dobra prywatnego albo publicznego. Zasadniczo z tego
powodu nie do utrzymania staje się drugie z kryteriów wyróżniających dobra pu­
bliczne, które mówi o braku rywalizacji w konsumpcji (por. przyp. 178). Jak bo­
wiem zewnętrzny obserwator mógłby określić, czy dopuszczenie kolejnych gapowi­
czów, którzy za darmo konsumowaliby dane dobro, nie doprowadziłoby w istocie
do spadku zadowolenia czerpanego z tego dobra przez inne osoby?! Oczywiście nie
istnieje obiektywny sposób pozwalający to stwierdzić. W rzeczywistości możliwe
jest bowiem, że przyjemność, jaką dana osoba czerpie z oglądania filmu albo jeżdże­
nia po drodze, znacząco by się obniżyła, gdyby do kina albo na drogę wpuszczono
większą liczbę ludzi. Aby się o tym przekonać, musielibyśmy zapytać o to każdą
osobę - a nie każdy musiałby się zgodzić (i co wtedy?). A ponieważ nawet dobro, dla
którego możliwy jest brak rywalizacji w konsumpcji, nie jest dobrem wolnym, to
w konsekwencji dopuszczenia kolejnych gapowiczów musiałoby w końcu dojść do
„zatłoczenia”, a w związku z tym każdego musielibyśmy się spytać o odpowiedni
„margines” swobody. Ponadto wpływ na naszą konsumpcję może mieć również to,
kim jest osoba, którą dopuszczono bez opłaty, a zatem również o to musielibyśmy
zostać zapytani. Wreszcie musimy mieć na uwadze również to, że w miarę upływu
czasu zdanie każdej osoby w każdej z tych kwestii może się zmienić. Zatem również
na podstawie kryterium braku rywalizacji w konsumpcji niemożliwe jest stwier­
dzenie, czy dane dobro powinno być dostarczane przez państwo (a nie prywatnie),
tak jak nie jest możliwe stwierdzenie tego na podstawie kryterium wykluczalności
z konsumpcji (por. także przyp. 188).
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 201

Nawet gdybyśmy zignorowali te wszystkie trudności i przyznali na


potrzeby argumentacji, że rozróżnienie dóbr na prywatne i publiczne
jest poprawne, to i tak argumenty teoretyków dóbr publicznych nie
dowodziłyby tego, czego miały dowieść. Ich argumenty nie pokazują
wcale, dlaczego dobra publiczne - przy założeniu, że stanowią oddziel­
ną kategorię dóbr - w ogóle powinny być wytwarzane ani dlaczego to
państwo, a nie przedsiębiorstwa prywatne, powinno je produkować.
Zasadniczo teoria dóbr publicznych, oprócz przedstawionego tu wcze­
śniej rozróżnienia pojęciowego, sprowadza się tylko do następujących
twierdzeń. To, że dobra publiczne niosą za sobą pozytywne efekty dla
ludzi, którzy nie przyczynili się w żaden sposób do ich produkcji lub
finansowania, dowodzi, że są one pożądane. Najwyraźniej jednak nie
zostałyby wyprodukowane, a przynajmniej nie w dostatecznej jakości
i ilości, na wolnym, konkurencyjnym rynku, ponieważ nie wszyscy,
którzy z ich wyprodukowania odniosą korzyść, przyczynią się finan­
sowo do jego rozpoczęcia. Aby zatem dobra te (które są oczywiście
pożądane, ale mimo to nie zostałyby wyprodukowane) zostały wy­
tworzone, państwo musi pomóc w ich produkcji. Taki wniosek, któ­
ry można znaleźć niemal w każdym podręczniku ekonomii (również
w tych autorstwa laureatów Nagrody Nobla185), jest całkowicie błędny
i to z dwóch powodów.
Aby dojść do wniosku, że państwo musi dostarczać dobra publiczne,
które w przeciwnym razie nie zostałyby wytworzone, wskazane jest, byśmy
do swojego łańcucha rozumowania przemycili normę. Nie moglibyśmy bo­
wiem na podstawie twierdzenia, że ze względu na ich pewne cechy szcze­
gólne niektóre dobra nie zostałyby wytworzone, dojść do wniosku, iż dobra
te powinny zostać wytworzone. Skoro jednak w celu uzasadnienia swojej
tezy teoretycy dóbr publicznych potrzebują normy, to oczywiście opusz­
czają oni granice ekonomii jako pozytywnej nauki wertfrei (wolnej od war­
tości). Wkraczają natomiast na pole moralności i etyki, w związku z czym
moglibyśmy się spodziewać, że przedstawią teorię etyki jako dyscypliny po­
znawczej, by uzasadnić swoje działania i wnioski. Nie będzie jednak przesa­
dą stwierdzenie, że nigdzie w literaturze z dziedziny teorii dóbr publicznych
nie znajdziemy niczego, co mogłoby choć trochę przypominać poznawczą

185 Por. P.A. Samuelson, The Pure Theory of Public Expenditure, „Review of Econo­
mics and Statistics” 36, nr 4 (1954); P.A. Samuelson, W.D. Nordhaus, dz. cyt., rozdz. 8;
M. Friedman, Kapitalizm i wolność, rozdz. 2; F.A. Hayek, Law, Legislation and Liberty,
t. 3, rozdz. 14.
202 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

teorię etyczną186. Na samym początku musimy zatem stwierdzić, że teore­


tycy dóbr publicznych nadużywają swojego prestiżu, który uzyskali dzięki
osiągnięciom w dziedzinie ekonomii pozytywnej, by orzekać o kwestiach,

186 W ostatnich latach ekonomiści, szczególnie z tak zwanej szkoły chicagowskiej,


coraz bardziej interesują się analizą praw własności (por. H. Demsetz, The Exchange
and Enforcement of Property Rights, „Journal of Law and Economics” 7 (1964); tenże,
Toward a Theory of Property Rights, „American Economic Review” 57, nr 2 (1967);
R. Coase, Problem kosztu społecznego, [w:] tenże, Firma, rynek i prawo, rozdz. 5;
A. Alchian, Economic Forces at Work, Indianapolis 1977, cz. 2; R. Posner, Economic
Analysis of Law, Boston 1977). Jednak analizy te nie mają nic wspólnego z etyką.
Wręcz przeciwnie, podejmuje się w nich próby odstąpienia od ustalania uzasadnio­
nych reguł etycznych i zastąpienia ich rozważaniami na temat efektywności ekono­
micznej (krytykę takich starań można znaleźć w: M.N. Rothbard, Etyka wolności,
rozdz. 26; W. Block, Coase and Demsetz on Private Property Rights, „Journal of Liber-
tarian Studies” 1, nr 2 (1977); R. Dworkin, Is Wealth a Value, „Journal of Legal Stud-
ies” 9, nr 2 (1980); M.N. Rothbard, The Myth of Efficiency, [w:j Time, Uncertainty, and
Disequilibrium, red. M. Rizzo, Lexington 1979). W ostatecznym rozrachunku wszyst­
kie argumenty odnoszące się do efektywności są nieistotne, ponieważ po prostu nie
istnieje żadna niearbitralna metoda pomiaru, ważenia i agregowania indywidualnych
użyteczności lub przykrości wynikających z danej alokacji praw własności. W związ­
ku z tym każda próba rekomendowania jakiegoś konkretnego systemu przydzielania
praw własności ze względu na to, że miałby rzekomo maksymalizować „społeczny
dobrobyt”, stanowi pseudonaukowy humbug (patrz zwł. M.N. Rothbard, Toward
a Reconstruction of Utility and Welfare Economics; L. Robbins, Economics and Political
Economy, „American Economic Review” 71, nr 2 (1981)).
Również „zasady jednomyślności”, którą J.M. Buchanan i G. Tullock w ślad za
K. Wicksellem (zob. K. Wicksell, Finanztheoretische Untersuchungen, Jena 1896) za­
proponowali jako drogowskaz dla polityki gospodarczej, nie można uznać za właści­
wą zasadę etyczną. Według zasady jednomyślności wprowadzane powinny być tylko
takie zmiany w polityce, które by miały jednomyślne poparcie, co z pewnością brzmi
atrakcyjnie. Zasada ta mutatis mutandis stanowi również, że kiedy nie istnieje jedno­
myślna zgoda w kwestii jakiejkolwiek propozycji zmiany, zachowane zostaje status
quo, co brzmi już znacznie mniej atrakcyjnie, gdyż oznacza, że każdy istniejący stan
rzeczy w kwestii alokacji praw własności będzie mieć uzasadnienie albo jako punkt
wyjścia, albo jako sytuacja, która ma zostać utrzymana. Jednak teoretycy wyboru
publicznego nie przedstawiają żadnej normatywnej teorii praw własności, która by
to śmiałe twierdzenie uzasadniała, mimo że taka teoria jest tutaj wymagana. Zatem
zasada jednomyślności w ostatecznym rozrachunku pozbawiona jest podstaw etycz­
nych. Ponieważ ulubiona zasada zwolenników Buchanana legitymizuje każde moż­
liwe do wyobrażenia status quo, to jako kryterium moralne jest zupełnym absurdem
(por. na ten temat także M.N. Rothbard, Etyka wolności, rozdz. 26; tenże, The Myth
of Neutral Taxation, s. 549 i n.)
Zamiast próbować coś z zasady jednomyślności uratować, Buchanan i Tullock -
podążając znów śladem Wicksella - sprowadzają ją do zasady „względnej” czy też
„quasi” jednomyślności.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 203

w których, jak wskazuje sama ich twórczość, nie mają absolutnie żadne­
go autorytetu. Może mimo to udało im się przypadkiem przedstawić jakąś
poprawną tezę, której tylko nie poparli wypracowaną przez siebie teorią
moralną? Zobaczymy, że nic nie może być bardziej odległe od prawdy, gdy
tylko wprost sformułujemy normę, która jest potrzebna do wyciągnięcia
wspomnianego wcześniej wniosku, iż państwo musi pomagać w dostarcza­
niu dóbr publicznych. Według normy, której wymaga ów wniosek, ilekroć
można w jakiś sposób udowodnić, że produkcja danego dobra lub usługi
ma dla kogoś pozytywny efekt, lecz w ogóle by ich nie wytwarzano albo
nie wytwarzano by ich w odpowiedniej ilości lub jakości, gdyby inni nie
wzięli udziału w ich finansowaniu, to wolno przeciwko tym ludziom użyć
przemocy bezpośrednio albo za pośrednictwem państwa, by ich zmusić do
partycypowania w niezbędnych obciążeniach finansowych. Nie musimy
przedstawiać tutaj obszernego komentarza, by pokazać, że wprowadzenie
w życie tej reguły spowodowałoby chaos, ponieważ sprowadza się ona do
stwierdzenia, iż każdy może użyć agresji przeciwko każdemu, kiedy tylko
ma na to ochotę. Ponadto jasne - na podstawie omówienia problemu uza­
sadnienia twierdzeń normatywnych (rozdział siódmy) - powinno być to, że
takiej normy nie można by nigdy uzasadnić jako uczciwej. Każdy bowiem,
kto argumentuje w ten sposób i szuka dla tych argumentów poparcia, musi
przyjmować wbrew owej normie, że zapewniona jest integralność każdej
osoby jako niezależnego podmiotu podejmującego decyzje.
Lecz teoria dóbr publicznych jest nie do utrzymania nie tylko z powodu
zastosowania błędnego wnioskowania moralnego. Nawet utylitarystyczne,
ekonomiczne wnioskowanie zawarte w przywołanym argumencie jest ewi­
dentnie błędne. Teoria dóbr publicznych twierdzi, że lepiej posiadać dobra
publiczne niż ich nie mieć, chociaż nie można zapominać, że nie istnieje
powód a priori, dla którego tak miałoby być (co kończy w tym momencie
wnioskowanie teoretyków dóbr publicznych). Istnienie anarchistów, którzy
tak bardzo brzydzą się działalnością państwa, że woleliby nie posiadać tak
zwanych dóbr publicznych wcale niż dysponować nimi dzięki państwu, jest
nie tylko możliwe, ale wręcz jest faktem187! Nawet gdybyśmy uznali dotych­
czasowe argumenty teoretyków dóbr publicznych, to przejście od twierdze­
nia, że dobra publiczne są pożądane, do twierdzenia, że powinny być z tego

187 Na temat tego argumentu por. M.N. Rothbard, The Myth of Neutral Taxation,
s. 533. Nawiasem mówiąc, istnienie nawet jednego anarchisty sprawia również, że
ważność traci zastosowanie optimum w sensie Pareto jako kryterium ekonomicznie
usprawiedliwionej działalności państwa.
204 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

powodu dostarczane przez państwo, bynajmniej niczego nie rozstrzyga, po­


nieważ to nie przed takim wyborem stajemy. Ponieważ pieniądze oraz inne
zasoby muszą zostać wycofane z alternatywnych zastosowań w celu sfinan­
sowania przypuszczalnie pożądanych dóbr publicznych, to jedynym istot­
nym i odpowiednim pytaniem, na jakie należy odpowiedzieć, jest to, czy
owe alternatywne zastosowania (czyli dobra prywatne, których nie można
już nabyć, gdyż zamiast na nie pieniądze są wydawane na dobra publicz­
ne), na które można by przeznaczyć pieniądze, są bardziej wartościowe lub
bardziej pilne od dóbr publicznych. Odpowiedź na to pytanie jest zupełnie
oczywista. Wartość dóbr publicznych, jakakolwiek by ona była, jest w kate­
goriach ocen konsumentów względnie niższa od wartości konkurencyjnych
dóbr prywatnych, ponieważ gdyby pozostawiono wybór konsumentom
(i nie narzucono im tylko jednej alternatywy), to z pewnością woleliby oni
wydać swoje pieniądze w inny sposób (w przeciwnym bowiem razie nie by­
łoby konieczne użycie wobec nich siły). Dowodzi to ponad wszelką wątpli­
wość, że zasoby wykorzystywane w celu dostarczenia dóbr publicznych są
marnotrawione, gdyż służą zapewnieniu konsumentom dóbr i usług, które
w najlepszym razie mają dla nich znaczenie drugorzędne. Krótko mówiąc,
nawet gdybyśmy założyli, że istnieją dobra publiczne, które można jedno­
znacznie odróżnić od dóbr prywatnych, i mieli pewność, iż dane dobro pu­
bliczne może okazać się użyteczne, to i tak dobra publiczne nadal będą kon­
kurowały z dobrami prywatnymi. Istnieje tylko jedna metoda pozwalająca
na stwierdzenie, czy i w jakim stopniu ludzie uznają je za bardziej pożądane
albo mutatis mutandis czy i w jakim stopniu miałyby być produkowane
zamiast dóbr prywatnych, których produkcja musiałaby w takiej sytuacji
zostać zaniechana bądź ograniczona: sprawienie, by wszystkie dobra i usłu­
gi były dostarczane przez swobodnie konkurujące ze sobą przedsiębiorstwa
prywatne. Zatem wbrew wnioskom, jakie wyciągają teoretycy dóbr pu­
blicznych, logika każę nam uznać, że tylko system czysto rynkowy może
zagwarantować, iż decyzja o produkcji dobra publicznego będzie - z per­
spektywy konsumentów - racjonalna. I tylko porządek czysto kapitalistycz­
ny może zapewnić, że racjonalna będzie też decyzja o tym, jaka ma być
wielkość produkcji dobra publicznego (o ile w ogóle powinno być produko­
wane)188. Przedstawienie innego wniosku wymagałoby iście Orwellowskiej

188 Zasadniczo to samo wnioskowanie, które prowadzi nas do odrzucenia socja-


listyczno-etatystycznej teorii, która bazuje na tym, że dobra publiczne, definiowane
na podstawie kryterium niewykluczalności, mają szczególny charakter, znajduje za­
stosowanie również w sytuacji, gdy dobra te definiuje się na podstawie kryterium
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 205

rewolucji semantycznej. Stanowiska teoretyków dóbr publicznych można


by „dowieść” tylko wtedy, gdyby interpretowano „nie” jako „tak”, „decyzję
danej osoby o niezakupieniu jakiegoś dobra” jako „preferowanie przez nią

braku rywalizacji w konsumpcji (por. przypisy 178 i 184). Teoria ta, chcąc przedsta­
wić normatywne twierdzenie, że owe dobra powinny być zapewniane przez państwo,
ponieważ dobra, które mogą być nierywalizacyjne w konsumpcji, nie byłyby dostar­
czane na wolnym rynku tylu konsumentom, ilu mogłyby być, staje przed dokładnie
tym samym problemem: koniecznością zastosowania możliwego do uzasadnienia
systemu etyki. Ewidentnie błędne jest również wnioskowanie utylitarne. Teoretycy
dóbr publicznych rozumują w ten sposób, że wolnorynkowe praktyki wykluczania
gapowiczów z korzystania z dóbr, których nierywalizacyjna konsumpcja wiąże się
z zerowym kosztem krańcowym, skutkują suboptymalnym poziomem dobrobytu
społecznego, w związku z czym konieczne jest kompensacyjne działanie państwa.
Ich rozumowanie jest jednak błędne z dwóch powiązanych ze sobą powodów. Po
pierwsze, koszt to kategoria subiektywna, której nigdy nie może obiektywnie zmie­
rzyć zewnętrzny obserwator. Zatem twierdzenie, że z dopuszczeniem kolejnych ga­
powiczów nie wiąże się żaden koszt, jest zupełnie nie do przyjęcia. Gdyby bowiem
rzeczywiście subiektywny koszt dopuszczenia kolejnych konsumentów bez pobiera­
nia od nich opłaty był zerowy, prywatny właściciel-producent danego dobra by ich
do niego dopuścił. Skoro jednak tego nie czyni, to świadczy to o tym, że jest odwrot­
nie: ponoszony przez niego koszt nie jest zerowy. Przyczyną tego stanu rzeczy może
być jego przekonanie, że w ten sposób zmniejszyłoby się zadowolenie innych konsu­
mentów, co doprowadziłoby do spadku ceny jego produktu, albo jego niechęć wobec
nieproszonych gapowiczów - tak samo jak ja jestem niechętny temu, by do mojego
salonu, który nie jest w pełni zajęty, wpraszali się kolejni goście, gdyż możliwa jest
w nim nierywalizacyjna konsumpcja. Ponieważ z jakiegoś powodu nie możemy zało­
żyć, że koszt jest zerowy, to błędem jest mówienie o zawodności rynku, kiedy pewne
dobra nie są rozdawane za darmo. Po drugie, przyjęcie zalecenia teoretyków dóbr
publicznych, by dobra, w przypadku których rzekomo możliwa jest nierywalizacyjna
konsumpcja, były dostarczane za darmo przez państwo, oznaczałoby w istocie nie­
unikniony spadek dobrobytu. Pomijając niewykonalne zadanie polegające na określe­
niu dóbr spełniających to kryterium, państwo, niezależne od dobrowolnych zakupów
konsumentów, stanęłoby przed równie nierozwiązywalnym problemem racjonalnego
określenia wielkości produkcji dóbr publicznych. Ponieważ nawet dobra publiczne
nie są dobrami wolnymi, gdyż przy odpowiednim wzroście ich użytkowania możliwe
jest ich „zatłoczenie”, to nie istnieje punkt, w którym państwo mogłoby się zatrzy­
mać. Albowiem przy każdym poziomie podaży istnieć będą użytkownicy, których
trzeba by wykluczyć, a którzy mogliby cieszyć się darmowym dostępem do tych dóbr,
gdyby tylko zwiększono ich podaż. Nawet gdyby problem ten można było w cudowny
sposób rozwiązać, to (z konieczności wygórowany) koszt produkcji i istnienia dys­
trybuowanych za darmo dóbr publicznych w celu umożliwienia ich nierywalizacyj-
nej konsumpcji musiałby zostać opłacony z podatków. A fakt, że konsumenci byliby
przymuszani do korzystania z tych dóbr, pokazuje znów ponad wszelką wątpliwość,
iż z perspektywy konsumentów owe dobra publiczne mają mniejszą wartość od kon­
kurencyjnych dóbr prywatnych, których ci konsumenci nie mogą nabyć.
206 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

tego, czego nie kupiła”, „siłę” jako „wolność”, „decyzję o niezawarciu umo­
wy” jako „zawarcie umowy” i tak dalej189. Skąd jednak moglibyśmy wtedy
wiedzieć, czy w rzeczywistości myślą to, co zdają się myśleć, gdy mówią to,
co mówią, i czy nie chodzi im o coś zupełnie innego albo wręcz o nic kon­
kretnego, gdyż zwyczajnie bełkoczą? Nie moglibyśmy! M.N. Rothbard ma
zatem całkowitą rację, gdy w następujący sposób komentuje podejmowane
przez ideologów dóbr publicznych próby udowodnienia istnienia tak zwa­
nej zawodności rynku, wynikającej z tego, że dobra publiczne albo nie są
w ogóle produkowane, albo też są produkowane w „niedostatecznej” ilości
i jakości:

(...) nauka ekonomii mówi nam, że wolnorynkowe działania są


zawsze optymalne. Są one optymalne nie z punktu widzenia oso­
bistych poglądów etycznych ekonomisty, ale z punktu widzenia

189 Obecnie najwybitniejszymi orędownikami Orwellowskiego bełkotu są J.M. Bu­


chanan i G. Tullock (por. ich prace cytowane w przypisie 175). Twierdzą oni, że rząd
powstał na mocy „umowy konstytucyjnej”, w której każdy „pod względem koncep­
tualnym zgadza się” podporządkować przymusowej władzy rządu, gdyż rozumie, że
wszyscy inni również to zrobią. W związku z tym rząd jest tylko pozornie przymu­
sowy, gdyż tak naprawdę jest dobrowolny. Wobec tego osobliwego argumentu moż­
na wysunąć kilka oczywistych zarzutów. Po pierwsze, nie istnieje żaden empiryczny
dowód na to, że jakaś konstytucja została kiedykolwiek dobrowolnie zaakceptowana
przez każdego, kogo miała dotyczyć. Co więcej, niewyobrażalna jest sama koncepcja,
że wszyscy ludzie mogliby dobrowolnie zgodzić się na przymus, tak jak niewyobrażal­
ne jest zaprzeczenie zasadzie sprzeczności. Gdyby bowiem dobrowolnie zaakceptowa­
ny przymus był dobrowolny, to musiałaby istnieć możliwość wycofania swojej zgody
na podporządkowanie się konstytucji, a państwo byłoby zwykłym klubem, w którym
członkostwo jest dobrowolne. Skoro jednak nie mamy „prawa do ignorowania pań­
stwa” - co odróżnia państwo od klubu - to twierdzenie, że akceptacja przymusu pań­
stwa jest dobrowolna, jest pod względem logicznym niedopuszczalne. A nawet gdyby
wszystko to było możliwe, to i tak umowa konstytucyjna nie mogłaby być wiążąca
dla nikogo poza pierwotnymi jej sygnatariuszami.
Jak to możliwe, że Buchanan i Tullock wpadli na tak absurdalne koncepcje? Dzię­
ki sztuczce semantycznej. To, co w języku przedorwellowskim było „niewyobrażal­
ne” i stanowiło „brak zgody”, dla nich jest „pod względem konceptualnym możliwe”
oraz stanowi „konceptualne porozumienie”. Najbardziej pouczający przykład takiego
rozumowania można znaleźć w: J.M. Buchanan, A Contractarian Perspective on Anar­
chy, |w:J tenże, Freedom in Constitutional Contract, College Station 1977. Z publikacji
tej możemy się dowiedzieć (s. 17), że nawet akceptację ograniczenia prędkości do
90 km/h można by uznać za dobrowolną (choć Buchanan nie jest tego do końca pe­
wien), ponieważ w ostatecznym rozrachunku akceptacja ta opiera się na tym, iż pod
względem konceptualnym wszyscy zgadzamy się na konstytucję, a zatem Buchanan
nie jest tak naprawdę etatystą, lecz anarchistą (s. 11).
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 207

dobrowolnych działań wszystkich uczestników rynku i zaspokaja­


nia przez konsumentów ich swobodnie ujawnianych potrzeb. Inter­
wencja państwa zawsze będzie odejściem od takiego optimum.190

Argumenty, które rzekomo dowodzą zawodności rynku, są ewident­


nie absurdalne. Kiedy obedrzemy je z technicznego żargonu, okaże się,
że dowodzą one tylko tego, iż rynek, który cechuje zastosowanie zasady
nieagresji w warunkach naznaczonych rzadkością, nie jest idealny, przez
co pewne dobra lub usługi, które można by wytworzyć i dostarczyć tylko
pod warunkiem, że agresja byłaby dozwolona, nie są produkowane. To
oczywiście prawda, jednak żaden teoretyk rynku nigdy nie śmiałby temu
zaprzeczyć. Co istotne jednak, „niedoskonałość” rynku można obronić,
zarówno na gruncie moralności, jak i ekonomii, ale „doskonałości” pań­
stwa, sugerowanej przez teoretyków dóbr publicznych, obronić się nie
da191. Prawdą jest również to, że z zaprzestaniem obecnej praktyki dostar­
czania dóbr publicznych przez państwo wiązałyby się zmiany w istnie­
jącej strukturze społecznej i dystrybucji majątku, które z pewnością dla
niektórych ludzi mogłyby stanowić źródło wielu trudności. To właśnie
z tego powodu istnieje powszechny opór społeczny wobec polityki prywa­
tyzowania funkcji państwa, mimo że w dłuższym okresie oznaczałoby to
wzrost ogólnego poziomu społecznego bogactwa. Oczywiście fakt ten nie
może stanowić ważnego argumentu świadczącego o zawodności rynku.
Gdybyśmy kiedyś pozwolili komuś na bicie innych ludzi po głowie, po
czym zabronili mu robić tego dalej, to z pewnością byłby on pokrzywdzo­
ny. Trudno byłoby to jednak uznać za usprawiedliwienie dla utrzymania
dawnej reguły, pozwalającej mu na bicie innych. Byłby on pokrzywdzony,
lecz oznaczałoby to zastąpienie porządku społecznego, w którym niektó­
rzy konsumenci mają prawo określać, w jakich przypadkach inni kon­
sumenci nie mogą dobrowolnie kupować tego, co chcą, za środki, jakie

190 M.N. Rothbard, Ekonomia wolnego rynku, t. 3, s. 449.


191 Musimy o tym szczególnie pamiętać, kiedy oceniamy ważność argumentów eta-
tystyczno-intwerwencjonistycznych, takich jak ten przedstawiony przez J.M. Keynesa:
„Najważniejsze powinności państwa nie dotyczą działań, które podejmowane są przez
jednostki, ale funkcji, które nie mieszczą się w sferze tego co indywidualne - decyzji,
których nie podejmie nikt, jeśli nie zrobi tego państwo. Najważniejsze zadanie rządu
nie polega na tym, by robić - trochę lepiej lub trochę gorzej - te rzeczy, które jednost­
ki i tak już robią, ale by robić te rzeczy, których obecnie nie robi nikt” (J.M. Keynes,
Zmierzch leseferyzmu, tłum. M. Szuster, „Res Publica Nowa” XVII, nr 4 (jesień 2004),
s. 155). Rozumowanie to nie tylko wydaje się fałszywe, ono naprawdę jest fałszywe.
208 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

uzyskali w sprawiedliwy sposób, porządkiem, w którym każdy konsu­


ment ma równe prawo określać, co i w jakiej ilości ma być produkowane.
Taka zmiana z pewnością byłaby preferowana z perspektywy wszystkich
dobrowolnych konsumentów.
Logiczne wnioskowanie nakazuje zatem zaakceptowanie przedstawio­
nego uprzednio wniosku Molinariego, że przez wzgląd na konsumentów,
wszystkie dobra i usługi powinny być dostarczane przez rynek192. Fał­
szywe jest nie tylko twierdzenie, że możliwe jest wyróżnienie kategorii
dóbr, które wymagają wprowadzenia pewnych zastrzeżeń do ogólnej tezy
o ekonomicznej wyższości kapitalizmu, bo nawet gdyby takie dobra ist­
niały, to i tak nie moglibyśmy przedstawić żadnego szczególnego powodu,
dla którego owe dobra publiczne, konkurujące z dobrami prywatnymi,
miałyby nie być produkowane przez przedsiębiorstwa prywatne. Mimo
całej propagandy teoretyków dóbr publicznych coraz bardziej widoczne
w przypadku coraz większej liczby rzekomych dóbr publicznych staje się
to, że bardziej efektywnie dostarczają je rynki niż państwo. Właściwie
nikt, kto gruntownie bada te sprawy, nie może zaprzeczyć, biorąc pod
uwagę swoje codzienne doświadczenia, że obecnie rynki mogą świadczyć
usługi pocztowe, kolejowe, telefoniczne, edukacyjne, zapewniać dostęp

192 Niektórzy libertariańscy minarchiści wysuwają zarzut, że istnienie rynku wy­


maga uznania i egzekwowania wspólnego zbioru praw, a w związku z tym istnienia
rządu, który byłby monopolistycznym sędzią i agencją odpowiedzialną za egzekwo­
wanie prawa (por. na przykład J. Hospers, Libertarianism: A Political Philosophy for
Tomorrow, Los Angeles 1971; T. Machan, Humań Rights and Humań Liberties, Chi­
cago 1975). Twierdzenie, że istnienie rynku wymaga uznania i egzekwowania zasad
leżących u podstaw jego funkcjonowania, jest poprawne. Jednak nie wynika z tego,
że zadanie to musi zostać powierzone monopolistycznej agencji. W rzeczywistości
istnienie rynku wymaga również istnienia wspólnego języka i systemu znaków, jed­
nak trudno by było uznać z tego powodu za przekonujący argument, że rząd musi
zapewnić przestrzeganie reguł językowych. Reguły postępowania na rynku - podob­
nie jak system językowy-wyłaniają się spontanicznie i mogą być egzekwowane przez
„niewidzialną rękę” interesu własnego. Gdyby ludzie nie przestrzegali powszechnych
reguł mowy, nie mogliby czerpać korzyści z komunikacji. Gdyby z kolei nie przestrze­
gali powszechnych reguł postępowania, nie mogliby cieszyć się korzyściami z więk­
szej produktywności gospodarki wymiennej, opartej na podziale pracy. Ponadto, jak
wykazałem w rozdziale siódmym, bez względu na to, jaki będzie rząd, można uznać
a priori reguły rynku za sprawiedliwe. I jak stwierdzę w podsumowaniu tego rozdzia­
łu, to właśnie w konkurencyjnym systemie stosowania i egzekwowania prawa istnieje
możliwie największa presja, by opracowywane i przyjmowane reguły postępowania
miały jak największe poparcie. Oczywiście warunek ten spełniają właśnie te reguły,
które dzięki wnioskowaniu a priori uznaliśmy za logicznie konieczny warunek wstęp­
ny argumentacji i porozumienia w argumentacji.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 209

do elektryczności, dostarczać pieniądz, budować drogi i tak dalej w spo­


sób bardziej efektywny, a więc bardziej odpowiadający konsumentom, niż
państwo. Mimo to ludzie ogólnie wzbraniają się przed zaakceptowaniem
wniosku, do którego przyjęcia zmusza nas logika, jeśli chodzi o jeden
sektor: produkcję bezpieczeństwa. Z tego powodu w dalszej części tego
rozdziału skupię się na wyjaśnieniu, dlaczego również w tym obszarze
gospodarka kapitalistyczna funkcjonuje lepiej - co prawda przedstawiłem
już argumenty logiczne za wyższością kapitalizmu, lecz tutaj, chcąc prze­
konać czytelników, uzupełnię analizę o materiał empiryczny, i potraktuję
produkcję bezpieczeństwa jako oddzielny problem193.
Jak mógłby funkcjonować system niemonopolistycznych, konkuru­
jących ze sobą producentów bezpieczeństwa? Już na samym początku

191 Nawiasem mówiąc, logika, która zmusza nas do przyjęcia koncepcji, że naj­
lepszym pod względem ekonomicznym rozwiązaniem problemu zadowolenia kon­
sumentów jest produkowanie bezpieczeństwa przez przedsiębiorstwa prywatne,
nakazuje nam również porzucić polityczną teorię klasycznego liberalizmu w sferze
moralno-ideologicznej i zrobić mały, aczkolwiek istotny, krok w kierunku teorii liber-
tarianizmu czy też anarchizmu opartego na prywatnej własności. Liberalizm klasycz­
ny, którego głównym reprezentantem w XX wieku był L. von Mises, postuluje system
społeczny oparty na podstawowych regułach naturalnej teorii własności. Te same
reguły postuluje też libertarianizm. Jednak klasyczni liberałowie chcą, by owe regu­
ły były egzekwowane przez monopolistyczną agencję (rząd, państwo) - organizację,
która nie jest zależna od dobrowolnego i wynikającego z kontraktu wsparcia konsu­
mentów dostarczanych przez nią usług, ale ma prawo jednostronnie określać wiel­
kość swojego dochodu, czyli podatków nakładanych na konsumentów, którego po­
trzebuje w celu wykonywania zadań z dziedziny produkcji bezpieczeństwa. Chociaż
teza ta może się wydawać przekonująca, powinno być jasne, że jest ona wewnętrznie
sprzeczna. Albo ważne są zasady naturalnej teorii własności, co oznaczać musi, że
państwo, będąc uprzywilejowanym monopolistą, jest niemoralne, albo uzasadnić
można istnienie przedsiębiorstwa stosującego agresję, wykorzystującego siłę i nie-
kontraktowe metody zdobywania zasobów, co oznaczałoby konieczność odrzucenia
naturalnej teorii własności. Nie możemy jednocześnie popierać obu tych twierdzeń,
nie popadając w wewnętrzną sprzeczność, chyba że przedstawimy taką zasadę, która
byłaby bardziej podstawowa od tych dwóch reguł (naturalnej teorii własności oraz
prawa państwa do przemocy) i z której można by je wywieść, pamiętając o ogranicze­
niach dotyczących ich domeny. Jednak liberalizm takiej zasady nigdy nie przedstawił.
Nigdy też nie będzie możliwe jej sformułowanie, gdyż - jak wykazałem w rozdziale
siódmym - argumentowanie za czymkolwiek oznacza uznanie prawa do wolności od
agresji. Ponieważ zasad naturalnej teorii własności, pod względem moralnym waż­
nych, nie można zakwestionować na podstawie argumentacji bez uznania implicite
ich ważności, to logika nakazuje porzucić liberalizm i przyjąć jego bardziej radykalne
dziecko: libertarianizm, filozofię czystego kapitalizmu, która wymaga, by również
produkcji bezpieczeństwa podejmowały się przedsiębiorstwa prywatne.
210 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

powinno być jasne, że odpowiedź na to pytanie wymaga opuszczenia sfery


analizy czysto logicznej, w związku z czym rozważania na ten temat musi
cechować brak pewności - nie mogą być równie apodyktyczne, co twier­
dzenia na temat ważności teorii dóbr publicznych. Stajemy tutaj przed
analogicznym problemem jak w sytuacji, w której musielibyśmy odpowie­
dzieć na pytanie o to, jak rynek rozwiązałby kwestię produkcji hamburge­
rów, zakładając przy tym, że do tej pory hamburgery były produkowane
wyłącznie przez państwo, w związku z czym nie moglibyśmy odwoływać
się do przeszłych doświadczeń. W takiej sytuacji moglibyśmy przedstawić
jedynie odpowiedź orientacyjną. Nikt nie mógłby znać w takiej sytuacji
dokładnej struktury branży wytwarzającej hamburgery - ile powstałoby
konkurujących ze sobą firm; jakie znaczenie miałaby ta branża na tle in­
nych; jak hamburgery by wyglądały; ile różnych rodzajów hamburgerów
pojawiłoby się na rynku lub z niego zniknęło z powodu braku popytu;
i tak dalej. Nikt nie mógłby znać wszystkich okoliczności ani zmian, które
miałyby na przestrzeni czasu wpływ na strukturę branży wytwarzającej
hamburgery-zmian popytu zgłaszanego przez różne grupy konsumentów,
zmian technologii, zmian cen różnych dóbr, które mają bezpośredni lub
pośredni wpływ na branżę i tak dalej. Zauważmy, że problem prywatnej
produkcji bezpieczeństwa w niczym się od tego nie różni. Nie oznacza to
jednak, że nie można na ten temat wygłosić żadnych konkretnych sądów.
Przyjmując założenie o pewnych ogólnych uwarunkowaniach popytu na
bezpieczeństwo, które to uwarunkowania należałoby na podstawie obser­
wacji istniejącego świata uznać za mniej lub bardziej realistyczne, można
stwierdzić, dlaczego różne i charakteryzujące się różnymi ograniczenia­
mi strukturalnymi społeczne rozwiązania w sferze produkcji bezpieczeń­
stwa będą się różnić pod względem funkcjonowania194. Zacznę od analizy
specyfiki monopolistycznej, państwowej produkcji bezpieczeństwa, gdyż
przynajmniej w tym przypadku mogę odwołać się do wielu dowodów po­
twierdzających ważność przedstawionych wniosków. Następnie zaś doko­
nam porównania tego opisu z tym, jak przypuszczalnie mogłaby sytuacja
wyglądać, gdyby państwową produkcję bezpieczeństwa zastąpiono syste­
mem niemonopolistycznym.

194 Na temat konkurencyjnej produkcji bezpieczeństwa por. G. de Molinari,


Produkcja bezpieczeństwa; M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli władza a rynek,
rozdz. 1; tenże, O nową wolność, rozdz. 12; |a także] W.C. Wooldridge, Uncle Sam the
Monopoly Man, New Rochelle 1970, rozdz. 5-6; L. Tannehill, M. Tannehill, Rynek
i wolność. Czy rząd jest rzeczywiście konieczny? Czy rząd jest naszym obrońcą... czy
wrogiem?, tłum. W. Falkowski, Warszawa-Chicago 2003, cz. II.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 211

Nawet jeśli bezpieczeństwo uznawane jest za dobro publiczne, to przy


alokacji rzadkich zasobów musi konkurować z innymi dobrami. Środki
przeznaczane na bezpieczeństwo nie mogą zostać przeznaczone na inne
dobra, które również mogłyby zwiększyć zadowolenie konsumentów. Co
więcej, bezpieczeństwo nie jest pojedynczym, homogenicznym dobrem,
gdyż składają się na nie liczne składniki i może przyjmować różną postać.
To nie tylko prewencja, wykrywanie przestępstw i egzekwowanie prawa,
ale również ochrona przed złodziejami, gwałcicielami, trucicielami, natu­
ralnymi katastrofami i tak dalej. Ponadto bezpieczeństwa nie wytwarza
się w „jednym kawałku”, lecz można je dostarczać w jednostkach krańco­
wych. Poza tym różni ludzie przywiązują różną wagę do bezpieczeństwa
traktowanego jako całość, a także do poszczególnych jego aspektów, w za­
leżności od swoich indywidualnych cech, przeszłych doświadczeń, wyni­
kających z braku różnych wymiarów bezpieczeństwa, oraz czasu i miejsca
ich życia195. Wracając w tym momencie do podstawowego ekonomicznego
problemu alokowania rzadkich zasobów do konkurencyjnych zastoso­
wań, zadajmy sobie pytanie, w jaki sposób państwo - organizacja, która
nie jest finansowana wyłącznie z dobrowolnych datków i przychodów ze
sprzedaży swoich produktów, lecz częściowo czy nawet w całości z podat­
ków - może podejmować decyzje o poziomie produkcji bezpieczeństwa
i wszystkich jego niezliczonych aspektów oraz o tym, co, komu, gdzie
i w jakiej ilości powinno dostarczyć. Otóż państwo nie dysponuje żadną
racjonalną metodą podejmowania takowych decyzji. A zatem z perspek­
tywy konsumentów odpowiedź państwa na ich zapotrzebowanie na bez­
pieczeństwo należy uznać za arbitralną. Czy potrzebujemy jednego poli­
cjanta i jednego sędziego, czy też 100 tysięcy sędziów i policjantów? Czy
należy im płacić miesięcznie 100 dolarów, czy też 10 tysięcy dolarów? Czy
policjanci, bez względu na ich liczbę, powinni poświęcać więcej czasu na
patrolowanie ulic, łapanie złodziei i odzyskiwanie skradzionych łupów,
czy też na śledzenie tych, którzy dokonują przestępstw bez ofiar, takich
jak prostytucja, zażywanie narkotyków lub przemyt? Czy sędziowie po­
winni poświęcać więcej czasu i energii na sprawy dotyczące rozwodów,
łamania przepisów drogowych, kradzieży sklepowych, morderstw, czy też
nieuczciwej konkurencji? Na wszystkie te pytania musimy udzielić jakiejś
odpowiedzi, ponieważ w świecie rzadkości - a przecież nie żyjemy w ogro­
dzie Eden - czasu i pieniędzy, przeznaczonych na jedną rzecz, nie moż­
na spożytkować w innym celu. Odpowiedzi musi udzielić także państwo,

195 Por. M. Murck, Soziologie der öffentlichen Sicherheit, Frankfurt am Mein 1980.
212 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

lecz bez względu na to, co zrobi, jego decyzje nie będą podporządkowane
kryterium zysku i straty. W związku z tym jego działania będą arbitralne,
co oznacza, że z perspektywy konsumentów pociągać będą za sobą z ko­
nieczności marnotrawstwo i niezliczoną liczbę błędnych decyzji aloka-
cyjnych196. Zatrudnieni przez państwo producenci bezpieczeństwa, którzy
w ogromnym stopniu mogą podejmować decyzje niezależnie od potrzeb
konsumentów, czynią, jak wiadomo, to, na co mają ochotę. Obijają się,
zamiast coś robić, a kiedy już pracują, zajmują się najchętniej rzeczami
najprostszymi albo podejmują działania tam, gdzie mogą posługiwać się
siłą, a nie służyć konsumentom. Policjanci często jeżdżą samochodami
po okolicy, dręczą sprawców drobnych wykroczeń drogowych i wydają
olbrzymie pieniądze na dochodzenia w sprawie przestępstw bez ofiar, któ­
re wielu ludziom (czyli tym, którzy nie biorą w nich udziału) się nie po­
dobają, chociaż tylko niewielka część z nich byłaby gotowa wydać swoje
pieniądze na ich zwalczanie, gdyż nie mają one na nich bezpośredniego
wpływu. Tymczasem w przypadku jednej rzeczy, której konsumenci po­
trzebują najbardziej - zapobiegania ciężkim przestępstwom (czyli prze­
stępstwom z ofiarami), wykrywania i skutecznego karania ich sprawców,
odzyskiwania łupów i zapewniania ofiarom przestępstw rekompensat od
przestępców - są notorycznie nieefektywni mimo coraz większych przy­
działów z budżetu.
Wracając do problemu obniżonej jakości produktu (przy założeniu
o danej alokacji), bez względu na to, co zatrudnieni przez państwo po­
licjanci i sędziowie będą robić (przy czym ich działania muszą być arbi­
tralne), zwykle będą robić to źle, gdyż ich dochody w mniejszym bądź
w większym stopniu są niezależne od tego, jak ich usługi są oceniane przez
konsumentów. Dlatego też możemy zaobserwować samowolę i brutalność
policji oraz powolność postępowania sądowego. Ponadto należy zwrócić
uwagę na to, że usługi oferowane konsumentom przez policję i system
sądowniczy nie opierają się choćby w niewielkim stopniu na umowie,
która by jednoznaczne określała, jakiej procedury konsument może się
spodziewać w danej sytuacji. Natomiast obie te instytucje funkcjonują
w kontraktowej próżni, która daje im możliwość arbitralnego zmienia­
nia procedur na przestrzeni czasu. To właśnie stanowi wyjaśnienie dla
osobliwego faktu, że do rozstrzygania sporów między policją i sędziami
a prywatnymi obywatelami nie wyznacza się niezależnej strony trzeciej,

196 Na temat wad demokratycznie kontrolowanych decyzji alokacyjnych por.


przyp. 155.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 213

lecz innego policjanta lub sędziego, którzy również są zatrudnieni przez


stronę sporu, czyli przez rząd.
Ponadto każdy, kto widział państwowe komisariaty i sądy, nie wspomi­
nając już o więzieniach, wie, jak prawdziwe jest twierdzenie, że czynniki
produkcji wykorzystywane do zapewniania nam bezpieczeństwa są nad­
miernie używane, źle utrzymane i brudne. Nie istnieje żaden powód, by
służyły one zadowoleniu konsumentów, którzy przeznaczyli na nie swoje
dochody. Jeśli zaś wyjątkowo sytuacja przedstawia się inaczej, to tylko
dlatego, że poniesione zostały koszty o wiele wyższe niż w przypadku
działającego w podobnej branży prywatnego przedsiębiorstwa197.
Niewątpliwie wszystkie te problemy, właściwe dla systemu monopo­
listycznej produkcji bezpieczeństwa, zostałyby rozwiązane względnie
szybko, gdyby zaspokajaniem popytu na bezpieczeństwo zajmował się
konkurencyjny rynek, który cechuje zupełnie inna struktura bodźców dla
producentów. Rynek nie stanowi jednak „idealnego” rozwiązania dla tego
problemu. Nadal dochodziłoby do kradzieży i morderstw, nie wszystkie
łupy zostałyby odzyskane i nie wszyscy mordercy złapani. Jednak w ka­
tegoriach ocen konsumentów sytuacja poprawiłaby się w stopniu, w ja­
kim pozwoliłaby na to natura ludzka. Po pierwsze, gdyby istniał system
konkurencyjny - czyli gdyby producenci bezpieczeństwa byli zależni od
dobrowolnych decyzji o nabyciu ich usług, z których większość prawdo­
podobnie przyjmowałaby postać ubezpieczeń zawieranych przed „wystą­
pieniem” ewentualnego zagrożenia lub aktów agresji, żaden producent
nie mógłby zwiększyć swojego dochodu bez polepszenia jakości usługi
lub produktu z perspektywy konsumentów. Ponadto wszyscy producen­
ci bezpieczeństwa razem wzięci nie mogliby zwiększyć znaczenia swojej
branży, o ile z jakiegoś powodu konsumenci faktycznie nie zaczęliby uwa­
żać bezpieczeństwa za istotniejsze od innych dóbr. Dlatego też produk­
cja bezpieczeństwa nigdy i nigdzie nie wiązałaby się z zaniechaniem lub
ograniczeniem produkcji na przykład sera, który jest konkurencyjnym
dla niej dobrem prywatnym. Co więcej, producenci bezpieczeństwa mu-
sieliby dalece zdywersyfikować swoją ofertę, ponieważ wśród milionów
konsumentów istnieje wysoce niejednolity popyt na tego rodzaju usługi.

197 G. de Molinari podsumowuje: „Jeśli (...) konsument nie ma swobody kupna


bezpieczeństwa tam, gdzie chce, to natychmiast widzi się arbitralność i złe zarządze­
nia. Sprawiedliwość dokonuje się powolnie i kosztownie, policja staje się dokuczliwa,
indywidualna wolność nie jest dłużej respektowana, a cena bezpieczeństwa jest na­
dymana i niesprawiedliwie rozkładana zgodnie z siłą i wpływem tej czy innej klasy
konsumentów” (G. de Molinari, Produkcja bezpieczeństwa).
214 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Ponieważ sytuacja producentów bezpieczeństwa bezpośrednio zależałaby


od dobrowolnego wsparcia konsumentów, to natychmiast ponieśliby oni
stratę finansową, gdyby w nieodpowiedni sposób zareagowali na różne
potrzeby lub zmiany potrzeb. A zatem każdy konsument miałby bezpo­
średni, aczkolwiek niewielki wpływ na to, jakie dobra pojawiałaby się na
rynku bezpieczeństwa i jakie by z tego rynku znikały. W miejsce jedno­
litego „pakietu bezpieczeństwa” dla każdego, co jest charakterystyczne
dla państwowej polityki produkcji, pojawiłyby się na rynku różnorodne
zestawy usług. Byłyby one odpowiednio dopasowane do różnych potrzeb
związanych z bezpieczeństwem, zgłaszanych przez ludzi, którzy się różnią
pod względem wykonywanego zawodu i skłonności do podejmowania ry­
zyka, chcą chronić i ubezpieczać różne rzeczy oraz żyją w różnych miej­
scach i podejmują decyzje o zakupie usług w różnym czasie.
To jednak nie wszystko. Nie tylko pojawiłaby się dywersyfikacja usług,
ale również polepszyłaby się zawartość i jakość produktu. Nie tylko pra­
cownicy sektora bezpieczeństwa lepiej traktowaliby konsumentów, ale też
w ostatecznym rozrachunku nie mogliby oni sobie pozwolić na okazywa­
nie braku zaangażowania, samowolę, brutalność, lekceważenie i opiesza­
łość, co jest charakterystyczne dla współczesnej policji i systemów sądow­
niczych. Ich sytuacja zależałaby od dobrowolnego wsparcia konsumentów.
W związku z tym ci pracownicy, którzy by źle traktowali klientów, byli
dla nich niegrzeczni oraz wykazywali brak kompetencji, musieliby się
liczyć z utratą zatrudnienia. Ponadto moglibyśmy być niemal zupełnie
pewni, że nie wystąpiłaby wspomniana już osobliwość - polegająca na
tym, że rozstrzyganie sporów pomiędzy klientem i usługodawcą powie­
rza się niezmiennie temu drugiemu - natomiast standardem oferowanym
przez producentów bezpieczeństwa byłaby możliwość arbitrażu dokony­
wanego przez niezależną stronę. Co jednak najistotniejsze, by przyciągnąć
i utrzymać klientów, producenci tego rodzaju usług musieliby oferować
takie umowy, które informowałyby konsumenta o tym, co kupuje, i da­
wały mu możliwość wniesienia skargi, której słuszność można by ustalić
w sposób intersubiektywny, gdyby okazało się, że producent bezpieczeń­
stwa w rzeczywistości nie wypełniał swoich obowiązków. Ujmując rzecz
dokładniej, gdybyśmy nie mieli do czynienia ze zindywidualizowanymi
umowami o świadczenie usługi, w świetle których klient płaci wyłącznie
za pokrycie własnego ryzyka, tylko z właściwymi umowami ubezpiecze­
niowymi, zakładającymi wspólne ponoszenie ryzyka przez wielu ludzi, to
najprawdopodobniej nie byłby w nie wbudowany żaden rozmyślny pro­
gram redystrybucyjny, który by faworyzował jedną grupę ludzi kosztem
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 215

innej - czyli zupełnie inaczej niż w przypadku obecnych praktyk państwa.


Gdyby bowiem ktoś uznał, że w świetle proponowanej mu umowy mu-
siałby on płacić za szczególne potrzeby i zagrożenia innych ludzi - czyli za
te czynniki ryzyka, które w jego opinii by go nie dotyczyły - odmówiłby
po prostu podpisania takiej umowy albo przestałby płacić składki.
Mimo to nieuchronnie pojawia się pytanie: czy konkurencyjny system
produkcji bezpieczeństwa nie spowodowałby z konieczności i nieuchron­
nie powstania konfliktu społecznego, chaosu i anarchii? W tej kwestii
można przedstawić wiele argumentów. Zacznijmy od tego, że takie wra­
żenie pozostaje w sprzeczności z dowodami historycznymi i empiryczny­
mi. Systemy konkurujących ze sobą sądów istniały w różnych miejscach,
takich jak starożytna Irlandia czy później w czasach Ligi Hanzeatyckiej,
zanim pojawiły się współczesne państwa narodowe, i z tego, co wiemy,
funkcjonowały one sprawnie198. W świetle ówczesnych współczynników
przestępczości (liczby przestępstw per capita) prywatna policja na Dzikim
Zachodzie (który nawiasem mówiąc, nie był aż tak dziki, jak sugeruje
się to w niektórych filmach) wypadała względnie lepiej od dzisiejszej po­
licji państwowej199. Odwołując się natomiast do doświadczeń i przykła­
dów współczesnych, musimy stwierdzić, że nawet dzisiaj miliony ludzi
z różnych krajów kontaktują się ze sobą - handlują i podróżują - a mimo
to przesadą byłoby twierdzenie, że w relacjach międzynarodowych zda­
rza się więcej oszustw, przestępstw i przypadków naruszania umów niż
w stosunkach wewnętrznych, choć nie istnieje tam jeden wielki monopo­
lista produkujący bezpieczeństwo i tworzący prawo. W końcu nie wolno
również zapominać, że nawet obecnie w wielu krajach funkcjonują, obok
państwa, prywatni producenci bezpieczeństwa: prywatni detektywi, pry­
watni detektywi ubezpieczeniowi oraz prywatni arbitrzy. Sposób ich pra­
cy zdaje się potwierdzać tezę, że są oni bardziej, a nie mniej, skuteczni,
jeśli chodzi o rozwiązywanie konfliktów społecznych, od swoich kolegów
pracujących w sektorze publicznym.
Dowody historyczne są mocno dyskusyjne, gdyż trudno stwierdzić,
czy można na ich podstawie wyciągnąć jakieś ogólne wnioski. Istnieją

198 Por. literaturę cytowaną w przypisie 194; por. także: B. Leoni, Freedom and the
Law, Princeton 1961; J. Peden, Property Rights in Celtic Irish Law, „Journal of Liber­
tarian Studies” 1, nr 2 (1977).
199 Por. T.L. Anderson, P.J. Hill, Amerykańskie doświadczenie z anarchokapitalizmem:
Dziki Zachód nie tak bardzo dziki, tłum. D. Świonder, http://mises.pl/blog/2013/08/16/
anderson-hill-amerykanskie-doswiadczenie-z-anarchokapitalizmem-dziki-zachod-nie-
tak-bardzo-dziki.
216 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

jednak również powody systematyczne, dla których tego rodzaju oba­


wy nie są uzasadnione. Choć w pierwszej chwili może się to wydawać
paradoksalne, z wprowadzeniem w życie konkurencyjnego systemu
produkcji bezpieczeństwa wiąże się powstanie zinstytucjonalizowanej
struktury bodźców do tworzenia takiego porządku prawa i egzekwo­
wania prawa, który oznaczałby osiągnięcie możliwie największego kon­
sensusu, jeśli chodzi o kwestię rozwiązywania konfliktów. Dlatego też
porządek taki cechowałby się mniejszą ilością niepokojów i konfliktów
od porządku, któremu patronuje monopolista200! Aby to zrozumieć,
musimy się bliżej przyjrzeć jedynej typowej sytuacji, która może obcho­
dzić sceptyka i pozwalać mu wierzyć w to, że monopolistycznie zorga­
nizowany porządek produkcji bezpieczeństwa ma więcej zalet. Chodzi
tutaj o sytuację, w której pojawia się konflikt między A i B, przy czym
są oni ubezpieczeni przez różne firmy, którym nie udaje się osiągnąć
natychmiastowego porozumienia w kwestii ważności sprzecznych rosz­
czeń wysuwanych przez ich klientów (taki problem by nie istniał, gdyby
owo porozumienie zostało osiągnięte albo gdyby obaj klienci byli ubez­
pieczeni przez tę samą firmę - a przynajmniej w niczym by się nie różnił
od problemu, z jakim mamy do czynienia w przypadku państwowe­
go monopolu!). Czy taka sytuacja nie prowadziłaby zawsze do zbrojnej
konfrontacji? Jest to wysoce nieprawdopodobne. Na początek należy
zauważyć, że każde zbrojne starcie między firmami byłoby dla nich ry­
zykowne i kosztowne. Tyczy się to w szczególności dużych firm, które
dzięki swoim rozmiarom mogą przedstawiać się klientom jako skutecz­
ni gwaranci bezpieczeństwa. Co istotniejsze jednak, w systemie kon­
kurencyjnym, w którym sytuacja każdej firmy zależy od tego, czy jej
klienci będą dalej dobrowolnie płacić za jej usługi, wszelkie starcia mu-
siałyby mieć rozmyślne poparcie wszystkich klientów obu firm. Gdyby
choć jedna osoba zaprzestała wnoszenia opłat z powodu swoich wątpli­
wości co do konieczności prowadzenia walki, natychmiast pojawiłaby
się presja ekonomiczna na firmę, by poszukała ona pokojowego roz­
wiązania konfliktu201. Zatem każdy konkurencyjny producent bezpie­
czeństwa byłby niezmiernie ostrożny w kwestii stosowania przemocy

200 Por. na ten temat H.H. Hoppe, Eigentum, Anarchie und Staat, rozdz. 5.
201 Porównajmy to z praktyką angażowania się w wojny przez państwo nieposiada-
jące rozmyślnego poparcia wszystkich obywateli, którą umożliwia prawo do nakłada­
nia na ludzi podatków, i zadajmy sobie pytanie, czy ryzyko wojny byłoby niższe, czy
też wyższe, gdybyśmy mieli prawo zaprzestać płacenia podatków w sytuacji, w której
uznalibyśmy, że postępowanie państwa na arenie międzynarodowej nam się nie podoba!
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 217

w celu rozwiązywania konfliktów. Natomiast o ile tylko konsumenci


życzyliby sobie pokojowego rozwiązania konfliktu, każdy producent
bezpieczeństwa starałby się ze wszystkich sił podejmować kroki temu
służące oraz przedstawić z wyprzedzeniem i w taki sposób, by każdy
o tym wiedział, pod jakiego rodzaju proces arbitrażowy byłby on go­
tów poddać siebie i swoich klientów w razie braku porozumienia co
do oceny spornych roszczeń. Ponieważ zaś tego rodzaju przedsięwzię­
cia spełniałyby w oczach klientów różnych firm swoją funkcję tylko
w sytuacji, w której porozumiałyby się one co do arbitrażowych metod
rozwiązywania sporów, to w sposób naturalny wyłoniłby się system
prawa regulującego relacje między firmami, który byłby możliwy do
zaakceptowania przez klientów wszystkich konkurujących ze sobą pro­
ducentów bezpieczeństwa. Co więcej, ekonomiczna presja na tworzenie
reguł umożliwiających osiągnięcie konsensusu w kwestii sposobu roz­
wiązywania konfliktów jest nawet jeszcze bardziej doniosła. W systemie
konkurencyjnym sytuacja niezależnych arbitrów, którym powierzano
by zadanie znajdowania pokojowych metod rozwiązywania konfliktów,
zależałaby od tego, czy cieszyliby się oni stałym poparciem obu firm,
pomiędzy którymi pojawiło się nieporozumienie, ponieważ mogłyby
one wybierać i wybierałyby innych sędziów, gdyby tylko któraś z nich
była wystarczająco niezadowolona z wyniku dotychczasowego arbitra­
żu. W ten sposób sędziowie, poddani presji, musieliby znajdować takie
rozwiązania powierzonych im problemów, które wszyscy klienci firm
zaangażowanych w daną sprawę mogliby uznać za uczciwe i sprawie­
dliwe, jednak nie ze względu na proceduralne aspekty prawa, lecz ze
względu na jego treść202. W przeciwnym bowiem razie wszystkie firmy
(albo jedna z nich) mogłyby stracić niektórych swoich klientów, co skło­
niłoby je do zwrócenia się następnym razem do innego arbitra203.

202 W tym miejscu można znowu zauważyć, że normy, które dają gwarancję moż­
liwie największego konsensusu, to normy, które są zakładane przez proces argumen­
tacji i których przyjęcie sprawia, że konsensus w jakiejkolwiek kwestii jest w ogóle
możliwy, jak pokazałem w rozdziale siódmym.
203 Porównajmy to znowu z sytuacją, gdy sędziów zatrudnia państwo. Ponieważ
są oni opłacani z podatków i w związku z tym ich sytuacja jest względnie nieza­
leżna od zadowolenia konsumentów, to mogą wydawać wyroki, których z pewno­
ścią wszyscy nie mogą uznać za uczciwe. Zadajmy też sobie pytanie, czy ryzyko nie­
wykrycia prawdy w danej sprawie byłoby niższe, czy też wyższe, gdybyśmy mieli
możliwość wywierania ekonomicznej presji, kiedy tylko odnosilibyśmy wrażenie, że
sędzia - który pewnego dnia mógłby przecież orzekać w naszym procesie - albo nie
218 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

Czy jednak w systemie konkurencyjnym nie istniałaby możliwość, że


firma produkująca bezpieczeństwo zaczęłaby podejmować działania prze­
stępcze, czyli przy wsparciu swoich klientów zaczęłaby używać przeciwko
innym przemocy? Z pewnością nie można takiej możliwości wykluczyć.
Należy jednak podkreślić, że odpowiedź na to pytanie leży w domenie
empirycznych nauk społecznych i nie można wiedzieć tego z pewnością.
Mimo to błędem jest sugerowanie, że możliwość przekształcenia się agencji
ochrony w organizację przestępczą wskazuje w jakiś sposób na poważną
słabość filozofii i ekonomii czysto kapitalistycznego ładu społecznego204.
Na początek należy zwrócić uwagę na to, że trwałe istnienie każdego sys­
temu społecznego - zarówno etatystyczno-socjalistycznego, jak i czysto
rynkowego - zależy od opinii publicznej, a stan opinii publicznej zawsze
wyznacza granice tego, co może i co nie może się wydarzyć, a właściwie
tego, co w danym społeczeństwie jest bardziej lub mniej prawdopodob­
ne. Obecny stan opinii publicznej, na przykład w Niemczech zachodnich,
przeszkadza albo wręcz uniemożliwia wprowadzenie tam takiego systemu
etatystyczno-socjalistycznego, jaki istnieje obecnie w Związku Sowieckim.
Brak społecznego poparcia dla takiego systemu skazywałby go na porażkę
i doprowadziłby do jego upadku. Jeszcze bardziej nieprawdopodobne było­
by zdobycie poparcia dla sowieckiego porządku wśród Amerykanów, biorąc
pod uwagę tamtejszą opinię publiczną. Aby poprawnie zrozumieć problem
przedsiębiorstw podejmujących działania przestępcze, powinniśmy wyrazić
to pytanie następująco: jak bardzo prawdopodobne jest pojawienie się takiej
firmy w danym społeczeństwie przy określonym stanie opinii publicznej?
Kiedy sformułujemy je w ten sposób, pojmiemy, że odpowiedź na nie musi
być różna dla różnych społeczeństw. W społeczeństwach, w których idee
socjalistyczne byłyby głęboko zakorzenione, istniałoby wyższe prawdopo­
dobieństwo ponownego pojawienia się firm odwołujących się do agresji,
podczas gdy w przypadku pozostałych społeczeństw prawdopodobieństwo
to byłoby o wiele niższe. Czy jednak w takiej sytuacji perspektywa wprowa­
dzenia konkurencyjnego systemu produkcji bezpieczeństwa byłaby lepsza,
czy też gorsza od dalszego istnienia systemu etatystycznego? Zwróćmy na
przykład uwagę na współczesne Stany Zjednoczone. Załóżmy, że na drodze
legislacyjnej państwo zrezygnowało tam ze swojego prawa do zapewnia­
nia bezpieczeństwa za fundusze pochodzące z podatków i wprowadzono

jest dostatecznie staranny, jeśli chodzi o ustalanie i ocenianie faktów związanych z tą


sprawą, albo też jest po prostu skończonym oszustem.
204 Na ten temat por. zwłaszcza M.N. Rothbard, O nową wolność, s. 298 i n.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 219

konkurencyjny system produkcji bezpieczeństwa. Biorąc pod uwagę stan


opinii publicznej, jak bardzo prawdopodobne byłoby wówczas powsta­
nie przedsiębiorstw podejmujących działania przestępcze i co by się stało,
gdyby takie firmy rzeczywiście powstały? Odpowiedź zależałaby oczywi­
ście od reakcji społeczeństwa na tę sytuację. Zatem w pierwszej kolejno­
ści powinniśmy zadać pytania tym, którzy podważają koncepcję wolne­
go rynku bezpieczeństwa. Jak byłoby w waszym przypadku? Jaka byłaby
wasza reakcja? Czy ze strachu przed przedsiębiorstwami podejmującymi
działania przestępcze wchodzilibyście w relacje handlowe z producentami
bezpieczeństwa, którzy używaliby agresji przeciwko innym ludziom i ich
własności? Czy w takiej sytuacji wspieralibyście ich dalej? Taki kontratak
z pewnością uciszyłby krytyków. Istotniejsza jest jednak znajdująca wy­
raz w tym osobistym kontrataku systematyczna krytyka. Opisana zmia­
na sytuacji oczywiście pociągałaby za sobą zmianę w strukturze korzyści
i kosztów podejmowania decyzji. Przed wprowadzeniem konkurencyjnego
systemu produkcji bezpieczeństwa istniała legalna możliwość uczestnicze­
nia i wspierania (państwowej) agresji. Teraz jednak tego rodzaju działalność
byłaby nielegalna. Biorąc pod uwagę to, że również sumienie danej osoby
ma wpływ na koszt podejmowanych przez nią decyzji w zależności od tego,
w jakim stopniu decyzje te pozostają w zgodzie z wyznawanymi przez nią
zasadami właściwego postępowania, wspieranie firmy wyzyskującej ludzi
niechcących rozmyślnie wspierać jej działań byłoby bardziej kosztowne
niż przedtem. Z tego powodu musimy założyć, że liczba ludzi - wliczając
również tych, którzy ochoczo wspierali państwo - wspomagających swo­
imi pieniędzmi firmę angażującą się w uczciwą działalność gospodarczą
wzrosłaby, i to wszędzie, gdzie tylko spróbowano by tego eksperymentu
społecznego. Z kolei liczba ludzi zaangażowanych w rozwiązania oparte na
wyzysku i czerpaniu korzyści kosztem innych zmniejszyłaby się. Skala tego
zjawiska zależałaby oczywiście od stanu opinii publicznej. W przypadku
Stanów Zjednoczonych, gdzie naturalna teoria własności jest nadzwyczaj
popularna i stanowi powszechnie akceptowaną etykę prywatną, a filozo­
fia libertariańska stanowi w gruncie rzeczy rzeczy ideologiczny fundament,
na którym kraj ten zbudowano, dzięki czemu tak bardzo się rozwinął205,
efekt ten byłby oczywiście szczególnie widoczny. W związku z tym firmy
produkujące bezpieczeństwo, wierne filozofii chronienia i egzekwowania

205 Por. B. Bailyn, The Ideological Origins of the American Revolution, Cambridge
1967; J.T. Main, The Anti-Federalists: Critics of the Constitution, Chapel Hill 1961;
M.N. Rothbard, Conceived in Liberty, t. 1-4, New Rochelle 1975-1979.
220 Teoria socjalizmu i kapitalizmu

libertariańskiego prawa, zdobyłyby największe wsparcie społeczne i finan­


sowe. I chociaż niektórzy ludzie, a w szczególności ci, którzy odnosili korzy­
ści dzięki staremu porządkowi, mogliby dalej wspierać politykę agresji, to
bardzo mało prawdopodobne jest, że dysponowaliby oni dostateczną siłą li­
czebną i finansową, by odnieść sukces. Bardziej prawdopodobne byłoby to,
że siłę potrzebną do tego, by zapobiegać pojawianiu się producentów podej­
mujących działania przestępcze lub ich eliminować, gdyby tylko powstali,
zdobyłyby firmy najbardziej uczciwe - działając samodzielnie albo wspól­
nie i przy wsparciu ze strony swoich dobrowolnych klientów206. A gdyby
mimo to uczciwi producenci bezpieczeństwa przegrali walkę o utrzymanie

206 Naturalnie to firmy ubezpieczeniowe odgrywałyby szczególnie ważną rolę,


jeśli chodzi o zapobieganie pojawianiu się firm podejmujących działania przestęp­
cze. L. i M. Tannehillowie piszą: „Firmy ubezpieczeniowe, stanowiące bardzo ważny
sektor każdej całkowicie wolnej gospodarki, miałyby szczególną motywację do tego,
by odciąć się od agresora, a ponadto użyłyby wszelkich możliwych wpływów, żeby
wszyscy zwrócili się przeciwko niemu. Agresywna przemoc powoduje utratę wartości,
a branża ubezpieczeniowa ponosiłaby największe koszty w każdym przypadku ta­
kiej utraty wartości. Nieokiełznany agresor to chodzące po ulicy niebezpieczeństwo
powstania zobowiązań, a żadna firma ubezpieczeniowa, choćby działała w miejscu
odległym od tego, gdzie doszło do agresji, nie życzyłaby sobie tolerowania niebez­
pieczeństwa, że agresor mógłby następnym razem napaść na któregoś z jej klien­
tów. Poza tym agresorzy i ludzie utrzymujący z nimi kontakty mogą łatwiej stać się
uczestnikami zajść, w których użyta zostanie przemoc i z tego względu stają się dla
ubezpieczającego klientami podwyższonego ryzyka. Firma ubezpieczeniowa będzie
prawdopodobnie odmawiała objęcia ich ubezpieczeniem, przewidując, że mogliby się
stać przyczyną strat wynikających z ich agresji. Ale nawet gdyby ubezpieczający nie
kierował się dalekowzrocznym przewidywaniem, to i tak byłby zmuszony znacznie
podwyższyć składkę za ubezpieczenie agresora lub całkowicie je anulować, żeby unik­
nąć dodatkowego ryzyka związanego z jego skłonnościami do używania przemocy.
W konkurencyjnej gospodarce żadna firma ubezpieczeniowa nie mogłaby sobie po­
zwolić na to, żeby nadal obejmować ubezpieczeniem agresorów i tych, którzy utrzy­
mują z nimi kontakty, a związane z tym koszty przerzucać na uczciwych klientów;
szybko bowiem zaczęłaby tracić klientów na rzecz solidniejszych firm, które oferowa­
łyby ubezpieczenia po niższych cenach.
Jakie byłyby konsekwencje utraty ubezpieczenia w wolnej gospodarce? Nawet je­
śli Agencja Bezpieczeństwa «Stara i Solidna» (czy jakakolwiek inna firma lub osoba)
mogłaby własnymi siłami zapewnić sobie ochronę przed napaścią albo atakiem od­
wetowym będącym konsekwencją jakichkolwiek czynników, to wciąż byłaby pozba­
wiona dostępu do niezbędnych dóbr gospodarczych. Nie mogłaby wykupić polisy od
wypadków z własnym udziałem, od klęsk żywiołowych i sporów o umowy. Nie mia­
łaby ubezpieczenia od roszczeń z tytułu szkód powstałych na jej terenie. Jest wielce
prawdopodobne, że „Stara i Solidna” musiałaby się obyć bez usług straży pożarnej,
ponieważ takie usługi są oferowane przez firmy będące naturalnymi przybudówkami
firm sprzedających ubezpieczenia od pożarów.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych 221

wolnego rynku produkcji bezpieczeństwa i znów nastał monopol podejmu­


jący działania przestępcze, to po prostu powróciłoby państwo207.
W każdym razie wprowadzenie w życie czysto kapitalistycznego sys­
temu społecznego, w którym funkcjonowaliby prywatni producenci bez­
pieczeństwa - systemu dającego wolność wyboru - jest rozwiązaniem lep­
szym od istniejącego obecnie. Nawet gdyby taki porządek miał później
upaść z tego powodu, że zbyt wielu ludzi byłoby wciąż przywiązanych
do polityki agresji i wyzysku innych, rodzajowi ludzkiemu byłoby przy­
najmniej dane doświadczyć wspaniałego interludium. Gdyby zaś porzą­
dek ten przetrwał, co wydaje się najbardziej prawdopodobne, byłby to
początek systemu sprawiedliwości i niespotykanego wcześniej rozwoju
gospodarczego.

Oprócz strasznej kary ostracyzmu, który byłby naturalną konsekwencją aktu


agresji ze strony «Starej i Solidnej», firma ta miałaby również problemy ze swoimi
pracownikami. (...) Gdyby agent ochrony wykonał rozkaz, z którym wiązałoby się
celowe nieuzasadnione użycie siły, to zarówno ten pracownik, jak i jego pracodawca
lub menadżer odpowiedzialny za wydanie tego polecenia, a także wszyscy inni pra­
cownicy zamieszani w tę sprawę, musieliby odpowiadać za wszelkie powstałe szko­
dy” (L. Tannehill, M. Tannehill, dz. cyt., s. 181-183).
207 Proces przekształcania się firmy podejmującej działania przestępcze w pań­
stwo byłby oczywiście bardziej skomplikowany, ponieważ musiałaby ona ponownie
zdobyć „ideologiczną legitymację”, charakterystyczną dla współczesnych państw,
które potrzebowały wieków nieustannej propagandy, by się rozwinąć. Gdy tylko
utracą tę legitymację za sprawą doświadczenia przez społeczeństwa czystego systemu
wolnorynkowego, trudno będzie sobie wyobrazić, w jaki sposób mogłyby ją łatwo
odzyskać.
Bibliografia

A New History of Leviathan, red. R. Radosh, M.N. Rothbard, New York 1972.
Albert H., Marktsoziologie und Entscheidungslogik, Neuwied 1967.
Alchian A., Economic Forces at Work, Indianapolis 1977.
Anderson P., Lineages of Absolutism, London 1974.
Anderson P., Passages from Antiquity to Feudalism, London 1974,
Anderson T., Hill P. J., Amerykańskie doświadczenie z anarchokapitalizmem: Dziki Za­
chód nie tak bardzo dziki, tłum. D. Świonder, http://mises.pl/blog/2013/08/16/and-
erson-hill-amerykanskie-doswiadczenie-z-anarchokapitalizmem-dziki-zachod-
nie-tak-bardzo-dziki.
Apel K.O., Transformation der Philosophic, 2 tomy, Frankfurt am Mein 1973.
Armentano D., Antitrust and Monopoly, New York 1982.
Ayer A.J., Language, Truth and Logic, New York 1950.
Badie B., Birnbaum P., The Sociology of the State, Chicago 1983.
Baechler J., The Origins of Capitalism, New York 1976.
Baier K., The Moral Point of View, Ithaca 1958.
Bailyn B., The Ideological Origins of the American Revolution, Cambridge 1967.
Baird C., Rent Control: The Perennial Folly, San Francisco 1980.
Baumol W., Blinder A.S., Economics: Principles and Policy, New York 1979.
Baumol W.J., Welfare Economics and the Theory of the State, Cambridge 1952.
Becker G., Human Capital, New York 1975.
Bendix R., Kings or People, Berkeley 1978.
Bernstein E., Zasady socyalizmu i zadania socyalnej demokracyi, Lwów 1901.
Blanshard B., Reason and Analysis, La Salle, 1964.
Blaug M., Metodologia ekonomii, tłum. B. Czarny przy współpr. A. Molisak, Warsza­
wa 1995.
Bloch M., Społeczeństwo feudalne, tłum. E. Bąkowska, Warszawa 2002.
Block W., Austrian Monopoly Theory: A Critique, „Journal of Libertarian Studies” 1,
nr 4 (1977).
Block W., Coase and Demsetz on Private Property Rights, „Journal of Libertarian Stu­
dies” 1, nr 2 (1977).
224 Bibliografìa

Block W., Free Market Transportation: Denationalizing the Roads, „Journal of Liberta­
rian Studies” 3, nr 2 (lato 1979).
Block W., Public Goods and Externalities: The Case of Roads, „Journal of Libertarian
Studies” 7, nr 2 (jesień 1983).
Böhm-Bawerk E. von, Kapital und Kapitalzins: Positive Theorie des Kapitals, Meisen­
heim 1967.
Bundesrepublik Deutschland und Deutsche Demokratische Republik, red. E. Jesse, Ber­
lin 1982
Bundesrepublik Deutschland - DDR. Die Wirtschaftssysteme, red. H. von Hamel,
München 1983.
Brozen Y., Is Government the Source of Monopoly? and Other Essays, San Francisco
1980.
Brozen Y., Friedman M., The Minimum Wage: Who Pays?, Washington 1966.
Brutzkus B., Economic Planning in Soviet Russia, London 1935.
Buchanan J.M., Cost and Choice, Chicago 1969.
Buchanan J.M., Fiscal Theory and Political Economy, Chapel Hill 1962.
Buchanan J.M., Freedom in Constitutional Contract, College Station 1977.
Buchanan J.M., The Limits of Liberty, Chicago 1975.
Buchanan J.M., The Public Finances, Homewood 1970.
Buchanan J.M., Tullock G., The Calculus of Consent, Ann Arbor 1962.
Buchanan J.M., Wagner R.E., The Consequences of Mr. Keynes, London 1978.
Capitalism and the Historians, red. F.A. Hayek, Chicago 1963.
Coase R., Firma, rynek i prawo, tłum. J. Stawiński, Warszawa 2013.
Collectivist Economic Planning, red. F.A. Hayek, London 1935.
Communism in Eastern Europe, red. T. Rakowska-Harmstone, Bloomington 1984.
Comparative Economic Systems, red. M.I. Goldman, New York 1971.
Demokratischer Sozialismus für Industriegesellschaften, red. G. Schwan, Frankfurt am
Mein 1979.
Demokratischer Sozialismus, red. T. Meyer, München 1980.
Demsetz H., The Exchange and Enforcement of Property Rights, „Journal of Law and
Economics” 7 (1964).
Demsetz H., Toward a Theory of Property Rights, „American Economic Review” 57,
nr 2 (1967).
Dicey A.V., Lectures on the Relation between Law and Public Opinion in England during
the Nineteenth Century, London, 1974.
Dingier H., Die Ergreifung des Wirklichen, München 1955.
Dworkin R., Is Wealth a Value, „Journal of Legal Studies” 9, nr 2 (1980).
Economic History of Europe: Contemporary Economies, red. C.M. Cipolla, Glasgow
1976.
Bibliografia 225

Erhard L., Prosperity through Competition, New York 1958.


Erhard L., The Economics of Success, London 1968.
Eucken W., Podstawy polityki gospodarczej, tłum. J. Kałążny, Poznań 2005.
Evers W.M., Toward a Reformulation of the Law of Contracts, „Journal of Libertarian
Studies” 1, nr 1 (1977).
Fetter F., Capital, Interest, and Rent, Kansas City 1976.
Feyerabend P., Przeciw metodzie, tłum. S. Wiertlewski, red. nauk, przekł. K. Zamiara,
Wroclaw 1996.
Feyerabend P., Science in a Free Society, London 1978.
Fischer W., Die Wirtschaftspolitik Deutschlands 1918-45, Hannover 1961.
Flew A., Sociology, Equality and Education, New York 1976.
Flew A., The Politics of Procrustes, London 1980.
Freedom and Virtue: The Conservative/Libertarian Debate, red. G.W. Carey, Lanham
1984
Friedman M., Essays in Positive Economics, Chicago 1953.
Friedman, M., Kapitalizm i wolność, tłum. B. Sałbut, Gliwice 2008.
Friedman M., Friedman R., Tyrania status quo, tłum. M. Walasik, Sosnowiec 1997.
Galbraith J.K., A Theory of Price Control, Cambridge 1952.
Georgetown Symposium on Ethics: Essays in Honor of H. Veatch, red. R. Porreco, New
York 1984.
Gewirth A., Reason and Morality, Chicago 1978.
Greenleaf W.H., The British Political Tradition, 2 tomy, London 1983.
Gregory P.R., Stuart R.C., Comparative Economic Systems, Boston 1985.
Habermas J., Knowledge and Human Interests, Boston 1971.
Habermas J., Moralbewufitsein und kommunikatives Handeln, Frankfurt am Mein
1983.
Habermas J., Teoria działania komunikacyjnego, 2 tomy, tłum. A.M. Kaniowski,
przekł. przejrzał M.J. Siemck, Warszawa 1999.
Harman G., The Nature of Morality, New York 1977.
Harris M., Cannibals and Kings, New York 1978.
Hayek F.A., Droga do zniewolenia, tłum. K. Gurba i in., przekł. przejrzał M. Kuniński,
Kraków 2003.
Hayek F.A., Indywidualizm i porzqdek ekonomiczny, tłum. G. Łuczkiewicz, Kraków
1998.
Hayek F.A., Konstytucja wolności, tłum. J. Stawiński, Warszawa 2007.
Hayek F.A., Law, Legislation and Liberty, 3 tomy, Chicago 1973-1979.
Hayek F.A. i in., Rent Control: A Popular Paradox, Vancouver 1975.
Herbert A., The Right and Wrong of Compulsion by the State, Indianapolis 1981.
226 Bibliografia

History of Sociological Analysis, red. R. Nisbet, T. Bottomore, New York 1978.


Hock W., Deutscher Antikapitalismus, Frankfurt am Mein 1960.
Hollis M., Nell E., Rational Economic Man, Cambridge 1975.
Hoppe H.H., Demokracja - bóg, który zawiódł. Ekonomia i polityka demokracji, mo­
narchii i ładu naturalnego, tłum. W. Falkowski, J. Jabłecki, Warszawa 2006.
Hoppe H.H., Eigentum, Anarchie und Staat, Opladen 1987.
Hoppe H.H., Ekonomia i etyka własności prywatnej. Studia z zakresu ekonomii poli­
tycznej i filozofii, tłum. K. Nowacki, Warszawa 2011.
Hoppe H.H., Handeln und Erkennen, Bern 1976.
Hoppe H.H., Kritik der kausalwissenschaftlichen Sozialforschung, Opladen 1983.
Hospers J., Libertarianism: A Political Philosophy for Tomorrow, Los Angeles 1971.
Hume D., Badania dotyczące rozumu ludzkiego wraz z apendyksami, tłum. D. Misztal,
T. Sieczkowski, Kraków 2006.
Hume D., Badania dotyczące zasad moralności, tłum. M. Filipczuk, T. Tesznar, Kra­
ków 2005.
Hume D., O pierwszych zasadach rządu, tłum. M. Filipczuk, „Principia. Pisma kon­
cepcyjne z filozofii i socjologii teoretycznej” XXXII-XXXIII (2002).
Hume D., Traktat o naturze ludzkiej, tłum. Cz. Znamierowski, Warszawa 2005.
Hutchison T.W., Politics and Philosophy of Economics, New York 1981.
Hutchison T.W., Positive Economics and Policy Objectives, London 1964.
Hutchison T.W., The Significance and Basic Postulates of Economic Theory, London
1938.
Imperialismus und strukturelle Gewalt, red. D. Senghaas, Frankfurt am Mein 1972.
Janich P., Die Protophysik der Zeit, Mannheim 1969.
Jellinek G., Ogólna nauka o państwie, ks. 1, tłum. A. Peretiatkowicz, Warszawa 1921.
Jellinek G., Ogólna nauka o państwie, ks. 2-3, tłum. M. Balsigierowa, M. Przedborski,
Warszawa 1924.
Jencks C. i in., Inequality: A Reassessment of the Effect of Family and Schooling in
America, London 1973.
Jouvenel B. de, Traktat o władzy, tłum. K. Śledziński, Warszawa 2013.
Kambartel F., Erfahrung und Struktur, Frankfurt am Mein 1968.
Kamiah W., Lorenzen P., Logische Propadeutik, Mannheim 1967.
Kant L, Krytyka czystego rozumu, tłum. R. Ingarden, Kęty 2001.
Kant I., Krytyka praktycznego rozumu, tłum. B. Bornstein, Kęty 2002.
Kant I., Uzasadnienie metafizyki moralności, tłum. M. Wartenberg, Kęty 2001.
Kautsky K., Bernstein und das sozialdemokratische Programm, Bonn 1976.
Kelsen H., Czysta teoria prawa, tłum. R. Szubert, Warszawa 2014.
Bibliografìa 227

Keynes J.M., Zmierzch leseferyzmu, tłum. M. Szuster, „Res Publica Nowa” XVII, nr 4
(jesień 2004).
Kirzner I., Konkurencja i przedsiębiorczość, tłum. K. Śledziński, Warszawa 2010.
Kolko G., Railroads and Regulation, Princeton 1965.
Kolko G., The Triumph of Conservatism, Chicago 1967.
Kołakowski L., Główne nurty marksizmu, 3 tomy, Warszawa 2009.
Kuhn T.S., Struktura rewolucji naukowych, tłum. H. Ostromęcka, tłum, posłowia
J. Nowotniak, Warszawa 2001.
L.S.E. Essays on Cost, red. J.M. Buchanan, G.F. Thirlby, Indianapolis 1981.
La Boetie E. de, The Politics of Obedience: The Discourse of Voluntary Servitude, tłum.
H. Kurz, New York, 1975.
Lakatos L, Pisma z filozofii nauk empirycznych, tłum. W. Sady, przekł. przejrzał
W. Krajewski, Warszawa 1995.
Lange O., Wybór pism, t. 1, Warszawa 1990.
Lebensbedingungen in der Bundesrepublik, red. W. Zapf, Frankfurt am Mein 1978.
Leonhard W., Sowjetideologie heute: Die politischen Lehren, Frankfurt am Mein 1963.
Leoni B., Freedom and the Law, Princeton 1961.
Locke J., Dwa traktaty o rządzie, tłum. Z. Rau, Warszawa 1992.
Lorenzen P., Methodisches Denken, Frankurt am Mein 1968.
Lorenzen P., Myślenie metodyczne, wybór i wprow. S. Blandzi, Warszawa 1997.
Lorenzen P., Normative Logic and Ethics, Mannheim 1969.
Machan T., Human Rights and Human Liberties, Chicago 1975.
Machiavelli N., Książę, tłum. Cz. Nanke, Kęty 2004.
MacIntyre A., Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, tłum. A. Chmielewski,
przekł. przejrzał J. Hołówka, Warszawa 1996.
Main J.T., The Anti-Federalists: Critics of the Constitution, Chapel Hill 1961.
Marks K., Krytyka programu gotajskiego, tłum. A. Bal, Warszawa 1975.
McGuire J.W., Business and Society, New York 1963.
Meisen A.G. van, Filozofia przyrody, tłum. S. Zalewski, Warszawa 1968.
Mencken H.A., Notes on Democracy, New York 1926.
Merklein R., Die Deutschen werden ärmer, Hamburg 1982.
Merklein R., Griffin die eigene Tasche, Hamburg 1980.
Michels R., Zur Soziologie des Parteiwesens in der modernen Demokratie, Stuttgart
1957.
Miller M., Rise of the Russian Consumer, London 1965.
Mises L. von, A Critique of Interventionism, New Rochelle 1977.
Mises L. von, Biurokracja, tłum. J. Kłos, Lublin-Chicago-Warszawa 2005.
228 Bibliografía

Mises L. von, Epistemological Problems of Economics, tłum. G. Reisman, New York


1981.
Mises L. von, Liberalizm w tradycji klasycznej, tłum. Sz. Czarnik, Kraków 2009.
Mises L. von, Ludzkie działanie. Traktat o ekonomii, tłum. W. Falkowski, Warszawa
2007.
Mises L. von, Mentalność antykapitalistyczna, tłum. J.M. Małek, Kraków 2000.
Mises L. von, Omnipotent Government, New Haven 1944.
Mises L. von, Planning for Freedom, South Holland 1974.
Mises L. von, Socjalizm, tłum. S. Sękowski, Kraków 2009.
Mises L. von, Teoria pieniądza i kredytu, tłum. K. Śledziński, Warszawa 2012.
Mises L. von, The Ultimate Foundation of Economic Science, Kansas City, 1978.
Molinari G. de, Produkcja bezpieczeństwa, tłum. J. Sierpiński, http://mises.pl/
blog/2013/11/14/molinari-produkcja-bezpieczenstwa.
Morgenstern O., National Income Statistics: A Critique of Macroeconomic Aggregation,
San Francisco 1979.
Mosca G., The Ruling Class, New York 1939.
Murek M. Soziologie der öffentlichen Sicherheit, Frankfurt am Mein 1980.
Nock A.J., Państwo - nasz wróg. Klasyczna krytyka wprowadzająca rozróżnienie mię­
dzy „rządem” a „państwem”, tłum. L.S. Kolek, Lublin-Rzeszów-Katowice 2005.
North-South: A Programme for Survival, Report of the Independent Commission on
International Development Issues under the Chairmanship of Willy Brandt, Cam­
bridge, Mass. 1980.
Nove A., Economic History of the USSR, Harmondsworth 1969.
Nozick R. Anarchia, państwo i utopia, tłum. P. Maciejko, M. Szczubiałka, Warszawa
2010.
Olson M., Logika działania zbiorowego. Dobra publiczne i teoria grup, tłum. S. Szy­
mański, Warszawa 2012.
On Freedom and Free Enterprise: Essays in Honor of Ludwig von Mises, red. M. Senn-
holz, Princeton 1956.
Oppenheimer F., System der Soziologie, t. 2, Der Staat, Stuttgart 1964.
Oppenheimer F., The State, tłum. J.M. Gitterman, New York 1926.
Osterfeld D., The Natural Rights Debate, „Journal of Libertarian Studies” 7, nr 1 (wio­
sna 1983).
Pap A., Semantics and Necessary Truth, New Haven 1958.
Parkin F., Class Inequality and Political Order, New York 1971.
Paul R., Lehrman L., The Case for Gold, San Francisco 1983.
Peden J., Property Rights in Celtic Irish Law, „Journal of Libertarian Studies” 1, nr 2
(1977).
Pejovich S., Life in the Soviet Union, Dallas 1979.
Bibliografia 229

Philosophy, Politics, and Society, red. P. Laslett, W.G. Runciman, Oxford 1962.
Pirenne H., Medieval Cities: Their Origins and the Revival of Trade, Princeton 1978.
Polanyi K., Wielka transformacja. Polityczne i ekonomiczne źródła naszych czasów,
tłum. M. Zawadzka, Warszawa 2010.
Popper K.R., Droga do wiedzy. Domysły i refutacje, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa
1999.
Popper K.R., Logika odkrycia naukowego, tłum. U. Niklas, Warszawa 2002.
Popper K.R., Nędza historycyzmu, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa 1999.
Popper K.R., Wiedza obiektywna. Ewolucyjna teoria epistemologiczna, tłum. A. Chmie­
lewski, Warszawa 1992.
Posner R., Economic Analysis of Law, Boston 1977.
Rawls J., Teoria sprawiedliwości, tłum. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk, przekł.
przejrzał i uzup. S. Szymański, Warszawa 2009.
Reisman G., Government Against the Economy, New York 1979.
Robbins L., Economics and Political Economy, „American Economic Review” 71, nr 2
(1981).
Robbins L., Nature and Significance of Economic Science, London 1935.
Robbins L., Political Economy: Past and Present, London 1977.
Rópke W., A Humane Economy, Chicago 1960.
Rópke W., Economics of a Free Society, tłum. P.M. Boarman, Chicago 1963.
Rothbard M.N., Conceived in Liberty, 4 tomy, New Rochelle 1975-1979.
Rothbard M.N., Egalitaryzm jako bunt przeciw naturze, tłum. K. Węgrzecki, Warsza­
wa 2009.
Rothbard M.N., Ekonomia wolnego rynku, 3 tomy, tłum. R. Rudowski, Warszawa
2007-2008.
Rothbard M.N., Etyka wolności, tłum. J. Wozinski, J.M. Fijor, Warszawa 2010.
Rothbard M.N., Interwencjonizm, czyli władza a rynek, tłum. R. Rudowski, Chicago-
-Warszawa 2009.
Rothbard M.N., Law, Property Rights and Pollution, „Cato Journal” 2, nr 1 (wiosna
1982).
Rothbard M.N., O nową wolność. Manifest libertarianski, tłum. W. Falkowski, War­
szawa 2004.
Rothbard M.N., The Myth of Neutral Taxation, „Cato Journal”, jesień 1981.
Rothbard M.N., Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza. Co rząd zrobił z na­
szym pieniądzem? Jak odzyskać stracone pieniądze?, tłum. W. Falkowski, Warszawa
2004.
Rousseau J.J., Trzy rozprawy z filozofii społecznej, tłum. H. Elzenberg, Warszawa 1956.
Rubner A., The Three Sacred Cows of Economics, New York 1970.
230 Bibliografia

Samuelson P.A., The Pure Theory of Public Expenditure, „Review of Economics and
Statistics” 36, nr 4 (1954).
Samuelson P.A., Nordhaus W.D., Ekonomia, tłum. A. Bukowski, J. Środa, Poznań
2012.
Schoeck H., Ist Leistung unanständig?, Osnabrück 1971.
Schoeck H., Zawiść. Źródło agresji, destrukcji i biedy, tłum. K. Nowacki, Warszawa
2012.
Schumpeter J., Kapitalizm, socjalizm, demokracja, tłum. M. Rusiński, Warszawa 2009.
Schwan G., Sozialismus in der Demokratie? Theorie einer konsequent sozialdemokrati­
schen Politik, Stuttgart 1982.
Singer M.G., Generalization in Ethics, London 1963.
Skinner Q., The Foundations of Modern Political Thought, Cambridge 1978.
Smith H., Rosjanie, tłum. A. Ponarska, Warszawa 1987.
Sombart W., Deutscher Sozialismus, Berlin 1934.
Spencer H., Social Statics, London 1851.
Spooner L., Bezprawna konstytucja, tłum. L.M. Jaworski, Vancouver 2008.
Statistisches Jahrbuch für die BRD, 1960.
Štěrba J.P., The Demands ofJustice, Notre Dame 1980.
Stevenson C.L., Ethics and Language, London 1945.
Stevenson C.L., Facts and Values, New Haven 1963.
Stigler G.J., The Citizen and the State: Essays on Regulation, Chicago 1975.
Strauss L., Prawo naturalne w świetle historii, tłum. T. Górski, Warszawa 1969.
Tannehill L., Tannehill M., Rynek i wolność. Czy rząd jest rzeczywiście konieczny? Czy
rząd jest naszym obrońcą... czy wrogiem?, tłum. W. Falkowski, Warszawa-Chicago
2003.
Teluk T., Koncepcje państwa we współczesnym libertarianizmie, Gliwice 2009.
Thalheim K., Die wirtschaftliche Entwicklung der beiden Staaten in Deutschland, Opla­
den 1978.
The Economics of Ludwig von Mises, red. L. Moss, Kansas City 1976.
The Is-Ought Question: A Collection of Papers on the Central Problem in Moral Philo­
sophy, red. W.D. Hudson, London 1969.
The New Economic Systems of Eastern Europe, red. H.H. Höhmann, M. Kaser, K. Thal-
heim, London 1975.
The Politicalization of Society, red. K.S. Templeton Jr., Indianapolis 1977.
The Quality of Life: Comparative Studies, red. A. Szalai, F. Andrews, London 1980.
The Socialist Idea, red. L. Kołakowski, S. Hampshire, New York 1974.
The Transition from Feudalism to Capitalism, red. R. Hilton, London 1978.
Tigar M.E., Levy M.R., Law and the Rise of Capitalism, New York 1977.
Bibliografìa 231

Time, Uncertainty, and Disequilibrium, red. M. Rizzo, Lexington 1979.


Toulmin S., The Place of Reason in Ethics, Cambridge 1970.
Treue W., Wirtschaftsgeschichte der Neuzeit, Stuttgart 1973.
Trivanovitch V., Economic Development of Germany under National Socialism, New
York 1937.
Tullock G., Private Wants, Public Means, New York 1970.
Veatch H., For an Ontology of Morals: A Critique of Contemporary Ethical Theory,
Evanston 1968.
Veatch H., Human Rights: Fact or Fancy?, Baton Rouge 1985.
Veatch H., Rational Man: A Modern Interpretation of Aristotelian Ethics, Bloomington
1962.
Vonnegut K., Witajcie w malpiarni, tlum. J. Kozak, Krakow 1992.
Weber M., Gesammelte Aufsätze zur Wissenschaftslehre, Tübingen 1922.
Weinstein J., The Corporate Ideal in the Liberal State, Boston 1968.
Wellisz S., The Economies of the Soviet Bloc: A Study of Decision Making and Reso­
urce Allocation, New York 1964.
Western Liberalism: A History in Documents from Locke to Croce, red. E.K. Bramsted,
K.J. Melhuish, London 1978.
Wicksell K., Finanztheoretische Untersuchungen, Jena 1896.
Wild J., Plato’s Modern Enemies and the Theory of Natural Law, Chicago 1953.
Willis D., Klass: How Russians Really Live, New York 1985.
Windmöller E., Höpker T., Leben in der DDR, Hamburg 1976.
Wirklichkeit und Reflexion, red. H. Fahrenbach, Pfullingen 1974.
Wooldridge W.C., Uncle Sam the Monopoly Man, New Rochelle 1970.
Wright D.M., Capitalism, New York 1951.
Wright D.M., Democracy and Progress, New York 1948.
Indeks osób

Albert Hans 99 (przyp. 86) Brutzkus Boris 34 (przyp. 28)


Alchian Armen 65 (przyp. 53), 202 Buchanan James M. 9 (przyp. 8), 174
(przyp. 186) (przyp. 155), 195 (przyp. 175), 197
Anderson Perry 68 (przyp. 55), 71 (przyp. 180), 202 (przyp. 186), 206
(przyp. 60) (przyp. 189)
Anderson Terry L 215 (przyp. 199) Buckley William F. Jr. 77
Andrews Frank M. 59 (przyp. 50)
Apel Karl-Otto 132 (przyp. 116) Caetano Marcelo 62 (przyp. *)
Armentano Dominick T. 190 (przyp. 172) Carey George W 77 (przyp. 70)
Ayer Alfred J. 98 (przyp. 86), 130 Chruszczow Nikita 5 (przyp. 3)
(przyp. 112) Cipolla Carlo M. 35 (przyp. 29)
Coase Ronald 198 (przyp. 181), 202
Badie Bertrand 92 (przyp. 79), 93 (przyp. 186)
(przyp. 81) Cobden Richard 75
Baechler Jean 69 (przyp. 57)
Baier Karl 131 (przyp. 115) Demsetz Harold 202 (przyp. 186)
Bailyn Bernard 219 (przyp. 205) Dicey Albert Venn 76 (przyp. 69)
Baird Charles W. 125 (przyp. 110) Dingier Hugo 111 (przyp. 100)
Baumol William J. 195 (przyp. 175 i 177) Dworkin Ronald 202 (przyp. 186)
Becker Gary 15 (przyp. 13) Erhard Ludwig 36 (przyp. 31)
Bendix Reinhard 167 (przyp. 147) Eucken Walter 36 (przyp. 31)
Bernstein Eduard 42 (przyp. 36) Evers Williamson M. 18 (przyp. 15)
Birnbaum Pierre 92 (przyp. 79), 93
(przyp. 81) Fahrenbach Helmut 132 (przyp. 116)
Blanshard Brand 105 (przyp. 93), 112 Fetter Frank 15 (przyp. 13)
(przyp. 101), 121 (przyp. 108) Feyerabend Paul 104 (przyp. 92), 117
Blaug Mark 98 (przyp. 86) (przyp. 105)
Blinder Alan S. 195 (przyp. 177) Fischer Wolfram 96 (przyp. 84)
Bloch Marc 68 (przyp. 55) Flew Antony 57 (przyp. 47)
Block Walter 184 (przyp. 167), 195 Friedman Milton 58 (przyp. 49), 89
(przyp. 176), 196 (przyp. 179), 199 (przyp. 78), 99 (przyp. 86), 124
(przyp. 182), 202 (przyp. 186) (przyp. 109), 177 (przyp. 158), 201
Bohm-Bawerk Eugen von 15 (przyp. 13) (przyp. 185)
Bottomore Tom 74 (przyp. 66) Friedman Rose 177 (przyp. 158)
Brady Robert A. 96 (przyp. 84)
Bramsted Ernest K. 72 (przyp. 62) Galbraith John Kenneth 85 (przyp. 76)
Brandt Willy 45 (przyp. 39), 46 Gewirth Alan 117 (przyp. 104), 132
(przyp. 40), 64 (przyp. 115), 133 (przyp. 117), 134
Bright John 75 (przyp. 118)
Brozen Yale 124 (przyp. 109), 190 Goldman Marshall I. 96 (przyp. 84)
(przyp. 172) Gonzalez Felipe 45 (przyp. 39)
234 Indeks osób

Greenleaf William H. 76 (przyp. 69) Kaser Michael 35 (przyp. 29)


Gregory Paul R. 36 (przyp. 32), 57 Kautsky Karl 42 (przyp. 36)
(przyp. 48) Kelsen Hans 155 (przyp. 136)
Keynes John Maynard 174 (przyp. 155),
Habermas Jürgen 117 (przyp. 105), 132 207 (przyp. 191)
(przyp. 116), 133 (przyp. 117) Kirzner Israel 183 (przyp. 165)
Hamel Hannelore von 36 (przyp. 32) Kolko Gabriel 181, 181 (przyp. 162),
Hampshire Stuart 57 (przyp. 47) 182 (przyp. 163)
Harman Gilbert 130 (przyp. 113) Kołakowski Leszek (Kołakowski Leszek)
Harris Marvin 70 (przyp. 57) 22 (przyp. 17), 41 (przyp. 34), 57
Hayek Friedrich August 28 (przyp. 24), (przyp. 47)
72 (przyp. 63), 74 (przyp. 66), 94 Kreisky Bruno 45 (przyp. 39)
(przyp. 82), 125 (przyp. 110), 155 Kristol Irving 77 (przyp. 70)
(przyp. 136), 183 (przyp. 165), 201 Kuhn Thomas S. 104 (przyp. 92), 117
(przyp. 185) (przyp. 105)
Herbert Auberon 152 (przyp. 133)
Hill Peter J. 215 (przyp. 199) Lakatos Imre 104, 104 (przyp. 91)
Hilton Rodney 68 (przyp. 55) La Boetie Etienne de 155 (przyp. 135),
Hobbes Thomas 155 (przyp. 136) 170 (przyp. 150)
Hock Wolfgang 94 (przyp. 82) Lange Oskar 44 (przyp. 37)
Höhmann Hans-Hermann 35 Laslett Peter 57 (przyp. 47)
(przyp. 29) Lehrman Lewis 159 (przyp. 140)
Hollis Martin 99 (przyp. 89), 105 Leonhard Wolfgang 22 (przyp. 17), 41
(przyp. 93), 107 (przyp. 96), 112 (przyp. 34)
(przyp. 101) Leoni Bruno 215 (przyp. 198)
Höpker Thomas 37 (przyp. 33) Levy Madeline R. 71 (przyp. 61)
Hoppe Hans-Hermann VII-IX, 23 Locke John 17 (przyp. 14), 71, 137
(przyp. 18), 34 (przyp. 27), 103 (przyp. 121)
(przyp. 90), 108 (przyp. 97), 114 Lorenzen Paul 106 (przyp. 94), 111
(przyp. 103), 118 (przyp. 105 i 106), (przyp. 100), 117 (przyp. 104), 131
152 (przyp. 133), 164 (przyp. 145), (przyp. 115)
170 (przyp. 150), 216 (przyp. 200) Lührs Georg 99 (przyp. 88)
Hospers John 208 (przyp. 192) Lukes Steven 57 (przyp. 47)
Hudson William D. 139 (przyp. 124)
Hume David 8 (przyp. 4), 103, 103 Machan Tibor R. 208 (przyp. 192)
(przyp. 90), 130 (przyp. 113), 154, Machiavelli Niccolò 157 (przyp. 137)
155 (przyp. 135) MacIntyre Alasdair 133 (przyp. 117)
Hutchison Terence W. 98 (przyp. 86) Main Jackson Turner 219 (przyp. 205)
Marks Karol 21, 57 (przyp. 48), 99
Janich Peter 111 (przyp. 100)
McGuire Joseph W. 181 (przyp. 161)
Jellinek Georg 155 (przyp. 136)
Melhuish K.J. 72 (przyp. 62)
Jencks Christopher 59 (przyp. 50)
Meisen Andrew G van 113 (przyp. 102)
Jesse Eckhard 36 (przyp. 32)
Mencken Henry A. 166 (przyp. 146)
Jouvenel Bertrand de 158 (przyp. 139),
Merklein Renate 63 (przyp. 51)
165, 166 (przyp. 146)
Meyer Thomas 45 (przyp. 38)
Kaltenbrunner Gerd-Klaus 74 Michels Robert 166 (przyp. 146)
(przyp. 66) Miller Margaret 35 (przyp. 30)
Kambartel Friedrich 111 (przyp. 100), Mises Ludwig von 9 (przyp. 7), 15
117 (przyp. 104) (przyp. 13), 23 (przyp. 18 i 19),
Kamiah Wilhelm 106 (przyp. 94) 25 (przyp. 22), 26 (przyp. 22), 27
Kant Immanuel 110 (przyp. 98 i 99), (przyp. 23), 36 (przyp. 31 i 32),
135 (przyp. 119) 48 (przyp. 42), 72 (przyp. 62), 94
Indeks osób 235

(przyp. 82), 106 (przyp. 95), 119 Reisman George 32 (przyp. 26), 85
(przyp. 107), 121 (przyp. 108), (przyp. 76), 86, 87 (przyp. 77)
126 (przyp. 111), 158 (przyp. 139), Rizzo Mario 202 (przyp. 186)
169 (przyp. 148), 173 (przyp. 153), Robbins Lionel 8 (przyp. 4), 9
174 (przyp. 155), 177 (przyp. 158), (przyp. 6), 202 (przyp. 186)
178 (przyp. 159), 180 (przyp. 160), Röpke Wilhelm 36 (przyp. 31)
182 (przyp. 164), 183 (przyp. 166), Rothbard Murray N. XI, 9 (przyp. 7),
185, 185 (przyp. 168), 190, 190 15 (przyp. 13), 49 (przyp. 43),
(przyp. 171), 209 (przyp. 193) 52 (przyp. 44), 57 (przyp. 47),
Molinari Gustave de 194, 194 68 (przyp. 54), 81 (przyp. 72), 89
(przyp. 173), 195, 208, 210 (przyp. 78), 93 (przyp. 80), 136
(przyp. 194), 213 (przyp. 197) (przyp. 120), 138 (przyp. 122),
Morgenstern Oscar 36 (przyp. 32) 140-141 (przyp. 125), 141
Mosca Gaetano 166 (przyp. 146) (przyp. 126), 143 (przyp. 128), 144
Moss Laurence S. 182 (przyp. 164) (przyp. 129), 145 (przyp. 130), 152
Murek Manfred 211 (przyp. 195) (przyp. 133), 158 (przyp. 138), 159
(przyp. 140), 164 (przyp. 145), 170
Nell Edward 99 (przyp. 89), 105 (przyp. 151), 173 (przyp. 153), 174
(przyp. 93), 107 (przyp. 96), 112 (przyp. 154), 175, 175 (przyp. 156),
(przyp. 101) 177 (przyp. 158), 178 (przyp. 159),
Nisbet Robert 74 (przyp. 66) 182 (przyp. 164), 184 (przyp. 167),
Nock Albert J. 153 (przyp. 133) 186, 186 (przyp. 169), 189, 195
Nordhaus William D. 185 (przyp. 168), (przyp. 176), 202 (przyp. 186), 203
197 (przyp. 180), 201 (przyp. 185) (przyp. 187), 206, 207 (przyp. 190),
Nove Alec 35 (przyp. 28) 210 (przyp. 194), 218 (przyp. 204),
Nozick Robert 142-143 (przyp. 128) 219 (przyp. 205)
Rousseau Jean-Jacques 138 (przyp. 123)
Olson Mancur 182 (przyp. 163), 195 Rubner Alex 15 (przyp. 13)
(przyp. 175) Runciman Walter G 57 (przyp. 47)
Oppenheimer Franz 153 (przyp. 133),
162 (przyp. 144) Salazar Antonio 62, 62 (przyp. *)
Osterfeld David 141 (przyp. 125) Samuelson Paul A. 185 (przyp. 168), 197
(przyp. 180), 201 (przyp. 185)
Pap Arthur 105 (przyp. 93) Schmidt Helmut 64, 99
Parkin Frank 57 (przyp. 48) Schoeck Helmut 57 (przyp. 47)
Paul Ron 159 (przyp. 140) Schumpeter Joseph 153 (przyp. 133)
Peden Joseph R. 215 (przyp. 198) Schwan Gesine 45 (przyp. 38), 58
Pejovich Svetozar 35 (przyp. 30) (przyp. 49)
Pirenne Henri 69 (przyp. 56), 70 Senghaas Dieter 142 (przyp. 128)
(przyp. 58) Sennholz Hans 143 (przyp. 128)
Pol Pot 88 Singer Marcus G 117 (przyp. 104), 132
Polanyi Karl 74 (przyp. 65) (przyp. 115)
Popper Karl R. 98, 98 (przyp. 86), 99, 99 Skinner Quentin 157 (przyp. 137)
(przyp. 87) Smith Adam 71
Porecco Rocco 134 (przyp. 118) Smith Hedrick 35 (przyp. 30)
Posner Richard 202 (przyp. 186) Soares Mario 45 (przyp. 39)
Sombart Werner 95 (przyp. 83)
Radosh Ronald 93 (przyp. 80) Spencer Herbert 153 (przyp. 133)
Rakowska-Harmstone Teresa 35 Spooner Lysander 151 (przyp. 132), 169
(przyp. 29) (przyp. 149)
Rawls John 58 (przyp. 49), 142-143 Sterba James P. 145 (przyp. 130)
(przyp. 128), 145 (przyp. 130) Stevenson Charles L 130 (przyp. 113)
236 Indeks osób

Stigler George J. 89 (przyp. 78) Tullock Gordon 174 (przyp. 155), 195
Strauss Leo 132 (przyp. 115) (przyp. 175), 202 (przyp. 186), 206
Stuart Robert C 36 (przyp. 32), 57 (przyp. 189)
(przyp. 48)
Szalai Alexander 59 (przyp. 50) Veatch Henry B. 132 (przyp. 115), 133
(przyp. 117), 134 (przyp. 118), 136
Tannehill Linda 210 (przyp. 194), (przyp. 120)
220-221 (przyp. 206) Vonnegut Kurt Jr. 53 (przyp. 45)
Tannehill Morris 210 (przyp. 194),
Wagner Richard E 174 (przyp. 155)
220-221 (przyp. 206)
Weber Max 22-23 (przyp. 18)
Teluk Tomasz VIII, VIII (przyp. 1)
Weinstein James 181 (przyp. 162)
Templeton Kenneth S. Jr. 56 (przyp. 46)
Wellisz Stanislaw 35 (przyp. 28)
Thalheim Karl C 35 (przyp. 29), 36
Wicksell Knut 202 (przyp. 186)
(przyp. 32)
Wild John 132 (przyp. 115)
Thirlby George F. 9 (przyp. 8)
Williams Bernard 57 (przyp. 47)
Tigar Michael E 71 (przyp. 61) Willis David K. 35 (przyp. 30)
Toulmin Stephen 117 (przyp. 104), 132
Windmöller Eva 37 (przyp. 33)
(przyp. 115)
Wooldridge William C 210 (przyp. 194)
Treue Wilhelm 96 (przyp. 84) Wright David McCord 73 (przyp. 64),
Trivanovitch Vaso 96 (przyp. 85) 75 (przyp. 68), 80 (przyp. 71)
Zapf Wolfgang 64 (przyp. 52)
Publikacje wydawnictwa Instytutu Misesa

Ukazały się:
Ludwig von Mises, Ludzkie działanie, 2007, 2011
Jesús Huerta de Soto, Pieniądz, kredyt bankowy i cykle
koniunkturalne, 2009, 2011
Murray N. Rothbard, Wielki Kryzys w Ameryce, 2010
Pod prąd głównego nurtu ekonomii (red Mateusz Machaj), 2010
Austriacy o standardzie złota (red Llewellyn Rockwell), 2011
Philipp Bagus, Tragedia euro, 2011
Ludwig von Mises, Teoria a historia, Instytut Misesa-Wydawnictwo
Naukowe PWN, 2011
Ludwig von Mises, Kalkulacja ekonomiczna w socjalizmie, 2011
Jesús Huerta de Soto, Socjalizm, rachunek ekonomiczny i funkcja
przedsiębiorcza, 2011
Henry Hazlitt, Ekonomia w jednej lekcji, 2012
Adam Heydel, Dzieła zebrane, 2011
Mateusz Machaj, Kapitalizm, socjalizm i prawa własności, 2013
Jörg Guido Hülsmann, Etyka produkcji pieniądza, 2014
Friedrich August von Hayek, Pieniądz i kryzysy Dzieła wybrane,
tom I, 2014

W przygotowaniu m.in.:
Murray N. Rothbard, Making Economic Sense
Eugen Böhm-Bawerk, Ludwig von Mises, Murray N. Rothbard,
Marksizm. Krytyka
Jörg Guido Hülsmann, Mises, ostatni rycerz liberalizmu
Murray N. Rothbard, Historia myśli ekonomicznej do Adama
Smitha
INSTYTUT
MISESA
Fundacja Instytut Ludwiga von Misesa

O INSTYTUCIE MISESA

Instytut Ludwiga von Misesa, ufundowany we Wrocławiu w sierpniu


2003 r., jest niezależnym ośrodkiem badawczo-edukacyjnym, odwołującym
się do tradycji austriackiej szkoły ekonomii, dorobku klasycznego liberalizmu
oraz libertariańskiej myśli politycznej. Patronem organizacji jest jeden z naj­
wybitniejszych ekonomistów w historii - Ludwig von Mises. Od 2006 r. jeste­
śmy organizacją pożytku publicznego.

Nasza misja i działalność


Celem Instytutu Misesa jest zwiększenie wiedzy społeczeństwa na temat
procesów ekonomicznych i instytucji gospodarki rynkowej. Pragniemy żyć
w kraju o prężnej gospodarce opartej na własności prywatnej i odpowiedzial­
ności, gdzie podstawą funkcjonowania społeczeństwa będzie dobrowolna
i pokojowa współpraca międzyludzka.
Wierzymy, że najlepszymi metodami urzeczywistnienia naszych celów są
rzetelna edukacja i merytoryczna argumentacja w dyskusji. Dlatego wydajemy
książki, udostępniamy liczne teksty naukowe na stronie www.mises.pl, pro­
wadzimy lekcje, wykłady i seminaria. Publikujemy także raporty, komentarze
i teksty publicystyczne. Wszystkie te działania wymagają nakładów - czasu
i pieniędzy.

Jak możesz pomóc?


1. Przekazać darowiznę:
Bezpośrednio na konto:

Instytut Edukacji Ekonomicznej im. Ludwiga von Misesa


50-224 Wrocław, pi. Strzelecki 20
Nr konta 19 2130 0004 2001 0253 7975 0001

J Skorzystać z formularza na stronie www.mises.pl/przekaz-darowizne


(możliwość płatności przelewem elektronicznym, kartą kredytową
bądź systemem Pay-Pal).

Darowiznę można także od podstawy opodatkowania.

2. Przekazać 1% podatku dochodowego:


Szczegóły na stronie: www.mises.pl/wsparcie/l-procent/

3. Pracować jako praktykant, wolontariusz lub współpracownik:


Zainteresowane osoby prosimy o kontakt pod adresem: mises@mises.pl lub
rekrutacja@mises.pl.

You might also like