Professional Documents
Culture Documents
Wiktor Frankl BÓG UKRYTY
Wiktor Frankl BÓG UKRYTY
Redakcja
Mirosław Konkel
Projekt okładki
Magda Kuc
Zdjęcie na okładce
Giordano Aita/Shutterstock
DTP
Maria Kowalewska
Korekta
Ewa Jastrun
Wydanie I
ISBN 978-83-7554-431-2
Konwersja do formatu EPUB: Virtualo Sp. z o.o.
virtualo.eu
BÓG UKRYTY
CLAUDIA HAMMOND
i naukowe, między innymi serię programów State of Mind, która zdobyła duże
języków.
SWANEE HUNT,
Ambasador Stanów Zjednoczonych w Austrii
Wstęp
V.F.
leki, dzięki czemu nie zachowałem prawie żadnych wspomnień z tego, co działo
wyjątkową misję. Tak jak wówczas, tak i teraz wiem, że musiałem ocaleć
czego tylko ja mogę dokonać i jest niezmiernie istotne, abym właśnie ja to zrobił.
przy mnie. Nie znałem Jego Imienia, a mimo to On tam był. Bóg tam był.
W podobnie nieoczekiwany sposób uczucia religijne mogą dać
o sobie znać również w innych okolicznościach, tak jak to było
z pewnym człowiekiem, który napisał do mnie z więzienia:
Mam pięćdziesiąt cztery lata, finansowo jestem zrujnowany, przebywam
w ciszy ciasnej celi, moim udziałem stało się niezwykłe doświadczenie religijne.
Niczego podobnego wcześniej nie przeżyłem. Nagle okazało się, że potrafię się
powierzając jej swoje cierpienie i smutek; nabrały one w ten sposób wartości
mojego życia i przekonałem się, że czas może jedynie odroczyć jego spełnienie,
cel. Odkryłem również nowe, wspaniałe źródło niezwykłej energii – potrafię teraz
śmiać się ze swoich nieszczęść, zamiast pogrążać się w bólu z powodu błędów,
których nie da się odwrócić. Okazało się, że moje życie nie jest wcale tak
Viktor E. Frankl
Podziękowania
ROZDZIAŁ 1
Nieświadomość duchowa
ROZDZIAŁ 3
Egzystencjalna analiza sumienia
ROZDZIAŁ 4
Egzystencjalna analiza snów
ROZDZIAŁ 5
Transcendencja sumienia
Nieuświadomiona religijność
ROZDZIAŁ 7
Psychoterapia a teologia
ROZDZIAŁ 8
Żyjemy w epoce, w której warunkiem sine qua non publikacji artykułu w wielu
przezeń argumentów.
możliwa jest jednak sytuacja, w której tylko psychoanalitycy mają swoje poglądy,
w pełni rozwiniętej nerwicy leżą nie tylko warunki pierwotne, ale i wtórne
Poprzez wolę sensu Frankl rozumie szczególny rodzaj postrzegania: człowiek nie
tylko dąży do tego, aby postrzegać swoje otoczenie jako sensowną całość, ale
sensu Frankla może być potraktowana jako inny sposób spojrzenia na to samo
zagadnienie, chociaż jego ujęcie ma pewną przewagę, taką mianowicie, że jest to
człowieka postrzegania i odnajdywania sensu nie tylko w tym, co jest, ale także
zwierząt niższych.
Kończąc, Crumbaugh zauważa, że
za postulowanym przez Frankla dążeniem przemawiają liczne dowody
postawy obawiałem się głośno wyrażać swoje zdanie. Bałem się, że mógłbym
moich przyjaciół. Udało nam się jednak tylko pogorszyć mój problem, gdyż
hiperrefleksji, a mój stan się pogarszał. Niepokój stał się tak silny, że podczas
zachowanie.
znaczenie mojego lęku. Ponieważ nie było mnie stać na to, aby szukać pomocy
głęboko ukryty sens mojego niepokoju, lecz mój stan wciąż się pogarszał. Często
to, z czym się nie zgadzałem. Przestałem się obawiać utraty pracy, ponieważ
spokój umysłu stał się dla mnie ważniejszy niż zatrudnienie. W miarę jak
ale krytyka będzie łagodniejsza, jeżeli nie przychyli się do mojej prośby”.
obawia się, że jego własna egzekucja może zapoczątkować „nową, długą serię
na siąpiący za oknem deszcz: „Zdaje się, że zawsze pada, kiedy źle się dzieje, tak
jakich miał w życiu, byli dwaj strażnicy z celi śmierci, którzy pojawili się podczas
rozprawy, na którą oczekiwał w więzieniu i na której zapadł dla niego wyrok
kary śmierci. „Pierwszy raz w całym moim życiu ktoś zechciał wstać
chciałbym poczuć, że każdy z was, którzy to czytacie – czy będzie w domu, czy
w biurze, w pracy, czy będzie się bawić – stanie i pomyśli sobie: »Mam wrażenie,
perspektywy i mogłem zrozumieć coś, czego dotąd nie pojmowałem. W tej chwili
zarabiał ani zajmował równie odpowiedzialnych stanowisk, jak do tej pory, ale
wiem, że kierunek, jaki obrałem, będzie miał dla mnie więcej sensu, bez względu
dzieci, kochającą żonę i towarzyszkę życia oraz zawód, który napawał mnie
dobre.
Jak widzimy, w tym akurat przypadku ponownemu odkryciu
sensu życia towarzyszyło również dostrzeżenie wartości własnej
postawy.
Fakt, iż sens można odnaleźć nie tylko pomimo, ale także
w wyniku nieuniknionego cierpienia, na przykład nieuleczalnej
choroby – dajmy na to, nieoperacyjnego nowotworu – o wiele
łatwiej zrozumieć „człowiekowi z ulicy” niż ekspertowi w danej
dziedzinie. U pewnego pośrednika w handlu nieruchomościami
z Beverly Hills, niejakiego Freda Harrisa, stwierdzono
nieoperacyjnego raka obu płuc. Jak wynika z krótkiej wzmianki
w tygodniku Time z dnia 14 sierpnia 1972 roku, Harris stworzył
grupę wsparcia, w której chorzy na raka, mniej lub bardziej
pogodzeni ze swoją choroba, służą poradą tym, którzy się na nią
nie godzą. Judd Marmor słusznie zauważył, że projekt ten „może
wpływać terapeutycznie także na tych, którzy pomagają. Zyskują
oni bowiem cel w życiu i to w momencie, kiedy ostatni akt ich
egzystencji zdaje się dobiegać końca”82.
Niektórzy autorzy nie są jednak skłonni przyjąć takiej motywacji
za dobrą monetę. W oficjalnym czasopiśmie Amerykańskiego
Towarzystwa Suicydologicznego zatytułowanym Life-Threatening
Behavior Paul H. Blachly z Wydziału Medycyny Uniwersytetu
Stanowego w Oregonie pozwolił sobie na sugestię, iż osoba
o skłonnościach samobójczych, skoro i tak pragnie unicestwić
swoje ciało, może zadowolić się pewną alternatywą, jaką byłoby
poświęcenie jakiejś jego części, na przykład ofiarowanie krwi czy
jakiegoś organu osobie, której życie od tego zależy. Mogłoby się
wydawać, że Blachly jest zwolennikiem podejścia zbliżonego do
logoterapii, według której przyczyną samobójstwa może być
poczucie braku sensu, zaś zapobieganie mu w sposób logiczny
musi się wiązać z koniecznością odkrycia sensu życia przez
pacjenta. W rzeczywistości jest całkiem inaczej: Blachly
najwyraźniej nie chce postrzegać człowieka jako istoty
poszukującej sensu. A zatem nie jest w stanie zrozumieć ani tego,
że gotów jest on wszystko poświęcić, o ile tylko jego poświęcenie
będzie miało sens, ani – co a tym idzie – że człowiek nie dba
o życie pozbawione sensu. Jeżeli wyeliminujemy z naszej wizji
człowieka wymiar ludzki, obejmujący typowo ludzkie zjawiska
w rodzaju woli sensu, nie mamy innego wyjścia, jak tylko
skonstruować, żeby nie powiedzieć: wymyślić, popędy oraz
instynkty, za pomocą których moglibyśmy wyjaśnić „ludzkie”
zachowanie – nie uznając przy tym, że tak naprawdę już za
sprawą samej natury takiego wyjaśnienia zachowanie człowieka
zostało zdehumanizowane. Nie dziwi zatem, że Blachly musi się
uciekać do hipotezy „życzenia śmierci” i jest przekonany, że
pacjent o skłonnościach samobójczych stanowi po prostu igraszkę
zależną od tego życzenia. Najwyraźniej „może być ono
wyeliminowane, jeżeli dawca ofiaruje organ niebędący mu
niezbędny do życia. Osoby, które oddają nerkę – pisze Blachly –
często doznają długotrwałej satysfakcji” – to znaczy zaspokajają
swoje życzenie śmierci83. Tymczasem moim zdaniem osoby te
najzwyczajniej w świecie odkrywają sens swojego życia i powód,
ażeby dalej egzystować. Psychologia, która z góry wyklucza sens
i powód, nie może rzecz jasna zaakceptować samotranscendetnej
natury rzeczywistości człowieka i zamiast tego musi się
odwoływać do popędów oraz instynktów. Wszędzie tam, gdzie
kwestionuje się siłę napędową sensów i powodów, pojawia się
hipoteza motywującej roli popędów i instynktów84.
Ponieważ wspomniałem już o sensie cierpienia rozumianego
jako poświęcenie, chciałbym w tym miejscu przytoczyć pewną
historię, którą ze względu na jej zwięzłość lubię opowiadać swoim
studentom, aby się przekonali, jak można nadać sens cierpieniu.
Jest to historia pewnego lekarza, który po śmierci żony popadł
w głęboką depresję. Stosując krótki dialog sokratejski, zapytałem
go, co by się stało, gdyby to on umarł pierwszy. – Wyobrażam
sobie, jak bardzo by cierpiała! – odpowiedział, na co mogłem
jedynie powiedzieć: – To cierpienie zostało pańskiej żonie
oszczędzone i to właśnie pan jej tego oszczędził – oczywiście za
taką cenę, że teraz musi pan dalej żyć i ją opłakiwać. W tym
momencie mój pacjent dostrzegł sens swojego cierpienia, sens
własnej ofiary. Nadal cierpiał, ale już nie rozpaczał.
Bowiem rozpacz to cierpienie pozbawione sensu.
Kiedy opowiadam tę historię, bywam często oskarżany, że
„narzuciłem” swojemu pacjentowi pewne sensy i wartości.
Tymczasem można dowieść, że w rzeczywistości tylko intuicyjnie
wydobyłem z niego to, co „człowiek z ulicy” wie dzięki „mądrości
swego serca”. Edwin S. Shneidman dostarczył jednoznacznych
„danych empirycznych” odnośnie do omawianej kwestii. Podczas
zajęć rozdał on studentom Uniwersytetu Harwardzkiego ankietę
z pytaniem: „Gdybyś był żonaty / była zamężna, wolałbyś /
wolałabyś przeżyć swojego współmałżonka czy też wolałbyś /
wolałabyś, aby to twój współmałżonek przeżył ciebie?”.
Większość mężczyzn odpowiedziała, że wolałaby umrzeć po
swojej żonie.
W ramach przerywnika spróbujmy sobie wyobrazić, jaką pomoc
otrzymałby tamten owdowiały lekarz, gdyby jego problemem
zajmował się ortodoksyjny behawiorysta. Zobaczmy, co proponują
terapeuci zajmujący się modyfikacją zachowań, „kiedy śmierć czy
jakieś inne z natury nieodwołalne zdarzenie pozbawia kogoś
bliskiej osoby. (…) Należy sporządzić program, w ramach którego
wysiłki jednostki będą systematycznie nagradzane, poczynając
niekiedy od drobnych osiągnięć w rodzaju wykonania telefonu,
skoszenia trawnika czy pozmywania naczyń. Zachowania te będą
chwalone oraz w inny sposób nagradzane przez terapeutę, a po
pewnym czasie pacjent sam zacznie z nich czerpać bezpośrednio
poczucie zadowolenia”85. Oby rzeczywiście tak było.
Jeśli chodzi o poczucie braku sensu jako takie, jest to raczej
egzystencjalna rozpacz i duchowa udręka niż zaburzenie
emocjonalne czy choroba umysłowa. Ale bynajmniej nie wynika
z tego, że należy odrzucić i całkowicie wyeliminować model
medyczny. Trzeba sobie po prostu uświadomić jego ograniczenia.
W ich ramach choroba umysłowa nie jest żadnym „mitem”,
niezbędne jest wszakże wyróżnienie kilku poziomów, które
pozwolą określić jej etiologię. Jeśli chodzi o charakter
i pochodzenie, choroby umysłowe mogą być psychogenne
(nerwice) lub somatogenne (psychoza); oprócz nich istnieją
jeszcze nerwice noogenne i (psych-)jatrogenne, a także niemniej
istotna pustka egzystencjalna. Ta ostatnia jest ze swej natury
socjogenna, chociaż wcale nie jest nerwicą.
Uświadomienie tego cierpiącym z jej powodu „niepacjentom”
jest czymś niezwykle ważnym. Powinni bowiem wiedzieć, że
rozpacz odczuwana z powodu pozornego braku sensu życia jest
raczej ludzkim osiągnięciem, a nie nerwicą. Ostatecznie żadne
zwierzę nie dba o to, czy jego egzystencja ma sens. Dążenie do
odnalezienia w swoim życiu sensu jest przywilejem człowieka,
takim samym, jak prawo do pytania, czy taki sens w ogóle
istnieje. Owe poszukiwania stanowią przejaw intelektualnej
szczerości oraz uczciwości. Kwestionowanie sensu życia to
wyzwanie, z jakim muszą się zmierzyć szczególnie ludzie młodzi.
Zarazem jednak odwadze, z jaką ów sens kwestionujemy,
powinna dorównywać cierpliwość. Należy być wystarczająco
cierpliwym, aby czekać na sens, który prędzej czy później musi
się nam objawić. Tak właśnie powinniśmy postępować, zamiast
odbierać sobie życie albo szukać ucieczki w narkotykach.
Wszystko to powinno być przekazywane na zasadzie „pierwszej
pomocy” ludziom zmagającym się z pustką egzystencjalną. Ażeby
zobrazować, jak ważna może być taka pierwsza pomoc, chciałbym
przywołać słowa Alberta Einsteina: „Człowiek, który uważa swe
życie za pozbawione sensu, jest nie tylko zwyczajnie
nieszczęśliwy, ale i niezdolny do życia”. Nasze przetrwanie
naprawdę zależy od tego, czy mamy poczucie zmierzania we
właściwym kierunku. Jednak przetrwanie nie może samo w sobie
być najwyższą wartością. O ile życie nie dąży ku czemuś poza
sobą, jego dalsze trwanie jest bezcelowe i pozbawione sensu,
a nawet niemożliwe. To wniosek, do jakiego doszedłem po trzech
lat spędzonych w obozach Auschwitz i Dachau, a który następnie
potwierdzili psychiatrzy badający rzeczywistość obozów
jenieckich: największe szanse na przeżycie mieli tam ci, którzy
koncentrowali się na przyszłości, na czekającym ich zadaniu czy
na sensie, który mieli dopiero wypełnić.
Powiem więcej: uważam, że to, co jest prawdą, jeśli chodzi
o przetrwanie poszczególnych jednostek, dotyczy również
przetrwania całej ludzkości. O ile bowiem ludziom uda się
osiągnąć świadomość wspólnego aksjologicznego mianownika –
mówiąc inaczej, wspólnego mianownika wartości, dla których
w ich odczuciu warto będzie żyć – można jeszcze mieć nadzieję na
przetrwanie ludzkości. Jest zatem oczywiste, że wszystko
sprowadza się do następującej kwestii aksjologicznej: czy
w przyszłości będą istnieć wartości i sensy wspólne dla
wszystkich ludzi i ludów? Wartości i sensy, które będą oni ze sobą
dzielić?
Jedyne, co wiem na pewno, to że jeśli takie wartości i sensy
mają być odnalezione, należy już dzisiaj wykonać kolejny krok –
po tym, jak tysiące lat temu ludzie położyli podwaliny pod
monoteizm, wiarę w jednego Boga. Monoteizm jest i będzie
niewystarczający. Oprócz wiary w jednego Boga potrzebna nam
jest wiara w jedną ludzkość, świadomość jedności
człowieczeństwa, którą można by nazwać „monantropizmem”.
Dowiedliśmy, że w woli sensu tkwi wartość przetrwania, jednak
nadzieję na przetrwanie ludzkości można mieć tylko wówczas,
gdy ludzi zjednoczy wspólna wola wspólnego sensu – innymi
słowy, świadomość wspólnego celu. W cytowanym wcześniej
artykule Carolyn Wood Sherif opisuje wyniki pewnego
eksperymentu przeprowadzonego z udziałem dzieci, którym
zaszczepiono agresję grupową. Jednak z chwilą, gdy zjednoczył je
wspólny cel, jakim było wyciąganie wozu z błota, dzieci
„zapomniały” o wyrażaniu agresji grupowej. Niech to będzie
nauka dla nas wszystkich.
Niemniej my, psychiatrzy, powinniśmy się powstrzymywać od
ingerowania w dziedziny, które do nas nie należą. Według mnie
każde zagadnienie zasługuje na to, aby zajmował się nim
specjalista. Dlaczego więc nie zostawić czegoś na przykład
socjologom? My, psychiatrzy, zwyczajnie nie znamy odpowiedzi
na każde pytanie, a już na pewno nie dysponujemy gotową
receptą na to, jak uleczyć wszystkie choroby gnębiące nasze
społeczeństwo. Zacznijmy humanizować psychiatrię, zamiast ją
ubóstwiać
I w pierwszej kolejności przypisywać psychiatrom atrybuty
boskości. My, psychiatrzy, nie jesteśmy bowiem ani
wszechwiedzący, ani wszechmocni, a jedynie wszechobecni na
rozmaitych sympozjach, gdzie bierzemy udział we wszystkich
możliwych dyskusjach…
Co do logoterapii, to nie stanowi ona żadnego panaceum 86. Jest
zatem otwarta na współpracę z innymi szkołami psychoterapii;
jest też gotowa sama ewoluować i jest otwarta na religię. To
absolutnie konieczne. Nie ulega wątpliwości, że przedmiotem
zainteresowania logoterapii jest logos, sens. A konkretnie: rolą
logoterapii jest według mnie niesienie pomocy innym, tak aby
zdołali dostrzec w swoim życiu sens. Nie możemy jednak „nadać”
sensu niczyjemu życiu. A skoro dotyczy to sensu jako takiego, to
o ileż bardziej jest prawdziwe w odniesieniu do ostatecznego
sensu. Im rozleglejszy jest sens, tym trudniej ogarnąć go
rozumem. Nieskończony sens z konieczności wymyka się
możliwościom pojmowania skończonego bytu. Tam, gdzie poddaje
się nauka, zaczyna się mądrość.
Mądrość zaś to coś więcej niż wiedza – to wiedza połączona ze
świadomością własnych ograniczeń.
ROZDZIAŁ 9
Panie i Panowie,
Kiedy wiadomo, że prelegent pochodzi z Wiednia, wszyscy
spodziewają się, że będzie mówił z wyraźnym wiedeńskim
akcentem, tak jak ja. Jeżeli na dodatek jest psychiatrą, oczekuje
się, iż zacznie swój wykład od jakiejś wzmianki o Zygmuncie
Freudzie; a zatem, czemu nie?
To on nauczył nas widzieć w człowieku istotę dążącą przede
wszystkim do przyjemności. To w końcu on właśnie pierwszy
sformułował zasadę przyjemności. Współistnienie zasady
rzeczywistości w żaden sposób nie przeczy jego hipotezie,
zgodnie z którą pierwotnym mechanizmem motywacyjnym
człowieka jest właśnie dążenie do przyjemności, ponieważ – jak
sam wielokrotnie podkreślał – zasada rzeczywistości stanowi
zaledwie przedłużenie zasady przyjemności i dąży do tego
samego celu, jakim jest przyjemność i „nic innego jak tylko
przyjemność”.
Nie wolno jednak pomijać pewnego ważnego faktu i zapominać,
że sama zasada przyjemności – również u Freuda – pełni jedynie
służebną funkcję względem bardziej wszechstronnej zasady, jaką
jest zasada homeostazy (Cannon, 1932), której celem jest z kolei
redukcja napięć służąca utrzymaniu lub przywróceniu równowagi
wewnętrznej.
W takim ujęciu człowieka brakuje wszakże pewnego istotnego
elementu. Jest nim fundamentalna cecha rzeczywistości
człowieka, którą nazywam fenomenem samotranscendencji.
Należy przez to rozumieć pewną specyficznie ludzką cechę, jaką
jest wykraczanie poza samego siebie i dążenie do czegoś innego
niż my sami – a raczej do czegoś lub kogoś innego. Innymi słowy,
zamiast być podporządkowanym jakiemukolwiek wewnętrznemu
dążeniu – czy chodzi o osiągnięcie przyjemności, czy też
homeostazy – człowiek zwraca się ku otaczającemu go światu,
pełnemu innych ludzi oraz sensów oczekujących na wypełnienie.
Za sprawą czegoś, co można by określić mianem
przedrefleksyjnego ontologicznego samozrozumienia, człowiek
wie, że może się samoaktualizować, spełniać, dokładnie w takim
stopniu, w jakim zapomina o sobie samym. Zapominać o sobie
znaczy tu ofiarowywać siebie i można tego dokonać albo służąc
jakiemuś celowi, który jest większy od nas samych, albo kochając
drugiego człowieka. Zaprawdę, samotranscendencja jest
podstawą ludzkiej egzystencji.
Wygląda na to, że również druga klasyczna szkoła wiedeńskiej
psychoterapii – psychologia adlerowska – nie nadaje odpowiedniej
rangi zjawisku samotranscendencji. W jej ujęciu człowiek to
istota, której celem jest pokonanie wewnętrznej przeszkody,
a konkretnie poczucia niższości, i która usiłuje się go pozbyć,
dążąc do wyższości; koncepcja ta jest w zasadzie spójna
z nietzscheańską wolą mocy.
Dopóki teoria motywacji człowieka koncentruje się na „woli
przyjemności”, jak moglibyśmy sparafrazować freudowską zasadę
przyjemności, lub na adlerowskim dążeniu do wyższości,
pozostaje czymś typowym dla tak zwanej „psychologii głębi”. Dla
odmiany „psychologia wysokości” (Frankl, 1938) bierze pod
uwagę tak zwane „wyższe aspiracje” ludzkiej psyche: nie tylko
dążenie człowieka do przyjemności czy władzy, ale również jego
poszukiwanie sensu. Już Oskar Pfister (1904) postulował pójście
w tym kierunku, gdy w 1904 roku (!) zauważył, że „ważniejsze
jest” (to znaczy w porównaniu z psychologią głębi) „uznanie rangi
wysokiego duchowego aspektu naszej natury, który jest równie
potężny jak głębia popędowości”.
Prawdą jest, że psychologia wysokości nie zastępuje psychologii
głębi, lecz stanowi raczej jej (niewątpliwie konieczne)
dopełnienie; nie da się jednak ukryć, iż przedmiotem jej
zainteresowania są zjawiska swoiście ludzkie – między innymi
pragnienie człowieka, aby odnaleźć i wypełnić jakiś sens w swoim
życiu, a właściwie w konkretnych sytuacjach, w jakich to życie go
stawia. Tę najbardziej ludzką ze wszystkich potrzeb człowieka
określiłem pojęciem zaczerpniętym z teorii motywacji,
a mianowicie wolą sensu (Frankl, 1949).
W dzisiejszych czasach ta wola sensu ulega frustracji na
światową skalę. Coraz większą liczbę osób dotyka poczucie
bezsensu, któremu towarzyszy poczucie pustki – lub, jak zwykłem
ją nazywać, „egzystencjalnej pustki” (Frankl, 1955),
przejawiającej się znudzeniem oraz apatią. Podczas gdy
znudzenie wskazuje na utratę zainteresowania światem
zewnętrznym, apatia oznacza brak inicjatywy, aby czegoś w tym
świecie dokonać czy coś w nim zmienić.
Tyle, jeśli chodzi o fenomenologię egzystencjalnej pustki. A jeśli
chodzi o jej epidemiologię? Pozwólcie Państwo, że przywołam
w tym miejscu fragment książki autorstwa Irvina D. Yaloma
(1980): „Spośród czterdzieściorga kolejnych pacjentów, którzy
zgłosili się do przychodni psychiatrycznej (…) (30 procent) miało
jakiś poważny problem związany z sensem (ustalony na podstawie
oceny własnej, terapeutów oraz niezależnych sędziów)” 13. Jeżeli
o mnie chodzi, nie twierdzę, że każdy przypadek nerwicy,
o psychozie nie wspominając, musi zawsze wynikać z poczucia
bezsensu ani że musi ono koniecznie prowadzić do choroby
psychicznej. Inaczej mówiąc, nie każdy przypadek nerwicy jest
„noogenny” (Frankl, 1959), to znaczy wynikający
z egzystencjalnej pustki, a z drugiej strony, nie każdy przypadek
egzystencjalnej pustki jest z zasady chorobotwórczy. A już tym
bardziej nie musi być czymś patologicznym. Według mnie
prawem i przywilejem człowieka jest nie tylko szukać w swoim
życiu sensu, ale także pytać, czy taki sens w ogóle istnieje. Żadne
inne stworzenie nie stawia sobie takich pytań, nie wyłączając
bystrych gęsi gęgawych Konrada Lorenza; czyni tak wyłącznie
człowiek.
W pewnym sensie zjawisko egzystencjalnej pustki można uznać
za nerwicę socjogenną. Nie ulega wątpliwości, że nasze
uprzemysłowione społeczeństwo stara się zaspokoić wszystkie
potrzeby człowieka, podczas gdy współistniejące z nim
społeczeństwo konsumpcyjne tworzy wciąż nowe potrzeby, które
trzeba zaspokajać. Jednocześnie najbardziej ludzka potrzeba, jaką
jest potrzeba odnalezienia i wypełnienia w życiu sensu, jest
nieustannie przez to społeczeństwo frustrowana. W następstwie
industrializacji urbanizacja wyrywa człowieka z tradycji,
w których był zakorzeniony, i odbiera mu wartości przekazywane
z pokolenia na pokolenie. Co zrozumiałe, wynikające z tego
poczucie bezsensu najboleśniej dotyka osoby młode, co widać na
przykładzie badań empirycznych.
I to ono, w ostatecznym rozrachunku, jest gruntem, na którym
wyrastają takie zjawiska, jak rozmaite uzależnienia, agresja czy
depresja. I żeby jeszcze raz posłużyć się cytatem: wśród
narkomanów badanych przez Stanleya Krippnera aż 100 procent
uważało, że ich życie „nie ma sensu”.
Po tych wszystkich migawkowych przykładach patologii
charakterystycznych dla naszego Zeitgeist (ducha epoki) pora
zadać sobie pytanie: czym właściwie jest sens? Otóż pragnę
wyjaśnić, że używam tego słowa w jak najbardziej „przyziemnym”
znaczeniu, jako że odnosi się ono do tego, ile konkretna sytuacja
znaczy dla konkretnego człowieka. Jeśli zaś chodzi o poznanie
sensu, umieściłbym je w pół drogi między teorią Gestalt w ujęciu
Maxa Wertheimera a fenomenem „aha!” opisanym przez Karla
Bühlera. Zarówno Kurt Lewin, jak i Max Wertheimer (1961)
wspominali o ukrytych wskazówkach czy wymaganiach sytuacji
badawczej jako o czymś właściwym dla danej sytuacji. Podobnie
jest z sytuacjami, w jakich stawia nas życie: każda stawia przed
nami jakieś wymagania lub pytania – pytania, na które musimy
odpowiedzieć, reagując w określony sposób na konkretną
sytuację. Nasze ujęcie sensu różni się jednak tym od klasycznej
koncepcji postrzegania Gestalt, że podczas gdy ta ostatnia mówi
o nagłym postrzeganiu „figury” wyłaniającej się z „tła”, w moim
odczuciu postrzeganie sensu można by zdefiniować jako nagłe
uświadomienie sobie pewnej możliwości zarysowującej się na tle
rzeczywistości.
To, że my, psychiatrzy, nie możemy mówić pacjentowi, jakie
znaczenie powinna mieć dla niego dana sytuacja, rozumie się
samo przez się. Tym bardziej zaś nie możemy mu wskazywać,
w czym powinien dostrzegać pełnię sensu swojego życia. Możemy
mu jednak pokazać, że sens życia można odnaleźć dosłownie
w każdej chwili, nawet wydając ostatnie tchnienie. W tym miejscu
szczególna wdzięczność należy się co najmniej dwudziestu
naukowcom, którzy – na gruncie stricte empirycznym! – zdołali
nas przekonać, że ludzie faktycznie mogą odnaleźć w swoim życiu
sens niezależnie od płci, wieku, ilorazu inteligencji,
wykształcenia, środowiska, charakteru czy wreszcie tego – i to
jest najbardziej niezwykłe – czy są religijni, czy nie, a jeśli tak, to
niezależnie od wyznania, do którego przynależą. Wszystkich
zainteresowanych odsyłam do prac takich autorów, jak Brown,
Casciani, Crumbaugh, Dansart, Durlac, Kratochvil, Levinson,
Lukas, Lunceford, Mason, Meier, Murphy, Planova, Popielski,
Richmond, Roberts, Ruch, Sallee, Smith, Yarnell oraz Young (zob.
Frankl, 1985a).
Wynika z tego, że sens można odnaleźć w życiu dosłownie
w każdych okolicznościach, nawet tych niewyobrażalnych dla
zwykłego człowieka. Jak w takim razie wytłumaczyć fakt, iż nasze
odkrycie stoi w tak wielkiej sprzeczności z wszechobecnym
poczuciem bezsensu? Jeżeli przeanalizujemy to, jak przeciętny
człowiek szuka w życiu sensu, okaże się, że można tego dokonać
na trzy sposoby. Pierwsza droga wiedzie przez spełnianie czynu
i tworzenie dzieła, druga poprzez doświadczenie czegoś lub
spotkanie kogoś; innymi słowy, sens życia można odnaleźć nie
tylko w pracy, ale również w miłości. Najważniejsza jest wszakże
trzecia droga: stając w obliczu losu, którego nie sposób zmienić,
jesteśmy powołani, aby jak najlepiej tę sytuację wykorzystać,
wznieść się ponad siebie, przerosnąć siebie, słowem – stać się
innym człowiekiem. Dotyczy to także „tragicznej trójcy” – bólu,
winy oraz śmierci – ponieważ każde cierpienie możemy zmienić
w osobiste osiągnięcie czy nawet triumf, w poczuciu winy
dostrzec szansę zmiany na lepsze, a w przejściowości życia
zachętę, aby odpowiedzialnie postępować (Frankl, 1984a).
Skoro już mowa o cierpieniu, pozwolę sobie przytoczyć
fragment książki niemieckiego biskupa (Moser, 1978), który
opisuje następujący incydent:
Kilka lat po drugiej wojnie światowej pewien lekarz badał żydowską kobietę
jest ząbek Miriam, ten Esther, a ten Samuela… – Kobieta wymieniała imiona
swoich synów i córek według ich wieku. – Miałam ich dziewięcioro – dodała –
i wszystkie wzięli do komory gazowej. – Jak może pani żyć z czymś takim? –
czynnościami, którym jest poddawany, kieruje ludzka intencja. Gdyby tylko jego
który nas otacza, a w jego ramach świat owego psa, istnieje jeszcze inna, szersza
wzrokiem tak, jak nasza rzeczywistość pozostaje ukryta przed wzrokiem psa.
William James dokonał w ten sposób pewnej ekstrapolacji. Nie
bez dumy przyznaję, że zrobiłem coś podobnego – i to nie
wiedząc, że on mnie w tym uprzedził – kiedy pewnego dnia
wszedłem na oddział mojego szpitala i za sprawą przypadku
znalazłem się w sali, w której jeden z podległych mi lekarzy
przeprowadzał właśnie psychodramę. Pacjentką była matka
chłopca, który zmarł w wieku jedenastu lat, przyjęta na leczenie
po próbie samobójczej. Oto jej historia:
Po śmierci chłopca została sama ze starszym synem, który był
się przeciwko swojemu losowi. Kiedy jednak spróbowała wraz z nim popełnić
Dla niego pomimo niepełnosprawności nie straciło ono sensu. Dlaczego zatem
straciło go dla jego matki? Czy w jej życiu można było jeszcze odnaleźć sens?
I jak mogliśmy jej pomóc, aby uświadomiła sobie jego istnienie? Improwizując,
i która z tego powodu jest raz po raz kłuta igłą, jest w stanie ogarnąć sens
ostatni etap kosmicznej ewolucji? Czy tak trudno wyobrazić sobie istnienie
608).
William Damon, Jennifer Menon i Karen Bronk widzą to
podobnie:
Twierdzenie, iż eteryczne konstrukty w rodzaju „sensu” i „celu” mogą
w czymkolwiek się zgadzały, to właśnie co do tego, że sens i cel życia oraz tym
odpowie przecząco; wówczas zadajemy mu drugie pytanie, które może wydać się
okrutne: dlaczego nie chce już odebrać sobie życia? W tym momencie pojawia
przemawiających za tym, aby nie odbierać sobie życia: (…) myślą o swoich
22).
Skoro już mowa o ochronnym i profilaktycznym wpływie
poczucia sensu życia w przypadku skłonności samobójczych,
powróćmy do wspomnianej wcześniej drugiej grupy badań
poświęconych roli poczucia sensu i jego wpływowi na zdrowie
psychiczne. Badania te dotyczą z jednej strony powrotu do
zdrowia psychicznego w następstwie skutecznej interwencji
terapeutycznej, z drugiej zaś – kwestii zachowania zdrowia
psychicznego w stresujących okolicznościach życiowych dzięki
skutecznej profilaktyce. D.L. Debats (1996) na przykład
przeprowadził szeroko zakrojone, długofalowe badanie
terapeutyczne, które wykazało, że „poczucie sensu życia (a)
wpływa zarówno na pozytywne, jak i negatywne aspekty
dobrostanu psychicznego, (b) ma związek z poprawą
obserwowaną w trakcie psychoterapii oraz (c) prognozuje wynik
psychoterapii, niezależnie od poziomu dobrostanu psychicznego
pacjenta mierzonego przed rozpoczęciem terapii”. Podobnie
Waisberg (1993), który w wyniku trzymiesięcznego programu
terapeutycznego obejmującego pacjentów dotkniętych
alkoholizmem zauważył, iż „średni wynik Testu Sensu Życia (PIL)
przed rozpoczęciem terapii był znacząco poniżej normy, podczas
gdy średni wynik tego samego testu przeprowadzonego na koniec
leczenia szpitalnego był już w granicach normy. Ponadto wynik
testu PIL przeprowadzonego na koniec terapii stanowił czynnik
prognozujący zmiany zdrowia pacjenta odnotowywane podczas
dalszej obserwacji. Prognozował on również przyszły stopień
natężenia oraz częstotliwość nadużywania alkoholu lub
narkotyków”.
Podobnych danych obrazujących wartość leczniczą (i
prognostyczną w badaniach wykorzystujących strategię
porównań podłużnych) silnego poczucia sensu życia dostarczają
także badania poświęcone innym, licznym zaburzeniom; wspólnie
z Guttmannem (2005, rozdz. II.1) zidentyfikowaliśmy 79 badań,
w których poczucie sensu odgrywało istotną rolę, a tam, gdzie
metodyka badania pozwalała to stwierdzić, przypuszczalnie lub
zdecydowanie zasadniczą rolę w rekonwalescencji pacjentów
poddanych leczeniu psychoterapeutycznemu lub
psychiatrycznemu z powodu rozmaitych zaburzeń natury
psychologicznej bądź psychiatrycznej (jeśli chodzi o wyniki
wcześniejszych badań, zob. Kish i Moody, 1989 oraz Zika
i Chamberlain, 1987 i 1992).
Badania zajmujące się znaczeniem poczucia sensu dla radzenia
sobie ze stresem zewnętrznym i traumatycznymi przeżyciami
przyniosły zbliżone rezultaty. We współpracy z Guttmannem
(2005, rozdz. I.2) odszukaliśmy ponad 150 badań poświęconych
roli postaw egzystencjalnych w głębokich życiowych kryzysach,
takich jak choroba, rozpacz oraz śmierć. Liczby te robią
wrażenie, ale kiedy weźmie się pod uwagę, że – co pierwsza
grupa wspomnianych wyżej badań wyraźnie wykazała –
poszukiwanie sensu jest nieodmiennie typowo ludzkim dążeniem,
nie może dziwić odkrycie, iż owo poszukiwanie sensu staje się
zadaniem szczególnie pilnym i ważnym w momencie osobistego
kryzysu. Badania ilościowe nie mogą rzecz jasna zająć się
wystarczająco szczegółowo odpowiedzią na najbardziej chyba
palące pytanie, a mianowicie: jak dzięki konkretnym,
ukierunkowanym na sens zasobom psychicznym pacjenci mogą
sobie radzić z różnymi rodzajami cierpienia.
Możemy jednak postawić inne pytanie, na które odpowiedź jest
już bardziej dostępna empirycznie: czy radzimy sobie
z ekstremalnymi okolicznościami życiowymi dzięki temu, że udało
nam się zaktywizować nasze osobiste zasoby sensu, czy też raczej
poprzez odkrywanie nowych źródeł sensu pomimo, a może
właśnie w wyniku swojej obecnej sytuacji życiowej.
I rzeczywiście, liczne badania zgodnie potwierdzają istnienie
takiej pozytywnej zależności; co więcej, ich wyniki świadczą
często o istotnym wpływie poczucia sensu na zdolność radzenia
sobie w trudnych okolicznościach. Bowes, Tamlyn i Butler na
przykład (2002) odkryli, badając kobiety w zaawansowanym
stadium raka jajnika, że „skutkiem odnalezienia w życiu sensu
było takie postrzeganie własnego dobrostanu, które kobiety
definiowały jako zadowolenie z życia”. I odwrotnie, niemożność
odnalezienia w życiu sensu skutkowała uczuciem rozpaczy.
Z kolei Lyon i Younger (2001) donoszą, że w grupie 137
pacjentów chorych na AIDS, obserwowanych przez okres kilku
miesięcy, brak „celu w życiu był ważniejszym czynnikiem
zwiastującym wystąpienie objawów depresji niż nasilenie się
objawów zarażenia wirusem HIV, a także (…) niż laboratoryjne
wskaźniki postępu choroby, jeśli chodzi o przewidywanie
współwystępowania objawów depresji”.
Jednakże w przypadku chorób przewlekłych lub śmiertelnych
pozytywny wpływ poczucia sensu nie ogranicza się wyłącznie do
łagodzenia cierpienia psychicznego. Stąd też na przykład badania
pacjentów cierpiących na przewlekły ból nie tylko wykazują
istnienie zależności pomiędzy poczuciem sensu życia a znacząco
niższymi poziomami poczucia beznadziejności, depresji, lęku czy
gniewu, ale dowodzą także, że skutecznie przeprowadzona
interwencja logoterapeutyczna przynosi istotną poprawę
klinicznego obrazu przewlekłego bólu: „Roczne badanie
długofalowe [pokazało, że] u 23 dorosłych uczestników
wielomodalnego programu leczenia przewlekłego bólu
stwierdzono znaczny spadek poziomu bólu, depresji, lęku,
somatyzacji, wrogości oraz liczby przyjmowanych środków
przeciwbólowych, przy czym nie zaobserwowano substytucji tych
symptomów” (Khatami, 1987; jeśli chodzi o podobne wyniki, zob.
Kass et al., 1991 i Nagata, 2003).
W obliczu wspomnianych badań nad istotą wpływu postawy
egzystencjalnej na zdrowie fizyczne i psychiczne na pierwszy plan
wysuwa się nie tylko logoterapeutyczna teoria motywacji, ale
także teoria osobowości. Jakkolwiek bowiem Frankl uważany jest
powszechnie za psychologa i psychiatrę, któremu zawdzięczamy
umieszczenie sensu na psychologicznej mapie, jego osiągnięcia
na tym się nie kończą: wola sensu, choć stanowi główny element
logoterapii, nie jest w żadnym razie jedynym. Logoterapia uznaje
wszystkich ludzi nie tylko za istoty samotranscendetne – to
znaczy otwarte na świat oraz sens, jaki się tam dla nich kryje –
ale również za byty obdarzone umiejętnością samoodłączenia;
innymi słowy, logoterapia utrzymuje, że choć nie możemy być
wolni od okoliczności, mamy wolny wybór, jeśli chodzi o sposób,
charakter i stopień tego, jak owe okoliczności na nas wpływają (to
znaczy dysponujemy relatywną wolną wolą).
W przeciwieństwie do logoterapeutycznej teorii motywacji,
powyższa koncepcja zdawała się początkowo funkcjonować
zaledwie jako przypuszczenie lub credo, to znaczy przekonanie
o zdolności jednostki do samoodłączenia i dystansowania się od
okoliczności, a zarazem do jednoczesnego określania charakteru
własnego wpływu na owe okoliczności („credo
psychoterapeutyczne” – Frankl, 1964). Jednak pojęcie
samoodłączenia nie pozostawało długo w sferze zwykłych
przypuszczeń. Franklowi udała się bowiem rzecz niezwykła,
a mianowicie zdołał on dowieść terapeutycznej skuteczności
samoodłączania w przypadku grup pacjentów cierpiących na
zaburzenia w szczególny sposób ograniczające wolność
człowieka, takie jak nerwica lękowa czy nerwica natręctw
(zaburzenia obsesyjno-kompulsywne).
Opracowana przez Frankla metoda intencji paradoksalnej
(Frankl, 1938) opiera się na czymś, co z pozoru wygląda na
stosunkowo prostą sztuczkę, dzięki której pacjenci mogą
w sposób świadomy i intencjonalny przerwać zaklęty krąg lęku
antycypacyjnego oraz lękowych i obsesyjno-kompulsywnych
objawów poprzez (a) przyznanie, że przytłaczające ich
irracjonalne uczucia mają charakter niewolicjonalny, (b)
niewyrażenie zgody na bycie zakładnikiem czy ofiarą tych
lękowych i nieracjonalnych myśli, wreszcie (c) posłużenie się
humorystyczną hiperbolą w celu wydostania się z błędnego koła.
Liczne prace naukowe (z których około czterdziestu przytaczają
Batthyány i Guttmann, 2005, rozdz. II.2.2.) dowodzą, że intencja
paradoksalna jest wyjątkowo skuteczną i przynoszącą szybkie
efekty techniką terapeutyczną; prowadzone w tym zakresie
badania wykazały na przykład, że dystansowanie się od siebie
samego pozwala zmniejszyć nasilenie objawów zaburzeń
obsesyjno-kompulsywnych w podobnym, a czasami nawet
większym stopniu niż psycho – i farmakoterapia (Schwartz, 1996
i 1997b).
Intencja paradoksalna jest prawdopodobnie tą techniką
logoterapeutyczną, której skuteczność kliniczna została
najbardziej szczegółowo przebadana ze względu na fakt, iż
stosunkowo szybko przyswoiły ją sobie inne szkoły psychoterapii,
jak choćby terapia poznawczo-behawioralna, co z kolei przełożyło
się na jej rosnącą popularność i dalsze badania kliniczne
wykraczające poza dziedzinę logoterapii (zob. Ascher, 2005).
Ponadto nowatorskie modele teoretyczne (jak na przykład efekt
ironiczny Wegnera; Wegner, 1989; Anderson i Green, 2001)
doprowadziły do stworzenia nowych, eksperymentalnych
procedur pozwalających analizować to, co się dzieje na
płaszczyźnie poznawczej wówczas, gdy pacjenci czasowo tracą
świadomą kontrolę nad swoim doświadczeniem (na przykład
w przypadkach zaburzeń lękowych) lub swoją wolą (na przykład
w zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych; Schwartz, 1997a).
Wiele z tych modeli posługuje się po prostu nieco inną
terminologią (por. „efekt ironiczny” Wegnera i „intencja
paradoksalna” Frankla [Frankl, 1938]) na określenie tego, co
Frankl na długo przed przewrotem poznawczym uznał za
przyczynę zaburzeń doświadczenia i zachowania i co skutecznie
leczył za pomocą techniki intencji paradoksalnej (oraz
samoodłączenia).
Dane uzyskane przez J.M. Schwartza (1997a i b, 1998) nie
odbiegają od wyników badań potwierdzających ogólny (w tym
również fizjologiczny) pozytywny wpływ poczucia sensu życia na
terapię wspomnianych już wcześniej pacjentów cierpiących
z powodu chronicznego bólu. Odkrył on mianowicie, że jako
metoda leczenia zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych,
samoodłączenie nie tylko znacząco zmniejsza nasilenie objawów,
lecz także w ciągu zaledwie dziesięciu tygodni wpływa regulująco
na towarzyszące zaburzeniom obsesyjno-kompulsywnym
chorobotwórcze procesy zachodzące w przedniej części płata
czołowego (jeśli chodzi o podobne badania w zakresie myślenia
depresyjnego i hiperrefleksji oraz neurologicznie regulującego
wpływu samoodłączenia i derefleksji po okresie szesnastu
tygodni, zob. Kennedy et al., 2007).
Oczywiście, poza znaczeniem terapeutycznym i klinicznym,
odgórna determinacja poprzez samoodłączenie ma swoje istotne
filozoficzne konsekwencje, stanowi bowiem dobitne
potwierdzenie logoterapeutycznej definicji relatywnej wolnej woli
nie tylko jako ludzkiej umiejętności swobodnego decydowania
o tym, jak się zachowywać w takich czy innych psychologicznych
lub fizjologicznych okolicznościach, ale także zdolności
kształtowania owych okoliczności w takim stopniu, aby przestały
być zwykłym przejawem choroby czy zaburzenia, a stały się
autentycznym wyrazem wolnego wyboru jednostki (patogeneza,
zob. Frankl, 2004). Jak ujmuje to Schwartz:
Pozostaje nam zrozumieć jedną kwestię, kluczową zarówno z klinicznego, jak
terapii – otóż zawsze jest to proces aktywny. Bowiem w chwili, gdy człowiek
Przypisy
Rozdział 1
1
Zygmunt Freud, Trzy rozprawy z teorii seksualnej [w:] „Życie
seksualne” przeł. Reszke, R., Wydawnictwo KR, Warszawa 1999.
2
Zob. Viktor E. Frankl, Zur geistigen Problematik der
Psychotherapie [w:] „Zentralblatt für Psychotherapie” R.10, nr
33/1938. Viktor E. Frankl, Philosophie und Psychotherapie. Zur
Grundlegung einer Existenzanalyse [w:] „Schweizerische
medizinische Wochenschrift” R.69, nr 707/1939.
3
Angielski przekład tej książki nosi tytuł The Doctor and the
Soul: From Psychotherapy to Logotherapy, Alfred A. Knopf, Nowy
Jork 1965.
Rozdział 2
4
Zob… epigram Friedricha von Schillera: Spricht die Seele, so
spricht, ach, schon die Seele nicht mehr, co znaczy: „Dusza
mówiąca zaprzecza już, niestety, swemu istnieniu”. Parafrazując
to, można powiedzieć, że gdy „ja” poddaje się refleksji nad
samym sobą, w swojej istocie przestaje być prawdziwym „ja”.
Rozdział 3
5
Zob. Viktor E. Frankl, Psychotherapy and Existentialism:
Selected Papers on Logotherapy (Washington Square Press,
Nowy Jork 1967; Touchstone Paperback, Nowy Jork 1968).
Rozdział 6
6
Frankl, Viktor E., The Doctor and the Soul: From
Psychotherapy to Logotherapy (wyd. II rozszerzone, Alfred A.
Knopf, Inc., Nowy Jork 1965; wyd. III. Vintage Books, Nowy Jork
1986). Oryginał w języku niemieckim ukazał się w 1946 roku.
7
Cytat z książki Psychologia a religia w moim własnym
tłumaczeniu.
8
W książce Wola sensu wyraziłem przekonanie, iż istnieje
różnica wymiarów pomiędzy światem ludzkim a światem boskim,
uniemożliwiająca w zasadzie człowiekowi mówienie o Bogu.
Stwierdziłem w tym kontekście, że nie może on „mówić o Bogu,
ale może mówić do Niego, może się modlić”. Warto jednak
zauważyć, że pełna świadomość owej różnicy nie do pokonania
zawiera się właśnie w modlitwie, stając się składową jej treści. Za
przykład niech posłuży nam żydowska modlitwa za zmarłych,
kadysz, a konkretnie ten jej fragment, który mówi, iż Bóg jest
„ponad wszelkie błogosławieństwa i hymny pochwalne, i hymny
i pocieszenia wznoszone w tym świecie”.
9
To, co często bywa pogardliwie nazywane „zorganizowaną
religią”, zasługuje raczej na miano „religii organicznej”, ponieważ
wyrosła ona w sposób organiczny, w przeciwieństwie do ideologii,
które są sztucznie fabrykowane i propagowane.
Rozdział 8
10
Viktor E. Frankl, Beyond Self-Actualization and
SelfExpression [w:] „Journal Of Existential Psychiatry”, R.1, nr 1
(wiosna 1960), s. 5-20.
11
Abraham H. Maslow, Eupsychian Management, R. Irwin
(red.), Homewood, Illinois 1965.
12
Informacja pochodzi bezpośrednio od profesora Orlo Strunka
juniora.
13
Psychometric Affiliates, P.O. Box 3167, Munster, Indiana
46321.
14
Abraham H. Maslow, Comments on Dr.Frankl's Paper[w:]
„Anthony J. Sutich i Miles A. Vich (red.) „Readings in Humanistic
Psychology”, The Free Press, Nowy Jork 1969.
15
Robert L. Jacobson, The Chronicle of Higher
Education,American Council on Education, Waszyngton D.C., 10
stycznia 1972.
16
Los Angeles Times, 12 lutego 1971.
17
Hierarchię potrzeb Maslowa podważają też doświadczenia
empiryczne w najszerszym tego słowa znaczeniu. Za przykład
niech nam posłużą warunki życia w Auschwitz – czy można sobie
wyobrazić sytuację, w której szanse człowieka na przetrwanie
byłyby mniejsze? A jednak pomimo braku pewności,
w okolicznościach tak drastycznie niesprzyjających przeżyciu,
inaczej mówiąc: pomimo ekstremalnej frustracji, jakiej ulegała
w obozie ludzka potrzeba bezpieczeństwa, zdarzali się tam ludzie,
którzy w piekle, jakim było Auschwitz, szukali, a nawet
odnajdywali sens swojego życia. Taką osobą był ojciec
Maksymilian Kolbe, który w ułamku sekundy odnalazł sens,
decydując się poświęcić własne życie i prosząc esesmana, aby
pozwolił mu pójść na śmierć w zastępstwie ojca rodziny…
18
Joseph Katz dla Psychology Today, R. 5, nr 1, czerwiec 1971.
19
James C. Crumbaugh, Tha Validation of Logotherapy [w:]
„R.M. Jurjevich (red.) „Direct Psychotherapy”, University of
Miami Press, Coral Gables, Floryda 1973.
20
Z.J. Lipowski, The Conflict of Buridan’s Ass, or Some
Dilemmas of Affluence [w:] „The American Journal of Psychiatry”,
nr 127 (1970), s. 49-55.
21
Elisabeth S. Lukas, rozprawa doktorska przedstawiona na
Uniwersytecie Wiedeńskim w 1970 roku.
22
Albert Schweitzer powiedział kiedyś: „Tylko ci z was będą
szczęśliwi, którzy szukali i znaleźli okazję, aby służyć”.
23
Paradoxical Intention and De-reflection: Two Logotherapeutic
Techniques [w:] Silvano Arieti i Gerard Chrzanowski (red.) „New
Dimensions in Psychiatry, Wiley-Interscience, Nowy Jork 1975.
24
Zdarza się, że seks to również mniej niż seks. William Simon
i John Henry Gagnon twierdzą, że Freud mylił się, interpretując
seksualność dzieci z perspektywy dorosłego. „Niebezpiecznie jest
zakładać”, piszą autorzy, „że jakieś zachowanie dziecka musi
mieć charakter seksualny tylko dlatego, że tak to wygląda
z punktu widzenia dorosłych”. Rodzice, którzy przyłapują swoje
pociechy na zabawie genitaliami, instynktownie definiują to jako
masturbację; tymczasem dla dziecka może to być równie dobrze
aseksualne doświadczenie w ramach odkrywania własnego ciała
(Time, 28 marca 1969).
25
Robert Athanesiou, Phillip Shaver i Carlo Tavris,
A „Psychology Today” Report on 20 000 Responses to 101
Questions about Sexual Attitudes and Practices [w:] „Psychology
Today”, nr 4 (1970), s. 37-52.
26
Jeśli uzna się za tożsame takie określenia, jak wyjątkowość,
indywidualność człowieka jako osoby oraz podmiotowość
ludzkiego „ja”, można powiedzieć, że im bardziej ktoś staje się
sobą, tym bardziej jest ludzki. Zob. Viktor E. Frankl, The
Depersonalization of Sex [w:] „Synthesis (The Realization of Self),
R.1. nr 1 (wiosna 1974), s. 7-11.
27
Zob. Viktor E. Frankl, Encounter: The Concept and Its
Vulgarization [w:] „The Journal of The American Academy of
Psychoanalysis, R.1, nr 1 (1973) s. 73-83.
28
Louis L. Klitzke, Students in Emerging Africa: Humanistic
Psychology and Logotherapy in Tanzania [w:] „American Journal
of Humanistic Psychology”, nr 9 (1969), s. 105-126.
29
Osvald Vymetal, „Acta Universitatis Palackiannae”, nr 13
(1966), s. 265-288.
30
R.N. Gray et al., An Analysis of Physicians’ Attitudes of
Cynicism and Humanitarianism before and after Entering
Medical Practice [w:] „Journal of Medical Education”, nr 40
(1955), s. 760.
31
Joseph Wilder, Values and Psychotherapy [w:] „American
Journal of Psychotherapy”, nr 23 (1969), s. 405.
32
Julius Heuscher, „Journal of Existentialism”, nr 5 (1964), s.
229.
33
Edith Weisskopf-Joelson et al., Relative Emphasis on Nine
Values by a Group of College Students [w:] „Psychological
Report”, nr 24 (1969), s. 299.
34
Tuż za samointerpretacją plasuje się samoaktualizacja. Jednak
w ostatecznym rozrachunku człowiek może realizować siebie,
tylko wypełniając sens w otaczającym go świecie, nigdy w sobie
samym, samoaktualizacja zaś możliwa jest tylko jako skutek
samotranscendencji.
35
Earl A. Grollman, Concerning Death: A Practical Guide for the
Living, Beacon Press, Boston 1974.
36
Informacja pochodząca bezpośrednio od Vanna A. Smitha.
37
Betty Lou Padelford, The Influence of Ethnic Background,
Sex, and Father Image upon the Relationship between Drug
Involvement and Purpose in Life, Międzynarodowy Uniwersytet
Stanów Zjednoczonych, San Diego, styczeń 1973.
38
Przegląd cytowanych badań (Nowlis, Judd et al., Mirin et al.,
Linn oraz Krippner et al.) jest dostępny w: Padelford, The
Influence of Ethnic Background (zob. przypis 37).
39
Glenn D. Shean i Freddie Fechtman, Purpose of Life Scores of
Student Marihuana Users [w:] „Journal of Clinical Psychology”,
nr 14 (1972), s. 112-113.
40
Annemarie Von Forstmeyer, rozprawa doktorska
przedstawiona na Międzynarodowym Uniwersytecie Stanów
Zjednoczonych w San Diego w 1970 roku.
41
James C. Crumbaugh, Changes in Frankl’s Existential Vacuum
as a Measure of Therapeutic Outcome [w:] „Newsletter for
Research in Psychology”, nr 14 (1972), s. 35-37.
42
Carolyn Wood Sherif, Intergroup Conflict and Competition:
Social-Psychological Analysis (referat wygłoszony na kongresie
naukowym podczas XX Igrzysk Olimpijskich w Monachium 22
sierpnia 1972 roku na sesji plenarnej poświęconej zagadnieniu
„Sport a konflikt”).
43
Frederick Wertham, „American Journal of Psychotherapy”, nr
26 (1972), s. 216.
44
Jerome D. Frank, Some Psychological Determinants of
Violence and Its Control [w:] „Australia New Zealand Psychiatry”,
nr 6 (1972) s. 158-164.
45
Bromley H. Kniveton i Geoffrey M. Stephenson, An
Examination of Individual Susceptibility to the Influence of
Aggressive Film Models [w:] „British Journal of Psychiatry”,
R.122, nr 566 (1973) s. 53-56.
46
John P. Murray, Television and Violence [w:] „American
Psychologist”, nr 28 (1973), s. 472-478.
47
Robert Jay Lifton, History and Human Survival, Random
House, Nowy Jork 1969.
48
W.A.M. Black i R.A.M. Gregson, Time Perspective, Purpose in
Life, Extroversion and Neuroticism in New Zealand Prisoners [w:]
„British Journal of Social and Clinical Psychology”, nr 12 (1973),
s. 50-60.
49
Judd Marmor, The Current Status of Psychoanalysis in
American Psychiatry [w:] „American Journal of Psychiatry”, nr
125 (1968), s. 131-132.
50
T.P. Millar, Who’s Afraid of Sigmund Freud? [w:] „British
Journal of Psychiatry”, nr 115 (1969), s. 421-428.
51
H. J. Eysenck, Behavior Therapy and the Neuroses, Pergamon
Press, Nowy Jork 1960, s. ix, 4, 13 i 82.
52
Viktor E. Frankl, Zur medikamentosen Unterstützung der
Psychotherapie bei Neurosen [w:] „Schweizer Archiv für
Neurologie und Psychiatrie”, nr 43 (1939), s. 26-31.
53
Viktor E. Frankl, Die Psychotherapie in der Praxis, Franz
Deuticke, Wiedeń 1947.
54
Christa Kohler, Der Einfluss des Menschenbildes auf die
Neurosentheorie [w:] L. Pickenhain i A. Thom (red.), „Beiträge zu
einer allgemeinen Theorie der Psychiatrie”, Fischer, Jena 1968.
55
W rzeczywistości Petrilowitsch mówił w tym kontekście
o „rehumanizowaniu psychoanalizy” przez logoterapię.
W podobny sposób wypowiedział się na ten temat norweski
teoretyk uczenia się i terapeuta behawioralny Bjarne Kvilhaug,
który stwierdził, że „logoterapia na nowo uczłowieczyła teorię
uczenia się”.
56
Iver Hand, odczyt wygłoszony podczas sympozjum na temat
„Logoterapia: teoria i praktyka”, zorganizowanego przez
Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne w Montrealu w 1973
roku.
57
L. Solyom, J. Garza-Perez, B. L. Ledwidge i C.
Solyom,Paradoxical Intention in the Treatment of Obsessional
Thoughts: A Pilot Study [w:] „Comprehensive Psychiatry”, R.13,
nr 3 (maj 1972), s. 291-297. Zobacz także: Viktor E.
Frankl, Paradoxcical Intention: A Logotherapeutic Technique[w:]
Harold Greenwald (red.) „Active Psychotherapy”, Atherton Press,
Nowy Jork 1967.
58
Edith Weisskopf-Joelson, Some Suggestions Concerning the
Concept of Awareness [w:] „Psychotherapy”, nr 8 (1971), s. 2-7.
59
Max Wertheimer, Some Problems in the Theory of Ethics[w:]
M. Heinle (red.) „Documents of Gestalt Psychology”, University of
California Press, Berkeley 1961.
60
Crumbaugh, The Validation of Logotherapy, (zob. przypis 14).
61
Zev W. Wanderer, Existential Depression Treated by
Desensitization of Phobias: Strategy and Transcript [w:] „Journal
of Behavior Therapy and Experimental Psychiatry”, nr 3 (1972),
s. 111-116.
62
Gordon W. Allport, Psychological Models for Guidance[w:]
„Harvard Educational Review”, nr 32 (1962) s. 373.
63
Natomiast egzystencjalna pustka wykładowcy może być
z powodzeniem przekazana. „Jeżeli swoją postawą
i zachowaniami nauczyciele dają wyraz własnemu cynizmowi,
znudzeniu i defetyzmowi, młodzież bezbłędnie odczyta to
przesłanie, niezależnie od tego, ilu klasyków literatury przyjdzie
im przerobić”. (Arthur G. Wirth, New Directions in Schools [w:]
Joseph B. Fabry, Reuven P. Bulka i William S. Sahakian (red.),
„Logotherapy in Action”, wstęp Viktora E. Frankla, Jason Aronson
Inc., Nowy Jork 1979.
64
Zob. Viktor E. Frankl, The Doctor and the Soul, Alfred A.
Knopf, Nowy Jork 1965.
65
Rollo May, Existential Psychology, wyd. II, Random House,
Nowy Jork 1969.
66
Karl Dienelt, Von Freud zu Frankl, Österreichischer
Bundesverlag, Wiedeń 1967.
67
Por. stwierdzenie zawarte w dokumentach II Soboru
Watykańskiego: „Jesteśmy świadkami narodzin nowego
humanizmu, w którym człowiek definiowany jest przede
wszystkim przez swoją odpowiedzialność”.
68
May, Existential Psychology.
69
F. Gordon Pleune, All DisEase Is Not Disease [w:]
„International Journal of PsychoAnalysis”, nr 46 (1965) s.358.
70
E. Mansell Pattison, Ego Morality [w:] „Psychoanalytic
Review”, nr 55 (1968), s. 187-222.
71
L. Krasner, cyt. za David Grossman, Of Whose Unscientific
Methods and Unaware Values? [w:] „Psychotherapy”, nr 5 (1968),
s. 53.
72
Joseph Wolpe i Arnold A. Lazarus, Behavior Therapy
Techniques, Pergamon Press, Oksford 1966.
73
Thomas D. Yarnell, Purpose-in-Life Test; Further
Correlates [w:] „Journal of Individual Psychology”, nr 27 (1971) s.
76-79.
74
S. Kratochvil i I. Planova.
75
Jann Ruch, referat wygłoszony w Instytucie Logoterapii
Międzynarodowego Uniwersytetu Stanów Zjednoczonych w San
Diego w 1973 roku.
76
Joseph A. Durlak, Relationship between Individual Attitudes
towards Life and Death [w:] „Journal of Consulting and Clinical
Psychology”, nr 38 (1872), s. 463.
77
Augustine Meier, Frankl’s 'Will to Meaning’ as Measured by
the Purpose-in-Life Testin Relation to Age and Sex Differences,
rozprawa doktorska przedstawiona na Uniwersytecie Ottawy
w 1973 roku.
78
Leonard Murphy, Extent of Purpose-in-Life and Four Frankl –
Proposed Life Objectives, rozprawa doktorska przedstawiona na
Uniwersytecie Ottawy w 1967 roku.
79
Meier, op.cit.
80
Meaning in Life [w:] „Time”, 2 lutego 1968, s. 38-40.
81
Nicholas Mosley, Natalie, Natalia, Coward, McCann
& Geoghegan, Nowy Jork 1971.
82
Judd Marmor, Cancer Counselors [w:] „Time”, R.100, nr 7, s.
52.
83
Paul H. Blachly, Life-Threatening Behavior
84
Jeżeli kwestionuje się samotranscendencję i zamyka drzwi
wiodące do sensów i wartości, powody i motywy są zastępowane
przez procesy warunkujące. To z kolei otwiera drogę do
manipulacji i prowadzi do tego, że „ukryci przekonywacze”
warunkują człowieka i nim manipulują.
I odwrotnie: jeżeli pragniemy manipulować istotami ludzkimi,
musimy je indoktrynować w duchu pandeterminizmu. „Tylko
wydziedziczając autonomicznego człowieka – stwierdza B. F.
Skinner (Beyond Freedom and Dignity, Alfred A. Knopf, Nowy
Jork 1971) – możemy dotrzeć do prawdziwych przyczyn ludzkich
zachowań – od tego, co niedostępne, do tego, co podatne na
manipulację”. Ja tymczasem sądzę, że, po pierwsze, procesy
warunkowania nie są prawdziwymi przyczynami ludzkich
zachowań, po drugie, że ich prawdziwa przyczyna jest jak
najbardziej dostępna, o ile z góry nie odrzucimy człowieczeństwa
ludzkiego zachowania, a po trzecie, że człowieczeństwo ludzkiego
zachowania nie może się ujawnić, dopóki nie przyjmiemy, że
prawdziwa „przyczyna” zachowania danego człowieka nie jest
wcale przyczyną, ale raczej powodem. Czym różni się powód od
przyczyny? Siekając cebulę, płaczemy. Istnieje przyczyna naszych
łez, ale my nie mamy powodu, żeby płakać…
85
Joseph Wolpe, Neurotic Depression [w:] „American Journal of
Psychotherapy”, nr 25 (1971) s. 362-368.
86
Stwierdzenie, że logoterapia nie stanowi panaceum, może –
oprócz tego, że wytrąca broń z ręki jej przeciwnikom –
rozczarować wielu jej zwolenników. Edgar Krout z West Georgia
College zaprezentował swoim studentom wybór cytatów
zaczerpniętych z literatury poświęconej logoterapii. I chociaż
w około 90 procentach fragmenty te nie wzbudziły sprzeciwu
słuchaczy, mniej więcej 50 procent studentów niechętnie przyjęło
jedno twierdzenie: nie mogli zaakceptować właśnie faktu, że
logoterapia nie jest żadnym panaceum.
Objaśnienia
1
Ps 39, 10. Wszystkie cytaty z Pisma Świętego pochodzą z Biblii
Tysiąclecia w opracowaniu zespołu polskich biblistów pod
redakcją Benedyktynów Tynieckich, Wydawnictwo Pallotinum,
Poznań 1965 (przyp. tłum.).
2
Viktor E. Frankl, Psychotherapy and Existentialism: Selected
Papers on Logotherapy, Washington Square Press, Nowy Jork
1967 oraz Touchstone Paperback, Nowy Jork 1968.
3
Viktor E. Frankl, Wola sensu. Założenia i zastosowanie
logoterapii, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2010.
4
Viktor E. Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu, wstęp
Gordona W. Allporta, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa
2009.
5
Viktor E. Frankl, The Doctor and the Soul: From
Psychotherapy to Logotherapy, Alfred A. Knopf, Inc., Nowy Jork;
wyd. 2. rozszerzone, 1965; wyd. 3. Vintage Books, Nowy Jork
1986.
6
„Oto nie powściągnąłem warg swoich” (przyp.tłum.).
7
Iz 45,15.
8
Ps 41[42], 2.
9
1 Sm 3, 9.
10
Zygmunt Freud, Przyszłość pewnego złudzenia [w:] „Pisma
społeczne”, przeł. Reszke, R., Wydawnictwo KR, Warszawa 1998
(przyp.tłum.).
11
Rdz 3, 5.
12
Wykład wygłoszony w 1985 roku z okazji przyznania V. E.
Franklowi nagrody im. Oskara Pfistera na dorocznym zjeździe
Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego w Dallas
w Teksasie.
13
Irvin D. Yalom, Psychoterapia egzystencjalna, Instytut
Psychologii Zdrowia, Polskie Towarzystwo Psychologiczne,
Warszawa 2008 (przyp.tłum.).
14
W swojej słynnej książce The Individual and His
ReligionGordon W. Allport porusza kwestię głęboko
spersonalizowanej religii na przykładzie religii hinduistycznej
(Allport, 1956).
15
(ang.) „Empiryczne badanie postaw egzystencjalnych”
(przyp.tłum.).
O autorze
Bibliografia
Spis treści
Dedykacja