UZALEŻNIENIEXXX

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 4

UZALEŻNIENIE OD MASTURBACJI

To będzie długi wpis, więc polecam go tylko szczerze zainteresowanym tematem. Dodam też, że
kieruję go do męskiej części grupy, nie mniej zapraszam do lektury niezależnie od płci/identyfikacji.
Also, polecam podejść do tekstu w naprawdę wolnej chwili, gdzie będzie można komfortowo usiąść z
herbatką, zamiast czytać „na kolanie”.

Długo zbierałem się do napisania tego tekstu i dalej mam wątpliwości. Nie będzie to żadna publikacja
naukowa czy kołczingowe pierdolenie – tego pierwszego w necie jest sporo, tego drugiego aż za
dużo. Po prostu kilka lat temu pewien człowiek (właściwie random z neta, z którym sporo później
miałem okazję się spotkać osobiście) bardzo mi pomógł jednym wpisem i kilkoma wiadomościami.
Było aż nad wyraz ostro, treściwie i bardzo prymitywnie, ale pomogło mi skutecznie zrozumieć kilka
rzeczy. Zapłaciłem za to dokładnie 0,00 PLN, więc poczułem swego rodzaju obowiązek z tym
związany. Na pewno wielu z nas ten wpis się nie spodoba – długi, nudny, szczegółowy, szczery no i w
ogóle po chuj takie coś. Nie mniej mam nadzieję, że chociaż niektórym się spodoba. Mi nikt z rodziny
czy bliskich tego nie wytłumaczył i musiałem się z tym katować przez długie lata, by w końcu znaleźć
promień i wyjść z ciemnej dupy. Jeśli za przyczyną moich słów to ja będę tym randomem z neta i
pomogę przynajmniej jednej osobie – będę przeszczęśliwy!

Dlaczego kieruję to do mężczyzn? Po pierwsze, wpis bazuje na doświadczeniach moich oraz innych
mężczyzn z podobnym problemem. Smutny, samotny chłop targający dziada w ukryciu to popularny
obiekt drwin. Tymczasem, gdyby go odpowiednio nakierunkować, kto wie, kim by się stał? Po drugie
– unikam wypowiadania się na tematy, których zwyczajnie nie znam (dla większości dotychczasowych
partnerek był to temat tabu). O masturbacji u kobiet wiem tyle, że często pomaga „odkryć siebie” i
często korzystnie wpływa na osiąganie orgazmu podczas stosunku.

CZY TO JUŻ UZALEŻNIENIE?

No właśnie – nie mamy zerojedynkowej odpowiedzi na to pytanie. Ja uproszczę i podzielę się swoją
definicją. Otóż dla mnie uzależnienie jest stanem, w którym dana czynność/substancja przeszkadza Ci
w normalnym funkcjonowaniu (normalne funkcjonowanie dla każdego ma inne brzmienie; chodzi o
sytuację, w której naturalnie realizujesz swoje cele życiowe). Jak to odnieść do masturbacji? Jeśli jest
ona dla Ciebie jedynie sposobem na rozładowanie ciśnienia i/lub sprawienia sobie przyjemności – nie
ma tematu.

Zaczynało się oczywiście niewinnie, zwykłe zaspokajanie ludzkiej potrzeby w domu. Najpierw raz,
dwa, później trzeba częściej. Coraz częściej. Potrzeba nowych bodźców, więc dochodzą treści XXX.
Następnie trzeba jeszcze bardziej zwiększyć częstotliwość. Umacniać chwyt. Dodawać stymulację
kolejnych miejsc, również zabawkami.

Po jakimś czasie nie potrafisz przeciwstawić się natrętnym myślom, żeby się wytrzepać tu i teraz.
Odpuszczasz kolejne zadania, bo nie chce Ci się robić (zwłaszcza będąc po), a najchętniej to za jakiś
czas znowu byś sobie ulżył.

Potrzebujesz coraz bardziej wymyślnych treści. Coraz mocniejszego uchwytu. Coraz nowszych
bodźców.
Idąc ulicą wszędzie widzisz S E K S. Każdą napotkaną osobę [płci, wobec której czujesz pociąg] choć
przez nanosekundę oceniasz przez pryzmat atrakcyjności fizycznej i czy byś ją „zrobił”.

Tracisz zainteresowanie interakcjami społecznymi. Stopniowo schodzisz w odosobnienie. Cały czas


masz z tyłu głowy, że skoro tasujesz kitę w izolacji, po kryjomu, w poczuciu wstydu, jesteś
bezwartościowy i nie zasługujesz na obcowanie z ludźmi.

Przenosisz się do sfery marzeń. Żyjesz treściami audiowizualnymi o wiadomym charakterze oraz
jesteś w stanie przerwać każdą czynność, by sobie ulżyć.

Którykolwiek z etapów brzmi znajomo? Nawet jeśli „udało się” kogoś zaprosić do wyra (lub nawet
miałeś stałą partnerkę), pojawiały się problemy ze współżyciem?

 Problem z utrzymaniem wzwodu?


 Problem z osiągnięciem intymnego stanu? Ciałem tu, myślami niekoniecznie?
 Strzał po kilkunastu pchnięciach? A może kilku godzinny maraton, a końca nie widać?

W trakcie pisania stwierdziłem, że nie będę opisywał łzawych i trudnych historii czy konkretnych
wydarzeń. Wymienię w punktach wszystkie niepożądane zmiany w życiu, które towarzyszyły mi oraz
znajomym gościom w tym masakrycznym okresie.

 Izolacja – poczucie winy i wstydu powoduje, że coraz mniej chcemy wychodzić do ludzi.
 Fatalna samoocena – co się moooocno bezpośrednio przekłada na kontakty, karierę,
osiągnięcia
 Desperacja, ciągła irytacja
 Konflikty moralne między wartościami deklarowanymi a swoimi zachowaniami
 Podwójne życie – jedno życie to praca, szkoła, znajomi, drugie to XXX i trzepanie
 Niedocenianie siebie za sam fakt istnienia – własną wartość zaczynasz dostrzegać jedynie w
obliczu permanentnego obowiązku „dokonań”.
 Kontrastowy sposób myślenia – wszystko albo nic
 Nadmierne respektowanie cudzego zdania na Twój temat, a wręcz lęk przed środowiskiem
opiniotwórczym
 Bezwzględnie przedmiotowe postrzeganie – niby naturalne, iż w osobnikach [płci, która nas
interesuje] widzimy potencjalnych partnerów łóżkowych i tak dalej, ale gdy staje się to jedyny
aspekt interakcji, coś jest na rzeczy.
 Trudność w osiągnięciu seksualnego stanu podczas interakcji z partnerką
 Tłumienie emocji wobec siebie i otoczenia
 Strach przed byciem zdemaskowanym
 Zanikanie asertywności
 Natrętne myśli 24/7 – kompulsywne impulsy pchające do myślenia o seksie i podejmowania
masturbacji.
 Problemy z koncentracją – jako następstwo powyższego, nie możesz się na niczym skupić.
 Przygnębienie
 Niechęć do życia
 Stres – powodowany ukrywaniem się gwoli realizacji uzależnienia.
 Pogarszające się relacje z ludźmi – chodzisz cały czas niewyżyty, sfrustrowany,
skoncentrowany na swojej obsesji. Wszystko Cię drażni, nie możesz się z nikim dogadać,
wchodzisz w konflikty nawet z najbliższymi.
 Spadek energii – w końcu całą pompujesz w realizację nałogu.
 Pogarszająca się kondycja cery.
 Bardziej się pocisz, wydzielasz dziwny zapach (niekoniecznie wyczuwalny od razu i przez
samego Ciebie).

I inne.

Tworzy się piekielnie szkodliwy krąg walidacji. Twoje chujowe samopoczucie powoduje, że wyglądasz
niezbyt zachęcająco. Odrzucenie przez ludzi sprawia, że czujesz się chujowo. I tak w kółko. Nie muszę
mówić, że taki proces w dalszej perspektywie prowadzi do targnięcia się na własne życie.

No dobra, pogadałem sobie. Teraz czas na konkrety.

CO ROBIĆ? GDZIE SZUKAĆ POMOCY?

Postaram się opracować punktowe streszczenie propozycji działań.

I. ZACZNIJ OD SIEBIE

 Znajdź sobie zajęcie. Jakkolwiek banalnie to brzmi – zrób to. Niekoniecznie musisz brać
nadgodziny. Załóż luźne ciuchy, wygodne buty, ciemne okulary, wsadź w uszy słuchawki z
ulubioną muzyką i udaj się na dynamiczny spacer (i powtarzaj kilka razy w tygodniu). Jeśli
liznąłeś coś więcej sportu lub po prostu czujesz się sprawny fizycznie – uprawiaj jakikolwiek
sport. Posprzątaj na chacie czy ogarnij w ogródku (po czym regularnie kontroluj i staraj się
utrzymywać porządek). Znajdź coś, co sprawia Ci fun i staraj się robić to regularnie. Pasja to
bardzo skuteczny młot na natrętne myśli!
 Staraj się unikać pozycji siedzącej/leżącej (sprzyjającej waleniu), a najlepiej możliwie dużą
część dnia spędzać w ruchu.
 Ogranicz czas spędzany na kompie czy innym urządzeniu z Internetem. WAŻNE – nie rób tego
dla samego unikania, a wciśnij w to miejsce jakąś inną aktywność (punkt 1)!
 Zadbaj o siebie. Niby oczywista oczywistość, ale niejeden z nas zaniedbywał podstawowe
aspekty życia codziennego na rzecz realizacji uzależnienia. Codzienny prysznic i umycie zębów
to podstawa (unikaj podejścia „a chuj, nigdzie nie wychodzę, to się nie myję). Ogarnij
paznokcie – przestań obgryzać, przytnij, w razie potrzeby stosuj krem. Idź do dobrego fryzjera
– czasem warto raz wydać więcej hajsu, żeby zrobił Ci dobrą „bazę” i trochę doradził. Co do
ciuchów – moda tak mocno ewoluowała, że po prostu noś się w tym, w czym się dobrze
czujesz. Antyperspirant + fajny zapach mile widziane (nie musi być od razu górna półka).

No i fajnie. Wszystkie powyższe rzeczy (poza fryzjerem i zakupem kosmetyków) jesteś w stanie zrobić
sam. Nikt do końca nie jest kowalem swojego, ale tych kilka solidnych pierdolnięć młotem możesz
zacząć już dziś!
II. WYCHODZIMY Z DOMU

 Jeśli masz bliższych znajomych (lub chociaż takich, z którymi możesz wyjść na browar i
pogadać o życiu) – nie wymiguj się od spotkań. Pamiętaj – to mają być ludzie, przy których
czujesz się co najmniej minimalnie powyżej „neutralnie”.
 Próbuj nawiązywać krótkie interakcje z randomowymi ludźmi. Żadne pierdololo typu
„demonic confidence”, a zwykłe, naturalne i krótkie dialogi. Pytanie o godzinę w 2020 nie ma
większego sensu, ale o wskazanie drogi czy trasy autobusu zawsze możesz zapytać.
 Jeśli masz stałą partnerkę – porozmawiaj z nią wprost o problemie. Jeśli okaże Ci wsparcie –
teleportujesz się w tym wyścigu pół okrążenia do przodu. Jeśli nie – rozważ sens takiej relacji
(ale nie o tym jest wpis).

III. A CO, JEŚLI TO NA NIC?

Każdy ma ograniczone zasoby i moce przerobowe. Nie jesteś wszechmogący i pogódź się z tym.
Facetom od zawsze się tłumaczy, że mają być jak ci wszyscy bohaterowie z filmów. Fajnie być
twardym gościem, ale jeśli coś nie gra, nie możesz tego ukrywać – musisz to naprawić!

Pamiętaj, że nie wszystko zrobisz sam. Czy czułeś wstyd zostawiając zepsute auto u mechanika czy
uszkodzonego laptopa w serwisie? Czy czułeś się źle googlując jakieś hasło, którego nie znałeś, a
potrzebowałeś? Czy obawiałeś się oceny przez fachowca, któremu zleciłeś remont mieszkania?

No właśnie, więc czemu miałbyś wstydzić się pójść ze swoim problemem do specjalisty – psychologa,
psychiatry, seksuologa? Rozwiązywanie problemów na własną (hehe) rękę wygląda cukierkowo w
popkulturze i często faktycznie się udaje. Nie mniej, polecam skonsultować się z fachowcem. Ja tego
nie zrobiłem, przez co cały proces był naprawdę kurewsko ciężki (i właściwie dalej jest, bo pewnych
rzeczy przez długi czas nie da się wymazać).

Siła fizyczna, pewność siebie, odwaga, asertywność, pięcie się po szczeblach kariery i podbijanie
świata – to jest super. Jednak prawdziwa moc to przyznanie się samemu sobie do niedoskonałości i
podjęcie pracy. Znam wielu ludzi, którzy wyszli z nałogów (różnych) i wierz mi – najczęściej są
psychicznie nie do rozjebania.

Stary/Przyjacielu/Byq (jak wolisz) – nie czekaj, zapierdalaj! Im wcześniej zaczniesz, tym więcej
zdziałasz. Nie skupiaj się na intensywności – postaw raczej na konsekwencję. I pamiętaj – jesteś
zajebistym facetem, nie spierdol tego!

Masz jakieś uwagi? Komentuj śmiało – pokora i otwartość na KONSTRUKTYWNĄ krytykę to


nieodzowny element rozwoju!

Spodobało Ci się? Napisz mi o tym.

Pomogłem Ci w jakiś sposób? Napisz tym bardziej!

You might also like