Artur Kołakowski o wychowywaniu "trudnego dziecka"

You might also like

Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 2

Wychowywanie trudnego dziecka / https://www.sosrodzice.

pl/trudne-dziecitrudne-wychowywanie/

Sosrodzice.pl: Co to znaczy, że dziecko jest trudne?


Artur Kołakowski: Z mojej praktyki oznacza to najczęściej, że dziecko sprawia dorosłym problemy. Na warsztatach
zdarza mi się cytować zdanie, które zapadło mi mocno w pamięć. „Jeśli mamy łatwe do wychowywania dziecko,
praktycznie nie musimy go wychowywać – zrobi ono to samo. Jeśli jednak mamy do czynienia z trudnym dzieckiem,
potrzebujemy maksimum wysiłku, by osiągnąć sukces.” W praktyce oznacza to, że część dzieci ma łatwy
temperament, a część nie. Rodzice tych ostatnich muszą niestety poświęcić sporo czasu na wychowywanie dzieci –
rozsądne stawianie granic, motywowanie, chwalenie, nagradzanie, akceptowanie niedoskonałości. W trakcie
warsztatów dla rodziców uczymy się wspólnie, nawzajem od siebie, że jesteśmy tutaj dlatego, że potrzebujemy więcej
umiejętności niż rodzice grzecznych dzieci.
Jakie cechy powinien mieć zatem rodzic tak zwanego trudnego dziecka?
A.K: Po pierwsze warto by lubił i akceptował swoje dziecko. Także w tym sensie, że akceptował jego niedoskonałość,
popełnianie błędów i bycie słabszym, mniej zdolnym czy sprawiającym więcej problemów niż inne dzieci. Po drugie
rozumiał, że dziecko odczuwa emocje i warto je uznać za ważne i konieczne do wysłuchania. Po trzecie chwalił i
motywował do działania. Po czwarte stawiał jasne granice i był konsekwentny w ich przestrzeganiu. Jednak
najważniejsze by był z dzieckiem – był jego adwokatem, nie prokuratorem. Miał dla niego sporo czasu, by po prostu
przy nim być… To i bardzo proste i niezmiernie trudne.
Z jakimi trudnymi zachowaniami swoich dzieci zgłaszają się dzisiaj do Pana rodzice?
A.K: Z bardzo różnymi. Praktycznie pracujemy zarówno z rodzicami, którzy mają niewielkie problemy z
zachowaniem swoich pociech, jak i rodzinami, w których i dziecka czy nastolatka doszło do rozwoju zachowań
agresywnych czy poważnych zaburzeń zachowania. Na liście typowych problemów znajdziemy nasilone dziecięce
wybuchy złości, odmowę wykonywania poleceń, zachowania opozycyjne, agresję impulsywną, czyli taką, której
przyczyną jest nieradzenie sobie z porażką czy silnymi emocjami, odmowa chodzenia do szkoły. Typowym powodem
do konsultacji jest skarga szkoły, że dziecko źle się zachowuje i „rodzice powinni coś z tym zrobić”. Jednak w takim
wypadku często powodem nie są typowe problemy z zachowaniem, ale różne często w dzieciństwie rozpoznania,
którymi zajmują się psycholodzy czy psychiatrzy pracujący z dziećmi lub młodzieżą – ADHD, zespół Aspergera,
zaburzenia lękowe, depresja…
Mam wrażenie, że rodzice obawiają się obecnie dyscyplinować dzieci…W ogóle to słowo, „dyscyplina”, ma
pejoratywny wydźwięk. Czy słusznie?
A.K: Wszystko zależy od proporcji :). Często spotykam się ze skrajnymi poglądami – dwa najbardziej typowe to
bezstresowe wychowanie i surowa dyscyplina, zabranianie dziecku wszystkiego, wytykanie błędów. Moim zdaniem
obydwa te rozwiązania szkodzą i powodują wiele cierpienia. W naszej pracy mówimy podobnie jak w wielu
dziedzinach o piramidzie potrzeb emocjonalnych dziecka.
Na samym dole jest potrzeba bezpieczeństwa – zarówno fizycznego (bez nadmiernych kar, przemocy, maltretowania,
wyrzucania z domu), jak i emocjonalnego (bez poniżania, wyśmiewania, okrutnego porównywania, oszukiwania).
Potem potrzeba zrozumienia i zaakceptowania emocji – odsyłam do fantastycznych pozycji będących tez milowymi
krokami w rozwoju psychologii dziecka – Gordona i duetu Faber, Mazlish. I wreszcie potrzeba rozsądnych granic.
Tutaj pojawia się – owa dyscyplina. Dziecko potrzebuje ponieść konsekwencje swoich zachowań, by móc je
korygować, a granice (zakazy) powodują też, że świat jest bezpieczniejszy. Jeśli rodzice tylko karają, mówimy o
„pułapce kar”. Jej konsekwencje nie są na pewno dobre.
A co z potrzebą wychowywania? Coraz częściej można usłyszeć, że wychowywanie dzieci jest niepotrzebne i ma
znikomy wpływ na ich rozwój…
A.K: Oczywiście, że wychowywanie ma wpływ na rozwój dzieci. Zwróćmy chociażby uwagę na proces uczenia się
nowych zachowań opisywany chociażby przez Alberta Bandurę, czyli modelowanie. W dużym uproszczeniu – mniej
ważne w uczeniu się nowych rzeczy ma to, co inni do nas mówią, ale jakie sami prezentują zachowania. Jednym z
pierwszych najważniejszych wzorów do naśladowania są rodzice. Spróbujmy spojrzeć na kilka przykładów –
przechodzenie z pięciolatkiem na czerwonym świetle, krzyczenie w czasie prowadzenia pojazdów, jedzenie przed
telewizorem przy domowej zasadzie, że jemy tylko w kuchni. Wychowywanie to nie „ględzenie i snucie kazań”. To
dawanie przykładu, zauważanie emocji dziecka, chwalenie jego sukcesów i rozsądne stawianie granic.
Dobrze, czy zatem sam „przykład z góry” wystarczy? Można spotkać się z poglądem, że nie zależy ograniczać
dzieci w ich poznawaniu świata, wprowadzając zbyt wielu zasad…Czyli jak dziecko chce wejść na dach, nie
ograniczać jego pragnień, ale iść za nim, uważając, by nikomu nie stała się krzywda. Czy jest Pan tego samego
zdania?
A.K: Wiele pytań i wiele odpowiedzi. Warto by dziecko poznawało świat. Na pewno pozwoli mu to lepiej, bogaciej
funkcjonować. Zasady są dobre, o ile chronią dziecko przed zagrożeniami lub uczą go przestrzegania zasad
społecznych. Proszę zobaczyć, że w tych pytaniach kryje się pułapka – zakładają one, że dziecko będzie chciało
poznawać świat w grzeczny sposób. Z drugiej strony nikt nie pamięta o praktycznym stosowaniu zasad, gdy jest ich
więcej niż kilka. Myślę, że trzeba zdać się na intuicję i zdrowy rozsądek. Na pewno nie jestem zwolennikiem
skrajności.

A co z konsekwencją? Ona też chyba niesie wiele pułapek…


A.K: Z pewnością. Po pierwsze „konsekwencja musi być konsekwentna” czyli stosowana zawsze wtedy, gdy dziecko
złamie zasadę. I oczywiście doprowadzona do końca. Dlatego pracując z rodzicami, sugerujemy im krótkie i możliwe
do dopilnowania konsekwencje. W przypadku „trudnych” dzieci bycie konsekwentnym od czasu do czasu zostało
opisane jako wahadłowe wychowanie i jest jednym z silniejszych czynników nasilania się problemów z
zachowaniem. Sama nazwa konsekwencja mówi nam o pewnym następstwie wydarzenia – w tym wypadku chcemy
wręcz żeby była rodzajem umowy. Rodzice czasami mówią na warsztatach o „zaplanowanych karach”. Oznacza to, że
umawiamy się z dzieckiem na to, że pewne jego wybory zachowań będą miały swoje konsekwencje. Na przykład
wybór odmowy odrabiania lekcji może się wiązać z zakazem korzystania tego dnia ze wszystkich urządzeń
posiadających ekrany.
Co Pan sądzi o metodzie „time out”?
A.K: Bardzo popularna metoda behawioralna, stosowana u młodszych dzieci. Bezpieczna, niepowodująca
emocjonalnego odrzucenia dziecka (jak na przykład komunikat – już cię nie kocham, jak tak się zachowujesz). Jak
każda metoda musi być ona stosowana zgodnie z regułami sztuki i przepisem. Podobnie jak nie upieczemy szarlotki z
mięsem, tak i tych metodach nie ma pełnej dowolności. Opisaliśmy ją dokładnie z Agnieszką Pisulą w naszej książce
„Sposób na trudne dziecko”. Świetnie połączył ją z innymi metodami Thomas Phelan.
Istnieje przekonanie, że co czwarte dziecko ma dzisiaj problem z podporządkowaniem się regułom, co ma
przełożenie także na problemy z nauką. Czy skala jest rzeczywiście tak duża?
A.K: Nie znam tak szczegółowych statystyk, ale na pewno 5 – 10 % dzieci w młodszym wieku szkolnym ma
problemy z poradzeniem sobie z byciem niesprawiającym dorosłym problemów uczniem, czyli grzecznym dzieckiem.
Oczywiście za część tego problemu odpowiadają problemy z zachowaniem, ale nie zapominajmy o wielu problemach
rozwojowych, które stają się bardziej widoczne po pójściu dziecka do szkoły.
Na przykład?
Na pewno musimy powiedzieć o ADHD – zaburzeniu, które dotyczy około 5 % dzieci w młodszym wieku szkolnym.
Sygnałem niepokojącym rodziców powinny być kłopoty z koncentracją (skupieniem się, kończeniem zadania,
przynoszeniem wszystkich swoich rzeczy, reagowaniem na polecenia), nadmierną ruchliwością (kłopoty z siedzeniem
w ławce, wiercenie się) lub nadmierną impulsywnością (trudności z czekaniem na swoją kolej, przewidywaniem
konsekwencji). Często też trafiają dzieci mające duże problemy w rozumieniu i interpretowaniu niepisanych zasad
społecznych, nawiązywaniem bliższych relacji, trudno znoszące zmiany, dosłownie interpretujące wypowiedzi
innych. Wtedy będziemy mówili o zespole Aspergera. Są dzieci bardzo lękowe odmawiające chodzenia do szkoły,
ponieważ boją się rozstania z rodzicami – mówimy wtedy o zaburzeniu lęku separacyjnego.
Współcześni rodzice często czują się zagubieni. Słyszą skrajne opinie, wykluczające się wskazówki.
Przykładowo: martwią się, jak reagować na atak histerii dziecka. Naturalne wydaje się im ignorowanie tego
zachowania i rozmowa oraz przytulenie dziecka (obdarzenie go uwagą), gdy nieakceptowane zachowanie
minie. Niektórzy jednak podpowiadają im, że w chwili ataku należy dziecko przytulić, położyć się przy nim na
podłodze, pokazać swoją bezgraniczną akceptację….
W takiej sytuacji zapraszam na konsultację. Proszę pamiętać, że metody opisywane w podręcznikach są średnią –
działają na średnio trudne dziecko, przy średnim zastosowaniu przez średnio zaangażowanych rodziców. Oznacza to z
jednej strony, że na większość dzieci będą działać, ale na pewno grupę nie.
W przypadku dziecięcych wybuchów złości, zwłaszcza u małych dzieci, gdy taki wybuch nikomu nie zagraża,
standardem jest zabranie uwagi w czasie wybuchu, wyciągnięcie konsekwencji, gdy się on zakończy i dopiero
przytulenie dziecka. Ale już u dzieci z zaburzeniami więzi (po bardzo trudnych przejściach we wczesnym
dzieciństwie) często najpierw trzeba okazać miłość i akceptację, zanim wyciągnie się konsekwencje. Zupełnie inaczej
będziemy pracować z dzieckiem autystycznym. A jeśli do wybuchu złości dojdzie u bardzo grzecznej Zuzi to może
będziemy się z niego cieszyć.
Bardzo poważnie na koniec. Poradniki opisują jakiś model – zazwyczaj tak dobrany, że ma być skuteczny dla jak
największej grupy dzieci czy nastolatków. Jeśli jednak rodzice widzą, że to nie działa, mają wątpliwości konieczna
może być konsultacja z terapeutą. Nie tylko pomoże on dobrać najlepsze techniki, ale pokaże jak je stosować.
Czasami wskaże też konieczność postawienia diagnozy u dziecka. Czasami rozpoznanie jakiegoś problemu
rozwojowego zmienia nasze postępowanie.

dr n. med. Artur Kołakowski – specjalista psychiatra, specjalista psychiatra dzieci i młodzieży, psychoterapeuta poznawczo – behawioralny, superwizor – dydaktyk
PTTPiB. Pracuje z dziećmi i młodzieżą w poradni Poza Schematami. Współautor kilku książek w tym „Sposób na trudne dziecko – przyjazna terapia behawioralna”
oraz redaktor naukowy „ZABURZENIA ZACHOWANIA U DZIECI. Teoria i praktyka” https://www.gwp.pl/zaburzenia-zachowania-u-dzieci-teoria-i-praktyka.html

You might also like