Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 159

Ten ebook jest chroniony znakiem wodnym

Kopia pliku przygotowana specjalnie dla:

recruitment_model@dr.com

Ebookpoint.pl
Robert B. Dilts
Strategie geniuszy
Myśl jak Albert Einstein
Tytuł oryginału: Strategies of Genius, Volume Two
Tłumaczenie: Cezar Matkowski
ISBN: ePub: 978-83-246-6306-4, Mobi: 978-83-246-6307-1
Copyright © 1994 by Meta Publications.
Printed in the United States of America. All rights reserved. This book or parts thereof
may not be reproduced in any form without written permission of the Publisher.
Polish edition copyright © 2012 by Helion S.A.
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce
informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za
ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub
autorskich. Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą również żadnej
odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych
w książce.
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres sensus.pl/user/opinie/strage_ebook
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: sensus@sensus.pl
WWW: sensus.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)
Konwersja do epub Agencja A3M

Poleć książkę
Kup w wersji papierowej
Oceń książkę

Księgarnia internetowa
Lubię to! » nasza społeczność
Niniejszą książkę dedykuję z miłością i szacunkiem
Gino Bonissonemu,
człowiekowi o umyśle Einsteina
i sercu prawdziwego Włocha
Podziękowania
Chciałbym podziękować:
Mojej żonie Anicie i moim dzieciom: Andrew i Julii, których zrozumienie, cierpliwość i
wsparcie umożliwiły mi znalezienie dodatkowej energii niezbędnej do ukończenia tej
książki.
Toddowi Epsteinowi, który pomógł mi rozwinąć "laboratorium" dla moich
"eksperymentów myślowych".
Michaelowi Pollardowi i Ami Sattinger, którzy "przeszli samych siebie", aby razem ze
mną ukończyć pracę nad tym tomem.
Oraz wszystkim, którzy sprawili, że duch Alberta Einsteina wciąż jest tu z nami.
Przedmowa
W przedmowie do pierwszego tomu Strategii geniuszy napisałem, że seria ta jest
spełnieniem mojej wizji, która narodziła się prawie dwadzieścia lat temu. Kiedy
uczęszczałem na zajęcia pod nazwą "pragmatyka komunikacji międzyludzkiej" na
Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Cruz, miałem okazję porozmawiać z Johnem
Grinderem o możliwości prześledzenia sekwencji, w jakich wyjątkowi ludzie
nieświadomie korzystają z własnych zmysłów w czasie przetwarzania myśli. W tamtym
czasie byłem na pierwszym roku studiów, a John Grinder wykładał językoznawstwo.
Wspomniana rozmowa sprawiła, że zaczęła kiełkować we mnie myśl o zakrojonym na
szeroką skalę badaniu wzorców myślenia typowych dla powszechnie znanych genialnych
ludzi, które to badanie z jednej strony oddawałoby sprawiedliwość ich wyjątkowym
walorom umysłowym, a jednocześnie rozwiewało otoczkę tajemnicy spowijającą ich
geniusz i pozwalało wykorzystać je w sposób praktyczny. Celem tego badania miało być
m.in. opracowanie prostych i skutecznych strategii funkcjonowania, których mogłyby się
nauczyć nawet dzieci. Pomysł na takie badanie zaowocował po latach serią książek, z
których jedną właśnie trzymasz w dłoniach.
W tomie I opisywałem twórcze procesy zachodzące w umysłach Arystotelesa, detektywa
Sherlocka Holmesa opisanego przez Arthura Conan Doyle'a, Walta Disneya i Wolfganga
Amadeusza Mozarta. W następnych tomach zamierzam opisać przypadki Leonarda da
Vinci, Sigmunda Freuda, Johna Stewarta Milla, Nikoli Tesli i współczesnych "geniuszy",
jakimi są m.in. Gregory Bateson, Moshe Feldenkreis i dr Milton E. Erikson.
Niniejszy tom poświęcony jest w całości Albertowi Einsteinowi, zaś jego celem jest
przeanalizowanie procesów myślowych leżących u podstaw wyjątkowej osobowości i
osiągnięć tego wybitnego fizyka. Korzystając z technik modelowania typowych dla
programowania neurolingwistycznego, postaram się zgłębić przynajmniej część strategii
myślowych oraz poglądów Einsteina i sprawić, aby stały się one nieco bardziej
"przyjazne dla użytkownika".
Celem tego badania jest spojrzenie na myśli Einsteina z szerszej perspektywy,
nieograniczającej się wyłącznie do kwestii naukowych i obejmującej także poznawcze
"strategie geniuszu", dzięki którym owe myśli mogły powstać. NLP zapewnia strukturę i
język opisu umożliwiające przełożenie procesów myślowych Einsteina na "fragmenty"
czy też "etapy", które każdy z nas mógłby wykorzystać w swoim codziennym życiu.
Analizując liczne cytaty, anegdoty i wyjątki z pism Einsteina, pragnę przedstawić bogaty
obraz procesów myślowych tego człowieka oraz zademonstrować sposób, w jaki jego
strategie mogą zostać wykorzystane do wzbogacenia kreatywności i umiejętności
rozwiązywania problemów.
Wiele z "eksperymentów myślowych" Einsteina oraz opisów jego strategii myślowych
cechuje się prostotą i poczuciem humoru. Niektóre rozdziały mogą jednak okazać się
trudniejsze od pozostałych, gdyż część idei Einsteina odznacza się złożonością. Co
prawda nic nie stoi na przeszkodzie, aby pominąć co trudniejsze fragmenty i wrócić do
nich później, ale chciałbym zaznaczyć, że poświęcenie czasu i energii na zrozumienie
tych bardziej skomplikowanych fragmentów może być niezwykle korzystne. Osobiście
sugeruję przeczytanie takich rozdziałów (zwłaszcza tego poświęconego teorii
względności) dwukrotnie, aby uzyskać względne rozeznanie w poruszanych tam
tematach.
Na koniec chciałbym też przypomnieć, że niniejsza książka nie jest i nigdy nie miała być
"biografią". W pewnym sensie jest ona bardziej "podręcznikiem", gdyż moim głównym
celem było pokazanie samego umysłu Einsteina, aby czytelnicy mogli zacząć myśleć tak,
jak myślał on sam. Pozostaje mi mieć nadzieję, że dalsza lektura okaże się zajmującym i
przyjemnym doświadczeniem.
Wprowadzenie
[…] kwintesencją bycia człowiekiem takim jak ja jest to, co się myśli i jak się
myśli, nie zaś to, co się robi i co się przeżywa[1] – Albert Einstein
Albert Einstein (1879 – 1955) nie tylko uważany jest na całym świecie za geniusza, ale
stanowi także symbol geniuszu XX wieku. W swojej pracy zajmował się kwestiami nie
tylko naukowymi i namacalnymi, ale także duchowymi i społecznymi. Jest również
autorem całkowicie nowego paradygmatu myślenia, który wpłynął na to, jak patrzymy
dziś na wiele codziennych zjawisk.
Jego odkrycia w dziedzinie fizyki teoretycznej pozwoliły na rozwój "ery atomowej",
przejawiany przez niego humanitaryzm może być wzorem do naśladowania dla
wszystkich przedstawicieli świata nauki, zaś jego teoria względności zmieniła nasze
pojmowanie wszechświata i tak podstawowych aspektów otaczającej nas rzeczywistości
jak czas, przestrzeń, materia i energia. Specyficzny sposób myślenia pomógł Einsteinowi
stworzyć nowe modele rzeczywistości oraz twórczo zmienić schematy pojęciowe, na
których opierało się myślenie typowe dla jego czasów.
Jak zatem można zrozumieć takiego człowieka jak Einstein? Czego możemy się od niego
nauczyć? Czy jego geniusz był wynikiem uwarunkowania genetycznego? Boskiej
inspiracji? Szczęśliwego zbiegu okoliczności? A może wynikał ze specyficznego procesu
myślenia, którego można nauczyć innych ludzi? Sam Einstein zadawał sobie podobne
pytania dotyczące Isaaca Newtona (twórcy rachunku różniczkowego, prawa grawitacji i
dynamiki, a także ojca współczesnej fizyki), pisząc:
Newton był pierwszym człowiekiem, któremu udało się w jasny sposób
sformułować podstawy umożliwiające wydedukowanie szerokiego zakresu zjawisk,
korzystając z metod dowodzenia matematycznego oraz robiąc to w sposób
logiczny, ilościowy i zgodny z naszym doświadczeniem […].
Jak jednak doszło do pojawienia się tych cudownych myśli w jego mózgu? Jeżeli
bowiem za pomocą racjonalnego rozumowania będziemy w stanie odpowiedzieć na
pytanie, jak to się stało, wówczas bez wątpienia można mówić o cudzie w
dosłownym znaczeniu tego słowa. Celem każdego działania umysłowego jest
bowiem przekształcenie czegoś, co nazywamy cudem, w coś, co może zostać
zrozumiane. Jeżeli zatem w tym konkretnym przypadku ów cud dałby się
zrozumieć, wówczas nasze uwielbienie dla Newtona mogłoby wyłącznie
wzrosnąć[2].
Dokładnie taka sama myśl przyświecała mi podczas pisania tej książki, w której próbuję
zadać pytanie: "Jak to się stało?" w odniesieniu do samego Einsteina. W jaki sposób
jego niezwykłe idee "pojawiły się w jego mózgu"? Co możemy zrobić, aby odsłonić
"cudowne" zdolności umysłowe Einsteina i przekształcić je w coś, co może zostać
"zrozumiane" przez nas samych w taki sposób, abyśmy patrzyli na wielkiego fizyka z
jeszcze większym szacunkiem.
Programowanie neurolingwistyczne (NLP) zapewnia nam zestaw nowych narzędzi, które
możemy wykorzystać do uzyskania odpowiedzi na przedstawione wyżej pytania. Celem
twórców NLP było zdefiniowanie i rozszerzenie zakresu ludzkiej wiedzy, zwłaszcza
dotyczącej nas samych. Niniejsza książka, poświęcona Einsteinowi i stanowiąca drugi
tom cyklu Strategie geniuszu, wpisuje się w nurt zapoczątkowany przez NLP. Moim
prywatnym celem jest stworzenie modelu strategii myślenia ludzi, którzy nie tylko
rozwinęli naszą naukę, ale także mieli wielki wkład w rozwój wiedzy o nas samych. Mam
nadzieję, że wspólnie będziemy w stanie odkryć, jak opisane przeze mnie strategie
mogą pomóc w rozwijaniu naszego gatunku i życia na całej naszej planecie.
Jednym z najbardziej przydatnych narzędzi, jakie daje nam NLP, jest możliwość
analizowania nie tylko zachowań ludzkich, ale także leżących u ich podłoża
niewidzialnych sił. W tym przypadku siłami tymi są struktury umysłowe, które pozwoliły
geniuszom osiągnąć wszystko to, co osiągnęli. NLP daje nam strukturę i język opisu,
które umożliwiają podzielenie na etapy wszystkich procesów umysłowych Mozarta,
Leonarda da Vinci lub Einsteina i zastosowanie tychże procesów przez każdego z nas.
Innym niezwykle cennym narzędziem dawanym nam przez NLP jest możliwość
przyjrzenia się głębszym warstwom każdego działania, dzięki czemu możliwe jest
dostrzeżenie jego abstrakcyjnej formy i przeniesienie procesu myślowego objawiającego
się na jednym polu ludzkiej aktywności na zupełnie inne działania. Dzięki temu
będziemy mogli odkryć sposób, w jaki Einstein myślał o fizyce, i zastosować tenże
sposób myślenia do analizowania systemów społecznych, skutecznych praktyk
biznesowych, kwestii zarządzania oraz metod rozwiązywania problemów osobistych.

Poziomy modelowania
Przy modelowaniu jednostki należy wziąć pod uwagę wiele różnych aspektów czy też
poziomów i podpoziomów działania tejże jednostki. Przykładowo, możemy przyjrzeć się
historycznemu i geograficznemu środowisku, w jakim Einstein żył, analizując to, kiedy i
gdzie mógł działać. Możemy też wziąć pod uwagę specyficzne dla danej osoby
zachowania i działania, czyli to, co Einstein mógł robić w swoim otoczeniu. Jesteśmy
ponadto w stanie przeanalizować również poznawcze strategie i możliwości, dzięki
którym Einstein mógł wybierać swoje działania, czyli to, jak przejawiał pewne
zachowania w danym kontekście. Idąc dalej, możemy też opisać poglądy i wartości
motywujące i kształtujące wspomniane strategie poznawcze i zdolności umysłowe,
odpowiadając na pytanie, dlaczego Einstein zachowywał się tak, jak się zachowywał. Na
koniec możemy przejść na jeszcze głębszy poziom funkcjonowania, badając percepcję
własnego "ja", czyli tożsamości wyrażanej przez określony zbiór przekonań, możliwości
oraz działań podejmowanych w określonym środowisku. To pozwoli nam udzielić
odpowiedzi na pytanie kto, która uzupełnia odpowiedzi na pytania dlaczego, jak, co,
gdzie i kiedy.
Możemy też chcieć sprawdzić sposób, w jaki wspomniana tożsamość manifestuje się w
odniesieniu do rodziny, kolegów (bądź innych osób żyjących w tych samych czasach)
całego zachodniego społeczeństwa, kultury świata zachodniego, planety bądź Boga,
dowiadując się, z kim Einstein wchodził w relacje. Wszystko to umożliwi nam
zrozumienie tego, jak zachowania, zdolności, przekonania, wartości oraz sama
tożsamość Einsteina wpływały na sposób, w jaki kontaktował się on z innymi osobami,
oraz jak wszystkie wymienione elementy wchodziły w interakcje osobiste, społeczne i
duchowe z innymi elementami większych systemów. Podsumowując, modelowanie
procesu geniuszu może zawierać w sobie analizowanie interakcji na wielu różnych
poziomach doświadczenia, m.in.:
Poziom duchowy Wizja i cel

A. Kim jestem — tożsamość misja

B. Mój system przekonań wartości, metaprogramy, przyzwolenie i motywacje

C. Moje możliwości i umiejętności stany, strategie, kierunek

D. Co robię konkretne zachowania, działania

E. Moje otoczenie kontekst zewnętrzny, reakcje

Środowisko określa zewnętrzne możliwości lub ograniczenia, na jakie musi


reagować każda osoba. Wiąże się z pytaniami o to, gdzie i kiedy objawia się
geniusz.
Zachowania są specyficznymi działaniami lub reakcjami dokonywanymi przez osobę
w swoim środowisku. Odnoszą się do tego, co oznacza geniusz.
Umiejętności kierują zachowaniami dzięki zapewnieniu im umysłowej mapy
działania, planu bądź strategii. Odpowiadają na pytanie co?
Przekonania i wartości zapewniają wsparcie (motywację i przyzwolenie)
wzmacniające lub osłabiające umiejętności. Odnoszą się do pytania dlaczego?
Tożsamość wiąże się z rolą jednostki oraz jej misją lub poczuciem własnego "ja".
Odpowiada na pytanie kto?
Duchowość zakłada istnienie większego systemu, którego jednostka jest częścią,
oraz wpływ tego systemu na procesy lecznicze. Odnosi się do kwestii tego, z kim i z
czym geniusz wchodzi w relacje.

Strategie
NLP koncentruje się na strukturze programowania umysłowego leżącego u podstaw
procesów myślowych danej osoby, nie zaś na wynikach takiego programowania. Duża
część podejścia NLP opiera się na postrzeganiu mózgu jako tworu, którego działanie
przypomina pod pewnymi względami działanie komputera. Prawdę mówiąc, spora część
terminologii stosowanej w NLP (a także sama jego nazwa) wykorzystuje terminologię
typową dla informatyki.
"Strategia" jest czymś w rodzaju programu komputerowego. Mówi ona, co należy zrobić
z uzyskaną informacją. Podobnie jak program, można wykorzystywać ją do
przetwarzania wielu różnych informacji. Przykładowo, program może powiedzieć, aby
komputer "wziął jeden element ze zbioru danych, następnie wziął drugi, dodał je do
siebie i zapisał wynik w określonym miejscu w pamięci". Programy są niezależne od
danych, które przetwarzają, i w żaden sposób nie są przez nie modyfikowane. Niektóre
programy są skuteczniejsze od innych, mogą pozwalać na bardzo zróżnicowane
operacje na danych, potrafią sprowadzać ogromne zbiory danych do silnie
skompresowanej postaci albo też wykorzystywać dane do tworzenia analiz,
wyszukiwania wzorców albo konkretnych elementów w dużych zbiorach.
Wszystko, co napisałem powyżej, daje się odnieść do strategii ludzkiego umysłu, które
przypominają umysłowe oprogramowanie biokomputera, jakim jest mózg. W pewnym
sensie można powiedzieć, że każdy człowiek tuż pod swoją czaszką posiada najbardziej
złożony komputer na świecie. Problem polega na tym, że na ogół nie posiadamy do
niego instrukcji, a jego oprogramowanie bywa czasami niezbyt przyjazne dla
użytkownika. Celem psychologii, w szczególności zaś celem NLP jest zatem odkrycie
tajemnic "języka programowania" ludzkiego systemu nerwowego, który umożliwiłby
nam działanie w sposób bardziej elegancki, skuteczniejszy i bardziej ekologiczny.
Jednym z celów Strategii geniuszu jest właśnie przyjrzenie się bliżej niektórym
"programom" stworzonym przez takich ludzi jak Albert Einstein, którzy nauczyli się
bardzo sprawnie korzystać z komputera, jakim jest ludzki mózg.

Mikro-, makro- i metastrategie


Strategie pojawiają się na różnych poziomach — istnieją mikrostrategie, makrostrategie
i metastrategie.
Mikrostrategie koncentrują się na tym, w jaki sposób dana osoba myśli w konkretnym
momencie, próbując wykonać ściśle określone zadania. Przykładowo, jeżeli ktoś chce
sobie przypomnieć jakąś informację, np. numer telefonu, wówczas na poziomie mikro
interesuje nas, jak duży jest wizerunek tego numeru w umyśle tej osoby, jakiego jest on
koloru, czy osoba ta czyta ów numer w pamięci albo czy wiąże numer z jakimś
uczuciem. Tak właśnie wyglądają mikrostrategie.
Makrostrategie przypominają bardziej modelowanie "sukcesu" albo "przywództwa".
Ogólna strategia pozwalająca na zwycięstwo nie przybiera formy pojedynczej instrukcji,
ale wymaga raczej większego, bardziej ogólnego "programu", na który będzie się
składać wiele mikrostrategii. Może to być proces wymagający większej ilości czasu albo
też proces składający się z bardziej ogólnych "etapów" pozwalających osiągnąć
wyznaczony cel poprzez przechodzenie od punktu A do B i następnie do punktu C,
niezależnie od stosowanych przy tym mikrostrategii. Podsumowując, makrostrategie są
bardziej związane z ogólnymi działaniami i etapami procesu myślowego.
Metastrategie bądź metamodele są, ogólnie rzecz biorąc, metodami tworzenia metod,
strategiami wynajdywania strategii lub modelami procesu modelowania. W pewnym
sensie większość tego, czego nauczysz się w czasie lektury tej książki, jest
metamodelem i zbiorem metastrategii, czyli strategii i modeli pozwalających na
odkrywanie strategii stosowanych przez szczególnie utalentowane jednostki i tworzenie
z nich praktycznych modeli zachowania.
W niniejszej książce, która została poświęcona Albertowi Einsteinowi, przyjrzymy się
wszystkim trzem poziomom procesów myślowych wielkiego fizyka: makro, mikro i meta.
A oto mój proponowany plan działania:
1. Rozpoczęcie od ogólnego nakreślenia podstawowej metastrategii Einsteina, czyli
"epistemologii".
2. Zbadanie pewnych podstawowych makrozasad jego własnego procesu tworzenia
teorii i modeli naukowych.
3. Przeanalizowanie ogólnej struktury procesu myślowego oraz jego poglądów na
myślenie i rolę języka.
4. Przeprowadzenie mikroanalizy pewnych specyficznych elementów
reprezentatywnych dla procesu myślowego Einsteina.
5. Przyjrzenie się procesom poznawczym leżącym u podstaw słynnej teorii
względności.
6. Omówienie części konsekwencji teorii względności oraz stworzonej przez Einsteina
strategii relatywistycznego myślenia.
7. Przedstawienie kilku pomysłów na zastosowanie jego strategii i przekonań w
naszym codziennym życiu.
Postępując w nakreślony powyżej sposób, mam nadzieję odpowiedzieć na pytanie "jak?"
i sprawić, że przynajmniej część "cudu", którego twórcą był Einstein, zmieni się w "coś,
co może zostać zrozumiane" i wykorzystane w celu wzbogacenia naszego życia.

[1] Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schlipp, Albert Einstein,
Philosopher-Scientist, Northwestern University Press, Evanston 1949, s. 32.
[2] Albert Einstein, Isaac Newton, w: Out of My Later Years, The Citadel Press,
Secaucus 1956, s. 219 – 220.
Rozdział 1.
Epistemologia Einsteina
"Epistemologia" jest systemem leżącym u podstaw wiedzy, z którego wynikają wszystkie
rodzaje tej ostatniej. Innymi słowy, "epistemologia" danej osoby stanowi system
podstawowych założeń i przekonań, stanowiących podstawę jej działania. Jest zatem
"metastrategią", przez którą człowiek tworzy wszystkie swoje strategie. System
przekonań zarówno kształtuje ludzkie doświadczenia oraz procesy umysłowe, jak i jest
przez nie kształtowany. Można zatem powiedzieć, że epistemologia jest opisem
najbardziej podstawowych motywów i celów wpływających na ludzkie działania i
kierujących nimi. Badanie epistemologii Einsteina pozwala nam zatem na uzyskanie
wglądu w strukturę i rozwój jego geniuszu.
Einstein został kiedyś zapytany o to, dlaczego zdecydował się zająć fizyką. Zamiast
stwierdzić, że chciał uzyskać Nagrodę Nobla albo że był szczególnie zainteresowany
prędkościami atomów lub fotonów bądź odległością gwiazd od Ziemi, odparł on, co
następuje:
Chcę się dowiedzieć, jak Bóg stworzył ten świat. Nie jestem zainteresowany
pojedynczymi zjawiskami bądź spektrum, w jakim manifestuje się ten czy tamten
element. Chcę znać jego myśli. Cała reszta to szczegóły[1].
Stwierdzenie Einsteina zakłada, że "myśli Boga" są najbardziej fundamentalnymi,
praktycznymi i eleganckimi "formami" lub "wzorcami" w otaczającym nas
wszechświecie. Podobnie jak Arystoteles, Einstein poczuwał się do ciągłego
poszukiwania coraz to bardziej podstawowych i dalekosiężnych relacji występujących we
wszechświecie, a więc "podstawowych warunków" i pierwszych zasad. Ostatnie
dwadzieścia lat swojego życia poświęcił na zgłębianie teorii, którą sam nazwał
"zunifikowaną teorią pola" i która miała opisać podstawowe prawa rządzące
wszechświatem, wyjaśniając uniwersalne właściwości materii i energii poprzez jedno
równanie bądź wzór. Niestety, Einsteinowi nigdy nie udało się zakończyć tego
ostatniego zadania, jakie wyznaczył sobie w życiu.
Einstein wierzył, że wszystkie zjawiska we wszechświecie są ze sobą połączone i tworzą
jednolity układ, którym to przekonaniom często dawał wyraz. Powiedział kiedyś, że "Bóg
objawia się nam poprzez harmonię wszystkiego, co istnieje", i poświęcił swoje życie
pokazaniu innym owej harmonii. Fakt bycia naukowcem nie przeszkadzał przy tym
Einsteinowi pozostać osobą głęboko duchową, chociaż jego koncepcja "Boga" była
znacznie szersza niż koncepcje funkcjonujące w większości zorganizowanych religii.
Einstein pisał:
Dla człowieka prostego Bóg jest istotą, na czyjej troskę należy liczyć i czyjej
gniewu należy się obawiać, które to poczucie jest sublimacją wrażenia, jakie ma
dziecko postrzegające swojego ojca, będącego dla niego istotą pozostającą z nim
w osobistej relacji, niezależnie od tego, jaką czcią może ją darzyć.
Naukowiec jednak nie może patrzeć na świat inaczej niż poprzez pryzmat
zależności przyczynowo-skutkowej. Przyszłość jest dla niego tak samo niezbędna i
tak samo określona jak przeszłość […]Jego religijne odczucie przybiera formę
duchowego zadziwienia harmonią praw natury, które jawią mu się jako przejaw
intelektu na tyle zaawansowanego, że w porównaniu z nim wszelkie myślenie i
działanie istot ludzkich jest jedynie nieistotnym ich odbiciem. Poczucie to stanowi
główną zasadę porządkującą życie i pracę naukowca, o ile ten będzie tylko w
stanie wyzwolić się z oków samolubnej żądzy. Nie ulega wątpliwości, że poczucie to
jest bliskie wrażeniu dominującym w umysłach geniuszy religijnych, jakich zna
historia[2].
Komentarze Einsteina wskazują, że jego postrzeganie Boga było bardziej duchowe niż
"religijne". Zamiast wspierać lub narzucać konkretne poglądy religijne lub naukowe,
strategie umysłowe Einsteina skłaniały się w stronę odsłonięcia "harmonii życia
naturalnego". Jak niedługo zobaczymy sami, wiązało się to ze zdolnością do
zintegrowania pozornie przeciwstawnych punktów odniesienia. Podejście to znalazło
swoje zwieńczenie w słynnej teorii względności, ale jednocześnie przejawiało się ono w
całym życiu Einsteina, który starał się wykorzystać swoją wiedzę do rozwiązania
pewnych starych problemów i konfliktów:
W ostatnim stuleciu i w części stulecia je poprzedzającego powszechnie uznawano,
że pomiędzy wiedzą a wiarą istnieje konflikt, którego żadną miarą nie da się
rozwiązać. Wśród ludzi o rozwiniętych umysłach przeważała przy tym opinia, że w
najbliższym czasie wiedza powinna całkowicie zastąpić wiarę, zaś wiara we
wszystko, co nie miało potwierdzenia naukowego, jest przesądem i jako taka
powinna być zwalczana […]
Prawdą jest, że przekonania najlepiej jest wspierać za pomocą doświadczenia i
jasnego rozumowania […], jednakże przekonań nam niezbędnych i dominujących
w naszych działaniach i sądach nie można uzyskać wyłącznie w sposób naukowy.
Metoda naukowa nie może nauczyć nas niczego poza tym, w jaki sposób fakty są
ze sobą związane i w jaki sposób wypływają jedne z drugich[3].
Pisząc te słowa, Einstein przedstawia pozornie podstawową opozycję "przekonań" lub
"wiary" i "wiedzy naukowej". Te dwa sposoby myślenia są tradycyjnie traktowane jako
niekompatybilne ze sobą, a nawet wprost sprzeczne. Naukowcy uważali wiarę za
przesądną, idealistyczną, niepraktyczną i "zbyt nieokreśloną, aby wyciągać z niej
konkretne zasady, którymi jednostki mogłyby kierować się w swoich działaniach"[4].
Nauka z kolei postrzegana była przez laików jako mechanistyczna, sucha, nieludzka, a
nawet działająca wyłącznie dla własnego dobra.
Chociaż sam był naukowcem, Einstein uznał, że sama metoda naukowa nie wystarczy
do tego, aby działać skutecznie i odpowiednio. Według niego największym
niedociągnięciem nauki było to, że:
Nauka szuka relacji, które uważa się za niezależne od osoby je poszukującej. Jest
tak również w przypadku, w którym tematem poszukiwań jest sam człowiek […]
Koncepcje wykorzystywane do stworzenia spójnych systemów nie wyrażają emocji.
Dla naukowca istnieje tylko "istota", ale nie chęci, wartościowanie, dobro czy zło.
Naukowiec nie widzi celów […] trzyma się z daleka od wszystkiego, co
woluntarystyczne lub emocjonalne. Cecha ta jest wynikiem powolnego rozwoju,
typowego dla współczesnej myśli zachodniej[5].
Przed Einsteinem naukowcy przyglądali się otaczającemu ich światu, mierzyli go i
opisywali, ignorując wszelki wpływ, jaki oni sami mogli mieć na własne otoczenie.
Nawet badacze procesów psychologicznych wydawali się ignorować wpływ, jaki ich
własna obecność mogła mieć na badane istoty. Przykładowo, Iwan Pawłow nigdy się
nie zastanawiał, czy jego relacje z badanymi psami miały jakikolwiek wpływ na ich
zachowanie. Kontrolował takie zmienne jak światło, dźwięk i wibracje w pomieszczeniu,
ale sam siebie traktował wyłącznie jako źródło bodźca dla zwierząt, jakby chciał przez to
powiedzieć: "Moje nastawienie i moje odnoszenie się do psa nie odgrywają najmniejszej
roli".
Największym problemem takiego podejścia jest to, że chociaż może ono pozwolić na
osiągnięcie zakładanych celów niezależnych od obserwatora lub "jednostki
poszukującej", to jednocześnie nie zawsze daje nam informacje niezbędne do określenia
ekologicznych zmian w systemie, do którego należy zarówno obserwujący, jak i obiekt
obserwowany. Jak pisał sam Einstein:
Wiedza o tym, co jest, nie otwiera nam automatycznie drzwi wiodących do tego, co
powinno być. Człowiek może mieć pełną i jasną wiedzę odnośnie tego, co jest, a
jednocześnie nie być w stanie z tego wydedukować, co powinno być celem naszych
ludzkich dążeń […]. Nasza egzystencja i nasze działania nabierają znaczenia
wyłącznie poprzez ustalanie celów i odpowiadających im wartości[6].
Einstein wydaje się tu powtarzać twierdzenie Arystotelesa o przyczynach ostatecznych,
które mówią, że w systemie żyjącym to cel kieruje działaniem, a nie na odwrót.
Zdolność do manipulowania symbolami, dokonywania obserwacji i pomiarów oraz
tworzenia narzędzi nie czyni ani geniusza, ani dobrego człowieka. Do ustalenia
podstawowych celów konieczne są natomiast przekonania, etyka i mądrość. Einstein
wspominał również o tym, że:
Doskonałość środków i niejasność w kwestii celów wydają mi się cechą typową dla
naszych czasów[7].
Jak to ujął wybitny amerykański psycholog, William James:
Osiąganie przyszłych celów i wybór koniecznych do tego środków są zatem cechą i
kryterium istnienia umysłowości w danym zjawisku[8].
W NLP tworzymy podobne ciągi procesów poznawczych i sensorycznych definiujących
konkretne mentalne strategie zorganizowane w podstawową pętlę sprzężenia
zwrotnego, nazywaną TOTE (Miller et al., 1960). Skrót ten oznacza wyrażenie Test-
Operate-Test-Exit (Test-Działanie-Test-Wyjście). Koncepcja ta zakłada, że wszystkie
programy mentalne i behawioralne opierają się na posiadaniu ustalonego celu i
zmiennych środków pozwalających osiągnąć ten cel. Z tego też powodu podstawowymi
procesami związanymi z myśleniem są: testowanie informacji pochodzących z narządów
zmysłów w celu sprawdzenia postępów, działanie mające na celu zmianę części
obecnego doświadczenia w taki sposób, aby spełnić wyniki kolejnego testu, oraz wyjście
do kolejnej części programu.

Analizując działania wielu ludzi zajmujących się różnymi zawodami, NLP zgodnie ze
stwierdzeniem Jamesa określiło trzy cechy charakteryzujące osoby twórcze i odnoszące
sukcesy:
1. Posiadają one ustalony cel kierujący ich działaniami.
2. Posiadają pętlę sprzężenia zwrotnego, dzięki której mogą wykorzystywać
doświadczenia zmysłowe w celu oceny swoich postępów w drodze do celu.
3. Wykazują elastyczność zachowania pozwalającą im na dostosowywanie zachowań,
tak aby osiągać cele w sposób najłatwiejszy i zarazem najbardziej skuteczny.
Einstein sugeruje, że metoda naukowa ma skłonności, aby usztywniać zakres środków i
procedur, dając zmienny cel, chociaż powinno być na odwrót. Opisy naukowe zwykle
koncentrują się na określaniu ciągów przyczynowo-skutkowych, które można odnieść do
zdarzeń przyczynowych, nazywanych przez Arystotelesa przyczynami "mechanicznymi"
lub "uprzednimi". Idea "przyczyn ostatecznych", zgodnie z którą wydarzenia są
inicjowane przez przyszłe cele, nie jest traktowana jako zgodna z myśleniem
naukowym. Mimo to etyka oraz inteligencja stanowią funkcję celów i "skończoności".
Jak pisał bowiem William James:
Ludzie, których działania są modyfikowane przez odniesienia do najbardziej
odległych celów, od zawsze cechowali się dużo wyższą inteligencją niż pozostali[9].
W modelu TOTE nasze przekonania i wartości powinny stanowić fazę "Testu"
programów naszego życia, zaś nasza wiedza i metody jej stosowania powinny
kształtować fazę "Działań", które wykorzystujemy do osiągania celów wyższego
poziomu.

Prawdę mówiąc, gdy Einstein rozpoczynał unifikację i harmonizację relacji pomiędzy


wiedzą a poglądami, stosował dokładnie tę samą perspektywę:
Nauka jest starym przedsięwzięciem mającym na celu powiązanie postrzegalnych
zjawisk w tak szeroką i dokładną sieć zależności, jak to tylko możliwe […]
Religia jest starym przedsięwzięciem ludzkości mającym na celu nadanie jej jasnej i
pełnej świadomości [fundamentalnych — przyp. red.] wartości i celów oraz
ciągłego umacniania i rozszerzania ich skutków […]
Jeżeli człowiek postrzega naukę i religię przez pryzmat powyższych definicji,
wówczas konflikt między nimi wydaje się niemożliwy, gdyż nauka może opisywać
wyłącznie to, co istnieje, a nie to, co powinno być. Religia z kolei zajmuje się
wyłącznie oceną ludzkiej myśli i działań, nie mogąc oddawać sprawiedliwości
faktom i zależnościom pomiędzy nimi[10].
Einstein mówi zatem, że funkcje religii (przekonań i wartości) oraz nauki (wiedzy i
zdolności technicznych) odnoszą się do dwóch całkowicie odrębnych poziomów działania
i z tego powodu nie są w stanie znajdować się w konflikcie, o ile przez pomyłkę nie
dokonamy skrzyżowania bądź pomylenia tychże dwóch poziomów (co w historii zdarzało
się już niejeden raz). Jeżeli człowiek jest w stanie sprawnie rozpoznać te dwa różne
poziomy, wówczas mogą się one wzajemnie wspierać, zamiast wchodzić w konflikt.
Obecnie, nawet chociaż domeny religii i nauki są od siebie jednoznacznie
odgrodzone, istnieją pomiędzy nimi silne wzajemne relacje i zależności. Co prawda
cel może być ustalany przez religię, ale ona sama mogła się dowiedzieć od nauki,
jakie środki będą potrzebne do osiągnięcia tego celu. Z kolei nauka może być
uprawiana wyłącznie przez ludzi aktywnie dążących do prawdy i zrozumienia.
Źródło czucia wypływa zaś ze sfery religii[11].
Według Einsteina duchowe poczucie misji i celu (nie odnoszące się do mechaniki "tego,
co jest") stanowi źródło i motywację dla dalszego rozwoju naukowego, który z kolei
wraz z odpowiadającymi mu narzędziami powinien być wykorzystywany w celu
zaspokajania głębszych celów i misji, które zainspirowały wspomniany rozwój.
Einstein elegancko podsumowuje wzajemne relacje nauki i religii, pisząc:
Nauka bez religii jest ślepa, religia bez nauki jest kulawa[12].
Wiążąc ze sobą wzajemnie zależności pomiędzy materią, energią, falami, cząsteczkami
oraz stacjonarnym i poruszającym się obserwatorem, Einstein dokonał syntezy procesu
naukowego i etycznego:
Naukowe stwierdzenia dotyczące faktów i relacji nie są w stanie tworzyć dyrektyw
natury etycznej. Te ostatnie mogą być jednak uczynione racjonalnymi i spójnymi
za sprawą logicznego myślenia i wiedzy empirycznej. Jeżeli możemy dojść do
porozumienia co do pewnych podstawowych propozycji etycznych, wówczas można
z nich wyciągnąć inne propozycje etyczne, o ile tylko pierwotne założenia
poczynione zostaną z należytą precyzją. Założenia takie odgrywają w etyce
podobną rolę co aksjomaty w matematyce[13].
Einstein utrzymywał, że chociaż treści nauki i etyki są odmienne, to ich forma jest taka
sama. Fakty i wiedza empiryczna zajmują się mechaniką naszego zachowania i
otoczenia. Etyczne założenia i dyrektywy odnoszą się zaś do naszych przekonań,
wartości i tożsamości. Chociaż wszystkie wymienione elementy zajmują różne poziomy,
to procesy umysłowe pozwalające określić naszą zdolność do ich wykorzystania zajmują
jeden i ten sam poziom. Sposób, w jaki człowiek odkrywa i stosuje relacje natury
etycznej, może przypominać sposób, w jaki można odkrywać i stosować relacje
naukowe. Einstein ilustruje to następującym przykładem:
W przypadku kłamstwa mogłoby to wyglądać następująco: kłamstwo zaburza
wiarę w dalsze stwierdzenia kłamcy. Bez takiej wiary dalsza społeczna współpraca
jest niemożliwa lub przynajmniej utrudniona. Współpraca taka jest jednak
niezbędna do tego, aby uczynić życie ludzkie możliwym i znośnym. To z kolei
oznacza, że zasada "nie kłam" wywodzi się z zasady mówiącej, że "ludzkie życie
należy szanować" oraz że "ból i smutek należy łagodzić, o ile to tylko możliwe"[14].
Podobnie jak w przypadku Arystotelesa, strategia Einsteina zakładała powiązania
pomiędzy konkretnymi zachowaniami i zjawiskami a głębszymi pierwszymi zasadami,
zaś sam Einstein powtarzał założenie Arystotelesa o tym, że pierwszych zasad nauki i
etyki nie da się wyciągnąć z naszych doświadczeń i można je odkryć wyłącznie poprzez
wyobraźnię oraz intuicję. Tylko wtedy można je bowiem ocenić zgodnie z ich wartością
pragmatyczną.
Dla czystej logiki wszystkie aksjomaty, w tym także aksjomaty etyczne, mają
charakter arbitralny. Jednakże z punktu widzenia psychologii i genetyki nie są one
ani trochę arbitralne, ale wynikają z naszych wrodzonych skłonności do unikania
bólu i anihilacji, a także z nagromadzonych reakcji emocjonalnych na zachowanie
naszych bliskich[15].
Podobnie jak w przypadku wiedzy naukowej, przekonania etyczne muszą zachowywać
stałe sprzężenie zwrotne z doświadczeniami zmysłowymi. Poglądów czasami nie da się
wyprowadzić z doświadczeń, ale muszą być z nimi zgodne.
Aksjomaty etyczne są odkrywane i testowane podobnie jak aksjomaty naukowe.
Prawdą jest to, co przechodzi próbę doświadczenia[16].
Einstein podkreślał konieczność stałego sprzężenia zwrotnego z doświadczeniem.
Spójna organizacja zachowań i doświadczeń zmysłowych stanowi cel etyki oraz nauki, a
zatem jest również ostateczną próbą sukcesu.
Zachowanie moralne było według Einsteina funkcją ciągłego sprzężenia zwrotnego
pomiędzy przekonaniami etycznymi, rozumowaniem naukowym a doświadczeniem
zmysłowym. Stanowiło ono przy tym nie dogmatyczny system zasad i ograniczeń, ale
żywy, organiczny proces podlegający ciągłemu odnawianiu (rysunek na następnej
stronie).
Moralność w sensie, jaki został tu nakreślony, nie jest systemem sztywnym i
niezmiennym. Stanowi raczej pewien punkt widzenia, z którego wszystkie pytania
dotyczące życia mogą i powinny być oceniane. Jest to zadanie, które nigdy nie
może zostać zakończone i które zawsze może kierować naszym osądem oraz
inspirować nasze działanie[17].
W teorii systemów istnieje aksjomat różnorodności Ashby'ego (1956) mający istotny
wpływ zarówno na naukę, jak i etykę. Zasada ta głosi, że musimy ciągle analizować
różnorodności działań i procesów wykorzystywanych przez nas do osiągnięcia naszych
celów w ramach określonego kontekstu. Procesy skuteczne w przeszłości, mogą bowiem
okazać się nieskuteczne w momencie, w którym otoczenie ulegnie zmianie. Owszem,
często się nam wydaje, że skuteczna wcześniej strategia okaże się taką także w
przyszłości, ale jeżeli zmianie uległ cały system, w którym stosujemy tę strategię, może
się okazać, że nasze działania przestały przynosić pożądane efekty.
Aksjomat różnorodności mówi, że "aby skutecznie zaadaptować się i przetrwać,
jednostka należąca do systemu potrzebuje określonego minimum elastyczności, zaś taka
elastyczność musi być proporcjonalna do potencjalnej zmienności lub niepewności
pozostałej części systemu". Innymi słowy, jeżeli ktoś faktycznie jest zaangażowany w
osiągnięcie danego celu, to taka osoba musi mieć kilka możliwych sposobów dokonania
tego. Liczba różnych metod osiągnięcia celu zależy od ilości zmian, jakie mogą zajść w
systemie, w ramach którego próbuje się osiągnąć dany cel.
Kluczową kwestią w nauce i etyce jest umiejętność równoważenia takich procesów jak
zmiana, różnorodność i niepewność z takimi wartościami jak "stałość" i "spójność"
zachowania. Wszystko zależy bowiem od tego, w jakim miejscu położymy nacisk na
elastyczność. Jeżeli ktoś stale (wytrwale) dąży do wybranego celu, wówczas musi
okazywać elastyczność w kwestii wyboru sposobów jego osiągnięcia. Innymi słowy,
każdy z nas musi się zastanowić, na jakim poziomie musi okazywać elastyczność,
ponieważ decydując się na elastyczne działanie w jednej kwestii, automatycznie
decydujemy się na to, że w innych kwestiach zachowamy sztywność. Przykładowo,
jeżeli ktoś chce być kompetentny w zakresie, dajmy na to, kierowania ludźmi lub
motywowania ich do działania, wówczas będzie to dla niego wartością stałą, zaś
elastyczną będzie kwestia uwzględnienia różnych czynników motywujących
poszczególnych ludzi bądź też różne środowiska, w których przyjdzie mu pracować.
Innym przykładem może być sytuacja muzyka, który chce wydobywać z instrumentu
pewien rodzaj dźwięków o ustalonej jakości. Osoba taka musi zatem umieć dopasować
się do warunków akustycznych różnych sal koncertowych, właściwości poszczególnych
instrumentów itp. Aby być kompetentnym w jakiejś dziedzinie, każdy z nas musi być
elastyczny w jednych kwestiach i niewzruszony w innych.
Zgodnie z aksjomatem różnorodności mądrość, etyka i ekologia nie wywodzą się z faktu
posiadania jednego "słusznego" lub "prawdziwego" planu otaczającego nas świata,
ponieważ człowiek nie jest w stanie stworzyć takiego planu. Jedyne, co możemy zrobić,
to starać się stworzyć jak najbardziej szczegółową mapę życia, dobrze odzwierciedlającą
naturę otaczającego nas świata i zależności pomiędzy nim a nami.
W NLP termin "ekologia" uważany jest za jeszcze ważniejszy niż "etyka", gdyż to, co dla
jednej osoby jest "etyczne", może być szkodliwe lub nieetyczne dla kogoś innego lub
jakiejś części większego systemu, do którego należy ta osoba. Trudność z działaniem
"ekologicznym" polega na tym, że wymaga ono prześledzenia odpowiedniej liczby
elementów i dynamicznych relacji wewnątrz danego systemu, a to możliwe jest tylko
wtedy, gdy posiada się jego szczegółową i dokładną mapę.
Podejście Einsteina do nauki i etyki jest bardziej przystosowane do sposobu, w jaki
działa nasz układ nerwowy, niż do jakiegokolwiek systemu dogmatów bądź teorii
mechanistycznej. Architektura układu nerwowego przypomina nieco urządzenie
naprowadzające, gdyż uzyskawszy pewien cel, układ wchodzi w pętlę sprzężenia
zwrotnego, dzięki której jest w stanie poprawiać swoje działanie, tak aby optymalnie
pomagało w osiągnięciu tegoż celu. Kiedy wstajemy, podpisujemy się albo mówimy, nie
skupiamy się na wszystkich drobnych ruchach mięśni, zmianach położenia ciała czy
punkcie skupienia naszego wzroku. Koncentrujemy się po prostu na tym, czego chcemy
dokonać (czyli na "ostatecznej przyczynie"), a nasz układ nerwowy automatycznie
dokonuje wszystkich potrzebnych zmian. Każdy system statyczny, niezależnie od tego,
czy wywodzi się ze sfery nauki, czy religii, zawsze działa przeciwko podstawowym
zasadom funkcjonowania ludzkiego układu nerwowego, a także — zdaniem Einsteina —
jest sprzeczny z podstawowymi zasadami działania ludzkiego ducha.
Starożytni wiedzieli coś, o czym my najprawdopodobniej zapomnieliśmy. Wszystkie
środki są niczym więcej jak tępym, nieporęcznym narzędziem, jeżeli nie są
ożywione przez ducha. Jednakże kiedy pragnienie osiągnięcia celu żyje w nas, to
nie zabraknie nam siły do tego, aby znaleźć środki pozwalające osiągnąć cele i
przekształcić te środki w czyny[18].
Jeżeli szczerze i z pasją pożądamy bezpieczeństwa, dobrobytu i swobodnego
rozwoju talentów wszystkich ludzi, nie zabraknie nam środków do osiągnięcia
takiego stanu. Nawet jeżeli drobna część ludzkości będzie starała się osiągnąć takie
cele, to ich zdolności pozwolą je osiągnąć, tyle że po dłuższym czasie[19].
Stwierdzenie Einsteina o "bezpieczeństwie, dobrobycie i swobodnym rozwoju talentów
wszystkich ludzi" pokazuje nam kolejny element epistemologii Einsteina, który był znany
jako człowiek niezwykle humanitarny, skromny i pokorny względem własnych osiągnięć.
Pomimo swojej sławy i reputacji geniusza nigdy nie okazywał egoizmu ani poczucia
wyższości. Einstein potrafił patrzeć na siebie z perspektywy innych ludzi, a także
sprawnie obserwować ich w swoim otoczeniu. Jak to kiedyś sam ujął:
Każdy człowiek posiada swoją własną kosmologię; któż z nas może powiedzieć, że
jego własna teoria jest słuszna?[20].
Jedną z podstawowych zasad programowania neurolingwistycznego jest to, że każdy
człowiek posiada własny, unikalny model świata i żaden z tych modeli nie jest w żaden
sposób lepszy ani dokładniejszy od modeli stworzonych przez innych ludzi. Wszystkie te
modele są bowiem naszymi wewnętrznymi "mapami" zewnętrznego "terytorium".
Ponieważ nie oddziałujemy bezpośrednio na otaczający nas świat, ale raczej działamy
poprzez jego reprezentacje, które otrzymujemy za pomocą zmysłów, nigdy nie możemy
poznać obiektywnej rzeczywistości, mając wgląd wyłącznie w nasze prywatne mapy. Jak
powiedział Einstein:
Prawdziwa natura rzeczy nie zostanie nigdy przez nas poznana[21].
Celem stworzenia modelu świata jest nie znalezienie jego "prawdziwej" czy
"rzeczywistej" mapy, ale raczej skonstruowanie modelu pozwalającego na największe
bogactwo, zakres wyboru i koordynację z innymi modelami świata używanymi przez
ludzi z naszego otoczenia.
Obserwowane z perspektywy prostego człowieka zachowania moralne nie
oznaczają wyłącznie twardego wymogu odrzucenia pewnych pożądanych
przyjemności, ale raczej zainteresowanie zwiększeniem poziomu szczęścia
wszystkich ludzi.
Ta koncepcja wymaga jednej podstawowej rzeczy, a mianowicie tego, że każda
jednostka powinna mieć możliwość rozwijania darów, które mogą być w niej ukryte
[…] Ponieważ wszystko, co jest naprawdę wielkie i inspirujące, tworzone jest przez
jednostkę zdolną do swobodnej pracy. Ograniczenia są usprawiedliwione wyłącznie
na tyle, na ile są one potrzebne do zabezpieczenia bytu.
Z powyższej koncepcji wynika jeszcze jedna kwestia. Musimy bowiem nie tylko
tolerować różnice pomiędzy jednostkami i grupami, ale także powinniśmy
postrzegać je jako możliwości rozwijania naszej własnej egzystencji[22].
W powyższym komentarzu Einstein stosuje zasadę różnorodności w odniesieniu do
"moralności". Einstein utrzymuje, że ostateczną przyczyną "moralności" jest nie sztywny
system mechanicznych zasad opisujących "właściwy sposób zachowania", ale
"możliwość zwiększania szczęścia wszystkich ludzi wokół". Zgodnie z zasadą
różnorodności osiągnięcie tego celu wymaga nie tylko tolerancji, ale także zachęty
skierowanej pod adresem jednostki i różnorodności kulturowej, dzięki którym możliwe
będzie zaadaptowanie się do różnorodności oraz zmienności ludzi i środowisk.
W swojej teorii względności Einstein stwierdził, że żaden sposób postrzegania
wszechświata nie jest bardziej "prawdziwy" niż pozostałe. Stosował ów pogląd także w
swoim prywatnym życiu.
Jeżeli inni nie zachowują się w sposób nacechowany przemocą, nie mam nic
przeciwko, aby mówili, co tylko przyjdzie im na myśl, ponieważ ja zawsze mówiłem
to, na co miałem w danej chwili ochotę[23].
Mimo to Einstein szanował i akceptował wszystkie punkty widzenia jako równorzędne
jego własnym poglądom, ale nie oznaczało to, że miał on anarchistyczne czy też
apatyczne podejście do życia. Nigdy nie twierdził, że "nie należy się niczym przejmować,
bo wszystko i tak jest względne". To, że spostrzeżenia zmieniają się zależnie od
położenia obserwatora, nie oznacza, iż obserwacje takie są fałszywe lub arbitralne.
Zasada różnorodności mówi, że zmiana na jednym poziomie oznacza stabilność na
innym. Przykładowo, NLP wierzy w to, że każdy posiada inny model świata, ale uważa
także, iż w umyśle każdego człowieka istnieje pewna struktura wolna od konkretnych
wyobrażeń, która określa sposób, w jaki człowiek tworzy i organizuje wspomniane
modele świata. Nasze spostrzeżenia stanowią mieszankę różnych doświadczeń
zmysłowych, konstruktów wyobrażeniowych i metafor, które mogą być poddane
zniekształceniom, istnieją też inne, głębsze mechanizmy nieulegające zmianie.
Posiadanie różnorodnych map, perspektyw i zdolności umożliwia zaś zgłębianie
własnych wartości i celów.
Poglądy społeczne Einsteina odzwierciedlały tę zasadę, gdyż starał się on zawsze
integrować różne relacje jednostki ze społeczeństwem.
Jednostka pozostawiona od urodzenia sama sobie pozostanie pod względem
umysłowym i uczuciowym prymitywna i zwierzęca w stopniu, który trudno nam
sobie wyobrazić. Jednostka jest tym, kim jest, i posiada znaczenie, które wynika
nie tyle z jej indywidualności, co z faktu bycia członkiem większej społeczności, i
które wpływa na jej materialną oraz duchową egzystencję od kołyski aż po grób.
Wartość, jaką człowiek przedstawia dla społeczności, zależy w pierwszym rzędzie
od tego, jak bardzo jego uczucia, myśli i działania są nakierowane na
propagowanie dobra jego bliskich. To, jak zachowuje się pod tym kątem, określa,
czy będziemy go nazywać osobą dobrą, czy złą. Na pierwszy rzut oka wydaje się,
że ludzi oceniamy przede wszystkim pod kątem ich cech społecznych.
Takie podejście może być jednak błędne. Jasnym jest, że wszystkie wartościowe
rzeczy, zarówno materialne, duchowe, jak i moralne, które otrzymujemy od
społeczeństwa, mają swój początek w pewnych twórczych jednostkach żyjących
wiele pokoleń temu. Korzystanie z ognia, uprawa jadalnych roślin, silnik parowy —
wszystko było kiedyś wynalezione przez jednego człowieka.
Tylko jednostka może myśleć, a przez to — tworzyć nowe wartości dla
społeczeństwa, a nawet określać nowe moralne standardy, do których
społeczeństwo będzie się dostosowywać. Bez kreatywnych, niezależnie myślących i
zdolnych do osądu jednostek rozwój społeczeństwa byłby nie do pomyślenia,
podobnie jak niemożliwy byłby rozwój jednostki bez wsparcia społeczeństwa[24].

A zatem, podobnie jak przekonanie i wiedza albo religia i wiara, społeczeństwo oraz
jednostka muszą funkcjonować na różnych poziomach w celu wytworzenia pętli
dodatniego sprzężenia zwrotnego. Społeczeństwo pełni w tym układzie funkcję fazy
"testu", zaś jednostka wykonuje twórcze "operacje" w celu osiągnięcia celów
znajdujących się na wyższych poziomach.
Dla Einsteina indywidualna wyobraźnia, ciekawość i twórczość (w połączeniu ze
sprzężeniem zwrotnym z doświadczeń zmysłowych) stanowiły podstawowe środki
rozwoju i osiągania celów. Twórczość i wyobraźnia są prawdopodobnie pierwszymi i
najważniejszymi cechami geniuszu. Wyobraźnia pozwala nam dosięgnąć tego, co
pozostaje poza zasięgiem naszych zmysłów. Gdy ten proces był wykorzystywany na
potrzeby społeczeństwa, wykorzystujący go ludzie osiągali swoje najwyższe cele.
Najwyższe zasady, na których opierają się nasze aspiracje i osądy, otrzymujemy
dzięki naszej judeochrześcijańskiej tradycji religijnej […] Gdyby ktoś chciał
wyciągnąć taki cel spoza jego religijnej formy i spojrzeć nań wyłącznie z ludzkiej
perspektywy, mógłby stwierdzić, że celem tym jest swobodny i odpowiedzialny
rozwój jednostki, pozwalający jej na dowolne wykorzystywanie umiejętności na
pożytek wszystkich ludzi.
Nie ma w tym miejsca na ubóstwienie narodu, klasy ani jednostki. Czy nie
jesteśmy bowiem, że posłużę się tu językiem religii, dziećmi jednego ojca?[25]
W ten sposób Einstein cenił i szanował poglądy innych ludzi, chociaż były one wynikiem
funkcjonowania pewnych modeli, których nie był w stanie wyjaśnić z żadnej
perspektywy postrzegania zmysłowego. Przemoc i wojna były dla Einsteina przykładem
środków, których nie był w stanie usprawiedliwić ani zintegrować. Jego celem było
bowiem odkrycie procesów porządkowania, harmonizowania i tworzenia, nie zaś
niszczenia. Jak bowiem mówił:
Wojna nie może być nigdy uczyniona bardziej humanitarną. Jedyne, co można
zrobić, to pozbyć się jej[26].
Energia atomowa stworzyła nowy świat, w którym polityka światowa polegająca na
równowadze sił straciła jakiekolwiek znaczenie. W dobie atomu ludzkość musi
skończyć z wojnami, gdyż w grę wchodzi przetrwanie bądź anihilacja ludzkości jako
takiej.
Jak na ironię, odkrycia i kreatywność Einsteina doprowadziły do powstania jednej z
najpotężniejszych i najgroźniejszych broni, jakie kiedykolwiek istniały — bomby
atomowej.
Oczywiście można zapytać: "Jak zatem człowiek ma działać w świecie, w którym nic nie
jest pewne i który ma oddawać harmonię boskich myśli, ale w którym istnieją choroby,
przestępstwa i tortury oraz w którym doszło do zniszczenia Hiroszimy? Jeżeli nasza
rzeczywistość jest względna, jak możemy zachować zdrowie, poczytalność i kontrolę
nad naszym życiem?".
Aby odpowiedzieć na to pytanie, pozwolę sobie przytoczyć pewną anegdotę o Einsteinie.
Pewnego razu udzielał on wywiadu dziennikarzowi, który zapytał: Doktorze Einstein,
jest pan uznawany na całym świecie za jednego z najbardziej bezinteresownych
geniuszy naszych czasów, a może i w całej historii ludzkości. W swoich pracach bierze
pan pod uwagę wszystkie poziomy funkcjonowania wszechświata, od pojedynczych
atomów do całego kosmosu. Widział pan, jak pańskie odkrycia pomagają rozwijać i
wzbogacać ludzkie życie, potrafią je jednak również niszczyć. Jakie jest zatem, pańskim
zdaniem, najważniejsze pytanie, na które musi odpowiedzieć współczesna ludzkość?
Jak zwykle w takich przypadkach Einstein popatrzył przez moment w przestrzeń, a
następnie wbił wzrok w ziemię. Chwilę później spojrzał na dziennikarza i odpowiedział:
Sądzę, że najważniejszym dla nas dziś pytaniem jest pytanie o to, czy wszechświat jest
przyjaznym miejscem. Jest to pierwsze i najważniejsze pytanie, na które musi
odpowiedzieć każdy z nas.
Jeżeli zdecydujemy, że wszechświat jest miejscem nieprzyjaznym, wówczas
będziemy wykorzystywać naszą technologię, odkrycia naukowe i zasoby naturalne
do rozwijania poczucia bezpieczeństwa i siły poprzez wznoszenie murów mających
ochronić nas przed owym nieprzyjaznym otoczeniem, a także poprzez budowanie
coraz to silniejszych broni służących do niszczenia wszystkiego, co nieprzyjazne.
Sądzę, że doszliśmy do takiego momentu w historii, w którym dysponujemy już
technologią pozwalającą się nam całkowicie odizolować albo też doszczętnie
wyniszczyć.
Jeżeli uznamy, że wszechświat nie jest ani przyjazny, ani nieprzyjazny, a Bóg po
prostu rzuca kośćmi i losowo kształtuje całą rzeczywistość, wówczas będziemy
musieli uznać się za ofiary wydarzeń losowych, przez co nasze życie straci
jakikolwiek sens czy cel.
Jeżeli jednak dojdziemy do wniosku, że wszechświat jest miejscem przyjaznym,
wówczas będziemy mogli wykorzystywać naszą technologię, odkrycia naukowe i
zasoby naturalne do budowania modeli świata i narzędzi pozwalających nam lepiej
owe modele poznać. Poznając zaś otaczający nas wszechświat, będziemy
wzmacniali własne poczucie siły i bezpieczeństwa.
Einstein też zwykł mawiać:
"Bóg jest subtelny, ale nie jest złośliwy"[27].
Komentarz Einsteina dotyczący tego, czy wszechświat jest przyjaznym miejscem, czy
wręcz przeciwnie, odzwierciedla jedną z podstawowych zasad NLP, w myśl której na
pewnym poziomie wszystkie zachowania są adaptacyjne lub "posiadają pozytywną
intencję". Oznacza to, że wszystkie zachowania są lub były postrzegane jako właściwe
lub konieczne z perspektywy "aktora" w kontekście stworzonego przez niego modelu
świata. Ludzie podejmują najlepsze decyzje, posiadając możliwości i zdolności, które ich
zdaniem są dla nich dostępne w ich modelu świata. Każde zachowanie, niezależnie od
tego, jak może być złe, szalone czy dziwaczne, jest postrzegane przez taką osobę jako
najlepsze w danej chwili. W swojej pierwszej książce, Struktura magii.
Kształtowanie ludzkiej psychiki, czyli więcej niż NLP. Część 1, Richard Bandler i
John Grinder (twórcy NLP) napisali:
Ludzie podchodzący kreatywnie do sytuacji stresowych i potrafiący sobie
skutecznie z nimi radzić są osobami mającymi bogate wyobrażenia lub modele
swojego życiowego położenia. To pozwala im dostrzec szeroki zakres możliwości
działania. Natomiast ludzie należący do drugiej grupy odczuwają wyraźny brak
sensownych opcji i żadna z nich nie wydaje się im dobra — jest to postawa
"urodzonej ofiary losu". Pozostaje nam pytanie: Jak to możliwe, że różni ludzie w
obliczu tej samej sytuacji zachodzącej w rzeczywistym świecie doświadczają tak
różnych przeżyć?[28].
Tak więc ludzie postępują źle nie dlatego, że są źli z urodzenia, ale dlatego, iż posiadają
wąski bądź ograniczony model świata. Znane jest powiedzenie, że "nie należy
przypisywać złej woli temu, co można wyjaśnić zwyczajną głupotą". Sam Einstein często
z uśmiechem zauważał, że: "Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka
głupota, chociaż co do tego pierwszego nie mam pewności". Jeżeli człowiek posiada
pozytywną intencję względem poprawienia sytuacji wokół siebie, ale uważa przy tym, że
jedynym dostępnym dla niego środkiem jest przemoc, wówczas będzie się on starać
wprowadzić pozytywne zmiany przy użyciu przemocy.
Jednym z celów NLP jest potwierdzenie pozytywnych intencji i podtrzymywanie prób
poszerzania i wzbogacania modeli świata w umysłach innych ludzi, aby byli oni w stanie
dostrzegać większy zakres możliwości wyboru środków, za pomocą których będą mogli
starać się osiągać własne cele. Dokładnie temu miało też służyć modelowanie umysłu
Einsteina i pisanie niniejszej książki. Einstein bowiem pomógł nam popatrzeć na nasz
świat, a nawet cały wszechświat z szerszej perspektywy i zrobił to prawdopodobnie
lepiej niż ktokolwiek inny w tym wieku.
Być może najlepszym sposobem podsumowania epistemologii Einsteina jest poniższy
cytat, który świetnie przedstawia jego pogląd na świat:
Istota ludzka jest częścią całości, nazywanej przez nas "wszechświatem" […]
częścią ograniczoną czasem i przestrzenią. Doświadcza ona swoich myśli i uczuć w
taki sposób, jakby były oddzielone od reszty, co da się porównać ze złudzeniem
optycznym, tyle że zachodzącym w jej świadomości. Złudzenie to stanowi dla nas
swego rodzaju więzienie, gdyż ogranicza nas do naszych osobistych pragnień i
uczuć względem kilku najbliższych nam ludzi. Naszym zadaniem jest zatem
wyrwanie się z tego więzienia, co można osiągnąć poprzez rozwijanie naszego
współczucia i obejmowanie nim całego piękna otaczającej nas natury.
Podobnie jak zasady NLP, także Einstein utrzymuje, że naszym celem jest "wyzwolenie
się" z "więzień" stworzonych przez ograniczenia naszych własnych modeli świata.
Możemy to osiągnąć dzięki rozszerzaniu naszych "map", przez pryzmat których
postrzegamy nasz świat. Einstein sugerował, że wszechświat jest swego rodzaju
hologramem, czyli trójwymiarowym obrazem, którego pełny kształt zostaje zachowany
w każdej jego części. Innymi słowy, gdybyśmy rozcięli taki hologram na pół, wówczas
na pierwszy rzut oka jawiłby się on nam wyłącznie jako połowa obrazu, ale po zmianie
perspektywy okazałoby się, że mimo wszystko wciąż przedstawia on cały obraz. Po
ponownym podzieleniu go na połowy sytuacja by się powtórzyła. Jeśli nie zmienimy
kąta patrzenia, będziemy mieć wrażenie, że część obrazu znikła, ale zmieniając naszą
perspektywę, będziemy w stanie widzieć kompletny obraz przez cały czas.
Einstein chciał przez to powiedzieć, że ludzie (a w zasadzie także wszystkie żywe
stworzenia, a nawet wszystkie istoty oraz aspekty natury) stanowią jakby drobne cząstki
hologramu. Jeżeli będziemy na nie patrzeć z jednej, ograniczonej perspektywy,
wówczas dostrzeżemy jedynie pojedyncze ich elementy. Jeżeli jednak przyjrzymy się im
dokładnie z wielu różnych stron, wówczas będziemy w stanie dostrzec, że w każdej
takiej cząstce znajduje się obraz całości.
Einstein utrzymywał również, że jednostka jest częścią większej całości i że "życie" oraz
"umysł" są procesami systemowymi. Innymi słowy, procesy zachodzące w samej
jednostce oraz pomiędzy poszczególnymi jednostkami, a także między nimi a światem
składają się na pewien system. Nasze ciała, społeczności oraz cały wszechświat tworzą
układ złożonych systemów i podsystemów, które wzajemnie na siebie wpływają.
Odizolowanie jednej części takiego systemu od innych jest niemożliwe.
Z jednej strony takie systemy oparte są na pewnych zasadach "samoorganizacji" i w
sposób naturalny dążą do równowagi bądź homeostazy. Utrzymywanie ogólnego
systemu jest w najlepszym interesie wszystkich jednostek działających w jego obrębie.
Należy jednak pamiętać, że jednostki nie zawsze identyfikują się z systemem, który
tworzą, i czasami podejmują działania sprzeczne z własnym interesem lub z interesem
samego systemu. Ojciec, który stosuje przemoc względem żony lub dzieci, tak aby
uzyskać "szacunek", ma pozytywną intencję, ale identyfikuje się wyłącznie ze sobą i
patrzy na system rodzinny przez pryzmat swojej własnej osoby.
Podobnie wygląda to w sytuacji, w której jakaś grupa etniczna popełnia ludobójstwo na
innej grupie w imię pozytywnej intencji zapewnienia sobie przetrwania i zachowania
poczucia tożsamości. Grupa taka również patrzy na swoją sytuację z silnie zawężonej i
ograniczonej perspektywy. W obu wymienionych przypadkach możliwe jest, że podjęte
działanie jest w istocie sprzeczne z intencjami. Popędliwy ojciec może zyskać nie
szacunek, a nienawiść i pogardę, zaś nietolerancyjna społeczność może zostać
odrzucona bądź też zaburzyć swoje skądinąd zdrowe poczucie tożsamości, uznając, że
celem jej istnienia jest brutalność wobec innych. Wszelkie sukcesy, jakie tacy ludzie
bądź społeczności odnoszą, są widoczne wyłącznie na poziomie zachowań i zwykle nie
trwają długo.
Einstein utrzymuje, że naszym zadaniem musi być poszerzenie "naszego zakresu
współczucia", dzięki czemu będziemy w stanie wyzwolić się z więzienia, jakie sami sobie
stworzyliśmy na skutek własnej ignorancji. Rzecz jasna, dużo łatwiej jest powiedzieć, niż
zrobić. Aby skutecznie wykonać to zadanie, potrzebujemy nowych narzędzi i technologii,
gdyż same chęci oraz intencje z pewnością nie wystarczą. Aby rozszerzyć nasz "krąg
współczucia", musimy rozszerzyć nasze postrzeganie otoczenia oraz modele świata,
które być może budujemy na bazie nieświadomych założeń uznawanych przez nas za
"rzeczywistość". Albert Einstein dysponował wyjątkowo skuteczną strategią
identyfikowania i podważania podstawowych założeń dotyczących naszego sposobu
postrzegania świata. Modelując tę strategię i stosując ją w odniesieniu do innych
kontekstów i sytuacji, mam nadzieję przyczynić się do rozwijania tych cech, o których
tak pozytywnie się wypowiadał i które przejawiał w swoim działaniu sam Einstein.

[1] Albert Einstein, A Portrait, Pomegranate Calendars & Books, Corte Madera 1984, s.
3.
[2] Albert Einstein, The Religiousness of Science, The Citadel Press, Secaucus 1934, s.
29.
[3] Albert Einstein, Science and Religion, The Citadel Press, Secaucus 1956, s. 21.
[4] Albert Einstein, Morals and Emotions, The Citadel Press, Secaucus 1956, s. 17.
[5] Albert Einstein, The Laws of Science and the Laws of Ethics, The Citadel Press,
Secaucus 1956, s. 114.
[6] Albert Einstein, Science and Religion, s. 22.
[7] Albert Einstein, The Common Language of Science, The Citadel Press,
Secaucus 1956, s. 111.
[8] William James, Principles of Psychology, Encyclopedia Britannica Inc., Chicago 1979,
s. 5.
[9] William James, Principles of Psychology, s. 15.
[10] Albert Einstein, Science and Religion, s. 24 – 25.
[11] Ibidem, s. 26.
[12] Ibidem, s. 26.
[13] Albert Einstein, The Laws of Science and the Laws of Ethics, s. 114 – 115.
[14] Ibidem, s. 115.
[15] Ibidem, s. 115.
[16] Ibidem, s. 115.
[17] Albert Einstein, Morals and Emotions, s. 19.
[18] Albert Einstein, Science and Religion, s. 24.
[19] Albert Einstein, The Common Language of Science, s. 113.
[20] Albert Einstein: A Man for All Seasons, Pomegranate Calendars & Books, Corte
Madera 1987, s. 14.
[21] Ibidem, s. 16.
[22] Albert Einstein, Morals and Emotions, s. 19.
[23] Albert Einstein: A Man for All Seasons, s. 6.
[24] Albert Einstein, Society and Personality, The Citadel Press, Secaucus 1934, s. 8 – 9.
[25] Albert Einstein, Science and Religion, s. 23.
[26] Albert Einstein: A Man for All Seasons, s. 10.
[27] Donald Clarke, Great Inventors & Discoveries, Marshall Cavendish Books Limited,
London 1978, s. 64.
[28] Robert Bandler, John Grinder, Struktura magii. Kształtowanie ludzkiej psychiki, czyli
więcej niż NLP. Część 1, Onepress, Gliwice 2008.
Rozdział 2.
Makrostrategia modelowania Einsteina
Einstein był kimś więcej niż tylko naukowcem, był również swego rodzaju
"modelarzem". Modelowanie różni się od innych rodzajów tworzenia teorii tym, że
interesuje się nie "obiektywną prawdą", "rzeczywistością" ani "potwierdzaniem
statystycznym", lecz raczej "praktycznością", "prostotą" i "wyborem". Einstein pisał:
Nauka jest próbą sprawienia, aby chaotyczna różnorodność naszych doświadczeń
zmysłowych odpowiadała logicznemu, jednolitemu systemowi myśli, w którym
pojedyncze doświadczenia są skorelowane w taki sposób, że tworzą wyjątkowe i
przekonujące schematy[1].
Celem nauki jest, z jednej strony, jak najpełniejsze zrozumienie połączenia
pomiędzy wszystkimi doświadczeniami zmysłowymi, z drugiej zaś strony —
osiągnięcie tego celu przy użyciu jak najmniejszej liczby podstawowych koncepcji i
relacji[2].
Einstein uważa, że postęp oraz inteligencja w procesie tworzenia modeli wynika ze
zdolności łączenia tworzonego modelu z coraz to większym zakresem doświadczeń
zmysłowych, a także ze zwiększonej elegancji oraz prostoty samego modelu. Jak napisał
wcześniej w jednej ze swoich książek:
Teoria jest tym bardziej zaskakująca, im prostsze są zasady, na których się ona
opiera, im większa jest liczba rzeczy, do których nawiązuje, i im większy jest zakres
jej możliwych zastosowań[3].
Jednym z problemów modelowania jest jednak zagrożenie nadmierną abstrakcją bądź
przesadnym "redukcjonizmem" polegającym na zbyt silnym uwikłaniu w model (bądź
teorię, na którym się on opiera), w wyniku czego traci się kontakt z doświadczeniem
zmysłowym oraz nie jest się w stanie wejść z nim w relację sprzężenia zwrotnego.
Einstein twierdził, że:
Wszystko powinno być tak proste, jak tylko to możliwe, ale nie prostsze[4].
Jeżeli bowiem coś stanie się zbyt proste, mamy wówczas do czynienia z uproszczeniem.
Z drugiej strony, jeżeli w tworzeniu modeli ograniczymy się wyłącznie do tego, co może
być bezpośrednio odczuwane i mierzone, wówczas możemy nadmiernie uwikłać się w
opracowywanie drobnych szczegółów, w wyniku czego nasze modele będą bardziej
opisowe niż generatywne.

Podważanie podstawowych założeń


Aby rozwiązywać problemy pojawiające się w naszym codziennym życiu, musimy
nieustannie rozwijać nasze modele doświadczeń. Musimy jednak być świadomi tego,
kiedy należy te modele upraszczać, a kiedy są już zbytnio uproszczone. Einstein nie
ustawał w wyszukiwaniu ograniczających jego myślenie założeń, które sprawiały, że
sposób jego myślenia był zbyt skomplikowany bądź nadmiernie uproszczony. Często
przy tym mawiał:
Nasze myślenie tworzy problemy, których nie da się rozwiązać, myśląc w ten
identyczny sposób.
Einstein utrzymywał, że podczas myślenia często dokonujemy milczących założeń w
kwestiach, które wydają się nam całkowicie oczywiste. Co prawda założenia takie
pozwalają myśleć szybciej i ułatwiają analizowanie faktów, jednak czasami łatwo jest
nam zapomnieć, że stosujemy taki filtr, i używamy go także wtedy, gdy nie jest to
pożądane. Przyjrzyjmy się poniższej sytuacji:
Chłopiec i jego ojciec zostali poszkodowani w wypadku samochodowym. Ojciec
doznał jedynie lekkich stłuczeń, ale chłopiec został ciężko ranny i musiał zostać
zabrany na operację. Gdy jego ojciec czekał na szpitalnym korytarzu, podbiegł do
niego doktor i powiedział: "Nie jestem w stanie operować tego chłopca, bo to mój
syn". Kim był doktor?
Wielu przedstawicieli naszej kultury wciąż żywi ukryte przekonanie, że lekarze są w
przeważającej mierze mężczyznami. Z tego też powodu ludzie słyszący powyższe
pytanie zwykle wahają się przez jakiś czas przed udzieleniem oczywistej odpowiedzi, że
doktorem musiała być matka chłopca. Niektórzy mogą mieć nawet trudności z
odpowiedzią albo sugerują, że chłopiec musiał mieć przybranego ojca.
Einstein wierzył, że takie właśnie odgórne założenia są dla nas źródłem problemów
znacznie poważniejszym niż otaczająca nas rzeczywistość.
David Bohm, fizyk teoretyczny, zauważył, że jeden z problemów ze współczesną fizyką
(lub też z tworzeniem modeli naukowych w ogóle) polega na tym, że stał się on
wyłącznie sposobem opisywania tego, co są w stanie zmierzyć nasze narzędzia.
[…] najczęściej patrzymy na równania i obliczamy, co nasze narzędzia będą robić i
w jaki sposób będą dostarczać nam danych zgodnych z tymi równaniami.
[…] za rzeczywiste uznaje się wyłącznie to, co da się zmierzyć za pomocą narzędzi,
ponieważ w fizyce rzeczywistość definiowana jest przez wyniki pomiarów[5].
Według Bohma z powyższego stanu rzeczy wynika, że proces mierzenia często
nadpisuje lub "odejmuje" ważne i podstawowe informacje kontekstowe, gdyż:
Narzędzia nie wiążą się z kontekstem, ponieważ są w nim swobodnie zawieszone.
Przypomina to sytuację ryby nie mającej świadomości tego, że pływa w oceanie[6].
Einstein wspominał o tych zależnościach, pisząc o teorii względności, za pomocą której
wykazał, że punkty odniesienia stosowane przez daną jednostkę w chwili dokonywania
pomiaru wpływają na wyniki tego pomiaru. Zauważył też, że "fakt pomiaru wprowadza
nieznane zmienne". Znana zasada nieoznaczoności Heisenberga mówi, że fakt
pomiaru modyfikuje obiekty, które chcemy poznać. Dlatego też, kiedy mierzymy jedną z
jego cech, automatycznie pozbawiamy się możliwości zmierzenia innej jego cechy.
Przykładowo, możemy zmierzyć prędkość cząsteczki atomowej, ale nie możemy wtedy
określić jej dokładnego położenia, gdy zaś spróbujemy określić jej położenie, nie
będziemy w stanie jednocześnie zmierzyć jej prędkości.
Odpowiedzią współczesnej fizyki na powyższy problem było stwierdzenie, że skoro nie
możemy posiadać żadnych konkretnych informacji o rzeczywistości, musimy pozostać
przy określaniu tego, co się stanie "średnio", za pomocą danych statystycznych.
Dla osoby starającej się odkryć "boskie myśli", a więc podobnej w tym aspekcie do
Einsteina, takie rozwiązanie z pewnością nie wystarcza. Mówiąc, że "Bóg nie gra w kości
ze wszechświatem", Einstein twierdził, iż statystyczne modele są potrzebne wyłącznie w
chwili, gdy ktoś nie rozumie generatywnych zasad, wzorców i reguł leżących u podstaw
wszystkich systemów:
Statystyczny charakter współczesnej teorii musi być zatem wynikiem
niekompletności opisu systemów w mechanice kwantowej[7].
Dla Einsteina niekompletność statystycznego sposobu myślenia wynikała z braku
uświadomienia sobie, że "teoria w rzeczywistości nie działa z pojedynczym systemem,
ale z całością systemów"[8]. Ponieważ niektóre z systemów składających się na ową
"całość" zostały wyłączone z opisu używanego modelu, ich działania wpływają na
systemy składające się na model w sposób, który wydaje się losowy bądź wyłącznie
statystyczny. Za analogię do tego problemu niech posłuży nam następujące
zagadnienie: która z poniższych trzech liczb najbardziej różni się od dwóch pozostałych:
1. Jeden
2. Trzynaście
3. Trzydzieści jeden
Chociaż powyższe pytanie nie ma "prawidłowej" odpowiedzi, to jeżeli weźmiemy pod
uwagę wyłącznie system, na który składają się liczby zapisane słownie, wówczas
będziemy zmuszeni do samodzielnego wymyślania odpowiedzi w celu arbitralnego
stwierdzenia, dlaczego któraś z powyższych liczb jest w jakiś sposób unikalna bądź
wyjątkowa. Jeżeli jednak zorientujemy się, że 1, 2 i 3 to również liczby, wówczas
oczywistą odpowiedzią będzie "2", ponieważ w odróżnieniu od pozostałych dwóch liczb
zapisanych cyfrowo i wszystkich liczb zapisanych słownie jest ona jedyną liczbą
parzystą.
Einstein czuł, że pozornie losowa natura naszych obserwacji rzeczywistości wynika nie z
tego, że sama rzeczywistość ma charakter losowy, ale dlatego, iż pomijamy jakąś część
całego systemu, tak jak w powyższym zadaniu, w którym pojawiły się dwa systemy
liczb. Dla Einsteina statystyka była potrzebna wyłącznie wtedy, gdy w modelowanym
systemie zabrakło jakiegoś istotnego elementu.
Celem nauki jest ustalanie ogólnych zasad określających wzajemne połączenie
przedmiotów i wydarzeń w czasie i przestrzeni. Zasady te, czyli prawa rządzące
naturą, muszą posiadać ogólną słuszność, która nie jest w żaden sposób
potwierdzona. Zasady te stanowią wyłącznie program, zaś wiara w możliwość ich
skutecznego zastosowania oparta jest jedynie na sukcesach częściowych.
Gdy liczba czynników uwzględnianych w kompleksie fenomenologicznym jest zbyt
duża, metoda naukowa całkowicie traci swoją przydatność. Wystarczy pomyśleć o
pogodzie, której dokładne przewidywanie na kilka dni naprzód jest wciąż
niemożliwe. Pomimo to nikt nie ma wątpliwości, że pogoda jest systemem zjawisk
połączonych więzami przyczynowo-skutkowymi, które to zjawiska są w większości
dobrze nam znane. Jednakże wydarzenia zachodzące w obrębie systemu pogody
wykraczają poza granice naszego przewidywania nie dlatego, że w naturze brakuje
ładu, ale ponieważ czynników składających się na ów system jest stanowczo zbyt
dużo i są one zbyt zróżnicowane.
Zasady rządzące życiem istot żywych są przez nas poznane jeszcze słabiej niż
zjawiska pogodowe, ale wiemy o nich wystarczająco dużo, aby przynajmniej
wyczuć istnienie zasady stałej konieczności. Wystarczy, że pomyślimy o porządku
systematycznym w dziedziczeniu bądź w mechanizmie wpływu trucizn (np.
alkoholu) na zachowanie się istot żywych. Brakuje nam jednak zrozumienia
ogólnych więzi pomiędzy tymi elementami, chociaż istnienia samego porządku
jesteśmy pewni[9].

Einstein chciał pokazać, że sam fakt braku zasad opisujących konkretne zjawisko nie
oznacza jeszcze tego, iż zjawisko to nie jest w rzeczywistości uporządkowane. Co
więcej, fakt, że nie jesteśmy w stanie dokładnie przewidywać pogody, nie oznacza, iż
znane nam prawa fizyki są niewłaściwe albo że pogoda jest zjawiskiem chaotycznym. Po
prostu wciąż nie posiadamy pełnej wiedzy o wszystkich systemach związanych z
systemem pogodowym.
Einstein przeczuwał, że zasady leżące u podstaw działania wszechświata nie są losowe
ani statystyczne, więc nie powinno się rezygnować z prób poszukiwania prostych, acz
szerokich zasad definiujących podstawowe relacje pomiędzy zjawiskami. Aby lepiej
wyjaśnić swój punkt widzenia, Einstein odwoływał się do następującej analogii:
Stoję przed kuchenką gazową, na której stoją dwa bliźniaczo podobne do siebie
garnki do połowy wypełnione wodą. Widzę, że z jednego garnka unosi się para.
Zaskakuje mnie to, chociaż wcześniej nie widziałem kuchenki ani tego garnka. Gdy
jednak zobaczę błękitną poświatę pod garnkiem, z którego unosi się para, wówczas
natychmiast przestanę się dziwić, nawet jeżeli wcześniej nie widziałem płomienia
gazowego. Mogę bowiem stwierdzić, że to zjawisko związane z emisją
błękitnawego światła powoduje parowanie wody bądź przynajmniej je ułatwia.
Jeżeli jednak nie zobaczę czegoś błękitnego pod żadnym z garnków i zorientuję się,
że woda w jednym z nich cały czas paruje, w drugim zaś nie, to będę nadal
zdziwiony i niezadowolony z moich odkryć, dopóki nie uda mi się zrozumieć,
dlaczego woda w każdym z tych dwóch garnków zachowuje się inaczej[10].
Einstein chciał przez to powiedzieć, że zarówno podstawowe zasady, jakich używamy do
działania w świecie, jak i zasady, które wykorzystuje do działania sam świat, nie zawsze
są obserwowalne poprzez nasze własne doświadczenia. To, że nie jesteśmy w stanie
bezpośrednio wyczuć ani zmierzyć tych zasad lub też więzi przyczynowo-skutkowych,
nie oznacza jednak, że one nie istnieją. Dlatego też według Einsteina, zamiast
ograniczać się do stworzenia statystycznego opisu prawdopodobieństwa pojawienia się
pary nad jednym z dwóch garnków, lepiej jest odkrywać zasady leżące u podstaw
zjawisk i doświadczeń, które na pierwszy rzut oka wydają się niewyjaśnione.
Einstein wykazał, że modele statystyczne oparte są zwykle na zasadach liniowych,
którymi starają się wyjaśnić nakreślane zjawiska, przez co "nie zawierają żadnych
zapewnień odnośnie interakcji ciał podstawowych. Prawdziwe zasady nie mogą być
liniowymi ani też nie mogą być wyprowadzane z liniowych zasad" [11]. Posługując się
językiem Arystotelesa, można powiedzieć, że zdaniem Einsteina istnieją przyczyny
"ograniczające" i "uprzednie" stanowiące ważne elementy systemów, które będziemy
próbowali modelować.
Co więcej, jednym z największych problemów z modelami opartymi przede wszystkim
na pomiarach i statystyce jest to, że są one opisowe, nie zaś generatywne. David Bohm
zauważa, że "statystyka mechaniki kwantowej jest niczym więcej jak algorytmem
pozwalającym zrozumieć działanie naszych narzędzi" [12], a przez to nie jest w stanie
doprowadzić nas do głębszych odkryć. Podobnie jak Einstein, bał się on, że "to, co ma
większy wpływ i znaczenie, często jest porzucane dla rzeczy, które jest łatwiej
zmierzyć". Jest to stwierdzenie prawdziwe dla wielu innych dziedzin, nie tylko fizyki.
Także NLP wykorzystuje w ten sposób różne zasady i reguły psychologii. Model
powinien być narzędziem używanym w procesie, którego zadaniem jest skuteczne
zdobywanie informacji o szerokim zakresie naszych doświadczeń. Powinien on nie tylko
dawać nam różnorakie opisy, ale także prowadzić nas w jakimś określonym kierunku.
Modele opisowe są przeciwstawiane modelom generatywnym, które opierają się na
bardzo małej liczbie podstawowych zasad wpływających na siebie wzajemnie, tworząc
nieskończony zbiór kombinacji i możliwych wyników. W taki sposób działa każdy żywy
język, który składa się z niewielkiej, ściśle określonej liczby zasad gramatycznych
pozwalających nam jednak na tworzenie nieskończonej liczby zdań i pomysłów.
Cybernetyka jest dziedziną zajmującą się interakcjami pomiędzy systemami oraz
pomiędzy poszczególnymi elementami jednego systemu. W artykule The Second
Cybernetics Maguroh Maruyama elegancko definiuje dylemat regularnie poruszany przez
Einsteina przy okazji omawiania mechaniki kwantowej. W dyskusji o rozwoju systemów
biologicznych Maruyama twierdzi następująco:
Ilość informacji opisujących wzorce uzyskane w wyniku operacji jest znacznie
większa niż ilość informacji opisujących zasady generowania tych wyników oraz
wszystkie pozycje wyjściowe tkanek. Wzorzec jest generowany za pomocą
pewnych zasad oraz interakcji pomiędzy tkankami. W tym przypadku informacja
używana jest zatem do opisywania osobnika dorosłego, którego nie da się
sprowadzić do tkanek pierwotnych, ale który został wygenerowany na skutek
oddziaływań między tkankami[13].

Posługując się terminologią Maruyamy, można powiedzieć, że zdaniem Einsteina modele


statystyczne bardziej koncentrują się na opisywaniu "tworzonych wzorców" niż
wynajdywaniu "zasad tworzenia", które na drodze wzajemnej interakcji pozwalają na
tworzenie wspomnianych wzorców. Dlatego też Einstein, podobnie jak Bohm, wierzył w
to, że modele takie "nie dają właściwego punktu wyjścia dla dalszego rozwoju"[14]. Miał
przy tym wrażenie, że zaakceptowanie opisowego, statystycznego modelu oznacza
zaprzestanie prób znalezienia podstawowych, jednolitych praw wyjaśniających to, jak
funkcjonuje wszechświat.
Einstein wierzył w to, że aby odkryć "reguły generatywne" zjawisk fizycznych, należy
użyć w tym celu procesu innego niż pomiar lub obliczenia statystyczne. Jak pisze
Maruyama:
[…] w większości przypadków niemożliwe jest odkrycie prostej zasady
generatywnej po skompletowaniu wzorca, o ile nie sprawdzi się przy tym
wszystkich możliwych kombinacji reguł. Gdy zasady są nieznane, wówczas ilość
informacji potrzebnych do ich odkrycia jest większa niż ilość informacji potrzebnych
do ich opisania. Oznacza to, że dużo więcej informacji traci się przy analizowaniu
procesu wstecz niż przy analizowaniu go w przód. Przykładowo, genetyk traci
więcej czasu i energii, starając się ocenić cechy zarodka poprzez analizę cech
osobnika dorosłego[15].
Problem ze śledzeniem procesu "w przód" polega na tym, że im bardziej zbliżamy się do
wzorców tworzących strukturę wszechświata, tym bardziej oddalamy się od
wszystkiego, czego faktycznie doświadczamy. Nie jesteśmy bowiem w stanie
bezpośrednio zobaczyć, usłyszeć ani poczuć cząstek elementarnych, ani też nie widzimy
oddziaływań "grawitacyjnych" ani "elektromagnetycznych". Możemy postrzegać i
mierzyć wyłącznie wyniki tych oddziaływań, postulując istnienie wyobrażeniowego
konstruktu, jakim jest "grawitacja". Einstein wierzył, że takie koncepcje jak "grawitacja",
"siła elektromagnetyczna", "atomy", "przyczynowość", "energia", a nawet "czas" i
"przestrzeń" były w znacznej mierze arbitralnymi konstruktami naszej wyobraźni,
tworzonymi w celu uporządkowania naszych doświadczeń zmysłowych. Einstein pisał:
Hume dostrzegł, że pewne koncepcje, jak na przykład przyczynowość, nie mogą
być wydedukowane z materiału doświadczeniowego za pomocą rozumowania
logicznego […] Wszystkie koncepcje, nawet te najbliższe doświadczeniom, są z
punktu widzenia logiki czysto arbitralną konwencją[16].
Innymi słowy, według Einsteina nasze zmysły nie postrzegają pewnych rzeczy jako
"przyczyn", gdyż są w stanie dostrzegać wyłącznie to, że jakieś zjawisko pojawiło się
jako pierwsze, a inne zjawisko nastąpiło po nim. Przykładowo, możemy dostrzec, że
"mężczyzna uderza w drzewo siekierą" i że "drzewo upada na ziemię" albo że "kobieta
mówi coś do dziecka" i "dziecko zaczyna płakać" bądź że "jednego dnia doszło do
zaćmienia słońca, a następnego dnia zdarzyło się trzęsienie ziemi". Einstein twierdzi, że
możemy powiedzieć, iż "mężczyzna sprawił, że drzewo się przewróciło", "kobieta
wywołała płacz u dziecka" i że "zaćmienie było przyczyną trzęsienia ziemi", ale
dostrzegać możemy wyłącznie sekwencję zjawisk, zaś ich związek przyczynowy
stanowi swobodnie ustalany konstrukt myślowy, który następnie przypisujemy
postrzeganym zjawiskom. Przykładowo, równie dobrze można powiedzieć: "grawitacja
sprawiła, że drzewo upadło", "niespełnione oczekiwania dziecka wywołały u niego
płacz" albo że "siły występujące w środku ziemi wywołały trzęsienie", zależnie od tego,
jakie ramy odniesienia przyjmiemy.
Celem Einsteina było wykazanie, że podstawowe zasady, jakich używamy do działania w
świecie, oraz rządzące tym światem zasady nie są możliwe do zaobserwowania przez
pryzmat naszego własnego doświadczenia. Podsumowując ten temat, napisał on:
Teoria może być przetestowana poprzez doświadczenie, ale niemożliwe jest, aby
doświadczenie stworzyło teorię[17].
Ten sam dylemat dotyczy także psychologii, neurologii i prawdopodobnie także każdej
innej dziedziny ludzkiej działalności. Im bardziej zbliżamy się do prawdziwych
pierwotnych relacji i zasad rządzących naszym doświadczeniem, tym bardziej oddalamy
się od wszystkiego, co jest obserwowalne bezpośrednio. Nie możemy fizycznie
odczuwać fundamentalnych zasad i reguł leżących u podstaw naszych zachowań i
doświadczeń, a jedynie ich skutki. Przykładowo, gdy mózg stara się postrzegać sam
siebie, wówczas w poznaniu takim z pewnością będą luki.
Po raz kolejny widzimy, że zasad podstawowych nie można wywieść z samego
doświadczenia, opisu statystycznego i pomiaru. Musimy zatem skorzystać z innych
procesów. Einstein sugerował, że skoro i tak jesteśmy niezdolni do bezpośredniego
poznania mierzonych zjawisk, to zamiast opierać się na pomiarowo-statystycznym
modelu mechaniki kwantowej, dużo lepiej byłoby kreować nowe modele poprzez
swobodne tworzenie "map świata" za pomocą wyobraźni i "swobodnego myślenia", a
następnie testować poprawność takich konstruktów poprzez obserwację.
Fizyka jest logicznym systemem myśli znajdującym się w stanie rozwoju. Podstaw
tego systemu nie da się wyekstrahować metodą indukcyjną z doświadczenia, ale
można do nich dojść w drodze swobodnej inwencji. Potwierdzenie prawdziwości
systemu polega na weryfikacji propozycji poprzez doświadczenia zmysłowe, choć
relacje propozycji i doświadczeń można zrozumieć wyłącznie za pomocą intuicji.
Ewolucja polega na dążeniu w stronę uproszczeń logicznych podstaw systemu. Aby
to osiągnąć, musimy pogodzić się z faktem, że zasady logiczne coraz bardziej będą
się oddalać od naszych codziennych doświadczeń, zaś tok naszych myśli (od
podstawowych zasad do wyciągniętych z nich propozycji korelujących z naszymi
doświadczeniami zmysłowymi) staje się coraz dłuższy i trudniejszy[18].
Dlatego właśnie Einstein pisał, że wyobraźnia i "swobodna zabawa pomysłami" jest tak
istotna. Takie procesy mogą bowiem udostępniać nam możliwości, których statystyka i
pomiary nie są w stanie nawet postrzegać. W pewien sposób wyobraźnia zbliża nas do
prawdziwej mechaniki i struktury naszego postrzegania. Należy też zauważyć, że
wywodzi się ona bardziej ze struktur naszego mózgu niż doświadczeń zewnętrznych.
Ponieważ modele otaczającego nas świata są tworzone poprzez nasze struktury
mózgowe, najskuteczniejszymi modelami są te, które najlepiej odpowiadają
funkcjonowaniu naszego mózgu, a skoro wspomnieliśmy, że wyobraźnia wywodzi się
przede wszystkim z naszej struktury neurologicznej, to właśnie ona może zapewnić
najlepsze "dopasowanie" modelu do otaczającej nas rzeczywistości.
Einstein posunął się nawet do następującego stwierdzenia:
[…] całe nasze myślenie ma charakter swobodnej zabawy koncepcjami.
Usprawiedliwienie takiej zabawy wynika zaś z miary tego, jak dobrze jesteśmy w
stanie poznać nasze doświadczenia zmysłowe za jej pomocą. Do takiej struktury
nie da się jednak zastosować koncepcji "prawdziwości"[19].
Przy tworzeniu takich porządków doświadczeń zmysłowych sukces jest jedynym
kryterium pozwalającym ocenić nasze postępy[20].
Warto przy tym zwrócić uwagę na to, że Einstein popiera tezę o dopasowywaniu teorii
do naszych doświadczeń zmysłowych (nie zaś samych pomiarów i statystyk). Zbyt
często bywa bowiem tak, że teoretycy działają w sposób dokładnie odwrotny i zmieniają
swoje doświadczenia, pomiary i statystyki, tak aby odpowiadały stworzonej przez nich
teorii.
Einstein podsumowuje cały proces modelowania następującymi słowami:
Z jednej strony widzę całość doświadczeń zmysłowych, z drugiej zaś dostrzegam
całość wyłożonych w książkach koncepcji i propozycji.
Relacje pomiędzy koncepcjami a propozycjami mają charakter logiczny, zaś cel
logicznego myślenia ogranicza się do osiągnięcia powiązań pomiędzy koncepcjami
a propozycjami zgodnie z jasno i wyraźnie zdefiniowanymi zasadami, które
znajdują się w polu zainteresowania logiki.
Koncepcje i propozycje otrzymują "znaczenie", to jest "treść" wyłącznie poprzez
powiązanie ich z doświadczeniami zmysłowymi. Powiązanie jednych z drugimi ma
charakter czysto intuicyjny, nie zaś logiczny. Stopień pewności, z jakim można
dokonać takiego połączenia, czyli kombinacji intuicyjnej, jest jedynym czynnikiem
różnicującym pustą fantazję od naukowej "prawdy".
System koncepcji jest wytworem człowieka, podobnie jak zasady składni, która
stanowi strukturę systemów myślowych.
Chociaż z punktu widzenia logiki systemy koncepcyjne mają charakter czysto
arbitralny, są one ograniczane celem polegającym na umożliwieniu niemalże
całkowicie pewnej (intuicyjnej) i kompletnej koordynacji z całością doświadczeń
zmysłowych. Drugim celem systemów koncepcyjnych jest zaś jak największe
oddalenie od siebie poszczególnych elementów niezależnych (podstawowych idei
oraz aksjomatów) i propozycji postulowanych (a więc tych, które nie są
propozycjami pochodnymi)[21].

[1] Albert Einstein, The Fundaments of Theoretical Physics, w: Out of My Later Years,
The Citadel Press, Secaucus 1956, s. 98.
[2] Albert Einstein, Physics and Reality, w: Ideas and Opinions, Crown Books, New York
1954, s. 293.
[3] Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schilpp, Albert Einstein,
Philosopher-Scientist, Northwestern University Press, Evanston 1949, s. 33.
[4] Albert Einstein: A Portrait, Pomegranate Calendars & Books, Corte Madera 1984.
[5] Renee Weber, The Enfolding-Unfolding Universe: A conversation with David Bohm,
w: Re-Vision, lato/jesień 1978, s. 30.
[6] Ibidem, s. 30.
[7] Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 87.
[8] Albert Einstein, Physics and Reality, s. 318.
[9] Albert Einstein, Science and Religion, w: Out of My Later Years, The Citadel Press,
Secaucus 1956, s. 28.
[10] Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 72.
[11] Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 89.
[12] Renee Weber, The Enfolding-Unfolding Universe, s. 32.
[13] M. Maruyama, The Second Cybernetics: Deviation-Amplyfying Mutual Casual
Processes, w: "American Scientist", t. 51, 1963, s. 174.
[14] Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 87.
[15] M. Maruyama, The Second Cybernetics, s. 174.
[16] Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 13.
[17] Ibidem, s. 89.
[18] Albert Einstein, Physics and Reality, s. 322.
[19] Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 7.
[20] Albert Einstein, Physics and Reality, s. 292.
[21] Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 13.
Rozdział 3.
Podstawowa struktura strategii myślenia
Einsteina
Chociaż polem działania Einsteina była fizyka, to zadania, które przyszło mu
rozwiązywać w pracy naukowej, przypominają do złudzenia problemy, przed jakimi
stajemy każdego dnia. Często bowiem nasze problemy przybierają postać pewnego
objawu, którego przyczyny nie są postrzegalne bezpośrednio czy to z powodu
złożoności systemu, czy też dlatego, że nie zdajemy sobie sprawy ze wszystkich
elementów składających się na problem. Poniżej przedstawiam przykład procesu, o
którym pisał Einstein w kontekście zjawisk fizycznych, ale który równie dobrze może
zostać przedstawiony w perspektywie pracy menedżera:
Zarządzasz fabryką "B". Kierownik działu napraw zarządza sześcioma
ośmioosobowymi zespołami, które nadzoruje sześciu brygadzistów. Martwi cię
jednak, że zespoły te nie pracują szczególnie wydajnie, gdyż pracownicy robią
tylko to, co ich zdaniem jest absolutnie niezbędne, a to spowalnia pracę całego
działu. Jedynym wyjątkiem od tej reguły są sytuacje awaryjne, wymagające
natychmiastowego rozwiązania problemów. Ty wiesz jednak, że pracownicy są
dużo bardziej kompetentni, niż się wydaje, i są w stanie pracować dużo
efektywniej.
Niezależnie od tego, czy jesteś menedżerem, czy też nie, zastanów się, jak można
rozwiązać powyższy problem. Zanim jednak przejdziesz dalej, zanotuj swoje pomysły
już teraz. Wrócimy bowiem do nich później i sprawdzimy, czy Twoje podejście do tego
zagadnienia zmieniło się na skutek lektury niniejszego rozdziału.
Być może przez myśl przeszło Ci pytanie: "A jak do tego problemu podszedłby taki
geniusz jak Einstein?". Do niedawna takie pytanie pozostawałoby bez odpowiedzi, gdyż
przeciętny człowiek mógłby uznać, że nie da się na nie odpowiedzieć, albo że
wymagałoby to wzięcia pod uwagę zbyt dużej liczby czynników. Jednakże dzięki
technikom psychologicznego modelowania NLP możemy uzyskać wgląd w schematy
myślowe i procesy leżące u podstaw geniuszu Einsteina, dzięki czemu będziemy je
wykorzystywać sami. Odkrywając takie drobne fragmenty strategii myślenia, możemy
lepiej zrozumieć i lepiej zastosować na własny użytek twórcze zdolności Einsteina.
Osobiście uważam, że najlepiej będzie zacząć od przyjrzenia się temu, jak sam Einstein
rozumiał "myślenie", "postrzeganie" i "umysł". Chociaż był on fizykiem, a nie
psychologiem, z pewnością można go nazwać doskonałym użytkownikiem procesów
psychologicznych. Co więcej, wielki fizyk nie był też całkowitym laikiem w dziedzinie
psychologii, gdyż często był wypytywany o swoje odkrycia teoretyczne i wielokrotnie
spotykał się z najwybitniejszymi psychologami swojej epoki. Oprócz tego, że udzielał
wywiadów Maksowi Wertheimerowi, twórcy teorii Gestalt, który wypytywał go o "drobne
szczegóły konkretnych zjawisk składających się na jego proces myślenia"[1], Einstein
często korespondował też z Sigmundem Freudem, wymieniając się z nim uwagami na
temat podstawowych elementów psychiki w skali indywidualnej i społecznej, a także ich
wpływu na możliwość wprowadzenia pokoju na świecie.
Poza tym, że umożliwiają nam uzyskanie wglądu w poglądy Einsteina na świat, jego
"myśli o myśleniu" mogą także ułatwić nam zrozumienie procesów psychicznych
leżących u podstaw jego geniuszu.
Gdy myślimy o Einsteinie, w pierwszej kolejności kojarzą się nam z nim skomplikowane
wzory matematyczne, zrozumiałe wyłącznie dla wąskiej grupy wtajemniczonych fizyków
i niedostępne dla wszystkich pozostałych. Mimo to sam Einstein twierdził, że jego
proces myślenia twórczego nie ma nic wspólnego z matematyką.
Żaden produktywny człowiek nie wierzy w tak papierowy sposób. Sposób, w jaki
dwa potrójne zespoły aksjomatów zostały sobie przeciwstawione w książce
Einsteina i Infelda [poświęconej względności — RD], nie ma nic wspólnego z
procesami myślowymi. Jest on bowiem wyłącznie wynikiem późniejszego
sformułowania tematu i próbą zapisu stworzonych idei. Aksjomaty wyrażają pewne
podstawowe zasady w postaci skondensowanej. Kiedy już dojdziemy do tak
ważnych wniosków, ich zapisywanie staje się przyjemne, ale w omawianym
procesie [opracowywaniu teorii względności — RD] wnioski takie nie wyrastają z
manipulowania aksjomatami[2].
Zamiast gloryfikować swoje dokonania umysłowe lub też ukrywać je pod postacią
zawiłych wzorów matematycznych, Einstein utrzymywał, że "cała nauka jest niczym
więcej jak sublimacją codziennego myślenia"[3].
Podobnie jak ma to miejsce w NLP, Einstein odnosił podstawowy proces codziennego
myślenia do stymulacji i reaktywacji doświadczenia zmysłowego.
Nasze psychiczne doświadczenia zawierają barwne sekwencje doświadczeń
zmysłowych, ich wyobrażeń pamięciowych, obrazów i uczuć. W odróżnieniu od
psychologii fizyka odnosi się bezpośrednio wyłącznie do wspomnianych
doświadczeń zmysłowych i "rozumienia" powiązań pomiędzy nimi. Jednakże
koncepcja "prawdziwego świata zewnętrznego" opartego na potocznym
rozumowaniu zależy wyłącznie od wrażeń zmysłowych[4].
Einstein odróżniał następujące rzeczy:
a. "doświadczenia zmysłowe" stanowiące dane wejściowe przychodzące z
otoczenia;
b. "wyobrażenia pamięciowe", czyli wrażenia pozostawione przez otrzymane
doświadczenia zmysłowe;
c. "obrazy" (najprawdopodobniej pochodzenia wewnętrznego w odróżnieniu od
"doświadczeń zmysłowych" pochodzących ze "świata zewnętrznego");
d. "uczucia" (które mogą być naszymi subiektywnymi reakcjami na doświadczenia
zmysłowe, wspomnienia i obrazy).
Dla Einsteina te cztery kategorie tworzyły łączną kompletną grupę doświadczeń, której
elementy wybieramy i łączymy w celu stworzenia myślowych modeli otaczającego nas
świata.
Z perspektywy NLP warto zauważyć, że powyższa definicja ma charakter silnie
wzrokowy ("barwne sekwencje", "wyobrażenia pamięciowe", "obraz"). Einstein
wspomina też o uczuciach, ale całkowicie pomija przy tym dźwiękowy i słowny system
reprezentacji.
Powyższe obserwacje są zgodne z uwagami samego Einsteina, który wspominał, że w
jego pracy nad najważniejszymi odkryciami język (słowny i matematyczny) grał bardzo
niewielką rolę. W wywiadzie udzielonym Maksowi Wertheimerowi i poświęconym
rozwojowi teorii względności Einstein utrzymywał, że:
"Takie myśli nie przychodziły do mnie w postaci słownej. Bardzo rzadko myślę
bowiem słowami. Na ogół w mojej głowie pojawia się jakaś myśl, którą ja
następnie staram się ubrać w słowa". Kiedy wspomniałem, że wiele osób
stwierdza, iż myśli przede wszystkim słowami, Einstein tylko się zaśmiał[5].
Einstein myślał nie słowami lub formułami matematycznymi, ale przede wszystkim
obrazami i uczuciami. W liście do Jacques'a Hadamarda, psychologa poznawczego,
wyjaśniał:
Słowa lub język, napisane bądź wypowiedziane, nie wydają się odgrywać żadnej
roli w moim mechanizmie myślenia. Wrażenia psychiczne, służące jako elementy
myśli, wydają się pewnymi znakami oraz mniej lub bardziej wyraźnymi obrazami,
które mogą być "świadomie" odtwarzane i łączone.
Oczywiście istnieje pewna więź pomiędzy tymi elementami a odnoszącymi się do
nich koncepcjami logicznymi. Jest także jasne, że pragnienie uzyskania
powiązanych ze sobą logicznie koncepcji stanowi emocjonalną podstawę dość
słabo zdefiniowanej zabawy wspomnianymi wcześniej elementami. Jednakże z
perspektywy psychologicznej ta gra w połączenia wydaje się jedną z
podstawowych cech myśli twórczej, która się przejawia, zanim jeszcze dowolne
logiczne połączenie słów lub innych znaków może być przekazane innym.
W moim przypadku wspomniane elementy mają charakter przede wszystkim
wzrokowy i w niektórych sytuacjach także mięśniowy. Konwencjonalne słowa i inne
znaki pojawiają się w żmudnym procesie wtórnym, kiedy mechanizm wspomnianej
zabawy w połączenia jest już ustalony i może być odtwarzany wtedy, gdy będzie to
potrzebne… [Mój standardowy styl myślenia] ma charakter wzrokowy i
motoryczny. Na etapie, na którym pojawiają się słowa, pojawia się też
kontrastujący z poprzednimi stylami styl dźwiękowy, ale jak już wspomniałem
wcześniej, styl ten występuje wyłącznie w późniejszym etapie procesu myślenia[6].
W powyższej wypowiedzi Einstein wyjaśnia, że słowne lub matematyczne reprezentacje
jego myśli pojawiają się po zakończeniu procesu myślenia twórczego, które w jego
przypadku wykorzystuje obrazy wzrokowe (oznaczane w NLP jako Ww, od słowa
Wzrokowy, wewnętrzny) oraz "motoryczne" lub "mięśniowe" wrażenia kinestetyczne
(oznaczane w NLP jako K, od Kinestetyczny).
Po zakończeniu kształtowania obrazów są one tłumaczone na wyrażenia słowne lub
matematyczne (oznaczane w NLP jako Sc — Słuchowy, cyfrowy). Na uwagę zasługuje
fakt, że Einstein używa słowa "kontrastujący", podkreślając obcość tego stylu dla swoich
typowych procesów myślowych.
Można zatem powiedzieć, że w strategii Einsteina organizacja i poszukiwanie informacji
zachodzą poprzez "zabawę w połączenia" obrazów wzrokowych i wrażeń cielesnych.
System dźwiękowo-cyfrowy (tzn. słowny) jest wykorzystywany przede wszystkim do
oceny wyników tejże "zabawy" pod kątem "logicznych" zasad łączenia elementów, a
następnie do wyrażenia ich za pomocą pętli Wzrokowo —> Kinestetycznej.
Uczucia i emocje wytwarzane w umyśle (oznaczane jako Kw, czyli Kinestetyczne,
wewnętrzne) wydają się pełnić w strategii rolę motywacyjnego źródła dostępu i
systemu prowadzącego myślenie, o czym Einstein wyraził się następująco: "pragnienie
uzyskania powiązanych ze sobą logicznie koncepcji stanowi emocjonalną podstawę
dość słabo zdefiniowanej zabawy". Uczucia takie wydają się też dostarczać informacji o
względnej "więzi" (a także o jej braku) pomiędzy wzrokową i kinestetyczną "zabawą" a
posiadającymi bardziej logiczny charakter modelami słownymi i matematycznymi.

Einstein wyjaśniał rolę tych wewnętrznych uczuć w sposób nieco bardziej szczegółowy,
pisząc:
Przez wszystkie te lata miałem poczucie podążania w kierunku czegoś
konkretnego. Oczywiście uczucie takie bardzo trudno jest wyrazić słowami, ale
jestem pewien, że właśnie tak było, i stan ten różnił się diametralnie od
racjonalnego kształtu rozwiązań, do których doszedł w procesie myślenia. Nie mam
przy tym wątpliwości, że za takim poczuciem ukierunkowania musi kryć się jakiś
logiczny mechanizm, ale sam postrzegam go w sposób wzrokowy, niczym szkic
albo plan[7].
Einstein wyjaśnia w ten sposób, że jego "poczucie podążania w określonym kierunku"
było zgodne z pewnego rodzaju "obrazem całości" (który sam określał mianem
"szkicu"). Proces dający się opisać jako przejście od "szkicu" do "poczucia podążania w
określonym kierunku" nie tylko znajduje się pomiędzy procesami "zabawy w
połączenia" i "koncepcji logicznych", ale stoi także ponad "zabawą w połączenia" i w
pewnym sensie wpływa na nią na wyższym poziomie, podobnie jak lalkarz wpływa na
ruchy marionetki. Niższy poziom zabawy elementami wzrokowymi oraz "mięśniowymi"
lub "motorycznymi" są zawiadowane poprzez wyższy i szerszy w swoim spektrum
wzrokowy "szkic" oraz odczuwane w całym ciele poczucie ukierunkowania. Wertheimer
podsumował to następująco:
W grę wchodzą tu dwa kierunki: uzyskiwanie spójnego obrazu całości oraz
postrzeganie tego, czego cała struktura wymaga od swoich części[8].
Poniższy wykres przedstawia w syntetycznej formie wszystko to, co do tej pory
powiedzieliśmy o strategii Einsteina:

Rysunek pokazujący podstawową strategię myślenia Einsteina

Einstein daje nam dość bezpośredni opis tego, jak "zabawa w połączenia" wykorzystuje
obrazy w celu stworzenia obrazu całości:
Co dokładnie oznacza myślenie? Etap przyjmowania wrażeń zmysłowych, na
którym w myśli pojawiają się obrazy, nie jest jeszcze myśleniem. Podobnie etap,
na którym takie obrazy tworzą ciągi i ich kolejne elementy przywoływane są przez
elementy już istniejące — też jeszcze nie jest do końca myśleniem. Kiedy jednak w
tak utworzonych ciągach zacznie się pojawiać jeden obraz, wówczas — dokładnie
poprzez takie powtórzenia — staje się on porządkującym elementem tychże
ciągów, które bez niego nie są w żaden sposób połączone. Taki element staje się
zatem pewnym narzędziem, koncepcją[9].
Einstein zgadza się z Arystotelesem, mówiąc, że ani dane zmysłowe, ani wewnętrzna
replikacja tych danych przyjmujących postać "wyobrażeń pamięciowych", ani nawet
łączenie wrażeń zmysłowych w procesie asocjacji nie wystarczają do wyczerpującego
opisania procesu myślenia. Dla Einsteina elementem decydującym o istnieniu "myślenia"
była "koncepcja", czyli "element porządkujący" pojawiający się dzięki zauważeniu
czegoś, co powtarza się w wielu różnych doświadczeniach. Proces ten Arystoteles
nazywał "indukcją". W NLP taki element porządkujący, który łączy serię doświadczeń w
jedną całość, określamy mianem "wzorca".

"Koncepcja" jest "elementem porządkującym" łączącym serie doświadczeń

W tej chwili możemy więc powiedzieć, że mamy ogólną wizję tego, jak Einstein
wykorzystywał podstawowe procesy psychiczne, które sam uważał za niezbędne dla
codziennego myślenia (tj. "doświadczenia zmysłowe", "wyobrażenia pamięciowe",
"obrazy", "uczucia" i "język").
1. Doświadczenia zmysłowe są dla strategii danymi wejściowymi (Wz, Sz, Kz).
2. Doświadczenia zmysłowe zostawiają wyobrażenia pamięciowe (Wr), które w
procesie "zabawy w połączenia" wykorzystują stworzone w jej wyniku obrazy (Wk)
w procesie asocjacji stymulowanej działaniem motorycznym i mięśniowym (Ke).
3. Liczne ciągi obrazów, będące wynikiem "zabawy", łączą się w większy "wzrokowy
szkic" (Wi) poprzez "koncepcje", które były odkryte w sposób intuicyjny poprzez
dostrzeganie powtarzających się obrazów stanowiących "elementy porządkujące"
lub wzorzec łączący wcześniej całkowicie od siebie niezależne obrazy.
4. Uczucie (Kw) wskazujące stopień "kompletności" lub "więzi" pomiędzy elementami
zapewnia informację zwrotną i wzmocnienie, które służą również ukierunkowaniu i
kształtowaniu "zabawy w połączenia".
5. Koncepcje wzrokowe wynikające z interakcji "zabawa w połączenia" —> koncepcja
—> uczucie są następnie wiązane z logicznymi (matematycznymi lub słownymi)
koncepcjami, które są oceniane i wyrażane poprzez logiczne modele języka (Sc).

[1] Max Wertheimer, Productive Thinking, Greenwood Press, Westpoint 1959, s. 228.
[2] Ibidem, s. 228.
[3] Albert Einstein, Physics and Reality, w: Ideas and Opinions, Crown Books, New York
1954, s. 290.
[4] Ibidem, s. 290.
[5] Max Wertheimer, Productive Thinking, s. 228.
[6] Albert Einstein, List do Jacques'a Hadamarda, w: Brewster Ghiselin (red.), The
Creative Process, Mentor Books, New American Library, New York 1952, s. 43.
[7] Max Wertheimer, Productive Thinking, s. 228.
[8] Ibidem, s. 212.
[9] Albert Einstein, Physics and Reality, s. 291.
Rozdział 4.
Poglądy Einsteina na język
Chociaż Einstein jasno oddzielał proces twórczego myślenia od języka, to nie odmawiał
językowi istotności, twierdząc przy tym, że w istotny sposób wpływa on na ogólny
proces myślenia i komunikacji. Swoje poglądy na temat relacji pomiędzy językiem i
myślą definiował zaś następująco:
Sądzę, że przejście od swobodnych skojarzeń lub "marzenia" do myślenia cechuje
się mniej lub bardziej dominującą rolą, jaką odgrywa "koncepcja". Związek
pomiędzy tą koncepcją a rozpoznawalnym i odtwarzalnym znakiem (np. słowem) z
całą pewnością nie jest niezbędny, ale pozwala sprawić, że myślenie staje się
możliwe do zakomunikowania[1].
W przytoczonym wyżej cytacie Einstein rozróżnia słowa i koncepcje, sugerując przy tym,
że są one w istotny sposób odmienne, tj. słowa nie stanowią same w sobie koncepcji,
ale mogą łączyć się z tymi ostatnimi. Koncepcje nie potrzebują słów do istnienia, ale
słowa są konieczne, jeżeli chcemy zakomunikować innym nasze koncepcje i
doświadczenia.

Słowa są "strukturami powierzchniowymi" pozwalającymi komunikować doświadczeniowe "struktury głębokie"

Prezentowane przez Einsteina podejście do języka jest bardzo podobne do podejścia


widocznego w NLP, które traktuje język jako czteroelementową krotkę. Innymi słowy,
słowa, czy też "struktury powierzchniowe" (Sc), są aktywatorami dla grupy
reprezentacji znajdujących się w naszym umyśle, a więc "struktury głębokiej"
wykorzystującej cztery podstawowe kanały zmysłowe (Wzrokowy, Słuchowy, tonalny,
Kinestetyczny i Powonieniowy). Podstawowe relacje języka w stosunku do
doświadczenia reprezentowane są zatem jako Sc(St, W, K, P), gdzie słowne struktury
powierzchniowe (Sc) zarówno wzbudzają zmysłowe struktury głębokie reprezentowane
przez (St, W, K, P), jak i są ich pochodnymi.
Słowne "struktury powierzchniowe" zarówno wzbudzają doświadczenia zmysłowe oraz wzorce, jak i są ich
pochodnymi

Einstein zgadza się z tym stwierdzeniem, gdy pisze:


Pierwszym krokiem w stronę języka jest połączenie znaków komunikowalnych w
sposób akustyczny bądź inny z wrażeniami zmysłowymi. Najprawdopodobniej
wszystkie zwierzęta stadne wypracowały tę podstawową formę komunikacji,
przynajmniej do pewnego stopnia[2].
Ta podstawowa relacja pomiędzy językiem a wrażeniami zmysłowymi stanowi esencję
"neurolingwistyki". Rzecz jasna, to proste połączenie stanowi tylko pierwszy krok.
Einstein rozwija nakreśloną wyżej ideę, pisząc:
Wyższy poziom rozwoju zostaje osiągnięty w chwili, gdy dochodzi do
wprowadzenia i zrozumienia kolejnych znaków, co tworzy relacje pomiędzy
znakami określającymi wrażenia zmysłowe. Na tym etapie możliwe jest
relacjonowanie bardziej złożonych ciągów wrażeń, na skutek czego można już
mówić o pojawieniu się języka[3].
To, o czym pisze Einstein, można nazwać "metajęzykiem", czyli językiem opisującym
język. Będzie to również język dotyczący nie tylko konkretnych grup wrażeń
zmysłowych, ale także relacji, wzorców lub elementów porządkujących, pozwalających
na łączenie różnych wrażeń zmysłowych w jedną całość.

Słowa stają się relacjami pomiędzy doświadczeniami a innymi słowami


Po raz kolejny jednak widzimy, że skłonność do abstrahowania podkreśla potrzebę
posiadania informacji zwrotnych przy wykorzystaniu zewnętrznych danych zmysłowych:
Jeżeli język ma w ogóle prowadzić do zrozumienia, z jednej strony musi on
zawierać zasady odnoszące się do relacji pomiędzy znakami, z drugiej zaś — musi
istnieć stała relacja pomiędzy znakami a wrażeniami[4].
Oprócz "stałej relacji" pomiędzy językiem i doświadczeniami zmysłowymi Einstein pisze
także o "zasadach odnoszących się do relacji pomiędzy znakami", to jest do swego
rodzaju odrębnej, wewnętrznej spójności w systemie bardziej abstrakcyjnych koncepcji.
Takie zasady określają m.in. to, czy zdanie jest "właściwie złożone", a więc potrafi
wyjaśnić różnicę pomiędzy zdaniami: "Człowiek jechał na koniu" i "Na koniu człowiek
jechał". Tego rodzaju zasady stanowią przedmiot zainteresowania "programowania" w
NLP.

Różne języki posiadają różne "zasady przekształceń" pomiędzy strukturą głęboką i strukturami powierzchniowymi

Einstein pisze dalej:


W dzieciństwie ludzkie jednostki należące do jednej grupy językowej pojmują takie
zasady i relacje głównie za sprawą intuicji. Kiedy człowiek staje się świadomy
zasad opisujących relacje pomiędzy znakami, można mówić o ustaleniu się tak
zwanej gramatyki języka[5].
Zasady gramatyki są niezbędne do stworzenia modelu, ale Einstein wyjaśnia, że same
zasady nie mają nic wspólnego z rzeczywistością postrzeganą za pomocą zmysłów.
Różne języki posiadają bowiem różne zasady, chociaż wszystkie opisują jedną i tę samą
rzeczywistość. Einstein porównuje jasność zasad ze stopniem oddalenia ich od
rzeczywistości doświadczanej za pomocą zmysłów:
We wczesnej fazie słowa mogą odpowiadać naszym wrażeniom. Później jednak ta
bezpośrednia relacja zanika, w miarę jak pewne słowa wiążą się ze
spostrzeżeniami wyłącznie wtedy, gdy zostaną w połączeniu z innymi słowami
(mówię o wyrazach takich jak "jest", "lub" czy "rzecz"). Spostrzeżenia opisywane
są bowiem nie tyle jako słowa, co jako grupy słów. Kiedy język staje się zatem
częściowo niezależny od tła tworzonego przez wrażenia, staje się tym samym
znacznie spójniejszy.
Język staje się narzędziem rozumowania w prawdziwym znaczeniu tego słowa
dopiero na późniejszym etapie jego rozwoju, kiedy coraz częściej wykorzystuje się
w nim tak zwane koncepcje abstrakcyjne[6].
W powyższym cytacie Einstein utrzymuje, że język może stać się narzędziem myślenia
twórczego, a nie jedynie narzędziem opisu wyłącznie wtedy, gdy będzie odpowiednio
dobrze oddzielony od doświadczeń zmysłowych, które miały z początku reprezentować
to słowo. Jeżeli mamy wyjść poza ograniczenia naszego otoczenia dostępnego nam za
pomocą zmysłów, musimy w pierwszej kolejności wyrwać się poza ramy naszych
zmysłów i stworzyć rzeczy, których nigdy wcześniej nie doświadczaliśmy osobiście.
Przykładowo, zdanie "Człowiek jechał na koniu" jest zgodne z zasadami języka
polskiego i wzbudza stosowne "wyobrażenia pamięciowe" u większości ludzi
posługujących się tym językiem. Z kolei zdania takie jak "Koń jechał na człowieku" albo
"Człowiek jechał na promieniu świetlnym" również są zgodne z zasadami gramatyki, ale
aby miały sens, wymagają samodzielnego stworzenia "obrazów wewnętrznych".
Mimo to Einstein szybko stwierdza, że dążenie do wewnętrznej spójności i twórczości
musi być zrównoważone informacją zwrotną płynącą w stronę doświadczeń
zmysłowych.
Jednakże ten sam rozwój zmienia język w niebezpieczne źródło błędów i oszustw.
Wszystko zależy od tego, w jakim stopniu słowa i ich połączenia odpowiadają
światu wrażeń[7].
W ten sposób język i abstrakcja są niczym miecz obosieczny — z jednej strony
pomagają tworzyć nowe modele, niezależne od danych zmysłowych i doświadczeń
życiowych, oraz wprowadzać większą spójność do naszych doświadczeń, zaś z drugiej
wytyczają ostrą granicę pomiędzy naszymi mapami konceptualnymi a doświadczeniami
zmysłowymi, które mapy te mają organizować (przykładem takiej granicy może być linia
oddzielająca logikę i rzeczywistość, mapę i terytorium, ciało i umysł).
W swojej książce Struktura magii. Część 1 Richard Bandler i John Grinder
(współtwórcy NLP) podzielają nastawienie Einsteina oraz jego stosunek do
wykorzystywania języka:
Najbardziej zdumiewającym paradoksem dotyczącym stanu człowieka jest to, że
procesy pozwalające nam przeżyć, rozwijać się, zmieniać i doświadczać radości są
tożsame z tymi, które każą nam utrzymywać zubożony model świata. Jest to nasza
zdolność do operowania symbolami, czyli do tworzenia modeli. Tym samym
procesy pozwalające nam realizować najniezwyklejsze czyny jednocześnie blokują
nasz dalszy rozwój, jeśli popełnimy błąd i pomylimy model z rzeczywistością.
Rozróżniamy trzy podstawowe mechanizmy popełniania tego błędu: uogólnienie,
pominięcie i zniekształcenie.
Uogólnienie to proces, w którym elementy lub fragmenty modelu świata danej
osoby odrywają się od pierwotnego doświadczenia i zaczynają reprezentować całą
kategorię zjawisk, a to doświadczenie staje się tylko przykładem. Zdolność do
uogólniania ma duże znaczenie w radzeniu sobie ze światem […] Ten sam proces
uogólniania może doprowadzić człowieka do sformułowania takiej reguły jak: "Nie
wyrażaj swoich uczuć".
Pominięcie to proces, w którym selektywnie zwracamy uwagę na pewne aspekty
doświadczenia, a inne rugujemy ze świadomości. Weźmy na przykład zdolność do
prowadzenia rozmowy w pomieszczeniu pełnym rozgadanych osób — człowiek jest
w stanie wychwycić głos jednej konkretnej osoby […] Pominięcie redukuje świat do
proporcji, które w naszym odczuciu jesteśmy w stanie ogarnąć. Taka redukcja
może okazać się użyteczna w pewnych kontekstach, ale może też stać się źródłem
cierpienia.
Zniekształcenie umożliwia zmianę odbioru danych sensorycznych. Fantazja na
przykład pozwala przygotować się do czekających nas doświadczeń […] To właśnie
ten proces pozwala na wszelką twórczość artystyczną […] Podobnie wszystkie
wielkie powieści i epokowe odkrycia naukowe wymagają zdolności zniekształcania i
odmiennej interpretacji rzeczywistości[8].
Chociaż nasza zdolność do korzystania z języka i "manipulowania symbolami" jest z
pewnością jedną z wyjątkowych umiejętności naszego gatunku, to potencjalne
problemy stworzone przez procesy generalizacji, usuwania i zniekształcania są na tyle
poważne, że Einstein zaczął kwestionować potrzebę wykorzystywania języka w
procesach myślenia:
Co warunkuje tak bliski związek pomiędzy językiem a myśleniem? Czy możliwe jest
myślenie bez pomocy języka, wyłącznie przy użyciu koncepcji i kombinacji, z
którymi nie muszą się wiązać konkretne słowa? Czy nie bywa często tak, że mamy
kłopoty ze znalezieniem właściwych słów, chociaż związek między "rzeczami", które
chcemy opisać, jest całkowicie jasny?[9]
Einstein posunął się nawet do stwierdzenia, że "nasze myślenie przez większość czasu
obywa się bez wykorzystania znaków (słów), a do tego jest procesem w dużym stopniu
nieświadomym"[10]. Patrząc na to stwierdzenie z punktu widzenia NLP, widzimy, że
Einstein rozróżnia dwa systemy reprezentacji: dźwiękowy cyfrowy i wzrokowy (kłopoty
ze znalezieniem "słów", chociaż związek jest całkowicie "jasny"). Sugeruje przez to, że
reprezentacje słowne nie są niezbędne dla procesu myślenia, a być może pełnią w nim
rolę drugorzędną. Co więcej, wskazuje on również na fakt, że myślenie działa
niezależnie od świadomości, więc człowiek nie musi świadomie werbalizować swoich
myśli, aby myśleć.
Einstein broni jednak języka, pisząc:
Możemy przypisywać myśleniu całkowitą niezależność od języka, gdy ludzie tworzą
lub choćby są zdolni do tworzenia jego koncepcji bez płynących z otoczenia
wskazówek werbalnych. Mimo to umysł jednostki wzrastającej w takich warunkach
byłby ukształtowany w sposób bardzo ubogi. Z tego też powodu możemy
wywnioskować, że rozwój umysłowy jednostki oraz jej zdolność do formowania
koncepcji w dużej mierze zależy od języka. W ten sposób dochodzimy do konkluzji,
że ten sam język oznacza tę samą mentalność. W tym sensie myślenie i język są ze
sobą połączone[11].
Zdaniem Einsteina wartością języka jest zatem wpływ na kształtowanie naszych
nawyków formułowania koncepcji, nie zaś dawanie możliwości etykietowania idei.
Grinder i Bandler napisali:
System nerwowy odpowiedzialny za wytworzenie systemu figuratywnego, jakim
jest język, to ten sam system nerwowy, za pomocą którego ludzie tworzą wszystkie
inne modele świata — myślowy, wizualny, kinestetyczny itd. Te same zasady
strukturalne obowiązują w każdym systemie[12].
Patrząc z tej perspektywy, możemy postrzegać strukturę naszego języka jako
równoległą do struktury innych systemów percepcyjnych. Z tego też powodu struktura i
zasady organizujące język w pewien sposób odzwierciedlają strukturę i zasady
percepcji. Strategie "formułowania koncepcji" wywodzą się jednak bardziej z "zasad
strukturowania" języka (czyli np. składni bądź gramatyki) niż z konkretnych znaczeń
naszego słownika.
Dla Einsteina język matematyczny także posiadał gramatykę i słownik, aczkolwiek
stanowił on nieco bardziej uniwersalną formę komunikacji niż języki naturalne. Język
matematyki odróżnia się bowiem od języków naturalnych całkowitym oderwaniem od
świata doświadczeń zmysłowych.
Matematycy zajmują się wyłącznie wzajemnymi relacjami koncepcji, nie interesując
się ich relacjami z doświadczeniem[13].
Powyższa cecha sprawia, że matematyka jest prostsza i bardziej spójna wewnętrznie niż
świat doświadczeń zmysłowych czy choćby nawet języki naturalne, ponieważ jej kształt
jest w mniejszym stopniu definiowany bogactwem i zróżnicowaniem świata
zmysłowego. Aby język matematyki mógł mieć znaczenie praktyczne, musi być jednak
w jakiś sposób powiązany ze światem doświadczeń. Albert Einstein wyjaśniał to
następująco:
Fizyka również korzysta z koncepcji matematycznych, chociaż koncepcje te
nabierają fizycznej treści wyłącznie za sprawą jasnego określenia ich relacji w
stosunku do przedmiotu doświadczenia[14].
Dlatego też skuteczność języka matematycznego, podobnie jak każdego języka, zależy
od pętli sprzężenia zwrotnego z doświadczeniem zmysłowym. Dla Einsteina skuteczną
formą nauki było zrównoważenie pożytków z języka wynikających przede wszystkim z
jego struktury i korzyści z doświadczenia zmysłowego, nadającego tej strukturze życie.
Celem nauki jest osiągnięcie najwyższego stopnia ostrości i jasności widzenia
koncepcji przy braniu pod uwagę ich wzajemnych relacji oraz ich związku z danymi
zmysłowymi. Za przykład niech posłuży język geometrii euklidesowej i algebry. W
obu przypadkach język ten operuje niewielką liczbą niezależnych od siebie
podstawowych koncepcji, a raczej symboli, takich jak np. liczba rzeczywista, linia
prosta albo punkt, a także znaków określających podstawowe operacje na tych
elementach, które to znaki pełnią rolę połączeń i relacji pomiędzy wspomnianymi
wyżej podstawowymi elementami. Na tych dwóch składnikach opiera się cała
konstrukcja innych stwierdzeń i koncepcji.
Połączenie pomiędzy koncepcjami i stwierdzeniami a danymi pochodzącymi ze
zmysłów jest możliwe dzięki należycie zdefiniowanym działaniom polegającym na
liczeniu i mierzeniu[15].

W kontekście metody naukowej matematyka jest powiązana ze światem doświadczenia


poprzez proces obliczeń i pomiarów, który Einstein uznaje za "należycie zdefiniowany".
Mimo to nawet najpowszechniejsze metody takiego pomiaru wiążą się z generalizacją,
usuwaniem i zniekształcaniem. Wiele z najsłynniejszych odkryć Einsteina miało swój
początek w próbie pokonania podstawowych założeń przyjmowanych apriorycznie
podczas standardowych pomiarów czasu i przestrzeni.

[1] Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schlipp, Albert Einstein,
Philosopher-Scientist, Northwester University Press, Evanston 1949, s. 7.
[2] Albert Einstein, The Common Language of Science, w: Out of My Later Years, The
Citadel Press, Secaucus, New Jersey 1956, s. 111.
[3] Ibidem, s. 111.
[4] Ibidem, s. 111.
[5] Ibidem, s. 111.
[6] Ibidem, s. 111 – 112.
[7] Ibidem, s. 112.
[8] Richard Bandler, John Grinder, Struktura magii. Kształtowanie ludzkiej psychiki, czyli
więcej niż NLP. Część 1, Onepress, Gliwice 2008.
[9] Albert Einstein, The Common Language of Science, s. 112.
[10] Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 9.
[11] Albert Einstein, The Common Language of Science, s. 112.
[12] Richard Bandler, John Grinder, Struktura magii. Kształtowanie ludzkiej psychiki,
czyli więcej niż NLP. Część 1 Onepress, Gliwice 2008.
[13] Albert Einstein, The Theory of Relativity, w: Out of My Later Years, The Citadel
Press, Secaucus, New Jersey 1956, s. 41.
[14] Ibidem, s. 41.
[15] Albert Einstein, The Common Language of Science, s. 112 – 113.
Rozdział 5.
Mikroanaliza procesu myślenia twórczego
Einsteina
Teraz, gdy mamy już ogólne pojęcie na temat podejścia Einsteina do myślenia i
używania podstawowych procesów myślowych, które jego zdaniem leżały u podstaw
codziennego myślenia (tj. "doświadczeń zmysłowych", "wyobrażeń pamięciowych",
"obrazów", "uczuć" i "języka"), możemy przyjrzeć się bliżej temu, w jaki sposób Einstein
wykorzystywał część tych procesów w swojej strategii myślenia. Ponieważ utrzymywał
on, że "»zabawa w połączenia« wydaje się kluczowym elementem procesu
produktywnego myślenia", zaczniemy od przeanalizowania tego, w jaki sposób Einstein
łączył "wyobrażenia pamięciowe" i tworzył "obrazy" w trakcie myślenia.
"Produktywne" obrazy Einsteina były nie tyle dwuwymiarowymi wykresami
wypełnionymi symbolami, ile raczej trójwymiarowymi, metaforycznymi wizualizacjami,
które twórca teorii względności nazywał "eksperymentami myślowymi". W jednym z
poprzednich rozdziałów przedstawiliśmy wizualizację na przykładzie dwóch garnków z
wodą stojących na kuchence. Przedstawiając taką scenę, Einstein wyjaśniał ogólną
zasadę działania na przykładzie przenośni wizualnej.
Nawiasem mówiąc, Einstein bardzo często korzystał z wzorca polegającego na
tworzeniu symbolicznej metafory wizualnej opisującej jakieś zjawisko z otaczającego
nas świata i kwestionowaniu powszechnych założeń i skojarzeń związanych z takim
obrazem.
Chciałbym teraz przedstawić Ci pewien "eksperyment myślowy" bardzo zbliżony do
marzenia na jawie. Eksperyment ten został wymyślony przez Einsteina, który chciał w
ten sposób zidentyfikować i opisać powszechne zjawisko fizyczne, na które często nie
zwracamy uwagi, a mianowicie na grawitację. Zadał on pytanie: "Jeżeli weźmiemy
kamień i upuścimy go, to dlaczego spada on na ziemię?". Najczęściej udzielana
odpowiedź to: "ponieważ jest przyciągany przez Ziemię". Einstein jednak sugeruje
porzucenie tego założenia, proponując przy tym całkowicie fantastyczną wizję.
Wyobraźmy sobie wielką, pustą przestrzeń […] z dala od gwiazd i innych ciał
posiadających istotną masę […] Jako punkt odniesienia niech posłuży nam wielka
skrzynia przypominająca pokój (albo kabinę windy), w której znajduje się
obserwator wyposażony w pewne urządzenie. W takim układzie grawitacja dla
obserwatora nie istnieje. Musi on przymocować stopy do podłogi, gdyż w
przeciwnym razie najlżejsze oddziaływanie siły od spodu sprawi, że poszybuje on
ku sufitowi.
Na środku sufitu skrzyni przymocowany jest od zewnątrz hak z przywiązaną liną, za
którą pewna istota (jej charakter jest dla nas nieistotny) zaczyna ciągnąć ze stałą
siłą. Skrzynia wraz z obserwatorem zaczyna się poruszać "w górę" ruchem
jednostajnie przyspieszonym. Po pewnym czasie skrzynia osiągnie niewiarygodną
prędkość, pod warunkiem że wszystko to obserwujemy z obiektu, który nie jest
ciągnięty za pomocą liny.
Jak jednak postrzega ów proces człowiek znajdujący się w skrzyni? Przyspieszenie
skrzyni będzie przekazywane mu jako oddziaływanie podłogi, któremu musi
przeciwdziałać za pomocą mięśni nóg, jeżeli nie chce rozpłaszczyć się na podłodze.
W ten sposób stoi on w rzeczonej skrzyni dokładnie tak samo, jak stoi w domu na
Ziemi. Jeżeli człowiek ten upuści trzymany w ręce przedmiot, wówczas
przyspieszenie skrzyni przestanie działać na ów przedmiot za pośrednictwem ciała
człowieka, na skutek czego przedmiot ten zacznie się zbliżać do podłogi ruchem
jednostajnie przyspieszonym proporcjonalnym do przyspieszenia skrzyni.
Obserwator będzie twierdzić, że przyspieszenie przedmiotu w kierunku podłogi jest
zawsze takie samo niezależnie od tego, jaki przedmiot zostanie użyty.

Opierając się na swojej wiedzy o polu grawitacyjnym, człowiek w skrzyni dochodzi


do wniosku, że on i skrzynia znajdują się w polu grawitacyjnym, które jest stałe
względem czasu. Rzecz jasna, człowiek ten będzie się przez jakiś czas zastanawiać,
dlaczego sama skrzynia nie spada w dół, skoro znajduje się w tymże polu
grawitacyjnym. W tym momencie zauważy jednak hak i linę, dzięki czemu dojdzie
do wniosku, że skrzynia zawieszona jest w stanie spoczynku w polu grawitacyjnym.
Czy możemy jednak uznać, że człowiek ten jest w błędzie? Osobiście uważam, że
nie jesteśmy w stanie zrobić tego, jeżeli chce on zachować spójność swojego
wizerunku świata. Musimy zatem przyznać, że jego sposób postrzegania sytuacji
nie jest sprzeczny ani z zasadami rozumowania, ani ze znanymi prawami
mechaniki[1].
Z powyższego "konstruktu wyobrażeniowego" Einstein wywnioskował, że "masa
grawitacyjna" obiektu (określana poprzez przyciąganie się materii) oraz "masa
bezwładnościowa" przedmiotu (określana przez wzajemny ruch przedmiotów) są
jednym i tym samym. W ten sposób połączył on dwie, dotychczas odrębne koncepcje
dotyczące rzeczywistości. Zmiana ta wpłynęła na sposób, w jaki fizycy postrzegają
"konkretną rzeczywistość", chociaż Einstein doszedł do tych wniosków, wyobrażając
sobie podróż w windzie ciągniętej przez fantastyczną "istotę" (co jest działaniem dużo
bardziej interesującym niż analizowanie linii, wektorów i równań).
Należy przy tym zauważyć, że doświadczenie stworzone przez Einsteina jest całkowicie
fantastyczne, ale jednak zostało opisane bardzo szczegółowo — od wiązań mocujących
człowieka do podłogi po hak znajdujący się na dachu windy. Czytając zamieszczony
wyżej przykład, możemy niemalże poczuć "mięśniowe" i "motoryczne" wrażenia, jakich
może doświadczać opisany człowiek.
Innym fascynującym konstruktem wyobrażeniowym stworzonym przez Einsteina był
wynik próby podważenia założeń o strukturze wszechświata. Większość ludzi uważa, że
wszechświat jest nieskończoną przestrzenią kartezjańską (trójwymiarową) rozciągającą
się wzdłuż linii prostych. Odchodząc od koncepcji prostych skrzyń, Einstein zaczął
wyobrażać sobie wszechświat jako formę organiczną, którą nazwał "mięczakiem".
Stworzył on również kilka "eksperymentów myślowych" podważających założenie o tym,
że wszechświat jest nieskończony i płaski.
Wyobraź sobie dwuwymiarową przestrzeń, na której żyją płaskie istoty posługujące
się dwuwymiarowymi narzędziami i mogące poruszać się swobodnie w swoich
dwóch wymiarach. Z punktu widzenia tych istot poza ich płaszczyzną nic nie
istnieje. Ich świat zamyka się na tym, co postrzegają w odniesieniu do swojej
płaszczyzny. Konstrukcja płaszczyzny euklidesowej może zostać wykonana za
pośrednictwem prostych narzędzi […] Świat tych istot, w odróżnieniu od naszej
rzeczywistości, ma tylko dwa wymiary, ale podobnie jak w przypadku naszego
świata, dąży on do nieskończoności. Powierzchnia świata tych płaskich istot nie ma
końca.

A teraz wyobraźmy sobie drugą dwuwymiarową rzeczywistość, ale tym razem


będzie ona znajdować się na powierzchni kuli. Płaskie istoty ze swoimi narzędziami
doskonale pasują do tej powierzchni i nie są w stanie jej opuścić. Ich możliwości
obserwacyjne obejmują całą kulę, ale nic poza tym. Czy są jednak zdolne dostrzec
geometrię swojego wszechświata jako geometrię płaską i czy ich dwuwymiarowe
narzędzia mogą wyrażać "odległość"? Niestety, nie. Jeżeli bowiem spróbują
wytyczyć linię prostą, otrzymają krzywą, która dla nas, istot trójwymiarowych,
będzie wielkim kołem, tj. linią zamkniętą o określonej długości. Wszechświat jest
zaś określonym obszarem, który da się porównać z kwadratem wymierzonym
prostymi narzędziami. Najciekawszą rzeczą związaną z powyższą wizją jest to, że
wszechświat takich płaskich istot jest skończony, ale nie ma końca[2].

Podobnie jak inne "specjalne konstrukcje wyobrażeniowe", także i powyższe


zaproponowane przez Einsteina ćwiczenie ma charakter metaforyczny. Einstein stara się
skłonić nas do przyjęcia pozycji "istot dwuwymiarowych" poruszających się w
sferycznym wszechświecie. Zamiast opisywać to zjawisko w sposób analityczny bądź
logiczny, przedstawił on całkowicie abstrakcyjne zasady, korzystając z naszych "wrażeń"
i doświadczeń. Symboliczne przedstawienie problemu przyciąga nas tak jak każdy inny
obraz, gdyż analizując go, możemy pracować z "istotami zamieszkującymi inne światy",
nie zaś z oderwanymi od doświadczeń zmysłowych liczbami i faktami.
W innym przykładzie "wszechświata kulistego" Einstein proponuje wyobrazić sobie
ślepego żuka pełzającego po powierzchni dużej kuli (np. piłki do koszykówki)
zawieszonej swobodnie w przestrzeni. Sfera jest tak duża w porównaniu z rozmiarami
żuka, że ten ostatni postrzega ją jako płaską powierzchnię. Będąc ślepym, żuk nie widzi
też pozostawianych przez siebie śladów. Z tego też powodu może on iść cały czas do
przodu, nie wiedząc, że w istocie krąży w kółko.
Powyższa wizualizacja jest z pewnością bardziej zajmująca i prostsza niż suche
równania matematyczne. Takie wyobrażane sytuacje były dla Einsteina najważniejszym
elementem jego strategii myślenia. Zapewniały one bowiem połączenie między
abstrakcyjnymi symbolami i słowami a "chaotyczną różnorodnością doświadczeń
zmysłowych".
Gdy zapoznamy się już z tak prostymi wyobrażeniami, możemy zacząć analizować nieco
bardziej złożone wymiary problemu.
Taki dwuwymiarowy kulisty wszechświat posiada swój trójwymiarowy odpowiednik,
którym jest… trójwymiarowa przestrzeń kulista[3].
Proces myślowy Einsteina polegający na rozpoczynaniu od czegoś bardzo konkretnego i
następnie stopniowe rozszerzanie tego przykładu o kolejne elementy (np. przechodzenie
od przestrzeni dwuwymiarowej do kulistej bryły, a następnie do przestrzeni
trójwymiarowej) w NLP nosi nazwę "prowadzenia i odmierzania kroków". "Odmierzanie
kroków" to nawiązanie kontaktu z daną osobą za pomocą przedstawienia jej informacji
odpowiednich dla dostępnych dla niej możliwości i używanego przez nią modelu świata,
zaś "prowadzenie" oznacza rozszerzanie i wzbogacanie informacji małymi krokami, z
których każdy jest nieco bardziej złożony niż poprzedni, ale żaden nie jest na tyle
skomplikowany, aby przekraczały one zdolności poznawcze drugiej osoby.
Zwróć uwagę na sposób, w jaki Einstein rozszerza podawane informacje, rozwijając
obraz przestrzeni:
Czy możliwe jest wyobrażenie sobie przestrzeni kulistej? […] Załóżmy, że od
pewnego punktu narysujemy linie lub rozciągniemy nitki […] Początkowo będą one
rozchodzić się coraz dalej od siebie, sięgając w przestrzeń, ale później zaczną się
zbliżać do momentu ponownego połączenia w jednym punkcie, będącym swego
rodzaju "kontrapunktem" dla punktu początkowego. W takiej sytuacji można
powiedzieć, że linie te przecięły całą przestrzeń kulistą. Łatwo przy tym zobaczyć,
że trójwymiarowa przestrzeń kulista jest dość dobrą analogią przestrzeni
dwuwymiarowej. Jest skończona (tzn. mieści się w skończonej objętości) i nie
posiada granic[4].

Kolejnym krokiem będzie rozszerzenie wizji linii biegnących od jednego punktu o jeszcze
bardziej złożoną wizję przestrzeni. Przyjrzyjmy się "mięczakowi" Einsteina.

Kolejny przykład "prowadzenia i odmierzania kroków" można znaleźć w wykładzie


Einsteina zatytułowanym "Geometria i doświadczenie". We wprowadzeniu Einstein
zadaje dość prowokacyjne pytanie:
Czy możemy wyobrazić sobie trójwymiarowy wszechświat, który jest skończony,
ale nie ma granic?
Najczęściej na takie pytanie udziela się odpowiedzi przeczącej, choć nie jest ona
właściwa. Celem następujących uwag jest pokazanie, że da się na nie
odpowiedzieć twierdząco. Chcę przy tym udowodnić, że bez żadnej większej
trudności możemy zilustrować teorię skończonego wszechświata za pomocą
wyobrażenia, do którego przy pewnej dozie ćwiczenia możemy się dość szybko
przyzwyczaić[5].
Następnie Einstein przedstawił swoim słuchaczom interesujące i dość specyficzne
ćwiczenie wizualizacyjne. Jego treść nie jest dla nas istotna, a podstawowa strategia, na
której opierało się to ćwiczenie, wiąże się z wyobrażeniem sobie prostej trójwymiarowej
konstrukcji: szklanej kuli spoczywającej na płaskiej powierzchni.

Następnie Einstein prosił o wyobrażenie sobie cienia rzucanego na powierzchnię przez


płaski, dwuwymiarowy dysk znajdujący się wewnątrz kuli. Podkreślał przy tym, że dysk
posiada ograniczone możliwości przemieszczania się, gdyż znajduje się w środku. Jego
cień nie jest jednak tak ograniczony, gdyż może rozciągać się do nieskończoności,
zależnie od położenia źródła światła.

Kolejnym etapem ćwiczenia było wyobrażenie sobie, że dysk zostaje zastąpiony


trójwymiarową kulką, zaś szklana, trójwymiarowa kula — kulą czterowymiarową. Innymi
słowy, prosił swoich studentów o wyobrażenie sobie trójwymiarowego cienia rzucanego
przez kulkę znajdującą się w czterowymiarowej sferze. Ćwiczenie takie jest niebanalne i
wymaga poważnego wygimnastykowania umysłu.
Einstein kończy ćwiczenia następującym podsumowaniem:
W ten oto sposób, podpierając się myśleniem i wizualizacjami dawanymi nam przez
geometrię euklidesową, stworzyliśmy wyobrażenie geometrii sferycznej. Możemy
też bez trudu tchnąć w te idee więcej życia, tworząc kolejne konstrukcje
wyobrażeniowe. Nie będzie też sprawiało trudności przedstawienie koncepcji, jaką
jest geometria eliptyczna. Dzisiaj moim celem było jedynie wykazanie, że ludzka
zdolność tworzenia obrazów w umyśle wcale nie musi kapitulować przed geometrią
nieeuklidesową[6].
Jak widzimy na powyższym przykładzie, Einstein "odmierzył", a następnie "poprowadził"
swój proces umysłowy, korzystając z "wyobrażeń pamięciowych" prostych przedmiotów,
aby pomóc w stworzeniu niezwykłego "obrazu" poprzez dość specyficzną "zabawę w
połączenia".
W wyniku takich eksperymentów myślowych Einstein przypadkowo doszedł do wniosku,
że nasz własny wszechświat może być właśnie w ten sposób zakrzywiony, co jest
sprzeczne z typową koncepcją przestrzeni liniowej. Sami nie jesteśmy w stanie dostrzec
takiej krzywizny wszechświata, gdyż — podobnie jak ślepy żuk z jednego z poprzednich
przykładów — nie widzimy zostawianych przez nas śladów.
"Specjalne konstrukcje wyobrażeniowe" Einsteina są swego rodzaju wizualizacją, która
nie jest ani zbiorem przedmiotów konkretnych i postrzegalnych za pomocą zmysłów, ani
koncepcją całkowicie abstrakcyjną bądź językową, lecz stanowi konstrukcję pośrednią.
Takie "fantazje" mają na celu nie wierne naśladowanie naszych doświadczeń, ale raczej
upraszczanie i nadawanie "życia" oraz możliwości twórczych myśleniu abstrakcyjnemu
dokonywane w sposób, który zawierałby mniej usunięć i zniekształceń niż proces
werbalny lub matematyczny. Tego typu wyobrażenia pozwalają nam tworzyć mapy
myślowe, dzięki którym jesteśmy w stanie wykraczać daleko poza nasze doświadczenia
zmysłowe. Jak pisał sam Einstein:
Teoria atomowa może być postrzegana bardziej jako symboliczna wizualizacja niż
faktyczna wiedza na temat prawdziwej konstrukcji materii[7].

Umysłowe wyobrażenie atomu służy jako pomost pomiędzy naszymi bogatymi, lecz
płynnymi doświadczeniami zmysłowymi a precyzyjnymi, lecz abstrakcyjnymi
aksjomatami matematycznymi. Manipulacja "symbolami wizualizowania" jest łatwiejsza
pod względem umysłowym, ponieważ upraszczają one złożoność naszych doświadczeń
zmysłowych i mogą zostać z łatwością przełożone na opis matematyczny. Z drugiej zaś
strony przypominają one także pewne aspekty doświadczeń zmysłowych, które same są
symbolami, dzięki czemu możemy wiązać je z doświadczeniem zmysłowym w sposób
bardziej intuicyjny, niż ma to miejsce w przypadku równań matematycznych.
Być może najważniejszym aspektem konstrukcji wyobrażeniowych Einsteina, nazwanych
wyżej "symbolami wizualizowania", jest to, że są one nie złożonymi abstrakcyjnymi
wykresami, a metaforycznymi obrazami, które sami potrafimy złożyć w naszym umyśle.
Potrafimy zobaczyć siebie przed kuchenką, w "windzie" ciągniętej w przestrzeni przez
bliżej niezidentyfikowaną istotę, jako dwuwymiarowe istoty na płaszczyźnie i jako żuka
na powierzchni piłki.
Celem tych "specjalnych konstrukcji wyobrażeniowych" jest "nadawanie życia" naszemu
postrzeganiu rzeczywistości, a ostatecznie także rozwijanie i wyjaśnianie tego, co
Arystoteles nazwał "przyczynami formalnymi". W jego teorii "przyczyny formalne"
zjawiska są tym, co nadaje jego definicji konkretny charakter. Przyczyny formalne
oddają nasze podstawowe definicje i spostrzeżenia dotyczące dowolnego przedmiotu.
Einstein doszedł do sformułowania swojej słynnej teorii względności właśnie w wyniku
takich wyobrażeń i zadawania pytań kwestionujących tradycyjne sposoby myślenia.
Mówił też, że w szesnastym roku życia zaczął się zastanawiać, "jak dokładnie
wyglądałby świat oglądany z zewnątrz przez człowieka podróżującego na świetlnym
promieniu z prędkością światła". Przyjrzyjmy się zatem, w jaki sposób owa koncepcja
względności "narodziła się" w mózgu Einsteina.

[1] Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers Inc., New York 1961, s. 66 – 68.
[2] Ibidem, s. 108 – 109.
[3] Ibidem, s. 111.
[4] Ibidem, s. 111 – 112.
[5] Albert Einstein, Geometry and Experience, w: A. P. French (red.), EINSTEIN: A
Centenary Volume, Harvard University Press, Cambridge 1979, s. 294.
[6] Ibidem, s. 297.
[7] Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schlipp, Albert Einstein,
Philosopher-Scientist, Northwestern University Press, Evanston 1949, s. 19.
Rozdział 6.
Teoria względności
Jak wspomniałem już wcześniej, naukowcy przed Einsteinem dokonywali opisu i
pomiarów świata, nie biorąc pod uwagę wpływu, jaki sami mieli na obserwowane przez
siebie zjawiska. Einstein stwierdził jednak, że niemożliwe jest wyeliminowanie wpływów
obserwatora nawet w układzie mającym charakter czysto fizyczny, jak dzieje się to w
przypadku cząsteczek i planet. Utrzymywał również, że proces obserwacji zmienia
obserwowany system.
Przykładowo, fizycy odkryli, że gdy obserwuje się mierzone światło, zachowuje się ono
tak, jakby było utworzone z cząsteczek, a zatem posiada właściwości materii. Gdy
jednak pomiar nie jest połączony z obserwacją, wówczas światło zachowuje się jak fala,
a więc ma cechy energii. Taka zmiana charakteru światła sprawiła, że naukowcy nie
potrafili jednoznacznie stwierdzić, czy jest ono falą, czy też składa się z cząsteczek.
Powyższa kwestia była jedną z wielu, jakie Einsteinowi udało się rozwiązać dzięki
podważaniu apriorycznych założeń względem naszego postrzegania czasu i przestrzeni,
które — jak napisałem wcześniej — doprowadziło go do stworzenia teorii względności.
Legenda głosi, że wszystko zaczęło się od rozkojarzenia na lekcji matematyki. Młody
Einstein nudził się na lekcjach i skończył z trójką, ale kiedy tak patrzył w zamyśleniu
przez okno, nagle w jego głowie zaświtała myśl: "Jak by wyglądał świat, gdybym patrzył
na niego z poruszającego się promienia świetlnego?". Z pozoru wydaje się to
niedorzeczną i bezproduktywną ciekawostką zrodzoną w umyśle nastolatka. Einstein
jednak poszedł dalej i wyobraził sobie, jak podróżuje na promieniu świetlnym. W jednej
z takich wizji trzymał w ręce lusterko i zastanawiał się, czy w czasie takiej podróży
mógłby zobaczyć swoje odbicie. Spróbuj powtórzyć ten eksperyment myślowy. Wyobraź
sobie, że przemieszczasz się w przestrzeni z szybkością światła, patrząc w trzymane
lusterko.
— Jaka jest Twoja odpowiedź?
— Sądzisz, że zobaczysz swoje odbicie czy nie zobaczysz?
Część ludzi, którym zadałem takie pytanie, odpowiedziała, że widziałaby swoje odbicie,
część uznawała, że byłoby to niemożliwe (pozostali byli zbyt zmieszani, by udzielić
odpowiedzi).
I w tym właśnie znajduje się sedno problemu! W zależności od naszego poglądu na tę
sytuację możemy dać różne odpowiedzi albo wręcz nie udzielić żadnej. Problem wynika
zatem z naszego sposobu myślenia. Stąd wzięły się bowiem wzajemnie sprzeczne
odpowiedzi.
A jak na to pytanie odpowiedział sam Einstein?
Z początku przeanalizował on tę sytuację następująco: "Z pozycji zewnętrznego
obserwatora, na przykład kogoś, kto stoi na planetoidzie mijanej przez człowieka
podróżującego na promieniu świetlnym, uznałbym, że człowiek ten nie widzi swojego
odbicia, gdyż poruszając się z prędkością światła, nadąża za światłem odbitym od
własnej twarzy, zanim ono dotarłoby do lusterka, więc nie jest w stanie widzieć swojego
odbicia".
Potem jednak zastanowił się i dodał: "Jeżeli jednak to ja bym w ten sposób podróżował,
to nie mógłbym stwierdzić, czy osoba na planetoidzie również porusza się z prędkością
światła, tyle że w przeciwnym kierunku. Niby dlaczego punkt odniesienia tego człowieka
miałby być bardziej realny od mojego? Czy nie mogę założyć, że punktem odniesienia
jestem ja sam i to właśnie ta druga osoba porusza się z prędkością światła w stosunku
do mnie, podczas gdy ja znajduję się w bezruchu? Gdyby tak faktycznie było, to
mógłbym zobaczyć swoje odbicie dokładnie tak samo, jak mógłbym zobaczyć je w
dowolnym innym układzie odniesienia".
Stąd właśnie rodzi się pytanie o to, czyj punkt widzenia jest bardziej prawdziwy.
Jednakże człowiek znajdujący się na planetoidzie może powiedzieć: "To jest rzeczywisty
punkt odniesienia. Ja stoję nieruchomo, a wszystko porusza się względem mnie".
Człowiek poruszający się na promieniu świetlnym może jednak odpowiedzieć:
"Chwileczkę! Dlaczego niby ta planetoida miałaby być większym źródłem rzeczywistości
niż mój promień światła?".
Jak zatem można rozwiązać taki problem, jeżeli wydaje się on prawdziwy z obu
perspektyw? Jak naprawdę będzie wyglądać sytuacja z lusterkiem i promieniem
świetlnym?
Einstein zaczął studiować fizykę, aby odpowiedzieć na pytanie, jakie postawił sobie w
chwili marzenia, ale natknął się na te same sprzeczności, które nakreśliłem wyżej.
Zgodnie z tradycyjnymi prawami fizyki prędkość rozchodzenia się fal zależna jest
wyłącznie od ośrodka, a nie od źródła (np. fale dźwiękowe w wodzie poruszają się z
prędkością inną niż w powietrzu, i to niezależnie od tego, skąd ów dźwięk pochodzi).
Natomiast w tym samym ośrodku zawsze poruszają się z taką samą prędkością.
Przykładowo, z teorii propagacji fal wynika, że fale dźwiękowe pochodzące z
przejeżdżającego pociągu niezależnie od jego prędkości docierają do obserwatora
zawsze z tą samą prędkością. Ponieważ światło miało składać się z fal, powyższe zasady
powinny odnosić się także do niego. Stacjonarny obserwator na planetoidzie patrzący
na Einsteina i jego lusterko powinien dostrzegać, że światło odbijające się od jego
twarzy porusza się zawsze z tą samą prędkością, i to niezależnie od prędkości, z jaką
poruszałby się sam Einstein. To zaś oznaczałoby, że faktycznie ten ostatni byłby w
stanie cały czas "doganiać" światło, przez co jego obraz nie pojawiłby się w lustrze.
Einstein czuł instynktownie, że jego odbicie nie powinno znikać, tak jak nie znika głos
osoby podróżującej w samolocie poruszającym się z prędkością naddźwiękową.
Dlaczego zatem zaburzenie postrzegania rzeczywistości miałoby dotyczyć wyłącznie
poruszającego się obserwatora?
Z drugiej strony, jeżeli obraz poruszającego się obserwatora nie znikłby z lusterka,
wówczas obserwator na planetoidzie musiałby zauważyć, że światło na dystansie od
twarzy do lustra porusza się z prędkością dwukrotnie większą niż normalna, co z kolei
nie zgadzało się z wiedzą i przypuszczeniami Einsteina.
Klasyczna fizyka zawsze postrzegała świat z perspektywy obserwatora statycznego. Nikt
poza Einsteinem nie podróżował na promieniach świetlnych, a i ten robił to tylko w
swojej wyobraźni.
To, że stworzone w umyśle Einsteina obrazy korzystały z jego systemu kinestetycznego,
sprawiło, że problem ten nabrał dlań specjalnego znaczenia emocjonalnego. Dwie
perspektywy wzrokowe (jedna z pamięci, druga z wyobraźni) wydawały mu się na
poziomie odczucia tak samo realne. Einstein nigdy nie traktował takich rozważań jako
"ćwiczenia umysłowego", ale uważał, że stanowią one pytanie o "boskie myśli". Wierzył
przy tym, że żaden punkt odniesienia nie jest bardziej realny od innego i że światło
powinno w obu przypadkach zachowywać się tak samo. Próbował też sprawdzić, czy
prędkość światła faktycznie będzie taka sama dla osoby trzymającej lusterko i dla
obserwatora na asteroidzie.
Eksperymentatorzy Michelson i Morley wykazali, że prędkość światła pozostaje taka
sama niezależnie od tego, czy jest ona mierzona przez obserwatora w układzie stałym,
czy też przez obserwatora w układzie poruszającym się z daną prędkością względem
prędkości światła. Model fizyki obowiązujący w czasach Einsteina nie pozwalał jednak na
zrozumienie lub wyjaśnienie tego zjawiska.
Rozwiązanie tego dylematu zaczęło się pojawiać w chwili, gdy Einstein zdał sobie
sprawę z tego, że idee takie jak "prędkość", "przestrzeń" i "czas" zawsze były
traktowane jako fundamentalne cechy rzeczywistości, niebędące przy tym zależne od
materii oraz od obserwatora, co by mogło spowodować, że:
Gdyby materia miała zniknąć, czas i przestrzeń zostałyby na swoim miejscu
(niczym miejsce przygotowane do przeprowadzenia eksperymentu fizycznego)[1].
Einstein zrozumiał, że było to tylko założenie, a nie potwierdzony fakt, ponieważ nasze
doświadczenia "czasu" i "przestrzeni" pochodziły z wzorców będących pochodną
zmysłowego postrzegania obiektów materialnych przez "obserwatorów". To z kolei
doprowadziło go do podważenia kilku naszych najbardziej podstawowych założeń
dotyczących kształtu rzeczywistości.

Podważenie podstawowych założeń dotyczących


"przestrzeni"
Zdaniem Einsteina:
Celem mechaniki (w fizyce) jest opisanie tego, w jaki sposób ciała zmieniają swoje
położenie w przestrzeni w miarę upływu czasu[2].
Większość z nas przyjęłaby takie założenie bezrefleksyjnie, traktując je jako proste
stwierdzenie stanu faktycznego. Einstein jednak, wciąż myśląc o swoim problemie
podróży na promieniu świetlnym, zorientował się, że "nie wiadomo, co dokładnie
oznaczają słowa »położenie« i »przestrzeń«"[3]. Aby uprościć swój dylemat promienia
światła, Einstein zawarł go w innej konstrukcji wyobrażeniowej, która jest bliższa
naszym codziennym doświadczeniom.
Stoję w oknie wagonu kolejowego poruszającego się ruchem jednostajnym i
swobodnie upuszczam za okno trzymany w wyciągniętej ręce kamień. Następnie
widzę, jak — pomijając wpływ oporu powietrza — kamień spada pionowo w dół.
Przechodzień, który obserwuje mój wybryk ze ścieżki, widzi jednak, że kamień
spada na ziemię po krzywej parabolicznej. I teraz pytanie: czy poszczególne
"pozycje", jakie przyjmuje w swoim ruchu kamień, tworzą "w rzeczywistości" linię
prostą, czy też parabolę?[4]

Zastanów się przez chwilę — w jaki sposób kamień faktycznie spada? Po prostej czy po
paraboli? Jak wygląda jego trajektoria "w rzeczywistości"?
Podobnie jak człowiek na planetoidzie, z początku możemy przyjąć, że perspektywa
przechodnia jest "rzeczywista", ponieważ ziemia jest "większa" niż pociąg. Z tej
perspektywy kamień "naprawdę" spada po paraboli, gdyż tak widzi to przechodzień, a
prosta linia widziana przez podróżującego jest iluzją.
Jeżeli sobie wyobrazimy, że wagon ma rozmiary Ziemi i mija ją w przestrzeni
kosmicznej, zaobserwujemy podobne różnice i problem znów zostanie sprowadzony do
większej prawdziwości lub oczywistości jednej z perspektyw. Przywodzi to na myśl
sytuację, gdy Einstein spytał kiedyś konduktora: "O której Zurich przyjeżdża do tego
pociągu?".
Einstein zorientował się, że nie jest w stanie rozwiązać problemu, stosując
rozumowanie, które przyczyniło się do powstania tego ostatniego. Na razie przyglądał
się bowiem światu zewnętrznemu i zadawał pytania o tenże świat. Einstein zdecydował
zatem, że zacznie szukać wewnątrz i zadawać pytania o "formalne przyczyny" czasu i
przestrzeni. Takie zjawiska jak "prędkość", "przestrzeń" i "czas" są "koncepcjami" lub
wzorcami pochodzącymi z naszych narządów zmysłu oraz psychicznych spostrzeżeń.
Einstein pisał:
Nauka przyjęła przednaukowe koncepcje czasu, przestrzeni i obiektów
materialnych […] Wszystkie te przestrzenne koncepcje należą jednak do myśli
przednaukowej, podobnie jak koncepcje bólu, celu i funkcji w psychologii […] Fizyk
próbuje zredukować kolory i tony do wibracji, zaś fizjolog sprowadza ból i myśl do
procesów neurologicznych, tak aby element psychiczny został wyeliminowany ze
zbioru przyczyn, a więc nigdzie się nie pojawiał jako niezależne ogniwo w łańcuchu
skojarzeń przyczynowo-skutkowych[5].
Einstein zorientował się, że niezbędne było przywrócenie owego brakującego "ogniwa"
w łańcuchu "skojarzeń przyczynowo-skutkowych". Zastanawiał się między innymi, "co w
tym przypadku oznacza ruch w przestrzeni?", i stwierdził, że "ruch" może być
postrzegany wyłącznie "w odniesieniu" do czegoś innego. Wnioskował z tego, że
niemożliwe jest istnienie ruchu, który nie byłby określany względem jakiegoś "punktu
odniesienia". Jeżeli zatem zabierzemy pociąg, nasyp i drogę, po której szedł nasz
przechodzień, to w jaki sposób upadnie kamień "w rzeczywistości"? I względem czego
będzie spadał? Większość ludzi zapewne powie, że będzie on spadać względem
"przestrzeni", ale Einstein zastanawiał się, czym właściwie jest przestrzeń. Aby
odpowiedzieć na to ostatnie pytanie, musiał przyjrzeć się bliżej swoim własnym
przekonaniom dotyczącym natury "przestrzeni".
Psychologiczne pochodzenie idei przestrzeni czy też jej potrzeba jest znacznie
mniej oczywiste, niż wydaje się to w codziennych rozważaniach, do których
jesteśmy przyzwyczajeni […] idea ta sugerowana jest bowiem przez pewne
pierwotne doświadczenie. Załóżmy, że mamy pudełko, które można wypełnić
ułożonymi w pewien sposób przedmiotami.
Możliwość takiego ułożenia jest cechą materialnego przedmiotu, jakim jest
"pudełko", a więc czymś, co otrzymujemy z tymże pudełkiem i przestrzenią
znajdującą się w jego wnętrzu. Jest to element różny w przypadku różnych
pudełek, coś, co postrzegamy jako rzecz niezależną od tego, czy pudełko jest
puste, czy też znajdują się w nim jakieś przedmioty.

Jak na razie koncepcja przestrzeni była ściśle związana z pudełkiem. Wychodzi


jednak na to, że możliwość składowania przedmiotów w przestrzeni czyni ją
niezależną od grubości ścianek pudełka. Czy możemy zatem zredukować tę
grubość do zera, nie tracąc przy tym przestrzeni? Naturalność tak ograniczającego
procesu jest oczywista i możemy wyobrazić sobie przestrzeń bez pudełka, która
rozumie się sama przez się, ale jednocześnie wydaje się nam bardzo nienaturalna,
jeżeli zapomnimy o eksperymencie myślowym, który przed chwilą
przeprowadziliśmy[6].
Einstein stara się powiedzieć, że zakładana przez nas "pusta przestrzeń" jest
"możliwością składowania" przedmiotów w pudełku, tyle że "bez pudełka". Stąd też
można wyprowadzić nasze nieświadome założenie, że "przestrzeń" składająca się na
nasz "wszechświat" jest wielkim, nieruchomym pudełkiem, względem którego poruszają
się wszystkie przedmioty. Jeżeli zatem usunęlibyśmy pociąg i ziemię, kamień spadałby w
odniesieniu do tego wielkiego, nieruchomego pudełka.
Odkrywając te "pierwotne" doświadczenia oraz założenie dotyczące przestrzeni, Einstein
był w stanie zakwestionować część tych podstawowych założeń.
Gdy mniejsze pudełko s umieszczone jest w stanie spoczynku wewnątrz pustej
przestrzeni we wnętrzu większego pudełka S, wówczas pusta przestrzeń s jest
częścią pustej przestrzeni S, zaś przestrzeń znajdująca się w obu tych pudełkach
należy do każdego z nich osobno. Gdy s porusza się względem S, problem staje się
bardziej złożony. Można założyć, że s zawsze obejmuje tę samą przestrzeń, ale
jednocześnie w każdym położeniu obejmuje inną część przestrzeni S. Konieczne
staje się zatem wydzielenie każdemu z tych pudełek osobnej przestrzeni […] i
założenie, że każda z tych dwóch przestrzeni porusza się względem drugiej.

Zanim staniemy się świadomi opisanej wyżej kwestii, przestrzeń wydaje się nam
pozbawionym granic ośrodkiem lub pojemnikiem, w którym zanurzone są różne
obiekty. Jednakże musimy pamiętać, że istnieje nieskończona liczba przestrzeni,
które poruszają się względem siebie[7].
Zdaniem Einsteina postrzegamy nasz wszechświat jako "pozbawiony granic ośrodek lub
pojemnik, w którym zanurzone są różne obiekty" — jak gdyby Bóg umieścił wszystkie
rzeczywiste obiekty w jakimś wielkim pojemniku stanowiącym nasz wszechświat. Gdyby
jednak zastanowić się nad tą wizją nieco głębiej, można by zauważyć, że takie założenie
jest "zbyt proste". Kiedy uświadomimy sobie, że istnieje wiele potencjalnych pudełek,
zrozumiemy, iż nie ma jednej, dużej przestrzeni S, w której zawieszone są mniejsze
przestrzenie s. Przestrzeń S stanowi raczej system relacji pomiędzy wszystkimi małymi
przestrzeniami s.
Wszechświat nie jest "pojemnikiem bez ścian", ale systemem relacji pomiędzy nieskończoną ilością przestrzeni

Według Einsteina: "Unikamy niedookreślonego słowa, jakim jest »przestrzeń«, którego


tak naprawdę nie jesteśmy w stanie w żaden sposób pojąć, a następnie zastępujemy je
stwierdzeniem: »ruch względem sztywnego ciała odniesienia«".
Z tego więc powodu nasz człowiek poruszający się na promieniu świetlnym i obserwator
na planetoidzie są nie dwoma obiektami "pływającymi" w "boskim pudełku", czyli
wielkim, nieruchomym, pustym pojemniku, ale raczej dwoma niewielkimi przestrzeniami
s w nieskończonej ilości takich przestrzeni, które poruszają się względem siebie.
Podobnie też dzieje się w przypadku pasażera pociągu i przechodnia, którzy również
stanowią dwie przestrzenie s poruszające się względem siebie (które z kolei składają się
z wielu mniejszych przestrzeni s, także poruszających się w odniesieniu do innych).
Wszechświat, w którym wszystko to zachodzi, przechodzień i pasażer składają się z
"nieskończonej liczby przestrzeni, które się wzajemnie przemieszczają".
Chociaż taka zmiana założeń dotycząca podstawowej natury "przestrzeni" nie wydaje się
szczególnie radykalna, pociąga ona za sobą bardzo daleko idące następstwa. Dzięki niej
Einstein był w stanie przyjrzeć się innym podstawowym koncepcjom wszechświata i
odkryć inne nieświadomie dokonywane założenia odnoszące się do jego natury.

Podważanie podstawowych założeń o "jednoczesności"


Klasyczny pomiar "przestrzeni" zależy od obserwatora, który patrzy na to, gdzie dana
rzecz się zaczyna, a gdzie kończy względem pewnego przyrządu pomiarowego, np.
linijki. Einstein stwierdził, że podstawowym założeniem, jakiego dokonujemy przy
pomiarze, jest jednoczesność odczytu wszystkich danych. Innymi słowy, zakładamy, że
np. odczyt początkowego i końcowego położenia obiektu na linijce zachodzi w tej samej
chwili. Chociaż założenie to sprawdza się dobrze w naszych codziennych (acz
ograniczonych) obserwacjach świata, nie jest skuteczne podczas obserwacji bardzo
oddalonych obiektów (np. gwiazd i planet), przy pomiarach odległości bardzo małych
(np. przestrzeni między cząsteczkami elementarnymi), przy bardzo wysokich
prędkościach (np. prędkości światła) albo w sytuacjach, w których dwie "przestrzenie"
poruszają się względem siebie.
Einstein zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że większa część fizyki i większość
sposobów postrzegania przez nas świata oparta była na pewnych uprzednich
założeniach dotyczących pomiarów. W jaki sposób możemy na przykład ocenić
szybkość, z jaką porusza się człowiek na promieniu świetlnym? Jak robimy to na ziemi?
Cóż, na ziemi zwykle bierzemy miarkę i zaznaczamy początek i koniec interesującej nas
drogi.
Co byśmy jednak zrobili, gdyby mierzony przez nas przedmiot poruszał się bardzo,
bardzo szybko? Załóżmy, że w czasie t1 widzę lewy koniec przedmiotu znajdujący się
przy początku mojej miarki, ale w czasie gdy przesuwam wzrok, aby zobaczyć, w
którym miejscu miarki znajduje się przeciwległy kraniec, cały przedmiot zdąży się już
przesunąć. Innymi słowy, gdybym mierzył w ten sposób jakiś przedmiot poruszający się
tak szybko, że w czasie potrzebnym na odczytanie pomiaru z miarki przebyłby on
znaczącą drogę, to mój odczyt mógłby doprowadzić mnie do wniosku, że przedmiot ten
jest znacznie mniejszy niż w rzeczywistości.

Wyobraź sobie, że znajdujesz się na planetoidzie i starasz się za pomocą składanej


miarki zmierzyć coś, co porusza się z prędkością światła (300 000 kilometrów na
sekundę). W chwili potrzebnej na przeniesienie wzroku z jednego końca miarki na drugi
mierzony w ten sposób przedmiot zdążyłby się przesunąć o znaczącą odległość.
Kontynuując tę strategię myślenia, Einstein stworzył symboliczny obraz i zaczął
symulować pewne interakcje, tak aby uzyskać "czysty obraz" koncepcji oraz odkryć,
których założeń dokonujemy w sposób nieuprawniony.
Piorun uderzył w tory kolejowe w znacznie od siebie oddalonych miejscach A i B.
Zakładam dodatkowo, że te dwa błyski zdarzyły się jednocześnie. Jeżeli zadam Ci
pytanie, czy powyższe stwierdzenie ma sens, z pewnością odpowiesz stanowczo,
że ma. Jeżeli jednak poproszę Cię o dokładniejsze wyjaśnienie jego sensu,
wówczas możesz dojść do wniosku, że sprawa wcale nie jest tak prosta, na jaką
wygląda.
Po pewnym czasie być może dojdziesz do wniosku, że znaczenie tego stwierdzenia
jest jasne samo w sobie i nie wymaga dalszych wyjaśnień, chociaż należałoby się
nieco zastanowić, gdyby faktycznie pojawiła się konieczność empirycznego
stwierdzenia jednoczesności wystąpienia tych dwóch zdarzeń.
Niestety, powyższa odpowiedź mnie nie zadowala. Zakładając nawet bowiem, że
jakiś zmyślny meteorolog byłby w stanie odkryć, iż piorun uderzający w miejsca A i
B musi zawsze zrobić to w tej samej chwili, to i tak musielibyśmy sprawdzić, czy
teoria ta jest zgodna z rzeczywistością także w naszym przypadku. Taki sam
problem pojawia się w każdej obserwacji fizycznej, w której pod uwagę należy
wziąć kwestię jednoczesności[8].
Formułując ten całkowicie fikcyjny, lecz symbolicznie znaczący scenariusz "zmyślnego
meteorologa" zdolnego do określenia, że "piorun uderzający w miejsca A i B musi zrobić
to jednocześnie", Einstein podważa założenie, iż "znaczenie stwierdzenia (mówiącego o
jednoczesnych błyskach) jest samo w sobie jasne i nie wymaga wyjaśnienia". Aby
odkryć założenia leżące u podstaw "jednoczesności", Einstein stworzył specyficzny
scenariusz wewnątrz konstrukcji wyobrażeniowej stanowiącej praktyczny przykład
problemu.
Przypuśćmy, że po przemyśleniu tej kwestii sugerujesz, iż można przetestować
jednoczesność w następujący sposób: należałoby wytyczyć biegnący wzdłuż torów
odcinek AB łączący oba punkty, a następnie ustawić obserwatora w punkcie M,
znajdującym się dokładnie w połowie odcinka AB. Obserwator powinien mieć do
dyspozycji specjalny przyrząd (np. dwa lustra ustawione względem siebie pod
kątem 90°), dzięki któremu byłby w stanie obserwować miejsce A i B
jednocześnie. Jeżeli dostrzeże on oba błyski w tym samym czasie, można uznać, że
nastąpiły one jednocześnie.

Powyższa sugestia mi się podoba, ale wciąż nie mogę uznać problemu za
rozwiązany, ponieważ muszę zgłosić jeszcze jeden sprzeciw. Zgodziłbym się
bowiem z powyższą sugestią wyłącznie wtedy, gdybym miał pewność, że światło,
za pośrednictwem którego obserwator w punkcie M obserwuje błyskawice,
pokonuje odcinek AM z taką samą prędkością jak odcinek BM. To założenie byłoby
możliwe do przeanalizowania wyłącznie wtedy, gdybyśmy mieli do dyspozycji
środki pomiaru czasu. Jeżeli ich nie mamy, to dowodzenie utknęłoby w martwym
punkcie.
Po dalszych rozważaniach (i zapewne po słusznym obrzuceniu mnie niechętnym
spojrzeniem) możesz jednak stwierdzić, że podtrzymujesz swoją poprzednią
definicję, ponieważ w rzeczywistości nie mówi ona absolutnie nic o samym świetle.
Definicja jednoczesności musi zaś spełniać wyłącznie jeden warunek, a mianowicie
musi w każdym rzeczywistym przypadku dostarczać nam empirycznych podstaw do
stwierdzenia, czy definiowana koncepcja istnieje, czy też nie. Mówiąc to,
podkreślasz, że twoja definicja spełnia ten warunek w sposób nieulegający
wątpliwości. To, że światło pokonuje odcinek AM i odcinek BM w takim samym
czasie, nie jest ani założeniem, ani hipotezą dotyczącą fizycznej natury światła, lecz
wnioskiem, do którego możesz dojść z własnej woli, tak aby stworzyć definicję
jednoczesności[9].
Oczywistym jest, że Einstein tworzy jasną konstrukcję wizualną związaną z omawianą
koncepcją oraz identyfikuje każde związane z nią założenie, w tym także założenie
mówiące o tym, iż światło poruszające się w jednym kierunku robi to z taką samą
prędkością co światło poruszające się w kierunku przeciwnym. Dzięki temu procesowi
dociera on do założenia pozwalającego nam wyrwać się z zamkniętego kręgu logicznego
dowodzenia, które głosi, że "aby zademonstrować jednoczesność zjawisk, konieczne
jest założenie, iż istnieje sposób mierzenia czasu, ale aby założyć istnienie sposobów
pomiaru czasu, należy założyć istnienie zjawisk jednoczesnych". Musimy zatem
wnioskować, że "jednoczesność" oznacza dostrzeżenie przez obserwatora zajścia obu
zjawisk jednocześnie względem punktu M.
Einstein kontynuuje swoją "zabawę w połączenia", dodając do swojego konstruktu
wyobrażeniowego kwestię ruchu oraz dodatkowe perspektywy, z których można patrzeć
na problem.
Dotychczas nasze rozważania odnosiły się do pewnego ciała stanowiącego punkt
odniesienia, które nazwałem "torami". Załóżmy, że po torach porusza się bardzo
długi pociąg z prędkością stałą v i w kierunku pokazanym na poniższym rysunku.
Pasażerowie pociągu korzystają z niego jako z punktu odniesienia będącego ciałem
sztywnym i postrzegają wszelkie zjawiska względem niego. Każde zjawisko
zachodzące na drodze pociągu zachodzi jednocześnie w konkretnym miejscu
pociągu. Definicja jednoczesności może być zastosowana w przypadku pociągu
dokładnie tak samo jak w przypadku torów. W naturalny sposób możemy zatem
postawić sobie następujące pytanie:
Czy dwa zjawiska (np. uderzenia pioruna A i pioruna B) jednoczesne względem
torów będą również jednoczesne względem pociągu? Poniżej wykażę, że
odpowiedź na to pytanie nie może nie być przecząca.
Gdy mówimy, że uderzenia A i B zachodzą jednocześnie względem torów, mamy
na myśli to, że światło wyemitowane w miejscu uderzenia A i B spotyka się w
miejscu M znajdującym się w połowie odcinka AB. Jednakże wydarzenia A i B
odnoszą się do punktów A i B w pociągu. Niech zatem punkt M' wyznacza środek
odcinka AB w jadącym pociągu. W chwili pojawienia się błysków (widzianych z
torów) punkt M będzie pokrywał się z punktem M', ale będzie też przesuwać się w
prawą stronę rysunku z prędkością v.
Jeżeli obserwator siedzący w miejscu M' pociągu nie poruszałby się z tą
prędkością, wówczas przez cały czas pozostawałby w miejscu M, zaś światło
wyemitowane w punkcie A i B dotarłoby do niego jednocześnie (tj. spotkałoby się
w miejscu, w którym znajdowałby się obserwator). W rzeczywistości (względem
torów) obserwator w pociągu porusza się jednak naprzeciw światłu biegnącemu z
punktu B i ucieka od światła biegnącego z punktu A. Stąd też obserwator będzie
widział promień światła biegnący z punktu B wcześniej niż promień światła z
punktu A. Obserwatorzy traktujący pociąg w charakterze punktu odniesienia muszą
zatem uznać, że błysk B zaszedł wcześniej niż błysk A[10].
Podobnie jak w przypadku przestrzeni, Einstein znalazł miejsce, w którym stare
założenia straciły rację bytu. Zależnie bowiem od definicji "jednoczesności" te same
wydarzenia nie mogłyby być traktowane jako jednoczesne zarówno przez obserwatora
stojącego przy torach, jak i obserwatora jadącego w pociągu. Jak widać, koncepcja
jednoczesności jest faktycznie trudniejsza, niż mogłoby się to wydawać.
Początkowo możemy zakładać, że taka różnica w postrzeganiu czasu jest wyłącznie
"iluzją optyczną", której ulega obserwator znajdujący się w ruchu. Jednak to
stwierdzenie wynika z założenia, że położenie obserwatora stojącego przy torach jest w
jakiś sposób wyjątkowe i ważniejsze od położenia obserwatora z pociągu. Jeżeli zatem
obaj obserwatorzy znajdowaliby się na równej wielkości planetoidach i obserwowali
zjawiska zachodzące wokół nich, różnica w obserwacjach wciąż byłaby taka sama, a
jedynie dużo jaśniejsze byłoby to, że żaden z nich nie znajduje się w miejscu "bardziej
rzeczywistym" i stanowiącym "lepszy" punkt odniesienia. Einstein podsumowuje to
następującymi słowy:
W ten oto sposób dochodzimy do ważnej konkluzji:
Zjawiska jednoczesne względem torów nie są jednoczesne względem pociągu i vice
versa (względność jednoczesności). Każde ciało będące punktem odniesienia
posiada swój własny czas. Jeżeli nie posiadamy informacji o tym, do którego
punktu odnosi się dane stwierdzenie dotyczące czasu wystąpienia zjawiska,
wówczas stwierdzenie to nie posiada znaczenia.
Przed pojawieniem się teorii względności fizycy milcząco zakładali, że czas jest
wartością absolutną, czyli jest niezależny od ruchu ciała stanowiącego punkt
odniesienia. Jak jednak sami zobaczyliśmy przed chwilą, założenie to jest
niezgodne z najbardziej naturalną definicją jednoczesności[11].
Einstein chciał w ten sposób udowodnić, że dotychczas milcząco (a nawet
podświadomie) zakładano, iż wszystkie wydarzenia we wszechświecie zachodzą
wewnątrz wielkiego, stabilnego "pudełka" definiującego "rzeczywistą" przestrzeń i
"rzeczywisty" czas. "Eksperymenty myślowe" Einsteina doprowadziły go jednak do
podważenia tych założeń. Einstein doszedł do wniosku, że Bóg nie stworzył jednego,
wielkiego pudełka, lecz nieskończoną liczbę małych pudełek poruszających się
względem siebie "w odpowiednim dla siebie czasie".

Podważanie podstawowych założeń na temat "czasu"


Pytania Einsteina o nieświadome założenia kryjące się za koncepcją "jednoczesności"
oraz wniosek o tym, że "każde ciało będące punktem odniesienia posiada swój własny
czas", doprowadziły go do zadania innych podstawowych pytań o naturę tego, co
nazywamy "czasem" i "rzeczywistością obiektywną".
Co mamy na myśli, gdy mówimy o zobiektywizowaniu koncepcji czasu? Oto
przykład. Osoba A (ja) przeżywa doświadczenie, które określa mianem "to jest
błyskawica". W tym samym czasie osoba A doświadcza także zachowania osoby B i
wiąże to zachowanie z doświadczeniem "to jest błyskawica". To ostatnie
doświadczenie nie jest już przeżywane jako doświadczenie wyłącznie osobiste, lecz
jako doświadczenie innej osoby (albo wyłącznie jako "doświadczenie potencjalne").
W ten sposób pojawia się interpretacja mówiąca, że "to jest błyskawica" jest
obecnie (obiektywnym) "wydarzeniem", chociaż początkowo pojawiło się w
świadomości jako "doświadczenie". To, co rozumiemy pod pojęciem "rzeczywisty
świat zewnętrzny", jest właśnie sumą takich wydarzeń.
Początkowo dość oczywistą wydaje się taka organizacja czasowa wydarzeń, która
jest zgodna z czasową organizacją doświadczeń. Takie nieświadome założenie było
bardzo powszechne do chwili, w której sceptyczne umysły dały znać o sobie
(przykładowo, czasowy porządek doświadczeń uzyskanych za pośrednictwem
słuchu może różnić się od porządku czasowego doświadczeń otrzymanych w
sposób wzrokowy, przez co nie można identyfikować kolejności zdarzeń z
kolejnością doświadczeń[12].
Einstein sugeruje, że koncepcja "czasu obiektywnego jest w zasadzie funkcją
»rzeczywistości konsensualnej«". Kiedy dwie osoby dzielą pewne podobne
doświadczenie, są wówczas skłonne wierzyć w istnienie obiektywnego zdarzenia", nie
zaś w to, że jedynie "dzielą wspólną perspektywę i wspólny punkt odniesienia". Jak
wskazuje Einstein, "to, co rozumiemy pod pojęciem »rzeczywisty świat zewnętrzny«,
jest właśnie sumą takich wydarzeń" [zaś "suma wydarzeń jest również podstawą
naszych systemów społecznych, politycznych, religijnych i naukowych"].
Chociaż ideę "rzeczywistości konsensualnej" oraz istnienie wielu "subiektywnych"
rzeczywistości możemy zaakceptować w sposób rozumowy, zwykle milcząco zakładamy,
że istnieje jedna "prawdziwa, obiektywna rzeczywistość", zaś rzeczywistości
subiektywne są jedynie jej przybliżeniem. Einstein zakładał natomiast, że istnieje wiele
zewnętrznych subiektywnych rzeczywistości.
Według niego ludzie zwykle przyjmują z góry, że kolejność naszych doświadczeń
zmysłowych jest zgodna z czasową kolejnością zdarzeń w "rzeczywistości", chociaż tak
naprawdę istnieją rozbieżności pomiędzy naszymi doświadczeniami kolejności wydarzeń,
takimi jak zobaczenie błysku pioruna i usłyszenie grzmotu po kilku sekundach,
wynikającymi z różnicy pomiędzy prędkością światła a prędkością dźwięku.
Takie wnioskowanie skłoniło Einsteina do tego, by zwrócić się po raz kolejny w stronę
"przyczyn formalnych" czasu.
Co jednak z psychologicznym źródłem koncepcji czasu? Jest ona niewątpliwie
związana z faktem "przychodzenia na myśl", a także zróżnicowaniem pomiędzy
doświadczeniami zmysłowymi a ich przypomnieniem. Swoją drogą, wątpliwości
budzi już samo założenie, że zróżnicowania pomiędzy doświadczeniami
zmysłowymi a ich przypomnieniem (czy też prostą re-prezentacją) są naszą cechą
psychologiczną. Każdy z nas doświadczył wątpliwości dotyczących tego, czy jakieś
wspomnienie jest przywołaniem faktycznego doświadczenia, czy też zwykłym
marzeniem. Być może zdolność do rozróżniania tych dwóch alternatyw jest
pierwszym skutkiem porządku umysłowego.
Doświadczenie jest skojarzone z "przypomnieniem" i jest traktowane jako
"wcześniejsze" niż "doświadczenia obecne". Tak wygląda konceptualna zasada
porządkowania przypominanych sobie doświadczeń, a możliwość jej działania
pozwala pojawić się subiektywnej koncepcji czasu, a więc koncepcji odnoszącej się
do uporządkowania doświadczeń konkretnej jednostki[13].
Dla Einsteina nasze subiektywne doświadczenie czasu jest funkcją uporządkowania lub
też kolejności naszych wewnętrznych reprezentacji. Gdy łączymy lub kojarzymy
doświadczenia ze sobą, zakładamy, że doświadczenia znajdujące się w naszej
umysłowej "kolejce" wcześniej niż inne zdarzyły się faktycznie wcześniej niż wydarzenia,
których wspomnienia zajmują dalsze miejsca we wspomnianej kolejce. Zrównanie
"czasu" i liniowego kolejkowania naszych wspomnień jest prawdopodobnie jednym z
najbardziej podstawowych i nieświadomych założeń względem rzeczywistości, jakie
czynimy na co dzień. Chociaż związek pomiędzy naszymi doświadczeniami kolejnych
zdarzeń a "czasem" wydaje się nam doskonale rozsądny i naturalny, Einstein
zastanawiał się, czy nie mówi on więcej o nas samych niż o faktycznej naturze czasu
oraz o tym, czy możliwy jest jakiś inny sposób konceptualizacji czasu rozumianego jako
sekwencja liniowa.
Na gruncie NLP przeprowadzono wiele zakrojonych na szeroką skalę badań nad różnymi
sposobami subiektywnego reprezentowania czasu oraz tym, jak owe sposoby wpływają
na postrzeganie świata i nadawanie znaczenia zdarzeniom (James & Woodsmall 1987;
Andreas & Andreas 1987; Dilts 1987, 1990, Bandler 1988, 1993). Sposób, w jaki ludzie
wyobrażają sobie przyszłość i przeszłość oraz w jaki porządkują zdarzenia w "czasie",
często wpływa bowiem na ich myśli, emocje i plany.
Poświęć chwilę na przyjrzenie się temu, jak postrzegasz "czas" osobiście. Pomyśl o
czymś, co stało się a) wczoraj, b) w ostatnim tygodniu, c) rok temu. Skąd wiesz, że
jedno z tych zdarzeń miało miejsce wczoraj, a inne — rok temu? W jaki sposób
odzwierciedlasz "odległość" pomiędzy różnymi wydarzeniami?
Spójrz teraz na zegarek i sprawdź, która jest godzina. Następnie zajmij się czymś innym
i ponownie popatrz na zegarek po upływie dwóch i pół minuty. Skąd wiesz, że upłynęło
właśnie tyle czasu? Czy zastanawiając się nad tym, czujesz coś innego, niż gdy
odpowiadasz na poprzednie pytania?
W podstawowym modelu NLP istnieją dwie fundamentalne perspektywy, z których
można spoglądać na wydarzenia względem czasu. Jest to patrzenie "w czasie" i
patrzenie "przez czas".

Linia czasu "przez czas" — perspektywa obserwatora nieruchomego stojącego na planetoidzie lub przy torach

Gdy dana osoba postrzega zjawisko "przez czas", wówczas przyjmuje pozycję na
zewnątrz sekwencji zdarzeń i czuje się odrębną względem wszystkiego, co obserwuje
lub mierzy, podobnie jak opisywany przez Einsteina obserwator na planetoidzie, który
obserwuje człowieka jadącego na promieniu światła, lub przechodzień stojący przy
torach i patrzący na pociąg. Z tej perspektywy "linia czasu" jest postrzegana tak, że
"przeszłość" i "przyszłość" rozciąga się odpowiednio w lewo i w prawo, zaś
teraźniejszość znajduje się gdzieś pośrodku.
Postrzeganie zjawisk "w czasie" oznacza przyjęcie perspektywy związanej z
rozwijającym się wydarzeniem, którą można porównać do pozycji człowieka jadącego na
promieniu światła lub pasażera pociągu. Z tej perspektywy "teraz" jest równoznaczne z
fizycznym położeniem danej osoby, przyszłość znajduje się gdzieś przed nią, zaś
przeszłość — gdzieś za nią. Wygląda to tak, jakby dana osoba szła w kierunku
przyszłości, zostawiając za plecami przeszłość.
Linia czasu "w czasie" — perspektywa obserwatora na promieniu światła lub pasażera pociągu

Dwie perspektywy (które można przedstawić wizualnie albo przy użyciu faktycznej
przestrzeni) pozwalają różnie postrzegać to samo wydarzenie. Einstein był
zainteresowany tym, co mogą odsłonić przed nami różne metody postrzegania czasu
uzależnione od naszych "map" otaczającego nas świata. Wychodząc od wniosku, że
wszystkie ciała stanowiące punkt odniesienia posiadają własny czas, pytał on, skąd
wiemy, czym jest czas, i w jaki sposób go mierzymy. Odpowiadając na to pytanie,
mówimy zwykle, że patrzymy na zegarek, co jest odpowiedzią udzieloną z perspektywy
"przez czas" zakładającej, że ani my, ani zegarek nie znajdujemy się w ruchu. Co jednak
może się stać, jeżeli przyjmiemy odmienną perspektywę?

Po raz kolejny Einstein stworzył symboliczny obraz procesu, wyobrażając sobie samego
siebie w tramwaju, którym codziennie jeździł do pracy w urzędzie patentowym.
Tramwaj przejeżdżał w pobliżu zegara umieszczonego na wieży. Z powyższego rysunku
wynika, że "obraz" tarczy zegara jest niesiony przez światło, które przepływa przez
obserwatora niczym woda spływająca w dół rzeki. Gdy obraz zegara sprzed jednej
sekundy dotrze do oczu obserwatora, obraz zegara sprzed dwóch sekund będzie się
znajdować trzysta tysięcy kilometrów za nim.
Einstein zastanawiał się, co się może stać, jeżeli jego tramwaj zacznie się poruszać "w
czasie" z prędkością światła. W jaki sposób można będzie wtedy postrzegać czas,
zakładając, że wciąż patrzy się na zegar? Einstein uważał, że w takiej sytuacji powinien
on cały czas "dotrzymywać kroku" światłu niosącemu obraz tarczy zegara z pierwszej
sekundy obserwacji. Innymi słowy, z perspektywy obserwatora czas stałby w miejscu
(pierwszy rysunek na następnej stronie).
Co się jednak stanie, gdy tramwaj zacznie się poruszać szybciej niż światło? W takiej
sytuacji zacznie on "doganiać" światło, które zostało odbite od tarczy zegara dwie, a
następnie trzy sekundy temu. Obserwator będzie miał zatem wrażenie, że czas się cofa!
Czy jednak w takiej sytuacji obserwator jedynie postrzegałby odwrotny ruch wskazówek
zegara, czy faktycznie cofałby się w czasie? (drugi rysunek na następnej stronie).

Może to być podchwytliwe pytanie dla kogoś, kto tworzy konstrukcje wyobrażeniowe.
Einstein pisał o tym następująco:
Muszę przyznać, że na samym początku, kiedy konkretna teoria względności
dopiero kiełkowała w moim umyśle, przeżywałem wiele konfliktów natury
nerwowej. W młodości często przez całe tygodnie nie mogłem zebrać myśli, gdyż
w tamtym okresie musiałem przezwyciężyć niezdolność do logicznego myślenia
będącą wynikiem natknięcia się na tego rodzaju pytania[14].
Jak widać, rozważania takie nie były dla Einsteina wyłącznie teoretyczną zabawą czy
problemem matematycznym, ale autentyczną próbą odkrycia "boskich myśli".
Odpowiedzi na stawiane samemu sobie pytania były ważne dla jego poczucia
tożsamości i rzeczywistości. Cała Newtonowska rzeczywistość opierała się na
założeniach o absolutnej naturze czasu i przestrzeni, ale "zabawa w połączenia"
pozwoliła Einsteinowi zadać kilka pytań, które podważyły fundamentalne prawa natury
definiujące czas i przestrzeń. Zamiast być wartościami bezwzględnymi, absolutnymi,
czas i przestrzeń zaczęły w jego mniemaniu przypominać "boskie eksperymenty
myślowe".
Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że wszystkie omawiane pytania i wnioski nie były
wyłącznie ezoterycznymi rozważaniami ekscentrycznego naukowca. Wspomniane
zmiany w założeniach, na których opierało się postrzeganie otaczającego nas świata,
utorowało ludzkości drogę do "ery atomu", podróży kosmicznych, a także śmierci
dziesiątek tysięcy ludzi w Hiroszimie i Nagasaki.

Kilka implikacji teorii względności Einsteina


Jeżeli przyglądasz się nocnemu niebu i widzisz księżyc oraz kilka gwiazd, najpewniej
zakładasz, że to, co widzisz, dzieje się w jednym momencie. W rzeczywistości księżyc
znajduje się znacznie bliżej Ziemi niż którakolwiek z gwiazd, a zatem dochodzące z
niego światło musi pokonać znacznie krótszy dystans, przez co trafia do naszych oczu
znacznie szybciej niż światło gwiazd. Gdy siedzimy na małej asteroidzie i patrzymy na
gwiazdy, wtedy również nam się wydaje, że wszystko, co obserwujemy, zachodzi w
jednej chwili. Poznawszy jednak odległości dzielące gwiazdy, możemy się zorientować,
że w jednej chwili widzimy coś, co zdarzyło się pięćdziesiąt tysięcy lat temu, i coś, co
zaszło dwa tysiące lat temu.
Innymi słowy, patrząc w gwiazdy, postrzegasz nie tylko czas i odległość, ale także
historię i czas. Fakt, nie każdy ma ochotę myśleć o tym, że supernowa zdolna zniszczyć
Ziemię mogła już dawno wybuchnąć, ale my o tym nie wiemy, gdyż fala świetlna
niosąca tę informację nie dotarła jeszcze do naszej planety. Kiedy jednak dotrze na
miejsce, problemy przyjdą wraz z nią!
Podobnie jest ze światłem słonecznym, które przyjemnie grzeje i opala nasze ciała. Nie
pochodzi ono bowiem z "teraz", a przynajmniej nie z tego "teraz", w którym go
doświadczamy.
Arystoteles utrzymywał, że "wszystko, co uznaje się za »teraz«, wydaje się być
czasem", i sugerował, iż "teraz" podobne jest do punktu na linii rozciągającej się
pomiędzy przeszłością a przyszłością. Z tej perspektywy czas wydaje się przypominać
strzałę poruszającą się wyłącznie w jedną stronę. Przeszłość jest stracona na zawsze,
przyszłość jeszcze się nie wydarzyła, a cały wszechświat znajduje się w jednym "teraz"
zmierzającym w stronę przyszłości. Jak zauważył Einstein:
Dla świata rozszerzonego przestrzennie "teraz" traci swoje obiektywne znaczenie
[…] czas i przestrzeń muszą być postrzegane jako czterowymiarowe kontinuum,
które jest nierozwiązywalne w obiektywny sposób […]. Ponieważ w tej
czterowymiarowej strukturze nie występują żadne sekcje mogące reprezentować
"teraz" w sposób obiektywny, koncepcje zdarzania czy też stawania się nie są
całkowicie zawieszone, ale wciąż skomplikowane. Dużo bardziej naturalnym wydaje
się zatem myślenie o fizycznej rzeczywistości jako o czterowymiarowej egzystencji,
nie zaś jako o rozwojowej formie egzystencji trójwymiarowej, jak to działo się do
tej pory[15].
W koncepcji Einsteina rzeczywistość nie może być prostą, liniową "rozwojową formą
egzystencji trójwymiarowej", identycznej w całym wszechświecie. Nasze "teraz" jest
przyszłością dla niektórych części naszego wszechświata, zaś przeszłością dla innych. W
koncepcji czterowymiarowej egzystencji Einsteina "przeszłość" i "przyszłość" są ciągłym
wymiarem, podobnie jak "góra" i "dół" lub "lewo" i "prawo". Czas jest czymś, przez co
potencjalnie możemy podróżować w taki sam sposób, w jaki możemy poruszać się przez
trzy wymiary rzeczywistości.
Na naszej małej asteroidzie zazwyczaj myślimy inaczej niż Einstein. Nic nie porusza się
tu szczególnie szybko ani nie porusza się na odległości duże w skali całego
wszechświata. Gdy jednak zaczniemy zajmować się bardzo długimi lub bardzo krótkimi
okresami i bardzo wysokimi prędkościami, wszystkie zasady wykorzystywane do opisu
zachowania się stosunkowo małych fragmentów rzeczywistości zaczną tracić na
wartości.
Wróćmy zatem do przykładu naszej dwójki ludzi: jednego na promieniu świetlnym i
drugiego na planetoidzie, którzy poruszają się bardzo szybko względem siebie. Jak będą
oni dokonywać pomiaru rzeczywistości tego drugiego?
Korzystając ze starego modelu wszechświata, można powiedzieć, że:
"Fizykalną rzeczywistość" rozumianą jako niezależną od jej obserwatorów
traktowano tak, jakby składała się (przynajmniej w założeniach) z jednej strony —
z czasu i przestrzeni, z drugiej zaś — z trwale istniejących punktów materialnych
poruszających się względem tego czasu i przestrzeni[16].
Prędkość jest zwykle mierzona jako pokonany przez jakiś "materialny" obiekt dystans
podzielony przez czas, jaki był potrzebny na jego pokonanie. W fizyce Newtonowskiej
czas, przestrzeń i przedmioty materialne są konkretne i rzeczywiste, zaś prędkość jest
wartością abstrakcyjną. Tę ostatnią określa się poprzez relację pomiędzy czasem i
przestrzenią względem poruszającego się obiektu materialnego.
Światło porusza się jednak zawsze z tą samą prędkością, niezależnie od ośrodka i
prędkości osoby dokonującej pomiaru. To skłoniło Einsteina do przeprowadzenia
kolejnego eksperymentu myślowego, który miał doprowadzić do znalezienia innych
podstawowych założeń.
Tworzenie się koncepcji (tj. pojęć czasu i przestrzeni) zawsze zakłada koncepcję
obiektów materialnych (np. "skrzynek") […]. Z tego powodu wydaje mi się, że
tworzenie koncepcji obiektów materialnych ("materii") musi poprzedzać koncepcje
czasu i przestrzeni[17].
Według Einsteina psychologia naszego postrzegania czasu i przestrzeni zbudowana jest
na uprzednim założeniu, że trwałe przedmioty materialne istnieją. Innymi słowy, nasza
koncepcja "przestrzeni" wynika z naszego postrzegania "skrzynek w innych skrzynkach",
zaś nasza koncepcja "czasu" jest wynikiem naszej zdolności umysłowej do
przypominania sobie sekwencji wydarzeń materialnych. To sugeruje, że
"epistemologiczną" podstawą naszych umysłowych modeli czasu i przestrzeni jest nasza
wiara w "rzeczy" i "obiekty" oraz ich postrzeganie.
Arystoteles pisał, że te same spostrzeżenia zmysłowe mogą być skierowane w stronę
"przedmiotów" (czyli "incydentalnych obiektów zmysłu") bądź w stronę relacji wyższego
poziomu, które Stagiryta nazywał "powszechnymi wrażliwościami". Te ostatnie nie
wiązały się zaś z obiektami znajdowanymi w świecie zewnętrznym, ale wyrażały głębsze
wzorce i relacje odnoszące się do wszystkich zmysłów. Einstein poszukiwał wzorców
głębszego poziomu w całym wszechświecie, czyli próbował znaleźć owe "powszechne
wrażliwości" w "bożych myślach", gdyż uznawał, że jego epistemologia opiera się
bardziej na tych wzorcach niż na obiektach materialnych.
W swoich rozważaniach Einstein doszedł do wniosku, że ostatecznym ośrodkiem, w
którym zachodzą wszystkie zjawiska, jest nie materia, lecz światło i dlatego właśnie
prędkość światła jest wartością graniczną szybkości, z jaką rzeczywistość może się
rozwijać. Wynikało z tego, że zarówno percepcja, jak i rzeczywistość były funkcją
energii elektromagnetycznej pod postacią światła. Słynne równanie E=mc2 oznacza z
grubsza to, że materia (przedmioty materialne) składa się z energii
elektromagnetycznej.
Pamiętając wcześniejsze stwierdzenie Einsteina mówiące o tym, że: "Kiedy […] pewien
obraz pojawia się w wielu […] seriach, wówczas — dokładnie dzięki takim powtórzeniom
— staje się on elementem porządkującym owe serie, a więc łączy je ze sobą, gdyż same
z siebie są one rozłączne", możemy zobaczyć, iż ze względu na stałość prędkości światła
w różnych ośrodkach, niezależnie od punktu odniesienia stosowanego w tych
obserwacjach, światło jest elementem porządkującym lub zasadą organizującą dla
wszystkich ram odniesienia. Światło jest zatem "wodą", w której "zanurzone" są
wszystkie zdarzenia i wszyscy obserwatorzy.
Z powyższego założenia wynika fakt, że podstawową relacją pomiędzy wydarzeniami
definiowanymi prędkością światła jest rzeczywistość głębsza niż przestrzeń, czas czy
nawet materia. Czas, przestrzeń i "obiekty materialne" są bowiem "abstraktami"
wywodzonymi z prędkości światła i muszą się zmieniać, aby zachowywać wspomnianą
relację.
Wychodząc z powyższego założenia, Einstein doszedł do wniosku, że skoro osoba na
promieniu świetlnym i osoba na planetoidzie znajdowały się w różnych miejscach oraz
poruszały się względem siebie, to doświadczałyby tego samego zdarzenia, które dla
nich rozgrywałoby się w inny sposób. Ponieważ przestrzeń, czas i materia są
elastyczne i względne wobec położenia obserwatora, elastyczne muszą być również
przedmioty materialne w czasie i przestrzeni. Stąd też na postrzeganie i pomiar czasu,
przestrzeni i przedmiotów materialnych przez dwóch obserwatorów miałby wpływ fakt,
że pole elektromagnetyczne (światło) emanujące z wydarzenia nie docierałoby do nich
w identyczny sposób, podobnie jak przechodzień idący wzdłuż torów i pasażer pociągu
postrzegają dwa błyski piorunów w różnym czasie.
Powyższe stwierdzenia stanowią w istocie podstawy teorii względności Einsteina, która
postuluje, że nie tylko postrzeganie rzeczywistości, ale także sama forma rzeczywistości
są względne i uzależnione od ramy odniesienia dla każdego obserwatora. Oznacza to, że
naturalne "prawa" są "współzmienne względem arbitralnych ciągłych transformacji
współrzędnych" obserwatora oraz obserwowanych przez niego przedmiotów
materialnych.
Stąd też człowiek jadący na promieniu świetlnym będzie widział swoje odbicie, ale
obserwator na planetoidzie nie będzie postrzegał go jako człowieka poruszającego się
szybciej niż światło, gdyż światło dotrze do niego w inny sposób. Czas stanie się
"rozciągnięty", zaś przestrzeń ulegnie "ściśnięciu". Obserwator na planetoidzie zobaczy,
że osoba na promieniu światła przebyła znacznie krótszą drogę w znacznie dłuższym
czasie, niż wynikałoby to z pomiarów tejże osoby.
Człowiek na promieniu światła, obserwujący otoczenie według własnej ramy
odniesienia, będzie uważał, że przebył pewną odległość z pewną prędkością, ale
obserwator na planetoidzie dostrzeże, iż poruszający się człowiek przebył inny dystans
w innym czasie. W obu rzeczywistościach relacja definiowana szybkością światła będzie
stała. Człowiek na asteroidzie i osoba na promieniu świetlnym będą widzieć, że ich
obserwatorzy poruszają się w inny sposób, niż im samym się wydaje, ale relacja
pomiędzy odległością i czasem będzie w obu przypadkach taka sama (rysunek na
następnej stronie).
Pożyczając strategię Einsteina, którą ten wykorzystywał do myślenia o
czterowymiarowej przestrzeni za pomocą trójwymiarowej analogii, możemy porównać
teorię względności do zjawiska skracania perspektywy. Renesans w Europie Zachodniej
był w dużej mierze wynikiem odkrycia zasad rządzących perspektywą. Jeżeli popatrzymy
na jeden obiekt pod różnymi kątami, jego wielkość będzie się pozornie zmieniać. Jeżeli
popatrzysz na budynek od przodu, jego ściany będą wydawać się krótsze niż w
rzeczywistości. Jeżeli zaś popatrzysz na ten sam budynek z boku, wówczas jego front
będzie się wydawał skrócony w stopniu proporcjonalnym do kąta patrzenia. Leonardo
da Vinci (modelowy człowiek Renesansu) porównywał proces rozumienia z posiadaniem
co najmniej trzech perspektyw.

Charakterystyka zmian czasu, przestrzeni i obiektów materialnych koniecznych do zachowania stałej prędkości światła

Wyobraź sobie dwóch nieruchomych obserwatorów w trójwymiarowej przestrzeni,


którzy są w stanie patrzeć tylko w jeden punkt. Jeżeli będą patrzeć na przedmiot
nieruchomy, wówczas będą widzieć go w różny sposób zależnie od ich ramy odniesienia,
chociaż wielkość samego obiektu nie będzie ulegać zmianie. Jeżeli obaj obserwatorzy
nie mogliby zmienić swojej perspektywy, nigdy by się nie dowiedzieli, że ktoś inny może
postrzegać ów przedmiot inaczej.
W pewien sposób Einstein mówi, że podobny proces zachodzi w przestrzeni
czterowymiarowej, w której czas jest jednym z wymiarów. Pomiar prędkości światła
względem różnych punktów odniesienia w czasie i przestrzeni przypomina patrzenie
na przedmiot pod różnymi kątami. Światło porusza się ze stałą prędkością we własnej
ramie odniesienia i nie ulega zmianom bardziej niż drewniana belka obserwowana z
różnych stron, chociaż obserwatorzy korzystający z różnych ram odniesienia będą
postrzegali ją inaczej.
Skrót perspektywiczny w przestrzeni trójwymiarowej

Analogia trójwymiarowego "skrótu perspektywicznego" względem dwóch nieruchomych obserwatorów

W wyniku zrozumienia głębi i perspektywy oraz przyswojenia innych idei, które pojawiły
się w Renesansie, zorientowaliśmy się, że Ziemia nie znajduje się w centrum układu
słonecznego oraz że Słońce i inne planety krążą we wszechświecie. Teoria względności
Einsteina rozwinęła to podejście i odniosła je do jeszcze głębszych elementów
rzeczywistości. Nasz wszechświat nie istnieje wewnątrz jednego wielkiego pojemnika
definiującego w sposób absolutny czas i przestrzeń. Nie ma jednego "boskiego
pudełka", które mogłoby służyć jako uniwersalna rama odniesienia dla wszystkich
zjawisk we wszechświecie. Nie możemy mieć pewności, że reszta wszechświata porusza
się zgodnie z naszym niewielkim punktem odniesienia. Musimy zatem rozwinąć nasz
model wszechświata, tak aby obejmował wiele perspektyw i rzeczywistości.
Inną analogią dla stałej prędkości światła może być próba wyjaśnienia, w jaki sposób
dwuwymiarowe istoty z wcześniejszego przykładu mogłyby postrzegać trójwymiarowy
przedmiot. Wyobraź sobie, że jesteś jedną z takich istot i w Twoim świecie nagle
pojawiła się duża bańka. Co widzisz w takiej sytuacji?

Dwuwymiarowe istoty obserwujące bańkę

Jeżeli znajdujesz się daleko od miejsca, w którym bańka przecina płaszczyznę Twojego
świata, zobaczysz linię krzywą, która zacznie rosnąć, po czym zmaleje i ostatecznie
zniknie. Jeżeli bańka przeniknie przez płaszczyznę w miejscu, w którym się znajdujesz,
zauważysz, że otacza Cię gwałtownie rosnący okrąg, który po pewnym czasie zacznie
się zmniejszać i w końcu również zniknie.

W dwuwymiarowym świecie bańka objawia się pod postacią koła

Jeżeli bańka przestanie się poruszać, wówczas oddaleni obserwatorzy będą mogli ją
zbadać, obejść ją, wejść do środka i ostatecznie stwierdzić, że jest to okrąg o ustalonej
wielkości. Jeżeli bańka zacznie się poruszać, dwuwymiarowe istoty zauważą, że okrąg
ten w sposób "magiczny" zwiększa się i zmniejsza. Ich zdaniem zjawisko to będzie
polegać na zmianie średnicy okręgu. Dopiero po przejściu na wyższy poziom
rzeczywistości będą w stanie zrozumieć, że obserwowanym przedmiotem jest w istocie
sferyczna bańka, a dwuwymiarowe istoty wcześniej postrzegały tylko pewne z jej
aspektów.
Jednakże nawet w dwuwymiarowej rzeczywistości jedna rzecz będzie stała. Niezależnie
bowiem od zachowania bańki, czy też miejsca, w którym jej powierzchnia przetnie się z
płaszczyzną, będzie ona postrzegana jako okrąg. Jak wiadomo, długość linii okręgu
wyraża się wzorem 2πr, zaś liczba π (pi) jest wartością stałą i w ten sposób zapewnia
relację niezbędną do stworzenia okręgu i sfery.

Analogicznie, gdy chcemy zmierzyć czterowymiarowy świat, stosując naszą


trójwymiarową ramę odniesienia, widzimy coś, co przypomina fragmenty
czterowymiarowej "kuli" w naszej trójwymiarowej płaszczyźnie. Nie widzimy całej kuli,
ale prędkość światła c pełni tę samą funkcję co π w przestrzeni dwuwymiarowej. Daje
nam bowiem informację o kluczowej relacji niezbędnej do stworzenia czterowymiarowej
rzeczywistości, którą próbujemy postrzegać.
Podsumowując, natura rzeczywistości jest względna dla każdego z nas, nie jest zaś
wynikiem naszej percepcji ani pewnym zbiorem arbitralnych obserwacji. Z tego też
powodu, jeżeli człowiek znajdujący się na promieniu świetlnym i trzymający lusterko
przemieszcza się w pobliżu planetoidy, to człowiek z lusterkiem może doświadczać
światła przebywającego pewien dystans w pewnym czasie, z czego wyprowadzi sobie
prędkość światła, natomiast obserwator na planetoidzie będzie doświadczać światła
pokonującego inny dystans w innym czasie w taki sposób, że prędkość światła w obu
przypadkach będzie taka sama. Dwie ramy odniesienia są połączone, ale nie przez czas
czy przestrzeń, lecz za pośrednictwem relacji definiowanej przez prędkość światła.
Dla Einsteina rzeczywistość nie była określana przez obraz, ale przez światło tworzące
ów obraz. Einstein wierzył, że prędkość, z jaką światło porusza się w naszym
wszechświecie, jest najbardziej absolutną i konkretną zasadą porządkującą i że nasze
doświadczenie czasu i przestrzeni musi zmieniać się tak, aby prędkość światła pozostała
taka sama. Innymi słowy, relacja definiowana przez prędkość światła była bardziej
realna i stała niż faktyczne pomiary fizyczne lub opis zajścia wydarzeń wykorzystujący
pojęcia czasu i przestrzeni (tzn. relacja ta była bardziej stała i rzeczywista niż obiekty
materialne).
Isaac Newton opisał wszystkie zjawiska naturalne jako zdarzenia zachodzące względem
czasu absolutnego i przestrzeni absolutnej. Einstein opisał zaś czas i przestrzeń jako
zdarzenia zachodzące względem prędkości absolutnej światła.

Strategia teorii względności


Chociaż teoria względności stanowi jedno z największych osiągnięć Einsteina i sama w
sobie jest ideą bardzo zajmującą i fascynującą, celem niniejszej książki jest
przedstawienie nie tyle samej teorii naukowej, co procesu myślowego, który pozwolił na
jej opracowanie (rysunek na następnej stronie).
Opisana w rozdziale 3. wielopoziomowa makrostrategia, która doprowadziła do
powstania teorii względności, jest w pewnym sensie bardzo łatwo dostrzegalna.
Wzrokowe i kinestetyczne wrażenia dwóch obserwatorów (na promieniu światła i
planetoidzie, pasażera w pociągu i przechodnia przy torach) stanowią elementy
wykorzystywane w "zabawie w połączenia". Spostrzeżenia dotyczące obserwatorów
nieruchomych są względne i elastyczne. Jednakże w zakrojonym na szerszą skalę
"teście wzrokowym" relacja pomiędzy tymi elementami jest stała i dobrze zdefiniowana,
dzięki czemu mogą one wiązać się z logicznymi, werbalnymi i matematycznymi
modelami rzeczywistości.
Dwupoziomowa makrostrategia Einsteina

Na poziomie mikrostrategii wyobrażenie sobie samego siebie na promieniu świetlnym i


do tego z różnych perspektyw wymaga zupełnie innego sposobu myślenia niż
analizowanie symboli matematycznych. Prawdę mówiąc, Einstein nawet nie odkrył
równań opisujących względność[18], a jedynie wykorzystał równanie istniejące już w
matematyce, tak aby wyrazić to, co czuł i widział w swojej wyobraźni.
Aby myśleć tak jak Einstein, nie trzeba znać się na fizyce. Konieczne jest jednak
posiadanie żywej, aktywnej wyobraźni mogącej zorganizować i połączyć doświadczenia
w pewną konkretną strategię. Nawet dziecko lub nastolatek (jakim był też Einstein, gdy
po raz pierwszy w jego umyśle pojawiła się ta wizja) nieposiadający żadnej wiedzy o
fizyce są w stanie stworzyć taki obraz. Dla Einsteina taki typ fantazjowania wizualnego
był bardzo ważnym elementem pracy naukowej. Pozwalał mu on bowiem działać na
poziomie percepcji zdolnym zsyntetyzować i zjednoczyć pozornie sprzeczne lub
nieprzystające do siebie koncepcje lub ramy odniesienia, dzięki czemu Einstein mógł
odkrywać nieświadome i potencjalnie ograniczające założenia.
Einstein rozwinął też strategię identyfikowania i podważania prostych założeń, a
następnie syntetyzowania pozornie sprzecznych ze sobą perspektyw. Stworzenie
czterowymiarowego kontinuum czasoprzestrzennego pomiędzy ruchomymi i
stacjonarnymi obserwatorami stanowi doskonały przykład jego zdolności do poszerzania
mapy świata i przejścia na inny poziom perspektywy, umożliwiający zjednoczenie
pozornie całkowicie niekompatybilnych punktów widzenia obu obserwatorów.
Można powiedzieć, że cały wkład Einsteina w naukę był wynikiem zdolności znajdowania
połączeń pomiędzy dwoma z pozoru całkowicie sprzecznymi układami:
1. Wzajemne powiązanie odmiennych układów stanowiło podstawę dla słynnego
równania E=mc2, które mówi, że istnieje pewna relacja pomiędzy materią
(nieruchomą i stałą) a energią (zawsze zmienną i ruchomą). Einstein utrzymywał,
że materia jest w rzeczywistości formą energii, zaś energia jest formą materii. Był
także zdania, że ich wzajemna relacja wyraża się równaniem E=mc2, gdzie E to
energia, m to masa, a c to prędkość światła[19].

Relacja pomiędzy energią i materią

2. Einstein otrzymał Nagrodę Nobla za wykazanie tego, że światło posiada cechy


zarówno cząsteczki (nieruchomej i stałej), jak i fali (zawsze zmiennej i płynnej).
Utrzymywał przy tym, że cząsteczki są "pakietami" fal (łac. quanta) i że po takim
"spakowaniu" fale uzyskują cechy cząsteczek. Na tym założeniu opiera się teoria
kwantów we współczesnej fizyce.
3. Wizualizacje Einsteina dotyczące geometrii sferycznej (dwuwymiarowe istoty żyjące
na płaszczyźnie i czterowymiarowe cienie) wykazały wzajemne relacje pomiędzy
układem trójwymiarowym (stałym) i czterowymiarowym (zmiennym).
4. "Eksperymenty myślowe" Einsteina, w tym zadania z człowiekiem w windzie
ciągniętej w przestrzeni, pozwoliły zunifikować pojęcia "masy grawitacyjnej" i
"masy bezwładnościowej".

Wykorzystywany przez Einsteina proces integrowania pozornie niekompatybilnych perspektyw

Widzimy zatem, że wszystkie trzy odkrycia posiadają podobną strukturę będącą


bezpośrednią funkcją strategii myślenia. Strategia ta zakładała integrowanie na
wyższym poziomie dwóch perspektyw, które na niższym poziomie były całkowicie
odmienne. Einstein sam mówił o tym, że "myślenie tworzy problemy, których nie da się
rozwiązać myśleniem z tego samego poziomu".
Ogólna strategia Einsteina polegała na rozwiązywaniu problemu poprzez zastosowanie
myślenia innego niż "myślenie prowadzące do danego problemu". Poniżej
przedstawiłem w punktach proces wykorzystywany do określenia i podważenia
podstawowych założeń związanych z "przestrzenią", "jednoczesnością", "czasem" itd.:
1. Einstein rozpoczynał od paradoksu, którego nie dało się dobrze wyjaśnić ani
rozwiązać na drodze istniejących modeli myślenia, np. od dylematu związanego z
percepcją człowieka na promieniu świetlnym i na planetoidzie. Innymi słowy,
wyszukiwał sytuacje, w których aktualny model problemu okazywał się "zbyt
uproszczony".
2. Przedstawiał obecny model problemu i znajdował słowa odpowiadające
koncepcjom najczęściej milcząco zakładanym, a następnie kwestionował te
elementy, z którymi wiązała się największa liczba takich założeń. Oto przykład: (a)
Celem mechaniki (w fizyce) jest opis zmian przestrzennego położenia ciała w
"czasie", przy czym "nie jest do końca wiadome to, co rozumie się przez
»położenie« i »czas«"; (b) Czy zdanie: "dwa pioruny uderzyły jednocześnie" ma
jakikolwiek sens? (c) Jak rozumujemy, uznając koncepcję czasu za obiektywną?
3. Następnie tworzył pewną liczbę prostych symbolicznych lub metaforycznych
obrazów reprezentujących wybraną koncepcję, np. (a) pociąg porusza się
względem torów; (b) piorun uderza w tor kolejowy lub (c) tramwaj może poruszać
się z prędkością światła.
4. Kolejnym krokiem jest próba zasymulowania pewnej interakcji związanej z
problemem wewnątrz jego konstruktu wyobrażeniowego, tak aby "zobaczyć"
działanie "koncepcji" poprzez przyjrzenie się jej z różnych perspektyw w ramach
danego scenariusza, np. (a) podróżny i pieszy obserwujący spadający kamień; (b)
"zdolny meteorolog" próbujący zmierzyć jednoczesność błysku piorunów lub (c)
podróżny w pociągu patrzący na zegarek oddalający się z prędkością światła.
5. Poprzez "zabawę w połączenia" obrazów i uczuć Einstein znajdował miejsce, w
którym stare założenie się rozpadało, a "koncepcja stawała się mniej prosta", np.
(a) Czy "położenia" spadającego kamienia "w rzeczywistości" wyznaczają linię
prostą, czy parabolę?; (b) Czy światło, za sprawą którego obserwator w punkcie M
dostrzega oba błyski, pokonuje odcinek AM z taką samą prędkością co odcinek
BM?; (c) Czy pasażer tramwaju jest w stanie "nadgonić" obraz tarczy zegara, dzięki
czemu wydaje mu się, że czas stoi w miejscu?
6. Następnie tworzył on nowe założenie oparte na "zabawie w połączenia", np. (a)
Założenie "przestrzeni niezależnej" jest zastąpione założeniem o "nieskończonej
liczbie przestrzeni poruszających się względem siebie"; (b) Założenie
jednoczesności jest zastąpione założeniem mówiącym, że "zdarzenia zachodzące
jednocześnie względem torów nie są jednoczesne względem pociągu"; (c)
Założenie o absolutnym czasie jest zastąpione założeniem mówiącym, że "dla
świata rozszerzonego przestrzennie słowo »teraz« traci swoje obiektywne
znaczenie".
7. Wychodząc z nowego założenia, odkrywał on, która relacja pozostaje stała we
wszystkich możliwych układach tworzonych podczas "zabawy w skojarzenia", np.
(a) "ruch" i "trajektoria" postrzegane są jako "względne wobec pewnego ciała
będącego punktem odniesienia"; (b) "Każde ciało będące punktem odniesienia
posiada swój własny czas"; (c) "Czas i przestrzeń muszą być traktowane jako
czterowymiarowe kontinuum nierozwiązywalne w sposób obiektywny".
8. Na koniec Einstein formułował nową koncepcję opartą na nowym założeniu, które
ponownie czyniło wszystko "tak prostym, jak to tylko możliwe", np. (a) "Odrzucamy
niejasne słowo »przestrzeń« […] i zastępujemy je wyrażeniem »ruch względny
wobec praktycznie sztywnego ciała będącego punktem odniesienia«"; (b) "O ile nie
dowiemy się wprost, względem jakiego ciała mierzony jest czas, stwierdzenie
mówiące o czasie nie posiada w tej sytuacji żadnego praktycznego znaczenia"; (c)
"Myślenie o rzeczywistości fizycznej jako o egzystencji czterowymiarowej wydaje się
zatem bardziej naturalne niż traktowanie jej jako rozwojowej formy egzystencji
trójwymiarowej, jak czyniono to do tej pory".
Jak zatem widzimy, kwestionowanie jednego założenia staje się źródłem potrzeby
kwestionowania kolejnych. Testowanie zasadności założeń, na których oparta jest
percepcja "ruchu", doprowadziło Einsteina do kwestionowania podstawowych założeń
związanych z koncepcją "przestrzeni". Dokonane przez niego zmiany w założeniach
sprawiły zaś, że zaczął on podważać koncepcję "jednoczesności". Z kolei jego
wnioskowanie dotyczące względności zjawiska jednoczesności skłoniło go do
ponownego przeanalizowania założeń kryjących się za ideą "zdarzeń jednoczesnych".
Odkrycia niespójności "obiektywności" stały się zaś podstawą do kwestionowania natury
czasu, obiektów materialnych, a na koniec także i rzeczywistości jako takiej.
Koncepcja Wniosek Einsteina

ruch Nie ma absolutnego "ruchu", istnieje tylko ruch względem innych obiektów w przestrzeni.

Nie ma absolutnej "przestrzeni", istnieje tylko nieskończona liczba przestrzeni poruszających się
przestrzeń
względem siebie.

Nie ma absolutnej "jednoczesności", istnieje tylko jednoczesność względem położenia


jednoczesność
obserwatora.

zdarzenia Nie ma absolutnych "zdarzeń obiektywnych", istnieją tylko spostrzeżenia zdarzeń zgodne ze
obiektywne spostrzeżeniami innych.

Nie ma absolutnego "czasu", każde ciało będące punktem odniesienia posiada swój osobisty
czas
czas.

obiekty Nie ma "stałych obiektów materialnych", materia jest wyłącznie przekształceniem energii
materialne elektromagnetycznej (światła).

Einstein wyjaśniał:
Dlaczego koniecznym jest ściągnięcie fundamentalnych idei myślenia w naukach
przyrodniczych z platońskiego Olimpu i dokonanie próby odkrycia ich ziemskich
korzeni? Oto odpowiedź: jest to niezbędne, by uwolnić te idee od tabu z nimi
związanego i zdobyć większą wolność w formułowaniu idei lub koncepcji…
We wcześniejszych akapitach próbowaliśmy opisać, w jaki sposób koncepcje
przestrzeni, czasu i zdarzeń mogą być w sposób psychologiczny połączone z
doświadczeniami. Patrząc logicznie, są one bowiem swobodnymi kreacjami ludzkiej
inteligencji, narzędziami myśli służącymi łączeniu poszczególnych doświadczeń, aby
możliwe było ich lepsze poznanie. Próba uświadomienia sobie empirycznych źródeł
tych fundamentalnych koncepcji powinna pokazać, do jakiego stopnia jesteśmy do
nich przywiązani. W ten sposób możemy uświadomić sobie naszą wolność, z której
zawsze bardzo trudno jest rozsądnie korzystać w razie potrzeby[20].

[1] Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 144.
[2] Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 9.
[3] Ibidem, s. 9.
[4] Ibidem, s. 9.
[5] Ibidem, s. 141 – 142.
[6] Ibidem, s. 136 – 137.
[7] Ibidem, s. 138 – 139.
[8] Ibidem, s. 21 – 22.
[9] Ibidem, s. 22 – 23.
[10] Ibidem, s. 25 – 26.
[11] Ibidem, s. 26 – 27.
[12] Ibidem, s. 139 – 140.
[13] Ibidem, s. 139.
[14] J. Schwartz, M. McGuinness, Einstein For Beginners, Pantehon Books, New York
1983, s. 82.
[15] Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 149 – 150.
[16] Ibidem, s. 141.
[17] Ibidem, s. 141.
[18] Równanie użyte przez Einsteina do opisu względności (przekształcenie Lorenza)
jest, skrótowo mówiąc, równaniem opisującym zmiany relacji występujące pomiędzy
dwiema ramami odniesienia. Elementem stałym obu stron równania jest w tym
przypadku prędkość światła.
[19] Równanie to można też zapisać jako E/c=mc. Innymi słowy, energia podzielona
przez prędkość światła jest tym samym co masa pomnożona przez prędkość światła.
Zgodnie z tą zasadą anihilacja drobnej ilości masy powoduje zastąpienie jej ogromną
ilością energii. Na tej zasadzie opiera się korzystanie z energii atomowej.
[20] Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 141– 142.
Rozdział 7.
Psychologiczne implikacje teorii
względności
Teoria względności od samego początku fascynowała tak fizyków, jak i laików. Z całą
pewnością odkrycia Einsteina dotyczące natury rzeczywistości dotyczą czegoś więcej niż
tylko samej fizyki. Można bowiem zastosować je także do naszych systemów przekonań
oraz do psychologicznych modeli świata. Nasze spostrzeżenia i przekonania zmieniają
się bowiem pod wpływem różnych czynników. Einstein wydawał się dobrze rozumieć
taką percepcyjną względność, kiedy pisał:
Jeżeli teoria względności okaże się słuszna, Niemcy będą nazywać mnie Niemcem,
Szwajcarzy — obywatelem Szwajcarii, a Francuzi — wielkim uczonym.
Jeżeli zaś teoria względności okaże się błędna, Francuzi nazwą mnie Szwajcarem,
Szwajcarzy — Niemcem, a Niemcy — Żydem[1].
Pewne zachowanie lub zdarzenie może być postrzegane oraz interpretowane na wiele
różnych sposobów zależnych od punktu odniesienia, z jakiego patrzy się na dany temat.
Na wiele naszych zachowań ma wpływ to, jak patrzymy na siebie i jak porównujemy się
do innych ludzi, korzystając zarówno z naszego własnego punktu widzenia, jak i z
naszych wyobrażeń o tym, jak inni patrzą na nas. Stosowany przez Einsteina schemat
stacjonarnego i poruszającego się obserwatora stanowi klasyczny przykład sprzecznych
punktów widzenia.
Podobny dualizm jest widoczny w niemalże każdej dziedzinie nauki oraz filozofii. Oto
kilka przykładów:
Pierwsza pozycja Druga pozycja

Obserwator nieruchomy Obserwator poruszający się

Materia Energia

Cząsteczka Fala

Trójwymiarowy Czterowymiarowy

Aktualna wiedza Wyobraźnia

Stały Zmienny

Osłabiający odchylenie Wzmacniający odchylenie

Hamujący Wzbudzający

Organizm Duch
Ciało Umysł

Ego (zasada rzeczywistości) Id (zasada przyjemności)

Lewa półkula mózgu Prawa półkula mózgu

Cyfrowy Analogowy

Stary Nowy

Rodzic Dziecko

Krytyk Marzyciel

Tak podstawowy wzorzec może powiedzieć nam równie wiele na temat charakteru i
układu nerwowego obserwatorów tworzących model świata, jak i na temat faktycznego
obrazu świata, co wiąże się z "przyczynami formalnymi", o których mówił Arystoteles.
Aby dokonać jakiegoś działania w świecie (np. pojechać na rowerze, rozwiązać zadanie
matematyczne lub zbudować bombę atomową), ludzie muszą zareagować zgodnie z
mapą świata stworzoną i przechowywaną przez ich układ nerwowy. Stąd też
najskuteczniejszymi modelami są te, które w najbardziej naturalny sposób
odzwierciedlają konstrukcję układu nerwowego. Można zatem powiedzieć, że teoria
względności Einsteina jest swego rodzaju metaforycznym opisem nie tylko
mechanizmów działania świata wokół nas, ale także sposobu funkcjonowania naszego
własnego układu nerwowego.
W NLP przedstawione przez Einsteina dwa punkty widzenia (miejsce na promieniu
światła i miejsce na asteroidzie) odnoszą się do dwóch podstawowych ram
percepcyjnych, noszących nazwę "pierwszej pozycji" i "drugiej pozycji" (DeLozier i
Grinder, 1987). "Pierwsza pozycja" odnosi się do widzenia, słyszenia i odczuwania
konkretnych zdarzeń z własnej perspektywy. "Druga pozycja" wiąże się zaś z
widzeniem, słyszeniem i odczuwaniem tej samej sytuacji (wliczając w to własną
obecność) z perspektywy innej osoby. Rzecz jasna, obie pozycje mogą być wzajemnie
sprzecznymi punktami odniesienia, wiążącymi się z różnymi systemami wartości.
Wykorzystanie obu pozycji daje tzw. "podwójny opis" zdarzenia przekazujący nam
ważne informacje, których pojedyncza perspektywa może nie zawierać.
Przykładem takiej sytuacji jest postrzeganie głębi wynikające z faktu, że każde z
naszych oczu rejestruje nieco inny obraz jednej sytuacji, co powoduje, iż ich relacje
tworzą wrażenie głębi. Z podobnego powodu, dla którego zakładamy jednoczesne
wystąpienie dwóch zjawisk, nie jesteśmy też świadomi tego, że nasze oczy rejestrują
nieco odmienne obrazy, dzięki czemu, patrząc na coś, widzimy tylko jeden spójny obraz.
Aby rozpoznać i opisać relację między dwiema perspektywami, musimy wyjść poza
analizowaną relację poprzez przejście na wyższy poziom, nazywany "trzecią pozycją",
który znajduje się ponad pierwszą i drugą pozycją. Z tej trzeciej pozycji możemy
popatrzeć na obie pozycje niższego poziomu i zacząć rozwiązywać konflikty oraz
integrować sprzeczne ze sobą ramy odniesienia. To właśnie dzięki zastosowaniu trzeciej
pozycji Einstein był w stanie zrozumieć, że spostrzeżenia zarówno obserwatora
poruszającego się, jak i stacjonarnego stanowiły manifestację tej samej relacji
definiowanej przez prędkość światła.
Jeżeli spojrzymy na dylemat, który doprowadził Einsteina do opracowania teorii
względności, jako na metaforę przejścia młodego fizyka do dorosłości (Einstein miał
dwadzieścia sześć lat, gdy sformułował szczególną teorię względności), wówczas
będziemy mogli zauważyć kilka istotnych prawidłowości natury psychologicznej. Jak
napisałem wcześniej, Einstein po raz pierwszy stał się świadomy paradoksalnych różnic
w perspektywie obserwatora ruchomego i stacjonarnego, gdy miał szesnaście lat. Jest
to wiek, w którym większość ludzi zaczyna myśleć o kształtowaniu własnej tożsamości.
Przykład, którym posłużył się Einstein dla zilustrowania wspomnianego paradoksu,
zawierał obraz człowieka spoglądającego w lustro. Stąd jedną z interpretacji wyobrażeń
młodego Einsteina może być próba ustalenia, czy w chwili, gdy człowiek zaczyna
korzystać ze swojej wyobraźni i zmienia się, odróżniając się tym od swoich rówieśników,
zachowuje on jednak obraz samego siebie?
W sytuacji przedstawionej w używanym przez Einsteina przykładzie obserwator na
planetoidzie mógłby odpowiedzieć na powyższe pytanie następująco: "Jeżeli zaczynasz
myśleć inaczej, tracisz swoją tożsamość. Ja zachowuję moją, ale ty stracisz z oczu
swoją. To jest niebezpieczne, więc lepiej przestać myśleć w ten sposób". Obserwator
ten uważa więc, że człowiek poruszający się na promieniu światła jest marzycielem
żyjącym w świecie fantazji. Ale czy tak jest w istocie? Może obserwator stojący
nieruchomo na swojej planetoidzie myśli w sposób tak ograniczony, że nie jest w stanie
zrozumieć sposobu, w jaki myślą inni ludzie? Być może człowiek ten uważa wręcz, że
jego planetoida i drobny wycinek wszechświata, jaki jest w stanie zobaczyć, stanowi
środkowy punkt całego wszechświata?
Obserwatora stacjonarnego można skojarzyć z rzeczywistością tradycyjną, która zawiera
stałą ramę odniesienia pozwalającą na postrzeganie trwałych obiektów posiadających
stałe wymiary i połączonych logicznie w czasie liniowym. Z kolei obserwator poruszający
się kojarzy się z twórczą wyobraźnią, wolnomyślicielstwem i zmianą, a więc
rzeczywistością elastyczną.
Każde z ważnych odkryć Einsteina (wszystkie zostały opublikowane w 1905 roku, gdy
miał on 26 lat) także zakładało integrację podobnych ram odniesienia — materii i
energii, cząsteczek i fal itp. Oczywiście odkrycia te reprezentowały zmianę w
postrzeganiu świata wokół nas, nie zaś faktyczne zmiany rzeczywistości. Być może
synteza dualizmu wyrażana przez sprzeczne ramy odniesienia reprezentowała syntezę
nie tylko praw fizyki, ale także tożsamości Einsteina, który początkowo umieścił się w
roli człowieka podróżującego na zmiennym promieniu światła, a następnie starał się
pogodzić nową ramę odniesienia z tradycyjną wizją rzeczywistości.
Patrząc z tej perspektywy na teorię względności, można potraktować ją jako prostą
metaforę zmiany wewnątrz systemu, zaś jego strategię rozwiązywania problemów —
jako strategię kontrolowania oporów związanych ze zmianą systemów. Niemalże każda
sytuacja, w której występuje zmiana społeczna lub osobista, jest przyczyną konfliktu
pomiędzy: (1) częścią systemu, która pragnie zmian, potrafi sobie je wyobrazić i uważa,
że są one możliwe, oraz (2) częścią systemu uważającą zmiany za ryzykowne,
nierozsądne lub niemożliwe i opartą na wcześniejszym modelu świata, który jest
bardziej ograniczony niż nowy, ale jednocześnie bardziej stabilny i lepiej znany.
Część pragnąca zmian i ustalenia nowej rzeczywistości przypomina obserwatora w
ruchu. Część niepodzielająca wiary w zmiany lub dążąca do zachowania status quo
przypomina obserwatora nieruchomego. Konflikt pomiędzy tymi częściami może być
bardzo poważny i silnie ograniczający możliwości działania. Koncepcja Einsteina jest w
tym względzie podobna do idei Freuda, który uważał, że w ludzkiej psychice zachodzi
ustawiczny konflikt pomiędzy stabilizującym, lecz represywnym ego i jego "zasadą
rzeczywistości" a stanowiącym źródło "zasady przyjemności" pożądliwym id.
Jeżeli opisywany dylemat dwóch obserwatorów potraktujemy jako metaforę zmiany,
wówczas pytanie o to, czy obserwator w ruchu będzie widział swoje odbicie w lustrze,
nabiera nowego znaczenia. Jak sugerowałem wcześniej, odbicie w lustrze można
potraktować jako wizerunek swojego własnego "ja", czyli obraz naszej tożsamości.
Obserwator stacjonarny początkowo wierzy w to, że obserwator w ruchu nie będzie
widział swojego odbicia podczas jazdy na promieniu światła, czyli straci swoją
tożsamość w procesie zmian. Z kolei osoba na promieniu światła będzie uważać, że
świat działa całkowicie normalnie.
Aby znaleźć rozwiązanie tego dylematu, Einstein musiał początkowo być w stanie
postrzegać wszechświat tak samo z każdej perspektywy i mieć pewność, że żaden z
tych punktów widzenia nie będzie sprzeczny z pozostałymi. Wiele osób działa w ramach
tylko jednej ramy odniesienia albo wierzy, że inne perspektywy są tak sprzeczne z tymi,
które wykorzystują oni sami, iż niemożliwe jest ich pogodzenie ze sobą.
Próbując pomóc ludziom w zmianie systemów, można ze strategii Einsteina zapożyczyć
wiele elementów, tak aby: (1) pomóc innym ludziom doświadczyć innych ram
odniesienia i w pełni je zrozumieć, (2) wyszukać ograniczające przekonania lub
nieświadome założenia mogące wspierać antagonizmy pomiędzy poszczególnymi
punktami widzenia, (3) zbadać i twórczo podważyć te ograniczające założenia,
przechodząc w tym celu na wyższy poziom myślenia.
Pozwolę sobie w tym miejscu przytoczyć przykład z mojego życia. Pewnego razu
zostałem poproszony przez personel poradni zdrowia psychicznego, abym pomógł
kobiecie przeżywającej poważny kryzys. Jej małżeństwo się rozpadło, co wpędziło ją w
głęboką depresję grożącą samobójstwem. Kobieta ta była pielęgniarką. Pewnego dnia
przyniosła do domu truciznę, planując zabić siebie i trójkę swoich dzieci. Na szczęście
powstrzymała się przed popełnieniem tego czynu i zaczęła szukać pomocy. Nie ulega
wątpliwości, że stan jej zdrowia był bardzo poważny.
Gdy przyszła do mnie, powiedziała: "Muszę coś zrobić, aby zmienić mój stan. Sama
sobie nie poradzę. Potrzebuję pomocy. Nie jestem w stanie tego dłużej wytrzymać".
Moja pierwsza odpowiedź brzmiała następująco: "Dobrze. Skoro chce pani wyjść z tego
złego stanu, przyjrzyjmy się dla porównania stanom przyjemnym. Czy może pani
przypomnieć sobie jakieś pozytywne doświadczenia z przeszłości?".
— Nie mam takich doświadczeń — odparła. — Wszystkie moje wspomnienia są złe i
bolesne.
— Oho! — pomyślałem sobie. — Co mam teraz zrobić? Przecież ona nie ma żadnych
dobrych doświadczeń!
— Jeżeli nie ma pani żadnych dobrych doświadczeń, coś wymyślimy — powiedziałem,
podważając swoje przypuszczenia. — Stworzymy bogatą wizję przyszłości. Chodzi o to,
że nie może pani pozostać z negatywnymi uczuciami, więc zamiast cofać się w
przeszłość, wyjdźmy w przyszłość i stwórzmy wizję bogatych, dobrych doświadczeń.
Poprosiłem ją, aby spojrzała w górę i w prawo (w modelu NLP jest to pozycja
sprzyjająca tworzeniu obrazów wizualnych) i wyobraziła sobie upragnioną wizję
przyszłości. Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem, że ciało kobiety wyraźnie się
rozluźniło, wskazując na przejście do bardziej pozytywnego stanu umysłu. W pewnej
chwili moja klientka wróciła jednak gwałtownie do stanu przygnębienia.
— Co się stało? — spytałem. — Czy trafiła pani na coś trudnego? Na jakąś blokadę?
— Nie — odparła.
— Miałem wrażenie, że ćwiczenie przez pewien czas działało — odpowiedziałem. — Czy
poczuła się pani lepiej?
— Tak.
— Dlaczego więc pani przestała?
— Ponieważ dziwnie się poczułam, patrząc w konkretne miejsce. To dość nienaturalne.
Wtedy uderzyła mnie jedna myśl. Siedząca przede mną kobieta była w stanie tak
fatalnym, że chciała zabić siebie i swoje dzieci. Twierdziła, że jest gotowa zrobić
wszystko, aby poczuć się lepiej, ale jednocześnie zrezygnowała z wykonywania
sprawiającego jej przyjemność ćwiczenia, gdyż "dziwnie się poczuła, patrząc w
konkretne miejsce". Wyglądało to tak, jakby chciała powiedzieć: "Dziękuję, ale wolę już
zabić swoje dzieci, niż skierować wzrok w górę i w prawo podczas wyobrażania sobie
przyjemnej przyszłości". Doszedłem do wniosku, że powinienem teraz "uwolnić ją z jej
więzienia", jakim był jej własny model świata.
Stosując pierwszą część strategii Einsteina (opisanej w poprzednim rozdziale),
postawiłem się w jej położeniu i zrozumiałem prawdziwy paradoks, w jakim tkwiła, a
który wyglądał następująco: "Moja przeszłość jest do niczego, moja teraźniejszość jest
nie do zniesienia, a moja przyszłość jest niepewna i budzi lęk". Takie spojrzenie na
świat pozwalało wyłącznie stwierdzić, że świat jest bardzo nieprzyjaznym miejscem.
Kiedy zaś świat jest dla nas nieprzyjazny, nie mamy wówczas żadnego miejsca, w
którym moglibyśmy się schronić.
Zacząłem zatem rozszerzać własną mapę tej sytuacji, aby znaleźć sposób myślenia
odmienny od tego, który był przyczyną problemu. Podobnie jak w przypadku dylematu
Einsteina, pierwszym krokiem w stronę rozwiązania było odkrycie i zaakceptowanie
dwóch przeciwstawnych ram odniesienia. W ten sposób mogłem zająć "trzecią pozycję"
("metapozycję") względem perspektywy stanowiącej przyczynę problemu. Moja klientka
zachowywała się tak, jakby dwie "części" jej samej znajdowały się we wzajemnym
konflikcie: jedna z nich próbowała dokonać zmian, druga zaś obawiała się "nieznanego".
Część pragnąca zmian nie była w stanie znieść przeszłości i teraźniejszości, ale druga
część obawiała się przyszłości. Moja klientka potwierdziła, że faktycznie przebywa w
stanie "podwójnego związania" — obawiała się skutków swojej bierności, ale jeszcze
bardziej bała się tego, co może się stać, gdy zacznie wprowadzać zmiany w swoim
życiu.
Zgodnie z następnym etapem strategii Einsteina poprosiłem kobietę o wyobrażenie
sobie prostego symbolicznego obrazu, który by odpowiadał każdej z tych dwóch części.
Ona zaś odparła, że wyobraża sobie element dążący do zmian jako motyla próbującego
uwolnić się z kokonu, potencjalnie pięknego, ale wrażliwego i delikatnego. Element
dążący do utrzymania status quo przypominał jej zaś samicę tyranozaura pilnującą
złożonych jaj i mającą świadomość tego, że jej gatunek wyginie. Z tego powodu
obawiała się przyszłości i była skłonna zniszczyć jaja, aby nie narażać swoich dzieci na
potencjalnie przerażającą przyszłość.
Poprosiłem ją, żeby chwilę odetchnęła i zapoznała się lepiej z tymi poglądami, patrząc
na każdy z nich z perspektywy drugiego.
Kolejnym krokiem mojego postępowania było odkrycie założeń leżących u podstaw
przekonania, że świat jest "nieprzyjazny". Poprosiłem więc kobietę o to, aby znalazła
jakąś "pozytywną intencję" czy też cel w każdej z dwóch "części" jej samej. Wówczas
ona przyznała, że nigdy w ten sposób nie myślała, gdyż przez myśl jej nie przeszło, że
za odczuwanym przez nią konfliktem i bólem może kryć się coś "pozytywnego".
Po krótkiej sesji trenerskiej moja klientka zorientowała się, że pozytywną intencją części
reprezentowanej przez motyla jest pragnienie "rozwoju", zaś pozytywnym elementem
części reprezentowanej przez dinozaura jest "przetrwanie", ale również "ochrona" przed
bólem. W obu przypadkach mieliśmy zatem do czynienia z konkretnymi przejawami
systemu wartości.
Aby znaleźć założenia, które byłyby w stanie połączyć te ramy odniesienia, zapytałem
kobietę, jaką jej zdaniem "misję" posiadają obie części jej osobowości oraz obie
pozytywne intencje. Innymi słowy, interesowało mnie to, co mogły one dać dobrego jej
osobowości jako takiej. Po dłuższym zastanowieniu odpowiedziała, że wszystkie te
elementy pomogłyby jej stać się "szczęśliwym i odnoszącym sukcesy człowiekiem",
chociaż reprezentowały przeciwstawne wartości. Przyjrzawszy się im jednak z różnych
perspektyw, doszła do wniosku, że nie są one już tak bardzo sprzeczne jak wcześniej i
odnoszą się do czegoś więcej niż tylko prostej opozycji "sztywność – zmiana". Zarówno
"rozwój", jak i "przetrwanie" są bowiem zjawiskami wzajemnie się uzupełniającymi.
Człowiek, który nie dba o swoje przetrwanie, na ogół nie zdąży się rozwinąć, a ktoś, kto
się nie rozwija, najprawdopodobniej nie będzie w stanie przetrwać w zmieniającym się
środowisku (o czym mówi zasada wymaganej różnorodności).
Wychodząc zatem z założenia, że "wspólna" część obu perspektyw była wspominaną
przez kobietę "misją" mającą na celu uczynienie z niej "szczęśliwego i odnoszącego
sukcesy człowieka", dążąca do "rozwoju" część "motyla" posiadała zdolność do
"przygotowania na przyszłość", zaś pragnąca "przetrwania" i "ochrony" część
"dinozaura" posiadała zdolność do "oceny obecnej sytuacji i wykrywania zagrożenia".
Kobieta odkryła, że zdolności te nie tylko nie są w żaden sposób skonfliktowane, ale
wręcz uzupełniają się wzajemnie, gdyż każda z tych części mogła wykorzystywać cel i
zdolności drugiej części, tak aby sprawniej osiągnąć wspólny cel. "Przygotowanie na
przyszłość" było ważnym elementem przetrwania, ochrony i rozwoju. Z kolei "ocena
obecnej sytuacji" była równie ważna dla rozwoju i zmian jak dla przetrwania i ochrony.
Ostatnim krokiem mojej metody było sprawdzenie, które założenia należałoby jeszcze
podważyć lub przewartościować. Początkowa blokada uniemożliwiająca kobiecie
wykonanie ćwiczenia wiązała się z "nienaturalnością", a zatem zdecydowałem, że należy
odkryć założenia i presupozycje ("przyczyny formalne") związane z pojęciem
"naturalności".
— Kiedy mogłaby pani uznać, że spojrzenie w górę i wyobrażenie sobie szczęśliwej
przyszłości byłoby dla pani naturalne?
— Hm — moja rozmówczyni zastanawiała się przez chwilę. — Sądzę, że wtedy, gdybym
robiła to już wcześniej.
— Jak często musiałaby pani to robić, aby takie działanie stało się dla pani naturalne? —
spytałem.
— Nie wiem — odparła wyraźnie zmieszana.
Poprosiłem ją zatem, aby skupiła się na nieprzyjemnym uczuciu związanym z
nienaturalnymi jej zdaniem rzeczami i wróciła myślą do sytuacji, w których pojawiło się
ono po raz pierwszy (Arystoteles nazywał takie przypadki "przyczynami uprzednimi").
Aby umożliwić jej dokonanie takiego zabiegu myślowego, musiałem umieścić ją "w
czasie" w przestrzeni fizycznej, prosząc, aby wyobraziła sobie narysowaną na podłodze
linię symbolizującą czas i aby zrobiła kilka kroków w tył (co oznaczałoby faktyczne
cofnięcie się w czasie w czterowymiarowym kontinuum czasoprzestrzennym Einsteina).
Moja klientka początkowo nie miała pewności co do źródła uczucia, ale cofając się,
zaczęła przypominać sobie pewne zdarzenie z dzieciństwa. Po chwili mogła je odtworzyć
tak dokładnie, jakby zdarzyło się wczoraj.
Wspomnianym wydarzeniem był okres w jej dzieciństwie, gdy miała wielkie nadzieje
odnośnie swojej przyszłości, którą wyobrażała sobie bardzo szczegółowo. Z powodów
pozostających poza jej kontrolą wizja ta jednak się nie ziściła, co wpędziło ją w
poważne przygnębienie (przypomniało mi to powiedzenie Richarda Bandlera:
"rozczarowanie wymaga dobrego planu"). Wtedy poprzysięgła sobie, że nigdy już sobie
tak nie zaszkodzi. Wraz z upływem czasu niechęć do tworzenia złudnych nadziei
przerodziła się w niechęć do nadziei w ogóle.
Niedawne rozstanie z mężem obudziło w kobiecie uczucia związane z powyższymi
wspomnieniami i przekonaniami z dzieciństwa, sprawiając, że przestała ona wyobrażać
sobie przyszłość w obawie przed jeszcze większym rozczarowaniem. Problem polegał na
tym, że straciła jakąkolwiek wizję przyszłości, co jedynie pogłębiło jej depresję,
wprowadzając w stan "podwójnego związania", i wzbudziło w niej poczucie, że zarówno
dowolne działanie, jak i brak działania nieodmiennie doprowadzi do katastrofy.
Kiedy moja klientka przywołała te wspomnienia, pomogłem jej uporządkować je w
czasie. Wspomniane wydarzenia rozegrały się dawno temu, gdy nie miała jeszcze
możliwości i umiejętności dostępnych jej teraz. Zdecydowaliśmy się zatem
przeprowadzić eksperyment myślowy, w którym kobieta mogła przenieść się w czasie i
ponownie przeżyć te doświadczenia, wykorzystując przy tym posiadaną w tej chwili całą
swoją dorosłą wiedzę i doświadczenie, w szczególności zaś dwie uzupełniające się części
jej osobowości. Poza zdolnością do wyobrażania sobie przyszłości mogła wykorzystać
"przygotowanie do przyszłości" oraz "ocenę obecnej sytuacji". W wyniku takiego
doświadczenia zorientowała się, że z tymi umiejętnościami mogłaby diametralnie
zmienić skutki dawnych sytuacji. Gdy "wróciła do teraźniejszości", wydawała się głęboko
zamyślona.
Następnie wyjaśniłem jej, że czasami łatwo jest "pomylić mapę z terytorium" i
zasugerowałem, iż cały czas miała do dyspozycji pewne metody wyobrażania sobie
przyszłości, takie jak tworzenie wizji symbolicznych i metaforycznych, które rzadziej
prowadzą do rozczarowania dzięki swojej elastycznej i wyraźnie "nierealnej" naturze.
Zapytałem też, czy wciąż odczuwa opór przed skierowaniem wzroku ku górze i w prawo
podczas wyobrażania sobie tego, jak chciałaby widzieć swoją przyszłość. Odparła, że nie
jest to już dla niej wielkim problemem, więc powiedziałem: "Cóż, spróbujmy zatem
powtórzyć to ćwiczenie", po czym poprosiłem ją o spojrzenie w górę i wyobrażenie
sobie przyjemniejszej przyszłości raz, drugi, trzeci, czwarty… Gdy klientka powtarzała
ćwiczenie po raz piąty, zauważyłem, że jej opór zniknął, a ona sama wyraźnie się
rozluźniła, okazując jednocześnie większą wiarę we własne siły, a także zainteresowanie
ćwiczeniem.
Pod koniec sesji poprosiłem ją o wyobrażenie sobie przyszłości i stworzenie wizerunku
samej siebie w sposób łączący dwa wspomniane symboliczne obrazy. W tym ćwiczeniu
powinny one były tworzyć nie dwie odrębne wizje, lecz jeden spójny obraz "osoby
szczęśliwej i odnoszącej sukcesy" wykorzystujący wszystkie pozytywne cechy i cele obu
części składowych, które dotychczas znajdowały się w konflikcie. Moja klientka
powiedziała, że teraz wyobraża sobie siebie jako orlicę krążącą nad swoim gniazdem,
która widząc bardzo duży obszar wokół siebie, jest w stanie odpowiednio się
przygotować na każdą okoliczność.
Jak zapewne się domyślasz, kobieta, której pomagałem, zaczęła się szybko zmieniać. Po
krótkim czasie okazało się, że jej życie zaczyna przybierać znacznie lepszy obrót. To, co
zrobiliśmy wspólnie, okazało się drobnym, acz bardzo istotnym przełomem. Dzięki
niemu możliwe było odsunięcie w przeszłość szkodliwych przekonań o nieudanym
związku i utwierdzenie się w przekonaniu, że można uczynić różne zjawiska dużo
bardziej naturalnymi. Gdy zaś jednym z takich zjawisk jest zdolność do wizualizowania
przyszłości, człowiek ma szansę zmienić się w prawdziwego Einsteina.
Powyższa opowieść jest dla mnie dobrym przykładem stosowania tej samej strategii,
dzięki której Einstein opracował teorię względności, wychodząc od chęci rozwiązania
pewnego problemu psychologicznego. Celem tej strategii jest znalezienie założenia
czyniącego dwie ramy odniesienia niekompatybilnymi ze sobą, a następnie przejście na
wyższy poziom myślenia, na którym możliwe stanie się rozwiązanie danego problemu.
Opisywana strategia rozwiązywania konfliktów jest niezwykle podobna do techniki NLP
znanej jako "przeramowanie". W swojej podstawowej formie polega ona na wyjrzeniu
poza problematyczne zachowanie i dostrzeżenie kryjącej się za nią "intencji
pozytywnej". Typowym podejściem do rozwiązywania problemów w NLP jest dokonanie
"przejścia w górę" na poziom wyższy niż poziom problemu, tak aby wypracować
konsensus z wykorzystaniem wartości "wyższego poziomu", a następnie "przejście w
dół" na poziom niższy niż poziom problemu, na którym możliwe jest odnalezienie
"komplementarnych" zasobów związanych ze skonfliktowanymi częściami systemu.

Rozwiązywanie problemu poprzez zastosowanie innych poziomów myślenia niż poziom, na którym występuje problem

Bohaterka przedstawionej nieco wyżej historii prezentowała konflikt na poziomie


przekonań i wartości związanych z przeszłością i przyszłością. Doświadczała ona
polaryzacji pomiędzy częścią samej siebie, która chciała ją chronić, i częścią dążącą do
rozwoju. Próba rozwiązania tego konfliktu na tym samym poziomie myślenia, który
doprowadził ją do złego stanu, wywołał u niej "podwójne związanie".
Rozwiązanie tego problemu stało się możliwe dzięki "przejściu w górę" na poziom
tożsamości i odnalezieniu wspólnego celu pozytywnych intencji kryjących się za
konfliktem wspomnianych części. Gdy zaś udało się nam określić poziom, na którym
obie te części mogły nawiązać porozumienie, "przeszliśmy w dół" na poziom możliwości,
gdzie odkryliśmy "komplementarne" zasoby związane ze skonfliktowanymi częściami
psychiki, które to zasoby mogły zostać wykorzystane do wsparcia pozytywnych intencji.

"Przejście w górę" i "przejście w dół" w celu znalezienia rozwiązania konfliktu pomiędzy poglądami i wartościami

W procesie dochodzenia do teorii względności Einstein podważył założenie o


"jednoczesności", które głosiło, że obserwatorzy w każdej ramie odniesienia dostrzegali
to samo zdarzenie w tym samym czasie. Takie nieświadome założenie często występuje
także w sferze problemów osobistych. Różne ramy odniesienia, czyli różne poglądy,
rozwijają się na różnych etapach naszego życia. Opisywana wyżej kobieta przejawiała w
dorosłym życiu wiele poglądów, które w rzeczywistości ukształtowały się w jej
dzieciństwie. Tak wczesne przekonania i poglądy na ogół prezentują bardzo wąską
perspektywę, ale jednocześnie wydają się znacznie bardziej "realne", ponieważ są
bardziej znane i wiążą się z większą liczbą potwierdzających je doświadczeń i
wspomnień niż poglądy późniejsze. Dlatego też zamiast postrzegać poglądy jako
"jednoczesne", czasami dobrze jest patrzeć na nie z perspektywy okresu, w którym
powstały, aby móc je należycie ocenić (jestem pewien, że Freud zgodziłby się z takim
założeniem). Gdy zaś uda się nam ocenić poglądy i przekonania z perspektywy okresu
ich powstania, możemy przejść na kolejny poziom postrzegania konfliktu.
Idea różnych poziomów myślenia i bycia jest bardzo istotna dla zrozumienia i
prawidłowego stosowania strategii Einsteina. Przykładowo, często się mówi, że geniusze
myślą "na wyższym poziomie" niż pozostali ludzie. W podobny sposób nasze
doświadczenia i zmiany w psychice również zachodzą na różnych "poziomach". W
naszym mózgu, języku i układach postrzegania istnieje naturalna forma klasyfikacji
danych. Nasze strategie są również dzielone na poszczególne poziomy myślenia, których
zadaniem jest dostrzeganie relacji pomiędzy elementami niższego poziomu i reagowanie
na nie. Zmiana na poziomach wyższych zmienia relacje na poziomach niższych, zaś
zmiana na poziomie niższym może zmieniać poziom wyższy, choć nie musi. W swojej
pracy z NLP dzielę te poziomy myślenia na następujące kategorie:
Duchowy — Poczucie bycia częścią większego systemu
1. Kim jestem — Poczucie osobistej tożsamości
2. Mój system przekonań i wartości — założenia dotyczące rzeczywistości
3. Moje możliwości — strategie myślenia i mapy umysłu
4. Co robię lub zrobiłem — konkretne zachowania i działania
5. Moje otoczenie — Ograniczenia zewnętrzne
Otoczenie określa zewnętrzne ograniczenia, na które człowiek musi reagować.
Odpowiada na pytanie "gdzie?" i "kiedy?".
Zachowanie składa się z konkretnych działań podejmowanych w środowisku.
Odpowiada na pytanie "co?".
Zdolności nadają kierunek działaniom za pośrednictwem mapy umysłu, ścieżki lub
strategii. Odpowiadają na pytania "jak?".
Przekonania i wartości zapewniają wzmocnienie (motywację i pozwolenie)
wspierające lub hamujące zdolności. Odpowiadają na pytanie "dlaczego?".
Tożsamość określa ogólną wizję lub cel (misję) oraz kształtuje poglądy i wartości.
Odpowiada na pytanie "kto?".
Duchowość wiąże się z naszym doświadczeniem bycia częścią systemu dużo
większego niż nasza tożsamość ("misja" i "trans-misja").
Na najniższym poziomie dokonujemy konkretnych zachowań w ramach konkretnych
ograniczeń wynikających z otoczenia. Zachowania takie przypominają jednak
odruchy, nawyki bądź rytuały. Na poziomie zdolności możemy wybierać, modyfikować
i dostrajać klasę zachowań do określonych kontekstów. Na poziomie przekonań
możemy wzmacniać, hamować lub generalizować całą klasę zachowań. Tożsamość,
rzecz jasna, konsoliduje całe systemy przekonań. Na poziomach relacyjnym i
"duchowym", które znajdują się powyżej poziomu tożsamości, postrzegamy siebie jako
część większych systemów: rodziny, środowiska zawodowego, globalnej społeczności
czy wręcz całego wszechświata. Poziom ten wiąże się z naszym poczuciem "misji" i celu.
W miarę jak każdy kolejny poziom staje się coraz bardziej abstrakcyjny i różny od
naszych konkretnych zachowań i doświadczeń zmysłowych, zaczyna mieć coraz większy
wpływ na te zachowania i doświadczenia. Każdy z poziomów wiąże się z innym
rodzajem organizacji i oceny, który wybiera, aktywizuje i stosuje informacje z poziomu
niższego, tworząc tym samym sieć relacji pokazaną na poniższym rysunku.

Relacje różnych poziomów doświadczenia

Antropolog Gregory Bateson napisał, że w wielu obszarach zachowania i komunikacji


ludzie mieszają lub mylą takie "poziomy logiki", które mogą być przyczyną jeszcze
większej liczby problemów. Przykładowo, istnieje duża różnica pomiędzy piciem drinka
(zachowanie konkretne) a byciem alkoholikiem (tożsamość) czy też posiadaniem guza
a byciem "ofiarą raka". Przykładem takiego splątania poziomów myślenia może być
uczeń, który nie dostał w szkole dobrej oceny ze sprawdzianu i może z tego powodu
zareagować na kilku poziomach:
1. Tożsamość: "Jestem głupi albo cierpię na zaburzenia uczenia się".
2. Przekonania/wartości: "Uczenie się jest trudne i nużące".
3. Zdolności: "Słabo mi wychodzi pisanie sprawdzianów".
4. Zachowanie: "Ten konkretny sprawdzian poszedł mi słabo".
5. Otoczenie: "Jakiś element otoczenia sprawił, że nie mogłem się skupić".
Wynika z tego, że konflikty mogą pojawić się u nas na kilku poziomach. W przykładzie
opisującym historię kobiety znajdującej się w depresji konflikt ten zachodził na poziomie
przekonań i wartości, na którym zresztą pojawia się lwia część naszych codziennych
problemów. Oczywiście mogą one występować też na innych poziomach, np. na
poziomie zdolności może pojawić się konflikt między "logicznym myśleniem" a "intuicją",
w wyniku którego człowiek może mieć kłopoty z wyborem sposobu podejścia do
konkretnego problemu bądź zadania.
Konflikty tego poziomu można rozwiązywać podobnie jak konflikty przekonań i wartości,
a zatem poprzez (a) "przejście w górę", aby odnaleźć pozytywne intencje dwóch
sposobów myślenia, a następnie (b) "przejście w dół" w celu odkrycia sposobu, w jaki
podprocesy myślowe lub wyniki różnych zdolności są w stanie się wzajemnie uzupełniać.
W przypadku konfliktu pomiędzy myśleniem "logicznym" i "intuicyjnym" powszechny cel
na poziomie intencji może znajdować się na poziomie wartości (np. "znalezienie
najskuteczniejszego rozwiązania"). Procesy komplementarne związane z różnymi
zdolnościami mogą zaś pojawić się na poziomie wyników zachowania. Przykładowo,
myślenie logiczne daje wynik "sortowania pod kątem liniowego porządku i kolejności",
zaś taki porządek i kolejność stymuluje nowe intuicje. Z drugiej strony myślenie
intuicyjne daje wynik behawioralny w postaci "sortowania pod kątem znaczenia i relacji
nieliniowych". Takie znaczenia i relacje mogą być następnie porządkowane i
kolejkowane zgodnie z zasadami logicznego myślenia. Tego rodzaju integracja była
bardzo charakterystyczną cechą strategii myślenia prezentowanej przez Einsteina.

Rozwiązywanie konfliktów na poziomie zdolności


przez "przejście w górę" i "przejście w dół" na inne poziomy

Być może jednymi z najbardziej wymagających konfliktów są te, które pojawiają się na
poziomie tożsamości. Wielu z nas doświadcza napięcia pomiędzy byciem "rodzicem" a
byciem "osobą pracującą" czy też pomiędzy byciem "małżonkiem" a byciem "sobą".
Wydaje się, że dzięki swojej teorii względności i strategii, która doprowadziła do jej
powstania, Einstein był w stanie rozwiązać konflikty będące wynikiem jego dwoistej
tożsamości "naukowca" i "filozofa".
Rozwiązywanie konfliktów związanych z tożsamością wymaga "przejścia w górę" na
poziom wykraczający poza tożsamość. Do tego potrzebna jest jednak zdolność
rozszerzenia naszych map świata, abyśmy mogli skutecznie postrzegać siebie jako część
większych systemów i uzyskać w ten sposób poczucie "misji" oraz celu.
Einstein doszedł do wniosku, że jego misją jako "naukowca" i "filozofa" było
"rozszerzanie naszego kręgu współczucia, tak aby objął on wszystkie istoty żywe oraz
całe piękno natury". Poglądy, wartości i zdolności "naukowca" są zorientowane na
pogłębianie naszej wiedzy o tym, "co jest". Poglądy, wartości i zdolności "filozofa"
koncentrują się zaś na tym, co "powinno być" lub "mogłoby być". Einstein był w stanie
wykorzystać wszystkie te zasoby tak, że uzupełniały się one wzajemnie i pomagały mu
w osiągnięciu ustalonych przez niego celów.

Integracyjny potencjał skonfliktowanych tożsamości


w służbie wspólnej misji duchowej

Pełną tożsamość można porównać z oceanem. Nie da się jej sprowadzić do jednej fali
lub pływającej w oceanie ryby. Prawdziwa tożsamość nie jest zatem żadnym z obrazów
bądź systemów pomiaru, lecz światłem, które umożliwia ujrzenie obrazu lub dokonanie
pomiaru.
Być może nie bez powodu historia ludzkości obfituje w przypadki porównywania ludzkiej
tożsamości i duchowości do światła. Gdy bowiem człowiek utożsamia się albo z
"ciałem", albo z "duchem", "organizmem" lub "umysłem", ego lub id, lewą półkulą
mózgu lub jego prawą półkulą, logiką lub wyobraźnią, stabilnością lub zmianą — tworzy
w ten sposób stan nierównowagi i potencjalnego konfliktu. Gdy zaś ktoś utożsamia się z
czymś bardziej zbliżonym do światła, można wówczas zobaczyć, że najważniejsze stają
się nie same elementy, lecz relacje pomiędzy nimi. Przykładowo, ewolucja i adaptacja
stanowią funkcję procesów zmiany na poziomie indywidualnym oraz procesem
stabilizacji na poziomie otoczenia. Osobisty rozwój wymaga zaś podobnej równowagi sił
na różnych poziomach logiki.
Sortowanie doświadczeń w taki sposób, aby znalazły się one na odpowiednich
poziomach, jest w stanie rozwiązać wiele kłopotów. Wydaje mi się, że teoria
względności Einsteina pozwoliła mu na przesortowanie skonfliktowanych ram
odniesienia w fizyce i przeniesienie ich z poziomu tożsamości na poziom
przekonania, dzięki czemu możliwe stało się odkrycie większej i głębszej prawdy na
poziomie tożsamości. Osiągnąwszy to, Einstein mógł odnieść tę zmianę do coraz
szerszych i bardziej złożonych systemów. Jego zdolność do rozumienia różnych
poziomów logicznego myślenia i wiązania z nimi stosownych doświadczeń w celu
rozwiązywania problemów nie tylko zmieniła jego samego, ale odmieniła też oblicze
całego świata.

[1] J. Schwartz, M. McGuinness, Einstein for Beginners, Pantheon Books, New York
1983, s. 3.
Rozdział 8.
Zastosowania strategii Einsteina
Celem procesu modelowania jest nie tyle wypracowanie "właściwego" bądź
"prawdziwego" opisu procesu myślenia danej osoby, ile raczej stworzenie
instrumentalnej mapy pozwalającej nam na zastosowanie dobrze wymodelowanej
strategii. Mapa "instrumentalna" umożliwia nam skuteczniejsze działanie. Jej
"dokładność" i "realistyczność" są mniej istotne niż jej "elegancja" bądź "użyteczność".
Mapa metaforyczna, taka jak "eksperymenty myślowe" Einsteina, może mieć znacznie
większą wartość praktyczną niż mapy "realistyczne". Przykładowo, przedstawione w
poprzednim rozdziale symboliczne obrazy stworzone przez kobietę pogrążoną w depresji
przekazują znacznie więcej ważnych informacji o jej tożsamości i poglądach, niż
mogłyby to zrobić dokładne fotografie tej osoby.
Instrumentalne zastosowania mikro-, makro- i metastrategii wymodelowanych na
podstawie danych jednostki polegają na użyciu ich względem struktur, które pozwalają
wykorzystać je w praktyce. Takie stosowanie informacji opartych na strategiach
myślenia konkretnych osób mogą zostać wykorzystane na różnych etapach metody
TOTE. Innymi słowy, możemy określić i zastosować wyłącznie cele danej osoby, a
następnie wykorzystać inne działania do osiągnięcia tych celów i jeszcze innych
procesów do określenia naszych osiągnięć. Z drugiej strony równie dobrze możemy
wymodelować działania pewnego człowieka i zastosować je do osiągnięcia innych celów
niż te, które starał się on osiągnąć. Możemy także zdecydować, że chcemy wykorzystać
wyłącznie dowody lub procedury dowodzenia wykorzystywane przez wybraną osobę i
zastosować je do poszczególnych celów osiąganych za pomocą innych działań.
Jak zatem widać, możemy wykorzystać wszystkie informacje uzyskane poprzez
modelowanie sposobów myślenia wybranego geniusza, ale możemy też wybrać i
zastosować w praktyce tylko część z nich. W przypadku Einsteina możemy zastosować
strategie wymodelowane przez:
a. stosowanie ich w dziedzinach innych niż fizyka,
b. łączenie elementów strategii z innymi metodami i podejściami w celu ich
rozszerzenia i wzbogacenia,
c. wykorzystywanie ich jako inspiracji do budowania całkowicie nowego podejścia
do myślenia o danej kwestii.
Załóżmy, że chcemy wykorzystać "eksperymenty myślowe" Einsteina oraz jego
zastosowanie analogii do "przechodzenia" od myślenia dwuwymiarowego do
trójwymiarowego, a następnie do koncepcji czterowymiarowej przestrzeni sferycznej. W
procesie tym mogą pojawić się pytania, takie jak: "W jaki sposób możemy zastosować
te operacje do znalezienia rozwiązań problemów i zadań innych niż te, które napotykał
Einstein?", "Jakie działania sugerują mi te strategie?" albo "Jakie inne narzędzia lub
działania można opracować w celu ułatwienia innym ludziom skuteczniejszego
korzystania z opisanych tu strategii?".

Widzieć nowe poziomy i wymiary


Aby odpowiedzieć na przedstawione wcześniej pytania, zastanów się nad poniższym
procesem zainspirowanym strategiami Einsteina. Dobrą metaforą i narzędziem
ułatwiającym wykorzystanie procesu patrzenia na coś z "trzeciej pozycji" w celu
opracowania "podwójnego opisu" i praktycznego dostrzegania innych "wymiarów" i
"poziomów" są paradoksalne obrazy "STARE-E-O" opracowane przez firmę N.E. Thing
Enterprises[1]. Obrazy te są trójwymiarowymi "obrazkami" stworzonymi za pomocą
metody tworzenia obrazów, znanej pod nazwą "kropkowania Salitsky'ego", w celu
stworzenia trójwymiarowego obrazu na płaskiej powierzchni.
Poniższy obraz został wykonany przeze mnie za pomocą programu komputerowego
Depthmaker stworzonego przez Daniela Dyckmana[2].

Po pierwszym spojrzeniu na rysunek wydaje się on nam chaotycznym, nieczytelnym


zbiorem kropek. Jeżeli jednak uda Ci się skupić wzrok we właściwy sposób, będziesz w
stanie zobaczyć, że istnieje w nim bardzo konkretny i jasny "obraz", występujący w
innym wymiarze. Obraz ten przedstawia chiński symbol yin-yang.
Aby ujrzeć obraz w chaotycznej masie plam, należy:
1. Spojrzeć na obraz i odprężyć się.
2. Skupić wzrok jak przy patrzeniu na odległy przedmiot leżący gdzieś za obrazem
(działanie to nosi nazwę "dywergencji"). W tym momencie powinien się zacząć
materializować trójwymiarowy obraz.
3. Jeżeli wciąż niczego nie widzisz, przyłóż obrazek do nosa i bardzo powoli oddalaj go
od swojej twarzy.
Nie każdy może takie obrazy zobaczyć od razu, więc się nie przejmuj, jeżeli z początku
będziesz mieć z tym problemy. Niektórzy ludzie czasami nie są w stanie zobaczyć
trójwymiarowego obrazu i kiedy już chcą się poddać, obraz nagle pojawia się przed ich
oczami. Należy jednak pamiętać, że patrząc na rysunek, nigdy nie zobaczysz
trójwymiarowego obrazu. Musisz "patrzeć" przez niego. Osobiście uważam, że na takie
rysunki najlepiej patrzeć tak, jak Einstein wpatrywał się w przestrzeń, rozmyślając nad
tajemnicami kosmosu[3].
W modelu NLP zmiany fizjologiczne, które pojawiają się w chwili, gdy myślimy o
pewnych rzeczach, mogą być bardzo duże. Drobne sygnały, takie jak szybkość oddechu,
postura i spojrzenie, często stymulują nasz proces myślenia i nim kierują. "Miękkie
skupienie" wymagane do ujrzenia trójwymiarowego obrazu jest także dobrym
"sygnałem oceny". Według mnie takie doświadczenie jest głęboką metaforą i
narzędziem pozwalającym patrzeć na świat i wszechświat w taki sposób, jak robił to
Einstein (rysunek na następnej stronie).
Gdy już nabierzesz doświadczenia w postrzeganiu obrazów trójwymiarowych, spróbuj
następującego "eksperymentu myślowego":
1. Pomyśl o jakimś problemie, z którym właśnie się zmagasz. Dotyczy to zwłaszcza
problemów związanych z Twoimi kontaktami z innymi ludźmi.
2. Przyjrzyj się obrazowi trójwymiarowemu przedstawionemu na poprzedniej stronie.
Zwróć uwagę na stan "otwartego skupienia", jaki towarzyszy pierwszym próbom
zauważenia obrazu, oraz specyficzne skupienie wzroku w momencie zobaczenia
obrazu trójwymiarowego.
Rysunek trójwymiarowy przedstawiający sześć kul

3. W miarę jak zaczynasz dostrzegać inny wymiar trójwymiarowego obrazu, pomyśl o


problemie, z którym się zmagasz.
Po raz kolejny, wciąż utrzymując skupienie, wyobraź sobie, że znajdujesz się
na miejscu Alberta Einsteina szukającego ukrytego wymiaru wszechświata
oraz rozważającego tajemnice czasu i przestrzeni. Wyobraź sobie, że możesz
wejść w jego umysł i skorzystać z jego geniuszu i mądrości. Podobnie jak on,
będziesz poruszać się na końcu promienia światła lub wkraczać do świata
dwuwymiarowych istot i przeskakiwać z niego do czterowymiarowego
kontinuum czasoprzestrzennego. Możesz znaleźć się w windzie ciągniętej przez
przestrzeń przez jakąś fantastyczną istotę lub w tramwaju poruszającym się z
prędkością przekraczającą prędkość światła i cofającym się przy tym w czasie.
Pomyśl, że możesz podważyć podstawowe założenia, podobnie jak zrobił to
Einstein, i rozszerzyć granice Twojego modelu świata, tak aby "wyrwać się" z
"więzienia" własnego sposobu myślenia.
4. Zwróć uwagę na to, jak rozmywa się postrzeganie tego problemu i jak szybko
znikają Twoje problemy. Wiele osób odkrywa w takiej sytuacji, że wszystkie ich
odczucia względem problemu ulegają zmianie i że zaczynają postrzegać go w
nowej, całkowicie odmiennej "perspektywie".

Korzystanie z metafor w celu odkrywania i podważania


podstawowych założeń
Innym podejściem do stosowania wymodelowanych strategii Einsteina jest wybór
pewnych elementów jego strategii, a następnie zmodyfikowanie i zsyntezowanie ich w
bardziej zgeneralizowaną strukturę rozwiązywania problemów. Poniżej przedstawiam
poszczególne fazy procesu wykorzystania kluczowych elementów strategii Einsteina jako
uniwersalnej metody rozwiązywania problemów:
1. Zwięźle opisz stwierdzenie określające problem, przed którym stajesz. Dobrze jest
też je zapisać, podkreślając wszystkie słowa kluczowe, które mogą być
wieloznaczne lub problematyczne.
2. Stwórz rysunek ("konstrukt wyobrażeniowy") przedstawiający problem, który
właśnie chcesz rozwiązać. Może to być szkic, metafora lub reprezentacja
symboliczna. Ważne jest, aby rysunek pozwalał Ci na zastosowanie każdej ramy
odniesienia wykorzystanej w wizualizacji, tak by spojrzeć na problem z wielu
różnych perspektyw.
3. Przeanalizuj poglądy, wartości i założenia, jakimi cechuje się Twoje wyobrażenie
przestrzeni problemu. Przy każdym kluczowym elemencie (bądź symbolu
wizualizacyjnym) zadaj sobie pytanie: "Jakie założenia wyraża ta reprezentacja?".
4. Zajmij metapozycję, czyli znajdź ramę odniesienia znajdującą się poza przestrzenią
problemu wynikłego ze skonfliktowania innych ram odniesienia. Innymi słowy,
znajdź nowy sposób spojrzenia na problem lub myślenia o nim. Sposób ten musi
być odmienny od sposobu myślenia, który przyczynił się do powstania problemu.
Można to osiągnąć przez:
a. zmianę ramy czasowej, w której działasz, np. przechodząc od ramy
długoterminowej do krótkoterminowej, z teraźniejszości do przeszłości, od
najbliższej przyszłości do przyszłości odległej itd.;
b. znalezienie całkowicie nowego punktu odniesienia i spojrzenia na problem
z jego perspektywy (możesz się nawet zastanowić, jak na Twój problem
popatrzyłby Albert Einstein);
c. wyjście z poziomu, na którym napotykasz kłopot. Jeżeli dotyczy on na
przykład poglądów i wartości (pytanie "dlaczego?"), postaraj się spojrzeć
nań z perspektywy otoczenia lub zachowania. Jeżeli sądzisz, że kłopot tkwi
w zachowaniu, spróbuj przyjrzeć się mu z perspektywy zdolności lub misji
itd.
Powyższe techniki powinny pomóc Ci zacząć myśleć o problemie w inny
sposób.
5. Poszerz swoją mapę i odkryj dodatkową "przestrzeń rozwiązań" oraz dodatkowe
zasoby, a następnie zastanów się, w jaki sposób możesz zmienić lub rozwinąć
swoje postrzeganie problemu poprzez:
a. przekształcenie obrazu lub konstruktu wyobrażeniowego problemu,
b. zmianę swoich przekonań, wartości lub założeń, które wpływają na Twoje
postrzeganie problemu.
6. Zastanów się, w jaki sposób powyższe zmiany mapy umysłu, założeń lub poglądów
zmieniają bądź wzbogacają Twoje spojrzenie na podejście do problemu. Następnie
określ i zapisz wszystkie nowe rozwiązania, jakie pojawiły się dzięki wykonaniu tego
ćwiczenia.
Aby zilustrować powyższą strategię, pozwolę sobie przedstawić poniższy prosty
przykład:
Policjant drogówki zauważył kierowcę autobusu poruszającego się po lewej stronie
drogi (załóżmy, że mówimy o kraju, w którym obowiązuje ruch prawostronny), ale
mimo to nie ukarał go mandatem. Dlaczego?
Zanim przejdziesz do dalszej części tekstu, zapisz swoje wyjaśnienie i sposób, w jaki
udało Ci się do niego dojść. Zwróć uwagę na to, jakie mapy danej sytuacji pojawiały się
w Twoim umyśle w czasie opracowywania odpowiedzi.
Ponieważ problem został przedstawiony w postaci opisu, czytając go, dokonujemy wielu
odgórnych założeń dotyczących elementów pominiętych, które nie zostały
przedstawione wprost. W tym konkretnym przypadku kluczowym fragmentem zadania
były wyrażenia "kierowca autobusu" i "poruszał się". Ich zestawienie jest zazwyczaj
odgórnie interpretowane jako sytuacja, w której "kierowca autobusu" oznacza człowieka
siedzącego za kierownicą tegoż pojazdu, a "poruszanie się" znaczy w tym wypadku
jazdę autobusem po jezdni. Gdy jednak się zorientujemy, że "kierowca autobusu" to
również nazwa zawodu, a "poruszanie się" może równie dobrze oznaczać chodzenie na
piechotę, jesteśmy w stanie z łatwością wyobrazić sobie kierowcę idącego chodnikiem
po lewej stronie jezdni, rozwiązując tym samym z pozoru paradoksalne zadanie.
Einstein bez wątpienia zacząłby od znalezienia słów najbardziej wieloznacznych, takich
jak "poruszanie się", a następnie spróbowałby stworzyć symboliczną, acz przejrzystą
mapę poznawczą interakcji przedstawionej w opisie problemu, tworząc wizualny
konstrukt wyobrażeniowy i stawiając się na miejscu kierowcy oraz policjanta. Aby
stworzyć jasny obraz opisywanego problemu (np. tworząc szkic sytuacji na papierze), w
pewnym momencie konieczne byłoby umieszczenie w nim kierowcy. Jeżeli zostałby on
przedstawiony za kierownicą autobusu, można byłoby w tym momencie zauważyć, że
takie wyobrażenie sytuacji jest oparte na naszym założeniu, gdyż opis wcale nie
precyzuje tego, gdzie znajduje się ów kierowca. Dlatego też wyobrażanie sobie sytuacji
pozwala demaskować nasze założenia skuteczniej niż analiza słowna.
Wypróbujmy tę strategię jeszcze raz. Przypomnij sobie zadanie związane z działaniem
fabryki, które opisałem na początku rozdziału poświęconego podstawowej strategii
Einsteina, i wykorzystaj opisany wyżej sposób myślenia, aby jeszcze raz się nad nim
zastanowić. Zobaczmy, jak bardzo Twój sposób rozumowania zmienił się pod wpływem
lektury o procesach myślowych Einsteina.
Zarządzasz fabryką "B". Kierownik działu napraw zarządza sześcioma
ośmioosobowymi zespołami, które nadzoruje sześciu brygadzistów. Martwi cię
jednak to, że zespoły te nie pracują szczególnie wydajnie, gdyż pracownicy robią
tylko to, co ich zdaniem jest absolutnie niezbędne, a to spowalnia pracę całego
działu. Jedynym wyjątkiem od tej reguły są sytuacje awaryjne, wymagające
natychmiastowego rozwiązania problemów. Ty wiesz jednak, że pracownicy są
dużo bardziej kompetentni, niż się wydaje, i są w stanie pracować dużo
efektywniej.
Jak Twoim zdaniem należy podejść do tego problemu?
Naszkicuj rysunek przedstawiający Twoje wyobrażenie problemu opisanego w
scenariuszu i pokrótce opisz swoje podejście do jego rozwiązania. Rysunek nie musi być
dokładny, równie dobrze może mieć formę schematu, metafory lub symbolu.
Przejrzyj teraz po raz kolejny zadanie, swój rysunek i swoje podejście do rozwiązania
oraz postaraj się odkryć, jakie założenia lub presupozycje pojawiły się w Twoim
wyobrażeniu przestrzeni problemu. Porównaj swoje obecne idee ze swoim
wcześniejszym pomysłem rozwiązania tego zadania. Możesz zadać też sobie
następujące pytania:
Jakie mam założenia dotyczące odpowiedzi na pytania: "co", "kto", "gdzie",
"kiedy", "dlaczego" i "jak"?
Czy moje poprzednie rozwiązanie opierało się na założeniu, że konieczna jest zmiana
organizacji pracy, czy też zmiana nastawienia pracowników?
Czy według Ciebie był to problem związany z motywacją? Organizacją? Komunikacją?
Przewodnictwem?
Z jakiej perspektywy patrzysz na problem, tworząc jego rozwiązania? Właściciela
fabryki? Kierownika produkcji? Brygadzistów? Pracowników?
Jaki Twoim zdaniem był punkt widzenia osoby zarządzającej fabryką oraz jak wyglądał
jej system wartości? A jak wyglądały one w przypadku kierownika produkcji,
brygadzistów i pracowników?
Gdzie Twoim zdaniem tkwił problem? Czy było nim postępowanie właściciela fabryki?
Kierownika produkcji? Brygadzistów? Robotników?
Kto według Ciebie przyczyniał się do powstania problemu? Właściciel fabryki? Kierownik
produkcji? Brygadziści? Robotnicy? A może czynniki związane z tymi elementami
działania fabryki, które nie zostały ujęte w tekście zadania?
Jak wyglądała Twoja wizualizacja systemu opisanego w zadaniu oraz samego
problemu?
Czy w Twoim umyśle pojawiły się jakieś inne scenariusze działania lub interakcje?
Przedstawiony tu problem nie ma jednego definitywnego rozwiązania. Dlatego też celem
tego "eksperymentu myślowego" jest nie znalezienie prawidłowej odpowiedzi, lecz
ułatwienie Ci zrozumienia własnych procesów myślowych oraz ujawnienia i podważenia
pojawiających się w nich założeń i presupozycji. Tak samo postępował Einstein, gdy
podważał swoje własne psychiczne presupozycje dotyczące postrzegania czasu i
przestrzeni.
Powyższa strategia może być oczywiście stosowana także do rozwiązywania
autentycznych problemów. Przykładowo, doradzałem kiedyś człowiekowi, który
znajdował się w sytuacji przypominającej powyższe zadanie. Był on kierownikiem
projektu nadzorującym pracę inżynierów zajmujących się tworzeniem produktów dla
firmy technologicznej. Po utworzeniu zespołu do pracy nad nowym projektem zwołał on
zebranie, na którym jasno przedstawił wszystkim założenia i cele projektu, rodzaj
produktu, jego oczekiwany wygląd i sposób funkcjonowania. Następnie określił role i
zadania każdego członka zespołu, po czym upewnił się, że wszyscy dobrze zrozumieli
jego słowa. Gdy zaś doszedł do wniosku, że wszyscy posiadają pełną wiedzę na temat
swoich zadań, wysłał pracowników do pracy nad projektem. W miarę upływu czasu
praca zespołu zaczęła jednak tracić na efektywności, była wolniejsza i mniej dokładna,
zmuszając kierownika projektu do poprawiania pracy swoich podwładnych.
Korzystając ze strategii Einsteina, poprosiłem mojego rozmówcę, aby stworzył
symboliczną reprezentację konfliktu. Odpowiedział mi, że wyobraża sobie, iż on sam jest
źródłem światła, jak np. latarnia morska, rzucającym światło na swoich pracowników,
których wyobrażał sobie jako małe stateczki na powierzchni oceanu. Gdy statki były
blisko niego, jego światło pokazywało im drogę do celu i ułatwiało omijanie
przybrzeżnych raf. Gdy jednak statki się oddalały, traciły z oczu jego światło i gubiły się
na otwartym morzu.
Gdy to powiedział, obaj zaczęliśmy dostrzegać założenie dokonane przez mojego klienta
przejawiające się w opisie problemu i jego symbolicznej konstrukcji. Jednym z istotnych
założeń było to, że bez jego światła statki nie są w stanie znaleźć drogi na morzu. To
ułatwiło mu zrozumienie, że światło latarni jest jedynie punktem odniesienia i jest
najbardziej potrzebne przy samym brzegu, gdzie istnieje niebezpieczeństwo wpadnięcia
na skały. Innym założeniem było zaś to, że statki nie posiadają własnych źródeł światła
i kiedy oddalają się od latarni, zawsze są pogrążone w ciemności.
Poprosiłem zatem, aby mój klient postawił się na miejscu swoich pracowników i
zastanowił, jak mogą oni postrzegać jego wypowiedzi i jego samego w roli ich
kierownika. Według niego pracownicy szanowali go i dobrze go rozumieli, ale
jednocześnie mieli wrażenie, że przedstawiając im zadania, bardzo silnie podkreślał, iż
jest to wyłącznie jego projekt. Takie postawienie sprawy skutecznie osłabiło entuzjazm
typowy dla ludzi pracujących nad czymś, co w pewien sposób stanowi ich własność, zaś
takie osłabienie negatywnie wpłynęło na identyfikację z projektem. Co więcej,
pracownicy dobrze rozumieli swoje zadania, ale nie mieli dobrych informacji
dotyczących całego projektu, przez co nie potrafili określić, jak dobrze ich własne
działania są skoordynowane z działaniami innych członków zespołu.
Usłyszawszy to, zachęciłem go do zmiany części założeń i konstruktów
wyobrażeniowych w celu stworzenia nowego podejścia do problemu. Mój klient
wyobraził sobie, że ponownie jest latarnią morską, ale zamiast wysyłania krótkich
czerwonych błysków co jakiś czas, świecił teraz stałym różowym światłem. Po pewnym
czasie błyski różowego i czerwonego światła zaczęły pojawiać się także na statkach, a
następnie błyski te przekształciły się w mniejsze, stałe światła, które pozwalały statkom
znajdować drogę i ułatwiały określenie ich pozycji także innym statkom.
Po wykonaniu tego ćwiczenia mężczyzna zaczął stosować swój symboliczny plan w
praktyce, korzystając przy tym z elementów strategii Einsteina. Zamiast opisywać
projekt w bardzo przejrzysty i precyzyjny sposób, stworzył on jedynie ogólną wizję, a
następnie poprosił swoich pracowników, aby stworzyli swoje własne wizje,
wykorzystując przy tym symbolikę i metafory, a następnie porównali swoje wizje z
wizjami pozostałych członków zespołu, aby lepiej zrozumieć poczynione przez siebie i
innych założenia dotyczące poszczególnych ról i zadań. Ponieważ kierownik projektu
dobrze przemyślał projekt i wiedział, jak powinien on wyglądać, mógł skoncentrować się
na roli przewodnika i mentora, pomagającego każdemu z podwładnych odkrywać ukryte
założenia lub przekonania rzutujące na wizję projektu. Takie zachowanie nie tylko
rozwiązało wiele problemów natury motywacyjnej i koncepcyjnej, które dotychczas
poważnie zaburzały sprawność pracowników, ale także ułatwiło rozwiązywanie innych
problemów, które od czasu do czasu pojawiały się w zespole.
Przykład ten pokazuje, że strategia Einsteina może być zastosowana także do szkolenia
zespołów i rozwiązywania praktycznych problemów. Poniżej przedstawiam poszczególne
kroki strategii stosowanej w przypadku grup lub zespołów:
1. Osoba A opisuje problem lub cel innym członkom grupy.
2. Każda z osób w grupie (w tym osoba A) indywidualnie tworzy rysunek
reprezentujący jej własne zrozumienie przestrzeni problemu. Rysunek ten może
mieć formę szkicu, metafory albo reprezentacji symbolicznej.
3. Wszyscy członkowie grupy przedstawiają pozostałym swoje rysunki i wspólnie
analizują przekonania, wartości i założenia związane z reprezentacją przestrzeni
problemu.
W przypadku każdego kluczowego elementu (symbolu wizualizacyjnego) na
rysunku należy zadać pytanie: "Jakie założenia kryją się za wyborem tej, a nie
innej reprezentacji?".
4. Cała grupa wspólnie omawia i określa założenia, przekonania lub wartości widoczne
w obecnym sposobie podejścia do problemu, które przedstawia osoba aktualnie
mówiąca, a następnie zastanawia się, jakie przekonania i założenia można dodać
lub zmienić. Każdy powinien też zwrócić uwagę na to, jak takie propozycje
zmieniają jego własne podejście do problemu.
5. Każdy z członków grupy, w tym też osoba przedstawiająca swoje podejście jako
ostatnia, tworzy reprezentację "przestrzeni rozwiązania", która jego zdaniem będzie
wartościowa dla osoby właśnie występującej.
Aby stworzyć własne reprezentacje, członkowie grupy mogą:
a. stworzyć nową mapę,
b. dodać coś do poprzedniej mapy przestrzeni problemu,
c. dodać coś do mapy przestrzeni problemu osoby występującej,
d. przedstawić nową metaforę lub analogię.
6. Na koniec należy przeanalizować sposób, w jaki zmiana lub dodawanie założeń i
przekonań zmienia lub wzbogaca postrzeganie problemu przez osobę A.
Za przykład zastosowania powyższego problemu może nam posłużyć sytuacja, w której
sam się niedawno znalazłem. Współpracowałem wtedy z dużą europejską firmą
przewozową, która miała zostać sprywatyzowana. Taka zmiana, jak łatwo się domyślić,
wiązała się z wieloma problemami i trudnościami.
Zdecydowałem, że zbiorę grupę ludzi pełniących różne funkcje w firmie i poproszę ich o
przedstawienie symbolicznych obrazów tego, jak postrzegają sytuację w firmie.
Jedna z osób opisała swoją sytuację jako grupę marynarzy mającą do wykonania wiele
różnych zadań na statku. W normalnych sytuacjach marynarze tacy mogliby
jednocześnie pracować i rozmawiać ze sobą, ale na wzburzonym morzu wszyscy muszą
skupiać się na swoich zadaniach na tyle mocno, że nie są w stanie się wzajemnie
komunikować, co poważnie utrudnia koordynację działań.
Inny z pracowników porównał swoją sytuację do kosmonauty, którego pojazd
wylądował na planecie nieposiadającej żadnych naturalnych zasobów niezbędnych do
życia. Musiał on wykorzystać swoje zasoby i część swojego ekwipunku do tego, aby w
ogóle przeżyć na nowym miejscu.
Jeszcze inny pracownik postrzegał firmę jako rodzinę dysfunkcyjną. Pewna kobieta
również widziała ją jako rodzinę, ale dobrze funkcjonującą, w której dorastające dzieci
przygotowywały się po raz pierwszy do wyprowadzenia się z domu.
Porównując różne symboliczne obrazy, członkowie grupy mogli poznać i zrozumieć
swoje odmienne perspektywy, nie mając przy tym poczucia, że muszą bronić słuszności
swojej "mapy", czyli poglądu na sytuację. Dlatego też zamiast się kłócić, czyja mapa
jest najdokładniejsza, mogli przeanalizować swoje założenia i odkryć kryjące się w nich
zagrożenia, ale również ich ukryte zalety.
Przykładowo, metafora marynarzy i kosmonauty wiązała się ze skupieniem na
wyzwaniach rzucanych przez otoczenie, ale jedna z osób uważała, że problem wynika z
kłopotów komunikacyjnych, druga zaś przedstawiła sytuację, w której bohater był
całkowicie sam. Bardzo istotną wskazówką było również stwierdzenie, że kłopoty na
statku wynikały z utrudnień w komunikacji między marynarzami, nie zaś z błędów
popełnionych przez kapitana.
Korzystając z różnych metafor, grupa zaczęła zdawać sobie sprawę ze wspólnych
elementów poszczególnych perspektyw, zaczęła także rozumieć, które założenia można
podważać i zmieniać. W wyniku tego procesu grupa była w stanie wyrażać swoje
różnice w postrzeganiu problemów, unikając przy tym niepotrzebnych spięć i lęków.
Udało się jej też wypracować kilka nowych perspektyw, z których wszyscy mogli
spojrzeć na sytuację w zupełnie innym świetle niż dotychczas i podejść do problemu,
wykorzystując "całkowicie inny, nowy sposób myślenia".

Format rozwiązywania konfliktów


bazujący na strategii Einsteina
W poprzednim rozdziale omawiałem część psychologicznych implikacji teorii względności
Einsteina i przedstawiłem przykład tego, w jaki sposób strategia, z której korzystał on w
czasie pracy nad swoją teorią, może być wykorzystywana do rozwiązywania konfliktów
psychologicznych[4]. Poniżej przedstawiam zaś metodę opartą na strategii myślenia
Einsteina, którą można zastosować w celu wsparcia innych ludzi w próbach rozwiązania
konfliktów związanych z przekonaniami lub tożsamością. Kroki te powtarzają i stosują w
praktyce najważniejsze aspekty psychologiczne strategii Einsteina polegającej na
integracji wzajemnie sprzecznych ram odniesienia:
1. Określ sprzeczne ze sobą ramy odniesienia związane ze zmianą (tj. "pierwszą" i
"drugą" pozycję). W konflikcie tym możesz uczestniczyć osobiście, może on
dotyczyć dwóch innych osób, ale równie dobrze może zachodzić między dwiema
częściami Twojej osobowości (jak na przykład w przypadku kobiety jednocześnie
pragnącej zmiany i lękającej się jej).
2. Określ "trzecią pozycję" ("metapozycję") znajdującą się na zewnątrz dwóch
poprzednich. Postaraj się jak najdokładniej określić założenia leżące u podstaw
konfliktu, np. "świat jest nieprzyjazny".
3. Stwórz symboliczne lub metaforyczne obrazy reprezentujące każdą ze
skonfliktowanych pozycji, np. "motyla" i "dinozaura".
4. Postaw się w każdej z pozycji tak dokładnie, jak to tylko możliwe, i postaraj się
zidentyfikować z pozytywną intencją lub celem każdej pozycji. Przykładowo,
pozytywną intencją "motyla" był "rozwój", zaś pozytywną intencją "dinozaura" było
"przetrwanie" i "ochrona".
5. Określ wspólny cel widoczny w obu pozytywnych intencjach na wyższym poziomie,
np. "bycie szczęśliwą i odnoszącą sukcesy osobą".
6. Określ "komplementarne zdolności" każdej z pozycji. Są to zdolności związane z
jedną z pozycji, które mogą być wykorzystane także w drugiej do osiągnięcia
pozytywnej intencji, np. zdolność "motyla" do "przygotowania na przyszłość" i
zdolność "dinozaura" do "oceny obecnej sytuacji".
7. Wróć do metapozycji i stwórz nowy symboliczny obraz dwóch pozycji działających
w harmonii, np. "orlica krążąca nad swoim gniazdem".
W poprzednim rozdziale pokazałem, jak można było zastosować tę strategię w
przypadku kobiety mającej poważny problem osobisty. Poniższy przykład ilustruje zaś
identyczną strategię, ale tym razem użytą w celu rozwiązania problemu relacji w
kontekście zawodowym.
Kiedyś na konsultacje przyszedł do mnie młody człowiek, który przechodził właśnie
kryzys związany z awansem. Wcześniej świetnie porozumiewał się ze swoimi
współpracownikami, nie miał kłopotów z nawiązywaniem kontaktów, zawsze wspierał
swoich kolegów i często pomagał im w pracy, kiedy nie byli w stanie wykonać
obowiązków albo gdy mieli jakieś kłopoty. Jego przełożeni też uznawali go za "równego
gościa" i w pewnym momencie postanowili nagrodzić go awansem.
Tak więc człowiek ten stał się nagle kierownikiem swoich dotychczasowych kolegów. Ci
zaś stwierdzili chórem: "Doskonale! Teraz możemy robić, co chcemy, bo on będzie nas
krył, tak jak zawsze to robił. W końcu jest jednym z nas!".
Wtedy właśnie zaczęły się problemy. Człowiek ten powiedział bowiem: "Chwila,
moment. Teraz nasza relacja uległa zmianie. Jestem odpowiedzialny za dodatkowe
obowiązki i należę do systemu większego niż mój dotychczasowy zespół. Dlatego też
muszę honorować zasady, jakimi rządzi się ten system, gdyż tego wymagają ode mnie
moi nowi przełożeni stosujący zupełnie inne kryteria niż ci, przed którymi odpowiadałem
do tej pory. Patrząc z tej perspektywy, nie mogę robić tego, co dotychczas, nie
zaburzając całego systemu".
Okazało się jednak, że wszystko to, czemu zawdzięczał awans, teraz obróciło się
przeciwko niemu. Podwładni mieli go za zdrajcę i ważniaka. Jego własny przełożony
zapytał go: "Co się dzieje? Przecież świetnie się z tymi ludźmi dogadywałeś, a mimo to
wydajność pracy spada. Jeżeli nie będziesz w stanie opanować tej sytuacji, będziemy
musieli cię zwolnić". Człowiek ten odczuwał swego rodzaju podwójne związanie. Z
jednej strony czuł się bowiem odpowiedzialny za współpracowników, z drugiej zaś
wiedział, że jako kierownik posiada obowiązki względem swojego szefa i całej firmy.
Poprosiłem go zatem o stworzenie symbolicznego obrazu konfliktowej sytuacji.
Przedstawił się jako członek załogi starego żaglowca. Jego szef był oficerem
przypominającym nieco kapitana Bligha ze statku Bounty, zaś pracownicy tworzyli
zbuntowaną załogę. Ponieważ on sam pokazał, że umie sprawnie zarządzać, kapitan
odłączył go od załogi i powierzył mu zadanie zaprowadzenia porządku. Człowiek ten nie
potrafił jednak posługiwać się biczem otrzymanym w tym celu od kapitana i źle się czuł,
zastraszając załogę, która zaczęła patrzeć na niego z nienawiścią.
Wtedy ustaliliśmy ramę odniesienia znajdującą się poza przestrzenią problemu, czyli
metapozycję, z której mój klient mógł popatrzeć na wszystkie elementy systemu,
włączając w to samego siebie. Następnym krokiem było określenie w konflikcie
odgórnych założeń, które odbijały się w jego symbolicznej konstrukcji.
Młody człowiek zorientował się, że uczucia jego współpracowników były wynikiem
założenia, iż potrzebują ochrony przed firmą, jakby ta była dla nich obca i wroga. Z
kolei reakcja jego przełożonego oparta była na założeniu, że pracownicy potrzebują
zewnętrznej kontroli, aby skutecznie pracowali. Wspólną częścią tych obu założeń była
presupozycja, że pracownicy nie są częścią tej samej "drużyny" co ich firma. Żadne z
tych założeń nie było jednak oparte na faktach ani bezpośrednich kontaktach pomiędzy
pracownikami a zarządem i opierało się na przyjęciu tezy, że firmy od wieków działają
tak samo.
Pracownicy czuli, że muszą "ukrywać się" ze swoimi przewinieniami, ponieważ nie mają
wpływu na zasady obowiązujące w miejscu pracy, a te nie uwzględniają ich
zawodowych potrzeb. Z kolei wyższe kierownictwo miało wrażenie, że pracownicy
muszą być kontrolowani, ponieważ ciągle starają się łamać zasady.
Poprosiłem zatem młodego kierownika, aby przyjął obie skonfliktowane pozycje i w
każdej z nich odnalazł pozytywną intencję. W odpowiedzi usłyszałem, że pozytywną
intencją "załogi", czyli pracowników, była chęć wykonywania obowiązków w
koleżeńskiej atmosferze i przy minimalnym wpływie z zewnątrz. Pozytywną intencją
kapitana było zaś sprawne dowodzenie statkiem, który miał jak najskuteczniej
wypełniać swoje zadanie.
Zasugerowałem też swojemu klientowi, aby rozważył problem z punktu widzenia swojej
szeroko pojętej misji i tożsamości. Odpowiedział mi, że jego pozytywną intencją było
przyjęcie pozycji "kapitana" sprawnie działającej drużyny.
Następnie omówiliśmy wagę zaakceptowania poglądów i wartości wyrażanych przez
różne punkty widzenia oraz przyjęcia faktu, że w ostatecznym rozrachunku żadna z tych
ram nie stanowi rzeczywistości obiektywnej.
Zaczęliśmy też szukać tego, co było wspólne we wszystkich perspektywach oraz
intencjach. Wspólnym elementem wszystkich analizowanych przez nas perspektyw
wydawało się pragnienie bycia zaakceptowanym jako element systemu i
funkcjonowanie jako "członka zespołu".
W wyniku naszej rozmowy młody kierownik zorientował się, że gdyby pracownicy
wiedzieli, iż mają możliwość wyrażenia swojej opinii oraz wpływu na zasady panujące w
miejscu pracy, nie musieliby cały czas ukrywać tego, że je łamią, gdyż wtedy mogliby
pracować po części na własnych warunkach. Gdyby zatem mieli wrażenie, że stanowią
"część" firmy, mieliby więcej motywacji do pracy, gdyż osiągnięcia leżałyby w ich
własnym interesie.
Podobnie sytuacja wyglądałaby w przypadku kierownictwa. Gdyby szefowie zobaczyli,
że pracownicy przejmują odpowiedzialność za podział zadań i produktywność, nie
musieliby cały czas utrzymywać nad nimi kontroli, a to by oznaczało częstsze
uwzględnianie potrzeb pracowników, gdyż takie zachowanie leżałoby w najlepszym
interesie firmy.
Zrozumiawszy to, mój klient stracił poczucie "podwójnego związania" i, podobnie jak
Einstein, zyskał zdolność produktywnego korzystania z wielu perspektyw. Powiedział mi
również, że teraz jest w stanie wyjaśnić punkt widzenia obu stron przeciwnym stronom
konfliktu.
Gdy zapytałem go, jak widzi swoją sytuację obecnie, młody człowiek zaśmiał się i
powiedział, że widzi ją wciąż tak samo, ale zamiast bata teraz trzyma w ręce megafon.

Strategia "mediacji" oparta na procesie myślenia Einsteina


Poniższy proces stanowi krótkie podsumowanie innego wariantu podstawowej strategii
Einsteina, która może zostać wykorzystana do "mediacji" pomiędzy znajdującymi się w
konflikcie osobami (lub częściami osobowości).
Na początku określ jakąś sytuację "jeden na jednego", w której ktoś nie chce
współpracować (lub dwie części Twojej osobowości znajdują się w konflikcie). Wyznacz
trzy miejsca i przypisz do nich pozycję pierwszą, drugą i trzecią.
Lokacje przestrzenne dla różnych pozycji percepcyjnych

Przejdź na miejsce wyznaczone przez pierwszą pozycję i wyobraź sobie, że druga osoba
(lub część osobowości) znajduje się przed Tobą. Wyobraź sobie możliwe zachowania,
które mogą być przyczyną problemów.
1. Przyjrzyj się teraz powyższej interakcji z punktu widzenia strony, w której
najlepszym interesie jest optymalne działanie systemu ("pozycji mediatora").
Przyjrzyj się temu, jak wygląda osoba na pierwszej pozycji względem przeciwnika.
2. Teraz wyobraź sobie, że jesteś na miejscu drugiej osoby (lub części), a więc stoisz
w pozycji drugiej. Jak z tej perspektywy postrzegasz zachowanie osoby na pozycji
pierwszej?
a. Czy na tę osobę (część osobowości) wpływa jakiś element znajdujący się
poza interakcją, który możesz dodać do mapy sytuacji?
b. Stawiając się na miejscu drugiej osoby, pomyśl, jaka mogłaby być
pozytywna intencja kryjąca się za Twoim zachowaniem.
3. Wróć teraz do perspektywy mediatora i stwórz symboliczną mapę dwóch
skonfliktowanych pozycji, a następnie określ założenia kryjące się u podstaw
konfliktu.
4. Następnie określ:
a. pozytywną intencję każdej z dwóch pozycji konfliktu,
b. wspólne kryteria wyższego poziomu, które łączyłyby obie intencje,
c. komplementarne zdolności lub zasoby posiadane przez te dwie pozycje,
które mogłyby być wykorzystane do wsparcia pozycji przeciwnej.
(przykłady znajdziesz w poprzednim rozdziale)
5. Wyobraź sobie, jak możesz zmienić przekazy, mapy umysłu lub interakcje, aby
usprawnić, dopasować bądź zrównoważyć interakcję w kontekście wspólnej
intencji. Zastanów się, w jaki sposób możesz połączyć wszystkie istotne
perspektywy oraz intencje w celu osiągnięcia wspólnego celu.
6. Zmień swoją mapę symboliczną, włączając do niej odkryte w toku ćwiczenia zmiany
i rozwiązania.

[1] N.E. Thing Enterprises, One Kendall Square, Building 200, Cambridge, MA, 02139.
[2] Depthmaker, Daniel Dyckman, 300 First Avenue #4-B, New York 1991.
[3] UWAGA: Opracowałem też inne narzędzie służące do opanowywania $i
wykorzystywania własnego stanu wewnętrznego. Nosi ono nazwę NeuroLink i jest
urządzeniem służącym do biofeedbacku, które jednocześnie monitoruje i zapisuje tętno,
temperaturę ciała i działanie półkul mózgu oceniane za pomocą pomiaru aktywności
elektrycznej po obu stronach ciała. NeuroLink zaopatrzony jest w oprogramowanie
łączące pomiar tych trzech cech działania układu nerwowego ze sztuczną inteligencją i
metodami NLP, tak aby pomagać ludziom utrzymywać optymalne stany zdrowia,
skuteczniej się uczyć i zwiększać kondycję. Urządzenie i oprogramowanie
rozprowadzane są przez firmę NeuroLink International z siedzibą w Scotts Valley w
stanie Kalifornia.
[4] NLP posiada kilka technik oraz formatów rozwiązywania problemów i zmiany
ograniczających przekonań. Ich przykłady możesz znaleźć w książkach NLP Vol. I
(1980), Beliefs: Pathways to Health and Well Being (1990) i Changing Beliefs with NLP
(1990).
Rozdział 9.
Podsumowanie procesu myślowego
Einsteina
W tym rozdziale chciałbym dokonać syntezy wszystkich informacji poświęconych
strategiom myślowym Einsteina, które przedstawiłem w rozdziałach poprzednich.
Wyłaniający się z takiej syntezy proces myślowy można przedstawić w następujących
punktach:
1. Zacznij od doświadczenia zmysłowego.
Celem stworzenia modelu jest organizacja oraz interakcja z otaczającym nas światem
zmysłowym, gdyż w ten sposób "jego znaczenie i usprawiedliwienie wynika wyłącznie z
połączenia wrażeń zmysłowych, które z tym modelem wiążemy". Innymi słowy, model
jest przydatny wyłącznie wtedy, gdy jest oparty na doświadczeniach zmysłowych.
2. Określ podstawowe elementy modelowanego systemu (np. "pierwszą" i
"drugą" pozycję).
Te podstawowe elementy są wyprowadzane z połączonych ciągów "obrazów
pamięciowych" wyciągniętych "ze zbioru naszych doświadczeń zmysłowych" poprzez
odkrywanie "pewnych regularnie pojawiających się kompleksów wrażeń zmysłowych"
(tj. wzorców). Takie wzorce i koncepcje są początkowo wyprowadzane bezpośrednio z
naszych doświadczeń zmysłowych, ale później wykraczają poza nasze spostrzeżenia i
doznania tym bardziej, im bardziej zbliżamy się do "zasad generacyjnych" systemu,
który staramy się modelować. Innymi słowy, w sytuacji takiej zaczynamy odkrywać
więcej fundamentalnych wzorców, w jakie układają się wzorce powierzchniowe,
następnie odkrywamy wzorce wzorców itd.
3. Wykorzystaj stworzone w ten sposób "obrazy" wzrokowe do
reprezentowania podstawowych elementów.
Ponieważ coraz więcej podstawowych elementów zaczyna się coraz bardziej oddalać od
tego, co możemy faktycznie odczuć, w pewnym momencie musimy zacząć korzystać z
konstruktów wyobrażeniowych reprezentujących takie elementy. Chociaż celem
tworzenia takich konstruktów jest generalizacja i uproszczenie złożonych reprezentacji
naszego "labiryntu zmysłów" w celu wykrystalizowania "minimum podstawowych
koncepcji i relacji", musimy też uważać, aby nie oddalać się zbyt szybko od doświadczeń
zmysłowych. Konstrukty matematyczne i słowne mogą być z jednej strony zbyt silnie
związane z konkretnymi procesami pomiaru i opisem statystycznym, aby być
kreatywnymi, zaś z drugiej strony mogą być zbyt oddalone od doświadczeń
zmysłowych, aby być intuicyjnie wiązanymi z obiektami, które próbują modelować.
Wizualizacja symboli integruje doświadczenia zmysłowe
i systemy logiczne

Wydaje się, że w przypadku Einsteina wyobraźnia działała przede wszystkim poprzez


tworzenie wizualnych obrazów dość prostych elementów wzrokowych ("symboli
wizualizacyjnych"), takich jak figury geometryczne bądź atomy, lub też metafor
wizualnych, takich jak obrazy ślepych żuków na powierzchni piłki albo człowieka
jadącego na promieniu świetlnym. Celem takich wyobrażeń było rozszerzenie i
uproszczenie naszych koncepcji świata w celu lepszego wyjaśnienia "interakcji ciał
podstawowych" w "całości układów". Rozpoczynając od doświadczeń zmysłowych i
odkrywając bardziej zgeneralizowane wzorce na kolejnych poziomach, możemy też
zostawić za sobą "pasmo wyprowadzeń", dzięki któremu jesteśmy w stanie cofnąć się
do znajdującego się na jego początku doświadczenia zmysłowego. Co więcej, każdy z
odwiedzanych przez nas poziomów będzie włączał w swój zakres informacje z poziomu
niższego, co zmniejsza szansę przypadkowego ominięcia ważnych elementów systemu.
Proces ten pozwolił Einsteinowi odkryć dwie pozornie odmienne pozycje lub systemy
percepcyjne, które współdziałały ze sobą w sposób niejasny lub wręcz paradoksalny.
Przykładem takiego układu może być obserwator stacjonarny i poruszający się, materia
i energia, cząsteczki światła i fale świetlne, przestrzeń trójwymiarowa i
czterowymiarowa lub doświadczenie i logika.
4. Zacznij swobodnie angażować się w "zabawę w połączenia",
wykorzystując przy tym różne elementy i przeskakując pomiędzy
poszczególnymi ramami odniesienia.
Określ dokładnie, jak wygląda każda z ram odniesienia, stawiając się w niej i analizując,
co widzisz i jak się czujesz, gdy działasz z wnętrza danej przestrzeni percepcyjnej. Gdy
już każdy system (pozycja percepcyjna) zostanie w pełni przeanalizowany w wyobraźni,
"przełączaj się" między oboma systemami, starając się intuicyjnie określić (na ogół za
pomocą odczucia), które aspekty takiego przekształcenia pomiędzy nimi pozostają
niezmienne.
5. Przejdź do szerszej "oceny wzrokowej" łączącej dwa systemy lub pozycje
percepcyjne (trzecia pozycja).
Gdy już "zabawa w skojarzenia uzyska strukturę i może zostać powtórzona na żądanie",
przejścia pomiędzy obiema pozycjami podstawowymi umożliwią powstanie "trzeciej
pozycji" stanowiącej szerszą ramę referencyjną, w której jasno zaznaczają się relacje
pomiędzy dwoma systemami.
6. Dokonaj dokładnego opisu "zasad generacyjnych" widzianych lub
odczuwanych z "trzeciej pozycji".
Na tym etapie możemy koordynować i łączyć relacje widziane i odczuwane z szerszej
perspektywy "trzeciej pozycji" ze słownymi lub matematycznymi koncepcjami i
propozycjami, które następnie mogą być uproszczone i przekazane innym. Ten proces
wymaga, rzecz jasna, znajomości stosownych struktur słownych lub matematycznych
bądź też umiejętności ich stworzenia (jak postąpił Newton, wynajdując rachunek
różniczkowy w celu opisania swoich odkryć w zakresie praw powszechnego ciążenia).
Gdyby Einstein nie był w stanie skutecznie wyrazić teorii stworzonych w swojej
wyobraźni w sposób matematyczny, jego odkrycia przeszłyby w świecie nauki bez echa.
Oczywiście są również ludzie doskonale wyszkoleni w stosowaniu modeli
matematycznych, z których korzystał również Einstein. Nie posiadają oni jednak
wyobraźni stanowiącej podstawę pierwszej części opisywanej tu strategii, przez co nigdy
nie dokonują odkryć na miarę Einsteina lub Newtona.
7. Zastosuj zasady generacyjne do stworzenia nowych prognoz
teoretycznych, które będą mogły zostać przetestowane poprzez porównanie
ich z doświadczeniami zmysłowymi.
Celem tego ostatniego kroku jest zakończenie pętli informacji zwrotnej włączeniem do
niej doświadczenia zmysłowego w celu określenia użyteczności modelu. Z całą
pewnością istnieje wiele modeli (na wszystkich polach ludzkiej działalności)
wykorzystujących piękną strukturę teoretyczną oraz precyzyjny opis matematyczny bądź
logiczny, ale są one niepraktyczne lub sprzeczne z doświadczeniami zmysłowymi. Często
się mówi, że geniusz i szaleństwo dzieli bardzo cienka linia i że to właśnie obecność pętli
sprzężenia zwrotnego jest podstawowym kryterium pozwalającym oddzielić osoby
posiadające "wspaniałe pomysły" lub "bogatą wyobraźnię" od geniuszy. Prawdziwy
geniusz potrafi bowiem odnieść swoje pomysły do świata materialnego lub
doświadczenia zmysłowego, a schizofrenik lub marzyciel zwykle gubi się gdzieś po
drodze.
Rozdział 10.
Podsumowanie
Wykształcenie jest tym, co pozostaje, gdy zapomnimy już wszystko, czego
nauczyliśmy się w szkole[1].
Podstawowym założeniem w programowaniu neurolingwistycznym jest przekonanie, że
strategia myślenia o informacji jest równie istotna jak treść tejże informacji.
Przykładowo, jeśli ktoś zna najskuteczniejszą strategię uczenia się liter, poznawanie
nowych wyrazów staje się coraz łatwiejsze. Jeżeli zaś, jak sugeruje powyższa
wypowiedź Einsteina, dana osoba nawet zapomni wiadomości, które poznała wcześniej,
to wciąż zachowuje zdolności, procesy i strategie myślenia oraz uczenia się, które są
podstawą poznawania nowych danych w NLP i dokładnie tak samo były postrzegane
przez Einsteina. Strategia wykorzystywana do gromadzenia informacji określa sposób jej
organizacji i wykorzystania. Jak pisał sam Einstein:
Największy nacisk zawsze należy kłaść na rozwój ogólnej zdolności do niezależnego
myślenia i osądu, nie zaś na zdobywanie konkretnej wiedzy. Jeżeli dana osoba
opanuje podstawy danego tematu i nauczy się myśleć samodzielnie, z pewnością
uda się jej dowiedzieć reszty na własną rękę i zaadaptować się do zmian lepiej niż
osoba, której szkolenie skupiało się przede wszystkim na zdobywaniu konkretnej
wiedzy[2].

Komentarze Einsteina odzwierciedlają część podstawowych zasad skutecznego uczenia


się. Mistrzowskie opanowanie podstaw, skupienie na procesie i zachęta do niezależnego
myślenia są kluczowymi umiejętnościami niezbędnymi dla adaptacji zmian w otoczeniu.
Poza skupieniem się na procesie i podstawowych zasadach Einstein podkreślał także
wagę uczenia się strategii myślenia na własny rachunek, czyli posiadania własnych myśli
i sądów. Geniusz Einsteina zawdzięczał tej właśnie umiejętności posiadanie więcej niż
konkretnej wiedzy z zakresu fizyki. Z tego też powodu Einstein podkreślał, że
"wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza" i ubolewał nad tym, że szkoły kładą duży nacisk
na poznawanie wiedzy, nie zaś na rozwijanie twórczej wyobraźni i niezależnego
myślenia (wiadomo powszechnie, że Einstein nie był szczególnie dobrym uczniem).
Posunął się nawet do następującego stwierdzenia:
Moim zdaniem prawdziwym cudem jest to, że współczesne metody nauczania nie
stłumiły całkowicie świętej ciekawości uczniów i ich ochoty do zadawania pytań[3].
Ciekawość i skłonność do pytania stanowi zarówno źródło nowej wiedzy i zdolności do
uczenia się, jak i motywację do zdobywania nowych informacji.
Badając procesy myślenia Alberta Einsteina, chciałem rzucić nieco światła na część
podstawowych zasad, które pomogły wielkiemu fizykowi stać się kompletną (i wybitną)
osobą. Jak on sam wielokrotnie podkreślał, podstawowym celem edukacji jest bowiem
kompletny, zrównoważony rozwój jednostki.
Szkoła zawsze powinna się starać, aby uczeń opuszczał ją jako człowiek o
harmonijnie ukształtowanej osobowości, nie zaś jako specjalista[4].
Chociaż wykracza to nieco poza treść niniejszej książki, chciałbym nadmienić, że NLP
zawiera także wiele konkretnych metod i ćwiczeń ułatwiających rozwinięcie metod
działania, które składały się na strategię Einsteina. Gdybyśmy wpajali elementy tejże
strategii współczesnym młodym ludziom, ucząc ich, jak myśleć, być może
wykształcilibyśmy więcej Einsteinów.
Nie byłbym jednak sprawiedliwy, gdybym nie zauważył, że część zasad i strategii
opisanych w niniejszej książce można spotkać w niektórych systemach szkolnictwa.
Kilka lat temu pracowałem z moim kolegą Toddem Epsteinem nad projektem o nazwie
"ocena dynamiczna" wdrażanym w Kalifornijskim Systemie Szkolnictwa. Celem projektu
było praktyczne wykorzystanie opisanych tu metod w pracy z dziećmi cierpiącymi na
zaburzenia umiejętności szkolnych. Program oceny dynamicznej został zaprojektowany
przede wszystkim z myślą o dzieciach latynoskich, dla których językiem ojczystym był
hiszpański, co utrudniało im naukę w amerykańskich szkołach, gdzie lekcje prowadzono,
rzecz jasna, w języku angielskim. Głównym zadaniem programu było dostarczenie
alternatywnych form oceniania i eliminowania zaburzeń uczenia się.
W rejonie, w którym wprowadzaliśmy nasz program, mieszkało wielu Latynosów,
najczęściej niedawno przybyłych tu w celu zarobkowym. Problemy z edukacją wśród
tych ludzi były na tyle poważne, że szkoły w rejonie ryzykowały utratę akredytacji.
Ocena dynamiczna polegała na ocenianiu inteligencji dziecka nie na podstawie
odpowiedzi udzielanych w testach, ale na ocenie "uczenia się uczenia", czyli postępach
dzieci w procesie uczenia się. Zamiast kazać im rozwiązać test, zaklasyfikować jako
dzieci z zaburzeniami umiejętności szkolnych i skazywać je na "dożywocie", nauczyciele
lub psychologowie mieli za zadanie szkolić uczniów indywidualnie i dbać o wpajanie im
jak największej ilości zasad uczenia się. Wyjaśniliśmy nauczycielom, jak najlepiej
wzbudzać u podopiecznych stosowne mikrostrategie, a następnie rozszerzać je poprzez
wzbogacanie ich nowymi informacjami. Chcieliśmy w ten sposób sprawić, aby
nauczyciele i psychologowie myśleli twórczo razem ze swoimi uczniami, rozwijając u
tych ostatnich procesy myślenia i rozwiązywania określonych problemów (nauczyciele ci
byli nawet obecni na moim seminarium poświęconym strategii Einsteina).
Bardzo dobrym przykładem takiego podejścia może być przypadek chłopca, który pod
względem znajomości matematyki był opóźniony o trzy lub cztery lata w stosunku do
rówieśników. Pracujący z nim młody latynoski psycholog dokonał genialnej interwencji,
która świetnie oddaje ducha strategii Einsteina.
Rozpoczynając proces oceny, psycholog zauważył, że chłopiec często liczy na palcach,
co bardzo go spowalniało przy rozwiązywaniu zadań arytmetycznych.
W takich sytuacjach nauczyciele najczęściej strofują ucznia i mówią mu, żeby nie liczył
na palcach (za dawnych czasów można było za to oberwać linijką), ale nie oferują przy
tym żadnej konkretnej lub skutecznej alternatywy.
Ten psycholog postanowił jednak uświadomić uczniowi wady takiego liczenia, a
następnie pokazać mu, jak można liczyć inaczej w sposób pozbawiony ograniczeń.
— Ile jest trzy dodać dwa? — spytał.
— Jeden, dwa, trzy, cztery… pięć!
— Dobrze — powiedział psycholog. — A ile jest trzynaście dodać cztery?
— Jeden, dwa, trzy… nie wiem!
Zamiast mówić chłopcu, że jego strategia jest niewłaściwa albo nieskuteczna, psycholog
postanowił pomóc mu w opracowaniu lepszej metody liczenia.
Odwołując się do strategii Einsteina, psycholog zasugerował chłopcu zmianę podejścia.
"Mam pomysł — powiedział. — Niezależnie od tego, jakie dwie liczby dostaniesz,
większą liczbą zawsze będziesz ty, a pozostałe dodasz na palcach. Jeżeli dodajesz
trzynaście i cztery, to ty jesteś trzynastką, a kolejne liczby odliczasz normalnie na
palcach. Spróbuj".
— Czternaście, piętnaście, szesnaście… siedemnaście!
— A teraz powiedz mi, ile jest trzynaście plus dziesięć? Pamiętaj, że jesteś większą
liczbą.
Okazało się, że chłopiec był w stanie podać poprawny wynik.
— Dobrze. A ile będzie sto dwadzieścia pięć dodać siedem?
Uczeń przez chwilę się wahał, bo podane liczby wydawały mu się bardzo "duże".
— Nie przejmuj się. Pamiętaj, że jesteś sto dwudziestką piątką. Wystarczy, że dodasz
jeszcze siedem palców.
— Sto trzydzieści dwa! — odpowiedział radośnie uczeń.
W ten sposób chłopiec wykonał wielki skok w swoich umiejętnościach arytmetycznych,
dodając do swojej strategii liczenia jeden mały element. Następnie psycholog pokazał
mu, że jeżeli zna się reguły przenoszenia, to nawet przy dodawaniu wielu kolumn
długich cyfr można za jednym razem dodawać tylko dwie naraz. Tak więc chłopiec,
który dotychczas nie umiał dodawać wartości dających w sumie więcej niż dziesięć,
nagle zdobył umiejętność sprawnego dodawania liczb wielocyfrowych. Nie muszę
dodawać, jak bardzo cieszył się z nowo zdobytej sprawności.
Od podniesienia swoich zdolności arytmetycznych ważniejsze było jednak to, co chłopak
powiedział matce, gdy ta spytała go, czy jest zadowolony z tego, że potrafi już liczyć.
— Nauczyłem się czegoś jeszcze ważniejszego niż liczenie — odparł. — Teraz już wiem,
że potrafię uczyć się tego, jak się czegoś nauczyć! Mogę uczyć się na różne sposoby.
Zaskoczeniem dla wszystkich było też to, że uczeń ten zaczął dostawać lepsze oceny nie
tylko z matematyki, ale także z innych przedmiotów. On sam również zainteresował się
rozwijaniem strategii uczenia się nie tylko matematyki, ale także innych dziedzin wiedzy.
To, o czym w tej chwili piszę, stanowi całkowicie inne podejście do procesu nauczania.
Pomaga ono bowiem budować poczucie wiary we własne siły i doceniania własnych
strategii uczenia się. Co więcej, podejście to uzmysławia uczniom, że istnieje więcej niż
jeden sposób poznawania wiedzy. Oprócz tego, co mówi nauczyciel albo co jest
napisane w podręczniku, istnieją też inne metody.
Sądzę, że utożsamianie się z dużymi liczbami było dla wspomnianego ucznia czymś
więcej niż tylko metodą na poznanie dodawania. Przypominało ono bowiem sytuację, w
której Einstein identyfikował się ze swoimi wyobrażeniami.
Program oceny dynamicznej okazał się bardzo skuteczny. W stanowym rankingu szkół
szkoły we wspomnianej dzielnicy z ostatniego miejsca przeszły na drugie miejsce.
Pionierzy nowej metody byli niezwykle zadowoleni ze swoich osiągnięć i chętnie dzielili
się swoimi doświadczeniami z pracownikami innych szkół.
Okazało się jednak, że ich pomysły nie spotkały się z dobrym przyjęciem. Inni
nauczyciele okazywali silny opór, czego nasi nauczyciele nie byli w stanie zrozumieć.
— Nie mamy pojęcia, dlaczego tak się dzieje — opowiadali mi. — Nie mówimy przecież
nikomu, że jego metody są niewłaściwe. Po prostu pokazujemy im, że istnieje więcej niż
jeden sposób uczenia.
— Powinniście to rozumieć — odpowiadałem. — W kulturze, która cechuje się
skupieniem na prawidłowych odpowiedziach i szczegółowym klasyfikowaniu
przekazywanej wiedzy, powiedzenie, że istnieją inne metody działania, może być
bardziej zagrażające niż stwierdzenie, że coś robi się niewłaściwie!
Ludzie żyjący we wszechświecie, który przypominał precyzyjny mechanizm działający
zgodnie z zasadami fizyki Newtona, czuli się zagrożeni ideą względności, którą
przedstawił im Einstein. Jeżeli bowiem istnieją różne alternatywy, to nie ma czegoś
takiego jak standardowa rzeczywistość. Według takich ludzi możliwość wyboru jest
równoznaczna z utratą obrazu samego siebie, która prowadzi do niemożności określenia
swojej własnej tożsamości, a także otaczającej nas rzeczywistości.
Einstein powiedział: Największym przeciwnikiem wielkiego ducha jest mierny umysł.
Za każdym razem, gdy zmieniasz paradygmat, nawet jeżeli skupiasz się na konkretnych
narzędziach lub zdolnościach, te pozornie małe zmiany mogą doprowadzić do głębokich
zmian w postrzeganiu rzeczywistości, a te z kolei mogą zagrażać światopoglądom
innych osób.
Smutne jest to, że liczne systemy edukacji z wielu różnych powodów nie są
przygotowane do uczenia ludzi tego, jak należy myśleć. Bardzo rzadko zdarzało mi się
widzieć uczniów nagradzanych dobrymi ocenami za wysoką jakość rozwiązania
problemu, gdyż ocena zależna była wyłącznie od poprawności końcowej odpowiedzi.
Jeżeli odpowiadała ona ustalonym kryteriom, to jej udzielenie było równoznaczne z
uznaniem ucznia za mądrego. Testy i egzaminy w dużej mierze tworzone są z myślą o
selekcji negatywnej, więc zamiast sprawdzać, czy egzaminowani potrafią myśleć
produktywnie lub twórczo, sprawdzają one przede wszystkim poziom zrozumienia i
zaakceptowania wartości i założeń systemu.
Jednym z powodów wprowadzenia systemu oceny dynamicznej było odkrycie przez nas
dużej liczby presupozycji kulturowych w typowych testach inteligencji i wiedzy, które
zmieniały takie testy w egzaminy z wiedzy o kulturze, nierzadko stosunkowo obcej dla
zdających.
Na moich seminariach pojawił się kiedyś nauczyciel pracujący w rezerwacie Indian Zuni
w stanie Nowy Meksyk. Wyjaśnił mi, że kultura Zuni jest dużo bardziej kolektywistyczna
niż amerykańska, a więc do osiągnięć jednostki przykłada się tam znacznie mniejszą
wagę niż u nas, zaś premiowane jest działanie na rzecz społeczności i obrona interesów
grupowych.
Przykładowo, kiedy po zakończeniu drugiej wojny światowej młodzi ludzie wracali do
swoich rodzin, byli witani nie jako zwycięscy wojownicy, ale jako ludzie obcy. Przyjęto
ich do społeczności dopiero wtedy, gdy podzielili się z pozostałymi swoimi
doświadczeniami wojennymi, tak aby każdy członek ich plemienia posiadł podobny
poziom wiedzy i umiejętności. Wyróżnianie się na plus (w naszym mniemaniu) i
posiadanie zdolności niedostępnych dla innych nie było bowiem mile widziane w ich
kulturze.
Indianie Zuni odróżniają się od niektórych plemion północnoamerykańskich tym, że
alkoholizm jest wśród nich niezwykle rzadki. Dzieje się tak, ponieważ bycie pijanym
oznacza zachowanie odmienne od zachowania ludzi wokół, co jest równoznaczne z
niemożnością rozwiązania problemów. Z drugiej zaś strony bardzo poważnym
problemem w społeczności Zuni są samobójstwa, występujące znacznie częściej niż
wśród innych Indian północnoamerykańskich. Dzieje się tak, ponieważ śmierć jest
jedynym sposobem ucieczki od społecznych więzi, niezwykle mocnych w tak wysoce
kolektywistycznej kulturze.
Dobrym przykładem takich więzi jest sytuacja, o której opowiedział mi ów nauczyciel.
Kiedy rząd amerykański wprowadził ujednolicony system kształcenia, narzucając go
także ludziom należącym do innych kultur, okazało się, że takie rozwiązanie jest bardziej
problematyczne, niż mogło się wcześniej wydawać. Przykładowo, jednym z typowych
zadań było napisanie wypracowania o swoich osobistych zdolnościach. Uczniowie
pochodzenia indiańskiego pisali o swoich rodzinach i plemieniu, nie podkreślając
żadnych osobistych osiągnięć. Dziewiętnastu z dwudziestu uczniów nie zaakceptowało
swoich ocen, ponieważ te uczyniły ich nierównymi.
We wszystkich kulturach Zachodu, a na pewno w kulturze amerykańskiej, funkcjonuje
założenie, że oceny stanowią motywację dla uczniów (oceny negatywne są zaś
dodatkowo motywacją dla ich rodziców) i skłaniają ich do wytężonej pracy. Takie
podejście nie sprawdziło się jednak w kulturze Zuni. Gdy w gablocie oficjalnie
wywieszono informację o uczniu, który osiągnął najlepsze wyniki, ktoś tę informację
zerwał, a w następnym semestrze ów uczeń zaczął uczyć się gorzej, dopasowując się do
poziomu pozostałych.
Nasze podejście do edukacji pełne jest takich założeń. Niestety, większość z nich nie ma
żadnego związku z nauką, gdyż dotyczy wyłącznie zachowania.
Klasyczny przykład takiej presupozycji kultowej można znaleźć w książce
Jednominutowy menedżer[5]. Autorzy opisują w niej człowieka, który idzie porozmawiać
z nauczycielem, ponieważ jego dziecko ma problemy w szkole. Człowiek ten mówi, że w
swojej firmie jest menedżerem i do jego zadań należy dbanie o to, aby jego podwładni
poprawnie wykonywali zlecone im zadania. Dodaje też, że pracownicy pracują lepiej,
gdy dostają od niego jasno nakreślone zadania i procedury działania. Następnie
sugeruje nauczycielowi, że ten może powinien na początku semestru przedstawić
uczniom pytania, na jakie będą oni odpowiadać podczas egzaminu końcowego, tak aby
mogli skupić się na najważniejszych elementach lekcji i aby wiedzieli, czego mają się
właściwie uczyć.
Nauczyciel był wstrząśnięty i zdumiony. Odpowiedział tylko: "Ale jak to? Przecież wtedy
wszyscy dostaną szóstki!".
Innymi słowy, jeżeli wszyscy poprawnie rozwiążą zadania, w jaki sposób będzie można
wytypować najzdolniejszych i określić, kto będzie lekarzem, a kto mechanikiem? Takie
założenie jest bardzo głęboko zakorzenione w naszej kulturze.
Można sobie wyobrazić, że dla człowieka pokroju Hitlera najstraszniejszą rzeczą byłaby
niemożność określenia przynależności do rasy panów. Gdyby bowiem nie było ludzi
lepszych i gorszych, gdyby nie brakowało zasobów intelektualnych i fizycznych, skąd
byśmy wiedzieli, kim jesteśmy? W jaki sposób moglibyśmy organizować nasze
społeczeństwo?
Uczestnikom naszych badań mówiliśmy, że kiedy nauczyciele słyszą, iż zadania
matematyczne można rozwiązywać na różne sposoby, zwykle mówią wtedy coś w
rodzaju: "No, on faktycznie odleciał w kosmos! Matematyka jest precyzyjna i daje
dokładne odpowiedzi! Zadania można więc rozwiązywać tylko w jeden sposób".
Zmiana jest przyczyną niestabilności. Poruszanie się na promieniu świetlnym zagraża
światopoglądowi osoby siedzącej na planetoidzie. Dlatego też taki obserwator mówi:
"To mrzonka. Absurd. Nie każdy może dostać szóstkę. Nie każdy może być geniuszem".
Z kolei człowiek na promieniu światła mówi: "Wcale nie. Udowodnię ci, że to, co robię,
jest prawdziwe. Mogę wpływać na ludzi. Nie kłamię ani nikogo nie oszukuję".
Co zabawne, im usilniej taki człowiek będzie się starał przedstawić zasadność swoich
teorii, z tym większym oporem będzie się spotykać.
Dzieje się tak, ponieważ nowe spojrzenie na rzeczywistość podważa cały model świata i
poczucie spójności doświadczanej przez pozostałych. Czyja bowiem rama odniesienia
jest tą właściwą? Kiedy Galileusz zasugerował, że Ziemia nie jest centrum
wszechświata, został uwięziony i ekskomunikowany, a nawet zagrożono mu śmiercią.
Przedstawiane przez niego argumenty jedynie pogarszały sytuację.
Gdyby każdy był geniuszem, to czy ktoś mógłby być specjalny albo lepszy od innych?
Skąd byśmy wiedzieli, na kim powinniśmy się wzorować? W korporacji nie mogą
przecież pracować sami kierownicy. Jak odróżnialibyśmy się od innych? Czy w ogóle
można mówić o tożsamości przy braku hierarchii? Jak organizowalibyśmy nasze rządy
oraz instytucje i jak funkcjonowałyby systemy nagród i kar?
Sądzę, że to dość poważny i rzeczywisty problem.
Uczestnikom swoich seminariów zawsze staram się wyjaśniać, że sami nie zdają sobie
sprawy, jak ich poglądy są sprzeczne z tym, co oni sami o nich myślą (tak jak działo się
to w przypadku Einsteina). W rzeczywistości mówili oni bowiem, że kiedy trafimy na
kogoś mądrzejszego i sprawniejszego od nas, wcale nie musimy czuć się zagrożeni,
ponieważ posiadamy technologie zdolne do modelowania zdolności, co pozwala nam
wzbogacać nasze własne życie.
Jeżeli ktoś jest dobry w sportach, a ja dobrze radzę sobie z matematyką, wcale nie
muszę się obawiać tego kogoś, traktować go jak wroga oraz dzielić uczniów na kujonów
i sportowców. Jak powiedział Einstein, sam fakt funkcjonowania wielu modeli świata nie
jest zagrożeniem, a okazją do rozwijania własnej perspektywy. To, że ktoś myśli
inaczej, nie jest powodem do tego, by go odrzucać. Wręcz przeciwnie, zaakceptowanie
jego podejścia może rozwijać także nasz sposób patrzenia na świat.
Taki system myślenia wydaje się jednak groźny dla wielu osób. Nazistowscy
intelektualiści i fizycy napisali wiele artykułów starających się obalić teorie Einsteina, a
jego książki były publicznie palone.
Stąd też dla ekipy prowadzącej badanie głównymi pytaniami stały się: "Jak można to
zmienić?" i "Co powinniśmy robić?".
Odpowiedzi na te pytania możemy znaleźć w geniuszu Einsteina. Po pierwsze błędem
jest utożsamianie się z jednym konkretnym punktem widzenia. W końcu Einstein mógł
zostać na swoim promieniu światła, mówiąc: "Mylicie się. Idźcie do wszystkich diabłów.
A Newton był idiotą".
Zamiast jednak zachowywać się w ten sposób, powiedział: "Nie! Muszę się dowiedzieć,
jak to jest patrzeć na świat z tak opornej perspektywy. Muszę postawić się w innej
pozycji, aby to zrozumieć. To jednak nie może podważyć zasadności mojej własnej
perspektywy, więc kiedy znajdę już założenia będące przyczyną impasu, przejdę na
wyższy poziom myślenia i zadam sobie pytanie, jaki jest punkt wspólny obu
analizowanych przeze mnie sposobów patrzenia na świat". Jeżeli wszechświat jest w
istocie "przyjaznym miejscem", wówczas musi istnieć jakaś ogólna zasada jednocząca i
godząca obie perspektywy. Co Bóg "myśli" na ten temat?
Stawiając się na miejscu nauczycieli broniących się przed nowymi ideami, członkowie
naszego zespołu zaczęli odkrywać pewne ograniczające założenia leżące u podstaw
takiego oporu. Przykładowo, jednym z najważniejszych problemów dla nauczycieli było
to, że mając czterdziestu lub pięćdziesięciu uczniów na jednym kursie, nie da się uczyć
każdego z nich zgodnie z jego indywidualnym sposobem uczenia się. W tym przypadku
założenie polegało na przyjęciu, że to nauczyciel musi nauczyć ucznia wszystkiego,
dbając przy tym o zgodność z jego stylem przyswajania wiedzy. Dlaczego jednak
uczniowie nie mogliby uczyć się wzajemnie? Wiedza o tym, jak należy się uczyć, nie jest
dana wyłącznie nauczycielowi. Czy nie możemy bowiem założyć, że na całym świecie w
szkolnych ławkach siedzi całkiem spora liczba przyszłych Einsteinów?
Takie spojrzenie na sprawę doprowadziło nas do podniesienia kolejnej kwestii.
Doszliśmy bowiem do wniosku, że: "Uczniowie nie mogą uczyć się wzajemnie, ponieważ
nie posiadają stosownych informacji". To stwierdzenie opierało się zaś na założeniu, że
uczniowie nie mają "treści". Kolejne pytanie brzmiało: "Dlaczego uczniowie nie mogą
uczyć się wzajemnie, jak się uczyć, i dlaczego ingerencja nauczyciela nie miałaby
ograniczać się do przedstawienia danych, których mogliby się uczyć jego podopieczni?".
Jak się okazało, najlepszą nauczycielką czytania w całej dzielnicy była jedenastoletnia
dziewczynka, która nie tylko była w stanie nauczyć czytania każdego, ale do tego
sprawiało jej to wielką przyjemność.
Biorąc pod uwagę różne punkty widzenia, psychologowie i nauczyciele zorientowali się,
że podstawowym konfliktem wartości była rozbieżność pomiędzy "wsparciem" a
"wzmocnieniem".
Jedna z tych perspektyw opierała się na przekonaniu, że jeżeli dziecko ma problem z
uczeniem się, musimy zdiagnozować ów problem, zmienić nasze oczekiwania co do jego
osiągnięć, a następnie zapewnić mu wsparcie niezbędne do funkcjonowania.
Oczekiwanie od dziecka osiągnięć ponad jego możliwości jest bowiem niesprawiedliwe,
a nawet okrutne.
Druga z perspektyw opierała się z kolei na założeniu, że równie okrutne i
niesprawiedliwe jest kształtowanie u dziecka przekonania, że jest niezdolne do uczenia
się i przez całe życie będzie np. "dyslektykiem", bez uprzedniego sprawdzenia, czy nie
istnieją jakieś sposoby na wzmocnienie dziecka poprzez rozwinięcie u niego zdolności
uczenia się i samodzielnego myślenia.
Przyglądając się założeniom w tych stwierdzeniach, zaczęliśmy rozumieć, że co prawda
oba opierają się na idei sprawiedliwości i okrucieństwa, ale brakowało w nich
perspektywy samego dziecka! W obu przypadkach sytuacja była przedstawiana z
punktu widzenia nauczyciela, a nie ucznia. Dziecko jest jednak "źródłem" człowieka
dorosłego, niezależnie od tego, czy dany dorosły jest nauczycielem, psychologiem,
kierownikiem czy matką.
Badacze zaczęli zatem przedstawiać wyniki swoich badań z punktu widzenia dziecka i
nagle opór całkowicie zniknął. Udało im się bowiem przekonać swoich słuchaczy do
tego, żeby zidentyfikowali się z dzieckiem, czyli przeszli z nim na "drugą pozycję". Takie
podejście nie tylko uzupełniło poważną lukę w myśleniu, ale także pozwoliło dorosłym
popatrzeć na świat oczami dziecka, które w naturalny sposób jest bardziej otwarte i
ciekawe świata.
Co więcej, nauczyciele zorientowali się, że wsparcie i wzmocnienie wcale nie są ze sobą
sprzeczne, co skłoniło ich do poszukiwania "optymalnego środowiska uczenia się", które
zapewniałoby obie te wartości. W klasie szkolnej nauczyciele i psychologowie dzielący
jedną przestrzeń (w normalnych warunkach psychologowie na ogół nie obserwują
uczniów w czasie lekcji) mogli odkryć, że po przedstawieniu uczniom odpowiednich
"instrukcji" ci ostatni często byli w stanie przyswajać wiedzę znacznie sprawniej niż za
pośrednictwem nauczycieli (jak wspomniałem wcześniej, najskuteczniejszą nauczycielką
czytania była jedenastoletnia dziewczynka). Nauczyciele zaczęli zatem wprowadzać
programy nauki kooperacyjnej, w których uczniowie dzielili się z kolegami swoimi
strategiami przyswajania informacji.
Nauczyciele odkryli nawet, że uczniowie mający "problemy z zachowaniem" (a więc
nieustannie rozmawiający) w rzeczywistości dzielą się w ten sposób informacjami w
czasie lekcji, co pozwala im wykorzystać swoją energię oraz wysokie umiejętności
nawiązywania kontaktu do poprawienia przepływu informacji pomiędzy uczniami.
Wspomniani nauczyciele zauważyli też, że ich pomysły spotykają się z większą
akceptacją wśród uczniów, a kobieta prowadząca ów projekt we wspomnianej dzielnicy
została mianowana stanowym odpowiednikiem kuratora oświaty.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że takie zjawiska zachodzą wszędzie tam,
gdzie tylko wprowadzane są zmiany.
W mojej pracy, w której zajmuję się problemami związanymi z systemem przekonań i
stanem zdrowia klientów, często trafiam na przypadki skonfliktowanych perspektyw.
Część lekarzy jest zdania, że "problem ma zawsze podłoże somatyczne i jedynie
chirurgia oraz farmacja pozwalają poprawić sprawność leczenia i że wiązanie tego ze
stanem umysłu nie ma najmniejszego sensu".
Znam jednak także zwolenników medycyny alternatywnej, którzy mówią, że "tylko
umysł jest źródłem zmian, więc należy wywrzeć za jego pomocą wpływ na ciało, gdyż
choroba bierze się z myśli".
Dla mnie są to dwie strony jednego sposobu liniowego i deterministycznego myślenia.
Problem nie polega bowiem na ustaleniu tego, kto ma rację i czy leczenie jest wynikiem
działania ciała czy umysłu. Konieczne jest bowiem podważenie założeń Newtonowskiego
myślenia liniowego w biologii i przejście do bardziej systemowego modelu myślenia
potrafiącego uwzględnić punkty wspólne działania ciała i umysłu, a więc np.
immunologii i neurologii.
Obie nakreślone przeze mnie kwestie wiążą się z potrzebą ciągłego poszukiwania i
oceniania presupozycji obecnych w naszym myśleniu.
Jak bowiem pisał Einstein:
Człowiek czasami postrzega szkołę wyłącznie jako instrument przekazania
maksymalnej ilości informacji dorastającemu pokoleniu. To jednak niewłaściwe
podejście. Wiedza jest martwa, szkoła służy zaś żyjącym[6].
Wynik doskonałych strategii myślenia, jakimi posługiwał się Einstein, jest do dziś
najlepszym dowodem jego wielkości. On sam jednak podkreślał wielokrotnie, że wynik
procesu dążenia do prawdy nie jest celem ostatecznym. Głównym celem uczenia się
powinno być bowiem przekazanie innym samego procesu.
W przypadku żywych ludzi […] sama znajomość prawdy nie wystarczy. Wręcz
przeciwnie, taka wiedza musi być nieustannie odnawiana, gdyż inaczej zaniknie.
Przypomina ona bowiem marmurowy posąg stojący na pustyni, któremu w każdej
chwili grozi zasypanie przez nanoszony wiatrem piach. Aby rzeźba mogła błyszczeć
w słońcu, musi być cały czas odkopywana i czyszczona. Ja również chcę należeć do
ludzi, którzy podejmują się takiego zadania[7].
Mam nadzieję, że niniejsze studium strategii myślowych Einsteina okaże się przydatne i
pomoże usunąć przynajmniej kilka metaforycznych ziaren piasku, które mogły w
międzyczasie przysypać imię wielkiego fizyka.
Jak bowiem pisał, w tym momencie możemy sami zadać sobie następujące pytanie:
Czy nie odczuwamy pewnej przyjemności na myśl, że naturalne granice pojawiają
się w życiu jednostki tylko po to, aby po jego zakończeniu mogło stać się ono
dziełem sztuki?[8]
Nie ulega wątpliwości, że życie Alberta Einsteina było jednym z największych arcydzieł
w historii.

[1] Albert Einstein, On Education, w: Out of My Later Years, The Citadel Press,
Secaucus, New Jersey 1956, s. 36.
[2] Ibidem, s. 36.
[3] Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schlipp, Albert Einstein,
Philosopher-Scientist, Northwestern University Press, Evanston 1949, s. 17.
[4] Albert Einstein, On Education, s. 36.
[5] Blanchard K., Johnson S., Jednominutowy menedżer, IFC Press , Październik 2005
[6] Albert Einstein, On Education, s. 32.
[7] Ibidem, s. 31 – 32.
[8] Albert Einstein, Pomegranate Calendars & Books, Corte Madera 1986, s. 24.
Posłowie
Mam nadzieję, że lektura Strategii geniuszu okazała się przyjemna. Jak wielokrotnie
powtarzałem w tekście, wiele narzędzi oraz informacji warto wykorzystywać do dalszego
rozwoju i kształtowania modeli, strategii i umiejętności przedstawianych na stronach
niniejszej książki. Poza narzędziami, o których wspomniałem już wcześniej, planuję
także wydać serię nagrań, podręczników, programów komputerowych i aplikacji
multimedialnych mających na celu zilustrowanie strategii opisanych w tej książce oraz
ułatwienie przyswojenia ich sobie. Prowadzę również seminaria i warsztaty Strategii
geniuszu w Stanach Zjednoczonych i Europie, a także programy szkoleń w zakresie
wykorzystania NLP w twórczości, zdrowiu, przywództwie, skutecznych prezentacjach i
modelowaniu.
Jeżeli chcesz uzyskać więcej informacji o tych narzędziach i dalszych planach
związanych z serią Strategie geniuszu, skontaktuj się ze mną pod następującym
adresem:
Strategies of Genius
P.O. Box 67448
Scotts Valley, California 95067-7448
Tel. i fax: (408) 438-8314
Dodatek A
Podstawy i założenia NLP
NLP powstało za sprawą Johna Grindera (specjalizującego się w lingwistyce) i Richarda
Bandlera (specjalizującego się w dziedzinie matematyki i terapii Gestalt), którzy chcieli
stworzyć dokładne modele ludzkiej doskonałości w działaniu. Ich pierwsza książka,
Struktura magii..., części I i II (wyd. pol. 2008), wyjaśniała werbalne i behawioralne
wzorce działania terapeuty Fritza Perlsa (twórcy terapii Gestalt) i Virginii Satir
(światowej sławy terapeutki rodzinnej). Ich kolejna książka, Patterns of the Hypnotic
Techniques of Milton H. Erikson, M.D., vol. I & II (1975, 1976), przedstawiała strategie
stosowane przez Miltona Eriksona, założyciela Amerykańskiego Stowarzyszenia Hipnozy
Klinicznej i jednego z najbardziej znanych i najskuteczniejszych psychiatrów naszej
epoki.
Dzięki swojej wcześniejszej pracy Grinder i Bandler sformalizowali opracowane przez
siebie techniki modelowania oraz wcześniejsze prace, nadając tej koncepcji nazwę
programowania neurolingwistycznego, co miało symbolizować związek między
myśleniem, językiem i ciałem. Podstawowy model tej koncepcji przedstawili w swoich
późniejszych książkach: Z żab w księżniczki (2001), Neuro-Linguistic Programming Vol. I
(Dilts, Grinder, Bandler, DeLozier 1980), Reframing (Bandler, Grinder 1982) i Using Your
Brain (Bandler 1985).
Można powiedzieć, że całe NLP opiera się na dwóch podstawowych założeniach:
1. Mapa to nie terytorium. Nie jesteśmy w stanie poznać rzeczywistości, a jedynie
własne spostrzeżenia jej dotyczące. Świata doświadczamy bowiem za pomocą naszych
zmysłów i w podobny sposób nań reagujemy. To, w jaki sposób się zachowujemy,
zależy od naszych "neurolingwistycznych map rzeczywistości". Sens naszych działań
zależy bowiem od tychże map, nie zaś od rzeczywistości jako takiej. Stąd też na ogół
wszelkie ograniczenia i wzmocnienia są wynikiem oddziaływania tych map, nie zaś
samej rzeczywistości.
2. Życie i "umysł" to procesy systemowe. Procesy zachodzące w istotach ludzkich,
pomiędzy nimi, a także pomiędzy nimi a otoczeniem mają charakter systemowy. Innymi
słowy, nasze ciała, społeczności, a nawet cały wszechświat stanowią zbiór połączonych
ze sobą i wzajemnie na siebie wpływających układów. Niemożliwe jest całkowite
wyizolowanie jednej części z takiego układu. Dodatkowo, wszystkie układy mają
charakter samoorganizacyjny, a zatem naturalnie dążą do stanu równowagi bądź
homeostazy.
W ujęciu NLP na podstawowy proces zmiany składają się: 1) odkrycie obecnego stanu
jednostki, 2) dodanie tejże jednostce odpowiednich zasobów, które pozwolą jej na 3)
osiągnięcie stanu pożądanego.
Stan obecny + odpowiednie zasoby —> Stan pożądany
Cechy specyficzne NLP oraz stosowane w nim techniki są zorganizowane w sposób
pozwalający określić różne stany obecne i pożądane, a także dotrzeć do rozmaitych
zasobów oraz wykorzystać je w celu zapewnienia skutecznych i ekologicznych zmian.

Układ nerwowy
Wyższe organizmy koordynują swoje działania i organizują swoje doświadczanie świata
za pośrednictwem układu nerwowego. U człowieka układ ten możemy podzielić na trzy
podstawowe podukłady: 1) centralny układ nerwowy, 2) obwodowy układ nerwowy i 3)
autonomiczny układ nerwowy.
Centralny układ nerwowy składa się z mózgu i rdzenia kręgowego. Kontroluje on nasze
mięśnie i ruchy, a także odpowiada za świadome myślenie i zachowanie.
Obwodowy układ nerwowy składa się z wiązek nerwowych odchodzących od rdzenia
kręgowego i narządów zmysłu. Przekazuje on do mózgu informacje od otoczenia ze
wspomnianych narządów, a także z mięśni i gruczołów oraz przewodzi informacje
zwrotne.
Autonomiczny układ nerwowy to z kolei układ nerwów znajdujących się poza rdzeniem
kręgowym, odpowiedzialnych za liczne działania nieświadome, takie jak regulacja
temperatury, krążenie, produkcja śliny, a także inicjowanie reakcji "walki lub ucieczki"
oraz innych stanów emocjonalnych i reakcji uwagi.
Centralny układ nerwowy jest odpowiedzialny za wykonywanie programów, planów i
strategii za pośrednictwem obwodowego układu nerwowego. Autonomiczny układ
nerwowy określa zaś stan biologicznego "sprzętu" wykorzystującego wspomniane
programy. Większość ludzi zdaje sobie sprawę z wrażeń, myśli i działań, natomiast
oddziaływanie autonomicznego układu nerwowego zachodzi na ogół bez udziału naszej
świadomości.
Niezależnie od tego, czy mówimy, myślimy, jemy, rozumiemy, pracujemy czy śpimy,
wszystkie ludzkie działania i doświadczenia są wynikiem interakcji wspomnianych trzech
części układu nerwowego. Uczenie się jest zatem funkcją ustalenia spójnych wzorców
organizacji oraz interakcji pomiędzy tymi trzema podukładami nerwowymi.

Podstawowy model zachowania – model TOTE


Strategia umysłowa jest zwykle zorganizowana na kształt prostej pętli sprzężenia
zwrotnego, nazwanej TOTE (Miller et al. 1960). Litery te oznaczają poszczególne części
procesu: Test-Operate-Test-Exit (Test-Działanie-Test-Wyjście). Koncepcja TOTE
zakłada, że wszystkie programy umysłowe i behawioralne opierają się na posiadaniu
stałego celu i zmiennych możliwości osiągnięcia tego celu. Model pokazuje nam, że
myśląc, ustalamy pewne cele w naszym umyśle (świadomie lub nieświadomie), a
następnie dokonujemy TESTU mającego sprawdzić, czy cel został osiągnięty. Jeżeli tak
się nie stało, wówczas umysł wykonuje DZIAŁANIE, aby coś zmienić i dzięki temu
zbliżyć się do celu. Gdy kryteria TESTU zostają spełnione, następuje WYJŚCIE do
kolejnego etapu funkcjonowania.

Stąd też funkcjonowanie dowolnej części programu behawioralnego polega na


testowaniu (ang. Test) informacji uzyskanej z narządów zmysłu w celu sprawdzenia, czy
cel został osiągnięty, działaniu (ang. Operate) w celu zmiany doświadczenia, aby
spełniało ono kryteria kolejnego testu (ang. Test) i wyjściu (ang. Exit) do następnej
części programu.
Przykładowo, test twórczości może zakładać kryteria unikalności dzieła. Jeżeli tworzone
przez Ciebie dzieło lub opracowywana idea nie są zbyt oryginalne, wówczas wykonujesz
działanie mające na celu zwiększenie unikalności dzieła lub idei.
Zgodnie z modelem TOTE skuteczne działanie wynika z:
1. Posiadania ustalonego celu.
2. Posiadania danych zmysłowych niezbędnych do właściwego określenia postępów
prowadzących do tego celu.
3. Posiadania zmiennych środków pozwalających osiągnąć cel oraz elastyczności
behawioralnej umożliwiającej zastosowanie wybranych środków.

Pozycje percepcyjne
Pozycje percepcyjne odnoszą się do podstawowych punktów widzenia, które można
przyjąć w relacji między sobą a inną osobą.
Pierwsza pozycja: Związana z naszym własnym spojrzeniem na świat, poglądami i
założeniami. Postrzeganie świata własnymi oczami. Mówiąc o sobie, używamy pierwszej
osoby ("widzę", "czuję", etc.).
Druga pozycja: Związana ze spojrzeniem na świat, poglądami i założeniami drugiej
osoby. Postrzeganie otaczającego świata oczami naszego rozmówcy. Mówiąc o sobie w
tej pozycji, używamy drugiej osoby ("widzisz", "czujesz", etc.).
Trzecia pozycja: Związana z punktem widzenia znajdującym się poza relacją pomiędzy
nami a drugą osobą oraz łącząca poglądy i założenia typowe dla obu powyższych
perspektyw. Gdy postrzegamy świat z tej pozycji, mówimy o nas samych i drugim
człowieku, korzystając z trzeciej osoby ("on widzi", "ona mówi", "oni są", etc.).
Metapozycja: Związana z trzecią pozycją, ale wykorzystująca poglądy i założenia tylko
jednej z poprzednich pozycji percepcyjnych.
Pozycja obserwatora: Związana z trzecią pozycją, ale zawierająca wszelkie poglądy i
założenia występujące w obu poprzednich pozycjach.

Poziomy przetwarzania i organizacji


Ludzie często mówią o różnych rzeczach, korzystając przy tym z różnych "poziomów".
Przykładowo, niektórzy mogą powiedzieć, że część ludzi doświadcza czegoś, co jest
negatywne na jednym poziomie, ale na innym poziomie wydaje się pozytywne. Nasza
struktura mózgowa, język i systemy percepcyjne są zorganizowane zgodnie z naturalną
hierarchią poziomów doświadczania. Celem istnienia każdego z tych poziomów jest
organizacja i kontrola informacji na poziomach niższych. Zmiana czegoś na poziomie
niższym może mieć wpływ na poziomy wyższe, lecz nie musi. Antropolog Gregory
Bateson określił cztery podstawowe poziomy uczenia się i zmiany. Każdy z nich był
bardziej abstrakcyjny niż poziomy niższe, a jednocześnie miał większy wpływ na
jednostkę. Poziomy te odpowiadały z grubsza następującym elementom:
Czynniki środowiskowe określają zewnętrzne możliwości i ograniczenia, na które
człowiek musi reagować. Odpowiadają na pytania "gdzie?" i "kiedy?".
Zachowanie składa się z konkretnych działań podejmowanych w środowisku.
Odpowiada na pytanie "co?".
Zdolności nadają kierunek działaniom za pośrednictwem mapy umysłu, ścieżki lub
strategii. Odpowiadają na pytanie "jak?".
Przekonania i wartości zapewniają wzmocnienie (motywację i pozwolenie)
wspierające lub hamujące zdolności. Odpowiadają na pytanie "dlaczego?".
Czynniki tożsamościowe określają ogólną wizję lub cel (misję) oraz kształtują
poglądy i wartości poprzez nasze poczucie własnej osoby. Odpowiadają na pytanie
"kto?".
Duchowość wiąże się z naszym doświadczeniem bycia częścią systemu dużo
większego niż nasza tożsamość ("misja" i "trans-misja"). Odpowiada na pytanie
"kto jeszcze?".
Na najniższym poziomie dokonujemy konkretnych zachowań w ramach pewnych
ograniczeń wynikających z otoczenia. Zachowania nieposiadające żadnej wewnętrznej
mapy, planu ani strategii przypominają jednak odruchy, nawyki bądź rytuały. Na
poziomie zdolności możemy wybierać, modyfikować i dostrajać klasę zachowań do
określonych kontekstów. Na poziomie przekonań możemy wzmacniać, hamować lub
generalizować całą klasę zachowań. Tożsamość, rzecz jasna, konsoliduje całe systemy
przekonań, tworząc poczucie naszego "ja". Każdy kolejny poziom staje się coraz bardziej
abstrakcyjny, ale jednocześnie posiada szerszy i głębszy wpływ na nasze zachowania i
doświadczenia.

Poziomy neuro-logiczne
Każdy z tych procesów odwołuje się do innego poziomu organizacji i coraz głębszego
wzbudzania oraz wykorzystania neurologicznego "okablowania".
Duchowość — Holografia — Układ nerwowy jako całość
A. Tożsamość — Układ odpornościowy i wydzielniczy — Podstawowe funkcje
podtrzymywania życia
B. Przekonania — Autonomiczny układ nerwowy (np. utrzymanie tętna, rozszerzenie
źrenic) — Reakcje nieświadome
C. Zdolności — Układy korowe — Działania częściowo świadome (ruchy gałek ocznych,
postura ciała itp.)
D. Zachowania — Układ ruchowy (układ piramidowy i móżdżek) — Działania świadome
E. Otoczenie — Obwodowy układ nerwowy — Wrażenia i reakcje odruchowe

Wzorce poznawcze: Model ROLE


Celem procesu modelowania ROLE jest określenie kluczowych elementów myślenia i
zachowania niezbędnych do wytworzenia konkretnej reakcji. Wiąże się on z określeniem
kluczowych etapów strategii mentalnej i roli, jaką każdy z tych etapów pełni w ogólnym
"programie" neurologicznym. Rola ta jest określana za pomocą czterech czynników:
układów reprezentacyjnych, orientacji, połączeń i efektu (ang. Representational system,
Orientation, Links, Effect).
Układy reprezentacyjne określają, który z pięciu układów zmysłowych dominuje na
danym etapie strategii umysłowej: Wzrokowy, Słuchowy, Kinestetyczny (czucie),
Powonieniowy czy Smakowy.
Każdy z systemów reprezentacyjnych jest stworzony tak, aby odbierać konkretne
wrażenia przekładające się na takie informacje jak barwa, jasność, ton, głośność,
temperatura, nacisk itp. Informacje te noszą w NLP nazwę "podmodalności", ponieważ
stanowią podelementy każdego z systemów reprezentacyjnych.
Orientacja określa, czy dana reprezentacja zmysłowa jest skupiona na (z)ewnątrz, a
więc na otaczającym nas świecie, czy też do (w)ewnątrz, w stronę wyobrażeń
(p)amiętanych lub (k)onstruowanych. Przykładowo, gdy coś widzimy, konieczne jest
określenie, czy obiekt ten znajduje się w świecie zewnętrznym, w naszej pamięci, czy
też w naszej wyobraźni.
Połączenia determinują sposób, w jaki konkretne etapy i reprezentacje sensoryczne są
powiązane z innymi reprezentacjami. Przykładowo, mogą one ustalić, czy jakiś element
naszego otoczenia jest powiązany uczuciami, zapamiętanymi obrazami lub słowami
bądź czy dane uczucie wiąże się z konstruowanymi obrazami, wspomnieniami dźwięków
lub innymi uczuciami.
Podstawowe reprezentacje mogą łączyć się na dwa podstawowe sposoby: sekwencyjny
lub jednoczesny. Połączenia sekwencyjne działają w charakterze kotwic lub elementów
spustowych, dzięki czemu jedna reprezentacja wywołuje ciąg następnych.
Połączenia jednoczesne przyjmują formę synestezji. Takie synestetyczne relacje
pozwalają poszczególnym wrażeniom zmysłowym nakładać się na siebie, dzięki czemu
możliwe jest wyrażanie pewnych wrażeń zmysłowych w kategoriach typowych dla
innego wrażenia, np. wizualizowanie kształtu melodii lub wyobrażenie barwy pod
postacią dźwięku.
Oba rodzaje połączeń są niezbędne dla myślenia, uczenia się, twórczości i ogólnej
organizacji naszych doświadczeń.
Efekt wiąże się z wynikiem, skutkiem lub celem każdego etapu w procesie myślenia.
Przykładowo, funkcją danego etapu może być stworzenie danych wejściowych dla
wyobrażenia zmysłowego, testowanie bądź ocena konkretnej reprezentacji zmysłowej
albo też działanie zmierzające do zmiany jakiejś części doświadczenia lub zachowania
związanego z założonym celem.

Wskaźniki fizjologiczne
Elementy powyższego modelu wiążą się przede wszystkim z procesem poznawczym.
Skuteczne działanie wymaga jednak powiązania programów mentalnych z konkretnymi
procesami fizjologicznymi pozwalającymi na konsolidację wyrażenia. Takie reakcje
fizjologiczne są ważne dla rozwijania lub przekazywania innym konkretnych procesów
myślowych, a także pełnią istotną funkcję z punktu widzenia zewnętrznych
obserwatorów. Podstawowymi elementami behawioralnymi są:
Postawa ciała
Wskaźniki dostępu
Gesty
Ruchy gałek ocznych
Schematy językowe
1. Postawa ciała
Ludzie zamyśleni często przyjmują stałe, symptomatyczne postawy ciała, które
mogą powiedzieć bardzo wiele o wykorzystywanych przez nich systemach
reprezentacyjnych. Oto typowe przykłady takich systemów:
a. wzrokowy: odchylenie do tyłu i odrzucenie w tył głowy bądź pochylenie
głowy i ramion, płytki oddech;
b. słuchowy: ciało pochylone w przód, głowa odchylona, ramiona ściągnięte
do tyłu, ręce złożone na piersi;
c. kinestetyczny: głowa i ramiona opuszczone, głęboki oddech.
2. Wskaźniki dostępu
Ludzie mogą reprezentować myślenie na wiele różnych sposobów, do których
zaliczają się m.in. szybkość oddychania, mruknięcia, mimika, strzelanie palcami,
drapanie się po głowie itp. Część takich wskaźników może mieć charakter
nawykowy i dlatego ich właściwe odczytywanie wymaga "kalibracji". Wiele z nich
wiąże się jednak z konkretnymi procesami zmysłowymi:
a. wzrokowy: płytkie oddychanie płucne, wyższy ton głosu i szybsze tempo
mówienia;
b. słuchowy: oddychanie z przepony, ściągnięte brwi, zmienne tempo i ton
głosu;
c. kinestetyczny: głębokie oddychanie brzuszne, niski głos, wolniejsze
tempo mowy.
3. Gesty
W czasie myślenia ludzie często wykonują konkretne ruchy wskazujące organ
dominujący w procesie myślenia. Oto typowe przykłady takich zachowań w
poszczególnych systemach:
a. wzrokowy: dotykanie lub wskazywanie oka, gesty na poziomie oczu;
b. słuchowy: wskazywanie ucha lub wykonywanie gestów w ich okolicy,
dotykanie szczęki lub warg;
c. kinestetyczny: dotykanie klatki piersiowej i brzucha, gesty poniżej
poziomu szyi.
4. Ruchy gałek ocznych
Konkretnym procesom myślenia związanym z danymi systemami reprezentacji
często towarzyszą automatyczne, nieświadome ruchy gałek ocznych. NLP
skategoryzowało takie ruchy w następujący sposób:

Schemat ruchu gałek ocznych w NLP

5. Schematy językowe
Podstawową metodą stosowaną w NLP jest poszukiwanie konkretnych schematów
językowych, takich jak "predykaty", które wskazują na zastosowanie konkretnych
systemów reprezentacyjnych lub podmodalności oraz na to, w jaki sposób taki
system lub cecha są wykorzystywane w ogólnym programie myślowym. Predykaty
to słowa, takie jak czasowniki, przysłówki i przymiotniki określające działania lub
cechy, w odróżnieniu od rzeczowników używanych na określenie obiektów. Dobór
schematów językowych dokonywany jest zwykle nieświadomie, dzięki czemu
dobrze oddaje leżącą u podstaw języka nieświadomą strukturę umysłową. Poniżej
przedstawiam listę powszechnych predykatów związanych z konkretnymi zmysłami.

WZROKOWY SŁUCHOWY KINESTETYCZNY

widzieć słyszeć chwytać

patrzeć słuchać dotykać

wzrok dźwięk czucie

jasny rezonować solidny

czysty głośny ciężki

obraz słowo trzymać

niewyraźny hałas twardy

wyjaśniać dźwięczeć łączyć

pokazywać mówić poruszać


Stany wewnętrzne
NLP skupia się na określaniu, wykorzystywaniu i zmianie wzorców procesów myślowych
i fizjologii wpływających na zachowania ludzi oraz skuteczność ich działań.
Podstawowym założeniem NLP jest twierdzenie o podobieństwie mózgu i komputera. W
tym ujęciu mózg wykonuje "programy", czyli strategie umysłowe złożone z
uporządkowanych ciągów instrukcji lub reprezentacji wewnętrznych. Pewne programy
lub strategie sprawdzają się przy konkretnych zadaniach lepiej niż przy innych. Strategia
ma także wielki wpływ na to, czy dane zachowanie da wyniki doskonałe, czy kiepskie.
Zdolność do zastosowania konkretnego programu umysłowego jest w dużej mierze
uwarunkowana stanem fizjologicznym, w jakim znajduje się jednostka. Jeżeli komputer
posiada uszkodzony układ lub brakuje mu energii elektrycznej, wówczas nie będzie w
stanie skutecznie wykonywać programów. Tak samo działa nasz mózg. Poziom
podniecenia, wyczulenie na bodźce, napięcie nerwowe i inne czynniki mogą wpływać na
skuteczność wykonywania programów umysłowych. Zmianom stanów mentalnych
zwykle towarzyszą zmiany procesów fizjologicznych objawiających się wahaniami tętna,
oddechu, postawy ciała, ciśnienia krwi, napięcia mięśni, czasu reakcji lub przewodnictwa
elektrycznego skóry. NLP może mierzyć takie symptomy w celu rozpoznawania,
modelowania i ćwiczenia stanów fizjologicznych związanych z najlepszymi osiągnięciami,
aby mogły być one odtworzone później w celu optymalizacji działania.
Stąd też nasz wewnętrzny stan ma bardzo ważny wpływ na nasze zachowanie w każdej
sytuacji.

Kotwiczenie
Kotwiczenie jest procesem przypominającym warunkowanie klasyczne opracowane
przez Pawłowa, który prowadził doświadczenia nad powiązaniem dźwięku dzwonka z
odruchem ślinienia się u psów. Wiążąc dźwięk z podawaniem psom pokarmu, Pawłow
doprowadził do sytuacji, w której psy śliniły się na sam dźwięk dzwonka, nawet jeżeli
nie dostawały jedzenia. W behawioralnym układzie bodziec-reakcja, bodziec zawsze
pochodzi z otoczenia, zaś reakcja zawsze jest konkretną reakcją behawioralną. Związek
taki ma charakter odruchowy i nie poddaje się świadomemu wyborowi.
W NLP termin "kotwiczenie" oznacza wytworzenie więzi z elementami modelu ROLE.
Został on również rozszerzony na inne poziomy logiczne, a nie tylko samo otoczenie i
zachowanie. Przykładowo, zapamiętany obraz może stać się kotwicą dla konkretnego
uczucia. Dotyk odczuwany na skórze nogi może być kotwicą dla fantazji wzrokowej lub
nawet przekonania. Ton głosu może być kotwicą dla stanu wzbudzenia lub zwiększenia
poziomu pewności siebie. Formowanie kotwic i korzystanie z nich ma charakter
świadomy, więc kotwiczenie nie jest jedynie prostym odruchem, lecz także skutecznym
narzędziem wzmacniania swoich zdolności. Oczywiście można też wykorzystać je w
procesach związanych z twórczością.
Kotwice najczęściej tworzone są poprzez proste skojarzenie w czasie dwóch
doświadczeń. W behawioralnych modelach warunkowania skojarzenia są wzmacniane
poprzez powtórzenia, co można wykorzystać także w procesie kotwiczenia.
Przykładowo, możesz poprosić kogoś, aby jak najdokładniej przypomniał sobie sytuację,
w której był bardzo kreatywny, i jednocześnie klepnął się po ramieniu. Powtarzając
takie działanie raz lub dwa razy, można sprawić, że od tej chwili klepnięcie w ramię
zostanie powiązane ze stanem twórczości. Po pewnym czasie taki bodziec będzie
automatycznie przywoływać wspomnienie stanu twórczego.

Strategie
1. Definicja strategii
a. Od greckiego słowa "strategos", czyli "generał".
b. "Przemyślany plan działań w jakiejś dziedzinie" (Słownik języka polskiego
PWN).
c. W NLP słowo "strategia" oznacza zbiór etapów procesu lub programu
myślowego prowadzący do konkretnego celu bądź wyniku. Każdy z etapów
strategii cechuje się wykorzystaniem jednego ze zmysłów lub "systemu
reprezentacji".
2. Klasy strategii
a. pamięć
b. podejmowanie decyzji
c. uczenie się
d. twórczość
e. motywacja
f. rzeczywistość
g. przekonanie
3. Procedury strategii
a. wzbudzanie
b. wykorzystanie
c. projekt
d. "instalacja" — reorganizacja
4. Struktura strategii
a. Model Systemu Ogólnego

b. Struktura strategii NLP


Dodatek B
Presupozycje NLP

Mapa to nie terytorium


1. Ludzie reagują na własną percepcję rzeczywistości.
2. Każdy człowiek ma własną mapę świata. Żadna z tych map nie jest w jakimkolwiek
stopniu bardziej "realna" lub "prawdziwa" niż mapa innej osoby.
3. Znaczeniem komunikacji z drugim człowiekiem jest reakcja wywołana u tego
człowieka, niezależnie od intencji nadawcy.
4. Najmądrzejsze i odznaczające się największą empatią mapy dają najszerszy i
najbogatszy wybór — w przeciwieństwie do tych najbardziej "prawdziwych" i
"dokładnych".
5. Ludzie mają (lub potencjalnie mają) wszelkie zasoby niezbędne do skutecznego
działania.
6. Ludzie dokonują najlepszych wyborów na bazie możliwości i umiejętności, jakie
uważają za dostępne w swoim modelu świata. Każde zachowanie — jakkolwiek złe,
szalone lub dziwaczne by się mogło wydawać — jest najlepszym możliwym
wyborem dla danej osoby w danym momencie. Jeśli przedstawi się jej bardziej
odpowiednią opcję (w kontekście jej modelu świata), to przypuszczalnie ją
wybierze.
7. Zmiana wynika z uwolnienia odpowiednich zasobów lub uruchomienia tych
potencjalnych w określonym kontekście poprzez wzbogacenie mapy świata danej
osoby.

Życie i "umysł" to procesy systemowe


1. Procesy zachodzące w człowieku oraz między ludźmi i ich otoczeniem mają
charakter systemowy. Nasze ciała, społeczności i wszechświat tworzą ekologię
systemów i podsystemów, które oddziałują i wpływają na siebie nawzajem.
2. Nie da się zupełnie odizolować jakiejkolwiek części systemu od jego całości. Ludzie
nie mogą nie wpływać na siebie nawzajem. Interakcje międzyludzkie tworzą pętle
sprzężenia zwrotnego: na daną osobę będą wpływały efekty, jakie jej działania
wywołują u innych ludzi.
3. Systemy podlegają "samoorganizacji" oraz naturalnie dążą do równowagi i
stabilizacji. Nie istnieją porażki, tylko informacje zwrotne.
4. Żadna reakcja, żadne doświadczenie i żadne zachowanie nie mają znaczenia poza
kontekstem, w którym zaistniały, lub poza skutkiem, jaki wywołują. Każde
zachowanie, każde doświadczenie i każda reakcja mogą służyć jako zasób lub
ograniczenie w zależności od sposobu, w jaki wpasowują się w resztę systemu.
5. Nie wszystkie interakcje w systemie zachodzą na tym samym poziomie. To, co na
jednym poziomie jest pozytywne, na innym może być negatywne. Warto jest
oddzielić zachowanie od "ja", czyli odseparować pozytywną intencję, funkcję czy
przekonanie, które generują dane zachowanie, od samego zachowania.
6. Na pewnym poziomie każde zachowanie wynika (lub swego czasu wynikało) z
"pozytywnej intencji". Z punktu widzenia osoby je inicjującej jest lub było bowiem
postrzegane jako właściwe w kontekście, w którym zaistniało. Łatwiej i
konstruktywniej jest zareagować na intencję niż na przejaw problematycznego
zachowania.
7. Otoczenie i konteksty ulegają zmianie. To samo działanie nie zawsze doprowadzi do
tego samego skutku. Aby skutecznie się przystosowywać i przetrwać, członek
systemu musi być w odpowiednim stopniu elastyczny. Stopień elastyczności
powinien być proporcjonalny do zmienności reszty systemu. Gdy system staje się
bardziej złożony, wymaga większej elastyczności.
8. Jeśli to, co się robi, nie przynosi oczekiwanych rezultatów, należy zmieniać swoje
zachowanie, aż uzyska się pożądaną reakcję.
Dodatek C
Słowniczek pojęć NLP
AUDITORY — zob. SŁUCHOWY.
CHUNKING — zob. PORCJOWANIE
CYTAT — metoda polegająca na tym, że komunikat, który ma być przekazany, zostaje
osadzony w wypowiedzi w formie cytatu, tak jakby został wypowiedziany przez kogoś
innego.
CZĘŚCI — metaforyczny sposób mówienia o niezależnych programach i strategiach
zachowania. Programy lub "części" zazwyczaj doprowadzają do wykształcenia postaci,
która staje się jedną z ich cech rozpoznawczych.
CZTEROKROTKA (4-TUPLE) — uproszczona metoda określania struktury dowolnego
doświadczenia. Koncepcja ta zakłada, że każde doświadczenie musi się składać z
określonej kombinacji czterech podstawowych systemów reprezentacyjnych — <A, V,
K, O> — gdzie A = auditory (słuchowy), V = visual (wzrokowy), K = kinesthetic
(kinestetyczny) i O = olfactory/gustatory (węchowy/smakowy).
DOBRY KONTAKT — więź opierająca się na zaufaniu, harmonii i współpracy.
DOBRZE SFORMUŁOWANE WARUNKI — zestaw warunków, które muszą być
spełnione, aby dało się uzyskać efektywny i ekologiczny rezultat. W NLP cel jest dobrze
sformułowany, gdy może być 1) wyrażony w pozytywnej formie, 2) zdefiniowany i
oceniony na bazie danych zmysłowych, 3) inicjowany i pielęgnowany przez pożądającą
go jednostkę, 4) używany w celu zachowania pozytywnych skutków ubocznych
bieżącego stanu oraz 5) odpowiednio osadzony w kontekście, tak aby pasował do
ekologii zewnętrznego systemu.
DOPASOWANIE — metoda stosowana przez jednostkę w celu szybkiego zbudowania
dobrego kontaktu poprzez dostosowywanie określonych aspektów swojego zachowania
do aspektów zachowania rozmówcy, czyli harmonizowanie lub odzwierciedlanie
zachowania.
ELASTYCZNOŚĆ ZACHOWANIA — umiejętność zmiany zachowania w celu
wywołania lub uzyskania pożądanej reakcji u innej osoby.
GUSTATORY — zob. SMAKOWY.
INSTALOWANIE — proces ułatwiający przyswojenie nowej strategii lub zachowania.
Nową strategię można zainstalować za pomocą metod opierających się na kotwiczeniu,
wskazówkach systemu reprezentacji, metaforach i rzutowaniu w przyszłość.
KALIBRACJA — proces odczytywania nieświadomych, niewerbalnych reakcji drugiego
człowieka w trakcie interakcji. Polega na łączeniu obserwowalnych wskazówek
zawartych w zachowaniu z konkretnymi reakcjami wewnętrznymi.
KINESTETYCZNY — dotyczący doznań cielesnych. W NLP termin ten oznacza
wszelkiego rodzaju odczucia, w tym dotykowe, wewnętrzne i emocjonalne.
KONTEKST — rama otaczająca określone zdarzenie. Często determinuje ona sposób
interpretacji tego zdarzenia lub doświadczenia.
KOTWICZENIE — proces kojarzenia wewnętrznej reakcji z zewnętrznym bodźcem
(podobny do klasycznego warunkowania) w celu szybkiego — i czasami ukradkowego —
wywołania powstałej w ten sposób nowej reakcji.
KRYTERIA — wartości lub standardy, na podstawie których jednostka podejmuje
decyzje i dokonuje osądów.
METAFORA — proces myślenia o sytuacji lub zjawisku jako o czymś innym.
Przykładem są historie, przypowieści i analogie.
METAMODEL — model opracowany przez Johna Grindera i Richarda Bandlera.
Identyfikuje on kategorie wzorców językowych, które mogą być problematyczne lub
niejednoznaczne.
METAPROGRAM — poziom programu psychicznego, determinujący sposób
porządkowania (uogólniania/uszczegółowiania) naszych doświadczeń oraz kierowania
nimi. Metaprogramy są bardziej abstrakcyjne niż konkretne strategie myślenia i definiują
nie szczegóły procesu myślowego, ale nasze ogólne podejście do określonych
problemów.
MODELOWANIE — proces obserwowania i mapowania skutecznych zachowań innych
ludzi.
MOŻLIWOŚCI I UMIEJĘTNOŚCI — opanowanie całej określonej klasy zachowań,
czyli wiedza, JAK coś zrobić. Potencjał wyrasta z takiego kształtowania mentalnych
map, które pozwala nam wybierać i porządkować zestawy pojedynczych zachowań. W
NLP mapy mentalne przyjmują formę poznawczych strategii i map.
OLFACTORY — zob. ZAPACHOWY.
PĘTLA KALIBRACYJNA — nieświadomy wzorzec komunikacji, w którym wskazówki
zawarte w zachowaniu jednej osoby wywołują określone reakcje u drugiej osoby w
trakcie ich interakcji.
PORCJOWANIE — przenoszenie doświadczenia na wyższy lub niższy poziom
abstrakcji. Porcjowanie oddolne (Uogólnianie) polega na przechodzeniu na wyższy
poziom abstrakcji i interpretacji pewnych informacji. Porcjowanie odgórne
(Uszczegółowianie) to przechodzenie na niższy, bardziej szczegółowy poziom abstrakcji.
Porcjowanie w bok oznacza znalezienie innych przykładów na tym samym poziomie
informacji.
POSZUKIWANIA TRANSDERYWACYJNE — proces przeszukiwania wstecznego
zachowanych wspomnień i reprezentacji mentalnych, mający na celu znalezienie
doświadczenia odniesienia, z którego pochodzi aktualne zachowanie lub reakcja.
POZIOMY LOGICZNE — wewnętrzny system hierarchiczny, w którym każdy kolejny
poziom ma coraz większy zakres psychologiczny i odgrywa coraz ważniejszą rolę. W
kolejności znaczenia (od najwyższego do najniższego) są to poziomy: 1) tożsamości, 2)
przekonań, 3) możliwości i umiejętności, 4) zachowań i 5) środowiska.
POZYCJA PERCEPCYJNA — określona perspektywa lub punkt widzenia. W NLP
istnieją trzy podstawowe pozycje, które można przyjąć względem jakiegoś
doświadczenia. Pierwsza pozycja polega na patrzeniu na doświadczenie własnymi
oczami w asocjacji z punktem widzenia innej osoby. Druga pozycja polega na patrzeniu
na doświadczenie tak, jakbyśmy weszli w cudzą skórę. Trzecia pozycja polega na staniu
z boku i postrzeganiu relacji między sobą i drugim człowiekiem z perspektywy
obserwatora.
PREDYKATY — słowa odnoszące się do różnego rodzaju procesów (czasowniki,
przysłówki i przymiotniki), których jednostka używa do opisania obiektu. Predykaty w
NLP służą do identyfikowania systemu reprezentacyjnego stosowanego przez jednostkę
przy przetwarzaniu informacji.
PREFEROWANY SYSTEM REPREZENTACJI — zmysł konsekwentnie preferowany
przez jednostkę przy przetwarzaniu i porządkowaniu doświadczeń. Determinuje on wiele
cech osobowości, a także możliwości i umiejętności uczenia się.
PROGRAMOWANIE NEUROLINGWISTYCZNE (NLP) — model behawioralny oraz
zestaw konkretnych umiejętności i technik opracowany przez Johna Grindera i Richarda
Bandlera w 1975 roku. NLP definiowane jako studium struktury subiektywnych
doświadczeń bada wzorce lub "programy" wynikające z interakcji między mózgiem
("neuro"), językiem ("lingwistyczne") i ciałem, które prowadzą zarówno do skutecznych,
jak i nieskutecznych zachowań. Celem jest lepsze zrozumienie procesów kryjących się
za wybitnością człowieka. Umiejętności i techniki są odtwarzane na podstawie
obserwacji wzorców doskonałości u ekspertów różnych dziedzin związanych z zawodową
komunikacją, w tym psychoterapii, biznesu, leczenia i edukacji.
PRZEKŁADANIE — proces przeformułowania słów z predykatów jednego systemu
reprezentacyjnego na inny.
PRZEKONANIA — silnie zakorzenione uogólnienia dotyczące 1) przyczyn, 2) znaczenia
oraz 3) granic w (a) otaczającym nas świecie, (b) naszym zachowaniu, (c) naszych
możliwościach i (d) naszych tożsamościach. Przekonania funkcjonują na innym poziomie
niż namacalna rzeczywistość i służą zazwyczaj do sterowania naszymi wrażeniami
płynącymi z rzeczywistości oraz do ich interpretowania poprzez ich połączenie z naszymi
systemami kryteriów lub wartości. Przekonania są dość trudne do zmiany za pomocą
typowych reguł logicznego lub racjonalnego myślenia.
PRZERAMOWANIE — proces NLP służący do oddzielenia problematycznego
zachowania od pozytywnej intencji wewnętrznego programu lub części
odpowiedzialnych za to zachowanie. Stworzenie nowych możliwości polega na
skłonieniu części odpowiedzialnej za stare zachowanie do wzięcia odpowiedzialności za
wprowadzenie w życie innych zachowań, które także zaspokajają tę pozytywną intencję,
lecz nie wywołują problematycznych skutków ubocznych.
REZULTATY (WYNIKI) — cele lub pożądane stany, do których dąży jednostka lub
organizacja.
RZUTOWANIE W PRZYSZŁOŚĆ — proces mentalnej próby przed jakąś sytuacją z
przyszłości w celu uzyskania pewności, że naturalnie i automatycznie pojawi się wtedy
pożądane zachowanie.
SŁUCHOWY — odnoszący się do słyszenia lub zmysłu słuchu.
SMAKOWY — dotyczący smaku lub zmysłu smaku.
SPÓJNOŚĆ — stan, w którym wszystkie zachowania, wewnętrzne przekonania i
strategie są w pełni dopasowane i zorientowane na osiągnięcie pożądanego celu.
STAN — ogólne warunki psychiczne i fizyczne, w których jednostka aktualnie
funkcjonuje.
STRATEGIA — zestaw psychicznych i behawioralnych kroków służący do osiągnięcia
określonego rezultatu. W NLP najważniejszym aspektem strategii jest system
reprezentacyjny, stosowany do wykonania poszczególnych kroków.
STRUKTURA GŁĘBOKA — mapa neurologiczna (świadoma i nieświadoma), której
ludzie używają do porządkowania swoich zachowań i kierowania nimi.
STRUKTURA POWIERZCHNIOWA — słowa lub język używane do opisywania
preferowanych reprezentacji zmysłowych przechowywanych w mózgu.
SUBMODALNOŚCI — szczególne właściwości odbierane przez poszczególne zmysły.
Na przykład: submodalnościami wzrokowymi są kolor, kształt, ruch, jasność, głębia;
submodalności słuchowe to: głośność, tempo, wysokość; submodalności kinestetyczne
zaś to: ciśnienie, temperatura, faktura, położenie.
SYNESTEZJA — proces nakładania się systemów reprezentacyjnych, charakteryzowany
przez zjawiska typu "sprzężenie wzroku z odczuciami", w którym jednostka doświadcza
odczuć na podstawie tego, co widzi, lub "sprzężenie słuchu z odczuciami", w którym
jednostka doświadcza odczuć na podstawie tego, co słyszy. Połączone mogą być
dowolne dwie modalności zmysłowe.
SYSTEMY REPREZENTACJI — pięć zmysłów: wzrok, słuch, dotyk (odczuwanie),
węch i smak.
ŚRODOWISKO — zewnętrzny kontekst, w którym pojawiają się nasze zachowania i
który postrzegamy jako znajdujący się "poza" nami. Nie jest ono częścią naszego
zachowania, lecz czymś, na co musimy zareagować.
TOTE — skrót od ang. Test-Operate-Test-Exit ("test-operacja-test-wyjście").
Opracowana przez Millera, Galantera i Pribrama koncepcja podstawowej pętli sprzężenia
zwrotnego, używanej do kierowania przez jednostkę własnym zachowaniem.
TOŻSAMOŚĆ — nasze wyobrażenie o tym, kim jesteśmy. Łączy ono nasze
przekonania, potencjał i zachowania w jeden system.
UTYLITARYZACJA (WYKORZYSTANIE W PRAKTYCE) — technika, w której należy
się dopasować do konkretnej sekwencji strategii lub wzorców zachowania bądź
zharmonizować z nimi, aby wpłynąć na reakcję rozmówcy.
VISUAL — zob. WZROKOWY.
WSKAZÓWKI SYSTEMU REPREZENTACJI — subtelne zachowania, które zarówno
pomagają uruchomić dany system reprezentacji, jak i podpowiadają, który system
reprezentacji jest wykorzystywany przez daną osobę w procesie myślenia. Typowe
przykłady takich wskazówek to ruchy gałek ocznych, ton głosu, tempo mówienia,
postawa ciała, gesty i sposób oddychania.
WTÓRNA KORZYŚĆ — gdy pozornie negatywne lub problematyczne zachowanie pełni
na innym poziomie jakąś pozytywną funkcję. Na przykład: palenie może pomagać w
zrelaksowaniu się lub ułatwiać dopasowanie do określonego obrazu siebie.
WZROKOWY — dotyczący wzroku lub zmysłu wzroku.
ZACHOWANIE — określone działania i reakcje fizyczne, za pomocą których
nawiązujemy interakcje z otaczającymi nas ludźmi i środowiskiem.
ZAPACHOWY — dotyczący zapachu lub zmysłu węchu.
Bibliografia
Albert Einstein: A Portrait, Pomegranate Calendars & Books, Corte Madera 1984.
Albert Einstein, Pomegranate Calendars & Books, Corte Madera 1986.
Albert Einstein: A Man for All Seasons, Pomegranate Calendars & Books, Corte Madera
1987.
Bandler R., Using Your Brain, Real People Press, Moab, Utah 1984.
Bandler R., Grinder J., Z żab w księżniczki, GWP, Gdańsk 2001.
Bandler R., Grinder J., Struktura magii. Kształtowanie ludzkiej psychiki, czyli więcej niż
NLP. Część 1, Onepress, Gliwice 2008.
Bateson G., Steps to the Ecology of Mind, Ballantine Books, New York 1972.
Clarke D., Great Inventors & Discoveries, Marshall Cavendish Books Limited, London
1978.
DeLozier J., Grinder J., Turtles All The Way Down: Prerequisites to Personal Genius,
Grinder, DeLozier & Associates, Santa Cruz 1987.
Dilts R., Roots of Neuro-Linguistic Programming, Meta Publications, Capitola 1983.
Dilts R., Applications of Neuro-Linguistic Programming, Meta Publications, Capitola
1983.
Dilts R., Changing Beliefs with NLP, Meta Publications, Capitola 1990.
Dilts R., et al., Beliefs: Pathways to Health and Well-Being, Metamorphous Press,
Portland 1990.
Dilts R., Epstein T., Dilts R.W., Tools for Dreamers, Meta Publications, Capitola 1991.
Dilts R., Bonissone G., Skills for the Future, Meta Publications, Capitola 1993.
Dilts R., Strategies of Genius, t. I, Sensus, Gliwice 2011.
Dilts R., Grinder J., DeLozier R. J., Neuro-Linguistic Programming, vol. I, Meta
Publications, Capitola 1980.
Encyclopedia Britannica, Encyclopedia Britannica Inc., Chicago, 1979.
Einstein A., The World As I See It, The Citadel Press, Secaucus, New Jersey 1934.
Einstein A., Ideas and Opinions, Crown Books, New York 1954, s. 290.
Einstein A., Out of My Later Years, The Citadel Press, Secaucus, New Jersey 1956.
Einstein A., Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961.
French A. P. (red.), EINSTEIN: A Centenary Volume, Harvard University Press,
Cambridge 1979.
Ghiselin B. (red.), The Creative Process, Mentor Books, New American Library, New
York 1952.
James W., Principles of Psychology, w: Encyclopedia Britannica, Encyclopedia Britannica
Inc., Chicago 1979.
Maruyama M., THE SECOND CYBERNETICS: Deviation-Amplifying Mutual Casual
Processes, w: "American Scientist", t. 51, s. 164 – 178.
Mattimore B., Ninety Nine Percent Inspiration, American Management Association, New
York 1994.
Schlipp P. A., Albert Einstein, Philosopher-Scientist, Northwestern University Press,
Evanston 1949.
Schwartz J., McGuinness M., Einstein For Beginners, Pantehon Books, New York 1983.
Weber R., The Enfolding-Unfolding Universe: A conversation with David Bohm, w: Re-
Vision, lato/jesień 1978, s. 24 – 51.
Wertheimer M., Productive Thinking, Greenwood Press, Westpoint 1959.
Spis treści
Podziękowania
Przedmowa
Wprowadzenie
Poziomy modelowania
Strategie
Mikro-, makro- i metastrategie
Rozdział 1. Epistemologia Einsteina
Rozdział 2. Makrostrategia modelowania Einsteina
Podważanie podstawowych założeń
Rozdział 3. Podstawowa struktura strategii myślenia Einsteina
Rozdział 4. Poglądy Einsteina na język
Rozdział 5. Mikroanaliza procesu myślenia twórczego Einsteina
Rozdział 6. Teoria względności
Podważenie podstawowych założeń dotyczących "przestrzeni"
Podważanie podstawowych założeń o "jednoczesności"
Podważanie podstawowych założeń na temat "czasu"
Kilka implikacji teorii względności Einsteina
Strategia teorii względności
Rozdział 7. Psychologiczne implikacje teorii względności
Rozdział 8. Zastosowania strategii Einsteina
Widzieć nowe poziomy i wymiary
Korzystanie z metafor w celu odkrywania i podważania podstawowych założeń
Format rozwiązywania konfliktów bazujący na strategii Einsteina
Strategia "mediacji" oparta na procesie myślenia Einsteina
Rozdział 9. Podsumowanie procesu myślowego Einsteina
Rozdział 10. Podsumowanie
Posłowie
Dodatek A Podstawy i założenia NLP
Układ nerwowy
Podstawowy model zachowania – model TOTE
Pozycje percepcyjne
Poziomy przetwarzania i organizacji
Poziomy neuro-logiczne
Wzorce poznawcze: Model ROLE
Wskaźniki fizjologiczne
Stany wewnętrzne
Kotwiczenie
Strategie
Dodatek B Presupozycje NLP
Mapa to nie terytorium
Życie i "umysł" to procesy systemowe
Dodatek CSłowniczek pojęć NLP
Bibliografia

You might also like