Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 16

ZAGADNIENIA FILOZOFICZNE

ARTYKUŁY W NAUCE
XIII / 1991, s. 5–18∗

Eugene P. WIGNER

NIEPOJĘTA SKUTECZNOŚĆ MATEMATYKI


W NAUKACH PRZYRODNICZYCH

„Matematyka, widziana poprawnie, nie tylko posiada prawdę,


ale również najwyższe piękno — piękno zimne i surowe, podobne
do piękna rzeźby, bez odniesienia do jakiegokolwiek elementu na-
szej słabej natury, bez wspaniałej pompy malarstwa lub muzyki,
lecz piękno wzniośle czyste i zdolne do tak srogiej doskonałości,
jaką może wykazać tylko największa sztuka. Prawdziwy duch za-
chwytu, egzaltacja, poczucie bycia kimś więcej niż Człowiekiem,
co jest kamieniem probierczym najwyższej doskonałości, znaj-
duje się w matematyce z taką samą pewnością, jak w poezji.”
Bertrand Russell, Study of Mathematics
Istnieje opowiadanie o dwóch ludziach, którzy przyjaźnili się ze sobą
w czasie wyższych studiów, a którzy spotkawszy się, opowiadają sobie o swo-
jej pracy. Jeden z nich zajął się statystyką i badał trendy społeczne. Poka-
zał on dawnemu koledze jeden ze swych artykułów. Artykuł rozpoczynał
się, jak zwykle, uwagami na temat rozkładu Gaussa i autor wyjaśnił swemu
rozmówcy znaczenie poszczególnych symboli dla sytuacji aktualnego spo-
łeczeństwa, dla przeciętnego społeczeństwa i tak dalej. Jego kolega okazał
pewne niedowierzanie i nie był zupełnie pewny, czy przyjaciel nie żartuje
sobie z niego. „Skąd ta twoja wiedza?” brzmiało jego pytanie. „I czym jest
ten tu symbol?”. „Oh”, odpowiedział statystyk, „to jest π”. „Co to jest?”
„Stosunek obwodu koła do jego średnicy”. „No, teraz już twoje dowcipy
zaszły za daleko”, rzekł na to kolega, „z całą pewnością społeczeństwo nie
ma nic wspólnego z obwodem koła”.

∗ UWAGA: Tekst został zrekonstruowany przy pomocy środków automatycznych; moż-

liwe są więc pewne błędy, których sygnalizacja jest mile widziana (obi@opoka.org). Tekst
elektroniczny posiada odrębną numerację stron.
2 Eugene P. WIGNER

Oczywiście, jesteśmy skłonni uśmiechnąć się nad prostotą podejścia roz-


mówcy statystyka. Niemniej, kiedy usłyszałem to opowiadanie, musiałem
przyznać się do dziwnego uczucia, ponieważ reakcja kolegi wykazywała zwy-
kły zdrowy rozsądek. Byłem jeszcze bardziej skonfudowany, gdy niewiele dni
później ktoś przyszedł do mnie i dał wyraz swojemu zadziwieniu faktem1 ,
że dokonujemy raczej wąskiej selekcji, gdy wybieramy dane, za pomocą któ-
rych testujemy nasze teorie. „Skąd wiemy, gdy tworzymy teorię, która sku-
pia swoją uwagę na zjawiskach lekceważonych przez nas i lekceważy pewne
ze zjawisk przyciągających naszą uwagę, że nie możemy zbudować innej teo-
rii, która miałaby niewiele wspólnego z obecną, ale która wyjaśniałaby tyle
samo zjawisk co ona?” Należy przyznać, że nie mamy żadnego dowodu, iż
taka teoria nie istnieje.
Oba powyższe opowiadania ilustrują dwa główne stwierdzenia, które
będą przedmiotem obecnych rozważań. Pierwszym stwierdzeniem jest, że
pojęcia matematyczne pojawiają się w zupełnie nieoczekiwanych związkach.
Co więcej, pozwalają one często na dokładny opis zjawisk występujących
w tych powiązaniach. Po drugie, właśnie z tego powodu oraz dlatego, że
nie rozumiemy przyczyn ich użyteczności, nie możemy wiedzieć, czy teoria
formułowana w terminach pojęć matematycznych, jest jedyną odpowiednią.
Jesteśmy w sytuacji podobnej do sytuacji człowieka, który posiadając pęk
kluczy i mając otworzyć po kolei kilkoro drzwi, zawsze chwyta za właściwy
klucz za pierwszym lub drugim razem. Mógłby on stać się sceptykiem, gdyby
zaczął rozważać jedyność odpowiedniości pomiędzy kluczami i drzwiami.
Większość z tego, co będzie powiedziane na te dwa tematy, nie będzie
nowe; prawdopodobnie w takiej lub innej postaci jest to znane naukowcom.
Moim głównym celem jest naświetlić te problemy z kilku stron. Pierwszym
wnioskiem jest to, że przedziwna skuteczność matematyki w naukach przy-
rodniczych jest czymś graniczącym z tajemnicą i że nie ma dla niej żadnego
racjonalnego wyjaśnienia. Drugim jest właśnie owa niesamowita użytecz-
ność pojęć matematycznych, która prowokuje pytanie o jedność naszych
teorii fizycznych. By rozwinąć pierwszy punkt, dotyczący ogromnie ważnej
roli, jaką matematyka odgrywa w fizyce, będzie pożytecznym powiedzieć
kilka słów na tematy: „czym jest matematyka?” oraz „czym jest fizyka?”,
następnie, w jaki sposób matematyka wkracza w teorie fizyczne i wreszcie,

1 Cytowana uwaga została uczyniona przez F. Wernera, gdy był on studentem w Prin-
ceton.
NIEPOJĘTA SKUTECZNOŚĆ MATEMATYKI W NAUKACH... 3

dlaczego sukces matematyki w jej roli w fizyce okazuje się tak trudny do
wyjaśnienia. O wiele mniej zostanie powiedziane na drugi temat: jedność
teorii fizycznych. Właściwa odpowiedź na to pytanie wymagałaby rozwinię-
cia pracy eksperymentalnej i teoretycznej, co nie jest obecnie możliwe.

CZYM JEST MATEMATYKA?

Ktoś kiedyś powiedział, że filozofia polega na niewłaściwym używaniu


terminologii, która została stworzona tylko w tym celu2 . W tym samym stylu
powiedziałbym, że matematyka jest nauką o zręcznych operacjach na poję-
ciach i regułach wymyślonych wyłącznie w tym celu. Główny akcent w tej
wypowiedzi pada na wymyślanie pojęć. Matematyka szybko opuściłaby dzie-
dzinę interesujących twierdzeń, jeśli byłyby one formułowane w terminach
pojęć, które już występują w aksjomatach. Co więcej, podczas gdy jest nie-
kwestionowalną prawdą, że pojęcia matematyki elementarnej a zwłaszcza
elementarnej geometrii zostały sformułowane, by opisać wielkości bezpo-
średnio podsuwane przez dostępny świat, to samo nie jest jednak prawdą
gdy chodzi o bardziej zaawansowane pojęcia, w szczególności te pojęcia,
które grają tak ważną rolę w fizyce. W ten sposób reguły operowania na
parach liczb są oczywiście tak zaprojektowane, by dawać ten sam rezultat,
co operacje na ułamkach, które poznaliśmy wcześniej, bez odniesienia do
„par liczb”. Reguły operowania dla ciągów, a więc dla liczb niewymiernych,
nadal należą do kategorii reguł, które zostały tak określone, by odtwarzać
reguły operowania na wielkościach, które były już nam znane. Większość
zaawansowanych pojęć matematycznych, takich jak liczby zespolone, alge-
bry, operatory liniowe, zbiory borelowskie — i ta lista może być przedłużana
prawie w nieskończoność — są tak wymyślone, że są one trafnie dobranymi
przedmiotami, na których matematycy mogą demonstrować swoją pomy-
słowość i zmysł formalnego piękna. Rzeczywiście, definicja tych pojęć, wraz
ze spostrzeżeniem, że mogą być do nich stosowane interesujące i pomysłowe
rozważania, jest pierwszą demonstracją pomysłowości matematyka, który
je zdefiniował. Głębokość myśli, która wchodzi w sformułowanie pojęć ma-
tematycznych, jest następnie usprawiedliwiana przez zręczność, z jaką te
pojęcia są używane. Matematyk w pełni, prawie bezlitośnie, eksploatuje
dziedzinę dopuszczającą rozumienie i omija to, co niezrozumiałe. To, że

2 Powyższe zdanie jest tu cytowane za W. Dubislav, Die Philosophie der Mathematik

in der Gegenwart (Berlin: Junker and Dünnhaupt Verlag, 1932), s. 1.


4 Eugene P. WIGNER

jego nierozważność nie prowadzi go w bagno sprzeczności, jest samo w sobie


cudem: na pewno, jest trudno uwierzyć, że nasza potęga myśli została do-
prowadzona przez darwinowski proces naturalnej selekcji, do doskonałości,
którą zdaje się posiadać. Nie jest to jednak naszym obecnym przedmiotem.
Zasadniczym wnioskiem, który zostanie przypomniany później, jest, że ma-
tematyk mógłby sformułować jedynie garść interesujących twierdzeń bez
definiowania pojęć innych niż te, które są zawarte w aksjomatach, oraz że
te nowe pojęcia są określone z zamiarem dopuszczenia pomysłowych opera-
cji logicznych, które odwołują się do naszego zmysłu estetycznego zarówno
jako operacje, jak również w ich rezultatach, posiadających wielką ogólność
i prostotę3 .
Liczby zespolone dostarczają uderzającego przykładu na to, co zostało
powiedziane powyżej. W naszym doświadczeniu nie istnieje nic, co sugero-
wałoby wprowadzenie tych wielkości. Rzeczywiście, jeśli matematyk zostanie
poproszony o uzasadnienie swojego zainteresowania liczbami zespolonymi,
wskaże on, z pewnym oburzeniem, na wiele pięknych twierdzeń w teorii
równań, na szeregi potęgowe i na funkcje analityczne w ogólności, które za-
wdzięczają swoje powstanie wprowadzeniu liczb zespolonych. Matematyk
nie ma zamiaru porzucać swojego zainteresowania tymi najpiękniejszymi
dokonaniami swojego geniuszu4 .

CZYM JEST FIZYKA?

Fizyk jest zainteresowany odkrywaniem praw przyrody nieożywionej. By


zrozumieć to stwierdzenie, trzeba przeanalizować pojęcie „prawa przyrody”.
Świat wokół nas posiada trudną do wyjaśnienia złożoność i najbardziej
oczywistym faktem w nim jest to, że nie możemy przepowiadać przyszło-
ści. Chociaż żart przypisuje optymiście pogląd, że przyszłość jest niepewna,
optymista ma rację w tym wypadku: przyszłość jest nieprzewidywalna.
Jest to, jak zauważył Schrödinger, cud, że przy całej kłopotliwej złożo-

3 M. Polanyi w swej książce Personal Knowledge (Chicago: University of Chicago Press,

1958) mówi: „Wszystkie te trudności są niczym więcej, jak tylko konsekwencją odmowy
dostrzeżenia, że matematyka nie może być określona bez uznania jej najbardziej oczywi-
stej cechy: mianowicie, że jest ona interesująca” (s. 188).
4 Czytelnik może być zainteresowany, w tym kontekście, raczej gniewnymi uwagami

Hilberta o intuicjonizmie, który „usiłuje rozbić i zeszpecić matematykę”, „Abh. Math.


Sem.”, Univ. Hamburg, 157 (1923), lub Gesammelte Werke (Berlin: Springer, 1935),
s. 188.
NIEPOJĘTA SKUTECZNOŚĆ MATEMATYKI W NAUKACH... 5

ności świata, w zdarzeniach mogą być odkryte pewne regularności. Jedną


z takich regularności, odkrytą przez Galileusza, jest fakt, że dwa kamie-
nie, upuszczone w tym samym momencie z tej samej wysokości, spadną na
ziemię w tym samym czasie. Prawa przyrody dotyczą takich regularności.
Regularność Galileusza jest prototypem dużej klasy regularności. Jest ona
zdumiewająca z trzech powodów.
Pierwszym powodem zdumienia jest to, że regularność ta zachodziła nie
tylko w Pizie, w czasach Galileusza, ale ma miejsce wszędzie na Ziemi, za-
wsze zachodziła i zawsze będzie zachodziła. Ta własność regularności jest
znaną własnością niezmienniczości i, jak miałem okazję wskazać jakiś czas
temu, bez zasad niezmienniczości podobnych do implikowanych w poprzed-
nich uogólnieniach obserwacji Galileusza, fizyka byłaby niemożliwa. Drugą
zdumiewającą cechą jest to, że dyskutowana przez nas regularność jest nie-
zależna od wielu warunków, które mogłyby na nią oddziaływać. Jest ona
ważna niezależnie od tego, czy pada deszcz, czy nie, czy eksperyment jest
wykonywany w pokoju, czy z Krzywej Wieży, niezależnie od tego, czy osoba
puszczająca kamienie jest mężczyzną czy kobietą. Jest ona ważna nawet
wtedy, gdy dwa kamienie są puszczane równocześnie i z tej samej wyso-
kości, ale przez dwie różne osoby. Istnieje, oczywiście, wiele innych wa-
runków, które są bez znaczenia z punktu widzenia ważności regularności
Galileusza. To nieposiadanie znaczenia przez tak wiele okoliczności, które
mogłyby odgrywać rolę w obserwowanym zjawisku, nazywa się również nie-
zmienniczością. Jednak ta niezmienniczość ma inny charakter od wcześniej
omawianej, ponieważ nie może być sformułowana jako zasada ogólna. Ba-
danie warunków, które wywierają, i które nie wywierają wpływu na zjawi-
sko, jest częścią wstępnego eksperymentalnego badania dziedziny. Zręczność
i pomysłowość eksperymentatora ukazują mu zjawiska, które zależą od sto-
sunkowo wąskiego zbioru dość łatwych do zauważenia i odtworzenia warun-
ków5 . W obecnym przypadku, ograniczenie przez Galileusza obserwacji do
ciał ciężkich było najważniejszym krokiem w badaniu. I znów, jest prawdą,
że gdyby nie było zjawisk, które byłyby zależne jedynie od małego zbioru
warunków, fizyka byłaby niemożliwa.

5 W związku z tym zob. esej M. Deutscha, Daedalus, 87, 86 (1958). A. Shimony zwrócił

mi uwagę na podobny fragment w: C. S. Peirce’a Essays in the Philosophy of Science


(New York: The Liberal Arts Press, 1957), s. 237.
6 Eugene P. WIGNER

Powyższe dwa fakty choć bardzo znaczące z punktu widzenia filozofa,


nie są jedynymi, które zdumiewały Galileusza najbardziej, ani nie wyrażają
specyficznego prawa przyrody. Prawo przyrody jest zawarte w stwierdzeniu,
że ilość czasu, który zabiera ciężkiemu obiektowi spadnięcie z danej wyso-
kości, jest niezależna od wielkości, materiału i kształtu ciała, które spada.
W układzie drugiego „prawa” Newtona składa się to na stwierdzenie, że siła
grawitacyjna, która działa na spadające ciało, jest proporcjonalna do jego
masy, ale niezależna od wielkości, materiału i kształtu ciała, które spada.
Powyższa dyskusja miała nam przypomnieć, iż, po pierwsze, w ogóle nie
jest naturalne, że „prawa natury”, istnieją, a znacznie mniej, że człowiek
jest zdolny je odkryć6 . Autor miał okazję, jakiś czas temu, zwrócić uwagę
na istnienie następstwa warstw „praw przyrody”, z których każda warstwa
zawiera bardziej ogólne i więcej obejmujące prawa niż poprzednia i jej od-
krycie umożliwia głębszą penetrację w strukturę wszechświata, niż warstwy
rozpoznane wcześniej. Jednak stwierdzeniem najbardziej znaczącym w obec-
nym kontekście jest to, że wszystkie te prawa przyrody zawierają, nawet
w swych najbardziej odległych konsekwencjach, jedynie małą część naszej
wiedzy o świecie nieożywionym. Wszystkie prawa przyrody są stwierdze-
niami warunkowymi, które dopuszczają przewidywanie pewnych przyszłych
zdarzeń na bazie naszej wiedzy o teraźniejszości, przy pominięciu pewnych
aspektów obecnego stanu świata — w praktyce przygniatającej większości
wyznaczników obecnego stanu świata — które są bez znaczenia z punktu
widzenia predykcji. To nieposiadanie znaczenia jest rozumiane w sensie dru-
giego punktu w dyskusji twierdzenia Galileusza7 .
Co do obecnego stanu świata, to znaczy istnienia Ziemi, na której ży-
jemy i na której były wykonywane eksperymenty Galileusza, istnienia Słońca
i całego naszego otoczenia, prawa przyrody pozostają całkowicie milczące.
Jest to zgodne z tym, że po pierwsze, prawa przyrody mogą być stosowane
do przepowiadania zdarzeń przyszłych tylko wtedy, gdy znane są wszystkie
znaczące wyznaczniki obecnego stanu świata. Jest to również zgodne z tym,
że konstruowanie maszyn, których funkcjonowanie może być przewidywane,
stanowi najbardziej spektakularne osiągnięcie fizyka. W przypadku tych

6 E. Schrödinger w swoim What Is Life? (Cambridge: Cambridge University Press,

1945), s. 31, mówi, iż ten drugi cud może być niedostępny ludzkiemu zrozumieniu.
7 Autor uważa, że nie jest konieczne przypominanie, iż twierdzenie Galileusza, w formie

podanej w tekście, nie wyczerpuje zawartości obserwacji Galileusza dotyczących praw


swobodnego spadku ciał.
NIEPOJĘTA SKUTECZNOŚĆ MATEMATYKI W NAUKACH... 7

maszyn fizyk stwarza sytuację, w której wszystkie znaczące współrzędne


są znane, tak że zachowanie maszyny może być przepowiedziane. Radary
i reaktory atomowe mogą być przykładami takich maszyn.
Zasadniczym celem dotychczasowej dyskusji było wykazanie, że wszyst-
kie prawa przyrody są stwierdzeniami warunkowymi i że obejmują tylko
bardzo małą część naszej wiedzy o świecie. Tak więc, klasyczna mechanika,
która jest najlepszym znanym prototypem teorii fizycznej, podaje drugie
pochodne współrzędnych przestrzennych wszystkich ciał na podstawie zna-
jomości pozycji tych ciał. Nie daje ona żadnych informacji o istnieniu, obec-
nym położeniu lub o prędkościach tych ciał. Należy wspomnieć, dla ścisło-
ści, iż około trzydzieści lat temu odkryliśmy, że nawet zdania warunkowe
nie mogą być całkowicie precyzyjne: że stwierdzenia warunkowe są prawami
probabilistycznymi, które pozwalają nam jedynie czynić rozumne zakłady
co do przyszłych własności świata nieożywionego, oparte na wiedzy o sta-
nie obecnym. Nie pozwalają nam one na wypowiadanie stwierdzeń katego-
rycznych, ani nawet stwierdzeń kategorycznych uwarunkowanych obecnym
stanem świata. Probabilistyczny charakter „praw przyrody” manifestuje się
również w przypadku maszyn i może być weryfikowany, przynajmniej w wy-
padku reaktorów atomowych, jeśli pracują one w obszarze wielkich mocy.
Jednakże dodatkowe ograniczenie zasięgu praw przyrody wynikające z ich
probabilistycznego charakteru nie będzie odgrywało żadnej roli w dalszym
ciągu dyskusji.

ROLA MATEMATYKI W TEORIACH FIZYCZNYCH

Odświeżywszy poglądy na istotę matematyki i fizyki, znajdujemy się


w lepszym położeniu, by przyjrzeć się roli matematyki w teoriach fizycznych.
Oczywiście, w codziennej fizyce stosujemy matematykę w tym celu, by
nadawać wartości wielkościom występującym w prawach przyrody, by sto-
sować stwierdzenia warunkowe do szczególnych okoliczności, które rzeczywi-
ście występują, lub które nas interesują. By było to możliwe, prawa przyrody
muszą być wcześniej sformułowane w języku matematyki, by być obiektem
dla użytku matematyki stosowanej. Stwierdzenie, że prawa przyrody są za-
pisane w języku matematyki, zostało właściwie uczynione trzysta lat temu8 ;
obecnie jest ono prawdziwsze niż kiedykolwiek dotąd. By wskazać na zna-

8 Przypisuje się to Galileuszowi.


8 Eugene P. WIGNER

czenie, jakie pojęcia matematyczne posiadają w formułowaniu praw fizyki,


przypomnijmy, dla przykładu, aksjomaty mechaniki kwantowej w postaci,
w jakiej zostały sformułowane przez wielkiego fizyka Diraca. W mechanice
kwantowej istnieją dwa podstawowe pojęcia: stany i obserwable. Stany są
wektorami w przestrzeni Hilberta, obserwable zaś operatorami na tych wek-
torach. Możliwe wartości obserwacji są wartościami charakterystycznymi
operatorów — zatrzymajmy się w tym miejscu, byśmy nie zaangażowali się
w wyliczanie pojęć matematycznych rozwijanych w teorii operatorów linio-
wych.
Jest, oczywiście, prawdą, że fizyka wybiera pewne pojęcia matematyczne
dla formułowania praw przyrody i z pewnością tylko ułamek wszystkich po-
jęć matematycznych jest wykorzystywany w fizyce. Jest również prawdą,
że pojęcia, które zostały wybrane, nie zostały wyselekcjonowane arbitral-
nie z wykazu pojęć matematycznych, ale były rozwijane, w wielu, jeśli nie
w większości przypadków, niezależnie przez fizyków i rozpoznawane jako po-
siadające znaczenie, zanim uczynili to matematycy. Nie jest jednak prawdą
to, co często stwierdzano, że działo się tak dlatego, iż matematyka używa
najprostszych z możliwych pojęć, i że są one ograniczone do występowania
w formalizmie. Jak widzieliśmy powyżej, pojęcia matematyki nie zostały wy-
brane dla ich pojęciowej prostoty — nawet ciągi par liczb są dalekie od bycia
najprostszymi pojęciami lecz dla ich podatności na pomysłowe manipulacje
i przekonywające, błyskotliwe argumenty. Nie zapominajmy, że przestrzeń
Hilberta w mechanice kwantowej jest zespoloną przestrzenią Hilberta z her-
mitowskim iloczynem skalarnym. Dla umysłu niezaangażowanego, z pewno-
ścią, liczby zespolone są dalekie od naturalnych i nie mogą zostać zasugero-
wane przez obserwacje fizyczne. Co więcej, użycie liczb zespolonych nie jest
w tym przypadku rachunkowym trikiem matematyki stosowanej, ale jest
prawie konieczne w formułowaniu praw mechaniki kwantowej. Ostatecznie,
zaczyna się okazywać, że nie tylko liczby zespolone, ale również tak zwane
funkcje analityczne powinny odgrywać kluczową rolę w formułowaniu teo-
rii kwantowej. Mam tu na myśli gwałtownie rozwijającą się teorię relacji
rozpraszających.
Trudno jest uniknąć wrażenia, że stajemy tu wobec cudu, zupełnie po-
równywalnego w swej uderzającej naturze z cudem polegającym na tym,
że ludzki umysł może wiązać razem tysiące argumentów bez wpadania
w sprzeczności, lub z dwoma cudami: istnieniem praw przyrody i zdolno-
NIEPOJĘTA SKUTECZNOŚĆ MATEMATYKI W NAUKACH... 9

ścią umysłu ludzkiego do przepowiadania ich. Obserwacja, która spośród


znanych mi zbliża się najbardziej do wyjaśnienia pojawiania się pojęć ma-
tematycznych w fizyce, zawarta jest w stwierdzeniu Einsteina, że jedynymi
teoriami fizycznymi, które chcemy akceptować są piękne teorie fizyczne. Po-
jęciom matematyki przysługuje zaś jakość piękna. Jednak obserwacja Ein-
steina może najlepiej wyjaśnić własności teorii, w które chcemy wierzyć i nie
ma odniesienia do wewnętrznej ścisłości teorii. Przejdźmy więc do drugiego
pytania.

CZY SUKCES TEORII FIZYCZNYCH JEST NAPRAWDĘ ZASKAKUJĄCY?

Możliwym wyjaśnieniem stosowania przez fizyka matematyki w formu-


łowaniu praw przyrody jest to, że jest on w pewnym sensie osobą nieodpo-
wiedzialną. Gdy znajduje on związek pomiędzy dwiema wielkościami, który
przypomina zależność dobrze znaną z matematyki, stwierdza on natych-
miast identyczność obu związków, po prostu dlatego, że nie zna żadnych
innych podobnych zależności. Nie jest intencją obecnej dyskusji odparcie
zarzutu nieodpowiedzialności przedstawionego podejścia. Być może jest ono
takie. Ważne jest jednak podkreślenie, że matematyczne sformułowanie czę-
sto niewykończonych doświadczeń fizyka prowadzi w niesamowicie wielu
przypadkach do zdumiewająco dokładnego opisu szerokiej klasy zjawisk.
Pokazuje to, że język matematyczny zasługuje na większe uznanie, niż tylko
stwierdzenie, że jest to tylko język, w którym możemy mówić; wskazuje to,
że jest on, w bardzo realnym sensie, poprawnym językiem. Rozważmy kilka
przykładów.
Pierwszym przykładem jest często cytowany przykład ruchów planet.
Prawa spadania ciał zostały dość dobrze ustalone jako rezultat ekspery-
mentów przeprowadzonych zasadniczo w Italii. Eksperymenty te nie mogły
być bardzo dokładne w tym sensie, w jakim pojmujemy dokładność dzisiaj,
częściowo ze względu na wpływ oporu powietrza, częściowo zaś ze względu
na ówczesną niemożność mierzenia krótkich odcinków czasu. Niemniej, nie
jest zdumiewające, że w rezultacie swoich studiów, włoscy przyrodnicy osią-
gnęli znajomość sposobów, w jakie przedmioty poruszają się w atmosferze.
Newton wprowadził prawo swobodnego spadku w relacje z ruchem Księ-
życa, zauważywszy, że parabola drogi rzuconego kamienia na Ziemi oraz
krąg drogi Księżyca na niebie, są szczególnymi przypadkami tego samego
przedmiotu matematycznego: elipsy, i zaproponował powszechne prawo gra-
10 Eugene P. WIGNER

witacji na bazie pojedynczej, i w owym czasie bardzo przybliżonej, liczbowej


koincydencji. Filozoficznie rzecz biorąc, prawo grawitacji w postaci zapro-
ponowanej przez Newtona, było odrażające dla ludzi jego czasów i dla niego
samego. Empirycznie zaś, było ono oparte na bardzo ograniczonych obser-
wacjach. Język matematyczny, w którym zostało ono sformułowane, zawie-
rał pojęcie drugiej pochodnej i ci z nas, którzy próbowali narysować okrąg
styczny do krzywej wiedzą, że druga pochodna nie jest pojęciem natych-
miastowym. Prawo grawitacji, które Newton niechętnie ustalił, i które mógł
zweryfikować z dokładnością około 4% okazało się być prawdziwe z błędem
mniejszym niż 1/10000 procenta i stało się blisko związane z ideą dokładno-
ści absolutnej, do której zaledwie zbliża się dzisiejsza fizyka9 . Z pewnością,
przykład prawa Newtona, cytowany ciągle na nowo, musi być wspomniany
w pierwszej kolejności, jako monumentalny przykład prawa, sformułowa-
nego w terminach, które okazują się proste dla matematyka. Podsumujmy
naszą tezę w tym przykładzie: po pierwsze, prawo, zwłaszcza, że występuje
w nim druga pochodna, jest proste tylko dla matematyka, a nie dla zdrowego
rozsądku lub dla studenta pierwszego roku, nie obdarzonego matematycz-
nym umysłem; po drugie, jest to prawo warunkowe o bardzo ograniczonym
zasięgu. Nie mówi ono nic o Ziemi, w którą uderzają kamienie Galileusza,
lub też o kołowej orbicie Księżyca, czy też o planetach Układu Słonecznego.
Wyjaśnienie tych warunków początkowych jest pozostawione geologowi lub
astronomowi.
Drugi przykład pochodzi ze zwykłej, elementarnej mechaniki kwanto-
wej. Powstał on, gdy Max Born zauważył, że pewne reguły obliczeń, po-
dane przez Heisenberga, są formalnie identyczne z regułami obliczeń dla
macierzy, ustalonymi znacznie wcześniej przez matematyków. Born, Jor-
dan i Heisenberg zaproponowali więc zastąpić zmienne położenia i momenty
w równaniach mechaniki klasycznej przez macierze. Zastosowali oni reguły
mechaniki macierzowej do kilku mocno wyidealizowanych problemów i re-
zultaty okazały się dość zadowalające. Nie istniał jednak w tym czasie żaden
racjonalny argument, że ich macierzowa mechanika okazałaby się poprawna
w bardziej zbliżonych do rzeczywistości warunkach. Rzeczywiście, stwier-
dzili oni: „ jeśli mechanika taka, jak zaproponowana tutaj byłaby poprawna
w swych istotnych cechach”. Pierwsze zastosowanie ich mechaniki do rze-
czywistego problemu, problemu atomu wodoru, zostało uczynione kilka mie-

9 Zobacz, na przykład, R. H. Dicke, „Am. Sci.”, 25 (1959).


NIEPOJĘTA SKUTECZNOŚĆ MATEMATYKI W NAUKACH... 11

sięcy później, przez Pauliego. Zastosowanie to dawało rezultaty zgodne z do-


świadczeniem. Było to zadowalające, jednak wciąż niezrozumiałe, ponieważ
reguły rachunku podane przez Heisenberga zostały wyabstrahowane z pro-
blemów, które zawierały starą teorię atomu wodoru. Cud pojawił się dopiero
w momencie, gdy mechanika macierzowa, lub matematycznie równoważna
teoria, została zastosowana do problemów, dla których reguły rachunkowe
Heisenberga były bezsensowne. Reguły te zakładały, że klasyczne równania
ruchu posiadają rozwiązania z pewnymi cechami okresowości; zaś równania
ruchu dwóch elektronów atomu helu, lub większej liczby elektronów jakie-
goś cięższego atomu po prostu nie posiadają tych własności, a więc reguły
Heisenberga nie mogą być stosowane w tych przypadkach. Niemniej jednak,
obliczenie najwyższego poziomu energetycznego dla helu, przeprowadzone
kilka miesięcy temu przez Kinoshita w Cornell i przez Bazleya w Biurze
Wzorców zgadza się z danymi doświadczalnymi w granicach dokładności
obserwacji, która wynosi jedną dziesięciomilionową. Z pewnością w tym
przypadku „wydobyliśmy” z równań coś, czego w nie nie włożyliśmy. To
samo jest prawdą, jeśli chodzi o jakościową charakterystykę „widm złożo-
nych”, to znaczy widm cięższych atomów. Wspominam rozmowę z Jorda-
nem, który powiedział mi, gdy odkryto jakościowe cechy widm, że niezgod-
ność reguł otrzymanych z mechaniki kwantowej i reguł ustalonych na drodze
doświadczeń dostarczałaby ostatniej okazji do dokonania zmiany w systemie
mechaniki macierzowej. Innymi słowy, Jordan czuł, że bylibyśmy, przynaj-
mniej czasowo, bezradni, gdyby nieoczekiwana niezgodność wystąpiła w teo-
rii atomu helu. Była ona w tym czasie rozwijana przez Kellnera i Hilleraasa.
Formalizm matematyczny był zbyt jasny i niezmienny, tak więc, gdyby cud
helu, o którym wspomniałem powyżej, nie pojawił się, powstałby praw-
dziwy kryzys. Z pewnością, fizyka pokonałaby ten kryzys w taki, czy inny
sposób. Z drugiej strony jest prawdą, że fizyka, taka, jaką ją znamy obecnie,
nie byłaby możliwa bez ciągłego pojawiania się cudów, podobnych do tego
z atomem helu, który jest cudem najbardziej uderzającym z tych, które wy-
stąpiły w trakcie rozwoju elementarnej mechaniki kwantowej, ale przecież
bynajmniej nie jedynym. Faktycznie, ilość analogicznych cudów jest ograni-
czona, z naszego punktu widzenia, tylko przez nasze pragnienie znajdowania
ich. Mechanika kwantowa ma wiele niemal równie uderzających sukcesów,
które dają nam mocne przekonanie, że jest ona, jak mówimy, prawdziwa.
12 Eugene P. WIGNER

Ostatni przykład pochodzi z elektrodynamiki kwantowej, z teorii przesu-


nięcia Lamba. Podczas gdy teoria grawitacji Newtona ma jeszcze oczywiste
związki z doświadczeniem, eksperyment wchodzi w sformułowanie mecha-
niki macierzowej jedynie w wyrafinowanej i wysublimowanej formie prze-
pisów Heisenberga. Teoria kwantowa przesunięcia Lamba, w postaci takiej,
jak rozważał ją Bethe i ustalił Schwinger, jest teorią czysto matematyczną
i jedyny bezpośredni wpływ doświadczenia polegał na wskazaniu na istnie-
nie mierzalnego efektu. Zgodność z rachunkiem jest zaledwie jedną częścią
na tysiąc.
Powyższe trzy przykłady, które można by mnożyć prawie w nieskończo-
ność, powinny zilustrować stosowność i dokładność matematycznego sfor-
mułowania praw przyrody w terminach pojęć wybranych ze względu na
ich podatność na manipulacje, „praw przyrody” posiadających prawie fan-
tastyczną ścisłość, ale dokładnie ograniczony zasięg. Proponuję traktować
wniosek, które te trzy przykłady ilustrują, jako empiryczne prawo epistemo-
logii. Wraz z prawami niezmienniczości teorii fizycznych, jest to niezbywalna
podstawa tych teorii. Bez praw niezmienniczości teorie fizyczne mogłyby
nie mieć oparcia w faktach; gdyby empiryczne prawo epistemologii nie było
prawdziwe, mogłoby zabraknąć nam zachęty i pewności, koniecznych dla
prowadzenia badań. Dr R. G. Sachs, z którym dyskutowałem na temat tego
prawa, nazwał je artykułem wiary fizyka–teoretyka i z pewnością jest ono
nim. Jednak to, co nazwał on naszym artykułem wiary, może być dobrze
podtrzymane przez faktyczne przykłady — wiele dodatkowych przykładów,
obok tych trzech, które zostały przedstawione.

JEDNOŚĆ TEORII FIZYCZNYCH

Empiryczny charakter powyższej obserwacji wydaje mi się być samo-


oczywisty. Z pewnością nie jest ona „koniecznością myśli” i nie powinna
być, ponieważ stosuje się tylko do niewielkiej części nieożywionego świata.
Jest absurdem wierzyć, że istnienie matematycznie prostych wyrażeń dla
drugiej pochodnej położenia jest samooczywiste, skoro nie istnieją żadne
podobne wyrażenia dla samego położenia lub dla prędkości. Jest więc za-
dziwiające, jak łatwo został nam dany cudowny dar zawarty w empirycznym
prawie epistemologii. Zdolność ludzkiego umysłu do stworzenia ciągu 1000
wniosków i nadal pozostawania „w prawdzie”, co było wspomniane powyżej,
jest podobnym darem.
NIEPOJĘTA SKUTECZNOŚĆ MATEMATYKI W NAUKACH... 13

Każde prawo empiryczne posiada niepokojącą cechę polegającą na tym,


że nikt nie zna jego ograniczeń. Widzieliśmy, że istnieją pewne regularności
w zdarzeniach zachodzących w świecie wokół nas, które mogą być sformu-
łowane w terminach pojęć matematycznych z niesamowitą dokładnością.
Z drugiej strony istnieją aspekty świata, które — gdy je rozważamy —
nie pozwalają nam wierzyć w istnienie jakichkolwiek regularności, Nazy-
wamy je warunkami początkowymi. Pytaniem, które się pojawia, jest, czy
różne regularności, to znaczy rozmaite prawa przyrody, które zostaną od-
kryte, połączą się w jedną spójną całość, lub przynajmniej będą się zbliżały
asymptotycznie do takiej unifikacji. Alternatywnie, istnieje możliwość, że
zawsze będą pewne prawa przyrody, które nie będą miały nic wspólnego
z żadnym z pozostałych. Obecnie tak właśnie jest, na przykład dla praw
dziedziczenia i praw fizyki. Jest nawet możliwe, że niektóre z praw przy-
rody będą w swoich implikacjach w konflikcie z każdym innym, lecz okażą się
dość przekonywające w swej własnej dziedzinie, tak że nie będziemy chcieli
odrzucić żadnego z nich. Możemy poddać się takiemu stanowi rzeczy lub
nasze zainteresowanie w wyjaśnianiu konfliktów pomiędzy różnymi teoriami
może wygasnąć. Możemy stracić zainteresowanie „ostateczną prawdą”, to
jest obrazem, który jest spójnym połączeniem w jedna całość małych obra-
zów stworzonych przez rozmaite aspekty przyrody.

Może być pożytecznym zilustrowanie tej alternatywy za pomocą przy-


kładu. Mamy obecnie w fizyce dwie mocne, bardzo interesujące teorie: teo-
rię zjawisk kwantowych i teorię względności. Obydwie te teorie mają swoje
korzenie w rozłącznych grupach zjawisk. Teoria względności stosuje się do
ciał makroskopowych, takich jak gwiazdy. Zdarzenie koincydencji, w skraj-
nej formie polegające na zderzeniu, jest pierwotnym zdarzeniem w teorii
względności i określa punkt w czasoprzestrzeni, lub przynajmniej określa-
łoby punkt, gdyby zderzające się cząstki były nieskończenie małe. Teoria
kwantowa ma swoje korzenie w świecie mikroskopijnym i, z jej punktu wi-
dzenia, zdarzenie koincydencji lub zderzenia, nawet jeśli ma miejsce pomię-
dzy dwiema cząstkami nie posiadającymi rozciągłości przestrzennej, nie jest
pierwotne i w ogóle nie jest ostro wyróżnione w czasoprzestrzeni. Obydwie te
teorie operują różnymi pojęciami matematycznymi — odpowiednio: cztero-
wymiarową przestrzenią Riemanna i nieskończenie wymiarową przestrzenią
Hilberta. Jak dotąd obydwie te teorie nie mogą być zunifikowane, to zna-
czy nie istnieje żadne matematyczne sformułowanie, dla którego te teorie
14 Eugene P. WIGNER

byłyby przybliżeniami. Wszyscy fizycy wierzą, że zjednoczenie tych dwóch


teorii jest zasadniczo możliwe i że znajdziemy je. Niemniej jednak można so-
bie wyobrazić, że niemożliwym jest znalezienie jakiejkolwiek unifikacji tych
dwóch teorii. Ten przykład ilustruje dwie możliwości, jedności i konfliktu,
wspomniane powyżej, z których obydwie są wyobrażalne.
By otrzymać wskazówkę co do tego, której z alternatyw należy ostatecz-
nie oczekiwać, możemy udawać, że jesteśmy nieco większymi ignorantami,
niż jesteśmy w rzeczywistości i umieścić się na niższym poziomie wiedzy niż
ta, którą obecnie posiadamy. Jeśli możemy znaleźć połączenie naszych teo-
rii na tym niższym poziomie inteligencji, możemy z nadzieją oczekiwać, że
również na rzeczywistym poziomie naszej inteligencji znajdziemy połączenie
naszych teorii. Z drugiej strony, jeśli doszlibyśmy do wzajemnie sprzecznych
teorii na jakimś niższym poziomie wiedzy, możliwość trwałości konfliktu teo-
rii nie może być z góry wykluczona również dla nas samych. Poziom wiedzy
i pomysłowości jest zmienną ciągłą i jest nieprawdopodobne, by względnie
mała zmiana tych ciągłych zmiennych przekształcała osiągalny obraz świata
z niespójnego w spójny10 .
Rozważany z tego punktu widzenia fakt, że pewne teorie, o których
wiemy, że są fałszywe, dają tak dokładne rezultaty, jest czynnikiem prze-
ciwnym. Gdybyśmy mieli mniej wiedzy, grupa zjawisk, które wyjaśniają te
„fałszywe” teorie, okazałaby się dla nas dość szeroka, by „dowieść” tych
teorii. Jednak te teorie są uważane przez nas za fałszywe właśnie z tego
powodu, że są one niezgodne z większą liczbą ujmowanych obrazów oraz,
jeśli tylko odkryto dostatecznie wiele takich fałszywych teorii, muszą się
one okazać sprzeczne nawzajem ze sobą. Podobnie, jest możliwe, że teorie,
które uważamy za „udowodnione” przez pewną ilość zgodności liczbowych,
które okazują się być wystarczająco rozległe dla nas, są fałszywe, ponie-
waż są w konflikcie z możliwą teorią obejmującą więcej, która jest poza
naszymi możliwościami odkrycia. Gdyby to było prawdą, powinniśmy ocze-
kiwać konfliktów pomiędzy naszymi teoriami, gdy tylko ich ilość wzrasta
powyżej pewnego punktu i gdy ujmują one dostatecznie szeroką grupę zja-

10 Ten ustęp został napisany po wielkim wahaniu. Autor jest przekonany, że w dysku-

sjach epistemologicznych jest pożytecznym odrzucanie idealizacji polegającej na przyję-


ciu, iż poziom ludzkiej inteligencji ma pojedynczą pozycję na skali absolutnej. W nie-
których przypadkach może być pożytecznym rozważanie osiągnięć, które są możliwe na
poziomie inteligencji innego rodzaju. Jednak autor dostrzega również, że ciąg myślowy
przedstawiony w tekście jest ujęty skrótowo i niezbyt krytycznie, by być niezawodnym.
NIEPOJĘTA SKUTECZNOŚĆ MATEMATYKI W NAUKACH... 15

wisk. W przeciwieństwie do wspomnianego powyżej artykułu wiary fizyka,


to właśnie jest nocną zmorą teoretyka.
Rozważmy kilka przykładów „fałszywych” teorii, które dają alarmująco
dokładne opisy grup zjawisk. Przy odrobinie dobrej woli, można odsunąć
pewną oczywistość, której te przykłady dostarczają. Sukces wczesnych i pio-
nierskich idei Bohra dotyczących atomu był zawsze raczej wąski i to samo
odnosi się do epicykli Ptolemeusza. Nasz obecny punkt widzenia daje do-
kładny opis wszystkich zjawisk, które te bardziej prymitywne teorie mogą
opisać. Nie jest to jednak prawdą jeśli chodzi o tak zwaną teorię swobodnego
elektronu, która daje cudownie dokładny obraz wielu, jeśli nie większości,
własności metali, półprzewodników i izolatorów. W szczególności wyjaśnia
ona fakt, zawsze niewłaściwie rozumiany na bazie „rzeczywistej teorii”, że
izolatory wykazują specyficzną oporność elektryczną, która może być 10 razy
większa niż oporność metali. Rzeczywiście, nie istnieje żaden eksperymen-
talny argument pokazujący, że oporność nie jest nieskończona w warunkach,
w których teoria elektronu swobodnego kazałaby nam oczekiwać oporności
nieskończonej. Niemniej jesteśmy przekonani, że teoria ta jest grubym przy-
bliżeniem, które powinno być zastąpione w opisie zjawisk dotyczących ciał
stałych przez bardziej dokładny obraz.
Rozważana z naszego rzeczywistego punktu widzenia, sytuacja prezento-
wana przez teorię wolnego elektronu jest irytująca, ale jest nieprawdopodob-
nym przepowiadać jakiekolwiek niespójności, które są nieprzezwyciężalne
dla nas. Teoria ta podnosi wątpliwości co do tego, jak daleko powinniśmy
ufać zgodności numerycznej pomiędzy teorią i eksperymentem, jako dowo-
dowi na rzecz poprawności teorii. Przywykliśmy do takiego wątpienia.
Trudniejsza i bardziej niepokojąca sytuacja powstałaby, gdybyśmy mo-
gli pewnego dnia ustalić teorię zjawisk świadomości, lub też biologii, która
byłaby tak spójna i przekonywająca jak nasze obecne teorie świata nie-
ożywionego. Prawa dziedziczenia Mendla i idąca za nimi praca na genach
może tworzyć początki takiej teorii na terenie biologii. Co więcej, jest cał-
kiem możliwe, że może być znaleziony abstrakcyjny argument pokazujący, że
istnieje konflikt pomiędzy taką teorią i akceptowanymi podstawami fizyki.
Argument ten mógłby być tak abstrakcyjnej natury, że mogłoby nie być
możliwym rozwiązanie konfliktu na korzyść jednej z teorii za pomocą ekspe-
rymentu. Taka sytuacja nadwyrężałaby mocno naszą wiarę w nasze teorie
i w rzeczywistość pojęć, które tworzymy. Mogłaby dać głębokie poczucie
16 Eugene P. WIGNER

frustracji w naszym poszukiwaniu tego, co nazywamy „ostateczną prawdą”.


Racją, dla której taka sytuacja jest do pomyślenia jest to, że ostatecznie nie
wiemy, dlaczego nasze teorie działają tak dobrze. Stąd ich dokładność może
nie dowodzić ich prawdziwości i spójności. Rzeczywiście, jest to przekona-
niem autora, że istnieje coś raczej podobnego do sytuacji opisanej powyżej,
jeśli konfrontuje się prawa dziedziczenia i prawa fizyki.
Pragnę zakończyć nieco bardziej miłym spostrzeżeniem. Stosowność
języka matematyki do formułowania praw fizyki jest cudownym darem,
którego ani nie rozumiemy, ani nań nie zasługujemy. Powinniśmy być za
niego wdzięczni i mieć nadzieję, że pozostanie on w mocy w przyszłych ba-
daniach, oraz że rozszerzy się on, lepiej lub gorzej, dla naszej przyjemności
a może też dla naszego zmieszania, na szerokie gałęzie wiedzy.

Eugene Wigner, The Unreasonable Effectiveness of Mathematics in the


Natural Sciences, w: „Communications in Pure and Applied Mathematics”,
t. 13, 1 (luty 1960), ss. 1–14.

Z angielskiego przetłumaczył
Jacek Dembek CSsR

You might also like