Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 12

Brytyjska obrona cywilna.

Zapomniani bohaterowie Blitzu

Bohaterami Bitwy o Anglię stali się piloci myśliwscy, broniący miast i lotnisk
przed bombowcami Luftwaffe. Na ziemi trwała jednak o wiele bardziej zacięta walka o
ocalenie zasypanych i wygaszenie pożarów, trawiących całe dzielnice. Tu również
dokonywano bohaterskich czynów. Ich autorami często byli cywile, zakładający
mundury z własnej woli.

Londyn od 1940 roku stał się centrum nowego rodzaju starcia. Po jednej stronie
znajdowały się eskadry bombowe Luftwaffe, wyposażone niejednokrotnie w bomby specjalnie
przystosowane do utrudniania pracy strażakom, a także stosujące taktykę ataku obliczoną na
maksymalne zwiększenie prawdopodobieństwa wystąpienia wielkich pożarów. Siły obrońców
składały się przede wszystkim z cywili, wyposażonych w ręczne pompy, łopaty i specjalne
szufle do podnoszenia bomb zapalających. To oni, gasząc pożary, wyciągając zasypanych czy
walcząc o utrzymanie dostaw wody czy prądu, walczyli z Luftwaffe o ocalenie swojego
miasta1. Choć ich miasto stało się celem ataku z powietrza już kilkadziesiąt lat temu, to tym
razem przeciwnik uderzył ze znacznie większą siłą.

Brytyjscy cywile podczas Wielkiej Wojny

Dla ludności cywilnej Wielkiej Brytanii nowoczesna wojna rozpoczęła się w nocy z
19 na 20 stycznia 1915 roku, kiedy to sterowiec L3, dowodzony przez Kapitänleutnanta
Hansa Fritza o 20.30 zrzucił z wysokości 5000 stóp bomby burzące i zapalające na Great
Yarmouth, zabijając 53 letniego Samuela Smitha, który wyszedł na ulicę zdziwiony warkotem
motorów, i 72 letnią Martę Taylor, wracającą z warzywniaka. Prócz nich, trzy osoby zostały
ranne. Choć z militarnego punktu widzenia cały nalot był niepowodzeniem (celem był
Londyn, jednak L3 i towarzyszący mu L4 zboczyły z kursu na skutek złej pogody, a L6
zawrócił z powodu kłopotów z silnikami), to brytyjska prasa rozpętała falę oburzenia i strachu
przed nalotami Zeppelinów2. Ponowiły się także obawy dotyczące inwazji, choć bardziej
można zaliczyć ją do kategorii plotek dziennikarskich niż realnych planów niemieckiego
sztabu generalnego. Niemniej jednak zdano sobie sprawę, że terytorium Wielkiej Brytanii
stało się kolejnym teatrem działań pierwszej wojny światowej. W samej metropolii Imperium
brakowało jednak sił, by odeprzeć nawet stosunkowo niewielki desant.

1
Traktując Luftwaffe i Civil Defence jako dwie strony zaangażowane w bitwę, można przyjąć, że było to starcie
o charakterze asymetrycznym. Trudno przecież uznać, że ochotnik z łopatą i członek załogi bombowca mają do
dyspozycji środki walki o porównywalnej wartości.
2
T. Fegan, The “Baby killers”. German air raids on Britain in the first world war, London 2002, s. 15-16.
Aby choć częściowo zaradzić temu problemowi, zdecydowano się na powołanie nowej
formacji, Volunteer Training Corps3. W jej skład wchodzili wszyscy mężczyźni w wieku
poborowym, którzy z różnych przyczyn (zajmowanie ważnego stanowiska w przemyśle lub
administracji, wady psychiczne lub fizyczne) nie mogli wejść w skład sił regularnych 4.
Funkcjonowała od listopada 1914 do lutego 1919 roku, szkoląc potencjalnych obrońców
Wielkiej Brytanii i podnosząc morale obywateli. Jej stan liczebny w momencie rozwiązania
wynosił 230 tyś. ludzi5. Nie tylko przygotowywali się do walki, ale pełnili rolę jednostek
wspierających lokalne oddziały straży pożarnej, pomagali w ewakuacji ludności,
odgruzowywali ulice i starali się być obecni wszędzie tam, gdzie potrzebowano
zorganizowanej siły roboczej6. Pracy nigdy nie brakowało, jako że system obrony
przeciwlotniczej Wielkiej Brytanii stale szwankował. Nie powinno to zresztą dziwić, biorąc
pod uwagę, że starano się go sklecić z jednostek sił lądowych i marynarki nie
przyzwyczajonych do wypełniania tego typu zadań, ani nie wyposażonych w odpowiedni
sprzęt. Nawet pod koniec wojny, po wprowadzeniu nowych myśliwców, reflektorów, dział
przeciwlotniczych strzelających eksplodującymi pociskami dużego kalibru i prymitywnych
wykrywaczy dźwięku, zagadnienie obrony przeciwlotniczej było czymś na kształt “nauki
tajemnej”, nie przypominającym zorganizowanej i skutecznej sieci obrony przestrzeni
powietrznej kraju7. Ówczesny system informowania i zapewnienia schronienia ludności
pozostawiał wiele do życzenia, jednak poczyniono tu pewne postępy jeśli weźmie się pod
uwagę, że zaczynano od policjantów na rowerach krzyczących “nalot”8. Mimo pewnych
braków i niedociągnięć, rozwiązania przyjęte podczas pierwszej wojny światowej stworzyły
solidne podstawy pod zorganizowanie obrony cywilnej w przyszłej wojnie.

Bombowiec zawsze się przedostanie

Na początku lat trzydziestych stało się jasne, choć nie dla wszystkich, że nowa wojna
światowa nadciąga dużymi krokami. Było tym bardziej niepokojące, że samoloty z drugiej
połowy lat trzydziestych właściwie nie przypominały krytych płótnem ram z doczepionym
silnikiem z czasów pierwszej wojny światowej. Zyskały na prędkości, masie przenoszonych

3
K. W. Mitchinson, Defending Albion. Britain’s Home Army 1908 – 1919, Hampshire 2005, s. 41.
4
The official regulations for Volunteer Training Corps and county volunteer organisations (England and
Wales), pod red. J.P. Blake, London 1916, s. 16-17
5
A. J. Ruddy, To the last round. The Leicestershire and Rutland Home Guard 1940 – 1945, Derby 2007, s. 14-
15.
6
K. W. Mitchinson, op. cit., s. 113.
7
C. Dobinson, AA Command. Britain’s anti-aircraft defences of the second world war, London 2001, s. 56-7.
8
R. Woolven, Pre-war preparations [w:] A brief history of civil defence, ed. by T. Essex-Lopresti, Derbyshire
2005, s. 7.
bomb, wysokości lotu i zdolnościach obronnych. Pojawili się też wojskowi twierdzący, że
bombowce są w stanie praktycznie samodzielnie rozstrzygnąć bieg każdej wojny, niszcząc
ośrodki produkcyjne, łączność i miasta przeciwnika. Do najbardziej prominentnych głosicieli
tych idei zaliczano Giulio Douheta, Basila Lidddella Harta oraz Billy’ego Mitchella9. Na
brytyjskim gruncie myśl tę sformułował dobitnie Stanley Baldwin w 1932 roku, stwierdzając
“bombowiec zawsze się przedostanie”10.

Podstawą dla określenia potrzeb obrony przeciwlotniczej musiało być, siłą rzeczy,
określenie rozmiarów przewidywanego uderzenia lotniczego. Jest to zadanie o tyle niemiłe, że
chodzi tu o wyliczenie ilu własnych obywateli zginie pod bombami, ilu zostanie rannych, a
także ile tychże bomb hipotetyczny przeciwnik jest w stanie zrzucić. Wyliczenia te
traktowano bardzo poważnie, a niektórzy politycy brali je pod uwagę nawet przy ustalaniu
polityki zagranicznej Wielkiej Brytanii11. W 1931 roku pracownicy Air Ministry zakładali, że
nieprzyjaciel jest w stanie przeprowadzić uderzenie lotnicze za pomocą 300 maszyn ,
atakujących całą dobę (250 w dzień, 30 w nocy). Na cele w Wielkiej Brytanii miało spaść w
tym czasie 100 ton bomb, a w późniejszym czasie natężenie nalotów miało spadać ze względu
na straty, zużycie maszyn i personelu. Dane te starano się aktualizować w miarę przypływu
nowych danych, a także próbowano określić rezultaty nalotów w bardziej szczegółowy
sposób. We wrześniu 1936 roku spróbowano obliczyć, jakie dokładne straty wywoła
eksplozja pojedyńczej ciężkiej bomby na terenie miejskim. W wyniku badań przyjęto, że
eksplozja bomby 500 lb (226 kg) eksplodującej pośrodku ulicy zburzy 3-4 domy po jej
obydwu stronach, a dalsze 100 uległo by uszkodzeniu. Mieszkańcy mieli by jednak szanse na
przeżycie, jeśli schronili by się w piwnicach położonych poniżej poziomu gruntu12. W 1935
Imperialny Komitet ds. Obrony ogłosił, że pierwszy etap bombardowań będzie trwać 60 dni,
zabijając 600.000 osób i raniąc 200.000 osób. Zakładano potrzebę posiadania od miliona do
prawie trzech milionów łóżek szpitalnych, brano także pod uwagę wprowadzenie masowego
grzebania zmarłych13. Na początku 1938 roku dane te uzupełniono o obliczenia dotyczące
niemieckich bombowców. Przyjęto, że nieprzyjaciel będzie zdolny do wykonania 720

9
G. Campion, The good fight, Battle of Britain propaganda and the few, Hampshire 2009, s. 37.
10
N. Rankin, A genius for deception. How cunning helped the British win two world wars, Oxford 2008, s. 208.
11
Łatwiej zrozumieć postępowanie Wielkiej Brytanii w II połowie lat trzydziestych mając na uwadze, że
brytyjscy specjaliści przyjmowali za pewnik zburzenie największych brytyjskich miast w krótkim czasie po
rozpoczęciu wojny.
12
R. M. Titmuss, Problems of social policy, London 1950, s. 7-14.
13
R. Mackay, The test of war. Inside Britain 1939-45, London 2003, s. 45.
samolotolotów dziennie, zrzucając 945 ton bomb. Biorąc pod uwagę obowiązujący wówczas
przelicznik 50 ton bomb – 1 ofiara, dało by to ok. 50000 ofiar w 24 godziny14.

Wojna domowa w Hiszpanii stała się bodźcem do wykonania nowych prognoz.


Po bombardowaniu Barcelony w marcu 1938 roku Brytyjczycy uważnie przyjrzeli się
proporcji ilości zrzuconych bomb do ilości ofiar. Według nich, na miasto spadły 42 tony
bomb zabijając ok. 1000 osób i raniąc dalsze 2000. Na każdą tonę miały więc przypadać 72
ofiary (wcześniej zakładano 1 tona – 50 ofiar): 24 zabitych, 24 poważnie rannych i 24 lekko
rannych. Z grupy 48 poszkodowanych, 36 osób będzie wymagać leczenia szpitalnego.
Przyjęto również, że podczas bombardowania zostaną użyte bomby trzech typów: 50%
burzących, 25% zapalających i 25% gazowych. Na tej podstawie określono liczbę
potrzebnych łóżek, rozmiary zapasów medycznych, jak i rozmiary planowanych masowych
grobów. Pół roku później dane te zweryfikowano. Na miasto spadło 730 ton bomb, czyli na
tonę przypadało 17.2 osoby, czyli 3.5 zabitego i 17.2 rannego. Obliczenia te wskazywały na
znacznie mniejszą skuteczność nalotów lotniczych, niż do tej pory zakładano, jednak do dziś
nie wiadomo, czy decydenci kiedykolwiek się z nimi zapoznali.
Ostatnie obliczenia, pochodzące z 1939 roku, miały na celu sprecyzowanie
wielkości obszaru, jaki mógł być zaatakowany podczas jednego nalotu. Przyjęto, że
nieprzyjacielskie bombowce będą nadlatywać w formacjach liczących po 27 samolotów. Jeśli
rozpoczęły by zrzut bomb będąc na wysokości 20000 stóp (ok. 6000 metrów), to przenoszone
przez nie 40 ton bomb pokryło by kwadrat o boku ćwierć mili (ok. 0.4 km). Miało to służyć
zbudowaniu siatki posterunków obrony przeciwlotniczej15.
Rzeczywistość zweryfikowała w dużym stopniu te teoretyczne obliczenia. W
trakcie nocnych bombardowań we wrześniu 1940 roku, na Londyn spadło 10000 bomb,
zabijając 5.750 osób i raniąc ponad 1000016. Daje to 1.575 ofiary na bombę, czyli znacznie
mniej niż zakładały przedwojenne eksperymenty matematyczne. Jak miało się okazać,
przyniosło to opłakane skutki dla mieszkańców wielu miast.

Schrony

14
Jak się później okazało, przeszacowano możliwości niemieckich bombowców o prawie 100%, zarówno pod
względem zasięgu jak i udźwigu. W. K. Wark, The ultimate enemy. British intelligence and Nazi Germany 1933-
1939, Oxford 1986, s.66-7.
15
R. M. Titmuss, op.cit., 7-14.
16
P. Doyle, ARP and Civil Defence in the second world war, Oxford 2010, s. 11.
Jedną z najlepszych decyzji podjętych przed wojną przez rząd brytyjski było
skupienie całości przygotowań związanych z obroną cywilną w obrębie jednej instytucji.
Zadanie to powierzono nowej organizacji, utworzonej w 1924, a rozbudowanej w 1935 roku,
znana pod nazwą Air Raid Precautions17. Szczególny wzrost aktywności zanotowała po
wybuchu wojny domowej w Hiszpanii, a pod koniec okresu spokoju, w dobie konferencji
monachijskiej, rozpoczęła zakrojone na szeroką skalę przygotowania do wojny. Najbardziej
znaczącymi i widocznymi skutkami przygotowań było wydanie 38 milionów masek
przeciwgazowych różnych modeli, a także zakupienie 2.5 mln schronów Andersona,
zdolnymi do pomieszczenia przeciętnej rodziny. Te niewielkie konstrukcje z blachy falistej
zapewniały większą szansę przeżycia niż piwnica przeciętnego londyńskiego domu
jednorodzinnego. Rzecz jasna nie były w stanie wytrzymać bezpośredniego trafienia, jednak
jego mieszkańcom praktycznie nie groziło zasypanie przez gruz powstały przy zawaleniu
domu, co było koszmarem wszystkich londyńczyków kryjących się w swych domach.
Kosztowały 5 funtów (dla rodzin z dochodem rocznym poniżej 250 funtów dostępne były bez
opłaty), i szybko stały się stałym elementem wielu ogródków18. Problem w tym, że ok. ¾
ludności żyjącej w miastach nie posiadała ogródków, nie miała więc gdzie postawić takiego
schronu19. Any zaradzić temu problemowi, jak i chcąc zapewnić ochronę ludziom
przyłapanym przez nalot na ulicach, wykopano wiele kilometrów szczelin przeciwlotniczych
w miejskich parkach, jednak po pewnym czasie rząd uznał, że mieszkańcy biegający podczas
nalotu po parkach w poszukiwaniu miejsca w szczelinie mogą być aż za łatwym celem dla
niemieckich samolotów, wprowadzając przy tym niepotrzebny zamęt. Zdecydowano sie więc
na budowę dużych, wieloosobowych publicznych schronów z betonowymi stropami20.
Program wznoszenia tego typu konstrukcji rozpoczęto w marcu 1940 roku. Ściany wznoszono
z cegieł, a dach z betonu. Taki schron powinien zapewniać ochronę przed podmuchem i
odłamkami. Niestety, wiele z nich było wadliwych. Z powodu coraz dotkliwszych braków w
materiałach budowlanych, rząd zalecił rozcieńczanie zaprawy murarskiej za pomocą wapna.
Niektórzy wykonawcy zrezygnowali jednak z cementu w całości. W ten sposób w samym
Londynie powstało ponad pięć tysięcy schronów, stanowiących śmiertelną pułapkę21. Gdy w

17
R. Woolven, Pre-war preparations..., s. 7.
18
R. Mackay, op. cit., s. 45-6.
19
A. Calder, The people’s war. Britain 1939 – 1945, London 2008, s. 179
20
R. Woolven, op. cit., s. 9.
21
Niektóre stropy zamiast wymaganych 9 cali miały tylko 3 cale grubości i praktycznie pozbawione były
stalowych wzmocnień. S. Hylton, Careless talk. The hidden history of the Home Front 1939 – 45, Stroud 2010,
s. 110.
pobliżu takiego schronu eksplodowała bomba, ściany waliły się, a na zgromadzonych we
wnętrzu ludzi spadał betonowy strop. Co zrozumiałe, obiekty te cieszyły się nie cieszyły się
dużym zainteresowaniem, chyba że ze strony par szukających prywatności lub ludzi chcących
sobie ulżyć22.

Ostatnim masowo produkowanym rodzajem schronów były wprowadzone w


marcu 1941 roku tzw. schrony Morrisona. Były to dość nietypowe konstrukcje, jako że nie
wkopywano ich w ziemię, jak schrony Andersona, lecz stawiano we wnętrzu domu. Miały 6
stóp i 6 cali długości, 2 stopy 9 cali wysokości, a ich strop zbudowano ze stalowej płyty o
grubości ½ cala. W ciągu dnia mogły służyć za stół, a po zmroku domownicy spali pod nim
(mieścił 2 dorosłych i 2 małe dzieci, lub jedno starsze), zabezpieczając się z boków
specjalnymi siatkowymi kurtynami23. W ten sposób nawet najbiedniejsza rodzina mogła
zapewnić sobie względne bezpieczeństwo. Rodzinom zarabiającym poniżej 350 funtów
rocznie dawano je za darmo, reszta mogła je kupić za 7 funtów 12 s 6 d . Choć brzmi to
nieprawdopodobnie, schrony te były zdolne do wytrzymania ciężaru gruzu nawet z dwóch
pięter przeciętnego budynku. Dzięki temu zasypani mogli czekać na przybycie ekip
ratowniczych we względnym spokoju24.

Naloty

Pierwszy londyński alarm przeciwlotniczy w II wojnie światowej ogłoszono 3


września 1939 roku o godzinie 11:27. Alarm wywołał pojedynczy francuski samolot
nadlatujący z kontynentu. Artyleria przeciwlotnicza miała okazję do udowodnienia swej
skuteczności w dniu 6 września, kiedy to doszło do zestrzelenia bombowca Bristol Blenheim
z 64 dywizjonu25. Pierwsze prawdziwe niemieckie bomby spadły na ziemię brytyjską 17
października 1940 roku na Hoy na Orkadach. 16 marca, także na Orkadach, zginął pierwszy
cywil. Pomiędzy wypowiedzeniem wojny a pierwszym atakiem minęło więc 14 miesięcy. W
ciągu tego okresu, Brytyjczycy nabrali złudnego mniemania że wszystko, co im mówiono o
nalotach, jest nieprawdą. Lekceważono Air Wardenów, a pracowników ARP traktowano jak

22
A.Calder, op. cit., s. 180-181.
23
W tym czasie Luftwaffe przerzuciła się już na ataki nocne.
24
J. Gardiner, Wartime Britain 1939 – 1945, London 2005, s.615-16.
25
aa command s. 157
leni, nic nie robiących za państwowe pieniądze26. Kiedy rozpoczęły się regularne naloty,
sytuacja uległa błyskawicznej zmianie.

Masowe bombardowania ujawniły znacząca słabość brytyjskiego systemu obrony


cywilnej. Miejskie służby były przygotowane go kopania masowych grobów, walki z masową
histerią czy odkażaniem domów po ataku gazowym. Problem w tym, że nic takiego nie
nastąpiło. Trafnie ujął to A. Calder w swej przełomowej książce The people’s war: „ (...)
ludzie, którzy według planu powinni umrzeć, zalali centra pomocowe”. Nikt nie przewidział,
że bomby wywołają olbrzymie pożary, pozbawiające wielu ludzi dachu nad głową ani tego,
że zranią wiele osób zamiast „planowo” ich zabić. Nie istniały wystarczająco liczne zespoły
do odkopywania zasypanych ani rozbudowane i dobrze wyposażone organizacje, mogące
zaopatrzyć pogorzelców choćby w kubek herbaty i koc. Co gorsza, zakładane rozwiązania
dotyczące zapewnienia ludności wystarczającej ilości miejsc w schronach okazały się
całkowicie nie dostosowane do metody bombardowań zastosowanej przez Niemców.
Przedwojenni planiści zakładali, że nieprzyjaciel wykona kilka potężnych uderzeń, podczas
których bomby będą sypały się jak grad, jednak pomiędzy nimi miał panować spokój. W
rzeczywistości, ataki Luftwaffe, prowadzone nieregularnie i w grupach o różnej wielkości,
powodowały ogłaszanie alarmów trwających nieraz 12 lub 14 godzin. Zmuszało to cywilów
do długotrwałego przebywania w schronach, które nie były do tego przystosowane. Część
mieszkańców chroniła się przy tym w miejscach, które nigdy nie miały pełnić roli schronów,
takich jak łuki mostów kolejowych czy stacje metra. Zamiast masy ciał, miasto wypełniał
tłum ludzi których trzeba było ogrzać, nakarmić i zakwaterować w jakimś schronisku. Aby
poradzić sobie z tym problemem i skutkami nalotów, potrzebni byli ochotnicy chcący
wesprzeć regularne służby. Na szczęście dla Brytyjczyków, zaczątki tych niezbędnych
organizacji utworzono już przed wojną.

Obrona cywilna

Jak już wspomniano, całością spraw związanych z obroną przeciwlotniczą


zajmowała się organizacja znana jako Air Raid Precautions. Do przedwojennych obowiązków
ARP należało uświadamianie ludności cywilnej w temacie zagrożeń związanych z
bombardowaniem, kontrola przygotowań przeciwlotniczych (kontrola schronów,
przestrzeganie zaciemnienia), rozdawanie masek przeciwgazowych, prowadzenie szkoleń i

26
P. Doyle, op. cit., s. 9.
wydawanie różnego rodzaju publikacji, mających przygotować ludność cywilną do radzenia
sobie ze skutkami nalotów. Część pracowników pracowała na cały etat pobierając
wynagrodzenie, część pracowała na pół etatu, jednak wielu członków ARP pracowało za
darmo. W połowie 1938 roku na rzecz ARP pracowało ok. 200000 ludzi, a kolejne pół
miliona przyłączyło się na fali strachu związanego z kryzysem monachijskim. Do wybuchu
wojny, liczba pracowników sięgnęła ponad pół miliona ludzi, z których zaledwie 400000
pobierało pensje27. Liczba ta została zresztą zmniejszona o połowę w okresie „śmiesznej
wojny” ze względu na protesty ludzi niezadowolonych z utrzymywania armii darmozjadów 28.
ARP była więc formacją polegającą przede wszystkim na pracy ochotników.

Po rozpoczęciu nalotów, ARP było podstawowym elementem obrony i ratowania


ludności cywilnej przed niemieckimi bombardowaniami. Członkowie ARP działali w
porozumieniu z członkami innych służb, jednak dla większej przejrzystości zostaną one
omówione osobno.

Na „pierwszej linii” pracowali tzw. Air Wardens. Rolę tą, podobnie jak wiele
innych w całym ARP, mogli pełnić zarówno mężczyźni jak i kobiety. Osoby takie powinny
doskonale znać swoje otoczenie, by w razie potrzeby wskazać służbom ratowniczym
najkrótszą drogę. Do ich obowiązków zaliczano m.in. kontrolę zaciemnienia i cywilnych
sprawdzanie masek p-gaz29. Każdy Warden powinien również wiedzieć, w jakiej części
którego domu nocują jego mieszkańcy, jeśli rzecz jasna pozostawali na noc w domu, a nie
przenosili się do zewnętrznego schronu. W razie zawalenia domu, miało to pomóc ekipom
ratowniczym w dotarciu do zasypanych. Na posterunku znajdował się również niewielki
zapas środków pierwszej pomocy, wystarczający do opatrzenia lekko rannych30. Korzystając
z gońców (zazwyczaj nastolatków pracujących ochotniczo dla ARP) mieli również obowiązek
powiadomienia centrali o eksplozji bomby czy innym wydarzeniu zagrażającym ludności. Na
podstawie zgłoszeń, centrala decydowała o wysłaniu jednostek ratowniczych w dany rejon.
Air Wardens byli więc niezwykle istotnym elementem obrony cywilnej, jako że udzielenie
szybkiej pomocy poszkodowanym zależało od ich precyzji i sprawności działania.

27
Fact File : Air Raid Precautions. April 1938 – 1945,
http://www.bbc.co.uk/history/ww2peopleswar/timeline/factfiles/nonflash/a6651425.shtml
28
Do momentu rozpoczęcia bombardowań, pracowników ARP często uważano za ludzi pobierających pieniądze
za nic nie robienie, oskarżano ich także o chęć uniknięcia służby wojskowej. Dopiero
29
Niektórzy traktowali swą pracę trochę zbyt poważnie. Właściciel jednego w brytyjskich warsztatów
samochodowych został ukarany za włączenie neonu reklamowego w południe. S. Hylton, op. cit., s. 102.
30
Na jedną milę kwadratową powinno przypadać 10 posterunków, urządzonych w sklepach, halach czy w
piwnicach, w których pracowało ok. 10 osób.
Kolejną istotną częścią ARP byli członkowie służby ratowniczej (Rescue Service).
Po otrzymaniu powiadomienia o ludziach uwięzionych pod gruzami, na miejsce zdarzenia
wysyłano grupę „lekką” lub „ciężką”, wyposażone w sprzęt niezbędny do wydobycia ludzi
spod pozostałości niewielkich domków jednorodzinnych lub kilkupiętrowych kamienic. Od
szybkości ich pracy zależało życie zasypanych. Pracowali w bardzo niebezpiecznych
warunkach, stale zagrożeni przez osuwający się gruz i pożary. Stałą częścią ich służby była
konieczność wydobywania ciał lub ich fragmentów. Niestety, niektórzy usiłowali
wykorzystać fakt szybkiego przybycia na miejsce detonacji bomby do własnych celów,
okradając zrujnowane domy lub zdejmując kosztowności z ciał lub zabierając je ciężko
rannym ludziom, nie zdolnym ani do obrony ani do głośnych protestów. Sytuację pogarszał
nakaz zaciemnienia miast i zaangażowanie policji w sprawy związane z obroną cywilną31.
Aby usprawnić operacje ratownicze, w 1941 roku do struktur ARP (w wyniku reorganizacji z
1941 ARP razem z kilkoma innymi służbami zintegrowano w Civil Defence) wprowadzono
funkcję tzw. Incident Officer, czyli oficera odpowiedzialnego za całość działań
podejmowanych na miejscu zdarzenia. Do tego czasu, większość pracowników CD miała już
niebieskie kombinezony służbowe, przez co akcje ratownicze wyglądały bardziej
profesjonalnie32.

Aby w mroku czy dymie uniknąć zbędnych nieporozumień i łatwiej dzielić się
zadaniami, poszczególni członkowie ARP/CD nosili na swoich hełmach specjalne
oznaczenia, pozwalające na błyskawiczne ustalenie pełnionej przez nich funkcji. Hełmy były
na ogół czarne, jednak szefowie posterunków ARP oraz kierownicy grup medycznych i
ratunkowych nosili, a przynajmniej powinni nosić, hełmy w kolorze białym33.

Oznaczenie na hełmie Funkcja


W Warden (strażnik)
R Rescue (ratownik)
FAP First Aid Party (pomoc medyczna)
SP (tylko w Londynie) Stretcher Party (noszowi)
A Ambulance (załoga karetki)
M Messenger (goniec)
DC Decontamination Squad (zespół odkażający
po ataku gazowym)

31
M. J. Brayley, The British home front 1939 – 45, Oxford 2005, s. 25.
32
P. Doyle, op. cit., s. s.25-6.
33
Ibidem, s. 27.
Równie ważnym elementem obrony cywilnej były służby pożarnicze. Stało się to
szczególnie widoczne po wprowadzeniu przez Niemców do masowego użytków bomb
elektronowych o masie ok. 1 kilograma.

• Auxiliary Fire Service – Służba utworzona w 1938 roku. Stacjonowali w różnego


rodzaju opuszczonych na czas wojny miejscach, np. w szkołach. Ich zadaniem było
zagęszczenie sieci posterunków strażackich tak, by jednocześnie skrócić czas dojazdu
straży pożarnej na miejsce pojawienia się pożaru, a także by zwiększyć liczbę
dostępnych na danym obszarze strażaków. W 1941 scalona z “zawodową” strażą
pożarną w National Fire Service.

• Fire Guards – 5 milionów Brytyjczyków ochotniczo służyło 48 godzin w miesiącu


jako swego rodzaju myśliwi, polujący na bomby zapalające. Te niewielkie bomby
magnezowe były bardzo groźne dla zwartej, miejskiej zabudowy, i nie dawało się ich
ugasić wodą. Najważniejsze było więc odizolowanie ich od materiałów łatwopalnych i
zasypanie piaskiem. Swoje zadanie wypełniali z dużym poświęceniem, w 75% gasząc
pożary wywołane zrzuceniem takiej bomby przed przybyciem właściwej straży
pożarnej.

• Local Defence Volunteers – Ochotnicza formacja zbrojna utworzona 14 maja 1940


roku, 22 lipca nazwę zmieniono na Home Guard. Choć stworzono ich z myślą o
odparciu inwazji, działali w akcjach ratowniczych pod komendą Air Wardens, lub
innej instytucji kierującej daną akcją.

• Royal Observers Corps – Utworzony w 1924 roku, mocno rozbudowany po wybuchu


wojny. W jego skład wchodzili entuzjaści lotnictwa czy miłośnicy ptaków, obdarzeni
dobrym wzrokiem i dużą dozą cierpliwości. Pełnili bardzo ważną rolę w wykrywaniu
niemieckich samolotów, jako że radary, ustawione w pobliżu wybrzeża, “patrzyły”
tylko w kierunku morza i okupowanej Francji, wykrywając nadlatujące niemieckie
formacje bombowe. Kiedy Niemcy przelatywali nad ich stanowiskami, radary nie
mogły ich “widzieć”. Zadanie namierzania, identyfikacji i ustalania kursu
nieprzyjacielskiej wyprawy lotniczej spadało więc wyłącznie na barki ochotników.
Czasami biura zbierające ich meldunki przezywano “biuro rzeczy znalezionych”, jako
że czasem namierzali samoloty, których radary z różnych powodów nie wykryły
podczas zbliżania się do wyspy. W uznaniu za ich zasługi, Observer Corps w 1941
roku otrzymał przydomek Royal, czyli “królewski”, co oznaczało, że obserwatorzy są
tak samo niezbędni dla funkcjonowania państwa jak wojsko czy administracja
rządowa, i z tego powodu cieszą sie szczególną łaską monarchii.

• Women’s Voluntary Service – Utworzona w 1938 roku. Pomagała osobom


ewakuowanym, zajmowała się prowadzeniem jadłodajni, obsługą schronów,
organizacją bibliotek itd.

Jak już wspomniałem, służby czasem miały różnego rodzaju większe i mniejsze spory
pomiędzy sobą. Najczęściej ich powodem było wzajemne podbieranie ludzi. Z jednej strony,
to członkowie formacji paramilitarnych pełnili ważniejszą służbę, jako że mieli być
przyszłymi obrońcami ojczyzny, walczącymi z silniejszym nieprzyjacielem. Z drugiej, do
czasu inwazji (która, jak wiemy, nigdy nie nadeszła), było to dość bezpieczne zajęcie,
pozwalające na poczucie “wykonywania swej części wysiłku” i dające prawo do noszenia
munduru. W kategorii przydatności w bombardowanym mieście, przegrywali jednak pod
względem szacunku społecznego i przydatności z członkami różnych organizacji
podlegających lub współpracujących z ARP. Wszystkie te czynniki prowadziły do dość
nieprzyjemnych tarć34. Innym, bardzo nieprzyjemnym problemem, była moralność niektórych
członków pomocniczych służb ratowniczych. Śledztwa prowadzone podczas wojny
udowodniły, że niektórzy z nich postanawiali korzystać z prostego faktu, że docierali jako
pierwsi do zawalonych lub uszkodzonych budynków, i nikt nie zwracał uwagi na to, że badali
ruiny. W ten sposób niektórzy “ratownicy” wzbogacali się o biżuterię i zawartość portfeli
ofiar, wdając się w swoistą rywalizację z miejscowymi złodziejami pozbawionymi munduru
czy opaski rozpoznawczej. Po pewnym czasie nastąpił także ogólny wzrost przestępczości,
któremu sprzyjały długie okresy zaciemnienia i zwiększony ruch ludności35.

34
A. G. Elliott, “J. B.”, “Scientist”, The Home Guard encyclopedia, London b.r.w., s. 13-15.
35
M. J. Brayley, op. cit., s. 25.
Wraz z końcem wojny większość organizacji rozwiązano całkowicie, a reszta wróciła
do swych skromniejszych ram pokojowych. Niektóre z nich pojawiły się w skromniejszej
formie w późniejszym czasie. Wszystkie jednak spełniły swe zadania, postawione im podczas
wojny. Dzięki nim każdy chętny i dość sprawny obywatel mógł włączyć sie w proces obrony
swego kraju, a ci zbyt starzy lub chorzy by stać się częścią którejś z organizacji, mogli zawsze
liczyć na pomocną dłoń. Co najważniejsze, ofiary bombardowań bardzo szybko otaczano
opieką, tak samo jak ci spędzający długie godziny w schronach. Przeciętny obywatel nigdy
nie pozostawał pozostawiony samemu sobie, nawet jeśli los oddzielił go od jego lokalnej
społeczności. Choć nie walczyli z bronią w ręku, członkowie różnych organizacji byli
“członkami jednej armii, która ocaliła Wielką Brytanię”36.

36
Druga wojna światowa. Krótka historia drugiej wojny światowej wraz z atlasem zawierającym 20 map,
obrazujących ważniejsze wydarzenia drugiej wojny światowej, Warszawa – Kraków 1947, s. 73.

You might also like