Camus Albert - Obcy

You might also like

Download as doc, pdf, or txt
Download as doc, pdf, or txt
You are on page 1of 53

Albert Camus "Obcy" Dzisiaj umara mama. Albo wczoraj, nie wiem. Dostaem depesz z przytuku: "Matka zmara.

Pogrzeb jutro. Wyrazy wspczucia." Niewiele z tego wynika. To stao si by moe wczoraj. Przytuek dla starcw jest w Marengo, osiemdziesit kilometrw od Algieru. Wsid w autobus o drugiej godzinie i przyjad po poudniu. W ten sposb bd mg noc czuwa przy zwokach i wrci jutro wieczorem. Poprosiem szefa o dwa dni zwolnienia, w takich okolicznociach nie mg mi odmwi. Ale nie wyglda na zadowolonego. Nawet mu powiedziaem: "To nie moja wina." Nie odpowiedzia. Pomylaem wic, e nie powinienem by mu tego mwi. Zreszt nie miaem si z czego tumaczy. To raczej jemu wypadao zoy mi kondolencje. Ale zapewne zrobi to pojutrze, gdy mnie zobaczy w aobie. Na razie jest troch tak, jakby mama wcale nie umara. Po pogrzebie, przeciwnie, sprawa bdzie zaatwiona i wszystko przybierze formy bardziej oficjalne. Pojechaem autobusem o drugiej. Byo bardzo gorco. Zjadem, jak zwykle, w restauracji u Celestyna. Wszyscy mi wspczuli, a Celestyn powiedzia: "Ma si tylko jedn matk." Kiedy wychodziem, odprowadzili mnie do drzwi. Byem nieco roztargniony, poniewa musiaem jeszcze wstpi do Emanuela, eby poyczy czarny krawat i opask z krepy. Straci wuja przed kilku miesicami. Biegem, eby si nie spni na autobus. Ten popiech i bieganina, a ponadto koysanie, zapach paliwa, odblask szosy i nieba, zapewne wszystko razem, wprawiy mnie w drzemk. Spaem przez prawie ca drog. Obudziem si wsparty o jakiego oficera, ktry umiecha si do mnie i spyta, czy jad z daleka. Powiedziaem: "Tak", eby przeci rozmow. Przytuek ley o dwa kilometry od miasta. Zrobiem t drog piechot. Chciaem zaraz zobaczy mam. Ale dozorca powiedzia, e powinienem odwiedzi dyrektora. Poniewa by zajty, czekaem troch. Dozorca przez cay czas co do mnie mwi; wreszcie zobaczyem dyrektora: przyj mnie w swoim gabinecie. Jest to may staruszek z Legi Honorow. Przyjrza mi si swymi jasnymi oczkami. Potem ucisn mi do, ktr przytrzyma tak dugo, e nie bardzo wiedziaem, jak j wycofa. Zajrza do kartoteki i powiedzia: "Pani Meursault przybya tu trzy lata temu. Pan by jej jedyn podpor." Sdziem, e stawia mi jakie zarzuty, i zaczem wyjania. Ale przerwa mi: "Pan nie musi si usprawiedliwia, moje drogie dziecko. Czytaem kartotek paskiej matki. Pan nie mg da jej tego, czego potrzebowaa. Musiaa mie pielgniark. Pana pobory s skromne. Zwaywszy to wszystko, tutaj byo jej lepiej." Powiedziaem: "Tak, panie dyrektorze." Doda: "Wie pan, miaa tu przyjaci, ludzi w jej wieku. Moga dzieli z nimi zainteresowania dla spraw z dawnych lat. Pan jest mody, nudno by jej byo z panem." To prawda. Kiedy mama bya w domu, spdzaa czas w milczeniu,

wodzc za mn oczami. W pierwszych dniach pobytu w przytuku czsto pakaa. Ale to bya sprawa przyzwyczaje. Po paru miesicach pakaaby, gdyby j odebra z przytuku. Te z racji przyzwyczaje. Troch dlatego w ostatnim roku prawie tu nie przyjedaem. A rwnie ze wzgldu na strat niedzieli, nie liczc trudw zwizanych z dojciem do autobusu, kupnem biletw i dwoma godzinami jazdy. Dyrektor jeszcze co mwi. Ale ju go prawie nie suchaem. Potem powiedzia: "Sdz, e chce pan zobaczy matk." Podniosem si bez sowa, a on pierwszy skierowa si ku drzwiom. Na schodach wyjani: "Przenielimy j do maej kostnicy. eby oszczdzi innych. Za kadym razem, kiedy ktry z pensjonariuszy umiera, reszta jest przez dwa, trzy dni bardzo zdenerwowana. To utrudnia prac." Przechodzilimy przez dziedziniec, gdzie wielu starcw rozmawiao w maych grupkach. Gdy mijalimy ich - milkli. Ale za naszymi plecami rozmowy rozpoczynay si na nowo. Mona by rzecstumione skrzeczenie papug. Przed drzwiami maego budynku dyrektor opuci mnie: "Zostawiam pana, panie Meursault. Jestem do pana dyspozycji u siebie w biurze. Pogrzeb zosta ustalony na dziesit godzin rano. Sdzilimy, e umoliwi to panu czuwanie w nocy przy zmarej. Jeszcze sowo: zdaje si, e paska matka czsto mwia do swoich wsptowarzyszy, e pragnie mie pogrzeb religijny. Bior na siebie zaatwienie wszystkiego, co trzeba. Ale chciaem pana o tym powiadomi." Podzikowaem mu. Mama, nie bdc ateistk, nigdy za ycia nie mylaa o religii. Wszedem. Salka bya bardzo jasna, pobielona wapnem, pokryta szklanym dachem. Umeblowanie skadao si z krzese i kozw. Dwa z nich, porodku, podpieray trumn z zamknitym wiekiem. Wida byo tylko byszczce ruby, do poowy wkrcone, odstajce od desek zacignitych na kolor orzecha. Obok trumny siedziaa pielgniarka, Arabka, w biaym kitlu i jaskrawej ehustce na gowie. W tym momencie zjawi si za moimi plecami dozorca. Musia biec. Zacina si troch: "Trumna zostaa zamknita, ale ja odrubuj wieko, eby pan mg j zobaczy." Zblia si ju do trumny, kiedy go zatrzymaem. Powiedzia: "Nie chce pan?" Odpowiedziaem: "Nie." Umilk, a ja zmieszaem si, poniewa czuem, e nie powinienem by tego powiedzie. Po chwili spojrza na mnie i spyta: "Dlaczego?", ale bez wyrzutu, jakby si tylko informowa. Odrzekem: "Nie wiem." Wtedy krcc swe biae wsy owiadczy nie patrzc na mnie: "Rozumiem." Mia adne, jasnoniebieskie oczy i row cer. Poda mi krzeso i sam usiad za mn, nieco w tyle. Pielgniarka wstaa i skierowaa si ku wyjciu. Dozorca powiedzia: "Ma szankra." Poniewa nie zrozumiaem, spojrzaem na pielgniark i zobaczyem, e jej twarz poniej oczu owija banda, ktry bieg wok gowy. Na wysokoci nosa banda lea pasko. Wjej twarzy wida byo tylko biel tego bandaa. Kiedy wysza, dozorca odezwa si: "Zostawi pana samego." Nie wiem, jaki gest wykonaem, ale nie wyszed i sta za mn. Jego obecno za moimi plecami krpowaa mnie. Izb wypeniao pikne

wiato pnego popoudnia. Dwa szerszenie brzczay, obijajc si o szklany dach. Czuem, jak ogarnia mnie senno. Nie odwracajc si, powiedziaem do dozorcy: "Od dawna pan tu jest?" Odpowiedzia natychmiast: "Pi lat", jak gdyby od pocztku czeka na moje pytanie. Potem rozgada si na dobre. Zdziwiby si bardzo, gdyby mu kiedy powiedziano, e skoczy jako dozorca przytuku w Marengo. Mia szedziesit cztery lata i by paryaninem. W tym momencie przerwaem: "Ach, pan nie jest std?" Potem przypomniaem sobie, e nim mnie zaprowadzi do dyrektora, opowiada mi o mamie. Powiedzia, e trzeba j pochowa bardzo szybko, gdy na rwninie jest gorco, zwaszcza w tej okolicy. Wyzna mi wtedy, e mieszka w Paryu i e trudno mu o tym zapomnie. W Paryu zostaje si przy zmarym przez trzy, a nawet cztery dni. Tu nie ma czasu, czowiek nie uwiadomi sobie jeszcze, co si stao, a ju trzeba biec za karawanem. Jego ona odezwaa si wwczas: "Przesta, to nie s tematy dla pana." Stary poczerwienia i zacz si usprawiedliwia. Przerwaem mu mwic: "Ale nie, ale nie." Uwaaem, e to, co powiedzia, byo suszne i interesujce. W kostnicy powiadomi mnie, e do przytuku przyjto go jako ndzarza. Poniewa jednak czu si w peni si, zaproponowa, e bdzie dozorc. Zwrciem mu uwag, e w kocu jest jednak pensjonariuszem. Powiedzia, e nie. Ju przedtem zastanowi mnie ton, jakim mwi "oni", "tamci", rzadziej "starzy', opowiadajc o pensjonariuszach, z ktrych wielu nie miao wicej lat ni on. Ale, oczywicie, zachodzia rnica: on by dozorc i mia w pewnym sensie wadz nad nimi. W tym momencie wesza pielgniarka. Zmiexzch zapad gwatownie. Noc szybko gstniaa nad szklanym dachem. Dozorca przekrci kontakt, nagy wybuch wiata olepi mnie. Zaprosi mnie do refektarza na obiad. Ale nie byem godny. Zaofiarowa si wic, e przyniesie filiank kawy z mlekiem. Poniewa bardzo lubi kaw z mlekiem, zgodziem si, powrei po chwili z tac. Wypiem. Potem miaem ochot zapali. Zawahaem si jednak, gdy nie wiedziaem, czy mog to zrobi pr Ly mamie. Zastanowiem si: to nie miao najmniejszego znaczenia. Poczstowaem dozorc papierosem i zapalilimy. W pewnej chwili powiedzia mi: "Wie pan, przyjaciele paskiej matki przyjd take czuwa przy niej. Taki jest zwyczaj. Bd musia przygotowa dla nich krzesa i czarn kaw." Spytaem, czy mona zgasi jedn z lamp. Odblask wiata na biaych cianach mczy mnie. Powiedzia, e to niemoliwe. Instalacja jest skonstruowana w ten sposb: wszystkie albo adna. Przestaem zwraca na niego uwag. Wychodzi, wraea, rozmieszcza krzesa. Na jednym z nich ustawi wok dzbanka do kawy stos tlianek. Potem usiad naprzeciw mnie, po drugiej stronie mamy. Pielgniarka znajdowaa si tu rwnie, w gbi, odwrcona plecami. Nie widziaem, co robi. Ale po ruchu ramion mogem przypuszcza, e robi na drutach. Panowa agodny spokj, kawa rozgrzaa mnie, przez otwarte drzwi wchodzi zapach nocy i kwiatw. Przypuszczam, e si

troch zdrzemnem. Obudzi mnie szelest. Gdy otworzyem oczy, izba wydaa mi si jeszcze bardziej Inica biaoci. Wok mnie nie byo ani skrawka cienia i kady przedmiot, kade zaamanie rysowao si z ostroci, ktra rania wzrok. Wanie w tym momencie weszli przyjaciele mamy. Byo ich z dziesicioro, sunli milczc, w olepiajcym wietle. Usiedli, ani jedno krzeso nie skrzypno. Widziaem ich tak, jak jeszcze nigdy nikogo nie udao mi si zobaczy, nie umkn mi aden szczeg ich twarzy czy ubrania. A przecie nie syszaem ich i z trudem przyszo mi uwierzy w ich realno. Prawie wszystkie kobiety nosiy fartuchy, troki opasujce talie jeszcze bardziej wypychay do przodu ich wzdte brzuchy. Nie zauwayem nigdy dotd, do jakiego stopnia stare kobiety mog by brzuchate. Mczyni, prawie wszyscy, byli bardzo chudzi i trzymali laski. Uderzyo mnie, e w ich twarzach nie widziaem oczu, jedynie matowe lnienie w zagbieniu zmarszczek. Kiedy usiedli, wikszo z nich zacza mi si przyglda i potrzsa z zakopotaniem gowami; ich wargi zostay cakowicie wchonite przez bezzbne usta, tote nie wiedziaem, czy mnie pozdrawiaj, czy tylko wstrzsa nimi starcze drenie. Sdz, e raczej pozdrawiali mnie. I wanie wtedy spostrzegem, e wszyscy oni, kiwajc gowami, siedz naprzeciw mnie, wok dozorcy. Przez chwil doznaem zabawnego uczucia, e byli tu, aby mnie sdzi. Nieco pniej jedna z kobiet zacza paka. Siedziaa w drugim rzdzie, zasonita przez ktr ze swych towarzy 10 11 szek, nie widziaem jej dobrze. Pakaa wydajc krtkie, miarowe okrzyki; mylaem, e nigdy nie skoczy. Reszta jakby tego w ogle nie syszaa. Siedzieli pochyleni, ponurzy i milczcy. Patrzyli na trumn lub na swe laski, na cokolwiek bdt zreszt i zdawali si niczego poza tym nie dostrzega. Kobieta cigle pakaa. Bardzo mnie to dziwio, poniewa wcale jej nie znaem. Wolabym tego nie sucha. Ale nie miaem nic powiedzie. Dozorca pochyli si ku niej, co szepn, a ona potrzsna gow, wybekotaa jakie sowa i zawodzia dalej, tak samo monotonnie. Dozorca przenis si wic na moj stron. Usiad obok. Po duszej chwili owiadczy nie patrzc na mnie: "Bya bardzo przywizana do paskiej matki. Powiedziaa, e matka bya tutaj jej jedyn przyjacik i e teraz nie ma ju nikogo." Siedzielimy tak przez dusz chwil. Westchnienia i szlochy kobiety staway si coraz rzadsze. Raz po raz pocigaa nosem. Wreszcie ucicha. Nie chciao mi si ju spa, ale byem bardzo zmczony i bola mnie krzy. Teraz z kolei sprawiao mi przykro milczenie tych ludzi. Od czasu do czasu syszaem tylko dziwny odgos i nie mogem zrozumie, skd on pochodzi. W kocu odgadem: to niektrzy ze starcw ssali wntrze swych policzkw wydajc przy tym dziwaczne mlaskanie. Byli tak dalece pogreni w mylach, e robili to bezwiednie. Odniosem nawet wraenie, e ta zmara, leca pomidzy nimi, nic w ich oczach nie znaczy. Ale teraz sdz, e to byo faszywe wraenie.

Wypilimy wszyscy kaw podan przez dozorc. Potem ju nic nie pamitam. Noc mina. Przypominam sobie, e kiedy na chwil otworzyem oczy, starcy spali wsparci o siebie i tylko jeden, z brod na doniach wpitych w lask, wpatrywa si we mnie, jak gdyby czekajc na moje przebudzenie. Potem znowu usnem. Obudziem si, poniewa coraz bardziej bola mnie krzy. Dzie snu si po szybach dachu. Pniej jeden ze starcw zbudzi si i zacz kaszle. Plu do duej kraciastej chustki, kade splunicie wyrywa z siebie z trudem. Obudzi innych i dozorca powiedzia, e powinni ju pj. Wstali. Po penym niewygd czuwaniu mieli twarze jak z popiohx. Wychodzc, ku memu wielkiemu zdziwieniu, kady ucisn mi rk - jak gdyby ta noc, w czasie ktrej nie zamienilimy sowa, nawizaa midzy nami zayo. Byem zmczony. Dozorca zaprowadzi mnie do siebie, gdzie rnogem si troch odwiey. Wypiem znowu kaw z mlekiem, bya bardzo dobra. Kiedy wyszedem, dzie by ju w peni. Nad wzgrzami, dzielcymi Marengo od morza, czerwienio si niebo. Wiatr przelatujc nad nami przynosi zapach soli. Zapowiada si pikny dzie. Od dawna nie wyjedaem na wie i czuem, jak przyjemno sprawiby mi spacer, gdyby nie ta sprawa z mam. Czekaem na dziedzicu, pod platanem. Wdychaem zapach wieej ziemi i ju nie byem senny. Pomylaem o kolegach z biura. O tej godzinie wstawali, by i do pracy; dla mnie to bya zawsze najtrudniejsza godzina. Zastanawiaem si jeszcze troch nad tymi sprawami, ale przerwa mi dzwonek, ktry zadwicza wewntrz budynku. Za oknami powsta jaki rumor, potem wszystko ucicho. Soce na niebie wspio si ju nieco wyej, zaczo ogrzewa mi stopy. Dozorca przeszed przez podwrze i powiedzia, e dyrektor mnie wzywa. Poszedem do jego gabinetu. Da mi do podpisu szereg dokumentw. Spostrzegem, e by ubrany na czarno i mia spodnie w prki. Wzi suchawk do rki i zwrci si do mnie: "Funkcjonariusze pogrzebowi s ju na miejscu. Ka im zamkn trumn. Czy chce pan przedtem zobaczy matk po raz ostatni?" Powiedziaem: "Nie." Zleci do telefonu ciszajc gos: "Figeac, powiedz ludziom, e mogju i." Nastpnie powiedzia, e wemie udzia w pogrzebie; podzikowaem mu. Usiad za biurkiem, skrzyowawszy krtkie nki. Oznajmi mi, e bdziemy tylko ja, on oraz jedna z pielgniarek. Pensjonariuszom z zasady zabrania: si chodzi na pogrzeby. Pozwala im si tylko czuwa przy zwokach. "Ze wzgldw humanitarnych" zauway. Ale w tym wypadku udzieli zezwolenia na udzia w pogrzebie staremu przyjacielowi mamy, Tomaszowi Perez. Tu dyrektor umiechn si. Powiedzia: "Pan rozumie - to byo uczucie nieco dziecinne. Ale on i paska matka nigdy si nie rozstawali. W przytuku artowano z nich, mwiono do Pereza: To twoja narzeczona. Perez mia si. Sprawiao im to przyjemno. Faktem 12 13 jest, e mier pani Meursault bardzo nim wstrzsna. Nie sdz, i powinienem by odmwi mu pozwolenia. Ale za porad naszego lekarza zabroniem mu czuwa wczoraj."

Siedzielimy do dugo w milczeniu. Dyrektor wsta i patrzy przez okno. W pewnym momencie powiedzia: "Oto i proboszcz z Marengo. Popieszy si." Uprzedzi mnie, e do kocioa, ktry znajduje si w samym miasteczku, jest okoo trzech kwadransw drogi. Wyszlimy. Przed kostnic sta proboszcz i dwch ministrantw. Jeden z nich trzyma kadzielnic, ksidz pochyli si ku niemu, by wyregulowa dugo srebrnego acuszka. Kiedy podeszlimy, ksidz wyprostowa si. Zwrci si do mnie mwic: "Mj synu", i doda par sw. Wszed do wntrza, ja za nim. Spostrzegem od pierwszego rzutu oka, e ruby zostay wkrcone w trumn i e w kostnicy znajduje si czterech czarno ubranych mczyzn. Usyszaem jednoczenie, e dyrektor mwi do mnie, i karawan czeka na drodze i e ksidz rozpocz swe mody. Od tego momentu wszystko poszo bardzo szybko. Mczyni zbliyli si z sukienn pacht do trumny. Ksidz, jego asysta, dyrektor i ja wyszlimy. Przed drzwiami staa pani, ktrej nie znaem. "Pan Meursault" - powiedzia dyrektor. Nie dosyszaem nazwiska tej pani, domyliem si jednak e jest to wydelegowana pielgniarka. Skonia w umiechu swoj dug, kocist twarz. Potem ustawilimy si w szeregu, aby przepuci ciao. Idc za grabarzami wyszlimy z przytuku. Przed bram czeka karawan. Lakierowany, poduny i lnicy - przywodzi na myl pirnik. Obok niego sta "mistrz ceremonii", may czowieczek w miesznym stroju, oraz jaki staruszek w nienaturalnej pozie. Domyliem si, e to pan Prezes. Nosi garnitur, ktrego spodnie fadoway si nad butami w harmonijk, mikki kapelusz o okrgej gwce i szerokim rondzie (zdj go, gdy trumna mina drzwi) i czarn muszk, zbyt ma do koszuli o duym, biaym konierzu. Pod nosem, naszpikowanym wgrami, dray mu wargi. Spomidzy jego biaych, do rzadkich wosw wystaway dziwne uszy, odstajce i postrzpione na brzegach, ktrych krwawoczerwony kolor przy bladej twarzy zwrci moj uwag. "Mistrz ceremonu" wskaza nam miejsca. Na przedzie szed proboszcz, potem karawan. Wok niego czterech ludzi. Z tyu dyrektor i ja; wydelegowana pielgniarka i pan Perez zamykali pochd. Niebo byo ju bardzo soneczne. Zaczynao ciy nad ziemi i upa wzmaga si gwahowmie. Nie wiem dlaczego, czekalimy do dugo, zanim kondukt ruszy w drog. W ciemnym ubraniu byo mi gorco. Staruszek, ktry nakry gow, znowu zdj kapelusz. Przypatrywaem mu si, zwrcony nieco w jego stron, podczas gdy dyrektor opowiada mi o nim. Mwi, e mama i pan Perez chodzili czsto wieczorem w towarzystwie pielgniarki na spacer a do miasteczka. Spojrzaem na pola cignce si wok. Patrzc poprzez rzdy cyprysw, ktre wiody ku wzgrzom bliskim nieba, na t ziemi rud i zielon, na domki rzadkie i wyranie narysowanezrozumiaem mam. Wieczory w tej okolicy musiay by melancholijnym wytchnieniem. Dzisiaj przelewajce si soce wprawio ten pejza w drenie, czynic go nieludzkim i przygnbiajcym. Ruszylimy. Wwczas zauwayem, e Perez lekko utyka. Karawan

powoli nabiera szybkoci i stary zacz zostawa w tyle. Jeden z ludzi otaczajcych karawan rwnie da si wyprzedzi i szed teraz w jednym rzdzie ze mn. Byem zdumiony szybkoci, z jak soce pio si po niebie. Uwiadomiem sobie, e ju od dawna pola rozbrzmiewaj brzczeniem owadw i szelestem traw. Pot cieka mi po policzkach. Poniewa nie miaem kapelusza, wachlowaem si chusteczk. Grabarz powiedzia co, czego nie dosyszaem. Jednoczenie wyciera czaszk chustk, ktr trzyma w lewej rce, praw uchylajc czapk. Spytaem go: "Co?" Powtrzy wskazujc na niebo: "Pray." Powiedziaem: "Tak." Nieco pniej spyta: "Przed nami to paska matka?" Znowu powiedziaem: "Tak." - "Bya ju stara?" Odpowiedziaem: "Tak sobie", poniewa nie znaem dokadnie jej wieku. Umilk wreszcie. Odwrciem si i zobaczyem starego Pereza jakie pidziesit metrw za nami. pieszy si bardzo, wymachiwa kapeluszem, ktry trzyma w rku. Spojrzaem take na dyrektora. Szed z du godnoci, bez jednego niepotrzebnego gestu, na czole perlio mu si kilka kropli potu, ale ich nie ciera. 14 15 Wydao mi si, e kondukt idzie nieco szybciej. Wok cigle te same wiecce, zalane socem pola. Blask nieba by nie do zniesienia. W pewnej chwili weszlimy na odcinek drogi, ktry niedawno naprawiono. Asfalt popka w socu. Stopy zagbiay si w nim odsaniajc poyskliwy misz. Skrzany kapelus wonicy, widoczny ponad karawanem, zdawa si by ulepiony z tej czarnej mazi. Czuem si zagubiony midzy bladobkitnym niebem i monotoni tych barw: lepk czerni rozdeptanej smoy, matow czerni ubra, poyskliw czerni karawanu. Zapach skry i ajna koskiego, ktry szed od karawanu, lakieru i kadzida, zmczenie po nieprzespanej nocy - wszystko razem - zmcio mi wzrok i myli. Odwrciem si raz jeszcze: wydao mi si, e Perez zosta bardzo daleko, zagubiony w kbach aru, potem znik mi zupenie. Poszukaem go wzrokiem i zobaczyem, e zboczy z drogi i idzie na przeaj polami. Zauwayem take, e szosa zakrca przede mn. Zrozumiaem wic, e Perez, ktry zna okolic, skraca sobie drog, by nas dogoni. Na zakrcie zrwna si z nami. Potem zgubilimy go. Znowu poszed na przeaj polami, powtarzao si to kilkakrotnie. Czuem, jak krew wali mi w skroniach. Wszystko odbyo si nastpnie tak popiesznie, pewnie i po prostu, e nic prawie nie zapamitaem. Jedno tylko: kiedy wchodzilimy do miasteczka, wydelegowana pielgniarka odezwaa si do mnie. Miaa dziwny gos, ktry nie pasowa do jej twarzy, gos melodyjny i wibrujcy. Powiedziaa: "Idc powoli ryzykuje si udar. Ale idc zbyt szybko, czowiek si poci i w kociele chwytaj dreszcze." Miaa racj. Nie byo wyjcia. Zachowaem jeszcze par obrazw z tego dnia: na przykad twarz Pereza, gdy po raz ostatni spotka si z nami koo wsi. Wielkie zy zdenerwowania i zmczenia zaleway mu policzki. Ale z powodu zmarszczek nie spyway. Rozleway si, czyy ze sob tworzc na zniszczonej twarzy

lnice szkliwo. I jeszcze koci, wieniaey na chodnikach, czerwone geranium na grobach cmentarza, omdlenie Pereza (powiedziaby: poamany pajaeyk), ziemia koloru krwi spadajca na trumn mamy, biay misz korzeni, ktre si z ziemi mieszay, znowu ludzie, gosy, wie, czekanie przed kawiarni, bezustanny warkot motoru i rado, gdy autobus wjecha w pltanin wiate Algieru i kiedy pomylaem, e niedugo si poo i bd spa przez dwanacie godzin. II Obudziwszy si zrozumiaem, dlaczego mj szef mia niezadowolon min, gdy zwrciem si do niego o dwa dni zwolnienia: dzi jest sobota. Zapomniaem o niej, e tak powiem, ale wstajc uwiadomiem to sobie. Mj szef pomyla oczywicie, e dziki temu, wraz z niedziel bd mia cztery dni urlopu i nie mogo mu to sprawi przyjemnoci. Lecz po pierwsze to nie moja wina, e mam grzebano wczoraj, a nie dzisiaj, a po drugie woln sobot i niedziel miabym w kadym wypadku. Mimo to rozumiaem oczywicie mego szefa. Wstaem z trudem, poniewa byem zmczony wczorajszym dniem. Przy goleniu zastanawiaem si, co bd robi, i zdecydowaem pj si wykpa. Pojechaem tramwajem do kpieliska koo portu. Tam zanurzyem si w basenie portowym. Byo duo modziey. W wodzie natrafiem na dawn maszynistk z mojego biura, Mari Cardana, na ktr miaem kiedy ochot. Myl, e ona na mnie take. Ale niedugo potem zmienia posad i zabrako nam czasu. Pomogem jej wej na boj, dotknem przy tym lekko jej piersi. Byem jeszcze w wodzie, kiedy ona leaa ju pasko na boi. Odwrcia si do mnie. Wosy spadayjej na oczy, miaa si. Podcignem si obok niej na boj. Byo przyjemnie, odchyliem gow do tyu i niby artem pooyem na jej brzuchu. Nic nie powiedziaa, zostaem wic w tej pozycji. Przed oczami miaem niebo, byo bkitne i zote. Pod karkiem czuem agodnie ttnicy brzuch Marii. Leelimy dugo na boi, na p upieni. Kiedy soce stao si zbyt silne, zsuna si do wody, ja za ni. Dogoniem j, objem wp ramieniem i popynlimy razem. Cigle si miaa. Gdymy si wycierali na brzegu, powiedziaa: "Jestem 16 bardziej brzowa ni ty." Spytaem, czy chciaaby pj dzi wieczorem do kina. Znowu si zamiaa i odrzeka, e ma ochot obejrze film z Fernandelem. Kiedy ju bylimy ubrani, zrobia bardzo zdziwion min na widok mego czarnego krawatu i spytaa, czy jestem w aobie. Wyjaniem jej, e mama umara. Poniewa chciaa wiedzie, kiedy to si stao, odpowiedziaem: "Wczoraj." Cofna si o krok, ale nie uczynia adnej uwagi. Miaem ochot powiedzie jej, e to nie moja wina, lecz powstrzymaa mnie myl, e mwiem to ju mojemu szefowi. To nic nie znaczyo. Tak czy inaczej - jest si zawsze troch winnym. Wieczorem Maria o wszystkim zapomniaa. Film by miejscami komiczny, ale doprawdy zbyt gupi. Jej udo stykao si z moim. Pieciem jej piersi. Pod koniec seansu pocaowaem j, ale jako niezrcznie. Po kinie przysza do mnie.

Kiedy si obudziem, Maria ju wysza. Mwia, e musi i do ciotki. Pomylaem, e jest niedziela, i zrobio mi si smutno: nie lubi niedzieli. Odwrciem si na drugi bok. Poczuem na poduszce zapach soli, pozostawiy go wosy Marii, i spaem do dziesitej. Potem do poudnia paliem.papierosy cigle lec. Nie chciaem zje obiadu jak zwykle u Celestyna, poniewa z pewnoci wypytywaliby mnie, a ja tego nie lubi. Usmayem jajka i zjadem wprost z patelni, bez chleba, bo mi go zabrako, a nie miaem ochoty schodzi i kupowa. Po niadaniu nudziem si troch, ac po mieszkaniu. Byo wygodne, kiedy bya tu mama. Teraz jest dla mnie za due. Musiaem przenie do mego pokoju st z jadalni. Mieszkam tylko w tej izbie midzy krzesami wyplatanymi som i troch ju zapadymi, szaf z pokym lustrem, toaletk i mosinym kiem. Reszta pozostaje w zaniedbaniu. Nieco pniej, eby zaj si czymkolwiek, zaczem czyta jak star gazet. Wyciem z niej reklam soli Kruszena i wkleiem do starego zeszytu, gdzie zbieram rzeczy, ktre mnie w prasie ubawiy. Umyem rce i w kocu usadowiem si na balkonie. Mj pokj wychodzi na gwn ulic przedmiecia. Byo pikne popoudnie. Jednak jezdnia bya jeszcze lepka, a nieliczni przechodnie pieszyli si. Najpierw wysza na spacer rodzina, dwch chopcw w marynarskich ubrankach, spodenki poniej kolan, nieco skrpowani w tych sztywnych strojach, oraz dziewczynka z du, row kokard i w czarnych lakierkach. Za nimi matka, ogromna w sukni z brzowego jedwabiu, i ojciec, may, wty czowieczek, ktrego znaem z widzenia. Mia somkowy kapelusz, muszk, w rku nis lask. Widzc go obok ony zrozumiaem, dlaczego w dzielnicy mwi o nim, e jest wytwomy. Nieco pniej szli modzi ludzie z przedmiecia, wosy wypomadowane, czerwone krawaty, zbyt wcite marynarki, haftowana chusteczka w kieszonce, pbuciki z kwadratowymi nosami. Myl, e szli do kin vr rdmieciu. Dlatego wyszli tak wczenie, pieszyli si do tramwaju, miejc si bardzo gono. Po nich ulica powoli opustoszaa. Sdz, e seanse ju si rozpoczy. Na ulicy zostali tylko sklepikarze i koty. Niebo, ponad fikusami obrzeajcymi ulice, byo jasne, ale bez blasku. Na chodniku na wprost mnie handlarz tytoniem wynis krzeso, ustawi je przed swymi drzwiami, usiad okrakiem i pooy obie rce na oparciu. Tramwaje, przed chwil przepenione, byy ju prawie puste. W maej kawiarni "Pod Pierrotem", obok sklepu z tytoniem, kelner zamiata trociny w pustej sali. Bya naprawd niedziela. Odwrciem moje krzeso i ustawiem je podobnie jak handlarz tytoniu, poniewa uznaem, e tak jest wygodniej. Wypaliem dwa papierosy, wszedem na powrt, eby wzi kawaek czekolady, wrciem i zjadem go przy oknie. W chwil potem niebo pociemniao, sdziem, e bdziemy mieli letni burz. Tymczasem zaczo si powoli rozjania. Ale przepywajce chmury zostawiy na ulicy jak gdyby obietnic deszczu, czynic j bardziej mroczn. Dugo przygldaem si niebu. O pitej z haasem nadjechay tramwaje. Przywoziy ze

stadionw podmiejskich gromady widzw, uczepionych stopni i buforw. Nastpne tramwaje przywiozy zawodnikw, ktrych poznawaem po maych walizeczkach. Ryczeli i piewali co si w pucach, e ich klub jest nie do pobicia. Wielu dawao mi znaki. A jeden nawet krzykn: "Dalimy im." Potwierdziem "tak" skinieniem gowy. Poczwszy od tej chwili zaczy napywa auta. 18 19 Dzie przesun si znowu troch. Niebo, ponad dachami, stao si czerwone i z nadchodzcym wieczorem ulice oywiy si. Spacerowicze powracali po trochu. Pord innych rozpoznaem wytwomego pana. Dzieci pakay albo daway si cign. Prawie natychmiast dzielnicowe kina wyrzuciy na ulice fal widzw. Wrod nich modzi ludzie mieli ruchy bardziej ni zwykle zdecydowane, pomylaem, e musieli ogldaE film awanturniczy. Ci, ktrzy wracali z kin w rdmieciu, przybyli nieco pniej. Byli bardziej skupieni. Ich miech brzmia teraz rzadziej, robili wraenie zmczonych i zamylonych. Zostawali na ulicy, przechadzajc si po przeciwlegym chodniku. Mode dziewczta z dzielnicy, z odkrytymi gowami, trzymay si pod rce. Chopcy tak si ustawiali, eby przeci im drog, rzucali arciki, a one miay si i odwraeay gowy. Te, ktre znaem, kiwaly do mnie. Lampy uliczne zapaliy si nagle i od razu zblady pierwsze gwiazdy, ktre wystpiy z nadejciem nocy. Poczuem, e od tego przygldania si chodnikom nabitym ludtmi i wiatami zmczyy mi si oczy. Mokry bruk zalni w wietle lamp, tramwaje w regularnych odstpach rzucay odblask na poyskliwe wosy, umiech, srebrn bransoletk. Niedugo potem, gdy tramwaje jedziy ju rzadziej, a noc, ponad drzewami i lampami, staa si zupenie czarna, dzielnica zacza niepostrzeenie pustosze i wreszcie pierwszy kot przeszed powoli przez znowu bezludn ulic. Pomylaem wtedy, e trzeba zje obiad. Bolaa mnie troch szyja od dugiego opierania si o krzeso. Zszedem kupi chleb i makaron, przyzzdziem wszystko i zjadem stojc. Chciaem wypali papierosa w oknie, ale powietrze ochodzio si i byo mi troch zimno. Zamknem okno i wracajc zobaczyem w lustrze skrawek stou, na ktrym spirytusowa lampa ssiadowaa z kawakami chleba. Pomylaem, e mina niedziela, jeszcze jedna z rzdu, e mama jest ju pochowana, e wrc do pracy i e w gruncie rzeczy nic si nie zmienio. III Dzisiaj w biurze duo pracowaem. Szef by miy. Spyta, czy nie zmczyem si zbytnio, on te by ciekaw wieku mamy. Powiedziaem, eby si nie pomyliE: "okoo szedziesitki", nie wiem dlaczego, przyj to z ulg i uzna spraw za skoczon. Na moim stole nagromadzi si stos cedu, musiaem je wszystkie sprawdzi. Nim wyszedem z biura na obiad, umyem rce. W poudnie bardzo lubi te chwil. Wieczorem sprawia mi to mniejsz przyjemno, gdy rcznik, ktrego si uywa, jest cakiem wilgomy: suy cay dzie. Pewnego dnia zwrciem na to uwag szefowi. Powiedzia, e to oczywicie przykre, ale e przecie jest to szczeg bez znaczenia. Wyszedem z Emanuelem, ktry pracuje w

ekspedycji, nieco pniej ni zwykle, o wp do pierwszej. Z biura widaE morze, stalimy chwil patrzc na statki w jarzcym si od soca porcie. W tym momeneie z hukiem motoru i acuchw nadjechaa ciarwka. Emanuel spyta: "Pojedziemy?"; puciem si biegiem. Ciarwka mina nas, rzucilimy si w pogo. Pogryem si w haasie i kurzu. Nic ju nie widziaem, czuem tylko niepohamowany pd pord dwigw i maszyn, na horyzoncie wiroway maszty, a bliej kaduby okrtw, wzdu ktrych bieglimy. Pierwszy schwyciem za klap i wskoczyem w biegu. Potem pomogem usadowi si Emanuelowi. Z trudem apalimy powietrze, ciarwka skakaa w kurzu i socu na nierwnym bruku wybrzea. Emanuel mia si do utraty tchu. Zajechalimy do Celestyna zlani potem. By tam jak zwykle - gruby, z biaymi wsami i w fanuchu. Spyta mnie: "No co, jako sobie radzisz?" Powiedziaem, e tak i e jestem bardzo godny. Szybko zjadem i wypiem kaw. Potem wrciem do 20 21 siebie i zdrzemnem si troch, poniewa przy obiedzie wypiem za duo wina. Po przebudzeniu chciao mi si pali. Byo ju pno, biegem, eby zapa tramwaj. Pracowaem cae popoudnie. W biurze panowa wielki upa. Wyszedszy wieczorem byem szczliwy, e wracam powoli idc bulwarem. Niebo byto zielone, czuem si zadowolony. Mimo to wrciem prosto do domu, bo chciaem sobie ugotowa kartotli. Wchodzc potrciem na ciemnych schodach starego Salamano, mego ssiada z tego samego pitra. By ze swym psem. Od omiu lat widuje si ich razem. Spaniel ma jak chorob skry, r, jak sdz, straci prawie ca sier i pokryty jest plamami i brunatnymi strupami. Na skutek dugiego wspycia, sami we dwch w maym pokoiku, stary Salamano upodobni si w kocu do niego. Ma czerwonawe strupy na twarzy, wosy te i rzadkie. Pies natomiast przej od pana zgarbion postaw, pysk podany do przodu, wycignit szyj. Wygldaj na istoty jednej rasy, a przecie nienawidz si. Dwa razy dziennie, o jedenastej i o szstej, stary wyprowadza psa na spacer. Od omiu lat nie zmienili marszruty. Mona ich zobaczy idcych ulic Lyon, pies cignie czowieka, dopki stary Salamano nie potknie si. Wwczas zaczyna bi psa i aja go. Pies czoga si ze strachu i pozwala si wlec. Teraz stary go cignie. Potem pies zapomina, znowu zaczyna wlec swego pana i znowu jest bity i lony. Wreszcie staj obaj na chodniku i patrz na siebie - pies ze strachem, czowiek z nienawici. Tak jest kadego dnia. Kiedy pies chce si wysiusia, stary nie daje mu na to czasu, cignie go, a spaniel zostawia za sob struk drobnych kropelek. Jeli pies zrobi przypadkiem w pokoju, znowu jest bity. Trwa to od omiu lat. Celestyn mwi zawsze, e to,jest aosne", ale w gruncie rzeczy nikt nie moe tego wiedzie na pewno. Kiedy go spotkaem na schodach, Salamano by akurat w trakcie ajania psa. Mwi: "Lajdaku! ciexwo!", pies skowycza. Powiedziaem: "Dobry wieczr', ale stary kl dalej. Wwczas zapytaem, co mu pies zrobi. Nie odpowiedzia. Mwi wci:

"Lajdaku! cierwo!" Domylaem si, e stoi pochylony nad psem poprawiajc co przy obroy. Odezwaem si goniej. Wtedy nie odwracajc si powiedzia z tumion wciekoci: "Jeszcze tu sterczy." Potem wyszed cignc zwierz, ktre skowyczao sunc na czterech apach. Akurat w tym momencie wszed mj drugi ssiad z klatki schodowej. W dzielnicy mwi si, e yje z kobiet. Jednake zapytany o zawd - jest "magazynierem". Na og nie lubiano go. Ale on czsto zagaduje do mnie i czasem wstpuje na chwil, poniewa sucham go uwanie. Sdz, e to, co mwi, jest interesujce. Zreszt nie mam adnego powodu, eby z nim nie rozmawia. Nazywa si Rajmund Sintes. Jest niewysoki, barczysty, z nosem boksera. Ubrany zawsze bardzo starannie. On take, mwic o Salamano, powiedzia: "Czy to nie jest aosne!" Spyta, czy to nie budzi we mnie obrzydzenia, odpowiedziaem, e nie. Weszlimy na gr i ju miaem go poegna, kiedy powiedzia: "Mam u siebie krwaw kiszk i wino. Moe przeksi pan ze mn." Pomylaem, e uwolni mnie to od gotowania, i zgodziem si. On take ma tylko jeden pokj i kuchni bez okna. Nad kiem wisia biaorowy stiukowy anio, obok zdjcia sawnych sportsmenw oraz dwie czy trzy fotografie nagich kobiet. Pokj by brudny, ko rozgrzebane. Najpierw zapali naftow lamp, a potem wyj z kieszeni wtpliwej czystoci opatrunek i owin nim praw rk. Spytaem, co mu si przydarzyo. Powiedzia, e pobi si z jednym typem, ktry si go czepia. "Pan rozumie, panie Meursault, to nie to, ebym ja by zy, ja jestem prdki. Tamten mi powiedzia: "Wysid z tramwaju, jeli jeste mczyzn." Powiedziaern mu: "Milcz, odczep si." Odpowiedzia, e nie jestem mczyzn. Wic wysiadem i powiedziaem: "Do. Najlepiej bdzie, jak ci naucz rozumu." Odpowiedzia: "Jak?" Wtedy zaadowaem mu cios. Upad. Zaczem go podnosi. Ale on kopn mnie z ziemi par razy, wic przygniotem go kolanem i wymierzyem mu dwa sierpowe. Krew zalaa mu twarz. Spytaem, czy ma do. Powiedzia: "Tak." Przez cay czas Sintes zakada opatrunek. Siedziaem na ku. Powiedzia: "Sarn pan widzi, e nie ja go szukaem. To on mi uchybi." Tak byo, przyznaem mu racj. Wtedy owiadczy, e wanie chcia mnie prosi o rad w tej sprawie, poniewa jestem mczyzn, znam ycie i mog mu 22 23 pomc, i e potem on zostanie moim kumplem. Nic nie odpowiedziaem, a on znowu spyta, czy chc byE jego kumplem. Powiedziaem, e jest mi wszystko jedno; zrobi zadowolon min. Wycign krwaw kiszk, odgrza na patelni, postawi szklanki, talerze, nakrycia i dwie butelki wina. Robi to wszystko w milczeniu. Potem usiedlimy. Jedzc zacz mi opowiada swoj histori. Na pocztku troch si ociga. "Znaem pewn pani... to bya, jak by tu powiedzie... moja kochanka." Czowiek, z ktrym si pobi, by bratem tej kobiety. Rajmund powiedzia mi, e j utrzymywa. Nie odezwaem si sowem, a jednak dorzuci natychmiast, e wie, co o nim mwi w

dzielnicy, ale e ma swoj wasn moralno i jest magazynierem. "Ale wracajc do mojej historii - powiedzia - zauwayem, e kryo si w tym jakie oszukastwo." Dawa jej na utrzymanie cile tyle, ile trzeba. Sam paci komorne za pokj i dawa jej dwadziecia frankw dziennie na jedzenie. "Trzysta frankw pokj, szeset jedzenie, od czasu do czasu para poczoch - razem tysic frankw. I damulka nie pracowaa. Ale ona mwia, e to, co jej daj, starcza zaledwie, by zwiza koniec z kocem. Mwiem jej na to: "Dlaczego nie wetmiesz pracy na p dnia? Odciyaby mnie w ten sposb od wielu drobiazgw. Kupiem ci w tym miesicu komplet bielizny, pac ci dwadziecia frankw dziennie, pac komorne, a ty co - pijesz po poudniu kaw z przyjacikami. Dajesz im kaw i cukier. A ja daj ci pienidze. Dobrze ci traktuj, a ty le mi si odwdziczasz." Ale ona nie pracowaa, cigle mwia, e jej nie starcza, i w ten sposb spostrzegem, e jest w tym oszukastwo." Opowiedzia mi, e znalaz w jej torebce los na loteri, nie potrafia wyjani, za co go kupia. Niedugo potem znalaz u niej kwit z lombardu, co stanowio dowd, e zastawia dwie bransoletki. Do tego momentu nic nie wiedzia o istnieniu tych bransoletek. "Zobaczyem wyratnie, e jest w tym jakie oszukastwo. Wic rzuciem j. Ale przedtem j spraem. A potem powiedziaem par sw prawdy. Powiedziaem, e chodzi jej tylko o to, eby sobie dogadzaE w tych rzeczach. Powiedziaem jej tak, pan mnie rozumie, panie Meursault: KNie widzisz, e wiat zazdroci ci szczcia, ktre masz ode mnie. Pniej zrozumiesz, jaka bya szczliwa.n" Zbi j do krwi. Przedtem nie bi jej nigdy. "Czasem j trzepnem, ale, e tak powiem, z czuoci. Krzyczaa troch. Zamykaem okiennice i wszystko koczyo si tak jak zawsze. Lecz tym razem - to ju byo na serio. Ale, moim zdaniem, nie zostaa dostatecznie ukarana." I wyjani, e wanie w zwizku z tym chcia si poradziE. Przerwa, eby wyregulowa knot od lampy, ktra kopcia. Przez cay czas suchaem go. Wypiem prawie litr wina, czuem gorco w skroniach. Paliem papierosy Rajmunda, bo moje ju si skoczyy. Przejechay ostatnie tramwaje, unoszc ze sob daleki ju teraz gwar przedmiecia. Rajmund cign dalej. Mczyo go, e mia jeszcze saboE do niej. Lecz chcia j ukara. Z pocztku myla, eby j sprowadzi do hotelu, wywoaE skandal i wezwaE "obyczajwk", eby jej dali ksieczk. W zwizku z tym zwrci si do przyjaci, ktrych mia w tej brany. Nic nie wywszyli. Zawsze tak jest, jak si do tego bior zawodowcy. Powiedzia im to, a oni zaproponowali mu, e j "naznacz". Ale nie o to mu chodzio. Musia si zastanowiE. Przedtem chcia mnie o co zapytaE. Lecz nim mnie o to zapyta, ciekaw jest, co sdz o tej historii. Odpowiedziaem, e nic nie sdz, ale e to jest ciekawa historia. Spyta, czy myl, e kzyje si w tym jakie oszukastwo; tak, mylaem, e kryo si w tym jakie oszukastwo; czy sdz, e naley j ukara i co bym zrobi na jego miejscu? Powiedziaem, e tego nigdy nie mona przewidzie, ale rozumiem, e chce j ukaraE.

Wypiem jeszcze troch wina, a on zapali papierosa i odkry mi swj plan: chcia do niej napisaE list, ktry by "da jej kopniaka, a jednoczenie po ktrym zaczaby aowaE". Potem, kiedy ona wrci, pr2epi si z ni, a "w kocowym momencie" napluje jej w twarz i wyrzuci za drzwi. Zauwayem, e w ten sposb zostanie naprawd ukarana. Ale Rajmund powiedzia, e nie potrafi napisa tak, jak trzeba, wic pomyla o mnie, czyja bym tego nie zredagowa. Poniewa nie odezwaem si sowem, spyta, czy nie sprawioby mi kopotu napisa ten list zaraz. Odpowiedziaem, e nie. 24 25 Znowu wypi szklank wina i wsta. Odsun talerze i resztki krwawej kiszki. Wytar starannie lec na stole cerat. Z szufladki nocnego stolika wyj kartk kratkowanego papieru, h kopert, niewielk obsadk z czerwonego drzewa oraz kwadratowy kaamarz z fioletowym atramentem. Kiedy powiedzia mi nazwisko tej kobiety, zrozumiaem, e jest Mauretank. Napisaem list. Robiem to troch na chybi trafi, ale pilnie staraem si, eby Rajmund by zadowolony, poniewa nie miaem adnego powodu, eby mu nie sprawi satysfakcji. Potem odczytaem list na gos. Sucha palc i kiwajc gow. Po czym poprosi, ebym przeczyta raz jeszcze. By bardzo zadowolony. Powiedzia: "Wiedziaem, e znasz ycie." Zrazu nie zauwayem, e mwi mi ty. Uderzyo mnie to dopiero, kiedy owiadczy: "Teraz jeste prawdziwym kumplem." Powtrzy to zdanie, a ja powiedziaem: "Tak." Byo mi zupenie wszystko jedno, czy bd jego kumplem, czy nie, ale on sprawia wraenie, jakby mu rzeczywicie na tym zaleao. Zaklei kopert i wypilimy reszt wina. Potem przez jaki czas palilimy w milczeniu. Na dworze panowaa cisza - usyszelimy, jak sunie przejedajce auto. Powiedziaem: "Jest ju pno". Rajmund by tego samego zdania. Powiedzia, e czas mija szybko, i w pewnym sensie to bya prawda. Byem senny, ale nie chciao mi si wsta. Musiaem wyglda na zmczonego, bo Rajmund powiedzia, e nie trzeba si poddawa. Z pocztku nie zrozumiaem go. Wyjani wic, e wie o mierci mamy, ale e taka rzecz musi si zdarzy, nie dzi, to jutro. Ja rwnie tak sdziem. Podniosem si. Rajmund ucisn mi rk bardzo mocno i powiedzia, e mczyni zawsze si z sob porozumiej. Wyszedszy od niego zamknem za sob drzwi i staem przez chwil w ciemnociach, na korytarzu. Dom by cichy, z gbi klatki schodowej unosi si ku grze wilgotny, mroczny podmuch. Syszaem tylko uderzenia wasnej krwi, ktra ttnia mi w uszach. Staem bez ruchu. Lecz pies w pokoju starego Salamano zaskowycza gucho. Duo pracowaem przez cay tydzie. Rajmund zaszed do mnie i powiedzia, e wysa list. Byem dwa razy w kinie z Emanuelem, ktry nie zawsze rozumie, co si dzieje na ekranie. Trzeba mu wic tumaczy. Wczoraj bya sobota, przysza Maria, tak jak umwilimy si. Bardzo jej pragnem, poniewa bya w piknej sukience w biao-czerwone paski i w sandakach ze skry. Czuo si jej twarde

piersi, a opalona twarz bya jak kwiat. Pojechalimy autobusem kilka kilometrw za Algier, na wsk pla wcinit midzy skay i obrzeon trzcin od strony ldu. Popoudniowe soce ju nie przypiekao, ale woda bya ciepa, a niewielkie fale dugie i leniwe. Maria nauczya mnie pewnej zabawy. Pync trzeba byo zaczerpn wody z grzebienia fali, zatrzyma w ustach, odwrci si na plecy i wydmucha do gry. Powstaa wwczas jak gdyby musujca koronka, ktra nika w powietrzu lub spadaa na twarz ciepym deszczem. Po jakim czasie poczuem jednak, e mam usta spalone sol. Wwczas Maria przypyna i przytulia si do mnie w wodzie. Przycisna swoje usta do moich. Jej jzyk chodzi mi wargi, przez chwil dalimy si unosi falom. Kiedy ubieralimy si na play, Maria patrzya na mnie roziskrzonymi oczami. Pocaowaem j. Od tego : momentu nie odezwalimy si ju do siebie ani sowem. Objem j i przycisnem do siebie, pieszylimy si, by jak najprdzej wsi do autobusu, wrci do miasta, pj do mnie i rzuci si na ko. Zostawiem otwarte okno, przyjemnie byo czu, jak letnia noc spywa po naszych brunatnych ciaach. Tego ranka Maria zostaa u mnie, powiedziaem, e razem zjemy obiad. Zszedem na d, eby kupi miso. Wchodzc z powrotem po schodach usyszaem kobiecy gos w pokoju 26 27 Rajmunda. Nieco pniej stary Salamano beszta psa, usyszelim szuranie podeszew i pazurw po drewnianych stopniach schodw, a potem: "cierwo, ajdaku"; wyszli na ulic. Opowiedziaem Marii histori starego, miaa si. Miaa na sobie jedn z moich pidam, podwina nieco jej rkawy. Kiedy si miaa, znw jej zapragnem. W chwil potem spytaa, czy j kocham. Odpowiedziaem, e to nie ma adnego znaczenia, ale sdz, e nie. Zrobia smutn min. Jednak przygotowujac obiad zacza znowu, bez adnego powodu, miaE si w taki sposb, e j uciskaem. Wanie w tym momencie w pokoju Rajmunda wybucha gona sprzeczka. Usyszelimy najpierw krzykliwy gos kobiety, a potem Rajmunda, ktry mwi: "Obrazia mnie, obrazia mnie, ja ci naucz mnie obraaE " Kilka guchych uderze i kobieta zacza wy tak okropnie, e schody natychmiast zapeniy si ludtmi. Kobieta cigle krzyczaa, a Rajmund cigle wali. Maria powiedziaa, e to jest straszne, nic nie odpowiedziaem. Poprosia, ebym poszed po policjanta, powiedziaem, e nie lubi policjantw. Jednak przyszed jeden z nich, sprowadzony przez lokatora z drugiego pitra, ktry by hydraulikiem. Zastuka do drzwi i wszystko ucicho. Zastuka mocniej, po chwili kobieta zacza pakaE, Rajmund otworzy. Mia w ustach papierosa, zrobi niewinn min. Dziewczyna rzucia si do drzwi i owiadczya policjantowi, e Rajmund j pobi. "Twoje nazwisko?" - spyta policjant. Rajmund powiedzia. "Wyjmij papierosa z ust, jak do mnie mwisz" - zawoa policjant. Rajmund zawaha si, spojrza na mnie i zacign si papierosem. W tym momencie policjant z caych si uderzy go w

twarz mocno i ciko. Papieros upad par metrw dalej. Rajmund zmieni si na twarzy, ale na razie nie odpowiedzia, a po chwili spyta pokomym gosem, czy moe podnieE niedopaek. Policjant owiadczy, e moe, i dorzuci: "A na drugi raz bdziesz wiedzia, e policjant nie jest malowan lal. Dziewczyna pakaa przez cay czas i powtarzaa w kko: "Pobi mnie, to alfons." - "Prosz pana - zapyta Rajmundczy to jest zgodne z prawem nazywa czowieka alfonsem?" Ale policjant kaza mu "zamknE mord". Wtedy Rajmund odwrci si do dziewczyny i powiedzia: "Poezekaj maa, jeszcze si spotkamy." Policjant poradzi mu, eby ju z tym skoczy, dziewczyna moe odejE, a on niech zostanie w pokoju i czeka, a go wezw do komisariatu. Doda jeszcze, e Rajmund powinien si wstydziE - upi si do tego stopnia, e a cay dygoce. W tym momencie Rajmund wyjani: "Nie jestem pijany, panie policjancie. Ale poniewa stoj przed panem, wic dygoc, to jest silniejsze ode mnie." Zamkn drzwi i wszyscy si rozeszli. Maria i ja skoczylimy przygotowywa obiad. Nie miaa apetytu, zjadem prawie wszystko sam. Wysza o pierwszej, a ja zdrzemnem si troch. O trzeciej kto zapuka do drzwi i wszed Rajmund. Leaem nadal. Usiad na brzegu ka. Chwil milcza, spytaem, jak potoczya si jego sprawa. Opowiedzia, e zrobi to, co chcia, ale e ona daa mu w twarz, wic wtedy j zbi. Reszt sam widziaem. Odrzekem, e prawdopodobnie zostaa ju teraz ukarana, powinien wic by zadowolony. On rwnie by tego zdania i zauway, e mimo interweneji policjanta nic nie zmieni faktu, e dostaa za swoje. Doda, e dobrze zna policjantw i wie, jak si do nich zabiera. Po czym spyta, czy spodziewaem si, e on odpowie na policzek wymierzony mu przez policjanta. Odparem, e nie spodziewaem si niczego, a poza tym nie lubi policjantw. Rajmund mia bardzo zadowolon min. Spyta, czy chciabym z nim wyj. Wstaem i zaczem si czesa. Powiedzia, e trzeba, ebym by jego wiadkiem. Dla mnie to nie miao znaczenia, nie wiedziaem tylko, co powinienem powiedzieE. Zdaniem Rajmunda, wystarczyo stwierdzi, e dziewczyna go obrazia. Zgodziem si zostaE jego wiadkiem. Wyszlimy i Rajmund postawi mi koniak. Potem chcia zagraE parti bilardu, przegraem zasuenie. Nastpnie mia ochot pj do burdelu, ale ja sprzeciwiem si, poniewa nie lubi tego. Wrcilimy wic powoli do domu, mwi mi, jak bardzo jest zadowolony z tego, e ukara sw kochank. By dla mnie bardzo miy i pomylaem, e spdzilimy pr Lyjemne chwile. Z daleka dostrzegem na progu sieni starego Salamano, wyglda jako niespokojnie. Kiedymy si zbliyli, zobaczyem, e nie byo przy nim psa. Rozglda si na wszystkie 28 29 strony, obraca wkoo, wpatrywa si w sie, starajc si przenikn jej ciemno, mamrota sowa bez zwizku i od nowa przeszukiwa ulice swymi matymi czerwonymi oczkami. Kiedy Rajmund spyta go, co si stao, nie od razu odpowiedzia. Posyszaem, jak szepta: "Lajdak, cierwo", i znowu zacz si miota. Spytaem,

gdzie jest pies. Odpowiedzia szorstko, e uciek. A potem nagle zacz mwi pynnie i szybko: "Zaprowadziem go, jak zawsze, na Pole wicze. Wok bud jarmarcznych byo duo ludzi. Zatrzymaem si, eby obejzze Le Roi de I'cnsron. A kiedy miaem wraca, ju go nie byo. Oczywicie, od dawna chciaem mu kupi mniejsz obro. Ale nigdy bym nie uwierzy, e to cierwo moe uciec w ten sposb." Wtedy Rajmund zacz mu tumaczy, e pies mg si po prostu zabka i wrci. Zacz przytacza historie o psach, ktre przebiegay tysice kilometrw, by odnale swego pana. Mimo to stary robi wraenie coraz bardziej zdenerwowanego. "Ale zabior mi go, rozumiecie. Gdyby cho jeszcze kto go przygarn! Ale to jest niemoliwe, u wszystkich budzi wstrt tymi strupami. Zabior go policjanci, to pewne." Powiedziaem mu wic, e powinien pj do hycla, zwrc mu go za pewn opat. Spyta, czy ta opata jest wysoka. Nie wiedziaem. Wwczas wpad w zoE. "Paci pienidze za to cierwo. Niech go szlag trafi." I zacz kl. Rajmund zamia si i znikn w sieni. Poszedem za nim, poegnalimy si na podeeie naszego pitra. W chwil potem usyszaem kroki starego, zapuka do moich drzwi. Kiedy otworzyem, zatrzyma si chwil na progu, a potem powiedzia: "Niech mi pan daruje, niech mi pan daruje." Poprosiem, eby wszed, nie chcia. Wpatrywa si w czubki swych butw, jego pokryte strupami donie dray. Nie patrzc na mnie spyta: "Nie mog mi go zabra, niech pan powie, panie Meursault. Zwrc mi go. Bo co by si ze mn stao?" Powiedziaem mu, e hycel przez trzy dni trzyma psy do dyspozycji ich wacicieli a potem moe robi z nimi, co mu si tylko podoba. Spojrza na mnie w milczeniu. Potem powiedzia: "Dobranoc." Zamkn drzwi do swego pokoju; syszaem, jak chodzi tam i z powrotem. Zatrzeszezao ko. Przez przepierzenie przenikny ciche, dziwaczne odgosy, zrozumiaem, e pacze. Nie wiem dlaczego, pomylaem o mamie. Ale jutro musiaem wczenie wsta. Nie byem godny, pooyem si spa bez kolacji. Rajmund zatelefonowa do biura. Powiedzia mi, e jeden z jego przyjaci (opowiada mu o mnie) zaprasza mnie na niedziel do swego domku pod Algierem. Odpowiedziaem, e pojechabym z ochot, ale przyrzekem mojej przyjacice, e spdzimy ten dzie razem. Rajmund powiedzia natychmiast, e zaprasza j rwnie. ona jego przyjaciela bardzo si ucieszy, e nie bdzie sama jedna w mskim towarzystwie. Chciaem od razu przerwa t rozmow, poniewa wiem, e szef nie lubi, kiedy do nas telefonuj z miasta. Ale Rajmund prosi, ebym go wysucha, powiedzia, e to zaproszenie mgby mi przekaza wieczorem, chia jednak zawiadomi mnie o innej sprawie. Przez cay dzie chodzia za nim grupa Arabw, wrd ktrych by brat jego dawnej kochanki. "Jeli zobaczysz go koo domu, wracajc wieczorem, ostrze mnie." Powiedziaem, e naturalnie, zrobi to. Niedugo potem zawezwa mnie szef, zrazu zdenerwowaem si, poniewa sdziem, e powie mi, ebym mniej telefonowa, a wicej pracowa. Ale to wcale nie chodzio o to. Owiadczy, e chce ze

mn porozmawiaE o pewnym, bardzo jeszcze lunym, projekcie. Ciekaw by mego pogldu na t spraw. Mia zamiar zaoy w Paryu biuro, ktre by bezporednio na miejscu zaatwiao interesy z wielkimi firmami, i chcia wiedzie, czy ja bybym skonny tam pojecha. To pozwolioby mi zamieszka w Paryu, a jednoczenie podrowa przez pewn cz roku. "Pan jest mody i sdz, e taki tryb ycia powinien si panu spodoba." Powiedziaem, e tak, ale e w gruncie rzeczy jest mi wszystko jedno. Spyta 30 31 mnie wwczas, czy nie interesowaaby mnie odmiana ycia. Odpowiedziaem, e ycia nie zmienia si nigdy i e, tak czy inaczej, kade ma t sam wartoE, a moje ycie tutaj odpowiada mi cakowicie. Mia niezadowolon min, powiedzia, e nigdy nie odpowiadam wprost, e nie posiadam ambicji i e to jest fatalne w interesach. Wrciem do pracy. Oczywicie wolabym nie cigaE jego niezadowolenia, ale nie rozumiem, z jakiej racji miabym odmienia swoje ycie. Zastanowiwszy si dobrze, wcale nie jestem nieszczliwy. Kiedy byem studentem, miaem duo tego rodzaju ambicji. Ale kiedy musiaem zrezygnowa ze studiw, bardzo szybko zrozumiaem, e te rzeczy nie maj prawdziwego znaczenia. Tego wieczoru przysza po mnie Maria i spytaa, czy chc si z ni oeniE. Powiedziaem, e mnie jest wszystko jedno, ale e moemy si pobra, jeli ona chce tego. Wobec tego chciaa wiedzieE, czy j kocham. Odpowiedziaem jej to samo, co ju raz kiedy mwiem, e to nie ma adnego znaczenia, ale e na pewno nie kocham jej. "Dlaczego wic chcesz si ze mn oeni?" powiedziaa. Wyjaniem jej, e to nie jest wane i jeli ona tego pragnie, to moemy si pobra. A zreszt, to ona sobie tego yczy, ja ograniczam si tylko do powiedzenia: "Tak." Wwczas zauwaya, e maestwo jest rzecz powan. Odpowiedziaem: "Nie." Umilka na chwil i spogldaa na mnie w ciszy. Potem zacza mwiE. Chciaa po prostu wiedzieE, czy przyjbym tak propozycj od innej kobiety, z ktr czyoby mnie to samo co z ni. Powiedziaem: "Ocywicie." Wtedy gono zastanowia si, czy mnie kocha; co do mnie, nie mogem na ten temat nic wiedzie. Po chwili milczenia, ktre znw zapado, szepna, e jestem dziwny i e pewno dlatego mnie kocha, ale by moe pewnego dnia zaczn budzi w niej wstrt, z tych samych powodw. Poniewa milczaem, nie majc nic do dodania, uja mnie, miejc si, pod rk i owiadczya, e chce wyjE za mnie za m. Odpowiedziaem, e pobierzemy si, kiedy tylko zechce. Po czym opowiedziaem jej o propozycji szefa, a Maria owiadczya, e chciaaby pozna Pary. Dowiedziaa si wwczas ode mnie, e mieszkaem tam przez jaki czas, i spytaa, jak tam jest. Powiedziaem: "Jest brudno. S gobie i ciemne podwrza. Ludzie maj bia skr." Potem spacerujc przeszlimy przez gwne ulice miasta. Kobiety byy pikne, spytaem Marii, czy to dostrzega. Powiedziaa, e tak i e mnie rozumie. Po czym rozmowa urwaa si na moment. Jednak chciaem, eby ze mn zostaa, i powiedziaem jej, e moglibymy zje razem obiad u Celestyna. Miaa na to wielk

ochot, ale miaa co do roboty. Bylimy ju koo mego domu, powiedziaem jej: "Do widzenia." Przyjrzaa mi si: "Nie chcesz wiedzie, co mam do roboty?" Bardzo chciaem wiedzie, ale nie pomylaem o tym, i pewnie dlatego miaa min pen wyrzutu. Widzc jednak moje zakopotanie, zamiaa si znowu i przysuna si ku mnie caym ciaem, eby mi poda usta. Poszedem na obiad do Celestyna. Ju zaczem je, kiedy wesza niska, dziwna kobieta; spytaa, czy moe usi przy moim stole. Zgodziem si oczywicie. Miaa szybkie, porywcze ruchy i byszczce oczy w twarzy maej, podobnej do jabka. Zrzucia akiet, usiada i zacza gorczkowo studiowa kart. Zawoaa Celestyna, po czym gosem zwizym i piesznym zamwia od razu wszystkie dania. Oczekujc na przystawk, otworzya torebk, wyja z niej kartk papieru i owek, zrobia z gry rachunek, wycigna z kieszonki pienidze, odliczya akurat tyle, ile si naleao, wczywszy napiwek, i pooya je przed sob. W tym momencie przyniesiono przystawk, ktr pochona w mgnieniu oka. Czekajc na nastpne danie znowu wycigna z torebki niebieski owek i magazyn z tygodniowym programem radia. Zakrelaa bardzo starannie, jedn po drugiej, prawie wszystkie audycje. Poniewa magazyn mia prawie dwanacie stron, skrupulatnie wykonywaa t czynno w trakcie caego posiku. Skoczyem ju je, a ona cigle jeszcze zakrelaa, tak samo pilnie. Potem wstaa, woya akiet tym samym dokadnym ruchem automatu i wysza. Poniewa nie miaem nic do roboty, wstaem rwnie i poszedem za ni. Uplasowaa si na skraju chodnika i suna naprzd niewiarygodnie szybko i pewnie, nie odwracajc si ani nie zbaczajc. W kocu straciem j 32 33 z oczu i zawrciem. Pomylaem, e bya dziwna, ale szybko o niej zapomniaem. Przed mymi drzwiami znalazem starego Salamano. Wpuciem go do rodka, powiadomi mnie, e jego pies jest stracony, poniewa nie ma go u hycla. Funkcjonariusze powiedzieli mu, e by moe zosta przejechany. Spyta, czy nie mona by si o tym dowiedzie w komisariacie. Wyjanili, e tam nie notuj tego typu wypadkw, poniewa zdarzaj si kadego dnia. Powiedziaem staremu, e mgby wzi innego psa, ale on susznie zauway, e by przywizany do tego, ktry zgin. Przycupnem na ku, a Salamano usiad na krzele przy stole. By zwrcony twarz ku mnie, rce trzyma na kolanach. Nie zdj swego starego kapelusza. Mamrota jakie urywki zda pod pokymi wsami. Nudzi mnie troch, ale nie miaem nic do roboty i nie chciao mi si spa. eby wic co powiedzie, zaczem go rozpytywa o psa. Powiedzia, e wzi go po mierci ony. Oeni si do pno. Za modu mia ochot wstpi do teatru: w puku grywa w wojskowych wodewilach. Ale w kocu zacz pracowa na kolei i nie auje tego, poniewa ma teraz ma emerytur. Nie by szczliwy z on, ale, oglnie biorc, bardzo si do niej przywiza. Kiedy umara, poczu si bardzo samotny. Wtedy poprosi przyjaciela z warsztatu, eby mu da pieska, to by wanie ten,

bardzo modziutki. Trzeba go byo karmi butelk ze smoczkiem. Ale poniewa pies yje krcej ni czowiek, skoczyo si na tym, e obaj byli starzy. "Mia zy charakterpowiedzia Salamano. - Od czasu do czasu dochodzio do awantur. A jednak to by dobry pies." Powiedziaem, e by adnej rasy. Salamano ucieszy si. "A przecie pan go nie zna przed chorob. Najadniejsz mia wanie sier." Kadego wieczoru i kadego ranka, odkd pies dosta tej choroby skry, Salamano naciera go maci. Ale uwaa, e jego prawdziw chorob bya staro, a ze staroci nie mona wyleczy. W tym momencie ziewnem i stary oznajmi, e ju wychodzi. Powiedziaem, e moe zosta, e zmartwio mnie to, co stao si z jego psem; podzikowa mi. Powiedzia, e mama bardzo lubia jego psa. Mwic o niej nazywa j: "Paska biedna matka." Wyrazi przypuszczenie, e musz by bardzo nieszczliwy, odkd mama umara; nie odezwaem si. Powiedzia wic szybko i zmieszany, i wie, e w dzielnicy faszywie mnie osdzono, poniewa oddaem matk do przytuku, ale on mnie zna i wie, e bardzo kochaem mam. Odpowiedziaem, sam nie wiem dlaczego, e dotychczas nie wiedziaem, i le mnie sdzono z tego powodu; przytuek wydawa mi si rzecz naturaln, poniewa nie miaem dosy pienidzy, eby zapewni mamie opiek. "Zreszt dodaemju od dawna nie miaa mi nic do powiedzenia i nudzia si bdc zupenie sama." "Tak - powiedzia - a w przytuku przynajmniej zawiera si przyjanie." Potem zacz si tumaczy. Chcia i spa. Jego ycie zmienio si obecnie i nie bardzo wiedzia, co z sob pocz. Pierwszy raz, odkd go znaem, jakby ukradkiem wycign do mnie rk. Poczuem strupy na jego skrze. Umiechn si lekko i wychodzc powiedzia: "Mam nadziej, e psy nie bd szczekay tej nocy. Zawsze myl, e to mj." W niedziel z tnzdem si obudziem, Maria musiaa mn potrzsa i woa na mnie. Poniewa chcielimy si jak najwczeniej wykpa, nie zjedlimy niadania. Czuem si cakiem pusty i h-och bolaa mnie gowa. Papieros mia gorzki smak. Maria kpia ze mnie, i powiedziaa, e mam "grobow min". Woya sukienk z biaego pta i rozpucia wosy. Powiedziaem jej, e jest pikna, rozemiaa si z zadowoleniem. Schodzc zastukalimy do drzwi Rajmunda. Odpowiedzia, e zaraz zejdzie. Na ulicy wskutek zmczenia, a rwnie i dlatego e nie odsonilimy rolet, dzie peen ju soca spad na mnie jak uderzenie w twarz. Maria skakaa z radoci i mwia bez przerwy, jak jest piknie. Poczuem si lepiej i stwierdzi34 35 em, e jestem godny. Powiedziaem o tym Marii, pokazaa mi sw ceratow torb, woya do niej nasze kostiumy kpielowe i rcznik. Pozostao mi wic tylko czeka; usyszelimy, jak Rajmund zamyka drzwi. Mia granatowe spodnie i bia koszul z krtkimi rkawami. Ale woy take somkowy kapelusz, co rozmieszyo Mari. Jego ramiona byy bardzo biae i pokryte czarnymi woskami. Budzio to we mnie lekki wstrt. Gwizda schodzc i wyglda na bardzo zadowolonego. Powiedzia: "Cze stary", a do niej zwrci si: "Panno Mario."

Poprzedniego dnia bylimy w komisariacie, gdzie zawiadczyem, e dziewczyna "ubliya" Rajmundowi. Zosta zwolniony z upomnieniem. Nie sprawdzono moich zezna. Teraz, przed drzwiami, porozmawialimy o tym z Rajmundem, potem postanowilimy jecha autobusem. Plaa nie bya daleko, ale autobusem zajedziemy prdzej. Rajmund przypuszcza, e jego znajomi bd radzi z naszego wczesnego przyjazdu. Mielimy ju pj, kiedy nagle Rajmund da mi znak, ebym spojrza przed siebie. Zobaczyem grup Arabw, stali wsparci plecami o witryn sklepu z tytoniem. Patrzyli na nas w milczeniu, po swojemu, zupenie jakbymy byli kamieniami lub uschnitymi drzewami. Rajmund, wyranie zakopotany, powiedzia, e ten drugi od lewej to jego facet. Doda, e przecie teraz to ju skoczona sprawa. Maria nie bardzo moga si zorientowa i spytaa, o co chodzi. Powiedziaem jej, e to s Arabi, ktrzy maj co do Rajmunda. Chciaa, ebymy natychmiast odeszli. Rajmund zachowa twarz i powiedzia ze miechem, e trzeba si pieszy Poszlimy w kierunku przystanku autobusowego, ktry by troch dalej i Rajmund oznajmi, e Arabowie nie id za nami. Odwrciem si, stali tam gdzie przedtem i patrzyli tak samo obojtnie na miejsce, z ktregomy odeszli. Wsiedlimy do autobusu, Rajmund, ktremu zapewne bardzo ulyo, nie przestawa artowa z Mari. Czuem, e mu si podoba, lecz ona nie odpowiadaa mu prawie. Od czasu do czasu spogldaa na niego miejc si. Wysiedlimy na przedmieciu Algieru. Plaa bya niedaleko przystanku autobusowego. Trzeba byo jednak minE mae paskowzgrze, ktre wznosio si nad morzem opadajc ku play. Pokryway je tawe kamienie i zotogw, cakiem biay na tle mocnego ju bkitu nieba. Maria strzsaa patki uderzeniami swej ceratowej torby; bawio j to. Szlimy wrd rzdw maych domkw o zielonych lub biaych parkanach, niektre z nich kryy si wraz z werandami pod tamaryszkiem, inne stay nagie wrd ska. Nim doszo si do skraju paskowzgrza, wida ju byo nieruchome morze, a dalej przyldek, ospay i masywny pord przejrzystej wody. Sthzmiony odgos motoru przypyn a ku nam, spokojnym, cichym powietrzem. Zobaczylimy, bardzo daleko, ryback d; suna niedostrzegalnie po lnicym morzu. Maria zerwaa kilka skalnych irysw. Ze stoku, ktry schodzi ku morzu, dostrzeglimy, e kilka osb ju si kpie. Przyjaciel Rajmunda mieszka w maym drewnianym domku na skraju play. Domek sta przywarty do skay, a podpierajce go na przodzie supy zanurzay si w wodzie. Rajmund przedstawi nas. Jego przyjaciel nazywa si Masson. To by ogromny facet, szeroki w pasie i barach, mia ma, okrglutk on, o paryskim akcencie. Od razu powiedzia, ebymy si ezuli jak u siebie i e ma smaon ryb, ktr akurat zowi dzi rano. Powiedziaem mu, jak bardzo podoba mi si jego domek. Owiadczy, e spdza tu soboty, niedziele i kady wolny dzie. "Z moj on yjemy zgodnie" doda. Wanie w tej chwili miaa si z Mari. By moe po raz pierwszy pomylaem powanie, e mam si oeniE. Masson chcia si kpa, ale jego ona i Rajmund nie chcieli

i. Zeszlimy wic we trjk. Maria rzucia si natychmiast do wody. Masson i ja zwlekalimy z tym troch. Mwi powoli i zauwayem, e mia zwyczaj uzupeniania wszystkiego, cokolwiek stwierdza, sowami "i powiem wicej"; navvet wtedy, jeli nie zmieniao to w istocie sensu zdania. O Marii powiedzia: "Jest czarujca i, powiem wicej, urocza." Pniej przestaem zwraca uwag na ten jego nawyk, poniewa pochona mnie rado, jak sprawiao mi soce. Piasek zaczyna pali pod stopami, odwlekaem ochot, jak miaem na kpiel; lecz w kocu powiedziaem do Massona: "Pjdziemy?" Daem nurka. On wchodzi powoli i zanurzy si dopiero w momencie, gdy straci dno. Pyn na brzuchu niezbyt dobrze, musia36 37 em go zostawi, by dogoni Mari. Woda bya zimna, i pywanie sprawiao mi przyjemno. Oddalilimy si we dwjk, czujc zgodno naszych ruchw i naszej radoci. Na penym morzu pooylimy si na wznak, soce zgamiao z mojej twarzy, zwrconej ku niebu, ostatnie welony wody, ktra ciekaa mi do ust. Zobaczylimy, e Masson wrci na pla, eby wycignE si na socu. Z daleka wydawa si olbrzymi. Maria chciaa, ebymy popynli razem. Przesunem si do tyu i objem j wp, posuwaa si ruchem ramion, pomagaem jej bijc nogami. Drobny szmer rozbijanej wody sun za nami tego ranka a do momentu, kiedy poczuem si zmczony. Wtedy puciem Mari i zawrciem, pynem miarowo, gboko oddychajc. Na play rozcignem si na brzuchu obok Massona, twarz ukryem w piasku. Powiedziaem mu, e "dobrze byo"; by tego samego zdania. Niedugo potem przysza Maria. Odwrciem si, eby na ni popatrzeE, kiedy nadchodzia. Bya caa oblepiona son wod, wosy odrzucia do tyu. Wycigna si u mego boku, rami przy ramieniu, ar jej ciaa i ar soca wprawiy mnie w ma drzemk. Maria potrzsna mn i powiedziaa, e Masson wrci ju do domu, trzeba iE na obiad. Natychmiast si podniosem, bo byem godny, ale Maria powiedziaa, e od rana nie pocaowaem jej ani razu. To prawda, a przecie miaem na to ochot. "Chod do wody" powiedziaa. Pobieglimy; uniosy nas pierwsze mae fale. Odpynlimy kawaek, przywara do mnie. Czuem jej nogi splecione z moimi i zapragnem jej. Kiedy wrcilimy, Masson ju nas woa. Powiedziaem, e jestem bardzo godny, a on zaraz owiadczy onie, e mu si spodobaem. Chleb by smaczny, zjadem szybko swoj porcj ryby. Potem byo miso z frytkami. Jedlimy wszyscy w milczeniu. Masson cigle popija wino i dolewa mi bez przerwy. Przy kawie troch ciya mi gowa i duo paliem. Masson, Rajmund i ja rozwaalimy, czyby nie spdziE sierpnia na play, prowadzc wsplne gospodarstwo. Nagle Maria powiedziaa: "Czy wiecie, ktra godzina? Jest wp do dwunastej." Bylimy zdumieni, ale Masson odezwa si, e zjedlimy obiad bardzo wczenie, i to jest zrozumiae, bo godzina posiku to ta godzina, kiedy jest si godnym. Nie wiem, dlaczego to tak bardzo rozmieszyo Mari. Sdz, e troch za duo wypia. Potem Masson

spyta mnie, czy chc si z nim przej po play. "Moja ona zawsze odpoczywa po obiedzie. Ja tego nie lubi. Musz pospacerowa. Zawsze jej mwi, e to lepsze dla zdrowia. Ale, mimo wszystko, to jej rzecz." Maria owiadczya, e zostanie, aby pomc pani Masson w zmywaniu. Maa paryaneczka powiedziaa, e do tego trzeba wypdzi mczyzn z domu. Wyszlimy wszyscy trzej. Soce padao na piasek prawie pionowo, jego odblask na morzu by nie do zniesienia. Na play nie byo ju nikogo. Na skraju paskowzgrza, w domkach zwisajcych nad morzem, sycha byo brzk talerzy i sztucw. Trudno byo oddycha wrd aru bijcego z ziemi pokrytej rozpalonymi kamieniami. Na pocztku Rajmund i Masson rozmawiali o sprawach i ludziach, ktrych nie znaem. Zrozumiaem, e znali si od dawna i e nawet w pewnym okresie razem mieszkali. Skierowalimy si ku wodzie i szlimy wzdu morza. Kilkakrotnie maa fala, dusza od innych, podpywaa i moczya nam pcienne pantotle. Nie mylaem o niczym, poniewa soce nad moj odkryt gow na wp mnie upio. W tym momencie Rajmund powiedzia do Massona co, czego nie dosyszaem. Rwnoczenie zobaczyem na samym kocu play, bardzo daleko od nas, dwch Arabw w kombinezonach, ktrzy szli w nasz stron. Spojrzaem na Rajmunda, powiedzia: "To on." Szlimy dalej. Masson spyta, jak oni mogli przyj za nami a tu. Pomylaem, e mogli nas widzie, jak wsiadalimy do autobusu z plaow torb, ale nic nie powiedziaem. Arabowie posuwali si z wolna, byli teraz ju znacznie bliej. Nie zwolnilimy tempa, ale Rajmund powiedzia: "Jeli bdzie awantura, ty, Masson, bierz tego drugiego. Ja zajm si moim facetem. Jeli nadejdzie jeszcze jeden, bdzie dla ciebie, Meursault." Powiedziaem: "Tak", a Masson woy rce do kieszeni. Rozgrzany piasek wydawa mi si teraz czerwony. Rwnym krokiem zblialimy si do Arabw. Dystans midzy nami zmniejsza si regulamie. Kiedy bylimy o par krokw jedni od drugich, Arabowie stanli. Masson i ja zwol38 39 nilimy kroku. Rajmund szed prosto na swego faceta. Nie dosyszaem, co mu powiedzia, ale wydao mi si, e tamten zrobi ruch, jakby go chcia uderzy gow. Wtedy Rajmund uderzy po raz pierwszy i zaraz zawoa Massona. Masson zbliy si do tego, ktrego mu wyznaczono, i uderzy go dwukrotnie, z caych si. Arab rozpaszczy si w wodzie, twarz do dna, lea tak przez par sekund, wok jego gowy wypyway na powierzchni bbelki powietrza. Przez ten czas Rajmund take wymierzy cios i ten drugi mia twarz we krwi. Rajmund odwrci si do mnie i powiedzia: "Zobaczysz, jak go urzdz." Krzyknem: "Uwaga, on ma n", ale Rajmund mia ju rozpatane rami i pokiereszowane usta. Masson skoczy naprzd. Ale drugi Arab ju si podnis i stan za tamtym, uzbrojonym. Nie mielimy si poruszy. Cofali si powoli, nie spuszczajc z nas wzroku i trzymajc nas na dystans tym noem. Kiedy zobaczyli, e odlego jest ju wystarczajca, zaczli bardzo szybko ucieka, podczas gdy my talimy w socu jak przygwodeni, Rajmund ciska rami ociekajce krwi.

Masson od razu powiedzia, e jest doktor, ktry spdza tutaj kad niedziel. Rajmund chcia i do niego natychmiast. Ale jak tylko zaczyna mwi, krew z rany tworzya mu w ustach bbelki. Podtrzymujc go wrcilimy do domu, najszybciej jak byo mona. Tam Rajmund powiedzia, e jego rany s powierzchowne i e zdoa doj do doktora. Wyszli z Massonem, a ja zostaem, eby wyjani kobietom, co zaszo. Pani Masson pakaa, a Maria bya bardzo blada. Mnie osobicie byo przykro im to wyjania. W kocu umilkem i paliem papierosa patrzc w morze. O wp do drugiej wrci Rajmund razem z Massonem. Mia obandaowane rami i plaster w kciku ust. Doktor powiedzia mu, e to drobiazg, ale Rajmund by bardzo ponury. Masson usiowa go rozmieszy. Ale on dalej nie odzywa si. Kiedy powiedzia, e schodzi na pla, spytaem go, dokd chce i. Odpowiedzia, e chce zaczerpn powietrza. Masson i ja powiedzielimy, e pjdziemy z nim razem. Wtedy rozzoci si i zwymyla nas. Masson uzna, e nie trzeba mu si sprzeciwia. Ale ja mimo to poszedem za nim. Dugo szlimy pla. Soce byo teraz miadce. Rozpryskiwao si w kawaeczki na morzu i piasku. Odniosem wraenie, e Rajmund wie, dokd idzie, ale z pewnoci myliem si. Na skraju play doszlimy wreszcie do maego rdeka, ktre za wielk ska sczyo si do piasku. Tam zastalimy naszych dwch Arabw. Leeli w swych zatuszczonych kornbinezonach. Sprawiali wraenie cakiem spokojnych, a nawet zadowolonych. Nasze nadejcie niczego nie zmienio. Ten, ktry ugodzi Rajmunda, przyglda mu si bez sowa. Drugi dmucha w niewielk trzcin i, patrzc na nas ktem oka, powtarza bez przerwy trzy nuty, ktre dobywa ze swego instrumentu. Przez cay ten czas byo tylko soce i cisza, szmer strumyka i te trzy nutki. Potem Rajmund sign do kieszeni po rewolwer, ale tamten ani drgn, patrzyli cigle na siebie. Zauwayem, e ten, ktry gra, ma bardzo szeroko rozstawione palce u ng. Nie spuszczajc oka ze swego przeciwnika Rajmund zapyta: "Wykoczy go?" Pomylaem, e jeli powiem: "Nie", zniecierpliwi si i na pewno strzeli. Powiedziaem wic tylko: "Jeszcze si do ciebie nie odezwa. Byoby bnydko zabi go w ten sposb." Znw sycha byo lekki szmer wody i tlet w sercu ciszy i aru. Potem Rajmund powiedzia: "Wic nawymylam mu, a jak odpowie, wykocz go." Odpowiedziaem: "Tak. Ale jeli on nie wycignie noa, ty nie moesz strzeli." Rajmund zacz si troch niecierpliwi. Ten drugi cigle gra, obaj obserwowali kady ruch Rajmunda. "Nie powiedziaem - we go w walce wrcz i oddaj mi swj rewolwer. Jeli ten drugi si wtrci albo jeli on wycignie n, wykocz go." Kiedy Rajmund oddawa mi rewolwer, soce zelizno si po nim. Stalimy znw nieruchomo, jak gdyby wszystko zwaro si wok nas. Patrzylimy na siebie nie spuszczajc oczu i wszystko zatrzymao si tu, midzy morzem, piaskiem i socem, w podwjnej ciszy tletu i wody. Pomylaem wtedy, e mona strzeli i mona nie strzeli. Ale nagle Arabowie wycofali si tyem za ska. Wtedy

Rajmund i ja poszlimy z powrotem. Czu si lepiej i mwi o powrotnym autobusie. 40 41 Odprowadziem go a do domku i podczas gdy wspina si po drewnianych schodach, ja zatrzymaem si przed pierwszym stopniem z gow ttnic od soca, przeraony wysikiem, na ktry trzeba si byo zdobyE, by wej na pitro, oraz ponownym zetkniciem z kobietami. Ale ar by tak wielki, e sta nieruchomo pod olepiajcym deszczem, ktry spada z nieba, take byo ciko. ZostaE czy pj - na jedno wychodzio. Po chwili zawrciem na pla i zaczem i przed siebie. Trwaa cigle ta sama czerwona eksplozja. Morze dyszao na piasku gwatownym, stumionym oddechem fal. Szedem powoli w kierunku ska i czuem, jak czoo nabrzmiewa mi od soca. Cay ten ar skupi si na mnie i stawia opr moim krokom. Za kadym razem, kiedy czuem na twarzy jego gorcy powiew, zaciskaem zby, zwieraem pici w kieszeniach spodni, pryem si cay, eby pokona soce i to mroczne, walce si na mnie oszoomienie. Za kadym ciciem wiata, ktre tryskao z piasku, ze zbielaych muszli lub odamkw szka, kurczyy mi si szczki. Szedem tak dugo. Z daleka widziaem niewielki, ciemny masyw ska w olepiajcej aureoli wiata i morskiego pyu. Pomylaem o chodnym rdeku za ska. Pragnem odnale szmer jego wody, pragnem uciec od soca, wysiku i paczu kobiet, pragnem znale wreszcie cie i odpoczynek. Ale kiedy podszedem bliej, zobaczyem, e ten facet Rajmunda wrci. By sam. Lea na wznak z rkami pod gow, czoo mia w cieniu, ciao na socu. Jego kombinezon dymi w arze. Byem nieco zdziwiony. Dla mnie ta historia zostaa zakoczona, przyszedem tutaj nie mylc o niej. Kiedy mnie zobaczy, unis si troch i wsun rk do kieszeni. Ja oczywicie ciskaem rewolwer Rajmunda, ktry miaem w marynarce. Znowu odchyli si w ty, ale nie wycign rki z kieszeni. Byem od niego do daleko, jakie dziesi metrw. Chwilami odgadywaem jego spojrzenie spod przymknitych powiek. Ale czciej jego obraz taczy mi przed oczami w rozarzonym powietrzu. Szum fal by jeszcze bardziej powolny i leniwy ni w poudnie. To byo to samo soce, to samo wiato, na tym samym piasku, ktry cign si i tutaj. Ju od dwch godzin dzie nie posuwa si naprzd, od dwch godzin zarzuci kotwic w oceanie wrzcego metalu. Na horyzoncie przesun si may parowiec, odgadem go po czarnej plamce na skraju mego pola widzenia, poniewa nie przestawaem patrze na Araba. Pomylaem, e wystarczy, ebym wykona pobrt, i wszystko si skoczy. Ale z tyu nacieraa na mnie ttnica socem plaa. Zrobiem par krokw w kierunku rdeka. Arab nie poruszy si. Mimo wszystko by jeszcze do daleko. Prawdopodobnie wskutek cienia, ktry mu pada na twarzwyglda tak, jakby si umiecha.

Czekaem. Oparzelizna soneczna signa ju moich policzkw, czuem, jak na brwiach zbieraj mi si krople potu. To byo to samo soce co w dniu pogrzebu mamy i jak wtedy najbardziej bolao mnie czoo, a wszystkie ttna waliy naraz pod skr. To z racji tej oparzelizny, ktrej nie mogem ju duej znosi, zrobiem krok naprzd. Wiedziaem, e to jest gupie, e nie uwolni si od soca przesuwajc si o krok. Ale zrobiem ten krok, tylko jeden krok naprzd. Tym razem Arab, nie wstajc, wycign n i pokaza mi go w socu. Jak duga iskrzca si klinga, wiato wytryso ze stali i dotkno mi czoa. W tej samej chwili pot, nagromadzony na brwiach, spyn mi nagle na powieki i pokry je gstym, ciepym woalem. Pod t zason z ez i soli moje oczy zaniewidziay. Czuem ju tylko obuchy soca na czole i nieco zatarty, wietlisty miecz dobywajcy si z noa, ktry by cigle przede mn. Ta ognista szpada przebijaa mi rzsy i rania obolae oczy. I wanie wtedy wszystko si zakoysao. Morze przynioso gorcy, ciki podmuch. Wydao mi si, e niebo pko wzdu i wszerz, by lun ogniem. Caa moja istota sprya si, zacisnem rk na rewolwerze. Spust ustpi, dotknem gadkiej wypukoci kolby i wanie wtedy, w tym trzasku suchym i zarazem oguszajeym, wszystko si zaczo. Strzsnem pot i soce. Zrozumiaem, e zburzyem rwnowag dnia, niezwyk cisz play, na ktrej byem szczliwy. Wic strzeliem jeszcze cztery razy do bezwadnego ciaa, kule zagbiay si w nim niedostrzegalnie. I byy to jak gdyby cztery krtkie uderzenia, ktrymi zastukaem do wrt nieszczcia. 42 Czsc druga Natychmiast po moim aresztowaniu byem wielokrotnie przesuchiwany. Ograniczano si do sprawdzenia danych tosamoci, co nie trwao dhzgo. Za pierwszym razem w komisariacie moja sprawa zdawaa si nie interesowa nikogo. Ale w osiem dni pniej, przeciwnie, sdzia ledczy spoglda na mnie z ciekawoci. Lecz na pocztku spyta mnie tylko o nazwisko i adres, mj zawd, dat i miejsce urodzenia. Potem chcia wiedzie, czy wybraem ju sobie adwokata. Przyznaem si, e nie, i zaczem wypytywaE go, czy to jest konieczne. "Dlaczego?" - powiedzia. Odpowiedziaem, e uwaam moj spraw za bardzo prosta. Umiechn si mwic: "Jak kto uwaa. Jednake jest takie prawo. Jeli pan sam nie wybierze adwokata, przydzielimy go z urzdu." Poczytaem to za wielk wygod, i sprawiedliwo zajmuje si takimi drobiazgami. Powiedziaem mu to. Zgodzi si ze mn i doda, e prawo jest dobrze pomylane. Z pocztku nie traktowaem go powanie. Przyj mnie w pokoju z zapuszczonymi storami, na biurku staa tylko jedna lampa owietlajc fotel, na ktrym mnie posadzi, podczas gdy sam pozosta w cieniu. Czytaem ju podobny opis w ktrej z ksiek i wszystko wydao mi si inscenizacj. Lecz po naszej rozmowie przyjrzaem mu si i zobazylem wysokiego mczyzn o delikatnych rysach, ciemnoniebieskich, gboko osadzonych oczach; mia dugie siwe wsy i obfit, prawie bia czupryn. Wyda mi si bardzo rozsdny i na og biorc sympatyczny, pomimo nerwowych tikw

znieksztacajcych usta. Wychodzc chciaem ucisn mu rk, ale w por przypomniaem sobie, e zabiem czowieka. Nazajutrz odwiedzi mnie w wizieniu adwokat. By niski i krpy, do mody, ze starannie przylizanymi wosami. Mimo 45 upau (siedziaem bez marynarki) by w ciemnym ubraniu, sztywnym konierzyku i oryginalnym krawacie, w szerokie biao-czarne pasy. Pooy na ku teczk, ktr trzyma pod pach, przedstawi mi si i powiedzia, e przestudiowa moje akta. Sprawa bya draliwa, ale nie wtpi w powodzenie, jeli mu zaufam. Podzikowaem, a on pwiedzia: "Przejdmy do istoty rzeczy." Usiad na ku i owiadczy, e zostay zebrane informacje o moim yciu osobistym. Wiedziano, e moja matka niedawno umara w przytuku. Przeprowadzono wic wywiad w Marengo. Funkcjonariusze ledztwa dowiedzieli si tam, e "daem dowody nieczuoci" w dniu pogrzebu mamy. "Pan rozumiepowiedzia adwokat - krpuje mnie pyta pana o te sprawy. Ale to ma wielkie znaczenie. I byoby wanym argumentem dla oskarenia, gdybym nie potrafi w tej sprawie niczego wyjani." Chcia, ebym mu pomg. Spyta, czy cierpiaem tego dnia. To pytanie bardzo mnie zdziwio i pomylaem, e czubym si ogromnie zawstydzony, gdybym musia je komu zada. Jednake odpowiedziaem, e nieco odwykem od stawiania sobie pyta i trudno mi bdzie wyjani te sprawy. Oczywicie, kochaem mam, ale to o niczym nie wiadczy. Wszystkie zdrowe istoty yczyy sobie, mniej lub bardziej, mierci tych, ktrych kochay. Tu adwokat przerwa i zdawa si by bardzo wzburzony. Kaza mi przyrzec, e nie powiem tego ani na przesuchaniu, ani u sdziego ledczego. Jednake wyjaniem mu, e mam tak natur - moje potrzeby fizyczne mc czsto moje uczucia. W dniu pogrzebu mamy byem bardzo zmczony i senny. Tak, e nie zdawaem sobie sprawy z tego, co si dziao. Jedyne, co mog powiedzie na pewno, to e wolabym, eby mama nie umara. Ale mj obroca sprawia nadal wraenie niezadowolonego. Powiedzia: "To nie wystarcza." Zastanowi si. Spyta, czy moe powiedzie, e tego dnia zapanowaem nad swymi uczuciami. Powiedziaem: "Nie, bo to nieprawda." Spojrza na mnie jako dziwnie - jak gdybym budzi w nim lekki wstrt. Powiedzia prawie ze zoci, e dyrektor i pracownicy przytuku bd w kadym razie przesuchani w charakterze wiadkw i "e to moe przybra dla mnie bardzo niemiy obrt." Zwrciem mu uwag, e ta historia nie ma zwizku z moj spraw; odpowiedzia, e zaraz wida, i nie miaem nigdy do czynienia ze sprawiedliwoci. Odszed jakby zagniewany. Chciaem go zatrzyma i wyjani, e potrzebuj jego yczliwoci nie dlatego, by by lepiej bronionym, ale najprociej mwic - po ludzku. Widziaem, e przede wszystkim wprawiam go w zakopotanie. Nie rozumia mnie i by na mnie troch zy. Pragnem zapewni go, e jestem taki jak wszyscy, zupenie taki sam jak wszyscy. Lecz w gruncie rzeczy nie przyniosoby to wikszego poytku, wic z lenistwa daem temu spokj. Niedugo potem znowu zaprowadzono mnie do sdziego ledczego.

Bya druga po poudniu i tym razem jego gabinet zalany by wiatem, ktre zaledwie tumia lekka zasona. Byo bardzo gorco. Prosi, ebym usiad, i owiadczy ogromnie uprzejmie, e mj obroca "wskutek nieprzewidzianych przeszkd" nie mg przyj. Ale miaem prawo nie odpowiada na jego pytania, pki obroca nie bdzie przy tym obecny. Odrzekem, e mog odpowiada sam. Nacisn palcem guzik na stole. Wszed mody protokolant i usadowi si tu za moimi plecami. My obaj usiedlimy w fotelach. Przesuchanie rozpoczo si. Najpierw powiedzia, e mwiono mu o mnie jako o czowieku zamknitym i milczcym, chcia wiedzie, co o tym sdz. "Nie mam nic wanego do powiedzenia, wic milcz." Umiechn si tak jak za pierwszym razem i uzna, e jest to najlepsze wyjanienie, a potem dorzuci: "Zreszt to nie ma adnego znaczenia." Umilk, przyjrza mi si i raptownie wrciwszy do tematu mwi bardzo szybko: "Interesuje mnie przede wszystkim paska osoba." Nie bardzo wiedzc, co chcia przez to powiedzie, nic nie odpowiedziaem. "W paskim postpku s pewne rzeczy, ktrych nie pojmuj. Jestem pewien, e pan pomoe mi je zrozumie." Odparem, e wszystko byo bardzo proste. Nakoni mnie, ebym mu opisa ten dzie. Opisaem wic znowu to wszystko, o czym mu ju raz mwiem: Rajmund, plaa, kpiel, awantura, znowu plaa, rdeko, soce i pi strzaw z rewolweru. Po kadym zdaniu mwi: "Tak jest, tak jest." Kiedy doszedem do lece46 47 go ciaa, przytakn mwic: "Dobrze." Mczyo mnie powtarzanie tej samej historii, zdawao mi si, e nigdy w yciu nie mwiem tak duo. Po chwili milczenia wsta i powiedzia, e chce mi pomc, e zainteresowaem go i z pomoc Bosk bdzie mg co dla mnie zrobi. Ale przedtem chce mi jeszcze zada kilka pyta. Bez adnego przejcia spyta, czy kochaem mam. Powiedziaem: "Owszem, tak jak wszyscy', a urzdnik, ktry do tej pory stuka miarowo w maszyn, musia pomyli klawisze, gdy zawaha si i zacz od pocztku. Po czym sdzia, znowu pozornie bez logicznego zwizku, spyta, czy oddaem tych pi strzaw bezporednio jeden po drugim. Zastanowiem si i stwierdziem, e najpierw strzeliem tylko raz, a w kilka sekund potem nastpne cztery razy. Wtedy powiedzia: "Dlaczego odczeka pan chwil midzy pierwszym a drugim strzaem?" Raz jeszcze zobaczyem czerwon pla i poczuem na czole soneczn spiekot. Tym razem nic nie odpowiedziaem. W ciszy, ktra nastpia, sdzia zdradza oznaki podniecenia. Usiad, zmierzwi wosy, opar okcie o biurko i pochyli si ku mnie z dziwnym wyrazem twarzy: "Dlaczego, dlaczego strzeli pan do lecego ciaa?" Tu znowu nie potrafiem odpowiedzie. Sdzia przesun rk po czole i zmienionym gosem powtrzy pytanie: "Dlaczego? Musi mi pan powiedzie. Dlaczego?" Cigle milczaem. Nagle wsta, wielkimi krokami przeszed na koniec gabinetu i otworzy szutlad segregatora. Wyj z niej srebrny krucyfiks; potrzsn nim zbliajc si ku mnie. Gosem kompletnie zmienionym, niemal drcym, zawoa: "Czy pan go poznaje, tak, jego?"

Powiedziaem: "Oczywicie." Wwczas zacz mwi bardzo szybko i namitnie, e on wierzy w Boga, i w jego przekonaniu aden czowiek nie jest na tyle winien, by Pan Bg nie mg mu tego przebaczy, lecz ttzeba, aby przez sw skruch sta si jak dziecko o duszy nietknitej, gotowej do przyjcia wszystkiego. Pochyli si cay nad stoem. Wymachiwa krucyfiksem niemal nade mn. Prawd mwic, nieuwanie ledziem jego wywd przede wszystkim dlatego, e byo mi bardzo gorco i e w pokoju byly wielkie muchy, ktre siaday mi na twarzy, a poza tym - troch si go baem. Jednoczenie zdawaem sobie spraw, e to jest mieszne, bo ostatecznie to ja byem zbrodniarzem. Tymczasem on cign dalej. Zrozumiaem, mniej wicej, e jego zdaniem, by tylko jeden niejasny punkt w moich zeznaniach - fakt, e odczekaern chwil, nim strzeliem po raz drugi. Wszystko inne byo w zupenym porzdku, tego jednak nie rozumia. Chciaem mu powiedzie, e nie ma racji obstajc przy tym, ten ostatni szczeg nie mia a tak wielkiego znaczenia. Ale przerwa mi i stajc jakby na baczno upomnia mnie po raz ostatni, pytajc, czy wierz w Boga. Odpowiedziaem, e nie. Usiad oburzony. Powiedzia, e to niemoliwe, e wszyscy ludzie wierz w Boga, nawet ci, ktrzy odwracaj si od jego oblicza. Jest tego pewien i gdyby przyszo mu kiedy w to zwtpi, jego ycie nie miaoby ju sensu. "Czy pan chcewykrzykn - eby moje ycie nie miao sensu?" Byem zdania, e to nie moja sprawa, i powiedziaem mu to. Ale on wycign ju ponad stoem krucyfiks i podsuwajc mi go pod oczy, krzycza nierozumnie: "Ja, ja jestem chrzecijaninem. I prosz go o darowanie wszystkich twoich win. Jak moesz nie wierzy, e cierpia za ciebie?" Od razu spostrzegem, e mwi mi ty, ale miaem go ju dosy. Upa wzmaga si z kad chwil. Jak zawsze, kiedy chciaem uwolni si od kogo, kogo suchaem z trudem, tak i teraz zrobiem potakujc min. Ku memu zdumieniu triumfowa: "Widzisz, widziszmwi. - Prawda, e wierzysz i oddasz mu si w opiek?" Oczywicie odpowiedziaem raz jeszcze: "Nie." Opad na fotel. Sprawia wraenie bardzo zmczonego. Milcza chwil, podczas gdy maszyna podajca bez przerwy za naszym dialogiem cigna jeszcze ostatnie zdanie. Potem przyjrza mi si uwanie i troch smutno. Wyszepta: "Nie widziaem nigdy rwnie zatwardziaej duszy jak paska. Zbrodniarze, ktrych przyprowadzano do mnie, zawsze pakali przed tym wizerunkiem boleci." Chciaem odpowiedzie, e dziao si tak, poniewa to byli zbrodniarze. Ale pomylaem, e ja take byem jak oni. To bya myl, do ktrej nie mogem si przyzwyczai. Potem sdzia podnis si, jakby mi dawa znak, e przesuchanie zostao skoczone. Spyta mnie jeszcze tylko z tym samym znuonym wyrazem twarzy, czy auj mego czynu. 4g 49 Zastanowiem si i powiedziaem, e to, co odczuwam, jest raczej pewn przykroci, a nie prawdziwym alem. Odniosem wraenie, e mnie nie zrozumia. Ale tego dnia sprawy nie posuny si ju dalej.

Potem jeszcze wiele razy odwiedzaem sdziego, tylko ju za kadym razem w towarzystwie mego obrocy. Ogranic2ali si do precyzowania poszczeglnych punktw moich poprzednich zezna. Albo te sdzia roztrzsa z adwokatem stopie mego obcienia. Ale w gruncie rzeczy, w tych momentach wcale si mn nie zajmowano. W kadym razie ton przesucha ulega stopniowo zmianie. Wygldao na to, e sdzia przesta si mn interesowa i e w pewien sposb zaklasyfikowa moj spraw. Nie mwi wicej o Bogu i nigdy nie widziaem go tak wzburzonym jak w tym pierwszym dniu. W rezultacie nasze stosunki stay si bard2iej kordialne. Kilka pyta, krtka rozmwka z moim obroc i przesuchanie skoczone. Moja sprawa, wedle okrelenia sdziego, sza swoim trybem. C2asem, gdy rozmowa miaa bardziej oglny charakter - wczano mnie do niej. Zaczynaem swobodnie oddycha. Nikt w tym czasie nie traktowa mnie le. Wszystko byo tak zwyczajne, tak dobrze uregulowane i prowadzone z takim umiarem, e ulegaem dziwnemu wraeniu, i staem si "czonkiem rodziny". I mog powiedzie, e po upywie jedenastu miesicy ledztwa zdumiewao mnie prawie to, i jedyn moj radoci byy owe szczeglne chwile, gdy sdzia klepa mnie po plecach odprowadzajc do drzwi swego gabinetu i mwi: "Na dzi koniec, panie Antychrycie " Po czym oddawano mnie w rce andarmw. II S rzeczy, o ktrych nigdy nie lubiem mwi. Kiedy dostaem si do wizienia, zro2umiaem po paru dniach, e nie bd lubi mwi o tym okresie mojego ycia. Pniej nie pojmowaem ju tych oporw. W pierwszych dniach waciwie nie byem w wizieniu: oczekiwaem niejasno jakiego nowego wydarzenia. Wszystko zaczo si dopiero po pierwszej i jedynej wizycie Marii. Od dnia gdy otrzymaem jej list (pisaa, e nie pozwalaj jej wicej mnie odwiedza, poniewa nie jest moj on), od tego dnia poczuem, e w celi jestem u siebie i e moje ycie tutaj si zatrzymao. W dniu mojego aresztowania zamknito mnie najpierw w izbie, w ktrej byo ju wielu zatrzymanych, pzzewanie Arabw. Na mj widok zaczli si mia. Potem spytali, co zrobiem. Powiedziaem, e zabiem Araba. Umilkli. Ale w chwil potem zapad wieczr. Objanili mi, jak trzeba rozoy mat, na ktrej miaem spaE. Zwijajc jeden jej koniec mona byo zrobiE wezgowie. Ca noc pluskwy biegay mi po twarzy. Po paru dniach umieszczono mnie samego w celi, gdzie spaem na drewnianej pryczy. Miaem tam kibel i elazn miednic. Wizienie leao w grze miasta i przez mae okienko mogem widzie morze. Pewnego dnia, gdy staem uczepiony krat, z twarz wycignit ku wiatu, wszed stranik i powiedzia, e kto przyszed mnie odwiedzi. Pomylaem, e to Maria. Rzeczywicie, to bya ona. Idc do rozmwnicy minem dugi korytarz, potem schody, na koniec jeszcze jeden korytarz. Wszedem do bardzo duej sali, owietlonej przez szerokie okno. Sal przecinay wzdu due, wysokie kraty, dzielc j na trzy czci. Midzy dwiema kratami rozcigaa si przestrze omiu do dziesiciu metrw, ktra

dzielia odwiedzajacych od winiw. Na wprost mnie 50 51 zobaczyem Mari. Bya w sukience w paski i miaa opalon twarz. Po mojej stronie znajdowao si z dziesiciu winiw, przewanie Arabw. Mari otaczay Mauretanki, staa midzy dwiema odwiedzajcymi: ma, czarno ubran staruszk o zacinitych ustach i grub kobiet z odkryt gow, ktra mwia co bardzo gono, ywo gestykulujc. Z powodu odlegoci midzy kratami odwiedzajcy i winiowie musieli prawie krzycze. Gdy wszedem, zgiek gosw rozbrzmiewajcych wrd wysokich, nagich murw i ostre wiato, ktre pyno z nieba po szybach wlewajc si do sali, wszystko to razem przyprawio mnie o rodzaj zawrotu gowy. Moja cela bya cichsza i ciemniejsza. Dopiero po paru chwilach oswoiem si z tym. W kocu jednak dostrzegaem kad twarz rysuje si wyranie w penym wietle. Spostrzegem rwnie, e na skraju korytarza, midzy dwiema kratami, siedzia stranik. Wikszo winiw, Arabw, podobnie jak ich rodziny, przykucna na wprost siebie. Ci nie krzyczeli. Mimo wrzawy udawao im si porozumiewa cichym gosem. Ich stumiony szept, dobywajcy si z dou, stanowi jakby nieustanny akompaniament dla rozmw krzyujcych si ponad ich gowami. Spostrzegem to wszystko bardzo szybko, podchodzc do Marii. Przywara ju do krat, miejc si do mnie ca twarz. Wydaa mi si bardzo pikna, ale nie umiaem jej tego powiedzie. "No - powiedziaa bardzo gono - no widzisz. Czy czujesz si dobrze, czy masz wszystko, czego ci potrzeba?""Tak, wszystko. " Umilklimy. Maria umiechaa si cigle. Tga kobieta wrzeszczaa co do mego ssiada, prawdopodobnie ma, rosego faceta o jasnych wosach i otwartym spojrzeniu. By to dalszy cig uprzednio rozpocztej rozmowy. "Janka nie chce go wzi" krzyczaa na cae gardo. "Tak, tak" - mwi mczyzna. "Powiedziaam jej, e go odbierzesz, jak wyjdziesz, ale ona nie chce go wzi." Maria krzykna ze swego miejsca, e Rajmund przesya mi pozdrowienia, odpowiedziaem: "Dzikuj." A1e zaguszy mnie ssiad, ktry pyta: "Czy on czuje si dobrze?" Jego ona rozemiaa si mwic: "Nigdy nie czu si lepiej." Mj ssiad z lewej, mody chopak o delikamych rysach twarzy, nic nie mwi. Zauwayem, e sta na wprost maej staruszki i e oboje wpatrywali si w siebie w napiciu. Ale nie mogem obserwowa ich duej, poniewa Maria krzykna, e nie trzeba traci nadziei. Powiedziaem: "Tak." Jednoczenie patrzyem na ni i miaem ochot ucisnE poprzez sukni jej ramiona. Miaem ochot dotkn tej cienkiej tkaniny i niezbyt dobrze wiedziaem, na co mgbym mie nadziej, jeli nie na to. Ale Maria z pewnoci chciaa mi powiedzie to wanie, bo umiechaa si nadal. Widziaem ju tylko blask jej zbw i mae fadki wok oczu. Znowu krzykna: "Wyjdziesz i pobierzemy si." Odpowiedziaem: "Tak mylisz?", ale gwnie dlatego, eby co powiedzie. Wtedy bardzo szybko i wci bardzo gtono powiedziaa, e tak, e zostan uniewinniony i e bdziemy si jeszcze razem kpa. Ale obok jaka kobieta wrzeszczaa, e zostawia koszyk w kancelarii. Wyliczaa, co do

niego woya. Trzeba sprawdzi, bo wszystko drogo kosztuje. Mj drugi ssiad i jego matka cigle patrzyli na siebie. W dole nie ustawa szept Arabw. wiato zdawao si pcznie za oknami. Czuem si troch chory i miaem ochot odej. Haas mczy mnie. Ale z drugiej strony chciaem jeszcze korzystaE z obecnoci Marii. Nie wiem, ile znowu mino czasu. Maria mwia mi o swojej pracy i umiechaa si bez przerwy. Szepty, krzyki, rozmowy krzyoway si ze sob. Jedyn wysepk ciszy stanowili ten mody czowiek i ta staruszka, cigle w siebie wpatrzeni. Zaczto po trochu wyprowadza Arabw. Prawie wszyscy umilkli, gdy pierwszy wyszed. Maa staruszka zbliya si do krat i w tej samej chwili stranik da znak jej synowi. Powiedzia: "Do widzenia, mamo", a ona wsuna rk midzy dwa prty i poegnaa go dugim, powolnym skinieniem. Gdy odchodzia, wszed jaki mczyzna z kapeluszem w rku i zaj jej miejsce. Przyprowadzili jakiego winia i zacza si oywiona rozmowa, prowadzona pgosem, gdy w sali panowaa ju cisza. Wywoali rwnie mego ssiada po prawej, jego ona, jakby nie dostrzegajc, e nie trzeba ju krzycze, powiedziaa tak samo gono: "Dbaj o siebie i bd uwany." Potem przysza kolej na mnie. Maria uczynia gest, 52 53 jakby mnie chciaa obj. Nim wyszedem, obrciem si raz jeszcze. Staa nieruchomo, z twarz przycinit do kraty, z tym samym rozdzierajacym i kurczowym umiechem. Niedugo potem napisaa do mnie. I od tego czasu zaczy si te sprawy, o ktrych nigdy nie lubiem mwi. Lecz w adnym razie nie trzeba przesadza, mnie przychodzio to atwiej ni innym. W pocztkach mego uwizienia najcisze byo wszake to, e miaem myli wolnego czowieka. Na przykad braa mnie ochota, eby znaleE si na play i powoli wchodzi do morza. Gdy tylko wyobraziem sobie szum pierwszych fal pod moimi stopami, ulg, jak sprawiao mi zanurzenie ciaa w wodzie, czuem natychmiast, jak bardzo ciasne byy mury wizienia. Ale to trwao zaledwie kilka miesicy. Potem miaem ju tylko myli winia. Oczekiwaem codziennego spaceru, ktry odbywaem po dziedzicu lub odwiedzin mego obrocy. Reszt czasu zorganizowaem sobie bardzo dobrze. Czsto mylaem wwczas, e gdyby zmuszono mnie do ycia w pniu uschnitego drzewa, gdzie jedynym moim zajciem byoby ogldanie barwy nieba ponad moj gow, z czasem przyzwyczaibym si i do tego. Czekabym na przelot ptakw lub na zderzanie si chmur, tak jak tutaj czekaem na dziwaczne krawaty mego obrocy lub jak dawniej, w tamtym wiecie, cierpliwie wyczekiwaem soboty, by obejmowa ciao Marii. A przecie zastanowiwszy si dobrze, nie yem w uschnitym drzewie. Byli bardziej nieszczliwi ode mnie. W kocu do wszystkiego mona si przyzwyczai; bya to dewiza mamy, ktr czsto powtarzaa. Zreszt zazwyczaj nie posuwaem si a tak daleko. Pierwsze miesice byy cikie. Ale wanie wysiek, na ktry musiaem si zdobyE, pomg mi je przeyE. Na przykad drczyo mnie pragnienie kobiety. To zrozumiae, byem mody. Nie mylaem nigdy specjalnie o Marii. Ale tyle mylaem o kobiecie, o kobietach, o wszystkich, ktre znaem,

o wszystkich okolicznociach, w ktrych je kochaem, e moja cela napeniaa si ich twarzami i zaludniaa pragnieniami. Z jednej strony, to mnie wytrcao z rwnowagi. Ale z drugiej zabijao czas. Z czasem pozyskaem sympati starszego stranika, ktry w godzinach posikw towazzyszy chopcu kuchennemu. On pierwszy zacz mi mwi o kobietach. Powiedzia, e to jest pierwsza rzecz, na ktr skar si inni. Powiedziaem, e ze mn jest tak samo i e uwaam takie traktowanie za niesprawiedliwe. "Ale wanie po to wsadzono pana do wizie" " nia. - "Jak to - "No tak, wolno to wanie to. Pozbawiaja pana wolnoci." Nigdy nie pomylaem o tym. Uznaem, e ma racj: "To prawda - powiedziaem gdzie byaby kara?" - "Tak, panie, pan rozumie te sprawy. Inni nie. Ale koez na tym, e sami sprawiaj sobie ulg." Potem stranik wyszed. Bya te sprawa papierosw. Kiedy dostaem si do wizienia, odebrano mi pasek, sznurowada do butw, krawat i wszystko, co miaem w kieszeniach, a zwaszcza papierosy. Kiedy znalazem si ju w celi, zaadaem, eby mi je zwrcono. Ale odpowiedziano mi, e to jest wzbronione. Pierwsze dni byy bardzo cikie. By moe to wanie przygnbio mnie najbardziej. Ssaem kawaki drewna, odrywaem je od mojej pryczy. Chodziem przez caly dzie z nieustannymi mdociami. Nie pojmowaem, dlaczego pozbawiono mnie rzeczy, ktra nie szkodzia nikomu. Ptniej zrozumiaem, e to rwnie stanowio cz kary. Ale wanie w tym okresie odzwyczaiem si od palenia i ta kara nie bya ju dla mnie adn kar. Pominwszy te przykroci, nie czuem si bardzo nieszczliwy. Cay problem polega znowu na zabijaniu czasu. Wreszcie od chwili gdy nauczyem si wspomina, nie nudziem si ju wcale. Kilkakrotnie zabieraem si do mylenia o moim pokoju, wyobraaem sobie, e wychodz z jednego jego kta, by do powrci, wyliczywszy w myli to wszystko, co napotkaem po drodze. Z pocztku odbywao si to bardzo szybko. Ale za kadym nastpnym razem trwao nieco duej. Pzzypomniaem sobie kady mebel, a na kadym z nich kady stojcy przedmiot, i znowu osobno wszystkie szczegy tego przedmiotu, kade pknicie, inkrustacje, wyszczerbiony brzeg, kolor lub faktur. Jednoczenie staraem si nie opuci nic z mego inwentarza. Tak e po upywie kilku tygodni mogem spdza godziny jedynie na wyliczaniu tego, co znajdowao si w moim pokoju. W ten sposb im bardziej si w to zagbiaem, tym wicej odnajdywaem w pamici rzeczy nie zau 54 waonych lub zapomnianych. Zrozumiaem wwczas, e czowiek, ktry przey tylko jeden, jedyny dzie, moe bez trudu yE sto lat w wizieniu. Miaby dosyE wspomnie, eby si nie nudziE. W pewnym sensie by w tym jaki poytek. By rwnie sen. Na pocztku le spaem w nocy i zupenie nie mogem spa w dzie. Powoli moje noce staway si coraz lepsze i mogem spa rwnie za dnia. W ostatnich miesicach spaem od szesnastu do osiemnastu godzin dziennie. Zostawao mi wic do zabicia sze godzin - wraz z posikami, potrzebami naturalnymi, wspomnieniami i histori Czecha. Midzy siennikiem a desk ka znalazem bowiem stary kawaek gazety,

niemal przyklejony do materiau, poky i przetarty. Przynosi wiadomo o zdarzeniu, ktrego pocztku brakowao, a ktre rozegrao si w Czechosowacji. Z czes kiej wioski wyjecha jaki czowiek, eby zrobi majtek. Po upywie dwudziestu piciu lat, ju bogaty, powrci z on i dzieckiem. Jego matka wraz z siostr prowadziy zajazd w rodzinnej wsi. eby im sprawi niespodziank, zostawi on i dziecko w innej gospodzie, a sam uda si do matki, ktra, gdy wszed, nie poznaa go. Dla artu wpad na pomys wynajcia pokoju. Pokaza swoje pienidze. W nocy matka i siostra zamordoway go siekier, okrady, a ciao wrzuciy do rzeki. Rano przysza ona i, nie wiedzc o niczym, wyjania, kim by podrny. Matka powiesia si. Siostra rzucia do studni. Mogem tysice razy czyta t opowie. Z jednej strony bya nieprawdopodobna. Z drugiej zrozumiaa. W kadym razie uznaem, e podrny by troch winien i e nigdy nie trzeba udawaE. W ten sposb, poprzez godziny snu, lektur tego dziwacznego wydarzenia i kolejne przemiany wiata w mrok, mija czas. Syszaem czsto, e w kocu w wizieniu gubi si rachub czasu. Ale to nie miao dla mnie wielkiego znaczenia. Nigdy bym nie uwierzy, do jakiego stopnia dni mog byE jednoczenie dugie i krtkie. Dugie, oczywicie, jeli trzeba je przeyE, ale tak rozcigliwe, e zachodz w kocu jeden na drugi. Trac przy tym sw nazw. Sowa "wczoraj" lub,jutro" byyjedynymi, ktre zachoway dla mnie swj sens. Kiedy pewnego dnia stranik powiedzia mi, e jestem tu od piciu miesicy, uwierzyem mu, ale nie zrozumiaem go. Dla mnie wci przetacza si po mojej celi jeden i ten sam dzie, jedno i to samo zadanie, ktre speniaem. Tego dnia po wyjciu stranika przejrzaem si w aluminiowej manierce. Wydao mi si, e moje odbicie pozostaje powane, nawet wwczas, gdy staram si do niego umiecha. Poruszyem manierk. Umiechnem si, lecz ono zachowao ten sam surowy, smutny wyraz. Dzie dobiega koca, bya to godzina, o ktrej nie chc mwi, godzina bez nazwy, gdy ze wszystkich piter wizienia odgosy wieczoru unosiy si w wielkim korowodzie ciszy. Zbliyem si do okienka i w ostatnim blasku dnia raz jeszcze przyjrzaem si swemu odbiciu. Byo cigle powane, lecz c w tym dziwnego, skoro ja sam byem w tej chwili rwnie powany? Ale rwnoczenie po raz pierwszy od dugich miesicy usyszaem wyratnie dwik mojego gosu. Poznaem, e jest to ten sam gos, ktry od wielu dni dwicza mi w uszach, i zrozumiaem, e przez cay ten czas mwiem do siebie. Przypomniaem sobie wwczas, co powiedziaa pielgniarka na pogrzebie mamy. Nie, nie ma wyjcia i nikt nie moe sobie wyobrazi, czym s wieczory w wizieniu. III Mog powiedzie, e w gruncie rzeczy po lecie bardzo szybko przyszo lato. Wiedziaem, e wraz z nasileniem pierwszych upaw nadejd dla mnie nowe wydarzenia. Moja sprawa zostaa wyznaczona na ostatni sesj sdu przysigych, a ta sesja koczya si w czerwcu. Obrady rozpoczy si w peni sonecznej pory. M6j obroca zapewni mnie, e nie potrwaj duej jak dwa, trzy dni. "Zreszt -

dorzuci - sd bdzie si pieszy, poniewa pana sprawa nie jest w tej sesji 56 najwaniejsza. Jest jeszcze ojcobjca, ktry staje zaraz po panu." O wp do smej rano przyszli po mnie i karetka wizienna zawioza mnie do sdu. Dwch andarmw kazao mi wej do pokoju, w ktrym pachniao cieniem. Czekalimy siadszy przy drzwiach, za ktrymi rozlegay si gosy, nawoywania, szuranie krzese - rozgardiasz przywodzcy na myl ludowe zabawy, gdy po koncercie szykowano sal do tacw. andarmi powiedzieli, e trzeba zaczeka na sdziw, i jeden z nich poczstowa mnie papierosami; odmwiem. Po chwili spyta, czy mam trem. Odpowiedziaem, e nie. A nawet w pewnym sensie ciekawi mnie zobaczy proces. Nigdy nie miaem po temu okazji. "Tak - powiedzia drugi andarm - ale to w kocu mczy." Niedugo potem zadwicza w pokoju dzwonek. Wtedy zdjli mi kajdanki. Otworzyli drzwi i wprowadzili mnie na aw oskaronych. Sala bya nabita po brzegi. Mimo zason soce przenikao gdzieniegdzie i ju byo duszno. Okna pozostawiono zamknite. Usiadem po obu stronach andarmw. I wanie w tym momencie zobaczyem przed sob rzd twarzy. Wszystkie patrzyy na mnie zrozumiaem, e to s sdziowie przysigli. Ale nie potrafibym powiedzie, czym si midzy sob rnili. Odniosem tylko jedno wraenie: jakbym si znalaz w tramwaju, gdzie nieznani pasaerowie ledz z awek nowo przybyego, by wypatrze w nim jakie miesznostki. Wiedziaem dobrze, e to bya gupia myl, bo nie miesznostek tu szukano, lecz zbrodni. Zreszt rnica nie jest tak wielka, a w kadym razie taka myl przysza mi do gowy. Byem te troch oszoomiony tym tumem w zamknitej sali. Znowu spojrzaem na sal i nie mogem rozrni ani jednej twarzy. Pocztkowo nie zdawaem sobie sprawy, e wszyscy ci ludzie cisnli si tu, aby mnie obejrze. Zazwyczaj ludzie nie zajmowali si moj osob. Trzeba byo pewnego wysiku, bym zrozumia, e to ja jestem powodem tego poru," szenia. Powiedziaem do andarma: "Ile ludzi Odrzek, e to z powodu prasy, i wskaza na grup osb skupionych wok stou, poniej awy przysigych. Powiedzia: "To oni." Spytaem: "Kto?", a on powtrzy: "Prasa." Zna jednego z dziennikarzy, ktry spostrzeg go akurat i skierowa si ku nam. By to starszy mczyzna, sympatyczny, o nieco nerwowej twarzy. Ucisn do andarma bardzo serdecznie. Wtedy spostrzegem, e wszyscy wymieniaj midzy sob uwagi i pytania jak w klubie, gdzie kady jest rad z przebywania wrd ludzi swojej sfery. Wytumaczyem sobie rwnie dziwaczne uczucie, e jestem tutaj jak gdyby intruzem, osob zbdn. Jednak dziennikarz zwrci si do mnie z umiechem. Powiedzia, e ma nadziej, i wszystko potoczy si pomylnie. Podzikowaem mu, a on doda: "Wie pan, rozdmuchalimy nieco pask spraw. Lato to martwy sezon dla prasy. Tylko pana historia i tego ojcobjcy maj jakie znaczenie." Potem wskaza mi w grupie, ktr dopiero co opuci, maego czeczyn w ogromnych czarno obwiedzionych okularach, ktre czyniy go podobnym do utuczonej asiczki. Powiedzia, e jest to specjalny korespondent

paryskiego dziennika: "Nie przyjecha zreszt dla pana. Ale poniewa zlecono mu sprawozdanie z procesu ojcobjcy, poproszono, by przekablowa rwnie i pask spraw." Znw omal mu nie podzikowaem. Ale uwiadomiem sobie, e byoby to mieszne. Skin mi serdecznie doni i odszed. Znowu czekalimy par minut. Wszed mj adwokat, w todze, otoczony przez kolegw. Podszed do dziennikazzy, ciska im donie. artowali, miali si i zachowywali z pen swobod, do momentu kiedy na sali nie zadwicza dzwonek. Wszyscy wrcili na swoje miejsca. Adwokat podszed do mnie, ucisn mi rk i poradzi, ebym krtko odpowiada na zadawane pytania, ebym sam si nie wyrywa, a wszystko inne zda na niego. . Usyszaem zgrzyt przesuwanego krzesa po mojej lewej stronie i zobaczyem wysokiego, chudego mczyzn w czerwieni; mia lorgnon. Usiad uoywszy starannie fady togi. To by prokurator. Wony obwieci przybycie sdu. Jednoczenie zaczy warcze dwa wielkie wentylatory. Weszo trzech sdziw, dwch w czerni, trzeci w czerwieni, nieli akta; szybkim krokiem skierowali si ku trybunie grujcej nad sal. Czowiek w czerwonej todze usiad w fotelu porodku, pooy przed sob biret, otar chusteczk ma, ys czaszk i obwieci, e posiedzenie sdu zostao otwarte. Dziennikarze trzymali ju w doniach swoje wieczne pira. Mieli jednakowy wyraz twarzy, obojtny i nieco drwicy. Jednake jeden z nich, o wiele modszy, w szarym, flanelowym ubraniu i niebieskim krawacie, pooy piro przed sob i patrzy na mnie. W jego nieco asymetrycznej twarzy widziaem tylko oczy, bardzo jasne, ktre baday mnie uwanie, nie wyraajc nic, co daoby si okreli. Doznaem dziwacznego wraenia, jak gdybym to ja sam przypatrywa si sobie. To pewnie dlatego, a take i przez to, e nie znaem miejscowych zwyczajw, niezbyt dobrze rozumiaem wszystko, co nastpio potem: losowanie sdziw przysigych, pytania stawiane przez przewodniczcego obrocy, prokuratorowi i awie przysigych (za kadym razem wszystkie gowy sdziw przysigych zwracay si jednoczenie w stron sdu), szybkie odczytanie aktu oskarenia, w ktrym rozpoznaem nazwy miejsc i osb, i na nowo pytania zadawane memu obrocy. Przewodniczcy powiedzia, e naley przystpiE do przesuchania wiadkw. Wotny odczyta nazwiska, ktre zwrciy moj uwag. Zobaczyem, jak z wngtrza bezksztatnego dotd tumu podnosz si kolejno, by zniknE nastpnie w bocznych drzwiach - dyrektor, dozorca przytuku, stary Tomasz Perez, Rajmund, Masson, Salamano, Maria. Posaa w moj stron nieznaczne, trwone skinienie. Jeszcze nie zdyem ochonE ze zdumienia, e nie dostrzegem ich wczeniej, gdy wywoano ostatnie nazwisko i wsta Celestyn. Obok niego zobaczyem t ma kobietk z restauracji w tym samym akiecie i z tym samym wyrazem twarzy, zdecydowanym i stanowczym. Przypatrywaa mi si z nateniem. Ale przewodniczcy zabra gos i nie miaem czasu zastanowi si nad tym. Powiedzia, e waciwa rozprawa rozpoczyna si i e uwaa za zbdne zalecanie publicznoci spokoju. Wedug niego, by on tu po to, eby bezstronnie kierowa obradami nad spraw, ktr chce rozpatrzy z caym obiektywizmem.

Wyrok wydany przez sdziw przysigych zostanie powzity w duchu sprawiedliwoci, a on, w kadym razie, kae oprni sal przy najmniejszym zamieszaniu. Upa wzmaga si i zobaczyem, e ludzie na sali wachluj si gazetami. Powodowao to bezustanny szelest gniecionego papieru. Pzzewodniczcy da znak i wony przynis trzy wachlarze z plecionej somki; trzej sdziowie natychmiast zaczli si nimi wachlowa. Moje przesuchanie rozpoczo si niebawem. Przewodniczcy wypytywa mnie ze spokojem, a nawet, jak mi si zdawao, z pewn serdecznoci. Kazano mi znowu wymieni dane mojej tosamoci i cho to byo dranice, pomylaem, e w istocie jest suszne, poniewa byoby rzecz zbyt powan sdzi jednego czowieka w miejsce drugiego. Potem przewodniczcy zacz opisywa to, co uczyniem, i zwracajc si do mnie co kilka zda pyta: "Czy tak?" Za kadym razem odpowiadaem: "Tak, panie przewodniczcy", zgodnie ze wskazaniami mego obrocy. Cigno si to dugo, poniewa przewodniczcy opisywa zdarzenia bardzo drobiazgowo. Dziennikarze pisali przez cay czas. Czuem na sobie spojrzenie najmodszego z nich i tej "kobiety-automatu". awka tramwajowa bya caa zwrcona ku przewodniczcemu. A on zakasa, przekartkowa akta i nie przerywajc wachlowania zwrci si w moj stron. Powiedzia, e postawi mi teraz pytania, pozornie obce sprawie, lecz pozostajce z ni by moe w bliskim zwizku. Zrozumiaem, e znowu bdzie mwi o mamie, i poczuem, jak bardzo mnie to nudzi. Spyta, dlaczego umieciem mam w przytuku. Odpowiedziaem, e stao si tak, poniewa nie miaem do pienidzy, by jej zapewni opiek i wygody. Spyta, czy mnie osobicie byo przykro z tego powodu; odpowiedziaem, e ani mama, ani ja nie oczekiwalimy ju nic od siebie nawzajem, jak zreszt od nikogo i e aboje przywyklimy do nowych warunkw ycia. Wwczas przewodniczcy powiedzia, e nie chce przy tym punkcie obstawa, i spyta prokuratora, czy ma jakie pytanie do postawienia. Tamten, wpzwrcony w moj stron, nie patrzc na mnie owiadczy, i upowaniony przez przewodniczcego chciaby si dowiedzie, czy po to wrciem sam jeden do rdeka, eby zabi Araba. "Nie" odparem. "A wic dlaczego by uzbrojony i dlaczego wrci akurat na to samo miejsce?" Powiedziaem, e to by przypadek. Prokurator stwierdzi z naciskiem: "To na razie byoby wszystko." To, co z kolei nastpio, byo troch niejasne, przynajmniej da mnie. Naradzali si chwil po cichu, a potem przewodniczcy ogosi, e rozprawa zostaje zawieszona, wznowi si j po poudniu celem przesuchania wiadkw. Nie miaem czasu zastanowi si nad tym wszystkim. Wyprowadzili mnie, kazali wej do karetki i zawieli do wizienia, gdzie dostaem je. Po upywie krtkiego czasu, tyle e zdyem sobie uwiadomi, i jestem zmczony, wrcili po mnie; wszystko rozpoczo si na nowo, byem w tej samej sali, wobec tych samych twarzy. Tylko upa wzmg si znacznie i jakim cudem kady z sdziw przysigych, prokurator, adwokat oraz kilku dziennikarzy zostao zaopatrzonych w somkowe wachlazze. Mody dziennikarz i

maa kobietka byli tu nadal. Ale nie wachlowali si i milczc patrzyli na mnie. Otarem pot pokrywajcy mi twarz i dopiero gdy posyszaem jak wywoano dyrektora przytuku, odzyskaem wiadomo miejsca i siebie samego. Spytano go, czy mama skarya si na mnie, odpowiedzia, e tak, ale e uskaranie si na swych bliskich stanowi rodzaj manii jego pensjonariuszy. Przewodniczcy kaza mu okreli dokadnie, czy miaa mi za ze, e umieciem j w przytuku, i dyrektor znowu powiedzia - tak. Ale tym razem nic nie doda. Na inne pytanie odpowiedzia, e by zdumiony moim spokojem w dniu pogrzebu. Spytano go, co rozumie przez spokj. Wwczas dyrektor przyjrza si noskom swoich butw i powiedzia, e nie chciaem zobaczy mamy, ani razu nie zapakaem, wyjechaem natychmiast po pogrzebie bez chwili skupienia i zadumy na jej grobie. Jeszcze jedna rzecz zdumiaa go: ktry z pracownikw zakadu pogrzebowego powiedzia mu, e nie znaem wieku mamy. Zapada chwila ciszy i przewodniczcy spyta, czy w jego zeznaniach z pewnoci chodzio o mnie. Poniewa dyrektor nie zrozumia pytania, wyjani: "Takie jest prawo." Potem przewodniczcy zwrci si do prokuratora, czy chce zadaE wiadkowi jakie pytania, ale oskaryciel publiczny krzykn: "Och nie, to wystarczy", tak gromko i z tak triumfujcym spojrzeniem rzuconym w moj stron, e po raz pierwszy od wielu lat miaem niemdr ochot zapaka, gdy poczuem, jak bardzo byem znienawidzony przez wszystkich zgromadzonych tu ludzi. Zwrciwszy si pierwej do sdziw przysigych i do mego adwokata, czy nie maj jakich pyta przewodniczcy zacz przesuchiwa dozorc. Przy nim, jak i przy innych, powtrzy si ten sam ceremonia. Przechodzc przez sal dozorca spojrza na mnie i odwrci oczy. Odpowiada na pytania, ktre mu stawiano. Powiedzia, e nie chciaem zobaczyE mamy, e paliem, e spaem i e piem kaw z mleiciem. I wtedy poczuem, e stao si co, co wzburzyo ca sal, i po raz pierwszy zrozumiaem, e jestem winny. Kazano dozorcy powtrzyE histori z bia kaw i z papierosami. Prokurator spojrza na mnie z ironicznym byskiem w oczach. Jednoczenie mj obroca spyta dozorc, czy on sam nie pali razem ze mn. Ale prokurator zakwestionowa gwatownie to pytanie: "Kt jest tutaj zbrodniarzem i co to za metody, polegajce na oczernianiu wiadkw oskarenia, by pomniejszy ich zeznania, ktre i tak nie przestaj by druzgocce." Mimo wszystko przewodniczcy poprosi dozorc, eby odpowiedzia na zadane mu pytanie. Stary odrzek z zakopotan min: "Ja wiem, e postpiem le. Ale nie miaem odmwi papierosa, ktrym mnie pan poczstowa." Na samym kocu zwrcono si do mnie pytajc, czy nie mam nic do dodania. "Nie odpowiedziaem - tyle tylko, e wiadek ma susznoE. To prawda, e poczstowaem go papierosem." Wwczas dozorca spojrza na mnie jak gdyby troch zdumiony i jako wdziczny. Zawaha si, a potem powiedzia, e to on zaproponowa mi kaw z mlekiem. Mj obroca gono triumfowa i owiadczy, e sdziowie przysigli wezm to pod uwag. Ale prokurator zagrzmia nad naszymi gowami, mwic: "Tak, sdziowie przysigli wezm to pod uwag i wycign wniosek,

e obcy moe zaproponowa kaw, ale syn nie powinien jej przyj przy zwokach tej, ktra daa mu ycie." Dozorca wrci na swoje miejsce. Kiedy przysza kolej na Tomasza Perez, wony musia go podprowadzi, a do samych kratek. Perez powiedzia, e on zna jedynie moj matk, a rnnie widzia raz tylko, w dniu 62 63 pogrzebu. Spytano go, co robiem tego dnia, odpowiedzia: "Pastwo rozumiej, mnie samemu byo zbyt ciko. Wic nic nie widziaem. Moje zmartwienie przeszkadzao mi widzie cokolwiek. Poniewa dla mnie to byo bardzo wielkie zmartwienie. I nawet zemdlaem. Wic nie mogem widzieE pana." Prokurator spyta, czy w kadym razie widzia, e pakaem. Perez odpowiedzia, e nie. Wtedy z kolei powiedzia prokurator: "Sdziowie przysigli wezm to pod uwag." Ale mj obroca rozzoci si. Spyta Pereza zirytowanym, jak mi si wydao, tonem: "Czy widzia, e nie pakaem." Perez odpowiedzia: "Nie." Publiczno miaa si. A m6j obroca odwijajc rkaw togi owiadczy stanowczo: "Oto obraz tego procesu. Wszystko jest prawdziwe i nic nie jest prawdziwe." Prokurator siedzia z nieprzeniknionym wyrazem twarzy: stuka owkiem w nagwek akt. Po piciominutowej przerwie w obradach, w czasie ktrej adwokat powiedzia mi, e wszystko idzie jak najlepiej, przesuchano Celestyna, ktrego wysuna obrona. Obrona to byem ja. Celestyn rzuca od czasu do czasu spojrzenie w moj stron i obraca w rku panam. Mia na sobie nowe ubranie, ktre wkada, gdy szlimy nieraz w niedziel na wycigi konne. Przypuszczam, e nie mg docisn konierzyka, bo spi koszul miedzian spink. Spytano go, czy byem jego klientem, a on powiedzia: "Tak, ale by take pr Lyjacielem"; co o mnie myli, odpowiedzia, e byem czowiekiem; co przez to rozumie, owiadczy, e wszyscy wiedz, co to oznacza; czy zauway, e byem skryty - przyzna, e milczaem, kiedy nie miaem nic do powiedzenia. Prokurator spyta, czy regularnie paciem moje nalenoci. Celestyn umiechn si i owiadczy: "To byy drobiazgi midzy nami." Spytano go jeszcze, co myli o mojej zbrodni. Wtedy opar rce o kratki i wida byo, e si szykuje do wystpienia. Powiedzia: "Moim zdaniem to jest nieszczcie. Wszyscy wiedz, co to jest nieszczcie. Ono czyni czowieka bezbronnym. No wic, dla mnie to jest nieszczcie." Chcia mwiE dalej, ale przewodniczcy powiedzia, e to wystarczy i e mu dzikuje. Wtedy Celestyn zawaha si, troch speszony. Owiadczy, e chce mwiE dalej. Poproszono, eby si streszcza. Znowu powtrzy, e to byo nieszczcie. Przewodniczcy powiedzia: "Tak, w porzdku. My jestemy tu po to, eby sdzi tego rodzaju nieszczcia. Dzikujemy panu." Wwczas Celestyn, jakby wyczerpawszy wszystkie swoje moliwoci i ca dobr wol, zwrci si ku mnie. Wydao mi si, e oczy mu si zaszkliy i wargi dray. Mia tak min, jakby mnie pyta, co jeszcze moe uczyni. Nie powiedziaem ani jednego sowa, nie uczyniem adnego gestu, ale pierwszy raz w yciu miaem ochot ucisn czowieka. Przewodniczcy znowu nakaza mu opuci kratki. Celestyn poszed usi na sali. A do koca rozprawy siedzia tak, nieco pochylony

do przodu, z okciami na kolanach, panam w doniach, i sucha wszystkiego, co mwi. Wesza Maria. Woya kapelusz, ale i tak bya pikna. Wolaem j jednak z odkzyt gow. Odgadywaem z mojego miejsca lekki ciar jej piersi i dostrzegem doln warg, zawsze nieco nabrzmia. Sprawiaa wraenie bardzo zdenerwowanej. Spytano j od razu, jak dugo mnie znaa. Wymienia okres, kiedy pracowaa u nas w biurze. Przewodniczcy chcia si dowiedzie, jakiego rodzaju stosunek czy j ze mn. Powiedziaa, e bya moj przyjacika. Na inne pytanie odpara, e to prawda, e miaa wyj za mnie za m. Prokurator, kartkujc akta, spyta j szorstko, od kiedy datuje si nasz zwizek. Wymienia dat. Zauway z obojtn min, i wydaje mu si, e to byo nazajutrz po mierci mamy. Potem powiedzia, nieco ironicznie, e nie chciaby obstawa przy tak delikatnych sprawach i e dobrze rozumie opory Maru, ale (tu gos nabra twardego brzmienia) jego funkcja kae mu wznie si ponad konwenans. Po czym poprosi Mari, eby zwile opowiedziaa dzie, w ktrym j poznaem. Maria nie chciaa mwi, ale wobec nalega prokuratora opisaa nasz kpiel, kino i powrt do domu. Prokurator powiedzia, e zapoznawszy si w ledztwie z zeznaniami Marii przestudiowa programy kin z owego dnia. Doda, e Maria sama powie, jaki film wtedy wywietlano. Rzeczywicie powiedziaa, gosem prawie bezbarwnym, e to by film z Fernandelem. Kiedy skoczya, na sali panowaa zupena cisza. Wtedy podnis si prokurator, by bardzo powany i wskazujc na mnie palcem wyrzek z wolna gosem, ktry wyda mi si prawdziwie wzru64 65 szony: "Sdziowie przysigli, ten czowiek nazajutrz po mierci matki zaywa kpieli, nawiza nielegalny stosunek i poszed si pomia na komiczny film. Nie mam wam nic wicej do powiedzenia." Usiad w ciszy, ktra trwaa nieprzetwanie. Ale nagle Maria wybuchna kaniem i powiedziaa, e to nie tak, e te sprawy wyglday inaczej, e zmuszono j do powiedzenia rzeczy przeciwnych temu, co mylaa, e zna mnie dobrze i e ja nie uczyniem nic zego. Ale na znak przewodniczcego wotny wyprowadzi j i sesja toczya si dalej. Wszyscy ledwie suchali, kiedy z kolei Masson owiadczy, e byem porzdnym czowiekiem i e "powie wicej, byem uczciwym czowiekiem". Rwnie ledwie suchano starego Salamano, kiedy przypomina, e byem dobry dla jego psa, i kiedy odpowiadajc na jedno z pyta dotyczcych mojej matki i mnie owiadczy, e nie miaem o czym mwi z mam i dlatego oddaem j do przytuku. "Trzeba rozumie - mwi Salamano - trzeba rozumie." Ale nikt nie zdawa si rozumie. Wyprowadzono go. Potem pzzysza kolej na Rajmunda, ktry by ostatnim wiadkiem. Rajmund skin w moj stron i natychmiast powiedzia, e jestem niewinny. Ale przewodniczcy owiadczy, e nie pytaj go o zdanie, lecz o fakty. Poproszono go, eby zanim odpowie, czeka na pytania, ktre mu postawi. Kazano mu okreli jego zwizki z ofiar. Rajmund wykorzysta to pytanie, by owiadczy, e tamten nienawidzi go od czasu, gdy spoliczkowa jego siostr. Jednake przewodniczcy spyta, czy ofiara nie miaa powodw, eby czu do mnie nienawi.

Rajmund powiedzia, e moja obecno na play bya zupenie przypadkiem. Wtedy prokurator spyta, jak wic to si stao, e list, ktry stanowi rdo dramatu, zosta napisany przeze mnie. Rajmund odpowiedzia, e to by przypadek. Prokurator odparowa mu jego wasn broni, mwic, e przypadek ma ju wiele grzechw na sumieniu w tej sprawie. Chcia wiedzie, czy przez przypadek nie zareagowaem, kiedy Rajmund spoliczkowa swoj kochank, czy przez przypadek wiadczyem w jego sprawie na policji i czy take przez przypadek w moich zeznaniach szedern mu jak najbardziej na rk. Na zakoczenie spyta Rajmunda, z czego on yje. A kiedy tamten odpowiedzia: "Magazynier", prokurator oznajmi przysigym, i jest powszechnie wiadomo, e wiadek uprawia zawd sutenera. Byem jego przyjacielem i wspwinowajc. Mamy do czynienia z dramatem, ktry rozegra si wrd mtw spoecznych i jest tym bardziej plugawy, e jego sprawc jest potwr moralny. Rajmund chcia si broni, mj adwokat protestowa, ale owiadczono im, e nie naley przerywa prokuratorowi. Prokurator powiedzia: "Mam ju niewiele do dodania. Czy oskarony by przyjacielem wiadka?" - spyta Rajmunda. "Tak - odpowiedzia - to by mj kumpel." Wtedy prokurator zada mi to samo pytanie, spojrzaem na Rajmunda, nie odwrci wzroku. Odpowiedziaem: "Tak." Wwczas prokurator zwrci si do sdziw przysigych i owiadczy: "Ten sam czowiek, ktry nazajucz po mierci matki oddawa si najbezwstydniejszej rozpucie, zabi z bahego powodu, by pooy kres aferze obyczajowej nie mieszczcej si w adnych kategoriach " Po czym usiad. Lecz mj obroca kompletnie wyprowadzony z rwnowagi krzykn wznoszc do gry ramiona (rkawy togi zsuny si odsaniajc plisy wykrochmalonej koszuli): "Wic w kocu o co si go oskara - o pogrzeb matki czy o zabjstwo czowieka?" Publiczno miaa si. Ale prokurator podnis si znowu, owin tog i owiadczy, e trzeba posiada naiwn ufno jego znakomitego kolegi, by nie wyczu, e midzy tymi dwoma faktami istnieje zwizek istotny, gboki i patetyczny. "Tak - wykrzykn z moc - oskaram tego czowieka, e pogrzeba matk ze spokojem zbrodniarza." Zdaje si, e to owiadczenie wywaro wielkie wraenie na publicznoci. Mj obroca wzn>szy ramionami i otar pot, ktry pokry mu czoo. Ale i on zdawa si traci pewno, zrozumiaem wic, e sprawy nie ukadaj si dla mnie dobrze. Przesuchanie wiadkw zostao zamknite. Przechodzc z gmachu sdu do karetki wiziennej rozpoznaem - na krtk chwil - zapach i kolor letniego wieczoru. W ciemnoci mego wiziennego wehikuu odnajdywaem jeden po drugim, jakby na dnie zmczenia, wszystkie znajome odgosy miasta, ktre kochaem, i tej szczeglnej pory dnia, w ktrej zazwyczaj czuem si dobrze. Krzyk gazeciarzy w agodnym powiet 66 67 rzu, wolnym ju od spiekoty, ostatnie ptaki na skwerach, nawoywania sprzedawcw sandwiczy, zawodzenie tramwajw na ostryeh zakrtach i w zgiek na niebie, nim noc zakoysze si nad portem wszystko to ukadao mi si na nowo w niewidoczn marszrut, ktr

znaem tak dobrze, nim dostaem si do wizienia. Tak, to bya godzina, o ktrej kiedy, bardzo dawno temu, czuem si szczliwy. Czeka mnie wwczas sen, lekki i bez marze. A przecie co si zmienio, skoro z nastaniem jutrzejszego dnia odnajd moj cel. Jak gdyby znajome szlaki wyznaczone na letnim niebie rnogy rwnie atwo prowadzi do wizienia, jak do niewinnych snw. Zawsze, nawet na awie oskaronych, czowiek sucha z ciekawoci, gdy o nim mwi. Mog powiedzie, e w swych przemwieniach i prokurator, i mj obroca, duo o mnie mwili, chyba nawet wicej o mnie ni o mojej zbrodni. Czy zreszt te przemwienia byy tak rne? Mj obroca wznosi ramiona i broni winnego podajc okolicznoci agodzce. Prokurator wyciga rk i wskazywa na karygodn win bez okolicznoci agodzcych. Jedna rzecz troch mnie irytowaa. Mimo i byem tym wszystkim bardzo zaprztnity, kusio mnie nieraz, eby si wtrci. Lecz m6j obroca mwi mi wwczas: "Niech pan si nie odzywa, tak bdzie lepiej dla paskiej sprawy." Wygldao na to, e ca spraw traktuj w pewnym sensie poza mn. Wszystko toczyo si bez mojego udziau. Decydowano o moim losie bez zapoznania si z moim zdaniem. Czasem miaem ochot przerwa im wszystkim i powiedzie: "No dobrze, ale kto tu waciwie jest oskaronym? To wane by oskaronym. Ja rwnie mam co do powiedzenia." Ale, po namyle, nie miaem nic do powiedzenia. Zreszt musz przyzna, e satysfakcja, jak daje zaprztanie innych swoj osob, nie trwa dugo. Na przykad mowa prokuratora bardzo szybko zacza mnie nudzi. Tylko niektre fragmenty, gesty czy poszczeglne zwroty, ale wyodrbnione z caoci, uderzyy mnie lub zaciekawiy. Podstaw jego rozumowania, o ile dobrze zrozumiaem, stanowio przewiadczenie, e popeniem zbrodni z premedytacj. W kadym razie, chcia tego dowie. Jak sam powiedzia: "Udowodni wam to, panowie sdziowie, udowodni podwjnie. Najpierw w olepiajcej jasnoci faktw, a potem w mrocznym wietle psychologii tego zbrodniarza." Strecil wydarenia od dnia mierci mamy. Przypomina moj obojtno, to, e nie znaem wieku mamy, kpiel z kobiet nazajutrz po pogrzebie, kino, Femandela i na koniec nasz powrt z Mari. W tym punkcie zrozumiaem go dopiero po chwili, poniewa powiedzia,jego kochanka", a dla mnie to bya Maria. Potem przeszed do historii z Rajmundem. Przyznawaem, e jego pogld na wydarzenia by jasny. To, co mwi, miao pozory prawdopodobiestwa. Napisaem w porozumieniu z Rajmundem list, eby cign jego kochank i wyda j na pastw czowieka o "wtpliwej moralnoci". Sprowokowaem na play przeciwnikw Rajmunda. Ten ostatni zosta ranny. Poprosiem go o rewolwer. Wrciem sam, eby si nim posuy. Zastrzeliem Araba, tak jak to sobie zaplanowaem. Odczekaem chwil. I "eby by pewnym, e robota zostaa dobrze wykonana", oddaem jeszcze cztery strzay powoli i bez ryzyka, jakby z premedytacj. "To wszystko, sdziowie przysigli - powiedzia prokurator. - Nakreliem przed wami bieg zdarze, ktre zaprowadziy tego czowieka do popenienia zbrodni z pen wiadomoci. Kad na to nacisk - powiedzia. - Poniewa

nie chodzi tu o zwyke morderstwo, czyn nieprzemylany, ktry moglibycie usprawiedliwi okolicznociami. Ten czowiek jest czowiekiem inteligentnym. Syszelicie go, prawda? Wie, jak odpowiada. Zna warto sw. I nie mona powiedzie, by mg uczyni cokolwiek, nie zdajc sobie sprawy z tego, co robi." Suchaem go i posyszaem, jak mwi, e jestem inteligentny. Ale nie bardzo mogem zrozumie, jak to si dzieje, e 69 dodatnie cechy zwykego czowieka staj si druzgoccym obcieniem dla oskaronego. Mnie przynajmniej bardzo to zastanowio i przestaem sucha prokuratora a do momentu, gdy usyszaem, jak mwi: "Czy chocia wyrazi skruch? Nigdy, panowie sdziowie. Ten czowiek ani razu w czasie ledztwa nie zdawa si byE poruszony swoj ohydn zbrodni." W tym momencie zwrci si ku mnie i wskazujc mnie palcem cign dalej swe oskarenie, podczas gdy ja w gruncie rzeczy nie bardzo wiedziaem dlaczego. Zapewne, nie mogem mu odmwi racji. Nie odczuwaem wielkiego alu z powodu mego postpku. Ale taka zawzito zdumiewaa mnie. Chciaem sprbowa wyjani mu serdecznie, nawet z sympati, e ja nigdy nie byem w stanie prawdziwie aowaE czegokolwiek. Zawsze pochaniao mnie to, co mogo si zdarzy dzi albo jutro. Ale oczywicie w sytuacji, w ktrej mnie postawiono, nie mogem z nikim rozmawia w ten sposb. Nie miaem prawa by serdecznym, okaza dobr wol. Wic znowu sprbowaem sueha, poniewa prokurator przystpi do mwienia o mojej duszy. Powiedzia, e rozmyla nad ni i e nic w niej nie znalaz, panowie przysigli. Powiedzia, e ja naprawd nie- mam duszy i e nic, co ludzkie, ani jedna z zasad moralnych, ktre strzeg serca czowieka, nie ma do mnie przystpu. "Zapewne dorzuci - nie powinnimy go tym obciaE. Nie powinnimy go oskaraE o brak czego, co nie zostao mu dane. Ale z chwil gdy jestemy w sdzie, bierna cnota tolerancji musi si przeobrazi w mniej atw, lecz bardziej podnios, cnot sprawiedliwoci. Zwaszcza gdy taka pustka serca, jak odkrylimy w tym czowieku, staje si otchani, ktra moe zagraa spoeczestwu." Wtedy wanie powiedzia o moim stosunku do mamy. Powtrzy to, co ju raz mwi w czasie rozprawy. Ale rozwodzi si nad tym znacznie duej ni nad moj zbrodni, tak dugo, e wreszcie przestaem odczuwa cokolwiek poza arem owego poranka. Przynajmniej do momentu, gdy prokurator zamilk i po chwili ciszy podj gosem bardzo niskim i bardzo przejmujcym: "Ta sama awa, sdziowie przysigli, bdzie jutro sdzia najohydniejsz ze zbrodni: ojcobjstwo." Jego zdaniem, wyobrania cofa si przed tym okrutnym czynem. Spodziewa si, e sprawiedliwo ludzka wymierzy kar z ca surowoci. Ale, nie lka si tego powiedzie, zgroza, jak odczuwa wobec tamtej zbrodni, nie dorwnuje tej, jak budzi w nim moja obojtnoE. Jego zdaniem, czowiek, ktry zabija moralnie swoj matk, wykrela si ze spoecznoci ludzkiej z tych samych powodw co ten, ktry podnis rk na sprawc swego ycia. W kadym razie, pierwszy przygotowuje uczynki drugiego, zapowiada je i w pewnym sensie sankcjonuje. "Jestem przekonany, panowie

przysigli - doda podnoszc gos - e nie uznacie mej myli za zbyt mia, jeli powiem, e ten czowiek, ktry siedzi na awie oskaronych, jest rwnie winny tej zbrodni, ktr awa przysigych bdzie sdzi jutro. Trzeba zatem, by zosta ukarany." Tu prokurator otar twarz lnic od potu. Powiedzia wreszcie, e jego obowizek jest bolesny, ale e speni go z ca stanowczoci. Owiadczy, e nie mam nic do roboty w spoeczestwie, ktrego podstawowych praw nie uznaj, nie mog rwnie odwoywa si do serca ludzkiego, poniewa jego najbardziej elementarne odruchy s mi nie znane. "dam od was gowy tego czowieka, z lekkim sercem dam jej od was, bo jeli zdarzao mi si w czasie mojej dugiej ju praktyki domaga si kary mierci, nigdy nie odczuem tak wyranie jak dzi, e m6j ciki obowizek wynagradza, wyrwnuje, opromienia wiadomoE nadrzdnego i witego nakazu oraz zgroza, jak odczuwam wobec twarzy tego czowieka, w ktrej odczytuj jedynie potworno." Kiedy prokurator usiad, zapada duga cisza. Oszoomi mnie upa i zdumienie. Przewodniczcy lekko zakaszla i spyta bardzo cicho, czy nie mam nic do dodania. Podniosem si i poniewa miaem ochot mwi, owiadczyem na chybi trafi, e nie zamierzaem zabi Araba. Przewodniczcy stwierdzi, e to jest z mojej strony owiadczenie, e dotychczas nie rozumia mego systemu obrony, i nim wysucha przemwienia mego obrocy, bdzie bardzo rad, jeli wyuszcz motywy, ktre skoniy mnie do tego czynu. Powiedziaem bardzo szybko, plczc sowa i zdajc sobie spraw z wasnej miesznoci, e to stao si z powodu soca. Na sali rozlegy si miechy. Mj obroca wzruszy ramionami, w chwil potem udzielono 70 71 mu gosu. Ale on owiadczy, e jest ju pno, e przemwienie zajmie mu par godzin, wic prosi o odroczenie sprawy do popoudnia. Sd przysta na to. Po poudniu wielkie wentylatory rozgarniay bez przerwy gste powietrze na sali, a mae wachlarzyki sdziw przysigych poruszay si miarowo. Zdawao mi si, e mowa mego obrocy nigdy si nie skoczy. Jednak w pewnej chwili zaczem si przysuchiwa, poniewa powiedzia: "To prawda, zabiem." Potem cign w tym samym stylu, uywajc sowa ,ja", za kadym razem, gdy mwi o mnie. Byem bardzo zdumiony. Nachyliem si do stranika i spytaem, co to znaczy. Kaza mi siedzie cicho, a po chwili dorzuci: "Wszyscy adwokaci tak robi." Ja jednak byem zdania, e to jest znowu usuwanie mnie ze sprawy, redukowanie mojej roli do zera i w pewnym sensie podszywanie si pod moj osob. Ale, jak sdz, byem ju daleko od sali rozpraw. Zreszt mj obroca wydawa mi si komiczny. O samym wydarzeniu mwi bardzo krtko, a potem on rwnie zacz rozwodzi si nad moj dusz. Ale wyda mi si znacznie mniej zdolny ni prokurator. "Ja rwnie - powiedzia - rozmylaem nad t dusz, lecz w przeciwiestwie do znakomitego przedstawiciela oskarenia publicznego odkryem tam pewne rzeczy i mog powiedzie, e czytaem w tej duszy jak w otwartej ksidze." Wyczyta w niej, e jestem szlachetnym czowiekiem, sumiennym pracownikiem, oddanym frmie, w ktrej pracowaem, lubianym przez

wszystkich, penym wspczucia dla cudzego nieszczcia. Wedle niego, byem wzorowym synem, ktry utrzymywa sw matk tak dugo, jak tylko mg. W kocu spodziewaem si, e przytuek zapewni starej kobiecie wygody, ktrych ja przy swoich zarobkach nie mogem jej ofarowa. "Dziwi mnie, sdziowie przysigli - dorzuci - e zrobiono wok tego przytuku tyle haasu. Bo w kocu, jeli trzeba by uzasadnia potrzeb i szlachetno tego typu instytucji, naley wyranie powiedzie, e subwencjonuje je samo pastwo." Nie powiedzia tylko nic o pogrzebie i czuem, e zabrako tego momentu w jego mowie obroczej. Ale na skutek tych dugich zda, tych dni i nie koczcych si godzin, podczas ktrych mwiono o mojej duszy, odniosem wraenie, e wszystko stao si jak bezbarwna woda, ktra przyprawia mnie o zawrt gowy. Na koniec przypominam sobie ju tylko, e podczas gdy mj obroca cigle przemawia, dotar do mnie a tu poprzez wszystkie sale i korytarze dwik trbki sprzedawcy lodw. Zostaem osaczony przez wspomnienia z tamtego ycia, ktre nie naleao ju do mnie, ale w ktrym odnalazem najbardziej ubogie i najbardziej trwae z moich radoci - zapach lata, dzielnic, ktr kochaem, wieczorne niebo, umiech i suknie Marii. I naraz schwyci mnie za gardo bezsens wszystkiego, co tutaj robiem i zapragnem ju tylko jednego - skoczy z tym jak najszybciej, znale si w celi i zasn. Ledwie dosyszaem, jak mj obroca wykrzykn koczc, e sdziowie przysigli nie zechc skaza na mier uczciwego pracownika, zgubionego przez minut zamroczenia i prosi o uwzgldnienie okolicznoci agodzcych zbrodni, za ktr i tak poniosem ju najcisz kar - wieczny wyrzut sumienia. Sd zawiesi rozpraw, obroca usiad wyczerpany. Ale jego koledzy podchodzili, by mu ucisn rk. Usyszaem: "Wspaniale, mj drogi." Jeden wzi mnie nawet za wiadka mwic: "wietnie, co?" Przystaem na to, lecz moje uznanie nie byo szczere, poniewa ezuem si bardzo zmczony. Na dworze odmienia si pora dnia i upa by mniejszy. Po paru odgosach, ktre mnie doszy z ulicy, odgadem agodno wieczoru. My wszyscy zostalimy na swoich miejscach czekajc. Ale to, na comy wsplnie oczekiwali, dotyczyo tylko mnie. Znowu spojrzaem na sal. Wygldaa tak samo jak pierwszego dnia. Napotkaem wzrok dziennikarza w szarym ubraniu i tej maej "kobiety-automatu". Uwiadomiem sobie e ani razu w czasie caego procesu nie spojrzaem na Mari. Pamitaem o niej, lecz byem zbyt zajty. Dojrzaem j midzy Celestynem a Rajmundem. Skina mi, jak gdyby mwic "nareszcie", i zobaczyem jej nieco zalknion, lecz mimo to umiechnit twarz. Ale czuem, e moje serce zamkno si, i nawet nie byem w stanie odpowiedzie na jej umiech. Sd wrci. Bardzo szybko odczytano przysigym szereg pyta. Posyszaem: "Winny zbrodni", "Premedytacja", "Okolicznoci agodzce". Przysigli wyszli, a mnie zaprowadzono 72 73 do maego pokoju, w ktrym ju poprzednio czekaem. Mj adwokat odszuka mnie tu, by bardzo oywiony i rozmawia ze mn tak szczerze i serdecznie jak nigdy dotd. Przypuszcza, e wszystko

bdzie dobrze i e wyjd z tego z paroma latami wizienia lub galer. Spytaem, czy istnieje moliwo kasacji na wypadek niepomylnego wyroku. Powiedzia, e nie. Jego taktyka polega na tym, e nie skada adnych wnioskw, nie chcia le usposobi przysigych. Wyjani mi, e nie uchyla si wyroku ot tak, bez powodu. Wydao mi si to zupenie oczywiste i uznaem suszno jego argumentw. Rozwaywszy rzecz ca na zimno, to byo cakiem naturalne. W przeciwnym razie uzbieraoby si zbyt wiele niepotrzebnych papierw. "W kadym razie - powiedzia adwokatzostaje jeszcze proba o uaskawienie. Ale jestem przekonany, e wyrok bdzie pomylny." Czekalimy bardzo dugo, chyba ze trzy kwadranse. Potem zadwicza dzwonek. Mj obroca opuci mnie mwic: "Przewodniczcy awy przysigych odczyta teraz odpowiedzi. Pana wprowadz dopiero na orzeczenie sdu." Zaczy trzaska drzwi. Ludzie biegali po schodach, o ktrych nie wiedziaem nawet, czy s daleko, czy blisko. Potem usyszaem stumiony gos, ktry odczytywa co na sali. Kiedy ponownie zadwicza dzwonek i drzwi pokoju otworzyy si, owadna mn cisza panujca na sali i owo dziwne uczucie, jakiego doznaem stwierdziwszy, e mody dziennikarz odwrci oczy. Nie spojrzaem w stron Marii. Nie miaem na to czasu, poniewa przewodniczcy powiedzia w dziwacznej formie, e zetn mi gow na publicznym placu, w imieniu ludu francuskiego. Zdaje mi si, e odgadem wwczas uczucie, ktre malowao si na wszystkich twarzach. Jestem gboko przekonany, e by to szacunek. andarmi byli dla mnie bardzo upzzejmi. Adwokat pooy rk na mojej doni. Nie mylaem ju o niczym. Ale przewodniczcy spyta, czy nie mam nic do dodania. Zastanowiem si. Powiedziaem: "Nie." Wtedy wyprowadzono mnie. Po raz trzeci odmwiem przyjcia kapelana. Nie miaem mu nic do powiedzenia, nie miaem chci na rozmow, a i tak zobacz go wystarczajco szybko. Jak wymkn si z mechanizmu, jak przekona si, czy moe istnie wyjcie z rzeczy nieuchronnej - oto, co obchodzio mnie w tym momencie. Zmieniono mi cel. Tutaj lec, widz niebo i nic poza nim. Caymi dniami obserwuj, jak na jego obliczu odmieniaj si barwy, prowadzc dzie ku nocy. Le z rkami pod gow i czekam. Nie wiem, ile ju razy zadawaem sobie pytanie, czy byy wypadki, e skazani na mier wymknli si z nieubaganego mechanizmu, znikli przed egzekucj, przerwali kordony policji. Czyniem sobie wyrzuty, e powicaem dotd niewiele uwagi opisom egzekucji. Zawsze naley interesowa si tymi sprawami. Nigdy nie wiadomo, co moe si zdarzy. Czytaem, jak wszyscy, sprawozdania w dziennikach. Ale istniay z pewnoci dziea specjalne, do ktrych nigdy nie byem ciekaw zajrzeE. A tam, byE moe, znalazbym opisy ucieczek. Dowiedziabym si, e przynajmniej w jednym wypadku koo zatrzymao si, e w tym niepowstrzymanym pdzie przypadek lub szczcie cho raz jeden co zmieniy. Raz jeden! Sdz, e w pewnym sensie to by mi wystarczyo. Moje serce dopowiedziaoby reszt. Dzienniki mwiy czsto o dtugu nalenym spoeczestwu. Trzeba go, wedle nich,

spaci. Ale to nie przemawia do wyobratni. Liczya si tylko moliwo ucieczki, skok ponad bezlitosnym rytuaem, szalony bieg, ktry ofiarowywa wszystkie szanse nadziei. Oczywicie nadzieja to zosta zastrzelonym na rogu ulicy, w penym biegu, przelatujc kul. Ale rozwaywszy wszystko dokadnie, nic nie pozwalao sdzi, e danym mi bdzie ten luksus, 74 75 bowiem wszystko mnie obezwadniao, mechanizm wciga mnie od nowa. Pomimo dobrej woli nie mogem pogodzi si z t prowokujca pewnoci. Gdy w kocu istnia mieszny rozdtwik midzy wyrokiem, ktry j uzasadnia, a niczym nie wzruszonym przebiegiem rzeczy od momentu, gdy w wyrok zapad. Fakt, e orzeczenie sdu zostao odczytane o smej, a rwnie dobrze mogo to nastpi o piatej, fakt, e mogo ono by zupenie inne, e zostao powzite przez ludzi, ktrzy zmieniali bielizn, e wydano je w imi poj tak nieokrelonych jak nard francuski (czy niemiecki, czy chiski), wszystko to wedug mnie ujmowao wiele powagi takiemu rozstrzygniciu. Jednake musz przyzna, e od tej sekundy, kiedy ono zapado, jego skutki staway si rwnie powane, rwnie namacalne jak ciana, o ktra rozgniataem ciao. W tym czasie przypomniaem sobie pewn histori, jak mama opowiadaa mi o moim ojcu. Nie znaem go. By moe wiedziaem dokadnie o tym czowieku tylko to, co wwczas powiedziaa mi rnama: poszed zobaczy egzekucj jakiego mordercy. Robio mu si sabo na myl, e tam pjdzie. Poszed jednak, a po powrocie wymiotowa przez p dnia. Wtedy czuem do ojca lekki wstrt. Teraz rozumiaem go, to byo takie proste. Jake mogem nie dostrzec, e nie ma nic waniejszego jak wykonanie wyroku mierci i e w gruncie rzeczy bya to jedyna rzecz naprawd dla czowieka interesujaca! Gdybym kiedy wyszed z tego wizienia, chodzibym oglada wszystkie egzekucje. Sdz, e le robiem rozwaajc tak moliwo. Gdy na myl, e wczesnym rankiem stoj wolny, poza kordonem policji - poniekd po drugiej stronie - na myl, e jestem widzem, ktry przyszed popatrze i potem moe wymiotowa, fala trujcej radoci podchodzia mi do serca. A to nie byo rozsdne. le robiem dajc si ponie takim przypuszczeniom, poniewa w chwil potem byo mi tak okropnie zimno, e kuliem si cay pod kocem. Szczkaem zbami i nie mogem nad tym zapanowa. Ale oczywicie nie mona by zawsze rozsdnym. Innym razem na przykad ukadaem projekty ustaw. Reformowaem postpowanie kame. Stwierdziem, e najwaniejsz rzecz jest da pewn szans skazanemu, jedn na tysic, to ju wystarczyoby, eby naprawi mnstwo rzeczy. I tak wydao mi si, e mona by wynale zwizek chemiczny, ktry, zaaplikowany, zabijaby pacjenta (mylaem - pacjenta) w dziewiciu na dziesi wypadkw. On wiedziaby o tym, to by warunek. Gdy po namyle, rozpatrzywszy rzecz ca spokojnie, dochodziem do wniosku, e ujemna strona gilotyny byo to, i nie pozostawiaa adnej szansy, absolutnie adnej. Sowem, mier skazanego zostaa raz na zawsze przesdzona. To bya rzecz zamknita, sprawa ustalona, porozumienie zawarte, do ktrego nie ma po co wraca. Jeli n, rzadkim trafem,

chybi - zaczynano od nowa. W rezultacie niemie byo to, e skazany powinien yczy sobie dobrego funkcjonowania maszyny. Twierdz, e jest to ujemna strona gilotyny. Co prawda tylko z pewnego punktu widzenia. Bo z innego, caa tajemnica dobrej organizacji mieci si wanie w tym. Sowem, skazany, musiaem przyzna, zostaje zmuszony do wsppracy moralnej. W jego interesie ley, eby wszystko poszo bez przeszkd. Musiaem rwnie stwierdzi, e dotychczas miaem o tych sprawach bdne wyobraenie. Sdziem dugo - nie wiem nawet dlaczego - e idc na gilotyn, naleao wstpi na szafot, wspi si po stopniach. Sdz, e wizao si to z rewolucj 1789 roku - to znaczy z tym wszystkim, czego mnie o tych sprawach nauczono lub co mi pokazano. Lecz pewnego ranka przypomniaem sobie fotografi zamieszczon w gazetach w zwizku z jak gon egzekucj. W rzeczywistoci maszyna ustawiona bya po prostu na ziemi, najzwyczajniej w wiecie. Bya o wiele wsza, ni sdziem. To do zabawne, e nie wiedziaem o tym wczeniej. Maszyna na zdjciu uderzya mnie precyzj wykonania, starannym wykoczeniem i poyskiem. Czowiek zawsze ma przesadne wyobraenie o tym, czego nie zna. Musiaem natomiast stwierdzi, e odwrotnie - wszystko byo bardzo proste: maszyna stoi na tym samym poziomie co czowiek, ktry si do niej zblia. Podchodzi do niej, jakby szed na spotkanie z yw osob. To take jest niemie. Wchodzenie na szafot, zblianie si do nieba - wyobrania miaa si o co zaczepi. Podczas gdy tu 76 77 mechanizm znowu druzgota wszystko: zabijano czowieka dyskretnie, nieco wstydliwie i bardzo precyzyjnie. Byy jeszcze dwie sprawy, nad ktrymi rozmylaem cigle: wit i moja proba o uaskawienie. Chciaem byE jednak rozsdny i nie myle o tym. Kadem si, patrzyem na niebo i staraem si nim zainteresowa. Stawao si zielone - by wieczr. Robiem jeszcze jeden wysiek, eby odwrci bieg moich myli. Wsuchiwaem si w bicie serca. Nie mogem sobie wyobrazi, e ten odgos, ktry towarzyszy mi od tak dawna, moe kiedy usta. Nigdy nie miaem prawdziwej wyobrani. Usiowaem jednak wyobrazi sobie ow sekund, kiedy bicie serca nie znajdzie ju swego przeduenia w moich skroniach. Ale na prno. wit i moja proba o uaskawienie byy obecne. W kocu zdecydowaem, e najrozsdniej bdzie nie sprzeciwia si sobie. Przychodzili o wicie. Wiedziaem o tym. W rezultacie noce wypeniao mi oczekiwanie na w wit. Nigdy nie lubiem by zaskoczony; kiedy ma mnie co spotka, wol by na miejscu. Wskutek tego sypiaem tylko troch w cigu dnia, a cae noce cierpliwie oczekiwaem, a na tafli nieba zrodzi si wiato. Najtrudniejsze byy te niepewne godziny, kiedy wiedziaem, e maj zwyczaj przychodziE. Po pnocy czekaem, czatowaem na nich. Nigdy moje ucho nie zarejestrowao tylu odgosw, odrniajc ich ton i nasilenie. Mog powiedzieE, e do pewnego stopnia miaem w tym okresie szczcie, poniewa ani razu nie usyszaem krokw. Mama mwia czsto, e czowiek nie jest nigdy zupenie nieszczliwy. Przyznawaem jej racj, kiedy niebo nabierao barw i dzie wlizgiwa si do mojej celi. Bo

rwnie dobrze mgbym by posyszeE kroki i moje serce mogo pkn. I chocia najlejszy szelest rzuca mnie do drzwi, chocia z uchem przycinitym do framugi czekaem jak oszalay, by w kocu posyszeE wasny oddech i przestraszy si, e jest tak chrapliwy, podobny do charczenia psa, to jednak w rezultacie moje serce nie pko i zyskaem jeszcze dwadziecia cztery godziny. Przez cay dzie istniaa rwnie sprawa mojej proby o uaskawienie. Sdz, e ustosunkowaem si do niej najrozsdniej, jak mogem. Obliczyem stan posiadania i wycignem najwikszy zysk z moich rnyli. Zakadaem najgorsz moliwo: moja proba o uaskawienie zostaa odrzucona. "A wic umr." Wczeniej ni inni, to jasne. Ale przecie wszyscy wiedz, e ycie nie jest wcale warte trudu przeywania. W gruncie rzeczy dokadnie zdawaem sobie spraw, e to nie ma znaczenia, czy si umiera w trzydziestym czy w siedemdziesitym roku ycia, poniewa jest oczywiste, e w obydwu wypadkach inni mczyni i inne kobiety yE bd dalej, i to przez tysice lat. Sowem, nie ma nic bardziej oczywistego. To zawsze ja bym umiera, teraz czy za dwadziecia lat. W tym momencie przeszkadza mi jednak w rozumowaniu potworny skurcz, jakiego doznawaem na myl o tych dwudziestu latach, ktre miabym do przeycia. Musiaem to przemc wyobraajc sobie, czym byyby moje myli za lat dwadziecia, gdy stanbym wszake przed tym samym. Z chwil gdy si umiera, sowa,jak" i "kiedy" nie maj oczywicie adnego znaczenia. A wic (trudno polegaa na tym, by nie zgubiE wyrozumowanego sensu tego "a wic"), a wic rnusiaem si pogodzi z odrzuceniem mojej proby o uaskawienie. Z t chwil, dopiero z t chwil, miaem, by tak rzec, prawo, udzielaem sobie zezwolenia na przystpienie do drugiej moliwoci: zostaem uaskawiony. Mczyo mnie, e musiaem opanowa pomienny poryw krwi i ciaa, ktry mci mi wzrok niedorzeczn radoci. Musiaem uczyniE wysiek, by powcignE ten krzyk i wyperswadowaE go sobie. Musiaem zachowa si naturalnie nawet w tym drugim wypadku, by uprawdopodobni swoj rezygnacj w pierwszym; wtedy, kiedy mi si to udawao, zdobywaem godzin spokoju. Tak czy inaczej to byo nie do pogardzenia. Wanie w takiej chwili raz jeszcze odmwiem przyjcia kapelana. Lec, odgadywaem po szczeglnej jasnoci nieba zblianie si letniego wieczoru. Przed chwil odrzuciem moj prob o uaskawienie i czuem, jak fale krwi zaczynaj kry we mnie miarowo. Nie czuem potrzeby widzenia kapelana. Po raz pierwszy od dugiego czasu mylaem o Marii. Od wielu dni nie pisaa do mnie. Tego wieczoru zastanowiem si nad tym i przyszo mi na myl, czy nie zmczyo jej to, e jest kochank skazanego na mier. Pomylaem rwnie, e moe 78 79 zachorowaa lub umara. To miecio si w porzdku rzeczy. Jake mogem cokolwiek o tym wiedzie, jeli poza zwizkiem naszych dwu cia, teraz rozdzielonych, nic nas nie czyo i nie przypominao jednemu o drugim. Od tej chwili zreszt wspomnienia o Marii stayby mi si obojtne. Nieywa, nie interesowaa mnie wicej. Uwaaem to za normalne, rozumiejc bardzo dobrze, i ludzie zapomn o mnie po

mojej mierci. Nie mieliby ju co pocz ze mn. Nie mog nawet powiedzie, eby byo mi ciko o tym pomyle. Akurat w tym momencie wszed kapelan. Kiedy go zobaczyem, poczuem lekki dreszcz. Spostrzeg to i powiedzia, ebym si nie ba. Odrzekem, e zazwyczaj przychodzi o innej porze. Powiedzia, e jest to wizyta czysto przyjacielska, ktra nie ma adnego zwizku z moj prob o uaskawienie, o ktrej losach nic zreszt nie wie. Usiad na pryczy i poprosi, ebym zaj miejsce obok niego. Odmwiem. Zauwayem, e mimo to mia bardzo agodny wyraz twarzy. Siedzia chwil z rkami wspartymi o kolana, z gow spuszczon, przygldajc si swoim doniom. Byy ksztatne i muskulare, przywodziy na myl zwinne zwierztka. Powoli pociera jedn o drug. Potem siedzia z gow opuszczon tak dugo, e w pewnym momencie ogarno mnie wraenie, jakbym o nim zapomnia. Ale on raptownie podnis gow i spojrza mi prosto w twarz: "Dlaczego powiedzia - nie zgadzasz si na moje odwiedziny?" Odpowiedziaem, e nie wierz w Boga. Chcia wiedzie, czy jestem tego zupenie pewien; powiedziaem, e nie zadaj sobie takich pyta, to zagadnienie wydaje mi si bez znaczenia. Odchyli si wwczas do tyu i opar plecami o mur, donie pooy pasko na udach. Jak gdyby nie zwracajc si do mnie, zauway, e czasem jestemy czego pewni, a w rzeczywistoci tak nie jest. Nic nie powiedziaem. Spojrza na mnie i spyta: "Co pan o tym myli?" Odpowiedziaem, e to jest moliwe. Lecz jeli nawet nie jestem pewny tego, co mnie rzeczywicie interesuje, to z ca pewnoci wiem, co mnie nie interesuje. I wanie to, o czym mwi, nie interesuje mnie. Odwrci oczy i cigle nie zmieniajc pozycji spyta, czy nie mwi tego w przystpie rozpaczy. Wyjaniem mu, e nie jestem zrozpaczony. Boj si tylko, ale to jest zupenie naturalne. "Pan Bg ci wtedy pomoe - zauway. - Wszyscy, ktrych widywaem w twoim pooeniu, zwracali si ku niemu." Uznaem, e to ich rzecz. wiadczyo to rwnie, e mieli czas. Co do mnie, nie chc, eby mi pomagano, i naprawd brak mi czasu, eby si interesowa tym, co mnie nie interesuje. W tym momencie jego donie uczyniy gest rozdranienia, ale szybko opanowa si i zacz ukada fady sutanny. Kiedy skoczy, zwrci si do mnie: "Mj pzzyjacielu"; jeli mwi tak do mnie, to nie dlatego, e byem skazany na mier; jego zdaniem, wszyscyjestemy skazani na mier. Przerwaem mu mwic, e to nie jest to samo, i zreszt w adnym wypadku nie moe stanowi pucieszenia. "Zapewne - zgodzi si ze mn. - Ale i tak umrze pan kiedy, jeli nie umrze pan dzisiaj. Wyoni si wic to samo pytanie. Jak przystpi pan do tej straszliwej prby?" Odpowiedziaem, e przystpi do niej zupenie tak samo, jak pzzystpuj w tej chwili. Przy tych sowach podnis si i spojrza mi prosto w oczy. Jest to gra, ktr dobrze znaem. Bawilimy si w ni z Emanuelem i Celestynem i na og to oni odwracali oczy. Kapelan rwnie zna t gr, od razu to zrozumiaem: powieka jego nie drgna. Nie drgn rwnie jego gos, kiedy powiedzia: "Nie ma pan wic adnej nadziei i yje pan z myl, e umrze pan cay,

bez reszty?" "Tak" - odpowiedziaem. Wwczas spuci gow i usiad. Powiedzia, e mnie auje. Sdzi, e ezowiek nie moe tego znie. Ja jednak czuem tylko jedno, e zaczyna mnie nudzi. Teraz z kolei ja si odwrciem i podszedem do okienka. Oparem si plecami o mur. Mimo roztargnienia usyszaem, e. znowu zaczyna mnie wypytywa. Mwi gosem niespokojnym i nalegajcym. Zrozumiaem, e jest wzruszony, i zaczem si przysuchiwa uwaniej. Wyrazi pewno, e moja proba o uaskawienie zostanie przyjta, ale e dtwigam brzemi grzechu, z ktrego musz si uwolni. Jego zdaniem, sprawiedliwo ludzka jest niczym, a wszystkim jest sprawiedliwoE Boga. Zauwayem, e to sprawiedliwo ludzka skazaa mnie na mier. Odpar, 80 81 e nie zmya jednak mego grzechu. Powiedziaem, e nie wiem, co to jest grzech. Oznajmiono mi tylko, e jestem winny. Jestem winny, pac, nie mona niczego wicej ode mnie wymaga. W tym momencie wsta na nowo, a ja pomylaem, e w tej celi tak wskiej, jeli chce si poruszy, nie ma wyboru. Mgjedynie albo siedzie, albo sta. Miaem oczy wbite w ziemi. Uczyni krok w moim kierunku i zatrzyma si, jak gdyby nie mia i dalej. Poprzez kraty spoglda na niebo. "Mylisz si, mj synu - powiedziamona by od ciebie da wicej. I by moe zadaj tego." - "Czego?" - "Mog zada, eby ujrza." - "Co ujrza?" Kapelan rozejrza si wok i odezwa si gosem, ktry wyda mi si nagle bardzo zmczony: "Te wszystkie kamienie ociekaj cierpieniem, wiem o tym. Nigdy nie spogldaem na nie bez udrki. Ale wiem w gbi serca, i najbardziej nieszczni spord was widz, jak wyania si z ciemnoci oblicze Boga. Zadaj od pana, eby pan ujrza to oblicze." Oywiem si nieco. Powiedziaem, e od miesicy przygldam si tym murom. Nie istnieje na wiecie nic ani nikt, kogo znabym lepiej. By moe, kiedy, bardzo dawno, szukaem tu jakiej twarzy. Ale ta twarz miaa barw soca i pomie podania: to bya twarz Marii. Szukaem jej na prno. Teraz to si skoczyo. W kadym razie, nie widziaem, eby cokolwiek wyaniao si z tych ociekajcych kamieni. Kapelan spojrza na mnie z odcieniem smutku. Staem wsparty plecami o cian, a dzie spywa po moim czole. Powiedzia par sw, ktrych nie dosyszaem, i spyta bardzo szybko, czy pozwol, eby mnie ucisn. "Nie" - odpowiedziaem. Odwrci si, podszed do ciany i wolno przecign po niej rk. "Kocha pan wic t ziemi do tego stopnia?"szepn. Nic nie odpowiedziaem. Dugo sta odwrcony. Jego obecno ciya mi i drania mnie. Ju chciaem mu powiedzie, eby sobie poszed i zostawi mnie, ale on nagle wybuchn i krzykn zwracajc si do mnie: "Nie, nie mog panu uwierzy. Jestem pewien, e zdarzao si panu pragn innego ycia." Odpowiedziaem, e oczywicie tak byo, ale to miao nie wiksze znaczenie, ni gdybym pragn by bogatym lub bardzo szybko pywa czy mie adniejsze usta. Sprawa tego samego zzdu. Powstrzyma mnie, by ciekaw, jak sobie wyobraaem to inne ycie. Krzyknem

wwczas: "ycie, w ktrym mgbym wspomina obecne", i natychmiast potem powiedziaem mu, e mam ju tego dosy. Chcia mi znowu mwi o Bogu, ale podszedem do niego i usiowaem mu wytumaczy po raz ostatni, e zostao mi ju mao czasu. Nie chc go traci z Panem Bogiem. Prbowa zmieni temat pytajc, dlaczego mwi do niego: "Panie", a nie: "Mj ojcze." To mnie zdenerwowao i powiedziaem, e nie jest moim ojcem: jest po stronie innych. "Nie, mj synu powiedzia kadc mi rk na ramieniu. - Jestem z tob. Ale ty nie moesz o tym wiedzie, poniewa masz lepe serce. Bd si za ciebie modli." Wwczas, nie wiem dlaczego, co we mnie pko. Zaczem krzycze na cae gardo, przeklina go i mwi, eby si za mnie nie modli. Schwyciem go za konierz sutanny. Wylaem na niego wszystko, co miaem na sercu, przeskakujc od radoci do wciekoci. Mia tak pewn siebie min - prawda? A jednak adne z jego przewiadcze nie byo warte wosa kobiety. Nie mia nawet pewnoci, e yje, poniewa y jak umary. Co do mnie, zdawao si, e mam puste rce. Lecz byem pewny siebie samego, pewny wszystkiego, pewniejszy ni on, pewny swego ycia i tej mierci, ktra mnie czekaa. Tak, miaem tylko to. Ale przynajmniej panowaem nad t prawd, w rwnej mierze jak ona panowaa nade mn. Miaem racj, mam nadal racj, zawsze miaem racj. yem w taki sposb, mgbym y w inny. Robiem jedne rzeczy, nie robiem innych. Nie uczyniem tej rzeczy, poniewa czyniem tamt. C ponadto? Byo tak, jakbym przez cay ten czas oczekiwa na ow chwil i ten wit, gdy zostan usprawiedliwiony. Nic, nic nie ma znaczenia i dobrze wiedziaem dlaczego. On rwnie wiedzia dlaczego. Z gbi mojego przyszego losu, w absurdzie ycia, ktre wiodem, wznosi si ku mnie od lat, ktre jeszcze nie nadeszy, mroczny podmuch, zrwnujc na swej drodze wszystko, co mi wwczas ofiarowano w latach, ktre przeyem, niewiele prawdziwszych od tamtych. C obchodzia mnie cudza mier, mio matki, jakie znaczenie mia dla mnie jego Bg, rodzaje ycia, los, ktry si 82 83 wybiera, skoro jeden tylko los mia wybra mnie samego, a wraz ze mn miliardy uprzywilejowanych, ktrzy podobnie jak kapelan mieni si moimi brami. Czy rozumie zatem? Wszyscy byli uprzywilejowani. Istniej tylko uprzywilejowani. Ich rwnie ska pewnego dnia. Jego take ska. Jakie miaoby znaczenie, gdyby oskarono go o morderstwo i cito, poniewa nie paka na pogrzebie matki? Pies Salamana by tyle samo warty co jego ona. "Kobieta-automat" bya tak sam winowajczyni jak paryanka, z ktr oeni si Masson, lub Maria, ktra miaa ochot wyj za mnie. Jakie miao znaczenie, e Rajmund by moim kumplem. Podobnie jak Celestyn, ktry by wicej wart od niego. Jakie miao znaczenie, e Maria pozwala si dzi caowaE jakiemu nowemu Meursaultowi? Czy rozumie wic, ten skazaniec, e z gbi mojej przyszoci... Dawiem si, krzyczc to wszystko. Ale ju wyrwali mi z rk kapelana i stranicy zaczli mi wygraa. On jednake uspokoi ich i popatzzy na mnie chwil w milczeniu. Mia oczy pene ez. Odwrci si i znik. Po jego odejciu odzyskaem spokj. Byem wyczerpany, rzuciem si na

prycz. Pewnie zasnem; gdy obudziem si, gwiazdy patrzyy mi w twarz. Odgosy ze wsi dochodziy a do mnie. Zapach nocy, ziemi i soli chodzi mi skronie. Cudowny spokj upionego lata wypenia mnie jak przypyw morza. W tym momencie, na krawdzi nocy, zawyy syreny. Obwieszczay odjazd do innego wiata, ktry by mi teraz na zawsze obojtny. Po raz pierwszy od bardzo dawna pomylaem o mamie. Wydao mi si, e rozumiaem, dlaczego pod koniec ycia wzia sobie "narzeczonego", dlaczego chciaa zagraE od pocztku. Tam, tam rwnie, wok tego przytuku, w ktrym dogasay ludzkie istnienia, wieczory byy melancholijnym wytchnieniem. Bdc tak bliska mierci, mama widocznie poczua si od niej wolna i gotowa zacz wszystko od pocztku. Nikt, nikt nie mia prawa paka nad ni. Ja rwnie byem gotw przey wszystko od nowa. Jak gdyby ten wybuch wielkiej wciekoci oczyci mnie ze za, odebra mi nadziej; wobec tej nocy pehzej znakw i gwiazd po raz pierwszy pozwoliem si ogarn tkliwej nieczuoci wiata. Czujc, e tak jest do mnie podobny, tak braterski, pojem, e byem szczliwy, e jestem nim nadal. I aby wszystko si dopenio, abym poczu si mniej samotny, pozostao mi jeszcze pragn, by w dniu mojej egzekucji byo duo widzw i by mnie powitali okrzykami nienawici.

You might also like